2005.09.18 Polonia Warszawa - Wisła Kraków 0:1

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 18:32, 6 sie 2021; Zdzis (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)
2005.09.18, Orange Ekstraklasa, 7. kolejka, Warszawa, Stadion Polonii, 17:00
Polonia Warszawa 0:1 (0:1) Wisła Kraków
widzów: 3.500
sędzia: Tomasz Pacuda z Częstochowy
Bramki
0:1 85' Marek Penksa
Polonia Warszawa
Paweł Kieszek
Grafika:Zk.jpg Jacek Moryc
Wojciech Szymanek
Sławomir Jarczyk
Luis Arturo Swisher Salguero
Igor Gołaszewski
Grafika:Zk.jpg Krzysztof Bąk
Piotr Stokowiec grafika: Zmiana.PNG (89’ Adam Cichon)
Dariusz Dźwigała grafika: Zmiana.PNG (79’ Rodrigo)
Jacek Kosmalski
Ensar Arifović

trener: Dariusz Kubicki
Wisła Kraków
Radosław Majdan Grafika:Zk.jpg
Marcin Baszczyński
Arkadiusz Głowacki
Maciej Stolarczyk
Dariusz Dudka
Konrad Gołoś grafika: Zmiana.PNG (60’ Marek Penksa)
Mauro Cantoro
Radosław Sobolewski
Piotr Brożek Grafika:Zk.jpg grafika: Zmiana.PNG (90’ André Barreto)
Paweł Brożek Grafika:Zk.jpg grafika: Zmiana.PNG (75’ Marcin Kuźba)
Paweł Kryszałowicz

trener: Jerzy Engel

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Bez Kłosa i Zieńczuka

- Jedziemy do Warszawy po zwycięstwo - deklaruje Jerzy Engel. Wywiezienie trzech punktów z Konwiktorskiej nie będzie jednak łatwym zadaniem. W Krakowie pozostali niezdolni do gry Tomasz Kłos i Marek Zieńczuk.

Meczem z Polonią, choć w małym stopniu, wiślacy będą mogli zrehabilitować się za fatalny występ w Guimaraes. - Nie jest łatwo podnieść się po takiej porażce. Wstyd nam spojrzeć kibicom w oczy - mówi Jerzy Engel.

W Krakowie pozostaje Marek Zieńczuk, który ma anginę. - Na lewej stronie mamy kilka możliwości. Mogą zagrać Baretto, Piotr Brożek lub Penksa - uważa szkoleniowiec „Białej Gwiazdy”. Naturalnym dublerem „Zienia” wydaje się być Piotr Brożek, który długo czeka na swoją szansę. - Bardzo chciałbym wreszcie zagrać - nie kryje 22-letni pomocnik. - Decyzję podejmie jednak trener. Jeśli da mi szanse to zostawię na boisku serce - zapowiada.

Być może po raz pierwszy w podstawowym składzie Wisły wybiegną Paweł i Piotr Brożkowie. - Jeszcze nigdy nie zdarzyło nam się grać razem przez 90 minut w barwach „Białej Gwiazdy”- mówi Piotr.

Dużo większy problem Jerzy Engel będzie miał z obsadą prawej pomocy. Niezdolni do gry są Jean Paulista i Jakub Błaszczykowski. W tej chwili w kadrze nie ma ani jednego zdrowego nominalnego prawoskrzydłowego. - Wiem na kogo postawić, ale nie chcę przeciwnikom ułatwiać zadania - tajemniczo mówi trener wiślaków. Wydaje się, że największe szanse na występ ma Marek Penksa. - Parę razy grałem na tej pozycji. Czy dam sobie radę? Przekonamy się w niedzielę - uważa 32-letni Słowak.

W zeszłym sezonie barwy „Czarnych Koszul” reprezentował Konrad Gołoś. - Mam wielki sentyment do Polonii. W końcu w jej barwach debiutowałem w pierwszej lidze. Dalej mam tam sporo przyjaciół. 23-letni pomocnik nie liczy na występ od pierwszych minut. - Wraca Radek Sobolewski - zauważa. - Dla mnie najważniejsze jest zwycięstwo drużyny - dodaje Gołoś.

Także Jerzy Engel przez długie lata związany był z Polonią Warszawa. - Dla mnie to mecz jak każdy inny - mówi bez przekonania. Zaznacza jednak, że gra zespołu z Konwiktorskiej uległa dużej zmianie od zeszłego sezonu. - Doszło kilku nowych zawodników. Musimy zwrócić uwagę na Silvę, Markowskiego i Kosmalskiego, który powraca do formy.

Wiślaków czeka ciężka walka. - Polonia to wybiegany zespół. Grają bardzo ostro. Krakowianom nigdy nie grało się tam dobrze - zauważa trener. Murawa przy Konwiktorskiej nigdy nie należała do najlepszych. - Dziś w Warszawie świeci słońce, wczoraj trochę popadało, ale nie powinno to się odbić na stanie boiska - zapewnia Engel.

(wally)

Źródło: wislakrakow.com

Relacje meczowe

Polonia - Wisła 0:1

Wisła po bramce Marka Penksy w końcówce spotkania, odniosła skromne zwycięstwo na wyjeździe z Polonią Warszawa. Mecz nie stał jednak na wysokim poziomie, swoje szanse na zdobycie bramki mieli również gospodarze. Po tym meczu Wisła wraca po jednodniowej przerwie na fotel lidera.

Tylko dwa celne strzały oddali piłkarze Wisły Kraków na bramkę Pawła Kieszka. Tak marnej statystyki w meczu ligowym mistrzowie Polski nie mieli od dawna. To jednak wystarczyło, aby wymęczyć zwycięstwo z ostatnią drużyną ligowej tabeli.

Kiedy przed meczem patrzyło się na tabelę to ciężko było mieć wątpliwości, kto jest faworytem niedzielnego spotkania. Obie drużyny dzieliła w tabeli przepaść, której jednak na boisku nie było widać.

Jerzy Engel desygnował do gry trzech środkowych pomocników. Obok Soblewskiego i Cantoro w wyjściowej jedenastce wybiegł Gołoś. Brak nominalnego prawoskrzydłowego na boisku stworzył większe możliwości ofensywne dla Marcina Baszczyńskiego. Niestety, rajdy defensora „Białej Gwiazdy” nie stwarzały żadnego zagrożenia. Wobec nieobecności Marka Zieńczuka stałe fragmenty gry wykonywał Paweł Kryszałowicz. Bite przez niego rzuty wolne i rożne nie przyniosły dużego zagrożenia pod bramką gospodarzy.

Polonia rozpoczęła mecz ze sporym respektem dla rywala. Zagęszczona druga linia i szarże Kosmalskiego to był sposób Dariusza Kubickiego na „Białą Gwiazdę”. „Czarne Koszule” nie stworzyły jednak zbyt wielu okazji pod bramką Majdana, który imponował spokojem i pewnością nie tylko w grze na linii, ale także na przedpolu.

W pierwszej połowie na boisku nie działo się zbyt wiele. Krakowianie dłużej utrzymywali się przy piłce, ale nic z tego faktu nie wynikało, co więcej to gospodarze byli bliżsi zdobycia gola. Prowadzenie gospodarzom mógł dać w 7. minucie Gołaszewski, ale jego strzał z trudem sparował Majdan. Najbliżej zdobycia bramki poloniści byli po kwadransie. Wówczas źle głowę do piłki przyłożył Bąk i fubolówka poleciała nad bramką mistrzów Polski.

Wiślacy przez 45 minut ani razu nie zmusili do wysiłku Kieszka. Jedyną dobrą okazję zmarnował Cantoro, przenosząc piłkę nad bramką. Druga połowa w wykonaniu mistrzów była bardziej owocna w sytuacje. Na listę strzelców w 51. minucie powinien wpisać się Paweł Kryszałowicz, ale uderzył minimalnie niecelnie. Bardziej wyregulowany celownik „Kryszał” miał pół godziny później, jednak tym razem na posterunku był Kieszek.

Jak się okazało kluczowym momentem było wejście na boisko Marka Penksy. 32-letni Słowak zastąpił, grającego na starych śmieciach Gołosia. W 85 minucie ustawiony na boku pomocy Penksa zamienił na gola doskonałe podanie Sobolewskiego.

Po ostatnim gwizdku sędziego wiślacy cieszyli się ze zdobycia trzech punktów. Styl w jakim zostały one zdobyte nikogo nie zachwycił. Na mecz przybyło około 150 kibiców „Białej Gwiazdy”. Na sektorze gości było jednak cicho. W ten sposób kibice „zrewanżowali” się piłkarzom za postawę w Guimares. Przez długie minuty, oglądając dzisiaj poczynania wiślaków też najlepiej było nic nie mówić.

(maaarcin, wally)

Źródło: wislakrakow.com

Polonia Warszawa - Wisła Kraków 0:1

"Niesamowitą" skutecznością wykazali się wiślacy na Konwiktorskiej. Oddali 2 (słownie: dwa) strzały w światło bramki "Czarnych Koszul" i zdobyli gola! Co ciekawe, pierwszy celnie uderzył Paweł Kryszałowicz w... 80 minucie spotkania! Jako drugi trafił - pięć minut później - Marek Penksa, pokonując Pawła Kieszka! Wisła wygrywa, ale styl tej wygranej lepiej nie określać jakimkolwiek ze znanych przymiotników...

VII kolejka ligi polskiej, sezon 2005/2006

Warszawa, ul. Konwiktorska, 18. września 2005 r., godz. 17:00

Widzów: 4000, sędziował: Tomasz Pacuda (Częstochowa)

Polonia Warszawa - Wisła Kraków 0:1

Bramki:

0:1 Penksa (85.)


Składy:

Kieszek

Moryc

Szymanek

Jarczyk

Swisher

Gołaszewski

Bąk

Dźwigała (79 Rodrigo da Silva)

Stokowiec (89. Cichoń)

Kosmalski

Arifović


Majdan

Baszczyński

Głowacki

Stolarczyk

Dudka

Gołoś (60. Penksa)

Cantoro

Sobolewski

Piotr Brożek (90. Barreto)

Paweł Brożek (75. Kuźba)

Kryszałowicz


Piłkarz meczu:

Marek Penksa

• Znów fatalny mecz zagrała krakowska Wisła. Bez ładu, składu, pomysłu – na tle słabej Polonii prezentowali się wiślacy podobnie jak w czwartek w Guimarăes. Koszmar powrócił o tyle mocniej, że „złośliwi” gospodarze sprytnie zakupili zapewne przed tym meczem futbolówki z ostatnich Mistrzostw Europy, słynne adidasowskie „Roteiro”. Taką piłką Wisła w Guimarăes grać zupełnie nie umiała, taką też fatalnie szło nam w Warszawie.

I połowa to zdecydowana... przewaga Wisły, ale tylko pod względem posiadania piłki. Widać wiślacy chcieli się jak najbardziej z „Roteiro” oswoić. Momentami – co pokazywały statystyki Canal+ – wiślacy mieli 70% czasu gry „dla siebie”. Nic z tego jednak nie wynikało, bo to poloniści stworzyli sytuacje bramkowe!

Już w 4. minucie, niedoszły wiślak, Jacek Kosmalski dośrodkowywał z rzutu rożnego tak ostro, że Majdan musiał wykazać się refleksem, gdyż piłka mogła od razu wpaść do bramki. Wisła odpowiada kontratakiem, ale obrońcy gospodarzy bez problemów powstrzymali Baszczyńskiego. W 6. minucie dobrą piłkę z głębi pola dostał Paweł Kryszałowicz, ale fatalnie ją przyjął. Piłka odbiła się od ręki obrońcy, a że było to w polu karnym, więc Kryszał zamiast grać, domagał się jedenastki. Bezskutecznie.

W 7. minucie kapitalną interwencją popisuje się Radek Majdan. Na strzał, z ponad 20. metrów, zdecydował się Igor Gołaszewski i Radek musiał wyfrunąć w powietrze. Piłkę przeniósł nad poprzeczką. Skończyło się na rzucie rożnym, z którego dośrodkowanie Radek pewnie złapał. Jest 15. minuta. Na piłce przewraca się Kosmalski, jednak sędzia dopatruje się nie nieudolnego zagrania polonisty, lecz… faulu Radka Sobolewskiego. Dośrodkowanie z wolnego, do piłki głową dochodzi Bąk, mija się z nią Majdan , jednak ta – na nasze szczęście – przechodzi nad bramką. Było bardzo groźnie.

W 21. minucie pokazał się Konrad Gołoś, którego nieśmiało awizowaliśmy do składu „Białej Gwiazdy”, na prawej pomocy przed meczem, i rzeczywiście tam zagrał. Konrad próbował strzału z dystansu, tyle że został on zablokowany.

Aż do 33. minuty z boiska wiało nudą. Wtedy na slalom między obrońcami „Czarnych Koszul” decyduje się Mauro Cantoro, w końcu strzela z 17. metra, ale piłka leci nad poprzeczką. Natychmiast odpowiada Polonia, dośrodkowanie i ratujący sytuację Darek Dudka o mało sam nie pokonał Majdana! Jeszcze, w 41. min., próbował z 20. metrów Stokowiec (pewnie łapie Majdan), jeszcze minutę później strzela (fatalnie) Baszczyński - i sędzia kończy tą dramatyczną grę.

Można było zadać sobie w przerwie pytanie – czy sięgając europejskiego dna, w czwartek w Guimarăes, dzisiaj sięgniemy dna ligowego?

Na szczęście tak się nie stało, tym bardziej, że trenerskim nosem wykazał się Engel, ale o tym za chwilę.

Druga połowa zaczęła się od trochę żwawszej gry wiślaków i już w 51. minucie pierwszą bramkę dla „Białej Gwiazdy” mógł strzelić Kryszał. Dopadł do odbitej przed polem karnym piłki, jednak minimalnie przestrzelił, piłka – która wydawało się zmierza w samo okienko – przeleciała nad poprzeczką! Minutę później „lobować” Kieszka próbował Paweł Brożek, ale piłka minimalnie minęła bramkę gospodarzy.

Polonia zagroziła za to poważniej naszej bramce w minucie 58. Dźwigała strzelił jednak z 16. metra nad poprzeczką, tylko dlaczego miał aż tyle swobody?!

Wisła nadal gra nieporadnie, Engel wpuszcza więc „czarnego konia” Wisły – Marka Penksę. Jak się później okazało był to strzał w dziesiątkę!

60. minuta – po rogu głową, ale nad bramką, strzela Stolarczyk. Siedem minut później do piłki przy linii końcowej dochodzi Kryszał, ni to wrzutka, ni to strzał, przechodzi wzdłuż bramki gospodarzy – nadal jednak wiślacy nie potrafią celnie strzelić na bramkę gospodarzy! Bez tego nie ma szans na wygraną.

W 70. minucie po raz pierwszy i, jak się później okazało, ostatni wreszcie ładnie zgrywają piłkę między sobą bracia Brożkowie. Piotr do Pawła głową, jednak ten ostatni był na spalonym. Awizowany szumnie ich wspólny występ okazał się wielką klapą…

Mecz powoli zbliża się do końca. Polonia marzy już zapewne o jego zakończeniu i remisie z mistrzem Polski. Mamy 80. minutę i Wisła wreszcie oddaje pierwszy celny strzał na bramkę!!! Dośrodkowanie z lewej strony Mauro Cantoro, Kryszałowicz strzela, lecz w sam środek bramki, więc Kieszek ma ułatwione zadanie, broni jednak bardzo dobrze!

Cztery minuty później na pierwszy strzał decyduje się Marek Penksa, ale „wali na wiwat”. W końcu mamy decydującą akcję meczu. Na lewym skrzydle o piłkę walczy Kryszałowicz, ta trafia pod nogi Dudki, który odgrywa do Radka Sobolewskiego, a ten przerzuca na prawo do osamotnionego Penksy. Słowak wpada w pole karne i strzałem w długi róg nie daje Kieszkowi żadnych szans! Końcówka meczu to dobra gra obronna Wisły, ale jeszcze w 90. min., po dośrodkowaniu Rodrigo da Silvy Polonia miała rzut rożny. Nic jej to nie dało, a chwilę później, po drugiej stronie boiska, w stylu Smolarka, piłkę w narożniku przetrzymywał jeszcze Kryszał. Sędzia wreszcie skończył ten mecz…

Wynik lepszy od gry – to na pewno, z taka postawą ciężko o grę w Europie – to jeszcze bardziej… jeżeli po meczu mistrza z outsiderem ligowym mamy takie refleksje, to o czym tutaj jeszcze pisać? Jeden celny strzał w światło bramki w Guimarăes, dwa w Warszawie… … to tyle, więcej „leżącego” kopać nie ma potrzeby…

PS. Grupa kibiców Wisły, która zjawiła sie na tym meczu wyraźnie dała znak piłkarzom, że tak fatalnej gry nikt tolerować nie będzie. Zgodnie więc z zapowiedziami, nie było dzisiaj wiślackich flag "na płocie", nie było także dopingu... Jedynym piłkarzem, który został przez wiślackich fanów "pozdrowiony", był Mauro Cantoro...

Dodał: Piotr (2005-09-18 19:02:38)

Źródło:wislaportal.pl

Konferencja pomeczowa

- Po raz pierwszy od dawna zawodnicy zaśpiewali po meczu w szatni - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej Jerzy Engel. Trener Wisły jest zadowolony ze zdobytych trzech punktów i z faktu, że Wisła wciąż pozostaje na pozycji lidera ekstraklasy.

Jerzy Engel:

- To był ciężki mecz dla obu drużyn. Polonia gra bardzo zdyscyplinowany, defensywny futbol, oparty na szybkich kontratakach i bardzo groźnych stałych fragmentach gry. To wszystko Polonia dzisiaj zaprezentowała i było nam bardzo, bardzo trudno skutecznie przeciwstawić się jej grze. Gratuluje trenerowi Kubickiemu, bo przygotował zespół do tego meczu bardzo dobrze. Myślę, że mecz, mimo, że nie stał na najwyższym poziomie, trzymał w napięciu do końca. Zostałem przyjęty szczególnie ciepło. Na większości stadionów w Polsce jestem przyjmowany bardzo miło. Jest to szalenie sympatyczne.

- Dla nas był to bardzo trudny mecz, bo do Krakowa z Portugalii wróciliśmy dopiero o ósmej rano w piątek. Właściwie nie było czasu na sen, bo od razu po meczu zrobiliśmy odprawę biologiczną. Piłkarze i tak by nie usnęli, gdyby pojechali od razu do domu. Przespaliśmy właściwie jedną noc i przyjechaliśmy tutaj do walki o kolejne punkty. Dodatkowo straciliśmy kolejnego zawodnika, bo nie przyjechał z nami Marek Zieńczuk, który rozchorował się jeszcze przed meczem pucharowym. Tak się składa, że ciągle nie jesteśmy w stanie zagrać w najsilniejszym składzie. Nam nie jest łatwo grać w takiej sytuacji mecze co trzy, cztery dni. Cały czas łatamy dziury w składzie. Teraz odpadł Paulista i nie było nawet czasu przećwiczyć nowych stałych fragmentów gry, bo uderzali je zupełnie nowi ludzie. Była to szansa dla tych zawodników, którzy siedzieli ostatnio na ławce rezerwowych. Bardzo dobrze do zespołu wprowadza się Marek Penksa, z którego jesteśmy bardzo zadowoleni. Poprawnie gra Dudka, spokojnie do zespołu wprowadza się Konrad Gołoś. Po dłuższej przerwie widzieliśmy dzisiaj Piotra Brożka. Można więc powiedzieć, że zespół w trakcie rundy cały czas się zmienia.

- Wiśle ciężko podnosi się po porażkach, bo Wisła rzadko przegrywa. Szczególnie po takim meczu jak w Guimaraes, bo wszyscy na nas liczyli po dobrych występach w poprzednich meczach. W Guimaraes nie byliśmy w stanie nawiązać walki i to bardzo boli zespół.

Dariusz Kubicki:

- Zdawaliśmy sobie sprawę z jakim zespołem gramy, o jakim potencjale jeśli chodzi o grę ofensywną. Staraliśmy się przeszkodzić temu i skupić się na kontratakach, ewentualnie stałych fragmentach gry. Niestety po raz kolejny zabrakło nam paru minut, by zdobyć chociaż jeden punkt. Moi zawodnicy mocno się napracowali, włożyli w ten mecz dużo ambicji. Przyspali w 86 minucie i rywal zdobył bramkę.

Źródło: wislakrakow.com

Piłkarze po meczu

Bohater meczu: Marek Penksa

Bohaterem ligowego spotkania z Polonią Warszawa uznaliśmy Marka Penksę. Słowak strzelił dzisiaj bramkę, która dała Wiśle trzy punkty i pozwoliła jej utrzymać się na pozycji lidera. - Mieliśmy dziś troszkę szczęścia - przyznał piłkarz po meczu.

Dzisiejsze zwycięstwo jest twoją zasługą, jesteś zadowolony?

- Oczywiście, że jestem zadowolony. To bardzo ważne zwycięstwo dla naszej drużyny i dla mnie, zwłaszcza że strzeliłem bramkę i że ma to miejsce po meczu w Guimaraes. W gazetach pisano o końcu Wisły, a Wisła była, jest i zawsze będzie. Czasem przegramy z jakimś zespołem, ale potem ogramy kilka innych i dzisiaj było dla nas bardzo ważnym, aby wygrać ten mecz.

Tylko ty, spośród podstawowych napastników, strzeliłeś bramkę. Liczysz, że trener Engel znajdzie wreszcie dla ciebie miejsce w podstawowym składzie?

- Dziękuję. Ja się zawsze staram, nawet jak gram 30 czy 20 minut, chcę trafić do bramki. Jeszcze nie grałem od pierwszej minuty, ale czekam na tą szansę. Jak będę grał od początku meczu, będę chciał zachować taką skuteczność jak podczas tych 30 minut.

Podnieśliście się już po tragedii, która była w Guimaraes?

- W Guimaraes było bardzo ciężko, nic tam nie graliśmy, stworzyliśmy tylko jedną sytuację. Po tym meczu powiedzieliśmy sobie, że takie jest życie, taki jest futbol. Teraz najważniejsze było dla nas, żeby się podnieść, znaleźć siły i spróbować wygrać dzisiejszy mecz. Mieliśmy dziś troszkę szczęścia, wygraliśmy i to jest dla nas bardzo bardzo ważne.

Kibice uznali, że piłkarzom nie chciało się zbytnio grać w Guimaraes...

- Nie, nie. To jest opinia kibiców, dzienników, prasy. Ale na pewno nie jest to prawda. My chcieliśmy grać, tylko nam to nie wychodziło. W piłce nożnej czasem tak bywa. Petrzałka miała taki dzień, że wygrała z Celtikiem 5:0, a teraz my przegraliśmy 0:3. Jest to dla nas bardzo smutne, ale w następnym meczu musimy starać się o awans. Już od pierwszej minuty musimy pokazać, że wiemy jak gra się w futbol i jak najszybciej strzelić bramkę.

- Jedziemy! - krzyknął kierownik drużyny Marek Konieczny, kończąc tym samym naszą rozmowę z sympatycznym napastnikiem.

Źródło: wislakrakow.com

Wydarzenie meczu: Wisła bez dopingu

Około 150 kibiców Wisły udało się do Warszawy na niedzielny mecz z Polonią. Fatalna postawa naszych piłkarzy w Guimaraes sprawiła jednak, że dzisiaj nie mogli liczyć na doping fanów z Krakowa. To czytelny sygnał - nie będziemy tolerować minimalizmu na boisku.

Oprócz dopingu, na naszym sektorze brakowało dzisiaj także wiślackich flag. Jedynym zawodnikiem Wisły, który mógł liczyć na pozdrowienia był Mauro Cantoro. Argentyńczyk zasłużył sobie na to wkładając w mecz z Vitorią wiele zdrowia i serca. W większości sytuacji niestety nie mógł liczyć na wsparcie kolegów z drużyny.

Piłkarze Wisły zapewniają, że w Guimaraes nie brakło chęci do gry, dlatego nie wszyscy zdołali zrozumieć ideę naszego protestu. - Z jednej strony nie dziwię się naszym kibicom, bo z pewnością oczekiwali czegoś innego, jednak szkoda, że w ciężkiej chwili się od nas odwrócili - powiedział Piotr Brożek, który mecz w Guimaraes obserwował akurat z ławki rezerwowych. - Czy zabrakło zaangażowania? Tego akurat nie mogę powiedzieć...

W podobnym tonie wypowiadał się Jerzy Engel. - Zawsze martwi, gdy dochodzi do takiej sytuacji, bo piłkarze grają dla kibiców i potrzebują ich wsparcia - powiedział nam wiślacki szkoleniowiec po zakończeniu konferencji pomeczowej. - Dzisiaj słyszeliśmy, jak fani Polonii w trudnym momencie bardzo głośno wspierali swoją drużynę (chociaż Polonia nie ma tylu kibiców co inne kluby, gdzie cały stadion może krzyknąć). Ja wierzę, że kibice dowiedzą się co się stało w Guimaraes i będą nadal kochać ten zespół, tak jak kochali go do tej pory.

Po wygranej z Polonią w rolę kibiców wcielili się piłkarze Wisły. Najpierw podziękowali kibicom z Krakowa za przybycie, a następnie zaśpiewali w szatni jedną z wiślackich piosenek. - Piłkarzom bardzo zależało, by odzyskać pewność siebie nawzajem i zaufanie kibiców, którzy w licznej grupie również dzisiaj stawili się na mecz - dodał Engel.

Źródło: wislakrakow.com

Analiza meczu z Polonią Warszawa

Boisko na ulicy Konwiktorskiej okazało się dla Wisły szczęśliwe – „Biała Gwiazda” wywalczyła trzy punkty pokonując miejscową Polonię. Niestety, styl zwycięstwa i jakość gry podopiecznych Jerzego Engela nie napawają optymizmem na przyszłość. Ostatnia drużyna Orange Ekstraklasy niemal przez cały mecz była równorzędnym rywalem dla popełniającej liczne błędy krakowskiej jedenastki.

Zapraszam do tradycyjnej pomeczowej analizy gry naszego zespołu:

Największe negatywy w grze Wisły (skala „europejska”, numeracja pełni jedynie rolę porządkową)

TAKTYKA

1. Wolne tempo gry i operowania piłką . Stanowiło jeden z głównych powodów niemocy Wisły w ofensywie, nie pozwalając na tworzenie okazji bramkowych i gubienie krycia.

2. Duża ilość strat.. Wiślacy tradycyjnie często i zwykle w dość banalnych sytuacjach - przez proste wpadki techniczne - tracili piłkę

3. Dysfunkcja drugiej linii i brak kreatywnych pomocników. Podobnie jak w Portugalii, żaden z naszych pomocników nie grał „do przodu”. Napastnicy byli więc odcięci i musieli szukać gry cofając się głęboko. A że im się nie chciało, pozostawali bezproduktywni. Dopóki Engel czegoś nie zrobi z ofensywną siłą drugiej linii – zadanie ma trudne, bo dysponuje słabiutkim materiałem – dopóty nie można liczyć na efektywność i polot w atakach.

4. Gra bez piłki.. Brak ruchu, korelacji formacji, aktywnego wychodzenia na pozycję itd. powoli staje się firmową cechą Wisły.

5. Słabe akcje oskrzydlające.. Boczni pomocnicy zupełnie nie spełnili swej roli.

6. Złe krycie. Poloniści mieli mnóstwo swobody i dużo wolnego miejsca na operowanie piłka. Nasi zawodnicy ustawiali się zbyt daleko i reagowali na ich ruchy równie pasywnie jak administracja USA na atak huraganu Katrina

7 Brak prostopadłych podań.

8. Zachowanie Engela. Nie wiem, co poza osobistymi sympatiami kieruje naszym trenerem, że trzyma na ławce Penksę, a uparcie pozostawia na boisku nieskutecznego Kryszałowicza. Nie wiem, dlaczego Gołoś ciągle blokuje miejsce Andre Barreto, choć prezentować się gorzej już nie można. Trudno też zaakceptować uparte trzymanie się ustawienia 1-4-4-2, kiedy sytuacja wymusza jego zmianę i korekty. W grze Wisły od jakiegoś czasu nie widać żadnych nowych schematów i rozwiązań.

9. Współpraca między formacjami. Zwłaszcza między obroną, a pomocą powstawały spore luki

10. Brak skutecznych akcji kombinacyjnych i ataku pozycyjnego.

11. Błędy w ustawieniu obrońców.. Tworzyły niekryte przestrzenie, źle skracały pole, uniemożliwiały prawidłową asekurację.

12. Gra 1 na 1. Nie gubiła krycia, indywidualne akcje nie owocowały wypracowywaniem okazji bramkowych.

13. Brak dobrze wyuczonych automatyzmów i prawidłowych reakcji Niektóre zamiast równać w stronę europejskich standardów, robią się wręcz coraz śmieszniejsze – poprawianie buta przez kluczowego zawodnika przed własnym polem karnym akurat wtedy, kiedy drużyna wyprowadza piłkę, a rywal zakłada pressing; niedokładne wyrzuty z autu, przyjmowanie piłki ze zwodem i próbą kiwnięcia samego siebie, po którym futbolówka przekracza linię boczną boiska (Gołoś) itd. - niewymuszonych błędów technicznych i fatalnych reakcji jest coraz więcej.

14. Brak agresywności w grze.. Nie było wielkiej determinacji ani w kryciu, próbach zakładania presingu, ani w akcjach ofensywnych.

15. Ogromna niedokładność w każdym elemencie gry . Sądzę, że musi zostać podkreślona osobnym punktem.

16. Przejście z obrony do ataku i na odwrót.

17. Nikła ilość okazji bramkowych .

18. Nieudolna gra na 1-2 kontakty .

Pozytywy

1. Zwycięstwo, zapewniające ważne 3 punkty

2. Gol Penksy. Słowak dał udaną zmianę i ponownie uratował nam skórę. Pokazał, że dysponuje mocnym i precyzyjnym strzałem również z prawej nogi.

3. Dobry mecz Stolarczyka. Myślę, że można go pochwalić za dość pewną postawę w tyłach.

4.Gra na czas w końcówce meczu. Utrzymywanie piłki na połowie rywali, by bronić prowadzenia i „kraść” czas, było wykonane na wysokim poziomie. Polonia nie potrafiła przejąć futbolówki i wyprowadzić akcji w ostatnich sekundach spotkania.

PIŁKARZE :

Radosław Majdan - Nie puścił gola, ale zaliczył kilka tradycyjnych błędów w grze na przedpolu. Przepuszczał dośrodkowania ze skrzydeł lecące w głębi „piątki” (np: wybicie piłki przez Dudkę), raz w pierwszej połowie przegrał pojedynek powietrzny z napastnikiem, choć wyskakiwał do piłki z rękami w górze(!) – dobrze, że polonista nie zdołał oddać celnego strzału

Gra na linii (skala od 0-5) : 3,5

Gra na przedpolu(skala od 0-5): 2. W drugiej połowie wyłapał kilka dośrodkowań z kornerów.

Błedy: kilka w grze na przedpolu

Skuteczność pozycyjna: Duża.

Ogólna ocena gry (skala 0-10) : 6

Marcin Baszczyński – W pierwszej połowie ograniczał się niemal wyłącznie do gry defensywnej. W drugiej zaprezentował nieco większą aktywność w ofensywie.

Postawa w defensywie (skala od 0-5) : 2,5 Nie przegrywał pojedynków indywidualnych, ale krył momentami zbyt pasywnie i przeciętnie asekurował kolegów

Postawa w ofensywie (skala od 0-5) : 1,5. Jego podaniom brakowało dokładności, notował straty, nie gubił krycia. Sporadycznie wbiegał na szybkości po skrzydle.

Błedy i niewymuszone straty : Sporo.

Skuteczność pozycyjna: Słaba

Ogólna ocena gry (skala od 0-10): 2

Arkadiusz Głowacki – Był pewniejszym punktem drużyny niż w Portugalii, ale i przeciwników miał innych, znacznie słabszych.

Postawa w defensywie : 2,5 Tym razem nie przegrywał pojedynków 1 na 1, ale popełniał sporo wpadek w ustawieniu, zbyt pasywnie asekurował kolegów

Postawa w ofensywie 1.- za lepsze niż w Portugalii wyprowadzanie piłki.

Błedy i niewymuszone straty : Sporo.

Skuteczność pozycyjna: Przeciętna. Dobrze, że graliśmy ze słabą Polonią, a nie markową drużyną potrafiącą różnorodnie atakwoać, bo wtedy wpadki jego i całego bloku obronnego byłyby znacznie jaskrawiej obnażone

Ogólna ocena gry: 3

Maciej Stolarczyk – Znów był najlepszym piłkarzem w obronie Wisły

Postawa w defensywie : 3,5. Starał się łatać wszystkie dziury w tyłach, przytomnie się ustawiał, bez ryzyka wybijał piłki. Zanotował kilka ważnych odbiorów. Niestety podobnie jak reszta Wiślaków reagował zbyt pasywnie i krył za daleko.

Postawa w ofensywie:3. W pierwszej połowie był głównym rozgrywającym zespołu. W miarę dokładnie podawał. W drugiej też starał się pomagać drużynie.

Błedy i niewymuszone straty : Nieliczne.

Skuteczność pozycyjna: Dobra

Ogólna ocena gry: 6

Dariusz Dudka – Notuje coraz wyraźniejszy regres formy

Postawa w defensywie : 1,5. Kilka razy źle się ustawił, mizernie blokował nieliczne dośrodkowania Polonii ze swojej strony boiska. Miał problemy nawet w pojedynkach 1 na 1.

Postawa w ofensywie:0,5. Jego wyjścia ofensywne nie niosły żadnego realnego zagrożenia dla rywali, a podania najczęściej kończyły się stratą. Zwłaszcza w drugiej polowie zanotował kilka kompromitujących dograń wprost na nogę przeciwnika – i to na własnej połowie.

Błedy i niewymuszone straty : Dużo.

Skuteczność pozycyjna: Słaba

Ogólna ocena gry: 2

Konrad Gołoś – Kolejny raz był zupełnie bezproduktywny dla drużyny.

Postawa w defensywie : 0. Opornie wracał za rywalami, najczęściej ich odpuszczając. Nie pomagał Baszczyńskiemu.

Postawa w ofensywie: 0,5. Grał tak, aby Poloni nie zrobić krzywdy. Źle podawał, nie dynamizował akcji, wikłał się w niepotrzebne zwody.

Błedy : Bardzo dużo

Skutecznośćz pozycyjna: Beznadziejna.

Ogólna ocena gry: 0,5

Radosław Sobolewski – Wtopił się w mizerię postawy naszego zespołu.

Postawa w defensywie : 2. Zaliczył kilka odbiorów, ale i kilka razy nie zdążył z asekuracją i kryciem. Nie był tak pewny i skuteczny w destrukcji jak zazwyczaj.

Postawa w ofensywie:1. Nie kreował gry, nie rzucał dokładnych podań do napastników. Nie uraczył widzów indywidualnymi akcjami na szybkości.

Błedy i niewymuszone straty : Liczne.

Skuteczność pozycyjna: Słaba

Ogólna ocena gry: 2,5

Mauro Cantoro – W pierwszej połowie przygaszony, niewątpliwie za sprawą dużego wysiłku włożonego w czwartkowy mecz PUEFA. Po przerwie nieco się ożywił, ale na pewno stać go na więcej.

Postawa w defensywie : 2 Pasywnie asekurował środek, skąd Poloniści w pierwszych 45 minutach parę razy groźnie uderzyli z dystansu. Krył zbyt statycznie. Później poprawił odbiór, ale nie do poziomu uprawniającego do pochwał.

Postawa w ofensywie:2. Z początku zupełnie nie kreował gry, dopiero po przerwie próbował organizować akcje ofensywne – niestety, wolno, schematycznie i najczęściej podaniami do boku. Nie grał prostopadle. Tradycyjnie ośmieszał rywali świetnym zastawianiem piłki, wymuszającym faule.

Błedy i niewymuszone straty : Kilka

Skuteczność pozycyjna: Słaba

Ogólna ocena gry: 3

Piotr Brożek – Dostaje kolejną, już trzecią szansę na zaistnienie w Wiśle. Meczem na Konwiktorskiej na pewno jej nie wykorzystał, pokazując, dlaczego nigdy nie zdołał przebić się do podstawowego składu.

Postawa w defensywie :0,5. Walczył, ale nie notował żadnych odbiorów i nie asekurował dobrze Dudki. Raz udanie wybił piłkę głową przy rzucie rożnym dla Poloni.

Postawa w ofensywie:0,5. Był bezproduktywny podobnie jak Goloś. Napastnicy daremnie wyglądali dokładnych podań od niego – nie tylko prostopadłych, ale i crossow. Znacznie częściej gubił piłkę niż krycie rywali. Miewał problemy nawet z prawidłowym opanowaniem futbolówki.

Błedy i niewymuszone straty : Dużo

Skuteczność pozycyjna: Zła

Ogólna ocena gry: 1

Paweł Kryszalowicz – Widać, że się starał, ale nawet maksymalnie zaangażowany pozostawał najwolniejszym i jednym z najmniej efektywnych piłkarzy zespołu.

Postawa w defensywie : 0. Nie angażował się w nią.

Postawa w ofensywie:1. Oddał jeden groźny strzał w poprzeczkę, w końcówce ładnie zastawiał piłkę. To stanowczo za mało na zespół klasy Wisły. Po stronie negatywów miał wiele strat, przegranych pojedynków z obrońcami, nie szukał wolnego pola. Nie stwarzał dużego zagrożenia dla rywali.

Błedy i niewymuszone straty : Bardzo dużo.

Skuteczność pozycyjna: Zła

Ogólna ocena gry: 1

Paweł Brożek – Od chwili podpisania słynnego „aneksu” do kontraktu, oglądamy zupełnie innego Brożka niż na początku sezonu. To Paweł z wiosny, nie oddający ani jednego celnego strzału na bramkę rywali, nie notujący żadnych asyst, bezproduktywny i chaotyczny. Zachowuje się jak Włodarczyk z Legii, który w ubiegłym sezonie po podpisaniu nowej umowy z klubem całkowicie osiadł na laurach.

Postawa w defensywie : 0,5. Praktycznie nie angażował się w nią, tylko dwa-trzy razy szybkim podbiegnięciem wymusił błędy Polonistów w wyprowadzaniu piłki

Postawa w ofensywie:0,5. Od czasu do czasu przebiegł się w stronę bramki Kieszka, lub cofnął w lukę między obroną, a pomocą Poloni. Za każdym razem bezproduktywnie.

Błedy i niewymuszone straty : Bardzo dużo

Skuteczność pozycyjna: Zła

Ogólna ocena gry: 1

I rezerwowi:

Marek Penksa – Znów został bohaterem meczu, ratującym punkty Wiśle.

Postawa w defensywie : 1. Przeszkadzał rywalom w wyprowadzaniu piłki, wracał do krycia.

Postawa w ofensywie- 3. Wypełnił zadanie strzelając gola po poważnym błędzie „Czarnych koszul”. Mimo to brakowało jego większej aktywności w rozegraniu piłki w strefie ataku, wychodzeniu na pozycje. Jako prawy pomocnik nie pokazywał dokładnych dośrodkowań z bocznych sektorów murawy..

Błedy i niewymuszone straty : Nieliczne.

Skuteczność pozycyjna: Przyzwoita

Ogólna ocena gry: 5,5

Marcin Kuźba - Zaprezentował się nieco lepiej niż w Portugalii, co nie znaczy, że dał dobrą zmianę. .

Postawa w defensywie : 0. Bronienie pozostawił innym.

Postawa w ofensywie:1. Raz dobrze zastawił i rozegrał piłkę przerzutem na drugą stronę boiska. Ustawiał się na tyle rozsądnie, że mocno absorbował obrońców - dzięki temu dał więcej miejsca Kryszałowiczowi i Penksie. Od napastnika wymaga się jednak bramek.

Błedy i niewymuszone straty : nieliczne, ale grał krótko.

Skuteczność pozycyjna: Zła

Ogólna ocena gry: 0,5

Andre Barreto – grał zbyt krótko, by go oceniać.

Jakość gry Wisły nadal jest bardzo słaba. Nie ma wyraźnych postępów. Drużyna przechodzi kryzys, reaguje wolno, ospale i schematycznie. Gramy w ofensywie praktycznie bez drugiej linii, która za sprawą braku odpowiednich zawodników sprzedanych w ostatnich oknach transferowych, nie spełnia konstruktywnej roli - dlatego rozgrywać piłkę muszą obrońcy. Również atak istnieje jedynie na papierze i w teorii, bo w praktyce piłkarze tej formacji nie oddają celnych strzałów, bardziej zagrażając nieporadnością sobie niż rywalom. Nie funkcjonują też prawidłowo skrzydła i atak pozycyjny, a dobrą grę kombinacyjną Wisły mogliśmy oglądać ostatnio w meczu z Panathinaikosem na Reymonta. Dawniej mieliśmy w składzie wielkie indywidualności, które potrafiły samodzielnie jedną akcją odmienić losy meczu i dać zwycięstwo, teraz ich bardzo brakuje. To obraz zespołu rozbitego, nie zabezpieczonego należycie kadrowo, pilnie potrzebującego wzmocnień i nowych pomysłów taktycznych. Te pierwsze będzie można przeprowadzić najwcześniej zimą (a więc za późno), o drugie Engel musi postarać się natychmiast, zamiast koncentrować uwagę na nachalnym promowaniu Kryszałowicza i Gołosia. Pewnym ratunkiem dla sytuacji w pomocy może okazać się Baretto - jeśli nawiąże do możliwości opisywanych przez Mielcarskiego - ale musi wreszcie zacząć grać, luzując w składzie jednego z „ulubieńców”. Czy Engel się na to zdobędzie?

(Markus)

Źródło: wislakrakow.com

Komentarz pomeczowy

W ostatnich latach Wisła Kraków była zawsze żelaznym faworytem meczów z Polonią Warszawa. W tej roli nigdy nie zawodziła, zwykle gromiąc "Czarne Koszule" i przy Reymonta i przy Konwiktorskiej. Jednak ostatnie "wyczyny" "Białej Gwiazdy" spowodowały, że przed niedzielną potyczką jej kibice zazwyczaj powściągliwie oceniali szanse na kolejny sukces w stolicy.

Co prawda, Polonia nie grała w poprzednich meczach sezonu na tyle dobrze, żeby się jej bardzo obawiać, ale zwycięstwo wcale nie wydawało się na wyciągnięcie ręki. I słusznie, bo trzy punkty zdobyliśmy po okropnych mękach.

Gdyby postawę wiślaków oceniać wyłącznie na podstawie procentu posiadania przez nich piłki, wówczas moglibyśmy porównywać ją do... Barcelony. W długich fragmentach meczu przewaga Wisły w tej statystyce wynosiła 70 do 30. Tyle że nic z tego nie wynikało. Wiślacy grali niezwykle pasywnie, wolno i niedokładnie. Piłka krążyła bezładnie między pomocą i atakiem. Gdy już trafiała do napastników, ci albo ją tracili, albo byli zmuszeni ją wycofywać. Zamiast ostrych i precyzyjnych dośrodkowań, wiślacy posyłali na pole karne Polonii niedokładne "zawiesinki". Nie było piłkarza, który indywidualną akcją umiałby rozerwać szeregi rywali. Poza jednym rajdem Mauro Cantoro, w pierwszej połowie, Wisła praktycznie nie stworzyła sobie groźnej, zakończonej strzałem sytuacji. A że Polonia miała jeszcze mniej do zaoferowania, mecz był nudny: typowa ligowa kopanina. W drugiej połowie przewaga "Białej Gwiazdy" jeszcze wzrosła, Polonia atakowała jeszcze rzadziej, ale co z tego, skoro nawet najbardziej wyrozumiali fani obu zespołów i neutralni obserwatorzy mogli jedynie zżymać się w związku z beznadziejną grą, jaką raczyli ich piłkarze. Choć z drugiej strony, taki jest zwykły poziom polskiej ligii. Wisła boleśnie się do niego zbliżyła...

Na szczęście jest jeden plus niedzielnego meczu: trzy punkty. Po raz drugi w tym sezonie mężem opatrznościowym Wisły okazał się Marek Penksa. Ten ambitny gracz wyróżnia się na tle kolegów walecznością. Sporo też potrafi, dlatego warto byłoby dać mu zagrać w kolejnym meczu od pierwszych minut. Zwłaszcza, że koledzy z ataku zawodzą na całej linii. Paweł Brożek miał udany początek sezonu, ale to już wspomnienie. Jego chimeryczność staje się irytująca. Paweł Kryszałowicz dwa razy groźnie strzelił na bramkę Polonii, niemniej przede wszystkim gola nie strzelił, a poza tym raził, jak w poprzednich występach w barwach Wisły, słabym przygotowaniem motorycznym, dużą niedokładnością i licznymi błędami technicznymi. Od tak doświadczonego piłkarza możemy wymagać znacznie więcej, zwłaszcza, że pierwsze mecze sezonu jeszcze w Amice miał całkiem niezłe. Jego obecne problemy niestety nie są jedynie pochodną braku zgrania. Marcin Kuźba szuka formy i ciągle jej nie znajduje. Wielka szkoda: to miała być gwiazda ligi, piłkarz wokół którego, jeśli byłby w formie sprzed 2 lat, można byłoby budować zespół, jak go budowano wokół Macieja Żurawskiego i Tomasza Frankowskiego. Na razie, to absolutna abstrakcja.

Konrad Gołoś i Piotr Brożek jako skrzydłowi nie potrafili rozerwać szyków rywali. Trudno jednak o powodzenie, gdy młodym piłkarzom, ale przecież nie debiutantom, brakuje dynamiki i pomyślunku. Gdy patrzyło się na ich kolejne nieudane akcje, można było jedynie wzdychać, jak wielką stratą okazała się kontuzja Jakuba Błaszczykowskiego. I Brożek, i Gołoś są w stanie grać znacznie lepiej. Ale zespół nie może na to wiecznie czekać. Radosław Sobolewski i Mauro Cantoro zagrali przeciętne zawody. Od nich można oczekiwać dużo więcej. Zwłaszcza Sobolewski nie był tym razem liderem, na jakiego kreuje go trener i przede wszystkim stan wiślackiej kadry. Również Cantoro rozpłynął się w monotonii. Środkowi pomocnicy nie popełnili większych błędów, ale nie zaproponowali też niczego konstruktywnego (choć to Sobolewski asystował przy golu Penksy).

Obrona na tle ostatnich swoich blamaży tym razem spisała się poprawnie. Tyle że rywal wydatnie jej w tym pomógł, dlatego stanowczo za wcześnie jest, aby obwieścić koniec kryzysu tej formacji. Cieszmy się z tego, że Wisła zagrała na zero z tyłu, ale ciągle raczej drżyjmy na myśl o tym, co będzie, gdy przeciwko niej stanie do boju dobrze dysponowany rywal. Zresztą, już to przerobiliśmy: w Grecji i w Portugalii. O skutkach lepiej się znowu nie rozpisywać...

Pozostaje mieć nadzieję, że za kilka kolejek o koszmarnym stylu zwycięstwa z Polonią zdążymy zapomnieć, urzeczeni stylem kolejnych triumfów w lidze i - oby - w pucharze UEFA. Skłamałbym pisząc, iż bardzo w to wierzę. Z drugiej wszak strony, takie koszmarne dołki Wisła notuje w każdym sezonie. Oby tym razem trwał równie krótko, jak to zwykle bywało.

Źródło:wislaportal.pl