2004.10.03 Wisła Kraków – Cracovia 0:0

Z Historia Wisły

2004.10.03, Idea Ekstraklasa, 8. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 16:00
Wisła Kraków 0:0 Cracovia
widzów: 11.000
sędzia: Tomasz Mikulski z Lublina
Bramki
Wisła Kraków
Radosław Majdan
Grafika:Zk.jpg Marcin Baszczyński
Tomasz Kłos
Maciej Stolarczyk
Nikola Mijailović grafika: Zmiana.PNG (65’ Marcin Kuźba)
Aleksander Kwiek
Mirosław Szymkowiak
Grafika:Zk.jpg Mauro Cantoro
Grafika:Zk.jpg Marek Zieńczuk
Tomasz Frankowski
Maciej Żurawski

trener: Henryk Kasperczak
Cracovia
Marcin Cabaj
Krzysztof Radwański Grafika:Zk.jpg
Kazimierz Węgrzyn
Łukasz Skrzyński
Marek Baster Grafika:Zk.jpg Grafika:Zk.jpg Grafika:Cz.jpg 53’
Marcin Bojarski
Piotr Giza
Arkadiusz Baran Grafika:Zk.jpg
Paweł Nowak grafika: Zmiana.PNG (73’ Marcin Dudziński)
Paweł Drumlak Grafika:Zk.jpg grafika: Zmiana.PNG (84’ Łukasz Szczoczarz)
Piotr Bania grafika: Zmiana.PNG (57’ Witold Wawrzyczek)

trener: Wojciech Stawowy

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Relacje meczowe

Przed meczem: Pożegnanie Daniela Dubickiego i Grzegorza Patera.
Przed meczem: Pożegnanie Daniela Dubickiego i Grzegorza Patera.
Przed meczem: Pożegnanie Daniela Dubickiego i Grzegorza Patera.
Przed meczem: Pożegnanie Daniela Dubickiego i Grzegorza Patera.
Przed meczem: Tadeusz Czerwiński i Ludwik Miętta-Mikołajewicz żegnają Grzegorza Patera i Daniela Dubickiego.
Przed meczem: Tadeusz Czerwiński i Ludwik Miętta-Mikołajewicz żegnają Grzegorza Patera i Daniela Dubickiego.
Przed meczem: Marek Holocher i Radosław Majdan
Przed meczem: Marek Holocher i Radosław Majdan
Przed meczem: Nikola Mijajlović
Przed meczem: Nikola Mijajlović
Przed meczem: Marcin Kuźba
Przed meczem: Marcin Kuźba
Przed meczem: Mirosław Szymkowiak
Przed meczem: Mirosław Szymkowiak
Przed meczem: Marcin Baszczyński, Mirosław Szymkowiak i Tomasz Frankowski z dziećmi.
Przed meczem: Marcin Baszczyński, Mirosław Szymkowiak i Tomasz Frankowski z dziećmi.
Mirosław Szymkowiak i Tomasz Kłos w walce o piłkę.
Mirosław Szymkowiak i Tomasz Kłos w walce o piłkę.

Wisła Kraków - Cracovia Kraków 0:0

Po bardzo słabym meczu, krakowska Święta Wojna zakończyła się bezbramkowym remisem. Dla Wisły jest to porażka, dla Pasów niewątpliwy sukces, zwłaszcza że przez większą część II połowy Cracovia grała w dziesiątkę.

Kryzys w Wiśle widoczny jest już gołym okiem! Co teraz?

VII kolejka ligi polskiej, sezon 2004/2005

Kraków, ul. Reymonta, 3 października 2004 r., godz. 16:00

Widzów: 11000, sędziował: Tomasz Mikulski (Lublin)

Wisła Kraków - Cracovia Kraków 0:0

Składy:

Majdan

Baszczyński

Kłos

Stolarczyk

Mijailović (65. Kuźba)

Kwiek

Szymkowiak

Cantoro

Zieńczuk

Frankowski

Żurawski

Cabaj

Baster

Skrzyński

Węgrzyn

Radwański

Nowak (73. Dudziński)

Baran

Giza

Bojarski

Drumlak (85. Szczoczarz)

Bania (57. Wawrzyczek)


Piłkarz meczu:

nikt

• Mało kto spodziewał się, że 168. derby zakończą się bezbramkowym remisem. Mimo fatalnej sytuacji w klubie, po odpadnięciu z europejskich pucharów, można było liczyć, że wiślacy będą chcieli zmazać po części tą plamę.

Niestety, nic z tego nie wyszło.

Można dyskutować po tym meczu nad jednym. Niby w prasie wypowiedzi naszych piłkarzy odbierać można w jeden sposób, wszyscy murem za Kasperczakiem, jednak już na boisku... jakby tego nie widać.

Wiślacy solidarnie pofarbowali dziś włosy w wiślackie barwy. Złośliwi kibice mówili po meczu, że energię, którą stracili na malowanki, lepiej mogli przełożyć na boisku... na którym przez cały mecz graliśmy wolno, w iście jednostajnym tempie. Do tego niedokładna i nieskuteczna gra wiślaków mogłaby być pokazywana jako przykład... jak grać się nie powinno.

Kibice mogli więc być zdegustowani, tym bardziej, że początek meczu był wyrównany, a bliżsi zdobycia gola byli... goście. Dwa rzuty rożne dla Pasów skończyły się jednakowo. Dośrodkowania na Kazimierza Węgrzyna, który głową - w swoim stylu - próbował zdobyć gola. O mało mu się to nie udało już w 7. minucie, ale piłkę z linii bramkowej wybił Mauro Cantoro! Powtórka w min. 9. zakończyła się natomiast, minimalnie niecelnym uderzeniem. Chwilę później z dystansu, swojego byłego kolegę klubowego Radka Majdana, próbował pokonać Drumlak, lecz strzelił nad poprzeczką.

Wisła w tym okresie gry raziła wcześniej wspomnianymi cechami, więc pierwszą groźną akcję przeprowadziliśmy dopiero w 27. minucie. Od razu jednak mogła paść bramka. W roli głównej wystąpił bowiem Maciej Żurawski, jednak po jego uderzeniu piłka trafiła w słupek!

W I połowie bramkarza Pasów próbowali jeszcze pokonać Aleksander Kwiek, który raczej nie wygryzie ze składu Damiana Gorawskiego oraz Maciej Stolarczyk, którego strzał głową był minimalnie niecelny.

Jeżeli powiem, że wymienione powyżej sytuacje, to... niemal wszystkie groźne w I połowie, to... chyba niewiele się pomylę. O ile w ogóle.

Kibice liczyli, że II połowa dostarczy im więcej emocji, i mieli rację. Tylko czy rzeczywiście na takie liczyli?! Już w I połowie piłkarze nie przebierali w środkach, w czym sposobiła się głównie Cracovia. Sędzia Mikulski pozwolił na zbyt ostrą grę, z jednej strony, z drugiej zaś gwizdał gdy tylko ktoś postarał się upaść. Dziwnie były w tym meczu odgwizdywane przewinienia piłkarzy. W 52. minucie doszło do przełomowego wydarzenia w tym meczu. Drugą żółtą kartkę otrzymał Baster, który wdał się w przepychanki z Marcinem Baszczyńskim i goście musieli od tej pory grać w "10". Cracovia stanęła więc całą drużyną przed własnym polem karnym, broniąc bezbramkowego remisu, raz na jakiś czas, atakując kontrami.

Co mogło się wydawać handicapem dla Wisły, wcale nim nie było. Wiślacy nadal grali zbyt wolno, na stojąco, zdecydowanie ułatwiając tym samym, skuteczną obronę Cracovii. Gdy już dochodziło do sytuacji, albo nie miał kto... oddać strzału, albo strzały były niecelne, albo zbyt lekkie, aby pokonać Cabaja.

Najlepszą okazję wypracował sobie w końcu Mirek Szymkowiak, który w 62. minucie, trafił w poprzeczkę! Gdyby nie okazja z 83. minuty, kiedy niecelny strzał oddał Żurawski (protestował, domagając się karnego), można powiedzieć, że byłaby to jedyna szansa, grającej z przewagą Wisły. W 90. minucie to Pasy mogły prowadzić... Z rzutu wolnego, bardzo niebezpiecznie strzelił Wawrzyczek, jednak Radek Majdan pokazał, że jego forma ustabilizowała się na wysokim poziomie i nie zamierza się zmieniać.

Tak skończył się ten mecz... a kibice opuszczający stadion mogli tylko kręcić z niedowierzaniem głowami.

W czwartek przegraliśmy z młodzieżowym klubem z dalekiej Gruzji, dzisiaj zaledwie zremisowaliśmy z Cracovią, której trzon stanowią piłkarze, jeszcze dwa lata temu, grający na III-ligowym froncie... Wstyd?! ... Chyba tak, bo można być beznadziejnie zakochanym w Wiśle, i w jej gwiazdach, ale to co dzieje się w tej drużynie, nie pokazuje absolutnie nic dobrego! Czy to zła forma, która jeszcze tydzień temu była wysoka (7:1 w Lubinie, to nie przypadek!), czy to granie przeciwko trenerowi (to chyba zbyt daleko wysunięty wniosek, choć już mnie nic nie zaskoczy), czy może inne animozje w drużynie? Jedno jest pewne. Wiśle potrzebne są zmiany. Niekoniecznie personalne, może bowiem wystarczą męskie rozmowy piłkarzy w szatni? Coś jednak musi ulec zmianie, bo w ciągu kilku dni stało się z nimi coś bardzo niedobrego!

Dzisiejszy mecz zakończył kolejną naszą passę. Przed dwoma tygodniami straciliśmy rekord meczów ligowych na własnym stadionie ze zwycięstwem, tym razem - ligowych meczów ze strzeloną bramką z rzędu. Było ich w sumie 29...

Dodał: Piotr (2004-10-03 19:53:51)

Źródło:wislaportal.pl

Bezbramkowe derby

Niedzielny mecz Wisły z Cracovią zakończył się takim samym wynikiem jak przed dwudziestu laty. Bezbramkowy remis ucieszył jednak tylko "Pasy", zaś występ Wisły potwierdza, że znajduje się ona w głębokim kryzysie.

Wisła zagrała w tradycyjnych strojach, Cracovia tym razem nie w pasy, a na błękitno. Rozpoczęło się od uważnej gry z obu stron, Wisła w pierwszych pięciu minutach wykonywała dwa rzuty wolne spod linii bocznej bliska, wrzutki (najpierw Szymkowiak potem Żurawski) padły jednak łupem bramkarza Marcina Cabaja. W 8 minucie po zbyt długiej zabawie z piłką Mijailovicia Bojarski odzyskał piłkę niezbyt czysto, efektem tego było niezłe podanie do Bani, którego zablokował Stolarczyk. Dwa groźne rzuty rożne wykonywali goście, dwukrotnie groźnie strzelał głową Węgrzyn, najpierw piłkę z linii bramkowej wybił Cantoro zaś za drugim razem uderzenie okazało się niecelne. W 11 minucie odważnie z 30 metrów strzelał Drumlak, piłka o centrymetry minęła poprzeczkę bramki Wisły.

To było poważne ostrzeżenie. W odpowiedzi piłkę na pole karne Cracovii wrzucił Kwiek, ale nie sięgnął jej mocno pilnowany przez Skrzyńskiego Frankowski. Bezkompromisowość "Pasów" udowodnił natomiast kolejny faul Bojarskiego na Mijailoviciu, czego sędzia nie chciał widzieć... Prawoskrzydłowemu Cracovii należała się kartka. Również gdy popychany był Żurawski gwizdek sędziego milczał. W 16 minucie niecelny strzał z dystansu oddał Frankowski.

Wymiana ciosów trwała. Najpierw główka z ostrego kąta Bojarskiego bez problemu wyłapana przez Majdana, po chwili równie bezproblemowy chwyt piłki w wykonaniu Cabaja gdy centrował Szymkowiak.

Nieporadność Wisły mogła załamać każdego kto jej kibicuje. Nawet wyrozumiały dla swoich graczy Henryk Kasperczak warknął pod nosem: "Stoja i czekaja nie wiadomo na co". Zagrozić bramce Cracovii nie mógł wolej Żurawskiego po technicznym zagraniu "Franka", gdyż piłka przeleciała wysoko nad bramką.

Od 25 minuty Wisła przejęła wreszcie inicjatywę. Brakowało skuteczności. Najpierw z woleja w boczną siatkę trafił Kwiek. W 28 minucie potężnie huknął z 20 metrów Żurawski, a Cracovię uratował słupek. Po 60 sekundach serię zwodów zaprezentował Mijailović, jego strzał był jednak zbyt lekki by Cabaj nie wyłapał piłki. Przewaga "Białej Gwiazdy" nie trwała jednak długo, a podobać się mogła akcja Cracovii z 35 minuty, po której w boczną siatkę trafił wychowanek Wisły Paweł Nowak. Odpowiedź przyszła szybko, Stolarczyk "przeskoczył" Węgrzyna na polu karnym Cracovii, tyle że piłka po jego strzale głową przeleciała nad poprzeczką. Ostatnim ofensywnym akcentem pierwszej części gry był bardzo niecelny strzał Kwieka.

Druga połowa rozpoczęła się od przewagi optycznej Wisły, jednak okazji bramkowych praktycznie nie było. W 53 minucie doszło jednak do sytuacji, która mogła zadecydować o wyniku rywalizacji. Faul Bastera na Szymkowiaku wprawił w bardzo zły nastrój Baszczyńskiego, który krzyknął kilka słów w kierunku rywala z Cracovii. Ten nie wytrzymał i wywrócił obrońcę "Białej Gwiazdy". Obaj zostali ukarani żółtą kartką, ale dla Bastera było to drugie upomnienie.

Nie sposób nie złapać się za głowę w 62 minucie, gdy odważnie w pole karne Cracovii wpadł Marek Zieńczuk, wyłożył piłkę Szymkowiakowi i znów słupek uratował "Pasy" od straty gola. Minutę później Cabaj musiał łapać piłkę po mocnym, ale skierowanym w środek bramki uderzeniu Żurawskiego. Trener Kasperczak w obliczu przewagi liczebnej zdecydował się na wzmocnienie napadu, wprowadzając Marcina Kuźbę za Nikolę Mijailovicia. Na bramkę Cracovii szybko oddane zostały trzy strzały: dwa razy Franek i raz Kuźba. Cóż z tego, skoro wszystkie leciały prosto w Marcina Cabaja.

Ataki nadal szły Wiśle mozolnie. Na nic mógł się zdać wyraźnie niecelny strzał Mauro Cantoro w 77 minucie, który był bardziej wyrazem niecierpliwości niż chęci realnego zagrożenia bramki. Wcześniej nie powiodły się dwa prostopadałe podania Szymkowiaka do Frankowskiego. Akcjami "Białej Gwiazdy" rządził jednak głównie przypadek, brak pomysłu i zaangażowania w grę. Nie zmienił tego obrazu strzał nad bramką Tomasza Frankowskiego. W 83 minucie mogła jednak paść bramka: gdy stojący na 8 metrze z prawej strony Kwiek dośrodkował do Żurawskiego, który z trudnej pozycji oddał strzał - znów obok bramki. Wiślacy sugerowali w tej sytuacji faul na napastniku, ale arbiter nie był skłonny się zgodzić.

Ostatnie minuty to bicie głową w mur... i strzał Żurawskiego nad bramką i główka Zieńczuka, którą na róg wybił jeden z obrońców. Szanse miały za to "Pasy" a Wisłę po rzucie wolnym w wykonaniu Wawrzyczka uratował Majdan. Jeszcze rozpaczliwy strzał Kuźby, jeszcze groźna wrzutka Baszczyńskiego, którą Cabaj wybił na rzut rożny. Bez rezultatu.

Do tej pory w meczach ligowych Wisły i Cracovii padało najwięcej bramek. Tym razem nie padła żadna. Ten wynik cieszy tylko beniaminka naszej ekstraklasy.

(rav)

Źródło: wislakrakow.com

Konferencja pomeczowa

- Krytyka motywuje mnie coraz bardziej - mówił na konferencji po meczu z Cracovią trener Henryk Kasperczak, snując dalsze plany na przyszłość z Wisłą. Według szkoleniowca "Białej Gwiazdy" o niepowodzeniu zadecydował brak skuteczności i świeżości po czwartkowej konfrontacji w Tbilisi.

Wojciech Stawowy (trener Cracovii):

- Po dwudziestu latach kibice w Krakowie zobaczyli słynne derby. Ten mecz mógł się podobać, padł wynik taki jaki często pada, podzieliliśmy się punktami nie po znajomości ale po ciężkiej walce. Cracovia dobrze prezentowała się w pierwszej połowie, przeprowadziliśmy kilka ciekawych akcji. Nie mogliśmy prowadzić bardzo otwartej gry, ale czasami udawało nam się przechwycić piłkę i zaatakować. W drugiej połowie musieliśmy się bronić po czerwonej kartce dla Marka Bastera. Zespół czynił to dobrze. Nie mogliśmy pozwolić sobie na superotwartą grę, byłoby to tak, jakbym miał stanąć w ringu z Tysonem. Nasza gra była rozważna, mądra, zawodnicy wykazali się dyscypliną taktyczną. Moi zawodnicyy jeszcze niedawno walczyli o awans z 3 ligi, ale teraz dobrze radzili sobie z najlepszą drużyną ekstraklasy. Dla mnie, gra w "dziesiątkę" i osiągnięcie remisu jest zwycięstwem, choć wiem, że pomogło nam szczęście. Były strzały w słupek, dziękuję więc losowi. Z drugiej zaś strony uderzenie Witka Wawrzyczka w ostatnich minutach przy większym szczęściu mogło zakończyć się bramką. Jestem jednak zadowolony.

Były różne opinie w prasie wokół drużyny i mojej pracy. Ja zawsze wierzę w zespół, w tych trudnych ostatnich meczach zdobyliśmy siedem punktów. Na pewno tanio skóry nie sprzedam.

Henryk Kasperczak:

- Był to mecz bardzo zacięty, mógł się podobać. Wisła miała lekką przewagę, szkoda że nie wykorzystaliśmy okazji, które mieliśmy. Ważne jest, że Cracovia zagrała bardzo ambitnie i chciała wywieźć dobry wynik z naszego stadionu. Wokół naszego zespołu było dużo zamieszania, wytworzyły je media. Wynikło ono też z naszej porażki w Gruzji. Będziemy mieli teraz okres przerwy i skupimy się nad tym, by następna kolejka ligowa okazała się szczęśliwsza. Jestem zadowolony z gry zawodników, zrobili wszystko by wygrać ten mecz, zabrakło jednak skuteczności. Nie powiedziałbym, że to jest duży kryzys. Ta porażka i mecz, który graliśmy w czwartek zostawiły spory ślad na grze zespołu. Brakowało świeżości szczególnie w końcowych akcjach. Zawodnicy na pewno odczuli boleśnie porażkę w Gruzji, ale potwierdzili, że chcą wygrać za wszelką cenę. Motywacja zespołu była bardzo duża.

Odnośnie pogłosek o poniedziałkowym zwolnieniu z funkcji trenera: - Odbieram to normalnie. W pewnym momencie coś powiem, na razie nie ma takiej potrzeby. Media są od tego, żeby pisać. Jestem bardzo odporny na krytykę. Motywuje mnie ona coraz bardziej. Pewne wiadomości są wyssane z palca, w części jest ziarnko prawdy. Na pewno coś jest nie tak, skoro się o tym pisze.

Źródło: wislakrakow.com

Piłkarze po meczu

Marcin Kuźba: Takie są derby

Marcin Kuźba pojawił się na boisku w 65. minucie spotkania z Cracovią, by wzmocnić siłę ofensywną Wisły. Nie udało się - bramki nie padły i Kuźba nie mógł być z siebie zadowolonych. - Szkoda, że nie udało się strzelić gola na początku spotkania - byłoby łatwiej - żałował po meczu.

- Przede wszystkim szkoda punktów straconych na własnym boisku, tym bardziej, że graliśmy z przewagą jednego zawodnika. Po meczu w Tbilisi liczyliśmy na zwycięstwo. Chcieliśmy zmazać tamtą porażkę. Niestety nie udało się - zdobylismy tylko jeden punkt.Szkoda, że nie strzeliliśmy bramki na początku, bo mecz wyglądałby inaczej.

- Cracovia zagrała dość dobrze w obronie, później ich trener wycofał napastnika i wprowadził kolejnego obrońcę. Cała drużyna broniła się w szesnastce - ciężko było cokolwiek zrobić.

- Z drugiej strony brakowało trochę szczęścia - były słupki, poprzeczki. Piłka nie chciała wpaść do siatki. To są derby - czasami zdarzają się takie mecze.

- Te dwa tygodnie przerwy na pewno nam się przydadzą. Będziemy mieli czas, by wyciągnąć wnioski z tych dwóch ostatnich meczów. Później czeka nas mecz z Odrą w Wodzisławiu, a następnie w Krakowie z Legią. Trzeba walczyć do końca.

- Większość kolegów wyjeżdża na reprezentację, zostanie nas niewielu w klubie. Mieliśmy grać mecz pucharowy, ale na szczęście zostanie chyba przełożony, gdyż nie wiem kto by w nim zagrał.

Źródło: wislakrakow.com

Po burzy słońce wychodzi zza chmur

To były ciężkie dni dla sympatyków Wisły. 2,5 roku temu osoba Henryka Kasperczaka wlała w ich serca nadzieję, że oto kończy się czas nerwowych ruchów i częstych zmian w sztabie trenerskim. - Musimy stworzyć coś trwałego, a nie panikować po przegraniu meczu. Potrzebujemy inteligencji, rozwagi i spokoju - mówił pan Henryk zaraz na początku swojej przygody z Wisłą.

Dziś można powiedzieć to samo, jednak minęło przecież ponad 30 miesięcy! Historia zatoczyła koło. - Nie po to podpisałem długoletni kontrakt, aby zastanawiać się, że przegrało się jeden mecz i sytuacja jest trudna. Potrzebujemy spokoju, trochę rozwagi. Mam nadzieję, że prezes Cupiał myśli podobnie. Musimy stworzyć coś trwałego, a nie panikować po przegraniu meczu. Spory wpływ na taką właśnie reakcję mają media, ale trzeba i z tym się pogodzić, a robić fachowo swoje. Oczywiście chcielibyśmy wygrywać. Niestety, jesteśmy w trudnej sytuacji i musimy ją poprawić - mówił Kasperczak nie po meczu z Cracovią, a po przegranym meczu z Amicą 22 marca 2002 roku! Jesteśmy w punkcie wyjścia? Niekoniecznie.

W międzyczasie trener Kasperczak zabrał nas w bajkową podróż przez ArenaAufSchalke czy Stadio Olimpico. To były cudowne chwile, to była Wielka Wisła, która rzuciła na kolana pół Europy. Nie sposób poddawać w wątpliwość umiejętności trenerskich szkoleniowca, który stworzył najlepszy polski zespół od dobrych kilku lat. Nie sposób zapomnieć o doświadczeniach nabytych w tych spotkaniach.

W trakcie dotychczasowej pracy z Wisłą Kasperczak kilkakrotnie ujawniał swoje wady. Nadmierne przywiązanie do nazwisk, brak jakiejkolwiek samokrytyki, czy wreszcie brak skłonności do ryzyka. To dlatego tak bardzo zdziwiliśmy się, gdy w wyjściowym składzie na mecz z Cracovią pojawił się Aleksander Kwiek, a w trakcie spotkania za Nikolę Mijailovicia wszedł Marcin Kuźba. To nie jest w stylu Kasperczaka - nawet w takich sytuacjach. Czy widmo utraty pracy, wymusiło na panu Henryku odświeżenie swej myśli trenerskiej?

Czy więc Kasperczak będzie jeszcze potrafił zmobilizować swoich podopiecznych, którzy wydają się znudzeni reżimem treningowym? A może czas, by w klubie pojawił się specjalista od motywacji zawodników? Kto wie czy to nie jest klucz do dalszej poprawy gry Wisły.

Kasperczak jest silny i umie z tego korzystać. Wie, że ma wsparcie nie tylko kibiców, ale także piłkarzy. To oni już w piątek prosili Bogusława Cupiała, by nie rezygnował z Kasperczaka. Wiślacki boss dał się przekonać, po raz kolejny uwiódł go dar przekonywania trenera. Ta sama ręka, która w czwartek walnęła w stół, w poniedziałek tylko pogroziła Kasperczakowi przed nosem.

W poniedziałek wreszcie nad Krakowem znów zaświeciło słońce. Potwierdziły się niedzielne słowa Tadeusza Czerwińskiego - Wisła będzie rosła w potęgę. Słowa zostały przekute w czyn - pojawienie się w Krakowie, bądź co bądź utalentowanego, Łukasza Madeja to czytelny sygnał. W zimie zapewne dojdzie do przewietrzenia składu, jednak już teraz możemy być pewni, że Wisła wiosną 2005 roku nie będzie słabsza od tej obecnej.

Nie można jednak zapomnieć o straconym czasie, o straconych pieniądzach na nie do końca udane transfery. Czas wyciągnąć wnioski, by najbliższa historia Wisły znów nie przypominała sinusoidy.

PS. Ciekawe, gdzie teraz byśmy byli, gdyby w pierwszym meczu z Dinamem Tomasz Kłos nie wpakował sobie "swojaka", lub w rewanżu piłka po strzale Macieja Żurawskiego miast w słupek, trafiłaby do siatki.

(mat19)

Źródło: wislakrakow.com

Kibice

Specjalnie podczas tego meczu powstał szal: "Wisła Pany - od 1906 roku Kraków kibicuje Wiśle, zawsze będziecie w naszym cieniu".

Komentarz pomeczowy

Długo zbierałem się w sobie, aby napisać komentarz do meczu Wisły z Cracovią. Prawdę mówiąc, napisałem 2 komentarze, ale obydwa były dokładnie takie jak sam mecz – czyli byle jakie. A właśnie bylejakość była wszechobecną „muzą” pierwszych po dwudziestu latach derbach Krakowa na łonie ekstraklasy.

Byle jaka była gra piłkarzy. Byle jaka była atmosfera na stadionie. Kibice obydwu drużyn skupili się głównie na obrażaniu przeciwnika w bardzo prostacki sposób. Byle jaka była w końcu praca arbitra. Jak na 20 lat bezowocnego oczekiwania na najstarsze derby Polski (nie licząc meczów między Czarnymi a Pogonią Lwów), gdy wreszcie los okazał się łaskawy dla Krakowa, otrzymaliśmy w zamian zwłoki nadmuchiwanego balonu, który pękł tuż przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Pomimo wzajemnych deklaracji przedstawicieli klubów kibica, jak i wystosowanej do sympatyków obydwu zespołów petycji, podpisanej przez piłkarzy Wisły i Cracovii, z prośbą o pozytywny doping, na stadionie zatriumfowało chamstwo i prostactwo. Zarówno nasi kibice, jaki i kibice przyjezdnych dali świadectwo wyjątkowej zaściankowości i wulgarnego szowinizmu. Nic zatem dziwnego, że sami piłkarze bardzo szybko przystosowali się do panujących na stadionie warunków. Nie tak wyobrażałem sobie mecz, na który czekałem praktycznie od dziecka. Co prawda po drodze zaliczyłem drugoligowe derby, ale to nie to samo, co bezpośrednia walka o mistrzowskie punkty. Bylejakość spływała z trybun na piłkarzy. Senna atmosfera meczu z kolei nie wpływała mobilizująco na kibiców, a ci pogrążeni w wulgarnych okrzykach nie pomagali piłkarzom. I w ten sposób szybko wpadliśmy w pętlę bylejakości. Do tego poziomu dostosował się również sędzia, który nie był nawet wyjątkowo wredny tego dnia. Nie popełnił zbyt wielu błędów. Był po prostu – powtórzę to po raz enty - byle jaki! Jak całe widowisko.

Kryzys – niekryzys

Wróćmy jednak do strony sportowej meczu derbowego. Zastanawiam się co ma na myśli trener Kasperczak utrzymując, że kryzysu w zespole nie stwierdzono? Fakty natomiast mówią coś zupełnie innego. Drużyna przegrała w kiepskim stylu bardzo ważny mecz w Tbilisi. Podczas derbowego spotkania również nie prezentowała tego, do czego zdążyła nas przyzwyczaić. Oznaki kryzysu było widać już wcześniej. Niestety, jak się okazuje z perspektywy czasu, owe oznaki zostały fałszywie zamazane przez wspaniały wynik przywieziony przez naszych ulubieńców z Lubina (Wisła wygrała 7:1). To zupełnie osłabiło czujność naszych piłkarzy. Zresztą pierwszym poważniejszym sygnałem był remis na własnym stadionie z Amiką. Fakty są zatem takie, że w ostatnich 2 meczach (łącznie z Dinamem) piłkarze trenera Henryka Kasperczaka zdobyli raptem 1 punkt na 6 możliwych, prezentując przy tym jakość gry daleką od tej, którą prezentują w przeciętnym dla siebie meczu. Dziwi zatem, że szkoleniowiec Wisły, z uporem - godnym Pawła Janasa, stawiającego wbrew prawom logiki, fizyki, chemii, biologii, teologii, filozofii i sportu na Grzegorza Rasiaka - utrzymuje, że kryzysu nie ma. Być może rzeczywiście nie ma. Niemniej jednak Wisła przegrała najważniejszy mecz sezonu, a w meczu z Cracovią, mimo tego, że walczyła, była cieniem drużyny, która w normalnych okolicznościach odfajkowałaby Cracovię, jak każdą inną drużynę odwiedzającą niegościnny stadion przy Reymonta. Tak się nie stało. Teraz natomiast jest najlepszy czas, aby trener głęboko zastanowił się nad przyczynami wyraźnie słabszej formy swoich podopiecznych. Do dyspozycji trenera pozostaje fizjolog Ryszard Szul, który powinien prowadzić badania wydolności piłkarzy na bieżąco. Jeśli zatem przyczyna tkwi w nogach piłkarzy, to jego w tym głowa, aby podjąć skuteczne działania zmierzające do zmiany istniejącego stanu rzeczy. Jeśli natomiast problem tkwi w finezyjnie pomalowanych głowach piłkarzy, to noga Kasperczaka w tym, aby kopnąć ich poniżej pleców tak, aby skłonić ich do głębszej refleksji i wyciągnięcia konstruktywnych wniosków na przyszłość. A przyszłość to mecz w Wodzisławiu, terenie wyjątkowo trudnym dla naszych piłkarzy. Nawet wtedy, gdy znajdują się w znacznie lepszej dyspozycji niż obecnie. Czas zatem, aby dokładnie przeanalizować co dzieje się z drużyną i czas na to, aby wyciągnąć właściwe wnioski. W przeciwnym razie zimą z klubem ktoś się na pewno pożegna.

Źródło:wislaportal.pl

Relacja kibicowska z meczu:

Relacje kibicowskie z meczów Wisły-Sezon 2004/2005


Derbowa galeria kibicowska

Program meczowy: