2005.04.24 Amica Wronki - Wisła Kraków 0:1

Z Historia Wisły

2005.04.24, Idea Ekstraklasa, 19. kolejka, Wronki, Stadion Amiki, 15:00
Amica Wronki 0:1 (0:0) Wisła Kraków
widzów: 4.500
sędzia: Mirosław Ryszka z Warszawy
Bramki
0:1 75' Jakub Błaszczykowski
Amica Wronki
Radosław Cierzniak
Paweł Skrzypek
Grafika:Zk.jpg Grafika:Zk.jpg Grafika:Cz.jpg 54’ Jarosław Bieniuk
Māris Smirnovs
Dariusz Dudka
Marcin Kikut grafika: Zmiana.PNG (74’ Dawid Banaczek)
Rafał Murawski
Grafika:Zk.jpg Mateusz Bartczak
Marcin Burkhardt grafika: Zmiana.PNG (52’ Jaroslav Šimr)
Karol Gregorek grafika: Zmiana.PNG (58’ Dawid Kucharski)
Jacek Dembiński

trener: Maciej Skorża
Wisła Kraków
Radosław Majdan
Marcin Baszczyński Grafika:Zk.jpg
Tomasz Kłos
Arkadiusz Głowacki
Maciej Stolarczyk
Jakub Błaszczykowski Grafika:Zk.jpg grafika: Zmiana.PNG (90’ Vlastimil Vidlička)
Radosław Sobolewski
Mauro Cantoro grafika: Zmiana.PNG (66’ Paweł Brożek)
Marek Zieńczuk
Maciej Żurawski
Tomasz Frankowski grafika: Zmiana.PNG (90’ Martins Ekwueme)

trener: Werner Lička

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Przed meczem z Amiką

Wisła nie zachwyca skutecznością, stylem gry, kibice narzekają, a grać trzeba. Dzisiejszym rywalem podopiecznych Wernera Liczki jest zespół, z którym "nigdy nam nie szło" - Amica Wronki.

Złe wspomnienia z Wronek mamy jeszcze z czasów rywalizacji o awans do ekstraklasy w połowie lat 90-tych. W I lidze Wisła wygrała na stadionie Amiki tylko raz - w sezonie 1998/99 gole Moskalewicza, Marka Zająca i Frankowskiego dały nam zwycięstwo 3:1. Ostatnie spotkanie we Wronkach Wisła przegrała 0:2 po dwóch golach Kryszałowicza w pierwszym kwadransie meczu.

W zeszłym roku graliśmy z Amiką dwukrotnie, oba te mecze rozegrane zostały przy Reymonta. Pierwszy z nich Wisła wygrała rzutem na taśmę 2:1, zdobywając dwie bramki w ostatnich minutach meczu (Frankowski i Kłos). Wygrana ta bardzo przybliżyła Wisłę do tytułu mistrzowskiego. Pół roku później padł remis 1:1; tym razem końcówka okazała się szczęśliwa dla Amiki, która wywalczyła rzut karny po faulu na Filipie Burkhardcie.

Wisła musi we Wronkach przełamać też jeszcze jedną negatywną passę. Trzy ostatnie mecze ligowe drużyny Liczki zakończyły się remisami. W tonie wypowiedzi niektórych zawodników można usłyszeć pretensje, jakoby proponowany sposób gry nie odpowiadał ich predyspozycjom. "Biała Gwiazda" zdobywa mało bramek, traci stosunkowo dużo... W dodatku poprzedni zespół Liczki, Górnik Zabrze, stracił tylko dwa punkty po pięciu meczach wiosny. Wszystko to sprawa, że krytyka nowego trenera znacznie przybrała na aktywności.

Ewentualna wygrana nad Amiką może odsunąć negatywne nastroje. Sprzyjać temu może chociażby nierówna forma naszego rywala, który przegrał ostatnie spotkanie z Groclinem 0:4. W dodatku trener Skorża nie będzie mógł skorzystać z usług filaru defensywy - Jarosława Bieniuka. Mówi się też o kontuzji Pawła Kryszałowicza. Żaden ubytek w drużynie rywala nie pomoże jednak Wiśle, jeśli nasz zespół nie wykaże odpowiedniego zaangażowania w grę i koncentracji od pierwszej do ostatniej minuty. Groźni mogą być przede wszystkim: napastnik Jacek Dembiński, nieobliczalny Marcin Burkhardt oraz nowy nabytek - Jaroslav Simr.

W zespole Wisły zabraknie kontuzjowanych Tomasza Dawidowskiego, Marcina Kuźby oraz Jacka Kowalczyka. Temu ostatniemu odnowiła się kontuzja przyczepu mięśnia dwugłowego. Siódma żółta kartka uniemożliwi występ we Wronkach Nikoli Mijailoviciowi.

(rav)

Źródło: wislakrakow.com

Relacje meczowe

Amica Wronki - Wisła Kraków 0:1

Przed meczem 1:0 chyba każdy kibic "brałby w ciemno". Takim też wynikiem spotkanie we Wronkach się zakończyło, a zwycięską bramkę zdobył Jakub Błaszczykowski. Było to dla niego pierwsze trafienie w ekstraklasie! Biała Gwiazda zagrała jednak kolejny nędzny mecz, z którego na pewno nikt - poza wynikiem i punktami - się nie cieszy. Grę obydwu drużyn, długimi fragmentami, można było śmiało określić dzisiaj jako... żenującą.

XIX kolejka ligi polskiej, sezon 2004/2005

Wronki, ul. Leśna, 24 kwietnia 2005 r., godz. 15:00

Widzów: 4500, sędziował: Mirosław Ryszka (Warszawa)

Amica Wronki - Wisła Kraków 0:1


Bramki:

0:1 Błaszczykowski (75.)


Składy:

Cierzniak

Skrzypek

Bieniuk

Smirnovs

Dudka

Kikut (74. Banaczek)

Murawski

Bartczak

M. Burkhardt (52. Šimr)

Gregorek (58. Kucharski)

Dembiński

Majdan

Baszczyński

Kłos

Głowacki

Stolarczyk

Błaszczykowski (90. Vidlička)

Sobolewski

Cantoro (66. Brożek)]

Zieńczuk

Żurawski

Frankowski (90. Ekwueme)


Piłkarz meczu:

Jakub Błaszczykowski


Tym razem Werner Lička nie "pomieszał składem". Od pierwszych minut zagrał więc Jakub Błaszczykowski, który był najlepiej grającym wiślakiem, nie tylko dlatego, że zdobył gola. Po prostu 19-latkowi chciało się grać i to bez względu na to, czy musiał mijać jednego, czy też dwóch rywali. Dość powiedzieć, że to właśnie Błaszczu oddał pierwszy, celny strzał w światło bramki, ze wszystkich wiślaków. Miało to miejsce w... 47. minucie! Cóż, dla tych, którzy meczu nie widzieli, niech to będzie najlepsze podsumowanie gry Wisły.

Mecz zaczął się od dużej ilości... fauli graczy Amiki oraz niecelnego uderzenia Marka Zieńczuka, który próbował pokonać Cierzniaka w 7. minucie. Tak jak "siódemka" mogła być dla Wisły szczęśliwa, tak "trzynastka" mogła być pechowa. Właśnie wtedy gospodarze wykorzystali fatalny błąd Macieja Stolarczyka i Tomasz Kłos w ostatniej chwili wybił piłkę na róg.

Na kolejną akcję czekamy do 21. min., kiedy to Arkadiusz Głowacki, po rzucie rożnym, uderzył na wiwat. Cztery minuty później Macieja Żurawskiego uprzedza wybiegiem Cierzniak. Mamy 29. min. i najgroźniejsza akcja całej I części meczu. Na lewym skrzydle za rywalem nie zdążył Tomasz Kłos, co kończy się dośrodkowaniem przed pole karne i strzałem Jacka Dembińskiego. Radek Majdan nie popełnia błędu i uderzenie broni.

W odpowiedzi próbuje Wisła, ale niewiele z tego wynika. Aktywny Błaszczu wpada w pole karne, mijając rywala, ale dośrodkowanie blokują obrońcy. Minutę później fatalnie uderza Tomasz Frankowski, a po chwili z dystansu próbuje Zieńczuk, ale i On nie trafia w bramkę. W 42. min. z wolnego strzela jeszcze Tomasz Kłos, ale o wiele, wiele za wysoko. Strzał ten oddaje jednak w pełni obraz nędzy i rozpaczy tego meczu, gdyż opisane powyżej sytuacje, były wszystkimi (!), które w ogole wydarzyły się pod obydwiema bramkami w tej części gry! Obydwie ekipy nie pokazały niczego, co byłoby tak naprawdę warte wspominania.

Najlepszą drużyną, w pierwszych 45. minutach meczu, była bez wątpienia... orkiestra dęta, którą słychać było, jak przygrywała piłkarzom do tej żenującej kopaniny.

II połowę energiczniej zaczyna Wisła, stąd też pierwszy celny strzał w światło bramki gospodarzy. Ładne uderzenie Błaszczykowskiego obronił jednak - dobrze spisujący się - Cierzniak. Minutę później powinno być 1:0 dla Wisły. Długie podanie do Franka, który próbuje przyjąć, lecz ubiega go Cierzniak, łapiąc piłkę. Gdyby Franiu od razu strzelał, może wyszłoby inaczej, a tak: piłka w rękawicach Cierzniaka, a Franek sam wpada do... siatki.

W 53. min. spore zamieszanie pod bramką Amiki, po strzale Głowackiego, a chwilę później druga żółta kartka dla Bieniuka, który brzydko sfaulował wychodzącego na pozycję Mauro Cantoro. Amica gra więc w "10".

Bardzo słabo grający dzisiaj Franek znów źle zagrywa w min. 56., a trzy minuty później - obserwowany przez działaczy Wisły - Cierzniak kapitalnie odbija uderzenie Marka Zieńczuka, które leciało w samo okienko bramki. Powinien być gol! W min. 62. wreszcie pokazuje się Maciej Żurawski, ale jego strzał został zablokowany.

Amica odpowiada kontrą w 68. min., ale Radek Majdan na róg paruje groźne uderzenie Kikuta. Po nim nasi obrońcy nie upilnowali Skrzypka, który uderzył piłkę głową i o mało nie pokonał Majdana. Ten jednak znów interweniował bardzo dobrze.

Wreszcie mamy decydującą 75. minutę. Z głębi pola piłkę wrzucił Radosław Sobolewski. Wyskoczyli do niej Frankowski z Kucharskim i to gracz Amiki zrobił to "lepiej" odbijając piłkę głową. Tyle tylko, że ta spadła prosto na nogę nadbiegającego Kuby Błaszczykowskiego, który bez namysłu uderzył na bramkę Cierzniaka. Golkiper gospodarzy nie miał szans na skuteczną interwencję i jest 1:0 dla Wisły!

Wisła przeprowadza kolejne akcje, ale najpierw obrońcy blokują Franka (82. min.), a za chwilę Żurawia (86. min.). W 87. min. znów niezła akcja Błaszczykowskiego, który dogrywa do Franka, ten jednak znów strzela źle. Minutę później dośrodkowanie Żurawia łapie Cierzniak.

Mamy doliczony czas gry i do głosu dochodzi Amica, która w samej końcówce postawiła wszystko na jedną kartę i próbowała zaatakować. O mało nie skończyło się to... kolejnym remisem. W 91. min. z dystansu uderza Šimr, piłka leci tuż przy słupku i Radek Majdan z najwyższym trudem wybija na róg. 94. min. dośrodkowanie na długi słupek, nikt nie przypilnował zamykającego akcję Banaczka, ale ten strzela w... słupek, a sędzia kończy mecz.

Wisła wygrywa, ale tylko dlatego, że to Amica jest w jeszcze większym dołku niż my sami. Oglądając dzisiejsze "popisy" piłkarzy, można się było momentami zastanawiać, czy to nie mecz rodem ze "starego kina"? Z całym szacunkiem dla Jakuba Błaszczykowskiego, ale skoro niedawny IV-ligowiec jest najlepszy na boisku, to jaki poziom prezentowali pierwszoligowcy? ]

Dodał: Piotr (2005-04-24 16:56:53)

Źródło:wislaportal.pl

Błaszczykowski zapewnił trzy punkty

Wisła zwyciężając dziś skromnie 1:0 we Wronkach z tamtejszą Amiką, wykonała kolejny krok do mistrzostwa Polski, powiększając przewagę nad rywalami do 12 punktów. Bohaterem meczu był młody Jakub Błaszczykowski, który zdobył jedynego gola w tym spotkaniu kapitalnym uderzeniem z woleja.

To pierwszy gol Kuby dla Wisły w meczu ligowym i od razu wart trzech punktów. Trener Wisły nie powtórzył błędu z Łęcznej i wystawił młodego prawoskrzydłowego od pierwszej minuty. Błaszczykowski odwdzięczył się nie tylko bramką, ale też aktywną grą, staczając wiele zaciętych pojedynków z Dariuszem Dudką.

Mimo wygranej, pierwszej we Wronkach od sześciu lat, przyznać należy że był to chyba najsłabszy mecz pomiędzy tymi zespołami jaki mieliśmy okazję kiedykolwiek oglądać. W Wiśle widać wyraźny brak pomysłu na grę, Amica również zaprezentowała się beznadziejnie. Wygrana "Białej Gwiazdy" była w sumie zasłużona, choć niewiele brakowało, by w ostatniej sekundzie meczu Dawid Banaczek miast w słupek trafił do bramki Majdana.

O pierwszej połowie meczu oba zespoły powinny natychmiast zapomnieć. Wisła oddała w niej siedem strzałów, wszystkie bardzo niecelne. Amica - pięć, z czego dwa leciały w światło bramki. W 29 minucie na przykład Karol Gregorek minął Tomasza Kłosa i zagrał do wbiegającego Jacka Dembińskiego, którego uderzenie obronił Majdan. Pod bramką obserwowanego ponoć przez Wisłę Radosława Cierzniaka niewiele się działo. Szkoda sytuacji z 34 minuty, gdy Frankowski został zablokowany przed oddaniem strzału.

Drugą część gry Wisła zaczęła agresywniej i odważniej. Już dwie minuty po wznowieniu gry celnie strzelał Błaszczykowski, ale Cierzniak obronił. Kolejne dwa groźne strzały na bramkę Amiki oddali Głowacki i Zieńczuk. Wcześniej, bo w 54 minucie sędzia Ryszka z Warszawy usunął z boiska Bieniuka, który zablokował łokciem wychodzącego na pozycję Mauro Cantoro. Bieniuk otrzymał drugą żółtą kartkę, pierwsza wręczona mu została dwie minuty wcześniej po ostrym faulu na Zieńczuku.

Wydawało się więc, że Wisła "siądzie" na rywala, ataki gości nie kleiły się jednak. Wreszcie, w 75 minucie padł zwycięski gol. Akcję długim górnym podaniem rozpoczął Sobolewski, przed polem karnym główkował naciskany przez Frankowskiego Smirnovs, ale tak niefortunnie, że spadającą pod nogi piłkę natychmiast uderzył Błaszczykowski. Mocny strzał zaskoczył Cierzniaka! (bez asysty). Siedem minut później podwyższyć na 2:0 chciał Frankowski, który mając przed sobą dwóch obrońców przejął piłkę 30 metrów od bramki Amiki. Nie udała mu się jednak taka akcja jak z jesiennego meczu między tymi zespołami.

W końcówce Amica miała szansę wyrównać. W 91 minucie strzał z dystansu Simra wybronił Majdan, odbijając piłkę na róg. Ostatnie kopnięcie piłki wykonał 30 sekund po pierwotnie doliczonym czasie gry Banaczek. Futbolówka odbiła się od słupka bramki Wisły i sędzia mógł odgwizdać koniec meczu.

Po tej wygranej Wisła ma 12-punktową przewagę nad drugim w tabeli Groclinem. Trzecia Legia traci do "Białej Gwiazdy" 15 punktów.

(rav)

Źródło: wislakrakow.com

Werner Liczka: Jestem bardzo niezadowolony

Na konferencji po meczu z Amicą trener Werner Liczka przyznał, że mimo zwycięstwa nie jest zadowolony z gry swoich podopiecznych. Maciej Skorża, który na konferencję przyszedł spóźniony gratulował wiślakom tytułu mistrza Polski.

Werner Liczka:

- Ważne są dwa fakty. Przede wszystkim są punkty, wygraliśmy na Amice, gdzie od sześciu lat Wisła nie potrafiła zwyciężyć. To był dla nas ciężki mecz, więc oceniam te trzy punkty bardzo wysoko.

Ofensywa to temat na dyskusję i analizę. W grze defensywy nastąpiła poprawa w stosunku do meczu w Łęcznej. Poprawa gry defensywnej była celem na dzisiaj.

Ofensywa w pierwszej połowie bardzo statyczna, brakowało mądrego utrzymania piłki, przejścia do ataku. Nawet biorąc pod uwagę dobrą grę w obronie Amiki, mamy problem, bo przejście do ataku jest bez rytmu, tempa. Mało ruchliwości z piłką i bez.

Ofensywa aktualnie ma duże problemy. Stwarzamy mniej okazji, a skuteczność jest też nie za bardzo. Porównywanie Wisły z wiosny i jesieni to praca dla mediów, ja zrobię analizę w czerwcu. Mamy aktualnie dużo problemów, pewien spadek formy.

Dla mnie ważne jest zdanie kibiców i dziennikarzy. Ja jestem bardzo niezadowolony i widzę, że czeka nas bardzo dużo pracy.

Tomek Frankowski ma małe kłopoty z pachwiną, zbity mięsień ma Marek Zieńczuk.

Maciej Skorża (trener Amiki):

- Przepraszam za spóźnienie - po takim meczu chciałem z zawodnikami w szatni porozmawiać dłużej. Co tu dużo mówic mimo lepszej gry, zero punktów. Jest to dla nas bardzo zła sytuacja. Tym bardziej, że w kontekście meczu z Górnikiem wypadło dwóch zawodników z podstawowego składu - Bieniuk i Bartczak. Nic nie zyskaliśmy dzisiaj to jeszcze bardzo dużo straciliśmy.

Dla przebiegu meczu decydująca była druga żółta kartka dla Bieniuka. Od tego momentu wiara w pozytywny wynik upadła. Wisła grała bardzo dobrze defensywnie i nie udało się stworzyć wielu sytuacji, ani nic strzelić, choć w ostatniej minucie Banaczek miał bardzo dobrą sytuację do wyrównania. Myślę, że Wisła przypieczętowała dzisiaj sprawę tytułu mistrzowskiego i tego im gratuluję.

Wierzę, że jeszcze nie złożyliśmy broni i powalczymy jeszcze o europejskie puchary. W tym tygodniu zrobimy serię badań, serię analiz i postaramy się dociec, czego nam brakuje.

Marcin Burkhardt miał kryzys w pierwszej połowie. W przerwie ustaliśmy, że zagra tyle ile jeszcze da rady. Po sześciu minutach dał już sygnał, że sobie nie poradzi. Wcześniej miał momenty, że pracował bardzo ciężko.

Źródło: wislakrakow.com

Piłkarze po meczu

Bohater meczu, Kuba Błaszczykowski

Na ostatnim przedmeczowym treningu Michał Wróbel żartował do Kuby Błaszczykowskiego, że powinien już strzelić bramkę. Młody Wiślak chyba wziął sobie to do serca, bo dzisiaj w ładnym stylu zdobył jakże ważne trzy punkty dla Białej Gwiazdy.

Nabiegaliście się dzisiaj troszkę

- Mecz był ciężki, trzeba było zostawić dużo zdrowia na boisku, aby wygrać. Na szczęście udało nam się strzelić bramkę, ja akurat dołożyłem nogę, należy się z tego cieszyć.

Mówisz dosyć skromnie, że "dołożyłeś nogę", a bramka była pierwszorzędna

- Chłopaki, dokładnie nie wiem już kto, walczyli o górną piłkę. Ja stałem na szesnastym metrze, akurat piłka lecąca z góry spadła mi pod nogę, uderzyłem z pierwszej i weszła. Nie było czasu na zastanowienie. Moja pierwsza myśl okazała się najlepsza - uderzyłem z pierwszej piłki. Futbolówka siadła mi idealnie, należy się z tego cieszyć.

Do tej pory poznaliśmy twoją prawą nogę, dzisiaj pokazałeś, że masz także lewą.

- Można tak powiedzieć. Do tej pory lewą nogą strzeliłem może dwie bramki i to w juniorach, a tak to cały czas prawą. Dzisiaj akurat udało mi się strzelić z lewej nogi.

Komu zaedykowałeś gola? Po bramce przeżegnałeś się i wzniosłeś oczy do nieba.

- Wszystkie swoje gole dedykuję mojej mamie, która zmarła dziewięć lat temu.

Jak grało ci się przeciwko Dariuszowi Dudce, o którym mówi się, że jest w orbicie zainteresowań Wisły?

- To dobry chłopak, dobrze gra w piłkę, dużo biega, często włącza się do akcji ofensywnych. Dzisiaj było kilka ciekawych naszych pojedynków. Myślę, że to naprawdę dobry chłopak, wartościowy zawodnik.

Gra Wisły, mimo korzystnego wyniku, nie jest najlepsza. Szczególnie w pierwszej połowie... Potrafisz wyjaśnić dlaczego tak się dzieje?

- Na pewno patrząc na wyniki innych drużyn, można powiedzieć, że wszystkie trzy zespoły z czołówki tabeli mają problemy. Wszystkie drużyny, które grają z Wisłą mobilizują się na 120%, więc my musimy również wkładać w mecze dużo walki, a można powiedzieć, że mamy lekki kryzys. Ale na pewno to zwycięstwo nad Amiką bardzo nam pomoże. Myślę, że będzie dobrze.

Przewaga nad Groclinem jest bardzo duża, chyba nie można już jej stracić, świętujecie już po cichutku?

- Nie, jeszcze nie było świętowania. Każdy myśli o następnym meczu. Jeszcze nie jesteśmy pewni mistrzostwa, mamy przewagę, ale nikt jeszcze głośno o tym nie mówi.

Rozmawiał: mat19

Źródło: wislakrakow.com

Analiza meczu z Amicą

Długo czekaliśmy na to zwycięstwo przełamujące passę remisów. To miał być nie tylko statystyczny, ale i jakościowy przełom. Chcieliśmy wreszcie pierwszy raz wiosną ujrzeć dobrą grę, jeśli nie w ofensywie, to przynajmniej w tyłach. Chcieliśmy, by Liczka potwierdził, że jednak „wielkim trenerem jest”.

Niestety, jakość raz wtóry nie nadążyła za potrzebami i mistrzowską klasą Wisły, która już za parę miesięcy najprawdopodobniej stanie przed wyzwaniem o nazwie Liga Mistrzów.

Dlatego radość ze zwycięstwa we Wronkach nie jest pełna. Mocno tłumi ją styl, w którym wygrana została odniesiona. Poziom gry – z obu stron – był bowiem dramatycznie słaby. Wiślacy nie przeprowadzili ani jednej składnej akcji, ich ataki nie miały żadnego polotu, dynamiki, powiewu nieszablonowości do niedawna tak bardzo odróżniającego nasz klub od ligowej miernoty. Natomiast gra obronna z trudem wystarczała na powstrzymywanie niemrawych szarż pogrążonych w jeszcze większym kryzysie rywali. W niedzielnej grze Wisły nie było nic, co dawałoby jakieś nadzieje na sukces w europejskich pucharach za parę miesięcy.

Negatywy (numeracja pełni jedynie rolę porządkową)

1. Ruchliwość i gra bez piłki . Wyglądały fatalnie, niemal zupełnie nie funkcjonowały. Nikt się nie pokazywał do podań, formacje nie współpracowały, brakowało korelacji całego zespołu, skracania pola, rozciągania rywali, dublowania pozycji itd. Cały mecz był rozgrywany „na stojąco”, bez przyśpieszenia, dynamicznych szarpnięć, zmiany rytmu. Statyczność królowała niepodzielnie. .

2. Brak kreatywności i rozwiązań w konstrukcji , który trzeba podkreślić osobnym punktem. Jedynie Zieńczuk próbował momentami coś stworzyć, zagrać jaką niekonwencjonalną piłkę, reszta naszych zawodników tkwiła sztywno w ramkach statycznego i pozbawionego pomysłu rozegrania. Byli taktycznie ustawieni tylko na przeszkadzanie rywalom i czekanie, co z tego wyjdzie. Nie możemy się więc dziwić, że w ofensywie królował przypadek i chaos.

3. Krycie strefowe i indywidualne . To pierwsze było potwornie pasywne i bierne, to drugie zbyt odległe, „na radar”. Szybki doskok nie funkcjonował, zresztą w niedzielę słowo „szybki” było zupełnie zapomnianym przez Wiślaków wyrazem, nie mającym żadnego przełożenia na nawet najdrobniejszy element gry .

4. Tempo rozegrania i operowania piłką . Największy dramat po grze bez piłki i ruchliwości. Rozegranie znów było zbyt wolne, piłka krążyła po murawie jakby znajdowała się w ciąży. Brak gry bez piłki i ruchliwości sprawiał, że nie było komu podawać i jak zawiązać akcje w dobrym rytmie, wymienić podania na 1-2 kontakty.

5. Brak wymienności pozycji . Strasznie rzucał się w oczy, Wiślacy niemal przez cały mecz jak przyspawani trzymali się kurczowo swoich nominalnych ról, nie wymieniali się nimi z kolegami podczas zmian sytuacji na murawie.

6. Brak gry kombinacyjnej.

7. Pressing . Znów nie istniał w wydaniu Wiślaków, a jest przecież we współczesnym świecie jednym z najbardziej fundamentalnych elementów gry.

8. Gra drugiej linii . Jak zwykle pozostawiała wiele do życzenia, w ogóle nie spełniając roli w ofensywie.

9. Mnóstwo strat i błędów indywidualnych . „Dokładność” to kolejne słowo o którym Wiślacy wyraźnie zapomnieli w niedzielę. Mnożyli kompromitujące wpadki nie tylko w odegraniu piłki do kolegi, ale i w przyjęciu, próbie dryblingu, momentami potykając się na piłce i własnych nogach, własnoręcznie wybijali się z rytmu. A bezmyślnie tracąc piłki, lub idiotycznie podając, nie tylko marnowali szanse na zagrożenie rywalowi, ale i dawali mu okazję do kontrakcji, zapraszając do ukarania za nonszalancję.

10. Krycie przy stałych fragmentach gry w defensywie . Znów musi zostać uwypuklone osobnym punktem, bo raz wtóry stanowiło wyjątkowo frustrujący element. Ponownie znaczna część wrzutek w nasze pole karne dochodziła do piłkarzy Amiki, co zwłaszcza w 93 minucie mogło skończyć się golem. A przecież wcześniej jeszcze groźnie główkował niziutki Skrzypek, sporo zamieszania robił osamotniony Dembiński. Nadal na tym elementem trzeba mocno pracować.

11. Wykonanie stałych fragmentów gry w ofensywie . Kolejny raz było nieskuteczne, nie niosło większego zagrożenia dla rywali.

12. Brak prostopadłych podań – następna sprawa, którą możemy już ochrzcić mianem „zwykłej” dla gry Wisły

13. Postawa Głowackiego . Po raz drugi z rzędu trafia do negatywów, ponieważ nasz obrońca nadal prezentuje się grubo poniżej możliwości i popełnia wiele prostych błędów tak w ustawieniu, jak i interwencjach. Nie czuje dobrze piłki i rywali.

14. Nieudane pojedynki 1 na 1 . W ofensywie nie gubiliśmy indywidualnymi akcjami krycia, a w defensywie za sprawą statyczności gospodarzom udawało się czasem uciec spod opieki. Tu doskonałym przykładem akcja Gregorka w pierwszej połowie, kiedy znakomicie zgubił Kłosa przy linii bocznej, zostawiając go daleko za plecami.

15. Przejście z obrony do ataku. .. Ten punkt ładnie opisują słowa Liczki na pomeczowej konferencji prasowej: „Mamy problem, bo przejście do ataku jest bez rytmu, tempa. Mało ruchliwości z piłką i bez”.

16. Brak groźnych strzałów z dystansu ..

17. Słabość ataku pozycyjnego , którą kolejny raz trzeba podkreślić osobnym punktem. Wiślacy nie potrafili dłużej utrzymać się przy piłce w środkowej strefie boiska i na połowie rywali, wypracować sobie pozycji do strzału lub dokładnego ostatniego podania

18 . Gra Żurawskiego. Była zdominowania przez apatię i nonszalancję.

19. Gra Frankowskiego . „Łowca” zdecydowanie zaliczył najgorszy mecz w rundzie, był nieskuteczny, mało aktywny i niedokładny.

20.. Rozgrywanie Cantoro . Znów zawodziło, przypominając, że Argentyńczyk ma predyspozycje do zupełnie innej roli w zespole niż organizowanie akcji ofensywnych.

21. Brak ponawiania ataku na przeciwnika po stracie piłki – wciąż nie istnieje, choć to piłkarskie abecadło.

22. Nieskuteczne akcje oskrzydlające . Boki Wisły nie działały w ofensywie, nie gubiły krycia, rzadko dając jakieś sensowne dośrodkowanie. Skrajnym pomocnikom nie pomagali tu wydajnie ani boczni obrońcy, ani schodzący na skrzydła napastnicy.

23. Słaby mecz Sobolewskiego . Jedynie w destrukcji „Sobol” wnosił coś do postawy zespołu, w ofensywie był kompletnie bezproduktywny.

24. Gra Brożka. Zgodnie z tradycją zaprezentował się beznadziejnie, swoją zmianą nie wnosząc nic pozytywnego do postawy drużyny. To najbardziej przereklamowany piłkarz dzisiejszej Wisły.

25. Brak celnych strzałów w pierwszej połowie . Musi to zostać podkreślone osobnym punktem, bo podobna sytuacja nie zdarzyła się w Wiśle od lat. Ten punkt najlepiej obrazuje przepaść jakościowego regresu w którą wpadliśmy i w której coraz bardziej się pogrążamy.

26. Pasywność ofensywna Stolarczyka i Baszczyńskiego

27. Nonszalancja i minimalizm, które towarzyszyły Wiślakom przez cały mecz.

Pozytywy

1. Przełamanie długiej serii remisów

2 Po 6 latach ligowe zwycięstwo we Wrnokach .. Statystycznie wygląda to efektownie, ale byłoby bardzo źle, gdyby statystyka przysłoniła wciąż słabą jakość gry lub stanowiła dla niej wygodne alibi.

3. Gol Błaszczykowskiego Nasz młody pomocnik do chwili jego zdobycia grał słabo, próbował szarpać, ale tracił wiele piłek, nie stwarzał realnego zagrożenia i nie gubił krycia. Na szczęście w tym jednym decydującym momencie znalazł się w odpowiednim miejscu i oddał strzał życia. Brawo.

4. Zakończenie meczu bez straty bramki . Przy tak pasywnym kryciu i atrofii ruchliwości było naprawdę dużą sztuką – dobrze, że szczęście tym razem było przy Wiśle nie tylko w ostatniej akcji meczu..

5. Gra Majdana . Tradycyjnie był najlepszym i najpewniejszym punktem drużyny. Jedyny Wiślak, który wczoraj nie popełnił żadnego błędu.

5. Próby długich podań za linię obrony Amici To pozytyw mocno na wyrost, bo było ich jak na lekarstwo i tylko dwukrotnie stworzyły zagrożenie, ale w niedzielę stanowiły jedyny element w grze Wisły, który nosił jakieś ślady ofensywnego planu.

6. Zachowanie Kłosa w ostatnich minutach meczu. Mogło się podobać, gdy w bardzo umiejętny sposób „kradł czas” (np.: sprytne odkopnięcie piłki za bramką po jednej z akcji, by Majdan dłużej po nią biegł), oraz w przemyślany sposób zastawiał rywali, nie ulegając panice, ani pochopności. Widać było ogromną rutynę i bezcenne doświadczenie.

7. Niedopuszczanie Amiki do sytuacji bramkowych w pierwszej połowie . Podobnie jak Wiślacy, gospodarze również nie stworzyli sobie wówczas klarownych okazji, choć w przeciwieństwie do naszych piłkarz oddali przynajmniej jeden strzał w światło bramki. Trudno tu też nie zrobić zastrzeżenia, że wielką zasługę w zaistnieniu tego punktu mają sami piłkarze Amiki, którzy nie wystawiali krakowskiej obrony na poważne próby.

8. Gra Zieńczuka . Daję ją do pozytywów, bo długimi momentami był najaktywniejszym zawodnikiem Wisły, który najmniej grzeszył nonszalancja. Widać, że bardzo zależało mu na udanym występie przed Wroinecka publicznością.

(Markus)

Źródło: wislakrakow.com

Komentarz pomeczowy

... czyli: (prawie) wszyscy są niezadowoleni.

Piłkarska wiosna A.D. 2005 zupełnie nas nie rozpieszcza. Wisła gra (o ile można nazwać to "coś" grą) żenująco słabo. Podobnie "gra" zresztą cała czołówka ligi. Dla nas to trochę jakby "na szczęście", bo na przekór naszej mizerii trzeci tytuł mistrzowski z rzędu jest coraz bliżej. Nadal jesteśmy jednak "ogólnie niezadowoleni"... Choć nie wszyscy.

Rozkłada się to mniej więcej tak:

- kibice Wisły niezadowoleni są bowiem z nowego trenera, Wernera Lički.

- Werner Lička niezadowolony jest z gry swoich podopiecznych.

- "podopieczni" także nie sprawiają wrażenia ludzi szczęśliwych, bo grają źle jak jeszcze nigdy.

Jedynymi zadowolonymi ludźmi w Wiśle zdają się być jedynie prezesi: Basałaj i Pawelec! Pierwszego cieszyła gra piłkarzy, a drugi mówił, że widząc treningi jest przekonany, że zajdziemy daleko w Europie. Cóż, może prezesi wiedzą coś czego my nie wiemy i stąd ten optymizm? Może by więc sternicy naszego klubu przelali odrobinę tej radości reszcie wiślackiej braci?

Przejdźmy jednak do samego spotkania. Najważniejsze konkluzje dostarcza nam nasz trener. Werner Lička znalazł bowiem 1. (słownie: jeden) pozytyw w grze swoich piłkarzy mówiąc, że defensywna gra Wisły, zwłaszcza w II połowie meczu we Wronkach, była lepsza - od tej z meczów poprzednich. Widać Pan Werner tak był zaabsorbowany wprowadzaniem na murawę - w doliczonym czasie gry, jakże to taktycznie jest wysublimowane - Ekwueme i Vidlički, że nie widział uderzenia swojego rodaka Šimra, które to Radek Majdan (kolejny solidny występ!) z najwyższym trudem wybił na róg oraz strzału Banaczka, po którym futbolówka wylądowała na naszym słupku. Szczerze powiedziawszy, mogło skończyć się... kolejnym remisem. Przypomnijmy zresztą, że od 54. min. gospodarze grali w dziesiątkę... więc i atakowali rzadziej.

Werner Lička nie widzi natomiast żadnego pozytywu w grze ofensywnej... z czym zgodziść muszę się w 100%, gdyż takowa nie istnieje! Gramy nadal długimi wykopami do przodu, czyli schematami rodem z boisk B i C-klasowych. Przy takiej taktyce (?) ilość podań, które docierają do Żurawskiego i Frankowskiego jest minimalna, a gdy Ci - tak jak to miało miejsce we Wronkach - grają bardzo słabo, to nie możemy liczyć na poprawianie wyników strzeleckich naszych najlepszych snajperów.

Ostatnio chwaliłem grę Macieja Stolarczyka, ale we Wronkach i On dopasował się jakością do kilku swoich kolegów, kilka razy fatalnie gubiąc piłkę. Dziwnie apatycznie gra ostatnio Arek Głowacki, który znów nie może swojego występu zaliczyć do tych z gatunku udanych. Tomasz Kłos dał się raz fatalnie wyprzedzić, ale też naprawiał błędy kolegów. Baszczu zarobił słusznie głupią żółtą kartkę o co miał - nie wiedzieć czemu - pretensje do dobrze (momentami aż za dokładnie) sędziującego ten mecz Ryszki.

O Błaszczykowskim można byłoby mówić dużo dobrego, zwłaszcza że był bohaterem meczu. Nie bał się pojedynków "jeden na jeden" i - co ważne - nawet wtedy gdy kilka przegrał. Walczył ambitnie do końca i kondycyjnie wytrzymał mecz bardzo dobrze. Gol, kilka świetnych rajdów, ambicja, nieustępliwość, gra do przodu, ale i cofanie się do obrony (stąd kartka) - oby tak dalej! Słabo spisał się środek pomocy, choć jedyny raz Sobolewskiemu udała się wrzutka i padł gol. Marek Zieńczuk starał się pokazać z dobrej strony, na znanym sobie stadionie, ale wychodziło mu różnie. Pochwalić na pewno Zienia trzeba za uderzenie z 59. min., które z największym trudem Cierzniak wyciągnął z samego okienka bramki.

Nasi napastnicy we Wronkach nie popisali się wcale. Pierwszy celny strzał na bramkę rywala, oddany w 47. minucie przez... Błaszczykowskiego wystawia... całej drużynie Wisły ocenę niedostateczną. Żeby napastnicy mogli oddać strzał na bramkę, muszą dostać dobrą piłkę od pomocników. Ale tego po prostu nie było...

Cóż, gra Wisły wygląda od kilku meczów tak, jak wygląda. Czy można się więc dziwić, że kibice apelują coraz głośniej o przyniesienie "białych chusteczek" na najbliższy mecz ligowy (jeszcze inni idą dalej, podpowiadając przyniesienie... prześcieradeł)? Z jednej strony "należą się" one trenerowi, z drugiej zaś samym piłkarzom! Skoro po spotkaniu we Wronkach wyróżnić można jedynie Błaszczykowskiego i Majdana, a grę na poziomie poprawnym zarezerwować można chyba tylko dla Marka Zieńczuka?! Jeżeli z 11 piłkarzy, można powiedzieć, że tylko 3 zagrało dobrze lub poprawnie, to chyba także naszym pupilom należą się słowa... nagany.

Można oczywiście cieszyć się z wygranej na trudnym terenie, wszak ostatnie zwycięstwo we Wronkach odnieśliśmy bez mała 6 lat temu, ale też Amica zagrała na poziomie katastrofalnym! Nie wygrać z tak słabo dysponowanym rywalem, byłoby po prostu... grzechem!

I tylko szkoda, że zamordyzm prowadzony przez nasz klub, który nie przyznaje akredytacji prasowych "niektórym dziennikarzom", powoduje że nadal "nie wypada" pisać o Wiśle źle. Stąd też czytając niektóre opisy z niedzielnego meczu, można odnieść wrażenie, że było to całkiem niezłe widowisko. Cóż - nie było - i dawno aż tak nie wynudziłem się oglądając mecz Wisły... Niestety...

... nadal więc jesteśmy niezadowoleni...

Źródło:wislaportal.pl