2005.04.24 Amica Wronki - Wisła Kraków 0:1

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 11:55, 9 wrz 2008; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)

Za: http://wislaportal.pl

Amica Wronki - Wisła Kraków 0:1

• Przed meczem 1:0 chyba każdy kibic "brałby w ciemno". Takim też wynikiem spotkanie we Wronkach się zakończyło, a zwycięską bramkę zdobył Jakub Błaszczykowski. Było to dla niego pierwsze trafienie w ekstraklasie! Biała Gwiazda zagrała jednak kolejny nędzny mecz, z którego na pewno nikt - poza wynikiem i punktami - się nie cieszy. Grę obydwu drużyn, długimi fragmentami, można było śmiało określić dzisiaj jako... żenującą.

XIX kolejka ligi polskiej, sezon 2004/2005

Wronki, ul. Leśna, 24 kwietnia 2005 r., godz. 15:00

Widzów: 4500, sędziował: Mirosław Ryszka (Warszawa)

Amica Wronki - Wisła Kraków 0:1


Bramki:

0:1 Błaszczykowski (75.)


Składy:

Cierzniak

Skrzypek

Bieniuk

Smirnovs

Dudka

Kikut (74. Banaczek)

Murawski

Bartczak

M. Burkhardt (52. Šimr)

Gregorek (58. Kucharski)

Dembiński

Majdan

Baszczyński

Kłos

Głowacki

Stolarczyk

Błaszczykowski (90. Vidlička)

Sobolewski

Cantoro (66. Brożek)]

Zieńczuk

Żurawski

Frankowski (90. Ekwueme)


Piłkarz meczu:

Jakub Błaszczykowski


Tym razem Werner Lička nie "pomieszał składem". Od pierwszych minut zagrał więc Jakub Błaszczykowski, który był najlepiej grającym wiślakiem, nie tylko dlatego, że zdobył gola. Po prostu 19-latkowi chciało się grać i to bez względu na to, czy musiał mijać jednego, czy też dwóch rywali. Dość powiedzieć, że to właśnie Błaszczu oddał pierwszy, celny strzał w światło bramki, ze wszystkich wiślaków. Miało to miejsce w... 47. minucie! Cóż, dla tych, którzy meczu nie widzieli, niech to będzie najlepsze podsumowanie gry Wisły.

Mecz zaczął się od dużej ilości... fauli graczy Amiki oraz niecelnego uderzenia Marka Zieńczuka, który próbował pokonać Cierzniaka w 7. minucie. Tak jak "siódemka" mogła być dla Wisły szczęśliwa, tak "trzynastka" mogła być pechowa. Właśnie wtedy gospodarze wykorzystali fatalny błąd Macieja Stolarczyka i Tomasz Kłos w ostatniej chwili wybił piłkę na róg.

Na kolejną akcję czekamy do 21. min., kiedy to Arkadiusz Głowacki, po rzucie rożnym, uderzył na wiwat. Cztery minuty później Macieja Żurawskiego uprzedza wybiegiem Cierzniak. Mamy 29. min. i najgroźniejsza akcja całej I części meczu. Na lewym skrzydle za rywalem nie zdążył Tomasz Kłos, co kończy się dośrodkowaniem przed pole karne i strzałem Jacka Dembińskiego. Radek Majdan nie popełnia błędu i uderzenie broni.

W odpowiedzi próbuje Wisła, ale niewiele z tego wynika. Aktywny Błaszczu wpada w pole karne, mijając rywala, ale dośrodkowanie blokują obrońcy. Minutę później fatalnie uderza Tomasz Frankowski, a po chwili z dystansu próbuje Zieńczuk, ale i On nie trafia w bramkę. W 42. min. z wolnego strzela jeszcze Tomasz Kłos, ale o wiele, wiele za wysoko. Strzał ten oddaje jednak w pełni obraz nędzy i rozpaczy tego meczu, gdyż opisane powyżej sytuacje, były wszystkimi (!), które w ogole wydarzyły się pod obydwiema bramkami w tej części gry! Obydwie ekipy nie pokazały niczego, co byłoby tak naprawdę warte wspominania.

Najlepszą drużyną, w pierwszych 45. minutach meczu, była bez wątpienia... orkiestra dęta, którą słychać było, jak przygrywała piłkarzom do tej żenującej kopaniny.

II połowę energiczniej zaczyna Wisła, stąd też pierwszy celny strzał w światło bramki gospodarzy. Ładne uderzenie Błaszczykowskiego obronił jednak - dobrze spisujący się - Cierzniak. Minutę później powinno być 1:0 dla Wisły. Długie podanie do Franka, który próbuje przyjąć, lecz ubiega go Cierzniak, łapiąc piłkę. Gdyby Franiu od razu strzelał, może wyszłoby inaczej, a tak: piłka w rękawicach Cierzniaka, a Franek sam wpada do... siatki.

W 53. min. spore zamieszanie pod bramką Amiki, po strzale Głowackiego, a chwilę później druga żółta kartka dla Bieniuka, który brzydko sfaulował wychodzącego na pozycję Mauro Cantoro. Amica gra więc w "10".

Bardzo słabo grający dzisiaj Franek znów źle zagrywa w min. 56., a trzy minuty później - obserwowany przez działaczy Wisły - Cierzniak kapitalnie odbija uderzenie Marka Zieńczuka, które leciało w samo okienko bramki. Powinien być gol! W min. 62. wreszcie pokazuje się Maciej Żurawski, ale jego strzał został zablokowany.

Amica odpowiada kontrą w 68. min., ale Radek Majdan na róg paruje groźne uderzenie Kikuta. Po nim nasi obrońcy nie upilnowali Skrzypka, który uderzył piłkę głową i o mało nie pokonał Majdana. Ten jednak znów interweniował bardzo dobrze.

Wreszcie mamy decydującą 75. minutę. Z głębi pola piłkę wrzucił Radosław Sobolewski. Wyskoczyli do niej Frankowski z Kucharskim i to gracz Amiki zrobił to "lepiej" odbijając piłkę głową. Tyle tylko, że ta spadła prosto na nogę nadbiegającego Kuby Błaszczykowskiego, który bez namysłu uderzył na bramkę Cierzniaka. Golkiper gospodarzy nie miał szans na skuteczną interwencję i jest 1:0 dla Wisły! Wisła przeprowadza kolejne akcje, ale najpierw obrońcy blokują Franka (82. min.), a za chwilę Żurawia (86. min.). W 87. min. znów niezła akcja Błaszczykowskiego, który dogrywa do Franka, ten jednak znów strzela źle. Minutę później dośrodkowanie Żurawia łapie Cierzniak.] Mamy doliczony czas gry i do głosu dochodzi Amica, która w samej końcówce postawiła wszystko na jedną kartę i próbowała zaatakować. O mało nie skończyło się to... kolejnym remisem. W 91. min. z dystansu uderza Šimr, piłka leci tuż przy słupku i Radek Majdan z najwyższym trudem wybija na róg. 94. min. dośrodkowanie na długi słupek, nikt nie przypilnował zamykającego akcję Banaczka, ale ten strzela w... słupek, a sędzia kończy mecz.

Wisła wygrywa, ale tylko dlatego, że to Amica jest w jeszcze większym dołku niż my sami. Oglądając dzisiejsze "popisy" piłkarzy, można się było momentami zastanawiać, czy to nie mecz rodem ze "starego kina"? Z całym szacunkiem dla Jakuba Błaszczykowskiego, ale skoro niedawny IV-ligowiec jest najlepszy na boisku, to jaki poziom prezentowali pierwszoligowcy? ] • Dodał: Piotr (2005-04-24 16:56:53)

Komentarz pomeczowy

... czyli: (prawie) wszyscy są niezadowoleni. Piłkarska wiosna A.D. 2005 zupełnie nas nie rozpieszcza. Wisła gra (o ile można nazwać to "coś" grą) żenująco słabo. Podobnie "gra" zresztą cała czołówka ligi. Dla nas to trochę jakby "na szczęście", bo na przekór naszej mizerii trzeci tytuł mistrzowski z rzędu jest coraz bliżej. Nadal jesteśmy jednak "ogólnie niezadowoleni"... Choć nie wszyscy.

Rozkłada się to mniej więcej tak:

- kibice Wisły niezadowoleni są bowiem z nowego trenera, Wernera Lički.

- Werner Lička niezadowolony jest z gry swoich podopiecznych.

- "podopieczni" także nie sprawiają wrażenia ludzi szczęśliwych, bo grają źle jak jeszcze nigdy.

Jedynymi zadowolonymi ludźmi w Wiśle zdają się być jedynie prezesi: Basałaj i Pawelec! Pierwszego cieszyła gra piłkarzy, a drugi mówił, że widząc treningi jest przekonany, że zajdziemy daleko w Europie. Cóż, może prezesi wiedzą coś czego my nie wiemy i stąd ten optymizm? Może by więc sternicy naszego klubu przelali odrobinę tej radości reszcie wiślackiej braci?

Przejdźmy jednak do samego spotkania. Najważniejsze konkluzje dostarcza nam nasz trener. Werner Lička znalazł bowiem 1. (słownie: jeden) pozytyw w grze swoich piłkarzy mówiąc, że defensywna gra Wisły, zwłaszcza w II połowie meczu we Wronkach, była lepsza - od tej z meczów poprzednich. Widać Pan Werner tak był zaabsorbowany wprowadzaniem na murawę - w doliczonym czasie gry, jakże to taktycznie jest wysublimowane - Ekwueme i Vidlički, że nie widział uderzenia swojego rodaka Šimra, które to Radek Majdan (kolejny solidny występ!) z najwyższym trudem wybił na róg oraz strzału Banaczka, po którym futbolówka wylądowała na naszym słupku. Szczerze powiedziawszy, mogło skończyć się... kolejnym remisem. Przypomnijmy zresztą, że od 54. min. gospodarze grali w dziesiątkę... więc i atakowali rzadziej.

Werner Lička nie widzi natomiast żadnego pozytywu w grze ofensywnej... z czym zgodziść muszę się w 100%, gdyż takowa nie istnieje! Gramy nadal długimi wykopami do przodu, czyli schematami rodem z boisk B i C-klasowych. Przy takiej taktyce (?) ilość podań, które docierają do Żurawskiego i Frankowskiego jest minimalna, a gdy Ci - tak jak to miało miejsce we Wronkach - grają bardzo słabo, to nie możemy liczyć na poprawianie wyników strzeleckich naszych najlepszych snajperów.

Ostatnio chwaliłem grę Macieja Stolarczyka, ale we Wronkach i On dopasował się jakością do kilku swoich kolegów, kilka razy fatalnie gubiąc piłkę. Dziwnie apatycznie gra ostatnio Arek Głowacki, który znów nie może swojego występu zaliczyć do tych z gatunku udanych. Tomasz Kłos dał się raz fatalnie wyprzedzić, ale też naprawiał błędy kolegów. Baszczu zarobił słusznie głupią żółtą kartkę o co miał - nie wiedzieć czemu - pretensje do dobrze (momentami aż za dokładnie) sędziującego ten mecz Ryszki.

O Błaszczykowskim można byłoby mówić dużo dobrego, zwłaszcza że był bohaterem meczu. Nie bał się pojedynków "jeden na jeden" i - co ważne - nawet wtedy gdy kilka przegrał. Walczył ambitnie do końca i kondycyjnie wytrzymał mecz bardzo dobrze. Gol, kilka świetnych rajdów, ambicja, nieustępliwość, gra do przodu, ale i cofanie się do obrony (stąd kartka) - oby tak dalej! Słabo spisał się środek pomocy, choć jedyny raz Sobolewskiemu udała się wrzutka i padł gol. Marek Zieńczuk starał się pokazać z dobrej strony, na znanym sobie stadionie, ale wychodziło mu różnie. Pochwalić na pewno Zienia trzeba za uderzenie z 59. min., które z największym trudem Cierzniak wyciągnął z samego okienka bramki.

Nasi napastnicy we Wronkach nie popisali się wcale. Pierwszy celny strzał na bramkę rywala, oddany w 47. minucie przez... Błaszczykowskiego wystawia... całej drużynie Wisły ocenę niedostateczną. Żeby napastnicy mogli oddać strzał na bramkę, muszą dostać dobrą piłkę od pomocników. Ale tego po prostu nie było...

Cóż, gra Wisły wygląda od kilku meczów tak, jak wygląda. Czy można się więc dziwić, że kibice apelują coraz głośniej o przyniesienie "białych chusteczek" na najbliższy mecz ligowy (jeszcze inni idą dalej, podpowiadając przyniesienie... prześcieradeł)? Z jednej strony "należą się" one trenerowi, z drugiej zaś samym piłkarzom! Skoro po spotkaniu we Wronkach wyróżnić można jedynie Błaszczykowskiego i Majdana, a grę na poziomie poprawnym zarezerwować można chyba tylko dla Marka Zieńczuka?! Jeżeli z 11 piłkarzy, można powiedzieć, że tylko 3 zagrało dobrze lub poprawnie, to chyba także naszym pupilom należą się słowa... nagany.

Można oczywiście cieszyć się z wygranej na trudnym terenie, wszak ostatnie zwycięstwo we Wronkach odnieśliśmy bez mała 6 lat temu, ale też Amica zagrała na poziomie katastrofalnym! Nie wygrać z tak słabo dysponowanym rywalem, byłoby po prostu... grzechem!

I tylko szkoda, że zamordyzm prowadzony przez nasz klub, który nie przyznaje akredytacji prasowych "niektórym dziennikarzom", powoduje że nadal "nie wypada" pisać o Wiśle źle. Stąd też czytając niektóre opisy z niedzielnego meczu, można odnieść wrażenie, że było to całkiem niezłe widowisko. Cóż - nie było - i dawno aż tak nie wynudziłem się oglądając mecz Wisły... Niestety...

... nadal więc jesteśmy niezadowoleni...