2005.08.09 Wisła Kraków – Panathinaikós Ateny 3:1

Z Historia Wisły

2005.08.09, Liga Mistrzów, III runda eliminacyjna, Kraków, Stadion Wisły, 20:45
Wisła Kraków 3:1 (1:1) Panathinaikós Ateny
widzów: 12.000
sędzia: Claus Bo Larsen z Odense (Dania)
Bramki

Paweł Brożek 13’
Kalu Uche 52’
Tomasz Frankowski 70’
0:1
1:1
2:1
3:1
4' Emmanuel Olisadebe



Wisła Kraków
Radosław Majdan
Grafika:Zk.jpg Jakub Błaszczykowski grafika: Zmiana.PNG (76’ Maciej Stolarczyk)
Tomasz Kłos
Arkadiusz Głowacki
Dariusz Dudka
Kalu Uche
Grafika:Zk.jpg Radosław Sobolewski grafika: Zmiana.PNG (68’ Jean Paulista)
Mauro Cantoro
Marek Zieńczuk
Tomasz Frankowski
Paweł Brożek grafika: Zmiana.PNG (65’ Marek Penksa)

trener: Jerzy Engel
Panathinaikós Ateny
Mario Galinović
Loukás Výntra Grafika:Zk.jpg
Nasief Morris
Ilías Kótsios
Flávio Conceição Grafika:Zk.jpg
Nordin Wooter grafika: Zmiana.PNG (75’ Geórgios Theodorídis)
Igor Bišćan grafika: Zmiana.PNG (63’ Aléxandros Tziólis)
Theofánis Gékas
Anthony Šerić
Emmanuel Olisadebe Grafika:Zk.jpg
Dimítrios Papadópoulos grafika: Zmiana.PNG (81’ Konstantínos Charalambídis)

trener: Alberto Malesani

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

O Ligę Mistrzów po raz czwarty

Do czwartej batalii o Ligę Mistrzów Wisła przystąpi z nową trybuną, nowym sponsorem, nowym trenerem i przemeblowaną drużyną. Trudno więc dziwić się optymizmowi kibiców.

Nastroje tonuje Jerzy Engel. - Paradoksalnie właśnie teraz kibice wiążą z tą drużyną największe nadzieje. Jest to dla mnie zaskakujące, bo przecież personalnie Wisła jest słabsza niż pół roku, rok, czy dwa lata temu - mówi szkoleniowiec Wisły. - Proszę spojrzeć na wzmocnienia jakich dokonał Panathinaikos. Wtedy dowiemy się kto jest faworytem rywalizacji.

W poniedziałek trener Jerzy Engel nie chciał jeszcze zdradzać, kto, w miejsce pauzującego Marcina Baszczyńskiego, zagra na prawej obronie. - Grecy mogą zostać jutro mocno zaskoczeni - mówił po zakończeniu poniedziałkowej konferencji prasowej. - Zastąpić mnie może Kuba Błaszczykowski - zdradza Baszczyński, który podczas ostatniego treningu przed meczem z Panathinaikosem udzielał młodszemu koledze rad na temat gry w obronie. Takim rozwiązaniem będą zaskoczeni nie tylko Grecy - "Błaszczu" na pozycji prawego obrońcy jeszcze nie grał. Jeśli faktycznie to właśnie Błaszczykowski, a nie Maciej Stolarczyk, wskoczy do składu, rzeczywiście czeka nas mała rewolucja. Oznaczać to będzie nie tylko ultra-ofensywną taktykę, lecz także zmianę w ustawieniu, gdyż odkrycie poprzedniego sezonu nie zagra jak typowy obrońca. wysunięcie go nieco do przodu ma zapobiegać m.in. łamaniu linii przy ustawianiu pułapki ofsajdowej. - Wisła nie umie murować bramki. My ryzykujemy i idziemy do przodu - zapowiada przed wtorkową konfrontacją Engel. Panathinaikos, jako jeden z nielicznych czołowych klubów w Europie, gra trójką w obronie.

Wisła ostatnie dni przed meczem spędziła poza Krakowem. - Tutaj nie udało nam się znaleźć wolnych miejsc w hotelach, które nas interesowały, dlatego wybraliśmy "Piramidę" w Tychach - informuje Engel. Jest to budynek mający kształt egipskiej piramidy i mieści centrum rehabilitacyjno-terapeutyczne. Właścicielem jest bioenergoterapeuta Tadeusz Cegliński. Przebywanie w hotelu ma dawać gościom przypływ dobrej energii. - Jeśli może to pomóc to czemu nie spróbować? Przecież przyjeżdżają tutaj goście z całego świata. Dzień przed meczem wiślacy ćwiczyli twłaśnie w Tychach, do Krakowa przyjadą w dniu meczu. Podczas poniedziałkowych zajęć odbyło się bez kłopotów, choć po ostrym zagraniu Konrada Gołosia Paweł Brożek musiał na chwilę opuścić boisko. - Wszyscy zawodnicy, którzy byli na zgrupowaniu są gotowi do gry - zapewnia Engel.

Dla trenera Alberto Malesaniego nie jest to pierwsza wizyta w krakowie. W roku 1998 mierzył się z krakowskim klubem w roli trenera Parmy, wtedy wyszedł z pojedynku zwycięsko i sięgnął ze swoją drużyną po Puchar UEFA. - Wiele czasu upłynęło od tego czasu - uciekał od porównań podczas poniedziałkowej konferencji prasowej, w trakcie której posługiwano się czterema językami. - Na mojej głowie pojawił się siwy włos, a piłka zmieniła się jeszcze bardziej. Róznice na pierwszy rzut oka widać także tutaj - stadion prezentuje się lepiej niż kilka lat temu.

Malesani nie ma wielu powodów do zmartwień. Większość zawodników jest gotowych do gry, z wyjątkiem doświadczonego Yannisa Goumasa. W roli kapitana zastąpi go Nasif Morris, który wraz z trenerem pojawił się dzień przed meczem na spotkaniu z dziennikarzami. - Bycie kapitanem tak wielkiej drużyny to dla mnie ogromny zaszczyt - zapewnił reprezentant Republiki Południowej Afryki. - Zawsze patrzę na drużynę jako całość, a nie na poszczególnych zawodników - bagatelizował stratę Goumasa Malesani. - Rzadko zdarza się, by jedenk zawodnik mógł przechylić szalę zwycięstwa.

W bramce Panathinaikosu stanie Chorwat Mario Galinovic. 29-letni golkiper jest nieobliczalnym zawodnikiem. Fantastyczne interwencje przeplata z fatalnymi kiksami. - Co roku zdarzają mu sie jakieś głupie wpadki - informują greccy dziennikarze.

Panathinaikos zagra z Wisłą w ustawieniu 3-4-1-2, z dwoma defensywnymi pomocnikami, jednym ofensywnym. Tą pierwszą parę stworzą dwaj nowi, uznani na międzynarodowej arenie, zawodnicy - Chorwat Igor Biscan i Flavio Conceicao. - Obaj wnieśli dużo dobrego do drużyny Panathinaikosu - uważają greccy dziennikarze. - Nie zmienili mentalności naszej drużyny - ripostuje Malesani. Parę napastników stworzą Emmanuel Olisadebe i Fanis Gekas. Obaj znajdują się w bardzo dobrej formie. Ten drugi w ostatnim meczu sparingowym (przeciwko Realowi Saragossa) zdobył oba gole dla drużyny "koniczynek". - Olisadebe na pewno zagra od początku, gdyż ma na to wielką ochotę, poza tym jest w dobrej formie - zapewnia Malesani. - Nie będzie mu łatwo, gdyż wiślaccy obrońcy znają go bardzo dobrze - odpowiada Engel.

Rywalizacja o awans do Ligi Mistrzów ma także aspekt finansowy. Grecy wyliczyli, że brak awansu do Ligi Mistrzów oznacza dla nich stratę około 4 mln euro. W krakowskim klubie takich kalkukacji jeszcze nie przeprowadzono, gdyż tutaj Liga Mistrzów to wciąż bardzo odległy cel. Wymagań fazy grupowej nie spełnia nawet wiślacki stadion - w razie awansu podopieczni Jerzego Engela zmuszeni zostaną do występów poza Krakowem (najprawdopodobniej na stadionie Śląskim).

Rewanż w Atenach odbędzie się 23 sierpnia.

(mat19)

Źródło: wislakrakow.com

Relacje meczowe

Wisła Kraków - Panathinaikos Ateny 3:1!

Paweł Brożek był za szybki dla Greków.
Paweł Brożek był za szybki dla Greków.
Niesamowity mecz obejrzeli wiślaccy kibice we wtorkowy wieczór! Wisła w pełni zasłużenie pokonała Panathinaikos Ateny 3:1, robiąc poważny krok w kierunku Ligi Mistrzów! Zaczęło się jednak fatalnie, bo już w 4. minucie Emmanuel Olisadebe pokonał Radosława Majdana. Wisła szybko jednak wyrównała, po pięknej akcji Pawła Brożka! Dwa kolejne gole to zasługa Tomka Frankowskiego, który najpierw ograł obronę gości, po czym piłkę do siatki skierował Uche, a później sam pokonał - strzałem głową - Galinovicia! Brawo Wielka Wisła!!!

III runda kwalifikacyjna Ligi Mistrzów, sezon 2005/2006

Kraków, ul. Reymonta, 9. sierpnia 2005 r., godz. 20:45

Widzów: 12 000, sędziował: Claus Bo Larsen (Dania)

Wisła Kraków - Panathinaikos Ateny 3:1

Bramki:

0:1 Olisadebe (4.)

1:1 Paweł Brożek (13.)

2:1 Uche (52.)

3:1 Frankowski (70.)


Składy:

Majdan

Błaszczykowski (76. Stolarczyk)

Kłos

Głowacki

Dudka

Uche

Sobolewski (68. Paulista)

Cantoro

Zieńczuk

Frankowski

Paweł Brożek (65. Penksa)


Galinović

Vyntra

Morris

Kotsios

Conceição

Wooter (75. Theodoridis)

Biščan (63. Tziolis)

Gekas

Šerić

Olisadebe

Papadopoulos (81. Charalambidis)


Piłkarze meczu:

Tomasz Frankowski, Jakub Błaszczykowski i Paweł Brożek

• Wiślacy zaczęli zdecydowanie i bardzo ofensywnie, ale na nic się to zdało. Już w 4. minucie PAO egzekwował rzut rożny po którym pierwszy strzał Greków, w wykonaniu Gekasa wylądował na poprzeczce naszej bramki, ale już dobitka Olisadebe niestety w naszej siatce! Przegrywaliśmy więc niesamowicie szybko 0:1, znów tracąc gola po rzucie rożnym!

Jakby tego było mało chwilę później Radosław Sobolewski dostał żółtą kartkę, za zupełnie niepotrzebny faul taktyczny! Wisła szybko jednak otrząsnęła się po tym ciosie Greków i już w minucie 12. Uche ładnie dośrodkowywał do Franka, ale tego ostatniego powstrzymali obrońcy.

Co nie udało się w minucie 12 udało się w 13. Z głębi pola prostopadłą piłkę do Pawła Brożka zagrał Franek, a Brożinho mimo asysty obrońcy wpadł w pole karne i strzałem w długi róg kapitalnie pokonał Galinovicia! Wiślacki stadion oszalał, a na tablicy wyników pojawiło się 1:1!

Już dwie minuty później mogliśmy prowadzić, jednak sędzia odgwizdał pozycję spaloną Tomasza Frankowskiego, której... nie było! To nie pierwsza i jedyna pomyłka sędziów z Danii w tym spotkaniu i nie chciałoby się wytykać im wszystkich błędów, ale byli dzisiaj Duńczycy nie arbitrami, ale prawdziwym duńskim „Gangiem Olsena”. Szkoda tylko, że zabierali wyłącznie Wiśle, a dawali tylko Panathinaikosowi! Ciekawe czy skończą jak tytułowy Olsen? Powinni!

W 17. min. znów pokazuje się szybki Olisadebe, ale strzela obok słupka naszej bramki. Nie mija kolejne kilka minut, a Radek Majdan musi wykazać się łapiąc groźne dośrodkowanie Greków.

Dwie kolejne akcje zatrzęsły jednak defensywą gości. Najpierw Franek trafił z dystansu w Greka, a po chwili – była 28. min. – znów uciekł Paweł Brożek, ale tym razem czubkiem buta piłkę wybił wiślakowi obrońca i skończyło się tylko na rzucie rożnym.

W 32. min. mamy kolejną kontrowersyjną sytuację. Znów lepszy od greckich obrońców jest Paweł Brożek, który wychodzi już niemal sam na sam z bramkarzem i jest w polu karnym faulowany! Sędzia wskazuje jednak, zamiast na „wapno”, na „piątkę”! Gwizdy wiślackiej publiczności na nic się zdają.

Końcówka I połowy to przewaga Greków. Najpierw groźnie było po dośrodkowaniu Morrisa z rzutu wolnego, później zaś kilka wypadów Greków zrobiło sporo zamieszania pod naszym polem karnym.

Warto odnotować jeszcze, w tym fragmencie gry, zablokowane uderzenia Frankowskiego i, po przeciwnej stronie, Olisadebe oraz ładny strzał z półgórnej piłki Zieńczuka, tyle że niecelny.

I część meczu kończy się więc remisem. Wiślaków żegnają brawa, piłkarzy Panathinaikosu, a zwłaszcza sędziów solidne gwizdy!

Na II połowę zadowoleni goście wychodzą ze spokojniejszym nastawieniem. Widać, że przyjęli opcję „na wyczekanie”. Wynik 1:1, w kontekście meczu na własnym stadionie, jest dla nich dobrym rezultatem.

Innego zdania byli jednak wiślacy, a zwłaszcza Tomasz Frankowski. To właśnie „łowca bramek” w 52. minucie mijał rywali jak tyczki slalomowe! W końcu piłkę z nogi zabrał Tomkowi Kalu Uche, ale na tyle skutecznie, że Galinović (źle zresztą ustawiony) mógł tylko i wyłącznie wyciągnąć piłkę z siatki! 2:1 dla Białej Gwiazdy!!!

To co w 54. min. zrobił fenomenalnie dzisiaj grający Kuba Błaszczykowski, zasługiwało na owację na stojąco. Młodzian z Częstochowy nie tylko odebrał piłkę rywalowi, ale i popędził z nią przez co najmniej 60 metrów, po czym dokładnie podał do Frania, szkoda tylko że wiślacki kapitan nie zakończył tej akcji bardziej precyzyjnym uderzeniem…

Polot akcji Wisły przejawia się jeszcze bardziej w minucie 57. Frankowski zagrywa górną piłkę do Pawła Brożka, ten chce uderzyć od razu na bramkę, jednak nie trafia w futbolówkę. Za dużo byłoby jednak szczęścia Pawła, jak na jeden mecz.

Kibice Wisły
Kibice Wisły
Jedna z flag straconych przez kibiców PAO w Krakowie
Jedna z flag straconych przez kibiców PAO w Krakowie
Jedna z flag straconych przez kibiców PAO w Krakowie
Jedna z flag straconych przez kibiców PAO w Krakowie
Flagi stracone przez kibiców PAO w Krakowie
Flagi stracone przez kibiców PAO w Krakowie

PAO odpowiada w tym okresie wiślackiej dominacji jedynie zablokowanym strzałem Olisadebe…

To co stało się w min. 62. zakrawało już jednak na kpinę. Piłkę rzuconą po skrzydle powinien przejąć Grek, jednak nie trafia w futbolówkę, a zaskoczony Paweł Brożek omija rywala i mknie w stronę bramki… Sędzia jednak „broniąc Greków” pokazuje spalonego! Jakim cudem, skoro piłkę Brożek przejął tylko dzięki… kiksowi rywala, który stał przed nim?! Widać opatrzność sędziowska… czuwała!

W 67. min. Uche mógł strzelić swoją drugą bramkę dla Wisły, jednak po ładnym dośrodkowaniu nie trafił strzałem głową w bramkę.

Dwie minuty później to jednak Wisła wróciła z „dalekiej podróży”. Fanis Gekas uderzył kapitalnie głową a piłka o centymetry minęła naszą bramkę! Poza sytuacją Olisadebe, po której padła bramka, była to najgroźniejsza, z dotychczasowych, sytuacja PAO w tym meczu!

Niewykorzystane okazję się mszczą? A jakże! W 70. minucie Marek Zieńczuk dośrodkował w pole karne, tam – mimo asysty aż dwóch obrońców – najlepiej do piłki wyskoczył Tomasz Frankowski, tyle że uderzył głową dokładnie w miejsce, w którym stał bramkarz PAO, Galinović. Co zrobił Chorwat… Cóż nie nasza to sprawa, najważniejsze jednak, że piłkę między rękami przepuścił! Wisła prowadziła więc już 3:1!!!

W 72. min. Błaszczykowski kapitalnie powstrzymuje Olisadebe ale wtedy już przewagę mają goście, którą utrzymują do końca. Widać wyraźnie, że trudy tego meczu, zwłaszcza ataków w II połowie, wiślacy powoli nie wytrzymują. Kończy się na szczęście dobrze, bo Grecy – choć przeważają – nie mają pomysłu na obronę Wisły. Tym bardziej, że wpuszczony w II połowie za Pawła Brożka Marek Penksa swoją szybkością siał spory zamęt w szeregach obronnych Panathinaikosu! Podobnie jak i Jean Paulista, który walczył dzielnie na środku pomocy!

To jednak Grecy byli w końcówce bliżsi zdobycia kolejnego gola. Mieli ku temu okazje, zwłaszcza po rzucie wolnym pośrednim, w naszym polu karnym, który sędzia podyktował za nieporozumienie obrońców z Radkiem Majdanem (wiślacy myśleli, że był spalony, Radek złapał piłkę, aby ustawić ją do wykonywania wolnego, sędzia jednak zagranie bramkarza zakwalifikował jako podanie od obrońcy). Na nasze szczęście kończy się świetną interwencją Radka, podobnie jak i po kolejnych kilku minutach, kiedy do Majdan znów świetnie broni uderzenie Greka.

Jeszcze w 90. min. ładnie głową, na szczęście obok naszej bramki, uderzył Theodoridis, zaś w doliczonym czasie gry z dystansu, ale nad naszą bramką strzelał Conceição, ale bez żadnego efektu bramkowego.

Tak skończył się ten mecz, który sędzia – nie wiedzieć czemu – przedłużył aż o 4 minuty.

Wisła wygrała zasłużenie, robiąc dobrą zaliczkę przed rewanżem. 3:1 to wynik pozwalający z optymizmem patrzeć na tenże rewanż, tyle tylko, że w Grecji zobaczymy inny Panathinaikos. Dzisiaj PAO zagrało bowiem przeciętnie, oczywiście na tle świetnie momentami grających wiślaków. To piłkarze mistrza Polski walczyli ambitniej, a co ważne podkreślenia, nie dali się sprowokować – nie bójmy się tego określenia – stronniczemu sędziowaniu.

Jeżeli takie było w Polsce, to jakie będzie w Atenach? Tego obawiać się możemy na pierwszym planie, na drugim zaś wiadomo, że w Grecji nie można będzie tylko bronić dwubramkowej zaliczki, ale trzeba nadal walczyć, atakować i strzelić kolejne gole. Aby zagrać w LM potrzebujemy co najmniej takiej samej gry, jak dzisiaj. A może i (na pewno) zdecydowanie lepszej! Najważniejsze jednak, że po tym meczu to Wisła jest o wiele bliżej nieosiągalnej dotychczas Ligi Mistrzów, niż utytułowany Panathinaikos!

Cieszmy się więc tym co mamy! Dziękujemy wiślacy, byliście dzisiaj WIELCY!

Dodał: prz3m (2005-08-09 23:08:33)

Źródło:wislaportal.pl

Wisła - Panathinaikos 3:1

Tak blisko fazy grupowej Ligi Mistrzów Wisła nie była jeszcze nigdy!

W pierwszym meczu trzeciej rundy kwalifikacji do Ligi Mistrzów Wisła pokonała Panathinaikos Ateny 3:1. Pierwszą bramkę dla mistrzów Polski zdobył Paweł Brożek, ale bohaterem spotkania można obwołać Tomasza Frankowskiego, który podawał przy dwóch golach (Brożka i Uche), a także zdobył trzeciego.

W meczu przeciwko Panathinaikosowi okazało się, że słabość Wisły jest jej siłą. "Jak zastąpić Baszczyńskiego?" - to pytanie zadawali sobie wszyscy. Dopiero wczoraj uchylona rąbka tajemnicy - pozycję prawego obrońcy zajął nominalny ofensywny skrzydłowy Jakub Błaszczykowski. Trener Engel zagrał va-banque, ale zaskoczył tym rywali.

Tyle, że po pięciu minutach gry sympatycy Wisły mieli dość eksperymentów w obronie... Co prawda to nie Kuba zawalił bramkę z 5. minuty meczu, ale już na początku stało się znów jasne że defensywa "Białej Gwiazdy" nie stanowi monolitu. Gdy swój pierwszy korner wykonywali goście, naszym zajrzał strach w oczy, który sparaliżował zwłaszcza Majdana i Kłosa. Bramkarz i obrońca Wisły pozwolili na oddanie strzału Gekasowi, piłka trafiła w poprzeczkę, ale z najbliższej odległości wepchnął ją do siatki Emmanuel Olisadebe. "Jak przed siedmiu laty" - musiał pomyśleć sobie zapewne trener Panathinaikosu Alberto Malesani, którego Parma zdobyła gola już w 3. minucie krakowskiego meczu z 1998 roku. Wtedy tylko gol padł bezpośrednio z rzutu rożnego i na bramkę od strony Błoń.

Wisła zabrała się jednak do roboty. Na całe szczęście dość szybko udało się wyrównać. Piłkę od jednego z partnerów otrzymał Tomasz Frankowski, zagrał "z pierwszej" do wybiegającego z lewej strony Pawła Brożka, który co sił popędził w pole karne rywala i spokojnym strzałem pokonał bramkarza Galinovicia (asysta: Frankowski). "Broziu" przeprowadził tego dnia jeszcze dwa podobne rajdy i za każdym razem pilnujący go Vintra miał sporo problemów.

Po zdobytej bramce gospodarze mogli podwyższyć prowadzenie, gdyby nie przeszkodził im arbiter. To on odgwizdał pozycję spaloną Tomasza Frankowskiego, który biegł już na pojedynek "oko w oko" z golkiperem gości. Chwilę później Galinović uratował swój zespół od utraty gola po minimalnie zbyt mocnym zagraniu do Pawła Brożka.

Później już mecz się wyrównał, a optyczną przewagę czesto miewali goście. Wisła nie radziła sobie w ataku pozycyjnym, lepiej robiło się, gdy była okazja do kontry, tak jak w 30 minucie gdy dośrodkowanie Brożka przecięli ostatecznie defensorzy greccy. Panathinaikos mógł jednak wyjść na prowadzenie w 36 minucie gdy mocno zacentrował z rzutu wolnego Conceicao, a zmierzającą w długi róg bramki piłkę, Głowacki odbił na róg.

Gracze Panathinaikosu nie przebierali w środkach. Pozwalał im z resztą na to arbiter, który nie był skłonny ukarać Conceicao za faul na Mauro Cantoro w 51 minucie. Ta sytuacja pokarała Greków: 60 sekund później Wisła wyszła na prowadzenie. W dość niegroźnie wyglądającej sytuacji piłka spadła pod nogi Frankowskiego, który podał do stojącego 3 metry obok Uche, Nigeryjczyk zaś strzelił mocno po ziemi z 12 metrów nie dając szans Galinoviciowi (asysta: Frankowski). Od tego momentu Wiśle było już łatwiej.

Na niespełna pół godziny meczu trener Engel wpuścił Marka Penksę i Jeana Paulistę. Ten drugi chyba trochę spalił się psychicznie, ale ochoty do gry nie można mu odmówić. Zmiany te dodatkowo wzmocniły Wisłę, Penksa dobrze absorbował graczy rywala, zaś Paulista ofiarnie angażował się w zadania obronne.

W 69 minucie jednak świetną szansę miał Gekas, główkujący z kilku metrów obok bramki. Ta sytuacja zemściła się po minucie. Tomasz Frankowski otrzymał świetne dośrodkowanie od Marka Zieńczuka, uderzył głową, po koźle, ale dość lekko; strzał był do obrony, ale Galinović sądził że piłka leci szybciej i niepotrzebnie się rzucił, dzięki czemu futbolówka przelobowała go i wpadła do siatki (asysta: Zieńczuk).

To dwubramkowe prowadzenie udało się dotrzymać do końca mimo rozpaczliwych ataków Panathinaikosu. Przed rewanżem podopieczni Jerzego Engela są więc w nieco lepszej sytuacji. Pamiętać jednak należy, że zdobyta przez Olisadebe wyjazdowa bramka powoduje iż niesiony dopingiem 70 tys. fanatycznych kibiców gospodarze wygrywając 2:0 odbierają nam sen o fazie grupowej Ligi Mistrzów. Na razie jesteśmy bliżsi jego spełnienia.

(rav)

Źródło: wislakrakow.com

Trenerzy po meczu

Jerzy Engel po meczu z Panathinaikosem

- Było to bardzo trudne i dobre spotkanie. Zdawaliśmy sobie sprawę z klasy przeciwnika i nowych zawodników jakich ten zespół posiada. Przygotowaliśmy się do tego meczu spokojnie, wyjechaliśmy z Krakowa, w oddali skoncentrowaliśmy się do niego - powiedział po meczu z Panathinaikosem.

- Na dzisiejszej odprawie powiedziałem, że są mecze, które układają się dobrze lub źle. Czasami traci się na początku bramkę i później trzeba to odrabiać przez ponad 80 minut. Tak właśnie było dziś. W momencie gdy straciliśmy gola - wiedzieliśmy że możemy grać tylko w jeden sposób: pressing do samego końca. Takie decyzje może podjąć tylko zespół, który czuje się mocno - a my tak się właśnie czuliśmy. Wszyscy widzieliśmy, jak wielką pracę wykonał dziś zespół. Nie jest łatwe wykonać taką pracę przeciwko tak dobremu dobremu zespołowi jak Panathinaikos. Zespół pokazał również charakter - przegrywając 0:1 wyciągnęliśmy na 3:1.

- Zdajemy sobie oczywiście sprawę, że jest to mały kroczek do przodu. Za dwa tygodnie czeka nas rewanż, do którego musimy dokładnie się przygotować. Dziś cieszymy się, że mogliśmy dać wiele radości naszym kibicom. Umiemy się cieszyć, gratulacje należą się wszystkim zawodnikom, którzy wystąpili.

- "Franek - łowca bramek" zdobył dziś bardzo ważną bramkę dla nas. Żałuję tylko że w dwóch sytuacjach pokazano pozycję spaloną naszych graczy, raz pokazano ją właśnie Frankowskiemu.

- To, że traci się bramki, zdarza się każdemu zespołowi. Pracujemy cały czas nad stałymi fragmentami gry, a mimo to straciliśmy gola po rzucie rożnym.

- Spodziewałem się dobrego występu Jakuba Błaszczykowskiego. Potrzebowaliśmy wsparcia dla ofensywnej gry Kalu Uche i myślę że Kuba wypełnił tą rolę doskonale.

Jerzy Engel, zapytany o sposób motywacji zespołu przed drugim spotkaniem odparł: - Pyta mnie pan o technikę pracy, na razie to co czyniłem sprawdziło się. Teraz zastanawiam się nad przygotowaniami do następnego spotkania. Zgadzam się, że nie należy popadać w hurraoptymizm. Zrobimy wszystko, by zawodnicy byli mentalnie przygotowani na rewanż.

- Tu nic nie dzieję się przypadkiem, nie chodzi tu o "szczęśliwą rękę". To nie przypadek, że przygotowywaliśmy się w "Piramidzie". Nasi ludzie byli już w Atenach, przeglądali hotele, wiedzą czego szukam. Przygotowujemy się i będziemy przygotowani.

Źródło: wislakrakow.com

Piłkarze po meczu

Jakub Błaszczykowski: Cała drużyna zagrała bardzo dobrze

Jakub Błaszczykowski w meczu z Panathinaikosem po raz pierwszy zagrał na prawej obronie. Nawet najwięksi orędownicy talentu 20-letniego skrzydłowego niespodziewali się tak dobrego występu zawodnika „Białej Gwiazdy”. - Po prostu zrobiłem swoje - mówi skromnie.

Jak grało Ci się na prawej obronie? To był bodaj Twój drugi lub trzeci mecz na tej pozycji.

- W oficjalnym spotkaniu zagrałem po raz pierwszy jako boczny obrońca. Zdarzyło mi się wystąpić przez 20 minut w jednym z przedsezonowych sparingów. Starałem się robić to, co do mnie należało.

Kiedy dowiedziałeś się, że zagrasz na tej pozycji w meczu z Panathinaikosem?

- Dopuszczałem do siebie taką myśl na treningach. Formalnie dowiedziałem się na przedmeczowej odprawie.

Marcin Baszczyński radził Ci przed meczem, jak powinieneś zachować się na prawej obronie?

- Dużo dowcipkował. Śmiał się, że pewnie „wygryzę” go z wyjściowego składu. Mówił mi, na co powinienem zwrócić uwagę. Dużą rolę odegrały też rady mojego wujka (Jerzego Brzęczka – przyp. red.).

Być może łatwiej będzie Ci właśnie „wygryźć” z podstawowego składu Marcina Baszczyńskiego niż Kalu Uche?

- Dla mnie Marcin to bardzo dobry zawodnik. Dziś ja wystąpiłem w podstawowym składzie, zobaczymy kogo trener wystawi w Atenach.

Często przerywałeś akcje Panathinaikosu zdecydowanymi wyjściami do przodu.

- Według mnie to najłatwiejszy sposób na odbiór. Kiedy pozwoli się danemu zawodnikowi przyjąć piłkę, wówczas bardzo ciężko jest ją ponownie wywalczyć.

Miałeś okazję zadebiutować w europejskich pucharach. Czy atmosfera takich meczów dużo różni się od spotkań ligowych?

- Dreszczyk emocji był i to bardzo duży. Starałem się o tym tak bardzo nie myśleć. Skupiałem się na tym, aby dobrze zagrać.

Sędzia był dziś bardzo drobiazgowy. Często dopatrywał się nieprzepisowych zagrań z Twojej strony.

- Na pewno, jednak to nie do mnie należy ocena pracy arbitra.

Jeszcze pół roku temu występowałeś w IV lidze. Dziś swoją grą przybliżyłeś Wisłę do Ligi Mistrzów.

- Zrobiłem to, co do mnie należało. Nie tylko ja, ale cała drużyna zagrała bardzo dobry mecz. Świadczy o tym, wynik z tak renomowanym przeciwnikiem. Myślę, że jest to bardzo obiecujący prognostyk przed rewanżem.

Zaskoczyła Cię gra Panathinaikosu?

- Każda drużyna jest do ogrania. Spodziewaliśmy się takiej gry gości. Żaden z zawodników nie przypadł mi szczególnie do gustu. Wydaję mi się, że przegrali zasłużenie. Powinni się z tym pogodzić.

Nie zadrżą Wam nogi w rewanżu? W końcu na Stadion Olimpijski w Atenach przyjdzie około 70 000 kibiców.

- Nie myślałem o tym jeszcze. Niech opadną emocje po jednym meczu, później zaczniemy myśleć o następnych. Atmosfera w Atenach jest bardzo gorąca, ale damy sobie z tym radę.

Co trzeba zrobić, aby awansować do Ligi Mistrzów?

- Odpowiedź jest prosta – musimy przywieźć dobry rezultat z Aten. Fakt, że wygraliśmy dziś 3:1 nie pozwala nam na to, abyśmy pojechali tam rozluźnieni. Grzechem byłoby roztrwonić taką przewagę. Na boisko wybiegniemy z taką samą wiarą w siebie. Musimy zapomnieć o dzisiejszym meczu i do rewanżu podejść tak, jakby wynik był 0:0.

Źródło: wislakrakow.com

Bohater meczu - Tomasz Frankowski

Dwie asysty i bramka - to mówi samo za siebie. Absolutny bohater wczorajszego meczu, Tomasz Frankowski na wstępie zauważył: - Do tej pory Liga Mistrzów kończyła się zazwyczaj już po pierwszym meczu. Tutaj jest realna szansa przejść Panathinaikos.

Ile daje pan w tej chwili procentowo szans na awans obu ekipom?

- Wciąż 50 na 50. Wiemy, że na stadion w Atenach przyjdzie 60-70 tys. ludzi, a sędziowie nie będą nam sprzyjać, tam samo jak nie sprzyjali nam w tym spotkaniu. Wiemy, że będziemy musieli sobie z tym wszystkim poradzić, zagrać o niebo skuteczniej w defensywie i wtedy cieszyć się z awansu.

Co mówił pan sędziemu po strzelonej bramce?

- Z tym sędzią nie było sensu rozmawiać, bo nie był w żadnym wypadku dla nas przychylny. Sobolewskiemu dał kartkę praktycznie za nic, Flavio (Conceicao - przyp. rav) dwa razy faulował i tyle... Ponoć liniowy również pomylił się na naszą niekorzyść. Główny groził tylko jak ktoś, nawet kapitan czyli ja, próbował interweniować - krzyczał, że ukarze mnie czerwoną kartką... Tyle powiem na ten temat.

Ale za to jakaś bramką się panu zdarzyła ;)

- No zdarzyła się, po to mnie ktoś wystawia, żebym strzelał - nie ważne czym: nogą, kolanem, udem - ważne żeby wpadło. Nie mogłem się nadziwić precyzji dośrodkowania Marka Zieńczuka z prawej nogi, piłka przeszła po czuprynie jednego z rywali, niestety nie uderzyłem jej dokładnie, nie wiem czy łukiem czy skronią... O czym myślał bramkarz? Bramkarze, gdy piłka idzie do dołu zawsze idą za nią do dołu. Nie przewidział, że ona zrobi taki kozioł i nie mógł tego przewidzieć bo był to strzał z zaledwie siedmiu metrów - żadna jego wina. Nie jestem na tyle dobrze grającym głową piłkarzem by mierzyć w określone miejsce w bramce - celowałem po prostu w jej światło. Szczerze mówiąc nie sądziłem, że ta piłka przejdzie, już widziałem ją na głowie tego obrońcy.

A drugi gol - tak w nie swoim stylu zagrałeś do Kalu?

- Wrzut z autu był przewidziany, przy czym ja miałem za zadanie przyjąć piłkę i dośrodkować. Rywale nie zostawili nam pola, więc rozwiązałem to inaczej.

To był trans? :) Minąłeś aż trzech rywali.

- Nie no, trans od razu :) Minąłem dwóch i podałem.

Skąd ta agresja w waszej grze?

- Trener dobrze nas mobilizował i nie pozwoliliśmy Grekom pobuszować w naszym domu. Po ich meczach sparingowych z Romą i Saragossą należało ich przyatakować, chwycić za gardło i w pewnym momencie mieli osłabnąć. Tak się zdarzyło w drugiej połowie.

A jak wyglądał sposób tej mobilizacji zespołu przez trenera Engela?

- Jakbyś grał w piłkę, to byś był teraz w naszej szatni i byś wiedział ;-) Co było w szatni, tego nie mogę powiedzieć, ale na pewno mobilizacja była potrzebna. Engel tym się różni od Henryka Kasperczaka, że zdecydowanie mocniej potrafi zmobilizować. Chyba wzieliśmy sobie do serca co mówił, skoro pokonaliśmy Panathinaikos. Inna sprawa, że nie wiem czy przed Realem lub Barceloną taka mobilizacja coś by dała.

Zaskoczyli was czyms?

- Nie, wiedzieliśmy, że są dobrymi piłkarzami, umieją grać. Niczym mnie nie zaskoczyli.

A co powiedziałeś po straconej bramce?

- Nie będę tego przytaczał... ;)

Wygląda na to, że trener Malesani ma szczęście do szybkich bramek w Krakowie?

- Tak, siedem lat temu Parma strzeliła gola w 1. minucie. Musimy to przeanalizować, krycie przy stałych fragmentach gry było analizowane i niestety, szkoda.

Jak ocenisz Emmanuela Olisadebe, wypowiadał się o Tobie z szacunkiem.

- Wydaje mi się, że dobrze grał. Może był mało widoczny..? Ale trzymał dobrze każdą piłkę, którą otrzymywał, strzelił bramkę. On, Gekas i Papadopoulos dobrze grali, są silni, szybcy. Tyle, że nasza obrona wypełniła zadanie i nie pozwoliła strzelić więcej goli.

Czujesz już atmosferę stadionu olimpijskiego w Atenach?

- Na razie cieszę się, że powstała kolejna trybuna w Krakowie. Szkoda, że nie było kompletu. Ale będzie fajnie, jak na nasze kolejne mecze przyjdzie 16 tysiecy ludzi.

Źródło: wislakrakow.com

Analiza meczu Wisła - Panathinaikos

To był wielki mecz, wspaniałe widowisko, budzące ogromne emocje i radość po końcowym gwizdku. Wisła w dobrym stylu przełamała fatum przegranych spotkań w III rundzie kwalifikacji LM i odniosła sukces przybliżający klub do upragnionego celu.

We wtorek pękł mit, że polski klub bez uzyskania rozstawienia w III rundzie kwalifikacyjnej Champions Leangue nie ma szans na awans, a nawet podjęcie wyrównanej walki z europejskimi rywalami. Wisła udowodniła wszystkim, potwierdzając naukę sezonu 2002/2003, że nawet w naszych realiach można wypracować na tyle wysoką jakość gry, iż sen o Lidze Mistrzów może stać się jawą. Potrzeba tylko dobrego trenera i obecności kilkunastu „gwiazd” polskiego formatu w składzie - trzymających potencjał zespołu na odpowiednim poziomie - których suma indywidualnego wyszkolenia wsparta odpowiednią taktyką i zaangażowaniem, gwarantuje zdolność odniesienia sukcesu. Grecy nie byli w niczym wyraźnie lepsi od krakowskiej drużyny – ani pod względem fizycznym, ani taktycznym, ani nawet technicznym. Wiślacy nie przegrywali pojedynków indywidualnych i poza feralną sytuacją przy rzucie rożnym, nadążali za przeciwnikami. Nie było żadnej przepaści, czy dysproporcji, która czyniłaby Ateńczyków nieosiągalnymi dla Wisły. Panathinaikos nawet mimo kilku istotnych mankamentów w naszej grze, okazał się zespołem jak najbardziej „do przejścia”, nie potrafiącym skutecznie zneutralizować ofensywnej siły „Białej Gwiazdy”.

Największe negatywy w grze Wisły (skala „europejska”, numeracja pełni jedynie rolę porządkową)

1. Krycie rywali przy stałych fragmentach gry. Znów zawiodło, owocując stratą bramki. Nasi piłkarze wciąż nie umieją odpowiednio reagować, walczyć o pozycję, odcinać rywali od piłki. Widać ile złego i chaosu wprowadziły wiosenne pomysły Liczki, który próbował zmienić krycie w szesnastce z indywidualnego na strefowe. Nasi do dziś nie potrafią tu odzyskać równowagi. Engela czeka wiele pracy, by wykorzenić złe nawyki chowania się za przeciwnikiem i pasywnego oczekiwania na rozwój wypadków. Dodatkowe problemy stwarza tez słabość Majdana na przedpolu – nasz bramkarz niestety, co po raz kolejny potwierdził, słabo wychodzi do mocnych dośrodkowań, ma momenty wahania, rusza, a potem nagle zmienia decyzje i cofa się. To tylko potęguje chaos. Obrońcy musza wiedzieć, że mogą liczyć na wyjścia bramkarza przy kornerach rywali. Dziś wiedzą, że tego wsparcia nie mają.

2. Gra bez piłki. Była najlepsza w obecnym sezonie i od wielu miesięcy, ale patrząc przez pryzmat „pucharowy”, to jeszcze nie jest odpowiednia jakość. Decyzje wciąż są zbyt wolne, szukanie wolnego pola i prowokowanie podań o tempo opóźnione, podobnie reakcje w kryciu. Nadal brakuje też jednoczesnej aktywności wszystkich zawodników zespołu, „pod grą” w danym momencie jest ledwie kilku piłkarzy. Szwankuje przemieszczanie się po zagraniu piłki.

3. Straty i proste błędy indywidualne . To kolejny poważny problem Wisły. Nasz zespół popełnia stanowczo za dużo tzw. „głupich błędów”, w przyjęciu piłki, sile podania, wyjściu na pozycję, komunikacji, ustawieniu. Często jakiś bardzo drobny szczegół, banalna wpadka, decyduje o zmarnowaniu akcji i powstaniu zagrożenia pod naszą bramką. Przykładowo – za mocne podanie do stojącego ledwie 3-4 metry dalej kolegi, zły wyrzut z autu, potknięcie się na futbolówce przy wychodzeniu z kontrą, upiorne odskoczenie piłki od nogi w biegu z nią, delikatne podanie wszerz zamiast do przodu, kiks w wybiciu piłki nogą, zbyt krótkie i niedokładne wybicie głową, albo zupełnie, przepraszam za słowo, idiotyczne złapanie piłki przez Majdana we własnym polu karnym po zagraniu od kolegi. Takie proste błędy techniczne, wynikłe często z rozprężenia, chwili nieuwagi i nonszalancji, absolutnie na pewnym poziomie nie powinny się zdarzać. Tym bardziej, że są jak najbardziej do uniknięcia.

4. Brak skutecznych strzałów z dystansu . Wisła kolejny raz nie oddała ani jednego groźnego uderzenia zza pola karnego rywali.

5.Nieskuteczne stałe fragmenty gry. Poza jedną główką Kalu Ucha, ani rzuty wolne, ani rożne, nie niosły dużego zagrożenia dla bramki Greków.

6. Słabe akcje oskrzydlające. Zwłaszcza w pierwszej połowie były dalekie od potrzeb i nie gubiły krycia. Wisła za bardzo „pchała się” środkiem. Powód jest ciągle ten sam: nasi piłkarze, tak skrajni pomocnicy, jak napastnicy, grają zbyt wąsko, w efekcie nie ma na flankach nikogo, kto mógłby szarpnąć skrzydłem i wykorzystać tamten sektor boiska.

7. Mizerna gra Majdana ma przedpolu . Niestety, musi zostać uwypuklona osobnym punktem, bo źle zareagował nie tylko przy straconej bramce. Także w drugiej połowie puścił na głowę Greka piłkę w rejonie „piątki” – dobrze, że zawodnik Panathinaikosu minimalnie pomylił się w uderzeniu „po długim rogu”. W naszej lidze ta słabość uchodzi i jest tuszowana przez jej mizerny poziom. Niestety w pucharach stanowi już bardzo poważną wadę.

8. Niebezpieczne wyprowadzanie piłki przez Głowackiego . Momentami mogło przyprawić o palpitację serca. „Głowa”, podobnie zresztą jak Kłos i Dudka, zaliczył mnóstwo niecelnych podań, czasem wprost na nogę stojącego w pobliżu rywala. Wiele podobnych zagrań zostało przeciętych i dało Grekom okazję do natychmiastowej kontrakcji. Nad tym elementem trzeba mocno popracować przed meczem rewanżowym.

9. Zaniechanie wykorzystania słabości rywali w końcówce meczu i zmiana taktyki na defensywną . Dlaczego akcentuję tą sprawę? Ponieważ na poziomie pucharowym należy bezwzględnie dążyć do wykorzystania każdej minuty i sekundy chwil słabości przeciwnika, jego oszołomienia i zaskoczenia niekorzystnym obrotem wypadków. Nawet, jeśli wynik teoretycznie jest korzystny, gdy rywal pozwala, nie można rezygnować i zadowalać się osiągniętym rezultatem. Bo mecz meczowi nierówny i w rewanżu Grecy mogą prezentować się znacznie lepiej, nie dając wówczas okazji do równie łatwego obnażenia własnej słabości. We wtorek Panathinaikos popełniał bardzo proste błędy, jego piłkarzy wyraźnie łapała zadyszka – naciskani do końca, mogli popełnić kolejne bramkowe pomyłki. Nie wykorzystaliśmy tego maksymalnie. Wiślacy podświadomie się cofnęli i zmienili sposób gry, zaczęli bronić wyniku. Miejmy nadzieję, że nie odbije się to negatywnie na końcowym rezultacie dwumeczu.

10. Brak ponawianie ataku na rywala po stracie piłki Wiślacy wciąż nie mają podstawowego nawyku, polegającego na natychmiastowym atakowaniu rywala po stracie przez siebie piłki. Zamiast wykonać wówczas zwrot i z zaciśniętymi zębami „usiąść” przeciwnikowi na plecach, zwykle stają w miejscu, rozkładają ręce, spuszczają głowę, wyłączają się z akcji. Cechuje to zwłaszcza... Kalu Uche. To błąd.

11. Brak w drugiej linii poza Cantoro i Uche zawodnika, który potrafiłby dłużej przytrzymać piłkę . Z tego powodu Wiślacy często nie umieli stosować płynnie arytmii gry, przenieść na dłużej jej ciężaru do środkowej strefy boiska, oddalić akcje od własnej bramki w końcówce. Brak ten sprawiał, że Grecy mogli bardzo szybko odzyskiwać futbolówkę i ponawiać ataki, bo błyskawicznie wracała do nich.

Pozytywy

1. Ważne i historyczne zwycięstwo .

2 Próby akcji kombinacyjnych . Wyglądały dość dobrze, zwłaszcza między parą napastników. Potrafiły gubić krycie rywali..

3. Wysokie tempo gry, operowania piłką i postawa w ofensywie . Wiślacy starali się w konstrukcji szybko rozgrywać futbolówkę, by gubić krycie Panathinaikosu. Nie zawsze się udawało, ale podania na 1-2 kontakty były i zasługują na pochwałę.

4. Dynamiczne przejście z obrony do ataku. Sprawiało mnóstwo kłopotu rywalom, o ile towarzyszyły mu dokładne podania.

5. Prostopadłe podania za linię obrony Greków . Stanowiły atut Wisły, a gdy dochodziły do szybkiego Brożka, siały istny popłoch u rywali. Szkoda, że znów dobrze jakościowo rzucało je jedynie dwóch zawodników – „Łowca” i Uche. Raz też popisał się tu młody Błaszczykowski.

6. Współpraca pary napastników Ponownie zasługuje na uznanie i osobne podkreślenie. Brożek z Frankowskim świetnie się uzupełniali i szukali na boisku.

7. Duża skuteczność . Wisła wykorzystała niemal wszystkie klarowne sytuacje bramkowe, które miała.

8. Gra pressingiem. Choć nie była idealna i Wiślacy popełniali w niej błędy, generalnie spełniła swe zadanie, mocno komplikując życie rywalom, nie pozwalając na łatwe konstruowanie ataków i przynosząc kilkanaście ważnych odbiorów. Kosztowała też naszych sporo wysiłku, którego ochoczo się podejmowali, co należy docenić.

9.Udana asekuracja.Wielką satysfakcję przynosiło obserwowanie wzajemnego uzupełniania się i wspierania Wiślaków niemal we wszystkich formacjach podczas przechodzenia do defensywy. Stanowili drużynę, każdy odpowiadał nie tylko za siebie, ale i za kolegów. Prawdziwym artystą był tu Kłos, który jak profesor ubezpieczał młodego Błaszczykowskiego. Korygował jego ustawienie, podpowiadał mu, dodawał pewności siebie.

10. Skoro jesteśmy przy naszym najstarszym obrońcy podstawowego składu: Gra Kłosa . Niewątpliwie był jednym z największych bohaterów spotkania. Poza podaniami, właściwie nieomylny, kapitalnie „czyścił” rejon bramki Majdana. Zgodnie z tym, do czego nas przyzwyczaił, nie przegrywał pojedynków indywidualnych, znakomicie się ustawiał, blokował rywali, przecinał ich zagrania, dyrygował formacją. Jego pewność i zdecydowanie wprowadzało bezcenny spokój. W obronie zagrał niesamowity mecz.

11. Gra Frankowskiego . Brak słów uznania, by wyrazić wartość „Łowcy” dla drużyny w tym meczu. Ale bramka i dwie kapitalne asysty przemawiają wymowniej, niż nawet największe i najbardziej patetyczne słowa. „Franek” potwierdził, że jest skarbem tego zespołu. Więcej – jest skarbem nas wszystkich, całej Wisły.

12. Gra Blaszykowskiego . Niewiarygodne, jak ten młody chłopak potrafił odnaleźć się na zupełnie nowej pozycji. Zaprezentował się fantastycznie, stanowiąc mocny punkt zespołu. Nie popełniał błędów, interweniował skutecznie, z wielką łatwością ubiegał rywali, odcinał ich od podań. Mimo młodego wieku i niewielkiego przecież doświadczenia oraz ogrania, jest piłkarzem niezwykle dojrzałym taktycznie. Najlepiej oddaje to piękna i stanowiąca esencję prawidłowej gry w kryciu odpowiedź Błaszczykowskiego na pytanie o wyprzedzanie przeciwników: „Według mnie to najłatwiejszy sposób na odbiór. Kiedy pozwoli się danemu zawodnikowi przyjąć piłkę, wówczas bardzo ciężko jest ją ponownie wywalczyć”. Chyba nie tylko ja jestem pod wielkim ważeniem tej dojrzałości. Wielkie brawo, tak trzymaj „Błaszczu” :).

13. Postawa Cantoro . Mauro był kolejnym wielkim bohaterem wtorkowego pojedynku. Wykonał ogromną pracę w destrukcji, dzięki posiadanemu wyszkoleniu dawał drużynie momenty wytchnienia utrzymując się dłużej przy piłce pod pressingiem rywali, Potrafił wymusić faul, zastawić przeciwnika, notował wiele odbiorów. Sensownie, choć jak zwykle trochę zbyt wolno rozgrywał. Zaliczył jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy mecz w Wiśle.

14 Gol i gra Brożka. Zrobił, co do niego należało, prezentując się równie pięknie jak reszta bohaterów spotkania. Cały czas sprawiał ogromne problemy rywalom, był dla nich nie do zatrzymania na pełnej szybkości. W pierwszej połowie atakował nawet groźniej od „Łowcy”. Pokazał, że umie zachować zimną krew i walczyć bez żadnych kompleksów. Wspaniale.

15. Występ i bramka Uche . Potwierdził nietuzinkową klasę i możliwości. Bezdyskusyjnie ma największy potencjał ze wszystkich naszych pomocników. Zdobył arcyważną bramkę, przydawał się w obronie i ataku, rzucał groźne prostopadłe podania, jak zwykle udanie walczył w powietrzu. To piłkarz, który nawet nie grając na 100%, potrafi indywidualnym zagraniem rozstrzygnąć o losach meczu. Dlatego stanowi wielką wartość dla każdej klasowej drużyny. Pozwolę sobie na małą dygresję - szkoda, że przed rokiem ta oczywistość nie znalazła zrozumienia u naszych działaczy i sprzedali go niespodziewanie przed meczami z Dinamem Tbilisi, bo jestem przekonany, że wypracowałby wówczas przynajmniej jedną bramkę (której zabrakło) i nie przeżywalibyśmy ówczesnego dramatu. Ale zostawmy już przeszłość i cieszmy się teraźniejszością

16. Dość pewna postawa Dudki w odbiorze . Trochę zaskakuje, zważywszy na fakt, że nasz obrońca zostawiał rywalom nieco zbyt wiele miejsca i doskakiwał do nich o tempo za późno. Ale mimo to był skuteczny, nie przegrywał bezpośrednich pojedynków, w czym jednak pomagała fizyczna ociężałość oponentów, nie będących jeszcze w optymalnej formie. W rewanżu powinien grać jeszcze bliżej nich i jeszcze agresywniej..

17. Wytrzymanie kondycyjne całego meczu przez Głowackiego Mimo wielu krytycznych uwag do gry naszego stopera, trzeba pochwalić jego zapał oraz spokój interwencji. Ponieważ nie przepracował okresu przygotowawczego, wielu obawiało się o jego wytrzymałość – na szczęście bezpodstawnie.

18. Ambitna postawa Sobolewskiego . Nadrabiał walecznością wszystkie mankamenty we własnym ustawieniu, a przy tym udanie trzymał nerwy na wodzy, by nie zarobić drugiej żółtej i w konsekwencji czerwonej kartki. Miał momenty lepsze i gorsze, ale ogólnie zagrał na przyzwoitym poziomie, ładnie wywiązując się z zadań w destrukcji.

19. Asysta Zieńczuka. Zasługuje na uznanie również dlatego, że podawał ze swojej słabszej, prawej nogi. Poza nią w mojej ocenie były pomocnik Amici grał jednak dość przeciętnie, nie gubił krycia, nie utrzymywał się przy piłce i nie obsługiwał sprytnymi, prostopadłymi podaniami napastników. O dokładnych dośrodkowania z bocznych sektorów boiska już nie wspomnę. Miał sporo strat.

20.Duże zaangażowanie i determinacja Wiślaków. Dostosowała się do rangi pojedynku.

21. Zmiany Engela i jego mobilizacja zespołu Zasługują na wielkie pochwały. Nasz trener przeprowadził bardzo mądre roszady, wymieniając narażonych na wykartkowanie zawodników, by nie ryzykować osłabienia zespołu. Sobolewski, przy stylu gry, który prezentuje i tak moim zdaniem pozostawał za długo na murawie, co Gracy i „niepewny” sędzia mogli wykorzystać. Pamiętamy, jak skończyła się gra do końca „Sobola” w Łęcznej. Cieszy, że Engel umie wyciągać wnioski, a także odpowiednio nastawić zespół mentalnie.

22. Poza feralnym rzutem rożnym, brak klarownych sytuacji bramkowych dla Panathinaikosu w pierwszej połowie . To zupełnie niecodzienna sprawa dla Wisły, która jak wiadomo zwykle dość łatwo dopuszcza przeciwników do niebezpiecznych okazji. Dlatego tym bardziej warta odnotowania – gdy zespół odpowiednio, ofiarnie się asekuruje, stosuje pressing i walczy na całego, potrafi sparaliżować konstrukcję nawet takich ekip jak Panathinaikos.

23. Przygotowanie kondycyjne. Również zasługuje na osobną pochwałę, w odniesieniu do całej drużyny. Tym razem, nie tak jak za czasów Liczki, szczyt formy został dobrze zaplanowany i osiągnięty w odpowiednim momencie, a nie tylko w trenerskich bajkach.

24. Odporność psychiczna zespołu , wyrażona podniesieniem się po szybkiej stracie gola.


Wisła we wtorek zrobiła duży krok ku wytęsknionej Champions Leangue. Pamiętajmy jednak, że to dopiero pierwszy krok, który jeszcze może okazać się niewystarczający. Dlatego nie wolno popadać w bezkrytyczny huraoptymizm i lekceważyć przeciwników przed rewanżem. Sprawa nadal nie jest załatwiona, a droga do końcowego sukcesu pozostaje daleka. Za dwa tygodnie naszych piłkarzy czeka znacznie cięższa przeprawa, bo zagrają przy ogłuszającym dopingu kilkudziesięciu tysięcy gardeł na boisku rywala, który wejdzie już w sezon i z pewnością poprawi dyspozycje fizyczną. To będzie zupełnie inny mecz i inna walka. Trzeba powiedzieć sobie uczciwe, że Panathinaikos stać na strzelenie nam nie tylko dwóch bramek. Dlatego Wisła powinna grać swoje, nastawiając się również na zdobywanie goli, a nie Broń Boże kurczową obronę zdobyczy z Krakowa. Siła ofensywy jest naszym atutem i największą bronią, której nie wolno się wyrzec, zwłaszcza, że mamy ją na poziomie, którego Grecy nie są w stanie łatwo powstrzymać. Nas też stać na gole w Atenach, oni także gubią się w defensywie. Trzeba więc dążyć do zdobycia bramek, by przesądzić sprawę awansu, a nie cofać głęboko. Wierzę, że trener Engel znów dobierze odpowiednią dla sytuacji taktykę i nie zmarnujemy największej szansy w historii na LM. Awans jest w zasięgu Wisły.


(Markus)

Źródło: wislakrakow.com

Komentarz pomeczowy

W poprzednich podejściach do Ligi Mistrzów, Wisła Kraków zwykle przegrywała szanse na awans już w pierwszym meczu. We wtorkowy wieczór wiślacy wreszcie stanęli na wysokości zadania. I choć było ono łatwiejsze niż wtedy, gdy przyszło im się potykać z największymi klubami Europy: Barceloną czy Realem Madryt, to nic nie umniejsza ich sukcesu.

O tym, że początki bywają trudne, w przypadku Białej Gwiazdy, nikogo już nie trzeba przekonywać. W trzech z czterech oficjalnych spotkań tej rundy, Wisła jako pierwsza traciła gola i to w bardzo podobnych okolicznościach. Zadziwiająca jest ta niefrasobliwość obrońców, którzy z fatalną konsekwencją, co rusz narażają na szwank nasze i tak zszargane nerwy, fundując sobie i kibicom zadziwiający spektakl nieudolności we własnym polu karnym po rzutach różnych rywali. Oczywiście, gole z takich sytuacji tracą również znacznie lepsze drużyny. Niemniej, gdy takie przypadki przytrafiają się mecz po meczu, problemu nie da się skwitować stwierdzeniem, że taka jest po prostu piłka. Po Groclinie, zgodnie podkreślano, że podobne błędy lepszy niż Wielkopolanie rywal może bezwzględnie wykorzystać. Dlatego w pierwszych minutach meczu z Panathinaikosem powiało grozą. Zapewne niejednemu kibicowi zajrzało w oczy widmo pogrzebania szans już na własnym boisku. Niejednego naszła gorzka myśl, czy zawsze w przypadku polskich drużyn ma być tak samo: wielkie oczekiwania i potem odkładanie marzeń do następnego razu. Na szczęście, piłkarze nie poddali się fatalistycznym nastrojom, lecz szybko odrobili straty. Co więcej, poszli za ciosem i bardzo dobry wynik – jaki większość z nas zapewne w ciemno wzięłaby przed meczem – stał się faktem.

Dlaczego Wisła wygrała? Niewątpliwie trafiła na rywala, który nie jest w optymalnej formie. Piłkarze Panathinaikosu nie zachwycili ani wydolnością, ani dynamiką, ani zgraniem. Widać było także skutki dużych zmian w składzie. Mimo wszystko jednak, nawet w takiej dyspozycji, Panathinaikos to groźny rywal. Warto brać to pod uwagę przed rewanżem, ale także oceniając występ "Białej Gwiazdy" we wtorek. Nic by nam bowiem nie przyszło ze słabości rywala, gdyby nie bardzo dobra postawa większości wiślaków. Radosław Majdan zanotował co prawda fatalny błąd, gdy nie wiedzieć czemu dwukrotnie złapał piłkę i sprokurował rzut wolny pośredni, parę razy także niepewnie zachował się przy dośrodkowaniach Panaty, ale w najbardziej odpowiednim momencie, pod koniec spotkania, był już zaporą nie do przejścia. Kilka zdań temu dostało się obrońcom. Jednak na szczęście błędy przy pierwszym golu dla Greków okazały się wstępem do ich całkiem solidnego występu. Zrehabilitował się Dariusz Dudka, który ponosi najwięcej winy za straconą bramkę. Toczył z rywalami zacięte pojedynki i zwykle był w nich górą. Para Tomasz Kłos i Arkadiusz Głowacki nie dawała się oszukiwać prostopadłymi podaniami. Dość często udawało się naszym stoperom wyprzedzać rywali. Na słowa uznania zasługuje także ich ustawianie się na boisku. Bądź co bądź, Panathinaikos miał bardzo niewiele okazji do zdobycia gola. Znakomity występ zanotował Jakub Błaszczykowski. Na zupełnie nowej pozycji zdał egzamin celująco. Praktycznie nie popełnił żadnego poważnego błędu. Imponował ofiarnością, ale i wyczuciem. Jego w najmniejszym stopniu dotyczy jeszcze jedna krytyczna uwaga o grze defensorów Wisły. Otóż zdarzyło im się kilkanaście razy, zupełnie niepotrzebnie, bo w prostych sytuacjach, oddać piłkę rywalom. Niecelne podania, które miast budować akcję własnego zespołu, stwarzają rywalom okazję do szybkiej kontry tej klasy obrońcom nie powinny się zdarzać.

Druga linia Białej Gwiazdy wypadła na tle gwiazd Panaty na tyle dobrze, że tu i ówdzie rozległy się głosy, że po prostu mamy lepszych piłkarzy w tej formacji od słynnego rywala. Może to przesadzona opinia, ale różnicy na naszą niekorzyść z pewnością nie ma. Z drugiej strony, o grze wiślackich pomocników można wypowiedzieć także parę krytycznych uwag. Najlepiej - bo najrówniej - wypadł Mauro Cantoro, który dowiódł, że jest graczem dobrego europejskiego formatu. Grał nieustępliwie, zanotował szereg przechwytów, jego techniki nie powstydziłby się nawet brazylijski as Panathinaikosu. Oczywiście, nie brylował w ofensywie, ale olbrzymia praca Argentyńczyka w destrukcji zasługuje za pochwały. Radosław Sobolewski grał dość nierówno, choć poniżej swojego normalnego solidnego poziomu nie schodził. Niepokoi inklinacja naszego defensywnego pomocnika do wpadania w kartkowe tarapaty. Gdy sędzia wyraźnie faworyzuje naszych rywali, lepiej nie kusić losu, a Sobolewski parę razy ocierał się o drugą żółtą kartką. Już z całą niepewnością, nie są potrzebne jakiekolwiek dyskusje z arbitrem. O grze skrzydłowych można mieć ambiwalentne uczucia. Kalu Uche strzelił gola, zaś Marek Zieńczuk asystował przy bramce Tomasza Frankowskiego. Nie można im odmówić zaangażowania. Zarazem jednak dość często popełniali proste błędy – zwłaszcza mieli rozregulowane celowniki przy podaniach. Brakowało także ich rajdów skrzydłami, w związku z czym gra Wisły skupiła się w środku pola i dlatego w niektórych fragmentach meczu była łatwa do rozszyfrowania dla rywali. Być może to wielkie zaangażowanie w pracę w destrukcji – zwłaszcza w podwajanie czy w potrajanie krycia – spowodowało, że nieco brakowało naszym bocznym pomocnikom impetu. W każdym razie, w ich grze widzę największe rezerwy przed rewanżem. Dobrze grająca we wtorek druga linia może wypaść za dwa tygodnie znacznie lepiej. To bardzo optymistyczna przesłanka. Nie tylko Panathinaikos stać na więcej. Wisłę także.

Jeśli ktoś spodziewał się, że po odejściu Macieja Żuławskiego nasz atak będzie drastycznie osłabiony, to wtorkowy występ duetu Paweł Brożek – Tomasz Frankowski powinien go uspokoić. Frankowski zagrał jak na kapitana przystało. Zdobył gola, dwa pozostałe padły po jego podaniach. Był pierwszoplanową postacią naszego zespołu, mentalnie i piłkarsko. Bardzo dobrze wypadł także Brożek. To już nie jest wiecznie niespełniony talent, tylko groźny napastnik, który coraz częściej imponuje spokojem w wykańczaniu akcji. Oczywiście, przed nim wiele pracy i broń Boże nie może spocząć na laurach, ale jest na dobrej drodze, żebyśmy wspominali Żurawia wyłącznie z sentymentu, nie zaś z powodu braków w sile ognia Wisły.

Dobrze wypadli zmiennicy, co – warto podkreślić – stało się normą w obecnym sezonie. Marek Penksta i Jean Paulista wiele wnoszą do gry Wisły. Mają walory, które dobrze komponują się z resztą zespołu i wzbogacają go. Dynamika, pomysłowość, zaangażowanie – tymi cechami przekonują, że ich zakontraktowanie było bezwzględnie dobrym posunięciem. Także Maciej Stolarczyk wypełnił swoje zadanie. Jerzy Engel miał zatem bardzo dobre wyczucie, czego potrzebuje zespół i kto może to zapewnić. Zresztą za cały mecz należą się trenerowi bardzo wysokie noty. Widać, że świetnie wykorzystał parę tygodni pracy z zespołem. Wpaja mu taktykę, która jest efektowna i efektywna. Oczywiście, ciągle wiele zostało do poprawy, ale biorąc pod uwagę, jak krótko w sumie pracuje Engel pod Wawelem, to, co już zrobił, to bardzo dużo. Sprawdził się także jako motywator, czym przebił poprzednich szkoleniowców "Białej Gwiazdy" ery "Tele-Foniki", którzy nie potrafili do końca przekonać wiślaków, że mają szanse na awans do LM, niezależnie od tego, z kim przyjdzie im walczyć. Rzecz jasna, łatwiej wyperswadować lęk przed Panathinaikosem, niż przed Barceloną, ale tak czy inaczej, jako motywator, Engel chyba nie ma sobie równych w polskiej piłce.

Szansa na awans jest bardzo duża, choć rewanż zapowiada się niezwykle ciężko. Prawdopodobnie 70 000 widzów zedrze gardło w Atenach, aby wesprzeć swoich ulubieńców. I tu gorzka uwaga. Mamy wreszcie stadion o pojemności od biedy nawiązującej do przyzwoitych standardów europejskich. Wielka szkoda, że jednak nie był zapełniony do ostatniego miejsca. Czy rzeczywiście tak trudno skusić 16 000 widzów, aby obejrzeć na żywo tak ważny mecz? Nie – pod warunkiem, że ustali się rozsądne ceny biletów. Spece od marketingu z S.S.A. tym razem zdecydowanie przeliczyli się w rachubach. Mam nadzieję, że wyciągną z tego naukę na przyszłość. Oby piłkarze dobrą grą w Atenach spowodowali, że rozsądek w ustalaniu cen dostrzeżemy już za parę tygodni - w fazie grupowej Ligi Mistrzów.

Źródło:wislaportal.pl

Komentarze prasowe

Wisła Kraków wygrała z Panathinaikosem Ateny 3:1 (1:1) w pierwszym meczu trzeciej rundy kwalifikacyjnej piłkarskiej Ligi Mistrzów. Po tym spotkaniu polska prasa - co chyba nikogo nie dziwi - w samych superlatywach rozpisuje się o podopiecznych Jerzego Engela!

Przegląd Sportowy: Wisły krok do raju

Wisła nigdy nie wygrała meczu w 3. rundzie kwalifikacji Ligi Mistrzów, a miała aż sześć okazji. Przełamała się wczoraj, choć początek spotkania tego nie zapowiadał. Zaczęło się fatalnie, ale później było coraz piękniej. Wisła z solidną zaliczką pojedzie na rewanż do Aten. Bohaterem był Tomasz Frankowski- strzelił gola i zaliczył dwie asysty.

Gazeta Wyborcza: W pół drogi do raju

3:1 dla Wisły Kraków z Panathinaikosem Ateny w eliminacjach do Ligi Mistrzów!!!! Najpierw Olisadebe trafił do bramki Wisły i zrobiło się smutno. Na moment. Bo potem była wielka radość po golach Brożka, Uche i niesamowitego Frankowskiego. Mistrz Polski po raz pierwszy nie przegrał meczu w trzeciej rundzie eliminacji Champions League. Bramy raju stoją otworem.

Metro: Wisła wygrała z Panathinaikosem!

Cztery strzały, trzy gole - tak efektywnie już dawno nie grała żadna polska drużyna. Brawa należą się piłkarzom, ale największe Engelowi; za idealne przygotowanie kondycyjne piłkarzy, świetne zmiany, udany manewr z Jakubem Błaszczykowskim na prawej obronie, czy wreszcie cierpliwość i spokój przy przekazywaniu wskazówek w trakcie meczu.

Rzeczpospolita: Połowa planu wykonana

Jeśli Wisła utrzyma przewagę w rewanżu za dwa tygodnie w Atenach, będzie pierwszą polską drużyną od 1996 roku, która wystąpi w Lidze Mistrzów. Na taki dzień kibice "Białej Gwiazdy" czekali od pięciu lat. Wisła nigdy wcześniej w trzeciej rundzie eliminacji nie wygrała meczu. Wczoraj zagrała tak, jak powinno się grać w pucharach - twardo, konsekwentnie, nie załamując się chwilowymi niepowodzeniami.

Dziennik Polski: Wisła blisko raju

Tak blisko Ligi Mistrzów piłkarze krakowskiej Wisły jeszcze nie byli nigdy. Wreszcie w rywalizacji o Ligę Mistrzów "Biała Gwiazda" odniosła zwycięstwo. Dwubramkowa przewaga daje nadzieje na awans. Rewanż w Atenach zapowiada się niezwykle atrakscyjnie. Marzenia wszystkich ludzi związanych z Wisłą są bardzo bliskie spełnienia.

Życie Warszawy: Wisła zabłysła

Po dziewięciu latach przerwy polski zespół może awansować do Ligi Mistrzów! Upragniona Liga Mistrzów, niedostępna dla polskich zespołów od dziewięciu lat, otworzyła przed Wisłą swoje bramy.

Gazeta Pomorska: Wisła na fali

Od 0:1 do 3:1, czyli od smutku do radości. Wisła Kraków pokonała wczoraj Panathinaikos Ateny i przed rewanżem w Grecji jest w bardzo dobrej sytuacji, by wywalczyć awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów.

Kurier Szczeciński: Liga Mistrzów blisko jak nigdy

Piłkarze Wisły optymalnie wykorzystali wczoraj atut własnego boiska i z zaliczką dwóch goli przystąpią do rewanżowego meczu z Panathinaikosem, którego stawką będzie awans do grupowej fazy Ligi Mistrzów. Jest to czwarte podejście Wisły do tych elitarnych rozgrywek i nigdy wcześniej po rozegraniu pierwszego spotkania mistrz Polski nie był tak blisko awansu.

Super Express: Krok do raju

W Krakowie pojawił się Jerzy "Anioł" Engel i nieosiągalne dotąd piłkarskie niebo znalazło się w zasięgu ręki! Po zwycięstwie z Panathinaikosem Wisła jest o krok od awansu do Ligi Mistrzów. Mały "Franek" udowodnił wszystkim, że wciąż jest wielki. Piękna bramka i dwie asysty sprawiły, że marzenia kibiców "Białej Gwiazdy" już za dwa tygodnie mogą się spełnić.

Fakt: Wisło, jesteś wielka! Liga Mistrzów tuż-tuż

Niebywałe emocje w Krakowie. Gospodarze przegrywali już w 4. minucie, ale nie stracili wiary w zwycięstwo. Brawo!

Źródło: Onet

Greckie media: Tragedia w Krakowie

Panathinaikos liczy na lepszy występ w Atenach, gdzie będzie usiłował odrobić stratę z pierwszego meczu po rozczarowującej porażce z Wisłą 1:3, mimo prowadzenia 1:0 od 4 min. - donosi grecka agencja informacyjna ERT

Awans Panathinaikosu do Ligi Mistrzów będzie bardzo trudny, gdyż wynik 1:3 z Krakowa wymaga zwycięstwa w Atenach - informuje ERT. "Koniczynki" mimo uzyskania prowadzenia w 4 min. nie zdołały utrzymać dobrego wizerunku do końca meczu i poniosły porażkę.

Z początku mecz był wyrównany, gdyż "Zieloni" byli odprężeni po strzeleniu gola i zostawili Polakom miejsce do gry. Problemy z defensywą Panathinaikosu stopniowo narastały, ale gdyby ataki były bardziej składne, Grecy mogliby odzyskać prowadzenie. Wszyscy spodziewali się poprawy gry Panathinaikosu po przerwie, lecz zamiast tego doczekali się tragedii.

Porażka Panathinaikosu z Wisłą odbiła się szerokim echem w greckiej prasie. Ogólną tonację artykułów oddają tytuły: "Tragedia w Krakowie", "Zmrożeni w Krakowie", "Z nieba do piekła".

Dziennikarze podkreślają, że o porażce zadecydowała przede wszystkim fatalna gra "Koniczynek" w obronie. Piłkarze z Aten nie potrafili również kontrolować przebiegu gry w środku pola, skutecznie rozgrywać piłki.

Gazeta "Supersport" przyznała, że bramka reprezentanta Polski Emmanuela Olisadebe w czwartej minucie meczu oznaczała wymarzony początek sezonu dla trenera Alberto Malesaniego. Kolejne minuty przeobraziły to marzenie w koszmar.

Prasa komplementuje natomiast grę Wisły - jej odwagę, wiarę w końcowy sukces, umiejętność wykorzystania błędów rywali. Najwięcej komplementów zebrali Tomasz Frankowski oraz Paweł Brożek, nazywany przez greckich dziennikarzy największym talentem polskiej piłki.

Greckie media przekazały słowa uznania szkoleniowicowi Wisły Jerzemu Engelowi, który "doskonale rozpracował Panathinaikos".

Mimo niekorzystnego wyniku greccy dziennikarze, między innymi "Ethnosportu", wierzą w możliwość odrobienia dwubramkowej straty z Krakowa.

Źródło: wislakrakow.com


Relacja kibicowska z meczu:

Relacje kibicowskie z meczów Wisły-Sezon 2005/2006