2005.10.23 Wisła Kraków - Korona Kielce 2:2

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
(Bilans Engela w Wiśle)
Aktualna wersja (20:25, 15 lip 2016) (edytuj) (anuluj zmianę)
 
Linia 15: Linia 15:
| strzelcy bramek goście = <br><br>55' Grzegorz Piechna <br>75' Grzegorz Piechna
| strzelcy bramek goście = <br><br>55' Grzegorz Piechna <br>75' Grzegorz Piechna
| skład gospodarzy = [[Radosław Majdan]]<br>[[Marcin Baszczyński]]<br>[[Tomasz Kłos]]<br>[[Grafika:Zk.jpg]] [[Arkadiusz Głowacki]]<br>[[Dariusz Dudka]]<br>[[Jean Paulista]] [[grafika: Zmiana.PNG]] (82’ [[Tomasz Dawidowski]])<br>[[Grafika:Zk.jpg]] [[Konrad Gołoś]]<br>[[André Barreto]] [[grafika: Zmiana.PNG]] (33’ [[Grafika:Zk.jpg]] [[Piotr Brożek]])<br>[[Grafika:Zk.jpg]] [[Marek Zieńczuk]]<br>[[Marcin Kuźba]] [[grafika: Zmiana.PNG]] (62’ [[Marek Penksa]])<br>[[Paweł Brożek]]<br><br>trener: [[Jerzy Engel]]
| skład gospodarzy = [[Radosław Majdan]]<br>[[Marcin Baszczyński]]<br>[[Tomasz Kłos]]<br>[[Grafika:Zk.jpg]] [[Arkadiusz Głowacki]]<br>[[Dariusz Dudka]]<br>[[Jean Paulista]] [[grafika: Zmiana.PNG]] (82’ [[Tomasz Dawidowski]])<br>[[Grafika:Zk.jpg]] [[Konrad Gołoś]]<br>[[André Barreto]] [[grafika: Zmiana.PNG]] (33’ [[Grafika:Zk.jpg]] [[Piotr Brożek]])<br>[[Grafika:Zk.jpg]] [[Marek Zieńczuk]]<br>[[Marcin Kuźba]] [[grafika: Zmiana.PNG]] (62’ [[Marek Penksa]])<br>[[Paweł Brożek]]<br><br>trener: [[Jerzy Engel]]
-
| skład gości = Łukasz Załuska<br>Paweł Golański [[Grafika:Zk.jpg]]<br>Hernâni<br>Sławomir Rutka [[Grafika:Zk.jpg]]<br>Robert Bednarek [[Grafika:Zk.jpg]]<br>Marcin Nowacki [[grafika: Zmiana.PNG]] (46’ Grzegorz Bonin)<br>Hermes [[Grafika:Zk.jpg]]<br>Arkadiusz Bilski [[Grafika:Zk.jpg]]<br>Marcin Kaczmarek [[grafika: Zmiana.PNG]] (90’ Marcin Kośmicki)<br>Grzegorz Piechna<br>Jakub Grzegorzewski [[grafika: Zmiana.PNG]] (87’ Robert Kolendowicz)<br><br>trener: Ryszard Wieczorek
+
| skład gości = [[Łukasz Załuska]]<br>Paweł Golański [[Grafika:Zk.jpg]]<br>Hernâni<br>Sławomir Rutka [[Grafika:Zk.jpg]]<br>Robert Bednarek [[Grafika:Zk.jpg]]<br>Marcin Nowacki [[grafika: Zmiana.PNG]] (46’ Grzegorz Bonin)<br>Hermes [[Grafika:Zk.jpg]]<br>Arkadiusz Bilski [[Grafika:Zk.jpg]]<br>Marcin Kaczmarek [[grafika: Zmiana.PNG]] (90’ Marcin Kośmicki)<br>Grzegorz Piechna<br>Jakub Grzegorzewski [[grafika: Zmiana.PNG]] (87’ Robert Kolendowicz)<br><br>trener: Ryszard Wieczorek
| statystyki =
| statystyki =
}}
}}

Aktualna wersja

2005.10.23, Orange Ekstraklasa, 11. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 14:30
Wisła Kraków 2:2 (2:0) Korona Kielce
widzów: 11.000
sędzia: Tomasz Pacuda (Częstochowa)
Bramki
Paweł Brożek 8’
Marcin Kuźba 15’


1:0
2:0
2:1
2:2


55' Grzegorz Piechna
75' Grzegorz Piechna
Wisła Kraków
Radosław Majdan
Marcin Baszczyński
Tomasz Kłos
Grafika:Zk.jpg Arkadiusz Głowacki
Dariusz Dudka
Jean Paulista grafika: Zmiana.PNG (82’ Tomasz Dawidowski)
Grafika:Zk.jpg Konrad Gołoś
André Barreto grafika: Zmiana.PNG (33’ Grafika:Zk.jpg Piotr Brożek)
Grafika:Zk.jpg Marek Zieńczuk
Marcin Kuźba grafika: Zmiana.PNG (62’ Marek Penksa)
Paweł Brożek

trener: Jerzy Engel
Korona Kielce
Łukasz Załuska
Paweł Golański Grafika:Zk.jpg
Hernâni
Sławomir Rutka Grafika:Zk.jpg
Robert Bednarek Grafika:Zk.jpg
Marcin Nowacki grafika: Zmiana.PNG (46’ Grzegorz Bonin)
Hermes Grafika:Zk.jpg
Arkadiusz Bilski Grafika:Zk.jpg
Marcin Kaczmarek grafika: Zmiana.PNG (90’ Marcin Kośmicki)
Grzegorz Piechna
Jakub Grzegorzewski grafika: Zmiana.PNG (87’ Robert Kolendowicz)

trener: Ryszard Wieczorek

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Strącić Koronę!

O dość nietypowej porze, w niedzielne wczesne popołudnie krakowska Wisła podejmuje Koronę Kielce. Spotkanie zapowiada się bardzo interesująco, bowiem beniaminek naszej ekstraklasy złapał ostatnio wiatr w żagle i zamierza postawić twarde warunki mistrzom Polski.

Wisła do meczu z Koroną przystępuje poważnie osłabiona. Jerzy Engel nie będzie mógł skorzystać z Radosława Sobolewskiego, Mauro Cantoro i Pawła Kryszałowicza. Wciąż nie w pełni sprawny jest Marek Penksa, który dochodzi do siebie po kontuzji mięśnia dwugło wego.

Wobec absencji Sobolewskiego i Cantoro duet środkowych pomocników stworzą Konrad Gołoś i Andre Barreto, dla którego będzie to debiut w podstawowym składzie Wisły. - Nadszedł czas, aby pokazał swoje umiejętności - mówi trener mistrzów Polski. Duża odpowiedzialność będzie ciążyć na Gołosiu. Od 22-letniego pomocnika w dużej mierze będzie zależeć gra ofensywna wiślaków.

W końcówce meczu powinniśmy zobaczyć na boisku Tomasza Dawidowskiego, który po raz ostatni występował na Reymonta jeszcze w barwach Amiki wiosną 2004 roku. - Cieszy mnie, że wytrzymuje na boisku coraz więcej. Będę go wprowadzał do zespołu - zapowiada Jerzy Engel.

Gra przy Reymonta będzie testem dla Grzegorza Piechny. Debiutujący w pierwszej lidze napastnik przewodzi klasyfikacji najlepszych strzelców i bardzo chciałby powiększyć swój strzelecki dorobek ma boisku mistrzów Polski.

Engel nie zgadza się ze stwierdzeniem, że zatrzymanie popularnego „Kiełbasy” będzie kluczem do zwycięstwa. - Musimy skutecznie przeciwstawić się całemu zespołowi, a nie tylko jednemu piłkarzowi. Piechna to nie jest drybler, który może sam przejść pół boiska. Musi dostawać dobre podania

Uwagę zwraca także silna druga linia kieleckiego zespołu. - Kaczmarka czy Nowackiego nie trzeba w szczególny sposób przedstawiać. To bardzo dobrzy technicy - uważa Engel. Solidnie prezentuje się także środek obrony zespołu trenera Wieczorka. - Bilski z Hermesem występują razem już od kilku sezonów - dodaje szkoleniowiec.

Mecz z Wisłą będzie sentymentalnym powrotem Aleksandra Kwieka. Były reprezentant młodzieżówki opuścił Kraków, aby jak najwięcej grać, tymczasem w Koronie jest zaledwie rezerwowym.

Spotkanie rozpocznie się o nietypowej porze. - Nie rozumiem tej decyzji. Najpierw zabiegano o to, aby na każdym stadionie było oświetlenie, a teraz mistrz Polski ma grać u siebie o 14.30. Straci na tym widowisko. Na trybunach będzie piknikowa atmosfera - kończy szkoleniowiec wiślaków.

(wally)

Źródło: wislakrakow.com

Relacje meczowe

Bo mecz ma dwie połowy

Gra się do końca. Gdyby Wisła wykorzystała wszystkie sytuacje, wysoko wygrałaby z beniaminkiem z Kielc.

Boiskowy chaos, który wdarł się w poczynania wiślaków w drugiej połowie, sprawił, że mecz zakończył się remisem, chociaż Wisła prowadziła już 2:0. Wisła Kraków - Korona Kielce 2:2. - W drugiej połowie zawodnicy grali zupełnie nie to, co im nakreśliłem - grzmiał po spotkaniu Jerzy Engel.

Piłkarze Wisły od pierwszej minuty spotkania chcieli udowodnić, że przedmeczowe zapowiedzi o wyjątkowej mobilizacji, nie były bezpodstawne. Już w ósmej minucie podopieczni Jerzego Engela objęli prowadzenie. Wyszli z szybką akcją, Marek Zieńczuk na czystą pozycję wyprowadził Pawła Brożka, który mocnym strzałem uderzył piłkę pod poprzeczkę. Nie minęło siedem minut i stadion po raz drugi ekspolodował radością. Podobnie jak przy pierwszej akcji bramkowej, także teraz atak Wisły rozpoczął Konrad Gołoś. Rosły pomocnik Wisły odebrał piłkę Robertowi Bednarkowi w okolicy linii środkowej, wymienił podania z Pawłem Brożkiem, ten zagrał na prawo Marcina Kuźby, który spokojnie przerzucił piłkę nad wychodzącym Łukaszem Załuską. Popisowe rozegranie kontrataku. - Myśleliśmy, że jest już po meczu - mówili po spotkaniu piłkarze Wisły.

Wisła grała w eksperymentalnym ustawieniu z Gołosiem i Andre Barreto w środku. Obaj rozpoczęli mecz od strat. Szczególnie nierówno grał ten pierwszy, po błędach którego Korona trzykrotnie wyprowadzała kontry. W drugiej połowie Gołoś zgasł już zupełnie i liczba błędów znacznie przewyższała udane zagrania. - Chyba zacząłem mecz trochę zbyt ostro i później trochę brakło oddechu - oceniał po spotkaniu Gołoś. Pecha miał Barreto, który już po pół godzinie gry musiał opuścić boisko, bowiem w przeciągu kwadransa dwukrotnie ostro zaatakował go Soares Hermes. Pomocnik Korony nie oszczędzał rodaka i po drugim wślizgu Barreto poprosił o zmianę. Z mocno stłuczonym mięśniem łydki został zniesiony na noszach. Obie drużyny były nastawione agresywnie, co zaowocowało dziewięcioma żółtymi kartkami. W samej końcówce doszło pod bramką Korony do ogromnego zamieszania, piłkarze obu drużyn rzucili się na siebie. Wtedy było już jednak 2:2.

A mogło być zupełnie inaczej, gdyby Wisła potrafiła dobić przeciwnika, który w pierwszej połowie leżał na łopatkach, a podniósł się dopiero po przerwie. W 25 minucie, po błędzie obrony gości, Marcin Kuźba i Marek Zieńczuk uciekli obronie i we dwójkę pognali na bramkę Załuski. Nie rozwiązali akcji odpowiednio, zdołał dopaść ich Paweł Golański i wybił piłkę na róg. Minutę później w rolę środkowego napastnika wcielił się nawet Arkadiusz Głowacki, który zazwyczaj rzadko zapuszcza się pod bramkę rywali. Ostatni kwadrans pierwszej połowy był już dużo słabszy, co stanowiło swoiste preludium przed drugą częścią gry. Jeszcze tuż przed przerwą dobrą okazję zmarnował Kuźba. Zamiast wycofać do nadbiegających Jeana Paulisty lub Marcina Baszczyńskiego, wybrał trudniejszy wariant i podanie do Pawła Brożka przeciął jeden z obrońców.

Po przerwie pierwsza zaatakowała Wisła, jednak Bednarek w brzydki sposób sfaulował uciekającego mu Baszczyńskiego. Wybijanie Wisłę z rytmu przyniosło efekt pięć minut później. Korona szybko wznowiła grę ze stałego fragmentu gry, gapiostwo wiślackich obrońców sprawiło, że Grzegorz Piechna w polu karnym nie miał "opiekunów" i spokojnie wpakował piłkę do siatki. To był pierwszy celny strzał Korony w dzisiejszym spotkaniu. - Skuteczność Piechny jest niesamowita - kręcił głową na konferencji prasowej Jerzy Engel. Dwadzieścia minut później snajper Korony doprowadził do remisu. Wprowadzony w przerwie Bonin z łatwością ograł na skrzydle Dariusza Dudkę, dośrodkował, a "Kiełbasa" zmylił Głowackiego i po raz drugi pokazał, że jest napastnikiem pełną gębą. - Myślę, że coś tam udowodniłem krakowskim kibicom - odgrażał się po spotkaniu, po tym jak z trybun usłyszał obrażliwe "Parówa". - Czekałem na błąd obrońców, dwukrotnie dostałem dobre podanie i udało się.

Jeszcze zanim Korona zdobyła drugą bramkę Wisła miała dwie niezłe okazje. W 59 minucie Jean Paulista zbyt długo zwlekał z podaniem do Pawła Brożka, wreszcie odegrał do Zieńczuka, ten do Kuźby, którego jednak dalekim wybiegiem ubiegł Załuska. Bramkarz gości jeszcze dwukrotnie odważnie wybiegał do piłki poza pole karne. Raz nie pozwolił w ten sposób dojść do futbolówki Brożkowi, później Dudce. W 65 minucie do siatki trafił Paweł Brożek, lecz sędzia niesłusznie odgwizdał pozycję spaloną i bramki nie uznał. Chwilę później świeżo wprowadzony na boisko Marek Penksa wykorzystał niefrasobliwość obrońców gości, pognał na bramkę, odegrał do Zieńczuka, ten strzelił po ziemi mocno, lecz metr obok bramki. Najlepszą sytuację w 81 minucie meczu zmarnował Paweł Brożek. Po podaniu od Zieńczuka, minął już Załuskę, lecz dał się dogonić Hernaniemu. Ostatnią okazję zmarnował Tomasz Kłos, a sytuacja była wymarzona, bo Wisła wykonywała rzut wolny pośredni z odległości 13 metrów po niebezpiecznym zagraniu Hernaniego. Kłos uderzył mocno, lecz dokładnie w gąszcz nóg kieleckich zawodników. Po meczu Engel nie szczędził w szatni słów krytyki skierowanych do zawodników. - W drugiej połowie grali zupełnie nie to co im nakreśliłem.

(mat19)

Źródło: wislakrakow.com

Wisła Kraków - Korona Kielce 2:2

Mecz Wisły z Koroną powinno się koniecznie nagrać i rozesłać po wszystkich niemal klubach świata. Tak aby oglądnąć go mogło jak najwięcej osób. Lepszego bowiem przykładu tego jak nie wygrać... wygranego meczu można bowiem długo nie znaleźć! Po kwadransie "Biała Gwiazda" prowadziła 2:0. Miała kolejne okazje, ale więcej goli nie padło. Przynajmniej do bramki gości. Dwukrotnie jednak naszych obrońców ośmieszył Grzegorz Piechna i skończyło się remisem!

XI kolejka ligi polskiej, sezon 2005/2006

Kraków, ul. Reymonta, 23. października 2005 r., godz. 14:30

Widzów: 11 000, sędziował: Tomasz Pacuda (Częstochowa)

Wisła Kraków - Korona Kielcem 2:2

Bramki:

1:0 Paweł Brożek (8.)

2:0 Kuźba (15.)

2:1 Piechna (55.)

2:2 Piechna (75.)


Składy:

Majdan

Baszczyński

Kłos

Głowacki

Dudka

Paulista (82. Dawidowski)

Barreto (33. Piotr Brożek)

Gołoś

Zieńczuk

Kuźba (62. Penksa)

Paweł Brożek


Załuska

Golański

Hernani

Rutka

Bednarek

Nowacki (46. Bonin)

Hermes

Bilski

Kaczmarek (90. Kośmicki)

Piechna

Grzegorzewski (87. Kolendowicz)


Piłkarz meczu:

Grzegorz Piechna


Trudno nie zacząć tego opisu od stwierdzenia o frajerstwie wiślaków... Jeżeli Mistrz Polski prowadzi z beniaminkiem 2:0, do tego już po kwadransie gry, a później daje sobie strzelić dwie bramki, w sposób jaki po prostu nie przystoi, to ciężko się dziwić tym kibicom, którzy po meczu po prostu gwizdali.

Dezaprobata należy się także trenerowi Engelowi, który obiecywał "złote góry" (czytaj: Ligę Mistrzów i sukcesy w Pucharze UEFA)... a na czym się skończyło? Widzieliśmy dzisiaj sami.

Fakt, że Wisła, którą przyszło mu prowadzić, jest solidnie osłabiona kadrowo, w stosunku do stanu posiadania z poprzedniego sezonu. Fakt też, że dwaj czołowi pomocnicy - Cantoro i Sobolewski, nie mogą grać, ale też pana Jerzego Władysława Engela cechuje jedno - słowa i obietnice bez pokrycia... Czy więc to już jego ostatnie dni przy Reymotna? Jeżeli nie, to i tak są zapewne policzone...

Nic nie wskazywało jednak straty punktów w tym meczu. Wiślacy zaczęli ze sporym animuszem i już w 8. minucie było 1-0. W ekwilibrystyczny sposób piłkę wywalczył Konrad Gołoś, odegrał do Zieńczuka, ten na prawo do Paulisty, który znalazł znów Zienia, nasz lewoskrzydłowy, który zbiegł do środka, zagrał do Pawła Brożka, a ten będąc sam na sam z Załuską nie miał kłopotów z pokonaniem golkipera Korony, strzelając precyzyjnie w tzw. długi róg.

Jeszcze dobrze kibice nie nacieszyli się z pierwszej bramki, a było 2-0! Siedem minut po strzeleniu gola kolejna kombinacyjna akcja wiślaków. Znów piłkę wywalczył Gołoś, odegrał do Brożka, z którym pograł "klepką", piłka trafia ponownie do "Brozia", ten ładnie przerzucił nad obrońcami do Marcina Kuźby, a napastnik z numerem 31. znaną nam doskonale "podcinką" przerzuca nad bramkarzem! 2:0!!!

Strata dwóch goli podziałała na gości niczym czerwona płachta na byka. Hermes wchodzi brutalnie w Barreto, który opuszcza boisko na chwilę na noszach, a sędzia nie pokazuje nawet żółtej kartki! Mnożą się kolejne faule, wiślacy nie są gościom zresztą dłużni. Zrobiła się nam więc z ładnego meczu kopanina.

Najgorzej odczuł to ponownie Barreto, który w 31. minucie, po kolejnym faulu rywala, znów opuścił boisko na noszach i już na nie nie wrócił. Jego miejsce zajął Piotr Brożek, który zastąpił na lewym skrzydle Marka Zieńczuka, a ten przeszedł na środek pomocy...

Można powiedzieć, że właśnie od tego momentu zaczęło się w grze Wisły dziać źle. Bez Barreto środek wyglądał bowiem bardzo kiepsko. Wprawdzie obydwa gole to zasługa ambicji Gołosia, który dwukrotnie wywalczył piłkę, ale Gołoś z Zieniem w środku to była para, która razem grać nie powinna... I nie chodzi tutaj bynajmniej o Konrada, który zaliczył wprawdzie kilka zagrań katastrofalnych, ale przynajmniej walczył. Tego samego nie można niestety powiedzieć o Zieńczuku, który ogrywany, po prostu "odpuszczał"!

Schodząca na przerwę z dwubramkową zaliczką Wisła, mogła jednak być zadowolona... Okazało się jednak, że chyba zadowolona była za bardzo.

W II części meczu to goście zagrali lepiej, a co ważniejsze skutecznie co - jak się okazało - wystarczyło!

Wprawdzie w 47. min. Paweł Brożek powinien podwyższyć na 3-0, ale nie pierwszy raz zabrakło mu zimnej krwi. Tej nie zabrakło natomiast Piechnie. W 55. min. Grzegorzewski szybko rozegrał rzut wolny, Piechna wyszedł sam przed Majdana i zrobiło się 2-1...

Wisła rusza do ataku, ale w przeprowadzeniu akcji przeszkadza... sędzia. W 65. min. sam na sam z bramkarzem był już Paweł Brożek, sędzia uznał jednak, że był spalony. Tyle tylko, że na pewno nie miał racji! Minutę jednak później, sędzia dziwnym trafem "zobaczył" spalonego po akcji Korony, mylił się więc na obydwie strony.

Po chwili świetną okazje ma Penksa, ale po podaniu Zieńczuka jego strzał mija bramkę o centymetry...

W 68. i 72. min. ostrzeżenia dla Wisły, kiedy to Majdan musi ratować nas przed stratą goli, na szczęście jego interwencje są pewne... ł się, w 75. min., Arkadiusz Głowacki! Wtedy właśnie piłkę w polu karnym dostał Piechna, Głowa tylko asystował, a najskuteczniejszy strzelec ligi doprowadził do remisu!

Konsternacja...

Jakby tego było mało chwilę później na nasze szczęście pogubił się w polu karnym Kaczmarek, bo mogło być 2-3...

Jak nie 2-3, to 3-2? Nic z tego, choć okazja była wyśmienita! W 81. minucie sam na sam z Załuską wybiegł Paweł Brożek, ograł już nawet bramkarza, ale gości ratuje Hernani, który blokuje uderzenie wiślaka!!!

Korona cofnięta, Wisła w natarciu, ale jedyne co udaje się wywalczyć to rzut wolny pośredni, z jedenastego metra. Długo ustawiana jest piłka, dochodzi do przepychanek, w końcu strzał Kłosa zablokowany i szansa przepadła...

W doliczonym czasie gry w polu karnym Korony upadł jeszcze Marek Penksa, ale sędzia ani myślał podyktować jedenastkę...

Mecz kończy się remisem, który zwycięski jest dla gości, a przegrany dla Wisły... Wisły, która widać wyraźnie, bez takich graczy jak Cantoro i Sobolewski jest niestety jedynie swoim własnym cieniem.

A może potrzeba naszym gwiazdom jakiegoś dodatkowego wstrząsu?

Po porażce w Lubinie dzisiaj zagrać mieliśmy o wiele lepszy mecz. Zagrały nasze gwiazdy, ale jedynie przez 30 minut, później - nomen omen od zejścia Barreto - było już okropnie słabo i źle... Niemalże jak w meczach reprezentacji Polski na Mundialu w Korei, i to nie w spotkaniu z USA...

Dodał: Piotr (2005-10-23 17:19:33)

Źródło:wislaportal.pl

Konferencja pomeczowa

Po meczu z Koroną Jerzy Engel nie mógły być zadowolony. W szatni nie szczędził gorzkich słów zawodnikom. Szczególnie oberwało się środkowym pomocnikom. - Krytyka się należy, ale pamiętajmy, że wciąż jesteśmy liderem - przypominał na konferencji prasowej.

Ryszard Wieczorek (trener Korony)

- Co mogę powiedieć. Oglądaliśmy bardzo emocjonujący mecz, cios za cios, bardzo otwarty z dużą ilością spięć podbramkowych. Jestem bardzo zadowolony, że z wyniku 0:2 udało nam się wyciągnąć na 2:2, bo w meczu z profesjonalną drużyną na wysokim poziomie, jaką jest Wisła, jest to sztuka. Cieszy postawa moich zawodników w drugiej połowie. Mam do nich natomiast żal, że przestraszyli się przeciwnika, mimo, że przez cały tydzień pracowaliśmy, by tak się nie stało. O mały włos, a doszłoby do tego, że mógłbym teraz tutaj powiedzieć, że mecz przegraliśmy już w szatni. Pierwsze 20 minut oddaliśmy walkowerem, Wisła grała pressingiem z wysoko ustawioną obroną i wydwało się, że jest po meczu. W przerwie musieliśmy spojrzeć sobie głęboko w oczy. Dzisiaj ten zespół pokazał, że warto w niego inwestować.

Jerzy Engel:

- Zgadzam się, że mecz był emocjonujący. Zakładaliśmy, że od początku zaatakujemy, chcieliśmy strzelić szybko bramki. Udało się to zrealizować i wydwało sie, że jest po meczu i jesteśmy na najlepszej drodze po trzy punkty. W drugiej połowie stała się rzecz dziwna. Zawodnicy zupełnie nie wykonywali moich poleceń. Powinniśmy wtedy spokojnie rozgrywać piłkę na własnej połowie. Korona grała bardzo wysoko, co przy tak szybkich zawodnikach, jakimi dysponujemy, powinno być samobójstwem. Niestety stało się inaczej. Straciliśmy pierwszą bramkę z kontry, po szybko rozegranym stałym fragmencie gry. Strzelili bramkę kontaktową, czego efektem był zaraz drugi gol. Mam pretesje do zespołu o niefrasobliwość. W środku pomocy mieliśmy dzisiaj czterech zawodników, którzy lubią grać ofensywnie, a nie potrafią bronić. Jesteśmy mocno przygnębieni faktem, że daliśmy sobie strzelić dwie bramki i straciliśmy zwycięstwo. Pamiętajmy, że cały czas gramy w osłabieniu i wprowadzamy do gry nowych zawodników. Nie jest to sytuacja komfortowa, gdy wchodzą do drużyny przy prasowej krytyce. Trenerowi Wieczorkowi gratuluje remisu. Skuteczność Piechny jest niesamowita. Miał dwie okazje, strzelił dwie bramki. My nie zdołaliśmy wykorzystać kolejnych okazji. Szkoda szans Penksy czy Brożka. Mecz zrobił się brzydki, było dużo fauli.

Nie uważam, że zagraliśmy nonszalancko, choć faktycznie tak to mogo wyglądać z boku. Krytyka nam się należy, ale pamiętajmy, że wciąż jesteśmy liderem, mamy mecz zaległy i dwa punkty przewagi.

(mat19)

Źródło: wislakrakow.com

Piłkarze po meczu

Paweł Brożek: Przeciwnika trzeba dobić

Paweł Brożek zdobył siódmego gola w tym sezonie. Ze swojego występu nie może być jednak w pełni zadowolony, bo nie wykorzystał doskonałej okazji do zdobycia bramki. - Nie zauważyłem biegnącego Hernaniego - tłumaczył się po zakończeniu meczu.

Mecz rozpoczął się dla was idealnie, ale dwa strzelone gole na początku nie wystarczyły do tego, aby wygrać z Koroną.

- Tak, wszystko ułożyło się bardzo dobrze. Niestety, tylko zremisowaliśmy. Cóż, mówi się trudno. Wydaje mi się, że po zdobyciu drugiej bramki niepotrzebnie się cofnęliśmy. Wisła nie umie tak grać i Korona to wykorzystała.

Czy to prowadzenie nie uśpiło was?

- Szybko strzelone bramki na pewno nas uspokoiły. Po 20 minutach wydawało się, że tu będzie pogrom. Stało się inaczej.

Co powiedział wam w szatni Jerzy Engel?

- Mieliśmy grać konsekwentnie i spokojnie z tyłu. Nie udało się nam. Nadzialiśmy się na dwie kontry i Korona wyjeżdża z Krakowa z punktem.

W drugiej połowie miałeś doskonałą sytuację do strzelenia gola. Jak to się stało, że piłka nie wpadła do siatki?

- Byłem spokojny, że mam pustą bramkę. Nie zauważyłem, biegnącego Hernaniego, który „skasował” mnie wślizgiem. Gdybym go dostrzegł inaczej rozwiązałbym tą akcję i pewnie wpadłaby bramka. Brakuje mi w niektórych momentach boiskowego cwaniactwa. To było dziś widać.

Wymowa faktów jest bezlitosna. Mistrz Polski prowadzi 2:0 z beniaminkiem i nie potrafi odnieść zwycięstwa.

- Taka jest piłka. Mieliśmy jeszcze w drugiej połowie okazje do zdobycia bramek. Korona w zasadzie oddała dwa strzały i strzeliła dwa gole.

Grzegorz Piechna jest najlepszym napastnikiem w polskiej lidze?

- Ma kupę szczęścia (śmiech). Co uderzy, to wpada. Strzelił dwanaście bramek, więc w tej chwili jest najlepszy.

W ostatnich dwóch meczach Wisła zdobyła tylko jeden punkt. Można mówić o małym kryzysie?

- Początek był w naszym wykonaniu dobry. Strzeliliśmy bramki, mieliśmy sytuacje. Nasz problem polega na tym, że przy prowadzeniu niepotrzebnie się uspokajamy. Przeciwnika trzeba dobić.

Źródło: wislakrakow.com

116 dni Jerzego Engela

Niespełna cztery miesiące trwała era Jerzego Engela na stanowisku trenera Wisły Kraków. W tym czasie byłemu selekcjonerowi nie udało się wywalczyć awansu do grupowych rozgrywek Ligi Mistrzów i Pucharu UEFA.

Wzloty i upadki

Jerzy Engel objął stanowisko pierwszego trenera 30 czerwca 2005 roku. Na konferencji prasowej, zorganizowanej w Holiday Inn mówił: - Cieszę się, że jestem w tak wielkim klubie jak Wisła Kraków.

Dlaczego Bogusław Cupiał zdecydował się postawić na trenera, który w klubowej piłce nie osiągnął prawie nic? Być może szef Tele-Foniki liczył na magię szkoleniowca, który w 2001 roku wprowadził reprezentację do finałów mistrzostw świata. Teraz Engel miał postawione równie trudne zadanie: awansować z Wisłą do Ligi Mistrzów.

Po fantastycznym meczu z Panathinaikosem wszystko zdawało się być na jak najlepszej drodze. - To dla nas przełomowy moment - mówił Arkadiusz Głowacki. Pod wielkim urokiem trenera znaleźli się wszyscy od kibiców po piłkarzy.

"Mistrz motywacji" - pisaliśmy o trenerze przed rewanżem z Panathinaikosem. Te słowa potwierdzali piłkarze. - Jerzy Engel potrafi w wyjątkowy sposób wpłynąć na nas - opowiadał Radosław Majdan przed wyjazdem na zgrupowanie do tyskiej Piramidy, której magiczna moc ponoć pomogła Wiśle w pierwszym meczu. Zgrupowanie przed rewanżem pokazało, że była to... piramidalna bzdura.

Porażka 1:4 w Atenach sprawiła, że w zespole doszło do poważnego tąpnięcia. - Chciałem być pierwszym kapitanem, który wprowadzi Wisłę do Ligi Mistrzów. Nie udało mi się - mówił kapitan Tomasz Frankowski, przenosząc się do hiszpańskiego Elche.

Razem z Frankowskim kierunek hiszpański obrał Kalu Uche. Całą sytuacją mocno zdezorientowany był sam trener. - Piłkarze zapewniali mnie, że do grudnia nikt nie odchodzi.. Engelowi zarzucano, że nazbyt zaufał zawodnikom. Zdaniem trenera Frankowski i Uche obiecywali, że do zimy nie opuszczą Wisły. Jak stało się faktycznie wszyscy pamiętamy. - Jeśli nie ufałbym ludziom z mojego najbliższego otoczenia, to moja praca nie miałaby sensu - przekonywał.

Mimo wszystko Engel starał się trzymać fason. - To nie jest takie pewne, że Wisła się osłabiła - uważał 31 sierpnia, kiedy to krakowski klub sfinalizował transfery Pawła Kryszałowicza i Andre Barreto. Mecze z Vitorią brutalnie zweryfikowały opinię trenera na ten temat.

- Naszym celem jest zdobycie ośmiu punktów w fazie grupowej Pucharu UEFA - zakładał szkoleniowiec przed wylosowaniem Vitorii Guimaraes. Po raz kolejny jego słowa mocno rozminęły się z rzeczywistością.

Tęgie lanie od drużyny z dołów ligi portugalskiej było prawdziwym policzkiem dla kibiców. Postawa piłkarzy w pierwszym meczu w Guimaraes pokazała, że trener nie ma kontroli nad zespołem. I tak oto "mistrz motywacji", który był blisko wprowadzenia Wisły do piłkarskiego raju, po kilku tygodniach strącił ją na samo dno futbolowego piekła. "Kelnerzy Europy" - brzmiał nasz tytuł relacji z meczu. Na pomeczowej konferencji Jerzy Engel obrał nową taktykę pt. "Nie tak łatwo zastąpić Uche i Frankowskiego". - Wstyd, hańba, kompromitacja, żenada - komentowali grę Wisły obserwatorzy.

Mimo wszystko trener nie tracił nadziei w awans do grupowych rozgrywek Pucharu UEFA. Jego wiarę wzmocniło zwycięstwo 5:1 w meczu z Lechem, poprzedzającym rewanż z Portugalczykami. - Jest to też dobra przesłanka dla zespołu portugalskiego, że Wisła na własnym boisku może wygrywać nie tylko trzema bramkami, ale może strzelić ich więcej - przekonywał na pomeczowej konferencji.

Kilka dni później już nie było tak różowo. Wisła po raz kolejny w ważnym momencie zawiodła, przegrywając w kiepskim stylu 0:1. - Vitoria była lepsza i zasłużenie awansowała do fazy grupowej Pucharu UEFA - podsumował Engel.

Bogusław Cupiał zdenerwowany słabością drużyny postanowił mocno potrząsnąć stołkiem pierwszego trenera. Tym razem Jerzy Engel wytrzymał. - Jerzy Engel otrzymał wotum zaufania od zarządu - poinformował 4 października Jerzy Jurczyński. W kuluarach mówiło się, że te zapewnienia niewiele jednak znaczą.

Czara goryczy przelała się po meczach z Zagłębiem i Koroną. Zaledwie jeden zdobyty punkt oraz coraz gorzej wyglądająca gra zmusiły Cupiała do podjęcia stanowczych kroków. - Jeśli właściciel zechce rozwiązać umowę, to wtedy się rozstaniemy - ze spokojem reagował Engel po spotkaniu z Zagłebiem na pytania, czy nie obawia się, że może stracić pracę.

Fatalna polityka transferowa

W osiągnięciu założonych celów Engelowi nie pomogła fatalna polityka transferowa. Warto zwrócić uwagę na fakt, iż Wiśle zupełnie nie wypaliły letnie transfery. Jak na razie Konrad Gołoś przewyższa Mirosława Szymkowiaka wyłącznie wzrostem, a Paweł Kryszałowicz może dorównać Tomaszowi Frankowskiemu tylko w liczbie obchodzonych urodzin.

W drużynie nie mogą się odnaleźć Jean Paulista i Andre Barreto, z kolei Dariusz Dudka miejsce na lewej obronie zawdzięcza w głównej mierze słabości Macieja Stolarczyka. Błędem wydaje się także zrezygnowanie lekką ręką z Vlastimila Vidliczki. Brak jakiegokolwiek konkurenta dla Marcina Baszczyńskiego nie wpłynął zbyt dobrze na reprezentanta Polski.

Wypowiadane niczym obsesyjna mantra słowa o sprzedaży Kalu Uche i Tomasza Frankowskiego doprowadzały kibiców do szału. Znając siłę mediów Engel starał się jak najlepiej ułożyć stosunki z dziennikarzami. Im drużynie szło gorzej, tym szkoleniowiec chętniej spotykał się z przedstawicielami prasy, telewizji oraz radia, przekonując o wielkiej roli wspomnianej dwójki.

My nie mamy się ku sobie

Wydaje się, iż Engelowi nie ze wszystkimi piłkarzami było "po drodze". - Nie rozumiem decyzji trenera - żalił się po meczu z Koroną zmieniony w drugiej połowie Marcin Kuźba. Trudno dziwić się piłkarzowi, bowiem należał do najlepszych zawodników w ekipie "Białej Gwiazdy".

Były trener Wisły od początku nie był przekonany do umiejętności 28-letniego napastnika. Gdy tylko okazało się, że Paweł Brożek pozostanie w Wiśle Engel nie wahał się ani chwili i postawił na reprezentanta młodzieżówki.

Gdy z klubu odszedł Frankowski wydawało się, iż Kuźba wreszcie dostanie swoją szanse. - Marcin solidnie pracuje na treningach, ale nie jest łatwo wrócić do gry po tak ciężkiej kontuzji - powtarzał do znudzenia trener.

Jerzy Engel wolał postawić na "swojego" zawodnika i w miejsce "Franka" ściągnął Pawła Kryszałowicza. Wielkie zaskoczenie wywołały słowa trenera: - Nie po to go kupowaliśmy, aby siedział na ławce. Trener chyba nie dostrzegł, że były napastnik Amiki od dłuższego czasu borykał się z kontuzją i nie był fizycznie przygotowany do gry. "Kryszał" jednak dostał miejsce w składzie, a Kuźba, który zrezygnował z urlopu, aby lepiej przygotować się do rozgrywek musiał dalej czekać na swoją szansę.

Złem koniecznym dla Engela był także Jean Paulista. Doskonale wyszkolony technicznie pomocnik zupełnie nie mógł się odnaleźć w taktyce ułożonej przez byłego selekcjonera reprezentacji. Tym samym potencjał 28-letniego Portugalczyka był przez Wisłę zupełnie niewykorzystywany.

Osoba trenera uniemożliwiła także powrót do Krakowa Kamilowi Kosowskiemu. - Doskonale pamiętam, że obiecał mi powołanie na finały mistrzostw świata, ale potem nie dotrzymał słowa - wspominał na łamach "Przeglądu Sportowego". Ostatecznie "Kosa" wylądował w Southamptonie.

Waterloo

18 czerwca 1815 roku o dziewiątej wieczór Napoleon już wiedział, że poległ pod Waterloo. Schodząc do szatni po spotkaniu z Koroną Engel także zdawał sobie sprawę, iż przegrał. Nie wiedział tylko, że tak jak Napoleona pogrążył generał Colvill, tak jego katem będzie Grzegorz Piechna. W końcu każdy ma swoje Waterloo. Jerzy Engel nie spodziewał się, że nadejdzie już po niespełna czterech miesiącach od podjęcia pracy w Wisle.

Jerzy Engel prowadził Wisłę w 15 oficjalnych meczach. W tym czasie jego podopieczni odnieśli 8 zwycięstw, 3 mecze zremisowali i 4 przegrali. Wiślacy zdobyli 29 bramek, tracąc 20.

(wally)

Źródło: wislakrakow.com

Analiza meczu Wisła - Korona

Nie było rehabilitacji za porażkę z Zagłębiem. Kolejny „plan” Jerzego Engela - głośno zapowiadającego zdobycie sześciu punktów w dwóch najbliższych meczach - runął jak domek z kart. Wisła zaledwie zremisowała z Koroną Kielce, tracąc zwycięstwo w drugiej połowie spotkania.

Zapraszam do tradycyjnej analizy ostatniego meczu „Białej Gwiazdy”.

1. faza meczu (od 1 do 15 minuty):

Nasi piłkarze zaczęli agresywnie, z wysokim pressingiem, na dużej ruchliwości. Czujnie i z determinacją. W efekcie rozegranie piłki było szybkie, nie brakowało prób gry na 1-2 kontakty, wymuszaliśmy straty Kielczan, druga linia i obrońcy notowali sporo odbiorów. W destrukcji mimo początkowych strat, kapitalną partię zaliczali Baretto i Gołoś, którzy zdominowali środek pola. Korona nie istniała, nie potrafiła przeprowadzić żadnej składnej akcji, a szybkie operowanie piłką gubiło jej krycie. Wiślacy przemieszczali się dynamicznie, sprawiając, że goście nie nadążali z ustawieniem i asekuracją. Boczni obrońcy robili przewagę na flankach, Brożek świetnie absorbował wolne pole uciekając spod krycia. Dwie bramki dla Wisły stanowiły piękną okrasę tego fragmentu gry, zdobyte po ładnym przejściu do ataku po odbiorze na własnej połowie.

2. faza meczu (od 15 do 30 minuty):

Spotkanie ciągle toczy się pod dyktando Wisły, która trzyma Koronę pressingiem daleko od własnego pola karnego, przecina większość akcji rywali i sama groźnie atakuje. Naszym akcjom tym razem brakuje jednak dokładności i wykończenia. Powoli spada jakość prostopadłych podań i rozegrania, a problemy Baretto, brutalnie i po chamsku „wyciętego” w 17 minucie przez Hermesa (za atak wślizgiem dwoma wyprostowanymi i oderwanymi od murawy nogami powinna być czerwona kartka), owocują gorszym odbiorem. Ale i tak, dopóki Andre przebywa na murawie, dopóty Wisła spokojnie kontroluje grę i panuje nad sytuacją. Wciąż mamy inicjatywę. Asekuracja „Białej Gwiazdy” działa, cały czas popełniamy mało strat i niewymuszonych błędów, nie brakuje ruchliwości.

Szkoda, że często bezproduktywny jest Paulista, który jako jedyny wyłamuje się z konsekwencji taktycznej naszego zespołu, najczęściej gubiąc piłkę i niepotrzebnie dublując pozycję środkowych pomocników. Również Zieńczuk jeszcze bardziej schodzi do środka, co odbija się na jakości naszych akcji oskrzydlających.

3. faza meczu (od 30 minuty, do końca I połowy):

Korona zaczyna przejmować inicjatywę, coraz częściej przechodząc pod bramkę Majdana. Jej druga linia zaczyna po zejściu Barreto kreować grę, więcej swobody mają Hermes i Bilski. W naszych szykach powstaje niebezpieczna luka między obroną, a pomocą, której nie jest w stanie samodzielnie załatać heroicznie walczący Gołoś. Zmiana kontuzjowanego Barreto w 33 minucie to przełomowy moment spotkania, Od tej chwili tracimy przewagę w środku pola, bo przesunięty do centrum formacji Zieńczuk niestety nie broni dobrze. Bardzo słabo robią to też Paulista i Piotr Brożek. Zostajemy więc tylko z jednym walczącym efektywnie w destrukcji pomocnikiem. Przestaje funkcjonować nasz pressing, asekuracja naturalną koleją rzeczy nie nadąża. Korona to wykorzystuje, zaczyna dłużej utrzymywać się przy piłce na naszej połowie, rozgrywać dokładniej. Odcięci wcześniej napastnicy kielczan znów dostają podania z głębi pola. Goście zyskują zdolność do rzucania prostopadłych podań za linię obrony Wisły lub strzałów z dystansu z luki między formacjami. Niewiele brakło, aby w 35 i 41 minucie wykorzystał to Bilski. Na szczęście obrońcy zdołali zablokować jego uderzenia. „Biała Gwiazda”, pod wpływem rosnącej przewagi rywali i problemów w drugiej linii, z każdą kolejną minutą coraz bardziej cofa się, czekając na kontry. Jedna powinna zakończyć się trafieniem na 3-0, ale Kuźba w 44 minucie fatalnie rozwiązał sytuację podbramkową, nie dogrywając piłki do 3 zupełnie „wolnych” kolegów w centrum pola karnego. Takie okazje muszą kończyć się golem, inaczej zgodnie z piłkarskim porzekadłem, „mszczą się”.

4. faza meczu (od 46 do 60 minuty):

Drugą odsłonę spotkania zaczynamy podobnie jak pierwszą, od próby pressingu, aktywnie. Wiślacy biegają i walczą, ale niestety coraz mniej efektywnie. Nadal z pomocników wydajnie w destrukcji walczy jedynie Gołoś, a to za mało, by odrzucić Koronę od naszego pola karnego, sparaliżować jej rozegranie i przejąć inicjatywę. Goście też grają pressingiem, który zaczyna wymuszać nasze straty. Przyspieszają. Zaczynamy się gubić i tracimy bramkę w 55 minucie, dzięki nonszalancji pomocników, którzy nie zablokowali szybkiego rozegrania wolnego i po prostym błędzie w ustawieniu obrońców, którzy ani nie złapali Piechny w pułapkę ofsaidową, ani nie uniemożliwili mu „wjechania” z piłką w pole karne. Gol nie ożywia Wisły. Próbujemy odpowiedzieć, ale nic z tego nie wychodzi, bo nasi piłkarze reagują i biegają coraz wolniej, dynamika z początku spotkania nie wraca, w drugiej linii narasta chaos i bezradność odcinająca Kuźbę i Pawła Brożka. Nie ma efektywnej gry z pierwszej piłki. Zieńczuk jest momentami zupełnie niewidoczny i nie kreatywny, podobnie Piotr Brożek. Trochę uaktywnia się Paulista, ale tradycyjnie jego gra daje niewiele pozytywów drużynie.

Wobec postępującej słabości drugiej linii, ofensywę świetnie próbuje wspierać Baszczyński. Jego wejścia prawą stroną robią sporo zamieszania w szeregach Korony, wypracowują rzuty wolne i gubią krycie. Wcześniej szansę bramkową ma Piotr Brożek w 47 minucie, ale za długo zwleka z oddaniem strzału i okazja przepada.

5. faza meczu (od 60 do 75 minuty):

Wisła wyraźnie opada z sił. Zaczynają mnożyć się ostre starcia i faule, którymi nasi piłkarze próbują nadrobić ów brak. Walczą coraz bardziej rozpaczliwie. Gra bez piłki poważnie szwankuje, współpraca między formacjami mnoży błędy w przekazywaniu rywali i asekuracji. Korona jest wyraźnie lepsza kondycyjnie, jej pressing nadal działa, druga linia kontroluje środek pola, zmuszając Wisłę do obrony. Nie potrafimy przytrzymać piłki, „poklepać” nią trochę rywali, wybić ich z rytmu, zmusić do dodatkowego biegania, by również padli fizycznie. To wina drugiej linii, gdzie nie było żadnego zawodnika, który mógłby dłużej utrzymać się przy futbolówce i pogarszającej się ruchliwości, utrudniającej ucieczkę spod pressingu. Dodatkowy, poważny cios „szanowaniu piłki” zadaje zejście Kuźby, który choć nie był bezbłędny, potrafił ściągnąć na siebie krycie, zastawić piłkę, wymusić faul. Dawało to „tyłom” odrobinę wytchnienia i możliwość korekt w ustawieniu. Penksa już nie potrafił tak zablokować futbolówki. Dlatego możemy mówić o taktycznym błędzie Engela.

Trzeba zauważyć jeszcze jedno - słabość naszej drugiej linii powoduje, że nie ma celnych prostopadłych podań na wolne pole, choć Korona niemal dokładnie kopiuje ustawienie Zagłębia z meczu w Lubinie przed rokiem (wygranego przez Wisłę 7-1), mocno skracając pole i wychodząc bardzo wysoko. Dawniej taka taktyka była „wodą na młyn” dla Wisły, która w pełni mogła niszczyć rywali podaniami na wolne pole do napastników, teraz jednak nie miał kto ich rzucać.

6. faza meczu (od 75 do ostatniej minuty):

75 minuta przynosi wyrównanie. Koszmarnie zachowuje się dwóch obrońców – Dudka i Głowacki. Ten pierwszy najpierw kryje Bonina „na radar”, pozwalając mu się „objechać” i spokojnie dośrodkować, a drugi zamiast kryć Piechnę „od piłki”, chowa mu się za plecy, podejmuje złą decyzję, za wolno reaguje. W efekcie „Kiełbasa” dochodzi do centry, wyprzedza go. Rozpaczliwy wślizg z niekorzystnej pozycji jest bez szans i nie może nic zrobić – mamy wyrównanie. Taki błąd w kryciu to błąd juniorski. Niestety, w postawie Głowackiego, który bardzo obniżył dyspozycję w ostatnich sezonach, od dawna nie jest niczym niezwykłym.

Wisła chce odpowiedzieć, ale nie ma już piłkarskich argumentów. Nasze akcje są rwane i niedokładne, brakuje pomysłu, pojawia się rozpaczliwa „długa piłka” na aferę, którą niski Penska musi przegrywać z Hernanim, a Paweł Brożek z lepiej walczącym w powietrzu Golańskim. Nasz pressing i wysoki odbiór nadal nie działa, Wiślacy są też dużo wolniejsi od rywali. Nie wykorzystujemy błędów w ich ustawieniu, nie atakujemy groźnie skrzydłami. Piotr Brożek raz wtóry udowadnia, że jest za słaby na grę w zespole mistrza Polski. Pomocnikom udaje się rzucić tylko jedno naprawdę udane prostopadłe podanie – Zieńczuka do Pawła Brożka, który mija Załuskę, ale potem przez brak cwaniactwa i kontroli nad sytuacją, trafia w goniącego go Hernaniego. Trudno nie napisać, że gdyby na jego miejscu był „Franek”, mielibyśmy zapewne albo mocny strzał półgórny, „złamanie akcji” na lewą nogę, by Brazylijczyk „przejechał wślizgiem” obok, albo po prostu firmową, ośmieszającą obrońcę „podcinkę”. Ale to już dawne czasy, które możemy jedynie wspominać z rozrzewnieniem, jako decydujące momenty dla zdobywania wielu kompletów punktów.

Mimo bezradności ataku pozycyjnego i zlej gry kombinacyjnej, Wiśle udaje się stworzyć jeszcze jedną groźną okazję. Paweł Brożek sprytnym podejściem pod rywala zdołał zarobić rzut wolny pośredni. Niestety, Wiślacy rozwiązują go fatalnie – zamiast spróbować ominąć chroniący lewy róg mur i koncentrację kielczan na środku „szesnastki” płaskim podaniem na odkrytą prawą stronę (np.: na 10 metr na wysokości prawego słupka, do nie pilnowanego zawodnika, który mógłby potężnie uderzyć „bez muru” w „krotki róg”), strzelają wprost w wybiegającego Bilskiego. Okazja przepada, wraz z ostatnią poważną szansą na zwycięstwo.

PIŁKARZE :

Radosław Majdan

Gra na linii (wszędzie skala od 0-10) : 5.

Gra na przedpolu: 5

Zaangażowanie i waleczność: wysokie

Błędy: Nie popełnił żadnego istotnego

Skuteczność pozycyjna: Dobra. Stracone gole nie padły z jego winy.

Ogólna ocena gry : 6

Marcin Baszczyńśki

Postawa w defensywie : 9,5. Nie popełnił żadnych błędów, całkowicie zneutralizował zapędy Kaczmarka, był najpewniejszym obrońcą Wisły.

Postawa w ofensywie:8,5. Nie zdobył gola i nie zaliczył asysty, ale aktywnie udzielał się w atakach, pomagał prawemu pomocnikowi, wychodził na obieg, próbował gubić krycie rywali i stwarzać przewagę na skrzydle.

Błedy i niewymuszone straty : Minimalne

Zaangażowanie i waleczność: Wysokie

Skuteczność pozycyjna: Bardzo dobra

Ogólna ocena gry: 8,5

Tomasz Kłos

Postawa w defensywie : 7. Wygrywał pojedynki indywidualne, przeciął kilka dośrodkowań, był skuteczny w odbiorze i wybiciach. Popełnił jednak poważny błąd przy drugim golu dla Korony.

Postawa w ofensywie: 6. Za celne podania i przytomne wyprowadzanie piłki.

Zaangażowanie i waleczność: Duże

Błędy i niewymuszone straty : Nieliczne

Skuteczność pozycyjna: Przyzwoita

Ogólna ocena gry: 6,5

Arkadiusz Głowacki

Postawa w defensywie : 3. Koszmarnie zachował się przy drugim trafieniu Piechny, kilka razy spóźnił z interwencjami.

Postawa w ofensywie: 4. Za ambitne wyjście do ataku w pierwszej połowie, które mogło zakończyć się bramką i kilka celnych podań organizujących grę.

Zaangażowanie i waleczność: Duże

Błedy i niewymuszone straty : Sporo

Skuteczność pozycyjna: Słaba

Ogólna ocena gry: 3

Dariusz Dudka

Postawa w defensywie : 2. Słabo krył prawego pomocnika Kielczan, miał też duże problemy z wejściami Golańskiego. Zawinił przy obu straconych bramkach, który padły po akcjach jego stroną

Postawa w ofensywie: 5. Za aktywność.

Zaangażowanie i waleczność: Wysokie

Błedy i niewymuszone straty : Dużo

Skuteczność pozycyjna: Zła

Ogólna ocena gry: 2,5

Jean Paulista

Postawa w defensywie : 1,5. Tym razem próbował pomagać kolegom, wracał do krycia, ale zwykle pasywnie i nieskutecznie. Nie miał odbiorów, nie przecinał podań. Zaliczył kilka groźnych strat.

Postawa w ofensywie:4,5. Brał udział w akcji na 1-0, ale poza nią znów grzeszył nieefektywnością. Ani razu groźnie nie strzelił, źle się ustawiał, nie gubił krycia.

Zaangażowanie i waleczność: Przeciętne

Błedy i niewymuszone straty : Bardzo dużo.

Skuteczność pozycyjna: Słaba

Ogólna ocena gry: 3

Andre Barreto . Mimo przedwczesnego zejścia z murawy, zasłużył na wysoką ocenę.

Postawa w defensywie : 8,5. Razem z Gołosiem rządził w środku pola, miał kilka świetnych odbiorów i przecięć podań. Ładnie ustawiał się w asekuracji, momentami reagował na europejskim poziomie.

Postawa w ofensywie:6,5. Raz doszedł do sytuacji strzeleckiej, próbował też walczyć 1 na 1, dryblingami gubić krycie. Bez większych efektów, bo ruszył się zbyt wolno, brakowało mu dynamiki – ale pamiętajmy, że miał dłuższą przerwę w grze i nie znajduje się w optymalnej dyspozycji fizycznej. To go tłumaczy. Gdy ją poprawi, dryblingi i zwody nabiorą właściwego rytmu i tempa, które zważywszy na jego wyszkolenie, powinny siać popłoch wśród rywali. Jak na dopiero drugi występ w dłuższym wymiarze czasu, wypadł nadspodziewanie dobrze. Jeszcze będziemy mieć z niego wiele radości.

Zaangażowanie i waleczność: Wysokie

Błedy i niewymuszone straty : Nieliczne

Skuteczność pozycyjna: Bardzo dobra

Ogólna ocena gry: 7

Konrad Gołoś

Postawa w defensywie : 9. Dopóki miał siły, walczył za dwóch notując sporo odbiorów i przechwytów. W drugiej połowie wypadł gorzej, ale wtedy po prostu osłabł i był osamotniony.

Postawa w ofensywie:3. Za wolno rozgrywał, podejmował decyzje ze zbyt dużym opóźnieniem. Nie kierował drużyną. Musi szybciej operować piłką, bez wikłania się w chwilami zupełnie niepotrzebne pojedynki 1 na 1. Ma wiele do poprawy w reakcjach indywidualnych. Brakowało jego prostopadłych podań, a dośrodkowywał zbyt wysoko.

Zaangażowanie i waleczność: Ogromne

Błedy i niewymuszone straty : Spore

Skuteczność pozycyjna: Gdyby patrzeć tylko na defensywę, byłaby bardzo dobra. Ale jest jeszcze ofensywa, gdzie nie dał drużynie gry na miarę jej potrzeb. Dlatego – przeciętna.

Ogólna ocena gry: 7,5

Marek Zieńczuk

Postawa w defensywie :1,5. Bronił tak jak umiał – czyli bardzo mizernie.

Postawa w ofensywie:6,5. Odznaczył się głównie asystą przy golu Brożka, oraz prostopadłym podaniem do niego w drugiej połowie spotkania. Niestety, nie potrafił pokierować grą zespołu, ułożyć ataku pozycyjnego, ledwie sporadycznie dośrodkowywał z bocznych sektorów boiska.

Zaangażowanie i waleczność: Duże

Błedy i niewymuszone straty : Sporo

Skuteczność pozycyjna: Przeciętna

Ogólna ocena gry: 5,5

Marcin Kuźba

Postawa w defensywie : 4. Walczył, przeszkadzał rywalom w wyprowadzaniu piłki.

Postawa w ofensywie:7,5. Zdobył gola w stylu Frankowskiego – ładną „podcinką” w sytuacji sam na sam, utrzymywał się przy piłce, był aktywny i stwarzał zagrożenie, ale też koszmarnie zepsuł okazję z 44 minuty. Wnosił sporo pozytywnych elementów w grę drużyny.

Zaangażowanie i waleczność: Wysokie

Błedy i niewymuszone straty : Kilka

Skuteczność pozycyjna: Dobra

Ogólna ocena gry: 7

Paweł Brożek

Postawa w defensywie : 2

Postawa w ofensywie:8,5. Gol i asysta najlepiej pokazują dlaczego. W drugiej połowie niestety znacznie obniżył loty, marnując jeszcze jedną doskonałą okazję. Szkoda, że z każdą minutą gorzej absorbował wolne pole, nie próbował również w drugiej połowie pomagać w rozegraniu wobec słabości drugiej linii.

Zaangażowanie i waleczność: Wysokie

Błedy i niewymuszone straty : Nieliczne

Skuteczność pozycyjna: Dobra

Ogólna ocena gry: 7,5

I rezerwowi:

Piotr Brożek

Postawa w defensywie : 1

Postawa w ofensywie: 1,5. Był całkowicie nieefektywny, marnując wszystkie szanse, które posiadał. Źle rozgrywał i obsługiwał podaniami kolegów.

Zaangażowanie i waleczność: Duże

Błedy i niewymuszone straty : Liczne

Skuteczność pozycyjna: Zła

Ogólna ocena gry: 2

Marek Penksa

Postawa w defensywie : 1,5

Postawa w ofensywie:3,5

Zaangażowanie i waleczność: Wysokie

Błedy i niewymuszone straty : Nieliczne

Skuteczność pozycyjna: Zła

Ogólna ocena gry: 3

Tomasz Dawidowski - grał zbyt krotko, by go oceniać

Wisła straciła dwubramkowe prowadzenie, a wraz z nim komplet punktów, bo zabrakło jej sił oraz boiskowych argumentów na zneutralizowanie Korony w drugiej połowie. A także po zejściu Barreto pomocników potrafiących wydajnie walczyć w destrukcji. Znów zawiodła druga linia i dał znać brak lidera w środku pola, który podobnie jak dawniej Szymkowiak potrafiłby pokierować drużyną, uspokoić grę, rozegrać niekonwencjonalną akcje i przede wszystkim prostopadłymi podaniami oszukać wysoko ustawioną obronę Kielczan. Ten brak mogliby zniwelować boczni pomocnicy, ale ani Paulista, ani Zieńczuk nie potrafili „ciągnąć gry” bokami, tamtędy gubić krycie i później dokładnie podawać przed bramkę Załuski na strzał z pierwszej piłki. Nie potrafili tez bronić. Wzrost Kuźby i szybkość Pawła Brozka nie zostały należycie wykorzystane. Zawiodła również skuteczność – okazji na trzeciego gola, który dobiłby Koronę, mieliśmy sporo, niestety żadna nie zakończyła się bramką. Martwi utrzymująca się niezdolność naszych piłkarzy do radzenia sobie z pressingiem rywali, operowania piłką w jego realiach (stąd liczne straty i kontrakcje przeciwników), słaba jakość prowadzenia ataku pozycyjnego i proste indywidualne błędy kluczowych graczy. Głowacki z Dudką nadal są bardzo niepewni. Zmiany w stylu i koncepcji gry przed kolejnym meczem ligowym z Amicą są niezbędne, bo dalsze straty punktów mogą nas bardzo drogo kosztować.

(Markus)

Źródło: wislakrakow.com

Bilans Engela w Wiśle

Jerzy Engel pracował w Wiśle niespełna cztery miesiące (od 30.06.2005 r. do 24.10.2005 r.). Pod jego wodzą "Biała Gwiazda" rozegrała łącznie 20 meczów, 15 oficjalnych i 5 sparingowych. Wygrała jedynie 11 z nich. Gdyby nie wczorajszy remis z kielecką Koroną Jerzy Engel pewnie pracowałby w Krakowie nadal, 12 wygranej jednak nie było. Engela więc - jakoś bez żalu - żegnamy!

Przyznać trzeba jednak szczerze, że engelowa Wisła bardzo bliska była awansu do LM, najbliżej w swojej historii gry o tą piłkarską elitę! Po 3:1 w Krakowie z Panathinaikosem wydawało się, że sukces jest bliski. Gdy w 78. minucie meczu w Atenach Radosław Sobolewski zdobył gola na 1:2, brakowało niespełna kwadransa do końca meczu i historycznego awansu do UEFA Champions League. Niestety Papadopulos i Kotsios wykorzystali błędy wiślaków i zamiast w raju, znaleźliśmy się w czyśćcu...

Po odpadnięciu z LM Engel zapowiadał taką grę, która da Wiśle nawet... Puchar UEFA! Nie wiedział jednak, że szybko straci Tomasza Frankowskiego i Kalu Uche. Ile prawdy jest w tym, że "Franek" nie chciał zostać przy Reymonta także z powodu Engela, wie chyba tylko on sam... Bez tej dwójki Wisła straciła zdecydowanie za dużą siłę ognia. Odpadnięcie już w I rundzie Pucharu UEFA z portugalską Vitórią Guimarăes byłoby nawet do "przełknięcia", gdyby nie styl tej porażki. Chyba nawet w nieszczęsnych meczach z Vålerengą Oslo i Dinamem Tbilisi Wisła prezentowała się lepiej...

Z czyśćca wpadliśmy do piekła...

Europejskie puchary były więc za nami, została więc znów walka o prymat w kraju. Z zapowiedzi trenera - gry bez porażki w lidze - nic nie wyszło po przegranej w Lubinie. Remis z Koroną dopełnił dzieła.

Jako jedyny sukces przyznać trzeba Engelowi... pierwszą wygraną Wisły na szczeblu III rundy Ligi Mistrzów, jako kompromitację - odpadnięcie i jej styl z Vitórią.

Połowiczne były transfery Engela. To on był "ojcem" ściągnięcia do Krakowa Konrada Gołosia, który jak na razie nie przekonuje. Dramatem jest natomiast dyspozycja Pawła Kryszałowicza. Pozytywnie ocenić można transfer Dariusz Dudki, ale jego na swoim "celowniku" Wisła miała już dawno i ciężko przypisać ten transfer jedynie jemu. Jedyny pozytyw transferowy Engela, to fakt sprowadzenia Marka Penksy, który jest najjaśniejszym piłkarzem, który trafił na Reymonta latem.

Jerzy Engel nie jest już trenerem Wisły... i co ciekawe, po odejściu Henryka Kasperczaka ani razu trybuny nie skandowały z sympatią jego następców. Engela nie spotkał przynajmniej taki los, jak Wernera Ličkę...

Oto ostateczny bilans Engela w Wiśle:

mecze oficjalne: 15; 8 zwycięstw, 3 remisy, 4 porażki; bramki: 29:20

mecze nieoficjalne: 5; 3 zwycięstwa, 1 remis, 1 porażka; bramki: 15:7

Źródło:wislaportal.pl