2004.05.02 Wisła Kraków - Widzew Łódź 3:1

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 12:09, 8 wrz 2008; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)

Za: http://wislaportal.pl

Wisła Kraków - Widzew Łódź 3:1

• Wisła uczyniła kolejny krok na drodze do mistrzostwa, pokonując łódzki Widzew 3:1. Nie było to łatwe spotkanie, tym bardziej, że w 69. minucie drugą żółtą kartkę otrzymał Martins Ekwueme. Nawet jednak słabiej grająca Wisła, lepsza była od dobrze grającego Widzewa, zasłużenie zdobywając kolejne trzy punkty w drodze do mistrzostwa!

XXI kolejka ligi polskiej, sezon 2003/2004

Kraków, ul. Reymonta, 2 maja 2004 r., godz. 19:15

Widzów: 10000, sędziował: Robert Małek (Katowice)

Wisła Kraków - Widzew Łódź 3:1

Bramki:

1:0 Uche (47.)

2:0 Baszczyński (67.)

2:1 Lelo (81.)

3:1 Brożek (90.)


Składy:

Majdan

Baszczyński

Kłos

Głowacki

Mijailović (89. Stolarczyk)

Uche

Cantoro

Ekwueme

Gorawski (65. Brożek)

Żurawski

Frankowski (73. Strąk)


Tyrajski Pawlak

Kaliszan

Walburg

Drajer

Rachwał

Juliano

Rzeźniczak (70. Masłowski)

Carlos (88. Seweryn)

Lelo

Cichoń (73. Rylski)


Piłkarz meczu:

Kalu Uche

• Po triumfie w Grodzisku zdaniem wielu obserwatorów, nawet neutralnych, Wisła wyszła na ostatnią prostą wiodącą do Mistrzostwa Polski. Do końca rozgrywek pozostały nam do rozegrania mecze jedynie z zespołami z dolnych rejonów tabeli. W każdym z nich Wisła jest zdecydowanym faworytem, nikt jednak łatwo nam już punktów raczej nie odda, o czym przekonaliśmy się w spotkaniu z Widzewem.

Pierwsza połowa meczu rozczarowała, i poziomem gry, i wynikiem. Wisła atakował schematycznie i za wolno. Widzew koncentrował się na grze obronnej, prezentując się zresztą pod tym względem całkiem przyzwoicie. W tym konkretnym przypadku oznaczało to konsekwencję w wypełnianiu zadań powierzonych przez Franciszka Smudę i unikanie prostych błędów, które ułatwiłyby zadanie wiślakom. W poczynaniach naszego zespołu dał się odczuć brak pauzującego za kartki Mirosława Szymkowiaka. Henryk Kasperczak dał szansę Martinsowi Ekwueme. Pierwszy mecz w wyjściowej jedenastce w lidze pokazał, że Nigeryjczyk ma talent, ale za mało doświadczenia, aby pokierować grą zespołu. Słabo spisywała się także lewa flanka, gdzie znacznie poniżej oczekiwań wypadli Nikola Mijailović i Damian Gorawski. Pasywnie grał Maciej Żurawski. Dlatego też sytuacji w pierwszej połowie Wisła stworzyła sobie niewiele. Jedna z nich zakończyła się jednak zdobyciem gola. Z około trzydziestego metra w stronę bramki łodzian wypalił Mauro Cantoro. Piłkę przejął Tomasz Frankowski, który sprytnym strzałem umieścił ją w siatce. Radość kibiców i piłkarzy z Krakowa trwała jednak raptem parę chwil, gdyż sędzia boczny zasygnalizował pozycję spaloną naszego snajpera. Działo się to wszystko w 22. minucie spotkania... gdyby gol został uznany przebieg pierwszej połowy byłby z pewnością inny. Przez parę minut wydawało się, że decyzja sędziego wywołała u wiślaków tzw. sportową złość, gdyż nieco żwawiej biegali po boisku. Brakowało jednak klarownych sytuacji do oddania strzału, tym bardziej, że piłkarze Wisły chwilami dokonywali najgorszych wyborów, jak kontynuować nieźle zapowiadające się akcje. Celowali w tym lewoskrzydłowi, którzy wiele razy gubili piłkę, także w sytuacjach, w których chwilę wcześniej popisywali się udanym dryblingiem. I tak do rangi wydarzenia urosło bezceremonialne wtargnięcie na boisko w 43. minucie... zająca. Nawiasem mówiąc, dzielny zwierzak (lub jego bardzo podobny kuzyn) urządził sobie podobną wycieczkę już przed meczem...

Druga połowa rozpoczęła się od mocnego akcentu. W 47. minucie rzut różny wykonał Żurawski, piłka minęła graczy Widzewa, a dobrze ustawiony Kalu Uche przypieczętował swój do tej pory dobry wystąp celnym strzałem z kilku metrów. Kibice mieli nadzieję, że pierwszy gol będzie dopiero wstępem do festiwalu strzeleckiego i rzeczywiście Wisła ruszyła do zdecydowanych ataków. Co prawda od 48. do 51. minuty w roli głównej wystąpił sędzia, dając w tym okresie 3 żółte kartki (dla Juliano, Ekwueme, Mijailovica), ale już w 53. minucie bardzo dobrą akcję Frankowskiego kończył groźnym strzałem Gorawski. Trafił co prawda w... Żurawskiego, ale ten zmienił lot piłki i ta tylko o centymetry minęła prawy słupek bramki Norberta Tyrajskiego. W 56. groźną kontrę Widzewa zakończył niecelny strzał Juliano. W dwie minuty później przed szansą kontynuowania znakomitej passy stanął Frankowski, który po świetnym dograniu Żurawia wyszedł sam na sam. Lekko podcięta piłka zmierzała wydawało się nieuchronnie do siatki, ale obrońca Widzewa zdołał wybić ją z linii bramkowej... Szkoda, Franek na gola zasłużył. Przewaga Wisły rosła, ale zamknięty na własnej połowie Widzew przez 10 minut bronił się dzielnie przed stratą drugiej bramki. Wreszcie w 66. minucie niezłą akcję przeprowadził Ekwueme, który został powstrzymany faulem niedaleko linii pola karnego. Rzut wolny wykonał Żurawski, Tyrajski sparował piłkę na poprzeczkę, ale instynkt godny łowcy bramek zaprezentował Marcin Baszczyński, który strzałem z bliskiej odległości podwyższył wynik spotkania. Warto zauważyć, że piłkę mógł jeszcze dotknąć Frankowski, ale nad własne dokonania przedłożył zasługi kolegi. Brawo dla strzelca gola, brawa też dla Franka!

Przy wyniku 2:0 wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na łatwą końcówkę meczu, tym bardziej, że obrona Wisły pewnie rozbijała nieliczne ataki Łodzian. Niestety, w 69. za rzekome wymuszanie karnego drugą żółtą kartkę dostał Ekwueme. Widzew zwietrzył swoją szansę, tym bardziej, że tym razem w przeciwieństwie do spotkania w Zabrzu Wisła „nie zareagowała pozytywnie”, niespecjalnie przeszkadzając drużynie Smudy w grze na aferę. A nią tak bywa, że choć 95% akcji likwiduje się bez kłopotów, to pozostałe 5 może sprawić nie lada problem. Doświadczyliśmy tego w 81. minucie, gdy po błędzie Mijailovicia widzewiacy przejęli piłkę w pobliżu naszego pola karnego. Centra Pawlaka trafiła na głowę Lelo, który celnym strzałem umieścił ją w prawym rogu bramki Majdana. Niejednemu kibicowi czarne myśli poczęły kłębić się w głowie, zwłaszcza, że Widzew niezmiennie wkopywał piłkę w okolice pola karnego Wisły, a chwilami nasi obrońcy mieli sporo kłopotów z opanowaniem chaosu, który te zagrania rodziły. Wisła miała co prawda parę sytuacji do przeprowadzenia szybkiej kontry, ale zostały one zmarnowane. Na szczęście gra na aferę nie przyniosła łodzianom powodzenia, a ostatnia minuta meczu przyniosła jeszcze trzecią bramkę dla Wisły. W 92. minucie Cantoro znakomicie rozprowadził Żurawia, który pognał w stronę bramki Widzewa i gdy spodziewano się, że wypali z prawej nogi, celnym poddaniem obsłużył Piotra Brożka. Wprowadzonemu za Gorawskiego reprezentantowi polskiej młodzieżówki nie wypadało nie strzelić gola w tej sytuacji.

Mecz zakończył się więc zasłużonym zwycięstwem Wisły. Gra nie może wszakże zadowalać. Z jednej strony Wisła do 70. minuty kontrolowała wypadki na boisku, miała przewagę, mogła strzelić więcej bramek. Z drugiej wszak, zafundowała sobie nerwową końcówkę (który to już raz w tej rundzie!). Zbyt wielu zawodników zagrało znacznie poniżej możliwości. Mijailovicia, Gorawskiego i mimo asyst także Żurawskiego stać na znacznie więcej. Martwi tendencja Arkadiusza Głowackiego gry faul - kolejna kompletnie niepotrzebna żółta kartka nie przystoi klasowemu obrońcy. Na szczęście coraz lepiej gra nasze prawo skrzydło: Uche i Baszczyński prezentowali się bardzo dobrze i im bramki się należały. W grze Wisły dał się we znaki brak Szymkowiaka, choć Ekwueme nie rozegrał wcale tragicznego spotkania. Mimo wszystko jednak, co Szymek to Szymek. Inna sprawa, że przy dość mało zdecydowanej grze kolegów, także i nasz rozgrywający miałby chwilami nie lada problem, komu podać piłkę.

Trzeba zachować jednak miarę. Wisła zagrała przeciętnie, ale i przeciętnie grająca Wisła to zespół poza zasięgiem większości ligowców. Prawdopodobnie taki a nie inny obraz gry nie wynikał z braku formy, a raczej ze zlekceważenia rywala. Miejmy nadzieję, że do kolejnych spotkań Wiślacy podejdą bardziej skoncentrowani.

• Dodał: J75 (2004-05-02 21:35:34)

Komentarz pomeczowy

• W niedzielnym meczu z Widzewem, Wisła zdobyła kolejne trzy punkty i jest coraz bliżej obronienia tytułu Mistrza Polski. O pierwszej połowie tego meczu można powiedzieć tylko tyle, że się odbyła. Wiślacy grając na stojąco przekonani o swojej wyższości byli pewni, że prędzej czy później coś do siatki wpaść musi. Widzew z kolei schowany za podwójną gardą bronił się i z rzadka atakował.

Poza strzałem Mauro Cantoro, którego lot zmienił Franek, tak że piłka wpadła do siatki (nie wiedzieć czemu sędzia gola nie uznał), na boisku nie działo się nic, może poza padającym deszczem i … zającem, który w 43. minucie wykonał ostry sprint przez pole gry.

Piłkarze chyba zostali zmotywowani w ten sposób do gry, bo w II połowie działo się już znacznie więcej: były 4 bramki, czerwona kartka i kilka niezłych sytuacji do zdobycia kolejnych. Wisła nie wspięła się na wyżyny swoich umiejętności, ale to co pokazała wystarczyło na słaby Widzew. Jeśli można mieć o coś pretensje do Wislaków, to o statyczną grę w I połowie i o ostatnie 20 minut meczu, kiedy Widzew zamknął drużynę Białej Gwiazdy na połowie, a zdenerwowani piłkarze Wisły wybijali piłkę na oślep w trybuny lub na połowę rywala. Niestety, jeszcze raz okazało się, że Paweł Strąk jest cieniem samego siebie sprzed roku i dobry zamysł trenera Kasperczaka wzmocnienia opustoszałego środka pomocy, po zejściu Ekwueme spalił na panewce. Strąk był a jakoby go nie było. Dalsze siedzenie na ławie w drużynie Wisły, nie sprzyja rozwojowi Jego talentu: Strąk musi być wypożyczony, bo jako 5 środkowy pomocnik raczej nie ma szans na regularną grę. Wracając do Nigeryjczyka, to trzeba stwierdzić, że czerwona kartka niestety, ale była jak najbardziej zasłużona: z trybun nie było widać, ale w tv i fotografie pokazują, że Ekwueme najzwyczajniej w świecie usiłował wymusić rzut karny.

Ekwueme zagrał niezły mecz: kilkakrotnie przytomnie podał do przodu (może nie były to podania tak spektakularne jak Szymka, ale bardzo pożyteczne, a przede wszystkim celne), parokrotnie też odebrał czysto piłkę rywalowi. Nie ustrzegł się też błędów, ale był to jego pierwszy występ w podstawowym składzie Wisły! W dodatku ten niewątpliwie utalentowany chłopak ma dopiero 19 lat! Warto na niego stawiać.

Maciej Żurawski nie strzelił wprawdzie gola, ale zaliczył aż trzy asysty przy golach Wisły. W dodatku popisał się czystym wślizgiem a'la Nikola w obronie. Martwić może jedynie lekka kontuzja kolana Żurawia, miejmy nadzieję, że wykuruje się na niedzielny mecz z GKS.

W fantastycznej formie utrzymuje się Mauro Cantoro, dobry w ofensywie (świetne podanie do Żurawia, przy 3. bramce), nieoceniony w zadaniach defensywnych. Boiskowy pracuś. Do dziś nie mogę wyjść ze zdziwienia że ktokolwiek z Zarządu klubu chciał puścić Maurycego do II ligowej FC Genoa.... Po raz kolejny okazało się, że zejście z boiska Gory powoduje dziurę i bicie na alarm po lewej stronie naszej pomocy. Gora swoją walecznością, szybkością i zadziornością powoduje duży ból głowy u przeciwnika. Czasem niestety Damian to typowy jeździec bez głowy, ale zaagażowania i woli walki nikt mu nie może odmówić. Piotr Brożek niestety to nie ta sama para kaloszy. Schowany za plecy kolegów, zagubiony, nie wspomaga Nikoli Mijailovicia w obronie i nie asekuruje jego pozycji, gdy Serb zapędzi się pod bramkę przeciwnika. Opinii o Brożku nie zmienia nawet to, że umiał znaleźć się tam gdzie powinien być w ostatniej minucie meczu z Widzewem... Brożek niestety to nie jest w tym momencie zawodnik na miarę Wisły. A że wygrywa rywalizację z Edno o miano zmiennika dla napastniko-prawo-lub lewo pomocnika Gorawskiego? Tym gorzej to świadczy o tym co prezentuje aktualnie Edno... Kończąc ten krótki komentarz trzeba zauważyć jeszcze słabszą formę Niko. Pokazał się wprawdzie kilka razy z niezłej strony w ofensywie, ale w obronie już nie było tak dobrze. I jeszcze ta bramka dla Widzewa...

Moim zdaniem błąd popełnił nie tyle Serb ile sędzia: otóż przy wyprowadzeniu piłki z własnej połowy Mijailović został zaatakowany wyślizgiem przez piłkarza Widzewa, tyle tylko że był to wślizg wykonany wyprostowanymi nogami! Obowiązkiem sędziego było przerwać grę, podyktować rzut wolny dla Wisły i ukarać zawodnika Widzewa żółtą kartką za niebezpieczną grę! Tak się jednak nie stało, piłka trafiła do Pawlaka, który zacentrował, Głowa i Kłos odpuścili krycie środka (nota bene: trzech Wiślaków - jeszcze Baszczu starało się powstrzymać bodajże 5 widzewiaków...) i padł gol... (kto chce to sprawdzić... zapraszam do obejrzenia bramek z meczu).

W efekcie zasłużone, choć nieco wymęczone zwycięstwo. Do końca ligi jeszcze tylko 5 spotkań, a nasza przewaga nad Legią nadal wynosi 5 pkt. Oby tak dalej!