2005.10.02 Wisła Płock - Wisła Kraków 1:2

Z Historia Wisły

2005.10.02, Orange Ekstraklasa, 9. kolejka, Płock, Stadion Wisły, 19:15, sobota
Wisła Płock 1:2 (0:1) Wisła Kraków
widzów: 3.000
sędzia: Robert Małek z Zabrza
Bramki

Krzysztof Kazimierczak 52’

0:1
1:1
1:2
38' (k) Marek Zieńczuk

65' Marcin Kuźba
Wisła Płock
Jakub Wierzchowski
Nebojša Živković
Grafika:Zk.jpg Žarko Belada
Mitar Peković
Krzysztof Kazimierczak
Vahan Gevorgyan
Dariusz Gęsior
Patryk Rachwał
Predrag Vujović grafika: Zmiana.PNG (86’ Adrian Mierzejewski)
Sławomir Peszko grafika: Zmiana.PNG (69’ Sead Zilić)
Grafika:Zk.jpg Ireneusz Jeleń

trener: Mirosław Jabłoński
Wisła Kraków
Radosław Majdan
Marcin Baszczyński
Tomasz Kłos
Maciej Stolarczyk
Dariusz Dudka
Jean Paulista
Konrad Gołoś Grafika:Zk.jpg
Radosław Sobolewski
Marek Zieńczuk Grafika:Zk.jpg
Marcin Kuźba
Paweł Brożek grafika: Zmiana.PNG (88’ Paweł Kryszałowicz)

trener: Jerzy Engel

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Wstęp do meczu z Wisłą Płock

Rozbita psychicznie i fizycznie Wisła pojechała do Płocka na mecz z tamtejszą imienniczką. Tradycja nakazuje oczekiwać, że ciężko będzie choćby o jeden punkt. Z drużyną w ogóle nie pojechali kontuzjowani Piotr Brożek, Mauro Cantoro i Marek Penksa.

Do Płocka pojechali natomiast Arkadiusz Głowacki, Tomasz Kłos i Paweł Brożek. Wszyscy trzej w ostatnich dniach zmagali się z większymi lub mniejszymi urazami i tak naprawdę decyzja o występie poszczególnych zawodników będzie zapadać w ostatniej chwili. O tym, że możliwe są różne warianty ustawienia, niech świadczy awaryjny tryb, w jakim do kadry meczowej powołano Adama Kokoszkę.

Młody obrońca Wisły miał w sobotę grać w drużynie rezerwowej w małych derbach Krakowa. Już był przebrany, a spiker meczu oznajmił, że o godzinie 15 wybiegnie na murawę stadionu na Suchych Stawach. Chwilę wcześniej kierownik pierwszej drużyny Marek Konieczny nakazał jednak zawodnikowi, by ten wskoczył w taksówkę i jak najszybciej jechał na Reymonta. Jacek Kowalczyk grać nie może, gdyż pauzuje za czerwoną kartkę otrzymaną w drużynie rezerwowej. Niewykluczone więc, że w niedzielę Kokoszka zadebiutuje w pierwszej drużynie Wisły.

Oprócz dwójki stoperów, nie w pełni sił jest Paweł Brożek. W meczu z Vitorią wytrzymał na boisku pełne 90 minut, lecz kontuzja mięśni brzucha nie jest jeszcze całkiem zaleczona. - Przez cały mecz tylko czekaliśmy, aż Paweł będzie musiał opuścić boisko - mówił po meczu z Portugalczykami Jerzy Engel. Jeśli w niedzielę Brożek nie wybiegnie w podstawowym składzie, z przodu zagra para napastników Marcin Kuźba - Paweł Kryszałowicz. Ten drugi zagra na kredyt, bo w trakcie czewartkowego meczu nie zrobił nic, by zasłużyć na utrzymanie miejsca w wyjściowej jedenastce.

Czy wygramy w Płocku? Wątpliwe. Po nieudanych występach w europejskich pucharach wiślacy źle znoszą powrót do ligowej rzeczywistości. Tak było nieco ponad miesiąc temu, gdy po porażce w Atenach drużynie Jerzego Engela przyszło grać w Wodzisławiu Śląskim. - Zawodowcy muszą umieć mobilizować się na każdy mecz. Reszta należy do mnie. Na pewno będą gotowi - mówił przed tym meczem trener Wisły. - Takie mecze też trzeba wygrywać - wtórował mu Radosław Majdan. Sądząc po wyniku i stylu gry w meczu z Odrą, wiślacy... profesjonalistami nie są, bo z pewnością odpowiednio zmobilizowani nie byli.

Wisła Płock to rywal trudniejszy od Odry, dlatego o korzystny wynik będzie jeszcze trudniej. Krakowianom w ostatnich latach na stadionie "nafciarzy" grało się wyjątkowo ciężko. W kwietniu zeszłego roku podopieczni Henryka Kasperczaka przegrywali już nawet 4:1, by ostatecznie zremisować 4:4. Ostatnio w Płocku udało się wygrać rok wcześniej - po dwóch golach Kuźby i jednego trafienia Frankowskiego wiślacy wracali do Krakowa z wynikiem 3:0.

Po meczu w Płocku czeka nas dwutygodniowa przerwa w rozgrywkach, w trakcie której reprezentacja Polski zagra towarzysko z Islandią i o punkty z Anglią.

(mat19)

Źródło: wislakrakow.com

Relacje meczowe

Wygrana w Płocku

Wszystko zgodnie ze schematem: w Europie baty, w Polsce rządzimy. Wisła Kraków wywozi trzy punkty z Płocka po bezbarwnym meczu i zdecydowanie lideruje Orange Ekstraklasie. Mały plusik dla Marcina Kuźby, zdobywcy decydującego o zwycięstwie trafienia.

Wisła wystąpiła w osłabionym składzie, brakowało przede wszystkim Mauro Cantoro (zastąpił go Konrad Gołoś) i Arkadiusza Głowackiego. Brak tego drugiego nie był specjalnie widoczny, gdyż zastępujący go Maciej Stolarczyk rozegrał poprawne zawody, a w dodatku płocki rywal prezentował się bardzo słabo w ofensywie. W ataku Wisły partnerem Pawła Brożka był Marcin Kuźba - jak się okazało ojciec zwycięstwa w tym meczu.

Spotkanie toczone było w wolnym tempie - to główna uwaga, nasuwająca się po czwartkowej konfrontacji z Vitorią Guimaraes. W 13 minucie strzał ostrzegawczy na bramkę Wierzchowskiego oddał Marcin Kuźba. W odpowiedzi niecelnego uderzenia spróbował Ireneusz Jeleń. Najlepszą okazję po niespełna pół godzinie gry miał Jean Paulista, który wygrał pojedynek główkowy z obrońcą, strzelając z dość ostrego kąta - niestety w słupek. Goście skontrowali w 29 minucie, bliski pokonania Radosława Majdana był Dariusz Gęsior, którego podcinka nie trafiła celu.

Decydująca o prowadzeniu krakowian sytuacja miała miejsce w 37 minucie, kiedy w polu karnym Wisły Płock upadł Marcin Kuźba a arbiter podyktował "jedenastkę" dla gości. Powtórka telewizyjna nie przekonuje o racji sędziego Małka z Katowic, aczkolwiek w żadnym ujęciu nie zarejestrowano początku starcia pomiędzy Kuźbą a Żivkoviciem - może właśnie ten moment zadecydował o korzystnej dla "Białej Gwiazdy" decyzji. Rzut karny na gola zamienił Marek Zieńczuk, którego intencji nie wyczuł Wierzchowski. Zieńczuk strzelił w lewo, Wierzchowski również wybrał lewą stronę, ale patrząc od swojej bramki (asysta: Kuźba).

Gospodarze mieli też pretensje o sytuację z 35 minuty, kiedy piłka odbiła się od ręki Marka Zieńczuka po dośrodkowaniu z prawej strony. Sytuacja miała miejsce przed polem karnym. Kontrowersyjna decyzja sędziego spowodowała sporą nerwowość w grze obu zespołów. Pojawiła się złośliwość w poczynaniach obu graczy i liczne faule. Na szczęście do przerwy nie pozostało wiele czasu.

Druga część gry rozpoczęła się od wymiany ciosów bardziej piłkarskich, którą w tym fragmencie meczu wygrała Wisła Płock. Wszystko dzięki atomowemu strzałowi z 30 metrów w wykonaniu Krzysztofa Kazimierczaka i fatalnej interwencji (a raczej jej braku) Radosława Majdana. Uderzenie szło w środek bramki, tą piłkę należało wyłapać lub przynajmniej wypiąstkować na róg.

O wyniku zadecydowała akcja z 65 minuty. Jean Paulista spokojnie dośrodkował do Marcina Kuźby, który przeskoczył Żivkovicia i bardzo dobrym strzałem z pięciu metrów pokonał bramkarza (asysta: Paulista). Gospodarze najwyraźniej nie wierzyli już w odrobienie strat, właściwie nie wiadomo czemu, bo w ostatnich spotkaniach w Płocku nasz zespół miewał spore kłopoty w defensywie.

Tymczasem strzelony gol sprawił, że Wisła Kraków grała spokojniej, pewniej i stworzyła kilka sytuacji do podwyższenia wyniku. Strzałów próbowali Gołoś (dwukrotnie głową), Kłos, Dudka, Paulista i Zieńczuk. Właśnie lewoskrzydłowy Wisły w swym 50. występie w Wiśle zepsuł najlepszą okazję dość flegmatycznie biegnąć w sytuacji "sam na sam" z Wierzchowskim, by w końcu kopnąć piłkę prosto w nogę bramkarza rywali.

Wisła Kraków wywiozła z Płocka cenne ligowe zwycięstwo. Warto wspomnieć, że "Biała Gwiazda" nie mogła sobie poradzić z "Nafciarzami" od dłuższego czasu - poprzednio wygrała 25 maja 2003 roku, 3:0, m.in. po dwóch bramkach Marcina Kuźby.

Statystyki (za Canal+) Wisła Płock - Wisła Kraków

             Sytuacje         7           11
              Strzały        12           22
        Strzały celne         2           11]
     Posiadanie piłki        49%          51%
                Faule        22           18

(rav)

Źródło: wislakrakow.com

Wisła Płock - Wisła Kraków 1:2

Mimo kolejnego meczu, który ciężko nazwać "wielkim", Wisła odnosi szóste zwycięstwo w lidze. Spotkanie ustawiła bardzo problematyczna "jedenastka", którą w 37. min. podyktował dla "Białej Gwiazdy" sędzia Małek z Katowic. Dzięki niej, po celnym trafieniu Marka Zieńczuka, prowadziliśmy 1:0. Zaraz na początku II połowy Radek Majdan popełnia błąd, przepuszczając strzał w środek bramki, i jest 1:1. W 65. min. Marcin Kuźba wykorzystuje ładne dośrodkowanie Paulisty, dając Wiśle wygraną, precyzyjnym uderzeniem głową. Teraz czas na kadrę i oby spokojne przygotowywanie się do dalszych występów w rundzie jesiennej.

IX kolejka ligi polskiej, sezon 2005/2006

Płock, stadion im. K. Górskiego, ul. Łukasiewicza, 2. października 2005 r., godz. 19:15

Widzów: 2000 (!), sędziował: Robert Małek (Katowice)

Wisła Płock - Wisła Kraków 1:2

Bramki:

0:1 Zieńczuk (38. k.)

1:1 Kazimierczak (52.)

1:2 Kuźba (65.)


Składy:

Wierzchowski

Živković

Belada

Peković

Kazimierczak

Gevorgyan

Gęsior

Rachwał

Vujović (86. Mierzejewski)

Peszko (69. Zilić)

Jeleń


Majdan

Baszczyńsk i Kłos

Stolarczyk

Dudka

Paulista

Gołoś

Sobolewski

Zieńczuk

Kuźba

Paweł Brożek (88. Kryszałowicz)


Piłkarz meczu:

Marcin Kuźba


Trzynasty mecz Wisły pod wodzą Jerzego Engela okazał się dla niej szczęśliwy. Wisła wygrała na trudnym terenie mecz, który równie dobrze mogła... przegrać. Wprawdzie spotkanie przebiegało pod dyktando mistrza Polski, ale kilka kontrataków gospodarzy mogło zakończyć się bramkami dla nich. W Wiśle Kraków nieskutecznością wykazywał się dzisiaj Marek Zieńczuk. Całe szczęście, że trafił z rzutu karnego...

„Biała Gwiazda”, rozbita po meczu z Vitórią, przyjechała do Płocka mocno osłabiona. Ostatecznie w Krakowie zostali nie tylko Marek Penksa i Piotr Brożek, ale także Mauro Cantoro. Na ławce rezerwowych Jerzy Engel zostawił innego poobijanego w czwartek piłkarza, Arkadiusza Głowackiego, a także Pawła Kryszałowicza, który został na niej zapewne, głównie „dzięki” ostatnim swoim występom.

Pierwsze groźne akcje w dzisiejszym meczu to dzieło Pawła Brożka, który dwukrotnie zamieszał w polu karnym gospodarzy. Było to w 6. min. spotkania.

Po kolejnych siedmiu minutach ładnie przymierzył Marcin Kuźba, ale Kuba Wierzchowski był dobrze ustawiony i strzał wiślaka pewnie złapał.

Po raz pierwszy bramce krakowian gospodarze zagrozili w 16. min. Strzał Jelenia był jednak niecelny. Na tą akcję mistrz Polski odpowiada trzema innymi. W min. 17. dośrodkowania Marka Zieńczuka na gola nie zamienił Brożek, strzelając obok słupka, chwilę później świetnie w pole karne wpadł Paulista, ale jego uderznie było już o wiele niższej jakości, od całej akcji. I w końcu w min. 26. wiślacy z Krakowa zamykają rywala w jego polu karnym, kilka ładnych zagrań, w końcu futbolówka trafiła pod nogi Marcina Kuźby, który wrzucił „na piątkę”, a tam – mimo że bliżej był obrońca – najlepiej wyskoczył Jean Paulista, jednak jego główka wylądowala na słupku! A mogła być pierwsza bramka dla Wisły!

Strzał Brazylijczyka podrażnił gospodarzy, którzy od 29. min. sami powinni prowadzić! Szybka kontra kończy się wyjściem sam na sam z Majdanem Gęsiora, który w stylu... Tomasza Frankowskiego podciął piłkę nad naszym bramkarzem... Ta przeleciała o centymetry od słupka. Gęsior mógł sprawić sobie prezent na urodziny, które obchodzi za tydzień, ale złapał się jedynie za głowę. Po kolejnej minucie ładnie strzelał Jeleń, tyle że znów nie trafił w bramkę, udowadniając iż może i jest szybki i dynamiczny, ale na pewno ma problem ze skutecznością. Zresztą w Płocku znane jest powiedzenie, że z formą snajperską Jelenia jest jak z Yeti, wszyscy niby wiedzą, że istnieje, ale nikt jej jeszcze nie widział. W kontekście częstego przywoływania Jelenia, jako kandydata do gry w naszej drużynie (?), dobrze się było dzisiaj temu napastnikowi przyjrzeć...

Wróćmy jednak do meczu... Po dwóch akcjach gospodarzy, w 34. min. wielkie zamieszanie w ich polu karnym, szkoda że nikt z wiślaków tego nie wykorzystał, tym bardziej, że z kolejną kontrą wychodzą rywale. Dośrodkowanie z prawego skrzydła łapie wprawdzie Majdan, ale gospodarze słusznie domagają się odgwizdania rzutu wolnego za – przypadkowe, ale jednak – zagranie ręką przez Dudkę przed linią pola karnego.

Sędzia wyraźnie się pogubił? Skądże! Za chwilę pogubił się bowiem jeszcze bardziej! W 37. min. wrzutka w pole karne gospodarzy kończy się... przewróceniem się w nim Kuźby... Ku zdziwieniu wszystkich, sędzia Małek dyktuje „jedenastkę”! Gospodarze ostro protestują, ale decyzja arbitra jest nieodwracalna. Marek Zieńczuk myli Wierzchowskiego i „Biała Gwiazda” prowadzi 1:0!

W II połowie z większym zdecydowaniem zaczynają gospodarze, ale Jeleń znów przestrzelił. W 49. min. kolejna za to akcja Paulisty, który oddaje do Kuźby, ale strzał Marcina na rzut rożny wybija nogami Wierzchowski. Po nim golkipera gospodarzy próbował pokonać jeszcze Kłos, ale wynik nie uległ zmianie.

W 51. min. pierwsze poważniejsze ostrzeżenie dla „Białej Gwiazdy”, sam na sam z Majdanem jest Vujović, ale Serba w ostatniej chwili kapitalnym wślizgiem powstrzymuje Maciej Stolarczyk. Kończy się na rzucie rożnym.

Minutę później nie jest już tak dobrze. Gospodarze rozgrywają piłkę na 30. metrze od naszej bramki, ta trafia do Kazimierczaka, który bez zastanowienia strzela... futbolówka nabiera rotacji i wpada pod poprzeczkę! Ładny gol, tyle tylko, że piłka leciała w sam środek, a tak klasowy bramkarz jak Majdan nie powinien aż tak „zaspać”! Zrobiło się więc 1:1.

Pięć minut po stracie gola ładnie zapowiadającą się akcję Wisły psuje Zieńczuk, fatalnie dośrodkowując.

Co się odwlecze... Nie udało się wiślakom z lewej strony, spróbowali z prawej. Jean Paulista precyzyjnie dośrodkował, Kuba Wierzchowski został w bramce, a Marcin Kuźba uderzył głową dokładnie tam, gdzie bramkarza nie było. 2:1 dla „Białej Gwiazdy” i wreszcie gol Marcina w polskiej lidze! Po ponownym objęciu prowadzenia, Wisła spokojnie rozgrywa piłkę, gra uważnie w obronie i to do tego stopnia, że gospodarze nie stwarzają już ani jednej okazji, która mogłaby dać jej bramkę.

Goli co niemiara mógł natomiast nastrzelać jubilat Marek Zieńczuk, który założył dzisiaj koszulkę Wisły po raz 50. Niestety Zieniu, poza trafieniem z „jedenastki”, miał koszmarnie rozregulowany celownik. Przypomniał się więc jego „koszmar z Aten”.

69., 74., 76. – to minuty, w których Zieńczuk nie potrafił wstrzelić się w bramkę gospodarzy. Strzały naszego lewoskrzydłowego przerwał tylko raz Paulista, który w bramkę wprawdzie trafił, ale Wierzchowski spokojnie uderznie złapał.

Najlepsza – jak się okazało – okazja Marka Zieńczyka miała miejsce w min. 78. Wiślak znalazł się sam na sam z Wierzchowskim, ale i tym razem nie pokonał bramkarza gospodarzy, który odbił piłkę nogą.

Na tym skończyły się emocje w tym meczu, choć w końcówce Gevorgyan próbował wymusić rzut karny, tyle że sędzia Małek drugi raz nabrać się nie dał...

Wygrana i trzy punkty cieszą i może więcej o tym meczu nie mówić, bo i niewiele więcej jest tutaj do mówienia.

Dodał: Piotr (2005-10-02 21:27:10)

Źródło:wislaportal.pl

Trenerzy po meczu

Po zwycięskim meczu nad Wisłą Płock trener Jerzy Engel przyznał, że spotkanie mogło różnie się ułożyć. Zdaniem szkoleniowca "Białej Gwiazdy" absencja Mauro Cantoro i Arkadiusza Głowackiego spowodowała iż "nie było z naszej strony frontalnego ataku".

Jerzy Engel:

- Było to bardzo trudne spotkanie dla obu zespołów i przyznam, że mogło się inaczej ułożyć. Było to szalenie ważne spotkanie dla gospodarzy, którzy chcieli odskoczyć od strefy, w której się znaleźli. Dla nas też było to bardzo trudne spotkania. Z tego względu, że praktycznie po każdym meczu tracimy kolejnych zawodników. Dzisiaj było podobnie. Przed tym pojedynkiem wypadł nam ze składu Arek Głowacki, nie mógł też zagrać Mauro Cantoro. Stąd też widzieliśmy dzisiaj zupełnie inną Wisłę Kraków. Dlatego nie było z naszej strony frontalnego ataku, ale spokojna, rozsądna gra przez całe 90 minut. Chciałbym pogratulować mojemu koledze Mirkowi, który mimo kłopotów kadrowych, cały czas tworzy zespół naprawdę dobrze grający w piłkę. Dzisiaj płocczanie nie mieli po prostu szczęścia.

Mirosław Jabłoński (trener Wisły Płock):

- Przed meczem powtarzałem zawodnikom, że zespół z Krakowa mimo że grał w tygodniu mecz pucharowy, nie będzie zespołem słabym. Swoją szansę upatrywaliśmy w trudnej sytuacji kadrowej przeciwników. Myślę, że ten mecz nie ułożył się dla nas dobrze. Kluczem do zwycięstwa była bardzo dobra agresywna gra w środku pola i po przechwyceniu piłki, wychodzenie z szybkimi atakami. Gra nam się nawet nieźle układała, ale brakowało jak zwykle zimnej krwi. Zawodnicy grają bardzo ambitnie i może czasami za bardzo chcą. Na drugą połowę wyszliśmy z założeniem, że mecz wygramy. Wszystko układało się dobrze, ale druga stracona bramka podcięła nam skrzydła. Z zespołu uszło powietrze. Zdzierałem gardło na piłkarzy, żeby przestali grać długimi podaniami na Irka Jelenia. Powinni trochę rozegrać piłkę w środku pola, zmienić stronę gry. Przy uważnej grze w obronie takie długie podania mają przecież małe szanse powodzenia.

Źródło: wislakrakow.com

Piłkarze po meczu

Wrażenia Majdana, Kłosa i Gęsiora

Zszargane nerwy ma ostatnio Radosław Majdan. Na pytanie czy zawinił przy bramce Kazimierczaka wybuchnął: - Wy, dziennikarze, zaczynacie mnie wkurzać! Oby zmienił zdanie, gdy obejrzy powtórkę gola zdobytego przez Wisłę Płock...

Radosław Majdan:

- Mieliśmy dziś sporo sytuacji. Na szczęście wykorzystaliśmy o tę jedną więcej niż Wisła. W Płocku zawsze nam się ciężko gra. Ostatnie mecze tutaj kończyły się remisem, mimo że mieliśmy przewagę. Czy zawiniłem przy bramce Kazimierczaka? Nie!!! Wy, dziennikarze, zaczynacie mnie wkurzać, bez kitu. Kolego, gdybyś się znał na piłce, to byś wiedział, że nie. Ale widocznie jesteś laikiem, więc... Nie chce mi się z tobą gadać.

Tomasz Kłos:

- Nie było nam dziś łatwo, tym bardziej że ostatni mecz przegraliśmy. Pokazaliśmy dziś, że byliśmy zespołem zdecydowanie lepszym. Uważam, że sędzia dziś nieźle gwizdał. Może jakieś drobne błędy popełnił, ale ja nie jestem od oceniania jego pracy.

Dariusz Gęsior (pomocnik Wisły Płock):

- Mimo że graliśmy dziś z mistrzem Polski, mogliśmy jakieś punkty zdobyć, ale jak nie idzie, to nie idzie. Jak skomentuję słowa prezesa Dmoszyńskiego, że sędzia wypaczył wynik spotkania? Co tu więcej dodać? Nie można powiedzieć nic innego, bo praktycznie podyktował on karnego z kapelusza. Kilka chwil wcześniej nie odgwizdał ręki piłkarza z Krakowa w polu karnym, po dośrodkowaniu Geworgiana. Tłumaczył mi potem, że to była naturalna pozycja zawodnika "Białej Gwiazdy". Ale praca sędziego to jest inna kwestia, a my inna. Musimy wykorzystywać sytuacje bramkowe. Sam miałem dogodną. Znam Radka Majdana, dlatego wiedziałem, że w sytuacji sam na sam z nim najlepiej jest podciąć piłkę. Tłumaczyłem to nawet przed meczem Irkowi Jeleniowi. Zrobiłem, co należy, ale, niestety, uderzyłem minimalnie obok bramki.

Źródło: wislakrakow.com

Analiza meczu z Wisłą Płock

Bardzo chcielibyśmy cieszyć się nie tylko ze zwycięstw, ale i dobrej gry „Białej Gwiazdy”, aby nie pojawiały się w prasie określenia typu „jednooki wśród ślepych”. Niestety, mecz w Płocku, choć zakończony szczęśliwie, jedynie potwierdził swoją jakością przerażającą słabość całej polskiej ekstraklasy.

Odnosząc się do niedzielnego spotkania z „Nafciarzami” trudno mówić o jakimkolwiek godnym poziomie gry, bo nikt się nim nie przejmował, nie ma też sensu jeszcze bardziej zawstydzać „bohaterów” meczów z Vitorią Guimaraes, których nie tłumaczy nawet występ w osłabionym składzie. Od pierwszego do ostatniego gwizdka na boisku dominował wielki festiwal błędów i pomyłek, z których niektóre typu parady Majdana przy golu na 1-1 nadawałyby się bardziej do serialu komediowego, niż zespołu mistrzowskiego. Ci, którzy mieli nadzieję zobaczyć coś więcej niż zwykłą ligową kopaninę, szybko musieli pożegnać się ze złudzeniami. Wspaniały blask „Białej Gwiazdy” znów nie jaśniał tak, jak na to zasługuje, bo choć Wisła wygrała, nadal znajdujemy się w poważnym kryzysie, z którego bez poważnych zmian przynajmniej wśród zawodników (konieczność wzmocnień zimą), nie widać drogi wyjścia.

Zapraszam do tradycyjnej analizy postawy naszego zespołu, pisanej w odniesieniu do jakości poszczególnych elementów gry.

Największe negatywy w grze Wisły (skala „europejska”, numeracja pełni jedynie rolę porządkową)

1. Koszmarna ilość strat „Biała Gwiazda” pokazała, że doszła do momentu, w którym nawet najprostsze podanie do oddalonego o kilka metrów kolegi staje się trudnym wyzwaniem. Nasi piłkarze razili banalnymi błędami technicznymi i niedokładnością w każdym elemencie.

2. Wolne tempo operowania piłką Dynamika budowania akcji, podejmowanie decyzji, tempo wymiany podań – wszystko bardziej pasowało do meczu oldbojów, niż drużyny aspirującej do europejskich celów. Prawie w ogóle nie oglądaliśmy zagrań na 1-2 kontakty.

3. Gra bez piłki.. Wiślacy wrócili do typowo ligowej statyczności i pasywności, zarówno indywidualnej, jak zespołowej.

4. Złe krycie.. Nasi piłkarze popełniali błędy w ustawieniu i asekuracji, ociężale reagując na poczynania przeciwników. Dlatego między innymi nikt nie doskoczył do Kazimierczaka przy strzale na 1-1, a Kłos z Baszczyńskim „puścili” Gęsiora w pierwszej połowie do sytuacji „sam na sam”.

5. Brak skutecznego pressignu.

6. Mizerne akcje oskrzydlające. Paulista na kilkanaście prób oddał zaledwie 3-4 naprawdę udane dośrodkowania, Zieńczuk praktycznie ani jednego. A Płock miał na skrzydłach potężne dziury w kryciu, gdzie bardzo łatwo można było zdobyć teren i dośrodkować.

7. Brak udanych dobrych prostopadłych podań. Znów nie miał kto ich rzucać.

8. Gra 1 na 1. Wiślacy nie byli zdolni do wypracowania sobie pozycji indywidualną akcją, poprzez przedryblowanie rywala, nie licząc kilku prób Paulisty..

9. Brak strzałów z dystansu .

10. Brak akcji kombinacyjnych i skutecznego ataku pozycyjnego.. Dominowała gra na aferę, wedle schematu – kopnę byle dalej, może ktoś dojdzie, przytrzyma piłkę, lub strzeli.

11. Wspólpraca formacji. Między napastnikami i pomocnikami często tworzyła się zbyt duża luka, brakowało wymienności pozycji, korelacji w ofensywie i defensywie

12. Brak prawidłowych reakcji i automatyzmów w grze. Nie ma ich, więc króluje przypadek i chaos.

13. Brak indywidualności w składzie. To kolejny powód sprawiający, że gra momentami przypominała bezwładny ping-pong i festiwal błędów. Znów dał o sobie znać brak zawodnika zdolnego uspokoić grę, przytrzymać piłkę, zorganizować akcje, sięgnąć po niekonwencjonalne rozwiązanie, zaskoczyć czymś rywali.

14. Przejście z obrony do ataku

15. Gra Brożka. Niepotrzebnie pojawił się na murawie, bo walcząc z kontuzją, nie był zdolny do efektywnego „sprzedania” swoich możliwości. Koniecznie musi popracować nad uderzeniem przewrotką – już drugi raz (pierwszy był w Łęcznej) w wybornej sytuacji, stojąc 3-4 metry od linii bramkowej nie trafił dobrze w piłkę, kopiąc ją przez siebie.

16. Gra Dudki. Jeśli pisze podręcznik pod tytułem „Złe zachowania na murawie”, może być zadowolony. Dał wspaniały, modelowy popis wszystkim młodym adeptom futbolu jak nie należy podawać – niemal każde zagranie do kolegi padało łupem rywali, nawet w najprostszych sytuacjach. Pokazał również, jak nie należy kryć.

17. Występ Gołosia. Mimo rozgrywania najlepszego meczu w barwach Wisły, przydawał się jedynie w defensywie, a w ofensywie w ogóle nie kreował gry. To wciąż jest poziom nie na miarę naszej Wisły.

18. Postawa ofensywna bocznych obrońców. Czyli jej brak.

19. Nieskuteczne stałe fragmenty gry. Wyjątkiem rzut karny.

20. Postawa Majdana. Puścił kompromitującą bramkę (niestety nie pierwszy raz), zachowując się jak C-klasowy golkiper. To był praktycznie jego gol samobójczy. O czym myślał i dlaczego się tak fatalnie ustawił, wie tylko on. Znów potwierdził, że nadal posiada 3 bardzo poważne wady, które dyskwalifikują go jako klasowego bramkarza i z którymi nie potrafi walczyć – grę nogami, grę na przedpolu i właśnie obronę strzałów z dystansu

21. Marna asekuracja.

22. Skuteczność Zieńczuka . Jest niezrównany w marnowaniu sytuacji sam na sam i strzałach wprost w bramkarza. Dobrze, że chociaż karnego wykonał efektywnie.

23. Zmiany i bierność Engela . Coraz bardziej denerwuje ciągłe uprzywilejowanie Gołosia kosztem Baretto. Dalej nie mamy okazji zobaczyć w akcji Brazylijczyka, bo musi grać jego „faworyt” Konrad – zapewne Engel boi się, że Andre błyśnie, wypadając dużo lepiej, czym zmusi go do przesunięcia byłego pomocnika Polonii głębiej na ławkę rezerwowych. Nic nie stało na przeszkodzie, aby Baretto dostał w niedzielę szansę gry. Zwłaszcza, że od 70 minuty na nogach słaniał się Paulista, Zieńczuk z każdą chwilą był coraz bardziej chaotyczny, Brożek w ogóle nie powinien wybiec na murawę, a Dudka bardziej przeszkadzał, niż pomagał kolegom. Ale na boisku oczywiście nie pojawił się nikt nowy, poza kolejnym osobistym „faworytem” – Kryszałowiczem. W drużynie nie ma normalnej, zdrowej rywalizacji, wyraźnie są za to równi i równiejsi.

Pozytywy

1. Zwycięstwo, mimo fatalnej jakości gry.

2. Gol Kuźby po wielu miesiącach bramkowej posuchy w ekstraklasie. Pierwszy mecz w podstawowym składzie na poziomie ligowym od wielu tygodni – od razu bramka. Potwierdza się, że jego forma rośnie. Nawet pozbawiony optymalnej dynamiki, czucia piłki, czy zwrotności jest dużo bardziej pożyteczny niż Kryszałowicz, który w podstawowym składzie Wisły wliczając mecze z Vitorią zaliczył już 5 spotkań – i w żadnym gola nie zdobył.

3. Trafienie Zieńczuka „z jedenastki”. Na razie jest pewnym egzekutorem karnych, ale nie sposób przeoczyć, że wszystkie egzekwuje w identyczny sposób, strzelając lewą nogą w lewy dolny róg bramki (patrząc z jego pozycji). Z czasem musi to zmienić i urozmaicić, bo bramkarze szybko go rozszyfrują.

4. Postępy Paulisty . Mimo wielu krytycznych uwag, trzeba docenić waleczność i kilka udanych zagrań Brazylijczyka – poza licznymi niedokładnościami i błędami, przyniosły także dwie „asysty”, po których został odgwizdany karny i padł gol na 2-1.

PIŁKARZE :

Radosław Majdan

Gra na linii (wszędzie skala od 0-10) : 0. Za kompromitującą bramkę.

Gra na przedpolu: 1. Nie ma za co go chwalić.

Błędy: Brzemienne w skutkach

Skuteczność pozycyjna: Zła

Ogólna ocena gry : 0,5

Marcin Baszczyński

Postawa w defensywie : 9. Był pewnym punktem obrony. Nie dawał się ogrywać, dobrze asekurował kolegów.

Postawa w ofensywie: 1. Wychodził do ataku równie rzadko, jak politycy mówią prawdę.

Błedy i niewymuszone straty : Mało.

Skuteczność pozycyjna: Z uwagi na duże braki w postawie ofensywie, niska.

Ogólna ocena gry: 6,5

Maciej Stolarczyk

Postawa w defensywie : 5.Bardzo niepewny w pojedynkach 1 na 1, co w pierwszej połowie jaskrawo obnażył Gęsior, momentami źle się ustawiał i pasywnie krył. Dobrze, że przytomnie wykopywał piłki, choć z celnością było fatalnie. Uratował nas w drugiej połowie wybijając w ostatniej chwili wślizgiem futbolowkę Vujovicowi.

Postawa w ofensywie: 0,5. Niczym się nie wyróżnił.

Błędy i niewymuszone straty : Sporo.

Skuteczność pozycyjna: Przyzwoita

Ogólna ocena gry: 5

Tomasz Kłos

Postawa w defensywie : 8,5. Znów był pewnym punktem obrony, choć raz spóźnił się z powrotem przy akcji, w której Gęsior wyszedł na pozycję sam na sam.

Postawa w ofensywie:0,5. Nie odznaczył się niczym pozytywnym.

Błedy i niewymuszone straty : Nieliczne

Skuteczność pozycyjna: Przyzwoita

Ogólna ocena gry: 6

Dariusz Dudka

Postawa w defensywie : 1,5. Marnie krył, przegrywając sporo pojedynków z Geworgianem.

Postawa w ofensywie:0. Za katastrofalne podania.

Błedy i niewymuszone straty : Ogromnie dużo.

Skuteczność pozycyjna: Zła

Ogólna ocena gry: 0,5

Jean Paulista

Postawa w defensywie : 1,5. Od czasu do czasu pofatygował się pomóc Baszczyńskiemu.

Postawa w ofensywie:6,5 Był dynamiczny, niby stwarzał zagrożenie, chwilami nawet gubiąc krycie, ale w decydującej chwili zwykle zawodził, psując przytłaczającą większość „ostatnich podań”. Najbardziej charakterystyczna była okazja z 21 minuty, kiedy zgubił Kazimierczaka, wpadł w pole karne i choć mógł zrobić dosłownie wszystko, bo miał czas, przewagę i swobodę, okrutnie skiksował przy dośrodkowaniu. „Bramkowe” akcje trochę podnoszą ocenę.

Błedy i niewymuszone straty : Dużo.

Skuteczność pozycyjna: Przeciętna

Ogólna ocena gry: 5

Radosław Sobolewski

Postawa w defensywie : 7. Zaliczył kilka udanych odbiorów, poprawnie asekurował kolegów.

Postawa w ofensywie:2. Znów słabo rozgrywał, wyprowadzał piłkę, próbował atakować jedynie po własnych odbiorach, źle się ustawiał.

Błedy i niewymuszone straty : Sporo.

Skuteczność pozycyjna: Przeciętna

Ogólna ocena gry: 5

Konrad Gołoś

Postawa w defensywie : 6. Dzięki toporności „Nafciarzy”, zdołał zaliczyć kilka odbiorów i wywiązał się z roli „przeszkadzacza”.

Postawa w ofensywie:1. Za ambicję i nieliczne celne podania, głównie wszerz. Każde dłuższe zagranie, prostopadłe, czy krzyżowe, okrutnie psuł. Fatalnie reagował, nie oddał ani jednego groźnego strzału.

Błedy i niewymuszone straty : Ogromnie dużo

Skuteczność pozycyjna: Słaba

Ogólna ocena gry: 1,5

Marek Zieńczuk

Postawa w defensywie :1

Postawa w ofensywie:3. Biegał, ale gdy próbował strzelać, był zagrożeniem dla łysiejących, bo do reszty mogli sobie powyrywać włosy z głowy podczas tych popisów. Kolejny raz dramatycznie zepsuł wyborną okazję sam na sam, Dobrze, że chociaż karnego strzelił celnie. Podawał i dośrodkowywał wyjątkowo niedokładnie.

Błedy i niewymuszone straty : Ogromnie dużo

Skuteczność pozycyjna: Zła

Ogólna ocena gry: 2,5

Marcin Kuźba. Choć przez długi czas się na to nie zanosiło, był najefektywniejszym Wiślakiem w ofensywie.

Postawa w defensywie : 2,5. Próbował wracać za rywalami, zaliczył nawet jeden odbiór. Absorbował rywali przy wyprowadzaniu piłki.

Postawa w ofensywie:7. Za walny udział przy obu bramkach i ściąganie na siebie krycia oponentów. Najpierw za rzekomy faul na nim sędzia podyktował kontrowersyjnego karnego, potem sam zdobył drugiego gola. Denerwował jednak fatalnymi przyjęciami piłki i beznadziejną zwrotnością. Miał wiele momentów przestoju, ale i tak był dużo aktywniejszy od Brożka.

Błedy i niewymuszone straty : Liczne.

Skuteczność pozycyjna: Spora

Ogólna ocena gry: 6

Paweł Brożek

Postawa w defensywie : 0

Postawa w ofensywie:1. Przez większość meczu de facto statystował, bardziej martwiąc się urazem mięśni brzucha, niż tworzeniem i wykorzystywaniem okazji bramkowych.

Błedy i niewymuszone straty : Dużo

Skuteczność pozycyjna: Zła

Ogólna ocena gry: 1

I rezerwowy:

Paweł Kryszałowicz - grał zbyt krotko, aby go oceniać

Wisła wygrała, ale tylko dlatego, że rywal prezentował jeszcze gorszy poziom niż nasz zespół. Płocczanie posiadali tylko dwóch zawodników mających względne pojęcie o grze w piłkę – Jelenia oraz Gęsiora, co zupełnie wystarczyło na nawiązanie walki. Gospodarzom nie przeszkadzały nawet kardynalne błędy w kryciu, ustawieniu, brak ataku pozycyjnego, odkryte flanki, lawina strat itd. , bo podopieczni Jerzego Engela odpowiadali tym samym. W zespole „Białej Gwiazdy”, obok tradycyjnych elementów, najbardziej brakowało klasowych zawodników w drugiej linii, którzy potrafiliby nie tylko przeszkadzać oponentom, ale też odpowiednio poprowadzić grę. Bez nich nasza drużyna nie wyróżnia się już niczym ze sportowej mizerii Orange Ekstraklasy, gdzie tak jak niedzielnym meczu rządzi chaos, dominują błędy, bezruch stanowi normę, minimalizm codzienność, a przypadek prawo. I gdzie umiejętności stopniowo są zastępowane wiarą w cuda. Pod względem stylu i możliwości grzęźniemy w niej coraz bardziej.

(Markus)

Źródło: wislakrakow.com

Komentarz pomeczowy

Trzy punkty, pierwszy od dawna gol w lidze Marcina Kuźby, przyzwoity występ bardzo zawodzącego ostatnio Jeana Paulisty... Niestety, lista pozytywów po spotkaniu z Wisłą Płock jest bardzo krótka. Co prawda, biorąc pod uwagę, z jakimi obawami wielu kibiców czekało na ten mecz, zwycięstwo jest w sumie miłym zaskoczeniem, ale sama jakość gry wiślaków z Krakowa znacznie odbiegała od tego, co pokazali tydzień temu w potyczce z Lechem Poznań.

Najlepszemu zespołowi w Polsce można postawić wymaganie, żeby takie występy, jak z Lechem, były normą, zaś takie, jak w Płocku, jedynie wypadkiem przy pracy. Na razie w tej rundzie jest dokładnie odwrotnie... Nie inaczej było zresztą też wiosną. Gdzie więc jest ta Wielka Wisła z ligi sprzed roku czy dwóch? Odpowiedź jest banalnie prosta: częściowo w Szkocji, częściowo w Hiszpanii, częściowo w Turcji, a częściowo w sądzie polubownym...

Na szczęście klęska w Pucharze UEFA nie wpłynęła demobilizująco na wiślaków. W odróżnieniu od np. występu w Wodzisławiu, tym razem nie zabrakło im waleczności. Szkoda, że zarazem nie dopisała forma czysto sportowa. Jak to niestety stało się regułą w meczach wyjazdowych, przez długie fragmenty meczu Wisła grała niedokładnie i bez pomysłu. Zwłaszcza do przerwy indywidualne akcje kończyły się przeważnie niecelnymi podaniami lub prostymi stratami. Chwilami wyglądało to tak, jakby poszczególni wiślacy ćwiczyli na treningach różne schematy, które nijak się na siebie nie nakładają. Piłkarz X podaje do piłkarza Y w lewo, a ten biegnie w prawo itp. Po dawnej finezji ataku pozycyjnego pozostały jedynie nostalgiczne wspomnienia, czego na razie nie zmieniają nieliczne dobre występy jak ten z Lechem. W Płocku wystarczyło trochę powalczyć, aby bez żadnych fajerwerków wygrać. Rywal był słaby i w dodatku nie miał szczęścia do sędziego. Bo trzeba uczciwie przyznać, że faul, po którym został podyktowany rzut karny, był łagodnie mówiąc problematyczny. Z drugiej strony, mając w pamięci, jak arbiter potraktował wiślaków w Płocku na wiosnę, trudno wykrzesać z siebie wiele współczucia dla zespołu jednak w niedzielę pokrzywdzonego... Sędziowie mylą się w każdą stronę. Przed golem Marka Zieńczuka to raczej Wisła z Krakowa miała więcej groźnych sytuacji, choć trzeba przyznać, że sytuacja sam na sam Dariusza Gęsiora mogła zupełnie inaczej ustawić mecz. Do przerwy Wiślacy najgroźniej uderzali głową. Najpierw Paweł Brożek, potem Jean Paulista nie potrafili jednak wykorzystać dogodnych sytuacji, przedłużając tym samym serię zmarnowanych "główek" do czterech. W odróżnieniu jednak od meczu z Vitórią, gdy nie potrafili celnie strzelić głową Marek Penksa i Paweł Brożek, tym razem wreszcie udało się przełamać niemoc. Uczynił to Marcin Kuźba, piłkarz, który bramki bardzo potrzebował. Wydaje się, że niedzielnym występem powinien na dłużej posadzić na ławce Pawła Kryszałowicza. To ciągle nie jest Kuźba sprzed trzech lat, ale są już przebłyski dobrej formy. Przede wszystkim, znowu potrafi utrzymać się przy piłce, dobrze ją rozegrać, a co najważniejsze, realnie zagrozić bramce rywali. Strzelił bardzo ważnego gola i oby to było to przełamanie, na jakie długo czekał. Przy golu Kuźby dużą zasługę może sobie przypisać Jean Paulista. Brazylijczyk miał ponoć w spotkaniu nie zagrać. Jerzy Engel, jak twierdzili reporterzy C+, nosił się z zamiarem wystawienia na prawej pomocy Dariusza Dudki i tylko uraz Arkadiusza Głowackiego odwiódł go od tego planu. Na całe szczęście, bo Paulista należał do najaktywniejszych wiślaków, a trudno przypuszczać, żeby z Dudki był duży pożytek jako z prawoskrzydłowego. Co prawda, większość szarż Paulisty do przerwy kończyło się niecelnym podaniem, ale po przerwie wykonał sporo dobrej roboty na skrzydle, z asystą na czele. Zwracała na siebie uwagę także jego ambicja. Nie był to wielki występ, niemniej cieszy, że Paulista poprawił formę, bo ostatnio miał ją koszmarną. Jeśli chodzi o formę, niestety ciągle jej szuka Konrad Gołoś. Był nieco bardziej aktywny od nad wyraz pasywnego Radosława Sobolewskiego, ale z wysiłków byłego Polonisty wciąż niemal nic nie wynika. Sobolewski nawet w słabszym występie, sporo pracuje w destrukcji. Bardziej wysunięty do przodu Gołoś niewiele proponuje w ofensywnie. Więcej pożytku tradycyjnie było z Marka Zieńczuka, choć niewykorzystane sytuacje i parę fatalnych podań nie świadczą bynajmniej o specjalnie dobrym występie. Paweł Brożek był bezbarwny, ale pamiętając o jego problemach zdrowotnych, ten jeden raz można zastosować wobec niego taryfę ulgową. Na tle kiepsko grającego rywala obrona wypadła przyzwoicie, choć nie ustrzegła się jednego bardzo poważnego błędu, po którym do wspomnianej znakomitej sytuacji doszedł Gęsior. Gdyby wówczas nestor płockiej drużyny, a co ciekawe, ciągle jej najlepszy gracz, strzelił gola, obrońcy mogliby śmiało zapisać sobie jego trafienie na swoje konto. A tak, jak się okazało po przerwie, największym i najbardziej brzemiennym w skutkach okazał się fatalny kiks Radosława Majdana. Kiks, bo inaczej trudno nazwać kuriozalną interwencję przy strzale Kazimierzczaka. Gol ten absolutnie obciąża naszego bramkarza i nawet siła uderzenia nie jest żadnym usprawiedliwieniem. W tym sezonie Majdan ma zdecydowanie więcej wpadek niż w poprzednim. Trudno mówić o wielkim kryzysie formy, ale z pewnością powinien wystrzegać się podobnych błędów.

Jest znamienne, że zawodząc właściwie w co drugim meczu (Łęczna, Odra, Polonia, jednak Płock), Wisła lideruje w tabeli z przewagą trzech punktów nad wiceliderem i aż siedmiu nad Groclinem i Legią, i to mając zaległe spotkanie w zapasie. Strach pomyśleć, co by było, gdyby Wisła wreszcie formę "złapała". Strach jednak też myśleć, jaki jest realnie poziom naszej ligii, skoro tabela układa się aż tak po naszej myśli. Oczywiście, słabość rywali nie jest zjawiskiem, z którego powodu należy załamywać ręce, podobnie jak nie sposób gniewać się na to, że już w połowie rundy mamy szansę wysforować się znacznie przed konkurencję. Niemniej, patrząc perspektywicznie, taki poziom ligowej rywalizacji nie ułatwia potem zadania, gdy przychodzi grać, jak już się okazało, z dowolnym europejskim średniakiem, czy wręcz przeciętniakiem. Z jednej strony cieszy, że nawet bez błysku, Wisła potrafi wygrywać. Z drugiej, o ile bardziej radosne byłyby nastroje, gdyby triumfowała w lidze dzięki swej świetnej dyspozycji, a nie słabości rywali. W każdym razie, liczmy na to, że już niebawem normą staną się występy wiślaków zbliżone do tego z Lechem, zaś takie mało efektowne potyczki jak w Płocku będą jedynie wspomnieniem z bardzo niemrawego w ich wykonaniu, acz obfitującego w punkty początku sezonu.

Źródło:wislaportal.pl