2005.06.09 Lech Poznań - Wisła Kraków 3:1

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 12:20, 9 wrz 2008; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)

Za: http://wislaportal.pl

Lech Poznań - Wisła Kraków 3:1

• Gdy w 3. minucie meczu Lech Poznań - Wisła Kraków do rzutu wolnego podszedł Marek Zieńczuk i precyzyjnym strzałem zdobył pierwszego gola, wydawało się, że w tym spotkaniu nie będzie tak źle! Niestety, to Lech grał dzisiaj lepiej, był bardziej zdeterminowany i zasłużenie pokonał Białą Gwiazdę aż 3:1... Gdyby nie kilka świetnych interwencji Radosława Majdana oraz rozregulowane celowniki gospodarzy byłoby jeszcze gorzej...

XXV kolejka ligi polskiej, sezon 2004/2005

Poznań, ul. Bułgarska, 9. czerwca 2005 r., godz. 19:00

Widzów: 12000, sędziował: Jarosław Żyro (Bydgoszcz)

Lech Poznań - Wisła Kraków 3:1

Bramki:

0:1 Zieńczuk (3.)

1:1 Lasocki (10.)

2:1 Zakrzewski (23.)

3:1 Reiss (90.)


Składy:

Piątek

Jakubowski

Kuś

Wójcik (76. Mowlik)

Lasocki

Świerczewski

Scherfchen

Bugała (72. Gajtkowski)

Sasin

Zakrzewski

(63. Wachowicz)

Reiss


Majdan

Vidlička

Kowalczyk

Stolarczyk

Kuzera (61. Jacek)

Błaszczykowski

Sobolewski

Kwiek (83. Ekwueme)

Zieńczuk

Brożek (87. Iheanacho)

Frankowski


Piłkarz meczu:

Radosław Majdan

• Wisła przyjechała do Poznania w 16-osobowym składzie, bez m.in. kontuzjowanych: Tomasza Kłosa, Arkadiusza Głowackiego, Nikoli Mijailovica i Macieja Żurawskiego. W Poznaniu nie pojawili się także: Marcin Baszczyński i Mauro Cantoro, którzy pauzowali za nadmiar żółtych kartek.

Lechitom zależało na tym, aby wygrać ostatnie w tym sezonie spotkaniu na własnym stadionie i w przedostatniej kolejce zapewnić sobie pozostanie w gronie pierwszoligowców. Udało im się to w 100%, chociaż mecz nie rozpoczął się dobrze dla gospodarzy.

Kuś sfaulował Jakuba Błaszczykowskiego. Otrzymał za to żółta kartkę, a przeciw lechitom sędzia podyktował rzut wolny. Wykonał go znakomicie Marek Zieńczuk i Wisła od 3. minuty gry prowadziła 1:0. Kibicie Lecha długo się jednak nie martwili. Wyrównanie padło kiedy gospodarze wykonywali rzut rożny. Po paru podaniach piłka trafiła do Piotra Świerczewskiego, który strzelił ją po ziemi. Futbolówka odbiła się rykoszetem od Rafała Lasockiego, zmieniła kierunek lotu, i wpadła do bramki Radosława Majdana.

W pierwszym kwadransie przewaga Lecha była chwilami niewyobrażalna. Lechici oddali w tym czasie siedem strzałów na naszą bramkę i mieli pięć rzutów rożnych. My mieliśmy zaledwie jeden strzał... ten Marka Zieńczuka, zakończony golem, i żadnego rogu.

Nic więc dziwnego, że w 23. minucie kapitan Lecha, Piotr Reiss, przeprowadził indywidualną akcję, w dziecinny sposób ograł dramatycznie grającego Kamila Kuzerę, podał do Zbigniewa Zakrzewskiego i od tego momentu to poznaniacy prowadzili 2:1. Takim też rezultatem zakończyła się I połowa gry.

Na początku drugiej połowy Wisła mogła wyrównać, ale Waldemar Piątek z trudem obronił strzał Jakuba Błaszczykowskiego (47. min.). Jedyne pocieszenie mieliśmy w tym, że w II połowie Wisła, choć nie miała wielkiej koncepcji na zmianę wyniku, to mimo wszystko zagrała ambitniej.

Niestety, jednorazowy wypad to było wszystko, czym postraszyliśmy na początku II połowy Lecha. Gospodarze przeprowadzili natomiast kilka ładnych akcji i cały czas "pilnowali wyniku". Niezwykle emocjonująca była końcówka spotkania. W ciągu trzech minut drużyna Czesława Michniewicza miała cztery wyborne okazje, a dwie z nich wprowadzony do gry w drugiej połowie Krzysztof Gajkowski. Były gracz Katowic przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów, znalazł się sam przed Majdanem, ale ani za pierwszym i drugim razem po dobitce go nie pokonał. - To było "mistrzostwo świata" - tak ocenił po meczu zmarnowane przez Gajtkowskiego okazje trener Czesław Michniewicz. Dopiero w doliczonym czasie (sędzia nie wiedzieć dlaczego doliczył aż sześć minut) Reiss strzelając trzecią bramkę przypieczętował zwycięstwo nad Wisłą. Doznaliśmy więc drugiej porażki w tym sezonie, zarazem drugiej z rzędu na wyjeździe.

Warto dodać, że po poniedziałkowym debiucie w Pucharze Polski Bartosza Iwana, dzisiaj w zespole Wisły zadebiutował Radosław Jacek.

Na sam koniec, po tym meczu warto chyba zadać sobie pytanie: czy to tylko chwilowy kłopot kadrowy Wisły, czy też już stały? Dowiemy się pewnie tego, w czasie okienka transferowego, które powoli się rozkręca.

A o dzisiejszym występie wiślaków, po prostu (znów) szkoda więcej pisać...

Opis na podstawie: PAP, Gazeta Wyborcza.

• Dodał: Piotr (2005-06-09 19:10:05)