2005.11.05 Górnik Zabrze - Wisła Kraków 0:1

Z Historia Wisły

2005.11.05, Orange Ekstraklasa, 13. kolejka, Zabrze, Stadion im. Ernesta Pohla, 18:00
Górnik Zabrze 0:1 (0:1) Wisła Kraków
widzów: 5.000
sędzia: Leszek Gawron z Mielca
Bramki
0:1 40' Radosław Sobolewski
Górnik Zabrze
Piotr Lech
Błażej Radler
Grafika:Zk.jpg Jacek Wiśniewski
Artur Prokop
Filipe
Grzegorz Goncerz grafika: Zmiana.PNG (69’ Daniel Radawiec)
Iwajło Stoimenow grafika: Zmiana.PNG (75’ Tomasz Wójcik)
Krzysztof Bukalski
Grafika:Zk.jpg Marcin Siedlarz
Arkadiusz Aleksander
Grafika:Zk.jpg Kamil Król grafika: Zmiana.PNG (80’ Marcin Dudziński)

trener: Marek Motyka
Wisła Kraków
Radosław Majdan
Marcin Baszczyński Grafika:Zk.jpg
Tomasz Kłos
Arkadiusz Głowacki
Dariusz Dudka
Marek Penksa grafika: Zmiana.PNG (72’ Piotr Brożek Grafika:Zk.jpg)
Radosław Sobolewski
Jean Paulista grafika: Zmiana.PNG (60’ André Barreto)
Marek Zieńczuk
Marcin Kuźba
Paweł Brożek grafika: Zmiana.PNG (82’ Paweł Kryszałowicz)

trener: Tomasz Kulawik

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Na przełamanie

Mecz Górnika Zabrze i Wisły Kraków będzie spotkaniem drużyn, które ostatnio nie mają zbyt dobrej passy w lidze. Zabrzanie przegrali cztery kolejne mecze, tracąc aż dwanaście goli, z kolei Wisła nie odniosła zwycięstwa od trzech kolejek.

Wiślacy do Zabrza udają się w bojowych nastrojach. - Po dwóch remisach u siebie chcemy za wszelką cenę wygrać - mówi Marek Zieńczuk. - Szkoda straconych punktów, ale teraz musimy zrobić wszystko, aby znów odskoczyć rywalom - dodaje.

Największym zmartwieniem dla trenera Kulawika jest absencja Mauro Cantoro. Argentyńczyk wciąż narzeka na więzadła w kolanie, które nadwerężył w rewanżowym meczu z Vitorią Guimaraes. - Bardzo mi to komplikuje sytuacje - nie kryje trener. Tomasz Kulawik nie chce ryzykować pogłębienia się kontuzji 29-letniego pomocnika i dlatego zdecydował o pozostawieniu go w Krakowie. - Lepiej, żeby wyzdrowiał i pomógł nam w kolejnych meczach ligowych.

Kto w takim razie zastąpi Argentyńczyka? Naturalnym następcą wydaje się być Andre Barreto, jednak jego występ od pierwszych minut stoi pod znakiem zapytania. - Andre nie wykonywał z nami wszystkich ćwiczeń przez ostatnie dni. Wciąż doskwiera mu bolący mięsień dwugłowy łydki - wyjaśnia trener.

Tomasza Kulawika cieszy powrót po kartkowej absencji Marka Zieńczuka. Być może to właśnie nominalny lewy pomocnik zajmie miejsce w środkowej strefie boiska. W spotkaniu z Koroną takiego manewru próbował ówczesny trener wiślaków, Jerzy Engel. Do gry w środku pola brany jest pod uwagę także Marek Penksa.

Spotkanie w Zabrzu będzie sentymentalną podróżą dla Piotra Brożka i Kazimierza Moskala. Młody pomocnik spędził zeszły sezon w barwach Górnika. - To był dla mnie dobry rok. Jeśli trener da mi szansę będę chciał pokazać się z jak najlepszej strony - zapowiada.

Kilkanaście miesięcy temu barwy zabrzan reprezentował Kazimierz Moskal, który aktualnie wspólnie z Tomaszem Kulawikiem dowodzi zespołem „Białej Gwiazdy”. - Mogłem jeszcze pograć tam w piłkę, ale przyszła propozycja przejścia do Wisły. Nie mogłem odmówić - wspomina.

Wiślacy zapowiadają, że nie zlekceważą niżej notowanego rywala. - Każdy mecz trzeba wybiegać, wszyscy będziemy należycie zmobilizowani - deklaruje Kazimierz Moskal. - Do Zabrza jedziemy po zwycięstwo - zapewnia Kulawik. - Mamy duży apetyt na na komplet punktów, który poprawi nam wszystkim humory - uzupełnia Zieńczuk.

Rywale Wisły prezentują się ostatnio bardzo słabo. Mizerna gra zabrzan sprawiła, iż cierpliwość stracił prezes Zbigniew Koźmiński, który zdecydował się na roszadę na stanowisku trenera. Dotychczasowego szkoleniowca Marka Wleciałowskiego zastąpił Marek Motyka.

Przyczyn słabej gry Górnika w ostatnich dniach Moskal szuka w słabej organizacji klubu. - Każdy z piłkarzy, który odchodził stamtąd miał jakieś problemy. Na początku sezonu trenerowi Wleciałowskiemu jakoś udało się to wszystko poskładać, jednak z czasem drużyna zaczęła grać coraz gorzej.

(wally)

Źródło: wislakrakow.com

Relacje meczowe

Wreszcie wygrana

W ten oto sposób Radosław Sobolewski zapewnił Wiśle zwycięstwo w Zabrzu.

Spotkanie z Górnikiem było doskonałą okazją do przełamania passy meczów bez zwycięstwa dla drużyny Tomasza Kulawika. Wisła wygrała 1:0, ale oprócz zdobycia kompletu punktów ciężko znaleźć jakieś pozytywy w postawie mistrzów Polski.

Wisła rozpoczęła w nietypowym ustawieniu. Zamiast Andre Barreto w środku pola wystąpił Jean Paulista. - Liczyłem na dobrą grę „jeden na jednego” Jeana - tłumaczył swoją decyzję Kulawik. Niestety, szkoleniowiec wiślaków przeliczył się. Paulista nie zapisze tego meczu do udanych. Portugalczyk zupełnie nie wywiązywał się z zadań nakreślonych przez Kulawika i został zmieniony po godzinie gry.

Niepokoi także fatalna gra Marcina Baszczyńskiego. Obrońca Wisły zwłaszcza w pierwszej połowie dawał się niemiłosiernie ogrywać 17-letniemu Siedlarzowi i Aleksandrowi. „Baszczu” był jednak pierwszym do pokrzykiwania na boisku. Co chwilę miał pretensje do kolegów lub arbitra. Nie ma co się dziwić, że dostał żółtą kartkę. Za dyskusje.

Spotkanie rozpoczęło się kilka minut po 18. Opóźnienie spowodowane było zamieszkami na trybunach. Szkoda, bo po raz kolejny atmosfera pilkarskiego święta została poważnie zmącona przez starcia kibiców obu drużyn z policją.

W pierwszych minutach meczu na boisku niewiele się działo. Wisła miała optyczną przewagę, ale nic z tego nie wynikało. Górnicy, gdy tylko krakowianie byli przy piłce mocno zagęszczali środek pola. Nominalny napastnik, Kamil Król w niektórych momentach odpowiadał za krycie Radosława Sobolewskiego.

Jako pierwsi groźny atak przeprowadzili gospodarze. Siedlarz „wkręcił’ w ziemię Baszczyńskiego i wycofał piłkę do stojącego na 10. metrze Króla. Strzał młodego piłkarza Górnika został zablokowany przez obrońców. Wisła odpowiedziała w 15. minucie. Po rzucie wolnym z narożnika pola karnego piłkę posłał Zieńczuk, niepewnie na polu bramkowym zachował się Lech, który piąstkował futbolówkę przed siebie. Do piłki dopadł Sobolewski, ale nieczysto uderzył i Górnik wznawiał grę od bramki. Sześćdziesiąt sekund później powinno być 1:0 dla Wisły. Kapitalnym podaniem został obsłużony przez Kuźbę Paweł Brożek, ale golkiper gospodarzy ubiegł napastnika wiślaków.

Od tego momentu zarysowała się przewaga zabrzan. Sygnał do ataku dał Bukalski. Jego strzał z dystansu minął jednak w bezpiecznej odległości bramkę Majdana. Chwilę później po raz kolejny zakotłowało się w polu karnym gości. Znów groźnie strzelał Stoimenov, ale jego uderzenie zostało zablokowane. Wisła próbowała się otrząsnąć z przewagi Górnika, jednak w poczynaniach podopiecznych trenera Kulawika było dużo niedokładności. - Graliśmy zbyt nonszalancko - mówił na pomeczowej konferencji. Kiedy już wiślakom udało się przedostać w pobliże bramki Lech to w decydujących momentach brakowało dokładności.

Przez kolejne minuty na boisku dominował chaos. Gra bardziej przypominała trzecioligową kopaninę niż mecz o pierwszoligowe punkty. Żywiej na trybunach zrobiło się w 29. minucie, kiedy Baszczyński w niefrasobliwy sposób stracił piłkę na własnej połowie. Futbolówkę uderzona z 17 metrów przez Stoimenova minęła interweniującego Majdana, ale na szczęście dla wiślaków zatrzymała się na słupku.

Ta sytuacja wpłynęła trzeźwiąco na wiślaków. Krakowianie przeprowadzili kilka składnych akcji, ale tylko jedna z nich została zakończona strzałem (niecelne uderzenie Paulisty z ośmiu metrów). Gol dla Wisły padł w zupełnie nieoczekiwanym momencie. W polu karnym zabrzan doszło do okrutnego zamieszania. Najprzytomniej zachował się Sobolewski, który huknął z 14 metrów w samo okienko. - Nawet, nie wiem, czy ruszyłem tą piłkę zanim uderzył ją Radek Sobolewski - relacjonował Zieńczuk.

W 42. minucie krakowianie mogli powinni zdobyć drugiego gola. Niestety, Paweł Brożek nie był w stanie zamienić na gola dobrego dośrodkowania Paulisty. Tuż przed przerwą swoją sytuację miał Górnik. Znów groźnie strzelał z dystansu Król, ale i tym razem piłka minęła bramkę Majdana.

W drugiej połowie na boisku niewiele się działo. Pierwszą akcję przeprowadzili wiślacy dopiero w 53. minucie. Piłkę w polu karnym otrzymał od Baszczyńskiego Kuźba, ale został zatrzymany przez obrońców. Kilka chwil później swoje szanse miał Górnik. Najpierw w ogromnym zamieszaniu w polu karnym piłkę przejął Wiśniewski, ale trafił prosto w Majdana. Chwilę później po kolejnym stałym fragmencie gry głową uderzał Radler. Futbolówka minimalnie minęła bramkę.

Następną składną akcję odnotowaliśmy dopiero w 67. minucie. Wprowadzony za Pauliste Barreto uderzył zza pola karnego, piłka została podbita przez defensorów zabrzan i spadła pod nogi Zieńczuka. Lewy pomocnik „Białej Gwiazdy” uderzył bez namysłu z półobrotu, jednak minimalnie niecelnie. Przez następne dwadzieścia minut warto odnotować jedynie świetny strzał Kryszałowicza w słupek zza pola karnego (87. minuta) oraz fatalne pudło Kuźby z trzech metrów (90. minuta).

Wynik 1:0 przerwał serię trzech meczów ligowych "Białej Gwiazdy" bez wygranej. Mimo kompletu punktów wiele dobrego o tym meczu nie można powiedzieć, nasz zespół zaprezentował się słabo. Gdyby nie zapewnienia, że pod koniec roku drużynę przejmie nowy zagraniczny trener należałoby napisać: "Przed trenerem Kulawikiem wiele pracy".

(rav, wally)

Źródło: wislakrakow.com

Górnik Zabrze - Wisła Kraków 0:1

Wisła dzięki wygranej w Zabrzu przełamała złą passę - trzech meczów bez wygranej. Wprawdzie nasi pupile nie zagrali "wielkiego meczu", ale też chyba tylko najwięksi optymiści mogli na to liczyć. Bramkę na wagę wygranej, w 40. minucie spotkania, zdobył Radosław Sobolewski. Przed nami mecz w PP z Zagłębiem i przerwa na zgrupowanie kadry. Choć trenerowi Kulawikowi odpadnie kilku powołanych graczy, to będzie miał teraz prawie dwa tygodnie, aby w większym spokoju przygotować się do finiszu ligi.

XIII kolejka ligi polskiej, sezon 2005/2006

Zabrze, ul. Roosevelta, 5. listopada 2005 r., godz. 18:00

Widzów: 5000, sędziował: Leszek Gawron (Mielec)

Górnik Zabrze - Wisła Kraków 0:1

Bramki:

0:1 Sobolewski (40.)


Składy:

Lech

Felipe

Wiśniewski

Prokop

Radler

Siedlarz

Stoimenow (75. Wójcik)

Bukalski

Goncerz (69. Radawiec)

Aleksander

Król (80. Dudziński)


Majdan

Baszczyński

Kłos

Głowacki

Dudka

Penksa (72. Piotr Brożek)

Sobolewski

Paulista (60. Barreto)

Zieńczuk

Kuźba

Paweł Brożek (82. Kryszałowicz)


Piłkarz meczu:

Radosław Sobolewski

• Mecz nie obfitował w zbyt wiele emocjonujących widarzeń i odgadli to już wcześniej kibice obydwu drużyn... Sami urządzili sobie - jeszcze przed rozpoczęciem gry... dodatkowe atrakcje. Polewaczka i strzały z broni gładkolufowej ostudziło zapędy fanów. Można jednak powiedzieć, że wizytom kibiców Wisły na Śląsku niemal zawsze towarzyszą takie "atrakcje".

Wisła rozpoczęła w ofensywnym ustawieniu, z Jeanem Paulistą i Markiem Penksą w linii pomocy, ale obydwaj nie pokazali się z dobrej strony. Do “przodu” zagrał też Górnik, który z nowym trenerem, byłym wiślakiem Markiem Motyką, chciał wykorzystać kiepską ostatnio dyspozycję naszych piłkarzy i rozpocząć pracę w Zabrzu od wygranej.

Początek spotkania należał jednak do mistrzów Polski, ale po po kolejnych akcjach naszych pupili gole nie padły. W 2. minucie rzut wolny bił Arek Głowacki, piłka minęła jednak nieznacznie bramkę gospodarzy. Po kwadransie gry Piotra Lecha przetestował Radosław Sobolewski, ale zaraz potem najlepszą okazję znarnował Paweł Brożek, który z rutynowanej bramkarzem zabrzan był w sytuacji sam na sam. Zaraz potem Lech wyłapał ładne uderzenie z wolnego Marka Zieńczuka.

Co nie udało się Wiśle, udać mogło się jednak gospodarzom. W 23. minucie minimalnie niecelnie uderza Aleksander, a po kolejnych pięciu minutach Bułgar Stoimenow trafia w słupek!

Nie mija nawet pięć minut, a swymi umiejętnościami musi wykazać się Radek Majdan, broniąc strzał z wolnego Prokopa.

Kiedy wydawało się, że I połowa zakończy się remisem, błąd defensywy gospodarzy bez skrupułów wykorzystał Radosław Sobolewski. Jego strzał z 40. minuty w długi róg bramki Lecha był bezbłędny i Wisła prowadziła 1-0!

Chwilę później mogło być 2-0, ale w dogodnej sytuacji w bramkę znów nie trafił Paweł Brożek. Co nie udało się Wiśle, udać mogło się Górnikowi, na nasze jednak szczęście Król także nie trafił w bramkę i do przerwy to “Biała Gwiazda” prowadziła.

W drugiej części gry Wisła zmienia taktykę, szanowanie piłki, długie jej rozgrywanie, zwalnianie tempa, nie przynosi może chluby, ale dzisiaj najważniejsze były punkty, a dzięki takiej postawie te pojechały do Krakowa.

Górnik próbował zmienić losy meczu, ale był jeszcze bardziej niedokładny od Wisły. Mecz stał się więc koszmarnie “bezbarwny”, a ciekawych akcji praktycznie nie stwierdzono.

Majdana zaniepokoili wprawdzie Wiśniewski i Radawiec, ale uderzenie tego pierwszego Radek obronił (56. min.), a ten drugi minimalnie chybił (58. min.).

Wiślacy, głównie za sprawą rozregulowanego celownika Marcina Kuźby, ostatecznie nie zdobywają drugiej bramki, która przypieczętowałaby wygraną. Blisko strzelenia pierwszego gola dla “Białej Gwiazdy”, i zmiany wyniku, był jednak Paweł Kryszałowicz (w końcówce zastąpił Pawła Brożka), trafił jednak (w 87. min.) w słupek! O wiele gorzej spisał się jednak wspomniany Kuźba, który tuż przed końcowym gwizdkiem fatalnie spudłował stojąc już niemal w polu bramkowym...

Ta wygrana, choć “wymęczona”, pozwoli wiślakom trochę odsapnąć, no i najważniejsze dała ważne trzy punkty, które utrzymały nas na pozycji lidera Orange Ekstraklasy.

Czekając na powrót Mauro Cantoro pozostaje nam teraz liczyć na spokojniejsze dni trenera Tomasza Kulawika, bo zaraz potem spokojnie nie będzie. Wszak przed nami jeszcze wyjazd do Gdyni, Derby Krakowa no i mecz z odradzającą się Legią. W międzyczasie zaś “uczeń” pojedzie do “mistrza”, czyli walka o ¼ finału PP w konfrontacji z Zagłębiem Lubin Franciszka Smudy...

Dodał: Piotr (2005-11-05 18:47:22)

Źródło:wislaportal.pl

Konferencja pomeczowa

- W naszej grze jest za dużo nonszalancji - powiedział na pomeczowej konferencji Tomasz Kulawik. Nowy szkoleniowiec gospodarzy, Marek Motyka pogratulował wiślakom zwycięstwa i jednocześnie żałował, iż jego drużynie nie udało się chociażby zremisować.

Tomasz Kulawik (trener Wisły Kraków):

- Wiedziałem, że w tym meczu możemy odnieść zwycięstwo tylko dzięki walce i grze z charakterem. Tak też się stało. W pierwszej połowie Górnik miał kilka okazji do objęcia prowadzenia, ale naszym przeciwnikom zabrakło skuteczności. Po bramce Sobolewskiego my stworzyliśmy sobie sytuacje, jednak nie udało się zdobyć kolejnych goli.

- Gramy zbyt nonszalancko i jest to widoczne w naszych poczynaniach na boisku. Za szybko pozbywamy się piłek, zarówno w defensywie, jak i ofensywie. To powoduje zbyt dużo strat.

- Najważniejsze dla nas są jednak trzy punkty i fakt, iż zagraliśmy "na zero" w tyłach.

- Zdecydowałem się ustawić w środku pomocy Paulistę, a na prawe skrzydło przesunąć Penksę. Spodziewałem się twardej gry i znając umiejętności Jeana do gry "jeden na jednego" liczyłem, iż wypracuje nam stałe fragmenty gry w okolicach pola karnego. Stało się inaczej. Marek Penksa grał już sześć spotkań jako prawy pomocnik i dużo lepiej prezentuje się w destrukcji niż Paulista.

- Fakt, iż Górnika poprowadził trener Motyka był dla nas sporym zaskoczeniem. Dowiedzieliśmy się o tym dopiero po piątkowym treningu. Zawsze, kiedy w drużynie pojawia się nowy szkoleniowiec to każdy z piłkarzy chce się pokazać z jak najlepszej strony.

- O tym, że nie jestem tymczasowym trenerem dowiedziałem się wczoraj wieczorem. Odczuwam na sobie większą odpowiedzialność, ale przez poprzednie dni myślałem o przygotowaniu drużyny na dłuższy okres niż tylko najbliższy mecz.

Marek Motyka (trener Górnika Zabrze):

- W pierwszej kolejności chciałem pogratulować trzech punktów Wiśle. Odczuwam ogromny niedosyt z tego faktu, bo dziś byliśmy dla krakowian równorzędnym rywalem. Moja drużyna zaskoczyła mnie dziś w sposób bardzo pozytywny.

- Przed meczem mieliśmy spore problemy ze zdrowiem piłkarzy. W zasadzie miałem do dyspozycji tylko czternastu gotowych do gry zawodników. Pole manewru było w zasadzie żadne. Na dodatek wypadł nam jeszcze Marcel Liczka i jego brak był bardzo odczuwalny. Marcel naciągnął mięsień dwugłowy i nie chciałem ryzykować pogłębienia się kontuzji. - Szkoda, że nie udało nam się zremisować. Gdyby nie strzał życia Radka Sobolewskiego to myślę, iż bylibyśmy w stanie sprawić niespodziankę.

- Przegraliśmy szósty mecz z rzędu i jest to powód do niepokoju. Cieszę się z nadchodzącej przerwy w rozgrywkach. Będziemy mogli spokojnie popracować i przygotować się do kolejnych spotkań o ligowe punkty.

Źródło: wislakrakow.com

Piłkarze po meczu

Milczący bohater

Radosław Sobolewski zdobył gola na wagę trzech punktów w meczu z Górnikiem Zabrze. 29-letni pomocnik nie miał jednak ochoty na rozmowę z przedstawicielami prasy. - Nie, dziękuje - odpowiedział czekającym dziennikarzom i szybkim krokiem udał się do autobusu.

Źródło: wislakrakow.com

Z sektora gości: Górnik Zabrze

Na stadion przy ul. Roosevelta dotarło wczoraj tysiąc kibiców Białej Gwiazdy. Większość z nich podróżowała pociągiem specjalnym. Prowokowanym przez policję oraz organizatorów wejścia na stadion, sympatykom Wisły udało się jednak obejrzeć mecz w pełnym wymiarze czasowym.

Pociąg kibiców Wisły już z Krakowa wyjeżdżał dość zapełniony, a na następnych stacjach dosiadali się kolejni fani. Na dworzec w Zabrzu dojechaliśmy z 20-minutowym opóźnieniem, za to dość sprawnie przedostaliśmy się pod stadion, pod którym niektórym zrzedły miny. Dla tysiąca krakowskich kibiców, którym wbrew zwyczajowi nie przysłano wejściówek do Krakowa, przygotowano zaledwie jedną kasę sprzedającą bilety. Incydent ten sprowokował do prób wejścia bez biletów, na co gazowaniem odpowiedziała policja. Tym którzy pierwsi znaleźli się na sektorze pokazała się grupa miejscowych, znów interweniowała policja oraz polewaczka.

Mimo komplikacji, wydawałoby się znacznie większych niż przed ostatnim meczem z Zagłębiem, większość z nas zdąrzyła zająć miejsca na sektorze przed pierwszym gwizdkiem. Podobnie jak przed rokiem, rozloko9waliśmy się na obu sektorach i śpiewaliśmy na dwie strony.

"Żabole" rozpoczęłi nieźle wyglądającymi serpentynami. Jedną z rolek, która spadła na murawę nierozwinięta, podniósł Tomek Kłos i rzucił sobie w drugą stronę ;-) Przed końcem połowy miejscowi zaprezentowali zamek z kilkoma racami i transparentem "Nigdy się nie poddamy".

Tym razem nie oflagowaliśmy sektora i ogólnie pokazaliśmy się przeciętnie, jak na nasze możliwości. Z początkiem drugiej odsłony zaprezentowaliśmy, jedyną tego dnia choreografię - sektorówkę w towarzystwie wulkanów, dymów i niebieskich folii.

W 70 minucie miejscowi poraz pierwszy próbowali pokazać swoją prezentację - małej baloniadzie towarzyszyło 12 flag na kijach. Pięć minut później można było w pełni ujrzeć ich dzieło - do wymienionych elementów dołączył podświetlony transparent "Made in Torcida". Tuż przed końcem spotkania z sektora 2 na murawę poleciała pojedyncza raca.

Pomimo negatywnych opinii, cieszyć może mimo wszystko niezła frekwencja. W związku z nastrojami panującymi w klubie mogła pojechać mniejsza ilość kibiców, szczęśliwie czarne prognozy nie sprawdziły się. Na nasz ładnie wypełniony sektor powróciła pieśń "Wisło Ty ma", którą długo ciągneliśmy pod koniec meczu.


Ładnie zachowali się nasi piłkarze, którzy podbiegli pod sektor i przebiegli wzdłuż niego, przybijając piątki. Później jeszcze Marcin Baszczyński, zamiast udać się z całą drużyną do szatni, pozował do zdjęć z niepełnosprawnymi kibicami.

Po meczu dość szybko zaczęło sie ochładzać, a stadion Górnika pustoszeć. Na swej pozycji pozostaliśmy jedynie my i dość duża grupa policji. Gdy w końcu zdecydowano o wypuszczeniu nas z sektora, doszło do kolejnej prowokacji. Kilkakrotnie zwodzono nas kilkoma metrami marszu i ściskano na niewielkiej przestrzeni. Ponadto ostatnim osobom, które nie mogły iść dalej z powodu tłoczących się przed nim, podarowano kilka uderzeń pałami.

W miarę jak powoli oddalaliśmy się od stadionu, robiło się coraz spokojniej. Ostatni postój czekał nas w pobliżu stacji, na którą dotarliśmy przed prztjazdem pociągu.

Powrót przebiegł spokojnie, bez kamionek czy innych atrakcji (np w Katowicach). Szczęśliwie bez większych strat (zdaje się trzy ręczne), pociąg w dobrym stanie zajechał do Krakowa kilka minut po 23. Odnotować należy jeszcze obecność policyjnej obstawy na okolicznych przystankach komunikacji miejskiej, która dotąd raczej nie towarzyszyła naszym powrotom.

(nikol)

Źródło: wislakrakow.com


Relacja kibicowska z meczu:

Relacje kibicowskie z meczów Wisły-Sezon 2005/2006

Galeria kibicowska: