2004.09.25 Zagłębie Lubin - Wisła Kraków 1:7

Z Historia Wisły

1650. mecz Wisły w I lidze
2004.09.25, Idea Ekstraklasa, 7. kolejka, Lubin, Stadion Zagłębia, 18:15, sobota
Zagłębie Lubin 1:7 (0:3) Wisła Kraków
widzów: 7.000
sędzia: Robert Małek z Zabrza
Bramki



Rafał Piętka 52’




0:1
0:2
0:3
1:3
1:4
1:5
1:6
1:7
20' Maciej Żurawski
29' Maciej Żurawski
38' Marek Zieńczuk

55' Tomasz Frankowski
61' Damian Gorawski
64' Marek Zieńczuk
74' Marcin Kuźba
Zagłębie Lubin
Danijel Mađarić
Mateusz Żytko
Andrzej Szczypkowski
Petr Pokorný
Robert Kłos
Rafał Piętka
Grzegorz Bartczak
Dariusz Jackiewicz
Sławomir Pach grafika: Zmiana.PNG (63’ Željko Perović)
Grzegorz Niciński grafika: Zmiana.PNG (63’ Zbigniew Murdza)
Wojciech Łobodziński grafika: Zmiana.PNG (84’ Łukasz Mierzejewski)

trener: Drażen Besek
Wisła Kraków
Radosław Majdan
Marcin Baszczyński
Tomasz Kłos
Arkadiusz Głowacki
Maciej Stolarczyk
Damian Gorawski grafika: Zmiana.PNG (77’ Aleksander Kwiek)
Mirosław Szymkowiak grafika: Zmiana.PNG (69’ Mariusz Kukiełka)
Mauro Cantoro
Marek Zieńczuk Grafika:Zk.jpg
Tomasz Frankowski
Maciej Żurawski grafika: Zmiana.PNG (69’ Marcin Kuźba)

trener: Henryk Kasperczak

Ławka rezerwowych: Adam Piekutowski, Martins Ekwueme, Maciej Mysiak, Sebastian Fechner
Kapitan: Maciej Żurawski

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Przed meczem z Zagłębiem

- Mam nadzieje, że nie padnie taki wynik jak w pierwszej kolejce z Cracovią - wypowiedź Grzegorza Nicińskiego w rozmowie z nami doskonale obrazuje obawy panujące w Lubinie przed meczem z Wisłą. W ramach siódmej kolejki ekstraklasy Wisła gra na wyjeździe z drużyną Zagłębia.

Wiadomością numer jeden przed meczem z Zagłębiem jest fakt, że do gry w lidze, po przerwie spowodowanej czerwoną kartką, wraca Mauro Cantoro. Argentyńczyk w obecnej formie jest zdecydowanie numer jeden w centrum wiślackiej pomocy. Mauro zagra najprawdopodobniej w parze z Mirosławem Szymkowiakiem.

Jeszcze w środę, po meczu z Tłokami, wydawało się, że trener Henryk Kasperczak największe problemy będzie miał z obsadą linii defensywnej. W ciągu dwóch dni problemy jednak zniknęły. Do zdrowia, po stłuczeniu uda, błyskawicznie wrócił Maciej Stolarczyk, który został poddany licznym zabiegom. "Stolar" to przecież twardy mężczyzna. Gotowy jest do gry także Tomasz Kłos - siniak pod okiem jest coraz mniejszy. W tej sytuacji w Lubinie zabraknie tylko pauzującego za kartki Nikoli Mijailovica.

Mecz z Zagłębiem da nam odpowiedź na pytanie, czy Wisła lekką zniżkę formy ma już za sobą. Trudno o konkretne wnioski po meczu z trzecioligowymi Tłokami Gorzyce. Wydawało się, że w tym meczu Henryk Kasperczak nie będzie korzystał z najbardziej eksploatowanych zawodników, tym czasem nie wystąpili tylko ci, którzy narzekali na urazy. Szkoleniowiec Wisły był zdania, że lepiej, by zawodnicy pozostali w cyklu meczów co trzy dni niż odpoczęli jeden dzień.

W Lubinie pełna mobilizacja. Zagłębie zagra jednak bez Davida Kalouska, który w dobrym stylu wdarł się do lubińskiej ekipy. Zabraknie także wypożyczonego z Wisły Pawła Strąka. Mimo, to trener Drażan Besek nie może zbytnio narzekać. Czecha udanie powinien zastąpić utalentowany Sławomir Pach, a za Strąka wystąpi zapewne powracający po kontuzji Radek Oprsal. Do zdrowia wraca także chorwacki bramkarz. Szansę na grę ma także trzeci eks-Wiślak w kadrze Zagłębia Zbigniew Murdza. Trzeba przyznać, że kadra Zagłębia, jako mieszanka rutyny z młodością, prezentuje się ciekawie.

Dla Zagłębia mecz z Wisłą będzie swoistym testem i da odpowiedź, czy czołówka ligi to nie zbyt wysoki cel dla podpiecznych Beseka. My natomiast będziemy wiedzieć, czy rewanżu z Dinamem możemy oczekiwać w spokoju.

(mat19)

Źródło: wislakrakow.com

Relacje meczowe

Wisła rozgromiła Zagłębie

Wisła postraszyła Dinamo Tbilisi, pokazując że potrafi strzelać gole na wyjeździe. Siedem bramek wbitych drużynie Zagłębia Lubin musi robić wrażenie. Urodzinowe, swe pierwsze dwa gole w Wiśle zdobył Marek Zieńczuk. Jednej bramki do setki w lidze brakuje Tomaszowi Frankowskiemu. Czy zdobędzie ją w najbliższym meczu derbowym?

To jednak Zagłębie lepiej rozpoczynało obie części gry. Już po pierwszych sekundach meczu lubinianie mogli prowadzić, gdy po centrze z prawej strony do główki wyskoczył Niciński, jednak napastnika gości uprzedził Tomasz Kłos, który powrócił do zespołu Wisły po przerwie spowodowanej kontuzją (mocno podbite oko). Chwilę później "Nitka" próbował przyjmować piłkę po strzale Mateusza Żytki, czym zniweczył szansę Zagłębia na uzyskanie prowadzenia.

Pierwsza groźniejsza akcja Wisły, miała miejsce w 7 minucie gdy Szymkowiak podał do Zieńczuka na lewą stronę, ten szybko dośrodkował na długi słupek, gdzie jeden z obrońców wyekspediował piłkę na rzut rożny. Po chwili zagranie do Frankowskiego nad plecami obrońców zaprezentował Szymkowiak, "Franek" wyszedł idealnie na pozycję, ale arbiter spóźnił się z interwencją pokazując urojoną pozycję spaloną. Pocieszeniem może być, że Madarić i tak doszedł do piłki szybciej niż napastnik Wisły.

Te nieco lepsze 5 minut w wykonaniu gości szybko się skończyło. W 16 minucie Łobodziński znalazł się sam przed bramkarzem Wisły, gdy uciekł Stolarczykowi po sprytnym podaniu Nicińskiego. Gracz Zagłębia miał dwukrotnie szansę, bo pierwszy strzał obronił Majdan a po drugim piłka przeleciała nad bramką. Wiele więcej w pierwszej połowie gospodarze nie pokazali. Za to Wisła pokazała, że dopiero się rozkręca. Niemal wszyscy zawodnicy obu drużyn byli na połowie Wisły, gdy w 20 minucie źle atak wyprowadzał jeden z obrońców Zagłębia. Niecelne podanie trafiło do Frankowskiego, który błyskawicznym prostopadłym zagraniem wypuścił Żurawskiego, ten zaś uciekł defensorom, wpadł w pole karne i spokojnym strzałem w lewy dolny róg bramki dał prowadzenie swojemu zespołowi (asysta: FRANKOWSKI).

Trzeba przyznać, że piłka przy tym golu została zagrana idealnie w tempo. Domagający się uznania pozycji spalonej wiślaka trener Besek ze złości kopnął leżącego obok buta, ten zaś trafił w sędziego liniowego. Sędzia Małek z Katowic nakazał krewkiemu Chorwatowi opuszczenie ławki trenerskiej i przeniesienie się na trybuny. Z wyższej perspektywy trener Zagłębia miał okazję oglądania kolejnych dokładnych, prostopadłych podań. Wisła poszła za ciosem. Najpierw Tomasz Frankowski strzelił nad bramką z półwoleja, po chwili ten sam zawodnik wychodził sam przed Madaricia i znów zatrzymał go sędzia liniowy błędnie dopatrując się pozycji spalonej. W odpowiedzi Zagłębia Niciński staranował interweniującego w bramce Wisły Majdana, jednak nie było to niebezpieczne zagranie byłego napastnika naszego klubu.

Wisła grała swoje. W 29 minucie piękną górną piłkę ze swojej połowy posłał w kierunku Macieja Żurawskiego Mauro Cantoro. Pan Maciej jeszcze lepiej uciekł obrońcom Zagłebia, tym razem miał czas by dokładniej przymierzyć w prawy róg bramki Madaricia (asysta: CANTORO).

- Nie zależało mi, żeby pokazywać się trenerowi Kasperczakowi, bo ma on okazję mnie obserwować. Chciałem jednak zmierzyć się z "Żurawiem" i "Frankiem" - mówił w przerwie wypożyczony z Wisły Paweł Strąk, który na mocy umowy między klubami nie mógł dziś wystąpić. Oglądając jednak sprinterskie popisy pana Maćka trudno przypuszczać by Paweł był w stanie go zatrzymać.

Zachęcony udanym zagraniem do "Żurawia" Cantoro próbował strzelić swojego gola w 31 minucie, gdy po błędzie bramkarza otrzymał piłkę na połowie Wisły. Ta, po dalekim lobie Argentyńczyka nie sięgła jednak celu. Bramkę głową próbował też zdobyć Tomasz Kłos, w jego przypadku skutecznie, choć na raty interweniował Madarić. Również "główką" usiłował pokonać Zagłębie jego imiennik z ataku - Frankowski, tyle że piłka przeleciała tuż obok spojenia słupka z poprzeczką.

Do przerwy Wisła nie poprzestała na dwóch bramkach. W 38 minucie aż trzech wiślaków przebywało na pasywnej pozycji spalonej, jednak wybiegający środkiem do podania Mauro Cantoro Marek Zieńczuk nie miał prawa się na takowej znajdywać. Lewoskrzydłowy Wisły spokojnie minął bramkarza i kopnął piłkę do pustej bramki, zdobywając swą pierwszą bramkę w naszym klubie (asysta: CANTORO). Tego dnia nie była to ostatnia bramka pana Marka, który stwierdził po meczu: - Gole dedykuję kibicom, którzy przyjechali tu i nas dopingowali.

Z pierwszej połowy warto odnotować jeszcze koronkową akcję Baszczyńskiego, Żurawskiego i Frankowskiego, która ostatecznie zakończyła się stratą piłki oraz uderzenie Piętki na bramkę Majdana obok bramki.

Drugą połowę lepiej rozpoczęło Zagłębie, ale ani wolej Piętki, ani zbyt słaba próba Łobodzińskiego nie trafiły celu. Dopiero gdy Wisła opanowała środek pola... lubinianie strzelili bramkę. Uczynił to w 52 minucie nieupilnowany przez Baszczyńskiego i Kłosa (raczej wina tego drugiego) Piętka, który głową wykończył mocną i dokładną centrę Łobodzińskiego.

Ten gol tylko rozsierdził Wisłę, która do końca spotkania niepodzielnie panowała na murawie. Trzy minuty po celnym uderzeniu Piętki na 4:1 podwyższył Tomek Frankowski wykorzystując znakomite podanie Żurawskiego (asysta: ŻURAWSKI). Piłka przetoczyła się pod ręką bramkarza Zagłębia, jednak wpadła do siatki. Był to gol numer 99 "Franka" w polskiej lidze, a 98. bramka strzelona w barwach Wisły.

Akcję przy piątym trafieniu Wisły z 61 minuty wykończył Gorawski, ale trzeba przyznać, że byłoby sztuką nie trafić do bramki mając piłkę 30 centymetrów przed nią. Bramkowy atak wyprowadził lewą stroną Zieńczuk, zagrał po ziemi do Frankowskiego, który minął bramkarza, jednak z tak ostrego kąta nie mógł strzelać. Mimo wszystko posłał piłkę wzdłuż linii bramkowej, dopadł do niej "Gora" (asysta: FRANKOWSKI)

Ręce same składały się do oklasów oglądając dwa ostatnie trafienia do bramki Zagłębia. Cudowną, dwójkową akcję z rodzaju "ja do Ciebie, Ty do mnie" przeprowadzili Marek Zieńczuk i Maciej Żurawski. Po oddaniu piłki przez tego drugiego "Zieniek" ślicznym lobem pokonał po raz szósty tego dnia Madaricia (asysta: ŻURAWSKI). Ostatniego gola zdobył rezerwista Marcin Kuźba i była to bramka równie piękna jak poprzednia. Wbiegający blisko lewego narożnika pola karnego napastnik mocnym strzałem pod poprzeczkę nie dał szans lubińskiemu bramkarzowi (asysta: FRANKOWSKI).

Szans było jeszcze kilka. Gdyby arbiter był łaskaw nie mylić się przy ocenie kilku podań na wolne pole do Frankowskiego lub Żurawskiego, mogło skończyć się wynikiem dwucyfrowym. Z drugiej strony wynik 7:1 był nieco zbyt wysoki, biorąc pod uwagę ambitną grę rywala i stworzone przez nego sytuacje bramkowe. Troszke mieszane uczucia mieliśmy oglądając grę duetu Mauro Cantoro - Mirosław Szymkowiak, którzy fenomenalne podania przeplatali głupimi stratami. Tych drugich było jednak znacznie mniej, wynik z resztą mówi swoje, dalecy więc jesteśmy od krytyki. Oby podobną skuteczność i nieco solidniejszą grę obronną zaprezentowała Wisła w najbliższej konfrontacji z Dinamem Tbilisi i prestiżowych derbach z "Pasami".

(rav)

Źródło: wislakrakow.com

Zagłębie Lubin - Wisła Kraków 1:7

Źle kończy się, dla naszych rywali, próba grania z Wisłą tzw. otwartej piłki. Lanie dostała Pogoń, teraz prawdziwe baty - Zagłębie. Trzy bramki w I połowie, aż cztery w II - to dorobek bramkowy Wisły w Lubinie! Przed meczem pisałem, że w spotkaniach Zagłębia z Wisłą pada dużo goli. Nie sądziłem, że padnie aż tyle!

Wisła to jest potęga!

VII kolejka ligi polskiej, sezon 2004/2005

Lubin, ul. Marii Skłodowskiej-Curie, 25 września 2004 r., godz. 18:15

Widzów: 8000, sędziował: Robert Małek (Katowice)

Zagłębie Lubin - Wisła Kraków 1:7

Bramki:

0:1 Żurawski (20.)

0:2 Żurawski (29.)

0:3 Zieńczuk (38.)

1:3 Piętka (52.)

1:4 Frankowski (55.)

1:5 Gorawski (61.)

1:6 Zieńczuk (64.)

1:7 Kuźba (74.)


Składy:

Mađarić

Żytko

Szczypkowski

Pokorný

Kłos

Piętka

Bartczak

Jackiewicz

Pach

(62. Perovic)

Niciński (62. Murdza)

Łobodziński (83. Mierzejewski)


Majdan Baszczyński

Kłos


Głowacki

Stolarczyk

Gorawski (75. Kwiek)

Cantoro

Szymkowiak (68. Kukiełka)

Zieńczuk

Frankowski

Żurawski (68. Kuźba)


Piłkarz meczu:

Maciej Żurawski


Lubin do ataku

Początek spotkania przypominał nasz niedawny mecz w Szczecinie. Gospodarze rzucili się do ataku, zepchnęli Wisłę do obrony, a ich agresywny pressing nie pozwalał wiślakom wyjść z akcją. Szybko Zagłębie zagroziło też naszej bramce, ale byłego wiślaka Nicińskiego ubiegł Tomasz Kłos, wybijając piłkę na rzut rożny. Obraz gry nie ulegał zmianie, na szczęście nasi defensorzy potrafili zatrzymać rozpędzonych gospodarzy.

W końcu lubinianom udało się oszukać wiślaków, kwadrans od rozpoczęcia gry. Nitka świetnie zgrał piłkę Łobodzińskiemu, którego nie upilnował Maciej Stolarczyk i napastnik Zagłębia znalazł się sam na sam z Radkiem Majdanem. Pierwszy strzał nasz bramkarz odbija nogą, zaś dobitka leci nad poprzeczką. Powinno być 1:0 dla gospodarzy!

Butem w sędziego!

Niewykorzystane okazje się mszczą, ta stara piłkarska prawda, szybko znalazła swoje odzwierciedlenie na boisku. W 20. minucie błąd i niezdecydowanie obrońców Zagłębia wykorzystuje para: Frankowski - Żurawski. Tomek idealnie podał prostopadłą piłkę Maćkowi, a ten pognał z nią na bramkę i nie dał żadnych szans Mađariciowi! Wisła przeprowadza pierwszą swoją akcję w tym meczu i od razu zdobywa gola! Gospodarze reklamowali wprawdzie pozycję spaloną Maćka, ale nie mieli racji, gdyż Żuraw stał równo z obrońcami. Najbardziej impulsywnie zareagował na to trener Zagłębia, Drażen Besek, który rzucił w liniowego... butem. Trafił za takie zachowanie, na resztę meczu, na trybuny.

Po stracie gola lubinianie stracili ochotę do gry. Ich akcje nie były już tak szybkie i błyskotliwe, dosłownie uszło z nich powietrze i chyba przestali wierzyć, że cokolwiek mogą zdziałać.

To szybko się na nich mści. Już w 23. minucie niewiele zabrakło Tomkowi Frankowskiemu, aby pokonał on Mađaricia. Piłka przeszła jednak nad poprzeczką.

Asystent Maurycy

Co nie udało się Frankowi, świetnie udaje się Żurawiowi. 29. minuta i znów prostopadła piłka do Maćka, tym razem od Mauro Cantoro. Szybkość Żurawia znają wszyscy, więc gdy już uciekł obrońcom, to dogonić się nie dał. Mađarić także nie potrafił go zatrzymać więc wiślak tylko dopełnił formalności. 2:0!

Po drugim golu gospodarze mają już dość gry. Nie tego oczekiwali po tym spotkaniu. Byłoby dla nich jeszcze gorzej, gdyby nie instynktowna interwencja Mađaricia, łapiącego uderzenie głową Tomka Kłosa w 34. minucie. Wisła gra coraz lepiej, składniej, z dużym rozmachem. 37. minuta, dośrodkowanie Żurawia, główkuje Franek - niewiele nad poprzeczką.

W końcu minuta 38., trzech wiślaków na pozycjach spalonych, jednak Cantoro podaje w tempo do wychodzącego zza obrońców Marka Zieńczuka. Ten jest sam na sam z bramkarzem, mija go i strzałem do pustej bramki ustala wynik meczu do przerwy. 3:0 i nikt nie ma złudzeń, że dzisiaj wygrać może - i to wysoko - tylko Wisła.

Według tego samego schematu

Początek II części meczu, znów należał do gospodarzy, którzy postanowili powalczyć jeszcze w tym meczu o lepszy wynik. Częściowo im się to udało, gdyż przeprowadzili trzy groźne akcje i strzelili gola. W 46. minucie strzał Piętki świetnie broni Majdan. Minutę później Radek nie daje się pokonać Łobodzińskiemu, jednak w 52. minucie nie był już w stanie powstrzymać Piętki, który umieszcza piłkę w siatce po ładnym strzale głową. Przy akcji zaspał Maciek Stolarczyk, który pozwolił dośrodkować Żytce.

Podrażnieni!

Bramka dla Zagłęnia wyraźnie podrażniła wiślaków! Już bowiem trzy minuty później różnica goli wraca do równowagi. Maciej Żurawski podaje - a jakże - prostopadle do Franka, a ten strzela swoją 99. bramkę w ekstraklasie. Jest 4:1 dla Białej Gwiazdy!

W 55. minucie Zagłębie przeprowadza ostatnią groźną akcję w tym meczu, jednak dobre dośrodkowanie Łobodzińskiego nie potrafią zakończyć zdobyciem gola, ani Niciński, ani Pach, gdyż obydwaj mijają się z piłką.

Teraz już do końca meczu trwa koncert gry w wykonaniu wiślaków. W 61. minucie najsprytniejszy w polu karnym jest Franek, który dopada futbolówki, mija bramkarza, strzela z ostrego kąta, tyle, że w słupek. Do odbitej futbolówki dopada jednak Damian Gorawski i ładuje ją do siatki. Jest 5:1! A to jeszcze nie koniec. 64. minuta, z klepki pogrywa Żuraw z Zieńczukiem, a ten ostatni kapitalnym lobem pokonuje Mađaricia. Jest 6:1!

Od 68. minuty trener Kasperczak daje odpocząć Żurawiowi i Szymkowi, których zastępują Kuźba i Kukiełka. Mniej więcej od tego też momentu Wisła zaczyna grać... w dziada na niemal całej murawie w Lubinie. Piłkarze Zagłębia mają dość tej lekcji futbolu, zaś wiślacy nie kwapią się już do jeszcze większego pogrążania gospodarzy.

Jednak w 74. minucie przypomina o sobie Marcin Kuźba, którego po lewej stronie dostrzegł Franek. Rezerwowy napastnik Wisły świetnym strzałem pokonuje po raz siódmy (!) bramkarza Zagłębia, a piłka po tym uderzeniu wpadła do siatki, odbijając się jeszcze efektownie od poprzeczki! Prawdziwy pogrom!

Kibice do domu

Po siódmym golu dla Wisły, kibice masowo zaczęli opuszczać stadion... Skoro nie lubią oglądać dobrej piłki, mogli nie wybierać się na mecz beniaminka z mistrzem Polski!

Spokojna końcówka

Wisła spokojnie dowozi sześciobramkową przewagę do końca, choć i w samej końcówce mogły paść kolejne gole dla Białej Gwiazdy. Zabrakło jednak precyzji Marcinowi Kuźbie (w 83. min.), a także Olkowi Kwiekowi, gdy niedokładnie dogrywał piłkę, w dogodnej sytuacji (87. min.). Raz pomylił się jeszcze sędzia, źle odgwizdując spalonego, którego nie było... ale wynik 7:1, to dla kibiców i tak niezła gratka!

Świetny prognostyk!

Wysokie zwycięstwo, to świetny prognostyk przed czwartkowym występem Białej Gwiazdy w Tbilisi. Tak grająca Wisła, gromiąca rywala, odbierająca swą postawą chęć do gry, nie powinna mieć kłopotów z tamtejszym Dinamem. Oczywiście rywal nie położy się na murawie, bo puchary rządzą się swoimi prawami, ale po tak efektownym zwycięstwie w lidze, z większym optymizmem można patrzyć na kolejny nasz występ!

Za dzisiejszy mecz wszystkim wiślakom należą się bardzo solidne brawa! Oby tak dalej!

Dodał: Piotr (2004-09-25 20:14:11)

Źródło:wislaportal.pl

Konferencja pomeczowa

- Zagraliśmy skutecznie, stąd ten wynik. Zagłębie tydzień temu w Grodzisku zagrało dobry mecz. Dzisiaj też pokazali się z dobrej strony, ale Wisła była lepsza. - powiedział po dzisiejszym spotkaniu trener "Białej Gwiazdy" Henryk Kasperczak.

Drażen Besek:

- Zagraliśmy z najlepszą drużyną w Polsce. Tak gra Wisła. Zobaczyliśmy, że to najbardziej profesjonalny zespół. Najlepsza piłka w kraju. Nie wiem co by było, gdyby trafił Łobodziński. Podobnie nie wiem co było, gdybym w przerwie zdjął Madarica, który miał dziś słabszy dzień. Można było kurczowo się bronić i przegrać niżej, ale uważam, że tak nie powinno się grać.

Źródło: wislakrakow.com

Piłkarze po meczu

Tomasz Frankowski: Dlatego my zdobywamy mistrzostwo

"Napastnik może być przez większą część meczu niewidoczny i nieskuteczny, ale w 80. minucie strzeli dwie bramki i wszyscy jego występ uznają za bardzo udany. Po kiepskiej pierwszej połowie w moim wykonaniu na pewno druga była znacznie lepsza, bo nie tylko strzeliłem bramkę, ale zaliczyłem również asysty. Jestem szczęśliwy, ale przeciwnik nie był zbyt wymagający, więc należy się zastanowić, co było nie tak w naszej grze przez pierwszych dwadzieścia minut meczu".

O wejściu do "klubu 100": "Raczej myślę, co robię na boisku, więc pamiętałem, ile mam bramek na koncie, ale wcale mnie to nie usztywniało. Miałem jeszcze dwie świetne sytuacje przed przerwą i jedną w drugiej połowie, które mogłem wykorzystać - w sumie dziś z moją skutecznością było średnio; w Wiśle ważne dla mnie będzie przegonienie w liczbie strzelonych bramek Kazimierza Kmiecika. A jeszcze mi trochę do tego brakuje".

"w pierwszej połowie słabiej zaprezentowaliśmy się w grze kolektywnej. Na tym mankamentem musimy popracować, a nie cieszyć się z naszej skuteczności, bo dobrze wiemy, że europejskie puchary niezmiernie różnią się od rzeczywistości naszej ligi".

Jak by Pan wytłumaczył tak wysoką wygraną Wisły z Zagłębiem, które ostatnio przyzwoicie zagrało na wyjeździe z Groclinem, a wcześniej potrafiło zremisować z Legią na Łazienkowskiej?

- No i tym się różnimy od Legii i Groclinu. Dlatego to my zdobywamy mistrzostwo Polski.

gazeta.pl (mat19)

Fragmenty wypowiedzi za: wislakrakow.com

Marek Zieńczuk: Bramki dla kibiców

"Moje bramki dedykuje kibicom Wisły, którzy przyjechali dziś do Lubina, by nam dopingować"; "Cieszę się, że końcu udało mi się trafić do siatki rywali w barwach Wisły. Radość jest tym większa, że dzień przed meczem obchodziłem 26. urodziny"

"wreszcie zagrałem dobrze, a ukoronowaniem tego była moja skuteczność. Trzeba jednak pamiętać, że wcześniej zaliczałem asysty, po których nasi napastnicy trafiali do siatki. Te ostatnie podania również mnie satysfakcjonowały".

"Jak już wygrywamy w tym sezonie, to bardzo wysoko. W Wiśle mamy wyjątkowo groźnych i skutecznych napastników, którzy świetnie wywiązują się ze swojej roli. A w Lubinie dodatkowo swoje bramki dorzucili pomocnicy, gdyż oprócz mnie do siatki trafił także Damian Gorawski. Byliśmy bezlitośni dla Zagłębia, bo wykorzystaliśmy prawie wszystkie sytuacje bramkowe, a to rzadko się zdarza".

O wrzuceniu piłki "za kołnierz" bramkarza: "Już wcześniej przymierzałem się do takiego uderzenia, gdyż zauważyłem, że Madarić często stoi daleko przed bramką. W ciągu sekundy podjąłem taką decyzję i okazała się słuszna".

O meczu z Dynamo Tbilisi: "To jest tylko sport i niczego nie mogę obiecać w stu procentach, ale w Gruzji damy na boisku z siebie wszystko, aby Wisła dalej awansowała. W piłce bywa różnie, ale nie bierzemy pod uwagę możliwości, że nie awansujemy do fazy grupowej Pucharu UEFA

gazeta.pl (mat19) (wybór fragmentów wypowiedzi)

Za: wislakrakow.com

Komentarz pomeczowy

Bardzo złym zwyczajem piłkarzy Białej Gwiazdy staje się oddawanie pola rywalom w znacznej części pierwszych połów rozgrywanych ostatnio spotkań. Stało się tak w Szczecinie, potem - o dziwo - w pucharowej potyczce z Dinamo Tbilisi. Także w Lubinie przez pierwsze 20 minut Wisła grała źle. Na szczęście gospodarze nie potrafili tego wykorzystać i mecz ułożył się po myśli naszych piłkarzy. Czy jednak warto kusić los?

Niewykluczone, że owe 20 minut będą najlepszym fragmentem gry Zagłębia w całej rundzie. Na bramkę Wisły sunęły atak za atakiem i trzeba przyznać, że widać było w nich pomysł na grę z wiślakami. Przerzuty, szybko przenoszące akcję z jednej na drugą stronę boiska, pressing, ruchliwość - lubinianie prezentowali się nader korzystnie. Wisła zaczęła apatycznie, brakowało piłkarza, który przetrzymałby piłkę, mnożyły się niecelne zagrania. Słowem, wyglądało to źle, a miało nader klasyczną przyczynę - wiślacy próbowali grać niemal na stojąco. Przy tak ambitnym i wybieganym rywalu, tak się nie da.

Kto wie jak potoczyłby się mecz, gdyby nie kunszt bramkarski Radosława Majdana, który wybronił sytuację sam na sam z Łobodzińskim. Trzeba także podkreślić nieudolność napastnika Zagłębia, który dostał od losu szansę na poprawkę - jednak dobitkę spaprał w niemiłosierny sposób. Co prawda, późniejszy rozwój wydarzeń mógłby wskazywać, że Wisła byłaby w stanie odrobić znacznie większą niż jednobramkową stratę, ale czy aby na pewno mecz potoczyłby się po naszej myśli, gdyby lubinianie objęli prowadzenie? Lepiej w czasie meczu unikać tego typu sytuacji i od pierwszych minut narzucać swój styl. Ktoś mógłby rzec, że wiślacy dali się wyszumieć gospodarzom, a potem ich bezlitośnie wypunktowali. Owszem, niemniej lepiej pozwalać wyszumieć się rywalom znacznie dalej od własnego pola karnego.

Po 20 minutach Wisła wyprowadziła pierwszy dobry kontratak i od razu objęła prowadzenie. Błąd w obronie lubinian i znakomite wyczucie pary Frankowski - Żurawski diametralnie zmieniły obraz meczu. Tym bardziej, że Zagłębie nie skorygowało ustawienia defensywy i jeszcze przed przerwą wiślacy przeprowadzili kilka akcji będących niemal kopią tej pierwszej. Dwie wspaniałe asysty Mauro Cantoro, przytomność umysłu Żurawskiego i Zieńczuka - i było praktycznie po meczu. A gdyby nie błędy sędziego liniowego, który o ile popisał się przytomnością przy trudnej do oceny sytuacji przy pierwszej bramce (Żuraw uciekł obrońcom niemal na środku boiska, na pograniczu spalonego), o tyle potem mylił się w znacznie łatwiejszych, wynik byłby jeszcze bardziej okazały. Jednak 3:0 do przerwy i tak w pełni usatysfakcjonowało kibiców Wisły.

Wiślacy nie byliby chyba sobą, gdyby nie odpuścili nieco początku drugiej połowy. Zagłębie znowu natarło, znowu musiał dwoić się i troić Majdan. Zwykle wychodził z pojedynków z lubinianiami obronną ręką, jednak przy straconej bramce był bez szans. Niestety, obrona popełniła kardynalne błędy. Maciej Stolarczyk - który wcześniej i później grał dobrze - zupełnie odpuścił dośrodkowanie, nie czyniąc nawet najmniejszej próby, aby je zablokować. Środkowi obrońcy i asekurujący ich Marcin Baszczyński rozstąpili się niczym Morze Czerwone przed Mojżeszem i pozostawiony sam sobie Piętka nie miał najmniejszych kłopotów, aby wpakować piłkę do wiślackiej bramki. Przy stanie 0:3 taki błąd nie boli tak jak przy 0:0, ale brak koncentracji w tej części spotkania był niepokojący. Na szczęście wiślacy lubią wysoko wygrywać. Cztery kolejne trafienia mogły zadowolić nawet wybrednych kibiców. Gole padały bowiem po bardzo ładnych, pomysłowych, składnych akcjach. Dwa z nich, kapitalny lob Marka Zieńczuka i fantastyczna bomba pod poprzeczkę Marcina Kuźby, były szczególnej urody. Gdyby nie kolejne błędy drugiego sędziego liniowego i nasza nieskuteczność w ostatnich 10 minutach meczu, Wisła mogłaby pokusić się o dwucyfrową wygraną. Jednak i 7 goli zdobytych na wyjeździe robi wrażenie, tym bardziej, że Zagłębie pokazało w poprzednich meczach, że nie jest chłopcem do bicia, a zespołem, który śmiało może myśleć o miejscu w środku tabeli. Nawet pierwsze 20 minut sobotniej konfrontacji uprawniało widzieć w lubinianach pozytywną niespodziankę tej rundy, bo przecież kojarzono ich do niedawna raczej z mało atrakcyjnym sposobem gry, a tymczasem pod okiem trenera Beseka prezentują się teraz całkiem ciekawie. Ciosy, które wyprowadziła Wisła przed przerwą zupełnie jednak rozbiły Zagłębie i zdobywanie kolejnych goli - mimo nienajlepszego początku 2. połowy - przyszło wiślakom nader łatwo.

Spotkanie z Zagłębiem pokazało oba tradycyjne ostatnio oblicza Wisły: jedno irytujące, drugie zachwycające. Pierwsze to dziwna pasywność w pierwszych minutach spotkania, czasem nawet w całej pierwszej połowie. W lidze polskiej zwykle nie ma ona na razie daleko idących konsekwencji. W Pucharze UEFA znacznie już nam życie utrudniła - przez nią właśnie czeka nas nerwowy rewanż z Dinamem. Owo zachwycające oblicze to natomiast chęć i łatwość zdobywania goli. 29 bramek w 7 meczach - to musi robić wrażenie, zwłaszcza gdy inni ligowcy zdobyli dotąd o przynajmniej 16 bramek mniej. To przepaść.

Oby wiślacki walec był równie skuteczny do końca sezonu. Godzi się jednak zaznaczyć, że grając z zespołami z ligowej czołówki nie możemy sobie pozwolić na chwile przestoju na początku meczu czy w innych jego fragmentach. Groclin czy Legia postawią nam prawdopodobnie trudniejsze warunki niż Zagłębie i Pogoń, zatem wszelka nonszalancja będzie bardzo ryzykowna. Wisłę stać, aby wygrywać mecz za meczem. Musi być jednak zawsze bardzo skoncentrowana. O konieczności koncentracji w rewanżu na Gruzji nie trzeba już nawet mówić...

Na koniec indywidualne wyróżnienia... Zasługują na nie zwłaszcza strzelcy dwóch goli Żurawski i Zieńczuk - szczególnie cieszą trafienia tego drugiego, wszak pierwsze w naszych barwach. Tomasz Frankowski zdobył "tylko" jedną bramkę, za to popisał się 3 świetnymi asystami. Znakomicie zagrał Mauro Cantoro. Co prawda, początek meczu miał niezbyt udany, ale gdy rozkręcił się, dzielił i rządził w środku pola. Wreszcie też zanotował asysty - przedniej zresztą marki, których dotąd nieco mu brakowało. Dlaczego jeszcze nie przedłużyliśmy z nim kontraktu (obecny upływa w 2006 roku)?!

Źródło:wislaportal.pl

Relacja kibicowska z meczu:

Relacje kibicowskie z meczów Wisły-Sezon 2004/2005


Wideo

>>> cały mecz