2005.05.11 Pogoń Szczecin - Wisła Kraków 0:0

Z Historia Wisły

2005.05.11, Puchar Polski, 1/4 finału, Szczecin, Stadion Pogoni, 20:00
Pogoń Szczecin 0:0 Wisła Kraków
widzów: 7.000
sędzia: Marcin Borski z Warszawy
Bramki
Pogoń Szczecin
Boris Peškovič
Krzysztof Michalski
Paweł Magdoń
Julcimar
Grafika:Zk.jpg Grzegorz Matlak grafika: Zmiana.PNG (85’ Mariusz Masternak)
Tomasz Parzy grafika: Zmiana.PNG (78’ Łukasz Trałka)
Michał Łabędzki
Przemysław Kaźmierczak grafika: Zmiana.PNG (88’ Artur Bugaj)
Rafał Grzelak
Andradina
Cláudio Milar

trener: Bogusław Pietrzak
Wisła Kraków
Radosław Majdan
Vlastimil Vidlička
Tomasz Kłos Grafika:Zk.jpg
Marcin Baszczyński
Maciej Stolarczyk
Jakub Błaszczykowski grafika: Zmiana.PNG (78’ Kamil Kuzera)
Radosław Sobolewski
Mauro Cantoro Grafika:Zk.jpg
Martins Ekwueme grafika: Zmiana.PNG (59’ Nikola Mijailović)
Maciej Żurawski
Paweł Brożek

trener: Werner Lička

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

W Szczecinie o zwycięstwo

Wisła Kraków już od wtorku przebywa w Szczecinie. Dzień przed meczem podopieczni Wernera Liczki trenowali na bocznym boisku przy ulicy Twardowskiego. Tymczasem do sporego zamieszanie doszło na ławce trenerskiej portowej drużyny. W atmosferze skandalu i przy huku trzaskających drzwi z drużyną rozstał się dotychczasowy trener, Bohumil Panik.

Wisła udała się do Szczecina mocno poobijana po derbowym spotkaniu z Cracovią. Zieńczuk i Głowacki pozostali w Krakowie, natomiast z lekkimi urazami wsiedli do autokaru Kłos, Frankowski, Cantoro i Mijailović.

- Nie lekceważymy tego meczu, dlatego wystawię najmocniejszy skład - zapewnia Werner Liczka. Wczoraj z drużyną trenował na pełnych obrotach Tomasz Frankowski i raczej powinien wybiec w podstawowej jedenastce. ZW zajęciach nie wziął udziału Aleksander Kwiek, który nadal uskarża się bóle pleców i jego występ w środowy wieczór jest wykluczony.

Wciąż wielką niewiadomą jest ustawienie formacji defensywnej. Pewni występu mogą być tylko Kłos i Stolarczyk. Prawdopodobnie nietypową dla siebie rolę środkowego obrońcy zajmie Baszczyński. Wszystko wskazuje na to, że wreszcie na swojej nominalnej wystąpi Vlastimil Vidliczka, który na prawej obronie będzie toczył zacięte boje z asem atutowym miejscowych, Rafałem Grzelakiem. Trener ogłosi skład na odprawie przedmeczowej o godzinie 16.

Mecz z Pogonią będzie powrotem w rodzinne strony dla Radosława Majdana i Macieja Stolarczyka. Golkiper Wisły obchodził we wtorek 33. urodziny, ale zapewnia, że hucznego świętowania nie było. - Umówiliśmy się po meczu z Odrą. Teraz gramy co dwa dni i większa balanga byłaby niewskazana - mówi ze śmiechem Majdan.

Nie jeszcze pewne, kto poprowadzi szczecinian do boju z Wisłą Kraków. Antoni Ptak rozmawia z Bohumilem Panikiem, aby zgodził się zasiąść na ławce rezerwowych jeszcze w środowym spotkaniu. Jeśli czeski szkoleniowiec nie wyrazi zgody, wówczas jego miejsce zajmie asystent Panika, Miroslav Copijak lub trener rezerw, Bogusław Pietrzak.

(wally)

Źródło: wislakrakow.com

Relacje meczowe

Puchar Polski: Remis w Szczecinie

Wisła Kraków bezbramkowo zremisowała w Szczecinie z Pogonią w pierwszym meczu ćwierćfinałowym Pucharu Polski. Gra mistrzów Polski nie mogła zachwycić, ale rezultat lekko faworyzuje ich przed rewanżem.

Ustalając wyjściowy skład drużyny trener Liczka pozwolił sobie na jeden poważny eksperyment. Marcin Baszczyński został przesunięty na środek obrony, zwalniając w ten sposób miejsce dla Vlastimila Vidliczki, który wystąpił od pierwszej minuty spotkania. Na lewym skrzydle pod nieobecność Marka Zieńczuka pojawił się Martins Ekwueme, zaś w ataku zagrał Paweł Brożek. Miejsce w składzie dla "Brozinho" zwolnił w ostatniej chwili Tomasz Frankowski, który na rozgrzewce poczuł ból pachwiny i nie należało ryzykować jego występu.

Wisła zagrała poprawnie w pierwszych dwudziestu minutach spotkania, kontrolując przebieg gry. Szybko pokaz swych dużych możliwości zademonstrował Jakub Błaszczykowski podrywając zespół do ataku. Dwie próby obsłużenia podaniem Macieja Żurawskiego w wykonaniu Pawła Brożka okazały się nieudane. Młody pomocnik po raz kolejny udowodnił niestety, że to nie pozycja na boisku bywa jego problemem. Brożek nie radzi sobie po prostu w grze w ataku pozycyjnym...

Tymczasem "Portowcy", którzy dopiero dziś dowiedzieli się, że poprowadzi ich do gry nowy trener - Bogusław Pietrzak, ruszyli do ataku. Sygnał dały uderzenia Parzego i Kaźmierczaka, zablokowane odpowiednio przez Majdana i Kłosa. Pogoń atakowała dużą ilością zawodników, wyróżniali się Grzelak, Edi, Milar czy Matlak. W 37 minucie Edi Andradina uderzył z pierwszej piłki z 17 metrów, wprost w bramkarza Wisły. Ta zaś wyprowadziła groźną kontrę trzy minuty później, ale centra Błaszczykowskiego nie sięgnęła adresata.

Druga połowa rozpoczęła się od nieuznanego gola Ediego, który będąc na pozycji spalonej przejął piłkę po strzale Kaźmierczaka i skierował ją do bramki Wisły. "Biała Gwiazda" odpowiedziała uderzeniem z niewielkiej odległości Żurawskiego po podaniu Brożka oraz potężnym strzałem tego samego zawodnika z 17 metrów, po którym piłka trafiła w słupek.

Podobnie, jak było to w pierwszej połowie inicjatywę przejęli jednak gospodarze. Kolejne strzały oddawali Łabędzki i Edi. Brazylijczyk powinien zdobyć zwycięskiego gola w 77 minucie, gdy piłkę wystawił mu Milar. Andradina skiksował jednak a piłka po jego uderzeniu przeleciała nad poprzeczką. W ostatnich minutach "Portowcy" spuścili z tonu, a gola dla Wisły mógł zdobyć potężnym strzałem z 30 metrów Mauro Cantoro. Pesković opanował jednak piłkę i chyba dobrze, że tak się stało - zwycięstwo Wisły byłoby dziś niesprawiedliwe.

Warto wspomnieć o kilkunastominutowym występie Kamila Kuzery. Niestety, wprowadzenie go do gry za najaktywniejszego Błaszczykowskiego miało na celu tylko utrzymanie bezbramkowego remisu, który biorąc pod uwagę rewanż w Krakowie daje nadal więcej szans Wiśle na awans do półfinału Pucharu Polski.

(rav)

Źródło: wislakrakow.com

Pogoń Szczecin - Wisła Kraków 0:0

W pierwszym meczu ¼ finału PP, Wisła bezbramkowo zremisowała z Pogonią Szczecin. Niestety o grze piłkarzy Białej Gwiazdy ciężko powiedzieć cokolwiek innego niż: fatalna. Widać było jednak wyraźnie, że gra w Pucharze Polski nie jest mobilizująca dla naszych piłkarzy. Czy jest to jednak profesjonalny futbol? Czy może amatorski? Po takim meczu bardzo interesujący będzie cennik biletów, na rewanż. Ten już w najbliższy wtorek przy Reymonta.

¼ finału PP, sezon 2004/2005

Szczecin, Stadion im. Floriana Krygiera, 11. maja 2005 r., godz. 20:00

Widzów: 7000, sędziował: Marcin Borski (Warszawa)

Pogoń Szczecin - Wisła Kraków 0:0


Składy:

Peškovič

Michalski

Magdoń

Julcimar

Matlak (84. Masternak)

Parzy (77. Trałka)

Kaźmierczak (87. Bugaj)

Łabędzki

Grzelak

Edi

Milar


Majdan

Vidlička

Kłos

Baszczyński

Stolarczyk

Błaszczykowski (78. Kuzera)

Cantoro

Sobolewski

Ekwueme (59. Mijailović)

Brożek

Żurawski


Piłkarz meczu:

nikt


Nam strzelać nie kazano?

Zaczęło się... obiecująco, gdyż po błędzie Julcimara groźnie było pod bramką gospodarzy. Ofiarna interwencja Matlaka daje nam jednak tylko rzut rożny. Ta sytuacja chyba wystraszyła graczy Pogoni, gdyż jedyne zagrożenie, jakie stworzyli w pierwszym kwadransie, pod naszą bramką, to nieudane strzały z dystansu Ediego Andradiny oraz Parzego.

Pasywnie grająca Wisła, tym bardziej nie zagraża bramce strzeżonej przez Peškoviča, choć gdyby nie udana interwencja defensorów gospodarzy, w 18. minucie, kiedy to Paweł Brożek prostopadle podawał do Macieja Żurawskiego, mogliśmy prowadzić.

Widząc nieporadność (!) Wisły, gospodarze próbują atakować. Ograniczają się jednak tylko do strzałów z dystansu, najczęściej niecelnych. Tak jest m.in. w min. 20. kiedy trzy metry od naszego lewego słupka uderzył Matlak. Dwie minuty później lepiej przymierzył Parzy, co kończy się interwencją Radka Majdana i rzutem rożnym. Po nim rozpędzony Parzy strzela na wiwat, podkreślając... poziom tego nędznego widowiska.

W 23. min. nieliczny wypad Wisły. W pole karne wpada Paweł Brożek, ale jego podanie do Macieja Żurawskiego, to typowe zagranie "za plecy" i szansa przepada. Natychmiast z kontrą wychodzą za to gospodarze i niemal w ostatniej chwili strzał Kaźmierczaka blokuje Tomasz Kłos.

Trzy minuty później znów z dobrej strony pokazuje się Radek Majdan, świetnie wychodząc do prostopadłego, i bardzo efektownego, podania Ediego, który zagrywał do Milara. W 34. minucie w roli głównej Mauro Cantoro, szkoda tylko, że w brutalnym faulu na Edim Andradinie. Maurycy ogląda za niego żółtą kartkę.

Jest 43. min. i rzut rożny dla gospodarzy. Radek Majdan popełnia jedyny błąd w tym meczu i źle wychodzi do piłki. Na pustą bramkę, w zamieszaniu, uderza Paweł Magdoń, jednak stojący na lini bramkowej Maciej Stolarczyk wybija piłkę głową na róg. Była to niewątpliwie najgroźniejsza okazja Pogoni w tej części meczu i jak się później okazało, chyba nie tylko w niej. Po chwili Majdan rehabilituje się za błąd, piąstkując uderzenie Kaźmierczaka.

Tak kończy się ta część meczu, kolejna więcej niż kiepska w wykonaniu wiślaków tej wiosny... Brak stylu, po niezłych meczach z Zagłębiem i Cracovią, powraca?

Szkoda, że Państwo to widzieli...

... chciałoby się powiedzieć, parodiując pamiętnego komentatora radiowego. Wprawdzie w II części Wisła miała parę okazji do strzelenia goli, to jednak niewykorzystanych, a co gorsze, stylu naszej gry lepiej nie komentować... Niestety.

Zaczęło się od słusznie nieuznanej bramki dla Pogoni, którą zdobył aktywny Edi Andradina. Był jednak na wyraźnym spalonym.

W 48. minucie najlepsza - z kolei - w tym meczu okazja Wisły. Na chwilę spod opieki obrońców uwalnia się Maciej Żurawski, strzela z dystansu, piłkę odbija przed siebie Peškovič, do dobitki zdążył Brożek, jednak fatalnie przestrzelił... Może i nie miał "łatwej piłki", ale nawet z tej "trudnej" mógł strzelać jednak lepiej...

Jest 60. minuta i znów szansa Wisły. Oczywiście dzięki Maciejowi Żurawskiemu, który znów ma metr swobody, ale to wystarcza do tego, aby oddać strzał. Niestety piłka ląduje na słupku bramki Peškoviča. Trzy minuty później piłką w polu karnym pogrywają Brożek z Żurawiem, ale ni to strzał, ni dośrodkowanie Maćka łapie Peškovič.

Jeżeli napiszę, że były to ostatnie (i jedyne) okazje Wisły na zdobycie gola, to wiele się nie pomylę. Za takie uznać można jeszcze "na upartego": zablokowany przez obrońców strzał Pawła Brożka z 87. minuty gry oraz uderzenie, z ok. 30 metrów, Mauro Cantoro (89. min.), które na raty, ale jednak, złapał Peškovič...

Po wspomnianym strzale Żurawskiego w słupek (z 60. min.) Wisła nie przeprowadza już niestety żadnej naprawdę groźnej akcji! Pogoń zaś próbuje, ale choć jej gracze starają się skarcić Białą Gwiazdę za jej kiepską grę, nie udaje im się to. Szansy szuka m.in. Łabędzki (65. min.), tyle że jego strzał z dystansu leci dokładnie w środek bramki, więc Radosław Majdan nie ma kłopotów z obroną. Próbuje także Edi (70. min.), który wykorzystał fatalną stratę w środku pola Cantoro, ale i Brazylijczyk strzela w sam środek bramki.

W 77. min. Pogoń przeprowadza najgroźniejszą akcję II połowy. Prawym skrzydłem ucieka Milar, odgrywa do Ediego, a ten strzela bardzo źle, przenosząc piłkę nad poprzeczką. Z takiej akcji gol dla gospodarzy paść powinien.

Końcówka meczu to totalny chaos, tak w wykonaniu jednej, jak i drugiej drużyny. Wisła zadowolona (?!) z remisu nie kwapi się do zdecydowanych ataków - w tym okresie gry mają jedynie miejsce wspomniane strzały: Brożka i Cantoro. Pogoń nie jest w stanie zagrozić naszej bramce, choćby tak... Jakże wymowne jest niestety ostatnie dwanaście minut tego meczu. Za Jakuba Błaszczykowskiego wchodzi Kamil Kuzera, a że wcześniej Martinsa Ekwueme zmienił Nikola Mijailović, więc końcówkę meczu gramy z... sześcioma nominalnymi obrońcami (!) oraz z dwoma defensywnymi pomocnikami... Niestety, ale tak Wisła wygrać meczu po prostu dzisiaj nie umiała...

... i naprawdę warto dodać, po raz kolejny, dla tych, którzy nastawili się na obejrzenie ciekawego widowiska: szkoda, że Państwo to jednak widzieli...

PS. Jako jedyny "pozytywny" oddźwięk tego spotkania uznać można chyba tylko fakt, że jest to czwarty kolejny mecz, w którym nie tracimy gola...

Dodał: Piotr (2005-05-11 20:52:59)

Źródło:wislaportal.pl

Konferencja pomeczowa

Po bezbramkowym remisie w Szczecinie trener Wisły Werner Liczka pochwalił duży postęp w taktyce i systemie gry Pogoni w porównaniu z jesienią zeszłego roku. Debiutujący dziś Bogusław Pietrzak stwierdził natomiast, że mecz przypominał partię szachów.

Werner Liczka:

- Myślę, że był to dobry i ciekawy mecz, na takim poziomie na jakim powinien być mecz pucharowy. To spotkanie było pełne oczekiwań, Pogoń zwłaszcza pod względem taktyki i systemu zrobiła ogromny postęp od jesieni. Jest to zespół bardzo dobry, który był dzisiaj bardzo ciężkim przeciwnikiem do przejścia. Drużyna, która awansuje będzie musiała strzelić bramkę i na pewno wynik końcowy będzie minimalny.

Bogusław Pietrzak:

- Myślę, że ta pierwsza połowa mogła się podobać kibicom, była dość emocjonująca. Ja mogę tylko żałować, że ta sytuacja stworzona chyba na 10 minut przed końcem nie została wykorzystana. "Pierwsza połowa" się skończyła, we wtorek czeka nas druga, która najprawdopodobniej tak jak ta dzisiejsza będzie przypominała partię szachów. Nikt a przede wszystkim my nie chcieliśmy dzisiaj stracić bramki i jeśli miałbym rozliczać za pierwszą połowę, to jestem zadowolony, że żeśmy tej bramki nie stracili.

Źródło: wislakrakow.com

Piłkarze po meczu

Radosław Majdan bohater spotkania

W związku z bałaganem organizacyjnym panującym w szczecińskim biurze prasowym, nie mogliśmy przeprowadzić tradycyjnych pomeczowych rozmów z piłkarzami. Z najlepszym naszym zdaniem zawodnikiem meczu rozmawialiśmy więc telefonicznie.

Kolejny mecz wyjazdowy, w którym jest pan bohaterem spotkania. Było trochę pracy dzisiaj?

- Dziękuję. Rzeczywiście było kilka akcji, groźnych sytuacji, w których musiałem interweniować, ale ogólnie dobrze mi się grało, zachowałem czyste konto.

Dobrze dlatego, że na stadionie Pogoni?

- Szczerze mówiąc nie tylko, chociaż lubię grać w Szczecinie, darzę sentymentem stadion Pogoni. Był to mój drugi mecz tutaj z Wisłą. Jesienią wygraliśmy 5:0, dzisiaj zremisowaliśmy 0:0 i oba spotkania nie były łatwe, bo w każdym meczu Pogoń dobrze zagrała. Miałem trochę pracy zarówno w pierwszym jak i drugim spotkaniu.

W jednej sytuacji musiał jednak wyręczyć pana Maciej Stolarczyk, który wybijał piłkę z lini bramkowej

- Zgadza się. Rzeczywiście w tamtej sytuacji piłka zmierzała do bramki, dobrze, że Maciek się tam znalazł. Udała nam się dzisiaj współpraca, pomagaliśmy sobie nawzajem - tam gdzie mogłem, broniłem ja, gdzie mi się nie udało, dobrze radzili sobie nasi obrońcy. Jestem z tego bardzo zadowolony.

Czy ta sytuacja, w której pomagał panu Stolarczyk, była najtrudniejsza w spotkaniu?

- Trudniejsza była ta z drugiej połowy, kiedy Milar dojeżdżał do naszego lewego słupka i zagrał na środek do Brazylijczyka, który strzelił nad bramką. Myślę, że gdyby strzelił niżej, lepiej celował, to mógłby być gol, ponieważ ja byłem na krótkim słupku, prawie całą bramkę miał odsłoniętą. To chyba była właśnie taka sytuacja, która mogła zakończyć się bramką. Na nasze szczęście nie trafił, zakończyło się 0:0.

Jak z pańskiego punktu widzenia wygląda gra Wisły, bo według nas nadal nie jest najlepsza, czy to ze względu na osłabienia kadrowe?

- Na pewno po pierwsze to, że nie graliśmy w najmocniejszym składzie, a po drugie, mieliśmy świadomość rewanżu, meczu u siebie, który odbędzie się za kilka dni. W psychice jest coś takiego, że przede wszystkim myśli się o tym, aby nie stracić bramki, bo później gramy u siebie, gdzie będziemy czuć się lepsi, mocniejsi i wygramy. Dzisiaj zrealizowaliśmy pierwszy element tego planu - nie straciliśmy bramki. 0:0 to dobry wynik na wyjeździe w dwumeczu, teraz pozostaje nam mecz u siebie. Dzisiaj nie grał Tomek Frankowski, Marek Zieńczuk, zabrakło Arka Głowackiego. Skład był więc trochę przemeblowany - Baszczyński grał na środku pomocy. Najważniejsze, że nie przegraliśmy.

Został pan miło przywitany, były nawet kwiaty z okazji urodzin.

- Tak, rzeczywiście było sympatycznie. Wczoraj miałem urodziny, więc dziś dostałem kwiaty. Było to bardzo miłe przyjęcie, bardzo się cieszę.

Przed wami mecz z Odrą, na którym, jeśli Groclin się potknie, można przypieczętować tytuł mistrzowski.

- Byłoby fajnie, gdybyśmy już w tą sobotę świętowali mistrzowstwo kraju. Naprawdę bardzo bym sobie tego życzył, wraz z kolegami. Zobaczymy czy tak będzie. Na pewno będziemy czekać na wiadomości z Grodziska, ale tak czy inaczej, musimy wygrać mecz z Odrą. Niezależnie jaki tam będzie wynik, czy mistrzowstwo będzie nasze w tej, czy dopiero następnej, czy w jeszcze innej kolejce, to my i tak musimy wygrać.

Nie będzie problemu z koncentracją?

- Nie. Wierzę, że nie. Musimy jednak skoncentrować się maksymalnie. Na pewno nie może być problemu z koncentracją, bo czym wcześniej wygramy, tym lepiej. Poza tym, wbrew pozorom, nie będzie to łatwy mecz. Odra będzie walczyć o ligę, my możemy być zmęczeni po Szczecinie - będzie to ciężkie spotkanie.

Rozmawiał: mat19.

Źródło: wislakrakow.com

Komentarz pomeczowy i podsumowanie gry Wisły

Bardzo ciężko jest kibicowi, zwłaszcza wybrednemu, polubić styl jaki prezentuje Biała Gwiazda odkąd przejął ją pod swoje dowodzenie pan Werner L. Mecze kiepskie/fatalne/złe przeplatane są niezłymi/dobrymi/i jak to bywało drzewiej, przyjemnymi dla oka. Niestety w środowy wieczór nasi pupile znów uraczyli nas więcej niż marnym widowiskiem, tym razem w ramach ¼ finału PP, w Szczecinie, z Pogonią.

Jak to Wisła Lički gra?

1. Katowice (liga). Skromna wygrana 1-0 z najsłabszym zespołem, poziom gry marny. Pierwsze koty... ale niestety:


2. Polonia (puchar). Rywal zmieciony w pył! Piątka do zera i Wisła żegna... no właśnie, Czarne Koszule zagrały wybitnie po frajerski, można by powiedzieć – przeszły obok meczu... Za wynik i chęć do gry trzeba przyznać:


3. Polonia (liga). Ciężki mecz na ciężkim boisku, w równie ciężkich warunkach atmosferycznych. 3-1 ale niestety mało przekonywujące.


4. Wisła Płock (liga). Remis z rywalem i... sędzią, jednak gra, zwłaszcza w II połowie daleka od oczekiwań. Mimo to:


5. Polonia (puchar). Z każdym kolejnym meczem z Czarnymi Koszulami (było ich wiosną łącznie trzy) szło nam gorzej. Mimo prowadzenia 2-0, skończyło się remisem 2-2. Nie może być więc inaczej jak:


6. Pogoń (liga). Znów gramy przeciwko rywalowi i kiepskiemu sędziowaniu. Pogoń może i poprawiła grę w stosunku do jesieni, ale pierwsza porażka od prawie czterech lat, na własnym stadionie, była blisko. Uratował nas Franek, na minutę przed końcem meczu. Dla niego więc:

ale dla drużyny:


7. Górnik Łęczna (liga). Choć rywal jest rewelacją rundy, to jednak strata gola już w 27. sekundzie gry i późniejsza nieporadność musi zaowocować:


8. Amica (liga). Wygraliśmy we Wronkach pierwszy raz po 6. latach. Cóż z tego, skoro grająca przez większą część II połowy Amica, mogła w końcówce spokojnie wyrównać. Na przeszkodzie stanął jej Radek Majdan oraz słupek naszej bramki. Niestety ale:


9. Zagłębie (liga). To jedyny naprawdę przekonywujący sukces wiślaków. Powiezienie rywala sześcioma bramkami nie zdarza się często. Choć zdarzało częściej… Zwłaszcza za skuteczność II połowy:


10. Cracovia (liga). Wygrana derbów ma swoją wymowę, zwłaszcza że taktyka – tym razem – się sprawdziła. Wisła pokazała, choć rozmiary wygranej były minimalne, że rządzi w Krakowie, więc choćby za to:


11. Pogoń (puchar). Ten mecz mamy na świeżo w pamięci, będzie o nim jeszcze poniżej, ale na pewno należy się tylko i wyłącznie:


Jedenaście spotkań, to już całkiem niezły materiał do analizy, a w nich sześć razy zagraliśmy „niezadowalająco”, dwukrotnie „tak sobie”, i trzykrotnie „dobrze”.

Ciężko więc polubić „nową jakość” Wisły Kraków i śmiem wątpić, że grą, którą prezentujemy w co drugim meczu, nie zyskujemy sobie nowych fanów.

W Szczecinie wiślacy zagrali zdecydowanie za bardzo statycznie. Przed meczem pisałem, że Puchar Polski może nie być dla naszych piłkarzy wielkim wyzwaniem, abstrahując nawet od tego, że awans do finału skróciłby piłkarzom... urlopy. Ot, w samym PZPN-ie prestiż rozgrywek jest marny i skandalem można nazwać fakt, że z jednej strony Związek chce nadać rozgrywkom jak największą rangę, przy okazji ustalając mecze półfinałowe na czas zgrupowania kadry przed meczami z Albanią i Azerbejdżanem. Czy więc Wisła i tak skazana jest – grając wtedy przecież bez kadrowiczów – na odpadnięcie?

Za grę przeciwko Pogoni, na słowa uznania zasłużyło niewielu wiślaków. Na swoim poziomie, poza jednym błędem, zagrał Radosław Majdan. Nie można mieć większych zastrzeżeń do defensywy, a zwłaszcza do Marcina Baszczyńskiego, który z konieczności zagrał na pozycji stopera. Niestety swoją grą nadal nie przekonuje do siebie Vlastimil Vidlička, który dawał się ogrywać zdecydowanie za często. Na prawej stronie obrony Marcin Baszczyński jeszcze chyba długo nie będzie miał konkurenta i chyba strach pomyśleć co byłoby z tą stroną obroną Wisły, gdyby Baszczu rzeczywiście odszedł latem do rosyjskiego Zenitu.

Nieźle mecz rozpoczął Kuba Błaszczykowski, ale już we Wronkach „wygrał” nam mecz, a dwa razy to samo zdarza się niezwykle rzadko. Gdybym miał oceniać środkowych pomocników, musiałbym rzec, że zagrali przeciętnie. Wyróżnił się na pewno Cantoro... szkoda, że brzydkim faulem na Edim Andradinie. Za strzał z dystansu, w samej końcówce meczu, który mógł zaskoczyć Peškoviča, należy mu się jednak pochwała. Bardzo słaby mecz zagrał natomiast Ekwueme, który był bez wątpienia najsłabszym piłkarzem spotkania. Defensywny pomocnik jako lewoskrzydłowy, to nie brzmi najlepiej i tak też wyglądało. Można mieć więc do Nigeryjczyka pretensje, że grał słabo, ale też grał tam gdzie mu... kazano.

Wiślacki atak składał się wczoraj z Macieja Żurawskiego i... nikogo więcej. Żuraw kilka razy zakręcił obroną, mógł dwukrotnie zdobyć gola (obrona Peškoviča i słupek), ale tym razem się nie udało. Jego partner - Paweł Brożek - był na boisku i... zaliczył swój 45. występ w Wiśle. Tyle można powiedzieć o Brożincho, i lepiej nic więcej, bo jakoś nie może się On przełamać do tego, aby grać na poziomie, na jakim grać potrafi. W Szczecinie wyszło to więcej niż... nędznie.

Warto jeszcze raz podkreślić, że nasz występ kończyliśmy z sześcioma obrońcami w składzie, czy to właśnie jest przyczyną, że od czterech meczów nie tracimy gola? Czy jednak równowaga pomiędzy defensywą, a ofensywą nie została w tym przypadku "lekko" zachwiana?

Puchary rządzą się swoimi prawami, zwłaszcza te spotkania, które rozgrywane są metodą mecz i rewanż. Gdyby uznać, że spotkanie w Szczecinie było pierwszą połową, trzeba mieć nadzieję, że druga będzie w naszym wykonaniu lepsza. Tylko czy w tym przypadku nadzieja nie jest przysłowiową matką głupich?

Smutnym jest jeszcze inny fakt.

Pucharowy mecz Wisły z Polonią w Warszawie był nędznym widowiskiem, ale oglądali go wyłącznie Ci, którzy zjawili się na stadionie Czarnych Koszul, a że nieobecni racji nie mają, więc wmówić można wszystko i niemal wszystkim.

Mecz z Pogonią oglądał każdy kto posiada w swoim domu telewizor, a w nim, zakodowany program Polsat Sport lub TV4. Na pomeczowej konferencji prasowej trener Werner L., o meczu z Pogonią, powiedział:

- Myślę, że był to dobry i ciekawy mecz, na takim poziomie na jakim powinien być mecz pucharowy.

Cóż, choćbym bardzo chciał być proklubowy, choćbym bardzo chciał nie krytykować czeskiego szkoleniowca, to z całą stanowczością stwierdzam, że nie był to ani dobry mecz, ani tym bardziej ciekawy, a już na pewno poziomem nie mógł zadowolić kogokolwiek, choćby nawet był to tylko nędzny mecz Pucharu Polski! Trenerowi Wernerowi proponowałbym się na drugi raz zastanowić. Gdy będzie grał bez publiki i kamer, może mówić co chce, ale gdy widać nędzę, niech lepiej nie mówi nic, jak ma - za przeproszeniem - pieprzyć głupoty!

Źródło:wislaportal.pl