2006.04.08 Lech Poznań – Wisła Kraków 2:1

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 11:45, 10 wrz 2008; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)

Za: http://wislaportal.pl

Lech Poznań - Wisła Kraków 2:1

• Na własne życzenie przegrali wiślacy dzisiejszy mecz ligowy z poznańskim Lechem 1-2. Jeszcze na kwadrans przed końcem spotkania, po golu Tomasza Kłosa, prowadziliśmy 1-0, niestety błąd w obronie, a potem bezmyślne zagranie Macieja Stolarczyka okazały się brzemienne w skutkach. Lech bezlitośnie wykorzystał nieporadność wiślaków w końcówce i wygrał mecz, który w ostatecznym rozrachunku decydować może nawet o mistrzowskim tytule. Bynajmniej nie dla "Białej Gwiazdy"...

XXIII kolejka ligi polskiej, sezon 2005/2006

Stadion Lecha, 8. kwietnia 2006 r., godz. 20:00

Widzów: 8000; Sędzia: Grzegorz Gilewski (Radom)

Lech Poznań - Wisła Kraków 2:1

Bramki:

0:1 Kłos (26.)

1:1 Reiss (77.)

2:1 Mowlik (81. k.)


Składy:

Kotorowski

Marciniak

Bosacki

Molik

Telichowski

Szewczuk (72. Buzała)

Świerczewski

Scherfchen

Samba Ba

Reiss

Wachowicz (90. Wilk)

Majdan

Baszczyński

Kłos

Stolarczyk

Dudka

Błaszczykowski (75. Paulista)

Sobolewski

Cantoro

Zieńczuk (82. Mijailović)

Kryszałowicz

Paweł Brożek (46. Penksa)


Anty-piłkarz meczu: Maciej Stolarczyk


Mało kto spodziewał się, że Wisła, kontrolująca przebieg meczu przez niemal 75. minut, przegra, tym bardziej, że klarownych sytuacji do zdobycia goli mieliśmy - w porównaniu z gospodarzami - na pęczki.

Wisła rozpoczęła bardzo dobrze i przez pierwszy kwadrans niepodzielnie panowała na boisku. Gola dającego nam prowadzenie zdobyć mogliśmy już w 3. minucie, kiedy to po świetnym podaniu Marcina Baszczyńskiego sam na sam z Kotorowskim znalazł się Paweł Brożek. Zabrakło mu niewiele, aby zdobył kolejną bramkę... skończyło się na sporym zamieszaniu, strzale piętą i piłce w rękawicach bramkarza. W 7. minucie spróbował "Kryszał" a drogę do bramki Lecha znów otworzyło prostopadłe podanie. Po kolejnych dwóch minutach z narożnika pola karnego nieźle przymierzyć chciał Zieńczuk, ale futbolówka poleciała nad bramką.

Wisła grała szybko, kombinacyjnie i ten pierwszy kwadrans mógł się podobać.

Lech otrząsnął się jednak z przewagi wiślaków i gra powoli zaczęła się wyrównywać. W 17. minucie znów zakotłowało się jednak pod bramką gospodarzy. Stronami na chwilę zmienili się "Błaszczu" z "Zieniem", ten pierwszy ładnie rozegrał piłkę z Kryszałowiczem, Paweł strzelił wzdłuż bramki Lecha, ale akcji nie zdążył zamknąć właśnie Zieńczuk.

Lech odgryza się dopiero w minucie 22., kiedy to z ostrego kąta Radka Majdana pokonać próbuje Piotr Reiss, nasz bramkarz świetnie paruje jednak futbolówkę.

W 26. minucie pada bramka dla Wisły. Z lewej strony rzut wolny egzekwuje Mauro Cantoro, wrzuca piłkę w pola karne, a tam obrońcy Lecha "zasypiają", zostawiając samego Tomka Kłosa. Wiślacki obrońca nie ma więc żadnych kłopotów, aby celną główką pokonać Kotorowskiego! Jest 1-0 dla Wisły! Po stracie gola Lech rusza do bardziej zdecydowanych ataków i po akcji Samba Ba, w 28. min., gospodarze domagają się rzutu karnego, za zagranie ręką przez Kubę Błaszczykowskiego. Ręka była jednak nabita, wiślak odwrócony był do strzelca plecami i sędzia Gilewski nie wskazał "na wapno". W 30. min. ładnie z dystansu uderza Wachowicz, piłka nie dolatuje jednak do bramki Wisły, wcześniej trafiając w jednego z wiślaków.

W 35. min. powinno być 2-0 dla Wisły. Znów w świetnej sytuacji znalazł się Paweł Brożek, ale jego strzał "po długim rogu" wybił Kotorowski. Zabrakło Pawłowi zimnej krwi, aby w tej sytuacji przymierzyć bardziej precyzyjnie... Szkoda.

Podobnie jak chwilę później szkoda szansy Kryszałowicza, który został w polu karnym zablokowany, chyba nie do końca czysto, przez obrońcę.

Lech odpowiada jeszcze jedną akcją, ale Reiss strzelił za słabo i nie pokonał dobrze dziś broniącego Majdana.

Na II połowę Wisła wychodzi już bez Pawła Brożka, który miał kłopoty z mięśniami, w jego miejsce wszedł Marek Penksa. I to właśnie Słowak zaraz na początku zamieszał w polu karnym gospodarzy, bez efektu. Chwilę później z ostrego kąta ostro strzela Zieńczuk, ale znów nie trafił w bramkę. Wisła ma sporą przewagę, ale nasi piłkarze są bardzo nieskuteczni, ma też sporego pecha. Po jednej z akcji w polu karnym Bosacki przewraca bowiem Marka Penksę, sędzia jednak nie reaguje...

Po godzinie gry, zachęcani głośnym dopingiem, gospodarze zaczynają atakować śmielej. Wiślacy zaś zadowoleni z prowadzenia zaczynają grać... jak Lyon w niedawnym meczu LM z Milanem. Wybijanie piłek i walka o nie przez Kryszałowicza i Penksę to nie była najlepsza taktyka. Stąd też częste przechwyty gospodarzy i ich szybkie i coraz groźniejsze akcje. W 65. min. Majdan musi się nagimnastykować, aby złapać uderzenie z dystansu Reissa. Kolejne dwie akcje Lecha także kończy Majdan, wybiegami poza pole karne.

Wiślacy grają zbyt pasywnie, Petrescu wpuszcza więc Paulistę, który wchodzi do ataku, a na prawą pomoc przesuwa się Penksa. Niewiele daje ta zmiana...

Lech jest coraz bardziej rozpędzony i w końcu wykorzystuje swoją szansę! Do piłki startuje Wachowicz, jest blokowany przez wiślaków, jednak odbita futbolówka spada wprost pod nogi Reissa, a ten nie ma żadnych problemów z pokonaniem Radka Majdana, jest 1-1...

Po zdobyciu bramki lechici jeszcze bardziej uwierzyli w siebie, każda kolejna akcja stwarza wiślakom problemy, a to co zrobił w 80. minucie Stolarczyk pokazuje, że niektórzy z nich mają także problemy... ze sobą. Wrzucona piłka w pole karne wpada w rękawice Radka Majdana, jednak "Stolar" nie potrafił skomunikować się z bramkarzem, pociągnął za spodenki Reissa, a ten upadł teatralnie, sędzia zaś słusznie zagwizdał rzut karny!

Nie od dzisiaj wiadomo, że Radek Majdan nie umie bronić "jedenastek", jednak ta strzelana przez Mowlika była szczególnej urody, podciął bowiem piłkę jak sławny Panenka i zrobiło się 2-1...

Wisła nie była w stanie zmienić losów meczu, dopiero w doliczonym czasie gry stworzyła jedyną okazję, tyle tylko że niewykorzystaną przez Nikolę Mijailovicia...

Gdy nie strzela się wtedy, kiedy się powinno, gdy nie dobija się rywala, to potem można się spodziewać, że jedna akcja może odmienić losy meczu. Tak było właśnie dzisiaj.

Po tej porażce, w walce o tytuł, liczyć musimy już nie tylko na siebie, ale i na innych. Legia ma bowiem nadal jeden punkt przewagi i jeden mecz mniej. Jeżeli nadal będzie tak skuteczna, jak dotychczas, i sama "nie pogubi punktów", to czekający nas mecz na Łazienkowskiej, w ostatniej kolejce, może już nie mieć żadnego znaczenia... • Dodał: Piotr (2006-04-08 22:05:28)