2005.07.30 Wisła Kraków – GKS Bełchatów 3:0

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 06:00, 10 wrz 2008; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)

Za: http://wislaportal.pl

Wisła Kraków - GKS Bełchatów 3:0

• Inauguracja sezonu 2005/06, przy Reymonta, była udana. Wisła pewnie pokonała beniaminka ligi, GKS Bełchatów, 3:0. Tym razem nasza gra wyglądała bardziej optymistycznie, niż w pierwszym meczu w Łęcznej. Dwa gole zdobył dzisiaj Paweł Brożek, jednego Tomasz Frankowski. Po tym zwycięstwie już jesteśmy liderem ekstraklasy! Warto dodać, że w barwach "Białej Gwiazdy" zadebiutowali dzisiaj Dariusz Dudka i Jean Paulista, a przed wiślacką publicznością Konrad Gołoś.

II kolejka ligi polskiej, sezon 2005/2006

Kraków, ul. Reymonta, 30. lipca 2005 r., godz. 19:00

Widzów: 10 000, sędziował: Jacek Granat (Warszawa)

Wisła Kraków - GKS Bełchatów 3:0

Bramki:

1:0 Paweł Brożek (30.)

2:0 Frankowski (39.)

3:0 Paweł Brożek (74.)


Składy:

Majdan

Baszczyński

Kłos

Głowacki

Dudka

Uche (77. Gołoś)

Sobolewski

Cantoro (78. Błaszczykowski)

Zieńczuk (66. Paulista)

Paweł Brożek

Frankowski


Banaszyński

Berliński

Radulović

Cecot


Górski

Chi-Fon

Janković

Pietrasiak (46. Popek)

Łuczywek (46. Kuranty)

Dziedzic (63. Matusiak)

Ujek

Piłkarz meczu:

Paweł Brożek


Bardzo przyzwoity mecz rozegrali dzisiaj podopieczni Jerzego Engela. Tym bardziej gdy weźmiemy pod uwagę upał, jaki panował dzisiaj w Krakowie. Temperatury są bowiem… iście ateńskie. Dobra to przeprawa przed czekającym nas meczem na Stadionie Olimpijskim w stolicy Grecji.

Wisła rozpoczęła to spotkanie w składzie, który był zgodny z wcześniejszymi zapowiedziami. Szybko więc debiut w Wiśle zaliczył Dariusz Dudka i można powiedzieć, że był on przyzwoity. Ze swoich czynności defensywnych wywiązał się (raczej) należycie, kilka razy wyszedł do przodu, a gdyby nie zabrakło mu zimnej krwi, mógł nawet pokusić się o bramkę. Czasem zabrakło zrozumienia z partnerami, ale to przyjść powinno z czasem.

Biała Gwiazda przeważała od początku, a goście, zwłaszcza w I połowie, gdy udało im się dojść do ok. 30 metra, próbowali strzałów z dystansu. Jaki mógł być tego efekt, każdy kto nie widział, domyśleć się może sam. Widać było dzisiaj wyraźnie, że beniaminka, który gra praktycznie II-ligowym składem, w stosunku do potencjału Wisły, dzieli przepaść.

Pierwszy raz obrona gości zadrżała już w 3. minucie. Wtedy to „urwał się” Franek, tyle że sędzia odgwizdał spalonego. W 10. minucie Wisła egzekwuje dwa rzuty wolne z rzędu (przy pierwszym Łuczywek zbyt szybko wybiegł z muru, za co zobaczył żółtą kartkę), jednak wynik nie zmienił się. Po kwadransie z dystansu, po ziemi, przymierzył aktywny dzisiaj Uche, ale piłka przeleciała obok bramki.

Wiślacy przeważali, tyle że brakowało przyspieszenia akcji oraz większego ruchu przed bramką Bełchatowa. W 22. minucie świetnym prostopadłym podaniem popisał się Mauro Cantoro, było ono jednak minimalnie zbyt silne dla Tomka Frankowskiego. Pięć minut później ładnie z wolnego przymierzył Marek Zieńczuk, ale trochę zbyt lekko, aby piłka ugrzęzła w siatce. Dlatego też Banaszyński zdążył sparować ją na rzut rożny.

W 30. minucie nikt już jednak wiślaków nie powstrzymał. Największa w tym zasługa Kalu Uche, który idealnie podał w tempo do Tomka Frankowskiego. Łowca bramek uciekł obrońcom i podał na środek do nadbiegającego Pawła Brożka. Brożinho strzela z pierwszej piłki, Banaszyński próbuje jeszcze interweniować, podobnie jak i jeden z obrońców gości, ale futbolówka wpada do siatki. Jest 1:0 dla Białej Gwiazdy!

Dwie minuty później ładnie uderza Uche, ale piłka leci nad bramką. W minucie 39. jest już jednak 2:0. Tomasz Kłos prostopadle podał do Tomasza Frankowskiego, ten ograł bramkarza i mimo, że bramki próbowali jeszcze bronić dwaj obrońcy gości, Franuś zmieścił futbolówkę między nimi, strzelając tym samym swojego pierwszego gola w tym sezonie, a 113. w ekstraklasie w ogóle!

Na tym skończyły się emocje pierwszej połowy, w której Bełchatów nie przeprowadził żadnej groźnej akcji, a Wisła wykazała się niemal 100% skutecznością. Wszystko co było do wykorzystania, zostało wykorzystane.

II połowa zaczyna się od zamieszania w polu karnym gości, ale Frankowi zabrakło tym razem szczęścia, aby pokonać Banaszyńskiego.

W 51. minucie pierwsza bramkowa okazja gości. Chi-Fon ograł Dudkę, podał do Dziedzica, a ten strzelił minimalnie obok słupka!

Wisła odpowiada natychmiast. Ładnie prostopadłą piłkę rzuca Sobol, ale Banaszyński dobiegł do niej minimalnie szybciej niż Franek. W 55. min. powinno być 3:0. Po ładnej akcji Pawła Brożka przed szansą na gola stanął Darek Dudka, tyle że gola w ekstraklasie jeszcze nigdy nie zdobył, więc zwlekał ze strzałem na tyle długo, aż powstrzymali go obrońcy i nadal jego stan w rubryce bramki wynosi "0". Niewiele brakowało też do strzelenia kolejnej bramki Brożkowi, którego w 56. min. w ostatniej chwili ubiegł obrońca, wybijając futbolówkę na róg. Dziesięć minut później ładnie z ok. 20 metrów uderzył Marek Zieńczuk, jednak piłka przeleciała nad bramką. Była to ostatnia akcja naszego pomocnika, którego kilka sekund później zastąpił Jean Paulista. Brazylijczyk niemal od razu stał się ulubieńcem wiślackiej publiczności, gdyż zaprezentował kilka typowo „brazylijskich zagrań”, a jego parę dośrodkowań siało spustoszenie w defensywie gości.

Wcześniej jednak, w 67. min., Radek Majdan ładnie złapał uderzenie głową piłkarza gości, a w min. 72. znów groźnie pod naszą bramką, tyle że Matusiak z dogodnej sytuacji nie trafił w bramkę. Niewykorzystane okazje lubią się mścić… Tak też było w minucie 74. Jean Paulista przerzucił piłkę nad obrońcami gości, wyszli do niej zarówno Brożek jak i Franek, ten pierwszy był jednak przy niej szybciej i nie miał kłopotów z pokonaniem Banaszyńskiego, ustalający tym samym wynik spotkania na 3:0. Końcówka meczu nie przyniosła bowiem już większych emocji. Wprawdzie w 79. min. Majdana próbował pokonać Popek, a Janek Paulista – jak ochrzcili go wiślaccy kibice – świetnie zacentrował do Franka (strzał „łowcy” złapał Banaszyński), ale było to wszystko, co pokazali piłkarze obydwu drużyn, a co byłoby godne odnotowania. W końcówce kilka razy „szarpnął” jeszcze, wprowadzony za Cantoro, Kuba Błaszczykowski, starał się też pokazać inny dzisiaj rezerwowy, Konrad Gołoś, ale wynik nie uległ już zmianie.

Wisła zasłużenie pokonała bojaźliwego beniaminka, który zupełnie nie posiadał atutów. Nonszalancja wiślaków, w II połowie, dała gościom kilka akcji, ale ogólnie zaprezentowali oni poziom II-ligowy. Na wyróżnienie zasłużył dzisiaj Paweł Brożek, który dostał od nas tytuł gracza meczu, bo czego można oczekiwać więcej od napastnika, który strzela dwa gole? Może jednak mniejszej nonszalancji i mniej przestojów, bo tego u Brozia było jednak dzisiaj za dużo.

Kibice w zadowoleniu opuszczali stadion, na którym już za półtorej tygodnia Wisła zmierzy się z Panathinaikosem o Ligę Mistrzów. Obyśmy i wtedy kończyli mecz z podobnymi nastrojami!

• Dodał: Piotr (2005-07-30 21:26:32)

Komentarz pomeczowy

• Krakowski debiut Jerzego Engela, jako trenera Białej Gwiazdy, nie oczarował, ale i tak kibice obejrzeli przyzwoity mecz i łatwe zwycięstwo swoich ulubieńców. Słaby rywal nie pozwala co prawda wyciągać z tego sukcesu zbyt daleko idących wniosków, niemniej można znaleźć kilka pozytywów, których wartości nie obniża relatywna łatwość zadania, przed którym stanęli w sobotę wiślacy.

Nim o "plusach", kilka uwag o "minusach". Przede wszystkim zbyt długie były w grze Wisły okresy przestojów, z wolno rozgrywanymi, pozbawionymi inwencji akcjami, licznymi stratami, niecelnymi podaniami i wpadkami w obronie. Można oczywiście wskazywać na tradycyjnie usprawiedliwiające powody słabszej dyspozycji w niektórych fragmentach meczu: niesprzyjającą pogodę czy demobilizującą słabą postawę rywala, ale pierwszorzędny powód nierównej gry wiślaków jest znacznie bardziej poważny - ten zespół nie jest jeszcze w najlepszej formie. Już tydzień temu, przypominaliśmy prawidłowość, od paru sezonów typową dla występów Wisły w rundzie jesiennej: zawsze potrzebuje ona kilkunastu spotkań, aby dojść do optymalnej dyspozycji. Tym razem, z uwagi na mecze eliminacyjne do LM, w dodatku z rywalem, którego trudno uznać za przeszkodę nie do pokonania, forma powinna przyjść wcześniej. Mówi o tym trener, mówią o tym zawodnicy. Wypada mieć nadzieję, że ich rachuby sprawdzą się. Podobne bowiem zapewnienia słyszeliśmy także przed bojem z Realem Madryt, a niestety - niezależnie od wielkiej klasy zeszłorocznego rywala - ze szczytem formy wtedy nie trafiliśmy. Engel musi sobie też radzić z zgrywaniem na nowo zespołu. Ekspresowe tempo tego procesu nie ułatwia mu zadania, choć są pierwsze optymistyczne przesłanki. Może jednak nieco dziwić, że na razie nie jest testowany wariant gry z nowym obrońcą na prawej stronie bloku. Wszak w pierwszym meczu z Grekami nie wystąpi Marcin Baszczyński.

Po stronie plusów sobotniego spotkania należy zapisać występ Jeana Paulisty. W ostatnich dniach dość często czytaliśmy krytyczne wypowiedzi pod jego adresem trenera Engela. Niektórzy kibice zaczęli wątpić w jakość tego transferu. Ale Paulista potwierdził, że potencjał ma duży. Drybling, umiejętność prostopadłego podania, dobre centry (chwalił je parę dni temu w C+ Tomasz Frankowski, i miał rację), szybkość - to zalety Brazylijczyka, który może stanowić znaczące wzmocnienie, jeżeli tylko zgra się z kolegami. Tu i ówdzie przebąkuje się, że Engel krytykuje Paulistę w ramach rywalizacji "menadżerskiej" z Grzegorzem Mielcarskim. Miejmy nadzieje, że to jedynie spiskowe teorie. Dariusz Dudka miał znacznie krótszą drogę do składu. Spisał się poprawnie, zważywszy na ledwie dwudniowy staż w zespole. To ważny transfer, który powinien się szybko spłacić.

Na osobną pochwałę zasługuje po meczu z Bełchatowem Paweł Brożek. Wreszcie nie zawiódł w decydujących momentach i wykazał się należytą skutecznością. Czy to było przełamanie, na które wszyscy czekaliśmy, jedni już z coraz mniejszą wiarą, że kiedykolwiek nastąpi? Oby. Jego partner z ataku przełamał się już dawno temu (choć miał w swej karierze równie złe momenty jak Brożek - nawet w Wiśle) i od tego czasu króluje na polach karnych rywali. Tomasz Frankowski strzelił gola i zaliczył asystę: i tego od niego oczekujemy. Co raz lepszą formę prezentuje Kalu Uche. A że umiejętnościami i talentem przerasta 99% piłkarzy polskiej ligi, jest na najlepszej drodze, żeby znowu stać się jej postrachem. Jeśli tylko nie zabraknie mu chęci... Cieszy pojawienie się na boisku Jakuba Błaszczykowskiego. Szkoda, że na ledwie kilkanaście minut. Ten talent nie może zostać zmarnowany! Wystąpił także Konrad Gołoś, który gra równie ambitnie co chaotycznie. Ale i z niego będzie dużo pożytku. Generalnie rzecz biorąc, cieszy, że trener ma tak wielkie pole manewru w drugiej linii. Są w niej tym większe rezerwy, że Mauro Cantoro, Radosław Sobolewski i Marek Zieńczuk nie są w optymalnej formie. Zdarza im się za dużo przestojów i niecelnych podań. Na ligę taka dyspozycja zwykle wystarczy. Na Greków z pewnością już nie. To samo dotyczy obrony. W sobotę przytrafiły się jej poważne wpadki. Nawet biorąc pod uwagę rozluźnienie spowodowane całkowitym brakiem zagrożenia ze strony Bełchatowian w pierwszej połowie, od reprezentantów Polski można wymagać więcej skupienia.

Za parę dni ważny sprawdzian formy w Grodzisku, krótko potem jeszcze ważniejszy w eliminacjach LM. Jej progresja musi być ekspresowa, jeśli czwarty bój o LM ma zakończyć się lepiej niż poprzednie...