2005.03.20 Polonia Warszawa - Wisła Kraków 1:3

Z Historia Wisły

== Źródło: The White Star Division

==

Wstęp do meczu z Polonią

W środę o godzinie 18:00 Wisła rozegra pierwszy z serii trzech spotkań z Polonią Warszawa. W barwach Wisły zadebiutuje Jakub Błaszczykowski.

- Gdy prowadziłem Polonię w jednym sezonie rozegraliśmy sześć spotkań z Odrą Wodzisław. Aż cztery bramki strzelił nam wtedy Łukasz Sosin - przypomina Werner Liczka. W ciągu trzech tygodni wiślacy trzykrotnie zmierzą się z Polonią, seria przerwana zostanie przez mecze reprezentacji Polski i spotkanie z Górnikiem Łęczna. Mecz rewanżowy przy ul. Konwiktorskiej w 1/8 finału Pucharu Polski zaplanowano na 6. kwietnia.

Po meczu z GKS-em Katowice trener Liczka zdecydował się na zmiany w wyjściowym składzie. Poobijanego Nikolę Mijailovicia zastąpi Maciej Stolarczyk. - To element rotacji. Mamy wielkie cele, po które możemy sięnąć tylko jako zespół - argumentuje czeski szkoleniowiec. - Jest trzech - czterech zawodników, którzy sa bardzo blisko wyjściowego składu. Na prawej pomocy zadebiutuje Jakub Błaszczykowski, który zastąpi Vlastimila Vidliczkę. Sobotni debiut Czecha na prawym skrzydle Wisły nie był udany i podczas dzisiejszej gierki treningowej został wycofany do obrony. Błaszczykowski zapowiada, że tremy nie czuje, a my już dziś z pewną taką nieśmiałością typujemy go na odkrycie rundy wiosennej. Jest dynamiczny, przebojowy, nie czuje kompleksów, a do tego świetnie przygotowany pod względem wydolnościowym.

W trakcie wtorkowego treningu, podopieczni Wernera Liczki ćwiczyli atak pozycyjny przy skomasowanej obronie drużyny rywala oraz rozgrywanie rzutów rożnych. W zajęciach uczestniczyli wszyscy zawodnicy znajdujący się obecnie w kadrze (oczywiście oprócz Tomasza Dawidowskiego). Do meczowej kadry nie dostali się Marcin Kuźba, Kelechi Temple Omeonu i Bartosz Iwan, którzy nie są jeszcze w pełni sił oraz Sebastian Fechner. Ci zawodnicy otrzymali indywidualny plan treningowy - rano we wtorek ćwiczyli na siłowni.

Polonia, podobnie jak Wisła, mimo ataku zimy zdążyła już rozegrać jedną kolejkę ligową. Po porażce 5:0 z Groclinem nastroje w ekipie "Czarnych Koszul" nie są najlepsze, lecz podobnie jest w Krakowie po wymęczonym zwycięstwie nad GKS-em. Dlatego trener Liczka nie przywiązuje wielkiej uwagi do wyniku Polonii w Grodzisku Wielkopolskim. - My również zagraliśmy fatalnie - przyznaje. - Polonia z pewnością traktuje rozgrywki o Puchar Polski bardzo prestiżowo, gdyż są one przepustką do europejskich pucharów. Trzeba też pamiętać, że w środę rozegramy tylko pierwszą połowę. Czekać nas będzie jeszcze rewanż w Warszawie.

Trener Liczka właśnie z Polonią wiąże największe sukcesy osiągnięte podczas pracy w Polsce. W sezonie 2001/02 doprowadził "Czarne Koszule" do czwartego miejsca w lidze. - Teraz to już zupełnie inna drużyna, lecz wiążą mnie z tym klubem miłe wspomnienia. Z tamtego okresu w kadrze pozostali tylko Szymanek i Łukasiewicz - obaj są kontuzjowani oraz Mazurkiewicz i Gołaszewski. Ten drugi już wtedy był praktycznie moim asystentem. Liczka w Polonii spotkał wtedy także Martinsa Ekwueme, którego dzisiaj prowadzi w drużynie Wisły.

W ostatnich pięciu meczach z Polonią Wisła odniosła pięć zwycięstw, strzeliła 20 bramek, straciła tylko 3. Czy wiślacy liczą na kolejną łatwą przeprawę? - Nic z tego - zastrzega powracający do składu Stolarczyk. - Sobotni mecz z GKS-em pokazał nam, że nie ma łatwych spotkań.

Podczas ostatniej wizyty pod Wawelem Polonia zaprezentowała ostrą grę, czyli to z czego słynie od lat. Boisko z czerwoną kartką szybko opuścił Ivan Udarević, który właśnie wraca do zdrowia. Z Wisłą zagra także napastnik Benjamin Imeh - w meczu z Groclinem zabrakło go z powodu nadmiaru żółtych kartek. Ze składu wypadają natomiast Kosmalski i Mazurkiewicz. Na boisku zabraknie oczywiście także wspomnianych juz Łukaszewicza i Szymanka.


(mat19)

Analiza meczu ligowego z Polonią

Czy fatalne boisko zmusza do równie fatalnej gry? Takie pytanie można postawić po wczorajszym meczu na Konwiktorskiej, w którym niemal wszystko pozostawiało wiele do życzenia – murawa, ruchliwość Wiślaków, determinacja, jakość boiskowej postawy, prawidłowe wykonanie nawet najprostszych elementów gry.

Na szczęście najważniejsze – wynik – oparł się tej prawidłowości. Wisła wygrała. Choć o stylu chcielibyśmy jak najszybciej zapomnieć.

Z przykrością trzeba stwierdzić, że jakościowo Wiślacy zagrali gorzej niż z Katowicami, jeszcze bardziej chaotycznie i nieskładnie zarówno w ofensywie, jak i defensywie. Najsmutniejsze, że długimi momentami, by nie powiedzieć przez cały mecz, Wisła prezentowała się na poziomie Poloni – drużyny, która miała problemy z prawidłowym kopnięciem piłki, sensownym wyjściem na pozycję, dokładnym podaniem na więcej niż 5 metrów, nie stosującej pressingu, kryjącej na radar - nie posiadającej kompletnie nic poza walecznością i brutalnymi wejściami. Nie była to wyłącznie wina fatalnej murawy, ale ogromnej pasywności, błędów taktycznych i w ustawieniu, statyczności oraz niemal całkowitego zaniku gry bez piłki. Pierwsze minuty nasz zespół oddał walkowerem, prezentując lekceważenie rywala godne najgorszych przykładów rodem z Dinamo Tbilisi. A i później, mimo niekorzystnego do 68 minuty wyniku, nasi piłkarze wyraźnie bardziej myśleli o dotrwaniu do końcowego gwizdka, niż ofiarnej grze i pracy na korzystny wynik. Nie było widać zaangażowania – bo zaangażowany piłkarz przede wszystkim biega, jest aktywny i czujny. Tymczasem Wiślacy głownie stali, statycznie rozgrywając piłkę i pasywnie reagowali na rozwój wydarzeń.

Największe negatywy (numeracja pełni jedynie rolę porządkową)

1. Gra bez piłki . Wczoraj wyglądała tragicznie, Wiślacy praktycznie w ogóle nie pokazywali się do podań, nie przesuwali w dobrym rytmie, nie ściągali krycia kolegom, nie skracali aktywnie pola, nie podwajali rywali, nie wracali do asekuracji – wyliczać można jeszcze długo. Bardzo brakowało pokazania się do zagrania jakiegoś zawodnika, wyjścia na pozycję, jednoczesnej reakcji kilku piłkarzy w danym momencie. Wciąż nie funkcjonują automatyzmy i schematy polegające przykładowo na dynamicznym wbiegnięciu Sobolewskiego środkiem, połączonego z jednoczesnym przesunięciem się Frankowskiego w lewą stronę, by zrobić mu miejsce zabierając krycie i dajmy na to Żurawskiego nieco w prawo i do tyłu, w chwili, gdy Kłos ma piłkę i szuka możliwości rozegrania. Możliwych wariantów taktycznych jest mnóstwo, powyższy to jedynie luźny przykład korelacji kilku futbolistów. Wisła nadal z nich nie korzysta, gracz przy piłce ma najwyżej 1 możliwość podania, nie więcej, bo nikt z partnerów ich nie prowokuje aktywną postawą „bez piłki”. Niestety tradycyjnie „żył” tylko jeden sektor boiska, ten w którym znajdowała się futbolowka, reszta pozostawała pasywna.

2. Ruchliwość . Mimo zimowej aury Wiślacy po rozgrzewający, ale i męczący bieg sięgali nader rzadko, tak będąc przy piłce jak i bez niej. Gdy ustawili się, „wrastali w ziemię”, czekając na ruchy rywali, oszczędni do bólu w fatygowaniu się wysiłkiem. W efekcie kładli asekurację i szybki doskok, a ich krycie było zupełnie niewydajne, poloniści mogli swobodnie rozgrywać piłkę i dochodzić do pozycji strzeleckich. Oprócz tego w ofensywie brak ruchliwości skutkował wymienionym wyżej zanikiem gry bez piłki.

3. Krycie . Było bierne i zbyt odległe od rywali. Pressing nie funkcjonował, brakowało dobrego podwajania, wypychania polonistów, aktywnego przekazywania sobie rywali.

4. Gra stoperów . Do tej pory ich chwaliliśmy, ale teraz zasługują na poważną krytykę. Głowacki z Kłosem zwłaszcza w pierwszej połowie popełniali mnóstwo błędów w ustawieniu, tworząc bierna linię, ani nie odcinającą od piłki napastników Poloni, ani nie łapiącej ich na spalone. W efekcie przeszło kilka groźnych prostopadłych przerzutów z głębi pola za plecy naszych reprezentantów kraju. Dopiero po wejściu Kowalczyka sytuacja uległa lekkiej poprawie.

5. Postawa drugiej linii . Pomoc była wczoraj najsłabszą formacją Wisły. Jedynie Sobolewski wnosił coś pozytywnego walecznością i poprawnym odbiorem, reszta zawodników nie dawała drużynie należytego wsparcia w ofensywie i defensywie. Nawet Błaszczykowski, który tym razem choć na pewno starał się, nie gubił krycia, nie utrzymywał się przy piłce. Tylko raz groźnie szarpnął skrzydłem, niestety sędzia Ryżek nie gwizdnął wówczas ewidentnego karnego. Napastnicy nie mieli podań, obrońcy dobrej asekuracji i wsparcia. Tu najbardziej królował chaos.

6. Gra Ekwueme , której trzeba poświęcić osobny punkt. Nigeryjczyk zawiódł, będąc zdecydowanie najsłabszym Wiślakiem na murawie. Zupełnie nie radził sobie z kreowaniem gry, w ofensywie był kompletnie bezproduktywny – celnie podawał tylko wszerz i do tyłu, krotko, do najbliższego partnera. Większość piłek psuł. W defensywie miernie asekurował, za wolno doskakiwał do rywali, miał duże momenty wahania. Ale nie można mieć do niego wielkich pretensji – po prostu zagrał na miarę swoich skromnych możliwości. Dlatego bardzo dziwię się, że trener Liczka nie wpuścił na murawę Kwieka, zaprawionego w zmaganiach na kiepskiej płynie boiska dzięki grze w Odrze Wodzisław. Zwłaszcza, że z pewnością dysponuje lepszym wyszkoleniem od Ekwueme, co pokazywał nie tylko jesienią.

7. Tempo operowania futbolówką i akcji ofensywnych . Było bardzo wolne, nie dające szans na zgubienie krycia Polonistów. Tłumaczenie tego stanem murawy jest zbyt wygodnym i błędnym wyjściem, bo „swoje” robił również brak ruchliwości i gry bez piłki.

8. Dużo niedokładności i chaosu owocujących kompromitującymi stratami . Za krótkie wybicia, niecelne podania, toporne próby dryblingu zakończone zgubieniem piłki, fatalne przyjęcia, częsty brak pomysłu etc – to wszystko mogliśmy oglądać w postawie Wisły przez większą część meczu.

9. Nieudane pojedynki 1 na 1 . Znów bardzo ich brakowało, ale tutaj murawa rzeczywiście stanowi usprawiedliwienie.

10. Kolejny nieudany występ Mijailovica w roli lewego pomocnika . Nikola zaczął nawet poprawnie – do mniej więcej 30 minuty był dość aktywny, próbował utrzymywać się przy piłce, raz rzucił sensowne prostopadle podanie w stronę Żurawskiego, które na innej nawierzchni wyprowadziłoby Maćka do sytuacji sam na sam. Ale później było już coraz gorzej, z minuty na minutę grał coraz bardziej bezproduktywnie, wikłał się w bezmyślne i złe dryblingi, tracił piłki. Ani razu nie rzucił dobrego dośrodkowania czy nie zgubił Gołaszewskiego i Dudy. Został słusznie zmieniony.

11. Przejście z ataku do obrony . Momentami obrońcy byli zostawiani samym sobie, druga linia nie wracała – w efekcie przed polem karnym mieliśmy często gigantycznych rozmiarów, nie asekurowaną dziurę, w którą bezkarnie mogli wkraczać wchodzący z głębi pola warszawiacy.

12. Spóźnione reakcje . Wiślacy stanowczo za wolno i za późno podejmowali decyzje, reagowali na działania rywali. Często byli wyprzedzani w starcie do piłki, odcinani od podań. Poloniści nie mieli większych problemów z odczytaniem ich intencji.

13. Brak strzałów z dystansu . Tylko jedno uderzenie Żurawskiego na cały mecz zasługiwało na uwagę. A beznadziejna murawa zachęcała do prób – tu uderzenie z kozłem, czy płaskie było śmiertelnie niebezpieczne dla bramkarza, o ile leciałoby w światło bramki.

14. Brak podań na 1-2 kontakty . Murawa je utrudniała, ale z pewnością nie uniemożliwiała. Powodem była atrofia gry bez piłki i marna ruchliwość.

15. Złe skracanie pola gry . Najbardziej dotyczyło pary stoperów, ale i reszta piłkarzy nieszczególnie przejmowała się jego potrzebą, skracając dystans do rywali za wolno, niebezpiecznie rozciągając formacje.

16. Lekceważenie rywali i meczu . Było ewidentne, Wiślacy przekonani o swojej wyższości i o tym, że w każdej chwili mogą odrobić ewentualną stratę pozwalali im na wiele, oddawali inicjatywę, nie biegali, nie pilnowali należycie ustawienia. Brakowało determinacji w grze, wyrażanej choćby wspomnianą ruchliwością.

17. Brak ataku pozycyjnego . Tym razem nasi zawodnicy nawet nie próbowali po niego sięgać. Nie organizowali gry ofensywnej poprzez wymiany podań, nie zmuszali Polonistów do biegania za piłką.

18. Zawężenie modelu gry w ofensywie do długiego wykopu od obrońców lub Majdana w kierunku napastników , w nadziei, że ci przejmą piłkę, lub defensorzy popełnią błąd, np.: za krótko ją wybijając. Powodem wspomniany już wcześniej brak drugiej linii. Wstyd, że drużyna z aspiracjami Wisły jedynie w ten sposób przez większą część gry potrafi zagrać w ofensywie.

19. Mała liczba okazji bramkowych – Wisła do 68 minuty stworzyła sobie jedynie 1 poważną szanse bramkową, właśnie przy golu Sobolewskiego. To zastraszająca statystyka.

20. Słaba współpraca bocznych pomocników z obrońcami . Po raz kolejny brakowało obiegu podwajania, dwójkowych wymian podań wyprowadzających obrońcę na pozycje.

21. Brak groźnych akcji oskrzydlających . Zero udanych i groźnych dośrodkowań mówi samo za siebie. W bocznych sektorach nie było gubienia krycia.

22. Nie angażowanie się napastników w defensywę . Nawet nie przeszkadzali Polonistom w wyprowadzaniu piłki.

23. Komunikacja . Było bardzo wiele momentów niezrozumienia między Wiślakami tak w podaniach, zajmowaniu pozycji, jak i przekazywaniu sobie rywali.

24. Przesuwanie formacji . Po raz kolejny trzeba wymienić drugą linię, która nie trzymała dystansu do pozostałych formacji, oraz napastników, którzy też momentami zachowywali się tak, jak zupełnie obce części jednego organizmu. O skracaniu pola przez obrońców już pisałem.

25. Nonszalancja i brak waleczności Frankowskiego . Najlepiej oddaje ją sytuacja z końcówki meczu, kiedy wyprowadzając kontrę w dziecinny sposób dał sobie odebrać piłkę, po czym stanął w miejscu zupełnie wyłączając się z gry - a futbolówka nadal znajdowała się tuż obok.

26. Zbyt wąskie ustawianie się obrońców, odkrywające flanki . To jedna z największy wad generowanych przez marny poziom całej ligi – boczni obrońcy schodzą za bardzo do środka, pozostawiając całkowicie odkryte skrzydła. Wystarczy wtedy jedno przekątne podanie do wchodzącego bokiem skrajnego obrońcy lub pomocnika rywali i ów ma praktycznie otwartą drogę do bramki lub dośrodkowania. Dzieje się tak z powodu słabości drugiej linii – pomocnicy nie wracają za wchodzącymi na szybkości rywalami i do asekuracji. Środkowi powinni ubezpieczać środkowych obrońców, by boczni nie musieli przejmować tej roli odsłaniając flanki.

27. Słaby mecz Baszczyńskiego . Znów był nieaktywny w ofensywie (poza rzutem wolnym w pierwszej połowie) i popełniał poważne błędy w kryciu.

28. Rozciąganie gry – nie funkcjonowało. Brakował szybkich i celnych przerzutów ze strony na stronę, ominięcia zagęszczonych sektorów diagonalnym podaniem.

29. Utrzymywanie się przy piłce . Wiślacy nie potrafili w niedzielę poszanować futbolówki, przytrzymać jej, sensownie rozprowadzić. Bardzo szybko się jej pozbywali.

30. Brak ponawiania ataku na przeciwnika po stracie piłki – stara wada, która nadal jest niezwykle aktualna.

31. Sędzia , któremu trzeba wyjątkowo poświęcić osobny punkt. Zupełnie nie panował nad rozwojem wypadków, dopuszczał do niezwykle ostrej gry. Udarević powinien wylecieć z boiska już w pierwszej połowie po uderzeniu łokciem Mijailovica, a najdalej w drugiej, po brutalnym ataku z tyłu na Frankowskiego - ale dzięki łaskawości arbitra dotrwał do zmiany. Mieliśmy tu doskonały przykład wybiórczego traktowania przepisów, byleby tylko nie zaszkodzić Polonii.

Pozytywy

1. Zwycięstwo , pozwalające dopisać 3 punkty.

2. Gole „Sobola”, „Żurawia” i „Franka” – pierwsze w lidze tej wiosny, a Sobolewskiego w Wiśle.

3. Dobra zmiana Kowalczyka . „Jabol” dostał wreszcie upragnioną szansę i nie zawiódł. Grał czujnie, momentami nawet zdecydowanie aktywniej w asekuracji i odbiorze od Głowackiego. O dziwo, moim zdaniem lepiej od „Głowy” się ustawiał (nie tylko w linii z Kłosem), ściślej krył, co wiązało się po prostu z jego większą ruchliwością i zaangażowaniem od poprzednika.

4. Interwencje Majdana . Kilkakrotnie ratował nasz zespół od straty bramki, świetnie broniąc zwłaszcza w sytuacjach 1 na 1. Jest w dobrej dyspozycji, ale ciągle powinien dążyć do poprawy w grze na przedpolu – znów nie wychodził do dośrodkowań, nawet tych lecących w rejon „piątki”.

5. Skuteczność . Na koniec jeszcze kilka moich subiektywnych ocen zaangażowania i nonszalancji w grze poszczególnych zawodników Majdan Zaangażowanie (skala 0-5) 4

Nonszalancja w grze: minimalna

Baszczyński

Zaangażowanie 2

Nonszalancja w grze: duża

Kłos

Zaangażowanie 2

Nonszalancja w grze: duża

Głowacki

Zaangażowanie: 2

Nonszalancja w grze bardzo duża

Stolarczyk

Zaangażowanie: 3

Nonszalancja w grze mała

Błaszczykowski

Zaangażowanie 4

Nonszalancja w grze: minimalna

Sobolewski

Zaangażowanie 4

Nonszalancja w grze: minimalna

Ekwueme

Zaangażowanie 3

Nonszalancja w grze spora

Mijailovic

Zaangażowanie: 2

Nonszalancja w grze: bardzo duża

Frankowski

Zaangażowanie: 1,5

Nonszalancja w grze: ogromna

Żurawski

Zaangażowanie: 1,5

Nonszalancja w grze: bardzo duża

I rezerwowi Zieńczuk

Zaangażowanie 3

Nonszalancja w grze: spora

Kowalczyk

Zaangażowanie 4

Nonszalancja w grze: minimalna

Vidlicka

Zaangażowanie 4

Nonszalancja w grze: miimalna

„Zwycięzców się nie sądzi” mawia popularne powiedzenie. Niestety, to nie jest takie proste – jakość gry ma fundamentalne znaczenie dla przyszłości zespołu i zmagań z rywalami lepszymi sportowo od Katowic i Poloni. Najlepiej pokazuje to ubiegłoroczna jesień i rozgromienie Zagłębia 7-1 - wtedy też nie brakowało głosów, ze styl jest nieważny, jakość mało istotna, a dostrzeganie dużej ilości błędów i mankamentów w grze pozostaje zwykłym, niestosownym malkontenctwem. Wszyscy pamiętamy, co nastąpiło niespełna tydzień później. Dlatego martwi, iż na razie ligowa jakość postawy Wisły wciąż mocno dołuje, na co wpływ mają nie tylko niezależne czynniki w rodzaju fatalnej murawy na Konwiktorskiej. Oby kolejny mecz z Łęczną przyniósł wreszcie wyraźną poprawę.


(Markus)

== Źródło: Wisła Portal

==

Polonia Warszawa - Wisła Kraków 1:3

Po I części meczu, na grząskiej i śliskiej murawie stadionu przy ul. Konwiktorskiej w Warszawie, Wisła remisowała z Polonią 1:1. Zaczęło się bowiem bardzo niespodziewanie, gdyż od 9. minuty po golu Kosmalskiego, to Czarne Koszule prowadziły 1:0! Wisła odpowiedziała jednak bardzo szybko, już w min. 16. wyrównał bowiem Radosław Sobolewski, świetnie zamykając akcję po rzucie rożnym. W 68. min. bramkę dającą nam prowadzenie strzela Maciej Żurawski, który bezbłędnie wykorzystał "jedenastkę". Dziesięć minut później wynik ustala Tomasz Frankowski i Wisła wygrywa 3:1!

XV kolejka ligi polskiej, sezon 2004/2005

Warszawa, ul. Konwiktorska, 20 marca 2005 r., godz. 15:00

Widzów: 4000, sędziował: Marek Ryżek (Poznań)

Polonia Warszawa - Wisła Kraków 1:3

Bramki:

1:0 Kosmalski (9.)

1:1 Sobolewski (16.)

1:2 Żurawski (68. - k.)

1:3 Frankowski (78.)


Składy:

Banaszyński

Duda

Udarević (76. Doroş)

Jarczyk

Jakosz

Gołaszewski

Dźwigała (69. Mazurkiewicz)

Gołoś

Cichoń

Kosmalski

Imeh (73. Olszar)


Majdan

Baszczyński

Kłos

Głowacki (51. Kowalczyk)

Stolarczyk

Błaszczykowski (86. Vidlička)

Ekwueme

Sobolewski

Mijailović (46. Zieńczuk)

Frankowski

Żurawski


Piłkarze meczu:

Radosław Sobolewski i Radosław Majdan

• Po dwóch porażkach 0:5, podopieczni Marka Motyki bardzo chcieli zmazać te dwie plamy, jakie dali na inaugurację piłkarskiego roku 2005. Niewiele brakowało, aby im się to udało! Wisła ma jednak w swoich szeregach dwóch superstrzelców: Macieja Żurawskiego oraz Tomasza Frankowskiego, którzy we dwójkę przesądzili o wygranej Wisły przy Konwiktorskiej.

Zaczęło się fatalnie. Już w 9. minucie z głębi pola piłkę wrzucił Dźwigała, dopadł do niej Kosmalski, który był szybszy od wiślackich defensorów i uderzając futbolówkę... kolanem, przerzucił ją nad wybiegającym Radkiem Majdanem! Polonia sensacyjnie prowadziła.

Na odpowiedź Wisły nie musieliśmy jednak czekać zbyt długo. Już w 12. minucie Kuba Błaszczykowski został sfaulowany w polu karnym, tyle tylko, że gwizdek sędziego milczał. Trzy minuty później pod pole karne gospodarzy zapędził się Marcin Baszczyński, ale jego uderzenie, na rzut rożny, sparował Banaszyński. Co się odwlecze... Dośrodkowuje Maciej Żurawski, na tzw. "krótki słupek". Tam piłkę głową przedłuża na środek pola karnego Tomek Frankowski, zaspała obrona Polonii i jej bramkarza, nie zaspał za to Radek Sobolewski, który strzałem z "pierwszej piłki" pod poprzeczkę wyrównał stan rywalizacji! Była 16. minuta spotkania.

Wydawało się, że po wyrównaniu, to Wisła ruszy do śmielszych ataków... ale to gospodarze mieli więcej ciekawych akcji. Już bowiem w min. 17. Majdan musiał wykazać się refleksem po kolejnej akcji Kosmalskiego.

Koszmarna murawa nie sprzyjała widowiskowości, a większość tego co działo się na niej, było dziełem przypadku. Ambitni poloniści często też nie przebierali w środkach, co mógł na własnej skórze odczuć Marcin Baszczyński, który po jednym z brutalnych fauli musiał nawet na chwilę opuścić murawę. Końcówka I połowy, to kartka dla Udarevicia, który brutalnie ściął Mijailovicia, a podobna należała się też Imehowi, który upodobał sobie kopanie Arkadiusza Głowackiego. Jednak to właśnie wspomniany Nigeryjczyk mógł dać Polonii prowadzenie, niejako do szatni. Na nasze jednak szczęście, znakomicie powstrzymał go Radek Majdan, który zasłużył na bardzo duże brawa.

Imeh to także "bohater" początku II części meczu. W 47. min. zderzył się z Głowackim, trafiając go jeszcze łokciem. Sędzia zakwalifikował zdarzenie jako przypadkowe, jednak Głowa musiał opuścić boisko i już na nie nie wrócił. Do 67. minuty Wisła przeprowadza jedną godną wspomnienia akcję, po której Banaszyńskiego, strzałem z dystansu, próbował pokonać Żuraw. Do tego czasu przeważają gospodarze, a najgroźniejsze były: strzał Kosmalskiego, obroniony przez Majdana oraz akcja Gołosia, po której skuteczną interwencją popisał się Tomasz Kłos, w ostatniej chwili zażegnujący niebezpieczeństwo. W międzyczasie kolejną kartkę ogląda gracz Polonii - tym razem Gołaszewski, który ścina Ekwueme.

Wreszcie mamy 67. minutę. Z piłką ucieka Maciej Żurawski, wpada w pole karne, gdzie ewidentnie jest podcinany! Jest "jedenastka", którą wykonuje sam poszkodowany, robi to pewnie i od 68. min. Wisła prowadzi 2:1!

To nie koniec popisów Wisły! Jest 78. min. - z piłką lewym skrzydłem ucieka Marek Zieńczuk, podaje do Tomasza Frankowskiego, który jest szybszy i sprytniejszy od graczy gospodarzy, Franek mija jeszcze bramkarza i z ostrego kąta pakuje piłkę do siatki, jak się okazuje, ustalając tym samym wynik meczu!

W samej końcówce Polonia przeprowadza jeszcze dwie akcje, ale najpierw Majdan broni strzał Gołosia, a po chwili powstrzymuje szarżę Doroşa.

W 90. min. Tomasz Frankowski próbował jeszcze raz pokonać Banaszyńskiego, ale tym razem golkiper gospodarzy nie dał się zaskoczyć i Wisła kończy mecz zwycięstwem 3:1.

To nie była łatwa przeprawa, ale na takiej murawie wszystko było i dziełem przypadku i dziełem jednej wielkiej piłkarskiej walki. Tą wygrała Wisła, która miała więcej atutów, więcej indywidualności, które w konsekwencji dały nam trzy gole, trzy punkty i już 10-cio punktową przewagę nad najgroźniejszymi rywalami do mistrzowskiej korony! Czy ktoś jest w stanie nam ją jeszcze odebrać?!

• Dodał: Piotr (2005-03-20 15:15:32)