2006.04.08 Lech Poznań – Wisła Kraków 2:1

Z Historia Wisły

2006.04.08, Orange Ekstraklasa, 23. kolejka, Poznań, Stadion Lecha, 20:00
Lech Poznań 2:1 (0:1) Wisła Kraków
widzów: 8.000
sędzia: Grzegorz Gilewski z Radomia
Bramki

Piotr Reiss 77’
Mariusz Mowlik (k) 81’
0:1
1:1
2:1
26' Tomasz Kłos


Lech Poznań
Krzysztof Kotorowski
Artur Marciniak
Bartosz Bosacki
Mariusz Mowlik
Błażej Telichowski
Tomasz Szewczuk grafika: Zmiana.PNG (72’ Paweł Buzała)
Grafika:Zk.jpg Piotr Świerczewski
Grafika:Zk.jpg Maciej Scherfchen
Pape Samba Ba
Piotr Reiss
Marcin Wachowicz grafika: Zmiana.PNG (90’ Jakub Wilk)

trener: Czesław Michniewicz
Wisła Kraków
Radosław Majdan
Marcin Baszczyński
Tomasz Kłos
Maciej Stolarczyk Grafika:Zk.jpg
Dariusz Dudka Grafika:Zk.jpg
Jakub Błaszczykowski Grafika:Zk.jpg grafika: Zmiana.PNG (75’ Jean Paulista)
Radosław Sobolewski
Mauro Cantoro Grafika:Zk.jpg
Marek Zieńczuk grafika: Zmiana.PNG (82’ Nikola Mijailović)
Paweł Kryszałowicz
Paweł Brożek grafika: Zmiana.PNG (46’ Marek Penksa)

trener: Dan Petrescu

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Przed pierwszym gwizdkiem

Dan Petrescu: Lech trudny do zrozumienia

Trener Dan Petrescu w towarzystwie Dariusza Dudki pojawił się dziś na przedmeczowym spotkaniu z dziennikarzami. Szkoleniowiec Wisły uważa, że ciężko zrozumieć grę Lecha w obecnej rundzie.

- Oczywiście był to dla nas lepszy tydzień przygotowań niż poprzedni, bo wszyscy zawodnicy byli do dyspozycji. Tak jest znacznie łatwiej, gdy możemy ćwiczyć wszyscy razem. Jutro także odbędziemy trening, na którym będą wszyscy zawodnicy.

Trener w swoim stylu nie przyjmował zaskoczenia z powodu składu, który wystawił w meczu z Polonią. - Nie przypominam sobie żadnych niespodzianek, w Wiśle grają zawodnicy Wisły i to nie jest dla mnie niespodzianka. Marek Zieńczuk i Piotr Brożek byli swego czasu napastnikami, było to spowodowane kontuzjami i pauzowaniem napastników.

- Nie liczy się tylko zwycięstwo, ale również styl w jakim zostało odniesione. Ważne są predyspozycje i forma zawodników - nie zgadza się ze stwierdzeniem, aby nie zmieniać zwycięskiego składu.

Już do Szczecina drużyna wyjechała wcześniej niż do tej pory i tak będzie zawsze podczas kadencji Petrescu. - Tak będzie za każdym razem, gdy będzemy grali na wyjeździe, a podróż będzie trwała dłużej niż 5-6 godzin.

- Lech Poznań jest zespołem bardzo trudnym do rozgryzienia - analizuje najbliższego rywala. - Rozegrali cztery mecze w tej rundzie. Potrafią pięknie wygrać, ale też przegrać bardzo wysoko, ostatnio ulegli 1:5. Gdybyśmy grali po ich zwycięstwie byłoby nam łatwiej. Ponieważ są po porażce, będą zdeterminowani w walce o punkty. Łatwiej grać z drużyną po zwycięstwie, która jest bardziej rozluźniona.

- Musimy ograniczyć stałe fragmenty gry Lecha, maksymalnie zmienijszyć ich ilość. Musimy ograniczyć ilość fauli w obrębie naszego pola karnego.

Radek Majdan ma ostatnio kłopoty rodzinne. Czy to nie będzie przeszkodą do dobrej gry w meczu? - Dla Radka najlepszym sposobem poradzenia sobie z problemami jest zagranie jak najlepiej. Gdyby go zabrakło, gdyby znalazł się poza składem, byłoby mu trudniej uporać się ze swoimi kłopotami.

Sobotnie spotkanie z Lechem zakończy się późno wieczorem. Wisła wróci do Krakowa dopiero w niedzielę po południu i natychmiast będzie musiała rozpocząć przygotowania do konfronacji z Wisłą Płock. - Jestem niezadowolony z tego, że gramy już we wtorek. Będziemy mieć bardzo mało czasu na przygotowanie. Gdbyśmy i sobotni i wtorkowy mecz grali u siebie, nie byłoby problemu. Ponadto z powodu zmęczenia zawodników będą wymuszone zmiany w składzie - powiedział Petrescu. Wisła wnioskowała o zmianę terminu rozegrania meczu z wtorku na środę, ale Canal+ nie zgodził się na takie rozwiązanie.

- Istnieje możliwość, że ostatniego dnia nadarzy się jakaś kontuzja. Chodzi o to, aby zawodnika można było zmienić od razu, by nie wymuszać na nim półdniowej podróży. Także dlatego biorę trzech bramkarzy - wytumaczył szkoleniowiec przyczynę zabierania do Wrocławia 20 zawodników.

(nikol)

Źródło: wislakrakow.com

Kiepska forma przy Bułgarskiej

Lech Poznań jest jednym z niewielu klubów, który w przeciągu ostatnich kilku lat, zanotował korzystny bilans w starciach z Wisła na własnym terenie. W siedmiu rozegranych spotkaniach, poznaniacy wygrywali czterokrotnie, raz padł remis, dwukrotnie lepsza była Wisła.

Pierwsze spotkanie obydwu jedenastek (po powrocie Wisły do ekstraklasy) nastąpiło w 1996 roku. Lech pokonał Krakowian 1-0, a jedyną bramkę zdobył Adam Majewski. Jeszcze gorzej było rok później. W 1997 roku, gole Bykowskiego i Krygiera dały Lechowi zwycięstwo 2-0. Wisła zemściła się w 1999 roku, wygrywając w Poznaniu 3-1. Co ciekawe, wszystkie bramki w tamtym meczu padały w pierwszej połowie spotkania. Wynik otworzył Tomasz Frankowski, a na 2-0 podwyższył Grzegorz Kaliciak. Kontaktowa bramka Piskuły nic miejscowym nie dała, bo kilka minut później, Ryszard Czerwiec ustalił wynik meczu.

Prawdziwa katastrofa dla Białej Gwiazdy wydarzyła się niedługo później. Na początku bardzo nieprzyjemnego dla Lecha sezonu 1999/00 (Kolejorz zajął ostatnie miejsce w lidze i na 2 lata opuścił szeregi ekstraklasy), poznańska drużyna pokonała Wisłę aż 4-1. Katem krakowskiej jedenastki okazał się wtedy… Maciej Żurawski! Napastnik, który jeszcze wtedy występował w barwach Lecha, zdobył dwie bramki, a po jednej dołożyli jeszcze Piskuła i Kubicki. Wisła odpowiedziała jedynie honorowym trafieniem Tomasza Frankowskiego.

Na kolejne starcie obydwu ekip przyszło czekać do roku 2003. Spotkanie to, było jednym z dwóch meczów o tzw. „pietruszkę”. Zarówno jedna, jak i druga drużyna, o nic już nie walczyła, a Wisła, grając na luzie, pokonała poznaniaków 4-2. Gole zdobywali wtedy: Pater (dwa), Żurawski i Frankowski dla Wisły, oraz Ślusarski i Czereszewski dla Lecha. Rok później, PZPN postanowił zmotywować jakoś obydwie ekipy i zarządzono, że kończące sezon spotkanie Lecha (zdobywca Pucharu Polski) i Wisły (Mistrza Polski), będzie jednocześnie meczem o Superpuchar. W regulaminowym czasie gry padł remis 2-2 (Szymkowiak, Frankowski – Bosacki, Goliński). O wszystkim zdecydowały rzuty karne, w których Lechici okazali się lepsi, zwyciężając 4-1.

Zeszły sezon to kolejna porażka zawodników Białej Gwiazdy. Po fatalnej grze, Wiślacy przegrali przy Bułgarskiej 1-3. Zaczęło się całkiem nieźle, od bramki Marka Zieńczuka (ten piłkarz ostatnimi czasy notorycznie zdobywa bramki przeciwko Lechowi, miejmy nadzieje, że i tym razem popisze się podobną skutecznością). Potem było już tylko gorzej. Gole dla Lecha zdobywali: Lasocki, Zakrzewski i Reiss, który ustalił wynik meczu w 90. minucie gry.

W rundzie jesiennej obecnego sezonu, Wiślacy postanowili zemścić się na "Kolejorzu" przed własną publicznością. Mistrzowie Polski dosłownie zdemolowali Lecha, zwyciężając 5-1 (hat-trickiem popisał się Paweł Brożek, jedną z bramek zdobył wspomniany wcześniej Marek Zieńczuk, a wynik ustalił samobójczym strzałem piłkarz Lecha Tomasz Iwan). Nie mielibyśmy nic przeciwko temu, aby piłkarze Wisły powtórzyli ten wynik również w sobotę w Poznaniu.

(Dave)

Źródło: wislakrakow.com

Wisła wyleje w Poznaniu?

Data publikacji: 07-04-2006 23:18


Wisła gra w Poznaniu z Lechem. Dan Petrescu nie zaskoczył kibiców Wisły żadnymi niespodziankami w składzie, gdyż od pierwszych minut wystąpią: Majdan, Baszczyński, Kłos, Stolarczyk, Dudka, Błaszczykowski, Cantoro, Sobolewski, Zieńczuk, Kryszałowicz Brożek Paweł.


Każdy zespół grający na Bułgarskiej wie, że czeka go ciężki bój o to, aby zdobyć choć jeden punkt z zawodnikami Lecha Poznań. Biała Gwiazda z meczu na mecz spisuje się coraz lepiej, za to Kolejorz w ostatnim spotkaniu został zatopiony przez Wisłę Płock 5:1, zatem powstaje pytanie - czy Wisła całkowicie zaleje Lecha?

Historia

Klub powstał 19 marca 1922 roku. Jego barwy klubowe to kolor biały i niebieski. Klub na początku swojego istnienia nazywał się Lutnia Dębiec, a jego prezesem był 19-letni Jan Nowak. 17 września 1922 roku rozegrano pierwsze oficjalne spotkanie. Rywalem była Sparta Poznań, a mecz zakończył sie remisem 1:1. Po II wojnie światowej, w 1945 roku, działacze zaczęli szukać możliwości wznowienia życia sportowego w mieście, a pierwszym reaktywowanym klubem był właśnie Lech! Pierwszy mecz ligowy w ekstraklasie piłkarze Lecha rozegrali z Widzewem Łódź, przegrywając 4:3. Najwięcej bramek dla Kolejorza w całej historii klubu zdobył Teodor Anioła - 141.

Największe sukcesy klubu to:

- pięciokrotne zdobycie tytułu Mistrza Polski

- czterokrotne zdobycie Pucharu Polski

- trzykrotne zdobycie Super Pucharu Polski

Lech w liczbach:

Lech Poznań po dwudziestu jeden spotkaniach zajmuje piąte miejsce w tabeli, odnosząc: osiem zwycięstw, sześć remisów i siedem porażek, strzelając trzydzieści dwie bramki, tracąc trzydzieści trzy.

Spotkania na własnym stadionie przedstawiają się następująco: cztery zwycięstwa, pięć remisów i dwie porażki, trzynaście bramek strzelonych i jedenaście straconych.

Spotkania pomiędzy Wisłą a Lechem:

Sezony 2000/2001 i 2001/2002

Lech Poznań nie występował w I lidze.

Sezon 2002/2003:

Wisła Kraków 3:2 Lech Poznań

Lech Poznań	2:4	Wisła Kraków

Sezon 2003/2004:

Wisła Kraków 4:2 Lech Poznań

Lech Poznań 2:2 Wisła Kraków

Sezon 2004/2005

Wisła Kraków 4:1 Lech Poznań

Lech Poznań 3:1 Wisła Kraków

Sezon 2005/2006

Wisła Kraków 5:1 Lech Poznań

Ostatnie spotkanie:

We wtorek została rozegrana zaległa kolejka Orange Ekstraklasy, w której Lech Poznań grał na wyjeździe z Wisłą Płock. Lechici nie wyszli na ten mecz w najmocniejszym składzie i jak się okazało- zostali "zatopieni" przez Wisłę. Pierwsza bramka padła w 22 min. po golu Wahana Gevorgyana, który przeprowadził ładną akcję z Ireneuszem Jeleniem. Dokładnie trzy minuty później było już 2:0. Z rzutu rożnego dośrodkował Lumir Sedlacek, piłkę przed siebie odbił Krzysztof Kotorowski, a w polu karnym doskonałą intuicją wykazał się Josef Obajdin, który wpakował piłkę do siatki. Po zmianie stron gra piłkarzy z Poznania pozostawiała wiele do życzenia, zwłaszcza, że w poprzedniej kolejce pokonali dość pewnie Górnik Zabrze 3:0. Znów w magiczne trzy minuty po wznowieniu gry w II połowie akcję sam na sam z Kotorowskim wykorzystał Jeleń. Czwartego gola zdobył Patryk Rachwał z rzutu karnego (wcześniej w polu karnym faulowany był rozgrywający znakomite spotkanie Ireneusz Jeleń). Piątą bramkę dla Wisły i swoją drugą w tym meczu zdobył Objadin. Honorowego gola, już w doliczonym czasie gry, zdobył Maciej Scherfchen. Anderson i Zbigniew Zakrzewski obejrzeli w tym spotkaniu żółte kartki, a to oznacza, że nie zagrają w sobotnim spotkaniu z Wisłą Kraków.

Myśli i słowa

Po ostatnim spotkaniu trener Lecha Czesław Michniewicz powiedział - "Wiedzieliśmy, że w Płocku wylała Wisła. Ale myśleliśmy, że chodzi tylko o rzekę..."

Ciekawostka

Od 1948 roku Wisła grała z Lechem aż 76 razy, zwyciężając 29 razy, 17 razy remisując i notując 30 porażek. Stosunek bramek 119-96 dla "Białej Gwiazdy".

Opracował Przemysław Rączka

Edycja: cypisek

Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA


Źródło: wisla.krakow.pl

Relacje meczowe

Poznań nadal zaczarowany

- Lech to drużyna nieprzewidywalna - mówił przed meczem Dan Petrescu. Nie pomylił się - "Kolejorz" po pogromie w Płocku pokonał Wisłę z Krakowa 2:1 głównie za sprawą przewidywalnych błędów "Białej Gwiazdy".

Jak gra Wisła Petrescu? To chyba widzimy od początku wiosny. Zaczyna mocno, ostro, zdecydowanie, stwarza jedną - dwie sytuacje. Tak było i w Poznaniu, gdy już w 3 minucie po rajdzie Baszczyńskiego przed Kotorowskim znalazł się Paweł Brożek. Napastnik Wisły dał się jednak uprzedzić obrońcy. Zaraz na początku drugiej połowy zmiennik Brożka (problemy z mięśniem dwugłowym uda, po zabiegach zasiadł jeszcze na ławce) Marek Penksa groźnie zaatakował, lecz jego podanie do Kryszałowicza przecięli obrońcy. Po kilkunastu sekundach z bardzo ostrego kąta nieznacznie chybił Zieńczuk.

W porównaniu z ostatnimi latami nasz zespół lepiej sobie radzi w stałych fragmentach gry. W 26 minucie taki właśnie element wykonywali wiślacy na wysokości 25 metra blisko linii bocznej boiska. Piłkę wrzucił w pole karne Mauro Cantoro, a tam Tomasz Kłos umiejętnie zgubił obrońcę, główką trafiając po koźle i przy słupku (asysta: Cantoro). Może jednak lepiej, by reprezentacyjny obrońca nie zdobywał bramek - to jego drugie trafienie wiosną i drugi niewygrany przez Wisłę mecz (poprzednio z Cracovią). W 41 minucie Kłos mógł podwyższyć na 2:0, gdyż wykonywał rzut wolny z 16 metrów. Zdekoncentrowany przekazanymi kilka sekund wcześniej radami trenera Petrescu uderzył fatalnie, piłka zeszła zawodnikowi Wisły ze stopy. - Sprawdziłem czy krzesełka są dobrze zamontowane - przyznał, z wstydliwym uśmiechem na ustach Kłos w przerwie meczu. Wtedy jednak mógł się uśmiechać, jego drużyna prowadziła bowiem do przerwy 1:0.

Wisła wiosną wygrała tylko jeden mecz różnicą więcej niż jednej bramki. Nic dziwnego - po zdobyciu gola nasz zespół często zapomina jak grać w piłkę. Oddaje inicjatywę rywalowi, a gdy posiada piłkę - najczęściej posyła dalekie podania do napastników. Dziś Paweł Kryszałowicz i Marek Penksa nie potrafili wygrać pojedynku główkowego z rosłym Bartoszem Bosackim. Co ciekawe, po stracie drugiego gola potrafili znów konstruować akcje, tyle że uskrzydlonego rywala ciężko już było pokonać.

Brak niestety jednej z dotychczasowych głównych broni wiślaków - skuteczności przy wykańczaniu prostopadłych piłek. O sytuacji Brożka z 3 minuty wspominaliśmy, ten sam zawodnik nie wykorzystał doskonałego zagrania Sobolewskiego (35 minuta), gdy strzał obronił Kotorowski. Znakomitą akcję przeprowadziła Wisła w 17 minucie: Błaszczykowski wypuścił do linii końcowej Kryszałowicza, ten zagrał równolegle do linii bramkowej na drugi słupek do Zieńczuka, który znalazł się w takiej samej sytuacji co w 6 minucie meczu z Polonią Warszawa. Tym razem piłkę spod nóg pomocnika Wisły wybił Samba Ba.

Słów kilka o Lechu: gospodarze tradycyjnie na mecz u siebie z Wisłą są bardzo zmotywowani. Nie inaczej było i tym razem, tyle że sytuacji bramkowych "Kolejorz" nie potrafił stworzyć. Pierwsza z nich... zakończyła się golem w 77 minucie. "Świeca" zagrana w pole karne Wisły, do walczących Baszczyńskiego i Wachowicza niepotrzebnie pobiega Stolarczyk, zapominając o Piotrze Reissie. Piłka niespodziewanie trafia do napastnika Lecha, który mając przed sobą tylko Majdana pokonuje go strzałem z ośmiu metrów.

Drugi gol - kuriozum. Wrzutka w pole karne Wisły, piłkę łapie Majdan, ale sędzia wskazuje na... rzut karny, ponieważ Piotr Reiss poczuł, że Maciej Stolarczyk bezmyślnie trzyma go za spodenki i nie mając szans na dojście do piłki wykonuje popularne "padolino". Arbiter dał się nabrać - szkoda, że nie był równie konsekwentny, gdy łapany przez rywala w 70 minucie był Marek Penksa. "Wapno" wykorzystał rezerwista Mowlik, który niczym słynny Antonin Panenka trafił lekko w sam środek bramki, doprowadzając do ekstazy 9 tys. widzów, którzy przecież kwadrans wcześniej myśleli już o zbliżającym się wyjeździe do Warszawy...

Niezasłużone porażki w meczach, wydawałoby się, wygranych bolą najbardziej. Ponoć klasę drużyny można poznać po tym, że wygrywa, gdy gra słabo. Wisła z zadziwiającą przewidywalnością prezentuje się wiosną inaczej - nie potrafi przełożyć na skuteczność swej dobrej gry i przewagi umiejętności piłkarskich. Tylko zmiana tej tendencji może dać Wiśle mistrzostwo Polski. No i potknięcia Legii...


Statystyki (za Canal+):

                   Lech     Wisła

Sytuacje bramkowe: 10 12

Strzały: 12 15

Celne: 4 4

Posiadanie piłki: 43% 57%

Żółte kartki: 2 4

Gole: 2 1

(rav)

Źródło: wislakrakow.com

Lech Poznań - Wisła Kraków 2:1

Na własne życzenie przegrali wiślacy dzisiejszy mecz ligowy z poznańskim Lechem 1-2. Jeszcze na kwadrans przed końcem spotkania, po golu Tomasza Kłosa, prowadziliśmy 1-0, niestety błąd w obronie, a potem bezmyślne zagranie Macieja Stolarczyka okazały się brzemienne w skutkach. Lech bezlitośnie wykorzystał nieporadność wiślaków w końcówce i wygrał mecz, który w ostatecznym rozrachunku decydować może nawet o mistrzowskim tytule. Bynajmniej nie dla "Białej Gwiazdy"...

XXIII kolejka ligi polskiej, sezon 2005/2006

Stadion Lecha, 8. kwietnia 2006 r., godz. 20:00

Widzów: 8000; Sędzia: Grzegorz Gilewski (Radom)

Lech Poznań - Wisła Kraków 2:1

Bramki:

0:1 Kłos (26.)

1:1 Reiss (77.)

2:1 Mowlik (81. k.)


Składy:

Kotorowski

Marciniak

Bosacki

Molik

Telichowski

Szewczuk (72. Buzała)

Świerczewski

Scherfchen

Samba Ba

Reiss

Wachowicz (90. Wilk)

Majdan

Baszczyński

Kłos

Stolarczyk

Dudka

Błaszczykowski (75. Paulista)

Sobolewski

Cantoro

Zieńczuk (82. Mijailović)

Kryszałowicz

Paweł Brożek (46. Penksa)


Anty-piłkarz meczu: Maciej Stolarczyk


Mało kto spodziewał się, że Wisła, kontrolująca przebieg meczu przez niemal 75. minut, przegra, tym bardziej, że klarownych sytuacji do zdobycia goli mieliśmy - w porównaniu z gospodarzami - na pęczki.

Wisła rozpoczęła bardzo dobrze i przez pierwszy kwadrans niepodzielnie panowała na boisku. Gola dającego nam prowadzenie zdobyć mogliśmy już w 3. minucie, kiedy to po świetnym podaniu Marcina Baszczyńskiego sam na sam z Kotorowskim znalazł się Paweł Brożek. Zabrakło mu niewiele, aby zdobył kolejną bramkę... skończyło się na sporym zamieszaniu, strzale piętą i piłce w rękawicach bramkarza. W 7. minucie spróbował "Kryszał" a drogę do bramki Lecha znów otworzyło prostopadłe podanie. Po kolejnych dwóch minutach z narożnika pola karnego nieźle przymierzyć chciał Zieńczuk, ale futbolówka poleciała nad bramką.

Wisła grała szybko, kombinacyjnie i ten pierwszy kwadrans mógł się podobać.

Lech otrząsnął się jednak z przewagi wiślaków i gra powoli zaczęła się wyrównywać. W 17. minucie znów zakotłowało się jednak pod bramką gospodarzy. Stronami na chwilę zmienili się "Błaszczu" z "Zieniem", ten pierwszy ładnie rozegrał piłkę z Kryszałowiczem, Paweł strzelił wzdłuż bramki Lecha, ale akcji nie zdążył zamknąć właśnie Zieńczuk.

Lech odgryza się dopiero w minucie 22., kiedy to z ostrego kąta Radka Majdana pokonać próbuje Piotr Reiss, nasz bramkarz świetnie paruje jednak futbolówkę.

W 26. minucie pada bramka dla Wisły. Z lewej strony rzut wolny egzekwuje Mauro Cantoro, wrzuca piłkę w pola karne, a tam obrońcy Lecha "zasypiają", zostawiając samego Tomka Kłosa. Wiślacki obrońca nie ma więc żadnych kłopotów, aby celną główką pokonać Kotorowskiego! Jest 1-0 dla Wisły! Po stracie gola Lech rusza do bardziej zdecydowanych ataków i po akcji Samba Ba, w 28. min., gospodarze domagają się rzutu karnego, za zagranie ręką przez Kubę Błaszczykowskiego. Ręka była jednak nabita, wiślak odwrócony był do strzelca plecami i sędzia Gilewski nie wskazał "na wapno". W 30. min. ładnie z dystansu uderza Wachowicz, piłka nie dolatuje jednak do bramki Wisły, wcześniej trafiając w jednego z wiślaków.

W 35. min. powinno być 2-0 dla Wisły. Znów w świetnej sytuacji znalazł się Paweł Brożek, ale jego strzał "po długim rogu" wybił Kotorowski. Zabrakło Pawłowi zimnej krwi, aby w tej sytuacji przymierzyć bardziej precyzyjnie... Szkoda.

Podobnie jak chwilę później szkoda szansy Kryszałowicza, który został w polu karnym zablokowany, chyba nie do końca czysto, przez obrońcę.

Lech odpowiada jeszcze jedną akcją, ale Reiss strzelił za słabo i nie pokonał dobrze dziś broniącego Majdana.

Na II połowę Wisła wychodzi już bez Pawła Brożka, który miał kłopoty z mięśniami, w jego miejsce wszedł Marek Penksa. I to właśnie Słowak zaraz na początku zamieszał w polu karnym gospodarzy, bez efektu. Chwilę później z ostrego kąta ostro strzela Zieńczuk, ale znów nie trafił w bramkę. Wisła ma sporą przewagę, ale nasi piłkarze są bardzo nieskuteczni, ma też sporego pecha. Po jednej z akcji w polu karnym Bosacki przewraca bowiem Marka Penksę, sędzia jednak nie reaguje...

Po godzinie gry, zachęcani głośnym dopingiem, gospodarze zaczynają atakować śmielej. Wiślacy zaś zadowoleni z prowadzenia zaczynają grać... jak Lyon w niedawnym meczu LM z Milanem. Wybijanie piłek i walka o nie przez Kryszałowicza i Penksę to nie była najlepsza taktyka. Stąd też częste przechwyty gospodarzy i ich szybkie i coraz groźniejsze akcje. W 65. min. Majdan musi się nagimnastykować, aby złapać uderzenie z dystansu Reissa. Kolejne dwie akcje Lecha także kończy Majdan, wybiegami poza pole karne.

Wiślacy grają zbyt pasywnie, Petrescu wpuszcza więc Paulistę, który wchodzi do ataku, a na prawą pomoc przesuwa się Penksa. Niewiele daje ta zmiana...

Lech jest coraz bardziej rozpędzony i w końcu wykorzystuje swoją szansę! Do piłki startuje Wachowicz, jest blokowany przez wiślaków, jednak odbita futbolówka spada wprost pod nogi Reissa, a ten nie ma żadnych problemów z pokonaniem Radka Majdana, jest 1-1...

Po zdobyciu bramki lechici jeszcze bardziej uwierzyli w siebie, każda kolejna akcja stwarza wiślakom problemy, a to co zrobił w 80. minucie Stolarczyk pokazuje, że niektórzy z nich mają także problemy... ze sobą. Wrzucona piłka w pole karne wpada w rękawice Radka Majdana, jednak "Stolar" nie potrafił skomunikować się z bramkarzem, pociągnął za spodenki Reissa, a ten upadł teatralnie, sędzia zaś słusznie zagwizdał rzut karny!

Nie od dzisiaj wiadomo, że Radek Majdan nie umie bronić "jedenastek", jednak ta strzelana przez Mowlika była szczególnej urody, podciął bowiem piłkę jak sławny Panenka i zrobiło się 2-1...

Wisła nie była w stanie zmienić losów meczu, dopiero w doliczonym czasie gry stworzyła jedyną okazję, tyle tylko że niewykorzystaną przez Nikolę Mijailovicia...

Gdy nie strzela się wtedy, kiedy się powinno, gdy nie dobija się rywala, to potem można się spodziewać, że jedna akcja może odmienić losy meczu. Tak było właśnie dzisiaj.

Po tej porażce, w walce o tytuł, liczyć musimy już nie tylko na siebie, ale i na innych. Legia ma bowiem nadal jeden punkt przewagi i jeden mecz mniej. Jeżeli nadal będzie tak skuteczna, jak dotychczas, i sama "nie pogubi punktów", to czekający nas mecz na Łazienkowskiej, w ostatniej kolejce, może już nie mieć żadnego znaczenia...

Dodał: Piotr (2006-04-08 22:05:28)

Źródło:wislaportal.pl

Z Poznania bez punktów

Data publikacji: 08-04-2006 23:29


Bez zdobyczy punktowej wracają do Krakowa nasi piłkarze z wyprawy do Poznania. Gole Reissa i Mowlika dały Lechowi niespodziewane zwycięstwo nad Mistrzem Polski, który odpowiedział jedynie jednym trafieniem Kłosa.

Wisła zaczęła tradycyjnie bardzo dobrze i już w 3 minucie powinna prowadzić, jednak doskonałego podania Baszczyńskiego na bramkę nie potrafił zamienić Brożek. Kilka minut później Kryszałowicz próbował zaskoczyć Kotorowskiego, jednak ten był na posterunku. Lech odpowiadał akcjami doświadczonych Reissa i Świerczewskiego, jednak także i one nie dały efektu bramkowego. Kolejną bardzo dobrą okazję wiślacy zmarnowali w 17 minucie. Błaszczykowski w rajdzie po lewej stronie boiska wypuścił Pawła Kryszałowicza, który podał wzdłuż bramki do Zieńczuka. Piłka minęła kolejno bramkarza, obrońców i niestety także... Zieńczuka. Do czterech razy sztuka - można powiedzieć. Właśnie czwarta groźna sytuacja Wisły zakończyła się powodzeniem. Rzut wolny bił Mauro Cantoro. Piłka zagrana idealnie spadła wprost na głowę Tomka Kłosa, który skierował ja tuż przy słupku do bramki Lecha. Na 2:0 mógł podwyższyć kilka minut później Brożek, ale bramkarz Lecha z najwyższym trudem wybił piłkę na rzut różny. Końcówka pierwszej połowy to wzajemna wymiana ciosów, jednak żadnej z drużyn nie udało się zdobyć gola. Do przerwy skromne, lecz w pełni zasłużone prowadzenie Białej Gwiazdy.

Druga odsłona meczu to powtórka z rozrywki, a dokładniej z pamiętnego meczu z Panathinaikosem w Atenach. Wisła kontrolowała przebieg spotkania, miała szansę na zdobycie kolejnych goli po strzałach Baszczyńskiego i Penksy, który wszedł za Brożka. Nadeszła jednak 77 minuta. Wiślacy próbowali założyć pułapkę offsajdową. Niestety, sędzia nie dopatrzył się spalonego. Piłkę na 6 metrze przed Majdanem otrzymał Reiss i plasowanym strzałem zdobył wyrównującego gola. Ten, kto uważał, że w 13 minut, jakie pozostały do końca meczu uda strzelić się zwycięskiego gola, pomylił się tylko w tym, że tę bramkę miała zdobyć Wisła. Gdy fani „Kolejorza” cieszyli się z wyrównującej bramki, ich pupile przeprowadzili kolejna akcję. Sędzia Grzegorz Gilewski dopatrzył się w niej faulu Stolarczyka w polu karnym i wskazał na „wapno”. Techniczny strzał Mowlika wylądował w siatce rozpaczliwie interweniującego Majdana... Mimo starań Penksy, Paulisty czy Mijailovicia, który w 90 minucie miał 100% okazję do strzelenia wyrównującej bramki, wynik nie uległ zmianie - skazany na pożarcie Lech odebrał Wiśle cenne trzy punkty.

Lech Poznań - Wisła Kraków 2:1(0:1)

0-1 Kłos 26’

1-1 Reiss 77’

2-1 Mowlik 81’ (karny)

Lech Poznań: Kotorowski - Marciniak, Bosacki, Mowlik, Telichowski - Szewczuk (Buzała 72’), Scherfchen, Świerczewski, Samba Ba - Reiss, Wachowicz (Wilk 90’)

Wisła Kraków: Majdan - Baszczyński, Kłos, Stolarczyk, Dudka - Błaszczykowski (Paulista 74’), Sobolewski, Cantoro, Zieńczuk (Mijailovic 82’) - Brożek (Penksa 46’), Kryszałowicz

Żółte kartki: Świerczewski, Scherfchen - Błaszczykowski, Cantoro, Dudka, Stolarczyk.

Sędziował: Grzegorz Gilewski (Radom).

Widzów 8000

Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA


Źródło: wisla.krakow.pl

Konferencja pomeczowa

Przez cały czas trwania konferencji trener Petrescu siedział ze skwaszoną miną. Drużynie Lecha pogratulował zwycięstwa. Zaś trener Michniewicz, kopalnia ciekawych cytatów, przedstawił tydzień z życia mężczyzny i powiedział dlaczego Lech był dzisiaj świeży.

Dan Petrescu:

- To była dla nas bardzo trudna gra. Jeśli nie do końca gra się ostro, wtedy się przegrywa. Zmarnowaliśmy zbyt wiele szans. W pierwszej połowie zdecydowana przewaga naszego zespołu, w drugiej połowie dwa karne dla nas, które nie zostały podyktowane. Sędziowie mieli także problem z sygnalizowaniem spalonych. Jednak nie możemy zwalać winy na sędziów. Popełniliśmy zbyt wiele błędów i dlatego przegraliśmy.

- Gratulacje dla obu zespołów. Nas czekają teraz ciężkie mecze. W następnym spotkaniu musimy wygrać, trzeba gonić Legię.

- Piłkarze są nastawieni na walkę, na zwycięstwo. Wiadomo, że w piłce popełnia się błędy, ale za te błędy nie można zabijać - powiedział na temat błędów popełnionych przy bramkach.

- Zostało siedem meczów do wygrania. O mistrzostwo trzeba walczyć do końca. Czeka nas trudna rywalizacja z Legią.

Czesław Michniewicz:

- Oto tydzień z życia mężczyzny: 3:0 w Zabrzu, 1:5 w Płocku i wygrany mecz u siebie. Niewiele osób wierzyło, że możemy coś zdziałać w tym spotkaniu. Może nie była to poezja najwyższych lotów, ale pisana walką. Dziękuję moim zawodnikom, że wytrzymali psychicznie. Wszyscy spodziewali się pogromu, a zaprezentowaliśmy się bardzo dobrze. Ciężko jest zagrać trzy mecze w tygodniu. Może odpoczęliśmy w Płocku i dziś byliśmy świeżsi. Dwa tygodnie temu nikt nie znał Buzały, Marciniaka, tydzień temu nikt jeszcze nie znał Wilka. Niebawem ci zawodnicy mogą być tak znani jak czołowe gwiazdy Wisły.

- Mecz można przegrać, ale nie wtedy gdy się nie podejmie walki - to było nasze motto na ten mecz. Potrafimy wygrać z Wisłą, Legią. To o nas dobrze świadczy, ale na dłuższą metę nie da się grać tak wąską kadrą. Będziemy walczyć w każdym meczu, nie zadawalamy się tym co jest. Dawno nie wygarliśmy z Grodziskiem. Może tym razem się uda.

- Przed rokiem Wisła przyjechała w glorii mistrza Polski, w osłabionym składzie. Dzisiejsze zwycięstwo jest znacznie większe, ważniejsze. Pokonaliśmy mistrzów w najsilniejszym składzie. Od ponad roku nie zdarzyło się byśmy przegrali dwa mecze z kolei. To na pewno duży sukces nas wszystkich.

Źródło: wislakrakow.com

Piłkarze po meczu

Paweł Kryszałowicz: Pretensje do siebie...

Paweł Kryszałowicz zapytany o wczorajszy mecz skromnie stwierdził, że największe pretensje drużyna ma do siebie. Jak na profesjonalistę przystało, nie tłumaczył przegranej kontrowersyjnymi decyzjami arbitra...

Jak zareagował trener Petrescu w szatni po zakończeniu meczu z „Kolejorzem”?

- Trener był zdenerwowany i nie chciał na gorąco oceniać sytuacji. Potwierdziły się jego przedmeczowe słowa, że nie zawsze jest tak, że lepszy wygrywa. I to niestety się potwierdziło. Jest to oczywiste, że Wisła była lepszym zespołem, ale niestety wróciliśmy bez punktów. Trzeba się teraz podnieść, bo za 2 dni mamy kolejny mecz. Takie sytuacje jak ta wczorajsza się zdarzają, ale teraz musimy grać do końca i wygrywać.

Wczorajsze bramki zdobyte przez Lecha wzbudziły wiele kontrowersji. Jak odniesiesz się do tamtych wydarzeń?

- Jeszcze nie mieliśmy możliwości okazji oglądać powtórki w telewizji, wróciliśmy dopiero nad ranem. Ciężko wracać do takiego meczu. Zdajemy sobie sprawę, że zawaliliśmy. Mam nadzieję, że będzie to dla nas dobra nauczka i drugiego podobnego meczu już nie zagramy.

Czy sędzia słusznie podyktował jedenastkę dla piłkarzy z Poznania?

- Nie wiem, nie chciałbym podważać kompetencji sędziego. Szkoda, że arbiter nie zauważył przewinienia na Marku Penskie. Trudno zrzucać winę na sędziego. Powinniśmy mieć pretensje głównie do siebie.

Kogo wyróżniłbyś z zawodników Lecha Poznań?

- Najlepiej zaprezentował się Piotrek Reiss. Zdobył bramkę i wypracował rzut karny. Nie zmienia to jednak faktu, że Lech grał słabo. Jeszcze raz podkreślam, że to my zawaliliśmy to spotkanie, a nie Lech je wygrał.

Jakie widzisz plusy we wczorajszej postawie „Białej Gwiazdy”?

- Zagraliśmy bardzo dobrą pierwszą połowę. Gdyby dopisało nam szczęście to my schodzilibyśmy z podniesioną głową.

Źródło: wislakrakow.com

Gramy dalej!

Data publikacji: 10-04-2006 10:39


W momencie, w którym Lech strzelił gola na 2:1 w sobotnim spotkaniu z Wisłą, dotarły do mnie słowa "No to mistrzostwo mamy z głowy"... Muszę zaprotestować. Walka o mistrzostwo Polski zakończy się, gdy jeden z zespołów osiągnie taką przewagę, że już nie będzie szans jej odrobić.

Nie mam zamiaru w tym momencie oceniać stylu, w jakim Wisła odniosła pierwszą wiosenną porażkę, nie chcę wnikać w to, czy winny był sędzia, błędy w obronie, czy nieskuteczność w ataku. To przedmiot innych analiz. Mimo zawodu i rozgoryczenia, jakie towarzyszyło mi po ostatnim gwizdku sędziego w sobotę pragnę jeszcze raz podkreślić: Wisła gra dalej, walka o pierwsze miejsce się nie zakończyła.

Oczywiście, teraz już nie możemy oglądać się tylko na siebie, bo do osiągnięcia sukcesu jest potrzebne potknięcie Legii. Oceniając jednak trzeźwo sytuację jestem gotów się założyć, że Legia przed meczem z Wisłą przynajmniej dwa punkty straci. Jeśli stanie się inaczej, to zastanowię się, czy na mecz do Warszawy nie udać się pieszo;-).

Jeśli przyjąć, że Legia punkty prędzej, czy później straci, to tym bardziej, jeszcze raz trzeba powtórzyć: Gramy dalej! Miejmy nadzieję, że porażka w Poznaniu wyzwoli w piłkarzach Białej Gwiazdy dodatkowa motywację do walki. A ta na pewno będzie potrzebna. Już we wtorek trzeba stanąć z podniesioną głową do kolejnego starcia o mistrzostwo Polski. Teraz Wisła już na pewno nie może pozwolić sobie na potknięcie, teraz naprawdę musi zacząć patrzyć na siebie. Teraz trzeba naprawdę skoncentrować się na walce o pierwsze miejsce. Bo jeśli w 90 minucie nie wykorzystuje się stuprocentowej sytuacji na uratowanie przynajmniej jednego punktu, to chyba jednak coś jest nie tak. Szczególnie, że inni w 90 minucie potrafią takie decydujące gole zdobywać.

Wisła ma nadal szansę na obronę tytułu Mistrza Polski. Ja w to wierzę. Co prawda, wiara może nie wystarczyć, ale właśnie tej wiary nie może zabraknąć. W końcowy sukces muszą wierzyć zawodnicy Wisły, a przede wszystkim kibice. Jeśli będziemy potrafili wiarę poprzeć dobrą i skuteczną grą piłkarzy, oraz głośnym dopingiem kibiców, to nie stoimy na przegranej pozycji.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA



Źródło: wisla.krakow.pl

Analiza meczu z Lechem Poznań

Mimo najlepszej jakościowo wiosną gry, Wisła wraca z Poznania „na tarczy”, drogo płacąc za nieskuteczność w ofensywie. Lech, w przeciwieństwie do „Białej Gwiazdy” umiał wykorzystać błędy i najsłabsze punkty rywala.

Zapraszam na pomeczową analizę sobotniego pojedynku Lech-Wisła.

1. faza meczu (od 1 do 15 minuty):

Najlepsza w wydaniu „Białej Gwiazdy”, która zaczyna spotkanie wysoko, agresywnie i z szukaniem prostopadłych podań. Nasi piłkarze po raz pierwszy wiosną poprawnie i szybko reagują indywidualnie, starają się przyjmować futbolówkę „do przodu”, grać dynamicznie. Wreszcie są aktywni „bez piłki”. Dlatego mają okazję do wykorzystania pasywnego i odległego krycia „Kolejarza”, oraz wpadek poznaniaków w asekuracji. Niestety, świetne wejście indywidualne na szybkości Baszczyńskiego, zakończone doskonałym prostopadłym zagraniem do Brożka kończy się pudłem, bo Paweł nie umie uderzyć z pierwszej piłki i potem musi szukać ekwilibrystycznych rozwiązań w stylu strzału piętą.

Wiśle ułatwia grę słaba postawa środka pomocy Lecha w tym okresie, oraz poważne błędy indywidualne Marciniaka, odkrywającego lewe skrzydło. Niestety Zieńczuk z Dudką nie potrafią tego należycie wykorzystać.

Największe plusy powyższej fazy gry: reakcje indywidualne Wiślaków, aktywna gra bez piłki, groźne próby prostopadłych podań, postawa Baszczyńskiego Największe minusy: nieskuteczność, pasywne skrzydła, niedokładna gra kombinacyjna, zbyt bierny w konstrukcji środek drugiej linii

2. faza meczu (od 15 do 30 minuty):

Spotkanie wyrównuje się, bo Lech zaczyna lepiej kryć i rozgrywają się Scherfchen ze Świerczewskim. Kontry gospodarzy są coraz groźniejsze i mogą przynieść bramkę, ale w 23 minucie Majdan ładnie broni strzał Reissa. Nasz golkiper ma też mniej pewne interwencje – przy wychodzeniu do dośrodkowań. Na szczęście żadna nie kończy się źle.

Zagęszczenie środka pola i nieco lepsza asekuracja w tyłach Lechitów sprawiają, że Wiśle trudniej konstruować akcje. Ataki „Białej Gwiazdy” nie kończą się dokładnym i szybkim rozegraniem, skrzydła nadal nie spełniają swojej roli, a środkowi pomocnicy cofają się zbyt głęboko, by mogli to skompensować. Na szczęście w sukurs powyższej niemocy przychodzi wywalczony i dobrze wykonany stały fragment gry: Cantoro dokładnie centruje z wolnego, nie przenosząc piłki nad wszystkimi zawodnikami w „szesnastce” (szkoda, że tylko raz w całym meczu), a najlepiej grający głową Wiślak, Tomasz Kłos, jest gdzie trzeba i robi co trzeba. Prowadzimy 1-0.

Niestety gol zmienia taktykę naszego zespołu, który zamiast dalej grać swoje i atakować rywali możliwie wysoko, rezygnuje z pressingu i cofa się na własną połowę w oczekiwaniu na kontry. To błąd, bo przejście Wisły z obrony do ataku przy mało kreatywnej drugiej linii i „sprinterze” Kryszyłowiczu ma małe szanse powodzenia.

Największe plusy powyższej fazy gry: zdobycie gola, ciągle skuteczna asekuracja w tyłach, postawa Kłosa, skuteczny stały fragment gry Największe minusy: pogarszająca się gra bez piłki, nadal pasywne skrzydła, narastające błędy indywidualne i straty, nadspodziewanie słaba postawa Sobolewskiego

3. faza meczu (od 30 minuty, do końca I połowy):

Pojedynek się zaostrza, Mowlik bardzo ostro wchodzi w nogi Brożka, sędzia dopuszcza do takiej gry nie każąc poznaniaków kartkami. Wisła ma problemy z uporządkowaniem gry w środku pola, ale daje rady dłużej utrzymywać się przy piłce i bezpiecznie rozgrywać ją na własnej połowie. Głównie dlatego, że Lechici nie stosują agresywnego pressingu i boją się zdecydowanie zaatakować. Osamotniony Reiss nie może nic zdziałać. Najlepiej wspiera go po prawej stronie Szewczuk, który wygrywa pojedynki indywidualne z Dudką na tyle skutecznie, że zwykle ma miejsce na dośrodkowanie. Dzięki spóźnianiu się Wachowicza z zamykaniem akcji na wysokości „długiego słupka” i zagubieniu Samby Ba nic z tego nie wynika. Czarnoskóry pomocnik Lecha gra tak słabo, że aż prosi się o podejście pod niego pressingiem, wywarcie presji, wymuszenie prostego błędu. Ale Błaszczykowski nie wykorzystuje słabości bezpośredniego rywala na zdominowanie prawej strony i gubienie krycia na skrzydle. Z lewej strony krycia nadal nie gubi efektywnie Zieńczuk.

Ukoronowaniem narastającej niemocy Wisły w ofensywie jest kolejne pudło w dogodnej sytuacji Pawła Brożka (35 minuta) i koszmarny strzał Kłosa z rzutu wolnego (41 minuta).

Największe plusy powyższej fazy gry: utrzymywanie jednobramkowego prowadzenia, pewność w defensywie Kłosa, ponawiane próby prostopadłych podań (szkoda, że wyłącznie z rejonu 20-30 metra od bramki rywali i rzucane w sposób sygnalizowany), Największe minusy: problemy po lewej stronie, coraz większa nieskuteczność, brak dośrodkowań z bocznych sektorów boiska i celnych strzałów z dystansu, złe ustawienie środkowych pomocników, mało wejść na szybkości z głębi pola, błędy indywidualne.

4. faza meczu (od 46 do 60 minuty):

Wisła zaczyna druga połowę ze zmianą Brożka na Penksę i od dwóch groźnych akcji – niestety, jak zwykle brakuje celnego strzału, choć nasi zawodnicy mają piłkę na 6-8 metrze od bramki Kotorowskiego. To praktycznie jedyne groźne sytuacje stworzone przez nasz zespół w tym fragmencie spotkania. Potem inicjatywę przejmuje Lech, który zaczyna coraz mocniej zagrażać naszemu zespołowi. Gospodarze atakują większą ilością zawodników, a Wisła kryje zbyt pasywnie strefą, dlatego każde szybsze wejście poznaniaka z głębi pola, lub wstrzelenie piłki „na aferę”, niesie duże ryzyko straty gola przez „Białą Gwiazdę”.

W ofensywie Wisły nic nowego – brak pomysłu, dokładności, szybkiego rozegrania, gubiących krycie boków, dośrodkowań i akcji kombinacyjnych. Ale nie ma kto kreować akcji ofensywnych przy cofniętych na własną połowę środkowych pomocnikach (zwłaszcza holującym piłkę Cantoro) i nieefektywnych skrajnych. Szwankuje tez dynamika przejścia z obrony do ataku.

Największe plusy powyższej fazy gry: gra Kłosa, aktywność bardzo ostro atakowanego i często faulowanego Penksy, na którym przewinień uparcie nie dostrzegał sędzia. Widać nagonka po meczu w Szczecinie zrobiła swoje. Największe minusy: znów nieskuteczność, niewydajna konstrukcja, zbyt pasywne krycie, ciągle pogarszająca się gra bez piłki, bezproduktywne skrzydła, nieangażowanie się Sobolewskiego w ofensywę.

5. faza meczu (od 60 do 75 minuty):

Przebudza się na chwilę Błaszczykowski, w 60 minucie rzucając trzecie dobre prostopadłe podanie w meczu do Kryszyłowicza, który z ledwością ciężko biegnąc dogonił piłkę tuż przy linii bocznej i starał się dograć ją do Baszczyńskiego na 5 metr. Niestety, „Baszczu”, od którego zaczęła się cała akcja, zostaje zablokowany. W 63 minucie mamy jeszcze jedną dobrą okazję – niezdecydowanie i błąd Marciniaka z Mowlikiem na prawym skrzydle wykorzystuje Kryszałowicz, przytomnie wykładając futbolówkę Penksie. Ale choć piłka jest „kontrująca” i idealna na uderzenie z dystansu, a Słowak ma dużo miejsca i czasu, strzał nie trafia w światło bramki. Jeszcze jedna akcja Wisły powinna przynieść gola i to znów za sprawą Penksy, lecz sędzia nie odgwizdał ewidentnego rzutu karnego na naszym zawodniku. Słowak był wyraźnie przytrzymywany i ściągany ręką przez Mowlika po wstrzeleniu piłki za linię obrony gospodarzy w 69 minucie. Znamienne, że za drobniejszy kontakt Stolarczyka z Reissem zostanie później podyktowany rzut karny. Trudno w tym momencie nie napisać, że widać w naszej lidze obowiązują sędziów dwie wykładnie przepisów: jedna dla Wisły, druga dla reszty ligowców…

Ale nie można winy za utrzymywanie się wyniku 0-1 zrzucać wyłącznie na sędziego, bo największą zasługę miała tu nieskuteczność i błędy „Białej Gwiazdy”, wolne rozgrywanie piłki oraz niedokładne podania, a także fatalne jakościowo próby akcji dwójkowych między napastnikami.

Największe plusy powyższej fazy gry: wzrost aktywności w grze bez piłki, interwencje Majdana na przedpolu, podłączanie się pod akcje Baszczyńskiego, ruchliwość niezmordowanego Penksy, niestety nie połączona z efektywnością. Największe minusy: jak zwykle nieskuteczność, luki w kryciu i asekuracji, nieangażowanie się Sobolewskiego w ofensywę, wolne rozgrywanie, brak udanej gry na 1-2 kontakty i wydajnego ataku pozycyjnego, nie przynoszące groźnych dośrodkowań akcje oskrzydlające.

6. faza meczu (od 75 do ostatniej minuty):

Zaczyna się dramat Wisły. Gra naszej drużyny załamuje się za sprawa prostych indywidualnych błędów i złego ustawienia oraz reakcji w kryciu. Najpierw, przy golu na 1-1, ciężki błąd popełnia Dudka, łamiąc linię spalonego. Mało tego, następnie wyłączył się z gry i jak hrabia ustawiał biernie na 16 metrze patrząc, co będzie dalej, zamiast aktywnie zaasekurować strefę, w którą wbiegł Reiss na dobitkę źle wykopniętej przez Baszczyńskiego piłki. To skandal, że najlepszy napastnik gospodarzy znalazł się w naszym polu karnym bez krycia i mógł swobodnie oddać strzał. Dudka musi śledzić ustawienie kolegów i reagować sytuacyjnie, adekwatnie do potrzeb, a nie mnożyć błędy. Gol wyrównujący obciąża też wspomnianego Baszczyńskiego i Stolarczyka, oraz defensywnych pomocników, którzy spokojnie pozwolili wstrzelić piłkę w „szesnastkę” zawodnikowi „Kolejarza”.

Drugiego gola tracimy po „wielbłądzie” Stolarczyka, który nie miał prawa faulować Reissa – piłka była jeszcze daleko, poza zasięgiem „Reksia” a z bramki wychodził do niej Majdan, mający do futbolówki bliżej od poznaniaka. Niestety „Wiedźmin” dał pretekst sędziemu Gilewskiemu do podyktowania karnego, z czego arbiter skwapliwie skorzystał.

Wisła już się nie podniosła, bo Lech cofnął formacje i ustawił dwie linie obrony na własnej połowie, co jak wiadomo od dawna jest wystarczającym rozwiązaniem na zablokowanie pozbawionej kreatywnych pomocników i skutecznych napastników Wisły. Dlatego "Kolejorz" dowiózł wynik, choć w końcówce dobrą szanse na wyrównanie miał jeszcze Mijailovic. Tyle, że podobnie jak wcześniej koledzy, nie trafił w światło bramki. Wisła w drugiej połowie w ogóle nie oddała celnego strzału. Ani jednego.

Największe plusy powyższej fazy gry: „robienie wiatru” przez Paulistę Największe minusy: poważne błędy indywidualne i zespołowe, „zawalenie” krycia i ustawienia, straty, brak pomysłu w konstrukcji, utrata aż 2 goli, nieskuteczność i nieefektywność, wolne rozgrywanie szczególnie denerwujące u Cantoro, brak udanej gry na 1-2 kontakty i wydajnego ataku pozycyjnego, brak akcji oskrzydlających, zła gra bez piłki

JAKOŚĆ GRY PIŁKARZY :

Radosław Majdan

Gra na linii (wszędzie skala od 0-10): 7
Gra na przedpolu: 8
Błędy: Mało
Skuteczność pozycyjna: Dobra
Ogólna ocena gry: 7

Marcin Baszczyński

Postawa w defensywie: 6
Postawa w ofensywie: 7
Błedy i niewymuszone straty: sporo
Skuteczność pozycyjna: Przyzwoita
Ogólna ocena gry: 6,5

Tomasz Kłos

Postawa w defensywie: 8
Postawa w ofensywie: 6
Błędy i niewymuszone straty: Mało
Skuteczność pozycyjna: Dobra
Ogólna ocena gry: 7,5

Maciej Stolarczyk

Postawa w defensywie: 4
Postawa w ofensywie: 1,5
Błedy i niewymuszone straty: Sporo
Skuteczność pozycyjna: Słaba
Ogólna ocena gry: 4

Dariusz Dudka

Postawa w defensywie: 3
Postawa w ofensywie: 2,5
Błedy i niewymuszone straty: Dużo
Skuteczność pozycyjna: Słaba
Ogólna ocena gry: 4

Jakub Błaszczykowski

Postawa w defensywie: 5
Postawa w ofensywie: 5,5
Błedy i niewymuszone straty: Dużo
Skuteczność pozycyjna: Słaba
Ogólna ocena gry: 5

Radosław Sobolewski

Postawa w defensywie: 5,5
Postawa w ofensywie: 4
Błedy i niewymuszone straty: Sporo
Skuteczność pozycyjna: Przeciętna
Ogólna ocena gry: 4,5

Mauro Cantoro

Postawa w defensywie: 5
Postawa w ofensywie: 4
Błedy i niewymuszone straty: Sporo
Skuteczność pozycyjna: Słaba
Ogólna ocena gry: 4

Marek Zieńczuk

Postawa w defensywie: 3
Postawa w ofensywie: 3,5
Błedy i niewymuszone straty: Dużo
Skuteczność pozycyjna: Słaba
Ogólna ocena gry: 3,5

Paweł Brożek

Postawa w defensywie: 1
Postawa w ofensywie: 3
Błedy i niewymuszone straty: Dużo
Skuteczność pozycyjna: Zła
Ogólna ocena gry: 3

Paweł Kryszałowicz

Postawa w defensywie: 4
Postawa w ofensywie: 4
Błedy i niewymuszone straty: Dużo
Skuteczność pozycyjna: Słaba
Ogólna ocena gry: 4

I rezerwowi:

Marek Penksa

Postawa w defensywie: 2
Postawa w ofensywie: 5
Błedy i niewymuszone straty: Sporo
Skuteczność pozycyjna: Zła
Ogólna ocena gry: 3,5

Jean Paulista

Postawa w defensywie: 1
Postawa w ofensywie: 4
Błedy i niewymuszone straty: Kilka
Skuteczność pozycyjna: Zła
Ogólna ocena gry: 3

Nikola Mijailovic - grał zbyt krótko, aby go oceniać.

Wisła przegrała mecz nie przez minimalizm czy brak zaangażowania zawodników, lecz stricte piłkarskie mankamenty obecnej drużyny, które przy aktualnym potencjale kadrowym ciężko wyeliminować: nieskuteczność, słabość skrzydeł, mało kreatywna druga linia, łatwi do zablokowania napastnicy i brak szybko operującego piłką rozgrywającego. To wszystko nawarstwiało błędy indywidualne, torpedowało atak pozycyjny i grę kombinacyjną, zwłaszcza na 1-2 kontakty, owocowało stratami. W dodatku Wisła nie stosowała skutecznie wysokiego pressingu, co nie dawało przejęć na połowie Lecha i okazji do natychmiastowych kontrakcji oraz wyjść w przewadze przy zdezorganizowanej obronie gospodarzy. Dlatego tak grająca drużyna, nie mogła wygrać w Poznaniu. Przy powyższych słabościach ofensywnych „Białej Gwiazdy”, może ją efektywnie nawet krajowy przeciętniak w rodzaju Lecha – wystarczy, że zagęści środek pola i własną strefę obronną, czekając na kontry. To niestety przy obecnym potencjale Wisły w ataku wystarczy na zneutralizowanie jej, a że w obronie też nie stanowimy monolitu, przeciwnik dostanie przynajmniej 2-3 stuprocentowe okazje do zdobycia gola - najczęściej po indywidualnych błędach Stolarczyka lub Dudki. Jeśli wykorzysta 1-2 - mecz kończy się jak w sobotę.

Błędy popełnia tez niestety trener Petrescu, który woli trzymać w składzie nieskutecznych napastników Penksę, Brożka, Kryszałowicza, lub Pauliste (można gorzko zażartować, że właściwie p.o. napastników) zamiast wpuścić skutecznego zimą Dawidowskiego. Nie widać w tym logiki. Podobnie jak w kurczowym graniu nieefektywnymi Błaszczykowskim i Zieńczukiem w roli bocznych pomocników. Dziwi, że ten pierwszy jeszcze nie dostał okazji pokazania się na środku formacji, gdzie najprawdopodobniej byłby z niego większy pożytek. Rodzi się też pytanie, po co zostali sprowadzeni zbyt słabi na wywalczenie miejsca w podstawowym składzie Burns i Varga? Jaki jest pożytek z opłacania ich, skoro nic wnoszą? Zamiast kupić jednego droższego, ale przydatnego pomocnika, gotowego realnie wesprzeć zespół w walce o mistrzostwo, kolejny raz Wisła wyrzuca pieniądze w błoto. Takie nieużyteczne transfery piłkarzy, którzy są zbyt słabi na poprawienie jakości gry drużyny pozostają kolejnym, ciągnącym się już od półtora roku błędem, za który bardzo gorzko płacimy.

(Markus)

Źródło: wislakrakow.com