2004.08.28 Wisła Kraków - Wisła Płock 4:0

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 06:30, 9 wrz 2008; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)

Za: http://wislaportal.pl

Wisła Kraków - Wisła Płock 4:0

• Po jednostronnym meczu, Wisła Kraków pokonała swoją imienniczkę z Płocka, aż 4:0, wynik ustalając już do przerwy. Dwa gole Tomka Frankowskiego, po jednym Damiana Gorawskiego i Macieja Żurawskiego załatwiły sprawę. Niestety mecz zakończył się niemiłym incydentem, gdyż czerwoną kartkę, za uderzenie rywala, otrzymał Mauro Cantoro.

IV kolejka ligi polskiej, sezon 2004/2005

Kraków, ul. Reymonta, 28 sierpnia 2004 r., godz. 20:15

Widzów: 10000, sędziował: Antoni Fijarczyk (Stalowa Wola)

Wisła Kraków - Wisła Płock 4:0

Bramki:

1:0 Gorawski (4.)

2:0 Żurawski (27.)

3:0 Frankowski (30.)

4:0 Frankowski (32.)


Składy:

Majdan

Baszczyński

Kłos

Stolarczyk

Mijailovic (58. Fechner)

Gorawski (78. Kwiek)

Kukiełka

Cantoro

Zieńczuk

Żurawski

Frankowski

(69. Kuźba)


Gubiec Janus

Gęsior

Romuzga

Duda

Gevorgian (46. Klimek)

Rachwał

Jikia (39. Kazimierczak)

Peszko

Jeleń (87. Grudzień)

Studen


Piłkarz meczu:

Tomasz Frankowski

• Przed meczem trener Wisły Płock, Mirosław Jabłoński porównywał Wisłę Kraków do... Realu Madryt, mówiąc że jest to polski Real. Na ile porównania te były słuszne, dowiedzieliśmy się już po 32. minutach meczu. Krakowianie prowadzili 4:0 i sędzia mógł spokojnie odgwizdać zakończenie meczu, przez różnicę klas obydwu rywali. Szkoda, że tego nie zrobił...

Wiślacy rozpoczęli mecz od mocnego uderzenia. Mariusz Kukiełka, który zapowiadał że pokaże dzisiaj iż potrafi grać w piłkę, już w 4. minucie silnie uderzył z około 20. metrów, zaś stojący w polu karnym Damian Gorawski sprytnie zmienił tor lotu piłki i było 1:0. Nie minęły trzy minuty i Maciej Żurawski urwał się obrońcom, minął bramkarza, ale w ostatniej chwili zablokował go Gęsior i wynik nie uległ zmianie.

W 15. minucie zabawa z piłką Nikoli Mijailovicia mogła zakończyć się stratą gola. Po jego podaniu, futbolówkę musiał złapać Radek Majdan i sędzia podyktował, dla gości, rzut wolny pośredni na siódmym metrze od naszej bramki. Skończyło się jednak uderzeniem po ziemi, w mur, i najlepsza okazja do zdobycia gola dla Wisły z Płocka, w tym meczu, przepadła.

Do 27. minuty krakowianie usypiali gości, co udało im się na tyle skutecznie, że Ci zapomnieli o Maćku Żurawskim. Tego robić nie wolno, bo Żuraw idealnie wyszedł do podania Marka Zieńczuka, znalazł się sam na sam z bramkarzem, i pewni umieścił piłkę w siatce. Było 2:0. Ile potrzeba wiślakom minut, aby znów zdobyć gola? Okazało się, że trzy. Znów podaje Zieńczuk, tym razem do Franka i jest 3:0.

Ile tym razem potrzebujemy minut? Tylko dwóch! Żuraw podał głową Frankowi, a ten - w swoim stylu - przerzucił piłkę nad bramkarzem i jest 4:0. Wszystko to w 32. minuty meczu! Tak jak wspomniałem we wstępie, w tym momencie mecz mógł się zakończyć. Wiślacy, choć później nadal atakowali, robili to już o wiele rzadziej, zadowalając się takim prowadzeniem. Goście zaś - mimo przedsezonowych zapowiedzi włączenia się do walki o najwyższe lokaty - byli tylko tłem dla Białej Gwiazdy! Mecz jednak musiał trwać dalej.

W 37. minucie szansę na hat-tricka miał Franek, ale pomylił się o niewiele. To był koniec emocji w I połowie.

II część zaczyna się od rzutu wolnego, po faulu na Mauro Cantoro, który wykonywał Marek Zieńczuk, minimalnie chybiając. Nasi piłkarze mają cały czas przewagę, ale... nie kwapią się już do szybszej gry, po której - w I połowie - padały gole. Widać było, że zrobili to, co mieli zrobić i powiedzieli pas.

W 61. min. na premię meczową zarobił Radek Majdan broniąc uderzenie Ireneusza Jelenia, który był z naszym bramkarzem sam na sam. Podobnie popisał się w min. 75. ładnie parując uderzenie Arkadiusza Klimka.

W 83. minucie gola mógł zdobyć Aleksander Kwiek, który chwilę wcześniej zmienił Damiana Gorawskiego, ale zamiast strzelać, podawał i szansa przepadła. W samej końcówce łądnym uderzeniem popisał się jeszcze Maciej Żurawski, bramkarz gości odbił piłkę przed siebie, a że na placu gry nie było już... Franka, więc piłki nie miał kto dobić, więc i wynik nie uległ zmianie. Najbardziej jednak żal w tym meczu sytuacji z ostatnich sekund. W środku pola upadł Patryk Rachwał, zaś czerwoną kartkę zobaczył Mauro Cantoro, który uderzył rywala. Bezsensowne zagranie wiślaka, który osłabił drużynę, o ile nie w dzisiejszym meczu, to na pewno w kolejnych.

Czkawki po meczu w Madrycie nie było. I dobrze, źle zaś, że Wisła Kraków jest o wiele za silna na polską ligę, a nasi piłkarze czasem nie mają motywacji do dalszej gry. Od przyszłego sezonu poziom ligi będzie jeszcze niższy, wszak PZPN funduje nam kolejną reorganizację. Ale to już inna historia.

Warto jeszcze dodać, że Wisła pobiła dzisiaj rekord Polski! Mecz z Wisłą Płock był bowiem 19. spotkaniem, w którym Biała Gwiazda odniosła zwycięstwo na własnym stadionie. Poprzedni rekord, 18. wygranych, ustanowił w latach 30-stych chorzowski Ruch! Brawo wiślacy!

• Dodał: Piotr (2004-08-28 22:49:51)

Komentarz pomeczowy

• Po kiepskim występie naszych ulubieńców w Madrycie, przyszedł czas na sparing z Wisłą Płock. Piłkarze Białej Gwiazdy, bez najmniejszego wysiłku, rozstrzygnęli losy spotkania w pierwszej połowie, by w drugiej kontrolować przebieg meczu, myślami będąc przy eliminacyjnych spotkaniach z Irlandią Północną i Anglią. Niestety, po meczu w Madrycie płynie bardzo smutny wniosek. Najlepsza polska drużyna, przerastająca o klasę ligowych rywali, sama również odstaje o klasę od europejskiej topczołówki.

Przekleństwem Wisły jest to, że gra w polskiej lidze, gdzie osiągnęła już wszystko i dalsza progresja sportowa zespołu jest już prawie niemożliwa. Wystarczy popatrzeć z jaką łatwością odprawia kolejnych ligowych rywali do domu, wraz z pokaźnym bagażem goli. Niestety, w konfrontacji z Realem Madryt nie była w stanie nawiązać wyrównorzędnej walki, gładko przegrywając 1:3. Królewskie gwiazdy nawet nie musiały wznieść się na swój normalny ligowy poziom. Przez 90 minut oglądaliśmy zblazowanych mistrzów, którzy dopełnili formalności, od czasu do czasu prezentując wręcz galaktyczne sztuczki techniczne. Podobny przebieg miało spotkanie między Wisłą i... Wisłą. Biała Gwiazda, lekko znudzona, szybko rozprawiła się z drużyną Mirosława Jabłońskiego. Oczywiście uważny obserwator od razu zauważy, że Wisła Płock to już nie ta sama drużyna, która tak udanie prezentowała się w poprzednim sezonie. Ale również ten sam obserwator powinien zauważyć, że płocczanie nie byli pierwszą drużyną w tym sezonie, której wiślacy zaaplikowali kilka bramek. Biała Gwiazda śrubuje kolejne rekordy. Mecz z Wisłą Płock był 41 (słownie: czterdziestym pierwszym) meczem na własnym stadionie, w którym Wisła nie poniosła ligowej porażki. Krakowianie dodatkowo w 20 spotkaniach z rzędu w lidze nie dali się pokonać. Te liczby muszą robić wrażenie na każdej drużynie w Polsce. Każda drużyna w Polsce wie również jak gra Wisła. Trener Kasperczak nie zmienił stylu. Pracuje jedynie nad podniesieniem jakości gry, a jego piłkarze pozytywnie reagują na wskazówki swojego szkoleniowca, choć są tacy, którzy nieustannie zarzucają im minimalizm. A to już nie jest minimalizm. To jest najzwyczajniejsza w świecie świadomość własnych możliwości, potencjału, oraz pełnej kontroli nad wydarzeniami boiskowymi. Przy okazji nie można odmówić naszym piłkarzom waleczności. W tym elemencie jak zwykle bryluje Mauro Cantoro, choć akurat podczas meczu z Płockiem, zbyt dosłownie zrozumiał pojęcie waleczności co skończyło się czerwoną kartką po uderzeniu przeciwnika z tak zwanego byka. Ale czy można się dziwić, skoro Mauro nazywany jest El Toro, co po hiszpańsku znaczy byk. Oprócz niego, dużą ochotę do walczakowania przejawia jak zwykle Marcin Baszczyński i coraz częściej Damian Gorawski. W ich przypadku procentuje zapewne śląski charakter. I bardzo dobrze, gdyż prawidłowo budowany zespół powinien mieć w swoich szeregach kilka gwiazd, kilku rzemieślników i przynajmniej dwóch, trzech walczaków, którzy podobnie jak gwiazdy szybko podbijają serca kibiców. Nie po raz pierwszy okazuje się również, że doskonałym ruchem transferowym Wisły było pozyskanie Marka Zieńczuka. W kolejnym meczu ten zawodnik udowadnia, że jest niezwykle pożytecznym ogniwem w zespole Henryka Kasperczaka. Może nie jest tak przebojowy jak Kamil Kosowski, ale z całą pewnością gra od niego o wiele bardziej odpowiedzialnie, co również jest zaletą nie do przecenienia. No i wreszcie, po odejściu Kosy, Wisła ma lewego pomocnika, który potrafi bardzo celnie i niebezpiecznie dośrodkować w biegu, oraz przeprowadzić indywidualną akcję ofensywną. Jeśli Zienio dalej będzie się tak rozwijał pod skrzydłami trenera Kasperczaka to będziemy mieli z niego wiele, wiele pożytku. Nienajgorzej prezentuje się również Mariusz Kukiełka. Wreszcie dostał swoją szansę i jak na razie wykorzystuje ją bardzo dobrze. Może nie ma tego błysku, który cechuje zagrania Szymkowiaka, ale na pewno jest zawodnikiem bardzo solidnym i w parze z Cantoro powinien zdominować, bez większych problemów, środek boiska w każdym ligowym spotkaniu. Również Radek Majdan zaczyna stabilizować formę i to na wysokim poziomie. Mecz z Wisłą Płock był kolejnym meczem w jego wykonaniu w którym zachował czyste konto, a na dodatek w kilku zadymach popisał się fenomenalną koncentracją i refleksem. Martwi natomiast ewidentna obniżka formy u Mijailovicia. Wypada tylko się pocieszać, że u młodych zawodników, szczególnie obrońców, wahania formy są rzeczą naturalną. To co cieszy w jego przypadku to fakt, że gdy w sobotę schodził z boiska był wściekły. Wściekły tak jak powinien być wściekły sportowiec, który zdaje sobie sprawę, że zagrał poniżej swoich niemałych możliwości. To z kolei znamionuje ludzi o silnym charakterze, a tacy właśnie ludzie nadają charakter całej drużynie.

Czy wypada cokolwiek złego napisać o drużynie, która w 4 ligowych spotkaniach strzeliła 16 goli tracąc tylko jedną bramkę? Czy wypada choć trochę ponarzekać na zespół który o klasę przerasta ligową konkurencję, legitymując się wysoką średnią strzelonych goli w jednym meczu (4 gole na mecz)? Czy wypada kręcić nosem, gdy drużyna wygrywa, nie prezentując nawet pełni swoich ogromnych możliwości? Pewnie można, choć akurat teraz absolutnie nie wypada. Dlatego niech niedociągnięcia w grze drużyny okryje zasłona milczenia.