2004.05.09 GKS Katowice - Wisła Kraków 0:2

Z Historia Wisły

2004.05.09, I Liga, 22. kolejka, Katowice, Stadion GKS-u, 17:15
Dospel Katowice 0:2 (0:1) Wisła Kraków
widzów: 5.000
sędzia: Jarosław Żyro z Bydgoszczy
Bramki
0:1
0:2
5' Damian Gorawski
90' Mauro Cantoro
Dospel Katowice
Dariusz Klytta
Krzysztof Sadzawicki
Paweł Adamczyk
Krzysztof Markowski
Admir Adžem grafika: Zmiana.PNG (80’ Sebastian Kęska)
Przemysław Pluta
Mirosław Widuch
Tomasz Owczarek
Mariusz Muszalik
Grzegorz Fonfara
Krzysztof Gajtkowski grafika: Zmiana.PNG (82’ Dawid Plizga)

trener: Lechosław Olsza
Wisła Kraków
Radosław Majdan
Marcin Baszczyński
Arkadiusz Głowacki
Tomasz Kłos
Nikola Mijailović
Kalu Uche grafika: Zmiana.PNG (67’ Piotr Brożek)
Mirosław Szymkowiak
Mauro Cantoro
Damian Gorawski Grafika:Zk.jpg
Tomasz Frankowski
Maciej Żurawski grafika: Zmiana.PNG (83’ Mariusz Kukiełka)

trener: Henryk Kasperczak

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Relacje meczowe

Mistrzostwo coraz bliżej

"Biała Gwiazda" zrobiła kolejny krok w celu obrony mistrzowskiego tytułu. Dziś prowadzony przez Henryka Kasperczaka zespół pokonał na wyjeździe 2:0 GKS Katowice. Na listę strzelców wpisali się Damian Gorawski (4) oraz Mauro Cantoro (90). Wiślacy wspierani przez ponad 1,5 tys. kibiców z Krakowa mogli wygrać wyżej, jednak brakowało im precyzji w sytuacjach podbramkowych.

Gospodarze od początku spotkania skupili się przede wszystkim na obronie. Z przodu pozostawał osamotniony Krzysztof Gajtkowski. Zabrakło w składzie GKS wypożyczonego z Krakowa Pawła Brożka. Klauzule o jego absencji w tym meczu zawierała umowa pomiędzy obydwoma klubami.

Wiślacy obawiali się, że ciężko będzie o pierwszą bramkę meczu. Jednak z pomocą przyszedł im... golkiper GKS - Dariusz Klytta. Od pierwszego gwizdka sędziego goście zaatakowali i już w piątej minucie prowadzili po strzale Damiana Gorawskiego. Piłkę z lewej strony boiska wymienili Frankowski z Szymkowiakiem, "Szymek" wycofał do "Gory", ten zszedł do środka i uderzył z rogu pola karnego (asysta: Szymkowiak). Klytta popełnił błąd i piłka wpadła do siatki. Następne minuty przyniosły ataki "Białej Gwiazdy", które nie przyniosły jednak powodzenia.

W 30 minucie GKS, który od kilku minut wyrównał obraz gry, miał niezłą sytuację: po dośrodkowaniu Grzegorza Fonfary strzelał Mariusz Muszalik, ale trafił w Arkadiusza Głowackiego. Trzy minuty później mogło być 0:2. Po strzale Macieja Żurawskiego Klytta odbił piłkę przed siebie, ale dobitka głową Tomasza Frankowskiego była minimalnie niecelna.

Druga połowa przebiegła zdecydowanie pod dyktando Wiślaków. Dwie idealne sytuacje do podwyższenia wyniku miał Frankowski (54 i 65 minuta), jednak dziś nie dopisywało mu szczęście. Gospodarze spróbowali szczęścia w 62 minucie, gdy po rzucie rożnym Radosław Majdan wypuścił piłkę z rąk, ale strzał Krzysztofa Markowskiego został zablokowany.

W 83. minucie na boisku w miejsce Macieja Żurawskiego pojawił się Mariusz Kukiełka, dla którego był to powrót na boisko po dwóch miesiącach przerwy. - Zaliczyłem ledwie epizod, ale i tak bardzo się z tego cieszę. Trudno było przypuszczać, żebym po takiej przerwie wystąpił w podstawowym składzie - mówił po meczu zadowolony Kukiełka.

Gdy obie strony oczekiwały już na gwizdek arbitra, bramkę ustalającą rezultat spotkania w doliczonym czasie gry zdobył Mauro Cantoro. Argentyńczyk wywalczył piłkę na szesnastym metrze i uderzył płasko, precyzyjnie lewą nogą w krótki róg bramki gospodarzy (bez asysty).

Po meczu doszło do starcia kibiców Wisły z policją. "Gorąco" było także przez całą drogę powrotną do specpociągu.

Wisła na cztery kolejki przed końcem utrzymała więc pięciopunktową przewagę nad warszawską Legią. Jeśli "Biała Gwiazda" za tydzień upora się na własnym stadionie z dołującą Odrą Wodzisław, tytuł będzie już na prawdę blisko!

PAP (rav)

Źródło: wislakrakow.com

Katowice - Wisła Kraków 0:2

Po nudnym, jednostronnym meczu, krakowska Wisła pokonała Katowice 2:0. Wiślacy zaczęli od mocnego uderzenia, bo już w 5. minucie gola zdobył Damian Gorawski. Ta bramka ułożyła mecz, do tego stopnia, że... stał się on po prostu bezbarwny. Katowice nie miały kim zaatakować, a Wisła po co szarpać! Dopiero w 90. minucie, po błędzie obrony, Mauro Cantoro, strzałem zza linii pola karnego ustalił wynik meczu...

XXII kolejka ligi polskiej, sezon 2003/2004

Katowice, ul. Bukowa, 9 maja 2004 r., godz. 17:15

Widzów: 5000 (ok. 1500 z Krakowa), sędziował: Jarosław Żyro (Bydgoszcz)

Katowice - Wisła Kraków 0:2

Bramki:

0:1 Gorawski (5.)

0:2 Cantoro (90.)


Składy:

Klytta

Sadzawicki

Markowski

Adżem (80. Kęska)

Pluta

Adamczyk

Widuch

Owczarek

Muszalik

Fonfara

Gajtkowski (82. Plizga)


Majdan Mijailović

Kłos

Głowacki

Baszczyński

Gorawski

Cantoro

Szymkowiak

Uche (67. Brożek)

Żurawski (83. Kukiełka)

Frankowski


Piłkarz meczu:

Damian Gorawski

• Wisła grała jakby u siebie... Półtoratysięczna grupa kibiców z Krakowa wspaniale dopingowała wiślaków przez cały mecz, a piłkarze gospodarzy od razu cofnęli się na własną połowę, grając typowo destrukcyjnie. Ich marzeniem było - jak najpóźniej stracić gola.

To jednak nie udało im się. Już w 5. minucie Mirek Szymkowiak odegrał do Damiana Gorawskiego, a ten z narożnika pola karnego strzelił na bramkę Klytty, który fatalnie interweniuje i jest 1:0 dla Białej Gwiazdy!

Wydawało się, że kolejne bramki dla Wisły są tylko kwestią czasu. Niestety, nasi piłkarze, zadowoleni z prowadzenia... osiedli na laurach. Wprawdzie - jak to się mówi w sportowym żargonie - kontrolowali sytuację, ale też okazji dla nas było jak na lekarstwo. Nic nie byli w stanie zdziałać bardzo słabi gospodarze i dość powiedzieć, że pierwszy strzał w światło bramki oddali w... doliczonym czasie meczu!

Tak więc oglądaliśmy nudny mecz, który nikogo nie mógł zadowolić. Jedynym piłkarzem, który mógł zmienić wynik w I połowie był Tomasz Frankowski, a pierwsza groźna akcja Wisły - od momentu objęcia prowadzenia - miała miejsce w minucie 33! Wtedy to strzał Macieja Żurawskiego odbił Klytta, piłka trafiła na głowę Franka, ale minimalnie minęła bramkę gospodarzy. W minucie 40., znów Franek próbował pokonać głową Klyttę, ale po dośrodkowaniu Gory uderzył za wysoko.

Trzy, godne odnotowania, akcje w ciągu jednej połowy Wisły, ani jednej gości - czy tak wyglądać ma mecz I ligi?

II część będzie lepsza? Można się było łudzić. Tylko łudzić, bo lepsza nie była, choć działo się może... niewiele więcej.

Znów do roli tego, który mógł podwyższyć wynik urósł Franek. W 54. minucie, po kapitalnym podaniu Żurawia, strzelił minimalnie niecelnie, zaś w minucie 65. dośrodkowuje Nikola Mijailović, Franek główkuje po raz trzeci w tym meczu, ale Klytta broni znakomicie, rehabilitując się za błąd przy golu.

Dwie minuty później, znów Franek, ale jego uderzenie odbija Klytta, a dobitka Tomka Kłosa, do niemal pustej już bramki, jest niecelna.

W 72. i 74. minucie w roli... napastnika, Marcin Baszczyński, najpierw przebiega z piłką niemal pół boiska, ale dośrodkowuje wprost w ręce bramkarza, a potem strzela z dystansu, niestety niecelnie. W 77. min. pokazuje się Żuraw, ale w ostatniej chwili obrońca gospodarzy wybija piłkę na róg. Po kolejnych sześciu minutach, znów do piłki w polu karnym dochodzi Franek, ale jego uderzenie, z ostrego kąta, przechodzi wzdłuż bramki.

Kiedy wydaje się, że mecz zakończy się skromnym 1:0, w pierwszej, doliczonej minucie, do bezpańskiej piłki, wybitej przed pole karne przez obrońców Gieksy, dobiega Mauro El Toro i płaskim strzałem, przy samym słupku pokonuje Klyttę. 2:0 i koniec meczu...

Niestety nasi piłkarze na brawa za ten mecz... nie zasłużyli. Choć zwycięzców się nie sądzi, to jednak łyżka dziegciu chyba im się za ten występ... należy.

Przed meczem pisałem, że najbardziej obawiać się można lekceważenia przeciwnika i minimalizmu, podobnego do tego, jaki nasi pokazali w meczu z Widzewem. Niestety dzisiejszy minimalizm był jeszcze większy, a nasi piłkarze - choć trzy punkty nie były zagrożone nawet przez moment - rozegrali najgorsze spotkanie tej rundy.

O tym jednak nikt nie będzie - za kilka dni - pamiętać, bo liczą się kolejne zwycięstwa, ale tak grać Wiśle po prostu nie wypada!

Dodał: Piotr (2004-05-09 19:18:07)

Źródło:wislaportal.pl

Konferencja pomeczowa

Po meczu w Katowicach trener Henryk Kasperczak przyznał, że jego zespół niepotrzebnie pozostawił zbyt dużo swobody rywalowi. Wspomniał też o słabej skuteczności zespołu. Z kolei opiekun GKS, Lechosław Olsza zwrócił uwagę na fakt jak małą kadrą dysponuje.

Henryk Kasperczak:

- Spodziewaliśmy się, że mecz nie będzie łatwy, bo w Katowicach trudno jest wygrać. Po szybko zdobytej pierwszej bramce nie poszliśmy za ciosem, zostawiając zbyt dużo swobody rywalom. W drugiej połowie sytuacji do zdobycia goli stworzyliśmy więcej, gdybyśmy je wykorzystali, wynik byłby wyższy.

Lechosław Olsza (trener GKS):

- Po głupio straconej szybko bramce Wisła kontrolowała przebieg wydarzeń na boisku. Nasza kadra liczy dziś 13 piłkarzy, w tym jednego juniora. Przeciwko Wiśle to za mało. Robiliśmy w tym spotkaniu wszystko, co było możliwe.

PAP (rav)

Za: wislakrakow.com

GKS - Wisła: Relacja ultras

Już od wyjazdu do Zabrza było wiadome, że do Katowic zawita naprawdę liczna Armia Białej Gwiazdy. Nikt nie wiedział dokładnie jaka to będzie liczba, ale szeroko zakrojona akcja propagandowa przyniosła zadowalający skutek.

Do jak najliczniejszego wyjazdu namawiano w postaci ogłoszenia na meczu, namawiania znajomych, zachęt na necie, plakatów na mieście, czy tez napisów na murach i billboardach.

Do Katowic zawitało ok. 1800 fanów Białej Gwiazdy (dla przypomnienia warto podać, że 3 lata temu na meczu w Katowicach, którym zapewnialiśmy sobie mistrza było nas 400). Wspaniale wyglądał pochód na stadion - niekończący się sznur Wislaków.

Na stadionie rozwieszamy 16 flag (Gieksiarze mają ich 11), do tego podnosimy 300 kartoników, które tworzą nasze barwy w kształcie krzyża.

Dalsza część meczu to kilkadziesiąt świec niebiesko-czerwonych i 90 dumnie podnoszonych transparentów w barwach. Z powodu późnego dotarcia na stadion i ogólnego rozprężenia ultrasów (czytaj zabawy) nie prezentujemy wszystkiego, co było przygotowane, ale i tak nie mamy się czego wstydzić.

Doping ciągniemy przez cały mecz. Zawsze można powiedzieć, że przy takiej ilości mogło być lepiej (bo w sumie tak było), ale i tak oglądajac później relację w canal + możemy być z siebie zadowoleni - ciągły, urozmaicony doping przez cały mecz. Cóż, jesteśmy wyznawcami starych zasad w kibicowaniu i nie obyło się bez bluzgów, ale mecz to nie teatr.

Gieksiarze po kilkumiesięcznej przerwie pokazali się wreszcie z dobrej strony jeśli chodzi o oprawę meczu (sektorówki, szarfy spuszczone z dachu, transparenty, chorągiewki, bengale, race). Mogliśmy po raz kolejny sie przekonać co znaczy dach nad trybuną - mimo dużej ilości pustych miejsc doping miejscowych niósł się nieźle.

Na koniec apel do tych wsystkich, ktorzy rzadko podążaja za Białą Gwiazdą - nie zrażajcie się mimo wydarzeń pomeczowych.

(tslawek)

Komentarz pomeczowy

Przed meczem w Katowicach pisaliśmy, że wszystko wskazuje na to, że mecz ten będzie najłatwiejszy ze wszystkich, jakie przyjdzie rozegrać naszym piłkarzom tej wiosny. Tak było w rzeczywistości. Piłkarze Białej Gwiazdy nie uronili zbyt wiele kropel potu na murawie przy ul. Bukowej, odnosząc zasłużone zwycięstwo.

Niestety mecz Wisły w Katowicach nudny był na potęgę, a piszący ten komentarz nie pamięta drugiego, takiego, meczu Białej Gwiazdy, choć widział ich już... dość dużo. Wiślacy zdobywając bramkę już w 5. minucie całkowicie opanowali poczynania na murawie! Przy okazji gratulacje dla Damiana Gorawskiego, który uderzył podobnie jak w Grodzisku, ale tym razem gola nie zaliczono piłkarzowi rywali, choć Klytta, swoją interwencją, mógł się do tego przyczynić. Katowiczanie nijak nie potrafili zagrozić naszej bramce, i tak jak to pisałem w pomeczowym opisie, pierwszy strzał w światło bramki oddali dopiero w doliczonym czasie gry! Pod naszą bramką, po mniej więcej godzinie gry, była jeszcze jedna, na pozór groźna sytuacja, którą sprowokował uśpiony Radek Majdan, niepewnie łapiąc dośrodkowanie...

Na tle marnie grających wiślaków, Katowice zaprezentowały więc poziom dolnych partii II ligi i kto wie, czy ostatecznie, właśnie w II lidze klub ten - jeszcze w tym sezonie - nie wyląduje... To tyle jeżeli chodzi o Giekse.

Co robili jednak nasi piłkarze?!

Na pewno swoją postawą nikogo nie zachwycili, bo tak mistrz Polski, pewnie zmierzający do obrony tytułu, grać nie powinien.

Kilka zaledwie akcji, w których brylował, choć jakoś nie mógł wstrzelić się w bramkę, Tomasz Frankowski, nikogo nie zachwyciły. Zwłaszcza, że gdy Franuś już w bramkę trafił, Klytta jakimś cudem piłkę wyciągnął. Franek mówił po meczu, że czuł się dziwnie apatycznie, ale i tak był tym piłkarzem, który w przekroju całego meczu najwięcej zagrażał gospodarzom. Od kilku meczów w słabszej dyspozycji jest na pewno Maciej Żurawski, któremu może nie udać się dobić do stu goli w tym sezonie. Zresztą Żuraw z Wisły nigdzie się nie wybiera, więc wcześniej, lub później, setkę osiągnie.

Słabszy mecz rozegrał Kalu Uche, ale dostosował się on poziomem i do rywali, i do kolegów. Podobnie jak i Mirek Szymkowiak, który wsławił się nową... fryzurą, która jednym się podoba, innych zaś szokuje.

Swoje zagrał strzelec pierwszej bramki, Damian Gorawski, podobnie jak i, strzelec drugiej - Mauro Cantoro, który na pewno - jak sugerowały jeszcze niedawno media - nie jest już najmniej docenianym piłkarzem Wisły.

Gdy już jesteśmy przy indywidualnej ocenie naszych graczy, warto podkreślić dobrą grę obrony, choć tym razem nie miała ona wiele pracy, gdyż trener Katowic, w ataku wystawił zaledwie jednego piłkarza. Nasi defensorzy często włączali się do akcji ofensywnych, a brylowali w tym zwłaszcza Baszczu i Niko. Tomkowi Kłosowi zaś wytknąć należy jeden błąd, po którym musiał on ratować się faulem, którego sędzia - o dziwo - nie odgwizdał.

Jak już wspominałem - wynudził się w Katowicach - więcej niż bardzo Radek Majdan, któremu - również wspominany powyżej błąd, przy dośrodkowaniu, można wybaczyć.

A o samym meczu, osobiście chcę, jak najszybciej... zapomnieć, więc i więcej pisać nie ma co...

PS. Współczuć należy, co też w tym miejscu czynię, prezesowi SKWK, który przed meczem zapowiedział, iż Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków bierze na siebie odpowiedzialność za zachowanie się naszych fanów...

Jak się okazało, nie było to dobre posunięcie, bo jak się skończyło - abstrahując od wszystkiego, co związane jest z policją - nawet szkoda rozważać...

Źródło:wislaportal.pl

Relacja kibicowska z meczu:

Relacje kibicowskie z meczów Wisły-Sezon 2003/2004

Galeria kibicowska: