2005.06.15 Zagłębie Lubin - Wisła Kraków 3:1

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 20:28, 14 gru 2013; Toro (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)
2005.06.15, Puchar Polski, 1/2 finału - rewanż, Lubin, Stadion Zagłębia, 17:30
Zagłębie Lubin 3:1 (1:0) Wisła Kraków
widzów: 6.000
sędzia: Grzegorz Gilewski z Radomia
Bramki
Wojciech Łobodziński 15’

Łukasz Piszczek 80’
Grzegorz Bartczak 86’
1:0
1:1
2:1
3:1

74' Maciej Żurawski


Zagłębie Lubin
Danijel Mađarić
Robert Kłos
Grafika:Zk.jpg Vidas Alunderis
Petr Pokorný
Grafika:Zk.jpg Grafika:Zk.jpg Grafika:Cz.jpg 70’ David Kalousek
Wojciech Łobodziński
Grzegorz Bartczak
Andrzej Szczypkowski
Maciej Iwański grafika: Zmiana.PNG (82’ Tomasz Salamoński)
Sławomir Pach
Grzegorz Niciński grafika: Zmiana.PNG (79’ Łukasz Piszczek)

trener: Drażen Besek
Wisła Kraków
Radosław Majdan
Marcin Baszczyński Grafika:Cz.jpg 70
Tomasz Kłos
Maciej Stolarczyk
Vlastimil Vidlička grafika: Zmiana.PNG (88’ Marcin Kuźba)
Aleksander Kwiek grafika: Zmiana.PNG (57’ Kelechi Iheanacho)
Mauro Cantoro
Radosław Sobolewski
Marek Zieńczuk grafika: Zmiana.PNG (84’ Kamil Kuzera)
Maciej Żurawski
Tomasz Frankowski

trener: Werner Lička

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy
Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Po awans

W środowe popołudnie Wisła stanie przed szansą awansu do finału Pucharu Polski. Kibice liczą, że spełnią się słowa Tomasza Frankowskiego, który na mistrzowskiej fecie zaintonował: „Wisła na tronie, Wisła w podwójnej koronie”. Do stolicy polskiej miedźi krakowianie udają się jednak z mocno przetrzebionym kontuzjami składem.

Nieobecność Mijailovicia, Kowalczyka i Głowackiego dosyć mocno skomplikowała Wernerowi Liczce koncepcję zestawienia obrony. Ostatecznie czeski szkoleniowiec zadecydował, że parę stoperów stworzą Kłos i Stolarczyk, natomiast na lewą stronę powędruje Vlastmil Vidliczka. - Chcę mieć „szybkie boki” - tłumaczy swoją decyzję trener „Białej Gwiazdy”.

Występ po lewej stronie będzie zupełną nowością dla Vidliczki. - Grałem kiedyś na tej pozycji, ale jeszcze w juniorach - wspomina. Czeski obrońca zapomina, że w Poznaniu przez 15 minut drugiej połowy wystąpił po tej właśnie stronie boiska, radząc sobie z Sasinem całkiem nieźle.

Kolejne wątpliwości budzą się przy obsadzie prawej pomocy. Liczka nie może liczyć na Błaszczykowskiego, który został zawieszony przez WD PZPN. Szkoleniowiec „Białej Gwiazdy” skłaniał się do wystawienia na prawe skrzydło Zieńczuka, ale kontuzja Mijailovicia pokrzyżowała mu plany.

W takiej sytuacji Liczka rozważa trzy koncepcje. - W zależności od sytuacji zagrają Kuzera lub Kwiek - zdradza. Trener „Białej Gwiazdy” bierze także pod uwagę postawienie na Pawła Brożka. - To jednak wariant superofensywny - wyjaśnia Liczka. - Mam przeczucie, że jutro jednak usiądę na ławce - uważa Kwiek, który żałuje, że tak mało dostaje szans.

Mówiąc żartem, być może jutro zobaczymy na boisku tajną broń trenera. Podczas gierki na wtorkowym treningu w drużynie czerwonych zabrakło prawego obrońcy. - Zbysiu, chodź zagrasz z nami- wołał masażystę Zbigniewa Woźniaka Werner Liczka. - To bardzo uniwersalny zawodnik i na pewno pojedzie z nami do Lubina - śmiał się po treningu czeski szkoleniowiec.

Zwycięstwo 1:0 w pierwszym meczu nie pozwala na duży komfort gry. - Taki wynik jest dobry do momentu utraty bramki - zauważa Liczka. - Wystarczy, że strzelimy gola, wtedy postawimy Zagłębie w bardzo trudnej sytuacji - zdradza receptę na pewien awans Kwiek. Liczka zapowiada, że Wisła zagra w Lubinie ofensywnie. - Ważne, abyśmy byli we środę skuteczni.

Wiślacy są jednak przygotowani na najgorsze. Na przedpołudniowym treningu trener Liczka zarządził serię rzutów karnych. Gdyby do takiej sytuacji doszło, wówczas pole do popisu miałby Radosław Majdan. - Przy strzelaniu „jedenastek” bramka jakby zmniejsza się, napastnikowi towarzyszy wielki stres - uważa golkiper „Białej Gwiazdy”. - Mam jeden sposób na dekoncentrację przeciwników - dodaje tajemniczo.

Środowy mecz może być ostatnim spotkaniem Wisły w sezonie 2004/5. Liczka głęboko wierzy, że tak nie będzie. - Liczę, że moi piłkarze pokażą, iż są ambitnymi ludźmi.

Dla Zagłębia rywalizacja z „Białą Gwiazdą” to szansa na przepustkę do Pucharu UEFA. Lubinianie w lidze dostawali od Wisły srogie lanie, jednak tym razem nastroje w drużynie są bojowe. - W ostatnim meczu ligowym trener Besek oszczędzał najlepszych piłkarzy i powinno to zaowocować w spotkaniu z mistrzami Polski - uważa rzecznik prasowy Zagłębia Robert Sadowski.

Przypominamy, że krakowianie górą byli w ostatnich ośmiu spotkaniach pomiędzy obiema drużynami, strzelając lubinianiom 31 goli a tracąc zaledwie 4.

(wally)

Źródło: wislakrakow.com

Relacje meczowe

Zasłużona sensacja

Od blisko miesiąca słyszeliśmy w klubie częste zdanie: "Niech ten sezon już się skończy". Piłkarze Wisły spełnili więc te życzenia i w żenującym stylu przegrali w środę z Zagłębiem Lubin 1:3, żegnając się z rozgrywkami Pucharu Polski.

Zgodnie z zapowiedzią trener Liczka postanowił wypróbować swojego rodaka, Vlastimila Vidliczkę na lewej stronie obrony. Na prawym skrzydle urlopowanego przez PZPN Jakuba Błaszczykowskiego zastąpił Aleksander Kwiek. W drużynie Zagłębia zabrakło Pawła Strąka, którego występ uniemożliwiała umowa zawarta między Wisłą a miedziowym klubem (Strąk jest w tym sezonie wypożyczony z "Białej Gwiazdy", od nowego sezonu będzie on już pełnoprawnym graczem Zagłębia).

- Będziemy się starali nie popełnić takich błędów jak w poprzednich meczach - zapowiadał tuż przed rozpoczęciem gry niezbyt pewny swego trener Drazen Besek. Lubinianom udało się jednak, również dlatego, że sami od początku próbowali zmusić rywala do popełnienia błędu. Już w 1. minucie stratę z meczu w Krakowie mógł odrobić Andrzej Szczypkowski - zawodnik ten popędził środkiem boiska po przechwycie piłki, uderzył z ponad 20 metrów, ale Majdan na raty obronił ten strzał. Chwilę później piłkę po dośrodkowaniu Łobodzińskiego na róg musiał wybić Kłos.

Grający w białych strojach piłkarze Wisły otrząsnęli się z przewagi rywali po pięciu minutach. Piłka po rzucie rożnym w wykonaniu Marka Zieńczuka została lekko trącona piętą przez Sobolewskiego i wyszła na aut bramkowy. Jednak już w 8 minucie Marcin Baszczyński musiał wyekspediować futbolówkę na róg po drugiej już groźnej centrze Łobodzińskiego z prawego skrzydła.

Widać było, że Vlastimil Vidliczka czuje się kompletnie zagubiony na lewej stronie defensywy. Zagłębie wykorzystało to w 15 minucie. Piłkę przed polem karnym rywala stracił na rzecz Szczypkowskiego Sobolewski, szybkie podanie trafiło na środek pola do Iwańskiego, który natychmiast dojrzał na prawym skrzydle Łobodzińskiego. Kryty na radar przez Vidliczkę pomocnik Zagłębia spokojnie wbiegł w pole karne i będąc na 8 metrze strzałem z dość ostrego kąta w długi róg pokonał Radosława Majdana odrabiając straty z pierwszego meczu. - Mieliśmy troche więcej miejsca na tej stronie, dlatego padła ta bramka - przyznał strzelec gola.

Gospodarze mogli podwyższyć prowadzenie sześć minut później. Po wątpliwym faulu Baszczyńskiego na Kalousku z rzutu wolnego oddalonego 18 metrów od bramki Wisły strzelał Szczypkowski. Na szczęście trafił w mur.

Do tego momentu o grze ofensywnej Wisły można napisać tyle, że praktycznie nie istniała. Jeden z nielicznych wypadów wiślaków w 30 minucie zakończył się wycofaniem piłki do Zieńczuka, który źle w nią trafił. Okrągły przedmiot miał jeszcze szansę by dotrzeć do Frankowskiego, ale jeden z obrońców ofiarnie uprzedził napastnika Wisły. Goście przycisnęli i trzy minuty później wychodzącego na pozycję sam na sam "Franka" (z podania Żurawskiego) musiał powstrzymywać Grzegorz Niciński. Cóż z tego, skoro kolejna kontra Zagłębia wyglądała znacznie groźniej. Strzał Nicińskiego dość szczęśliwie obronił Radosław Majdan.

Wisła nie potrafiła opanować środka pola. Koszmarnie prezentowali się Cantoro i Kwiek, tylko trochę lepiej Sobolewski. To on właśnie faulował niemal 30 metrów od swojej bramki jednego z lubinian. Po wykonaniu rzutu wolnego piłka dość szczęśliwie przedostała się do Grzegorza Nicińskiego, który z 15 metrów strzelił nad bramką. Wisła skontrowała na pięć minut przed końcem pierwszej połowy. Ładne podanie od Marka Zieńczuka dostał na prawym skrzydle Maciej Żurawski, oddał szybką centrę na pole karne, gdzie głową strzelał Tomasz Frankowski - minimalnie nad bramką.

Po przerwie pierwsze zaatakowało Zagłębie: już w 46 minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego strzelał głowa na bramkę Wisły Alunderis. Wisła odpowiedziała po dwóch minutach strzałem z półwoleja Kwieka (100-procentowa okazja po "wystawieniu" piłki przez jednego z obrońców), piłka po koźle i nodze jednego z obrońców przeleciała nad poprzeczką. Po chwili z rzutu rożnego dośrodkowywał Zieńczuk, a Stolarczyk spróbował uderzenia głową - również niecelnego. W 51 minucie pędzącego na bramkę rywali Frankowskiego uprzedził Madarić.

Zagłębie przeprowadziło fenomenalną akcję w 54 minucie, gdy niezbyt dokładna wymiana piłki przed polem karnym Wisły zakończyła się szybkim zagraniem do Łobodzińskiego, który zacentrował z pierwszej piłki wprost na głowę Nicińskiego. Były napastnik Wisły przestrzelił z pięciu metrów! W odpowiedzi akcję lewą stroną do linii końcowej przeprowadził Vidliczka, Czech wycofał do Frankowskiego, który finezyjnie przyjął piłkę ale jego strzał zablokował odważnie wychodzący bramkarz Zagłębia. Do dobitki w wykonaniu Kwieka nie dopuścili obrońcy Zagłębia.

Świetną okazję mógł mieć Tomasz Frankowski w 59 minucie meczu, gdyby nie uprzedził go czubkiem łysiny Alunderis. Do "Franka" podawał Kelechi Iheanacho, który pojawił się ma murawie dwie minuty wcześniej zastępując Kwieka. W 68 minucie Tomasz Kłos postanowił zaskoczyć Madaricia mocnym strzałem z rzutu wolnego - piłka poszybowała jednak wysoko nad bramką.

Od 69 minuty na boisku zrobiło się luźniej. Kalousek sfaulował w polu karnym Wisły Marcina Baszczyńskiego kopiąc go po kostkach. Niestety, nasz obrońca nerwowo machnął ręką trafiając rywala w twarz. Za to zagranie otrzymał czerwoną kartkę, z kolei Kalouskowi wręczono żółty kartonik - drugi w tym spotkaniu. Więcej miejsca i padający od kilku minut deszcz wykorzystał Maciej Żurawski. Napastnik Wisły dostał świetne podanie od Vlastimila Vidliczki ze skrzydła i lekkim strzałem pokonał Madaricia (asysta: Vidliczka). Warto dodać, że czeski asystent po czerwonej kartce dla Baszczyńskiego przeszedł na swoją prawą stronę.

Remis 1:1 premiował Wisłę do awansu, lubinianie w tym momencie musieli zdobyć dwie bramki. I zdobyli, gdyż od tego momentu goście kompletnie "olali" końcówkę meczu. Sygnałem ostrzegawczym powinno być dośrodkowanie z 76 minuty Łobodzińskiego, po którym Majdan złapał piłkę. Po chwili szarżującego Iwańskiego powstrzymał Vidliczka. Ale w 80 minucie wprowadzony 60 sekund wcześniej Piszczek pokonał strzałem głową Majdana. Dośrodkowywał z prawej strony najlepszy zawodnik na boisku - Łobodziński. Nie minęły dwie minuty, gdy Piszczek znalazł się na pozycji sam na sam z Majdanem, a w pokonaniu bramkarza Wisły przeszkodził mu sędzia, niesłusznie pokazując pozycję spaloną młodego zawodnika.

Co się odwlecze... W 86 minucie z rzutu rożnego dośrodkowywał Pach, a wbiegający Bartczak przeskoczył Kłosa i mocnym strzałem głową zapewnił awans do finału Pucharu Polski Zagłębiu. Rozpaczliwe wrzutki na połowę rywala w wykonaniu Wisły nie dały już nic. Wiślacy w fatalnym stylu żegnają się z Pucharem Polski i obecny sezonem. Dzięki tej porażce odpoczną sześć dni dłużej przed nowym sezonem. I chyba o odpoczynku myśleli od pierwszej minuty środowej kompromitacji...

(rav)

Źródło: wislakrakow.com

Zagłębie Lubin - Wisła Kraków 3:1. Koniec przygody z PP

Po żenującym występie w Lubinie, Wisła odpadła z rozgrywek o Puchar Polski, przegrywając z tamtejszym Zagłębiem 1:3. Pierwszą bramkę dla lubinian zdobył Wojciech Łobodziński w 15. minucie meczu. Golem wyrównującym, dopiero w 74. minucie, odpowiedział co prawda Maciej Żurawski, jednak "Miedziani" zdołali jeszcze zaliczyć dwa trafienia: Łukasza Piszczka z 80. minuty i Grzegorza Bartczaka z 86. minuty, więc to oni zagrają w tegorocznym finale PP, a nie nieporadny dziś bardzo, dziesięciokrotny mistrz Polski...

1/2 finału Pucharu Polski, sezon 2004/2005

Lubin, Stadion Górniczego Ośrodka Sportu, 15. czerwca 2005 r., godz. 17:30

Widzów: 6000, sędziował: Grzegorz Gilewski (Radom)

Zagłębie Lubin - Wisła Kraków 3:1

Bramki:

1:0 Łobodziński (15.)

1:1 Żurawski (74.)

2:1 Piszczek (80.)

3:1 Bartczak (86.)


Składy:

Mađarić

R. Kłos

Alunderis

Pokorný

Kalousek

Łobodziński

Bartczak

Szczypkowski

Iwański (82. Salamoński)

Pach

Niciński (79. Piszczek)


Majdan

Baszczyński

T. Kłos

Stolarczyk

Vidlička (88. Kuźba)

Kwiek (57. Iheanacho)

Cantoro

Sobolewski

Zieńczuk (84. Kuzera)

Żurawski

Frankowski


Piłkarz meczu:

Gordon Strachan - były gracz Celtic FC Glasgow, aktualnie jego menedżer. Był obecny na tym meczu, a wyróżniony został za to, że "wyczuł sprawę" i wyszedł przed jego końcem...

• Sam nie wiem co napisać po tym meczu, ale to co zaprezentowali nasi "pseudogwiazdorzy" wołało dzisiaj o pomstę do nieba!

Tym samym dla naszych piłkarzy polecamy serdecznie stronę internetową:

www.lastminute.pl

... na pewno się przyda!

Piłkarze z Lubina, 12. zespół ligi, zespół który dostawał od nas w lidze ciężki łomot - miał o co grać. Tym chłopakom nie zabrakło ambicji i woli walki, aby postawić się zblazowanym mistrzom Polski!

Dramatycznie w I połowie grał Vidlička, zresztą to po jego błędzie lubinianie już w 15. minucie prowadzili 1:0. W pole karne wpadł Łobodziński i przy biernej postawie Vlasty walnął w długi róg. Radek Majdan nie miał żadnych szans na skuteczną interwencję. Zresztą Wisła powinna przegrywać już dużo, dużo wcześniej, bo Zagłębie naprawdę starało się od początku meczu zdobyć gola. Wiślacy tylko udawali że chcą.

Tym bardziej to ciekawe, że obserwatorem meczu był menedżer Celticu Glasgow Gordon Strachan, który obserwował wiślaków. Miejmy nadzieję, że przyleciał do Polski tanimi liniami lotniczymi, bo szkoda było dzisiaj jego fatygi. Nie dotrwał do końca spotkania, bo dużo wcześniej opuścił stadion i udał się do Grodziska. Facet miał ochotę obejrzeć dwie drużyny, które chcą grać w piłkę, a nie jedną.

W końcówce I połowy wyrównać mógł wprawdzie Tomasz Frankowski, ale nie potrafił wykorzystać dośrodkowania Żurawia.

W II połowie z naszą grą było ciut lepiej. Resztka ambicji jednak na wierzch wypłynęła. Tyle tylko, że już w 46. minucie Łobodziński mógł podwyższyć na 2:0. Skończyło się na rzucie rożnym. Chwilę później wyrównać mógł Olek Kwiek, ale koszmarnie źle trafił w piłkę. To co zrobił jednak w minucie 54. Grzegorz Niciński, było po prostu niesmaczne. Znów Łobodziński uciekł na skrzydle Vidličce, dośrodkował, a Nitka mając pustą bramkę z trzech metrów w nią... nie trafił.

Wisła odpowiada trzema akcjami, ale najpierw zabrakło wykończenia Frankowi, potem w polu karnym "zamotał się" Cantoro, a w minucie 59. wprowadzony na boisku chwilę wcześniej Iheanacho ładnie dośrodkował ze skrzydła, ale Alunderis w ostatniej chwili wybił zmierzającą do Frankowskiego piłkę. Zapowiadało się ciekawie, ale szybko się skończyło, gdyż przez kolejne 10 minut na boisku panował chaos. Wszystkich z letargu wyrwał Tomasz Kłos, który z wolnego, po faulu Alunderisa na Frankowski, strzelił... na wiwat.

W 70. minucie w polu karnym Wisły doszło do brzydkiej sytuacji. Do prostopadłej piłki wystartował Marcin Baszczyński i David Kalousek. Wiślak ewidentnie uderzył rywala łokciem w twarz i sędzia bez wahania pokazał Baszczowi czerwoną kartkę! Nie bez winy był też Kalousek, który sprowokował zajście, kopiąc wcześniej wiślaka po kostkach. Sam więc również obejrzał kartkę, najpierw swoją drugą w tym meczu żółtą, a po chwili czerwoną. W końcowych 20 minutach spotkania zrobiło się na boisku luźniej, ale na zachowanie Baszcza nie ma niestety żadnego usprawiedliwienia.

Asystent Vlasta, snajper Żuraw

Werner Lička nakazał wiślakom grać trójką w obronie, przesuwając Vidličkę z lewej na prawą stronę. Vlasta w II połowie nie grał już tak dramatycznie, jak w I, do tego niesamowicie "wyszło mu" podanie w 74. minucie, kiedy to zagrał w pole karne, Maciej Żurawski dostawił tylko nogę i było 1:1. Była to zapewne ostatnia bramka Żurawia w Wiśle...

Wydawało się, że załatwia on już sprawę awansu. Innego zdania byli jednak gospodarze. W 79. minucie Vidličce udało się jeszcze powstrzymać Iwańskiego, ale już minutę później...

"Piłkarz Stolarczyk"

Tak... Stolarczyk Maciej, lat 33, kontrakt z Wisłą jeszcze przez najbliższe dwa lata. No właśnie - do czasu podpisania tegoż kontraktu, nie można było złego słowa powiedzieć na Stolara. Teraz jednak... Łobodziński dośrodkował, Stolar odpuścił, a wprowadzony kilka sekund wcześniej niespełna 20-letni Łukasz Piszczek zdobywa gola dającego Zagłębiu prowadzenie! Jest 2:1! Tenże Piszczek dwie minuty później trafił w boczną siatkę. Już wtedy mogło być po meczu. Ale do głosu chciał jeszcze dojść...

"Piłkarz Kłos"

Tak... Kłos Tomasz, lat 32, kontrakt z Wisłą do końca przyszłego roku. Reprezentant Polski, z "wybitnym stażem". Tyle tylko, że bliższy sercu... urlop?! W 86. minucie po rzucie rożnym Kłosowi nie chciało wyskoczyć się do piłki, a że za jego plecami stał kolejny 20-latek, Grzegorz Bartczak, któremu się chciało, więc to on trafił piłkę głową i zdobył trzecią bramkę dla gospodarzy... 3:1.

Nie no skąd, więcej akcji Wisła nie zrobiła. Na nic zdało się wprowadzenie Kuźby, tym bardziej, że to gospodarze mieli kolejną akcję. Sędzia powstrzymał jednak Piszczka odgwizdując spalonego, którego nie było.

...

To byłoby na tyle wiosny 2005, którą dzisiaj zakończyliśmy. Teraz czas na... podbój Europy!

Dodał: Marjot (2005-06-15 19:29:41)

Źródło:wislaportal.pl

Trenerzy po meczu

Liczka: Zagraliśmy bez ambicji

Zdaniem obu trenerów ambicja była kluczem do odniesienia zwycięstwa w dzisiejszym meczu. - Jedyna dobra strona tego wydarzenia to fakt, że mamy już wakacje - zauważa Werner Liczka, który już zaczyna myśleć o przygotowaniach do nowego sezonu.

Werner Liczka: Trzeba było zagrać ambitnie. Niestety wyszło zupełnie na odwrót. Pierwsza połowa była słaba w naszym wykonaniu, po przerwie zagraliśmy lepiej, ale tak doświadczony zespół jak Wisła, przy prowadzeniu 1:1 dającym awans, nie może w 8 minut stracić dwóch goli. Jedyna dobra strona tego wydarzenia to fakt, że mamy już wakacje.

Drażen Besek: Wiedzieliśmy, że z takim przeciwnikiem jak Wisła musimy zagrać ambitnie. Wiedzieliśmy, że po trzech porażkach z Wisłą w tym sezonie, musimy coś zmienić w naszej grze. Do tej pory z krakowskim zespołem graliśmy linią w obronie, dlatego dziś Pokorny został cofnięty, a Frankowski i Żurawski byli kryci indywidualnie. Gratuluję swoim chłopakom. Wszyscy byli już spakowani, myślami na urlopach, ale myślę, że nikt nie żałuję.

Źródło: wislakrakow.com

Piłkarze po meczu

Tomasz Kłos: Tak nie może być

- Wstyd - w tak krótki i dosadny sposób określił grę wiślaków w Lubinie Tomasz Kłos. Wisła zaprzepaściła szansę awansu do finału Pucharu Polski w ostatnich 10 minutach gry, tracąc dwa gole. - Sezon kończymy w kiepskich nastrojach - nie kryje 32-letni obrońca.

- Sezon zakończyliśmy w bardzo kiepskich nastrojach. Nie wiem, jakie były przyczyny tak słabej gry. Ostatnimi czasy wiedzie się nam różnie. Potrafimy zagrać świetny mecz, aby kilka dni później sprawiać wrażenie, jakbyśmy pierwszy raz grali w piłkę. Tak doświadczony zespół nie może sobie pozwolić na wahania formy.

- Być może po wyrównującym golu Maćka Żurawskiego poczuliśmy się zbyt pewnie. Zawsze jednak gra się do końca i powinniśmy byli o tym pamiętać. Chcieliśmy zdobyć Puchar Polski, wielu z nas nie ma jeszcze w dorobku tego trofeum. Ciężko w ogóle jest mi cokolwiek powiedzieć.

- Piłkarze Zagłębia więcej od nas biegali, choć w drugiej połowie wydawało się, że spokojnie awansujemy dalej. Gospodarze ograniczyli się do obrony, a my stwarzaliśmy sobie sytuacje. Nie potrafiliśmy tego wykorzystać i efekty zobaczyliśmy w końcówce. Musimy poważnie zastanowić się nad naszą grą. Tak nie może być.

Źródło: wislakrakow.com

Marcin Baszczyński: Smutny koniec

- Gilewski niby taki dobry sędzia, a dał mi bezpodstawnie czerwoną kartkę - uważa Marcin Baszczyński. Prawy obrońca bardzo żałuje, że Wiśle nie udało się awansować do finału Pucharu Polski.

Sezon kończycie w kiepskich nastrojach...

- Odpadnięcie z Zagłębiem to porażka dla nas pod względem sportowym i finansowym. Za zdobycie Pucharu Polski mieliśmy obiecane premie. Jesteśmy bardzo źli na siebie, że w takim stylu przegraliśmy.

W spotkaniu z Groclinem zaprezentowaliście się bardzo dobrze. Minęły trzy dni i co się z wami stało?

- Nie wiem, skąd wzięła się tak słaba nasza dyspozycja. Cały mecz zagraliśmy kiepsko, ale udało nam się strzelić gola. Przy stanie 1:1 było piętnaście minut do końca i nie mogliśmy dopuścić do tego, aby awans nam się wymknął. W składzie jest przecież tylu doświadczonych zawodników.

Ostatnio dobre mecze przeplatacie bardzo słabymi...

- Ciężko mi powiedzieć, dlaczego mamy tak duże wahania formy. Być może zbyt wiele meczów nałożyło się i słabszy okres musiał przyjść. Trudno mi się tłumaczyć, bo nie znajduje odpowiedzi na pytanie. Fizycznie czuliśmy się jednak dobrze. W ostatnich meczach lepiej prezentowaliśmy się w drugich połowach.

Trzy wyjazdy, trzy porażki, trzy strzelone gole, jedenaście straconych...

- Było sporo zmian w składzie wymuszonych kontuzjami. Na pewno w jakiś sposób odbiło się to na naszej dyspozycji. Musimy zacząć ponosić większą odpowiedzialność za wyniki. Na porażki wpłynął też fakt, że mieliśmy pewne mistrzostwo i nikt nam już nie zagrażał.

Źródło: wislakrakow.com

Analiza pucharowego meczu z Zagłębiem

Wstyd. Hańba. Kompromitacja. Blamaż. To chyba najczęściej padające wszędzie słowa po wczorajszym festiwalu nędznej gry w Lubinie, gdzie nasza Wisła pod wodzą Wernera Liczki raz wtóry zanotowała dotkliwą klęskę, ustanawiając nową serię trzech wyjazdowych porażek z rzędu i 13 straconych bramek w pięciu ostatnich meczach.

Ustanowienie powyższej serii nie byłoby możliwe, gdyby Wisła znów nie zagrała fatalnie jakościowo, powielając wszystkie doskonale widoczne wiosną i coraz bardziej charakterystyczne mankamenty. A że w przeciwieństwie do niedzielnego pojedynku z Groclinem, tym razem trafiła na przeciwnika nastawionego na wysiłek, któremu na zwycięstwie zależało i który chciał jej błędy wykorzystać, nie pozwalając naszym piłkarzom na wszystko, skończyło się na odpadnięciu z Pucharu Polski. W grze Wisły nie było nic godnego pochwał, nic poza chaosem, bezradnością i ponurym świadectwem coraz wyraźniejszego regresu, który niczym okrutny wampir o twarzach tak „lubianych” przez kibiców Liczki i Basalaja wysysa z drużyny całe życie i resztę sił. Królowała nonszalancja, która dopuściła do zaprzepaszczenia wygranego po trafieniu Zurawskiego awansu, a także „myśl taktyczna” i „organizacja gry”, nie pozwalająca sensownie utrzymać piłki z dala od własnej bramki, trwająca kurczowo w ustawieniu 1-4-5-1, a później 1-3-5-1 w momencie wyprowadzania futbolówki, czy delegująca na lewą obronę zawodników, którzy o występach w tej roli kompletnie nie mają pojęcia.

Największe negatywy (numeracja pełni jedynie rolę porządkową)

1. Gra bez piłki i ruchliwość . Jak zwykle brakowało pomysłu, aktywności, automatyzmów, koncepcji, drużyna nie umiała w środę wspólnie reagować, nie było widać żadnego planu. Nawet gdy ktoś ruszał w tempo na wolne pole, reszta piłkarzy była źle ustawiona, by to wykorzystać, zawodnicy nie wiedzieli, co mają w danym momencie grać. Więc był chaos.

2. Organizacja gry w ofensywie Sprowadzała się jak zwykle do tradycyjnego modelu wymiany podań między obrońcami i cofającym się głęboko środkowym pomocnikiem, zakończonego odegraniem do Kłosa i długim przerzutem do przodu”.

3. Atak pozycyjny . Zgodnie z koncepcją Liczki, którą obwieścił jeszcze zimą, nie istniał, będąc niepotrzebną farsą. Więc siłą rzeczy pozostawały podania do niezastąpionego Kłosa i próby długich podań za linię obrony rywali.

4. Gra Vidliczki . Była dramatem, zwłaszcza w pierwszej połowie, gdzie puszczał niemal każdą akcję Łobodzińskiego, beznadziejnie się ustawiając, kryjąc i reagując. W drugiej połowie po przejściu na prawą stronę zaprezentował się lepiej (przede wszystkim dlatego, że Zagłębie po zejściu za czerwoną kartkę Kalouska prawie w ogóle tam nie atakowało) , choć nadal w kryciu, ustawianiu się, grze 1 na 1, odbiorze, mógł budzić więcej troski niż pochwał. Dobrze, że zaliczył asystę, która jednak nie może zaciemnić obrazu jego słabych możliwości w powstrzymywaniu rywali. Włos się jeży na głowie, gdy pomyślimy, że taki mizerny wyszkoleniem zawodnik najprawdopodobniej będzie naszym podstawowym prawym obrońcą po planowanej sprzedaży „Baszcza”. To podobnie jak Kuzera gracz zupełnie nie przystający do pucharowych i ligowych potrzeb silnej Wisły.

5. Gra środkowych pomocników . Wyglądała fatalnie, mieli mnóstwo strat, zupełnie nie kreowali akcji. Przeraża, jak praca z Liczką niszczy Cantoro, będącego dziś tylko cieniem zawodnika z poprzedniego roku. Gdy Argentyńczyk wreszcie się w Wiśle odnalazł i został bezapelacyjnie najlepszym defensywnym pomocnikiem ligi, któremu doskonale odpowiadała gra za plecami bardziej wysuniętego kolegi z centrum formacji, stracił to za sprawą ponownego przekwalifikowania do innych obowiązków. Dziś operuje przed Sobolewskim i ma w głównej mierze rozgrywać, co ewidentnie dusi jego optymalne predyspozycje, źle wykorzystuje potencjał, który posiada. Mauro nie jest typem zawodnika prowadzącego grę, wszyscy wiedzą to od dawna. Niestety, wyraźnie poza Liczką.

6. Gra stoperów . Kłos zaliczył najsłabszy mecz w rundzie, po raz pierwszy popełniając dwa poważne błędy zakończone utratą bramek, a Stolarczyk udowodnił, że znacznie większy pożytek dla zespołu płynie z jego występów po lewej stronie. Popełniali kardynalne wpadki w komunikacji i kryciu, razili nonszalancją.

7. Brak pressingu I pomyśleć, że jeszcze dwa dni wcześniej Liczka w magazynie Liga Plus Ekstra mówił o poprawie w defensywie polegającej na wyższym odbiorze piłki... Cóż, wypada tylko docenić głębię czeskiej myśli taktycznej, która chce osiągnąć wyższy odbiór piłki bez stosowania pressingu. Nic dziwnego, że w trzech ostatnich meczach straciliśmy więcej goli niż przez całą rundę jesienną w lidze

8 Postawa Kwieka . Nasz młody pomocnik zawiódł, wtapiając się w marny poziom gry zespołu. Miał dużo strat, niedokładnych podań, błędów w grze 1 na 1.

9. Tempo operowania futbolówką . Było zupełnie niegodne drużyny mistrzowskiej.. Nie pozwalało na gubienie krycia, dynamiczne rozegranie, wymianę szybkich podań.

10 Mnóstwo strat . Skutecznie torpedowały większość akcji naszego zespołu i dawały Zagłębiu szansę na szybkie kontry.

11. Nieudane pojedynki 1 na 1 . Prawie każdy wygrywali dużo ruchliwsi piłkarze Zagłębia.

12. Postawa Zieńczuka . Zupełnie nie spełnił swej roli, nie zaliczył ani jednego naprawdę groźnego podania, nie rzucał niebezpiecznych dośrodkowań. A w defensywę jak zwykle angażował się sporadycznie

13. Przejście z ataku do obrony i na odwrót .

14. Akcje oskrzydlające . Zupełnie nie gubiły krycia, nie dawały dośrodkowań nie licząc zrywu Żurawskiego w pierwszej połowie, asysty przy golu Vidliczki i jednego szarpnięcia Ihenacho.

15. Brak groźnych strzałów z dystansu .

16. Brak podań na 1-2 kontakty i gry kombinacyjnej .

17. Nonszalancja w grze i lekceważenie rywali . Dotyczyły niemal każdego Wiślaka..

18. Mała ilość sytuacji bramkowych i celnych uderzeń w światło bramki . Skoro nie tworzyliśmy okazji do strzelania goli, nie mogliśmy liczyć na pokonanie Madarica.

19. Pasywność ofensywna i czerwona kartka Baszczyńskiego . Rzadko zapuszczał się na połowę rywali, a nawet gdy już się tam znalazł, zwykle łatwo tracił piłkę. Grał znacznie poniżej możliwości, brak dośrodkowań to również jego „zasługa”. Osłabił zespół bezmyślną czerwoną kartką, za którą powinien zebrać solidną burę od trenerów..

20. Gra Frankowskiego Podobnie jak Cantoro, wiele traci pod ręką Wernera Liczki, o czym najlepiej świadczą statystyki: jesienią w lidze zdobył 19 bramek, wiosną ledwie 6. Obecna taktyka zespołu nie wykorzystuje optymalnie jego możliwości. Tym razem również nie błyszczał, był odcięty od podań, nie dostawał prostopadłych zagrań, a zwykle wysokie wrzutki na...głowę. Niemniej przynajmniej jedną powinien był skończyć golem.

21. Ustawienie zespołu i zmiany . Pomysł z Vidliczką w roli lewego obrońcy musi trafić osobno do negatywów, podobnie jak przyjęcie przy stanie 2-1 taktyki bronienia wyniku, wyrażonej jeszcze większym cofnięciem się drużyny i wpuszczeniem na lewą obronę równie nieporadnego Kuzery - zamiast próby utrzymania piłki z dala od naszej bramki, przytrzymania jej i spokojnego rozegrania.

22. Komunikacja . Szwankowała wszędzie, a najbardziej w linii obrony

23. Rozciąganie gry – nie funkcjonowało. Brakował szybkich i celnych przerzutów ze strony na stronę, ominięcia zagęszczonych sektorów diagonalnym podaniem.

24 Brak ponawiania ataku na przeciwnika po stracie piłki. Kiedy Wiślacy stracili futbolówkę, tradycyjnie stawali w miejscu, nawet nie próbując przeszkodzić w zawiązaniu akcji rywalowi.

25. Odpadniecie w kompromitującym stylu z Pucharu Polski , któremu myślę, że niestety należy poświęcić osobny punkt. Zwłaszcza, że stanowiło zaprzepaszczenia pracy włożonej w szereg poprzednich spotkań tych rozgrywek

26. Nieskuteczne stałe fragmenty gry .

27. Krycie w naszym polu karnym przy stałych fragmentach gry dla rywali . Bramka Bartczaka najlepiej pokazuje, dlaczego trafia do negatywów.

Pozytywy

1. Gol Żurawskiego

Przykre, że Wisła kończy sezon w tak smutny sposób, odpadając z Pucharu Polski po dramatycznie słabym spotkaniu. To kolejny cios dla kibiców i coraz mniejszych nadziei na godną postawę zespołu w przyszłym sezonie, zwłaszcza w pucharach europejskich, gdzie rywale postawią poprzeczkę znacznie wyżej niż Zagłębie w minioną środę. Przykre, że Wisłę zdołała wypunktować drużyna, która na pewno zasługuje na szacunek za ambitną postawę, ale która wiosną wygrała w lidze tylko raz i ma w składzie zaledwie jednego w miarę wartościowego zawodnika – Łobodzińskiego. Niestety, to wystarczyło na obnażenie całej słabości naszego zespołu, źle ustawionego i zmobilizowanego, tętniącego nonszalancją. Ale czegóż innego można było się spodziewać, gdy trener regularnie sobie przeczy i zwodzi kibiców, na przykład mówiąc, że nie obiecywał poprawy gry defensywnej, lecz „wyższy i szybszy odbiór piłki” i gdy przez pół roku pracy w klubie wszystko czego się dotknął (poza osobą Błaszczykowskiego) zanotowało dramatyczny regres? Miał gotową drużynę, która gromiła w kraju każdego, dziś po sezonie zostawia ją rozbitą, chaotyczną i coraz bardziej bezradną, wypraną z danych atutów, pozbawioną nowych. Wisła z ekipy umiejącej posługiwać się atakiem pozycyjnym, akcjami kombinacyjnymi, błyskawicznym przejściem z obrony do ataku itd. w ciągu ledwie pół roku wpadła w bagno ligowej przeciętności, zamieniając dawny styl na zwykłą kopaninę, którą z uśmiechem na ustach nazywa się nową organizacją gry i każe wierzyć w jej skuteczność niewystarczającą nawet na Zagłębie Lubin. Dlatego ciężko nadal żywić nadzieję, że pod kierownictwem Liczki coraz głośniej nazywanego w całej Polsce „trenerskim nieudacznikiem” i medialnym kombinatorem, oraz w dobie wycofywania się Tele-Foniki i działającej destrukcyjnie prezesury Janusza Basałaja, Wisłę może czekać coś dobrego w nadchodzących miesiącach. Kibicom pozostaje tu tylko wiara w cuda i poprawę sytuacji, negatywnie rzutującej nie tylko na cele sportowe, ale i marketingowe. Dziś bardziej niż kiedykolwiek potrzebny jest silny i konkretny impuls w stronę drogi rozwoju, oraz zdecydowane i czytelne działania hamujące postępujący regres.

(Markus)

Źródło: wislakrakow.com