2005.08.27 Odra Wodzisław - Wisła Kraków 1:1

Z Historia Wisły

2005.08.27, Orange Ekstraklasa, 5. kolejka, Wodzisław Śląski, Stadion Odry, 18:15
Odra Wodzisław 1:1 (0:0) Wisła Kraków
widzów: 4.000
sędzia: Jarosław Żyro z Bydgoszczy
Bramki
Łukasz Masłowski 56’

1:0
1:1

90' Tomasz Frankowski
Odra Wodzisław
Mariusz Pawełek
Grafika:Zk.jpg Marcin Krysiński
Grafika:Zk.jpg Marcin Drzymont
Marcin Dymkowski
Jarosław Bujok
Mariusz Zganiacz grafika: Zmiana.PNG (68’ Mariusz Muszalik)
Grafika:Zk.jpg Marcin Malinowski
Ireneusz Kowalski
Grafika:Zk.jpg Łukasz Masłowski grafika: Zmiana.PNG (84’ Wojciech Grzyb)
Tomasz Albingier grafika: Zmiana.PNG (59’ Sylwester Czereszewski)
Grafika:Zk.jpg Jan Woś

trener: Waldemar Fornalik
Wisła Kraków
Radosław Majdan
Marcin Baszczyński
Tomasz Kłos
Arkadiusz Głowacki
Dariusz Dudka
Jean Paulista grafika: Zmiana.PNG (63’ Kalu Uche)
Mauro Cantoro
Radosław Sobolewski grafika: Zmiana.PNG (60’ Konrad Gołoś)
Marek Zieńczuk
Paweł Brożek grafika: Zmiana.PNG (72’ Marek Penksa)
Tomasz Frankowski

trener: Jerzy Engel

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Wstęp do meczu z Odrą

Między wizytą na Stadionie Olimpijskim w Atenach, a jedną z aren Euro 2004 w Guimaraes, piłkarzy Wisły czeka mecz w Wodzisławiu Śląskim. - Kontrasty są duże, ale takie mecze też trzeba wygrywać - zapowiada Radosław Majdan. - Zawodowcy muszą umieć mobilizować się na każdy mecz. Reszta należy do mnie. Na pewno będą gotowi - dodaje Jerzy Engel.

W ostatnim treningu przed meczem z Odrą wzięli udział wszyscy piłkarze. Czy wszyscy trenowali do końca - trudno powiedzieć, gdyż piątkowe zajęcia także były zamknięte dla postronnych obserwatorów i przedstawicieli prasy. - Wszyscy są gotowi do gry - zapewnił po treningu Engel. - Dzisiaj przeprowadziliśmy badania krwi. Późnym wieczorem będę miał wyniki, od których uzależniamy występy niektórych piłkarzy w sobotnim meczu.

Po treningu Engel zaprosił zawodników na półgodzinną odprawę taktyczną. Jeszcze w czwartek wiślacy dyskutowali o meczu z Panathinaikosem, w piątek mówiono już tylko o spotkaniu z Odrą. - Panathinaikos to już niestety przeszłość. Dzisiaj zawodnicy oglądneli 20-minutowy film, na którym zobaczyli jakie są silne, a jakie słabe strony Odry. Jest to drużyna walcząca, biegająca, grająca ostro i zdecydowanie.

- O Odrze można teraz powiedzieć, że to zaplecze Legii Warszawa. W kadrze mają Czereszewskiego, Korzyma, Kowalskiego, Zganiacza - to wszystko przecież zawodnicy związani z warszawskim klubem - dodaje Engel.

W ostatnim sezonie Wisła zdołała wygrać w Wodzisławiu 2:1, lecz dwa wcześniejsze mecze kończyły się przegraną 3:2. - Rzeczywiście Odra to trudny rywal. Ja jednak nie patrzę w przeszłość. Z resztą Wisła to także już inna drużyna. Ten zespół gra trochę inaczej niż wcześniej, ma inny charakter. Myślę, że to widać na boisku.

Engel jest pewny, że jego podopieczni nie będą w sobotę rozpamiętywać przegranego meczu z Panathinaikosem. W podobnym tonie wypowiadają się piłkarze. - Musimy umieć przenieść się do naszej polskiej rzeczywistości. Tak, jak teraz nie zagralibyśmy z Panathinaikosem, gdybyśmy nie zdobyli mistrzostwa, tak w przyszłym roku będzie podobnie. Najtrudniejsze będzie odbudować się psychicznie. Musimy sobie z tym poradzić - ocenia Majdan. - Przecież nie zaniosę sprzętu do magazyniera i nie powiem, że ja się do tego nie nadaję, bo to jest zbyt duży stres.

Dla piłkarzy Odry mecz z Wisłą to wielkie święto. Dla wiślaków wyjazd do Wodzisławia to zwykła ligowa orka. Dlatego tak trudno gra im się w wyjazdowych spotkaniach z Odrą.

Do Wodzisławia Wisła pojedzie dopiero w dniu meczu.

(mat19)

Źródło: wislakrakow.com

Relacje meczowe

Tylko punkt w Wodzisławiu

Kac po przegranej w Atenach trwa dłużej niż liczył Jerzy Engel.

Po meczu z Odrą mógł tylko przyznać się do błędu. - Moi piłkarze mają w pamięci mecz w Atenach. Wisła zremisowała z Odrą 1:1, lecz wyrównała dopiero w doliczonym czasie gry. Do siatki, z pomocą Tomasza Frankowskiego, zagraniem karate trafił Marek Penksa.

W porównaniu do meczu w Atenach, w składzie Wisły zaszła jedna zmiana. W miejsce Kalu Uche, który rozczarował Engela podczas meczu rewanżowego z Panathinaikosu. W jego miejsce do składu wskoczył Jean Paulista. W trakcie meczu odważny, lecz chaotyczny.

Wisła od początku spotkania nie forsowała tempa, co przy ambitnej gry gospodarzy nie mogło dać dobrego efektu. Odra już w pierwszej minucie zagroziła bramce Majdana, który jednak złapał piłkę po strzale Albingiera z woleja. Wiślacy po raz pierwszy groźniej zaatakowali dopiero w 21 minucie spotkania. I od razu powinno być 1:0 dla gości, jednak w idealnej sytuacji do siatki nie trafił Tomasz Frankowski. Po szybkim rajdzie Pawła Brożka, "Franek" otrzymał piłkę w polu karnym. Strzelał praktycznie do pustej bramki, jednak, celując w długi róg, posłał piłkę obok słupka.

W pierwszej połowie nie działo się wiele ciekawego. Warto wspomnieć jedynie o sytuacji Arkadiusza Głowackiego. Stoper Wisły wyjątkowo rzadko zdobywa bramki, a mógł tego dokonać w 31 minucie, gdy po rzucie rożnym, wykonanym przez Marka Zieńczuka, główkował jednak tuż nad poprzeczką. 315 kibiców Wisły starało się urozmaicać sobie czas dopingując "wraz" z fanami Odry. Gdy ci drudzy pytali kto wygra mecz, krakowianie wykorzystywali niezdecydowanie drugiej strony stadionu i głośno zapewniali, że wygra Wisła.

Początek drugiej połowy wskazywał jednak na to, że tak się nie stanie. Co prawda w 50 minucie Pawełek musiał wykazać się nie lada refleksem, gdy na jego bramkę główkował Tomasz Kłos - Bramkarz Odry nie zawiódł i zdołał przenieść piłkę nad poprzeczką - jednak pięć minut później było juz 1:0 dla Odry. Łukasz Masłowski bezkarnie wszedł w strefę obronną Wisły i z odległości 20 metrów wprowadził "rogalem" piłkę do siatki Majdana. Bramkarz Wisły ma w Wodzisławiu swój fan-club, który przy każdym kontakcie Majdana z piłką, wpada w euforię.

Stracona bramka podziałała na Wisłę jak płachta na byka i od tego momentu krakowianie niepodzielnie panowali na murawie. W 58 minucie po ofensywnym wypadzie Paulisty w dobrej sytuacji znalazl się Paweł Brożek, jednak Pawełek i tymm razem wyszedł z sytuacji obronną ręką. Na niekorzystny obrót spraw szybko zareagował Jerzy Engel, który zdecydował się na trzy zmiany. Do gry wprowadził kolejno Konrada Gołosia, Kalu Uche i Marka Penksę.

Bliski doprowadzenia do remisu był w 70 minucie Kalu Uche, który chwilę wcześniej pojawił się na boisku. Po wrzutce Zieńczuka, Nigeryjczyk minął już bramkarza Odry, posłał piłkę w stronę bramki, lecz tam tuż przed linią zablokował ją Marcin Dymkowski. To była najlepsza, do tej pory, sytuacja Wisły w tym meczu.

Kolejne ataki Wisły kończyły się daleko przed bramką Odry, więc wydawało się, że "Biała Gwiazda" po raz trzeci w ostatnich czterech sezonach polegnie w Wodzisławiu. Tak się jednak nie stało. W doliczonym czasie gry (ubrany na... biało Jarosław Żyro doliczył cztery minuty), Uche zgrał głową piłkę do Marka Penksy, który z 15 metrów zdecydował się na natychmiastowy strzał z powietrza. Piłka musnęła jeszcze Tomasza Frankowskiego i wpadła do siatki. - Było w tym moim pierwszym trafieniu dla Wisły w polskiej ekstraklasie trochę karate, ale wpadło. Piłka odbiła się jeszcze od Tomka Frankowskiego jednak... ustaliliśmy, że on sobie postrzela, a ten gol będzie mój" - mówił po spotkaniu zadowolony Słowak, dla którego było to pierwsze trafienie w barwach Wisły.

"Biała Gwiazda" wraca z jednym tylko punktem, gdyż, podobnie jak w Atenach, zawiodła skuteczność pod bramką rywala.

Teraz krakowian czeka dwutygodniowa przerwa w rozgrywkach ligowych. Następny mecz w ekstraklasie rozegrają 10 września, gdy na własnym boisku podejmą Pogoń Szczecin.

(maaarcin)

Źródło: wislakrakow.com

Odra Wodzisław Śląski - Wisła Kraków 1:1

- Mam dość rehabilitowania się na stadionach w Wodzisławiu i Wronkach - mówił po meczu w Atenach rozgoryczony Tomasz Frankowski. Cóż... nasz kapitan rzeczywiście nie zrehabilitował się w Wodzisławiu, a gdyby nie przytomność umysłu Marka Penksy, który w doliczonym czasie strzelił gola, Wisła dzisiejszy mecz przegrałaby! Piłka po uderzeniu Słowaka odbiła się jeszcze od nogi Franka, więc niektórzy to właśnie jemu zapisują to trafienie.

V kolejka ligi polskiej, sezon 2005/2006

Wodzisław Śląski, ul. Bogumińska, 27. sierpnia 2005 r., godz. 18:15

Widzów: 4000, sędziował: Jarosław Żyro (Bydgoszcz)

Odra Wodzisław Śl. - Wisła Kraków 1:1

Bramki:

1:0 Masłowski (56.)

1:1 Penksa (90.)


Składy:

Pawełek

Krysiński

Drzymont

Dymkowski

Bujok

Zganiacz (67. Muszalik)

Malinowski

Kowalski

Masłowski (84. Grzyb)

Albingier (58. Czereszewski)

Woś


Majdan

Baszczyński

Kłos

Głowacki

Dudka

Paulista (63. Uche)

Cantoro

Sobolewski (60. Gołoś)

Zieńczuk

Paweł Brożek (72. Penksa)

Frankowski


Piłkarz meczu:

Marek Penksa

• Wisła rozpoczęła mecz z jedną zmianą, w stosunku do spotkania z Panathinaikosem Ateny. Na prawym skrzydle zamiast Kalu Uche wyszedł - po raz pierwszy w podstawowym składzie Wisły - Jean Paulista.

Nasi piłkarze zagrali dzisiaj bardzo słabo, ambitni gospodarze postawili trudne warunki gry, wierząc, że "poateńska czkawka" jeszcze wiślakom nie przeszła. I mieli rację. Wiślacy nie przypomniali drużyny, która świetnie zagrała z Groclinem, która ograła w Krakowie Panathinaikos, która znów ma grać "ładnie dla oka". Wiślacy nawiązali dzisiaj do... "wernerowej wiosny" i widać było, że myślami są nadal w Atenach.

Spokojnie więc można ten mecz porównać do tego sprzed roku, gdy po blamażu w Tbilisi też mieliśmy kłopoty w następującym po nim spotkaniu ligowym.

Mecz mógł ułożyć się jednak zupełnie dobrze, gdyby w 20. minucie Tomasz Frankowski wykorzystał 100% okazję po podaniu Pawła Brożka. To była najgroźniejsza akcja I części meczu.

Godne odnotowania były jeszcze: ładne dośrodkowanie Paulisty, z 7. minuty, do którego nie dopszedł jednak żaden z naszych napastników oraz dwie akcje Odry - pierwsza (w 11. min.) powstrzymana przez wiślackich defensorów, i druga (w 13. min.) po której Woś był na spalonym, bliski pokonania Pawełka był w 31. min. Arek Głowacki, ale jego "główka", po rzucie rożnym, przeleciała nad poprzeczką. W przerwie Głowa zapowiedział, że w II połowie Wisła coś strzeli i... niewiele brakło, aby się... pomylił.

Bohaterem Odry był bez wątpienia jej bramkarz - Pawełek. W 49. min. kapitalnie obronił uderzenie głową Kłosa, znów akcja po rzucie rożnym, a i przy innych okazjach był najczęściej bezbłędny.

II połowę Wisła zaczęła bardziej energicznie, jednak w 56. min. nadziała się na kontrę. Masłowski uderzył z ok. 20 metrów bardzo precyzyjnie i było niespodziewanie 1:0 dla gospodarzy... Co ciekawe - bramkę tracimy w okresie naszej sporej przewagi!

Wisła rzuca się do odrabiania strat, trener Engel wprowadza Uche, i po chwili Penksę, którzy rozruszali wiślacki atak, niestety gra "Białej Gwiazdy" daleka była od ideału. Zanim jednak Słowak pojawił się na murawie, Brożek z Zieńczukiem zagrali z klepki, piłka trafia do Uche, który ogrywa już Pawełka, niestety strzał Nigeryjczyka nie znajduje drogi do siatki, gdyż na drodze futbolówki stanął obrońca Odry... To była wymarzona okazja do osiągnięcia remisu.

W 75. minucie w polu karnym pada Frankowski, po chwili z dystansu strzela Gołoś, wynik jednak nie ulega zmianie. Na siedem minut przed końcem źle strzela Franek. Po kolejnej minucie Penksa ładnie zagrywa do Franka, ten próbował odegrać piętą, ale obrońcy Odry ratują sytuację. Przewaga wiślaków jest duża, Odra ogranicza się do destrukcji, co kończy się dla nich źle.

Jeszcze jednak nie w 88. minucie, kiedy to po zagraniu Uche w bramkę znów nie trafił Frankowski. Sędzia dolicza cztery minuty, i w końcu w 92. minucie długa piłka na pole karne Odry, główka Uche, przy piłce najszybszy Marek Penksa, który strzela bez namysłu, futbolówka trafia po drodze w nogę Frankowskiego i wpada do siatki, dodatkowo myląc bramkarza Odry! Jest 1:1, a po chwili koniec meczu...

Odra była blisko wygranej z mistrzem Polski, Wisła szczęśliwie strzeliła bramkę i nie przegrała meczu, który wygrać powinna.

Nikt tak do końca nie był więc zadowolony, więc teraz lepiej poczekać na kolejne zmagania piłkarskie za dwa tygodnie. Teraz znów bowiem czas na kadrę. Przed powołanymi wiślakami mecze z Austrią i Walią, przed resztą czas na prawdziwe odbudowanie się po Atenach, bo z taką grą, jak dzisiaj, na żadne sukcesy w europejskich pucharach liczyć nie można!

Zapraszamy także do zapoznania się z relacja minuta po minucie z dzisiejszego spotkania.

Dodał: prz3m (2005-08-27 19:03:51)

Źródło:wislaportal.pl

Konferencja pomeczowa

- Moi piłkarze mają w pamięci mecz w Atenach - przyznał po meczu z Odrą trener Jerzy Engel, choć przed spotkaniem zapewniał, że jego podopieczni zapomnieli już o rywalizacji z wicemistrzem Grecji. Oto zapis konferencji prasowej po meczu Odra - Wisła.

Jerzy Engel:

- Zaczęliśmy ten mecz za spokojnie. Chcieliśmy grając dostojnie wygrać. To na Odrę było za mało. Zwłaszcza, że nie wykorzystywaliśmy stworzonych sytuacji. A potem rywale zdobyli gola i my musieliśmy gonić wynik. Udało się wyrównać w ostatnich sekundach. Odra rozegrała bardzo dobry mecz. Wiśle zabrakło tempa. Na pewno piłkarze mają w pamięci pojedynek w Atenach. O takim spotkaniu szybko się nie zapomina. Serca im płaczą. Ale teraz przed nami mecze reprezentacji i nowy cel - awans do finałów MŚ. Myślę, że zostanie osiągnięty a po meczach kadry zawodnicy wrócą do klubu w lepszych nastrojach.

Trener Odry, Waldemar Fornalik:

- Gdybyśmy stracili gola wcześniej - na pewno bylibyśmy bardzo szczęśliwi z remisu. Ale bramka stracona w samej końcówce powoduje pewien niedosyt. Moi zawodnicy chyba przestraszyli się, że mogą z Wisłą wygrać. Niepotrzebnie aż tak się cofnęli, moje sugestie były inne. Zabrakło 'żądła' z przodu.

Źródło: wislakrakow.com

Analiza meczu z Odrą Wodzisław

Wodzisław znów okazał się niegościnną pułapką dla Wisły. Raz wtóry straciliśmy tam cenne punkty, w meczu, w którym jedna strona biegała i walczyła, aż zawodnicy dostawali skurczów już po godzinie gry, a druga pasywnie i dostojnie poruszała się po boisku, minimalizując wysiłek i zaangażowanie.

Każdy mecz można przegrać i zremisować. Nawet z teoretycznie dużo słabszym przeciwnikiem. Zawsze może przyjść moment słabości, lub zwykły brak szczęścia. Ale żaden mecz nie powinien być przegrywany czy zremisowany jeszcze przed pierwszym gwizdkiem za sprawą złego nastawienia wewnętrznego zawodników, oddany bez walki, determinacji i zaangażowania. Nie w taki sposób, jak w Wodzisławiu. Zobaczyliśmy co dla Wisły znaczy „kolejny zwykły mecz ligowy”. Gra na stojąco, przespana pierwsza połowa, ogólna apatia, zanik agresywności, ruchliwości i dramatycznie opóźnione reakcje indywidualne. Wiślacy dopóki mogli, całkowicie przechodzili obok spotkania, nie robiąc nic, by od początku narzucić Odrze swoje warunki gry i po prostu wygrać. Nie było w nich życia, ani prawdziwego „zachodniego” profesjonalizmu, tylko tradycyjne ligowe lekceważenie obowiązków.

Największe negatywy w grze Wisły (skala „europejska”, numeracja pełni jedynie rolę porządkową)

1. Gra bez piłki. Nasi piłkarze niemal zupełnie ją sobie darowali. Brakowało podstawowego ruchu niemal w każdym elemencie, z przodu i z tyłu trwała jedna wielka apatia i statyczność, przerywana od czasu do czasu indywidualnymi zrywami Paulisty. W ten sposób nie można nawet w drużynach juniorskich zgubić krycia i prowadzić składnych akcji, a co dopiero w ekstraklasie. Dlatego wynik po prostu nie mógł być korzystniejszy, bo Wiślacy nie biegali. A wystarczyły 1-2 dynamiczne zwody, krótkie rozegranie z pierwszej piłki, by Odra wpadała w popłoch, gubiąc się totalnie.

2. Brak minimum agresywności w grze . Zanik determinacji i zaangażowania szczególnie w pierwszej połowie był porażający.

3. Liczne straty i proste, niewymuszone błędy indywidualne. Stanowiły pochodną pierwszych dwóch punktów, oraz braku należytej koncentracji. Dopóki Wisła nie zacznie z nimi poważnie walczyć, zamiast wygodnie powielać, dopóty nie będziemy mieć właściwie dopracowanych automatyzmów i reakcji w grze na pucharowym poziomie. Ale o tym można sobie pisać i pisać, piłkarze od kilkunastu lat ciągle robią to samo, ignorując problem ... I dlatego ciągle kończy się tak samo smutno.

4. Tempo operowania piłką . Jak wszystko było za wolne, brakowało dynamicznego rozegrania na 1-2 kontakty. Więc biliśmy głową w mur.

5. Brak kreatywnego zawodnika w środku pola. Znów bardzo mocno dał o sobie znać. Nie miał kto uporządkować gry, zmienić jej rytmu, pokierować zespołem, rzucić dobre prostopadłe podanie, wejść na szybkości środkiem z drugiej linii. Brak takiego kreatywnego lidera w centrum mocno obniża efektywność Wiślackiej ofensywy i poważnie krępuje Engelowi możliwość taktycznego manewru..

6. Złe krycie i słaby pressing. Oba elementy nie spełniały swej roli, Wisła nie notowała wielu wysokich odbiorów piłki (szczególnie w pierwszej polowie, bo potem Odra się cofnęła) i dopuszczaliśmy Wodzisławian do okazji strzeleckich.

7. Słabe akcje oskrzydlające. Skrzydła, nie licząc momentów Paulisty, „nie ciągnęły gry”, brakowało gubienia krycia i dokładnych dośrodkowań mimo, że Odra zostawiała Wiślakom miejsce i czas na akcje bokami. Trzeba tu wytknąć również mizerne i nieefektywne wyjścia do przodu bocznych obrońców.

8. Brak prostopadłych podań. Tym razem Wiślacy nie rzucili ani jednego (!) naprawdę dobrego prostopadłego zagrania do napastników, co jest wynikiem tragicznym. A okazje były, szczególnie w pierwszej połowie.

9. Współpraca między formacjami. Podobnie jak w Atenach, pozostawiała wiele do życzenia. Brakowało dublowania pozycji, prężnej asekuracji, płynnej wymienności ról.

10. Brak akcji kombinacyjnych i fatalny atak pozycyjny.. Kolejne dwa elementy, które nie były choćby tylko przeciętnie realizowane.

11. Gra Zieńczuka. Nasz pomocnik wyraźnie przechodzi kryzys formy. Znów był bezproduktywny, nie rzucał dokładnych podań, nie gubił krycia, chwilami w ogóle wyłączał się z gry. Jak zwykle nie potrafił przyjąć dobrze piłki pod naciskiem przeciwnika, obracał się z nią w przysłowiową godzinę, a decyzje podejmował w kolejną. Do defensywy nawet nie wracał i nie udawał, że mu na tym zależy. Raz dobrze zagrał wzdłuż bramki płasko do Uche – i tyle nawojował. Nic dziwnego, że Janas nie powołuje go do kadry. W sobotę nawet ambicja i chęć rehabilitacji za Ateny nie była jego mocną stroną.

12. Gra Baszczyńskiego . Bardzo cenię i lubię tego zawodnika, ale w Wodzisławiu zapewne nie tylko mnie strasznie martwił i denerwował swoją grą. W obronie był dziwnie niepewny, a ofensywę zwyczajnie olał. Niemal każde dośrodkowanie rzucał z taką nonszalancją i lekceważeniem, jakby był jakimś angielskim lordem, a nie piłkarzem, który powinien zostawić trochę zaangażowania, wysiłku i koncentracji na boisku. Toteż wszystkie centry okropnie psuł, rzucając beznadziejne „zawiesinki”, nie mogące nikomu zrobić krzywdy, a Odrze najmniej. Nie pokazywał się „na obieg’, nie próbował gubić krycia.

13. Błąd Majdana przy utracie gola. Znów potwierdził że obrona uderzeń z dystansu nie należy do jego mocnych stron - przepuścił strzał, który nie był ani mocny, ani bity z dużą rotacją, lecący z dalszej odległości. Kopnięcie Masłowskiego pozostawało jak najbardziej do obrony, gdyby się lepiej ustawił i odpowiednio przemieścił w trakcie akcji zawodnika Odry. Obserwując powtórki mam też wrażenie, że rzucił się za wcześnie (!) i zupełnie nie przewidział „kozła” piłki przed swoimi rękami. Engel powinien przynajmniej rozważyć zastąpienie go Piekutowskim w meczu z Pogonią, bo nadal nie prezentuje dobrej formy.

14. Słaby mecz Frankowskiego. Pierwszą połowę zupełnie przestał, był bardzo rozkojarzony, niedokładny i nieproduktywny. W drugiej pod koniec trochę się uaktywnił, ale to stanowczo za mało jak na zawodnika tej klasy i możliwości. Nieudany występ.

15. Pasywność stoperów . Obaj za wolno reagowali i skracali pole do rywali. Często stali w linii biernej, zamiast aktywnie pilnować ustawienia. Dopuścili Maslowskiego do strzału na 1-0.

16. Wejście i gra Gołosia. Nasz nabytek z Polonii potwierdził, że wciąż bardzo odstaje od potrzeb zespołu i nie potrafi należycie pokierować grą drugiej linii. Jego pojawienie się na murawie nie wzniosło nic pozytywnego do postawy Wisły, nie stwarzał żadnego zagrożenia i nie pomagał podaniami napastnikom.

17. Przechodzenie z obrony do ataku. Wyglądało fatalnie, było pozbawione nie tylko dynamiki, ale i pomysłu oraz ładu.

18. Nieskuteczność Wykańczanie akcji również zawiodło - Wisła miała kilka okazji, które powinna skończyć bramkami (np.: sytuacja Uche, Cantoro), niestety, znów brakowało koncentracji i zimnej krwi.

19. Przeciętny mecz Cantoro. Mauro miał wiele okresów przestoju, tradycyjnie wolno i schematycznie rozgrywał, nie odznaczał się niczym pozytywnym w ofensywie.

20. Brak udanej gry 1 na 1 i wykorzystania przewagi technicznej. Warto podkreślić tą sprawę, bo stanowi kolejny ważny element przy skomasowanej obronie przeciwników.

21. Utrzymujący się dołek psychiczny po odpadnięciu z LM. Engelowi na razie jeszcze nie udało się odbudować ich morale.

22. Strata punktów z bardzo słabym rywalem., prezentującym niezwykle ubogą jakość gry i wyszkolenia techniczno-taktycznego.

Pozytywy

1. Wejście i gol Pensky. Słowak ponownie dał udaną zmianę, pokazał, że potrafi utrzymać się przy piłce, posłużyć zwodem i znaleźć pod bramką rywali w odpowiednim miejscu i czasie.

2. Gra do końca Wisły Dobrze, że mimo upływu minut nasi zawodnicy nie poddawali się całkowicie marazmowi, tylko do ostatnich chwil naciskali gospodarzy. Dało to efekt w 93 minucie. Gdyby od początku byli bardziej uważni, zdeterminowani i aktywniejsi, najprawdopodobniej nie musielibyśmy tyle czekać i zadowalać się remisem.

3. Postawa Paulisty W pierwszej połowie był jedynym Wiślakiem, któremu chciało się walczy i biegać. Parę razy udanie zgubił krycie, przytomnie zastawiał piłkę. Szkoda, że po przerwie został zmieniony, bo w przeciwieństwie do Zieńczuka miał jakiś pomysł na grę, szukał dryblingów, wolnego pola i piłki. Gdyby popełniał mniej strat i efektywniej podawał, ocena byłaby jeszcze lepsza.

4. Dobre wejście Uche. Nigeryjczyk wniósł do gry Wisły większe zagrożenie dla rywali w rejonie pola karnego Odry. Dzięki skoczności, dawał możliwość wrzucania piłek górą z głębi pola i zgrywania ich do napastników. Raz po takim podaniu minimalnie przestrzelił głową Frankowski. Zabrakło jednak wykończenia akcji w 70 minucie, kiedy ładnie minął zwodem Pawełka, ale źle strzelił.

Niestety kac po Panathinaikosie i lekceważenie obowiązków ligowych nadal trwa, nasi piłkarze wyraźnie nie podeszli do meczu z Odrą należycie nastawieni i zdeterminowani. Pozwolili sobie na lenistwo i minimalizm wysiłkowy, szczególnie w pierwszej połowie. Martwi, że straciliśmy punkty z drużyną, która od 60 minuty ledwo żyła i słaniała się na nogach ze zmęczenia (np.: skurcze Zganiacza, Masłowskiego) pozbawioną jakichkolwiek atutów poza ambicją i chęcią do biegania. Odra była zdolna jedynie do przeszkadzania, w jej składzie tylko 2-3 piłkarzy umiało celnie kopnąć piłkę dalej niż na kilka metrów. Jedynym pomysłem podopiecznych trenera Fornalika pozostawało zagęszczenie środka pola, zamurowanie bramki i trwanie w nadziei na cud oraz błędy naszych futbolistów. Niestety, Wisła pozwoliła gospodarzom doczekać się. Wystarczyło odrobinę przyspieszyć grę, by pękli, bo pokazali, że sobie wówczas nie radzą. Oby te dwa głupio i na własne życzenie stracone punkty nie decydowały na koniec sezonu.

(Markus)

Źródło: wislakrakow.com

Komentarz pomeczowy

Mecz z Odrą Wodzisław miał poprawić humory piłkarzom i kibicom Wisły. Niestety, nie poprawił. Remis ze słabym rywalem nigdy nie cieszy, nawet jeśli udaje się go wywalczyć w ostatniej niemal chwili. Z drugiej strony, patrząc na wyniki spotkań z ostatniego weekendu z różnych lig europejskich (np. klęska Glasgow Rangers, wpadka Barcelony), należy trzeźwo spojrzeć na rzeczywistość: nie ma zespołów, które zawsze wygrywają.

Pierwsza połowa meczu w Wodzisławiu była bardzo przeciętnym widowiskiem. Wisła nie forsowała tempa i przełożyło się to na stosunkowo niewielką liczbę sytuacji podbramkowych. Najlepszą miał Tomasz Frankowski, ale niestety chybił. Nie udało się także zdobyć bramki po groźnych centrach Jeana Paulisty, bodaj najaktywniejszego wiślaka do przerwy. Blisko było także po rzutach rożnych, ale gol dla Wisły nie padł. Rozregulowane celowniki i kiepskie tempo gry: „Biała Gwiazda” do przerwy nie błyszczała.

Drugą połowę wiślacy zaczęli w znacznie lepszym stylu, przede wszystkim szybciej. Nim jednak udało się im wykorzystać przewagę, jaką osiągnęli, Odra wyprowadziła kontrę, po której Masłowski zdobył dla niej prowadzenie. Niestety, zgodnie z tradycją, straciliśmy gola po własnych błędach. Najpierw, jeszcze na połowie rywala, wiślacy nie potrafili przejąć piłki, choć w trud jej odbioru zaangażowało się ich paru. Najgorsze było jednak zachowanie Tomasza Kłosa. Nie wiedzieć czemu, miast próbować zatrzymać Masłowskiego, cofając się w stronę własnej bramki, doświadczony stoper umożliwił graczowi Odry oddanie strzału bez jakiejkolwiek presji. Takie fatalne zachowania w grze defensywnej, ewidentna nonszalancja, powinny zostać napiętnowane! Gdyby wiślacy popełniali podobne błędy sporadycznie, można byłoby przejść nad tym do porządku dziennego a przynajmniej nie poświęcać im dużo uwagi: wszak nie ma obrońców, którzy się nigdy nie mylą. Jednak niefrasobliwość i brak koncentracji (jedno łączy się z drugim) w obronie stały się "znakiem firmowym" naszej defensywy. Skutki tego bywają czasem opłakane, jak w Atenach. Mecz w Wodzisławiu miał nieporównywalnie mniejszą stawkę, ale był ważny - każde stracone punkty za własne życzenie, mogą zaciążyć na końcowych wynikach zespołu w ligowej tabeli.

Po stracie gola Wisła osiągnęła dużą przewagę. Na długie minuty zamykała Odrę na jej połowie. Ciągle jednak relatywnie mało było groźnych sytuacji do zdobycia bramki: najlepszą zmarnował Kalu Uche. Większość akcji nie przynosiła jednak żadnych korzyści. Były zbyt wolne i niedokładne. Widać było, że wiślacy nie są w stanie wspiąć się poziom, który pokazali w tym sezonie w Grodzisku czy w Krakowie. Nie można im odmówić zaangażowania, ale ono nie wystarczyło, żeby wygrać. Ba! niemal mogło nie dać nawet remisu, mimo że rywal był, owszem ambitny, ale piłkarsko słaby (bramka Masłowskiego to pierwszy gol dla Odry w pięciu meczach strzelony przez jej piłkarza!). Na szczęście świetnie spisał się Marek Penksa, który stał się mężem opatrznościowym w końcówce meczu. Niektórzy ulegają pokusie, żeby zapisać jego bramkę Tomaszowi Frankowskiemu. Owszem, Franek miał swoją zasługę, choć zupełnie przypadkową. To jednak sympatyczny Słowak zasługuje na zapisanie mu tego gola! Raz jeszcze dał udaną zmianę. Widać, że gra z pełnym zaangażowaniem i z sercem. Ma przy tym spore umiejętności. A niektórzy pytali po co nam 32-letni napastnik... Pozostali zmiennicy spisali się dużo gorzej. Uche co prawda miał udział w akcji, która dała nam remis, ale poza tym wypadł blado. Również Konrad Gołoś nie potrafił wziąć ciężaru gry na siebie, choć niewątpliwie przynajmniej próbował. Zmiany, których dokonał Jerzy Engel, wzbudziły zresztą spore kontrowersje. Jean Paulista do chwili zejścia z boiska był najaktywniejszym z wiślaków, znacznie groźniejszym od Marka Zieńczuka, który został na placu gry. Także Radosław Sobolewski lepiej spisywał się niż Mauro Cantoro - choć trzeba przyznać, że w drugiej połowie Argentyńczyk wreszcie się obudził. W pierwszej, niestety, poruszał się po boisku bardzo ospale. Z bocznych obrońców nieco lepiej wypadł Dariusz Dudka, chętniej od Marcina Baszczyńskiego włączający się do akcji ofensywnych. Boczni defensorzy uniknęli zresztą poważniejszych błędów. Ze stoperów na wyższą notę zasłużył Arkadiusz Głowacki, znacznie rzadziej mylący się od Tomasza Kłosa, który ma nienajlepszą passę. Radosław Majdan miał bardzo niewiele pracy: Odra strzelała tylko 5 razy. Czy popełnił błąd przy straconej bramce, trudno wyrokować. Być może niepotrzebnie wyszedł nieco do przodu. Z drugiej strony strzał Masłowskiego był bardzo precyzyjny. Gracz Odry miał wszak tyle czasu i miejsca, ile tylko zapragnął... Trudno tym razem komplementować napastników. Zwłaszcza w pierwszej połowie byli zbyt pasywni. Fakt, dopasowali się tym samym do większości kolegów. Dwójkowe akcje Tomasza Frankowskiego i Pawła Brożka tym razem cechowała niedokładność, a piłka jakoś ich nie szukała w polu karnym rywala. Cóż, czasem szczęście nie sprzyja, gdy forma nie dopisuje...

Przerwa na kadrę tym razem chyba Wiśle pomoże. Kluczowi piłkarze mają szansę oderwać się myślami od fatalnego wtorku w Atenach. Miejmy nadzieję, że za dwa tygodnie powróci Wisła - absolutny władca polskiej ligi. Nikt nie wygrywa wszystkich meczów. Ale przyzwyczailiśmy się, że limit remisów i porażek nasz zespół ma bardzo niski. Oby już się wyczerpał w tej rundzie.

W Wiśle zagrał 253 mecze. Strzelił w nich 155 goli, a gdyby doliczyć ten z ostatniego weekendu w Wodzisławiu - 156. Z drużyną „Białej Gwiazdy” związał się w 1998 roku i to jest do dzisiaj kawał czasu. Swoją grą, ale nie tylko, zaskarbił sobie - wydawało się - dozgonną sympatię krakowskich fanów. Obecnym jednak zachowaniem - niemal wszystko zburzył

Źródło:wislaportal.pl