2005.03.20 Polonia Warszawa - Wisła Kraków 1:3

Z Historia Wisły

== Źródło: The White Star Division

==

Spis treści

Wstęp do meczu z Polonią

W środę o godzinie 18:00 Wisła rozegra pierwszy z serii trzech spotkań z Polonią Warszawa. W barwach Wisły zadebiutuje Jakub Błaszczykowski.

- Gdy prowadziłem Polonię w jednym sezonie rozegraliśmy sześć spotkań z Odrą Wodzisław. Aż cztery bramki strzelił nam wtedy Łukasz Sosin - przypomina Werner Liczka. W ciągu trzech tygodni wiślacy trzykrotnie zmierzą się z Polonią, seria przerwana zostanie przez mecze reprezentacji Polski i spotkanie z Górnikiem Łęczna. Mecz rewanżowy przy ul. Konwiktorskiej w 1/8 finału Pucharu Polski zaplanowano na 6. kwietnia.

Po meczu z GKS-em Katowice trener Liczka zdecydował się na zmiany w wyjściowym składzie. Poobijanego Nikolę Mijailovicia zastąpi Maciej Stolarczyk. - To element rotacji. Mamy wielkie cele, po które możemy sięnąć tylko jako zespół - argumentuje czeski szkoleniowiec. - Jest trzech - czterech zawodników, którzy sa bardzo blisko wyjściowego składu. Na prawej pomocy zadebiutuje Jakub Błaszczykowski, który zastąpi Vlastimila Vidliczkę. Sobotni debiut Czecha na prawym skrzydle Wisły nie był udany i podczas dzisiejszej gierki treningowej został wycofany do obrony. Błaszczykowski zapowiada, że tremy nie czuje, a my już dziś z pewną taką nieśmiałością typujemy go na odkrycie rundy wiosennej. Jest dynamiczny, przebojowy, nie czuje kompleksów, a do tego świetnie przygotowany pod względem wydolnościowym.

W trakcie wtorkowego treningu, podopieczni Wernera Liczki ćwiczyli atak pozycyjny przy skomasowanej obronie drużyny rywala oraz rozgrywanie rzutów rożnych. W zajęciach uczestniczyli wszyscy zawodnicy znajdujący się obecnie w kadrze (oczywiście oprócz Tomasza Dawidowskiego). Do meczowej kadry nie dostali się Marcin Kuźba, Kelechi Temple Omeonu i Bartosz Iwan, którzy nie są jeszcze w pełni sił oraz Sebastian Fechner. Ci zawodnicy otrzymali indywidualny plan treningowy - rano we wtorek ćwiczyli na siłowni.

Polonia, podobnie jak Wisła, mimo ataku zimy zdążyła już rozegrać jedną kolejkę ligową. Po porażce 5:0 z Groclinem nastroje w ekipie "Czarnych Koszul" nie są najlepsze, lecz podobnie jest w Krakowie po wymęczonym zwycięstwie nad GKS-em. Dlatego trener Liczka nie przywiązuje wielkiej uwagi do wyniku Polonii w Grodzisku Wielkopolskim. - My również zagraliśmy fatalnie - przyznaje. - Polonia z pewnością traktuje rozgrywki o Puchar Polski bardzo prestiżowo, gdyż są one przepustką do europejskich pucharów. Trzeba też pamiętać, że w środę rozegramy tylko pierwszą połowę. Czekać nas będzie jeszcze rewanż w Warszawie.

Trener Liczka właśnie z Polonią wiąże największe sukcesy osiągnięte podczas pracy w Polsce. W sezonie 2001/02 doprowadził "Czarne Koszule" do czwartego miejsca w lidze. - Teraz to już zupełnie inna drużyna, lecz wiążą mnie z tym klubem miłe wspomnienia. Z tamtego okresu w kadrze pozostali tylko Szymanek i Łukasiewicz - obaj są kontuzjowani oraz Mazurkiewicz i Gołaszewski. Ten drugi już wtedy był praktycznie moim asystentem. Liczka w Polonii spotkał wtedy także Martinsa Ekwueme, którego dzisiaj prowadzi w drużynie Wisły.

W ostatnich pięciu meczach z Polonią Wisła odniosła pięć zwycięstw, strzeliła 20 bramek, straciła tylko 3. Czy wiślacy liczą na kolejną łatwą przeprawę? - Nic z tego - zastrzega powracający do składu Stolarczyk. - Sobotni mecz z GKS-em pokazał nam, że nie ma łatwych spotkań.

Podczas ostatniej wizyty pod Wawelem Polonia zaprezentowała ostrą grę, czyli to z czego słynie od lat. Boisko z czerwoną kartką szybko opuścił Ivan Udarević, który właśnie wraca do zdrowia. Z Wisłą zagra także napastnik Benjamin Imeh - w meczu z Groclinem zabrakło go z powodu nadmiaru żółtych kartek. Ze składu wypadają natomiast Kosmalski i Mazurkiewicz. Na boisku zabraknie oczywiście także wspomnianych juz Łukaszewicza i Szymanka.


(mat19)

Pobudka z zimowego snu

O cztery dni za późno obudziła się Wisła z zimowego snu. Po słabiutkim meczu z GKS-em Katowice, dziś piłkarze Wisły nie dali swoim sympatkom ani jednego powodu do narzekań. W puch rozbili piłkarzy Polonii Warszawa, którzy z Krakowa wyjeżdżają z bagażem pięciu bramek.

Wejście smoka do drużyny Wisły zanotował Jakub Błaszczykowski. Jeszcze niedawno grał w IV lidze, a dzisiaj strzela bramki dla drużyny mistrza Polski. W 3 minucie spotkania z Polonią po składnej akcji prawym skrzydle, Błaszczykowski wykorzystał wycofanie piłki przez Tomasza Frankowskiego i pewnym strzałem z kilkunastu metrów pokonał Kieszka.

- Imponuje nam mądrością w grze - powiedział nam w zeszłym tygodniu Arkadiusz Głowacki, który typował Błaszczykowskiego na odkrycie rundy. Tą mądrość w grze 19-letniego skrzydłowego zobaczyło 7,5 tysięcy widzów zgromadzonych na stadionie przy ul. Reymonta w 18 minucie spotkania. Wisła rozgrywała rzut rożny, a Błaszczykowski zamykał akcję. Gdy piłka trafiła do niego na 40 metrze, ten wykonał długie wysokie podanie za wychodzącą linię obrony Polonii. Futbolówka trafiła do Tomasza Kłosa, który wolejem z pierwszej piłki przerzucił Kieszka i podwyższył na 2:0.

Jeszcze zanim Wisła strzeliła drugą bramkę, miała inne okazje do pokonania bramkarza gości. Wiślacy imponowali dziś ruchliwością i chęcią do gry. W 8 minucie po dwójkowej akcji Frankowskiego z Żurawskim ten pierwszy strzelił nieco za słabo. Pięć minut później na potężny strzał z dystansu zdecydował się Sobolewski - Kieszek ratował się wybiciem na róg. Poloniści pierwszą groźną akcję przeprowadzili w 12 minucie meczu. Stokowiec zagrał z wolnego do dźwigały, lecz ten w trudnej sytuacji uderzył słabo i niecelnie.

Mimo utraty dwóch bramek Polonia wciąż grała za podwójną gardą. Do akcji ofensywnych wychodzili tylko we czwórkę, a osamotniony Imeh grający na szpicy nie mógł wiele zdziałać wobec pewnie grających obrońców Wernera Liczki. Czasem jednak "Czarne Koszule" dały się wyciągać do przodu. Tak było w 24 minucie, gdy prostopadłym podaniem błyskawiczną kontrę wyprowadził Tomasz Kłos. Tym razem Kieszek wyszedł obronną ręką i dalekim wybiegiem ubiegł Marka Zieńczuka.

W 28 minucie meczu Polonia mogła zdobyć kontaktową bramkę. Goście wyszli z kontrą 3:2, z piłką w pole karne wpadł Stokowiec, lecz miast odgrywać do Imeha lub Dźwigały zdecydował się na strzał - piłka trafiła tylko w boczną siatkę bramki Radosława Majdana. Kilka sekund później Wisła wyprowadziła drugą w tym meczu niezwykle szybką kontrę. W jej końcowej fazie w pole karne wpadł Żurawski, ograł Gołaszewskiego i zdecydował się na strzał, lecz nie trafił w światło bramki. Wydaje się, że podobnie jak Stokowiec parę minut wcześniej, także "Żuraw" zachował się zbyt egoistycznie. Po lewej ręce miał bowiem Frankowskiego i Błaszczykowskiego.

W 36 minucie ani Żurawski ani Frankowski nie potrafili wykorzystać błędów obrony gości, lecz dwie minuty później wynik podwyższył Maciej Stolarczyk. Z rzutu wolnego piłkę dośrodkował Zieńczuk, Frankowski jeszcze minął się z piłką, ale zamykający akcję Stolarczyk pewnie wpakował ja do siatki. Nie minęły dwie minuty, a stadion Wisły znów eksplodował radością. Rzut wolny podyktowany za faul Gołaszewskiego na Sobolewskim na bramkę wspaniałym strzałem w samo okienko zamienił Maciej Żurawski. Jeszcze przed przerwą na bramkę Polonii pomknął Zieńczuk, lecz naciskany przez Gołaszewskiego przeniósł piłkę nad bramką.

Druga połowa była znacznie bardziej wyrównana. Polonia częściej dochodziła do głosu, a trener Werner Liczka zadowolony z wysokiego prowadzenia szybko dokonał dwóch zmian. Paweł Brożek zaraz po wejściu na boisko miał szansę na zdobycie bramki. Akcję zainicjował aktywny również w defensywnie Błaszczykowski, który odebrał piłke Jakoszowi i posłał prostopadłe podanie do Brożka. Ten minął bramkarz, ale znalazł się w trudnej sytuacji i z niemal zerowego kąta nie potrafił skierować piłki do siatki.

W 57 minucie w polu karnym upadł przewracany Sobolewski, lecz sędzia nie dopatrzył się przewienienia, choć powtórki mówiły co innego. Minutę później został ustalony wynik spotkania. Z rzutu rożnego piłkę wrzucił Żurawski, nogą musnął ją jeszcze Arkadiusz Głowacki, a akcję po raz drugi skutecznie zamknął Stolarczyk. Kieszek w trzecim meczu z Wisłą puścił czternastą bramkę.

Mimo wysokiego prowadzenia Wisła nie zwalniała tempa. W 72 minucie po raz kolejny z dystansu mocno uderzył Sobolewski, Kieszek sparował na róg, za chwilę Brożek odwdzięczył się prostopadłym podaniem Błaszczykowskiemu, lecz piłkę zagarnął wybiegający bramkarz gości.

Polonia mecz kończyła w dziesiątkę, gdyż w 81 minucie drugą żółtą karktę za faul bez piłki na Tomaszu Kłosie ujrał Konrad Gołoś. - Nie chciałem tak interweniować. Poślizgnąłem się na murawie i dlatego wpadłem w Kłosa - bronił się po meczu utalentowany pomocnik "Czarnych Koszul".

W samej końcówce Wisła miała jeszcze dwie dogodne okazje. W 86 minucie świetnym podaniem popisał się Cantoro, piłkę odegrał Żurawski, a Brożek niepotrzebnie wdał się w drybling z dwoma piłkarzami rywali. Już w ostatniej minucie spotkania źle w piłkę trafił Żurawski i choć wcześniej ładnie ograł Jakosza, szósta bramka nie padła.

Wisła pewnie pokonała Polonię 5:0 i praktycznie zapewniła sobie awans do 1/4 finału Pucharu Polski. Równie ważny jest fakt, że na boisku widzieliśmy dzisiaj Wisłę walczącą, biegającą i szukającą gry. Fakt, że rywal nie był najsilniejszy, bo Polonia nie potrafiła nawet wykorzystać nielicznych błędów wiślaków, jednak postęp w grze jest widoczny gołym okiem.


(mat19)

Konferencja prasowa

- Moi zawodnicy byli na boisku bardzo ruchliwi. Graliśmy dużo prostopadłych piłek, nie odstawialiśmy nogi, byliśmy agresywni – zarówno w defensywie, jak i w ofensywie - powiedział po meczu z Polonią Warszawa trener Wisły Werner Liczka.

Marek Motyka: - Ciężko cokolwiek powiedzieć po takim wyniku. Chcieliśmy zmazać plamę po meczu z Groclinem, ale niestety nie udało się. Robiłem wszystko, aby tutaj – w paszczy lwa – wypaść godnie. Wypadliśmy lepiej niż w Grodzisku. Moi zawodnicy poprawili agresywność w grze, próbowali przeszkadzać Wiśle. Niestety, krakowianie byli dziś tak dobrze dysponowani, że okazało się to zbyt trudne dla moich podopiecznych. Z bólem serca muszę powiedzieć, że przegraliśmy zasłużenie. Gospodarze stworzyli dużo więcej sytuacji niż strzelili goli. Naszym największym problemem jest na razie gra obronna.

- Mimo, że doszedł Udarević popełniliśmy masę błędów w środku pola, fatalnie kryliśmy. Nie poradziliśmy sobie z unieszkodliwieniem najgroźniejszej broni Wisły – dośrodkowań z bocznych sektorów boiska. Krakowianie nasze błędy wykorzystali bez litości.

- Teraz musimy przede wszystkim skupić się na lidze – Puchar Polski mamy już z głowy. Trzeba mądrze manewrować zawodnikami, którzy są do dyspozycji, żeby w niedziele pokazać sie z jak najlepszej strony. W Warszawie będziemy chcieli za wszelką cenę wygrać. Może brzmi to trochę buńczucznie, ale jako trener muszę przede wszystkim myśleć o tym, aby zespół pozbierać psychicznie i zmotywować.

- W Warszawie może pomóc nam murawa. Na stadionie Polonii nie będzie się dało w tak łatwy sposób rozgrywać piłki. U nas boisko jest w dużo gorszym stanie. Chylę czoła przed zespołem Wisły. My musimy spokojnie przeanalizować dzisiejszy mecz i znaleźć sposób, aby w niedzielę przynajmniej zremisować.

Werner Liczka:

- Dzisiaj byliśmy bardzo dobrze zorganizowani. Moi zawodnicy byli na boisku bardzo ruchliwi. Graliśmy dużo prostopadłych piłek, nie odstawialiśmy nogi, byliśmy agresywni – zarówno w defensywie, jak i w ofensywie.

- Pierwsze trzydzieści minut było w naszym wykonaniu bardzo dobrych. W ostatnim kwadransie troszkę szwankowała organizacja gry. Po przerwie, graliśmy już bardziej na utrzymanie wyniku – wyglądało to przeciętnie. Naszym mankamentem jest to, że nie umiemy utrzymać rytmu gry.

- Z GKS-em mecz był zupełnie inny – przede wszystkim duży nacisk kładli na krycie indywidualne. Polonia momentami kryła strefą. W sobotę zabrakło nam elastyczności, która dziś dała nam przekonywujące zwycięstwo. Przyczyn słabszej gry jest oczywiście więcej. Trzy miesiące nie graliśmy meczy o stawkę. W sparingach zawodnicy nie prezentują maksimum swoich umiejętności. W meczach o stawkę są bardziej skoncentrowani. Z GKS-em zabrakło także skuteczności, dziś szybko strzelone dwa gole ustawiły mecz.

- Nie jestem zaskoczony postawą Błaszczykowskiego. Zaprezentował swój normalny poziom. Spodziewałem się takiej jego gry. Kuba to zawodnik szalenie ambitny. Nie ma dla niego straconych piłek. Gol tylko go uskrzydlił.

- O naszym wysokim zwycięstwie zadecydowały szybko strzelone dwie bramki. Podobnie jak w meczu z GKS-em w pierwszych 30 minutach gry mieliśmy kilka doskonałych sytuacji. Dziś byliśmy bardziej skuteczni. Po strzelonych dwóch golach nasze morale poszły do góry, w przeciwieństwie do nastawienia przeciwnika.

- Pierwsze trzy-cztery mecze są dla nas wszystkich wielką niewiadomą. Możemy układać wspaniałe plany, grać sparingi z Barceloną, ale to nie jest miarodajne. Brakuje adrenaliny. Fatalne jest to, że przez trzy miesiące nie gramy żadnych ważnych meczów. W Polsce bardzo widoczny jest brak infrastruktury. Najchętniej zabroniłbym trenować piłkarzom w hali. Jest to bardzo niebezpieczne. Na przeciążenia narażone są zwłaszcza achillesy. Ale co mam zrobić, skoro nie ma warunków do trenowania?

- Grało trzech moich byłych podopiecznych z Polonii. Nie wystąpili Szymanek i Łukasiewicz, którzy są kontuzjowani. Igor Gołaszewski pokazał, że jest bardzo ambitnym zawodnikiem, walczył dziś z wielkim zapałem.

- Co poradziłbym Markowi Motyce? W trzy dni niewiele można zrobić. Żaden z zawodników Polonii nie będzie w niedzielę szybszy, mądrzejszy czy ogólnie lepszy piłkarsko. Klucz tkwi w psychice zawodników.


(wally)

Bohater meczu Jakub Błaszczykowski z sercem w gardle

- Był to wymarzony debiut. Gdy schodziłem z boiska przy owacji na stojąco serce podeszło mi do gardła - powiedział po debiucie w Wiśle Jakub Błaszczykowski. 19-letni prawoskrzydłowy Wisły jako pierwszy opuścił po meczu szatnię i uciekł tym samym przed tłumem dziennikarzy.

Z Jakubem porozmawialiśmy kilkadziesiąt minut później przez telefon, gdy nieco ochłonął. - Uważam, że lepiej wypadłem w pierwszej połowie. Zdobyłem bramkę i dograłem drugą. Później trochę opadłem z sił i trener ściągnął mnie z boiska. Lepszego debiutu nie mogłem sobie wymarzyć.

Jak się czułeś, gdy 7 tysięcy kibiców skandowało twoje nazwisko?

- Było trochę emocji. Podczas gry się tego nie odczuwa. Skupiam się na walce i na grze. Bardzo przyjemnie czułem się natomiast, gdy schodziłem z boiska. Serce podeszło mi do gardła i muszę przyznać, że troszkę się wzruszyłem.

Czemu tak szybko uciekłeś z szatni?

- Bo chcę się wyciszyć i jak najszybciej zapomnieć o tym co się dzisiaj stało. Trzeba zapomnieć o tym co było i ciężko pracować na treningach.

W drugiej połowie przeprowadziłeś kilka akcji z Pawłem Brożkiem. Dobrze wam się współpracuje razem?

- Tak, dobrze się rozumiemy. Już podczas zgrupowania na Cyprze zdobyliśmy po dwójkowych akcjach dwie bramki. Obaj jesteśmy młodzi i myślę, że przyszłość przed nami.

Analiza meczu ligowego z Polonią

Czy fatalne boisko zmusza do równie fatalnej gry? Takie pytanie można postawić po wczorajszym meczu na Konwiktorskiej, w którym niemal wszystko pozostawiało wiele do życzenia – murawa, ruchliwość Wiślaków, determinacja, jakość boiskowej postawy, prawidłowe wykonanie nawet najprostszych elementów gry.

Na szczęście najważniejsze – wynik – oparł się tej prawidłowości. Wisła wygrała. Choć o stylu chcielibyśmy jak najszybciej zapomnieć.

Z przykrością trzeba stwierdzić, że jakościowo Wiślacy zagrali gorzej niż z Katowicami, jeszcze bardziej chaotycznie i nieskładnie zarówno w ofensywie, jak i defensywie. Najsmutniejsze, że długimi momentami, by nie powiedzieć przez cały mecz, Wisła prezentowała się na poziomie Poloni – drużyny, która miała problemy z prawidłowym kopnięciem piłki, sensownym wyjściem na pozycję, dokładnym podaniem na więcej niż 5 metrów, nie stosującej pressingu, kryjącej na radar - nie posiadającej kompletnie nic poza walecznością i brutalnymi wejściami. Nie była to wyłącznie wina fatalnej murawy, ale ogromnej pasywności, błędów taktycznych i w ustawieniu, statyczności oraz niemal całkowitego zaniku gry bez piłki. Pierwsze minuty nasz zespół oddał walkowerem, prezentując lekceważenie rywala godne najgorszych przykładów rodem z Dinamo Tbilisi. A i później, mimo niekorzystnego do 68 minuty wyniku, nasi piłkarze wyraźnie bardziej myśleli o dotrwaniu do końcowego gwizdka, niż ofiarnej grze i pracy na korzystny wynik. Nie było widać zaangażowania – bo zaangażowany piłkarz przede wszystkim biega, jest aktywny i czujny. Tymczasem Wiślacy głownie stali, statycznie rozgrywając piłkę i pasywnie reagowali na rozwój wydarzeń.

Największe negatywy (numeracja pełni jedynie rolę porządkową)

1. Gra bez piłki . Wczoraj wyglądała tragicznie, Wiślacy praktycznie w ogóle nie pokazywali się do podań, nie przesuwali w dobrym rytmie, nie ściągali krycia kolegom, nie skracali aktywnie pola, nie podwajali rywali, nie wracali do asekuracji – wyliczać można jeszcze długo. Bardzo brakowało pokazania się do zagrania jakiegoś zawodnika, wyjścia na pozycję, jednoczesnej reakcji kilku piłkarzy w danym momencie. Wciąż nie funkcjonują automatyzmy i schematy polegające przykładowo na dynamicznym wbiegnięciu Sobolewskiego środkiem, połączonego z jednoczesnym przesunięciem się Frankowskiego w lewą stronę, by zrobić mu miejsce zabierając krycie i dajmy na to Żurawskiego nieco w prawo i do tyłu, w chwili, gdy Kłos ma piłkę i szuka możliwości rozegrania. Możliwych wariantów taktycznych jest mnóstwo, powyższy to jedynie luźny przykład korelacji kilku futbolistów. Wisła nadal z nich nie korzysta, gracz przy piłce ma najwyżej 1 możliwość podania, nie więcej, bo nikt z partnerów ich nie prowokuje aktywną postawą „bez piłki”. Niestety tradycyjnie „żył” tylko jeden sektor boiska, ten w którym znajdowała się futbolowka, reszta pozostawała pasywna.

2. Ruchliwość . Mimo zimowej aury Wiślacy po rozgrzewający, ale i męczący bieg sięgali nader rzadko, tak będąc przy piłce jak i bez niej. Gdy ustawili się, „wrastali w ziemię”, czekając na ruchy rywali, oszczędni do bólu w fatygowaniu się wysiłkiem. W efekcie kładli asekurację i szybki doskok, a ich krycie było zupełnie niewydajne, poloniści mogli swobodnie rozgrywać piłkę i dochodzić do pozycji strzeleckich. Oprócz tego w ofensywie brak ruchliwości skutkował wymienionym wyżej zanikiem gry bez piłki.

3. Krycie . Było bierne i zbyt odległe od rywali. Pressing nie funkcjonował, brakowało dobrego podwajania, wypychania polonistów, aktywnego przekazywania sobie rywali.

4. Gra stoperów . Do tej pory ich chwaliliśmy, ale teraz zasługują na poważną krytykę. Głowacki z Kłosem zwłaszcza w pierwszej połowie popełniali mnóstwo błędów w ustawieniu, tworząc bierna linię, ani nie odcinającą od piłki napastników Poloni, ani nie łapiącej ich na spalone. W efekcie przeszło kilka groźnych prostopadłych przerzutów z głębi pola za plecy naszych reprezentantów kraju. Dopiero po wejściu Kowalczyka sytuacja uległa lekkiej poprawie.

5. Postawa drugiej linii . Pomoc była wczoraj najsłabszą formacją Wisły. Jedynie Sobolewski wnosił coś pozytywnego walecznością i poprawnym odbiorem, reszta zawodników nie dawała drużynie należytego wsparcia w ofensywie i defensywie. Nawet Błaszczykowski, który tym razem choć na pewno starał się, nie gubił krycia, nie utrzymywał się przy piłce. Tylko raz groźnie szarpnął skrzydłem, niestety sędzia Ryżek nie gwizdnął wówczas ewidentnego karnego. Napastnicy nie mieli podań, obrońcy dobrej asekuracji i wsparcia. Tu najbardziej królował chaos.

6. Gra Ekwueme , której trzeba poświęcić osobny punkt. Nigeryjczyk zawiódł, będąc zdecydowanie najsłabszym Wiślakiem na murawie. Zupełnie nie radził sobie z kreowaniem gry, w ofensywie był kompletnie bezproduktywny – celnie podawał tylko wszerz i do tyłu, krotko, do najbliższego partnera. Większość piłek psuł. W defensywie miernie asekurował, za wolno doskakiwał do rywali, miał duże momenty wahania. Ale nie można mieć do niego wielkich pretensji – po prostu zagrał na miarę swoich skromnych możliwości. Dlatego bardzo dziwię się, że trener Liczka nie wpuścił na murawę Kwieka, zaprawionego w zmaganiach na kiepskiej płynie boiska dzięki grze w Odrze Wodzisław. Zwłaszcza, że z pewnością dysponuje lepszym wyszkoleniem od Ekwueme, co pokazywał nie tylko jesienią.

7. Tempo operowania futbolówką i akcji ofensywnych . Było bardzo wolne, nie dające szans na zgubienie krycia Polonistów. Tłumaczenie tego stanem murawy jest zbyt wygodnym i błędnym wyjściem, bo „swoje” robił również brak ruchliwości i gry bez piłki.

8. Dużo niedokładności i chaosu owocujących kompromitującymi stratami . Za krótkie wybicia, niecelne podania, toporne próby dryblingu zakończone zgubieniem piłki, fatalne przyjęcia, częsty brak pomysłu etc – to wszystko mogliśmy oglądać w postawie Wisły przez większą część meczu.

9. Nieudane pojedynki 1 na 1 . Znów bardzo ich brakowało, ale tutaj murawa rzeczywiście stanowi usprawiedliwienie.

10. Kolejny nieudany występ Mijailovica w roli lewego pomocnika . Nikola zaczął nawet poprawnie – do mniej więcej 30 minuty był dość aktywny, próbował utrzymywać się przy piłce, raz rzucił sensowne prostopadle podanie w stronę Żurawskiego, które na innej nawierzchni wyprowadziłoby Maćka do sytuacji sam na sam. Ale później było już coraz gorzej, z minuty na minutę grał coraz bardziej bezproduktywnie, wikłał się w bezmyślne i złe dryblingi, tracił piłki. Ani razu nie rzucił dobrego dośrodkowania czy nie zgubił Gołaszewskiego i Dudy. Został słusznie zmieniony.

11. Przejście z ataku do obrony . Momentami obrońcy byli zostawiani samym sobie, druga linia nie wracała – w efekcie przed polem karnym mieliśmy często gigantycznych rozmiarów, nie asekurowaną dziurę, w którą bezkarnie mogli wkraczać wchodzący z głębi pola warszawiacy.

12. Spóźnione reakcje . Wiślacy stanowczo za wolno i za późno podejmowali decyzje, reagowali na działania rywali. Często byli wyprzedzani w starcie do piłki, odcinani od podań. Poloniści nie mieli większych problemów z odczytaniem ich intencji.

13. Brak strzałów z dystansu . Tylko jedno uderzenie Żurawskiego na cały mecz zasługiwało na uwagę. A beznadziejna murawa zachęcała do prób – tu uderzenie z kozłem, czy płaskie było śmiertelnie niebezpieczne dla bramkarza, o ile leciałoby w światło bramki.

14. Brak podań na 1-2 kontakty . Murawa je utrudniała, ale z pewnością nie uniemożliwiała. Powodem była atrofia gry bez piłki i marna ruchliwość.

15. Złe skracanie pola gry . Najbardziej dotyczyło pary stoperów, ale i reszta piłkarzy nieszczególnie przejmowała się jego potrzebą, skracając dystans do rywali za wolno, niebezpiecznie rozciągając formacje.

16. Lekceważenie rywali i meczu . Było ewidentne, Wiślacy przekonani o swojej wyższości i o tym, że w każdej chwili mogą odrobić ewentualną stratę pozwalali im na wiele, oddawali inicjatywę, nie biegali, nie pilnowali należycie ustawienia. Brakowało determinacji w grze, wyrażanej choćby wspomnianą ruchliwością.

17. Brak ataku pozycyjnego . Tym razem nasi zawodnicy nawet nie próbowali po niego sięgać. Nie organizowali gry ofensywnej poprzez wymiany podań, nie zmuszali Polonistów do biegania za piłką.

18. Zawężenie modelu gry w ofensywie do długiego wykopu od obrońców lub Majdana w kierunku napastników , w nadziei, że ci przejmą piłkę, lub defensorzy popełnią błąd, np.: za krótko ją wybijając. Powodem wspomniany już wcześniej brak drugiej linii. Wstyd, że drużyna z aspiracjami Wisły jedynie w ten sposób przez większą część gry potrafi zagrać w ofensywie.

19. Mała liczba okazji bramkowych – Wisła do 68 minuty stworzyła sobie jedynie 1 poważną szanse bramkową, właśnie przy golu Sobolewskiego. To zastraszająca statystyka.

20. Słaba współpraca bocznych pomocników z obrońcami . Po raz kolejny brakowało obiegu podwajania, dwójkowych wymian podań wyprowadzających obrońcę na pozycje.

21. Brak groźnych akcji oskrzydlających . Zero udanych i groźnych dośrodkowań mówi samo za siebie. W bocznych sektorach nie było gubienia krycia.

22. Nie angażowanie się napastników w defensywę . Nawet nie przeszkadzali Polonistom w wyprowadzaniu piłki.

23. Komunikacja . Było bardzo wiele momentów niezrozumienia między Wiślakami tak w podaniach, zajmowaniu pozycji, jak i przekazywaniu sobie rywali.

24. Przesuwanie formacji . Po raz kolejny trzeba wymienić drugą linię, która nie trzymała dystansu do pozostałych formacji, oraz napastników, którzy też momentami zachowywali się tak, jak zupełnie obce części jednego organizmu. O skracaniu pola przez obrońców już pisałem.

25. Nonszalancja i brak waleczności Frankowskiego . Najlepiej oddaje ją sytuacja z końcówki meczu, kiedy wyprowadzając kontrę w dziecinny sposób dał sobie odebrać piłkę, po czym stanął w miejscu zupełnie wyłączając się z gry - a futbolówka nadal znajdowała się tuż obok.

26. Zbyt wąskie ustawianie się obrońców, odkrywające flanki . To jedna z największy wad generowanych przez marny poziom całej ligi – boczni obrońcy schodzą za bardzo do środka, pozostawiając całkowicie odkryte skrzydła. Wystarczy wtedy jedno przekątne podanie do wchodzącego bokiem skrajnego obrońcy lub pomocnika rywali i ów ma praktycznie otwartą drogę do bramki lub dośrodkowania. Dzieje się tak z powodu słabości drugiej linii – pomocnicy nie wracają za wchodzącymi na szybkości rywalami i do asekuracji. Środkowi powinni ubezpieczać środkowych obrońców, by boczni nie musieli przejmować tej roli odsłaniając flanki.

27. Słaby mecz Baszczyńskiego . Znów był nieaktywny w ofensywie (poza rzutem wolnym w pierwszej połowie) i popełniał poważne błędy w kryciu.

28. Rozciąganie gry – nie funkcjonowało. Brakował szybkich i celnych przerzutów ze strony na stronę, ominięcia zagęszczonych sektorów diagonalnym podaniem.

29. Utrzymywanie się przy piłce . Wiślacy nie potrafili w niedzielę poszanować futbolówki, przytrzymać jej, sensownie rozprowadzić. Bardzo szybko się jej pozbywali.

30. Brak ponawiania ataku na przeciwnika po stracie piłki – stara wada, która nadal jest niezwykle aktualna.

31. Sędzia , któremu trzeba wyjątkowo poświęcić osobny punkt. Zupełnie nie panował nad rozwojem wypadków, dopuszczał do niezwykle ostrej gry. Udarević powinien wylecieć z boiska już w pierwszej połowie po uderzeniu łokciem Mijailovica, a najdalej w drugiej, po brutalnym ataku z tyłu na Frankowskiego - ale dzięki łaskawości arbitra dotrwał do zmiany. Mieliśmy tu doskonały przykład wybiórczego traktowania przepisów, byleby tylko nie zaszkodzić Polonii.

Pozytywy

1. Zwycięstwo , pozwalające dopisać 3 punkty.

2. Gole „Sobola”, „Żurawia” i „Franka” – pierwsze w lidze tej wiosny, a Sobolewskiego w Wiśle.

3. Dobra zmiana Kowalczyka . „Jabol” dostał wreszcie upragnioną szansę i nie zawiódł. Grał czujnie, momentami nawet zdecydowanie aktywniej w asekuracji i odbiorze od Głowackiego. O dziwo, moim zdaniem lepiej od „Głowy” się ustawiał (nie tylko w linii z Kłosem), ściślej krył, co wiązało się po prostu z jego większą ruchliwością i zaangażowaniem od poprzednika.

4. Interwencje Majdana . Kilkakrotnie ratował nasz zespół od straty bramki, świetnie broniąc zwłaszcza w sytuacjach 1 na 1. Jest w dobrej dyspozycji, ale ciągle powinien dążyć do poprawy w grze na przedpolu – znów nie wychodził do dośrodkowań, nawet tych lecących w rejon „piątki”.

5. Skuteczność . Na koniec jeszcze kilka moich subiektywnych ocen zaangażowania i nonszalancji w grze poszczególnych zawodników Majdan Zaangażowanie (skala 0-5) 4

Nonszalancja w grze: minimalna

Baszczyński

Zaangażowanie 2

Nonszalancja w grze: duża

Kłos

Zaangażowanie 2

Nonszalancja w grze: duża

Głowacki

Zaangażowanie: 2

Nonszalancja w grze bardzo duża

Stolarczyk

Zaangażowanie: 3

Nonszalancja w grze mała

Błaszczykowski

Zaangażowanie 4

Nonszalancja w grze: minimalna

Sobolewski

Zaangażowanie 4

Nonszalancja w grze: minimalna

Ekwueme

Zaangażowanie 3

Nonszalancja w grze spora

Mijailovic

Zaangażowanie: 2

Nonszalancja w grze: bardzo duża

Frankowski

Zaangażowanie: 1,5

Nonszalancja w grze: ogromna

Żurawski

Zaangażowanie: 1,5

Nonszalancja w grze: bardzo duża

I rezerwowi Zieńczuk

Zaangażowanie 3

Nonszalancja w grze: spora

Kowalczyk

Zaangażowanie 4

Nonszalancja w grze: minimalna

Vidlicka

Zaangażowanie 4

Nonszalancja w grze: miimalna

„Zwycięzców się nie sądzi” mawia popularne powiedzenie. Niestety, to nie jest takie proste – jakość gry ma fundamentalne znaczenie dla przyszłości zespołu i zmagań z rywalami lepszymi sportowo od Katowic i Poloni. Najlepiej pokazuje to ubiegłoroczna jesień i rozgromienie Zagłębia 7-1 - wtedy też nie brakowało głosów, ze styl jest nieważny, jakość mało istotna, a dostrzeganie dużej ilości błędów i mankamentów w grze pozostaje zwykłym, niestosownym malkontenctwem. Wszyscy pamiętamy, co nastąpiło niespełna tydzień później. Dlatego martwi, iż na razie ligowa jakość postawy Wisły wciąż mocno dołuje, na co wpływ mają nie tylko niezależne czynniki w rodzaju fatalnej murawy na Konwiktorskiej. Oby kolejny mecz z Łęczną przyniósł wreszcie wyraźną poprawę.


(Markus)

== Źródło: Wisła Portal

==

Polonia Warszawa - Wisła Kraków 1:3

Po I części meczu, na grząskiej i śliskiej murawie stadionu przy ul. Konwiktorskiej w Warszawie, Wisła remisowała z Polonią 1:1. Zaczęło się bowiem bardzo niespodziewanie, gdyż od 9. minuty po golu Kosmalskiego, to Czarne Koszule prowadziły 1:0! Wisła odpowiedziała jednak bardzo szybko, już w min. 16. wyrównał bowiem Radosław Sobolewski, świetnie zamykając akcję po rzucie rożnym. W 68. min. bramkę dającą nam prowadzenie strzela Maciej Żurawski, który bezbłędnie wykorzystał "jedenastkę". Dziesięć minut później wynik ustala Tomasz Frankowski i Wisła wygrywa 3:1!

XV kolejka ligi polskiej, sezon 2004/2005

Warszawa, ul. Konwiktorska, 20 marca 2005 r., godz. 15:00

Widzów: 4000, sędziował: Marek Ryżek (Poznań)

Polonia Warszawa - Wisła Kraków 1:3

Bramki:

1:0 Kosmalski (9.)

1:1 Sobolewski (16.)

1:2 Żurawski (68. - k.)

1:3 Frankowski (78.)


Składy:

Banaszyński

Duda

Udarević (76. Doroş)

Jarczyk

Jakosz

Gołaszewski

Dźwigała (69. Mazurkiewicz)

Gołoś

Cichoń

Kosmalski

Imeh (73. Olszar)


Majdan

Baszczyński

Kłos

Głowacki (51. Kowalczyk)

Stolarczyk

Błaszczykowski (86. Vidlička)

Ekwueme

Sobolewski

Mijailović (46. Zieńczuk)

Frankowski

Żurawski


Piłkarze meczu:

Radosław Sobolewski i Radosław Majdan

• Po dwóch porażkach 0:5, podopieczni Marka Motyki bardzo chcieli zmazać te dwie plamy, jakie dali na inaugurację piłkarskiego roku 2005. Niewiele brakowało, aby im się to udało! Wisła ma jednak w swoich szeregach dwóch superstrzelców: Macieja Żurawskiego oraz Tomasza Frankowskiego, którzy we dwójkę przesądzili o wygranej Wisły przy Konwiktorskiej.

Zaczęło się fatalnie. Już w 9. minucie z głębi pola piłkę wrzucił Dźwigała, dopadł do niej Kosmalski, który był szybszy od wiślackich defensorów i uderzając futbolówkę... kolanem, przerzucił ją nad wybiegającym Radkiem Majdanem! Polonia sensacyjnie prowadziła.

Na odpowiedź Wisły nie musieliśmy jednak czekać zbyt długo. Już w 12. minucie Kuba Błaszczykowski został sfaulowany w polu karnym, tyle tylko, że gwizdek sędziego milczał. Trzy minuty później pod pole karne gospodarzy zapędził się Marcin Baszczyński, ale jego uderzenie, na rzut rożny, sparował Banaszyński. Co się odwlecze... Dośrodkowuje Maciej Żurawski, na tzw. "krótki słupek". Tam piłkę głową przedłuża na środek pola karnego Tomek Frankowski, zaspała obrona Polonii i jej bramkarza, nie zaspał za to Radek Sobolewski, który strzałem z "pierwszej piłki" pod poprzeczkę wyrównał stan rywalizacji! Była 16. minuta spotkania.

Wydawało się, że po wyrównaniu, to Wisła ruszy do śmielszych ataków... ale to gospodarze mieli więcej ciekawych akcji. Już bowiem w min. 17. Majdan musiał wykazać się refleksem po kolejnej akcji Kosmalskiego.

Koszmarna murawa nie sprzyjała widowiskowości, a większość tego co działo się na niej, było dziełem przypadku. Ambitni poloniści często też nie przebierali w środkach, co mógł na własnej skórze odczuć Marcin Baszczyński, który po jednym z brutalnych fauli musiał nawet na chwilę opuścić murawę. Końcówka I połowy, to kartka dla Udarevicia, który brutalnie ściął Mijailovicia, a podobna należała się też Imehowi, który upodobał sobie kopanie Arkadiusza Głowackiego. Jednak to właśnie wspomniany Nigeryjczyk mógł dać Polonii prowadzenie, niejako do szatni. Na nasze jednak szczęście, znakomicie powstrzymał go Radek Majdan, który zasłużył na bardzo duże brawa.

Imeh to także "bohater" początku II części meczu. W 47. min. zderzył się z Głowackim, trafiając go jeszcze łokciem. Sędzia zakwalifikował zdarzenie jako przypadkowe, jednak Głowa musiał opuścić boisko i już na nie nie wrócił. Do 67. minuty Wisła przeprowadza jedną godną wspomnienia akcję, po której Banaszyńskiego, strzałem z dystansu, próbował pokonać Żuraw. Do tego czasu przeważają gospodarze, a najgroźniejsze były: strzał Kosmalskiego, obroniony przez Majdana oraz akcja Gołosia, po której skuteczną interwencją popisał się Tomasz Kłos, w ostatniej chwili zażegnujący niebezpieczeństwo. W międzyczasie kolejną kartkę ogląda gracz Polonii - tym razem Gołaszewski, który ścina Ekwueme.

Wreszcie mamy 67. minutę. Z piłką ucieka Maciej Żurawski, wpada w pole karne, gdzie ewidentnie jest podcinany! Jest "jedenastka", którą wykonuje sam poszkodowany, robi to pewnie i od 68. min. Wisła prowadzi 2:1!

To nie koniec popisów Wisły! Jest 78. min. - z piłką lewym skrzydłem ucieka Marek Zieńczuk, podaje do Tomasza Frankowskiego, który jest szybszy i sprytniejszy od graczy gospodarzy, Franek mija jeszcze bramkarza i z ostrego kąta pakuje piłkę do siatki, jak się okazuje, ustalając tym samym wynik meczu!

W samej końcówce Polonia przeprowadza jeszcze dwie akcje, ale najpierw Majdan broni strzał Gołosia, a po chwili powstrzymuje szarżę Doroşa.

W 90. min. Tomasz Frankowski próbował jeszcze raz pokonać Banaszyńskiego, ale tym razem golkiper gospodarzy nie dał się zaskoczyć i Wisła kończy mecz zwycięstwem 3:1.

To nie była łatwa przeprawa, ale na takiej murawie wszystko było i dziełem przypadku i dziełem jednej wielkiej piłkarskiej walki. Tą wygrała Wisła, która miała więcej atutów, więcej indywidualności, które w konsekwencji dały nam trzy gole, trzy punkty i już 10-cio punktową przewagę nad najgroźniejszymi rywalami do mistrzowskiej korony! Czy ktoś jest w stanie nam ją jeszcze odebrać?!

• Dodał: Piotr (2005-03-20 15:15:32)