2005.10.23 Wisła Kraków - Korona Kielce 2:2

Z Historia Wisły

Za: http://wislaportal.pl

Wisła Kraków - Korona Kielce 2:2

• Mecz Wisły z Koroną powinno się koniecznie nagrać i rozesłać po wszystkich niemal klubach świata. Tak aby oglądnąć go mogło jak najwięcej osób. Lepszego bowiem przykładu tego jak nie wygrać... wygranego meczu można bowiem długo nie znaleźć! Po kwadransie "Biała Gwiazda" prowadziła 2:0. Miała kolejne okazje, ale więcej goli nie padło. Przynajmniej do bramki gości. Dwukrotnie jednak naszych obrońców ośmieszył Grzegorz Piechna i skończyło się remisem!

XI kolejka ligi polskiej, sezon 2005/2006

Kraków, ul. Reymonta, 23. października 2005 r., godz. 14:30

Widzów: 11 000, sędziował: Tomasz Pacuda (Częstochowa)

Wisła Kraków - Korona Kielcem 2:2

Bramki:

1:0 Paweł Brożek (8.)

2:0 Kuźba (15.)

2:1 Piechna (55.)

2:2 Piechna (75.)


Składy:

Majdan

Baszczyński

Kłos

Głowacki

Dudka

Paulista (82. Dawidowski)

Barreto (33. Piotr Brożek)

Gołoś

Zieńczuk

Kuźba (62. Penksa)

Paweł Brożek


Załuska

Golański

Hernani

Rutka

Bednarek

Nowacki (46. Bonin)

Hermes

Bilski

Kaczmarek (90. Kośmicki)

Piechna

Grzegorzewski (87. Kolendowicz)


Piłkarz meczu:

Grzegorz Piechna


Trudno nie zacząć tego opisu od stwierdzenia o frajerstwie wiślaków... Jeżeli Mistrz Polski prowadzi z beniaminkiem 2:0, do tego już po kwadransie gry, a później daje sobie strzelić dwie bramki, w sposób jaki po prostu nie przystoi, to ciężko się dziwić tym kibicom, którzy po meczu po prostu gwizdali.

Dezaprobata należy się także trenerowi Engelowi, który obiecywał "złote góry" (czytaj: Ligę Mistrzów i sukcesy w Pucharze UEFA)... a na czym się skończyło? Widzieliśmy dzisiaj sami. Fakt, że Wisła, którą przyszło mu prowadzić, jest solidnie osłabiona kadrowo, w stosunku do stanu posiadania z poprzedniego sezonu. Fakt też, że dwaj czołowi pomocnicy - Cantoro i Sobolewski, nie mogą grać, ale też pana Jerzego Władysława Engela cechuje jedno - słowa i obietnice bez pokrycia... Czy więc to już jego ostatnie dni przy Reymotna? Jeżeli nie, to i tak są zapewne policzone...

Nic nie wskazywało jednak straty punktów w tym meczu. Wiślacy zaczęli ze sporym animuszem i już w 8. minucie było 1-0. W ekwilibrystyczny sposób piłkę wywalczył Konrad Gołoś, odegrał do Zieńczuka, ten na prawo do Paulisty, który znalazł znów Zienia, nasz lewoskrzydłowy, który zbiegł do środka, zagrał do Pawła Brożka, a ten będąc sam na sam z Załuską nie miał kłopotów z pokonaniem golkipera Korony, strzelając precyzyjnie w tzw. długi róg.

Jeszcze dobrze kibice nie nacieszyli się z pierwszej bramki, a było 2-0! Siedem minut po strzeleniu gola kolejna kombinacyjna akcja wiślaków. Znów piłkę wywalczył Gołoś, odegrał do Brożka, z którym pograł "klepką", piłka trafia ponownie do "Brozia", ten ładnie przerzucił nad obrońcami do Marcina Kuźby, a napastnik z numerem 31. znaną nam doskonale "podcinką" przerzuca nad bramkarzem! 2:0!!!

Strata dwóch goli podziałała na gości niczym czerwona płachta na byka. Hermes wchodzi brutalnie w Barreto, który opuszcza boisko na chwilę na noszach, a sędzia nie pokazuje nawet żółtej kartki! Mnożą się kolejne faule, wiślacy nie są gościom zresztą dłużni. Zrobiła się nam więc z ładnego meczu kopanina.

Najgorzej odczuł to ponownie Barreto, który w 31. minucie, po kolejnym faulu rywala, znów opuścił boisko na noszach i już na nie nie wrócił. Jego miejsce zajął Piotr Brożek, który zastąpił na lewym skrzydle Marka Zieńczuka, a ten przeszedł na środek pomocy...

Można powiedzieć, że właśnie od tego momentu zaczęło się w grze Wisły dziać źle. Bez Barreto środek wyglądał bowiem bardzo kiepsko. Wprawdzie obydwa gole to zasługa ambicji Gołosia, który dwukrotnie wywalczył piłkę, ale Gołoś z Zieniem w środku to była para, która razem grać nie powinna... I nie chodzi tutaj bynajmniej o Konrada, który zaliczył wprawdzie kilka zagrań katastrofalnych, ale przynajmniej walczył. Tego samego nie można niestety powiedzieć o Zieńczuku, który ogrywany, po prostu "odpuszczał"!

Schodząca na przerwę z dwubramkową zaliczką Wisła, mogła jednak być zadowolona... Okazało się jednak, że chyba zadowolona była za bardzo.

W II części meczu to goście zagrali lepiej, a co ważniejsze skutecznie co - jak się okazało - wystarczyło!

Wprawdzie w 47. min. Paweł Brożek powinien podwyższyć na 3-0, ale nie pierwszy raz zabrakło mu zimnej krwi. Tej nie zabrakło natomiast Piechnie. W 55. min. Grzegorzewski szybko rozegrał rzut wolny, Piechna wyszedł sam przed Majdana i zrobiło się 2-1...

Wisła rusza do ataku, ale w przeprowadzeniu akcji przeszkadza... sędzia. W 65. min. sam na sam z bramkarzem był już Paweł Brożek, sędzia uznał jednak, że był spalony. Tyle tylko, że na pewno nie miał racji! Minutę jednak później, sędzia dziwnym trafem "zobaczył" spalonego po akcji Korony, mylił się więc na obydwie strony.

Po chwili świetną okazje ma Penksa, ale po podaniu Zieńczuka jego strzał mija bramkę o centymetry... W 68. i 72. min. ostrzeżenia dla Wisły, kiedy to Majdan musi ratować nas przed stratą goli, na szczęście jego interwencje są pewne... ł się, w 75. min., Arkadiusz Głowacki! Wtedy właśnie piłkę w polu karnym dostał Piechna, Głowa tylko asystował, a najskuteczniejszy strzelec ligi doprowadził do remisu!

Konsternacja...

Jakby tego było mało chwilę później na nasze szczęście pogubił się w polu karnym Kaczmarek, bo mogło być 2-3...

Jak nie 2-3, to 3-2? Nic z tego, choć okazja była wyśmienita! W 81. minucie sam na sam z Załuską wybiegł Paweł Brożek, ograł już nawet bramkarza, ale gości ratuje Hernani, który blokuje uderzenie wiślaka!!!

Korona cofnięta, Wisła w natarciu, ale jedyne co udaje się wywalczyć to rzut wolny pośredni, z jedenastego metra. Długo ustawiana jest piłka, dochodzi do przepychanek, w końcu strzał Kłosa zablokowany i szansa przepadła...

W doliczonym czasie gry w polu karnym Korony upadł jeszcze Marek Penksa, ale sędzia ani myślał podyktować jedenastkę...

Mecz kończy się remisem, który zwycięski jest dla gości, a przegrany dla Wisły... Wisły, która widać wyraźnie, bez takich graczy jak Cantoro i Sobolewski jest niestety jedynie swoim własnym cieniem.

A może potrzeba naszym gwiazdom jakiegoś dodatkowego wstrząsu?

Po porażce w Lubinie dzisiaj zagrać mieliśmy o wiele lepszy mecz. Zagrały nasze gwiazdy, ale jedynie przez 30 minut, później - nomen omen od zejścia Barreto - było już okropnie słabo i źle... Niemalże jak w meczach reprezentacji Polski na Mundialu w Korei, i to nie w spotkaniu z USA... • Dodał: Piotr (2005-10-23 17:19:33)

Bilans Engela w Wiśle

• Jerzy Engel pracował w Wiśle niespełna cztery miesiące (od 30.06.2005 r. do 24.10.2005 r.). Pod jego wodzą "Biała Gwiazda" rozegrała łącznie 20 meczów, 15 oficjalnych i 5 sparingowych. Wygrała jedynie 11 z nich. Gdyby nie wczorajszy remis z kielecką Koroną Jerzy Engel pewnie pracowałby w Krakowie nadal, 12 wygranej jednak nie było. Engela więc - jakoś bez żalu - żegnamy!

Przyznać trzeba jednak szczerze, że engelowa Wisła bardzo bliska była awansu do LM, najbliżej w swojej historii gry o tą piłkarską elitę! Po 3:1 w Krakowie z Panathinaikosem wydawało się, że sukces jest bliski. Gdy w 78. minucie meczu w Atenach Radosław Sobolewski zdobył gola na 1:2, brakowało niespełna kwadransa do końca meczu i historycznego awansu do UEFA Champions League. Niestety Papadopulos i Kotsios wykorzystali błędy wiślaków i zamiast w raju, znaleźliśmy się w czyśćcu...

Po odpadnięciu z LM Engel zapowiadał taką grę, która da Wiśle nawet... Puchar UEFA! Nie wiedział jednak, że szybko straci Tomasza Frankowskiego i Kalu Uche. Ile prawdy jest w tym, że "Franek" nie chciał zostać przy Reymonta także z powodu Engela, wie chyba tylko on sam... Bez tej dwójki Wisła straciła zdecydowanie za dużą siłę ognia. Odpadnięcie już w I rundzie Pucharu UEFA z portugalską Vitórią Guimarăes byłoby nawet do "przełknięcia", gdyby nie styl tej porażki. Chyba nawet w nieszczęsnych meczach z Vålerengą Oslo i Dinamem Tbilisi Wisła prezentowała się lepiej...

Z czyśćca wpadliśmy do piekła...

Europejskie puchary były więc za nami, została więc znów walka o prymat w kraju. Z zapowiedzi trenera - gry bez porażki w lidze - nic nie wyszło po przegranej w Lubinie. Remis z Koroną dopełnił dzieła.

Jako jedyny sukces przyznać trzeba Engelowi... pierwszą wygraną Wisły na szczeblu III rundy Ligi Mistrzów, jako kompromitację - odpadnięcie i jej styl z Vitórią.

Połowiczne były transfery Engela. To on był "ojcem" ściągnięcia do Krakowa Konrada Gołosia, który jak na razie nie przekonuje. Dramatem jest natomiast dyspozycja Pawła Kryszałowicza. Pozytywnie ocenić można transfer Dariusz Dudki, ale jego na swoim "celowniku" Wisła miała już dawno i ciężko przypisać ten transfer jedynie jemu. Jedyny pozytyw transferowy Engela, to fakt sprowadzenia Marka Penksy, który jest najjaśniejszym piłkarzem, który trafił na Reymonta latem.

Jerzy Engel nie jest już trenerem Wisły... i co ciekawe, po odejściu Henryka Kasperczaka ani razu trybuny nie skandowały z sympatią jego następców. Engela nie spotkał przynajmniej taki los, jak Wernera Ličkę...

Oto ostateczny bilans Engela w Wiśle:

mecze oficjalne: 15; 8 zwycięstw, 3 remisy, 4 porażki; bramki: 29:20

mecze nieoficjalne: 5; 3 zwycięstwa, 1 remis, 1 porażka; bramki: 15:7