2006.05.13 Legia Warszawa - Wisła Kraków 1:2

Z Historia Wisły

2006.05.13, Orange Ekstraklasa, 30. kolejka, Warszawa, Stadion Wojska Polskiego, 20:30
Legia Warszawa 1:2 (0:1) Wisła Kraków
widzów: 15.000
sędzia: Tomasz Mikulski z Lublina
Bramki

Aleksandar Vuković 48’

0:1
1:1
1:2
33' Paweł Brożek

83' Marek Penksa
Legia Warszawa
Łukasz Fabiański
Wojciech Szala grafika: Zmiana.PNG (63’ Veselin Đoković)
Jakub Rzeźniczak
Dickson Choto
Édson
Sebastian Szałachowski
Łukasz Surma
Aleksandar Vuković
Roger
Grafika:Zk.jpg Piotr Włodarczyk grafika: Zmiana.PNG (76’ Tomasz Kiełbowicz)
Cezary Kucharski grafika: Zmiana.PNG (63’ Dawid Janczyk)

trener: Dariusz Wdowczyk
Wisła Kraków
Mariusz Pawełek
Marcin Baszczyński
Tomasz Kłos
Dariusz Dudka
Nikola Mijailović
Marek Penksa grafika: Zmiana.PNG (88’ Rafał Boguski)
Jacob Burns
Radosław Sobolewski
Marek Zieńczuk
Paweł Brożek grafika: Zmiana.PNG (84’ Konrad Gołoś)
Piotr Brożek grafika: Zmiana.PNG (57’ Jean Paulista)

trener: Dan Petrescu
Ławka rezerwowych: Marcin Juszczyk, Maciej Stolarczyk, Adam Kokoszka, Mauro Cantoro

Kapitan: Radosław Sobolewski

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Przed pierwszym gwizdkiem

Baszczyński: Zakończyć w dobrym stylu

Data publikacji: 12-05-2006 20:12


Wisła chce wygrać mecz z Legią - powiedział Marcin Baszczyński na konferencji prasowej. Obrońca Białej Gwiazdy koncentruje się na jutrzejszym meczu z odwiecznym rywalem i wierzy, że z tej potyczki to Wisła wyjdzie zwycięsko.

- Co pół roku wokół mojej osoby pojawia się ten sam problem. Ja przede wszystkim myślę o Mistrzostwach Świata. Na pewno mam w głowie też wyjazd, ale to zostawiam w rękach losu i zobaczę, co się wydarzy - powiedział Marcin Baszczyński na temat sprawy transferu. Jeśli inni piłkarze mają takie możliwości i tyle ofert, że mogą w nich przebierać - to na pewno lepiej jest zdecydować o tym przed MŚ, ale czasem nie ma wyboru, trzeba się szybko decydować - dodał.

- Ostatnie dwa mecze graliśmy już jako mistrzowie Polski i trzeba przyznać się do tego, że było takie rozluźnienie w naszej drużynie - powiedział obrońca Białej Gwiazdy na tema spotkań z Legią. Teraz jest odwrotnie. My chcemy w dobrym stylu zakończyć tą rundę. Gramy dobrze w defensywie, co pokazują nasze ostatnie występy, dlatego myślę, że podtrzymamy tą passę do końca.

- Taki jest program kolejki. Mogło się zdarzyć tak, że w ostatnim meczu byśmy grali o mistrzostwo, dlatego też musielibyśmy zagrać. Jesteśmy profesjonalistami. Było dobrze przez całą rundę i wierzymy, że w tym ostatnim meczu też się nic nie stanie - powiedział, pytany o to, czy piłkarze nie boją się, że w tym ostatnim meczu ligowym przed mistrzostwami świata mogą odnieść jakąś kontuzję.

- Stwierdził też, że nie potrzebna jest specjalna mobilizacja: W poprzednich 2 latach było jakieś rozprężenie, Wisła była już mistrzem Polski i na pewno trochę inaczej się do tego podchodziło. Teraz wiadomo, że mistrzem jest Legia, ale to na pewno jest mecz prestiżowy, który interesuje całą Polskę. Każda z drużyn chce wygrać. Przegraliśmy mistrzostwo Polski i chcielibyśmy dobrze to zakończyć i przywieźć z Warszawy jakieś punkty.

- W każdym meczu gramy o zwycięstwo. To było widać w każdym spotkaniu. Na pewno nie będzie zmiany systemu gry, nie będziemy się bronić. My chcemy grać swoje.

- Może być jeszcze trudniej, odbijają nam się czkawką te mecze przegrane na wyjeździe - dodał. Wiadomo w jak głupi sposób przegraliśmy w Poznaniu i do tej pory nie możemy sobie tego wybaczyć. W Kielcach zagraliśmy dobry mecz, ale nieskuteczny, co było naszą bolączką. Mam nadzieję, że w Warszawie nie przydarzy nam się żadna głupio stracona bramka, żadne rozprężenie a z przodu będziemy skuteczni.

- Przede wszystkim mistrzostwo straciliśmy w pierwszej rundzie. Przez te lata udowadnialiśmy, że możemy wygrywać każde spotkanie, z każdym przeciwnikiem - na wyjazdach szczególnie, ze słabszymi i przede wszystkim mecze u siebie z głównymi rywalami zainteresowanymi walką o mistrzostwo. Teraz wiadomo, jak straciliśmy te punkty, szczególnie w pierwszej rundzie, i to się, niestety, odbiło.

Pytany o to, w jaki sposób nie stracić bramki po stałych fragmentach gry, odpowiedział: Najlepiej by było nie faulować. Cięż ko analizować rzut wolny, gdy zawodnik ustawia piłkę na 20-25 m i trafia w okienko. My jako drużyna musimy ustawić się wyżej i starać się nie faulować w obrębie pola karnego.

- To zapowiada się bardzo ciekawie - powiedział o grze przeciwko Brazylijczykom z Legii. Z Kubą graliśmy przez całą rundę na prawej stronie, akurat on wypadł ze składu, a w ostatnim meczu dobrze pokazał się Marek. To na pewno największe wzmocnienia Legii w tym sezonie, ale myślę, że jest sposób na tych zawodników. Ja mniej więcej wiem, co robić, żeby ograniczyć ich akcje, zobaczymy jak to wyjdzie w praktyce

- Jest szansa na to, żeby ograć Legię. Trzeba im dać się wykazać również w poczynaniach defensywnych - powiedział na zakończenie.

cypisek

Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA


Źródło: wisla.krakow.pl

Wisła na Łazienkowskiej kończy sezon

Wisła w tym sezonie nie zdołała awansować do Ligi Mistrzów, ani fazy grupowej Pucharu UEFA. Nie potrafiła wygrać w meczu derbowym z Cracovią na wyjeździe, ani z Legią u siebie. Z Pucharu Polski odpadła już w 1/8 finału, straciła mistrzostwo Polski, a na koniec dali o sobie znać chuligani. Meczem na Łazienkowskiej wiślacy mogą osłodzić swoim kibicom ten szaro-bury sezon.

Oczywiście, by poprawić nam nastroje, piłkarze Wisły w Warszawie powinni wygrać. - Jedziemy po zwycięstwo - zapewnia Paweł Brożek, który niestety znów marnuje pełno doskonałych okazji do zdobycia bramki. - Mecz z Legią to mecz o prestiż, więc z pewnością oba zespoły dadzą z siebie wszystko. Nie liczyłbym na to, że legioniści po zaklepaniu tytułu mistrzowskiego podejdą do meczu na zbyt dużym luzie. Kibice im na to nie pozwolą.

Właśnie na rozprężenie zrzuca Tomasz Kłos winę za porażkę 1:5 w ostatnim meczu Wisły w Warszawie. - Troszkę inaczej podeszliśmy do tego meczu i niestety przegraliśmy wysoko - wspomina "Kłoniu". - Teraz Legia jest mistrzem. Przegraliśmy mistrzostwo, więc będziemy chcieli pokazać się w tym ostatnim meczu z dobrej strony i przywieźć z Warszawy jakieś punkty.

Bramkarz Wisły Mariusz Pawełek wogóle nie przejmuje się ostatnimi wysokimi porażkami Wisły w Warszawie (w czterech ostatnich spotkaniach przy Łazienkowskiej Wisła straciła 15 goli). - Nie prowadzę żadnych statystyk. Legia na pewno będzie chciała wygrać, ale my też nie jedziemy po to, by pokopać sobie piłkę. Dla mnie najważniejsze jest, by zachować czyste konto, a z przodu zawsze coś wpadnie.

O gole tym razem nie zatroszczy się Paweł Kryszałowicz, który dołączył do długiej listy kontuzjowanych. - Jeszcze nie zdecydowałem kto go zastąpi w wyjściowym składzie - mówił w piątek Dan Petrescu. - Będzie to ktoś z trójki: Piotr Brożek, Jean Paulista lub młody Rafał Boguski. Największe szanse dajemy Brazylijczykowi, który w dwóch ostatnich meczach zdobył dwa gole. Postawa Paulisty bardzo podobała się Petrescu. - Oby wszyscy zawodnicy wchodzący z ławki wnosili tyle do gry całej drużyny, co on.

Petrescu zdążył się już przyzwyczaić do trudnej sytuacji kadrowej. - Nie jest tak źle. Mam 18 zdrowych zawodników, z których każdy jest opłacany przez Wisłę i każdy jest gotowy do gry. W razie potrzeby nie będę bał się postawić nawet na młodego Adama Kokoszkę. Z resztą upatruję w nim przyszłość Wisły i w okresie letnich sparingów będę go wprowadzał do pierwszej drużyny - zapowiada trener. Szansę na występ Kokoszki przy Łazienkowskiej zwiększają problemy zdrowotne Tomasza Kłosa, który wciąż odczuwa skutki jednego ze starć w meczu z Arką.

Trener Wisły odpowiadając na zaczepki Dariusza Wdowczyka jeszcze bardziej podgrzał atmosferę przed meczem. - Jeśli chce kupić mi bilet do Rumunii, to proszę bardzo. Zamawiam dwa powrotne bilety w klasie biznes. Ja tu na pewno wrócę i podejmę walkę o mistrzostwo - zapowiada Petrescu. Jego inteligentna riposta wywołała w Krakowie falę kolejnych pozytywnych komentarzy. Warszawscy kibice znienawidzili go jeszcze bardziej. Petrescu taki już jest. I Wisła powinna korzystać z tej jego siły. Wiemy już, że będzie z niej korzystać conajmniej do końca roku.

- Jako piłkarz przegrałem wiele razy, ale w takich momentach nie można się poddawać. Niech strata mistrzostwa uczyni was silniejszymi - mówił do swoich piłkarzy przed czwartkowym treningiem. Czas rozpocząć walkę o odzyskanie dla Krakowa tytułu mistrzowskiego! Wygrana na Łazienkowskiej ustawi nas w dogodnej pozycji startowej.

(mat19)

Źródło: wislakrakow.com

Relacje z meczu

Sprawa Honoru!

Wisła Kraków zasłużenie zwyciężyła 2:1 na stadionie Legii, pokazując że nie była w tym sezonie zespołem gorszym.

Pojedynki Wisły i Legii są okrasą ligowego sezonu. W minionych latach tego typu batalie, na tak samo wysokim poziomie (jak na polskie warunki) ze stołeczną drużyną toczyła tylko jedenastka Łódzkiego Widzewa, nie na darmo właśnie ten pojedynek zamyka ligowy sezon na naszych stadionach.

Nikogo w Krakowie nie trzeba specjalnie motywować do heroicznej walki na murawie, jeżeli staje się oko w oko z warszawską Legią. Można tylko żałować, że dzisiejszego wieczoru stawką spotkania był prestiż a nie nowe trofeum, które zastąpiło już „wysłużoną” mistrzowską paterę. Warto zaznaczyć, że piłkarze Białej Gwiazdy mieli dzisiaj coś do udowodnienia nie tylko sobie i dziennikarzom, ale również kibicom. Ubiegłoroczna klęska przy Łazienkowskiej (1:5) zapadła na wiele miesięcy w pamięci kibiców i popsuła smak ówczesnego mistrzostwa. Wreszcie przyszedł czas na długo oczekiwany rewanż, okazję do zmazania plamy Wiślacy wykorzystali w 100%!

Na płytę boiska piłkarze wychodzili przy chóralnych śpiewach stołecznych fanów, nie mogło być inaczej przy jej opuszczaniu, gdyż mistrzostwo Polski już trzy dni temu powędrowało z Krakowa do Warszawy. Chcąc jednak wprowadzić delikatne diminuendo należało wygrać. Początek zwiastował końcowy sukces. Od pierwszego gwizdka Wisła miała zdecydowanie więcej z gry. Bardzo dobrze w przodzie rozpoczęli bracia Brożkowie. Broniący w bramce Legii Fabiański od samego początku musiał grać bardzo skupiony.

Od około 7 minuty spotkania nad stadionem zaczął padać deszcz, zwiastowało to przyśpieszenie gry, próby strzałów z dystansu i krótką grę podaniami. Nie doczekaliśmy się tego ani z jednej ani z drugiej strony. Wiślacy uparcie raczyli się wysokimi podaniami, które niekiedy nie miały w ogóle żadnych szans stania się fundamentem groźnej akcji ofensywnej. Trochę komicznie wyglądały starcia w powietrzu drobnego Penksy z rosłymi obrońcami Legii. Warszawianie sprawiali wrażenie ospałych i tylko momentami zrywali się do składnego ataku, przyjęta przez nich defensywna taktyka i granie z kontry nie przystoi nowo koronowanemu mistrzowi kraju.

Dopiero w 27 minucie spotkania stołeczni piłkarze pokazali, że potrafią grać w piłkę. Groźną akcję strzałem w słupek ukoronował Sebastian Szałachowski. Niestety obrona Wisły jeszcze nie raz miała pokazać, że agresywna gra nie jest jej najmocniejszą stroną. Pechowy strzelec miał zdecydowanie zbyt dużo miejsca i czasu na oddanie strzału, a żaden z Wiślaków nie zdecydował się na zdecydowane wejście i wyjaśnienie sytuacji. W odpowiedzi krakowianie rozgrywają swój atak pozycyjny, kontrolując środek pola. Do piłki dochodzi Burns i dobrym podaniem uruchamia Pawła Brożka, jednak ten nie jest w stanie dojść do piłki. Radosna chwila miała nadejść za chwilę.

Konsekwencja w grze w końcu przynosi upragnione prowadzenie. Pod Wiślacką bramką Pawełek ubiega atakującego Kucharskiego, źle ustawiona drużyna Legii nie jest w stanie przejąć piłki która ostatecznie trafia do Piotra Brożka, ten bez problemu ogrywa Dicksona Choto i prostopadłym podaniem otwiera drogę do bramki swemu bratu, Paweł mając mało czasu decyduje się na „firmową podcinkę Tomka Frankowskiego” i przeniesienie piłki nad rozpaczliwie interweniującym Fabiańskim, za chwilę siatka w bramce Legii gwałtownie się poruszy, trybuny zawyją z bólu a Wisła będzie na prowadzeniu. 1:0 dla gości!!!!

Po objęciu prowadzenia Biała Gwiazda rusza za ciosem. Nie mija kilka minut i znowu groźna akcja pod polem karnym Legii. Tym razem jednak słaby strzał Pawła Brożka bez problemu obroni Fabiański. Nawet gdyby piłka wpadła do bramki gol nie zostałby uznany, Brożek był na spalonym. Do końca pierwszej połowy na boisku panuje pat. Żadna z drużyn nie jest w stanie groźnie zaatakować. Jeszcze pod koniec pierwszej odsłony gry Legia miała dwa rzuty rożne, jednak nie była w stanie zagrozić bramce strzeżonej przez Pawełka. Do przerwy na Łazienkowskiej Wisła prowadziła 0:1!

Na drugą połowę obie jedenastki wybiegły bez zmian. W szatni na pewno więcej swoim piłkarzom do powiedzenia miał Dariusz Wdowczyk. Legia grała słabo, za słabo jak na Mistrza Polski. Wisła kontrolowała grę w środku pola i bardzo skutecznie rozbijała ataki gospodarzy.

Sytuacja na boisku i trener zmusiły Warszawian do odważniejszej i ostrzejszej gry. Ostro faulowany jest Piotr Brożek co ewidentnie nie podoba się trenerowi Petrescu. Rzut wolny wykonuje Zieńczuk. Jest 47 minuta. Piłka adresowana do Burnsa zostaje przejęta przez obrońców Legii którzy rozpoczynają składny kontratak. Piłka wędruje od nogi do nogi, bezradni Wiślacy nie nadążają. W końcu prostopadłe podanie do Włodarczyka, który blokowany przez Baszczyńskiego wydaje się bez szans na dojście do pozycji strzałowej, jednakże obrońca Wisły nie wyjaśnia sytuacji. Pawełek widząc błagający wzrok Baszczyńskiego o wyjaśnienie sytuacji rzuca się pod nogi obrońcy Wisły (sic!), który miał bliżej do piłki. Sprytny Włodarczyk wpycha nogę i trąca piłkę w Pawełka, ta odbita wpada prosto na nogę nadbiegającego Vukovicia, który nie ma problemu z ulokowaniem jej w pustej bramce Wiślaków. 1:1! Obraz nędzy i rozpaczy dopełnia sam Baszczyński, który ruga Pawełka. Nie ulega wątpliwości kto tak na prawdę jest winny utracie gola.

Radość na twarzach stołecznych fanów wraca w 49 minucie. Zupełnie inaczej wygląda tablica świetlna i Żyleta. Jednakże Legia nie idzie za ciosem, obserwujemy za to wzmożone tempo gry ze strony Wiślaków. Co chwilę prostopadłe piłki „szukają” braci Brożków. Mądrze grają Burns i Sobolewski. Sporadyczne ataki wychodzące z lewej strony rozbija pewny tego wieczora Mijailović. Stracona bramka nie podłamała krakowian. Po dobrym ataku znów na spalonym Brożek. Jednak za chwilę po groźnej kontrze do groźnego starcia dochodzi w polu karnym Wiślaków. Na pewnie interweniującego Pawełka wślizgiem wchodzi Włodarczyk, napastnik Legii nie miał szans na dojście do piłki, więc żółta kartka którą obejrzał nie była zaskoczeniem.

Od 57 minuty Wisła łapie drugi oddech. Na boisku za Piotra Brożka pojawia się rewelacyjny ostatnio Jean Paulista i od razu zaznacza swoja obecność na boisku doskonałym podaniem do Pawła Brożka. Niestety napastnik Wisły nie dochodzi do piłki. To jednak nie wszystko. Minutę później „Jasiek” ponownie doskonale dośrodkowuje do Brożka, jednak tym razem rosły Choto wyjaśnia sytuację. Doskonała zmiana Petrescu i aż dziw bierze, że Paulista nie znalazł się w wyjściowej jedenastce.

Przez kolejne minuty Wisła oblega bramkę Legii. Z przebiegu gry nie można powiedzieć o stołecznej jedenastce „Mistrz Polski”. Fabiański nie ma czasu popatrzeć na wspaniałą oprawę na trybunach, ponieważ piłka ciągle jest blisko stołecznej bramki. Zmiany, których dokonali gospodarze również nie poprawiają obrazu gry. Wisła ciągle góruje nad przeciwnikiem. W 66 minucie powinno być (przynajmniej) 1:2 dla Białej Gwiazdy. Rewelacyjny Paulista zagrywa do Zieńczuka, ten wybiera opcję strzału schodząc do środka. Dobrze kręcona piłka ląduje jednak na słupku bramki rzucającego się Fabiańskiego. Było blisko.

Jednak minutę później podobnie mogli mówić fani Legii. Grający poprawne zawody Włodarczyk otrzymuje prostopadłe podanie, w pełnym biegu przyjmuje piłkę i rusza na bramkę Pawełka. Ponownie ośmieszeni Wiślaccy obrońcy oglądają plecy napastnika Legii i gdyby nie karkołomny wślizg Mijailovića gospodarze mogliby mieć powody do radości. Legia walczy, ale jest bezradna. Obrazem tego jest cwaniackie zachowanie Choto, który ewidentnie kopie kolanem pod żebro Paulistę gdy ten walczył z nim o górną piłkę. Chyba jako jedyny faulu nie widział sędzia. Cóż... Niedługo potem Surma zgłosi akces do nowego filmu „Przekręt” symulując faul Kłosa, ale nie ma takiego reżysera który zatrudniłby tak marnego aktora.

W 74 minucie „nawrócił” się Dan Petrescu. Doskonała akcja Wisły. Kilka płynnych zagrań i rozrzucona obrona Legii zostawia Penksę sam na sam przed Fabiańskim. Popularny „Frodo” strzela w długi róg obok padającego mu pod nogi Fabiańskiego, jednak obrońcy Legii (a dokładnie Djoković) wybijają piłkę z linii bramkowej. Po tej akcji Petrescu przeżegnał się przed kamerami... Już niedługo Panie Trenerze... :-)

Wisła napiera na Legionistów. Do akcji ofensywnych włącza się już większość Wiślaków. Po długim rajdzie na bramkę strzał oddaje Baszczyński, jednak Fabiański łapie piłkę. Minutę później kolejna akcja Wiślaków. „Baszczu” odbiera piłkę Jańczykowi i uruchamia pomocników, Ci jednak wobec liczebnej przewagi obrońców nie są w stanie wykorzystać okazji. Wiślacy biją głową w mur. Legia kontratakuje. Surma pomaga sobie ręką, czego nie dostrzega sędzia, jednakże Legioniści nie są w stanie dokładnie dograć piłki.

W 80 minucie rajd Janczyka powstrzymuje Burns. Napastnik Legii nie mogąc się pogodzić z takim obrotem spraw fauluje australijczyka. Szybkie rozpoczęcie gry nie owocuje kontrą. Ostatecznie Piłkę przejmują Legioniści, ale ta ląduje na aucie. Przewaga Wisły jest bezdyskusyjna, brakuje bramki. Do czasu. W 80 minucie jeszcze raz zabłysnął ciężko pracujący na lewej stronie Jean Paulista. Ograł jak dziecko kryjącego go Legionistę, wpadł w pole karne i soczyście dośrodkował wzdłuż linii bramkowej. Fabiański nie dał rady przeciąć toru lotu piłki, zrobił to Penksa i głową z najbliższej odległości umieścił piłkę w bramce Legii! 1:2 prowadzi Wisła!!!

W 84 minucie rozpoczyna się lekcja taktyki. Petrescu mając jeszcze 2 zmiany postanawia zrobić z nich użytek. Do gry wchodzą kolejno Gołoś (za Pawła Brożka) oraz w 89 minucie Boguski (za Penksę). Międzyczasie Wiślacy mają kolejną doskonałą okazję, jednak Paulista nie wykorzystuje szansy. Nie wpływa to jednak na obraz jego doskonałej gry w tym meczu. Do końca spotkania trwa już wyczekiwanie na ostatni gwizdek ligowego sezonu. Wisła nie daje wydrzeć sobie wygranej i honorowo żegna się z sezonem zdobywając 3 punkty na trudnym terenie w Warszawie.

(flame) Źródło: wislakrakow.com

Warszawa zdobyta. Legia - Wisła 1:2

Sezon 2005/06 został zakończony przez Wisłę mocnym uderzeniem. Piłkarze "Białej Gwiazdy" zasłużenie pokonali na Łazienkowskiej warszawską Legię 2-1, po golach Pawła Brożka i Marka Penksy. Prestiżowy mecz stał na wysokim poziomie, ale to piłkarze Dana Petrescu prezentowali się od początku do końca lepiej! Tym samym zepsuli warszawiakom mistrzowską fetę, która po tej porażce na pewno im smakuje, ale już nie tak! Wisła zagrała z charakterem, wygrała zasłużenie i za to należą się naszym piłkarzom duże brawa!

XXX kolejka ligi polskiej, sezon 2005/2006

Warszawa, Stadion Wojska Polskiego, 13. maja 2006 r., godz. 20:30

Widzów: 15 000, sędziował: Tomasz Milulski (Lublin)

Legia Warszawa - Wisła Kraków 1:2

Bramki:

0:1 Paweł Brożek (33.)

1:1 Vuković (48.)

1:2 Penksa (83.)


Składy:

Fabiański

Szala (63 Đoković)

Rzeźniczak

Choto

Édson

Szałachowski

Surma

Vuković

Roger

Włodarczyk (76. Kiełbowicz)

Kucharski (63. Janczyk)


Pawełek

Baszczyński

Kłos

Dudka

Mijailović

Penksa (88. Boguski)

Burns

Sobolewski

Zieńczuk

Paweł Brożek (84. Gołoś)

Piotr Brożek (57. Paulista)


Piłkarze meczu:

cała drużyna Wisły Kraków


Po meczu, jaki dzisiaj obejrzeliśmy, chciałoby się powiedzieć tylko jedno – szkoda, że z takim animuszem i werwą nie grali wiślacy całej rundy wiosennej. Cóż... wygrana na Łazienkowskiej osłodziła nam jednak ten sezon, zwłaszcza że ostatnie pięć meczów w Warszawie kończyły się naszymi przegranymi.

Śmieszyć mogą teraz wypowiedzi piłkarskich znawców, że Legii już „aż tak” nie zależało na wygranej. Widać to było przede wszystkim po reakcjach Dariusza Wdowczyka na nieudane zagrania jego podopiecznych. Wystarczy zresztą przytoczyć wypowiedź trenera Legii sprzed dwóch dni: - Miło będzie wygrać. Zabawimy się... Rzeczywiście się zabawiliście. Zwłaszcza, że w innym miejscu Wdowczyk mówił: - Wisła będzie miała problem, żeby nas z tego tronu [w kolejnych sezonach - mój przyp.] strącić...

Podobnie mówił zresztą Łukasz Fabiański: - Chętnie pokażemy Wiśle, dlaczego jesteśmy najlepsi w Polsce.

No i na koniec tych cytatów prezes Legii, Piotr Zygo: - Bardzo mi zależy na tym zwycięstwie. To będzie wspaniałe uwieńczenie sezonu.

Od początku meczu, choć gra była wyrównana, przewaga należała do wiślaków. Ustawieni z braćmi Brożkami z przodu, wiślacy dobrze rozgrywali piłkę. Byli aktywniejsi i widać było, że do tego meczu wyszli dodatkowo zmotywowani.

Legia także nie miała zamiaru odpuszczać i początek gry to były typowe „piłkarskie szachy”. Jedni i drudzy czekali na to co zrobi rywal, ale to Wisła ustawiona była wyżej.

Wisła jako pierwsza oddała też strzał na bramkę strzeżoną przez Fabiańskiego. Uderzenie Pawła Brożka (7. min.) było jednak zbyt słabe i bramkarz Legii spokojnie piłkę złapał.

Po chwili (11. min.) świetnie z dystansu przymierzył Baszczyński, Fabiański wybił się jak mógł najlepiej, ale uderzenie wiślaka minęło górą bramkę Legii.

Gospodarze zagrozili nam dopiero po kwadransie, ale świetny powrót Burnsa uniemożliwił dojście do piłki Włodarczykowi. Skończyło się tylko na rzucie rożnym.

W 19. min. znów groźnie pod naszą bramkę, a sytuację sprokurował Pawełek, próbując wybić piłkę z boku pola karnego, zagarnął ją już za linią. Skończyło się tylko na zamieszaniu. Nadal trwa wzajemne badanie sił. Z dystansu strzela Zieńczuk (22. min.), z drugiej zaś strony dobre dośrodkowanie wyłapuje Pawełek. Legia zaczyna grać szybciej i na efekt nie trzeba było długo czekać – dobrze dzisiaj dysponowany Szałachowski strzela zza pola karnego i piłka ląduje na słupku bramki Mariusza Pawełka, była 28. min. meczu.

Nasz bramkarz często rozpoczynał grę dalekimi wykopami, większość trafiała jednak łupem obrońców Legii, lub samego Fabiańskiego. Wszystko zmieniło się jednak w 33. minucie meczu. Pawełek zagrał do przodu, tam o piłkę zawalczył Piotr Brożek z Choto, czarnoskóry obrońca Legii pomylił się, a Piotr odegrał szybko do swojego brata Pawła. Wyszła z tego stuprocentowa okazja i Paweł ładnie przerzucając piłkę nad Fabiańskim daje Wiśle prowadzenie! Jest 1-0 i na tego gola drużyna „Białej Gwiazdy” zasłużyła! Warto było powalczyć o piłkę do końca i to się udało.

Po stracie bramki zrywa się Legia. W 34. min. Édson próbuje pokonać Pawełka z wolnego, który bije z ponad 35 metrów. Nie trafia nawet w bramkę. Po chwili znów próbuje Édson, ale trafia tylko w boczną siatkę. Dopiero w doliczonym czasie I połowy legionistom udaje się oddać celny strzał na naszą bramkę. Robi to Szałachowski, ale półgórną piłkę pewnie łapie Pawełek. Wynikiem 1-0 dla Wisły kończy się I połowa.

II okazała się jeszcze lepszym widowiskiem, choć dla nas zaczęła się fatalnie. Już w 48. min. Roger zagrywa w nasze pole karne, tam Marcin Baszczyński źle blokuje Włodarczyka, który czubkiem buta przedłuża zagraną piłkę, choć lekko, to na tyle dobrze, że ta odbija się od nogi Pawełka, co skrupulatnie wykorzystuje nadbiegający Vuković, dając Legii bramkę i wynik 1-1.

Kuriozalna była to sytuacja, potwierdzająca tylko teorię, że Wisła lubi tracić głupie bramki. Tak było i tym razem.

Remis uspokaja Legię i widać, że taki wynik w pełni ich satysfakcjonuje, nie podoba się natomiast Wiśle, która rusza do kolejnych akcji, które mogą dać kolejną bramkę.

W 54. min. ładne podanie do Pawła Brożka, ale ten jest na spalonym. Minutę później Paweł wychodzi już w tempo, ale mając z tyłu przeszkadzającego Choto strzela bardzo źle.

Legia odgryza się już po kolejnej minucie, ale stać ją tylko na brutalny faul Włodarczyka na Pawełku, za co napastnik Legii ogląda żółtą kartkę. Co ciekawe, jedyną w tym meczu. Dan Petrescu, jak to ma w zwyczaju w ostatnich meczach, wpuszcza do gry Paulistę i Brazylijczyk znów wprowadza wiele dobrego do gry Wisły.

Już dwie minuty po wejściu zagrywa z lewej strony wzdłuż bramki Legii, szkoda że Pawłowi Brożkowi nie udało się dołożyć nogi.

Atak za atak? Prawie, bo Wisła gra lepiej, częściej jest pod polem karnym Legii, ale i ona atakuje, więc Pawełek musi się sprężyć, aby złapać strzał Kucharskiego (62. min.) Wisła odpowiada natychmiast, Paulista podaje świetnie do Pawła Brożka, ten jest sam na sam z Fabiańskim i... można się tylko złapać za głowę po drugiej z rzędu niewykorzystanej okazji przez wiślaka. Powinno być 2-1.

To nie koniec szans Wisły. W 66. min. w pole karne Legii wpada Marek Zieńczuk, strzela prawą nogą, po zwodzie, ale trafia tylko w słupek!

Akcja szybko przenosi się pod naszą bramkę i tylko dzięki ofiarnemu wejściu Nikoli Mijailovicia udaje się mu powstrzymać rozpędzonego Włodarczyka, który wychodził już sam na sam z Pawełkiem. Była to na pewno najlepsza szansa Legii na zdobycie kolejnego gola w II połowie! W 70. min. Choto brzydko fauluje Paulistę, ale gwizdek sędziego milczy. Wiślacy mają uzasadnione pretensje do arbitra.

Naciskamy dalej i przynosi to efekt w 73. min. – do ładnie rzuconej piłki dochodzi Penksa, strzela, ale w ostatniej chwili obrońca wybija piłkę z linii bramkowej! Co za pech wiślaka... Gdy na zegarze dochodzi 80. min. można się już powoli zastanawiać, czy jest jeszcze szansa na zwycięskiego gola dla jednej z drużyn?

Okazało się, że była i w 100% wykorzystuje to Wisła. W 83. min. na przebój lewą stroną decyduje się Paulista, który tą akcją przyćmił swoich rodaków grających w Legii. „Jasiek” uciekł obrońcy, dośrodkował, a tam Marek Penksa celną główką pokonuje Fabiańskiego! Słowak z takim rozpędem szedł na tą piłkę, że wraz z nią wpadł do bramki Legii! 2-1 i... już do końca nic się nie zmienia.

Sędzia dolicza 4 minuty, kibice Legii śpiewają: Wisła! Co? Za późno! Ale wygrana na ich stadionie i to w chwili gdy mają co świętować – po trzech latach naszej dominacji – ma swój miły smak. Choć sezon został przegrany, to tą jedną „bitwę” wygrać się udało. Czyż nie jest to przyjemne?

Po meczu Dan Petrescu podał rękę Dariuszowi Wdowczykowi i teraz nie pozostaje nam nic innego, jak poczekać na kolejne ich pojedynki w przyszłym sezonie!

... i pomyśleć, że dzisiaj Legia miała Wisłę zjeść na deser...

Dodał: Daro (2006-05-13 20:28:33)

Źródło:wislaportal.pl

ZaDANie wykonane - lepsi od mistrza

Data publikacji: 14-05-2006 13:07


Pewne zwycięstwo nad świeżo upieczonym mistrzem Polski z Warszawy pięknie uwieńczyło sezon w roku jubileuszu 100 - lecia Wisły. Bramki Pawła Brożka i Marka Penksy to najniższy wymiar kary, jaki otrzymała stołeczna Legia od Białej Gwiazdy, która w sobotni wieczór była zespołem lepszym w każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła.

Ofensywnie ustawieni krakowianie z bliźniaczą parą braci Brożków w ataku od początku narzucili własny styl gry neutralizując poczynania warszawskich gwiazd: Rogera i Edsona. Nasi piłkarze jako pierwsi zagrozili bramce Fabiańskiego, jednak ani uderzenie Pawła Brożka z 7 minuty, ani oddany niebawem strzał Marcina Baszczyńskiego nie znalazły drogi do celu. Po kwadransie dała znać o sobie Legia, jednak akcję Piotra Włodarczyka doskonale przerwał Jacob Burns. W 20 minucie chwilę nerwów przeżył Mariusz Pawełek, który dotknął piłkę rękami poza polem karnym, jednak skończyło się na rzucie wolnym, który nie przyniósł efektu bramkowego. W 28 minucie legioniści byli bliżej powodzenia. Szałachowski zdecydował się na uderzenie z dystansu. Piłka wylądowała na szczęście na słupku naszej bramki. Szałachowski i dwukrotnie Edson próbowali jeszcze szczęścia w pierwszej połowie, jednak był to już przy wyniku 0:1, bowiem to Biała Gwiazda jako pierwsza zdobyła gola. W 33 minucie daleki wykop Pawełka trafił do Piotra Brożka. Ten oszukał Choto, podał do wychodzącego na pozycję brata, a Paweł bezlitośnie wpakował piłkę do siatki. „Żyleta” zamilkła po raz pierwszy....

Kuriozalny był początek drugiej połowy. Dwie minuty po gwizdku sędziego Legia strzeliła gola, którego strzelić nie powinna. Piłkę zagrana w pole karne mógł wybić Baszczyński, mógł złapać Pawełek, jednak jeden czekał na drugiego. Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Nieporozumienie wykorzystał Włodarczyk, trącił piłkę, która odbiła się od naszego bramkarza, trafiła do Vukovicia, a następnie do wiślackiej siatki. Bramka ta podrażniła naszych piłkarzy. 55 minuta – Paweł Brożek strzelił obok słupka. Legia odpowiada ... faulem Włodarczyka na Pawełku, po którym nasz bramkarz wymaga interwencji lekarskiej, a „Włodar” otrzymał żółty kartonik. 120 sekund później pojawił się na boisku Jean Paulista. Brazylijczyk po raz kolejny pokazał, że jest równie dobrym piłkarzem jak dużo bardziej rozreklamowane warszawskie gwiazdy: Roger i Edson. Pociągnął lewym skrzydłem, dośrodkował i Paweł Brożek kolejny raz mógł wpisać się na listę strzelców. Powtórkę dwójkowej akcji Paulista – Brożek mamy w 63 minucie, jednak „Broziu” znowu marnuje sytuację „sam na sam”. Wisła ani myślała o obronie remisu. 66 minuta – Marek Zieńczuk i ... słupek uratował legionistów. W odpowiedzi Włodarczyk szarżował w naszym polu karnym, jednak powstrzymał go Nikola Mijailović. Ostatni 20 minut należało zdecydowania dla Wisły.

Zapowiedzią mocnego uderzenia był strzał Penksy z 73 minuty, gdy piłke z linii bramkowej wybili legioniści. Jednak ani oni, ani bramkarz Fabiański nie mieli nic do powiedzenia 10 minut później. Znakomita akcja Jeana Paulisty. „Jasiek” niczym Carl Lewis w latach swojej świetności pomknął do linii końcowej. Wyczerpani trudami zwycięstwa w Zabrzu i długim jego świętowaniem legioniści mogli tylko zobaczyć „5” na plecach Brazylijczyka. Dośrodkowanie Jeana trafiło wprost na głowę frunącego w powietrzu Marka Penksy, który razem z piłką wpadł do bramki Fabiańskiego. Żyleta zamilkła po raz drugi...

Przełknięcie gorzkiej porażki w prestiżowym meczu z Wisła zmąciło Legii radość z mistrzostwa. Tym razem jedna bramka strzelona przez warszawian nie wystarczyła do szczęśliwego zwycięstwa, jak to miało miejsce w wielu wcześniejszych meczach. Wisła pokazała charakter. Wisła pokazała odważną grę. Wisła to jest potęga!!!

Legia Warszawa - Wisła Kraków 1:2

0:1 - Brożek Paweł 33'

1:1 - Vuković 48'

1:2 - Penksa 83'

Legia Warszawa: Fabiański - Edson, Choto, Rzeźniczak, Szala (Djoković 63') - Roger, Surma, Vuković, Szałachowski - Kucharski (Janczyk 63'), Włodarczyk (Kiełbowicz 75')

Wisła Kraków: Pawełek - Dudka, Kłos, Mijailović, Baszczyński - Burns, Sobolewski, Zieńczuk, Penksa (Boguski 87') - Piotr Brożek (Jean Paulista 58'), Paweł Brożek (Gołoś 84')

Sędziował: Tomasz Mikulski

Widzów: 13000

Grisza

Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA


Źródło: wisla.krakow.pl


Konferencji brak...

Z powodu bałaganu organizacyjnego na stadionie Legii konferencja pomeczowa z trenerem Danem Petrescu nie odbyła się. Ochroniarz, który miał otworzyć bramę dla przechodzących dziennikarzy wolał... wykonać kilka pamiątkowych fotografii.

Po meczu również ciężko było się dopchać do zawodników Wisły. Ci, po wygranym meczu szybko przemieścili się w kierunku autokaru. Tu również służby porządkowe nie popisały się. Autokar wiślaków z dwóch stron otoczyli bardziej krewcy kibice warszawskiego zespołu, w kierunku naszych zawodników leciały niewybredne epitety, uderzano w szyby pojazdu. W głośniejszą wymianę zdań wdał się z miejscowymi Nikola Mijailović. Oderwana też została tablica rejestracyjna autokaru, którym jechali wiślacy.

- Ze względów bezpieczeństwa zespół Wisły opuścił stadion i dlatego trenera nie było na konferencji - powiedział Jerzy Jurczyński, rzecznik klubu. - Teraz czeka nas krótki odpoczynek, a następnie ciężka praca w okresie transferowym. Przespaliśmy zimowe okienko transferowe. Kraków nie składa broni i chce odzyskać tytuł mistrzowski. Dzisiejsze zwycięstwo to mała rekompensata dla naszych kibiców. Trener Dan Petrescu zostaje w Krakowie na kolejny sezon.

własne, PAP (rav)

Źródło: wislakrakow.com

Piłkarze po meczu

Piotra Brożka nie cieszy srebrny medal

Piotr Brożek rozegrał dziś swój 65-ty mecz w barwach Wisły Kraków i 20. spotkanie w tym sezonie. Niestety i dzisiaj Piotrek nie rozegrał pełnego spotkania. Jest jednak zadowolony ze zmiany, którą dał Paulista. - Wywalczył asystę i miał jeszcze kilka świetnych zagrań - ocenia grę Brazylijczyka.

- Na początku w moich poczynaniach było trochę nerwowości, bo mało grałem w tym sezonie. Potem czułem się w tym meczu znacznie lepiej i było to widać na boisku - ocenia swój występ Piotr Brożek. A postęp rzeczywiście był widoczny i zaowocował wypracowaniem bramki, którą strzelił jego brat bliźniak.

- Z bratem znamy się od dawna i dobrze nam się razem gra. Paweł lepiej czuje się na boisku, bo ma większe doświadczenie, ale ja też już je zdobywam. Czasem za szybko gram piłką.

- W drugiej połowie dość szybko zostałem zmieniony, bo trener potrzebował świeżej krwi. Zmiana była bardzo dobra, bo Paulista wywalczył asystę i miał jeszcze kilka świetnych zagrań.

Po udekorowaniu Piotr Brożek zdjął z szyi srebrny medal. - To nie jest osiągnięcie, które nas zadawala - mówi pomocnik. Jednak w czwartek trener Petrescu mówił zawodnikom, że na problemy, z którymi zmagała się drużyna, osiągnęli maksymalnie dużo.

- Nie wiem czy dużo osiągnęliśmy. Na pewno w ostatnim czasie było kilka zmian trenerów, które nie wpływają dobrze na drużynę. Dwa niepotrzebnie przegrane wiosną mecze oddaliły nas od mistrzostwa - zakończył Piotr Brożek.

Naszej drużynie, prowadzonej przy klubowym autokarze, towarzyszyły głośne wyzwiska ze strony kibiców Legii, którzy utrudniali zawodnikom zapakowanie bagaży do autokaru, tłukli pięściami po szybach, a ostatecznie ukradli tylną tablicę rejestracyjną. - Obyśmy tylko cało dotarli do domu - ocenił Piotr, na którym wrogo nastawieni kibice nie wywarli większego wrażenia.

Źródło: wislakrakow.com

Paweł Brożek - strzelił, ale...

Data publikacji: 14-05-2006 15:56


Co prawda Paweł Brożek zdobył bramkę dla Wisły, ale szans na zdobycie kolejnych goli miał jeszcze kilka. Po meczu tłumaczył, co zadecydowało, że spotkanie zakończył tylko z jednobramkowym dorobkiem.

Zaliczyłeś gola, ale chyba mogło być lepiej?

Mogło być tych bramek więcej po moich akcjach z Piotrkiem, zarówno w pierwszej, jak i w drugiej połowie. W drugiej połowie, gdy miałem szansę, chyba za bardzo uwierzyłem w swoje umiejętności. Widziałem, że Łukasz Fabiański się już położył, więc chciałem podciąć piłkę nad nim. Niestety nie wyszło tak jak powinno – nieczysto podciąłem piłkę, trafiłem w murawę i wyszła tylko marna imitacja tego, co chciałem.

Chyba szkoda, że to zwycięstwo nic wam nie daje?

Chcieliśmy się na koniec pożegnać z sezonem, z naszymi kibicami. Nie chcieliśmy ich zawieść. Wiadomo, że ostatnio w Warszawie zbieraliśmy baty, a dziś pokonaliśmy, jakby nie było, mistrza Polski. Cieszymy się z tego zwycięstwa. Wiemy, że to przede wszystkim my zawaliliśmy ten sezon. Gdyby ten mecz był o mistrzostwo, prawdopodobnie byśmy go wygrali.

To był twój pierwszy sezon w podstawowym składzie Wisły. Jak go podsumujesz?

Strzeliłem 13 bramek w tym sezonie. Mogło ich być ze dwa razy więcej, z tego byłbym zadowolony. Miałem ku temu sytuacje. Mam nadzieję, że drugi sezon w składzie Wisły będzie lepszy. Jeśli będę grał, to będę już miał większe doświadczenie i pewnie będzie udawało mi się wykorzystywać więcej szans.

To ty poprosiłeś trenera o zmianę?

To już końcówka sezonu. Na pewno jestem zmęczony, bo nie przepracowałem całego okresu przygotowawczego. Wszedłem do gry od razu po kontuzji. Ciężko się gra, nogi już mnie bolą.

Nie zdziwiło cię, że trener Petrescu zdecydował się ściągnąć z boiska Piotrka?

Trochę się zdziwiłem, bo przecież kilka razy "poklepaliśmy" obronę Legii. Trochę było mi szkoda, że Piotrek zszedł, ale zastępujący go Jean zaliczył asystę przy bramce i zagrał naprawdę niezły mecz.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA

Źródło: wisla.krakow.pl

o zwycięstwo sygnałem na przyszły rok

Data publikacji: 14-05-2006 15:03


Marcin Baszczyński jest przekonany, że zwycięstwo z Legią nie było kwestą przypadku, ale jasnym sygnałem, że Wisła już zaczęła starania o odzyskanie mistrzowskiej korony. Oto pomeczowa wypowiedź obrońcy Białej Gwiazdy.

Jesteście zadowoleni z tego pyrrusowego zwycięstwa?

Zwycięstwo na pewno cieszy, bo o wygranie meczu w Warszawie nigdy nie jest łatwo. Trzeba je przyjąć jako pocieszenie i sygnał na przyszły rok.

Jak będzie wyglądała Wisła w przyszłym roku?

A to już pytacie nie do mnie. Ja nie wiem, co będzie z Wisłą dalej. Znając prezesa Cupiała, wiedząc, jakim ambitnym człowiekiem jest, myślę i mogę nawet powiedzieć, że wiem, że Wisła poszuka wzmocnień i będzie chciała wrócić na ten tron. Jestem przekonany, że to jej się uda.

Co się stało przy bramce, która straciliście?

W dużym stopniu o jej stracie zadecydowało moje zawahanie. Myślałem, że Mariusz wyjdzie do tej piłki, on tymczasem też się zawahał i to nieporozumienie między nami piłkarze Legii wykorzystali. Powinienem chyba wcześniej wybić tą piłkę, chociaż była ona trudna.

Czy to nasza ostatnia rozmowa z Marcinem Baszczyńskim jako piłkarzem Wisły?

A tego też jeszcze nie wiem. Zobaczymy...

M. Górski

Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA

Źródło: wisla.krakow.pl

Mariusz Pawełek: Nie krzyczałem: "moja"

Data publikacji: 14-05-2006 22:43


Opis tego jak doszło do straty bramki przez Wisłę ze strony Marcina Baszczyńskiego już przedstawialiśmy. Teraz czas na spojrzenie z drugiej strony, czyli ocenę sytuacji okiem Mariusza Pawełka. Bramkarz Wisły zaznaczał, że on nie wołał do Baszcza, że zdąży z interwencją.

Jak to się stało, że wpadała ta bramka dla Legii?

To było nieporozumienie między mną a Marcinem Baszczyńskim.

Staraliście się jakoś porozumieć w tej sytuacji?

Nie, nie krzyczeliśmy do siebie. Marcin mógł ja wybić na aut nie czekając na mnie

Czyli ty nic nie krzyczałeś do Baszcza?

Nie krzyczałem "moja", czy, że Marcin ma mi ją zostawić. On się po prostu zastawiał, a powinien już w pierwszym kontakcie z piłka ją wybić. Po meczu wyjaśniliśmy sobie całą sytuację.

Możesz chyba być zadowolony z tych ostatnich meczów?

Tak, wydaje mi się, że mogę być zadowolony. Wygraliśmy z mistrzem polski. Można powiedzieć, że z tego meczu do domu jedziemy zadowoleni.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA



Źródło: wisla.krakow.pl

Analiza meczu na Łazienkowskiej

Ostatni akcent ligowego sezonu 2005/06 przyniósł Wiśle prestiżowe zwycięstwo w Warszawie nad Legią. Niewiele zmieniło w końcowym układzie tabeli, ale pokazało, że praca trenera Dana Petrescu przynosi coraz lepsze efekty.

Teraz od klubowej „góry” zależy, czy w nowym sezonie zostanie wzmocniona i ugruntowana nowym, jeszcze lepszym materiałem zawodniczym, czy też będzie zaprzepaszczona.

Pierwsza połowa meczu

Wisła od pierwszego gwizdka stara się przejąć inicjatywę, nasi piłkarze dłużej utrzymują się przy futbolówce i dokładniej rozgrywają. Są „naładowani”, żądni zwycięstwa, dużo biegają, aktywnie grają też bez piłki. W ofensywie mamy próby szybkiego przejścia do ataku po odbiorze, i próby prostopadłych podań po dynamicznych wymianach na 1-2 kontakty - najczęściej między braćmi Brożkami, których wspiera Sobolewski. Wysoko ustawieni są skrajni pomocnicy, ale akurat z ich akcji niewiele wynika, bo nie gubią krycia i nie rzucają dokładnych dośrodkowań. Dlatego atakujemy głównie środkiem, szukając podaniami za linię obrony Pawła Brożka. Jedna z takich akcji, przynosi powodzenie – Piotr Brozek nie przestraszył się Choto, tylko agresywnie zawalczył z nim w pojedynku o górną piłkę. Wygrał, wykorzystując lepszą zwrotność i dynamikę, a następnie bardzo przytomnie i szybko podał do brata, który pierwszy raz w sezonie wyłamał się z tradycyjnego schematu strzelania dołem podczas sytuacji „sam na sam”, wreszcie kopiąc piłkę „podcinką”. Szkoda, że dopiero teraz, w ostatnim meczu, jeden jedyny raz w sezonie. Aż przetarłem oczy ze zdumienia, żałując, że nie zdarzyło mu się podobnie pomyśleć również w trakcie pojedynku z Koroną (u siebie i na wyjeździe), Bełchatowem, Zagłębiem i Arką (wyjazdy), w derbach na ulicy Kałuży – dalej już nie będę szukał, bo serce płacze. Gdyby wcześniej jeszcze choć 2-3 razy zachował się tak jak w 33 minucie meczu z Legią, zamiast „walić” dołem na siłę, to Wisła byłaby dziś mistrzem. Niestety musieliśmy czekać aż do połowy maja na przejaw inteligencji boiskowej Pawła Brożka w sytuacji „sam na sam”. Oby nasz napastnik wyciągnął z tego naukę na przyszłość.

W grze obronnej Wisła też radzi sobie dobrze – utrzymujemy rywali z dala od pola karnego, pressing funkcjonuje, Burns z Sobolewskim mają sporo odbiorów, defensorzy ładnie i przeważnie bezbłędnie skracają pole. Nie przegrywają pojedynków 1 n 1, nie licząc kilku szarż na szybkości Szałachowskiego i jego uderzenia w słupek. Trochę niespodziewanie największy problem stanowią błędy w komunikacji między obroną, a Pawełkiem, który raz interweniuje bardzo nerwowo, prezentując gospodarzom rzut wolny przy linii końcowej boiska. Najbardziej istotny wkład w skuteczną destrukcję ma Burns, bardzo ładnie pilnujący linii piłki i świetnie asekurujący kolegów, oraz Baszczyński i para stoperów, znacznie dynamiczniejsza od napastników „wojskowych”. Motorycznie nawet Kłos w niczym nie odstawał, a ustawieniem się i pewnością interwencji tradycyjnie przewyższał wszystkich kolegów.

Największe plusy pierwszej połowy: waleczność, gra bez piłki, zaangażowanie, pressing, asekuracja, odbiór, próby akcji kombinacyjnych między Brożkami, szybkie operowanie piłką, gol w 33 minucie Największe minusy: indywidualne błędy, słabe akcje oskrzydlające, brak prostopadłych podań od środkowych pomocników.

Druga połowa meczu

Zaczyna się fatalnie, od szybkiej straty bramki. Znów zawodzi komunikacja oraz ocena sytuacji przez Baszczyńskiego, który spokojnie mógł wybić piłkę albo w pole, albo w aut. Niestety, źle obliczył ustawienie Pawełka (który też zajął nieodpowiednią pozycję i reagował bardzo pasywnie), pozwalając Włodarczykowi na „dzióbnięcie” piłki. Ta trafia do nadbiegającego Vukovica, a Serb dopełnia formalności.

Na szczęście utrata gola po koszmarnym, niewymuszonym błędzie nie załamuje naszej drużyny, która znów zaczyna grać swoje, konsekwentnie i z niespotykanym wyrachowaniem realizując założenia taktyczne. Zdecydowanie, ładną kryjąc i asekuracją się w tyłach i wyczekując na szanse bramkowe po poprawnie funkcjonującym szybkim przejściu do ataku. Mamy swój, nowy, coraz lepiej dopracowany styl, w którym powoli widać rękę Dana Petrescu. Ciężka praca Rumuna daje efekt, bo jesteśmy w tym stylu skuteczni i to nawet przy kilku słabszych ogniwach w składzie. Pressing ciągle działa, utrudniając Legii zawiązywanie akcji, środek odcina podania gospodarzy na skrzydła, Podopieczni Wdowczyka nie mają czystych okazji bramkowych poza sytuacją z 67 minuty, kiedy w ostatniej chwili Mijailovic blokuje Włodarczyka. Widząc niemoc swojej drużyny, trener Legii decyduje się na bronienie wyniku, zmieniając ustawienie i przechodząc do gry z jednym napastnikiem.

W podjęciu powyższej decyzji pomagają mu coraz groźniejsze ataki Wisły. Dwie świetne okazje ma Paweł Brożek, który niestety znów wraca do „starych” reakcji i nawyków pod bramką rywali, psując szanse. Musi mieć szalenie słabą lewą nogę, skoro nie zdecydował się na uderzenie nią piłki w 55 minucie, tylko wybrał znacznie trudniejszy strzał prawą „ze szpica” i … skiksował. Bliski trafienia był także Zieńczuk w 66 minucie, ale zabrakło centymetrów. Wiele dobrego robi wprowadzenie na murawę Jeana Paulisty, który szybko okazał się najgroźniejszym zawodnikiem Wisły, dzięki dużej dynamice i efektywności w grze 1 na 1. Łatwo gubił krycie, zdobywał miejsce i wychodził na pozycje do groźnych podań lub strzałów. Żaden z warszawiaków nie mógł nadążyć za rajdami Brazylijczyka, każdorazowo musieli go „podwajać” i „potrajać” tworząc miejsce dla innych Wiślaków. Rzeźniczak przegrywał z Paulistą w pojedynkach indywidualnych niemal wszystko, co było do przegrania. W 84 minucie został wręcz ośmieszony i mógł tylko przyglądać się dokładnemu dośrodkowaniu do Penksy, któremu pozostało „dołożyć głowę”. Wisła wyszła na prowadzenie i nie oddała go już do ostatniego gwizdka, ciągle umiejętnie się broniąc.

Największe plusy drugiej połowy: konsekwentna gra w defensywie, odbiór, gra bez piłki, pressing, asekuracja, akcje Paulisty, gol Penksy Największe minusy: nadal słabe akcje oskrzydlające w wydaniu skrajnych pomocników, mniejsza ilość prostopadłych podań, błąd Baszczyńskiego przy utracie gola, skuteczność

JAKOŚĆ GRY PIŁKARZY :

Mariusz Pawełek

Gra na linii (wszędzie skala od 0-10): 6
Gra na przedpolu: 4
Błędy: Kilka
Ogólna ocena gry: 5

Marcin Baszczyński

Postawa w defensywie: 6
Postawa w ofensywie: 6,5
Błedy i niewymuszone straty: Mało, ale były brzemienne w skutkach
Ogólna ocena gry: 6

Tomasz Kłos

Postawa w defensywie: 8
Postawa w ofensywie: 4
Błędy i niewymuszone straty: Mało
Ogólna ocena gry: 7

Dariusz Dudka

Postawa w defensywie: 7,5
Postawa w ofensywie: 4
Błedy i niewymuszone straty: Mało
Ogólna ocena gry: 6,5

Nikola Mijailovic

Postawa w defensywie: 6
Postawa w ofensywie: 6
Błedy i niewymuszone straty: Sporo
Ogólna ocena gry: 6

Marek Penksa

Postawa w defensywie: 5
Postawa w ofensywie: 5,5
Błedy i niewymuszone straty: Dużo
Ogólna ocena gry: 5

Radosław Sobolewski

Postawa w defensywie: 7,5
Postawa w ofensywie: 6,5
Błedy i niewymuszone straty: Mało
Ogólna ocena gry: 7

Jacob Burns

Postawa w defensywie: 9
Postawa w ofensywie: 3
Błedy i niewymuszone straty: Mało
Ogólna ocena gry: 7,5

Marek Zieńczuk

Postawa w defensywie: 3,5
Postawa w ofensywie: 5,5
Błedy i niewymuszone straty: Sporo
Ogólna ocena gry: 5

Paweł Brożek

Postawa w defensywie: 3,5
Postawa w ofensywie: 5
Błedy i niewymuszone straty: Dużo
Ogólna ocena gry: 5

Piotr Brożek

Postawa w defensywie: 7
Postawa w ofensywie: 7
Błedy i niewymuszone straty: Mało
Ogólna ocena gry: 7

I rezerwowi:

Jean Paulista

Postawa w defensywie: 5
Postawa w ofensywie: 8,5
Błedy i niewymuszone straty: Mało
Ogólna ocena gry: 7,5

Konrad Gołoś i Rafał Boguski - grali zbyt krótko, bym ich oceniał.

Zwycięstwo Wisły ostudziło nieco gorycz zakończenia nieudanego dla „Białej Gwiazdy” sezonu, w którym przegrała wszystko, co było istotnego – od mistrzostwa i pucharu Polski począwszy, na europejskich rozgrywkach skończywszy. Sezonu regresu, rozpoczętego przed półtora rokiem i trwającego do momentu zatrudnienia trenera Dana Petrescu. Mecz na Łazienkowskiej nie może przesłonić tej prawdy i potrzeby poważnych wzmocnień, jeśli klub ma znów nawiązać do okresu największej świetności. Nadal brakuje skutecznych i „pewnych” napastników, kreatywnych bocznych pomocników oraz rozgrywającego z prawdziwego zdarzenia, a w obronie rumuński szkoleniowiec dysponuje tylko piątką zawodników „do gry” - z których jeden sposobi się do odejścia, dwóch powoli myśli o piłkarskiej emeryturze, a pozostali albo miewają problemy „wychowawcze”, albo po prostu regularnie popełniają indywidualne błędy. Dlatego wierzę, że Bogusław Cupiał pomny potrzeb drużyny i błędów popełnionych w ostatnim roku pozostawi trenera Petrescu na stanowisku, jednocześnie zapewniając mu niezbędne środki finansowe na dokonanie wskazanych przez niego transferów. Nawet bardzo kosztownych. Rumuński szkoleniowiec udowodnił, że zasługuje na podobną szansę - większość prowadzonych przez niego zawodników zanotowała wyraźny postęp indywidualny, poprawiła się też jakość gry całej drużyny, szczególnie w defensywie. To mocne argumenty za pozostawieniem go w roli pierwszego trenera Wisły Kraków i za zainwestowaniem poważnych środków w tworzony przez niego zespół.

(Markus)

Źródło: wislakrakow.com

Petrescu: Nie jestem zadowolony z drugiego miejsca

Na mecz Legii z Wisłą Dariusz Wdowczyk i Dan Petrescu wyszli obejmując się ramionami. - Porozmawialiśmy przed meczem i po jego zakończeniu. Wdowczyk to dobry trener, a jak się okazało także bardzo sympatyczny facet - mówił po meczu Petrescu.

- Życzyłem mu powodzenia w Lidze Mistrzów, bo Polska potrzebuje zespołu w tych rozgrywkach.

Wdowczyk nie kupił Petrescu biletu do Bukaresztu. - Rozmawialiśmy o tym przed meczem. Powiedział, że klasa biznes jest dla niego za droga. Nie kupił mi biletu, więc nie jadę do Rumunii, chociać chciałem odwiedzić Bukareszt na trzy dni. Chyba, że bilet kupi mi klub - komentował z uśmiechem Petrescu. Widać, że całą sprawę traktuje pół żartem - pół serio.

Trener Wisły przyznał, że nie jest zadowolony z tytułu wicemistrzowskiego. Srebrny medal szybko zdjął z szyi. - Dzisiaj było widać, że najlepszy zespół w Polsce nie zdobył mistrzostwa. Od pierwszego dnia w Wiśle powtarzam, że nie mamy szczęścia i nadal to podtrzymuję. W meczu z Legią powinniśmy wygrać pięcioma bramkami. Daliśmy dzisiaj pokaz gry w piłkę i wciąż uważam, że to Wisła gra najlepszy futbol w Polsce.

Źródło: wislakrakow.com