2004.12.12 Unia/Wisła - Stal Ostrów Wlkp. 82:76

Z Historia Wisły

2004.12.12, PLK, Kraków, hala Wisły, 17:00
Unia/Wisła 82:76 Stal Ostrów Wlkp.
I: 24:11
II: 18:14
III: 11:24
IV: 16:20 d.13:7
Sędziowie: Tomasz Kudlicki, Dariusz Lenczowski, Tomasz Trojanowski Komisarz: Zbigniew Szpilewski Widzów:
Wisła Kraków:
Willie Anderson 0, Michael Ansley 23, Tomasz Suski 0, Wojciech Żurawski 14, Paweł Szcześniak 7, Jacek Sulowski 9, Mujo Tuljković 18, Grzegorz Dudzik 0, Jacek Olejniczak 0, Maciej Bielak 11

Stal Ostrów Wlkp:


}}

Relacje prasowe

Ligowy triumf nad Gipsarem

12 grudnia 2004

Spektakl pełen wrażeń zafundowali swoim kibicom koszykarze Unii/Wisły. Zwycięzcę wyłoniła dopiero dogrywka! W spotkaniu jako pełnoprawny trener (już z licencją) zadebiutował Bogdan Zając i święcił swoje pierwsze zwycięstwo z małopolskim zespołem.

Na ławce zasiadł też Jan Długosz, człowiek od wielu lat związany z krakowską koszykówką. Przez cały miniony tydzień pomagał w przygotowaniach wiślaków do sobotniego spotkania. W ramach rozgrzewki, na ostatnim przed meczem treningu, zawodnicy rozegrali nawet mały sparing z młodymi podopiecznymi Długosza.

Pierwsza kwarta należała do gospodarzy, którzy grali pewnie, szybko i systematycznie powiększali przewagę nad rywalami. Przy stanie 10:9 nie pozwolili oddać ani jednego, celnego strzału zawodnikom Gipsaru, wpisując jednocześnie na swoje konto aż 14 oczek! Kibice nagradzali brawami świetnie grającego Mujo Tuljkovicia. Bośniak co chwilę popisywał się spektakularnymi wejściami pod kosz podopiecznych Wadima Czeczury. Na przerwę zawodnicy Zająca zeszli prowadząc 42:25.

Niespodziewanie role odmieniły się w drugiej połowie. W zastraszającym tempie Gipsar odrabiał straty. Zdumieni wiślacy całkowicie stracili pomysł na grę i nie mogli zagrodzić drogi pod swój kosz amerykańskiemu rozgrywającemu gości Jasonowi Allenowi. Wiernym kibicom cała sytuacja przypomniała zeszłoroczne rozgrywki, kiedy wiślacy z niesamowitą konsekwencją roztrwaniali w III kwarcie wywalczoną wcześniej przewagę. Na początku IV kwarty po kolejnych akcjach Allena Gipsar prowadził 54:53. Dopiero ten zimny prysznic obudził wiślaków. Walka toczyła się kosz za kosz. W ostatnich sekundach bliski zapewnienia wygranej był Jacek Sulowski. Na rozstrzygnięcie kibice musieli jednak poczekać...

Na dogrywkę gospodarze wyszli pewni i skoncentrowani. Za 3 pkt od razu trafił Maciej Bielak. Wisła szybko wyszła na prowadzenie i tym razem nie dała już sobie odebrać punktów.

Zdaniem trenerów:

Bogdan Zając, trener Unii/Wisły: - Dzisiaj obejrzeliśmy prawdziwie męskie, twarde zawody od początku do końca. Przestrzegałem mój zespól przed Gipsarem, a jeszcze dodatkowo po tym jakie sensacyjne wyniki padły w tej kolejce. Wiedziałem, ze Gipsar jest dobry i jest w stanie po przerwie się odrodzić. My zagraliśmy bardzo dobrą pierwsza polowe a Gipsar druga. W drugiej połowie duży przestój w grze mojej drużyny był spowodowany dekoncentracją. Krzyczałem do zawodników przed trzecią kwarta, że jest zero do zera. Niestety Gipsar odrobił dwadzieścia punktów i doszło do dogrywki. Określiłbym to spotkanie jako remis ze wskazaniem na Wisłę.

Wadim Czeczuro, trener Gipsaru: - Gratuluje zwycięstwa drużynie Unii/Wisły. Jeśli chodzi o nasz zespól to był duży przestój w pierwszej i drugiej kwarcie. Później chłopaki zaczęli wreszcie grac, walczyli do końca ale nieszczęśliwie się skończyło. Ciężko jest mi jednoznacznie ocenić ten mecz, bardzo dobra druga polowa, chłopaki dali z siebie wszystko. Jedną z głównych przyczyn naszej porażki były rzuty osobiste: 52% skuteczności i 12 niecelnych osobistych, tak nie może być, bo niestety na takim procencie ciężko wygrać mecz.

Zawodnicy o meczu:

Paweł Szcześniak, rozgrywający Unii/Wisły: - Ten tydzień bardzo mocno przepracowaliśmy. W drugiej i trzeciej kwarcie widać było zmęczenie, w związku ze zmianą cyklu treningowego. Mięliśmy naprawdę ciężki tydzień, co każdy z zawodników może potwierdzić i uszło z nas powietrze w drugiej połowie. Jason Allen bardzo dobrze grał, nie udawało mi się go powstrzymać. W drugiej połowie byłem bardzo zmęczony, praktycznie pływałem po parkiecie. Po przechwycie w ostatniej akcji próbowałem wejść pod kosz na faul, ale sędziowie nie odgwizdali, wiec oddałem piłkę do Jacka Sulowskiego, nie trafił, no niestety zdarza się.

Dariusz Parzeński, skrzydłowy Gipsaru: - W dzisiejszym meczu dawałem z siebie ile tylko można. Starałem się Ansleya odcinać, wypychać spod kosza. Faktycznie parę razy nie trafił, zagubił się, stracił piłkę. Jednak to jest Mike Ansley i prędzej czy później musiał parę punktów rzucić. Myślę, że się dziś jakoś szczególnie nie wyróżniał, co po części daje mi jakąś satysfakcję, ale co z tego skoro przegraliśmy, a to jest dla nas najgorsze.

Źródło: http://tswisla.pl