2005.05.06 Cracovia - Wisła Kraków 0:1

Z Historia Wisły

2005.05.06, Idea Ekstraklasa 2004/2005. 21. kolejka, Stadion Cracovii, 20:00
[[Grafika:|150px]] Cracovia 0:1 (0:1) Wisła Kraków
widzów: 6.500
sędzia: Grzegorz Gilewski (Radom)
Bramki
0:1 Tomasz Frankowski 22’
Cracovia

Marcin Cabaj
Krzysztof Radwański
Kazimierz Węgrzyn
Łukasz Skrzyński
Marek Baster
Grafika:Zk.jpg Krzysztof Przytuła
grafika: Zmiana.PNG 73’ Paweł Nowak
Arkadiusz Baran
Piotr Giza
grafika: Zmiana.PNG 87’ Tomasz Wacek
Grafika:Zk.jpg Marcin Bojarski
Piotr Bania
Tomasz Moskała
grafika: Zmiana.PNG 73’ Łukasz Szczoczarz
Wisła Kraków
Radosław Majdan
Marcin Baszczyński
Tomasz Kłos
Arkadiusz Głowacki
Maciej Stolarczyk
Jakub Błaszczykowski
grafika: Zmiana.PNG 82’ Nikola Mijailović
Radosław Sobolewski Grafika:Zk.jpg Grafika:Zk.jpg Grafika:Cz.jpg 82’
Mauro Cantoro
Marek Zieńczuk
grafika: Zmiana.PNG 90’ Kamil Kuzera
Tomasz Frankowski
grafika: Zmiana.PNG 85’ Martins Ekwueme
Maciej Żurawski

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


== Źródło: The White Star Division

==

Spis treści

PIĄTEK, GODZ. 20: DERBY KRAKOWA PO RAZ 169: CRACOVIA - WISŁA

W piątek o godzinie 20:00 piłkarze Cracovii i Wisły rozpoczną 21. kolejkę ekstraklasy. Będą to już 169. derby Krakowa. Jesienią na stadionie przy ul. Reymonta padł bezbramkowy remis. Po raz ostatni Wisła grała na stadionie przy ul. Kałuży 9 lat temu - w obecności 12 tysięcy widzów. Wygrała wtedy 2:0. Wówczas oba krakowskie kluby grały w drugiej lidze, dzisiaj Wisła pewnie zmierza po kolejny tytuł mistrzowski, a Cracovia, choć beniaminek, ma szansę na awans do europejskich pucharów.

W czwartek piłkarze Wisły przygotowywali się do meczu z Cracovią na zamkniętym treningu. Na teren stadionu zostaliśmy wpuszczeni dopiero gdy zgasły światła jupiterów. - Szlifowaliśmy sprawy taktyczne. Nie skupialiśmy się na grze rywala - zdradził po zajęciach Werner Liczka. Po meczu w szatni wiślaków pojawili się prezes Janusz Basałaj i dyrektor do spraw sportowych, Grzegorz Mielcarski. I choć Werner Liczka zapewnia, że takie wizyty to nic nadzwyczajnego, to zapewne nie jest przypadkiem, że obaj panowie w szatni zjawili się właśnie przed meczem z Cracovią. Trener, choć pamięta o wyjątkowości meczu derbowego, zastrzega, że przygotowania do meczu przebiegają jak zawsze. - Piątkowa odprawa poświęcona grze rywala potrwa maksymalnie 15 minut. Po grze naszych rywali nie oczekuję niespodzianek. Trener Cracovii to człowiek bardzo ambitny i systematyczny - na mecz z Wisłą na pewno nie będzie zmieniał taktyki.

W połowie tygodnia trener Liczka martwił się, że u jego piłkarzy może nastąpić przerost mobilizacji. - Nadmierna motywacja może przerodzić się w nerwowość - argumentuje Radosław Majdan. - Ja staram się odsuwać to od siebie. Trzeba myśleć o meczu, ale bez przesady, by nie doszło do paraliżu. W czwartek Liczka nie obawiał się już o swoich piłkarzy. - Nie widać po nich jakiś emocji. Jest natomiast dobra, przedmeczowa atmosfera.

Podobnie jak na temat gry rywala, Liczka nie chce rozwodzić się na temat stanu murawy. W Krakowie niemal nieprzerwanie pada od trzech dni, padać może także w trakcie meczu. - Boisko na pewno nie będzie optymalne i wpłynie na poziom meczu, jednak nie jest to część naszych przygotowań. My skupiamy się na swojej pracy - argumentuje. Więcej do powiedzenia na ten temat ma Majdan, dla którego stan murawy jest bardzo ważny. - Murawa na Cracovii wogóle nie jest najlepsza, co było widać choćby podczas naszej wizyty na mszy. Dobrze jeśli trochę popada, bo boisko nie będzie twarde i piłka dostanie poślizgu. Jak jest sucho, to pod bramkami aż się kurzy! Gorzej jak opady będa obfite, bo wtedy boisko będzie grząskie.

Do gry gotowy jest już Jakub Błaszczykowski. Liczka nie chciał zdradzać, czy Kuba wróci do wyjściowego składu, ale można tego oczekiwać po przeciętnym występie Pawła Brożka w spotkaniu z Zagłębiem Lubin. Dla utalentowanego skrzydłowego Wisły będzie to pierwszy tak prestiżowy mecz.

Miesiąc temu na stadionie Cracovii odbyła się msza pojednania. Obok siebie widzieliśmy stojących ramię w ramię kibiców wielu klubów z całego kraju, w tym szalikowców Wisły i Cracovii. Niestety dzisiaj ta opowieść znów brzmi jak bajka... Działacze Cracovii ze względu na bezpieczeństwo postanowili wpuścić jedynie 6,5 tysiąca widzów, a dzień przed meczem w kasach i tak pozostało jeszcze tysiąc wejściówek! Atmosfera towarzysząca derbom (a także niesnaski w szeregach kibiców Cracovii) zachęca szarych kibiców do... pozostania w domu przed TV. Problem ten nie dotyczy fanów Wisły, którzy na 320 biletów rzucili się jak na świeże bułeczki.

Na myśl o wizycie na stadionie Cracovii na twarzy Radosława Majdana pojawia się szeroki uśmiech. Bramkarz Wisły wielokrotnie powtarzał, że negatywny doping ze strony kibiców rywala, wyzwala w nim dodatkową energię. - Możemy spodziewać się, że kibice Cracovii będą dla nas bardzo nieprzyjemni - stwierdza z uśmiechem. - Takie są derby i jesteśmy na to przygotowani.

Wygrana na stadionie Cracovii byłaby kolejnym krokiem w stronę mistrzostwa. Gdyby w dwóch najbliższych kolejkach drużyna Groclinu straciła jakiekolwiek punkty, tytuł może zostać zaklepany w zwycięskim (w to nie wątpimy) meczu z Odrą. Jeśli Groclin będzie wygrywał solidarnie z "Białą Gwiazdą", ekipa Wernera Liczki będzie miała szansę na zdobycie tytułu mistrzowskiego na stadionie Legii w Warszawie.


(mat19)

WISŁA PANY!!!

169. derby Krakowa były pierwszymi rozgrywanymi w świetle jupiterów. Skromnie, lecz zasłużenie wygrała je Wisła. Dzięki celnemu trafieniu Tomasza Frankowskiego fani "Białej Gwiazdy" z czystym sumieniem mogą wołać do jesieni - WISŁA PANY!

Zgodnie z zapowiedziami organizatorów, na mecz wpuszczono zaledwie 6-6,5 tys. widzów. W specjalnym sektorze znalazło się miejsce dla nieco ponad 320 kibiców Wisły. Stanowili nieźle zgraną i słyszalną grupę. Tematykę repertuaru piosenek i okrzyków z obu stron trybun pozwólcie, że przemilczę - daleko odbiegały one od pojednawczego tonu niedawnej mszy świętej, po której stadion "Pasów" nazwano imieniem Jana Pawła II. Niestety - na wyrost...

- Nie ma mowy o niespodziankach, także z mojej strony - mówił dwa dni przed meczem trener Werner Liczka i słowa dotrzymał. Na prawą pomoc powrócił Kuba Błaszczykowski. Wisła rozpoczęła jednak spotkanie niemrawo, bo już w 1. minucie mógł paść gol dla Cracovii po głupiej stracie w środku boiska. Moskała pobiegł na pole karne Wisły a jego strzał sparował Radosław Majdan. Chwilę później pokonać bramkarza naszej drużyny próbował Krzysztof Przytuła, któremu świetnie siadła na nodze piłka przy rzucie wolnym - Majdan pięknie wybronił do uderzenie.

Po tym słabym początku, w którym piłkarze "Pasów" mieli okazję się wyszumieć, Wisła przypomniała, że jest groźnym zespołem - w 9 minucie z lewej strony centrował Marek Zieńczuk, a Frankowski mógł wykorzystać nieporozumienie Cabaja ze Skrzyńskim, przeniósł jednak piłkę nad poprzeczką po strzale z... 3 metrów. Była to 100-procentowa szansa na gola, a sześć minut później pojawiła się następna. Po akcji Jakuba Błaszczykowskiego młody pomocnik wycofał piłkę do Zieńczuka, który strzelił mocno, lecz niestety wprost w bramkarza Cracovii, który instynktownie odbił piłkę.

Po tym ostrzeżeniu Wisły Cracovia nabrała respektu dla rywala. Z resztą przyznać należy, że obie drużyny grały bardzo fair. Nie było złośliwości czy brutalności, sędzia nie miał wielu okazji by sięgać po kartki, mimo iż pod koniec meczu boisko z powodu dwóch żółtych kartek musiał opuścić Radosław Sobolewski. Jedynym nieprzyjemnym incydentem było kopnięcie piłki w leżącego Tomasza Frankowskiego przez Skrzyńskiego (2. połowa meczu).

W 21. minucie Majdana zatrudnił strzałem z ostrego kąta Bojarski, który w tym okresie gry radził sobie jeszcze z Maciejem Stolarczykiem. Jednak minutę później Wisła przeprowadziła swoją trzecią groźną akcję. Żurawski z Sobolewskim atakując środkiem "rozklepali" obronę Cracovii, ten ostatni podał na lewo do Frankowskiego, który wyszedł na pozycję "sam na sam" i spokojnie przerzucił piłkę nad wybiegającym Marcinem Cabajem (asysta: Sobolewski)

Najlepszy strzelec Idea Ekstraklasy nie miał dziś jednak najlepszego dnia. W 30 i 43 minucie "Franek" nie wykorzystał dwóch doskonałych okazji. Najpierw strzelał z dystansu Maciej Żurawski, piłkę odbił na lewo Cabaj a nadbiegający "Franek" uderzył z pierwszej piłki (ok 5 metrów) - nad poprzeczką. Tuż przed końcem pierwszej połowy fatalny błąd popełnił Baster, Frankowski przejął piłkę, ale będąc sam przed Cabajem trafił w jego nogi.

W ten więc sposób zamiast prowadzić wysoko do przerwy czekała naszych graczy jeszcze druga, nerwowa połowa. W niej wiślacy zagrali słabiej w ofensywie, pozwalając też na niewiele Cracovii. "Pasy" zbyt łatwo przedostawały się na odgległość 30 metrów od bramki Wisły, ale dalej konstruowanie akcji szło im ciężko. Stąd też sytuacji bramkowych z ich strony praktycznie nie było, z resztą bramka nie mogła paść, skoro Cracovia nie oddała w drugich 45-minutach ani jednego strzału w światło bramki. Groźnie wyglądało tylko uderzenie Nowaka z półwoleja w 78 minucie, po którym piłka przeszła pół metra nad poprzeczką.

Na osiem minut przed końcem meczu wiarę w korzystny rezultat przywróciła Cracovii druga żółta kartka dla Radosława Sobolewskiego. Pierwszą otrzymał w 38 minucie po błędzie arbitra, który nie dojrzał jednego z trzech fauli na Mauro Cantoro. Podcinany Argentyńczyk stracił piłkę, Cracovia wyprowadziła kontrę, którą przerwał faulem Sobolewski. Za podobne przewinienie "Sobol" otrzymał też drugi żółty kartonik. Wracając do Mauro Cantoro - rozegrał on dość przeciętny mecz, ale fakt że miał on w piątek wyjątkowego pecha do arbitra. Po faulach na argentyńskim pomocniku Wisła powinna mieć możliwość wykonania dwóch rzutów wolnych z 17-18 metrów oraz rzutu karnego w 77 minucie, kiedy "El Toro" potknął się o rękę bramkarza Cracovii, z którym toczył pojedynek "sam na sam".

W 84 minucie wynik meczu mógł ustalić Marek Zieńczuk, który po wejściu Nikoli Mijailovicia grał na prawym skrzydle. Doskonałą centrę z lewej strony "Zieniek" zamienił na strzał głową, szkoda że wprost w Marcina Cabaja.

Wisła wygrała zasłużenie, prezentując piłkę dojrzalszą, bardziej wyrachowaną i tylko szkoda że mało skuteczną w sytuacjach podbramkowych. "Biała Gwiazda" meczem z Cracovią wyrównała rekord 37 spotkań ligowych z rzędu bez porażki. Osiągnięcie to ustanowili wcześniej gracze Widzewa Łódź.


(rav)

Konferencja prasowa po derbach

Na konferencji po zwycięskich derbach trener Werner Liczka wyraził zadowolenie z gry zespołu zwłaszcza w pierwszej połowie meczu. Trener Stawowy przekonywał, że to Cracovia była stroną przeważającą, pogratulował też Wiśle mistrzostwa Polski.

Werner Liczka: - Był to na pewno wyjątkowy mecz, jak to derby. W pierwszych 45 minutach mecz wyglądał tak jak powinien - obie drużyny atakowały, poziom był bardzo wysoki. Aby zdobyć trzy punkty należało zagrać na maksimum, blisko naszych aktualnych możliwości. Tak było właśnie w pierwszej połowie, brakowało tylko skuteczności. W drugiej połowie było więcej taktyki. Drużyny straciły dużo sił w pierwszej połowie. Trzy punkty bardzo mnie cieszą.

Czy zdażyło mi się by kibice skandowali na Wiśle moje nazwisko? Jeszcze nie :)

Wisła nie grała efektownie, jak z Zagłębiem? Wisła miała w pierwszej połowie pięć sytuacji stuprocentowych w pierwszej połowie. Czy to nie było efektowne? Myślę, że było. W drugiej połowie dał o sobie znać brak siły. W piłce chodzi w dużej mierze o skuteczność, ale i nasza postawa dziś była bardzo dobra. Dla naszych kibiców.

Wojciech Stawowy (trener Cracovii): - Obiecałem, że na konferencji pomeczowej pogratuluję trenerowi Liczce mistrzostwa Polski i to czynię. Będę trzymał kciuki za Wisłę w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Chcę tu też pogratulować trenerowi Kasperczakowi, bo tytuł mistrza Polski to również w dużej mierze jego zasługa. Chcę przeprosić kibiców Cracovii, bo wiem, że bardzo zależało im na zwycięstwie, za to, że tego zwycięstwa Cracovia nie osiągnęła. Nie muszą się jednak wstydzić swojej drużyny, Cracovia rozegrała dziś bardzo dobry mecz, była stroną przeważającą. Jeden błąd kosztował nas utratę bramki i punktów. Z tak wymagającym rywalem jakim jest Wisła ciężko się gra, gdy ten się broni. Nie koniecznie wynika to z taktyki, którą obrała drużyna Wisły - w dużej mierze wynika to z tego jakie warunki narzuciła Cracovia. Chłopcy zostawili bardzo dużo zdrowia, atakowali drużynę Wisły bardzo wysoko agresywnym pressingiem. Szkoda, że nie wykorzystaliśmy kilku sytuacji w pierwszych minutach meczu, bo to spotkanie pewnie inaczej by się układało. Wygrała dziś drużyna, która strzeliła jedną bramkę, ale nie koniecznie była zespołem lepszym. Kibice natomiast zobaczyli mecz na wysokim poziomie. Derby Krakowa godne były kamer telewizyjnych i tego by to spotkanie obejrzało wiele milionów kibiców piłkarskich w Polsce.

Nie tracę nadziei, że Cracovia zajmie wysokie miejsce w ekstraklasie, która da nam grę w europejskich pucharach. Pozostały następne mecze ligowe do rozegrania. Przed sezonem pierwszoligowym nie wiem czy byli tacy kibice Cracovii, którzy myśleli że będziemy walczyć w końcówce sezonu o europejskie puchary - raczej każdy myślał, żeby się spokojnie w lidze utrzymać. Prestiż - na pewno po stronie Wisły, ale perspektywa - po stronie Cracovii.

Marcin Bojarski (pomocnik Cracovii)

- Trenerzy powiedzieli wszystko, ja jestem trochę załamany tą porażką, ponieważ włożyliśmy wiele serca w grę. Czekaliśmy na ten mecz, chcieliśmy sprawić by Wisła przegrała po raz pierwszy w tym sezonie. Chciałem podziękować za wspaniały doping do 93 minuty. Walczyliśmy do końca meczu o tą jedną bramkę, ale Wisła była lepsza.

Marcin Baszczyński: 1:0 to najniższy wymiar kary

Po derbach Krakowa piłkarze Cracovii zgodnie twierdzili, że Wisła nie zasłużyła na zwycięstwo w tym spotkaniu. Z taką opinią nie zgodził się oczywiście Marcin Baszczyński, który zaraz po końcowym gwizdku pociągnął za sobą kolegów z drużyny pod sektor kibiców Wisły.

Piłkarze Cracovii twierdzą, że Wisła nie zasłużyła na to zwycięstwo. Zgadzasz się z tą opinią?

- Ja powiem tak - 1:0 to najniższy wymiar kary dla nich, bo ten mecz mogliśmy wygrać dużo wyżej i rozstrzygnąć już w pierwszej połowie. Druga połowa ogólnie była słabsza, nie tylko w naszym wykonaniu, ale całe widowisko trochę siadło. Stan murawy też na Cracovii jest fatalny. Mieliśmy sporo sytuacji w pierwszej połowie, których niestety nie udało się wykorzystać.

Wasza radość po ostatnim gwizdku była ogromna, w szatni po meczu też byliście dość długo. Już fetowaliście tytuł mistrzowski?

- Cieszyliśmy się podwójnie, właśnie z tych powodów. Po pierwsze dlatego, że wygraliśmy tutaj - graliśmy w dziesiątkę, a wcześniej sędzia powinien podyktować rzut karny dla nas, dlatego skupienie pod koniec meczu było bardzo mocne, stąd ten wybuch radości po zakończeniu spotkania.

Widzieliście kątem oka co się dzieje na trybunach? Momentami było gorąco.

- Trochę nam to przeszkadzało w rozgrzewce. Na szczęście naszych kibiców wyraźnie odizolowano i mogli czuć się bezpieczni i to było najważniejsze.

Już niemal tradycyjnie pociągnąłeś kolegów za sobą, by podziękować kibicom za doping. Ty wiesz co to znaczy mecz derbowy.

- Wiem co znaczy mecz derbowy. Myślę jednak, że każdy z nas chciał się cieszyć i podejść do kibiców, by fetować razem z nimi.

Nie będzie wam trudno mobilizować się na kolejne mecze?

- Dopóki nie jest potwierdzone mistrzostwo to na każdy kolejny mecz będziemy wychodzić bardzo zmotywowani. Może to się zdarzyć już na następnym meczu z Odrą, a następny mecz gramy na Legii - tam nie trzeba nas będzie dodatkowo mobilizować.

Gdzie chcielibyście przyklepać tytuł mistrzowski?

- Może się zdarzyć, że przed telewizorem :) Najlepiej jak do tego dojdzie na naszym stadionie - po meczu będziemy mogli fetować wspólnie z kibicami. ===Prasa o derbach===Zwycięskie piątkowe derby stanowią pokaźną pozycję w dzisiejszych wydaniach prasy codziennej. Oto kilka ciekawszych cytatów związanych z triumfem "Białej Gwiazdy" na stadionie przy ul. Kałuży. Komentarz pozostawiamy Wam.

Gazeta Krakowska sporo napisała na temat derbowej otoczki. W tekście pt. "Bez pojednania i bez ofiar" czytamy m.in.: "Spektakt nienawiści urządzili przede wszystkim kibice Cracovii. Jednak tylko dlatego, że było ich kilka tysięcy wobec 325 kibiców Wisły. (...) Ojciec Święty, choć nie powinno się go w to mieszać, mimo iż kibicował "Pasom", nie byłby zadowolony z tego co działo się wczoraj przy Kałuży.(...) Na szczęście normalnych ludzi na tym spektakularnym sportowym wydarzeniu nie brakowało. Przychodzili z dziećmi, wierząc, że wreszcie spokojnie będzie można popatrzeć na poczynania Wisły i Cracovii. (...) A początek był taki piękny... Orkiestra szkolna i chór taplając się w błocie, zaprezentowały fragmenty "Carminy burana". Lajkonik wyprowadził oba zespoły na murawę".

"Gesty niczego nie zmieniły. Seans obustronnej nienawiści trwa i zdjęcia naszego fotoreportera są tego dowodem" - dodaje "Krakowska" publikując fotografię odciśniętego buta na plecach ochroniarza po zamieszkach, płonące szale czy stojących w błocie muzyków orkiestrowych.

Gazeta Wyborcza również sporo miejsca poświęciła zadymom na trybunach. Jej sprawozdawca nie krył rozczarowania przebiegiem boiskowych wydarzeń w drugiej części spotkania: "Po przerwie mecz przez długie minuty przypominał trzecioligową kopaninę, a na boisku coraz więcej było fauli i złośliwych zagrań." - napisał Waldemar Kordyl.

W ciekawy sposób wydarzenia meczowe opisał Dziennik Polski, który zaprezentował trzy artykuły: opisową relację z meczu oraz dwa komentarze. "Druga połowa przypominała w wykonaniu Cracovii bicie głową w mur" - napisał sympatyzujący z "Pasami" red. Andrzej Stanowski. Natomiast Jerzy Sasorski, piszący swoje spostrzeżenia pod kątem gry Wisły, dodał: "Z czterech tzw. stuprocentowych okazji najskuteczniejszy w tym sezonie strzelec ekstraklasy Tomasz Frankowski wykorzystał tylko jedną, za to zrobił to w stylu potwierdzającym jego nieprzeciętne umiejętności. W dwóch innych przypadkach chciał chyba zdobyć bramkę w sposób bardzo efektowny, co nie sprzyjało jednak precyzji(...).".

Lubujący się w kontrowersjach SuperExpress postarał się o interesujący cytat: "Cracovia atakowała, ale chaotycznie. - Tak jak bojówki irackie w walce z NATO - skomentował generał Mieczysław Bieniek, były dowódca polskiej dywizji w Iraku".

Derby w gazecie "Fakt" streszczone zostały w kilku wierszach, z których połowa skoncentrowana została na... wizycie na stadionie "Pasów" Kennetha Moyesa menedżera ze Szkocji, kolegi Dariusza Wdowczyka i brata menedżera Evertonu - Davida, który podglądał ponoć Macieja Żurawskiego i Radosława Sobolewskiego. Ten ostatni wg "Faktu" "dał plamę (...) udowadniając Moyesowi, że umie grać twardo, bo ciął rywali równo z trawą. Po piątym faulu sędzia nie wytrzymał i usunął "Sobola" z boiska".

Warto przytoczyć fragment felietonu Romana Kołtonia z "Przeglądu Sportowego", który derby Krakowa śledził w telewizji, zauważając sporą niezręczność we współkomentowaniu tego spotkania przez trenera Henryka Kasperczaka: "Jak powiem źle o Wiśle, to unają, że jestem złośliwy. Gdybym zaczął mówić dobrze, to powiedzieliby, że kłamię - przyznał Henryk Kasperczak przed kamerami Canal Plus w Krakowie. Hm, ciekawe. Tym bardziej interesujące, że szkoleniowiec miesiąc w miesiąc wystawia Wiśle fakturę - na ponad 20 tysięcy euro. (...) Ktoś, kto - jak Kasperczak - nie chce mówić o supremacji Wisły w polskiej lidze, nie powinien występować przed kamerami. Jak się nie ma co ludziom do powiedzenia, to lepiej w ogóle nie zwracać im głowy" - napisał Kołtoń.

Gazety nie wspomniały (póki co?) o ataku kibiców(?) Cracovii na dziennikarza Rzeczpospolitej Stefana Szczepłka oraz skandalicznym okrzyku spikera "Pasów" pod koniec derbów. O tym przeczytacie na naszych łamach jeszcze dziś późnym wieczorem.

Analiza meczu derbowego

Jedne z najważniejszych, o ile nie najważniejszy mecz rundy już za nami. Zakończył się jakże radosnym finałem, oznaczającym zdobycie kompletu punktów, pokonanie odwiecznego rywala i zbliżenie się na krok do przypieczętowania tytułu mistrzowskiego w sezonie 2004/05 r. Wisła króluje w Krakowie!

Zapraszam na tradycyjną pomeczową analizę gry Wisły.

Negatywy (numeracja pełni jedynie rolę porządkową)

1. Nieskuteczność. Niestety była w piątek poważnym problemem, o czym najlepiej przekonują dwie nawet nie 100, a 200% sytuacje Frankowskiego, które w koszmarny sposób zmarnował. Również Cantoro i Zieńczuk nie zachowywali się w sytuacjach podbramkowych tak jak powinni, albo niepotrzebnie szukając faulu, albo strzelając wprost w Cabaja. Zawodnikom tej klasy i aspiracji podobne marnowannie okazji absolutnie nie powinno się przytrafiać.

2. Ustawianie się Stolarczyka. Wczoraj był jedynym obrońcą, który popełniał poważne błędy w ustawieniu, jak zwykle za mocno schodząc do środka i odkrywając lewą flankę. W efekcie Cracovia kilka razy groźnie tamtędy zaatakowała i zdołała dośrodkować. Dobrze, że Bojarski i Radwański nie są piłkarzami klasy europejskiej, bo wówczas te błędy znalazłyby odbicie na wyniku.

3. Ruchliwość w kryciu. Wreszcie był pomysł na grę obronną, lepsze niż dawniej ustawienie taktyczne, ale momentami brakowało dynamiki w doskoku i skracaniu dystansu do rywali. Na ich ruchy, próby dryblingów, czy wejścia z drugiej linii Wiślacy reagowali momentami ze zbyt dużym opóźnieniem.

4. Błędy indywidualne i duża ilość strat. Było ich sporo, tak przy podaniach jak i próbach gry 1 na 1. Szczególne niebezpieczeństwo niosły te na naszej połowie, w których celowali Głowacki i niespodziewanie Cantoro

5. Brak ataku pozycyjnego i niezdolność do utrzymania się dłużej przy piłce. Bardzo kuły w oczy zwłaszcza w drugiej połowie, nie pozwalając odsunąć gry od naszej bramki i przejąć inicjatywy, dać trochę wytchnienia defensorom. Cracovia znacznie częściej była w posiadaniu piłki, dłużej ją rozgrywała i mogła cisnąć Wiślaków. Na szczęście brakowało jej skuteczności i pomysłu na rozerwanie naszej obrony.

6. Postawa Cantoro. Argentyńczyk rozgrywał jeden z najsłabszych meczy w rundzie, miał dużo strat, mniej niż zwykle odbiorów, źle rozgrywał, brakowało mu skuteczności pod bramką rywali. Tym razem był wyraźnie w cieniu Sobolewskiego, prezentując się znacznie poniżej możliwości.

7. Gra ofensywna bocznych obrońców. Praktycznie nie istniała, obaj jedynie sporadycznie wspierali skrajnych pomocników w atakach. A w systemie 1-4-4-2 powinni to robić, mając asekurację środkowego pomocnika. To w piątek nie działało dobrze.

8. Słaby mecz Żurawskiego. Poza jednym groźnym strzałem w słupek, Maciek tym razem nie wyróżnił się niczym w ofensywie, choć należy docenić, że potrafił przez chwilę utrzymać się przy piłce i sensownie podać.

9. Wyprowadzanie piłki. Musi zostać podkreślone osobnym punktem, bo było mizerne jakościowo, schematyczne i najczęściej oznaczające wykop byle dalej nawet w sytuacji braku bezpośredniej presji na naszego zawodnika ze strony rywali. W efekcie zmarnowaliśmy wiele okazji do kontr, szybkiego wyjścia z własnej połowy, czy do przetrzymania piłki w środkowych sektorach boiska, by skraść więcej czasu. Futbolówka szybko wracała do piłkarzy Cracovii.

10. Skracanie pola gry, odstępy między formacjami . O ile współpraca i dystans między linią obrony a pomocą wyglądała dość dobrze, o tyle korelacja ustawienia napastników w stosunku do pomocników pozostawiała momentami sporo do życzenia – była tu za duża luka.

11. Mało wydajnej gry kombinacyjnej, na 1-2 kontakty. Nawet jeśli Wiślacy próbowali sięgać po powyższy element, robili to za rzadko i za mało płynnie. Brakowało tempa i dokładności..

12. Gra bez piłki. Wciąż wymaga wielu korekt i rozwoju. Za mało jest jednoczesnego ruchu zawodników, aktywności w sektorach murawy gdzie nie przebiega aktualnie akcja, tworzenia wariantów rozegrania piłkarzowi z futbolówką.

13. Skąpa ilość dokładnie dopracowanych automatyzmów w grze Wisły.

14. Mało prostopadłych podań . Gdy tylko się pojawiały, obrona „Pasów” wpadała w popłoch. Szkoda, że nie było ich więcej, zwłaszcza z uwagi na małą zwrotność i koszmarne przyspieszenie Węgrzyna. W tym meczu każda piłka za linię obrony Cracovii niosła ogromną szansę na bramkę.

15. Wydajność akcji oskrzydlających. Znów brakowało gubienia krycia w bocznych sektorach boiska i dokładnych dośrodkowań zwłaszcza od Błaszczykowskiego.

Pozytywy (numeracja pełni jedynie rolę porządkową)

1. Niezła gra w defensywie. Niewątpliwie była najlepsza wiosną, piłkarze poprawnie się asekurowali, ładnie ustawiali (wyjątek Stolarczyk), i interweniowali bardzo czujnie. Jak pisałem wcześniej, brakowało trochę dynamiki i szybszych reakcji, jeszcze podnoszących skuteczność asekuracji oraz doskoku – których wypracowanie będzie konieczne przed meczami pucharowymi – ale postęp jest..

2. Świetny mecz Majdana. Moim zdaniem był wczoraj najlepszym zawodnikiem Wisły, imponującym pewnością w grze. Nie popełnił żadnego błędu, a interweniował tak, że ręce same składały się do oklasków. Zaliczył też dwa udane piąstkowania.

3. Gra Kłosa. Drugi cichy bohater spotkania, prawdziwa ostoja linii obrony. Znakomicie blokował rywali, świetnie się ustawiał, nie przegrał żadnego pojedynku 1 na 1. Każdy jego ruch emanował wielką klasą, wprowadzał wiele spokoju doświadczeniem, przeglądem pola i czytaniem gry. Miejmy nadzieję, że nikt z zarządu klubu nie wpadnie na chory pomysł sprzedania go latem, bo byłaby to ogromna strata dla Wisły.

4. Postawa Sobolewskiego. Jeszcze jeden niekwestionowany bohater meczu. Rozegrał najlepsze spotkanie w barwach Wisły, wykonując tytaniczną pracę w destrukcji. Lepiej tez niż zwykle wypadł w ofensywie, zaliczył asystę przy golu „Łowcy”. Tu trzeba pamiętać, że to „lepiej w ofensywie” wciąż jest jednak dalekie od ideału i tego, co dawał dawniej w powyższym elemencie drużynie Szymkowiak. Mimo iż zarobił czerwoną kartkę, nie można potępiać go za faule, bo faulował mądrze taktycznie, przerywając groźne akcje rywali, w których wychodzili do ataku w przewadze.

5. Współpraca między obroną a pomocą.. Tutaj nie można mieć większych zarzutów, bo asekuracja funkcjonowała, wszyscy angażowali się w działania defensywne łącznie ze skrajnymi pomocnikami. Miłą niespodziankę sprawił zwłaszcza Zieńczuk, starający się wreszcie pomagać Stolarczykowi.

6. Zwycięstwo w meczu derbowym, które ma zawsze szczególny wymiar i smak

7. Umiejętna gra w liczebnym osłabieniu , którą trzeba podkreślić osobnym punktem.

8. Bramka Frankowskiego. „Łowca” znów dał nam trzy punkty, ale i niepotrzebną nerwówkę oraz poczucie dużego rozczarowania, gdy marnował kolejne doskonałe okazje do podwyższenia wyniku. Tak wybitnemu piłkarzowi obok gratulacji za dające zwycięstwo trafienie, trzeba to wypomnieć, bo nie przystoi, by lider ligowych strzelców nie trafiał z paru metrów do praktycznie pustej bramki

9. Duże zaangażowanie i determinacja. Znów dopisały, nie można mieć pretensji do waleczności naszych zawodników. Wiślacy dawali z siebie wszystko.

10. Dobra postawa Zieńczuka. Nasz lewy pomocnik był aktywny, udzielając się ofiarnie zarówno w ofensywie jak i defensywie

11. Gra Baszczyńskiego. Popełnił tylko jeden poważny błąd, na początku meczu. Później stanowił zaporę nie do przejścia, świetnie powstrzymując rywali po prawej stronie boiska. Brakowało trochę więcej jego aktywności w ofensywie.

12. Krycie przy stałych fragmentach gry . Wreszcie było dość dobre, Węgrzyn z Baranem praktycznie ani razu nie dostali możliwości udanego uderzenia głową.

13. Koncentracja i konsekwencja zespołu. Dopisała. Tym razem, po ostrzeżeniu w pierwszej minucie, które stanowiło uderzenie Moskały, Wiślacy nie pozwalali sobie na momenty rozprężenia i lekceważenia przeciwników..

14. Rosnąca forma Głowackiego. Po jej załamaniu na początku rundy „Głowa” wyraźnie wychodzi z dołka, choć wciąż jeszcze ma stanowczo za wiele strat jak na obrońcę. Za wolno też reaguje.

15. Przechodzenie z ataku do obrony.

16. Udane stosowanie pułapek ofsaidowych. Myślę, że trzeba je podkreślić osobnym punktem. Praktycznie ani razu ten element nie zawiódł.

17. Dobra asekuracja.. Sądzę, że również musi być odrębnie zaakcentowana.

18. Wypracowanie kilku dogodnych sytuacji bramkowych . Ostatnio, poza meczem z Zagłebiem Lubin, mieliśmy z tym spore problemy.

19. Groźne kontrataki. Tutaj jednak większą „zasługę” miały błędy defensywne Cracovii niż nasze tempo przejścia z obrony do ataku i szybkość operowania piłką.

Serce kibica raduje się bardzo po triumfie na ulicy Kałuży, do tego stopnia, że chętnie pominęłoby styl w jakim zostało odniesione, zapominając o wszelkich mankamentach i gloryfikując pozytywy. Nie można się temu dziwić, niemniej trzeba zaważyć, że o ile w defensywie Wisła mimo opisanych w analizie niedoskonałości wypadła dość dobrze, wreszcie dysponując zarysowanym planem, konsekwencją, ładną asekuracją - oraz lśniąc indywidualnymi umiejętnościami reprezentantów Polski na czele z Klosem, które w zupełności wystarczyły na zneutralizowanie zapędów „Pasów” - o tyle w ofensywie było już znacznie gorzej. Brakowało skuteczności i rozwiązań, ataki Wisły koncentrowały się praktycznie jedynie na kontrach, szwankowało rozegranie i utrzymanie się przy piłce, a wraz z nim tempo gry, akcje kombinacyjne i oskrzydlające. Mimo ogromnej podatności Cracovii na prostopadłe podania, Wiślacy nie sięgali efektywnie po powyższy element. Dlatego, choć zwycięstwo szalenie cieszy, nie zapominajmy, ze nadal trzeba mocno pracować nad jakością gry zespołu, którą dalej wiele dzieli od europejskich potrzeb.


(Markus) == Źródło: Wisła Portal

==

Cracovia Kraków - Wisła Kraków 0:1. 169. Wielkie Derby dla "Białej Gwiazdy"!

W rozegranym na stadionie Cracovii meczu XXI kolejki Idea Ekstraklasy, będącym jednocześnie 169. Wielkimi Derbami Krakowa, "Biała Gwiazda" wygrała 1:0! Zwycięską bramkę zdobył Tomasz Frankowski (22. min.), dla którego był to 111. gol strzelony w ekstraklasie. Od 82. minuty graliśmy w osłabieniu po tym, jak Radosław Sobolewski otrzymał drugą żółtą i - w konsekwencji - czerwoną kartkę.

XXI kolejka ligi polskiej, sezon 2004/2005

Kraków, ul. Kałuży, Stadion im. Jana Pawła II, 6. maja 2005 r., godz. 20:00]

Widzów: 6500, sędziował: Grzegorz Gilewski (Radom)

Cracovia Kraków - Wisła Kraków 0:1

Bramki:

0:1 Frankowski (22.)


Składy: Cabaj


Radwańsk i


Węgrzyn Skrzyński Baster

Przytuła (73. Nowak) Baran

Giza

(87. Wacek)

Bojarski

Bania

Moskała (73. Szczoczarz)


Majdan

Baszczyński

Kłos

Głowacki

Stolarczyk

Błaszczykowski (81. Mijailović)

Cantoro


Sobolewski Zieńczuk (90. Kuzera)

Żurawski

Frankowski (85. Ekwueme)


Piłkarz meczu:

Radosław Majdan, ale też na słowa uznania zasłużyła cała drużyna Wisły!


Derby Krakowa mają swoją wagę, zwycięstwo w nich jeszcze większą, bez zbędnego więc komentarza trzeba na wstępie napisać:

• WISŁA PANY! • Pierwsza połowa tego widowiska zadowolić mogła nawet najbardziej wybrednych obserwatorów. Akcje z obydwu stron, strzały, parady bramkarskie - było wszystko, co kibice mogliby sobie życzyć! Już w 1. minucie prowadzić mogła Cracovia! Niezdecydowanie naszych środkowych obrońców wykorzystuje Moskała, strzelając w krótki róg. Radosław Majdan nie pozwala jednak na to, aby stadion przy Kałuży oszalał ze szczęścia.

Wisła odpowiada trzy minuty później, ale uderzenie Tomka Kłosa, z rzutu wolnego, kończy się na murze.

Po raz drugi naszą obronę Tomasz Moskała zaniepokoił już w minucie 7. Piłkę w środku stracił Mauro Cantoro, ale powrócił za zawodnikiem gospodarzy pod pole karne i sam naprawił swój błąd. Minuta 8. to prawdziwy majstersztyk Radosława Majdana, który nie miał prawa obronić uderzenia Przytuły, po kombinacyjnie rozegranym rzucie wolnym. W jaki sposób Radek wyciągnął piłkę z okienka swojej bramki, pozostanie już tylko jego "słodką tajemnicą"!

Początek meczu, wyraźnie dla Pasów, ale też w minucie 9. powinno być 1:0 dla "Białej Gwiazdy". Wypad Wisły kończy się dośrodkowaniem Marka Zieńczuka, z piłką mija się Kazimierz Węgrzyn, a nie spodziewający się tego Tomasz Frankowski, z bodajże trzech metrów, przenosi piłkę nad poprzeczką. Ta sytuacja... uspokaja Cracovię, która zaczyna bardziej pilnować... własnej bramki.

Nie na wiele się to jednak zdaje. W 11. minucie znów akcja Wisły lewą stroną, szkoda tylko że Radosław Sobolewski źle trafił w piłkę, bo mogło być o wiele groźniej.

Odpowiedź Cracovii natychmiastowa, ale w naszym polu karnym najszybszy był Radek Majdan. Minuta 15. to kolejna kombinacyjna akcja Wisły, którą nasi piłkarze nieźle zakręcili graczami gospodarzy. Piłkę wywalczył Tomasz Frankowski, pograł ładnie z Kubą Błaszczykowski, a akcję kończy strzałem pod poprzeczkę Marek Zieńczuk. Marcin Cabaj wybija ją na róg.

Jest 21. minuta i znów w roli głównej Radek Majdan, który ładnie złapał strzał z narożnika pola karnego Marcina Bojarskiego.

Odpowiedź Wisły jest - jak się okazuje - decydująca! Niefrasobliwość defensywy Cracovii perfekcyjnie wykorzystują byli gracze Jagiellonii Białystok. Radosław Sobolewski dokładnie podał, a Tomasz Frankowski w iście szatańskim stylu przerzucił futbolówkę nad Cabajem i ta leniwie wpadła do siatki! 1:0 dla "Białej Gwiazdy", która perfekcyjnie wykorzystała w tej akcji swoje największe atuty! Konsternacja na trybunach, zwłaszcza że chwilę później Przytuła trafia z wolnego w mur (24. min.), a Moskała, który był niemal sam przed bramką Radka Majdana (w 29. min.) potyka się i strzela obok bramki! Powinien być remis...

... tak samo jak w minucie 29. powinno być 2:0 dla Wisełki. Wychodzimy z kolejną akcją a błąd defensorów Cracovii wykorzystuje tym razem Maciej Żurawski, który strzela na bramkę, Cabaj paruje na słupek, a Tomasz Frankowski, mimo znakomitej pozycji nie trafia z dobitki w bramkę! Szkoda. W 33. min. znów jęk zawodu kibiców Pasów, gdyż po rogu Arkadiusz Baran strzela z główki nad bramką. W 38. minucie pogubił się sędzia, najpierw nie zagwizdał faulu na Mauro Cantoro, gospodarze wyszli więc z szybkim kontratakiem, który w środku pola faulem powstrzymał Radek Sobolewski, jednak Pasy grały dalej... Sędzia przerwał jednak ich akcje i pokazał żółtą kartkę dla wiślaka.

W 43. min. mogło być po meczu... Baster podawał do tyłu, do Węgrzyna, jednak zrobił to tak fatalnie, że piłka trafiła pod nogi Tomasza Frankowskiego. "Łowca bramek" był sam na sam z Cabajem, jednak trafił wprost w nogę golkipera gospodarzy... Szkoda kolejnej szansy. Jeszcze w 45. min. z wolnego przymierzył Żuraw i sędzia zakończył tą emocjonującą część meczu.

Szkoda, że podobna nie była też II połowa... Wisła zadowolona z prowadzenia postanowiła przyjąć gospodarzy na własnej połowie, ci zaś nie bardzo potrafili sobie poradzić ze szczelną defensywą "Białej Gwiazdy". Tempo gry spadło, więc i akcji było jak na lekarstwo. Początek to jednak akcja Wisły, jednak po podaniu Żurawia szybszy przy piłce, od Franka, był Cabaj...

Potem aż do... 70. minuty gra wyglądała jak piłkarskie szachy. Wisła nie kwapiła się do zdecydowanych ataków, spokojnie i powoli rozgrywając piłkę, co strasznie irytowało fanów Cracovii, zwłaszcza że gospodarze nie mieli żadnego pomysłu na sforsowanie wiślackich zasieków. Nic więc dziwnego, że widownia ożywiła się dopiero w wspomnianej 70. minucie. Wtedy to w naszym polu karnym teatralnie upadł Marcin Bojarski. Widzowie domagali się karnego, ale więcej w tym było taniej gry aktorskiej, niż rzeczywistego faulu Macieja Stolarczyka, który dzielnie asystował w pantomimie Bojarskiego.

W odpowiedzi, jako że po akcji Pasów zrobiło się luźniej, na rajd decyduje się Mauro Cantoro, który wpada w pole karne, ale w ostatniej chwili obrońcy wybijają piłkę na róg. W 77. min. znów większą ilością zawodników atakuje Cracovia, ale kończy się tylko na zamieszaniu pod naszą bramką, a w odpowiedzi od razu kontra Wisły. Po niej Franek podaje na lewo do biegnących obok siebie Cantoro i Żurawia, chwila niezdecydowania obydwu kończy się wyjściem Cabaja, który ściera się już w polu karnym z Argentyńczykiem... Dkoro jednak sędzia nie gwizdnął "jedenastki" przy akcji Bojarskiego, więc i nie miał zamiaru gwiazdać po starciu Cabaja z Cantoro. Końcówka meczu to bardziej zdecydowane ataki Cracovii. W 79. min. ładnie, choć niecelnie, strzelał Paweł Nowak. Po chwili błąd Baszcza kończy się rzutem rożnym dla Pasów, po którym znów zakotłowało się na naszym polu karnym, ale bez konsekwencji.

Na murawie pojawia się Nikola Mijailović, który gromko witany przez wiślakich fanów, odwdzięczył się kilkoma naprawdę udanymi odbiorami. Widać, że Serba rozpierała energia i udzielił mu się nastrój derbów, bo dawno nie widziałem go tak bojowo nastawionego do walki. Nastrój ten udziela się chyba też Radosławowi Sobolewskiemu. Jest 83. min. i kolejne wyjście z akcją Cracovii, faulem przerywa je właśnie Sobol. Sędzia słusznie pokazuje wiślakowi drugą żółtą kartkę i w konsekwencji czerwoną. Ostatnie minuty gramy więc w osłabieniu, ale i tego nie jest w stanie wykorzystać Cracovia, która nie zagroziła już poważniej bramce Wisły. Wiślacy sami podwyższyć mogli za to wynik, ale w 85. minucie strzał głową Marka Zieńczuka (podanie Żurawia) wyłapał Cabaj.

Przed meczem mówiło się, że Wisła wygać może dzięki indywidualnością. Trochę się to sprawdziło, bo spryt Tomasza Frankowskiego został pokazany w 22. minucie. Gdyby jednak Tomek w pełni wykorzystał swoje umiejętności, sam mógł zdobyć co najmniej trzy gole i zapewić jeszcze wyższe zwycięstwo. Moim zdaniem Wisła wygrała jednak dzisiaj dzięki grze zespołowej, większemu ograniu i umiejętności w grze - nie oszukujmy się, zwłaszcza w II połowie - wybitnie kunktatorskiej. Dzisiaj to zaprocentowało i po meczu cieszyli się tylko wiślacy, którym za wygraną na trudnym terenie należą się brawa!!!

Warto na koniec powiedzieć trzy zdania o kibicach... Jeżeli ktoś marzył, że "pojednanie" przetrwa do derbów, srogo musi się zawieść. Już zresztą w ostatnich meczach frustraci Cracovii pokazywali ile dla nich znaczy to, że ich stadion nosi imię najsłynniejszego Polaka. Już przed meczem bluzgów było co niemiera. Wiślacy odwzajemnili się podobnymi, ale eskalacja nienawiści na Kałuży, przy sporadycznych przyśpiewkach Wisły, sięga zenitu! Jeszcze przed meczem płoną wiślackie szaliki, a tuż po meczu prezes Filipiak był zbulwersowany, że delegat PZPN-u nakazał ich usunięcie z płotów. Na antenie Radia Kraków nazwał kibiców Wisły "bandytami", którzy jesienią palili szaliki Cracovii, bez żadnych reakcji ze strony PZPN. Pytał więc, na antenie radia, jak tłumaczyć ma kibicom, że Wisła "mogła" palić szale, a Cracovia nie... Żenada, podobnie jak zachowanie spikera stadionowego, który w końcówce sam nie wytrzymał chyba ciśnienia i przez megafon nawoływał do wulgarnych przyśpiewek obrażających Wisłę Kraków. Polakom "gratulujemy" Cracovii...

My jednak bądźmy ponad to, wszak to

• WISŁA PANY! • PS. 169. Wielkie Derby Krakowa były dla wiślaków 37. meczem ligowym bez porażki z rzędu - tym samym "Biała Gwiazda" wyrównała rekord wszech czasów, ustanowiony poprzednio przez łódzki Widzew w latach 1995-1996.

• Dodał: Marjot (2005-05-06 19:46:27)

Komentarz pomeczowy

169. Wielkie Derby Krakowa, "Święta Wojna" - za nami. Wygrała Wisła, bo była po prostu lepsza! Tomek Frankowski strzelił piękną bramkę, w swoim stylu, znakomicie bronił Radosław Majdan, a taktyka Wernera Lički, zwłaszcza w II połowie, zdała egzamin, więc co najmniej do następnych derbów - Wisła Pany!

Tak w skrócie opisać można to, co w piątkowy wieczór, 6. maja 2005 r., zdarzyło się na murawie stadionu im. Jana Pawła II, przy ulicy Kałuży w Krakowie.

… więcej działo się jednak na trybunach tegoż stadionu. Niestety.

Świętokradztwo!

Od razu i z góry zarzucam to naszej Radzie Miejskiej, która w trybie pilnym i natychmiastowym nadała stadionowi Cracovii imię zmarłego Papieża. Każdy kto był na tymże stadionie, a nie jest niespełna rozumu, przyznać musi, że jest to po prostu świętokradztwo!

Na mecz Cracovia - Wisła, jako że chciałem zobaczyć go na żywo, a nie miałem możliwości udać się ze zorganizowaną grupą kibiców Białej Gwiazdy, poszedłem na tzw. "partyzanta". Trochę kombinacji i zasiadłem na tamtejszej "loży vipowskiej". Miałem więc całkiem niezły widok na to co działo się i na murawie, i na widowni. Zjawiłem się około 40 minut przed rozpoczęciem meczu. Kibice Wisły, którym zarzuca się, że weszli na stadion od razu bluzgając na Cracovię, siedzieli już na swoich miejscach, więc przyznaję, że nie słyszałem "wejścia Wisły". Białogwiaździści kibice wywieszają transparent, w którym pytają czy 325=520 - odwołując się do decyzji Zarządu Cracovii, który ograniczył (mimo wcześniejszych ustaleń) liczbę kibiców Wisły na derby. Wisła ma jeszcze jeden transparent, na którym od tyłu napisane jest: Nie ufaj Żydówce. Zwłaszcza ten ostatni wzbudza emocje i delegat PZPN zapowiada, że nie rozpocznie się mecz, dopóki transparent nie zniknie. Ostatecznie Wisła ściąga go z płotu.

Od razu mówię, że osobiście nie popieram takiej formy manifestacji! Ten drugi transparent można było sobie po prostu darować. Szkoda też, że Wisła odwzajemniła się wulgaryzmami, w stosunku do podobnych stosowanych przez kibiców Cracovii. Można było być ponad to. Cóż... Na mecze chodzę/jeżdżę już jednak za wiele lat i wiem jak to wygląda. Dlatego też trudno kibicowi być "ponad", gdy rywale w najlepsze obrażają ich klub. Od sektorów zajmowanych przez fanatyków Pasów, po… wspomnianą lożę vipowską, leci - co chwilę, przez cały mecz - równo i z nienawiścią: Wisła to stara...

Nie jest to jednak żadne usprawiedliwienie, więc jakiegokolwiek nagannego zachowania kibiców Wisły, nie zamierzam tutaj ukrywać ani chronić.

Ale też przyznać trzeba, że stosunek bluzgów serwowanych przez gospodarzy, w stosunku do tego co prezentowali goście, nie da się nijak porównać, co trzeba (dla nas) optymistycznie dodać.

Cracovia wywiesza na płotach dziesiątki szalików Wisły, a wspomniany delegat PZPN nakazuje je ściągnąć, grożąc ponownie nie rozegraniem meczu. Kibice Pasów przewieszają więc szale… na centralne sektory i jeszcze przed meczem, przy chóralnych antywiślackich śpiewach, podpalają je. Siedzę niedaleko obok jednego starszego jegomościa, który mówi, że chodzi na mecze Pasów już wiele, wiele lat, ale dawno nie czuł się na swoim stadionie tak mało bezpiecznie. Wyzywa pseudokibiców od bandziorów, zwyrodnialców, nazywa ich zakałą klubu. Wymieniam z nim kilka uwag, na co słyszę, że jest mu wstyd, bo to jego pokolenie… wychowało tych ludzi. Przyznam szczerze, że po takim stwierdzeniu jestem w sporym… szoku. Gdy jednak zaczyna się mecz, stwierdzam, że wychowanie tego pana rzeczywiście mogło odcisnąć piętno na miejscowych kibicach. Komentowany przez niego mecz to nieustanne lżenie piłkarzy Wisły, dla niego każdy z "białą gwiazdą" jest ubekiem, a gdy już nazwał takowym Mauro Cantoro (argentyński odłam?), stwierdziłem że szkoda z jegomościem nawet dyskutować. Jego epitety przepełnione były kipiącą nienawiścią. Sam, podczas wcześniejszej z nim rozmowy, zapytałem, skąd tyle nienawiści w tych młodych ludziach? Wszystko zwalał oczywiście na "minioną epokę" i ówczesne władze, które - jego zdaniem - tą nienawiść zakorzeniły. Tłumaczył, że dawniej chodził i na Cracovię, i na Garbarnie, i nawet na Wisłę, ale teraz na tą ostatnią by nie poszedł, bo przecież by go zaje...ali. Nie wyprowadzałem go z błędu. Takich widzów na Wiśle nie potrzeba.

Kibice Cracovii, niemałym kosztem, szyją antyflagę, która jest parodią naszej z napisem Wojownicy Krakowskiej Ulicy, flaga Cracovii brzmi: Prostytutki Krakowskiej Ulicy i pod spodem podpis o podobno "nowej pasji" kibiców Wisły. Na płocie wisi także flaga, o której Zarząd Cracovii zawsze mówił, że nie istnieje. My ją jednak dobrze znamy... Jakże wymyślny tytuł: Łowcy Psów z dodatkami: Niewiernym psom spalimy dom po drugiej stronie Błoń, Święta Wojna niech trwa - aż do śmierci ostatniego psa.

Pasy przesyłają też "pozdrowienia do więzienia", pozdrawiając morderców: Metala i Neo, pisząc - jesteśmy z Wami.

Jeszcze przed meczem pasiaści kibole próbują przedrzeć się do sektora zajmowanego przez Wisłę. Granaty hukowe i salwa w powietrze z broni gładkolufowej odstrasza agresorów. W sektor Wisły latają jednak zapalone race i metalowe kulki łożyskowe.

Nie jestem w stanie powiedzieć w jakich proporcjach śpiewane są podczas tego meczu piosenki popierające Cracovię, w stosunku do tych antywiślakich (na moje "ucho", powiedzmy, że mniej więcej pół na pół, przy czym jest to raczej "ukłon" z mojej strony, w kierunku Cracovii). Jedno jest jednak pewne i przed meczem, i po jego zakończeniu, w śpiewanym przez Cracovię klubowym hymnie, najgłośniej wykrzyczana jest linijka o treści: nigdy nie zajdę na psy… Mamy taką nadzieję!

Przygotowane i celowe działanie!

Tak nazwać trzeba niewątpliwie to, co usłyszeć można było w przerwie meczu i tuż po jego zakończeniu. Różne można puszczać piosenki z głośników, ale włączenie (ku ogólnej radości i "stadionowemu szczekaniu") kawałka pt.: "Who let the dogs out" ("Kto wpuścił psy") - jest ewidentnym działaniem na podjudzanie i tak już wystarczająco nienawidzącej widowni. Niestety to nie był jedyny przejaw celowego podjudzania, przez ludzi, którzy powinni dbać o zachowanie kibiców. Mamy doliczony czas gry, spiker stadionowy, który przez cały mecz próbował, co chwilę, zagłuszać bluzgi kibiców (podając przeróżne komunikaty, a to o nagrodzie dla najlepszego piłkarza meczu, a to o "źle zaparkowanym" samochodzie), nie wytrzymuje ciśnienia? Nie wiem jak to nazwać, ale sam intonuje przez głośniki: "Buda, buda, buda…" co stadion dokańcza, wrzeszcząc z radości: "… łańcuch, pies, oto cała Wisła, GTS"

Wiceprezes Cracovii, Paweł Misior, w tym momencie wstał i patrząc na budkę spikera, popukał się po głowie…

Całość wydarzenia najlepiej pozostawić bez dodatkowego komentarza… gdyż jest chyba zbędny. Czy coś takiego możliwe jest na jakimkolwiek innym obiekcie?

Na komentarz zasługuje jednak jeszcze jeden fakt, który szczegółowo opisał red. Szczepłek, dziennikarz Rzeczpospolitej, dla którego nie znalazło się miejsce na loży, został więc poproszony, aby obejrzał mecz z terenu przylegającego do murawy. Na nim, przez cały mecz, przebywali osobnicy w szalikach Cracovii. Redaktor ustawił się za bramką strzeżoną przez Radosława Majdana, podobnie jak i kilku wspomnianych osobników. Ci ostatni lżyli wiślackiego bramkarza, Szczepek zwrócił im uwagę. Słownictwo, które usłyszał, nie nadaje się do publikacji, wiadomo jednak, że kazano mu "wypierd… na Reymonta" (ostatnio wielu ludzi kibice Pasów wyrzucają na nasz stadion), został spluty i dowiedział się, że sprawcą tych zajść byli przedstawiciele "Jude Gangu", gdyż tak przedstawili się Ci ludzie. Skoro przedstawiciele bojówki klubu znajdują się podczas meczu bezpośrednio w okolicy grających piłkarzy, to… ja nie mam więcej pytań odnośnie bezpieczeństwa na stadionie… o zgrozo, im. Jana Pawła II…

Oto "najciekawsze" sceny, które można było zobaczyć i usłyszeć z trybun, podczas derbów. Po meczu, o czym pisaliśmy także w opisie meczu, prof. Filipiak, prezes Cracovii, krytykował delegata PZPN, kibiców Wisły nazwał per "bandyci" i czuł się wyraźnie rozbity, gdyż kibice Cracovii zarzucili mu, że zdradził swój klub. Szczerze mu współczujemy. Wszystkiego. Dosłownie wszystkiego.

Po tych wszystkich incydentach, których także byłem świadkiem, więcej o samym meczu, jako wydarzeniu sportowym, nie ma za wiele co pisać… Wisła zagrała konsekwentnie, świetnie wykorzystując swoje doświadczenie. Cracovia miała kilka groźnych akcji w I połowie, ale zabrakło jej wykończenia. Gdy już oddawali strzały, rewelacyjnie spisywał się Radosław Majdan, który po raz kolejny zgłosił swoją przydatność reprezentacji. Bohaterem meczu jest oczywiście także Tomasz Frankowski, strzelec jedynej bramki, tyle tylko, że sam mógł zdobyć jeszcze kilka kolejnych.

Na koniec mogę mieć tylko nadzieję, że kolejne derby, zwłaszcza te, które rozegrane będą na Reymonta pokażą całkiem inny standard kibicowskich zachowań, gdyż tych powyższych, nikt powielać nie powinien.