2005.06.12 Wisła Kraków - Dyskobolia Grodzisk 3:0

Z Historia Wisły

2005.06.12, Idea Ekstraklasa, 26. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 19:00
Wisła Kraków 3:0 (0:0) Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski
widzów: 10.000
sędzia: Marek Mikołajewski z Ciechanowa
Bramki
Maciej Żurawski 49’
Tomasz Frankowski 53’
Maciej Żurawski 84’
1:0
2:0
3:0
Wisła Kraków
Radosław Majdan grafika: Zmiana.PNG (87’ Marcin Juszczyk)
Grafika:Zk.jpg Marcin Baszczyński
Tomasz Kłos
Jacek Kowalczyk
Maciej Stolarczyk
Jakub Błaszczykowski
Radosław Sobolewski
Mauro Cantoro
Nikola Mijailović grafika: Zmiana.PNG (79’ Aleksander Kwiek)
Maciej Żurawski
Tomasz Frankowski grafika: Zmiana.PNG (85’ Marcin Kuźba)

trener: Werner Lička
Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski
Sebastian Przyrowski
Saša Cilinšek
Radek Mynář Grafika:Cz.jpg 78’
Radim Sáblík
Marcin Łukaszewski I
Piotr Piechniak Grafika:Zk.jpg
Dušan Sninský Grafika:Zk.jpg
Michał Goliński
Marcin Radzewicz grafika: Zmiana.PNG (65’ Marcin Nowacki)
Andrej Porázik
Bartosz Ślusarski grafika: Zmiana.PNG (46’ Adrian Sikora)

trener: Dusan Radolsky

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Jak na Mistrza przystało

Konfrontacja mistrza z wicemistrzem Polski zakończy ligowy sezon 2004/2005 w Idea Ekstraklasie. Dla Wisły Kraków niedzielny mecz będzie okazją do odzyskania nadszarpniętego po porażce w kiepskim stylu w Poznaniu zaufania. Dyskobolia spotkanie z Wisłą potraktuje prestiżowo. Dla drużyny Radolsky’ego priorytetem jest Puchar Polski.

Spory ból głowy z obsadą lewej pomocy wobec pauzy po czwartej żółtej kartce Marka Zieńczuka miał Werner Liczka. Naturalnym zastępcą „Zienia” wydawał się być Nikola Mijailović, ale serbski obrońca w meczu pucharowym z Zagłębiem doznał kontuzji. Jeśli dodać do tego nieobecność Mariusza Magiery, wymuszoną czerwoną kartką w słynnym już spotkaniu z HEKO Czermno, wówczas można dojść do wniosku, że sytuacja prezentuje się naprawdę nieciekawie.

Humor czeskiego szkoleniowca nieco poprawił się po treningu. - Nikola jedzie z nami na zgrupowanie - mówił z wyraźną ulgą. Sam zawodnik wprawdzie utykał, ale aż rwie się do gry. - Zobaczymy, czy dam radę - powiedział serbski obrońca.

Mało prawdopodobne jest, aby Mijailović wytrzymał na boisku pełne 90 minut. Liczka nie chce zdradzić, kogo wtedy ustawi na boku pomocy. - Mam alternatywny plan - mówi tajemniczo czeski szkoleniowiec. Liczka próbował na tej pozycji także Martinsa Ekwueme, ale jego występ w niedzielę jest wątpliwy.

Mecz z Dyskobolią będzie najpewniej ostatnim ligowym spotkaniem w barwach Wisły Macieja Żurawskiego. „Żuraw” przez blisko pięć lat występów w Krakowie, zdobył dla „Białej Gwiazdy” 99 ligowych bramek. - Fajnie byłoby strzelić setnego gola - uważa napastnik, który jest już coraz bliżej podpisania kontraktu z Trabzonsporem. Kapitan „Białej Gwiazdy” odpoczywał w minionej kolejce i wspólnie z Tomaszem Kłosem jest już gotów do walki o ligowe punkty.

Dyskobolia udaje się pod Wawel w mocno osłabionym składzie. Podczas ostatniego meczu z Górnikiem Łęczna kontuzji nabawili się Marek Sokołowski, Igor Kozioł i Pance Kumbev. Listę nieobecnych dopełniają pauzujący za kartki Mico Vranjes oraz kontuzjowany od dłuższego czasu Mariusz Pawlak. Dla grodziszczan w tej chwili priorytetem jest Puchar Polski i podopieczni Radolsky’ego raczej nie zagrają z Wisłą na 100 procent możliwości, oszczędzając siły na środową konfrontację z Legią.

Przez poprzednie dwa lata kibice w Krakowie przyzwyczaili się, że ostatni mecz w sezonie jest zarazem okazją do mistrzowskiej fety. Nie inaczej będzie i tym razem. Krakowski klub zadbał o uatrakcyjnienie niedzielnego widowiska, ale szczegóły pozostają jak na razie niespodzianką. - Chcemy zaskoczyć kibiców - tłumaczy Jerzy Jurczyński.

Także kibice bardzo poważnie traktują ostatni mecz w sezonie. Wyjątkowa oprawa specjalnie przygotowywana od kilku dni ma pokazać, że prócz piłkarzy, w Krakowie są także najlepsi fani. Po zakończeniu spotkania kibice wraz z zawodnikami będą wspólnie cieszyć się z kolejnego tytułu na płycie boiska oraz przemaszerują na krakowski Rynek.

Wyjątkowo przed spotkaniem będzie miała miejsce dekoracja piłkarzy. - Mam nadzieję, że nie wpłynie to demobilizująco na moich zawodników - martwi się Werner Liczka, dla którego będzie to pierwszy mistrzowski tytuł w karierze. Podobnie sytuacja ma się z Aleksandrem Kwiekiem, który choć nie ma ostatnio zbyt wielu powodów do radości, to jednak obiecuje bawić się z kibicami. - To będzie coś niesamowitego - mówi wyraźnie podekscytowany.

(wally)

Źródło: wislakrakow.com

Relacje meczowe

MISTRZ LEPSZY!

Wisła Kraków pokonała Groclin-Dyskobolię 3:0!

"Biała Gwiazda" udanie przypieczętowała zdobycie tytułu mistrzowskiego. W dodatku swoją setną i 101. bramkę dla naszego klubu zdobył Maciej Żurawski.

Przed meczem udekorowano zawodników Wisły złotymi medalami. Ze specjalnego helikoptera wysiadł prezes Andrzej Pawelec, dzierżąc dzielnie mistrzowską paterę.

Wisła wystąpiła dziś osłabiona brakiem wykartkowanego Marka Zieńczuka. W pierwszej połowie działo się sporo, ale mecz był dość wyrównany. Wiele dośrodkowań na pola karne obu drużyn, trochę mniejsza ilość strzałów. Najlepszą okazję na zdobycie prowadzenia Wiślacy mieli pod koniec pierwszej połowy - wtedy to uderzenie Maćka Żurawskiego nieznacznie minęło prawy słupek bramki Przyrowskiego.

Po przerwie Groclin na boisku nie istniał. Już w 49 minucie skutecznym strzałem popisał się Maciej Żurawski finalizując akcję rozpoczętą przez Kubę Błaszczykowskiego. Po czterech minutach było już 2:0: firmowy atak "Białej Gwiazdy", Żurawski do Frankowskiego, podcinka nad wybiegającym Przyrowskim.

Prowadzenie uskrzydliło Wiślaków, na bramkę Groclinu szedł atak za atakiem. Sporo strzałów oddali Tomasz Frankowski, Maciej Żurawski i Mauro Cantoro. Na kwadrans przed końcem spotkania przez ogrodzenie zaczęli przechodzić kibice i końcówka meczu odbyła się w ich asyście przy liniach granicznych boiska. Nie przeszkadzało to Maciejowi Żurawskiemu, który w 84 minucie ośmieszył obrońców Groclinu i mocnym strzałem z 14 metrów pokonał Przyrowskiego, ustalając wynik tego spotkania.

Po meczu odbyła się feta: śpiewanie wiślackich piosenek, wręczenie mistrzowskiej patery. A później wszyscy na Rynek...!

(rav)

Źródło: wislakrakow.com

Wisła Kraków - Groclin Grodzisk Wlkp. 3:0

W ostatnim meczu ligowym sezonu 2004/05 Wisła zasłużenie pokonała wicemistrza kraju, Groclin Grodzisk Wielkopolski, aż 3:0. Dwa gole Macieja Żurawskiego (pierwszy był jego setną bramką w barwach Wisły!) oraz jeden Tomasza Frankowskiego (zarazem pieczętujący jego tytuł króla strzelców) - dały Białej Gwieździe miłe zakończenie sezonu. Po meczu odbyła się uroczysta feta mistrzowska.

XXVI kolejka ligi polskiej, sezon 2004/2005

Kraków, ul. Reymonta, 12. czerwca 2005 r., godz. 19:00

Widzów: 10000, sędziował: Marek Mikołajewski (Ciechanów)

Wisła Kraków - Groclin Grodzisk Wlkp. 3:0

Bramki:

1:0 Żurawski (49.)

2:0 Frankowski (53.)

3:0 Żurawski (84.)


Składy:

Majdan (87. Juszczyk)

Baszczyński

Kłos

Kowalczyk

Stolarczyk

Błaszczykowski

Sobolewski

Cantoro

Mijailović (79. Kwiek)

Frankowski (85. Kuźba)

Żurawski


Przyrowski

Cilinšek

Mynář

Sáblík

Łukaszewski

Piechniak

Sninský

Goliński

Radzewicz (78. Nowacki)

Ślusarski (46. Sikora)

Porázik


Piłkarz meczu:

Maciej Żurawski


Dzisiejszy mecz mógł się podobać. Dużo akcji, strzałów, wymienności pozycji, woli walki i ambicji. Potem zaś szereg uroczystości, które na długo zapadną w naszej pamięci!

Spotkanie zaczęło się bardzo obiecująco, bo już w 1. minucie zakotłowało się pod bramką gości (wyraźnie dzisiaj rozczarowali!) i Wisła szybko mogła prowadzić.

Groclin szybko wziął jednak lekcję z tej akcji i odsunął grę od własnej bramki. Na kolejną więc akcję musieliśmy czekać aż 10 minut. Ładnie uderzył wtedy Maciej Żurawski, (od początku był bardzo aktywny - walczył o setną bramkę w barwach Wisły, a na dodatek obserwowany był przez wysłanników szkockiego Celticu Glasgow), tyle, że piłka poszybowała nad poprzeczką.

W 15. minucie powinno być 0:1! Z szybką kontrą wyszedł Groclin, piłkę dostał Ślusarski, ale naciskany przez naszych obrońców minimalnie spudłował. Ta okazja może się napastnikowi z Grodziska śnić po nocach.

Wisła odpowiada natychmiast, ale po kombinacyjnej akcji Żuraw podał do Błaszczykowskiego, a strzał tego ostatniego pada łupem Przyrowskiego. W 19. min. egzekwujemy rzut rożny, po nim Błaszczykowski uderza głową, ale trafia tylko w boczną siatkę. Po chwili z rzutu wolnego strzela Tomasz Kłos, ale futbolówka odbija się od nóg obrońców.

W 26. minucie odgryza się Groclin, ale Radek Majdan pewnie łapie strzał Golińskiego. Po chwili z dystansu próbuje Sobolewski, a zaraz po nim Cantoro, ale gola jak nie było, tak nie ma.

35. minuta to kąśliwy strzał z wolnego Golińskiego, ale Majdan jest czujny i nie daje się zaskoczyć. Dwie minuty później Wisła ma okazję wyjść z dobrą kontrą, ale akcję psuje Cantoro. Najpierw niepotrzebnie pogrywa z Mijailoviciem, a zaraz potem za mocno podaje do Franka i szansa przepada.

W końcówce I połowy groźniej próbuje zaatakować Groclin, ale Radek Majdan gra bardzo dobrze, broniąc uderzenie Cilinška.

Mecz jest ciekawy, a emocji dostarcza nam sytuacja z 44. min., kiedy na indywidualną akcję decyduje się Cantoro. Argentyńczyk strzela zza pola karnego, ale Przyrowski z niemałym trudem broni. W doliczonym czasie gry powinno już być 1:0 dla Białej Gwiazdy! Żuraw wpadł w pole karne, ale razem z Frankiem przeszkodzili sobie w oddaniu strzału, w końcu strzelił Maciek ale minimalnie chybił...

Co się odwlecze... Co nie udało się przez całą I połowę, udało się już po 4. minutach drugiej. Wiślacy długo rozgrywali piłkę, w końcu ta trafiła pod nogi świetnie dzisiaj dysponowanego Kuby Błaszczykowskiego. Ten wdał się w drybling, minął dwóch rywali, trochę przypadkowo, ale jednak, oddał na lewo do Żurawia, a ten świetnie przymierzył w róg i Wisła prowadziła 1:0! Był to setny gol Maćka w barwach Białej Gwiazdy!

Nie minęły cztery minuty, a Żuraw mógł podwyższyć na 2:0. Minimalnie jednak chybił. Szybko piłka wraca po tej akcji znów pod bramkę gości, którzy w drugiej połowie grali - na tle rozpędzonych wiślaków - bardzo słabo. Żuraw precyzyjnie podaje do Tomka Frankowskiego, a ten wpada z nią w pole karne i w swoim stylu, podcinką, przerzuca futbolówkę nad Przyrowskim. Jest 2:0! Słabiej się tego strzelić już nie dało, a gol ten, 25. w sezonie, koronuje Franka na króla strzelców (trzeci raz w karierze)!

Łowca bramek wynik mógł podwyższyć w min. 59., ale tym razem Przyrowski wybił piłkę na róg. Tomek ładnie przymierzył wtedy zza pola karnego, a podającym znów był Błaszczykowski. W 63. min. Franek na dwa razy próbował pokonać bramkarza gości, ale dwukrotnie strzelił wprost w Przyrowskiego... Wiślak mógł się tylko złapać za głowę... co też uczynił. Minutę później minimalnie niecelnie strzelał Sobolewski, a po kolejnej, znów Franek, ale i tym razem Przyrowski obronił.

Na boisku istniała tylko drużyna mistrza Polski. Stąd też kolejny strzał Franka w min. 72. oraz Żurawia, dwie minuty później. Obydwa jednak minimalnie niecelne, więc wynik 2:0 się utrzymał. Na kwadrans przed końcem z trybun wiślackiego stadionu, pod płytę główną, zlegać zaczęli pierwsi kibice, którzy dokładnie otoczyli murawę. Mecz przerodził się w mistrzowski piknik. Obecność kibiców rozproszyła chyba Tomka Kłosa, który w 77. min. podał wprost pod nogi jednego z graczy gości, tyle tylko, że jego strzał był niecelny i była to bodajże pierwsza i jedyna akcja gości w II połowie!

Końcówka to przygniatająca przewaga wiślaków, tym bardziej, że od 78. min. Groclin gra bez Mynářa, któremu sędzia pokazał czerwoną kartkę za faul na Franku (chyba nie do końca słusznie został obrońca Groclinu aż tak surowo ukarany). Po faulu groźnie z wolnego strzela Żuraw, ale Przyrowski uderzenie broni. Minutę później w sukurs przychodzi bramkarzowi Groclinu poprzeczka, po potężnej bombie Błaszczykowskiego. Nic nie jest w stanie jednak pomóc Przyrowskiemu w minucie 84. Kwiek świetnie podaje do Żurawia, a ten wpada w pole karne i świetnym uderzeniem nie daje bramkarzowi gości żadnych szans! 3:0 i zasłużone zwycięstwo Wisły, która grała dzisiaj tak, jak na mistrza przystało!

Dodał: Piotr (2005-06-12 22:17:35)

Źródło:wislaportal.pl

Feta, feta i po fecie...

Krócej niż zwykle trwała mistrzowska feta na Rynku Głównym. Zakończenie zabawy kilka minut przed godziną 23 obwieścił Maciej Żurawski rozpoczynając intonację pieśni "Czy wygrywasz czy nie...".

Wiślacy na Rynek dojechali w odkrytym autobusie. Jego konstrukcja pozwoliła części kibiców wspiąć się nań i dotrzeć razem z piłkarzami do wejścia Sukiennic. Po godzinie 22 gracze "Białej Gwiazdy" weszli na zabytkowy balkon i rozpoczęli zabawę z kibicami. Odpalono race, rozwinięto flagi. "Każdy to powie, Wisełka rządzi w Krakowie", "Che Sera, Sera, Wisełka mistrzostwo ma", "Jak długo na Wawelu" i inne pieśni rozbrzmiewały w samym centrum Krakowa.

Nie brakowało pozdrowień dla wiślackich przyjaciół, m.in. ubrany w białostocką "pszczółkę" Tomasz Frankowski zawołał "Jaga, Jaga, Jaga" a cały Rynek odpowiedział "Jagiellonia"! Ogólną wesołość wzbudził nasz "Franek" gdy w pewnym momencie widząc małe zamieszanie, krzyknął w dół "Zostaw kibica...". Żartowano też z Cracovii, która wczoraj straciła szansę na grę w Pucharze UEFA oraz z Legii, która znów "mistrza już nie zobaczy".

Widać było, że feta zrobiła wrażenie na najmłodszych wiślakach, głośno krzyczeli zwłaszcza Bartosz Iwan i Kuba Błaszczykowski. Pod koniec zabawy zawodnicy rzucili w tłum swoje koszulki. Po fecie udali się do hotelu Novotel na kolejny element celebrowania swojego sukcesu.

(rav)

Źródło: wislakrakow.com

Piłkarze po meczu

Szymkowiak: Mój szósty tytuł

- Bardzo się cieszę z tego mistrzostwa - powiedział Mirosław Szymkowiak, który był gościem niedzielnego meczu. „Szymek” dołączył do świętujących na Sukiennicach piłkarzy a później udał się wraz z drużyną na bankiet do Novotelu.

- To już moje szóste mistrzostwo, choć tym razem tylko połowiczne - uważa piłkarz Trabzonsporu. Szymkowiak wciąż z sentymentem myśli o Krakowie. - Bardziej smakuje mi ten tytuł niż wicemistrzostwo w Turcji.

W ostatnich dniach Trabzonspor wznowił negocjacje z Wisłą w sprawie transferu Macieja Żurawskiego. - Do porozumienia jednak daleko droga - zdradza 29-letni pomocnik. - Maciek ma jeszcze kilka propozycji i nie obrażę się na niego, jeśli zdecyduje, aby grać w innym klubie - dodaje ze śmiechem.

W polskich mediach ostatnio krąży plotka, że po Trabzonie biegają kozy. - Dementuję - kończy, śmiejąc się Szymkowiak.

Źródło: wislakrakow.com

Analiza meczu z Groclinem-Dyskobolią

Ostatni akord ligowego sezonu 2004/05 już za nami. Zabrzmiał niespodziewanie donośną melodią udanej gry, ładną, efektowną i krzepiącą serca, odsuwającą w cień poprzednie złe nuty i niepokój o dalszą przyszłość wieloletniej arii sukcesu.

W kibicach, obok ogromnej radości i mimo krążących cieni troski, wciąż jest wiara i nadzieja, że nowy sezon przyniesie jeszcze piękniejszą pieśń triumfu. Oby więc orkiestra Bogusława Cupiała, pod batutą bardziej lub mniej udolnych dyrygentów nie zmieniła tonu.

Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że mecz z Groclinem był najlepszym jakościowo spotkaniem Wisły w rundzie wiosennej. Pokazał, że obecny zespół wciąż ma duży potencjał i odpowiednio ustawiony oraz wzmocniony personalnie może grać o wielkie cele, Nadal mamy skarb wyszkolenia, na którym można budować piękne dni sukcesów, tworzyć budzącą podziw przyjaciół i strach przeciwników jakość, a także snuć bogate plany - sprawiający, że marzenia mają realną twarz. Szkoda, iż właśnie on, najcenniejszy sportowy skarb klubu, będzie latem najbardziej zagrożony.

Ale wracając do niedzielnego meczu - kluczem do zwycięstwa Wisły była dużo lepsza niż zwykle gra bez piłki, siła akcji oskrzydlających, zmiana taktyki i stylu na ofensywny kosztem defensywy („wyższe” ustawienie drużyny, zmiana dotychczasowego modelu konstruowania akcji, ataki większą ilością zawodników), oraz duża osłabienie personalne i mała wola walki rywali, której, choć niechętnie, nie należy pomijać (np.: Groclin w ogóle nie stosował pressingu (!), cofał się głęboko i czekał, zapewne by nie stracić sił przed meczem z Legią).

Największe negatywy (numeracja pełni jedynie rolę porządkową)

1. Krycie . Mimo aktywniejszej niż zwykle postawy zespołu, nadal było zbyt pasywne i odległe od rywali. Pomocnicy czasem odpuszczali swoich odpowiedników w drużynie Groclinu, nie reagowali odpowiednio na ich ruchy, o czym przekonują choćby sytuacje w pierwszej połowie przy strzałach z dystansu zespołu prezesa Drzymały.

2 Straty . Choć były w zdecydowanie mniejszej ilości niż w poprzednich meczach, przytrafiały się stanowczo za często. Brakowało nieraz dokładności, wykończenia, większej wyobraźni w rozwiązaniu danej akcji i przewidzeniu reakcji rywali

3. Nieskuteczne stałe fragmenty gry. Mimo dużej liczby rzutów rożnych i wolnych w bezpośredniej bliskości bramki Przyrowskiego, ani jeden nie przyniósł zmiany rezultatu.

4. Wadliwe ustawienie drużyny w pierwszych 45 minutach przy wyprowadzaniu piłki z własnej połowy . Dopóki jak w całej rundzie wiosennej obowiązywało, dopóty wynik brzmiał 0-0. Otóż Wisła w chwili rozpoczynania akcji od bramki przyjmuje za Liczki ustawienie 1-4-4-1-1, w którym środkowi obrońcy ustawiają się w linii na własnej połowie, skrajni szeroko przy linii bocznej boiska ok.10 metrów bardziej z przodu w stosunku do stoperów, dalej w centrum pola mamy parę defensywnych pomocników, z których jeden często cofa się w linię wyznaczaną przez bocznych obrońców. Przed nimi operuje wracający głęboko Żurawski, na wysokość ustawienia skrajnych pomocników. Na równi z obrońcami rywali przebywa jedynie wysunięty drugi napastnik, czyli zwykle Frankowski. To ustawienie jest zbyt głębokie na prowadzenie udanego ataku pozycyjnego i gry kombinacyjnej z wykorzystaniem środkowych pomocników, którzy po prostu są za daleko od bramki przeciwników, aby mogli rzucać prostopadłe podania czy indywidualnymi akcjami tworzyć zagrożenie. I nie wchodzą w strefę obronną oponentów - nie dają więc wsparcia napastnikom, którzy często są odcięci, zwłaszcza, jeśli słabiej funkcjonują skrzydła. Wisła w drugiej połowie wyszła inaczej ustawiona, z bardziej przesuniętym do przodu Cantoro, którego ubezpieczał Sobolewski, również mający wyraźnie większą swobodę w ofensywie. W każdej naszej akcji zaczęło brać udział nawet 4-5 piłkarzy.. Szeroko grający skrajni pomocnicy rozciągnęli obronę, tworząc więcej miejsca, które teraz miał kto zagospodarować wejściami ze środka. Więcej luzu zyskali Zurawski z Frankowskim. Skończyło się na 3-0. Dalsze wnioski nasuwają się same.

5. Komunikacja. Zdarzały się tu błędy i zgrzyty w przekazywaniu rywali oraz asekurowaniu poszczególnych sektorów boiska. Niekiedy na skutek złego ustawienia piłkarze niepotrzebnie dublowali własne role.

Największe pozytywy (numeracja pełni jedynie rolę porządkową)

1. Gra bez piłki . Tym razem, choć nie była doskonała i daleka od pucharowych standardów, wreszcie jakoś funkcjonowała. Wiślacy próbowali aktywnie wychodzić na pozycję, pokazywali się do podań, sektory boiska pozbawione obecności piłki nie stały tylko i patrzyły, ale próbowały tworzyć rozwiązania. Pomocnicy, zwłaszcza w drugiej połowie, wchodzili środkiem na szybkości w strefę obronną rywali, umożliwiając wreszcie rozegranie szybkich akcji kombinacyjnych. Formacje współpracowały, a nie grały każda sobie. Efekty przyszły więc szybko.

2. Tempo operowania futbolówką i akcji ofensywnych . Wreszcie nabrało dynamiki, było swobodne, szybsze, gubiące krycie i tworzące okazje. Wiślacy nie dusili się przeszkadzaniem rywalowi, tylko jak przed miesiącami sięgali po atak pozycyjny i wykorzystywali lepsze wyszkolenie techniczne, praktycznie bezużyteczne w taktyce „długiego wykopu”, gdzie liczy się tylko dokładność podania, szybkość napastników i wiara w pomyłkę obrońców rywali. Włączyliśmy więc ponownie elementy, które dotychczasowa wiosenna taktyka Liczki wyłączyła. Tez jest tu jeszcze wiele do poprawy, ale w porównaniu do poprzednich meczów jakość była dużo wyższa.

4. Pojedynki 1 na 1 . Wreszcie stanowiły potężną broń Wisły, na miarę jej potencjału. Celowali w nich zwłaszcza Błaszczykowski i Zurawski, a momentami także Frankowski, Sobolewski, Mijailovic, Stolarczyk i Cantoro. Krycie rywali, czerpiących z dużo gorszego wyszkolenia, nie miało więc żadnych szans powstrzymać naszych zawodników i odciąć im możliwość rozegrania, czy wyjścia na pozycję, bo w grze indywidualnej nie starczało Groclinowi umiejętności. A my mogliśmy się delektować efektownymi zwodami, dryblingami i szarżami Wiślaków.

5. Strzały z dystansu . Siały zagrożenie pod bramką Przyrowskiego, zmuszały obrońców Groclinu do wyższego wychodzenia, co z kolei tworzyło okazję do prostopadłych podań za linię obrony.

6. Prostopadłe podania . Nie w stylu Mirka Szymkowiaka i nie w dawnej jakości, ale znów się pojawiły i były groźne. W znacznej mierze dzięki osobie Mauro Cantoro, który szybciej niż zwykle grał piłką i częściej wychodził do przodu, za plecy naszych napastników, skąd te podania mógł rzucać. W poprzednich meczach – o czym już pisałem - grał dużo głębiej, bliżej Wiślackich obrońców wraz z Sobolewskim, by jak się wydaje zabezpieczać zespół przed kontrami i głownie przeszkadzać rywalom, dlatego nie miał ku temu odpowiednich warunków.

7. Akcje kombinacyjne . Wróciły, zwłaszcza dwójkowe na linii Frankowski-Żurawski, na 1-2 kontakty - czerpiące z tak doskonale nam znanych, wypracowywanych przez wiele lat wspólnej gry automatyzmów - i rozbijały obronę gości.

8. Akcje oskrzydlające . Tu chyba mieliśmy największy postęp, wyrażany ładnym gubieniem krycia i naprawdę dużą ilością groźnych dośrodkowań. W tym pierwszym zdecydowanie prym wiódł młody Błaszczykowski, o drugie udanie dbali Mijailovic z Baszczyńskim.

9. Współpraca bocznych pomocników z obrońcami . Wspierali się zarówno w ofensywie jak i defensywie.

10. Świetny występ Błaszczykowskiego, który trzeba podkreślić osobnym punktem. Spełnił swą rolę, efektownie i efektywnie gubiąc krycie, przełamując obronę rywali i dynamicznymi wejściami tworząc okazje bramkowe kolegom. Widać, że ciągle pracuje nad wyszkoleniem technicznym, bardzo ładnie drybluje, choć brakuje mu jeszcze wykończenia w grze 1 na 1, gdzie czasem od pełnego sukcesu dzieli go odległość kroku lub dwóch i odrobinę szybsza reakcja, moment podjęcia decyzji. Ale bardzo cieszy, ze się nie zraża, tylko wciąż odważnie próbuje, pokazując dużą różnorodność zwodów i piękne przyspieszenie. Nie boi się wejść nawet między 2-3 rywali. Widać, że obficie korzysta z doświadczeń i podpowiedzi Zurawskiego, Frankowskiego czy Cantoro, o czym zresztą sam mówi. Oby nie zmieniał tego stylu, niech tak robi dalej, z coraz większą dynamiką, swobodą i z coraz lepszymi rywalami. A wtedy, jeśli nie zaniedba również taktyki, podań, strzałów i defensywy, bardzo szybko może zostać zawodnikiem naprawdę wielkiej klasy, jeszcze bardziej pożytecznym dla zespołu niż w niedziele.

11. Gra Żurawskiego . „Władca muraw” żegna się z nami w wielkim stylu, adekwatnym do jego piłkarskich możliwości. To wspaniały piłkarz, który jeszcze nie odszedł, a już go zaczyna brakować, już w oku kręci się łza na wspomnienie fantastycznych akcji, kapitalnego strzału, przeglądu pola, dynamiki, licznych asyst i bramek. Strzelał gole z akcji, nie mylił się ze stałych fragmentów gry, obsługiwał ostatnimi podaniami kolegów. Tego będzie bardzo brakować. Wpisał się złotymi zgłoskami w historię Wisły, na zawsze pozostając jej symbolem, otoczonym blaskiem ogromnych sukcesów i pięknej gry. Miał fundamentalne znaczenie dla postawy i jakości drużyny. Jego po prostu nie da się zastąpić na adekwatnym poziomie sportowym, co potwierdził w niedzielę dwoma trafieniami i kolejną asystą. Gdy dochodził do piłki, w szeregi rywali wdzierała się panika.

12. Gra Frankowskiego Również on zaliczył bardzo udany występ. Zdobył w swoim stylu bramkę, był bardzo aktywny, ładnie utrzymywał się przy piłce, tworzył nieustanne zagrożenie. Przypieczętował tytuł króla strzelców. Jego ewentualna sprzedaż przy jednoczesnym odejściu Macieja Zurawskiego byłaby nie tylko sportowym samobójstwem, ale i przejawem skrajnej głupoty oraz nieodpowiedzialności naszych działaczy. Już bardziej ordynarnego działania na szkodę spółki nie można byłoby sobie wyobrazić, nie licząc sprzedaży Kłosa. Rola „Franka” w drużynie nie jest wcale mniejsza od roli „Zurawia”.

13. Postawa środkowych pomocników . Zasługuje na pochwały i osobne uwypuklenie. O dobrej grze Mauro Cantoro już wspominałem, dlatego teraz skupię się bardziej na Sobolewskim i jego tradycyjniej ofiarnej walce w odbiorze, groźnych wejściach indywidualnych w strefę obronną rywali i strzałach z dystansu. Wszystkim jak zwykle mocno pomagał drużynie.

14. Gra Kłosa. Jak zwykle był dla rywali granitową ścianą, od której mogli się tylko bezradnie odbijać. Kasował większość akcji, świetnie się ustawiał, znakomicie dyrygował blokiem obronnym. Nie popełnił żadnych błędów. Przyjemnie patrzeć na grę tak pewnego i klasowego defensora

15. Występ Baszczyńskiego. Poza pierwszym fragmentem meczu, również nie popełniał błędów, interweniował skutecznie i z wyczuciem. W drugiej połowie zupełnie zdominował Radzewicza, tak że ów mógł tylko bezradnie rozkładać ręce. Bardzo udanie wywiązywał się z obowiązków ofensywnych, wspierał Błaszczykowskiego i groźnie centrował.

16. Udany występ Mijailovica w roli lewego pomocnika. Po raz pierwszy wiosną można tak napisać o grze Serba. Wreszcie na tej pozycji pokazał coś więcej niż chaos i nieporadność. Był waleczny, dużo biegał, nie unikał pojedynków 1 na 1 - na uwagę zasługują zwłaszcza groźne dośrodkowania które rzucał z lewej nogi, dobrze dokręcone, z rotacją.

17. Gra Stolarczyka. Przypomniał, że potrafi bardzo solidnie wywiązać się z obowiązków lewego obrońcy, dobrze się ustawiał, nie krył na radar, brał udział w akcjach ofensywnych. W pierwszej połowie indywidualną szarżą zarobił rzut wolny z linii pola karnego.

18. Występ Kowalczyka . Daję go do pozytywów trochę na wyrost, ale z pewnością nie zawiódł. Warto podkreślić, że kapitalnie ustawiał się do przecinania górnych piłek z głębi pola, oraz ze skrzydeł – ściągnął ich nawet więcej niż Kłos, czy udowodnił, iż wciąż kapitalnie gra w powietrzu. Ślusarski i Sikora nie mieli tu kompletnie nic do powiedzenia, ani razu nie zdołali go „przepchnąć” czy ubiec. Ani jedno tego typu zagranie nie wpadło mu „za kołnierz”, czym odróżnia się przykładowo od Nawotczyńskiego i ulubieńca Liczki z Zabrza, Hernaniego, których charakteryzują ogromne problemy z prawidłowym odczytaniem lotu opadającej piłki. Kowalczyk znów potwierdził, że pod względem zwrotności, szybkości, ruchliwości, reakcji i ustawienia Hernani może mu najwyżej buty czyścić, pokazał też, że jak na obrońcę jest bardzo dobrze wyszkolony technicznie. Ładnie skraca pole do napastników i współpracuje z Kłosem. Nie popełniał rażących błędów w kryciu. Niestety, gorzej wyglądał w elemencie wyprowadzania piłki, gdzie zanotował kilka niepotrzebnych i groźnych strat.

19. Pewność Majdana . Jak zwykle bronił bezbłędnie, wreszcie tez ustawiał się nieco wyżej, nie tylko w rejonie „piątki”, czym bardziej zabezpieczał zespół na wypadek prostopadłych podań Groclinu i umożliwiał większe skracanie pola przez naszych obrońców.

20. Zmiany . Cieszy zwłaszcza powrót na pierwszoligowe boiska Kuźby, którego gra dla Wisły będzie mieć fundamentalne znaczenie jesienią wobec prawdopodobnego odejścia Zurawskiego. Jego wyszkolenie daje gwarancję, że jakość postawy pierwszej linii nie załamie się całkowicie - chyba, że odejdzie również Frankowski. Dobre wejście miał również Kwiek, który asystował przy ostatniej bramce Żurawskiego pięknym prostopadłym podaniem. A Juszczyk będzie miał co wspominać do końca życia.

21. Zaangażowanie i determinacja. Tym razem nie można było im nic zarzucić.

22. Efektowne zwycięstwo na koniec sezonu, bardzo poprawiające atmosferę wokół klubu, choć nie tłumiące całkowicie przepełnionych troską obaw o jego przyszłość

23. Utrzymywanie się przy piłce. Myślę, że trzeba je podkreślić osobnym punktem.

Ligowy sezon Wisła zakończyła w dobrym stylu, przypominając o swojej sportowej wartości i wieloletnim, ciężko wypracowanym dorobku. Mimo wielu błędów i osłabień, on wciąż jest, nie wyparował i nadal może służyć sukcesom naszego wspaniałego klubu. A dopóki istnieje, możemy marzyć o Lidze Mistrzów lub udanej walce w PUEFA, snuć śmiałe plany, żyć nadzieją happy endu, oraz cieszyć się godną sportowo egzystencją „Białej Gwiazdy”. To są sprawy bezcenne, dlatego należy o niego walczyć ze wszystkich sił. Oby latem w imię bardziej lub mniej chwytliwych usprawiedliwień i polityki wycofywania się Tele-Foniki nie został zniszczony i pogrzebany we wspomnieniach czasów, które już nie będą mogły wrócić. Wierzę, że mądrość Bogusława Cupiała da dowód osobistej klasy i nie pozwoli na zaprzepaszczenie ogromnego kapitału emocji, dokonań i wiary w przyszłość, nie podda się zwątpieniu i trudom, tylko dalej popłynie z Wisłą ku szczytom sportowej chwały, wbrew wszelkim przeciwnością – dla nadziei i pracy ostatnich siedmiu lat, oraz szacunku, który im się należy. Z niektórych rzeczy nigdy nie warto rezygnować. Wisła i jej potęga tak pięknie wzbogacająca naszą codzienność z pewnością należy do ich grona.

(Markus)

Źródło: wislakrakow.com

Relacja kibicowska z meczu:

Relacje kibicowskie z meczów Wisły-Sezon 2004/2005

Galeria kibicowska: