2005.10.16 Zagłębie Lubin - Wisła Kraków 2:1

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
Aktualna wersja (13:12, 4 cze 2012) (edytuj) (anuluj zmianę)
 
Linia 18: Linia 18:
| statystyki =
| statystyki =
}}
}}
 +
[[Grafika:2005.10.16 Zagłębie Lubin - Wisła bilet.jpg|300px|right|thumb|Bilet meczowy]]
==Ograniczona Wisła==
==Ograniczona Wisła==
Mocno przetrzebiona kontuzjami udaje się krakowska Wisła na mecz do Lubina z miejscowym Zagłębiem. W takich sytuacjach piłkarze i trenerzy zwykli mawiać, że klub ma szeroką kadrę i zawodnicy zastępujący niedysponowany spiszą się co najmniej tak samo dobrze. Poprzednie mecze nauczyły kibiców, że zapewnienia a fakty to zupełnie inna rzeczywistość, dlatego wszyscy ze sporym niepokojem oczekujemy spotkania drużyną Franciszka Smudy.
Mocno przetrzebiona kontuzjami udaje się krakowska Wisła na mecz do Lubina z miejscowym Zagłębiem. W takich sytuacjach piłkarze i trenerzy zwykli mawiać, że klub ma szeroką kadrę i zawodnicy zastępujący niedysponowany spiszą się co najmniej tak samo dobrze. Poprzednie mecze nauczyły kibiców, że zapewnienia a fakty to zupełnie inna rzeczywistość, dlatego wszyscy ze sporym niepokojem oczekujemy spotkania drużyną Franciszka Smudy.

Aktualna wersja

2005.10.16, Orange Ekstraklasa, 10. kolejka, Lubin, Stadion Zagłębia, 17:00
Zagłębie Lubin 2:1 (2:0) Wisła Kraków
widzów: 6.000
sędzia: Marek Ryżek z Piły
Bramki
Michał Chałbiński (k) 25’
>David Kalousek 36’

1:0
2:0
2:1


66' (k) Marek Zieńczuk
Zagłębie Lubin
Mariusz Liberda
Robert Kłos
Grafika:Zk.jpg Vidas Alunderis
Michał Stasiak
David Kalousek
Wojciech Łobodziński
Grafika:Zk.jpg Andrzej Szczypkowski
Grafika:Zk.jpg Dariusz Jackiewicz
Maciej Iwański grafika: Zmiana.PNG (66’ Dawid Plizga)
Łukasz Mierzejewski
Michał Chałbiński grafika: Zmiana.PNG (74’ Łukasz Piszczek)

trener: Franciszek Smuda
Wisła Kraków
Radosław Majdan
Dariusz Dudka
Tomasz Kłos Grafika:Zk.jpg
Arkadiusz Głowacki Grafika:Zk.jpg
Maciej Stolarczyk Grafika:Zk.jpg
Jean Paulista grafika: Zmiana.PNG (46’ Piotr Brożek)
Konrad Gołoś
Jacek Kowalczyk Grafika:Zk.jpg grafika: Zmiana.PNG (53’ André Barreto Grafika:Zk.jpg)
Marek Zieńczuk Grafika:Zk.jpg grafika: Zmiana.PNG (85’ Tomasz Dawidowski)
Marcin Kuźba Grafika:Zk.jpg
Paweł Brożek

Jerzy Engel

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Ograniczona Wisła

Mocno przetrzebiona kontuzjami udaje się krakowska Wisła na mecz do Lubina z miejscowym Zagłębiem. W takich sytuacjach piłkarze i trenerzy zwykli mawiać, że klub ma szeroką kadrę i zawodnicy zastępujący niedysponowany spiszą się co najmniej tak samo dobrze. Poprzednie mecze nauczyły kibiców, że zapewnienia a fakty to zupełnie inna rzeczywistość, dlatego wszyscy ze sporym niepokojem oczekujemy spotkania drużyną Franciszka Smudy.

Trener Jerzy Engel przez ostatnie dni nie miał zbyt wesołej miny. Spora część zawodników leczyła urazy, część przebywała na zgrupowaniu reprezentacji. Frekwencja na treningach nie przekraczała piętnastu piłkarzy. Jak w taki sposób optymalnie przygotować zespół do meczu z przeciwnikiem, który od dwóch tygodni nie myśli o niczym innym, niż jak pokonać Wisłę Kraków?

Humor szkoleniowcowi na dobre zepsuła informacja o kontuzjach Baszczyńskiego i Sobolewskiego. Jerzy Engel nie raz podkreślał, jak wielka jest ich rola w jego zespole. W meczu z Zagłębiem odczuwalny może być brak zwłaszcza „Sobola”, którego czeka minimum 10 dni przerwy.

Wobec urazów wspomnianej dwójki lista nieobecnych w spotkaniu z Zagłębiem drastycznie się wydłużyła. Szkoleniowiec Wisły nie może liczyć także na Marka Penksę, Pawła Kryszałowicza i Mauro Cantoro. Jeśli dodać do tego, że przez ostatnie dni w zajęciach w mocno ograniczony sposób brali udział Jean Paulista i Andre Barreto to faktycznie sytuacja nie przedstawia się zbyt ciekawie.

Kontuzje Penksy i Kryszałowicza zmusiły Engela do sięgnięcia po Tomasza Dawidowskiego, choć przed kilkoma dniami szkoleniowiec wiślaków utrzymywał, że „Dawidowi” jeszcze daleko do pierwszej drużyny. Skład ataku uzupełnia 18-letni Paweł Smółka. Jego obecność w meczowej osiemnastce także może dziwić, bowiem na trzecioligowych boiskach lepsze wrażenie robił Marcin Szałęga.

Kontuzje jednych eliminują z gry, innym z kolei dają możliwość występu. Tak jest w przypadku Jacka Kowalczyka, który po raz ostatni występował w barwach Wisły w inauguracyjnym spotkaniu z Górnikiem Łęczna. Być może Jerzy Engel desygnuje byłego zawodnika GKS-u Katowice do gry w środku pomocy. - Występowałem już wiele razy na tej pozycji. To dla mnie żadna nowość. Kontrkandydatem do gry w środku dla „Jabola” jest Andre Barreto, jednak Brazylijczyk nie dość, że nie ma najwyższych notowań u Jerzego Engela, to jeszcze przez kilka ostatnich dni nie trenował z powodu naciągnięcia mięśnia pośladkowego.

Pewną pozycję w linii pomocy ma z kolei Konrad Gołoś. Od 23-letniego rozgrywającego będzie wiele zależeć. - Nie czuję na sobie większej presji. Zabraknie Mauro i „Sobola” i wszyscy będziemy musieli się wykazać. Przez kilka poprzednich dni Gołoś zostawał po zajęciach, aby dodatkowo trenować. - Ile to było godzin? Nie wiem, nie robię tego dla jakiś rekordów. Wiem, że sporo mi brakuje i chcę to jak najszybciej nadrobić - mówi ambitny piłkarz

Nieobecność Baszczyńskiego sprawia, iż na prawą obronę powędruje Dariusz Dudka. Wakat na przeciwległej stronie defensywy zapełni Maciej Stolarczyk. Przez ostatnie dni Wisła ćwiczyła wykończenie stałych fragmentów gry i to właśnie „Stolar” należał do najskuteczniejszych w polu karnym. - Fajnie byłoby coś strzelić, ale najważniejsze są trzy punkty.

Wobec kontuzji Penksy i niepewnego stanu zdrowia Paulisty być może Jerzy Engel zdecyduje się od pierwszych minut wpuścić na boisko Piotra Brożka. - Grałem już w Górniku Zabrze na tej pozycji i myślę, że dam sobie radę - mówi z dużą pewnością siebie.

Dodatkowym smaczkiem będzie konfrontacja dwóch trenerów – Franciszka Smudy i Jerzego Engela. Obaj panowie stanęli w szranki w wyścigu po stanowisko selekcjonera reprezentacji. Wówczas górą był Engel. Podobnie było kilka miesięcy wcześniej, kiedy Polonia dowodzona przez duet Wdowczyk-Engel wygrała pod Wawelem 3:2 walnie przyczyniając się do zwolnienia ówczesnego trenera wiślaków.

Wszystko wskazuje na to, że krakowianie wyjdą w niedzielę na boisko w mocno eksperymentalnym składzie. Czy odbije się to na poziomie sportowym zespołu? Przekonamy się wieczorem. Warto w tym miejscu przytoczyć słowa Macieja Stolarczyka, wypowiedziane po sobotnim treningu. - To dalej jest Wisła Kraków, mistrz Polski.

(wally)

Źródło: wislakrakow.com]

Relacje meczowe

Smuda znalazł sposób na Wisłę

Osłabiona Wisła Kraków straciła dwa gole, "zdobyła" siedem żółtych kartek i odniosła pierwszą porażkę w obecnym sezonie ligowym. Jedynego gola wbił Zagłębiu Lubin Marek Zieńczuk zaś debiut w pierwszym zespole zaliczył Tomasz Dawidowski.

O słabej sytuacji kadrowej gości świadczyć może chociażby wystawienie na środku pomocy nominalnego defensora Jacka Kowalczyka. W drugiej połowie zmienił go Andre Barreto, który zaliczył niestety sporo fatalnych zagrań, a w ostatniej minucie powinien wylecieć z boiska za brutalny faul.

Gospodarze z początku przejęli inicjatywę, a aktywnością wykazywał się Chałbiński. Wisła jednak, między 13 a 15 minutą stworzyła sobie trzy dogodne sytuacje by strzelić bramkę. Najpierw sam przed Liberdą znalazł się Paweł Brożek; jego strzał został obroniony, podobnie jak kolejne uderzenie zza pola karnego. Bramkę mógł też strzelić Marcin Kuźba, ale nieskutecznie główkował z pięciu metrów.

Kolejną szansę Wisła stworzyła sobie w 23 minucie po indywidualnej akcji prawą stroną Konrada Gołosia. Pomocnik naszego zespołu wpadł w pole karne i będąc blisko linii końcowej próbował wycofać do partnerów, ale Liberda świetnie wyczuł intencję rywala i złapał piłkę by uruchomić kontrę dalekim wyrzutem. Na prawym skrzydle zaatakował Robert Kłos, który mijając Macieja Stolarczyka został zahaczony o stopę. Ewidentny rzut karny, który na bramkę zamienił Michał Chałbiński.

Kolejna bramka dla Zagłębia również padł po sytuacji dla Wisły, a właściwie po błędzie arbitra, który nie pozwolił Marcinowi Kuźbie na pokonanie Liberdy, gdyż niesłusznie odgwizdał pozycję spaloną napastnika. Tymczasem w 36 minucie akcja lewą stroną Zagłebia, podanie do wbiegającego Kalouska i wspaniały strzał z ostrego kąta w wykonaniu Czecha zakończył się drugą bramką dla Zagłębia. Ten gol spowodował, że gospodarze naprawdę uwierzyli w pokonanie Wisły i końcówkę rozgrywali spokojniej w środku pola, nie dając Wiśle na dojście do sytuacji strzeleckiej.

Po przerwie za Jeana Paulistę wszedł Piotr Brożek. Młody lewoskrzydłowy cztery minuty później popędził na bramkę Zagłębia, wyłożył piłkę bratu Pawłowi, który potężnie huknął sprzed pola karnego. W 65 minucie udało się Wiśle wywalczyć rzut karny; konkretnie uczynił to Paweł Brożek, który będąc przed Liberdą został powalony na ziemię przez Alunderisa. "Jedenastkę" na gola zamienił Marek Zieńczuk.

W 71 minucie wiślacy domagali się kolejnego rzutu karnego, gdyż pociągany za koszulkę był Marcin Kuźba. Arbiter nie przychylił się do wniosku gości a pod koniec meczu sowicie obdarzał ich żółtymi kartkami. Pretensje o to upomnienia nasi gracze muszą mieć jednak przede wszystkim do siebie.

Ostatnie osiem minut spotkania (wraz z doliczonymi trzema) rozegrał Tomasz Dawidowski zaliczając debiut w pierwszym zespole Wisły. "Dawid" mógł zostać nawet bohaterem tego meczu, gdyby lepiej trafił w piłkę przy próbie lobu Liberdy.

Źródło: wislakrakow.com

Zagłębie Lubin - Wisła Kraków 2:1

Po bardzo złym meczu Wisła zasłużenie przegrała w Lubinie z Zagłębiem 1:2. Cóż z tego, że wiślacy częściej byli przy piłce, cóż z tego też, że stworzyli więcej sytuacji do strzelenia gola, skoro najpierw błąd popełnił Stolarczyk, bezsensowanie faulując w polu karnym, a chwilę później Paulista nie upilnowal Kalouska, którego strzał Radek Majdan przepuścił niemal jak junior. Gol z rzutu karnego Zieńczuka był tylko trafieniem honorowym, bo Wisła zagrała bez takiej ambicji i woli walki - jaką prezentowali dzisiaj rywale.

X kolejka ligi polskiej, sezon 2005/2006

Lubin, ul. Marii Skłodowskie-Curie, 16. października 2005 r., godz. 17:00

Widzów: 6000, sędziował: Marek Ryżek (Piła)

Zagłębie Lubin - Wisła Kraków 2:1

Bramki:

1:0 Chałbiński (25. k.)

2:0 Kalousek (36.)

2:1 Zieńczuk (66. k.)


Składy:

Liberda

R. Kłos

Alunderis

Stasiak

Kalousek

Łobodziński

Szczypkowski

Jackiewicz

Iwański (66. Plizga)

Mierzejewski

Chałbiński (74. Piszczek)


Majdan

Dudka

T. Kłos

Głowacki

Stolarczyk

Paulista (46. Piotr Brożek)

Gołoś

Kowalczyk (53. Barreto)

Zieńczuk (85. Dawidowski)

Kuźba

Paweł Brożek


Piłkarz meczu:

brak

• Choć w Wiśle, z powodu kontuzji, brakowało kilku piłkarzy nie ma dla tych, których Jerzy Engel desygnował do gry – żadnego usprawiedliwienia. Nawet w zdziesiątkowanym składzie Mistrz Polski nie powinien zagrać w takim stylu i w taki sposób jak zagrali dzisiaj wiślacy. Z całej ekipy nie można wyróżnić po prostu nikogo!

Majdan – znów błąd przy golu, Dudka – więcej strat, niż celnych zagrań, Kłos z Głowackim – obydwaj najczęściej przy piłce ze wszystkich wiślaków, ale też gdy trzeba było często byli po prostu za wolni (stąd kartki), Stolarczyk – dramat! Paulista – błąd przy golu, słaba gra w ataku - a to przecież skrzydłowy, Gołoś – kilka ładnych zagrań, ale też kilka nieporozumień, Kowalczyk – o co chodzi, ale to nie jego wina, że zagrał... w pomocy?! Zieńczuk – kreowany na lidera… śmieszna sprawa. Rezerwowi: Barreto, Piotr Brożek i Dawidowski – nie wnieśli zbyt wiele do gry Wisły… Atak… Kuźba – dwa ładne strzały i kłótnie z sędzią (słuszna żółta kartka), Paweł Brożek – bardzo nieskuteczny…

A skoro tak grali wiślacy, cóż… po prostu… przegrali.

Mimo to zaczęło się… nieźle. Wprawdzie w 10. min. groźnie było pod bramką Wisły (skończyło się na zagraniu ręką Szczypkowskiego), ale już między 13. a 15. minutą wiślacy sami przeprowadzili trzy groźne akcje, z których przynajmniej jedna powinna zakończyć się golem! Najpierw Konrad Gołoś świetnie podał prostopadle do Pawła Brożka, ten znalazł się w dogodnej sytuacji, strzelił – Liberda jednak uderzenie sparował!

Minutę później piłkę Pawłowi odegrał Paulista i znów lepiej od wiślaka spisał się były bramkarz Groclinu. Skończył się tylko na rzucie rożnym, po chwili drugim, a po nim kiepskim uderzeniem – z dogodnej pozycji – "popisał się" Marcin Kuźba!

W 22. minucie po raz pierwszy fatalnie zachowuje się Maciej Stolarczyk, który odpuszcza krycie Łobodzińskiego, ten wpada w pole karne, strzela jednak nad bramką. Pierwsze ostrzeżenie… Wisła odpowiada ładną, indywidualną akcją Gołosia, który minął kilku rywali i wpadł w szesnastkę Zagłębia, zamiast jednak strzelać, mógł podawać, gdyż Liberda znów spisał się bardzo dobrze, uderzenie broniąc. Natychmiast z kontratakiem wychodzą gospodarze, Stolarczyk spóźnił się z wślizgiem, zahaczył więc o nogi Roberta Kłosa, faul i jedenastka.

To że Radek Majdan nie umie bronić karnych wiemy już od dawna – nic więc dziwnego, że Chałbiński nie ma żadnych problemów ze zdobyciem gola, choć strzał nie był zbyt precyzyjny. Dla Radka jednak był… 1:0 dla Zagłębia.

Podrażniona Wisła szybko atakuje, strzela Kuźba, Liberda odbija, przy piłce najszybszy Paweł Brożek, ale w momencie strzału Marcina był na spalonym, a i tak do bramki nie trafił… 29. min. źle w piłkę trafia Brożek, chwilę później Gołoś rzuca piłkę za obrońców, sędzia odgwizduję spalonego Kuźby – ale się myli, gdyż bliżej bramki byli gracze gospodarzy.

Co nie udało się Wiśle, udało się gospodarzom. Dwójkowa akcja Zagłębia, za Kalouskiem nie nadążył Paulista, a ten strzałem z ostrego kąta, nad rękami Majdana strzela na 2:0! Strzał Czecha bardzo ładny, ale z tak ostrego kąta bramkarz, który wciąż mówi o swoich reprezentacyjnych ambicjach goli nie powinien puszczać!

Widmo pierwszej porażki wyraźnie zagląda wiślakom w oczy! Tym bardziej, że do końca I połowy nie są w stanie zagrozić bramce ambitnie grających gospodarzy.

II połowę Wisła zaczyna z Piotrem Brożkiem w miejsce Paulisty. Zagłębie gra cofnięte, widać że teraz głównym celem jest utrzymanie wyniku i próba kontrataków. Cóż – gospodarzom sztuka się udaje, tym bardziej, że wiślacy nie mieli pomysłu na strzelanie goli. Mimo to – czego można było się spodziewać – Wisła miała kilka okazji, niestety praktycznie wszystkie niewykorzystane!

W 49. min. Paweł Brożek strzela ładnie, ale wprost w Liberdę. W 56. min. ładnie obrońcami Zagłębia zakręcił wprowadzony za Kowalczyka Barreto, odegrał do Stolarczyka, ten zaś znalazł Kuźbę, jednak uderzenie Marcina o centymetry mija bramkę Liberdy. W 61. min. spróbował Zieńczuk, ale takie strzały bramkarza Zagłębia nie mogą zaskoczyć. Cztery minuty później gospodarze popełniają jednak błąd. Wreszcie wiślacy zagrali „z klepki”, w pole karne wpadł Paweł Brożek, a Alunderis musiał faulować – druga w tym meczu „jedenastka”. Pewnie zamienia ją na bramkę Zieńczuk i wydaje się, że Wisła będzie jeszcze w stanie przynajmniej wyrównać…

Cóż… nic z tego… Do końca meczu wiślacy ani razu (!) nie zagrażają już bramce gospodarzy, Ci zaś groźnie kontrują, a ich akcje często kończą się faulami, stąd też taka ilość żółtych kartek w naszej drużynie. Wiślacy za wiele też dyskutują z sędzią, zamiast energię skupić na grze. W końcówce to Zagłębie było zresztą bliższe zdobycia kolejnych goli, ale Plizga strzelił zbyt lekko (83. min.), a Jackiewicz nie trafił w bramkę (89. min.). Sporo też krwi napsuł wiślakom Łobodziński – zdecydowanie najlepszy gracz w drużynie gospodarzy. Na nasze jednak szczęście każdy jego strzał mijał prawy słupek bramki Majdana…

Odnotować trzeba jeszcze debiut w Wiśle Tomasza Dawidowskiego, który raz piłkę stracił, raz też próbował lobować Liberdę – i na tym się skończyło, ale też nikt więcej akurat od niego nie wymagał.

Czy teraz znów Jerzy Engel bronić będzie swoich podopiecznych? Tak jak już pisałem – wymówki nie ma żadnej, bo na boisku to Wisła miała przewagę i powinna przynajmniej zremisować. Nie jednak ilość przebiegniętych kilometrów (jak przekonywał ostatnio trener) świadczy o klasie piłkarzy, ale boiskowa inteligencja, spryt i ambicja. Nie mówiąc już o czymś tak prozaicznym jak umiejętności. Czas na przemyślenia, bo większość z tych piłkarzy, którzy dzisiaj w Lubinie zagrali, do gry z koszulką z „Białą Gwiazdą” predyspozycji nie ma! No chyba, że ambicje naszego klubu sami zweryfikujemy. Na o wiele, wiele niższe…

Dodał: Piotr (2005-10-16 19:02:45)

Źródło:wislaportal.pl

Konferencja pomeczowa

Trener Jerzy Engel na pomeczowej konferencji stwierdził, że o wygranej Zagłębia w meczu z Wisłą zadecydowała lepsza skuteczność. Szkoleniowiec "Białej Gwiazdy" miał też pretensje do arbitra, że ten nie odgwizdał rzutu karnego za faul na Marcinie Kuźbie.

Jerzy Engel:

- Gratuluję Zagłębiu, że tego dnia byli skuteczniejsi. Na uznanie zasługuje druga bramka po fantastycznym strzale. Do przerwy Lubin miał trzy sytuacje i zdobył dwa gole. Mój zespół dziś zagrał fatalnie pod względem skuteczności. Sam Paweł Brożek mógł dziś zdobyć kilka bramek, swoje sytuacje miał Marcin Kuźba. Trudno pokusić się o korzystny wynik, kiedy marnuje się tyle okazji.

- Zdawaliśmy sobie sprawę, że będzie to dla nas szalenie trudny mecz. Przede wszystkim dlatego, że po raz pierwszy zagraliśmy w takim składzie. Dlatego w pierwszej połowie trudno nam było zrobić składną akcję. Zagłębie wygrało sprawiedliwie.

- Gramy słabo? Niech pan wyjmie z Zagłębia ośmiu zawodników i zobaczymy, jak spisze się na boisku. Cieszę się, że mimo to byliśmy w stanie zagrać tutaj na niezłym poziomie. Proszę odłożyć na bok emocje i spojrzeć na mecz obiektywnie. Mam duże zastrzeżenia co do pracy arbitra. Trudno jest dyktować kilka karnych w meczu, ale faul na Kuźbie był ewidentny. Sędzia spotkania zadecydował inaczej i to kosztowało nas stratę przynajmniej jednego punktu.

- Czy obawiam się o swoją posadę? Wy dziennikarze nie macie innych tematów. Teraz zwalniacie Kubickiego i Engela, Smuda przegra dwa mecze i też będziecie szukać dla niego następcy. Dajcie nam popracować. Chcemy za wszelką cenę dotrwać do zimy, wówczas przebudujemy skład. Jeśli właściciel uzna, że przyczyny słabej gry Wisły leżą w niedociągnięciach szkoleniowych, to wtedy się rozstaniemy. Nie będzie problemu.

Franciszek Smuda:

- Mój zespół zagrał bardzo dobrze pod względem taktycznym. Wypełniliśmy wszystkie założenia, które zaplanowaliśmy sobie przed meczem. Cieszę się ze zdobytych punktów, które oddalają nas od strefy spadkowej. Chcemy do końca rundy nazbierać jak najwięcej oczek, aby na dół tabeli patrzeć "z wysokiej drabiny".

W przerwie przestrzegałem moich zawodników, aby nie myśleli o tym, że prowadzą 2:0. Nie udało się nam zachować czystego konta, ale gol się wiślakom należał.

Źródło: wislakrakow.com

Piłkarze po meczu

Konrad Gołoś: Niewiele mnie to obchodzi

Konrad Gołoś zanotował całkiem niezły występ przeciwko Zagłębiu Lubin. Młody pomocnik był jednak wściekły z powodu porażki i nie chciał oceniać swojej gry pozytywnie. Gołoś nie chciał też szukać powodów dla złego wyniku w dyspozycji sędziego.

Zagrałeś dziś niezły mecz, ale nie wystarczyło to do zwycięstwa.

- Szczerze mówiąc niewiele mnie to obchodzi. Przegraliśmy, więc swój występ oceniam negatywnie. Nie mogę o swojej grze powiedzieć nic dobrego. W pierwszej połowie miałem dobrą okazję. Powinienem "szukać" rzutu karnego, ale chciałem za wszelką cenę zagrać piłkę. Poniosła mnie ambicja. Niepotrzebnie.

Czego Twoim zdaniem zabrakło, aby wywieźć z Lubina punkt?

- Na pewno zabrakło szczęścia. Piłka zamiast wpaść do siatki odbijała się od obrońców lub łapał ją bramkarz. Sytuacji mieliśmy sporo, ale ich nie wykorzystaliśmy.

Sędzia też wam nie pomógł. Chyba Wiśle należał się jeszcze jeden rzut karny.

- Nie tylko to. Raz liniowy podniósł chorągiwkę po moim podaniu do Marcina Kuźby, a jestem przekonany, że spalonego nie było. No i oczywiście powinna być czerwona kartka dla obrońcy przy rzucie karnym dla nas.

Czy można powiedzieć, że sędzia skrzywdził Wisłę?

- To najłatwiejsze wytłumaczenie. Staram się szukać niedociągnąć w swojej grze, a nie szukać usprawiedliwań gdzieś indziej.

Źródło: wislakrakow.com ==Analiza meczu z Zagłębiem Lubin===10 kolejka Orange Ekstraklasy przyniosła pierwszą porażkę „Białej Gwiazdy”. Zagłębie obnażyło i wykorzystało obecną słabość podopiecznych Jerzego Engela, pozbawiając Wisłę kompletu punktów i wszelkich złudzeń dotyczących wartości zmienników zasiadających zwykle na ławce rezerwowych.

Zapraszam do lektury tradycyjnej analizy meczu naszego zespołu, pisanej dziś w nowej formie.

1 faza meczu (od 1-15 minuty):

Wisła zaczęła bardzo wolno i ospale, z pozoru „badając” przeciwnika, ale w gruncie rzeczy bez pomysłu na prowadzenie ataku pozycyjnego i przedarcie się pod bramkę Liberdy. We wszystkich formacjach brakowało ruchu, gra bez piłki praktycznie nie funkcjonowała, podobnie jak druga linia. Środek pola nie kreował gry, choć Gołoś był najaktywniejszy ze wszystkich wiślaków, podobnie skrzydła. Paulista wyróżniał się jedynie uśmiechem, odpuszczając zarówno krycie, jak i pokazywanie się do podań, a Zieńczuk bał się wyróżnić czymkolwiek. Mnożyły się straty w środku pola i niecelne podania do napastników, wynikłe z wolnego tempa operowania piłką i zaniku ruchliwości. A nawet, gdy podanie dochodziło, nasi atakujący przyjęciem futbolówki prowokowali do zakładów pod hasłem: „odskoczy od nogi 5, czy 10 metrów do przodu?”

Po lewej stronie pierwsze problemy z Łobodzińskim zaczynał mieć Stolarczyk, który krył najgroźniejszego zawodnika rywali pasywnie i lekceważąco, zostawiając mu za dużo miejsca i czasu na operowanie piłką. W efekcie pomocnik gospodarzy nabierał pewności w grze i kilka razy łatwo uwolnił się spod tej „opieki”.

Dopiero ok. 12 minuty Wiślacy nieco przyspieszyli – i od razu stworzyli 3 dogodne okazje do zdobycia gola. Przynajmniej dwie powinny przynieść bramki. Najpierw Brożek dostał dokładne prostopadłe podanie, ale niepotrzebnie próbował skopiować strzał z meczu z Panathinaikosem na Reymonta, uderzając „po długim rogu” – gdyby uderzył płasko, być może Liberda nie zdążyłby paść na murawę, ale pólgórne kopnięcie mógł wybronić lewą ręką. Jeszcze lepszą sytuację miał Kuźba – ale dla odmiany uparł się, aby skopiować Pawła Brożka z rewanżowego meczu w PUEFA i pokazał, jak nie należy uderzać piłki głową z 3-4 metrów od bramki rywala. Przestrzelenie w powyższej sytuacji to wstyd i świadectwo ewidentnych braków w koncentracji. Te 3 okazje obnażyły słabość defensywy gospodarzy oraz ich krycia. Odrobinę szybszy rytm operowania piłką sprawiał, że nie nadążali z asekuracją, podwajaniem i ustawieniem się.

Zagłębia w tym fragmencie meczu nastawiało się na odbiór piłki w obrębie własnej połowy i szybką kontrakcję. Do niczego więcej Lubinianie nie byli zdolni.

2 faza meczu (od 15-30 minuty):

Przyniosła przełom w meczu podczas 26 minuty, kiedy Zagłębie, po ewidentnym błędzie tradycyjnie spóźnionego Stolarczyka dostało i wykorzystało rzut karny. „Stolar” znów zlekceważył Łobodzińskiego, nawet nie zakładając, że nie dośrodkuje od razu, tylko zrobi zwód i zostawi nogę, by wymusić faul. Nabrał się jak małe dziecko, którym w niedzielę wielokrotnie niestety był. Bramka dla Zagłębia stanowiła pokłosie ponownego zwolnienia rytmu gry Wisły – nasi piłkarze po stworzeniu sobie 3 dogodnych okazji bramkowych w pierwszym kwadransie najwyraźniej uznali, że Lubinianie są słabi i mogą odpuścić, bo do kontrolowania meczu wystarczy tradycyjny minimalizm wysiłkowy, a gospodarze wcześniej czy później i tak pękną. Gra bez piłki wróciła do poziomu z początku spotkania, druga linia w ogóle nie prowadziła ataku pozycyjnego, a niemal wszystkie próby akcji polegały najpierw na usypiającej wymianie piłki między obrońcami, zakończonej próbą dogrania futbolówki do wycofującego się napastnika, co było szalenie schematyczne i kończyło się stratą. Atakujący Wisły mieli problemy nie tylko z prawidłowym przyjęciem piłki, ale też z szybkością – rywale bardzo łatwo ich wyprzedzali. Wystarczyło też lekkie trącenie ciałem, by Kuźba z Brożkiem całkowicie tracili zdolność do opanowania piłki w grze „tyłem do bramki”.

Skrajni obrońcy „Białej Gwiazdy” w ogóle nie brali udziału w akcjach ofensywnych, a boczni pomocnicy mocno ścinali do środka, dlatego flanki były zupełnie opuszczone, sprawiając, że Wisła traciła zdolność do wydajnej akcji oskrzydlającej. Jedynym wyjątkiem pozostawała szarża Gołosia, który zszedł głębiej do boku i na szybkości wpadł w pole karne rywali gubiąc krycie. Niestety w najważniejszej chwili totalnie zawiódł, nie potrafiąc dokładnie dograć piłki przed bramkę, gdzie czekało aż 3 kolegów. Martwi i żenuje, że przerosło go dokładne kopnięcie piłki w pełnym biegu pod odpowiednim kątem na odległość 4-5 metrów. Poszła kontra i zrobiło się 1-0.

3 faza meczu (od 30 minuty, do końca I połowy):

Mimo straty gola, Wisła wcale nie ruszyła do zmasowanych ataków. Tempo gry i operowania piłką nie wzrosło, wciąż w pojedynkach indywidualnych brakowało agresji i dynamiki, nie funkcjonował pressing, mnożyły się banalne błędy indywidualne i techniczne. Dokładność podań nie wzrosła, nie zmalała liczba strat. O pojawieniu się akcji na 1-2 kontakty mogliśmy tylko marzyć. Ponieważ nie było z naszej strony pressingu, nie było też licznych i wysokich odbiorów piłki na połowie Zagłębia, paraliżujących ich akcje i stwarzających szanse naszym napastnikom. Między formacjami Wisły tworzyły się niebezpieczne luki, uniemożliwiające wydajną asekurację. W środku pola nie było nikogo, kto mógłby poderwać zespół do szybszej gry i niekonwencjonalną akcją stworzyć zagrożenie.

Za błędy w kryciu zapłaciliśmy w 36 minucie – Paulista zupełnie odpuścił wbiegającego Kalouska, a ten z ostrego kąta uderzył mocno, nad rękami Majdana, który znów zaliczył przy golu dla rywali „asystę”, interweniując fatalnie. Zaspał, nie zareagował, zlekceważył sytuację i zawodnika przeciwników, piłka przeleciała mu nad głową. Po to bramkarz ustawia się w tego typu akcjach na „pierwszym słupku’, by podobny strzał nie miał prawa przejść. Podwójny błąd – bramkarza i skrajnego pomocnika. Na tablicy świetlnej paliło się już 2-0. Reakcja naszego zespołu nie nastąpiła.

4 faza meczu (od 46- 60 minuty):

Po przerwie Wiślacy zaczęli nieco żwawiej, ale gra bez piłki i dynamika akcji ofensywnych nie poprawiły się na tyle, by obrona gospodarzy przestała nadążać. Nadal bardziej przypominała piknik, niż walkę z nożem na gardle. Problem nieustannie leżał w indywidualnych reakcjach, małej ruchliwości, licznych stratach, niewymuszonych błędach i braku kreatywnej drugiej linii. Gołoś gdy wchodził w posiadanie piłki, podawał źle, nie dynamizował akcji (poza nielicznymi wyjątkami), Kowalczyk w konstrukcji w ogóle nie istniał, skrzydłowi dalej nie gubili krycia. Zmiana Paulisty na Piotra Brożka niewiele dała, poza jednym „rajdem” tego ostatniego zakończonym strzałem brata bliźniaka wprost w Liberdę.

W 53 minucie doszło do długo oczekiwanego wydarzenia – wreszcie okazję zaprezentowania się kibicom dostał Barreto. Zaczął dobrze, od „związania” i przedryblowania na małej przestrzeni aż 3 rywali (wyjścia nie miał, bo żaden z kolegów nie pofatygował się mu pomóc, umożliwiając odegranie), a to w naszej lidze jest zjawiskiem tyleż niezwykłym, co godnym docenienia. Pokazał, że potrafi poprzedzać własne podania zwodem, sugestywnym balansem ciała i umie reagować w „ponadligowy” sposób. Niestety, z każdą upływającą minutą coraz bardziej słabł, notując liczne straty i złe zagrania.

5 faza meczu (od 60-75 minuty):

Przynosi gola dla naszego zespołu – w 65 minucie Wiślacy wreszcie przeprowadzają składną akcję po odbiorze, 2 szybkie podania i Paweł Brożek wychodzi na sytuację „sam na sam”. Jest faulowany, słuszny rzut karny, ale niesłuszna żółta kartka dla Alunderisa – powinna być czerwona. Bezproduktywny przez całe spotkanie Zieńczuk wreszcie mógł zaistnieć. Można zażartować, że tym razem trafienie nie wymagało dużego wysiłku fizycznego, więc wykonał je jak należy.

Niestety, po golu znów mieliśmy powrót do całkowitego chaosu w tyłach i rozegraniu, formacje już w ogóle przestały pilnować należytego dystansu miedzy sobą i skracania pola, boczni obrońcy przyrośli do własnej połowy, a niektórzy zawodnicy motorycznie prezentowali się jakby właśnie wrócili z długiego maratonu. Zagłębie próbowało atakować pressingiem, co okazało się zabójczą bronią na ślamazarnych, pasywnych i ciągle grających „na stojąco” Wiślaków. Nasi piłkarze byli dużo wolniejsi, a więc stawali się bezradni i dla odreagowania mogli koncentrować uwagę na dyskusjach z arbitrem. Kuźba zamiast latać z pretensjami do sędziego, że obrońcy Zagłębia mają czelność bezpardonowo atakować ciałem wielkiego gwiazdora, a nawet dźgać go „w zwarciu” łokciem (toż to zdrada stanu atakować naszych piłkarzy bez żadnego respektu!), powinien skupić się na odpłacaniu pięknym za nadobne – ale do tego trzeba byłoby włożyć trochę wysiłku i zdrowia. Podobnie zachowywał się Zieńczuk, momentami Paweł Brożek, który czując „kontakt” w ogóle odpuszczał. Cóż, zawsze łatwiej udawać twardą walkę i latać z prośbą o ochronę do sędziego, niż ją podjąć na 100%.

6 faza meczu (od 75 do ostatniej minuty):

W ofensywie Wisła wciąż bije głową w mur, atakując zbyt wolno, niedokładnie i chaotycznie, nie ma gubienia krycia i gry na jeden kontakt. Boczni obrońcy kiedy łaskawie ruszą stworzyć przewagę na flankach, kończy się to stratą jak po indywidualnej akcji Dudki, któremu w 79 minucie zabrakło boiska na dośrodkowanie po wypuszczeniu piłki przed siebie. Podania nadal nie dochodzą, powodują tylko natychmiastowe kontry Zagłębia, w przewadze 3 na 2, bądź 4 na 3. Pomocnicy już w ogóle nie pilnują linii piłki, w środku jest dziura wielkości krateru Etny, gra 1 na 1 wygląda dramatycznie. Mało, obrońcy zamiast dynamizować grę szybkim wyprowadzaniem piłki, nadal robią to opieszale, wymieniając bezproduktywne zagrania na paru metrach. Zaczyna się frustrująca i żałosna kopanina wedle schematu – próba ataku, indywidualny błąd, strata, kontra, pogoń za rywalem, wycięcie przeciwnika. I tak do samego końca, bez pomysłu i alternatywy.

Jedynym pozytywnym akcentem tego fragmentu gry, był debiut po prawie półtorarocznym pobycie w Wiśle Dawidowskiego. Oczywiście drużyny nie zbawił, ale trudno stawiać podobne wymagania zawodnikowi dopiero wracającemu na boisko po długotrwałej kontuzji. Mimo to miał jedną okazję – niestety, zabrakło prawidłowej reakcji i czucia piłki. Liberda bez problemu obronił zły lob.

PIŁKARZE :

Radosław Majdan

Gra na linii (wszędzie skala od 0-10) : 1. Za kolejną fatalny błąd kosztujący utratę bramki.

Gra na przedpolu: 1. Nie wykazał się niczym pozytywnym.

Minimalizm i nonszalancja:ogromne.

Błędy: Istotne

Skuteczność pozycyjna: Zła

Ogólna ocena gry : 1

Dariusz Dudka

Postawa w defensywie : 3. Wygrywał część pojedynków z Mierzejewskim, ale popełniał też sporo błędów w kryciu, asekuracji i ustawieniu.

Postawa w ofensywie: 0. Naliczyłem tylko jedno (!) jego naprawdę udane podanie „do przodu”. Resztę okrutnie psuł, generując straty.

Minimalizm i nonszalancja: bardzo duże

Błedy i niewymuszone straty : Bardzo wiele .

Skuteczność pozycyjna: Zła

Ogólna ocena gry: 1,5

Tomasz Kłos

Postawa w defensywie : 5.Był najpewniejszym obrońcą zespołu, choć przeraźliwie mało zwrotnym i dynamicznym.

Postawa w ofensywie: 1. Niczym się nie wyróżnił, wyprowadzał piłki za wolno i niezbyt dokładnie

Minimalizm i nonszalancja Ogromne

Błędy i niewymuszone straty : Sporo.

Skuteczność pozycyjna: Przeciętna

Ogólna ocena gry: 4

Arkadiusz Głowacki

Postawa w defensywie : 4.

Postawa w ofensywie:0,5.

Minimalizm i nonszalancja Duże

Błedy i niewymuszone straty : Sporo

Skuteczność pozycyjna: Przeciętna

Ogólna ocena gry: 3,5

Maciej Stolarczyk

Postawa w defensywie : 0,5. Łobodziński nie miał z nim żadnych problemów, rządząc po lewej stronie boiska.

Postawa w ofensywie:0

Błedy i niewymuszone straty : Ogromnie dużo.

Minimalizm i nonszalancja Koszmarne

Skuteczność pozycyjna: Fatalna

Ogólna ocena gry: 0,5

Jean Paulista

Postawa w defensywie : 0. Drugi gol dla Zagłębia najlepiej obrazuje dlaczego.

Postawa w ofensywie:0,5. Nie gubił krycia, nie rzucał dokładnych dośrodkowań, na palcach jednej ręki można policzyć jego udane zagrania.

Minimalizm i nonszalancja: Ogromne

Błedy i niewymuszone straty : Bardzo dużo.

Skuteczność pozycyjna: Fatalna

Ogólna ocena gry: 0,5

Jacek Kowalczyk

Postawa w defensywie : 1. Za kilka odbiorów

Postawa w ofensywie:0

Minimalizm i nonszalancja: Mała. Grał po prostu to, co ma do zaoferowania.

Błedy i niewymuszone straty : Ogromnie dużo

Skuteczność pozycyjna: Fatalna

Ogólna ocena gry: 0,5

Konrad Gołoś

Postawa w defensywie : 5. Za walkę i próby przeszkadzania rywalom.

Postawa w ofensywie:5. Był najaktywniejszym, ale i mało efektywnym pomocnikiem.

Brakowało jego dokładnych podań otwierających drogę do bramki, strzałów, dynamicznego rozegrania. Nie kierował dobrze grą drużyny.

Minimalizm i nonszalancja: Śladowe

Błedy i niewymuszone straty : Dużo

Skuteczność pozycyjna: Słaba

Ogólna ocena gry: 4,5

Marek Zieńczuk

Postawa w defensywie :0,5

Postawa w ofensywie:2.

Minimalizm i nonszalancja Ogromne

Błedy i niewymuszone straty : Bardzo dużo

Skuteczność pozycyjna: Zła

Ogólna ocena gry: 2

Marcin Kuźba

Postawa w defensywie : 0,5.

Postawa w ofensywie:3,5.

Minimalizm i nonszalancja: Ogromne

Błedy i niewymuszone straty : Bardzo dużo

Skuteczność pozycyjna: Zła

Ogólna ocena gry: 1,5

Paweł Brożek

Postawa w defensywie : 0,5

Postawa w ofensywie:2. Zmarnował najwięcej dogodnych okazji bramkowych.

Minimalizm i nonszalancja: Ogromne

Błedy i niewymuszone straty : Bardzo dużo

Skuteczność pozycyjna: Fatalna

Ogólna ocena gry: 1

I rezerwowi:

Piotr Brożek

Postawa w defensywie : 1

Postawa w ofensywie: 2.

Minimalizm i nonszalancja: Małe

Błedy i niewymuszone straty : Dużo

Skuteczność pozycyjna: Zła

Ogólna ocena gry: 2

Andre Barreto

Postawa w defensywie : 1,5

Postawa w ofensywie:1

Minimalizm i nonszalancja: Duże

Błedy i niewymuszone straty : Bardzo dużo

Skuteczność pozycyjna: Zła

Ogólna ocena gry: 1

Tomasz Dawidowski - grał zbyt krotko, by go oceniać

Najbardziej przerażająca w postawie Wisły w Lubinie, była niedokładność, pasywność i mnóstwo strat. Królowała „gra na stojąco”. Reakcje indywidualne piłkarzy i automatyzmy wyglądały fatalnie,. Skonstruowanie płynnej akcji, dynamiczne rozegranie, podanie dalej niż na kilkanaście metrów, stanowiło chwilami wyzwanie graniczące z cudem. Żadna formacja nie zagrała dobrze: atak raził nieskutecznością, pomoc bezradnością i brakiem rozwiązań, a obrona chaosem i błędami w kryciu. Wisła nie była współpracującym zespołem, nie potrafiła nawet bieganiem i determinacją odpowiedzieć na bieganie i zaangażowanie gospodarzy. Maciej Stolarczyk, mówiąc, że Zagłębie „było po prostu lepsze” w każdym fragmencie pojedynku, oddał prawdę o tym meczu. Prawdę, która do niedawna brzmiałaby jak upiorny żart. Ale „Białej Gwiazdy” wykraczającej poza poziom i groteskę naszej ligowej rzeczywistości, już od dawna nie ma. Brakuje bogatych wyszkoleniem indywidualności, które mogłyby ją wskrzesić. A za niespełna tydzień czeka nas jeszcze trudniejszy i lepiej zorganizowany przeciwnik niż Zagłębie – wybiegana Korona Kielce. Oby jakość gry zaprezentowana w Lubinie uległa zmianie na lepsze, bo inaczej zwycięstwo też będzie graniczyło z cudem.

(Markus)

Źródło: wislakrakow.com