2005.05.17 Wisła Kraków - Pogoń Szczecin 1:0

Z Historia Wisły

2005.05.17, Puchar Polski, 1/4 finału - rewanż, Kraków, Stadion Wisły, 20:00
Wisła Kraków 1:0 (0:0) Pogoń Szczecin
widzów: 5.500
sędzia: Robert Werder (Warszawa)
Bramki
Tomasz Kłos 85’ 1:0
Wisła Kraków
Radosław Majdan
Kamil Kuzera
Tomasz Kłos
Marcin Baszczyński
Maciej Stolarczyk
Jakub Błaszczykowski grafika: Zmiana.PNG (90’ Aleksander Kwiek)
Mauro Cantoro
Radosław Sobolewski
Marek Zieńczuk
Paweł Brożek grafika: Zmiana.PNG (72’ Tomasz Frankowski)
Maciej Żurawski

trener: Werner Lička
Pogoń Szczecin
Boris Peškovič
Krzysztof Michalski
Paweł Magdoń Grafika:Zk.jpg
Julcimar
Grzegorz Matlak Grafika:Zk.jpg
Tomasz Parzy grafika: Zmiana.PNG (88’ Petr Kaspřák)
Michał Łabędzki
Przemysław Kaźmierczak
Rafał Grzelak Grafika:Zk.jpg
Andradina Grafika:Zk.jpg grafika: Zmiana.PNG (90’ Artur Bugaj)
Batata Grafika:Zk.jpg grafika: Zmiana.PNG (78’ Łukasz Trałka)

trener: Bogusław Pietrzak

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Relacje meczowe

Wisła w półfinale Pucharu Polski

Wisła pokonała Pogoń Szczecin 1:0 po bramce Tomasza Kłosa w 86 minucie i awansowała do półfinału Pucharu Polski. Niestety dokonała tego w kontrowersyjnych okolicznościach.

- Szkoda, że po meczu dyskutujemy o poziomie sędziowania - krzywił się na konferencji pomeczowej trener gości Bogusław Pietrzak. Chwilę wcześniej długo siedział w szatni ze swoimi zawodnikami - w przypływie nerwów rozwalone zostały nawet drzwi w szatni gości. Wszystko przez feralną 68 minutę. Marcin Baszczyński za krótko podał piłkę do Radosława Majdana, futbolówkę przejął Edi Andradina i gdy chciał minąć bramkarza Wisły upadł na murawę. Powtórki telewizyjne wyjaśniły, że Majdan faulował Brazylijczyka. Sędzia gwizdnął, po czym długo... nie mógł podjąć decyzji. A wersje, na temat sekund dzielących gwizdek zatrzymujący grę od jej wznowienia, są dwie. - Sędzia od razu podbiegł do zawodnika Pogoni, by ukarać go za próbę wymuszenia - relacjonuje Majdan. - Arbiter chciał podyktować karnego, ale po chwili zawahania wycofał się z tej decyzji. Słyszałem jak konsultował się z... Radkiem Majdanem - swoją wersję prezentuje Rafał Grzelak. Ostatecznie sędzia Robert Werder ukarał żółtą kartką Edi'ego za próbę wymuszenia faulu.

Trzeba przyznać, że sędziowie mylili się w obie strony - nie panowali nad wydarzeniami na boisku. Conajmniej trzykrotnie niesłusznie odgwizdali spalonego piłkarzy Wisły. Przynajmniej żółta kartka należała się Jakubowi Błaszczykowskiemu, który stanął na nodze Przemysława Kazimierczaka. - Naskoczyłem... Nie zauważyłem, że leżał akurat pode mną - tłumaczył "Błaszczu", który we wtorek zaliczył dobre zawody, a w 50 minucie powinien zdobyć bramkę. Po szybkiej kontrze Wisły i świetnym podaniu od Macieja Żurawskiego nie zdecydował się jednak na strzał, lecz odgrywał do Mauro Cantoro. - Uważałem, że jest na lepszej pozycji. Nie widziałem za nim zawodnika, który nadbiegał - żałował po meczu młody pomocnik Wisły.

Dość niespodziewanie początkowe minuty spotkania należały do gości, którzy nie stwarzali jednak klarownych sytuacji. Wisła do szturmu ruszyła po dziesięciu minutach. Dwukrotnie w dobrych pozycjach blokowany przez obrońców (kolejno Julcimara i Michalskiego) był Paweł Brożek. W 17 minucie poważny błąd w kryciu wiślaków mógł zakończyć się golem, lecz nie atakowany Tomasz Parzy źle trafił w piłkę i zmarnował dobrą sytuację. Chwilę później mogło być 1:0. Błaszczykowski zacentrował na długi słupek do Marka Zieńczuka. Ten ładnie zamknął akcję, lecz piłka potoczyła się wzdłuż linii bramkowej i wyszła na aut tuż obok słupka. W tym etapie gry Wisła atakowała głównie prawą stroną, Zieńczuk często schodził do środka boiska.

"Biała Gwiazda" nieźle rozpoczęła drugą połowę. Chwilę po wspomnianej juz sytuacji Błaszczykowskiego ładnie po ziemii strzelał Maciej Żurawski - piłka o kilka metrów minęła słupek bramki Borisa Peskovicia. W 61 minucie wychodzący na czystą pozycję Brożek upadł atakowany przez jednego z obrońców. - Nie wiem, czy to było już w polu karnym, ale na pewno byłem faulolwany. Rywal nie był zainteresowany piłką - zaznaczał po meczu młody napastnik Wisły. Chwilę później znów miał pecha, gdyż sędziowie dopatrzyli się spalonego, choć Brożek z pewnością na pozycji spalonej nie był. A do pokonania w tej sytuacji pozostawał tylko bramkarz Pogoni.

W 76 minucie zdenerwowany nieporadnością kolegów z ofensywy zagraniem niczym skrzydłowy popisał się Tomasz Kłos. Minął rywala, odegrał do Radosława Sobolewskiego, ten uderzył lewą nogą potężnie, lecz piłka trafiła w poprzeczkę. 6 minut później Kłos strzelał z rzutu wolnego - tym razem Pesković wyszedł jeszcze obronną ręką i sparował piłkę na róg. 10 minut później był już jednak bez szans. Wydawało się straconą już piłkę wywalczył w polu karnym Sobolewski, obrócił się, zacentrował, a tam Kłos popisał się efektownym strzałem ze szczupaka. - To było spontaniczne - przyznał po meczu bohater spotkania - skuteczny w ofensywie i pewny w obronie.

W doliczonym czasie gry było nerwowo, bo Pogoń wykonywała aż trzy rzuty rożne i sędzia miast trzy, dodał do regulaminowego czasu aż pięć minut. Po trzecim rogu Majdanowi z pomocą musiał przyjść Kamil Kuzera, który w ostatniej chwili zablokował piłkę zmierzającą do bramki.

Wisła awansowała do półfinału, w którym zmierzy się ze zwycięzcą z pary Wisła Płock - Zagłębie Lubin. Zwycięstwo nad Pogonią nie przyszło jednak łatwo. Werner Liczka zmuszony został nawet do wprowadzenia na boisko Tomasza Frankowskiego, który wciąż zmaga się z urazem pachwiny.

(maaarcin)

Źródło: wislakrakow.com

Wisła Kraków - Pogoń Szczecin 1:0

Po słabym meczu Wisła pokonała szczecińską Pogoń 1:0 i awansowała do półfinału Pucharu Polski. Jedynego gola zdobył Tomasz Kłos dopiero w 85. minucie spotkania. Goście mogą mieć po meczu sporo pretensji do arbitra, pana Werdera, który nie podyktował dla nich rzutu karnego. W 1/2 finału PP rywalem Wisły będzie lepsza drużyna z pary: Wisła Płock - Zagłębie Lubin.

1/4 finału Pucharu Polski, sezon 2004/2005

Kraków, ul. Reymonta, 17. maja 2005 r., godz. 20:00

Widzów: 5500, sędziował: Robert Werder (Warszawa)

Wisła Kraków - Pogoń Szczecin 1:0

Bramka:

1:0 Kłos (85.)


Składy:

Majdan

Kuzera

Kłos

Baszczyński

Stolarczyk

Błaszczykowski (90. Kwiek)

Sobolewski

Cantoro

Zieńczuk

Żurawski

Brożek (72. Frankowski)


Peškovič

Michalski

Magdoń

Julcimar

Matlak

Parzy (88. Kaspřák)

Kaźmierczak

Łabędzki

Grzelak

Edi (90. Bugaj)

Batata (78. Trałka)


Piłkarze meczu:

Tomasz Kłos i Maciej Żurawski


Przed meczem miałem przyjemność spotkać wiślackiego kapelana, księdza Bronisława Fidelusa, który udawał się właśnie na to spotkanie. Zapowiadał wygraną Wisły i nie pomylił się. Było o nią jednak bardzo ciężko, bo szczecinianie zagrali głęboko cofnięci, co nie sprzyjało widowisku. Pogoń nastawiła się na grę w stylu: może jakaś kontra się uda, a jak nie to czekamy do karnych. Widać, że właśnie w tym szczecinianie widzieli szansę na awans. Nie udało się, choć zabrakło im tylko pięciu minut do dogrywki.

Nasi piłkarze długo męczyli się więc atakiem pozycyjnym z czeskim stylem defensywnym Pogoni, który nasi rywale zachowali po obecności w Szczecinie Bohumila Páníka. Mecz nie był przez to bynajmniej porywającym widowiskiem, choć na pewno nie aż tak dramatycznie kiepskim, jak pierwszy pucharowy w Szczecinie. Wyczekująca gra gości została jednak skarcona, choć całkiem inaczej wyglądać mógłby ten mecz, gdyby poziomem do niektórych piłkarzy nie dostosował się sędzia, pan Werder z Warszawy.

Początek należy niespodziewanie do gości i już w 3. min. powinni oni prowadzić. Grzelak ładnie podaje do Bataty, który jest sam na 11. metrze od naszej bramki. Brazylijczyk źle przyjmuje jednak piłkę co kończy się stratą i szansa gości przepada. Wisła swoją pierwszą akcję przeprowadza w minucie 10. Pawła Brożka powstrzymują jednak obrońcy. Od tego momentu Wisła zaczyna przeważać i ma kolejne ciekawe akcje. W 12. minucie Stolarczyk strzela z dystansu. Minutę później Żuraw świetnie urywa się obrońcom Pogoni i podaje do Brożka, ale ten znów zostaje zablokowany.

W 15. minucie znów bardzo groźnie pod bramką gości. Jakub Błaszczykowski przejmuje piłkę po błędzie Kaźmierczaka, podaje do Żurawia, ten na środek do Brożka, ale kończy się tylko na rzucie rożnym. Ofensywne zaangażowanie Wisły wykorzystuje Pogoń, jednak z dobrej pozycji, sprzed pola karnego, źle strzela Parzy.

Teraz znów do głosu dochodzi Wisła. Jest 21. minuta, Błaszczykowski dośrodkowuje, akcję zamyka Zieńczuk, ale piłka leci wzdłuż bramki i wychodzi za nią! Było bardzo groźnie.

Na chwilę gra się wyrównuje, ale w 30. minucie niewiele zabrakło Brożkowi, aby dosięgnąć piłkę, po dośrodkowaniu Sobolewskiego, a po kolejnych dwóch minutach groźnie zza pola karnego strzela Mauro Cantoro (setny mecz w barwach Wisły!), ale po rykoszecie mamy tylko kolejny róg. W 36. min. próbuje Pogoń, Radosław Majdan ładnie uprzedza rozpędzonego Batatę, efektownie łapiąc futbolówkę.

Mijają kolejne dwie minuty, górną piłkę przyjmuje Żuraw, oddaje do Sobola, ale ten uderza obok słupka.

Końcówka I połowy to pokaz kiepskich zagrań tak z jednej, jak i z drugiej strony. Rozpoczęło się w 39. min. kontrą Pogoni. Dośrodkowuje Parzy, ale uderzenie Ediego Andradiny fatalne. Podobnie jak strzał z dystansu, dwie minuty później, Mauro Cantoro oraz po kolejnej minucie dośrodkowanie Stolarczyka. Całość kończy strzał na wiwat Łabędzkiego i sędzia odgwizduje koniec I części meczu.

Nieźle II połowę rozpoczyna Wisła. Już w 47. min. groźnie z dystansu uderza Marek Zieńczuk, po podaniu Brożka, ale świetnie paruje ten strzał na róg Peškovič. Po nim głową nad bramką strzela Brożek.

Odpowiedź Pogoni natychmiastowa, ale kończy się rzutem rożnym i... kontrą Wisły. Błaszczykowski odgrywa do Kuzery, ale dośrodkowanie tego ostatniego pada łupem Peškoviča. Widać, że Wisła wyszła z bardziej ofensywnym nastawieniem na tą część gry. Błyskotliwie zagrała więc w 51. min. Świetną szanse ma Błaszczykowski, który po podaniu Żurawia był sam na sam z Peškovičem. Kuba podał jednak bardziej do środka do Cantoro, minimalnie za lekko, zdążyli więc wrócić obrońcy, do tego na tyle aby Argentyńczyka uprzedzić. Szkoda szansy!

Kolejna groźna akcja pod bramką gości ma miejsce w 55. min. Z dystansu lewą nogą uderzył Żuraw, piłka przeleciała jednak obok słupka.

Od 62. do 69. minuty popis nieudalności... sędziowskiej. Kto wie, czy nie wpływającej na losy tego meczu! Jest wspomniana minuta 62. Długą piłkę od Błaszcza, próbuje przejąć Paweł Brożek, ale pada na linii pola karnego po starciu z Michalskim. Wolny? Karny? Gwizdek sędziego jednak milczy. Mijają cztery minuty. Zdaniem sędziego wychodzący zza obrońców Brożek jest na spalonym. Tylko zdaniem sędziego. Wiślak byłby sam na sam z bramkarzem Pogoni, a na pewno nie było spalonego! Po chwili kolejny "spalony", tym razem Żurawia, na pewno mniej kontrowersyjny niż poprzedni, ale znów był to raczej błąd sędziego.

Błędy pana Werdera sięgają zenitu w minucie 69. - i tutaj przyznać trzeba obiektywnie, że tym razem sędzia pomylił się na korzyść... Wisły. Fatalny błąd popełnia Marcin Baszczyński, który zbyt krótko podał do Radosława Majdana. Do piłki wyszedł Edi, wpadł w pole karne, gdzie sfaulował go wiślacki bramkarz. Sędzia zamiast pokazać na "wapno", dał Brazylijczykowi żółtą kartkę! Na nic zdały się protesty, i co ciekawe, sędzia na miejsce zdarzenia biegł tak, jakby miał wskazać na "wapno", po czym zabrał piłkę i ustawił ją z boku, dając wolnego Wiśle... Nawet nie skonsultował sytuacji z liniowym.

W 72. minucie trener Lička zwiększa siłę naszego ataku, za Brożka wchodzi Frankowski. Nie on jest jednak bohaterem kolejnej akcji. Jest nim Radek Sobolewski, który w 77. min. kapitalnie strzela z dystansu, a piłka trafia w poprzeczkę!

Mija kolejne dziesięć minut i blisko był gol dla Wisły, jednak podanie Żurawia z prawego skrzydła, do stojącego w polu karnym Franka, jest za lekkie i piłkę przejmują obrońcy. Mamy - jak się okazuje - decydującą minutę gry. 85. na zegarze, Tomasz Kłos strzela z wolnego, ale Peškovič wyciąga się jak długi i wybija futbolówkę na róg. Po nim piłkę świetnie wywalczył Radosław Sobolewski, dośrodkował w pole karne, a tam szczupakiem gola zdobywa właśnie Kłosik! Wisła prowadzi 1:0!

Aż do 90. minuty przeważa, prowadząca i mająca awans w kieszeni Wisła. Strzela Sobol, ale uderzenie blokują obrońcy. Dobitka Mauro wysoko nad bramką.

Znów groźnie po chwili. Żuraw walczył o piłkę przed polem karnym Pogoni, gdzie starł się z Peškovičem, który wyszedł z bramki. Futbolówka trafia pod nogi, stojącego dalej Franka, a ten strzela bez namysłu, tyle że nie trafia w bramkę. Po chwili, już w 90. minucie, Franek znów uderza zza pola karnego ale nad bramką.

Jest doliczony czas gry (sędzia dodał trzy minuty). Piłkę w naszym polu karnym przejmuje Trałka ale zamiast strzelać dał naszym obrońcom wystarczająco dużo czasu, aby Ci oddalili niebezpieczeństo. Graczowi gości wyraźnie zabrakło "zimnej krwi".

Na boisku pojawia się Kwiek, po chwili Bugaj - dziwi zwłaszcza zmiana Pogoni, wszak cenny czas ucieka, a zmiana robiona jest w trzeciej, ostatniej już doliczonej minucie gry.

Pogoń ma jeszcze trzy rzuty rożne, na naszym polu karnym zjawia się nawet Peškovič, z trzech doliczonych minut robi się... pięć, w końcu strzał Matlaka łapie Majdan i sędzia kończy spotkanie.

Wisła awansowała, ale znów nie zachwyciła. Liczy się na pewno to, że gramy dalej, ale też Pogoń to nie jest drużyna, z którą nalezałoby się aż tak męczyć. Zwycięzców się nie sądzi, więc i my tego robić teraz nie będziemy...

Dodał: Piotr (2005-05-17 20:57:40)

Źródło:wislaportal.pl

Konferencja pomeczowa

Niemal cała konferencja pomeczowa dotyczyła spornego starcia Edi'ego z Radosławem Majdanem. Trener Bogusław Pietrzak przyszedł na spotkanie z dziennikarzami wyraźnie zaaferowany. - Niech pierwszy mówi Werner, ja trochę ochłonę, bym nie palnął jakiejś gafy - powiedział w trakcie podsumowania meczu.

Bogusław Pietrzak

- Gratulacje dla Wisły Kraków... Noo i gratulacje. Dla nas jest to już zamknięta. Emocji bardzo dużo na boisku, więc może, gdy Wener coś powie, ja w tym czasie ochłonę i dzięki temu nie trzasnę jakiejś gafy. Bo wiem, że panowie będa mnie pytali o ważne rzeczy, a ja mam do powiedzenia pewną historię. Poziom meczu był podoby jak w Szczecinie. Były szachy. Troszkę więcej sytuacji podbramkowych - i z jednej i z drugiej strony. Wisła jedną z nich wykończyła. Nam się niestety nie udało - z tej najlepszej również...

Werner Liczka:

- Dla nas też jest to już przeszłość. Chcieliśmy awansować i to się udało. Ciężko jest przejść przez defensywę Pogoni. Faktycznie były to piłkarskie szachy. Z jednej strony było więcej bramkowych sytuacji, ale myślę, że ten pierwszy mecz był bardziej agresywny i szybszy. U obu drużyn widać było zmęczenie, dlatego tempo nie było odpowiednie. Był to dla nas już piąty mecz w tym miesiącu, a pięciu zawodników grało z przeziębieniem - Baszczu, Kuzi, Brożek, Mauro i Żurawski. Jestem zadowolony z awansu. Już myślę nad Legią.

- Jeszcze nie ochłonąłem - wzdychał Pietrzak proszony, wy wreszcie opowiedział zapowiadaną historię. W końcu dał się namówić, gdy zapytano o spornego karnego. - Byłem za daleko by widzieć, sędzia widział. Historia dotyczy karnego. Trzej zawodnicy powiedzieli mi, że słyszeli jak sędzia pytał Radka Majdana czy był karny. Ciekawa sytuacja... Emocje mi mówiły, że był karny, ale byłem za daleko. Przez 20-parę lat nie oceniałem sędziego i teraz tez tego nie będę robił. Źle się dzieje, że po meczu dyskutujemy nad tym. Nie szukamy wytłumaczenia.

Trener Liczka nie chciał jednoznacznie komentować sytuacji. - Jeżeli ktoś miałby decydować to asystent, bo sędzia główny tej sytuacji nie mógł dokładnie widzieć. Trudno nam oceniać bo ja miałem 88 metrów, a trener Pogoni 92.

Źródło: wislakrakow.com

Piłkarze po meczu

Bohater meczu - Tomasz Kłos

- Strzał głową wyszedł spontanicznie – powiedział autor jedynego gola Tomasz Kłos. Obrońca Wisły uderzył piłkę, znajdującą się zaledwie kilkadziesiąt centymetrów nad murawą. - Wpadła i bardzo się z tego cieszę - nie krył zadowolony 32-letni piłkarz Wisły.

- Po rzucie rożnym zrobiło się zamieszanie – opowiada Kłos. Radek Sobolewski dobrze zacentrował, Tomek Frankowski ściągnął obrońców i strzeliłem – dodaje. Obrońca „Białej Gwiazdy” nie uważa się za bohatera meczu. - Najważniejsze jest, że wygraliśmy - mówi skromnie.

Dla Kłosa nie ma znaczenia, że gol dla „Białej Gwiazdy” padł w samej końcówce. - Gra się przez 90 minut - mówi. - Najważniejszy jest końcowy wynik i co za różnica, czy gol został strzelony w 40 czy 86 minucie - uważa reprezentant Polski.

W niedzielę wiślaków czeka prestiżowy mecz z Legią. - Jedziemy tam po trzy punkty - zapewnia Kłos. - Nie będziemy kalkulować, chcemy w Warszawie wygrać i zapewnić sobie mistrzostwo Polski - kontynuuje.

Obrońca „Białej Gwiazdy” nie zwraca uwagi na fakt, że Wisła w razie straty punktów przez Groclin w Zabrzu już w sobotę może zostać mistrzem Polski. - Liczymy tylko i wyłącznie na siebie - kończy.

Źródło: wislakrakow.com

Kontrowersyjna decyzja

69. minuta rewanżowego meczu w ramach Pucharu Polski pomiędzy Wisłą Kraków i Pogonią Szczecin. W polu karnym pada Edi Andradina. Sędzia Robert Werder po kilkudziesięciu sekundach karze zawodnika Pogoni żółtą kartką za próbę wymuszenia rzutu karnego. Decyzja arbitra wywołuje wielkie kontrowersje.

Wszystko zaczęło się od fatalnego podania Baszczyńskiego. Obrońca „Białej Gwiazdy” zbyt lekko odegrał piłkę do Radosława Majdana i Brazylijczyk Edi zdołał ją przejąć. Gdy próbował minąć golkipera gospodarzy padł na murawę.

Decyzją sędziego oburzeni byli piłkarze Pogoni. - Proszę pozwolić mi ochłonąć, nie chcę strzelić jakiejś gafy - mówił na konferencji prasowej Bogusław Pietrzak. A faktycznie był powód do zdenerwowania. Wykorzystany rzut karny sprawiłby, że w nieco ponad dwadzieścia minut krakowianie musieliby zdobyć dwa gole. - Do awansu zabrakło nam właśnie tego karnego. Wisła nie odrobiłaby już strat - uważa Rafał Grzelak.

Wielką konsternację wywołała informacja, jakoby arbiter meczu decyzję o podyktowaniu rzutu karnego konsultował z... Radosławem Majdanem. - Byłem blisko całej sytuacji i faktycznie sędzia pytał się Radka - mówi Grzelak. Słowa Grzelaka potwierdza Pietrzak. - W szatni zawodnicy wspominali mi o tym.

Innego zdania jest bramkarz Wisły. - Sędzia konsultował się z liniowym a nie ze mną - ucina Majdan. - Wydaję mi się, że sędzia dobrze zinterpretował całe zdarzenie - kontynuuje. - Edi wyraźnie „szukał” karnego, a kiedy za daleko wypuścił sobie piłkę, wywrócił się - przedstawia swój punkt widzenia.

Zdaniem Wernera Liczki tylko sędzia liniowy mógł zadecydować o tym, czy rzut karny należał się Pogoni. - Nikt nie mógł tej sytuacji lepiej widzieć - mówi. Podobnego zdania jest Tomasz Kłos. - W czasie całego zamieszania rozmawiałem z sędzią bocznym, który powiedział, że nie ma karnego - dodaje obrońca.

Bramkarz Wisły Kraków nie zgadza się, że arbiter sędziował mecz „pod Wisłę”. - W Płocku czy w ligowym meczu z Pogonią to my cierpieliśmy przez decyzje sędziego - przypomina.

Do całej sytuacji najtrafniej pasują chyba słowa Tomasza Kłosa. - Skoro sędzia nie podyktował rzutu karnego to znaczy, że go nie było - uważa doświadczony obrońca.

(wally)

Źródło: wislakrakow.com


Kibice gości,wpuszczeni przez kibiców Wisły na swój własny sektor
Kibice gości,wpuszczeni przez kibiców Wisły na swój własny sektor