2005.09.24 Wisła Kraków – Lech Poznań 5:1

Z Historia Wisły

2005.09.24, Orange Ekstraklasa, 8. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 20:00
Wisła Kraków 5:1 (2:0) Lech Poznań
widzów: 12.000
sędzia: Grzegorz Gilewski z Radomia
Bramki
Paweł Brożek 14’
Paweł Brożek 31’
Paweł Brożek 62’
Marek Zieńczuk 65’

Tomasz Iwan (sam.) 87’
1:0
2:1
3:0
4:0
4:1
5:1




74' Krzysztof Gajtkowski

Wisła Kraków
Radosław Majdan
Marcin Baszczyński
Tomasz Kłos
Arkadiusz Głowacki
Grafika:Zk.jpg Dariusz Dudka
Marek Penksa
Mauro Cantoro
Grafika:Zk.jpg Radosław Sobolewski
Marek Zieńczuk grafika: Zmiana.PNG (83’ Piotr Brożek)
Paweł Brożek grafika: Zmiana.PNG (77’ Konrad Gołoś)
Paweł Kryszałowicz grafika: Zmiana.PNG (63’ Marcin Kuźba)

trener: Jerzy Engel
Lech Poznań
Krzysztof Kotorowski
Zbigniew Wójcik
Ânderson
Mariusz Mowlik Grafika:Zk.jpg
Błażej Telichowski
Zbigniew Zakrzewski grafika: Zmiana.PNG (67’ David Topolski)
Piotr Świerczewski Grafika:Zk.jpg Grafika:Zk.jpg Grafika:Cz.jpg 82'
Maciej Scherfchen grafika: Zmiana.PNG (60’ Damian Nawrocik)
Pape Samba Ba grafika: Zmiana.PNG (56’ Tomasz Iwan)
Piotr Reiss
Krzysztof Gajtkowski

trener: Czesław Michniewicz

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy
Oprawa
Oprawa
Kibice z Jeżowego na Podkarpaciu. Drugi od lewej póżniejszy dziennikarz sportowy Mateusz Święcicki.
Kibice z Jeżowego na Podkarpaciu. Drugi od lewej póżniejszy dziennikarz sportowy Mateusz Święcicki.

Spis treści

Przed meczem Wisła - Lech

W niemal najsilniejszym składzie Wisła podejmuje Lecha Poznań.

Niespodziewanie mecz Wisły z Lechem to spotkanie na szczycie ekstraklasy. Lider, czyli Wisła może pochwalić się najlepszą obroną (5 bramek straconych), drugi w tabeli Lech ma najlepszy atak (17 strzelonych goli).

Od momentu odejścia z Wisły Tomasza Frankowskiego i Kalu Uche trener Jerzy Engel nie miał jeszcze takiego komfortu pracy. Na piątkowym treningu miał do dyspozycji 21 zawodników. - Dzisiaj wszyscy wyglądali zdecydowanie lepiej - stwierdził po zakończonych zajęciach. Do gry gotowy jest już nawet Jean Paulista, którego uraz barku miał wykluczyć z gry na trzy tygodnie. Zaraz po powrocie z Guimaraes Brazylijczyk chciał jednak wyjść na trening, a w sobotę chce zagrać w spotkaniu z Lechem. - Jean cały czas jest pod obserwacją lekarską. Oszczędzamy go tak długo jak to tylko możliwe, ale biorę go pod uwagę przy ustalaniu składu - mówi Engel. - Chcemy zobaczyć jak wyglądają poszczególni zawodnicy na kilka dni przed rewanżem z Vitorią. Szansę na występ w końcówce ma Piotr Brożek. - Jest w dobrej dyspozycji. Zespół z nim w składzie wygrał ostatnie dwa mecze, więc nie widzę przeszkód, by w sobotę też wystąpił - dodaje wiślacki trener.

Paulista jest jednym z dwóch kandydatów do obsady prawego skrzydła. Co prawda Engel mówi, że ma trzy kandydatury, jednak występ Konrada Gołosia na tej pozycji jest mało prawdopodobny. Gdy w piątek drużyna ćwiczyła atak pozycyjny, po prawym skrzydle na zmianę biegali Paulista i Marek Penksa. Biorąc pod uwagę kłopoty zdrowotne Brazylijczyka, a z drugiej strony dobrą ostatnio skuteczność Słowaka, większe szansę na grę ma ten drugi. - Zawsze stawiam na piłkarzy, którzy w każdym meczu strzelają bramki - śmieje się Engel. Na grę w ataku, przynajmniej w wyjściowym składzie, Penksa ma małe szanse, gdyż trener chce forsować parę Paweł Brożek - Paweł Kryszałowicz.

Oprócz ataku pozycyjnego, z którym przyjdzie Wiśle zmierzyć się podczas jutrzejszego meczu, piłkarze ćwiczyli także różne sposoby wykonywania stałych fragmentów gry. - Po odejściu Szymkowiaka i Żurawskiego nie mamy specjalisty, który potrafiłby zdecydowanie ustawić piłkę, przegonić wszystkich i huknąć jak trzeba - żałuje Engel. - Trzeba ćwiczyć i za chwilę może wyłonią się nowi specjaliści. Niespodziewanie łatwiej o lewonożnych wykonawców (Marek Zieńczuk i Piotr Brożek), niż prawonożnych. W Gorzycach rzuty wolne tą nogą starał się wykonywać m.in. Marcin Baszczyński, lecz jego próby były zupełnie nieudane. Kandydatami do zastąpienia w tej kwestii Szymkowiaka i Żurawskiego są Tomasz Kłos i Arkadiusz Głowacki.

W piątek podczas odprawy piłkarze Wisły zobaczyli fragmenty z meczów Lecha przeciwko Górnikowi i Amice. Szczególnie z tego drugiego meczu powinny zostać wyciągnięte odpowiednie wnioski. Lech skupiał się na defensywie, a dzięki szybkim kontrom wygrał 4:1. - To Amica, a nie Lech zachwyciła mnie w tym spotkaniu - oceniał były piłkarz tej drużyny Marek Zieńczuk. - Grali na prawdę dobrze, ale nie wykorzystali stworzonych sytuacji i to zamazało obraz gry. Podobne wioski wyciągnął Radosław Majdan. - Amica przegrała, bo dała się wciągnąć i odpuściła swoje przedpole. W dobrej dyspozycji znajdują się Gajtkowski i Reiss, którzy potrafią sfinalizować akcję całego zespołu.

Oprócz wspomnianych dynamicznych napastników, w obozie Wisły najcieplej mówi się o Piotrze Świerczewskim. - Ta trójka to najsilniejsza strona Lecha - mówi Engel. - Świerczewski to bardzo dobry piłkarz, choć niektórzy mają na jego temat inne zdanie. Dodatkowo znajduje się w bardzo dobrej formie - dodaje Paweł Kryszałowicz, który wicąż czeka na pierwszą bramkę w barwach Wisły. - Myślę, że w dotychczasowych meczach grałem nieźle i gdybym strzelił ze dwie bramki wszyscy powiedzieliby, "ale super transfer". Nie mówię oczywiście o meczu w Guimaraes, bo tam wszyscy wyglądaliśmy jakbyśmy nie umieli grać w piłkę.

Mecz z Lechem to także sprawdzian przed rewanżowym spotkaniem z Vitorią Guimaraes. - Przed meczem z Panathinaikosem także mieliśmy silnego rywala, bo graliśmy na wyjeździe z Groclinem - cieszy się Engel. Podobnego zdania jest Majdan. - Jak na polskie warunki Lech jest wymagającym rywalem. Będziemy mieli więc dobre przetarcie, a do meczu z Vitorią pozostanie jeszcze sporo dni, więc o zmęczeniu nie będzie mogło być mowy.

Lech do Krakowa przyjeżdża w niemal najsilniejszym składzie. Zabraknie jedynie obrońcy Marcina Kusia. Do Krakowa nie przyjadą za to fani Lecha, gdyż Wisła w tej rundzie, z powodu modernizacji trybuny południowej, nie wpuszcza kibiców gości. Fanom "kolejorza" nie pomógł apel w tej sprawie. Ich aktywność na polu protestów i bojkotów związanych z Wisłą dodaje smaczków sobotniej rywalizacji.

Piłkarze Wisły grają nie tylko o ligowe punkty. Po meczu w Guimaraes stracili zaufanie swoich kibiców. Mecz z Lechem to dobra okazja, by poprawić atmosferę, jednak okazją do całkowitego przebaczenia będzie dopiero czwartkowy mecz z Vitorią.

Źródło: wislakrakow.com

Relacje meczowe

Pij Tyskie, graj jak Wisła

Nie do zatrzymania dla Lecha Poznań był dziś Paweł Brożek, który zdobył trzy gole w wygranym 5:1 meczu na szczycie 8 kolejki Orange Ekstraklasy. Dwie pozostałe bramki dorzucili Markowie: Zieńczuk (dzisiejszy jubilat) i Penksa.

Kluczem do zwycięstwa była mobilizacja zespołu. Krytyka po meczu z Guimaraes, wysokie miejce Lecha w tabeli, podśmiechiwanie się z gry mistrzów Polski fanów "Kolejorza", deklaracje kilku "Lechitów" że jadą do Krakowa po zwycięstwo - to wszystko spowodowało, że zawodnicy Jerzego Engela zagrali wreszcie "z zębem". Goście liczyli jednak na punkty i bramki o czym świadczyło wystawienie w pierwszym składzie aż trzech nominalnych napastników - Gajtkowskiego, Reissa i Zakrzewskiego.

Szybko okazało się jednak, że Wisła zdecydowanie opanowała środek pola i zepchnęła rywala do obrony. Lechici owszem, próbowali kontrować, ale dość małą ilością zawodników. W 11 minucie poważnie ostrzegł Lecha Marek Penksa strzelając niecelnie z 17 metrów. Trzy minuty później było już 1:0. Rozgrywający świetną partię Paweł Brożek przyjął piłkę po dalekim podaniu Marcina Baszczyńskiego i mocnym strzałem z dość bliskiej odległości nie dał szans Kotorowskiemu (asysta: Baszczyński). Kilka tego typu bramek zdażyło się strzelić swego czasu Maciejowi Żurawskiemu.

W 21 minucie w znakomitej sytuacji znalazł się sobotni jubilat - Marek Zieńczuk. 27-letni lewoskrzydłowy rozegrał piłkę z Pawłem Kryszałowiczem, wpadł w pole karne, jednak jego strzał zablokował jeden z rywali. Po pół godzinie gry przypomnieli o sobie Marek Penksa i Paweł Brożek: ten pierwszy podawał, ten drugi strzelał z ostrego kąta. Kotorowski obronił w dodatku arbiter pokazał pozycję spaloną. Ale w 32 minucie goście nie mieli już tyle szczęścia. Znakomitą piłkę zagrał do Brożka Sobolewski, młody napastnik minął z prawej strony Kotorowskiego, ale wypuścił sobie piłkę zbyt daleko. Sprawiło to, że strzał do pustej bramki oddany został niemal z zerowego kąta, jednak Brożek kopnął futbolówkę nie tylko precyzyjnie ale też silnie! (asysta: Sobolewski).

Po czterech minutach powinno być 3:0! Wspaniały rajd przeprowadził Paweł Brożek, w końcowej fazie swojej akcji zszedł do środka i zagrał do wybiegającego z lewego skrzydła Marka Zieńczuka. Ten próbował jeszcze podać do Marka Penksy, by ten wbił piłkę do pustej siatki, ale intencje pomocnika Wisły wyczuł Kotorowski. - Chyba powinienem w tej sytuacji być mniej koleżeński i próbować "podcinki" - przyznał po meczu "Zieniek".

Chwilę później zrobiło się gorąco... Samba Ba "nie zauważył" leżącego Zieńczuka, arbiter nie przerwał gry, więc czarnoskóry "Lechita" podał daleko w kierunku Piotra Reissa. Wydawało się, że sytuacja jest niegroźna, bo piłkę łapał już Majdan, ale przebiegający obok Kłosa Reiss został zahaczony i arbiter podyktował rzut wolny dla gości. Piłkarze obu drużyn skoczyli do siebie, doszło do awantury. Do końca pierwszej połowy widzieliśmy bardziej bitwę niż grę w piłkę. Żółtą kartkę w tym fragmencie gry otrzymał Dariusz Dudka.

Po dziesięciu minutach drugiej połowy trener Michniewicz dokonał dwóch zmian, wprowadzając Iwana i Nawrocika. Obaj mieli wnieść trochę ożywienia do gry gości i niewiele brakowało, by w 62 minucie Nawrocik zdobył kontaktowego gola strzałem głową - na szczęście trafił wprost w Majdana. To zemściło się na Lechu, bo niespełna 60 sekund później piłkę na lewym skrzydle otrzymał Kryszałowicz, ograł jednego z rywali, zszedł do środka i posłał prostopadłe podanie do Brożka, który wykorzystał fakt iż Kotorowski był zasłonięty i bez namysłu uderzył w stronę bramki. Skutecznie! (asysta: Kryszałowicz).

To nie koniec strzeleckich popisów Wisły. Dwie minuty po trzeciej bramce swojego urodzinowego gola zdobył Marek Zieńczuk, który dobił zablokowaną próbę Marcina Kuźby (zawodnik ten pojawił się na boisku zaraz po trzeciej bramce Brożka).

W 75 minucie rozmiary porażki zmniejszył Krzysztof Gajtkowski, korzystając z centry z rzutu rożnego i niezdecydowania Radosława Sobolewskiego. Na boisku w międzyczasie pojawił się Konrad Gołoś, zaś ostatnie siedem minut trener Engel dał pograć Piotrowi Brożkowi. W 82 minucie po faulu na Marcinie Kuźbie boisko musiał opuścić Piotr Świerczewski. Upomnienie to powoduje, że zawodnik ten nie zagra w następnej kolejce ligowej z Legią. Tuż przed końcem spotkania ustalony został wynik tego meczu na 5:1. Bramkę zapisujemy Markowi Penksie, który efektowną przewrotką cieszył się z jej zdobycia, choć nie mamy pewności, czy sympatyczny Słowak dotknął piłki po centrze z rzutu rożnego. Do samobója skłonny był przyznać się Tomasz Iwan.

Nie zmienia to faktu, że Wisła pokonała sobotniego rywala przekonująco i umocniła się na pierwszym miejscu w tabeli. Skoro w Europie nie idzie, należało spokojnie "ustawić sobie" sytuację na krajowym podwórku. To Wisła zrobiła znakomicie, przed nią teraz oby nie najważniejszy mecz w sezonie - z Vitorią Guimaraes. Przyłączamy się do życzeń od trenera Michniewicza. Wiślacy - powtórzcie ten wynik w czwartek!

(rav)

Źródło: wislakrakow.com

Wisła Kraków - Lech Poznań 5:1

- Przyjechaliśmy do Krakowa, aby zdetronizować Wisłę - mówili przed tym meczem piłkarze Lecha... Po nim miny już mieli niewesołe! Pij Tyskie graj jak Wisła - wywieszali transparenty kibice z Poznania... A wiślacy po prostu "zagrali" i rozgromili butnych poznaniaków aż 5:1, pokazując im miejsce w szyku! Trzy gole zdobył Paweł Brożek, po jednym dorzucili: Marek Zieńczuk, który sprawił sobie tym samym niezły urodzinowy prezent, a także ambitny-walczak Marek Penksa! Żeby tak teraz z Vitórią w czwartek!

VIII kolejka ligi polskiej, sezon 2005/2006

Kraków, ul. Reymonta, 24. września 2005 r., godz. 20:00

Widzów: 12 500, sędziował: Grzegorz Gilewski (Radom)

Wisła Kraków - Lech Poznań 5:1

Bramki:

1:0 Paweł Brożek (14.)

2:0 Paweł Brożek (31.)

3:0 Paweł Brożek (62.)

4:0 Zieńczuk (65.)

4:1 Gajtkowski (74.)

5:1 Penksa (87.)


Składy:

Majdan

Baszczyński

Kłos

Głowacki

Dudka

Penksa

Cantoro

Sobolewski

Zieńczuk (83. Piotr Brożek)

Paweł Brożek (77. Gołoś)

Kryszałowicz (63. Kuźba)


Kotorowski

Wójcik

Anderson

Mowlik

Telichowski

Zakrzewski

(67. Topolski)

Świerczewski

Scherfchen (60. Nawrocik)

Samba Ba (56. Iwan)

Reiss

Gajtkowski


Piłkarz meczu:

Paweł Brożek

• Taką Wisłę, jak tą z dzisiejszego wieczora, chyba każdy mógłby oglądać zawsze. Walecznie, ambitnie, a do tego z pomysłem i z polotem – zagrała „Biała Gwiazda” przeciwko wiceliderowi z Poznania, który kompletnie – na tle rozpędzonych wiślaków – rozczarował. Wprawdzie to goście jako pierwsi mieli szanse na zdobycie gola, ale w 4. min. Gajtkowski nie trafił bramkę. Piłkę lecącą obok słupka i tak zresztą złapał Radek Majdan. Chwilę później ze… złej strony pokazał się wychwalany w Poznaniu "pod niebiosa" Senegalczyk Pape Samba Ba, który brutalnie sfaulował Marka Peksę, za co nie zobaczył - o dziwo - żółtej kartki. Wspomniany zaś Słowak wyszedł dzisiaj po raz pierwszy w ligowym meczu w podstawowym składzie Wisły, zagrał na prawej pomocy, i spisywał się bardzo dobrze.

Lech miał prostą receptę na grę wiślaków – utrudnianie, utrudnianie i utrudnianie. Skupili się zresztą piłkarze gości na „wyłączeniu z gry” Marka Zieńczuka i to w pewnym stopniu im się udawało, grała przez to Wisła - zwłaszcza w I połowie - częściej... z prawej strony boiska. Podstawowym jednak sposobem na Wisłę były częste faule. I właśnie po jednym z nich Tomek Kłos próbował pokonać z wolnego bardzo niepewnego Kotorowskiego, ale nieznacznie się pomylił. W 11. min. ze skrzydła ładnie do środka zszedł Penksa, strzelił jednak tak, że piłka minęła bramkę Lecha.

13. minuta mogła i zresztą powinna być pechowa dla Wisły. Obrońcy „przysnęli”, piłkę w polu karnym dostał Reiss, ale nie zachował się tym razem jak wytrawny snajper, strzelił bowiem w środek bramki i tak, że Radek Majdan bez problemu obronił.

Niewykorzystane okazje się mszczą? A jakże! Długa piłka od Baszczyńskiego trafia pod nogi Pawła Brożka, który wpada w pole karne i pięknym strzałem w krótki róg nie daje szans na skuteczną obronę zdziwionemu Komorowskiemu! 1:0 dla Wisły!

„Biała Gwiazda” idzie za ciosem! W 18. min. obrońcy blokują uderzenie Sobolewskiego (bardzo dobry mecz!). Po kolejnych trzech minutach świetna akcja Wisły, wyłożenie Brożka, szkoda tylko, że Zieńczuk zamiast przyjmować nie uderzył z „pierwszej piłki”.

W 31. min. znów obrońcy blokują Sobola, jednak po chwili nie są w stanie nic zrobić z rozpędzonym Pawłem Brożkiem, który świetnie wykorzystuje podanie właśnie Sobolewskiego, wpada w pole karne, mija Kotorowskiego, jednak za daleko wypuszcza sobie piłkę i gdy wszyscy byli już przekonani, że tym razem się nie uda, Brożek dopadł jeszcze do futbolowki i z „zerowego kąta” zmieścił ją w bramce gości! 2:0 i uzasadniona radość tak piłkarzy, jak i kibiców!

Wiśle jest jednak mało – i znów atakuje. W 35. min. kapitalna akcja Brożka, który oddał do Zieńczuka, ten strzela, jednak tym razem Kotorowskiemu udało się piłkę odbić nogami. Jeszcze lobować próbował Brożinho, ale nie trafił w bramkę. Powinno być 3:0, zwłaszcza po strzale Zienia!

Pod koniec I połowy fatalnie pogubił się sędzia Gilewski, czyli jedyny przedstawiciel Polski w Lidze Mistrzów. Faulowany był Zieńczuk, który upadł na murawę, gracze Lecha, a konkretnie Pape Samba Ba nie wybił piłki na aut i wyszedł a kontrą. Po niej Tomasz Kłos sfaulował Piotr Reissa, na granicy pola karnego… Jeżeli sędzia dopatrzył się faulu, a tak właśnie było, powinien ukarać wiślaka co najmniej żółta kartką. Na boisku dochodzi do przepychanek, wiślacy mają pretensje do Senegalczyka Samby, że ten nie wybił piłki, niesamowite zamieszanie kończy się ostatecznie… jedynie wolnym dla Lecha. Z niego Reiss strzela jednak źle.

Wisła odpowiada kolejną akcją Brożka, który wrzuca w pole karne, niestety nieporozumienie Zieńczuka z Kryszałowiczem powoduje, że wynik nie ulega zmianie.

Lech ma jeszcze jeden rzut wolny, po którym żywo protestuje publiczność, znów jednak Reiss strzela fatalnie.

Jeszcze w doliczonym czasie gry dochodzi do kolejnego spięcia Cantoro z Pape Samba Ba, i w końcu sędzia kończy I połowę, która w końcówce przerodziła się w totalne pasmo sędziowskich nieporozumień.

II część meczu zaczyna się od natychmiastowej akcji Wisły, kolejne dośrodkowanie Brożka, piłki głową nie sięga jednak Sobolewski, ta trafia jednak pod nogi Zieńczuka, strzał jubilata blokuje obrońca Lecha. Kończy się więc tylko na rzucie rożnym. Po nim głową nad bramką uderza Kryszałowicz. W 50. min. kolejną szansę ma Sobol, jednak jego uderzenie znów nogami odbija Kotorowski. Po kolejnych pięciu minutach znów niecelnie strzela Zieńczuk…

Jak widać z tego opisu – „parowóz” o nazwie Lech, był tylko tłem dla wiślaków, nic więc dziwnego, że padła trzecia bramka! I znów jej strzelcem jest Paweł Brożek. Mamy 62. minutę, na lewym skrzydle świetnie przyjmuje, a następnie zagrywa Paweł Kryszałowicz, a Brożinho będąc sam na sam z Kotorowskim nie daje mu najmniejszych szans na skuteczną interwencję! 3:0!

Jeszcze dobrze lechici nie otrząsnęli się po tej stracie, gdy padła czwarta bramka! Jest 65. min. – zagranie Brożka, uderzenie wprowadzonego chwilę wcześniej Kuźby jest zablokowane, najszybszy przy piłce jest jednak Zieniu, który spokojnie lokuje piłkę w siatce!

Prawdziwy pogrom!

Wreszcie na chwilę otrząsa się Lech, ale strzał Gajtkowskiego z 30. metrów był niecelny. O wiele groźniej jest natomiast po drugiej stronie, Zieniu zagrywa do Kuźby, ten strzela bez namysłu, jednak tym razem Kotorowskiemu dopisuje szczęście, odbija bowiem piłkę, instynktownie, nogami. Mogło być 5:0…

… a zrobiło się 4:1. Rzut różny dla gości, strzał głową Gajkowskiego i honorowe trafienie dla Lecha staje się faktem. Po strzeleniu bramki „Gajtek” prowokuje wiślacką publiczność, która… nie zapomina mu tego już do końca meczu.

A pod koniec znów „zaczęło się dziać”.

Niby Lech, po zdobyciu gola, próbuje zaatakować, ale nic z tego nie wynika. W 82. min. z kontra wychodzi natomiast Wisła, kończy ją faulem Świerczewski, który nieprzepisowo zatrzymał Kuźbę. Były reprezentant Polski ogląda drugą żółtą kartkę, po niej czerwoną więc musi opuścić murawę. Grający w „10” Lech na boisku już nie istnieje, co Wisła potwierdza… piątym golem! W 87. min. po rzucie rożnym najmniejszy piłkarz na boisku (ale chyba najambitniejszy), Marek Penksa, jest w polu karnym „najsprytniejszy” – i ku zdumieniu obrońców gości pakuje piłkę do siatki! 5:1 i salta radosnego Słowaka, który po chwili triumfuje, wywoływany gromko przez kibiców! W końcówce swoje okazje mieli jeszcze Piotr Brożek i ponownie Peknsa, ale szóstego gola już nie było… pięć wystarczy, choć posłanie Lecha do domu z „sześciopakiem” wcale nie byłoby dla nich niesprawiedliwym wymiarem „piłkarskiej kary”!

Tym meczem wiślacy udowodnili, że mimo zmian kadrowych – nadal POTRAFIĄ! A skoro tak, to o „ligę” martwić się nie musimy, zaś w pucharach można będzie jeszcze powalczyć. Jeżeli wiślacy zagrają z takim zaangażowaniem w rewanżu z Vitórią w czwartek, a do tego dorzucą skuteczność i szczęście – wszystko może się zdarzyć!

Za dzisiejszy występ wielkie brawa panowie!

Dodał: Piotr (2005-09-24 22:23:02)

Źródło:wislaportal.pl

Konferencja pomeczowa

- To dobra przesłanka dla zespołu portugalskiego, że Wisła na własnym boisku może wygrywać nie tylko trzema bramkami, ale może strzelić ich więcej – powiedział podczas konferencji pomeczowej szkoleniowiec Wisły, Jerzy Engel.

Jerzy Engel:

- Po tym meczu największe gratulacje należą się moim zawodnikom. Włożyli w ten mecz wiele ambicji, zaangażowania, woli walki, determinacji. Pokazali klasę. Gratuluję im, bo po porażce w Guimaraes nie był to łatwy okres. Zrobilismy sobie plan na czas do rewanżu, aby zrobić sześć punktów w lidze i łatwo przejść dalej w Pucharze Polski. Konsekwentnie realizujemy ten program. Dzisiaj prosiłem zawodników, ażeby sprawdzili się w tym meczu, jak jesteśmy przygotowani szybkościowo i fizycznie przed meczem czwartkowym. Zespół grał na pełnych obrotach, zawodnicy sprawdzili swoje możliwosci na tle dobrego przeciwnika - Lecha. Trzeba podkreślić, że ten mecz dobrze się dla nas ułożył, po bramce na otwarcie było już łatwiej grać. Stworzyło się to stąd, że mój zespół grał rzeczywiście bardzo dobrze.

Wielkie słowa uznania dla wszystkich, nie tylko dla Pawła Brożka, który dzisiaj zdobył trzy bramki i rzeczywiście grał fantastycznie, ale również dla wszystkich zawodników, którzy mu te pozycje wypracowali i przyczynili się do tego, że mecz ten wyglądał tak, a nie inaczej. To jest dobra zaliczka i dobre spotkanie przed meczem z Guimaraes. Jest to też dobra przesłanka dla zespołu portugalskiego, że Wisła na własnym boisku może wygrywać nie tylko trzema bramkami, ale może strzelić ich więcej. To dobry moment psychiczny dla zespołu, że jest on w znakomitej formie i z wielkimi nadziejami przystąpimy do meczu czwartkowego.

Chciałbym, żeby zespół teraz ochłonął, bo to 5:1 dzisiaj to szalenie przyjemny wynik dla nas wszystkich, ale rzeczywistą wartość zespołu określi dopiero czwartkowe spotkanie z Guimaraes.

- Trudno mi dziś gratulować trenerowi Michniewiczowi, mogę jednak pogratulować że jest w tej chwili na drugim miejscu w tabeli. Rzeczywiście wielkie słowa uznania: to zasługa tego trenera, że w tych trudnych warunkach ten zespół jest na drugim miejscu. Potrafił on zjednać bardzo doświadczonych piłkarzy jak Świerczewski, Iwan z młodymi jak Telichowski czy choćby Gajtkowski, który wyrasta na czołowego strzelca polskiej ligi. Twierdzę, że Lech będzie odgrywał w tym roku ważniejszą rolę w naszej lidze niż dotychczas. To zasługa trenera.

- Tak się złożyło, że szefem sędziów został trener - Andrzej Strejlau. Na ostatniej konferencji trenerów prosił on, abyśmy zgłaszali swoje uwagi właśnie jemu, a nie ogłaszali tego publicznie jakie mamy pretensje do sędziego, bo to nie jest fair. Nie ukrywam, że dobre widowisko, jakie widzieliśmy do momentu kiedy było 2:0, zostało zmienione w końcówce tej części gry w coś, co przestało przypominać futbol. Do tego doprowadził sędzia. Uwagi swoje i trenera Michniewicza przekażę Andrzejowi Strejlauowi. Mam nadzieję, że więcej tego typu sytuacji nie będzie miało miejsce, bo głównymi aktorami meczu są piłkarze a nie arbitrzy i tak musimy widzieć rolę tych panów na boisku.

- Gdy stracę bramkę przy stanie 4:0 to pretensje mam do zawodników niewielkie. Problem był inny niż tylko utrata gola po rogu - zrobiliśmy zmiany i ci którzy weszli nie przejęli roli zawodników, którzy zeszli. Będziemy o tym mówić na odprawie - zawodnik, który jest rezerwowym zwykle mniej słucha na odprawie i mniej jest skoncentrowany nad tym co robił jego poprzednik. A przecież przejmując rolę poprzednika nie do końca kontrentuje się nad tym, nad czym powinien i to był główny problem. Już w szatni rozstrzygnęliśmy tą kwestię, a dodatkowo omówimy ją we wtorek. W pucharach przy rzutach rożnych rzeczywiście obstawiamy oba słupki, natomiast w lidze rzadko to robimy. Na przykład wyszło z analiz meczów Lecha, że zespół ten zwykle wprowadza pięciu zawodników do zakończenia akcji przy stałym fragmencie gry. Gajtkowski powinien być szczególnie kryty w tego typu sytuacji. Niestety, jeden z zawodników nie dopilnował tego, inny nie ustawił się tam gdzie nie powinien być i stąd utrata bramki. Kto zawalił? Obejrzycie sobie panowie powtórki i będziecie to wiedzieli.

Czesław Michniewicz (trener Lecha):

- Serdecznie gratuluję Wiśle wyniku i życzę jego powtórki w czwartek. Co do gry naszego zespołu - myślę, że im mniej powiem tym lepiej. Wisła pokazała nam miejsce w szyku, z resztą doskonale je znamy. Podkreślałem, że niektórym się zapaliły głowy. Kibicom i niektórym dziennikarzom wydaje się, że Lech jest w stanie rywalizować z Wisłą o Mistrzostwo Polski. Absolutnie, na dzień dzisiejszy takiej możliwości nie ma. Jeśli sytuacja Lecha dalej będzie tak wyglądała, to dalej tak będzie. Mówię to z żalem. Żal też straconych pięciu bramek, bo można ich było uniknąć. Zbyt dużo błędów indywidualnych, dwie pierwsze bramki po takich błędach, potem trzecia i się "posypało". Na pewno Wisła była wyraźnie lepsza, ten wynik nie jest przypadkowy. My zdobyliśmy jedną bramkę, na pewno cieszy, że Gajtkowski nadal je strzela, ale żeby myśleć o korzystnym wyniku jeden gol w Krakowie to za mało.

W pierwszej połowie Samba Ba rzeczywiście nie zauważył leżącego Zieńczuka, zagrał piłkę do Reissa, Reiss znalazł się przed Majdanem, sędzia odgwizdał faul. Pytałem później sędziego czy dał Kłosowi żółtą kartkę, bo nie widziałem tej sytuacji. Później przez kilka minut trwała przepychanka. Zastanawiam się, skoro sędzia pokazał rzut wolny, to powinien też pokazać kartkę. Dlatego dziwiło mnie to, myślałem wogóle, że będzie rzut wolny po spalonym dla Wisły. Dziwna decyzja sędziego, ale na pewno był to brzydki moment meczu. Zawodnicy walczyli twardo, jak choćby Cantoro ze Świerczewskim czy Scherfchen z Sobolewskim, ale grali fair. Tak powinno rozgrywać się mecze, nikt nikomu "do szyi" nie skakał. Zgrzyt nastąpił dlatego, że zawodnicy Wisły mieli pretensję, że Samba Ba nie wybił piłki.

Świerczewski dostał dziś dwie żółte kartki. Trudno mi ocenić tą drugą sytuację bo nie widziałem jej dobrze, ale w sytuacji gdy było 4:1 i siedem minut do końca... Nie wiem co tam się stało, Świerczewski miał bliżej do piłki, powinien wejść przed Kuźbę. Sędzia mógł się powstrzymać, gdyby nie dał kartki nic wielkiego by się nie stało a dla nas to bardzo istotne, bo kartka ta eliminuje Świerczewskiego z meczu z Legią. Stawia nas to w trudnej sytuacji, Świerczewski był jednym z wyróżniających zawodników w naszej drużynie. Szkoda, że w tak niegroźnej sytuacji otrzymał żółtą kartkę. Dlatego zmieniłem Scherfchena, miał trzy żółte kartki wcześniej i bałem się że on i Świerczewski je dostaną.

Podczas konferencji prasowej poruszono również temat niedoszłego wypożyczenia Adama Piekutowskiego do Lecha. Poruszymy ten temat szerzej w niedzielę popołudniu.

Źródło: wislakrakow.com

Piłkarze po meczu

Bohater meczu przewieziony na badania

Czekający na Pawła Brożka dziennikarze musieli wybaczyć bohaterowi meczu z Lechem, że nie porozmawiał z nimi. Strzelec trzech bramek w sobotnim spotkaniu musiał udać się na badania mięśni skośnych brzucha. Wstępna diagnoza stwierdzała, że zostały one naciągnięte.

- Tyskie smakuje lepiej od Lecha - zdążył powiedzieć wiślacki napastnik, dla którego to pierwszy ligowy hat-trick. - Jestem niezwykle zadowolony z dzisiejszego występu.

Mamy nadzieję, że uraz nie wyeliminuje Pawła Brożka z gry przeciwko Vitorii Guimaraes.

Źródło: wislakrakow.com

Arkadiusz Głowacki: Najsłodsze zwycięstwo

- Założyliśmy sobie po niefortunnej porażce z Vitorią, że chcemy wygrać trzy kolejne mecze w lidze. Nasze morale poszło nieco do góry - powiedział, wychodząc z szatni Arkadiusz Głowacki. „Głowa” zapowiada wielką walkę w czwartek. - Tylko gra na „pełnych obrotach” i z maksymalnym zaangażowaniem może przynieść skutek.

Gdzie dziś leżał klucz do tak przekonywującej wygranej?

- Udało się nam wygrać rywalizację w środku pola. Nasze prostopadłe piłki siały sporo zamieszania w szeregach obronnych Lecha.

Patrząc przed meczem na tabelę można się było spodziewać, iż lechici postawią wam nieco wyżej poprzeczkę.

- Szybko strzelony gol ustawił mecz, spowodował, że grało się nam o wiele łatwiej. Lech przegrał 5:1, ale ma zawodników, którzy potrafią bardzo dobrze grać w piłkę. Dziś postawiliśmy im trudne warunki. Podeszliśmy do rywali bardzo wysoko i umiejętnie skracaliśmy pole gry.

Pod koniec pierwsze połowy było blisko wielkiej bójki na boisku.

- Musi się coś dziać na boisku (śmiech). W takich chwilach każdy jest skoncentrowany, zawzięty i za wszelką cenę chce wygrać. Nie jest to może najciekawsze dla kibica, ale „buduje” drużynę.

Dziś grałeś przeciwko swojemu byłemu klubowi. Było to najsłodsze zwycięstwo?

- Dla mnie każdy mecz z Lechem jest wyjątkowy i bardzo ważny. Tym bardziej cieszę się, że udało nam się wygrać w sposób tak efektowny.

Niepokoi kolejny gol stracony po rzucie rożnym.

- To taki mały kamyczek w ogródku. Wydaje mi się, że kryliśmy dość krótko. Mimo wszystko Gajtkowski ubiegł nas. Takie sytuacje niestety się zdarzają. Można to tłumaczyć w ten sposób, że było już 4:0 i byliśmy nieco rozluźnieni. Z drugiej strony na pewno będziemy dokładnie analizować tą sytuację

Jako kapitan możesz zapewnić kibiców, że Wisła w podobnych rozmiarach pokona Vitorię?

- Nie będę nic mówił do kibiców. To są tylko słowa, które ładnie brzmią. W czwartek trzeba wyjść na boisko i „gryźć” trawę, żeby zmazać plamę, która została z pierwszego meczu. Nie wyobrażam sobie innego scenariusza. Tylko gra na „pełnych obrotach” i z maksymalnym zaangażowaniem może przynieść skutek.

Źródło: wislakrakow.com

Analiza meczu z Lechem Poznań

Mecz z Lechem był dla Wisły próbą generalną przed rewanżowym spotkaniem z Vitorią Guimaraes, oraz pojedynkiem o prestiż i samodzielne prowadzenie w tabeli. „Biała Gwiazda” wygrała pewnie, nie pozostawiać żadnych wątpliwości, kto nadal rządzi w lidze.

Nasi piłkarze od początku spotkania w pełni kontrolowali przebieg gry. Byli szybsi, lepsi technicznie, bardziej zdecydowani i poukładani taktycznie. Górowali również przygotowaniem kondycyjnym, utrzymując wysokie tempo do ostatnich minut. Oglądaliśmy inną Wisłę niż w ostatnich meczach – skuteczną, agresywną, różnorodną w ofensywnie i konsekwentną w obronie. Mimo nadal obecnych mankamentów w jakości boiskowej postawy, odrodzona siła Mistrzów Polski tłamsiła słabego Lecha, chwilami zamykając go pressingiem na własnej połowie, wymuszając straty. Poznaniacy, zaskoczeni impetem „Białej Gwiazdy”, szybko się gubili, popełnili sporo pomyłek w komunikacji i kryciu. Nasza drużyna potrafiła wykorzystać wpadki rywali, a dzieło zniszczenia zaczął fantastycznie dysponowany Paweł Brożek. Młody napastnik zagrał na miarę wielkiego talentu, jak prawdziwa, a nie tylko medialna gwiazda, po raz pierwszy mając wydajną pomoc od doświadczonego Kryszalowicza. Rosnąca forma całego zespołu znajdowała potwierdzenie w każdej kolejnej minucie, rodząc nową nadzieję na czwartkowe zmagania z Portugalczykami.

Zapraszam do tradycyjnej pomeczowej analizy gry naszego zespołu:

Największe negatywy w grze Wisły (skala „europejska”, numeracja pełni jedynie rolę porządkową)

1. Złe krycie przy stałych fragmentach gry. Niestety, po krótkiej przerwie na mecze z Polonią i Pogonią, znów wróciło, mszcząc się utratą gola. Błąd popełnili Sobolewski - który przegrał walkę o pozycję z Gajtkowskim - i tradycyjnie Majdan, stojący kurczowo na linii bramkowej. Nasz bramkarz nawet nie rozważał wyjścia do dośrodkowania, po prostu czekał, co z niego wyniknie.

2 Gra na przedpolu Majdana . Powinna zostać podkreślona osobnym punktem, bo w pierwszej połowie naraziła nasz zespół na grę w „10” – jego zbyt głębokie ustawienie sprawiło, że Kłos musiał faulem powstrzymywać szybszego Reissa. Bramkarz powinien pilnować dystansu do defensorów, aby asekurować ich na wypadek „przejścia” prostopadłego podania z głębi pola. Pamiętamy, jak w tym elemencie świetnie radził sobie Angelo Hugues. Niestety Majdan zupełnie nie trzyma dystansu, cały czas stojąc „w piątce”, skąd w razie potrzeby ciężko mu zdążyć do piłek rzucanych za linię obrony. O zwykłej bierności przy wyłapywaniu dośrodkowań już nie wspominam.

3. Wejście i gra Gołosia . Ciężko go chwalić za mecz, w którym raził bezproduktywnością i stratami. Dlatego trafia do negatywów. Po wejściu na murawę zamiast wzmocnić, osłabił zespół.

4. Brak dokładnych dośrodkowań z bocznych sektorów boiska. . Wprawdzie skrzydła zagrały znacznie lepiej niż w poprzednich meczach, ale trzeba zauważyć, że nadal nie rzucały mocnych i dokładnych centr do napastników ze skrajnych sektorów boiska.

Pozytywy

1. Wysokie Zwycięstwo, zapewniające ważne 3 punkty i obrazujące prawidłowy wymiar hasła: „Pij Tyskie – graj jak Wisła”

2. Trzy bramki Pawła Brożka. Nasz napastnik rozegrał wielki mecz, najlepszy w sezonie i w Wiśle.

3. Szybkie tempo gry i operowania piłką . Rozbiło Lecha, który nie potrafił ani przez moment za nim nadążyć i się przeciwstawić.

4. Mała ilość strat.. Aż chce się powiedzieć – wreszcie! Wiślacy nie tracili piłek, a zatem nie dawali rywalom okazji do konstruowania akcji i mogli cały czas rozwijać własne.

5. Powrót kreatywności do postawy drugiej linii Po raz pierwszy od bardzo dawna pomoc nie tylko udanie walczyła w destrukcji, ale i kreowała grę, obsługiwała napastników podaniami, gubiła krycie.

6. Gra bez piłki.. Wiślacy żyli na boisku, szukali wolnego pola, byli cały czas w ruchu. Dlatego z łatwością i płynnie wyprowadzali ataki, przejmowali podania, wychodzili na pozycję, stwarzali kolegom możliwość dokładnego zagrania.

7. Lepsze krycie i powrót skutecznego pressingu Nasi piłkarze ustawiali się blisko rywali i aktywnie do nich doskakiwali. Dlatego poznaniacy mieli bardzo utrudnione wyprowadzanie piłki, wychodzenie z kontrami, czy kreowanie ataku pozycyjnego, a gra obronna Wisły zasługiwała na pochwały za efektywność

8. Prostopadłe podania. W końcu wróciły na stęskniony stadion przy Reymonta, pięknie rozrywając obronę gości. Naturalnie nie są w stylu i jakości zagrań Szymkowiaka, ale potrafią wyprowadzić napastników na doskonałą okazję.

9. Współpraca między formacjami.

10. Skuteczne akcje kombinacyjne i atak pozycyjny. Szczególnie efektownie wyglądało dynamiczne rozprowadzenie piłki podczas jednej z akcji w drugiej połowie między Cantoro, Sobolewskim i Kryszałowiczem, zakończone świetnym wyprowadzeniem na pozycję strzałową Zieńczuka.

11. Gra 1 na 1. Do niedawna wada całego zespołu, teraz wielka zaleta w postawie Brożka i Cantoro. Argentyńczyk po profesorsku utrzymywał się przy piłce i ośmieszał rywali w indywidualnych pojedynkach, podobnie Brożek, ładnie zastawiający ciałem przeciwników w trakcie dryblingów.

12. Coraz lepsze automatyzmy w grze. Zarówno reakcje indywidualne, jak i zespołowe wyraźnie zyskują na jakości. Wiślacy zaczynają ponownie grać ze sobą automatycznie, „w ciemno”. Zaczynają też w „europejskim” rytmie szukać rozwiązań na murawie.

13. Duża agresywność i determinacja w grze.. Nikt nie mógł mieć do naszych piłkarzy pretensje o złe zaangażowanie czy nadmierną nonszalancję.

14. Przejście z obrony do ataku i na odwrót. Szybkie, zdecydowane, dobrze rozplanowane.

15. Duża ilość okazji bramkowych . Najlepiej świadczy o rosnącej sile ofensywy.

16. Efektowna gra na 1-2 kontakty . Myślę, że musi zostać podkreślona osobnym punktem.

17 Bramka Zieńczuka.

18..Zdobycie gola po rzucie rożnym. Ostatni raz wykorzystanie kornera zdarzyło się Wiśle w meczu z Górnikiem Łęczna prawie 2 miesiące temu.

19. Udany powrót po kontuzji Kłosa . Naszemu stoperowi przerwa w grze nie tylko nie przeszkodziła, ale wyraźnie pomogła. Znów był filarem drużyny, interweniując niemal bezbłędnie.

20. Coraz lepsza współpraca duetu napastników . Obaj nieźle się uzupełniali i wspierali, dlatego mogliśmy oglądać kilka ciekawych zagrań dwójkowych. Kryszałowicz sensownie rozgrywał piłkę i ustawiał się tak, aby robić miejsce Brożkowi.

21. Wyraźny wzrost formy całego zespołu . Daje nadzieję, że rewanż z Vitorią nie będzie tylko formalnością, lecz walką, w której awans do fazy grupowej PUEFA pozostanie nadal osiągalnym celem.

22. Świetny mecz Cantoro i Sobolewskiego Obaj zdominowali środek pola – skuteczni w odbiorze, groźni w konstrukcji.

OCENA PIŁKARZY :

Radosław Majdan :

Gra na linii (skala od 0-5) : 3,5

Gra na przedpolu(skala od 0-5): 1

Błedy: kilka

Skuteczność pozycyjna: Przeciętna. Obronił kilka piłek, ale i nie wyłapywał wszystkiego, co zablokować powinien.

Ogólna ocena gry (skala 0-10) : 5

Marcin Baszczyński :

Postawa w defensywie (skala od 0-5) : 8,5. Lech sporadycznie przedostawał się pod naszą bramkę jego stroną.

Postawa w ofensywie (skala od 0-5) : 5. Zbyt rzadko włączał się dynamicznie w akcje ofensywne, brakowało mu też dokładności.

Błedy i niewymuszone straty : Mało.

Skuteczność pozycyjna: Wysoka

Ogólna ocena gry (skala od 0-10): 8

Arkadiusz Głowacki :

Postawa w defensywie : 9. Zaliczył najlepszy mecz w sezonie, był szybki i zdecydowany. Nie przegrywał bezpośrednich pojedynków z rywalami.

Postawa w ofensywie 2. Praktycznie nie angażował się w nią, wyprowadzał piłki schematycznie, zwykle do najbliższego kolegi.

Błedy i niewymuszone straty : Nieliczne.

Skuteczność pozycyjna: Wysoka

Ogólna ocena gry: 8

Tomasz Kłos:

Postawa w defensywie : 9,5. Znakomicie się ustawiał, przecinał mnóstwo podań, nie przegrał ani jednego pojedynku 1 na 1 (wyjątek sytuacja Reissa w pierwszej połowie, gdzie rywale wykorzystali jego słabą szybkość i błąd ustawienia Majdana). Imponował spokojem i konsekwencją.

Postawa w ofensywie:5. Przytomnie podawał, dobrze organizował grę w tyłach i wyprowadzanie akcji.

Błedy i niewymuszone straty : Śladowe.

Skuteczność pozycyjna: Wysoka

Ogólna ocena gry: 8,5

Dariusz Dudka :

Postawa w defensywie : 7. Nie mnożył błędów, ale kilka razy źle się ustawił, zbyt pasywnie zareagował i niepotrzebnie obdarowywał miejscem rywali.

Postawa w ofensywie:4,5. Aktywnie i często wychodził Zieńczukowi na obieg, co trzeba pochwalić. Niestety, niewiele z tego wychodziło – nie notował wielu dokładnych i groźnych dośrodkowań.

Błedy i niewymuszone straty : Mało

Skuteczność pozycyjna: Duża

Ogólna ocena gry: 6,5

Marek Penksa :

Postawa w defensywie : 3,5. Widać, że nie jest nominalnym prawym pomocnikiem, bo przeciętnie asekurował Baszczyńskiego i walczył w odbiorze. Nie można go też chwalić za przecinanie podań i wydajne paraliżowanie akcji gości .

Postawa w ofensywie: 7. Nie tracił głupio piłki, utrzymywał się przy niej, kilka razy efektownie dryblując. Było to ładne dla oka, niemniej trzeba zauważyć, że nie przekładało się ani na tworzące okazję bramkowe dokładne dośrodkowania po zgubieniu krycia, ani na prostopadle podania. Cieszy, że znów zdobył gola. Nie zawiódł, ale na poziomie „europejskim” w konstrukcji potrzeba czegoś więcej niż utrzymywania piłki przy nodze.

Błedy : Nieliczne.

Skutecznośćz pozycyjna: Przeciętna.

Ogólna ocena gry: 6,5

Radosław Sobolewski:

Postawa w defensywie : 9,5. Był królem odbiorów i destrukcji w sobotni wieczór.

Postawa w ofensywie:7. Próbował rozgrywać, zaliczył nawet kilka udanych prób prostopadłych podań uwieńczonych asystą, aktywnie podążał za akcjami. Brakowało jednak czasem niekonwencjonalności, szybszej decyzji, większego cwaniactwa w ataku.

Błedy i niewymuszone straty : Śladowe

Skuteczność pozycyjna: Wysoka

Ogólna ocena gry: 8,5

Mauro Cantoro:

Postawa w defensywie : 9. Był jak zwykle waleczny i niszczący dla wroga niczym Husaria pod Wiedniem, notował wiele odbiorów, przecięć podań, świetnie asekurował kolegów.

Postawa w ofensywie:8. Rozgrywał dużo szybciej niż zazwyczaj, prawie w ogóle nie tracił piłek, wygrywał pojedynki 1 na 1, wspaniale „osłaniał” futbolówkę. Lechici nie potrafili go w żaden sposób powstrzymać i zablokować, najwyżej odbijając się od Mauro jak od granitowej ściany.

Błedy i niewymuszone straty : Śladowe

Skuteczność pozycyjna: Wysoka

Ogólna ocena gry: 9

Marek Zieńczuk :

Postawa w defensywie :5. Tym razem nie zaniedbywał swoich obowiązków w asekuracji i kryciu, aktywnie przeszkadzając rywalom. Niestety, zwykle z dość przeciętnym skutkiem.

Postawa w ofensywie:6. Strzelił gola, ale zmarnował jeszcze kilka bardzo dogodnych okazji, przegrywając np.: pojedynek sam na sam z Kotorowskim. Za długo składa się do strzałów z lewej nogi, niestety nadal nie gubi indywidualnymi akcjami krycia.

Błedy i niewymuszone straty : Sporo

Skuteczność pozycyjna: Przeciętna

Ogólna ocena gry: 6

Paweł Kryszałowicz :

Postawa w defensywie : 1. Praktycznie nie angażował się w nią.

Postawa w ofensywie:7. W cenny sposób rozgrywał piłkę w strefie ataku, podawał generalnie dokładnie i inteligentnie. Asysta najlepszym dowodem. Ściągał na siebie krycie, dając więcej miejsca Brożkowi. Miał dużo mniej strat niż w poprzednich meczach. Ciągle bardzo negatywnie na jakość jego gry rzutuje motoryka i przygotowanie fizyczne. Dobrze, że robi postępy w aklimatyzacji.

Błedy i niewymuszone straty : Sporo.

Skuteczność pozycyjna: Przeciętna

Ogólna ocena gry: 6,5

Paweł Brożek: Niekwestionowany bohater i gwiazda meczu

Postawa w defensywie : 1,5. Nie koncentrował na niej uwagi.

Postawa w ofensywie:10. Trzy bramki, kilka świetnych podań, duża aktywność – czegóż więcej chcieć od napastnika?

Błedy i niewymuszone straty : Śladowe

Skuteczność pozycyjna: Wspaniała

Ogólna ocena gry: 10

I rezerwowi:

Marcin Kuźba : Wyraźnie wraca do wysokiej dyspozycji.

Postawa w defensywie : 1,5 Przeszkadzał rywalom w wyprowadzaniu piłki.

Postawa w ofensywie- 8. Miał walny udział przy dwóch bramkach – najpierw świetnie dynamicznym wbiegnięciem w głąb szesnastki „pociągnął” za sobą obrońcę, zmuszając go do błędu dającego Zieńczukowi możliwość dobitki na 4-0, a potem umiejętnie zastawił ciałem Mowlika przy bramce na 5-1 – tak, że ów nie miał możliwości przeciąć i wybić lewą nogą piłki trąconej głową przez Penksę. Pokazał nadspodziewanie dobrą szybkość biegu – bez problemu mijał rozpaczliwie goniącego go Świerczewskiego, zmuszając „Świra” do faulu zakończonego drugą żółtą kartką. Wreszcie ładnie panował nad piłką. W takiej dyspozycji zasługuje na możliwość gry w ataku obok Pawła Brożka, bo znów jest groźnym napastnikiem.

Błedy i niewymuszone straty : Nieliczne.

Skuteczność pozycyjna: Średnia

Ogólna ocena gry: 6,5

Konrad Gołoś:

Postawa w defensywie : 0. Nie zatrzymał żadnej akcji gości i ani razu w tym nie pomógł.

Postawa w ofensywie:0. Czyli, tyle ile oddał strzałów, oraz dobrych, dynamizujących akcje podań. Zamiast nich zdążył tradycyjnie zaliczyć kilka niebezpiecznych strat.

Błedy i niewymuszone straty : sporo

Skuteczność pozycyjna: Zła

Ogólna ocena gry: 0

Piotr Brożek – grał zbyt krótko, by go oceniać.

Mecz z Lechem pokazał, że Wisła wychodzi z kryzysu dyspozycji. Nasz zespół zaprezentował się o wiele lepiej niż w ostatnich pojedynkach z Polonią, Pogonią, Odrą i Vitorią. W grze znów pojawił się polot, dynamika, świadomość własnej siły i wiele elementów, o których powoli zapominaliśmy, w rodzaju skutecznego ataku pozycyjnego lub efektownych akcji kombinacyjnych. Piłkarze stanowili jedną drużynę, zgraną, waleczną i odzyskującą własny styl. Udowodnili, że wciąż dysponują potencjałem dającym nadzieję na godną walkę o fazę grupową PUEFA - szkoda tylko, iż tak późno, kiedy perspektywa awansu jest bardzo trudna do uratowania. Ale jak mawia pewna myśl „wiara jest płomieniem, który migoce, ale nigdy nie gaśnie”. Nie gaśmy jej więc. Przykład meczów z Realem Saragossa pokazuje, że sportowe cuda są możliwe.

(Markus)

Źródło: wislakrakow.com