2004.09.12 Pogoń Szczecin - Wisła Kraków 0:5

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 06:37, 9 wrz 2008; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)

Za: http://wislaportal.pl

Pogoń Szczecin - Wisła Kraków 0:5

• Biała Gwiazda kontynuuje swoją zwycięską passę! Tym razem wiślacy mają na rozkładzie szczecińską Pogoń, którą rozgromili na ich stadionie aż 5:0! Łupem bramkowym podzielili się: Tomasz Frankowski, który ustrzelił hat-tricka, po jednym golu dorzucili Marcin Kuźba i Maciej Żurawski, który dzisiaj obchodził urodziny! Co jednak najciekawsze, Wisła wcale nie zagrała w Szczecinie jakiegoś wielkiego meczu!

V kolejka ligi polskiej, sezon 2004/2005

Szczecin, Stadion im. Floriana Krygiera, 12 września 2004 r., godz. 17:00

Widzów: 15000, sędziował: Zbigniew Marczyk (Piła)

Pogoń Szczecin - Wisła Kraków 0:5

Bramki:

0:1 Frankowski (5.)

0:2 Frankowski (43.)

0:3 Frankowski (74.)

0:4 Kuźba (82.)

0:5 Żurawski (83.)


Składy:

Pilarz

Rodrigo (62. Batata)

Julcimar

Mauro

Giuliano

Terlecki

Łabędzki

Grzelak (76. Kaźmierczak)

Moskalewicz

Parzy (62. Michalski)

Milar

Majdan

Mijailović (84. Stolarczyk)

Głowacki

Kłos

Baszczyński

Zieńczuk

Szymkowiak (84. Kwiek)

Kukiełka

Gorawski

Żurawski

Frankowski (78. Kuźba)


Piłkarz meczu:

Tomasz Frankowski

• Po meczu wiślacy byli zgodni - to był ich najsłabszy (sic!) występ - w tym sezonie! Trudno się z tą tezą nie zgodzić. Nasi piłkarze razili niedokładnością, a częste straty piłki, zwłaszcza przy jej wyprowadzaniu z własnej połowy mogły naprawdę denerwować.

Mecz ułożył się jednak znakomicie. Już w 5., po pierwszej groźnej akcji, Wisła obejmuje prowadzenie! Szymek odnalazł przed polem karnym Franka, a ten strzałem w stylu... Żurawia ze środowego meczu kadry, daje pierwszą bramkę Białej Gwieździe.

Od tego momentu na boisku wyraźnie zaczyna przeważać... Pogoń! Już minutę później gospodarze egzekwują rzut wolny, po którym Radek Majdan świetną paradą odbija uderzenie Milara. Dwie minuty później Moskalewiczowi zabrakło centymetrów, aby wepchnąć piłkę do naszej bramki. W 10. i 11. minucie znów w roli głównej Radek, najpierw świetnie łapiąc dośrodkowanie Milara, a po chwili wybiegiem uprzedza Moskalewicza. Pogoń w natarciu, a wszystko to za sprawą... wiślackiej nieporadności. Widać wyraźnie, że... długa podróż pociągiem do Szczecina nie posłużyła wiślakom. W 13. minucie znów pokazuje się Milar, najpierw trafił w Majdana, a później dobijając z ok. 4. metrów posłał piłkę nad poprzeczką! Jak Urugwajczyk nie zdobył gola, wie chyba tylko on sam. Natarcie Pogoni trwa jednak nadal, czego wynik w 19. min., kiedy Radek broni uderzenie głową Pilarza. Po tej akcji mecz się wyrównuje, choć to gospodarze mają nadal przewagę, częściej są przy piłce. Wiślacy grają wprawdziwe coraz lepiej w defensywie, choć widać, że szybkie zdobycie gola... zdecydowanie ich uspokoiło. Można przecierać wręcz oczy i pytać: czy to ta sama Wisła, którą oglądamy zawsze? Każde niemal wyjście wiślaków spod własnej bramki, kończy się albo szybką stratą, albo długim, najczęściej niedokładnym podaniem! Pogoń nie atakowała już jednak z takim impetem, jak zaraz po stracie gola, można powiedzieć, że odbijała się od dobrze ustawionej, wiślakiej defensywy. Tak toczyło się to - nudne spotkanie i wydawało się, że wynikiem 1:0 zakończy się do przerwy. Wystarczył jednak moment, jedna akcja pod bramką Pogoni, by - jakby od niechcenia - padła druga bramka dla Wisły! Wiślacy rozegrali piłkę w obrębie pola karnego, Baszczyński podał do Żurawia, ten szybko do niego odegrał, Marcin poszedł za piłką i dośrodkował wzdłuż piątki, Pilarz wypuścił piłkę z rąk, a na takie błędy, lis pola karnego, Tomasz Frankowski czekać uwielbia! Strzał do pustej bramki był już tylko formalnością! 2:0 dla Wisły! Nie mijają kolejne dwie minuty, a po rzucie rożnym do piłki dobiega Szymek i z 20. metrów oddaje prawdziwą bombę, futbolówka trafia jednak w słupek. Tym mocnym akcentem, Wisła kończy pierwszą połowę.

Część drugą rozpoczynają uśmiechnięci wiślacy, zadowoleni z tego, że choć nie grają... nic, to wygrywają i, jakby wiedzieli, że nic złego w tym meczu stać się im nie może. Tak jest w istocie. Mniej więcej do 60. minuty trwa jeszcze jako taki napór gospodarzy, którzy walczyli o kontaktową bramkę. Po godzinie gry wyraźnie jednak siedli i widać to było z każdą kolejną minutą. Zresztą nawet w tym okresie gry, nie stworzyli jakiejś super groźnej sytuacji, aby zagrozić świetnie dysponowanemu Majdanowi.

Początek, więc II połowy, można spokojnie pominąć, jednak widać, że z każdą minutą ciężar gry przesuwa się coraz bliżej... bramki gospodarzy, którzy zaczynają popełniać proste błędy. Teraz to oni łatwo tracą piłkę, że jednak stracą wreszcie tak łatwo, nie spodziewał się nikt. Jest 74. minuta meczu, Mauro, stojąc na 20. metrze od własnej bramki, podaje do tyłu, do bramkarza, jednak zamiast do niego piłka trafia do stojącego za nim Marka Zieńczuka, który natychmiast oddaje do Franka, a ten strzałem na pustą bramkę kompletuje hat-tricka! Jest 3:0! Wiślackiego snajpera numer jeden (10 goli w 5. ligowych meczach!) zastępuje Marcin Kuźba i to właśnie on zdobywa czwartą bramkę dla Wisełki. Klepka przed polem karnym Marcina z Szymkiem, kończy się kapitalnym podaniem tego ostatniego, a Kuźbie zostało tylko przerzucić piłkę nad rozpaczliwie interweniującym Pilarzem. 4:0 i 83. minuta meczu. Pogoń ma dość, nie dość ma jednak Wisła. Minutę później asystę zalicza Kuźba, który podaje długą piłkę do Żurawia, ten w pełnym biegu ogrywa obrońcę, bramkarza, i strzela do pustej już bramki, ustalając wynik meczu. Niezły prezent Maćka, dla samego siebie, na dzisiejsze urodziny!

W samej końcówce, rozluźniona obrona Wisły pozwala na akcję rozpaczy, ale po niej Majdan odbija strzał Michalskiego, a dobijający piłkę Milar źle w nią trafia i mecz kończy się bez honorowej bramki dla Pogoni.

Z kronikarskiego obowiązku dodać trzeba częste pomyłki sędziującego to spotkanie, pana Marczyka, jednak tym razem nie były one specjalnie stronnicze. Pokazał - nie pierwszy raz - że jest po prostu słabym sędzią! Pomógł też na pewno gospodarzom w odniesieniu mniejszego blamażu, dwukrotnie odgwizdując spalone wiślakom, gdy Ci byli już sam na sam z bramkarzem, a których po prostu nie było. 5:0 chyba jednak wszystkim wystarczy!

• Dodał: Piotr (2004-09-12 19:03:48)