2006.08.27 Lech Poznań - Wisła Kraków 3:3

Z Historia Wisły

2006.08.27, Orange Ekstraklasa, 5. kolejka, Poznań, Stadion Lecha, 19:15
Lech Poznań 3:3 (2:0) Wisła Kraków
widzów: 14.591
sędzia: Piotr Siedlecki ze Szczecina
Bramki
Marcin Wasilewski 7’
Zbigniew Zakrzewski 29’

Piotr Reiss 56’


1:0
2:0
2:1
3:1
3:2
3:3


53' Arkadiusz Głowacki

82' (sam.) Bartosz Bosacki
90' Piotr Brożek
Lech Poznań
Krzysztof Kotorowski
Marcin Wasilewski
Dawid Kucharski
Grafika:Zk.jpg Bartosz Bosacki
Grzegorz Wojtkowiak
Marcin Zając
Maciej Scherfchen
Rafał Murawski
Jakub Wilk grafika: Zmiana.PNG (82’ Marcin Wachowicz)
Grafika:Zk.jpg Zbigniew Zakrzewski grafika: Zmiana.PNG (86’ Ilijan Micanski)
Grafika:Zk.jpg Piotr Reiss

trener: Franciszek Smuda
Wisła Kraków
Mariusz Pawełek
Arkadiusz Głowacki Grafika:Zk.jpg
Dariusz Dudka
Cléber grafika: Zmiana.PNG (67’ Hristu Chiacu)
Jakub Błaszczykowski
Jacob Burns
Marek Penksa grafika: Zmiana.PNG (59’ Piotr Brożek)
Marek Zieńczuk
Nikola Mijailović Grafika:Zk.jpg
Branko Radovanović grafika: Zmiana.PNG (46’ Paweł Brożek)
Jean Paulista

trener: Dan Petrescu
Sytuacje: 7 - 13
Strzały: 11 - 18
Strzały celne: 7 - 10
Posiadanie piłki: 39% - 61%
Faule: 20 - 13

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

\

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Przed pierwszym gwizdkiem

Uwaga - gramy do końca!

Data publikacji: 27-08-2006 11:57


Lech Poznań to zespół, na który trzeba szczególnie uważać przez całe 90 minut spotkania. Nawet przy prowadzeniu 2:0, a nawet 3:0 nie można czuć się jeszcze zwycięzcą, o czym przekonały się już niektóre zespoły z Orange Ekstraklasy. Mecz Lecha z Wisłą będzie na pewno ciekawy, o czym świadczą wyniki ostatnich pojedynków tych drużyn.


Historia

Lech Poznań został założony 19 marca 1922 r. Barwy klubowe to kolory niebieski i biały. 17 września 1922 roku rozegrano pierwsze oficjalne spotkanie ze Spartą Poznań, a mecz zakończył się remisem 1:1. Pierwszy mecz w I lidze zespół rozegrał z Widzewem Łódź, przegrywając 4:3. Drużyna przed tym sezonem połączyła się z drużyną Amicą Wronki i występuje obecnie pod nazwą KKS Lech Poznań.

Największe sukcesy to:

- 5 tytułów Mistrza Polski

- 4 Pucharu Polski

- 3 Superpuchary Polski


Historia spotkań

2005/2006

Wisła Kraków 5:1 Lech Poznań

Lech Poznań 2:1 Wisła Kraków

2004/2005

Wisła Kraków 4:1 Lech Poznań

Lech Poznań 3:1 Wisła Kraków

2003/2004

Wisła Kraków 4:2 Lech Poznań

Lech Poznań 2:2 Wisła Kraków

2002/2003

Wisła Kraków 4:2 Lech Poznań

Lech Poznań 2:4 Wisła Kraków

Obecny sezon

Lech Poznań po czterech kolejkach zajmuje siódme miejsce w lidze, odnosząc: jedno zwycięstwo, dwa remisy i jedną porażkę, strzelając osiem bramek, tracąc również osiem.

Ostatnie spotkanie

Lech rozgrywał w III kolejce spotkanie na własnym stadionie z Cracovią. Pierwsze 30 min. należało zdecydowanie do podopiecznych Franciszka Smudy. Najlepszą okazję na strzelenie gola w pierwszej połowie dla "Kolejorza" miał Piotr Reiss, lecz piłka po jego strzale trafiła w słupek. Na dobitkę poszedł Zbigniew Zakrzewski, ale uderzył nad bramką. Piłkarze Cracovi cierpliwie czekali na kontatak i w 36 min. wyszli na prowadzenie po samobójczym strzale Dawida Kucharskiego. Po przerwie piłkarze Lecha starali się jak najszybciej odrobić straty, ale zamiast tego tracili kolejne gole. Najpierw w 60 min. Linka pokonał Moskała, a cztery minuty później, po strzale Dariusza Pawlusinskiego było już 3:0. Na kwadrans przed kończem meczu zaczął się popis strzelecki drużyny z Poznania. Kolejno strzelali: Arkadiusz Bąk, Marcin Wachowicz i Marcin Wasilewski. Co ciekawe Lechowi udało się zdobyć czwartą bramkę, ale sędzia jej nie uznał wskazując na spalony. Co się nie udało gospodarzom, udało się gościom. W ostatniej minucie spotkania zwycięską bramkę dla Cracovii zdobył Piotr Giza.


Kibice o meczu

Blixa - "Lech jest naprawdę dziwny w tym sezonie, ale myślę, że nasza obrona poradzi sobie."

Bronek - "Ten tydzień może być przełomowy w tej części sezonu. Eliminacja Mattersburga + pokonanie Lecha na pewno zadowoli 100% kibiców, piłkarzy, działaczy i myślę, że umocni Dana."


Ciekawostka

W czterech kolejkach, jakie już za nami, Lech Poznań na osiem zdobytych goli, siedem zdobył w ostatnich piętnastu minutach spotkań.


Przygotował: Przemysław Rączka

Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA


Źródło: wisla.krakow.pl

Zdobyć twierdzę Poznań

Poznań to dla Wisły wyjątkowo trudny teren i tym razem też nie będzie łatwo. Lech należy do najskuteczniejszych drużyn w lidze. Za to Biała Gwiazda w lidze nie straciła jeszcze gola. - To będzie bardzo trudny wyjazd - przekonują wszyscy w ekipie Dana Petrescu.

Po raz ostatni Wisła wygrała w Poznaniu ponad trzy lata temu. Ostatnia porażka w Wielkopolsce bolała tym bardziej, że Wisła przegrała, chociaż była drużyną lepszą. Do tego, tracąc w Poznaniu trzy punkty, straciła praktycznie szanse na obronę tytułu mistrzowskiego. - Trener na pewno przypomni nam to spotkanie - śmiał się pare dni temu Arkadiusz Głowacki. I nie mylił się. Petrescu dobrze pamięta tamto spotkanie. W drodze powrotnej z Poznania przez kilka godzin wyliczał błędy popełnione przez krakowskich zawodników.

Problemem Lecha jest słaba defensywa. Dużo strzelają, ale tyle samo tracą. - Są bardzo zdeterminowani - zwraca uwagę Głowacki, który w barwach Kolejorza wchodził w dorosłą piłkę. I faktycznie, Lech w tym sezonie już trzykrotnie odrabiał dwubramkowe straty. - Zastanawiam się, ile goli trzeba im strzelić, by spokojnie z nimi wygrać - dodaje kapitan Wisły.

- Gole strzelane w końcówce to nasza specjalność - mówi Piotr Reiss, który już ostrzy zobie zęby na rywalizację z krakowianami. - Każdy napastnik ma takie drużyny, z którymi gra mu się bardzo dobrze. W moim przypadku jest to Wisła. Podobno bardzo dobrze spisuje się Cleber. Zobaczymy, nie ma takiego obrońcy, którego nie da się oszukać - zapewnia. Na niedzielny mecz z niecierpliwością czekają także kibice. Już dwa dni przed meczem w kasach nie było biletów, więc spotkanie obejrzy komplet 17 tysięcy publiczności.

Przy ofensywnej grze Lecha trudno będzie wiślakom kontynuować ligową serię bez straconego gola. - Zobaczymy jak będzie. Mam nadzieję, że uda się kontynuować tą serię - liczy Głowacki. W Poznaniu defensywy nie będzie wspomagał Radosław Sobolewski, któremu znów odnowiła się kontuzja. W tej sytuacji do podstawowego składu wróci Jacob Burns. Będzie partnerował Markowi Penksie. Słowak coraz pewniej czuje się w pozycji środkowego pomocnika.

Zobaczymy za to, jak Wisła poradzi sobie w meczu rozgrywanym po spotkaniu w europejskich pucharach. W poprzednich latach wiślacy mieli z tym problemy. Możemy za to oczekiwać zmian w składzie. Petrescu już dawno nie mieszał, a przecież roszady w ustawieniu to jego specjalność. Być może do podstawowej "11" wskoczy wreszcie Paweł Brożek.

Jeśli Wisła wróci z Poznania z trzema punktami, przerwę na mecze reprezentacji, spędzi w fotelu lidera. A do gry o ligowe punkty wróci 9 września, gdy do Krakowa zjedzie brazylijska Pogoń Szczecin.

Skład Wisły: Pawełek - Głowacki, Dudka, Cleber - Błaszczykowski, Penksa, Burns, Zieńczuk, Mijailović - Radovanović, Piotr Brożek.

wislakrakow.com (zmięty)


Relacje z meczu

Efektowny jeden punkt w Poznaniu

Swój najlepszy mecz w ofensywie rozegrała na stadionie Lecha Poznań Wisła Kraków, zdobywając trzy bramki. To jednak "Biała Gwiazda" musiała gonić wynik, bo "Kolejorz" co strzelał, to wpadało.

Główkowy pojedynek Radovanović'a i Wilka.
Główkowy pojedynek Radovanović'a i Wilka.

Remis 3:3 uratował w 91 minucie meczu Piotr Brożek, który trafił z dwóch metrów głową z podania Arkadiusza Głowackiego. Właśnie ta para była bohaterami Wisły, obaj zaliczyli po bramce i asyście, choć w przypadku Brożka było to podanie przy golu samobójczym w wykonaniu Bartosza Bosackiego.

Lech znany był ostatnio z tego, że doskonale wychodzi mu odrabianie strat. Gospodarze postanowili zerwać z tą tradycją i zaatakowali od pierwszych minut, nie lekceważąc Wisły, tak jak ostatnio zlekceważyli Cracovię. Już w 5. minucie po podaniu przewrotką Zająca sam przed Pawełkiem znalazł się Zakrzewski. Bramkarz Wisły zasłonił największą powierzchnię bramki jaką mógł i zablokował strzał napastnika Lecha.

Pawełek był jednak bezradny w 7 minucie. Zakrzewski powalczył w powietrzu (początkowo wydawało nam się, że był na spalonym) i piłka trafiła na 17 metr do Wasilewskiego. Najskuteczniejszy obecnie obrońca polskiej ligi uderzył mocno, prawą nogą po długim rogu i piłka wpadła do siatki.

Wisła obudziła się mniej więcej po kwadransie. W 21 minucie z dobrej pozycji główkował Błaszczykowski po dośrodkowaniu z lewej strony Mijailovicia. Kuba zamykał akcję na dłuższym słupku, strzał oddał po koźle, niestety wprost w ręce Kotorowskiego. Golkiper Lecha wybronił też nogami strzał z około 10 metrów (ostry kąt) Marka Zieńczuka w 28 minucie meczu. Po tym zagraniu Lech wyprowadził zabójczą kontrę. Wrzutkę z prawej strony główką na bramkę zamienił Zakrzewski, który idealnie wyszedł w powietrze mając przed sobą Clebera a za sobą Głowackiego.

Po takich dwóch ciosach ciężko było się podnieść. Wisła już do końca tej części gry nie złapała właściwego rytmu, choć Kotorowski dwukrotnie był w opresji po strzałach głową Branko Radovanovicia. Szczególnie interwencja z 43 minuty była przedniej marki, bo golkiper "Kolejorza" wybił futbolówkę tuż spod poprzeczki. Trzy minuty po przerwie Kotorowskiemu natomiast dopisało szczęście po strzale z 10 metrów Paulisty, gdy piłka po rykoszecie wyszła poza światło bramki. Na boisku nie było już Radovanovicia, zmienionego w przerwie przez Pawła Brożka.

Wisła jednak zaczęła tą drugą część gry znacznie lepiej, z kolei Lech jakby opadł z sił. W 53 minucie udało się zdobyć kontaktową bramkę. Wisła rozgrywała rzut rożny, futbolówkę wymienili krótko Penksa z Zieńczukiem, ten drugi zacentrował z pierwszej piłki wprost na głowę Arka Głowackiego, który nie dał szans bramkarzowi Lecha (asysta: Zieńczuk). Wydawało się, że kolejne gole dla Wisły są kwestią czasu, tymczasem nasza drużyna otrzymała kolejny cios. - Bywają mecze, gdy przeciwnik oddaje się 3-4 strzały i wszystko wpada - to święte słowa Arkadiusza Głowackiego opisujące sytuację. Do siatki Pawełka wpadł fenomenalny "szczupak" Reissa po wrzutce Marcina Zająca.

Do końca meczu zostały 33 minuty plus doliczony czas gry i Wisła w tym czasie dzieliła i rządziła na boisku. Rozpoczęło się od drugiej groźnej główki Głowackiego, wybronionej tym razem przez Kotorowskiego. Po chwili Jean Paulista swój fenomenalny rajd zakończył nienajlepszym strzałem, po którym piłka wyszła na róg. Odpowiedział tylko raz niegroźnym strzałem z 35 metrów Wojtkowiak.

W międzyczasie Petrescu wpuścił na boisko Piotra Brożka (za Marka Penksę) i zszokował wprowadzając za Clebera Hristu Chiacu. - To była taktyczna zmiana - wyjaśniał później trener Wisły, zaprzeczając że posunięcie to wymusiła kontuzja Brazylijczyka. Chiacu zepsuł przynajmniej dwie piłki w pobliżu bramki Lecha, zaś raz w zdobyciu bramki przeszkodził mu sędzia, gdyż mając przed sobą tylko bramkarza arbiter niesłusznie odgwizdał pozycję spaloną. Gdy w 77 i 80 minucie Paweł Brożek zmarnował dwie stuprocentowe sytuacje wielu myślało już, że tego meczu nie mamy prawa wygrać.

Losy meczu odwrócił jego brat, Piotr Brożek. W 82 minucie wszedł odważnie lewą stroną, wstrzelił piłkę na trzeci metr, gdzie czekał Paweł Brożek, ale uprzedził go Bartosz Bosacki, zaskakując Kotorowskiego. Już w doliczonym czasie gry Piotr Brożek zdobył swojego trzeciego gola w trzecim meczu z rzędu i była to bramka na wagę jednego punktu. Na ósmy metr poszła piłka w kierunku Arkadiusza Głowackiego, Kotorowski wyszedł z bramki, ale kapitan Wisły kapitalnie odegrał z powietrza do Piotra Brożka, który z dwóch metrów wpakował futbolówkę do siatki strzałem głową (asysta: Głowacki).

W ten oto sposób Wisła, rozgrywając najlepszy swój mecz w tym sezonie, sięgnęła tylko po jeden punkt. Tylko i aż, bo przecież jeszcze na osiem minut przed końcem spotkania "Biała Gwiazda" przegrywała 1:3.

Przed nami dwa tygodnie ligowej przerwy. Na boisko wracają reprezentanci Polski. W czwartek 31 sierpnia Wisła rozegra w Nowym Sączu charytatywny mecz z Sandecją.


Lech Poznań - Wisła Kraków 3:3 (2:0)

Bramki:

1:0 Wasilewski 7 min.

2:0 Zakrzewski 29 min.

2:1 Głowacki 53 min.

3:1 Reiss 57 min.

3:2 Bosacki (samob.) 82 min.

3:3 Piotr Brożek 90+2 min.

Żółte kartki: Bosacki, Reiss, Zakrzewski (Lech) i Głowacki, Mijailović (Wisła)

Sędziował: Piotr Siedlecki (Szczecin)

Widzów: 17 000

Lech: Kotorowski - Wasilewski, Bosacki, Kucharski, Wojtkowiak - Zając, Murawski, Scherfchen, Wilk (82 Wachowicz) - Reiss, Zakrzewski (86 Micanski)

Wisła: Pawełek - Dudka, Głowacki, Cleber (67 Chiacu), Mijailović - Błaszczykowski, Burns, Penksa (59 Brożek Piotr), Zieńczuk - Paulista, Radovanović (46 Brożek Paweł).

wislakrakow.com (rav)

Źródło: wislakrakow.com

Kolejny horror w Poznaniu. Lech Poznań - Wisła Kraków 3:3

Po dramatycznym meczu Wisła Kraków, mimo że przegrywała 0-2 i 1-3 wywozi z Poznania remis 3-3! Decydującą - o wywalczeniu jednego punktu - bramkę strzela niezawodny ostatnio Piotr Brożek, w doliczonym czasie gry! Za charakter należą się dzisiaj wiślakom wielkie brawa!

Wisła w Poznaniu remisuje po dramatycznym spotkaniu 3:3. 2006.08.27.
Wisła w Poznaniu remisuje po dramatycznym spotkaniu 3:3. 2006.08.27.

Poznań, ul. Bułgarska

27.08.2006 r., godz. 19.15

V kolejka Orange Ekstraklasy, sezon 2006/07

Widzów: 15 860

Sędzia: Piotr Siedlecki (Szczecin)


LECH POZNAŃ-WISŁA KRAKÓW 3:3


1:0 Wasilewski (7.)

2:0 Zakrzewski (29.)

2:1 Głowacki (53.)

3:1 Reiss (56.)

3:2 Bosacki (82. sam.)

3:3 Piotr Brożek (90. +2)


Kotorowski

Wasilewski

Kucharski

Bosacki

Wojtkowiak

Zając

Scherfchen

Murawski

Wilk

(82. Wachowicz)

Zakrzewski

(86. Micanski)

Reiss


Pawełek

Głowacki

Dudka

Cléber

(67. Chiacu)

Błaszczykowski

Burns

Penksa

(59. Piotr Brożek )

Zieńczuk

Mijailović

Paulista

Radovanović

(46. Paweł Brożek)


Piłkarze meczu: Arkadiusz Głowacki i Piotr Brożek


Aby zmobilizować piłkarzy gospodarze dzisiejszego meczu przed jego rozpoczęciem umieścili na tablicy świetlnej wynik 0-3 (patrz zdj.)... W poprzednich spotkaniach Lech zaczynał grać w piłkę mniej więcej gdy przegrywał w takich, lub podobnych, rozmiarach. Cóż... "wykrakali sobie" poznaniacy stratę trzech goli...

Przyznać trzeba jednak, że Lech rzeczywiście ostro ruszył do ataku, już od pierwszych minut meczu. Dokładnie tak, jak zapowiadał trener Lecha, Franz Smuda. Obydwie drużyny wyszły zresztą ustawione ofensywnie i już po dwóch minutach tak pod jedną (Pawełek złapał dośrodkowanie Zakrzewskiego), jak i pod drugą (Penksa nie doszedł do odbitej przez obrońców piłki) bramką było groźnie. Niestety - zwłaszcza w pierwszym kwadransie - groźniej było pod bramką Wisły. Jako dowód okazja z 5. minuty Zakrzewskiego, który znalazł się sam na sam z Pawełkiem, nasz bramkarz wyszedł jednak z opresji obronną rękę, a dobitka Zająca też nie znalazła drogi do siatki.

Co nie udało się Lechowi w minucie piątej, udało się w siódmej... Cléber zbyt krótko wybił piłkę przed nasze pole karne, dopadł do niej Wasilewski i strzałem w długi róg pokonał Mariusza Pawełka! Był to pierwszy gol stracony przez Wisłę w bieżącym sezonie... 1-0 dla Lecha.

Strata bramki podziałała dobrze na wiślaków, szkoda tylko, że lepiej z piłką "nie zabrał się" w 12. minucie Kuba Błaszczykowski, któremu idealnie w tempo podał Branko Radovanović. To zresztą Serb najwięcej nękał defensorów Lecha, brakowało mu jednak szczęścia pod bramką. Jak choćby w 15. min. gdy jego uderzenie głową złapał Kotorowski.

Bramkarz Lecha świetnie spisał się też w minucie 21. gdy po dośrodkowaniu Nikoli Mijailovicia ładnie po koźle strzelił Kuba Błaszczykowski. Ten fragment meczu to duża przewaga wiślaków, o czym świadczyć może też groźne uderzenie Marka Zieńczuka, z narożnika pola karnego, z trudem odbite przez Kotorowskiego.

Niestety. Już w kolejnej akcji to Lech wychodzi z kontrą, Bosacki kapitalnie wrzuca piłkę w nasze pole karne, a ta mija źle ustawionego Clébera, trafia na głowę Zakrzewskiego, który pakuje ją w samo okienko naszej bramki... 2-0.

Tak wysoki wynik, po dwóch kwadransach meczu, uspokaja lechitów, do głosu znów dochodzą wiślacy, a bryluje w tym Jean Paulista - raz po raz zresztą faulowany. I właśnie za faul na "Jaśku" (w 40. min.) czerwoną kartkę miał prawo zobaczyć Zakrzewski, który ściął Brazylijczyka równo z trawą od tyłu. Sędzia zlitował się nad poznańskim brutalem dając mu tylko kartkę żółtą!

Jakby w odpowiedzi wiślacy przeprowadzają prawdziwy szturm na bramkę Lecha. Radovanović strzela głową, Kotorowski broni, dobitka Penksy leci nad bramką... Po chwili znów świetnie przymierza głową - a jakże - Branko, ale i tym razem Kotorowski - jakimś cudem - przenosi piłkę na rzut rożny! Radovanović miał prawo złapać się przy tej interwencji bramkarza za głowę!

Sędzia dolicza do I połowy 2 minuty, i właśnie wtedy Paulista ładnie wrzuca w pole karne, Radovanoviciowi zabrakło naprawdę niewiele, aby dojść do piłki i pokonać wreszcie Kotorowskiego. Jak się okazało, nie było mu to dziś dane, bo po przerwie na boisko już nie wyszedł. To dość dziwna decyzja trenera Petrescu, bo Branko był dziś wyróżniającym się piłkarzem, a zastępujący go Paweł Brożek zawiódł.

Warto dodać, że w I połowie Wisła była przy piłce aż 58% czasu gry, w II połowie ten bilans jeszcze bardziej się zwiększył, oczywiście na korzyść "Białej Gwiazdy"!

Zaraz po przerwie mogło być jednak "po meczu", gdyby nie chwila zawahania Wilka, którego źle przypinował Dudka z Błaszczykowskim. Na szczęście pomocnika Lecha ubiegł Pawełek. Wisła gra jednak aktywnie, konsekwentnie, dobrze rozgrywa piłkę. To daje efekt już w 48. min. Marek Zieńczuk odegrał na środek do Paulisty, a ten choć strzelił dobrze, to Kotorowski znów ratuje swój zespół, odbijając piłkę nogą! Szkoda...

Po się odwlecze... 53. minuta to rzut rożny dla Wisły. Krótko rozgrywa go Marek Zieńczuk, po czym dośrodkowuje w pole karne. Miejsce Radovanovicia - w walce o górne piłki - zajmuje Arek Głowacki i celną główką (a jakże!) strzela kontaktowego gola! 2-1!

Wisła rusza do jeszcze śmielszych ataków i... nadziewa się na kontrę Lecha. Dośrodkować Zającowi w pole karne pozwala Marek Penksa, a tam Piotr Reiss dokłada swoją głowę (nie zdążył do niego Cléber, którego teoretycznie winić możnaby za każdą ze straconych dziś bramek!) i jest 3-1... Większość drużyn po takim ciosie już by się nie podniosła. Niewielu było pewnie kibiców samej Wisły, którzy wierzyliby jeszcze w wywalczenie punktu. Wiśle jednak się to udało. Z każdą minutą mieliśmy większą przewagę i to z czego do dzisiaj słynął Lech, wykorzystała Wisła. To podopieczni Petrescu włączyli wyższy bieg i konsekwentnie (!) dążyli do strzelenia kolejnych bramek. Niemal jakby nie zrażając się niepowodzeniami.

W 59. min. znów głową próbuje Arek Głowacki - Kotorowski broni. W 65. min. na strzał decyduje się Jean Paulista, ale piłka o centymetry mija bramkę.

Petrescu ściąga Clébera, wprowadza Chiacu - i to właśnie młody Rumun ma dwie swoje szanse - obydwie bardzo jednak niecelne. Szkoda zwłaszcza tej z 76. min., kiedy to Marek Zieńczuk sprytnie rozegrał rzut wolny, a Chiacu z 17. metrów strzelił wręcz fatalnie.

Jakby w odpowiedzi na zagranie Rumuna, jeszcze... gorzej zagrywa Paweł Brożek. Powracający po kontuzji wiślak wyszedł sam na sam z Kotorowskim i zamiast próbować go pokonać, odegrał do będącego na pozycji spalonej brata Piotra. Na dodatek tak, że ten nie miał nawet szans dość do piłki! Wisła naciska dalej, nie zważając na kontry Lecha (Pawełek ładnie broni strzał Wojtkowiaka) i w 79. minucie niesamowicie zamyka Lecha w jego własnym polu karny. Paweł Brożek, Chiacu i Paulista - po kolejnej udanej akcji Mijailovicia - nie potrafią jednak pokonać Kotorowskiego i obrony Lecha! Podobnie jak i sam Paweł Brożek w min. 80. Znów wyszedł on sam na sam z Kotorowskim i znów lepszy był bramkarz "Kolejorza"!

Jeszcze w tej samej minucie ładnie technicznie przymierza Marek Zieńczuk, minimalnie nad bramką. W końcu nadchodzi 82. minuta gry. Jak się okazało - minuta nadziei dla Wisły. Lewą stroną ucieka Piotr Brożek, dośrodkowuje, a Bartosz Bosacki (250. mecz w lidze!) strzela samobója! Jest 3-2! W 89. min. wiślacy mogą mieć pretensje do sędziego, który zagwizdał spalonego Chiacu, którego na pewno nie było... nasi piłkarze wolą jednak - zamiast się wykłócać - grać dalej, zwłaszcza, że w końcówce meczu procentowy podział posiadania piłki to było 61 do 39 % na korzyść "Białej Gwiazdy"! Arbiter dodaje trzy minuty i właśnie w drugiej doliczonej akcja meczu Wisły. Arek Głowacki przedłuża wrzutkę Jacoba Burnsa w pole karne "Kolejorza", a Piotr Brożek z najbliższej odległości pakuje głową piłkę do siatki! 3-3 i po chwili koniec spotkania...

Emocji nie brakowało, a Wisła zagrała dziś wyjątkowo inaczej. Zapewne wpływ miała na to szybko stracona bramka, ale podopieczni Dana Petrescu - ostatnio krytykowani za zbyt defensywną grę, nieładną dla oka - dzisiaj zagrali bardziej ofensywnie. Momentami ich postawa, oskrzydlające akcje, a także finezja, musiała się podobać. Wynik na pewno zasłużony, choć też ze wskazaniem. Właśnie na wiślaków.

Lech zawiódł na pewno swoich fanów, po raz kolejny. Też zagrał inaczej, dzisiaj to nie on gonił wynik, a mimo to znów nie potrafił zwyciężyć. Tak jednak grającą Wisłę pokonać ciężko!

Dodał: Piotr (2006-08-27 19:13:33)

Źródło: wislaportal.pl

Kiedy nie można wygrać...

Data publikacji: 27-08-2006 22:59


Horror w Poznaniu - tak należy opisać to, co działo się na stadionie Lecha. Choć już po 29 minutach krakowianie przegrywali 0:2, a na 10 minut przed końcem 1:3, to po bramce Piotra Brożka w 90. minucie Wiślakom udało się wywalczyć remis.

Przeczytaj relację on-line, jaką przeprowadziliśmy na tym meczu

Lech od początku spotkania dominował na boisku. Zawodnicy Kolejorza grali pressingiem, nie pozwalali Wiślakom na rozegranie się.

Już w 5. minucie poznaniacy mogli wyjść na prowadzenie. Marcin Zając próbował przewrotką pokonać Pawełka, do piłki doszedł Zakrzewski, jego strzał obronił Mariusz Pawełek. Dobitka Zająca była niecelna.

Jednak dwie minuty później piłkarze Kolejorza cieszyli się ze zdobycia bramki. Zza pola karnego strzelał Marcin Wasilewski, piłka wpadła w długi róg bramki Mariusza Pawełka i było 1:0 dla gospodarzy.

Poznaniacy nie zwolnili tempa. W 29. minucie z prawej strony boiska świetnie w pole karne dośrodkował Bartosz Bosacki, główką strzelał Zakrzewski i piłka po raz drugi znalazła się w wiślackiej bramce.

Jeszcze przed przerwą goście próbowali strzelić bramkę kontaktową. Dwukrotnie po dośrodkowaniach Marka Zieńczuka przed szansą na pokonanie Kotorowskiego stanął Branko Radovanović, jednak jego strzały bronił bramkarz Kolejorza.

Na początku drugiej połowy poznaniacy mogli prowadzić już 3:0, na szczęście Mariusz Pawełek uprzedził Jakuba Wilka, który otrzymał podanie od Wasilewskiego.

Od tego momentu Wisła zaczęła przeważać. W 48. minucie bramkę kontaktową mógł zdobyć Jean Paulista, jednak będąc w polu karnym gospodarzy, strzelił wprost w Kotorowskiego.

Co nie udało się wtedy, udało się w 53. minucie. Po krótko rozegranym rzucie rożnym Marek Zieńczuk dośrodkował piłkę w pole karne, najwyżej wyskoczył Arkadiusz Głowacki i strzałem głową pokonał w końcu bramkarza Lecha.

Trzy minuty później kibice Lecha cieszyli się z kolejnej bramki dla Kolejorza. Z prawej strony pola karnego Wisły dośrodkował Marcin Zając, a strzałem głową popisał się Piotr Reiss. Było 3:1 dla Lecha.

Piłkarze Białej Gwiazdy nie załamali się. Zaczęli atakować, przeważali na boisku, co chwilę próbowali przeprowadzać groźne akcje.

W 59. minucie strzał głową Głowackiego obronił Kotorowski, chwilę później indywidualną akcją popisał się Paulista, jednak strzelał obok bramki.

Paweł Brożek zmarnował dwie stuprocentowe sytuacje- najpierw w 76. minucie otrzymał doskonałe podanie między obrońców od Paulisty, jednak zamiast strzelać podawał piłkę do swego brata. Piotr nie zdążył dobiec i cała akcja poszła na marne.

Trzy minuty później Piotr Brożek niemal identycznie podawał do brata, jak Paulista wcześniej, jednak Paweł Brożek tym razem strzelił w Kotorowskiego.

Wydawało się, że mecz ten skończy się porażką Wisły, ale z pomocą krakowianom przyszedł Bartosz Bosacki. Bohater niedawnych Mistrzostw Świata zdobył bramkę…samobójczą. Asystę przy tym golu zaliczył Piotr Brożek.

Ostatnie minuty gry to miażdżąca przewaga Wisły. Opłaciło się to w doliczonym czasie gry. W 92. minucie Arkadiusz Głowacki otrzymał podanie w pole karne od Jacoba Burnsa, po czym posłał ją wzdłuż bramki, a Piotr Brożek z najbliższej odległości wpakował ją do bramki.

Mecz w Poznaniu był niezwykle emocjonujący. Wiślacy zafundowali kibicom niesamowity dreszczowiec. Mimo niekorzystnego wyniku piłkarze Białej Gwiazdy pokazali wolę walki, a na miano bohatera meczu zasłużył niewątpliwie Arkadiusz Głowacki.

Lech Poznań - Wisła Kraków 3:3 (2:0)

1:0 Marcin Wasilewski 7'

2:0 Zbiegniew Zakrzewski 29'

2:1 Arkadiusz Głowacki 53'

3:1 Piotr Reiss 56',

3:2 Bartosz Bosacki 82' samobójcza

3:3 Piotr Brożek 90'

Żółte kartki: Zakrzewski, Bosacki, Reiss - Głowacki, Mijailovic.

Sędzia: Piotr Siedlecki (Szczecin).

Widzów: 16 000.

Lech Poznań: Krzysztof Kotorowski - Marcin Wasilewski, Dawid Kucharski, Bartosz Bosacki, Grzegorz Wojtkowiak - Marcin Zając, Maciej Scherfchen, Rafał Murawski, Jakub Wilk (82 min. - Marcin Wachowicz) - Zbigniew Zakrzewski (86 min. - Ilijan Micanski), Piotr Reiss.

Wisła Kraków: Mariusz Pawełek - Dariusz Dudka, Arkadiusz Głowacki, Cleber (67 min. - Hristu Chiacu), Nikola Mijailovic - Jakub Błaszczykowski, Jacob Burns, Marek Penksa (58 min. - Piotr Brożek), Marek Zieńczuk - Jean Paulista, Branko Radovanovic (46 min. - Paweł Brożek).

fot. Tomasz Sipiera

Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA


Źródło: wisla.krakow.pl

Minuta po minucie

Koniec meczu! Remis wywalczony w końcówce meczu przez lepszą w przekroju całego spotkania Wisłę.

Arkadiusz Głowacki asystuje przy bramce Piotra Brożka.
Arkadiusz Głowacki asystuje przy bramce Piotra Brożka.


90+2' GOOOOL, Piotr Brożek!!! Asysta Arka Głowackiego! 3:3!
90+1' Lech gra już na uwolnienie, a na 16-tkę gospodarzy piłkę wrzuca... Pawełek.
90' Paweł Brożek spod linii końcowej wybił piłkę... na aut.
89' Chiacu złapany na spalonym przez sędziego! Rumun nie był na pozycji spalonej, a piłkę opanował dziesięć metrów od bramki Lecha...
87' Kotorowski z problemami, ale łapie piłkę przy ziemi po centrze Paulisty.
86' W miejsce Zbigniewa Zakrzewskiego wchodzi Ilian Micanski.
82' Za Wilka wchodzi Wachowicz.
82' 3:2! Gol Samobójczy Bosackiego, który wyręczył nieskutecznych wiślaków. Podawał z lewej strony Piotr Brożek, a reprezentacyjny obrońca przeciął lot piłki i zaskoczył Kotorowskiego.
80' Zieńczuk, technicznie z 20 metrów, tuż obok okienka bramki Lecha.
80' Paweł Brożek sam przed Kotorowskim, dużo miejsca, ale trafia w nogi bramkarza. Niebywałe.
79' Znów szansa dla Wisły po przejściu dwóch rywali na skrzydle. Źle główkuje Piotr Brożek, "machnął się" Chiacu, strzał Paulisty grząźnie w nogach lechitów.
77' I jak tu nie mówić o szczęściu Lecha? Paweł Brożek sam przed Kotorowskim decyduje się na... podanie na lewo do brata Piotra, choć miał dużo miejsca by oddać prosty strzał i pokonać bramkarza Lecha. Podanie za mocne i nici z akcji.
76' Zakrzewski ściąga Głowackiego na ziemię, wszyscy zawodnicy zbiegali w pole bramkowe, tymczasem Zieńczuk do Chiacu na 17 metr, uderzenie z pierwszej piłki - nad poprzeczką.
75' Groźniej pod polem karnym Lecha, do piłki dopada na 10. metrze Chiacu, ale uderza w budowaną.
74' Strzela z 35 metrów Wojtkowiak. Po ziemi, z kozłem, mocno, ale w środek bramki i Pawełek łapie.
71' Kotorowski wyłapał piłkę na szóstym metrze po centrze Zieńczuka.
70' Faulowany 40 metrów od bramki Lecha, z prawej strony Marek Zieńczuk.
68' Na środku obrony grają teraz Dariusz Dudka i Arkadiusz Głowacki. Prawa część defensywy dla Błaszczykowskiego, lewa - dla Mijailovicia. Na prawe skrzydło powędrował Chiacu.
67' Całkowicie zaskakująca zmiana. Za obrońcę Clebera wchodzi Hristu Chiacu.
66' Zbyt koronkowo Wisła, Paweł Brożek chciał jeszcze podać na prawo do Błaszczykowskiego będąc na środku pola karnego.
65' Piękne wbiegnięcie Paulisty, Brazylijczyk minął Kucharskiego i trochę za lekki strzał... Róg, bo Kotorowski trącił piłkę.
63' Należała się żółta kartka dla Jeana Paulisty, który chciał wymusić rzut karny.
60' Reiss i Mijailović otrzymują po żółtej kartce. Reiss za grę po gwizdku, Serb za odepchnięcie napastnika gospodarzy.
59' Ile szczęścia można mieć? Arek Głowacki uderza głową piłkę, którą spod poprzeczki na róg wybija Kotorowski.
59' Zmiana Marka Penksy za Piotra Brożka.
56' Wisła gra, a Lech strzela bramkę. Nieprawdopodobna "główka" szczupakiem Reissa po wrzutce Marcina Zająca.
55' Upomnienie za taktyczny faul w środku pola dla Głowackiego.
53' Bramka dla Wisły! Rozegranie rzutu rożnego jak za dawnych czasów. Zieńczuk do Penksy, oddanie z pierwszej piłki i również z pierwszej centra. Na siódmym metrze Arek Głowacki wyskoczył najwyżej, pokonując strzałem w długi róg Kotorowskiego.
52' Zbyt głęboko i wysoko Zieńczuk, wprost do ustawionego na trzecim metrze Kotorowskiego.
51' Prostopadła piłka do Pawła Brożka, przedziera się młody napastnik, ale nie daje rady.
50' Mijailović wrzuca z rzutu wolnego prostopadle, nikt nie przecina lotu piłki i ta przelatuje obok bramki. "Jazda, jazda, jazda..." odzywają się wiślacy.
49' Targa koszulkę Paulisty Bosacki i słuszne upomnienie.
48' Niewiarygodne. Strzela po ziemi z 11 metrów Paulista po podaniu Zieńczuka, rykoszet, Kotorowski i nie ma gola.
47' Wilk zaskakuje Błaszczykowskiego na siódmym metrze, pomocnik Lecha nie opanowuje piłki, łapie piłkę Pawełek.
46' Oj, niedobrze Arek Głowacki zagrywa do tyłu, na szczęście sytuacje wyjaśnia Dariusz Dudka wybijając piłkę na aut. Reiss wpada na Głowackiego, próbując wymusić rzut wolny.
46' Rozpoczęta druga połowa. Za Branko Radovanovicia wchodzi Paweł Brożek.
Koniec pierwszej połowy i prowadzenie gospodarzy 2:0 po bramkach Wasilewskiego i Zakrzewskiego. Lechici świetnie zaczęli, ale potem mecz się wyrównał. Wisła przede wszystkim nieskuteczna, a Lech fantastycznie umotywowany i ze szczęściem.
45+2' Ostatnia akcja Wisły i świetna pozycja Radovanovicia na siódmym metrze po wrzutce Paulisty. Serb nie sięgnął piłki i wielka szkoda.
45+1' Wrzutka w pole karne Wisły, piłka leciała w kierunku bramki Pawełka, który jednak wyłapał ją.
45' Dwie minuty doliczonego czasu gry.
44' Teraz serbski napastnik Wisły na wyraźnej pozycji spalonej.
43' Kotorowski fenomenalnie broni główkę Radovanovicia. Piłka zmierzała pod poprzeczkę, bramkarz Lecha wybił ją na róg.
41' Marek Penksa uderza nad bramką Lecha.
41' Szczęście Lecha trwa. Radovanović główkuje, Kotorowski odbija piłkę na bok, nie udaje sięjej wrzucić.
40' Tylko żółta kartka dla Zakrzewskiego za atak na achillesy Jeana Paulisty!
37' Strata piłki przez Pawełka poza polem karnym Wisły. Zakrzewski niecelnie.
36' Dan Petrescu posłał na rozgrzewkę obu braci Brożków i Adama Kokoszkę.
36' Duży tłok na polu karnym Lecha. Wisła w ataku, ale ciężko przedrzeć się przez defensywę gospodarzy.
35' Radovanović na pozycji spalonej.
34' "Dudka? Co? Morderco!" - "dopinguje" Lech, zachęcany przez oszołoma z mikrofonem.
33' Odważniej Dudka, do którego zagrywa Paulista. Trochę za mocno, Kucharski wybija na aut.
31' Czterech Lechitów starało się odebrać piłkę Mijailoviciowi i nie udaje się. Nad Bułgarską prawdziwa ulewa.
29' Lech tradycyjnie na maksymalnym farcie z Wisłą (przynajmniej u siebie). Dośrodkowanie z prawej strony i wbiegający Zakrzewski mimo asysty Clebera główkuje skutecznie. Piłka po rękach Pawełka wpada do siatki.
28' Marek Zieńczuk dostaje piłkę w polu karnym Lecha, strzał z dość ostrego kąta, broni Kotorowski.
27' Centruje Zieńczuk i spore kłopoty z jej asekuracją miał Wilk.
27' "Tylko Wisła, TS" - lepiej słyszalni teraz wiślacy. "Każdy to powie, Wisełka rządzi w Krakowie".
26' Reiss na 20 metrze w pełnym biegu strzela obok prawego słupka bramki Wisły.
24' Murawski zdecydował się na strzał z większej odległości, wysoko nad bramką.
22' Częste pojedynki Marka Zieńczuka z Marcinem Zającem. Wiślak wywalczył róg.
22' Dośrodkowuje Zieńczuk, teraz lepiej ustawiony Bosacki.
21' Groźnie Wisła lewą stroną. Paulista do linii autowej do Mijailovicia, ten dośrodkowuje na siódmy metr, gdzie główkuje od ziemi Błaszczykowski. Znów w ręce Kotorowskiego, ale akcja groźna.
19' Atak Wisły, ale faul Zieńczuka na Marcinie Zającu. Lechici dopingują.... ale bez spikera nie umieją.
18' Ciekawa piłka do Radovanovicia, uprzedził jednak Serba Wasilewski, w dodatku nasz napastnik był na spalonym.
18' Pada deszcz. Jean Paulista odważnie lewą stroną, dośrodkowanie wybite.
15' Otrzymujemy informację, że część kibiców Wisły stoi przed stadionem.
15' Okres przewagi Wisły, dwie wrzutki na pole karne Lecha. Za drugim razem mocny strzał głową Radovanović, ale dobrze ustawiony Kotorowski.
13' "Przyszła Warka - KP narka" - napisali na dużym transparencie kibice Lecha.
12' Kontra Wisły, Błaszczykowski w polu karnym Lecha, nawinął Wasilewskiego, centra... kiks Kucharskiego i tylko rzut rożny dla Wisły.
11' Marcin Zając walczy pressingiem z Mijailoviciem już pod chorągiewką na połowie Wisły.
10' Dośrodkowuje Wilk na siódmy metr, gdzie piłkę przejmuje Mijailović, ale po chwili jest zmuszony do odbicia jej na aut.
9' Zbyt głęboka centra Jeana Paulisty, piłka przy ziemi wyłapana przez Kotorowskiego.
7' Szybko gol dla Lecha Poznań. Zakrzewski na linii pola karnego odbił piłkę do tyłu do Wasilewskiego, a ten z ponad 20 metrów uderza prawą nogą w lewy róg. Nie do obrony. Tylko czy Zakrzewski nie był na spalonym?
6' Zając wykorzystał szybki wrzut z auto popędził do linii końcowej, gdzie powstrzymał go Dudka. Róg, Cleber odbija piłkę.
5' Pierwsza okazja dla Lecha. Przewrotką podał Zając do Zakrzewskiego, ten sam przed Pawełkiem, który ratuje Wisłę. Poprawka Zająca obok bramki.
3' Kontra Lecha, przerwana przez jednego z wiślaków wybiciem piłki w stronę Pawełka. Ten nie jest pewien czy może łapać piłkę, kolanem wybija ją na róg.
3' Zieńczuk świetnie centruje, Radovanović nie dochodzi do piłki, odbita przed pole karne, gdzie niepotrzebnie przyjmował ją Penksa.
2' Odważnie Zakrzewski, troche wypchnął go poza pole karne Burns, ale udało się dośrodkować na czwarty metr, po ziemi. Pawełek łapie piłkę.
2' Wasilewski odzyskał piłkę przy narożniku boiska na połowie Wisły. Dośrodkowanie na 10 metr, piłkę wybijają Wiślacy.
"Arek Głowacki" - miło przywitany obrońca Wisły. Pierwszy gwizdek arbitra.
Ciekawy sposób motywowania piłkarzy Lecha. Podczas ich rozgrzewki zegar wskazywał wynik... 3:0 dla Wisły.
Wisła zacznie ten mecz.
Wychodzą na boisko sędziowie i obie drużyny. Wita ich gromkie "Kolejorz".
"Jazda, jazda, jazda - Biała Gwiazda" - dobrze słychać naszych fanów, co spotyka się z gwizdami reszty widowni.
Gospodarze demonstrują dużą ilość biało-niebieskich flag. Początek meczu już za kilka minut.
Nie należy się spodziewać po tym meczu, by trener Franciszek Smuda wysyłał sędziego do Wrocławia. Jeśli przez najbliższy rok mocno skrytykuje arbitra zapłaci do kasy Ekstraklasy S.A. 10 tys. zł.
W wyjściowym składzie Wisły drobna zmiana. Tym razem Jean Paulista zagra od pierwszych minut, zaś Piotr Brożek, strzelec dwóch goli w dwóch ostatnich meczach, zasiadł na ławce rezerwowych. Środek pola opanować mają Jacob Burns i Marek Penksa.
Na trybunach już niemal komplet widzów. Jest też ok. 300-osobowa grupa fanów z Krakowa.
Zapraszamy do śledzenia relacji "na żywo" z meczu Lech Poznań - Wisła Kraków. Początek spotkania o godzinie 19:15.
Źródło: wislakrakow.com

Trenerzy po meczu

Dan Petrescu: "Punkt w szalonym meczu"

Trener Wisły Dan Petrescu był zadowolony ze zdobytego w ostatnich sekundach meczu z Lechem punktu. Odwrotnie Franciszek Smuda: - Każdy mecz, który gramy jest zwariowany - mówi trener Lecha.

Dan Petrescu (trener Wisły):

Dan Petrescu po meczu z Lechem.
Dan Petrescu po meczu z Lechem.

- Witam wszyskich. Jestem zadowolony, że udało nam się zdobyć punkt w tym szalonym meczu. Graliśmy przeciwko bardzo dobrej drużynie, która ma bardzo dobrych zawodników i kibiców. Ostatnia minuta była dla nas bardzo szczęśliwa. Uważam, że zasłużyliśmy na ten remis. Jestem dumny z moich zawodników, którzy dominowali przez 70 minut meczu. W pierwszej połowie nie mogliśmy osiągnąć korzystnego wyniku. Nie spodziewaliśmy się tak dobrej gry Lecha niż w pierwszej połowie, zaskoczył nas wynik do przerwy. - Zdjęcie Clebera było zmianą taktyczną. Chciałem zmienić ustawienie.

Franciszek Smuda (trener Lecha):

- Każdy mecz, który gramy jest zwariowany. Dzisiaj odwróciło się to co ostatnio było z Cracovią, gdy do nas należała końcówka. Dzisiaj to my zaczęliśmy grę, pierwsi objęliśmy prowadzenie. Popełniamy dużo błędów, musimy nad tym pracować, aby korzystne wyniki dowozić do końca.

Źródło: wislakrakow.com

Piłkarze po meczu

Arkadiusz Głowacki w szoku

Mimo, że Wisła straciła w Poznaniu aż trzy gole, Arkadiusz Głowacki może być zadowolony ze swojej postawy. Mało brakowało, a wbiłby swojemu byłemu klubowi dwie bramki.

Głowacki po meczu z Lechem.
Głowacki po meczu z Lechem.

- Mawiają, że jak gramy słabo to wygrywamy, jak dziś gramy dobrze i zremisowaliśmy. Ale chyba rzeczywiście rozegraliśmy najlepszy mecz w tym sezonie. Rywal oddał trzy-cztery strzały i wszystko im wpadło. Bywają takie mecze - powiedział po meczu "Głowa".

Twój gol dał kolegom sygnał do odrabiania strat.

- No tak, rzeczywiście tak było. Mimo wszystko bardziej cieszę się z tej asysty przy golu na 3:3, bo asysty trafiają mi się prawie tak rzadko jak bramki.

Dobrze wywiązałeś się z roli kapitana.

- To nie o to chodzi. Generalnie graliśmy dzisiaj dobry mecz, utrzymywaliśmy się przy piłce. Posiadanie było po naszej stronie, stąd udało się stworzyć kilka ciekawych akcji. Wierzyliśmy, że uda się odwrócić losy spotkania i rzeczywiście tak się stało.

No, ale te bramki stracone w pierwszej połowie...

- Z tego nie możemy być dumni. Kwestia braku koncentracji, złego wejścia w mecz... No i zdarzyło się nieszczęście.

Mało brakowało, a zdobyłbyś dzisiaj dwa gole.

- Rzeczywiście, to nie często mi się zdarza. Sam jestem w szoku. Zdziwiłbym się bardzo gdyby wpadła druga bramka, bo nigdy mi się nie zdarzyło w karierze, by w jednym meczu zdobyć dwa gole.

Teraz przed Arkiem przygotowania do meczu reprezentacji, do której wraca po dłuższym czasie. Na trybynach stadionu w Poznaniu obserwował jego grę Leo Beenhakker. - Nie wiem pod jakim kątem patrzył trener na ten mecz. Popełniliśmy kilka błędów z tyłu, z drugiej strony stworzyliśmy kilka ciekawych sytuacji. Na pewno był to dobry mecz i trener mógł być z jego poziomu zadowolony. Mam nadzieję, że jego wnioski będą pozytywne - mówi kapitan Wisły, który niedzielny wieczór spędzi z rodziną w Poznaniu.

Dziennikarze w Poznaniu skupili się właśnie na reprezentacyjnej roli Arkadiusza Głowackiego, który dziś żył tylko meczem z Lechem. Jak oceniasz szansę Polaków, czy wyjdziesz na boisko, kto będzie najtrudniejszym rywalem Polaków? - padały pytania, a Arek najczęściej odpowiadał: "Nie zastanawiałem się nad tym". Nie ukrywa jednak wielkiego zaskoczenia powołaniem: - Tak jak już mówiłem kilkakrotnie - jestem zaskoczony, ponieważ praktycznie wracam po dziewięciu miesiącach leczenia kontuzji. Dzisiaj zagrałem czwarty w sezonie mecz, stąd moje zaskoczenie.

- Od jutra będziemy mocno o tym myśleć, oceniać nasze szanse, myśleć na taktyką przeciwnika, a dzisiaj będę żył jeszcze dzisiejszym meczem - mówi kapitan Wisły. - Chcę przede wszystkim skoncentrować się na tym, aby dobrze wykonywać swoją pracę na treningach podczas zgrupowania. Później zobaczymy co będzie. Przed nami zgrupowanie, praca, omawianie przeciwników i myślę, że tak naprawdę to każdy kolejny mecz jest ważny - dodaje Arek Głowacki.

Źródło: wislakrakow.com

Paweł Brożek: Dramat...

Data publikacji: 28-08-2006 22:37


Po fatalnym zmarnowaniu sytuacji w meczu z Lechem Paweł Brożek miał w poniedziałek ciężki dzień. Nie wiadomo, czy to za karę, czy przez przypadek, musiał znosić bidony z wodą kolegów do szatni, a potem przyszło stawić mu czoła dziennikarzom, co po zmarnowaniu takiej szansy na pewno nie było przyjemne.

Śniła Ci się w nocy ta niewykorzystana okazja?

Za dużo było tych zmarnowanych sytuacji, żeby mi się po nocach śniły. Nadal trochę brakuje mi ogrania. Fizycznie czuję się dobrze, ale brak mi czucia piłki. To dopiero mój drugi występ po kontuzji. Mam nadzieję, że gdy więcej pogram, to takich sytuacji nie będę marnował.

Goli nie strzela Paweł, za to zdobywa je Piotr.

Zostaje w rodzinie. Cieszę się, że gra, że dostaje szansę od trenera Petrescu. Na razie idzie mu bardzo dobrze, jest w formie, oby tak dalej.

To właśnie do Piotra chciałeś podawać w tej feralnej sytuacji?

Zobaczyłem go kątem oka i pierwsza myśl, jak się pojawiła to "zagrywam". Nie miałem w ogóle zamiaru strzelać. Wyszło z tego co wyszło. To był... dramat.

Wydawało się jednak, ze w tej sytuacji bardziej oczywiste było strzelać albo kiwać bramkarza.

Z drugiej strony gdybym nie strzelił, to by wszyscy mówili, że trzeba było podawać do Piotrka. Szkoda. Wszyscy by mówili, że jestem napastnik egoista.

A jak to było z twoją drugą szansą?

A wtedy to dopiero się pogubiłem! Najpierw myślałem, żeby lobować Kotorowskiego, bo miałem idealną piłkę na podbicie, żeby puścić loba. Potem zmieniłem zdanie i za blisko już podszedłem, żeby coś zrobić. Próbowałem strzelać mu koło nogi, ale niestety go nabiłem.

Czy twoje wejście w przerwie było wcześniej zaplanowane, czy to ze względu na sytuację na boisku wszedłeś?

Nie rozmawiałem wcześniej z trenerem, że mam wyjść zaraz po przerwie. Wydaje mi się, że wyszło to w trakcie meczu. Pięć minut przed rozpoczęciem drugiej połowy dowiedziałem się zagram.

W drugiej połowie świetnie walczyliście, choć sytuacja wydawała się beznadziejna.

My już w pierwszej połowie graliśmy dobrze. Lech stworzył dwie sytuacje, o których nawet nie można powiedzieć, że były stuprocentowe. To przecież był strzał zza pola karnego i ta główka po idealnym dośrodkowaniu z prawej strony. My już w pierwszej połowie prowadziliśmy grę, mieliśmy mnóstwo sytuacji. Byliśmy zespołem zdecydowanie lepszym i stąd też na przykład te moje sytuacje. Oglądnąłem dziś rano jeszcze raz ten mecz. Lech miał cztery sytuacje i zdobył 3 bramki, my tych szans mieliśmy chyba z 10. Ja cieszę się jako ofensywny zawodnik, że zaczęliśmy grać piłką, utrzymywać się przy niej i stwarzać sobie sytuacje.

Wyglądaliście dużo lepiej fizycznie niż wasi przeciwnicy.

Ja czułem się fizycznie i szybkościowo dobrze. Do końca walczyliśmy o remis. Ja tez miałem takie wrażenie, że jakby ten mecz troszeczkę jeszcze potrwał, to strzelilibyśmy jeszcze jedną bramkę.

Co powiedziałeś po meczu Kotorowskiemu?

Powiedziałem, żeby się cieszyli, że remis był, bo my mieliśmy tyle okazji.

Jak ci się grało w Poznaniu?

Lubię takie mecze, gdy jest dużo kibiców, jest doping, trochę cię powyzywają. Aż chce się grać, jeszcze na takim gorącym terenie, jak dla nas Lech.

Teraz przed wami dwa tygodnie przerwy. Co zrobić, żeby odzyskać czucie piłki?

Właśnie po to cały czas zostaję po treningach i ćwiczę. Wiadomo jednak, że mecz treningowi nie jest równy. Tam dochodzi stres, emocje. Jeśli wyjdę w meczu z Pogonią, to na pewno będę chciał się zrehabilitować za te niewykorzystane sytuacje.


M. Górski

Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA


Źródło: wisla.krakow.pl

Liczby meczu Lech - Wisła

Przedstawiamy kilkanaście liczb charakteryzujących na boisku, kibicowsko oraz statystycznie wczorajszą konfrontację Lecha Poznań z Wisłą Kraków. Zremisowany 3:3 mecz odbył się w ramach 5. kolejki Orange Ekstraklasy.

0 - w końcówce meczu nikt z ekipy Wisły nie siedział na ławce rezerwowych. Cały sztab i piłkarze przeżywali ostatnie minuty i niezwykle się w nie angażowali. - Wszyscy graliśmy na boisku - śmieje się Mauro Cantoro.

1 - pierwszy raz w tym sezonie Mariusz Pawełek stracił ligowego gola. W lidze zadebiutował w tym sezonie Paweł Brożek

2 - tylu zawodników Wisły w pełni rozegrało wszystkie mecze w tym sezonie (Mijailović i Pawełek)

3 - tyle autobusów odwoziło kibiców Wisły ze stadionu przy ul. Bułgarskiej na dworzec kolejowy

4 - tyle meczów ligowych w barwach Wisły rozegrał Hristu Chiacu

5 - tyle flag powiesili na sektorze gości fani Wisły i Śląska


6 - tylu zawodników, którzy grali wczoraj wzięło udział także w meczu przed rokiem

16 - niemal tyle tysięcy widzów obserwowało wczorajsze spotkanie na stadionie

19 - tyle meczów pomiędzy Lechem i Wisłą zakończyło się remisem

21 - tyle miesięcy Arkadiusz Głowacki czekał na swe kolejne trafienie. Ostatnio strzelił w Pucharze Polski przeciw Szczakowiance. Ostatniego gola ligowego zdobył 14 maja 2000 roku

26 - tyle miesięcy temu Wisła zdobyła poprzednio punkt w Poznaniu

70 - tyle meczów w barwach Wisły rozegrał Piotr Brożek

76 - w tej minucie wczorajszego meczu Paweł Brożek, jak sam mówi, "zmaścił" doskonałą sytuację strzelecką po podaniu Jeana Paulisty

79 - tyle ligowych konfrontacji Wisła stoczyła z Lechem

125 - tyle bramek zdobyła Wisła w konfrontacjach z Lechem. 125. gola strzelił Piotr Brożek.

Źródło: wislakrakow.com

Analiza meczu z Lechem Poznań

Dużo emocji, walki i bramek oglądnęli kibice podczas wyjazdowego meczu Wisły z Lechem. „Biała Gwiazda” przywozi z Poznania remis, po upartym „gonieniu wyniku” niemal przez całe spotkanie.

Piotr Brożek za chwilę zdobędzie wyrównującego gola w meczu z Lechem.
Piotr Brożek za chwilę zdobędzie wyrównującego gola w meczu z Lechem.

Zapraszam do analizy postawy naszej drużyny

TAKTYKA.

Trener Petrescu wyjściowo ustawił zespół w modelu 1-3-1-3-2-1. Przed Pawełkiem operowała trójka środkowych obrońców, wspierana cofającym się głęboko Burnsem i wracającymi do obrony Błaszczykowskim oraz Mijailovicem w chwili przechodzenia do defensywy. Gdy zespól bronił się, miejsce powyższej pary w drugiej linii zajmowali na flankach asekurujący ich Paulista i Zieńczuk. W środku pola mieliśmy jeszcze doświadczonego, ale dramatycznie słabo grającego Marka Penksę, a najdalej z przodu wysokiego Branko Radovanovica. W trakcie spotkania taktyka ulegała modyfikacjom, aż do 1-4-1-2-3.

O ile strategia w defensywie nie różniła się znacząco od poprzednich spotkań, o tyle w ofensywie Wisła zaprezentowała się znacznie bardziej różnorodnie. Było więcej „gry piłką” i ataku pozycyjnego, pojawiły się też przemyślane akcje oskrzydlające i próby kombinacyjnego rozegrania. Wszystko głownie dzięki najlepszej w obecnym sezonie ruchliwości naszej drużyny, która stworzyła możliwości kreowania akcji kombinacyjnych, bardziej złożonych niż tylko wykop na wysokiego Radovanovica. Niestety, mimo 3 zdobytych bramek paradoksalnie trzeba zauważyć, że skuteczność „Białej Gwiazdy” w ofensywie była słaba, podobnie jak przejście z obrony do ataku. Brakło odpowiednio efektywnych piłkarzy w środku pola i w pierwszej linii, by wygrać mecz. Nie zawiodła natomiast kondycja – Wiślacy wyraźnie górowali przygotowaniem fizycznym nad Lechitami, którzy już ok. 75 minuty po prostu nie wytrzymali tempa gry i padli, słaniając się na nogach. Nieprzypadkowo właśnie wtedy stworzyliśmy przynajmniej 4 doskonałe okazje bramkowe, z których 2 udało się zamienić na gole.

PIŁKARZE I FORMACJE

Bramkarz – Mariusz Pawełek. Puścił pierwsze bramki w obecnym sezonie ligowym, ale przy wszystkich miał niewiele do powiedzenia. Można mieć zastrzeżenia jedynie do jego ustawienia w chwili strzału głową Piotra Reissa, po którym Lech wyszedł na prowadzenie 3-1. Był wówczas za blisko linii bramkowej, co nie ułatwiło interwencji. Gra zbyt zachowawczo na przedpolu, wychodząc jedynie do „zawiesinek”. Mocniejsze centry czasem zbyt pochopnie odpuszcza, zostawiając je obrońcom.

OBRONA:

Tutaj klasą sam dla siebie był tym razem Arkadiusz Głowacki, najpewniejszy punkt naszego zespołu. Bardzo dobrze pilnował napastników „Kolejorza”, wygrywał większość pojedynków główkowych, kasował niemal każdą akcję, która „szła” w jego pobliżu. Nie do pokonania 1 na 1. Błyszczał w asekuracji, ładnie wspierając kolegów. W dodatku aż dwukrotnie pokazał naszym atakującym, jak należy zachować się w „szesnastce” rywali, notując bramkę i asystę. Zaliczył świetny mecz.

Gorzej, ale przynajmniej poprawnie w defensywie wypadł Dariusz Dudka. Wygrywał większość pojedynków z rywalami, dobrze pilnował dystansu i ustawienia. Dużo więcej krytycznych uwag należy mu się za ofensywę, gdzie marnie wspierał Błaszczykowskiego i kiepsko wyprowadzał piłki, często niedokładnie. Nie zawinił przy utracie goli.

Dużym zaskoczeniem „in minus” była postawa Clebera, w poprzednich spotkaniach najpewniejszego obrońcy Wisły. Tym razem Brazylijczyk zaprezentował się dużo słabiej, popełnił przynajmniej dwa istotne błędy w ustawieniu (przy golu na 2-0 i na 3-1). Nie kontrolował wówczas rywali. Źle wyprowadzał piłki, notując sporo niecelnych podań. Słusznie został zmieniony w drugiej połowie, kiedy należało gonić wynik.

DRUGA LINIA

Na miano najlepszego pomocnika naszego zespołu zdecydowanie zasłużył Marek Zieńczuk. Wreszcie zaliczył występ na miarę możliwości, będąc zawodnikiem aktywnym i kreatywnym. Rzucił kilka ładnych prostopadłych podań, dynamizował, a nie spowalniał akcje, dobrze operował piłką. Zespół mógł na niego liczyć, nie tracił głupio futbolówki, skutecznie rozciągał grę, podawał w miarę dokładnie, z odpowiednią siłą. Przydawało się to szczególnie przy kontratakach i w przenoszeniu ciężaru akcji w boczne sektory murawy, gdzie wypuszczał Mijailovica z Paulistą. Walczył również w destrukcji - wiele tu nie nawojował, ale był przydatny.

Na przeciwnym biegunie znalazł się środkowy pomocnik Wisły – Marek Penksa. On dla odmiany był najsłabiej dysponowanym zawodnikiem naszego zespołu, nieprzydatnym w konstrukcji, źle reagującym w odbiorze. Nie zanotował ani jednego udanego prostopadłego podania, za wolno operował piłką, nie wygrywał pojedynków 1 na 1, popełniał dużo błędów w destrukcji. Wyhamowywał akcje. To, jak się zachował przy golu na 3-1 sprawiło, że po prostu złapałem się za głowę. Najpierw całkowicie bezproduktywnie biegł obok Zająca, nie próbując go atakować, a potem na wysokości pola karnego, niczym junior odpuścił, pasywnie i biernie stanął daleko, pozwalając na swobodne i dokładne dośrodkowanie. Nie skrócił dystansu, nie blokował centry. Był obok, a jakby go nie było. Jakby Zając kiwał się z powietrzem. Penksa nie zrobił ani wtedy, ani wcześniej nic, by chociaż utrudnić rywalowi zadanie. De facto zaliczył asystę przy tej bramce. Tak nie wolno grac! Po powyższych „popisach” Słowaka mam nadzieję, że trener Petrescu wyleczył się już z upartego powierzania mu roli drugiego środkowego pomocnika. Penksa niestety nie nadaje się na rozgrywającego, a w defensywie nie stanowi żadnej zapory dla mającego minimum pomysłu i umiejętności przeciwnika.

Kolejny przeciętny występ zanotował młody Jakub Błaszczykowski. Podobnie jak Penksa nie wypełnił swojej roli w ofensywie. Wprawdzie o dziwo nie psuł już nagminnie wyrzutów z autu jak podczas meczu rewanżowego z Mattersburgiem, ale znów zapomniał o tym, że głównym zadaniem ofensywnym skrajnego pomocnika jest gubienie krycia i rzucanie dokładnych dośrodkowań. Tradycyjnie nie popisał się ani jedną dobrą centrą z akcji w całym meczu. Tradycyjnie tez wdawał się w niepotrzebne dryblingi zwykle zakończone stratą i wyhamowaniem akcji. Nie był motorem napędowym zespołu. Z przykrością trzeba zauważyć, że nabiera coraz więcej złych ligowych nawyków. Często idzie na łatwiznę, nie myśli zespołowo, nie potrafi należycie dynamizować akcji. Zapomina, że trzeba szybko grac piłką, a nie ciągle wyczekiwać na ruch obrońcy. Że czasem lepiej zagrać na jeden kontakt niż kiwać. Trener Petrescu musi nim wstrząsnąć, bo nie gra na miarę potencjału i obecnie nie rozwija się tak jak na początku pobytu w Wiśle.

Po lewej stronie boiska w naszej drużynie szalał Nikola Mijailović. Słowo „szalał” pasuje, bo w polskiej skali rozegrał świetne spotkanie. Był pewny w obronie i efektywny w ofensywie, gdzie w przeciwieństwie do Błaszczykowskiego przynosił swoimi akcjami pożytek dla zespołu. Potrafił zgubić krycie, wypracować miejsce do dośrodkowania i groźnie zacentrować. Dobrze panował nad piłką, dużo biegł, zostawił na murawie sporo zdrowia. Wprowadzał swoimi wejściami zamieszanie w strefie obronnej Lecha. Oba gole z akcji dla naszej drużyny padły właśnie po zagraniach z lewej flanki. Takiego Nikolę chciałoby się oglądać częściej.

Na pochwały zasłużył tez Jacob Burns, ale tradycyjnie niemal wyłącznie za grę w destrukcji. W ofensywie przez większość meczu nieprzydatny, nie angażował się ofiarnie w konstrukcję. Niemniej, z obowiązków obronnych wywiązywał się poprawnie, ładnie asekurował kolegów i interweniował w odbiorze. Przeciął wiele podań rywali, odzyskał sporo piłek. Gdyby miał większe wsparcie od drugiego środkowego pomocnika, Lechowi byłoby jeszcze trudniej kreować składne akcje ofensywne. Niestety, Penksa nie pomagał dobrze.

NAPASTNICY

Znów najgroźniejszego piłkarza naszego zespołu rywale musieli upatrywać w „Jaśku” Pauliście. Brazylijczyk sprawiał im najwięcej problemów, najlepiej z Wiślaków grając 1 na 1. Wygranymi pojedynkami indywidualnymi i szybkim odejściem od przeciwnika wypracowywał okazje podbramkowe, „ciągnął grę”. Ładnie osłaniał piłkę, absorbował wolne pole, szukał luk w defensywie „Kolejorza”. Tradycyjnie brakowało mu wykończenia, ale nie od dziś wiemy, że w kręgu zalet Paulisty nie znajduje się skuteczny strzał. Dwukrotnie miał sytuacje bramkowe, niestety raz trafił w Komorowskiego, a raz posłał piłkę obok celu. Niemniej, i tak pozostawił najlepsze wrażenie z piłkarzy przedniej formacji.

Obok Brazylijczyka w podstawowym składzie wyszedł Serb Branko Radovanovic. Dotrwał na boisku tylko do przerwy, bo trener Petrescu uznał, że sama dobra gra głową to za mało na obrońców Lecha. Radovanovic niestety nic więcej pozytywnego nie pokazał, nie dochodził do podań na wolne pole, kiepsko rozgrywał piłkę tyłem do bramki rywali, często był łapany na spalonego. To nie był udany występ tego zawodnika.

Jeszcze mniej dobrego pokazał zmiennik Serba, Paweł Brożek, który wraz z Penksą ścigał się o miano najgorszego piłkarza naszego zespołu. Powinien zapłonąć wstydem po dwóch 200% sytuacjach bramkowych z 76 i 80 minuty - obie popisowo spartolił. Najpierw w idiotyczny sposób kopiąc piłkę w aut bramkowy, a potem wprost w bramkarza. W kończącym ubiegły sezon meczu z Legią wydawało się, że wreszcie zrozumiał, iż w sytuacji sam na sam warto strzelać podcinką, zamiast bezmyślnie płasko w nogi kładącego się na murawie golkipera. Jak widać jednak tej lekcji nie pojął i znów mieliśmy „deja vu” z wcześniejszych meczów poprzedniego sezonu, kiedy w 9 na 10 pojedynkach sam na sam ustrzeliwał bramkarza. I kiedy z tego powodu traciliśmy wiele punktów. Mam nadzieję, że teraz już wszyscy zrozumieli, dlaczego trener Petrescu ciągle naciska na zakup skuteczniejszego napastnika.

Remis uratowało dla „Białej Gwiazdy” trafienie drugiego z bliźniaków, Piotra Brożka. Pojawił się na murawie w 59 minucie i aż do ostatniej nie wyróżniał niczym szczególnym. Nie oddawał groźnych strzałów, nie dochodził do okazji bramkowych. Na szczęście w doliczonym czasie gry sytuacja uległa zmianie, bo Piotr bardzo przytomnie pozostał na wysokości „długiego słupka” zamykając akcję. I doczekał się zagrania Głowackiego, po którym musiał tylko dostawić głowę. Tą akcją potwierdził, że jest innym zawodnikiem niż w poprzednim sezonie, gra o wiele bardziej dojrzale. Pod ręką trenera Petrescu rozwija się, nabiera piłkarskiej ogłady, poprawia taktykę. Oby tak dalej.

PODSUMOWANIE

Wisła rozegrała w Poznaniu najlepszy mecz w obecnym sezonie, mimo że tylko zremisowała. W ofensywie głownie dzięki Pauliście i Zieńczukowi po raz pierwszy mieliśmy prawdziwą różnorodność, groźne akcje oskrzydlające, próby dynamicznego rozegrania, akcji kombinacyjnych i prostopadłych podań. Zespół zagrał dobrze bez piłki, nasze akcje miały pomysł i polot. Odrobił dwubramkową stratę w końcówce, wzmacniając się psychicznie przed kolejnymi grami. W defensywie było słabiej, bo znacznie słabiej niż zwykle spisywał się Cleber, a Penksa źle wspierał Burnsa w rozbijaniu ataków gospodarzy. Słowak z Błaszczykowskim nie konstruowali też nic wartościowego. Do zwycięstwa oprócz błędów indywidualnych zabrakło trochę więcej umiejętności w drugiej linii i skuteczności w ataku. Śmiało można stwierdzić przekładając to na język konkretnych pozycji, że zabrakło klasowego ofensywnego pomocnika w środku pola oraz efektywnego napastnika myślącego pod bramką rywali. Bez nich ten ładnie poukładany przez Petrescu zespół nie jest kompletny, ma wyraźnie słabsze punkty, które wymagający rywale wykorzystują. Kończy się już czas, kiedy zarząd klubu może jeszcze wypełnić tą poważną lukę kadrową, dać trenerowi brakujące elementy w pracowicie wznoszonej konstrukcji. Budowli coraz piękniejszej, w której widać pomysł i nowy rys jakościowy. Nie zmarnujmy tego. Wisła potrzebuje wzmocnień. Sprowadzenie porządnego ofensywnego pomocnika i napastnika jest sportową racją stanu „Białej Gwiazdy” przed dalszymi meczami, szczególnie w PUEFA. Kolejne uniki „góry” i odmawianie Petrescu napastnika oraz ofensywnego pomocnika to marnotrawstwo i sprzeniewierzanie się interesowi naszego klubu. Pani i Panowie z zarządu, macie świetnego trenera i warunki do stworzenia przez niego klasowego oraz dobrego jakościowo zespołu. Trenera, który już udowodnił, że potrafi to zrobić. Dajcie mu tylko niezbędny materiał zamiast wykrętów i ciągłego słowa „nie”. Wisła więcej straci oszczędzając na tych zawodnikach, niż ich sprowadzając.

wislakrakow.com (Markus)

Źródło: wislakrakow.com