2006.05.10 Wisła Kraków - Arka Gdynia 3:1

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 11:53, 10 wrz 2008; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)

Za: http://wislaportal.pl

Wisła Kraków - Arka Gdynia 3:1

W 29. kolejce Orange Ekstraklasy Wisła Kraków pokonała na własnym boisku Arkę Gdynia 3:1 (1:1). Bramki dla Wisły strzelili: Marek Penksa, Jean Paulista i Marek Zieńczuk. "Biała Gwiazda" nie ma jednak już szans na czwarty z rzędu tytuł mistrza Polski, ponieważ w tym sezonie najlepsza w kraju okazała się Legia, która pokonała w Zabrzu Górnika 1:0 (1:0).

XXIX kolejka Orange Ekstraklasy, sezon 2005/2006

Kraków, ul. Reymonta, 10. maja 2006 r., godz. 18:00

Widzów: 10 000, sędziował: Paweł Gil (Lublin)

Wisła Kraków - Arka Gdynia 3:1

Bramki:

0:1 Wróblewski (16.)

1:1 Penksa (28.)

2:1 Paulista (66.)

3:1 Zieńczuk (90.)


Składy:

Pawełek

Baszczyński

Kłos

Dudka

Mijailović

Penksa (82. Piotr Brożek)

Burns (59. Paulista)

Sobolewski

Zieńczuk

Paweł Brożek

Kryszałowicz (61. Cantoro)


Witkowski

Kiczyński

Kościelniak

Jakosz

Parzy

Moskalewicz

Wróblewski (86. Pudysiak)

Griszczenko

Bartoszewicz

Nawrocik

Pilch


Piłkarze meczu:

Marek Penksa i Marek Zieńczuk


Wisła zasłużenie pokonała dzisiaj Arkę Gdynia 3-1, tyle tylko, że wydarzenia z meczu schodzą na dalszy plan po tym co stało się po jego zakończeniu. Choć to może za dużo powiedziane, gdyż mecz ten zakończyła grupa pseudokibiców, która wdarła się na murawę, nie tylko po to aby „świętować” (?) zakończenie kolejnego sezonu, ale także po to aby dosłownie pobić piłkarzy z Gdyni... Dawno nie było takiego skandalu w polskiej piłce nożnej i na pewno długo pozostanie on w naszej pamięci, bo zanosi się nie tylko na walkower, ale (po pewne) także na zamknięcie stadionu, a być może rozpoczęcie nowego sezonu z ujemnymi punktami!

Od początku przewagę osiągnęła Wisła. Nic zresztą dziwnego, bo Arka nie była pierwszą drużyną w tym sezonie, która nastawiła się wyłącznie na bronienie wyniku 0-0. Trzeba jednak przyznać, że przez długie momenty meczu goście prezentowali się w swoich poczynaniach nienajgorzej. Tym bardziej, że statecznie grająca połowa ataku Wisły (mowa niestety o Pawle Brożku) nie szukała zbyt często okazji do wyjścia na pozycję. Zbyt mało ruchu z przodu spowodowało, że to nie napastnicy jako pierwsi zagrozili bramce Arki. Z dystansu, do odbitej piłki dopadł Radek Sobolewski, ale piłka po jego uderzeniu minęła nieznacznie bramkę gości.

Kiedy w 15. min. Nikola Mijailović sfaulował przy linii bocznej rywala nikt nie spodziewał się, że może z tego paść gol dla gości, był to bowiem ich pierwszy poważniejszy wypad pod bramkę strzeżoną przez Mariusza Pawełka, a jednak. Wróblewski uderzył sprytnie w stronę bramki, piłka skozłowała i zmyliła bramkarza Wisły, wpadając w samo okienko bramki. Chyba wszyscy byli tym faktem zdziwieni, łącznie ze strzelcem gola.

Ta strata dobrze podziałała na wiślaków, ale wyrównanie padło z równie kuriozalnej sytuacji, co gol dla gości. W 28. min. na lewym skrzydle zaszalał Marek Zieńczuk, dośrodkował na środek pola karnego, a tam najlepiej głowę przyłożył najmniejszy na boisku Marek Penksa. Bramkarz Arki Witkowski był równie zdziwiony jak i większość obserwatorów, że piłka znalazła się w siatce. No ale Penksa lubi strzelać dziwne bramki. Było więc 1-1.

Wisła idzie za ciosem, ale brakuje skuteczności i szczęścia. Penksa trafia z dobrej pozycji w obrońcę, po chwili strzał Kryszyłowicza przechodzi obok bramki, podobnie jak i ładne uderzenie Mijailovicia z wolnego – do przerwy mamy więc remis.

Za to w Zabrzu Legia już po kwadransie prowadziła… Ci, którzy nasłuchiwali w radio wieści z Zabrza wiedzieli, że Wisłę od mistrzostwa dzieli w tym momencie już zbyt wiele.

II połowa przy Reymonta to było o wiele lepsze widowisko piłkarskie od pierwszej. Najpierw w polu karnym Arki namieszał Penksa, ale nie trafił w bramkę. Chwilę później po świetnym prostopadłym podaniu sam na sam z Witkowskim wyszedł Paweł Brożek, trafił jednak w nogi bramkarza. Nie minęło nawet kila minut, a dośrodkowanie Zieńczuka na bramkę znów mógł zamienić Brożek, i choć strzelił ładnie technicznie to piłka minęła słupek ze złej strony.

W kolejnej akcji do odbitej przez obrońcę piłki dopada Penksa, ale strzela bez namysłu tyle, że źle, i piłka przechodzi wysoko nad poprzeczką.

Petrescu nie czeka na dalszy rozwój wypadków bezczynnie. Wpuszcza Jeana Paulistę, po chwili – ku ogromnej radości krakowskiej publiczności – Maurto Cantoro. To daje szybko efekt, bo Brazylijczyk z Argentyńczykiem wnieśli sporo ożywienia do gry „Białej Gwiazdy”. Jeszcze w pierwszej akcji Paulista nie zdziałał za wiele, podobnie jak i w drugiej, ale w trzeciej po rajdzie Cantoro, i świetnej asyście Penksy, Jean spokojnym strzałem przy słupku pokonuje Witkowskiego. Była 66., decydująca, minuta meczu.

Od tej chwili obraz gry zmienił się. Wisła nie atakowała już aż tak ostro, taktykę zmieniła też Arka. Goście sami musieli próbować zaatakować, a najlepszą okazję stworzyli sobie po uderzeniu z dystansu Bartoszewicza piłka trafiła w poprzeczkę! Gdyby leciała niżej Pawełek nie miałby nic do powiedzenia!

Jednak to Wisła stworzyła sobie w końcówce meczu lepsze okazje, ale najpierw Zieńczuka powstrzymał odważnym wybiegiem Witkowski, a później Tomek Kłos trafił po rogu w poprzeczkę. W doliczonym czasie gry wiślacy wyszli jeszcze z kontratakiem, szybką akcję celnym strzałem zakończył Marek Zieńczuk, ustalając wynik meczu na 3-1 dla Wisły Kraków…

… no i wtedy się zaczęło.

Ale o tym pisaliśmy i powyżej i w innym miejscu.

I nawet szkoda już o tym wspominać… • Dodał: Daro (2006-05-10 20:20:44)