2004.03.13 Wisła Kraków - Górnik Polkowice 2:1

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 11:51, 8 wrz 2008; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)

Za: http://wislaportal.pl

Wisła Kraków - Górnik Polkowice 2:1

• Ciężką przeprawę mieli piłkarze Białej Gwiazdy na wiosenną inaugurację. Każdy kto spodziewał się wysokiego i efektownego zwycięstwa, srodze się zawiódł. Wisła wymęczyła wygraną 2:1 nad słabymi górnikami z Polkowic i dziękować trzeba Panu za to, że w naszym składzie gra Maciej Żurawski, który zdobył obydwie bramki...

XIV kolejka ligi polskiej, sezon 2003/2004

Kraków, ul. Reymonta, 13 marca 2004 r., godz. 18:15

Widzów: 10000, sędziował: Antoni Fijarczyk (Stalowa Wola)


Wisła Kraków - Górnik Polkowice 2:1

Bramki:

1:0 Żurawski (10.)

1:1 Bosanac (16.)

2:1 Żurawski (62.)


Składy:

Majdan

Baszczyński

Kłos

Kowalczyk

Mijailović

Uche

Kukiełka (66. Cantoro)

Szymkowiak

Edno

Żurawski

Frankowski (75. Iheanacho)


Banaszyński Szymański

Adamski

Jamróz

Żelasko

Malawski

Bosanac

Krzyżanowski

Gorząd (88. Urbaniak)

Moskal

Narwojsz (46. Wojtarowicz)

Piłkarz meczu:

Maciej Żurawski, Nikola Mijailović

• To nie tak miało być, zupełnie nie tak - śpiewała wszystkim dobrze znana grupa rockowa... To samo można powiedzieć o dzisiejszym meczu Białej Gwiazdy. Niby zwycięski, ale jednak... No właśnie. Sześciu nowych piłkarzy, którzy zadebiutowali w Wiśle miało wnieść nową siłę w tą drużynę... Dzisiaj jeszcze nie wniosło. Debiut Kłosa i Kukiełki uznać można za nieudany, Kowalczyka i Edno za przeciętny, Majdana za obiecujący i tylko grą młodziutkiego Mijailovicia można się rzeczywiście zachwycać... stąd też zasłużone miejsce - obok Żurawia - w roli piłkarza meczu!

Zaczęło się obiecująco, bo wiślacy sprawiali wrażenie, że szybko rozmontują obronę gości... którzy to jednak pierwsi zagrozili bramce Wisły! Rzut wolny z lewej strony boiska spowodował zamieszanie w polu karnym i tylko refleksowi Majdana zawdzięczamy, że nadal było 0:0.

To wyraźnie podenerwało wiślaków i przyniosło efekt, bo od 10. minuty było 1:0. Mariusz Kukiełka podał przed pole karne, na 17. metr, do Maćka Żurawskiego, a ten technicznym uderzeniem w swoim stylu otworzył wynik!

Wydawało się, że kolejne gole to tylko kwestia czasu... ale niespodziewanie goście wyrównali. W 16. minucie w piłkę nie trafił Tomasz Kłos, dopadł do niej Bosanac, który miał przed sobą już tylko Radka Majdana i bez problemu umieścił futbolówkę w siatce. 1:1, ale nie zanosiło się na to, że ten gol może Wiśle wyrządzić jakąkolwiek krzywdę. Wszyscy spodziewali się, że jeszcze przed przerwą Wisła zdobędzie kolejnego gola. Nic jednak z tego. Wisła zaczęła grać zdecydowanie zbyt niemrawo, niedokładnie, akcje zupełnie się nie zazębiały, znów zabrakło... skrzydeł! Na lewej stronie Brazylijczyk Edno przypominał swojego rodaka, który biegał na tej pozycji jesienią, zaś na prawej Kalu Uche grał jakby z powiązanymi nogami, a już na pewno z ręką zaciśniętą na koszulce przez pilnującego go gracza z Polkowic. Niestety tych fauli na Kalu sędzia przez cały mecz... nie widział! W I połowie Wisła miała jeszcze jedną groźną akcję, ale uderzenie Żurawia obronił Banaszyński. Tuż zaś przed jej końcem cały stadion skandował już nazwisko Mauro Cantoro, co było na pewno solidnie wymowne...

II część meczu zaczęła się od dwóch uderzeń, najpierw Tomka Frankowskiego, a chwilę później Maćka Żurawskiego, ale obydwa te strzały dały tylko rzut rożny i brawa dla bramkarza gości. W 55. minucie znów groźnie uderzył - z linii pola karnego - Franek, ale piłka odbita od obrońcy wylądowała obok bramki.

W 62. minucie bramka jedak padła. Za boiskiem przebywał kontuzjowany Kukiełka, który na chwilę zwolnił miejsce w środku pola... Tam po piłkę zapędził się Żuraw, podciągnął kilkanaście metrów, a gdy był już 25 metrów od bramki Górnika strzelił, piłka odbiła się jeszcze od obrońcy i było 2:1! Chwilę później Kukiełkę zastąpił Cantoro, który rzeczywiście wywoływany był nie na darmo. Argentyńczyk wniósł sporo spokoju w środkowej strefie boiska, był na pewno lepszy od swojego poprzednika zarówno w destrukcji, jak i w ofensywie!

W 68. min. sprawiający nieco lepsze wrażenie - niż w I połowie - Edno (dobrze egzekwował rogi i rzuty wolne), mógł podwyższyć na 3:1, po tym jak odbił piłkę po strzale Szymka, ta jednak o centymetry minęła słupek.

Nie mający nic do stracenia goście przeprowadzili natomiast w końcówce kilka kontrataków, po których można było się obawiać o wynik, zwłaszcza że kilka razy pogubili się nasi środkowi obrońcy. Groźnie było po dwóch akcjach, kiedy najpierw Kłos poszedł na prawo do piłki razem z Baszczem, a po chwili gdy znów minął się z piłką, a asekurujący go Kowalczyk, po prostu się przewrócił - na szczęście błąd kolegów naprawił wtedy Mijailović. Serbski obrońca uratował nas też w samej końcówce, gdy zablokował Malawskiego, który był już sam na sam z Majdanem...

Wygrana Wisły na pewno zasłużona, choć wymęczona... O zasługach Żurawia pisać nie trzeba, bo swoimi uderzeniami dał nam 3 pkt. Podobnie jak Mijailovicia, który biegał często po całym lewym skrzydle, było go tam pełno i udowodnił, że wydane na niego pieniądze, nie tylko się opłaciły, ale i mogą kiedyś przynieść wybitny zysk...

Pierwsze śliwki... robaczywki - czas na zgranie zespołu, tak aby jego tryby funkcjonowały normalnie jest po prostu niezbędny!

• Dodał: Piotr


Komentarz pomeczowy

• Mecz z Górnikiem Polkowice mógł zadowolić i zatwardziałych pesymistów i niepoprawnych optymistów. Każdy mógł bowiem dostrzec coś dla siebie.

Wnioski pesymisty

Od kilkunastu dni trener Kasperczak, piłkarze Białej Gwiazdy, dziennikarze i większość kibiców podkreślało zgodnie, że największym problemem jest zgranie zespołu. Potwierdziło się to w całej rozciągłości. Brakowało automatyzów w grze, drużyna chwilami zupełnie nie potrafiła złapać rytmu gry, brakowało odpowiedniej wymienności pozycji i asekuracji. Przesuwanie strefy w grze obronnej wyglądało momentami źle. Piłkarze drugiej linii i środkowi obrońcy patrzyli na siebie, czekając, kto pierwszy ruszy do piłki, z czego potrafili od czasu do czasu skorzystać goście. Gdy zawodziła komunikacja, zbyt często nasi ulubieńcy uciekali się do gry indywidualnej (w tym celowali Uche i Edno) i nieprzemyślanych, trochę nawet rozpoczliwych prostopadłych podań, które padały łupem zagęszczonej obrony Polkowiczan (duży mankament gry Szymkowiaka). Do tego doszły indywidualne błędy, z których najbardziej spektakularnym był kiks Kłosa. Nawet Żurawski, choć strzelił dwa gole, był czasem zbyt pazerny na strzały a i jemu zdarzały się niepotrzebne straty.

Wnioski z tego, jeśliby przyjąć skrajnie pesymistyczną interpretację, mogłyby więc okazać się bardzo ponure. Niezgrana Wisła, jeśli ma kłopoty z Polkowicami, może stanowić łatwy łup dla grających od dawna w tych samych składach, opartych na wielu wyćwiczonych zagraniach i konsekwencji w grze, ekip z Wronek i z Warszawy. Szczególnie niepokoi nieporadność w obronie, gdyż bardziej klasowy przeciwnik jest w stanie wykorzystać ją znacznie lepiej niż beniaminek.

Martwi też, że strzelanie bramek zdaje się spoczywać wyłącznie na barkach Żurawskiego, co znacznie ułatwia robotę obrońcom rywali, a i nie zawsze Żuraw musi mieć swój dzień. Frankowski wydaje się zagubiony. Kelechi i Gorawski mają niewątpliwie talent do udanych dryblingów i dochodzenia do sytuacji strzeleckich, lecz brakuje im zimnej krwi. Pesymista powie już więc, że błędem było oddanie do GKS-u Pawła Brożka. Pesymista wspomni także błąd Kłosa, podkreślając, że trudno budować przyszłość zespołu na emerycie (takie określenie słychać było czasem na trybunach), zauważy także mankamenty w grze innych nowych nabytków, zapytując, czy o taki Dream Team rzeczywiście chodziło...

Wnioski optymisty

Optymista przyjmie rozsądne w sumie założenie, że pierwsze mecze w rundzie z reguły Wiśle niezbyt wychodziły, a mankamenty wynikające z braku zgrania będą z czasem, i to krótkim, coraz mniej znaczące, skoro każdy trening i mecz przynosi poprawę pod tym względem. Czasu do kluczowych spotkań jest jeszcze sporo, a najbliższych występach ze Świtem i z Górnikiem Zabrze powinna wystarczyć rutyna i umiejętności poszczególnych piłkarzy.

Właśnie owe umiejętności to kolejny przyczynek do tego, by patrzeć na przyszłość Wisły w tym sezonie z optymizmem. Widać, iż kilku Wiślaków ma potencjał o skali daleko wykraczającej poza standardy ligi polskiej. Mijailovica już teraz można obwołać jednym z największych talentów, jaki pojawił się w Polsce od kilku lat. Edno, mimo braków kondycyjnych i szybkościowych, pokazał parę razy, że nie przypadkiem znalazł uznanie w oczach skautów PSV. Przeciętny debiut Kowalczyka można tłumaczyć tremą i przysłowiowym już brakiem zgrania. Ten ostatni element decyduje także o obecnej postawie Kukiełki. Kłos będzie mylić się rzadko, a potrafi wiele, zaś o formę Majdana już teraz nie musimy się zbytnio martwić. Nowi piłkarze nie wypadli zresztą gorzej niż przeciętna debiutów w Wiśle w ostatnich paru latach, ba, nawet spisali się lepiej, niż w swych pierwszych meczach wypadali Żurawski, Kosowski czy Głowacki.

"Starzy" Wiślacy także potrafią grać znacznie lepiej, co odnosi się zwłaszcza do Uche i Szymkowiaka. Każdy tydzień winien przynosić więc poprawę, tym bardziej, że zespół jest dobrze przygotowany szybkościowo, a do dyspozycji trenera wracają niebawem Gorawski i przede wszystkim Głowacki. Słowem, musi być dobrze.

Trzecia droga

Wydaje się, że bliższy prawdy jest ogląd rzeczywistości optymisty. Jest więcej przesłanek przemawiających za tym, że już za dwa, trzy tygodnie Wisła osiągnie bardzo dobrą formę, niż za ponurą wizją męczącego się, liczącego głownie na błysk geniuszu Żurawia zespołu. Niemniej pewności, że ziści się scenariusz pozytywny nie mamy, a to powoduje, że z tym większym zaciekawieniem i niepokojem oczekiwać będziemy na kolejny mecz. Trzecią drogą jest więc podszyty niepewnością optymizm, daleki w tej chwili od euforii i ślepej wiary w łatwą rundę dla Wisły, ale znajdujący wiele argumentów na rzecz tezy, że jej zwieńczenie powinno być dla nas pomyślne.