2005.08.27 Odra Wodzisław - Wisła Kraków 1:1

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 06:23, 10 wrz 2008; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)

Za: http://wislaportal.pl

Odra Wodzisław Śląski - Wisła Kraków 1:1

• - Mam dość rehabilitowania się na stadionach w Wodzisławiu i Wronkach - mówił po meczu w Atenach rozgoryczony Tomasz Frankowski. Cóż... nasz kapitan rzeczywiście nie zrehabilitował się w Wodzisławiu, a gdyby nie przytomność umysłu Marka Penksy, który w doliczonym czasie strzelił gola, Wisła dzisiejszy mecz przegrałaby! Piłka po uderzeniu Słowaka odbiła się jeszcze od nogi Franka, więc niektórzy to właśnie jemu zapisują to trafienie.

V kolejka ligi polskiej, sezon 2005/2006

Wodzisław Śląski, ul. Bogumińska, 27. sierpnia 2005 r., godz. 18:15

Widzów: 4000, sędziował: Jarosław Żyro (Bydgoszcz)

Odra Wodzisław Śl. - Wisła Kraków 1:1

Bramki:

1:0 Masłowski (56.)

1:1 Penksa (90.)


Składy:

Pawełek

Krysiński

Drzymont

Dymkowski

Bujok

Zganiacz (67. Muszalik)

Malinowski

Kowalski

Masłowski (84. Grzyb)

Albingier (58. Czereszewski)

Woś


Majdan

Baszczyński

Kłos

Głowacki

Dudka

Paulista (63. Uche)

Cantoro

Sobolewski (60. Gołoś)

Zieńczuk

Paweł Brożek (72. Penksa)

Frankowski


Piłkarz meczu:

Marek Penksa

• Wisła rozpoczęła mecz z jedną zmianą, w stosunku do spotkania z Panathinaikosem Ateny. Na prawym skrzydle zamiast Kalu Uche wyszedł - po raz pierwszy w podstawowym składzie Wisły - Jean Paulista.

Nasi piłkarze zagrali dzisiaj bardzo słabo, ambitni gospodarze postawili trudne warunki gry, wierząc, że "poateńska czkawka" jeszcze wiślakom nie przeszła. I mieli rację. Wiślacy nie przypomniali drużyny, która świetnie zagrała z Groclinem, która ograła w Krakowie Panathinaikos, która znów ma grać "ładnie dla oka". Wiślacy nawiązali dzisiaj do... "wernerowej wiosny" i widać było, że myślami są nadal w Atenach.

Spokojnie więc można ten mecz porównać do tego sprzed roku, gdy po blamażu w Tbilisi też mieliśmy kłopoty w następującym po nim spotkaniu ligowym.

Mecz mógł ułożyć się jednak zupełnie dobrze, gdyby w 20. minucie Tomasz Frankowski wykorzystał 100% okazję po podaniu Pawła Brożka. To była najgroźniejsza akcja I części meczu. Godne odnotowania były jeszcze: ładne dośrodkowanie Paulisty, z 7. minuty, do którego nie dopszedł jednak żaden z naszych napastników oraz dwie akcje Odry - pierwsza (w 11. min.) powstrzymana przez wiślackich defensorów, i druga (w 13. min.) po której Woś był na spalonym, bliski pokonania Pawełka był w 31. min. Arek Głowacki, ale jego "główka", po rzucie rożnym, przeleciała nad poprzeczką. W przerwie Głowa zapowiedział, że w II połowie Wisła coś strzeli i... niewiele brakło, aby się... pomylił.

Bohaterem Odry był bez wątpienia jej bramkarz - Pawełek. W 49. min. kapitalnie obronił uderzenie głową Kłosa, znów akcja po rzucie rożnym, a i przy innych okazjach był najczęściej bezbłędny. II połowę Wisła zaczęła bardziej energicznie, jednak w 56. min. nadziała się na kontrę. Masłowski uderzył z ok. 20 metrów bardzo precyzyjnie i było niespodziewanie 1:0 dla gospodarzy... Co ciekawe - bramkę tracimy w okresie naszej sporej przewagi!

Wisła rzuca się do odrabiania strat, trener Engel wprowadza Uche, i po chwili Penksę, którzy rozruszali wiślacki atak, niestety gra "Białej Gwiazdy" daleka była od ideału. Zanim jednak Słowak pojawił się na murawie, Brożek z Zieńczukiem zagrali z klepki, piłka trafia do Uche, który ogrywa już Pawełka, niestety strzał Nigeryjczyka nie znajduje drogi do siatki, gdyż na drodze futbolówki stanął obrońca Odry... To była wymarzona okazja do osiągnięcia remisu. W 75. minucie w polu karnym pada Frankowski, po chwili z dystansu strzela Gołoś, wynik jednak nie ulega zmianie. Na siedem minut przed końcem źle strzela Franek. Po kolejnej minucie Penksa ładnie zagrywa do Franka, ten próbował odegrać piętą, ale obrońcy Odry ratują sytuację. Przewaga wiślaków jest duża, Odra ogranicza się do destrukcji, co kończy się dla nich źle. Jeszcze jednak nie w 88. minucie, kiedy to po zagraniu Uche w bramkę znów nie trafił Frankowski. Sędzia dolicza cztery minuty, i w końcu w 92. minucie długa piłka na pole karne Odry, główka Uche, przy piłce najszybszy Marek Penksa, który strzela bez namysłu, futbolówka trafia po drodze w nogę Frankowskiego i wpada do siatki, dodatkowo myląc bramkarza Odry! Jest 1:1, a po chwili koniec meczu...

Odra była blisko wygranej z mistrzem Polski, Wisła szczęśliwie strzeliła bramkę i nie przegrała meczu, który wygrać powinna.

Nikt tak do końca nie był więc zadowolony, więc teraz lepiej poczekać na kolejne zmagania piłkarskie za dwa tygodnie. Teraz znów bowiem czas na kadrę. Przed powołanymi wiślakami mecze z Austrią i Walią, przed resztą czas na prawdziwe odbudowanie się po Atenach, bo z taką grą, jak dzisiaj, na żadne sukcesy w europejskich pucharach liczyć nie można!

Zapraszamy także do zapoznania się z relacja minuta po minucie z dzisiejszego spotkania.

• Dodał: prz3m (2005-08-27 19:03:51)

Komentarz pomeczowy

• Mecz z Odrą Wodzisław miał poprawić humory piłkarzom i kibicom Wisły. Niestety, nie poprawił. Remis ze słabym rywalem nigdy nie cieszy, nawet jeśli udaje się go wywalczyć w ostatniej niemal chwili. Z drugiej strony, patrząc na wyniki spotkań z ostatniego weekendu z różnych lig europejskich (np. klęska Glasgow Rangers, wpadka Barcelony), należy trzeźwo spojrzeć na rzeczywistość: nie ma zespołów, które zawsze wygrywają.

Pierwsza połowa meczu w Wodzisławiu była bardzo przeciętnym widowiskiem. Wisła nie forsowała tempa i przełożyło się to na stosunkowo niewielką liczbę sytuacji podbramkowych. Najlepszą miał Tomasz Frankowski, ale niestety chybił. Nie udało się także zdobyć bramki po groźnych centrach Jeana Paulisty, bodaj najaktywniejszego wiślaka do przerwy. Blisko było także po rzutach rożnych, ale gol dla Wisły nie padł. Rozregulowane celowniki i kiepskie tempo gry: „Biała Gwiazda” do przerwy nie błyszczała.

Drugą połowę wiślacy zaczęli w znacznie lepszym stylu, przede wszystkim szybciej. Nim jednak udało się im wykorzystać przewagę, jaką osiągnęli, Odra wyprowadziła kontrę, po której Masłowski zdobył dla niej prowadzenie. Niestety, zgodnie z tradycją, straciliśmy gola po własnych błędach. Najpierw, jeszcze na połowie rywala, wiślacy nie potrafili przejąć piłki, choć w trud jej odbioru zaangażowało się ich paru. Najgorsze było jednak zachowanie Tomasza Kłosa. Nie wiedzieć czemu, miast próbować zatrzymać Masłowskiego, cofając się w stronę własnej bramki, doświadczony stoper umożliwił graczowi Odry oddanie strzału bez jakiejkolwiek presji. Takie fatalne zachowania w grze defensywnej, ewidentna nonszalancja, powinny zostać napiętnowane! Gdyby wiślacy popełniali podobne błędy sporadycznie, można byłoby przejść nad tym do porządku dziennego a przynajmniej nie poświęcać im dużo uwagi: wszak nie ma obrońców, którzy się nigdy nie mylą. Jednak niefrasobliwość i brak koncentracji (jedno łączy się z drugim) w obronie stały się "znakiem firmowym" naszej defensywy. Skutki tego bywają czasem opłakane, jak w Atenach. Mecz w Wodzisławiu miał nieporównywalnie mniejszą stawkę, ale był ważny - każde stracone punkty za własne życzenie, mogą zaciążyć na końcowych wynikach zespołu w ligowej tabeli.

Po stracie gola Wisła osiągnęła dużą przewagę. Na długie minuty zamykała Odrę na jej połowie. Ciągle jednak relatywnie mało było groźnych sytuacji do zdobycia bramki: najlepszą zmarnował Kalu Uche. Większość akcji nie przynosiła jednak żadnych korzyści. Były zbyt wolne i niedokładne. Widać było, że wiślacy nie są w stanie wspiąć się poziom, który pokazali w tym sezonie w Grodzisku czy w Krakowie. Nie można im odmówić zaangażowania, ale ono nie wystarczyło, żeby wygrać. Ba! niemal mogło nie dać nawet remisu, mimo że rywal był, owszem ambitny, ale piłkarsko słaby (bramka Masłowskiego to pierwszy gol dla Odry w pięciu meczach strzelony przez jej piłkarza!). Na szczęście świetnie spisał się Marek Penksa, który stał się mężem opatrznościowym w końcówce meczu. Niektórzy ulegają pokusie, żeby zapisać jego bramkę Tomaszowi Frankowskiemu. Owszem, Franek miał swoją zasługę, choć zupełnie przypadkową. To jednak sympatyczny Słowak zasługuje na zapisanie mu tego gola! Raz jeszcze dał udaną zmianę. Widać, że gra z pełnym zaangażowaniem i z sercem. Ma przy tym spore umiejętności. A niektórzy pytali po co nam 32-letni napastnik... Pozostali zmiennicy spisali się dużo gorzej. Uche co prawda miał udział w akcji, która dała nam remis, ale poza tym wypadł blado. Również Konrad Gołoś nie potrafił wziąć ciężaru gry na siebie, choć niewątpliwie przynajmniej próbował. Zmiany, których dokonał Jerzy Engel, wzbudziły zresztą spore kontrowersje. Jean Paulista do chwili zejścia z boiska był najaktywniejszym z wiślaków, znacznie groźniejszym od Marka Zieńczuka, który został na placu gry. Także Radosław Sobolewski lepiej spisywał się niż Mauro Cantoro - choć trzeba przyznać, że w drugiej połowie Argentyńczyk wreszcie się obudził. W pierwszej, niestety, poruszał się po boisku bardzo ospale. Z bocznych obrońców nieco lepiej wypadł Dariusz Dudka, chętniej od Marcina Baszczyńskiego włączający się do akcji ofensywnych. Boczni defensorzy uniknęli zresztą poważniejszych błędów. Ze stoperów na wyższą notę zasłużył Arkadiusz Głowacki, znacznie rzadziej mylący się od Tomasza Kłosa, który ma nienajlepszą passę. Radosław Majdan miał bardzo niewiele pracy: Odra strzelała tylko 5 razy. Czy popełnił błąd przy straconej bramce, trudno wyrokować. Być może niepotrzebnie wyszedł nieco do przodu. Z drugiej strony strzał Masłowskiego był bardzo precyzyjny. Gracz Odry miał wszak tyle czasu i miejsca, ile tylko zapragnął... Trudno tym razem komplementować napastników. Zwłaszcza w pierwszej połowie byli zbyt pasywni. Fakt, dopasowali się tym samym do większości kolegów. Dwójkowe akcje Tomasza Frankowskiego i Pawła Brożka tym razem cechowała niedokładność, a piłka jakoś ich nie szukała w polu karnym rywala. Cóż, czasem szczęście nie sprzyja, gdy forma nie dopisuje...

Przerwa na kadrę tym razem chyba Wiśle pomoże. Kluczowi piłkarze mają szansę oderwać się myślami od fatalnego wtorku w Atenach. Miejmy nadzieję, że za dwa tygodnie powróci Wisła - absolutny władca polskiej ligi. Nikt nie wygrywa wszystkich meczów. Ale przyzwyczailiśmy się, że limit remisów i porażek nasz zespół ma bardzo niski. Oby już się wyczerpał w tej rundzie.

W Wiśle zagrał 253 mecze. Strzelił w nich 155 goli, a gdyby doliczyć ten z ostatniego weekendu w Wodzisławiu - 156. Z drużyną „Białej Gwiazdy” związał się w 1998 roku i to jest do dzisiaj kawał czasu. Swoją grą, ale nie tylko, zaskarbił sobie - wydawało się - dozgonną sympatię krakowskich fanów. Obecnym jednak zachowaniem - niemal wszystko zburzył