2006.09.14 Wisła Kraków - Iraklis Saloniki 0:1

Z Historia Wisły

2006.09.14, Puchar UEFA, I runda, Kraków, Stadion Wisły, 20:30
Wisła Kraków 0:1 (0:1) Iraklis Saloniki
widzów: 14.000
sędzia: Tony Asumaa z Mariehamn (Finlandia)
Bramki
0:1 8' Athanássios Príttas
Wisła Kraków
4-4-2
Mariusz Pawełek
Dariusz Dudka
Arkadiusz Głowacki
Cléber
Nikola Mijailović
Jakub Błaszczykowski grafika: Zmiana.PNG (46’ Grafika:Zk.jpg Mauro Cantoro)
Radosław Sobolewski
Marek Zieńczuk
Piotr Brożek grafika: Zmiana.PNG (46’ Marek Penksa)
Branko Radovanović
Paweł Brożek grafika: Zmiana.PNG (64’ Jean Paulista)

trener: Dan Petrescu
Iraklis Saloniki

Geórgios Abáris Grafika:Zk.jpg
Dimítrios Mavrogenídis
Anastássios Katsabís
Grigóris Papazacharías
Mirosław Sznaucner
Athanássios Príttas Grafika:Zk.jpg
Ilías Poursanídis
Garba Lawal grafika: Zmiana.PNG (89’ Marino Biliskov)
Joël Epallé Grafika:Cz.jpg 71’
Estebán José Herrera grafika: Zmiana.PNG (70’ Geórgios Georgiádis)
Emanuel Benito Rivas grafika: Zmiana.PNG (90’ Emmanouíl Papasterianós)

trener: Savas Kofidis

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Przed pierwszym gwizdkiem

Petrescu: Grecki futbol jest nieprzewidywalny

Data publikacji: 13-09-2006 22:59


Dan Petrescu nie uważa swojego zespołu za faworyta w spotkaniu z Iraklisem. Będzie to powazny sprawdzian nie tylko dla jego piłkarzy, ale także dla niego, jako trenera. O tym mówił na dzisiejszej konferencji prasowej.

Uważam , że jutrzejszy mecz nie ma zdecydowanego faworyta- powiedział rumuński szkoleniowiec. Szanse obu drużyn oceniam 50 na 50%. Obejrzałem wszystkie mecze, które Iraklis rozegrał w tym sezonie. Być może wyniki na to nie wskazują, ale jest to silny zespół. Widziałem też ich mecz z zeszłego sezonu, wygrany z AEK Ateny 4:0. Naprawdę było to imponujące.

W zespole Iraklisu jest wielu dobrych zawodników, ale chciałbym wymienić nazwiska trzech piłkarzy, na których zwróciłem uwagę. Są to Epalle, Rivas i Herrera- ocenił zawodników greckiego klubu Petrescu. Być może lepiej rozpoczęliśmy sezon, niż nasi jutrzejsi rywale, ale wynik ostatniego meczu na pewno nie podbudował naszego morale- dodał.

Szkoleniowiec Białej Gwiazdy docenia wagę spotkań z Iraklisem: Jutrzejszy mecz jest dla mnie pierwszą połową dwumeczu. Niewątpliwie w rozgrywkach europejskich pierwszy mecz ma duże znaczenie, jednak większą wagę ma drugie spotkanie. Dla mnie czwartkowy mecz jest najważniejszym w sezonie, ponieważ musimy zakwalifikować się do fazy grupowej Pucharu UEFA. Po to przyszedłem do Wisły, dlatego też są duże oczekiwania.

Jestem przekonany, że wszyscy zawodnicy muszą dać z siebie 100%, również ich nastawienie musi być na takim samym poziomie. Bez tego trudno będzie o dobry wynik- uważa Petrescu.

Znam bardzo dobrze futbol grecki i dobrze wiem, że jest on nieprzewidywalny. Z jednej strony Grecy mogą zostać mistrzami Europy, ale mogą też przegrać z każdą inną drużyną europejską- mówił o czwartkowym meczu. Na pewno nie będzie łatwo. Z tego względu uważam, że oba mecze będą bardzo trudne i o zwycięstwie może zdecydować przysłowiowy łut szczęścia.

Na pytanie o Branko Radovanovicia i Jacoba Burnsa odpowiedział: Obaj zawodnicy są w składzie na mecz, mogę ich wybrać do gry. Trudno ocenić mi Jacoba po 25 minutach gry z drużyną, która cały czas się broniła. Zazwyczaj Jacob gra dobrze wtedy, kiedy to my się bronimy. Do tego dochodzi fakt, że był on zmęczony po długiej podróży z Kuwejtu.

Mam nadzieję, że jutrzejszy mecz będzie początkiem długiej gry Wisły w europejskich pucharach. Po to tutaj jestem, żeby osiągać sukcesy, żeby możliwie jak najdłużej prowadzić zespół. Niemniej jednak na całym świecie jest tak, że trenerzy zależą od wyników- jeśli nie są one odpowiednie, trenerzy odchodzą- dodał trener.

O tym, w jaki sposób Wisła będzie grać, Dan Petrescu powiedział: Uważam, że najważniejsze jutro będzie to, aby nie stracić bramki, bo utrata gola w meczu rozgrywanym u siebie w rozgrywkach europejskich jest trudna do odrobienia. Dlatego też nie będziemy się bronić, musimy atakować i strzelać bramki.

Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA


Źródło: wisla.krakow.pl

Relacje z meczu

Koszmar powraca

Przed meczem z Iraklisem.
Przed meczem z Iraklisem.


Wielkie nadzieje na awans do europejskiego zaplecza, zimny prysznic w pierwszym meczu i... Czy scenariusz się powtórzy zobaczymy za dwa tygodnie. Po pierwszym spotkaniu Wisły z Iraklisem wszelkie powody do zadowolenia może mieć grecki zespół.


Wisła Kraków przegrała 0:1 z Iraklisem, po fatalnej pierwszej połowie, na której początku straciła bramkę uderzeniu Athanasiosa Prittasa. Goście nie zwrócili uwagi, że na boisku ze złamaną ręką leży Piotr Brożek, a Prittas oddał atomowy strzał w samo okienko bramki Mariusza Pawełka. W oczach kibiców Wisły stanęły Valerengi, Tbilisi i Guimaraes. Obraz ten, z drobnymi przerwami, pozostał już do końcowego gwizdka sędziego z Finlandii Tony Asumay.


Niestety, Dan Petrescu nie trafił w czwartek z wyjściowym składem. Złym posunięciem było postawienia na rekonwalescentów Branko Radovanovicia, a zwłaszcza Radosława Sobolewskiego. Ten drugi, do społu z Markiem Zieńczukiem nie potrafili zorganizować gry Wisły na tyle, by potrafiła ona narzucić swój styl gry rywalowi. Na domiar złego ambicja przeważyła nad rozsądkiem u Jakuba Błaszczykowskiego, który zgłosił niedyspozycję zdrowotną trenerowi dopiero w przerwie meczu. Obraz niezwykłe pechowych decyzji kadrowych dopełnia złamana ręka najlepszego strzelca ostatnich tygodni - Piotra Brożka.


Iraklis to drużyna bardzo niepewnie grająca w obronie. Aby nie dopuścić do sytuacji pod swoją bramką będzie chciała oddalić grę na połowę rywala. Takie przewidywania głoszono wszem i wobec, i sprawdziły się one co do joty. Goście zaatakowali pressingiem, równocześnie dużo pracując podaniami, dość powiedzieć, że w pierwszym kwadransie zanotowali 58 czasu procent posiadania piłki, w meczu wyjazdowym bądź co bądź. Gdy nadarzała się okazja, Iraklis uderzał z dystansu. Tak też czynili w pierwszych 35 minutach Lawal (dwukrotnie), Epalle (dwukrotnie), Rivas, czy wspomniany wcześniej strzelec gola Prittas.


Wisła odpowiedziała praktycznie tylko nieśmiałą i niecelną próbą z 50 metrów Piotra Brożka, który zauważył że bramkarz Abaris za bardzo oddalił się od bramki. Jedyną naprawdę groźną sytuacją dla naszej drużyny była główka Pawła Brożka z niewielkiej odległości, po której piłka otarła się o prawy słupek bramki Iraklisu. Tuż przed przerwą wepchnąć piłkę do bramki gości próbował po rzucie rożnym Arkadiusz Głowacki, zaś w 45 minucie uderzenie z rzutu wolnego Mijailvocia wybranił Abaris.


Słupek i poprzeczka stanęły Wiśle na drodze do zdobycia choćby wyrównującego gola na początku drugiej połowy. Chyba nikt nie wie jakim cudem tknięta palcami piłka odbiła się od konstrukcji bramki po strzale Radosława Soblewskiego z 52 minuty. Cztery minuty później, jakby od niechcenia strzelił Marek Zieńczuk, a bramkarz jak zahipnotyzowany patrzył, jak futbolówka ociera się o poprzeczkę. Między tymi sytuacjami drugiego gola mógł strzelić Iraklis. Wisła zapomniała o obronie i nagle sam przed Pawełkiem, 45 metrów od bramki znalazł Prittas. Grecki zawodnik minął już naszego bramkarza, ale w oddaniu skutecznego uderzenia przeszkodził mu waleczny "Frodo" - Marek Penksa. Słowak pojawił się na boisku w przerwie zmieniając Jakuba Błaszczykowskiego. W tym samym czasie Mauro Cantoro "zluzował" Piotra Brożka.


Zmiany wyniku nie przyniosła też ani trzecia zmiana i wejście Jeana Paulisty, ani niezliczona ilość dośrodkowań, ani zasłużona czerwona kartka za wstrętny faul Joela Epalle na Pauliście. Wisła zbyt wolno rozgrywała piłkę i mimo przewagi do końcowego gwizdka miała kłopot z oddaniem strzału w światło bramki. Zwrócić jednak należy uwagę, że defensorzy Iraklisu potrafili zagrać niepewnie mając piłkę na własnym polu karnym. Tego już nie udało się wykorzystać. Czy uda się to w rewanżu? Czwarty rok z rzędu łudzimy się, że tak.


Wisła Kraków - Iraklis Saloniki 0:1 (0:1)


Bramka: Athanasios Prittas (8 min.)


Żółte kartki: Cantoro (Wisła) oraz Prittas i Abaris (Iraklis)
Czerwona kartka: Epalle (Iraklis, 71 min.)


Sędziował: Tony Asumaa (Finlandia)
Widzów: 13 000


Wisła Kraków: Pawełek - Dudka, Głowacki, Cleber, Mijailović, Błaszczykowski (46 Penksa) - Sobolewski, Zieńczuk, Brożek Piotr (46 Cantoro) - Brożek Paweł (64 Jean Paulista), Radovanović

Iraklis Saloniki: Abaris - Mavrogenidis, Papazacharias, Katsabis, Sznaucner - Prittas, Poursandis, Lawal (89 Biliskov) - Epalle, Herrera (69 Georgiadis), Benito Rivas (90+2 Papasterianos)

wislakrakow.com
(rav)

Źródło: wislakrakow.com

Grecka tragedia! Wisła Kraków - Iraklís Saloniki 0-1

Gdy przed trzema laty Wisła przegrywała z norweską Vålerengą - mówiono, że to "wypadek" przy pracy. Gdy rok później - po solidnych wzmocnieniach - przegraliśmy z Dinamem Tbilisi, można było zwiesić głowę. Gdy przed rokiem odpadaliśmy z Vitórią Guimarăes, mówiło się o kacu po Panathinaikósie. Gdy jednak dzisiaj Wisła przegrała w kolejnym meczu europejskich pucharów, tym razem z greckim średniakiem, Iraklísem, można już pomału mówić o... naszej własnej słabości i nieudolności - na europejskiej arenie. O niczym innym...

Wisła-Iraklis 0:1. 2006.09.14.
Wisła-Iraklis 0:1. 2006.09.14.

Kraków, ul. Reymonta

14.08.2006 r., godz. 20.30

I runda Pucharu UEFA

Widzów: 14 000

Sędzia: Tony Asumaa (Finlandia)


WISŁA KRAKÓW-IRAKLÍS SALONIKI 0:1


0:1 Príttas (8.)


Pawełek

Dudka

Głowacki

Cléber

Mijailović

Błaszczykowski

(46. Cantoro )

Sobolewski

Zieńczuk

Piotr Brożek

(46. Penksa)

Radovanović

Paweł Brożek

(68. Paulista)


Abáris

Mavrogenídis

Katsabís

Papazacharías

Sznaucner

Príttas

Poursanídis

Lawal

(89. Biliskov)

Epallé

Herrera

( 0. Georgiádis)

Rivas

(90. Papasterianós)


Piłkarz meczu: Mauro Cantoro


Wisła nie miała dzisiaj żadnych atutów w grze z niezwykle zmotywowanym rywalem. W polskiej lidze ciężko znaleźć zresztą tak wybiegany zespół, grający ładną, techniczną piłkę. Może nie jest to szczyt kibicowskich marzeń, ale - zwłaszcza w I połowie - na boisku istniał niemal wyłącznie Iraklís!

Dan Petrescu kompletnie nie trafił dziś ze składem, fatalnie grał Dariusz Dudka, koszmarnie Radosław Sobolewski, niewidoczny był Kuba Błaszczykowski. Niewiele dało wejście Jeana Paulisty. Po przerwie spowodowanej kontuzją słabo zagrał Branko Radovanović. Gdy tak wiele ogniw zawodzi, gdy drużynę cechuje nieporadność i fatalna wręcz niedokładność, ciężko stwarzać sytuacje do strzelenia bramek. Mimo to wiślacy je mieli, zabrakło jednak szczęścia.

Fatalnie rozpoczęliśmy ten mecz. Niedokładność i nieporadność naszych pupili spowodowała, że przez pierwszy kwadrans praktycznie nie stworzyliśmy sobie okazji do zdobycia gola. Wprost przeciwnie Grecy, którzy co rusz próbowali strzałów z dystansu. I właśnie po jednym z nich, w 8. minucie gry, Athanássios Príttas pokonał Mariusza Pawełka, strzałem z ok. 25 metrów! Kiepsko spisali się przy tej akcji zarówno Radosław Sobolewski, który jako defensywny pomocnik powinien wrócić pod nasze pole karne, jak i Arkadiusz Głowacki, któr pozwolił na uderzenie z dystansu! Inną sprawą jest fakt, że gdy Grek oddawał swój strzał (życia?!) na murawie leżał kontuzjowany Piotr Brożek (doznał wtedy złamania ręki!), rywale jednak akcję skutecznie przeprowadzili do końca. Po meczu pretensji - za takie zachowanie - nie ukrywał trener Petrescu.

Strata gola nie podziałała jakoś specjalnie mobilizująco na wiślaków. To nadal Grecy mieli więcej "z gry". W sumie, poza golem, już na początku spotkania potrafili oddać jeszcze dwa naprawdę groźne uderzenia z dystansu. Na nasze szczęście niecelne.

Pierwszy szansę na wyrównanie miał Niko Mijailović, który próbował wykorzystać błąd greckiego bramkarza, gdy ten źle wybił piłkę. Strzał z niemal 40 metrów minął jednak opuszczoną bramkę. Gdy z kolei następny strzał na naszą bramkę oddał Lawal odezwały się nawet pierwsze gwiazdy niezadowolonych fanów, którzy dość już mieli nieporadności wiślaków! Tym razem Pawełek piłkę pewnie jednak złapał.

Wreszcie udało się zagrozić bramce gości wiślakom. Grający ze... złamaną ręką Piotr Brożek dośrodkował w pole karne, a tam najwyżej wyskoczył jego brat Paweł. Pech to był jednak Wisły pierwszy, bo były uczestnik Mundialu trafił w słupek! Jakby w odpowiedzi wiślacy pozwolili aż dwukrotnie, w krótkich odstępach czasu, oddać kolejne strzały Epallé - obydwa niecelne, ale dlaczego nikt nie był w stanie ich zablokować?

W samej końcówce I połowy ładny strzał z wolnego oddał jeszcze Dariusz Dudka, ale pewnie złapał go grecki bramkarz.

Na II połowę nie wyszedł już oczywiście Piotr Brożek, zabrakło także Kuby Błaszczykowskiego. Zmiennicy to Penksa i Cantoro. Zwłaszcza ten drugi pokazał się z niezłej strony, głównie walecznością, którą większości wiślaków zostawiła dziś w szatni.

II połowa była lepsza w wykonaniu Wisły, tym bardziej, że zmieniła się taktyka Greków. Ustawili zasieki przed własną bramką, bronili wyniku, szkoda tylko, że wiślacki atak dzisiaj nie istniał, więc i rywal zadanie miał solidnie ułatwione. Nie sprawdziła się zresztą teza, że grecka defensywa popełnia mnóstwo błędów. Sami greccy dziennikarze zdumieni byli po meczu aż tak dobrą postawą drużyny z Salonik.

Losy spotkania mógł zmienić ten, któremu dzisiaj nic nie wychodziło, a więc Radosław Sobolewski. W 50. minucie przymierzył zza pola karnego, piłka odbiła się od słupka i... wzdłuż linii wyszła na róg... Pech numer dwa. Po chwili ładnie uderzył także Cantoro, ale minimalnie niecelnie. Wisła przycisnęła, Wisła osiągnęła przewagę, ale skończyć się to mogło fatalnie. Po rzucie rożnym goście wyszli z kontrą i sam przed Pawełkiem znalazł się Epallé, ograł go zresztą, miał przed sobą pustą bramkę... i jakimś cudem dogonił go Marek Penksa i piłkę zdołał wybić! Mogło być 0-2 i po marzeniach...

O pechu numer trzy mówić może z kolei Marek Zieńczuk, który niejako w odpowiedzi na akcję Epallé uderzył zza pola karnego, a piłka trafiła w poprzeczkę! Po chwili w dogodnej sytuacji fatalnie do Radovanovicia podał Paweł Brożek, po czym Petrescu zastąpił go Paulistą.

W 71. minucie właśnie Paulistę od tyłu sfaulował Epallé. Sędzia bez wahania pokazał Kameruńczykowi... czerwony kartonik. Chyba jednak na wyrost, tym bardziej, że fiński arbiter często... dziwnie interpretował faule. Mimo gry z przewagą Wisła nie potrafiła stworzyć sobie klarownej sytuacji do strzelenia gola. Wprawdzie to właśnie "Jasiek", jako kolejny, przymierzył z dystansu, znów jednak niecelnie. Spróbował jeszcze Mijailović, ale najlepszą okazję miał Radovanović... nie trafił jednak czysto w piłkę i szansa przepadła. W doliczonym czasie gry dwukrotnie Grecy zablokowali uderzenia Cantoro i Wisła mecz przegrała.

Po raz pierwszy przy Reymonta przegrał dzisiaj Petrescu, kto wie jednak czy porażka ta nie będzie miała poważniejszych konsekwencji. Przed rewanżem stoimy w fatalnej sytuacji. Fakt, że 0-1 to wynik, który można odrobić, ale jak ciężko będzie to zrobić na wyjeździe... wszyscy zdajemy sobie na pewno sprawę. Tym bardziej, że ostatni raz właśnie na wyjeździe w pucharach wygraliśmy... prawie trzy lata temu.

Ot taki to poziom polskiej piłki (s)kopanej... jak nie słabi Norwegowie, to Gruzini. Jak nie Portugalczycy, to Grecy. Nasz poziom sięga naprawdę aż tak nisko, żeby nie radzić sobie ze słabymi średniakami?

Dodał: Daro (2006-09-14 20:25:51)

Źródło: wislaportal.pl

Słaba gra, słaby wynik

Data publikacji: 15-09-2006 01:06


Po pierwszym meczu pierwszej rundy Pucharu UEFA to Iraklis jest bliżej awansu do fazy grupowej tych rozgrywek. Wisła Kraków przegrała na własnym boisku z zespołem z Grecji 0:1.

Wisła rozczarowała na całej linii, szczególnie w pierwszej połowie. Po meczu zawodnicy tłumaczyli, że poszczególne formacje grały zbyt odsunięte od siebie, ale nie byli w stanie wytłumaczyć, skąd wzięły się te błędy i ospałość na początku meczu. To właśnie te błędy zadecydowały o utracie gola już w 8. minucie spotkania.

Nikt nie pokwapił się do odbioru piłki Prittasowi, który miał dosyć miejsca, by spokojnie przymierzyć z 25 metrów. Grekowi wyszedł strzał życia i trafił w okienko bramki Wisły, nie dając Pawełkowi najmniejszych szans na obronę. Dodać należy, że w momencie zdobycia gola przez Iraklis na boisku leżał Piotr Brożek, co sygnalizowali Wiślacy. Jak się później okazało, Brożek w tej sytuacji złamał sobie rękę, nie dziwi więc fakt, że w drugiej połowie zawodnicy Białej Gwiazdy nie przerywali akcji, gdy na boisku leżał jakiś zawodnik grecki. Wisła tylko szczęściu zawdzięcza to, że w podobnych, jak ta w ósmej minucie, sytuacjach Grecy już nie trafiali w światło bramki. Przy biernej postawie piłkarzy Wisły wielokrotnie na bramkę Pawełka uderzali Epalle, Rivas i Laval.

Biała Gwiazda w ofensywie grała bardzo niedokładnie, dlatego nic dziwnego, ze praktycznie nie stwarzała zagrożenia pod bramką Abarisa. Najgroźniejsza akcja miała miejsce w 27. minucie, kiedy Paweł Brożek uderzył głową tuż obok bramki.

Na początku drugiej połowy Petrescu dokonał dwóch zmian w składzie. Na boisku pojawili się Mauro Cantoro i Marek Penksa, a niedługo potem Paulista i to ci zawodnicy stanowili siłę napędową Wisły w drugiej połowie. Zaraz po wejściu na boisko Cantoro strzelał dwukrotnie z dystansu, ale jego strzały były niecelne. Prawdziwe emocje zaczęły się jednak później. W 51. minucie p o zamieszaniu w polu karnym piłka trafiła przed polem karnym do Radosława Sobolewskiego. Piłkarz uderzył tak, że piłka trafiła w słupek, potem potoczyła się po linii bramkowej i wyszła w pole.

Kilka minut później to Iraklis stanął przed 200 procentową sytuacją. Piłkarze Wisły przy rzucie rożnym zapędzili się na połowę przeciwnika tak, że Herrera znalazł się sam na połowie Wisły. Pawełek zdecydował się wyjść do piłki, ale napastnik Iraklisu go uprzedził i biegł na pustą bramkę. Na szczęście Marek Penksa włączył swój „piąty bieg” i wybił piłkę zawodnikowi gości. Chwilę później Zieńczuk uderzył w poprzeczkę.

Wydawało się, że przełomowym momentem spotkania okaże się 71 minuta. Wtedy to za faul od tyłu na Pauliście czerwoną kartkę dostał Epalle. Wisła grając z przewaga jednego zawodnika wcale nie miała łatwiej. Zawodnicy Białej Gwiazdy niepotrzebnie pchali się środkiem boiska, zamiast zaatakować skrzydłami. Znowu zabrakło sytuacji, po których możnaby strzelić gole. Gdy już się wydawało, że stuprocentowa sytuacja jest już w powietrzu, to piłkarze Wisły źle przyjmowali piłkę.

Zostało jeszcze 90 minut pojedynku z Iraklisem. Jeśli Wisła zagra tak, jak w czwartek w pierwszej połowie, to nie ma na co liczyć. Jeśli zaś podejdzie do rewanżu z podobnym zaangażowaniem, jak do końcowych minut spotkania w Poznaniu, to sprawa awansu jest otwarta.

Wisła Kraków - Iraklis Saloniki 0:1 (0:1)

0:1 Prittas 8'

Żółte kartki: Cantoro (Wisła)- Prittas, Abaris (Iraklis)

Czerwona kartka - Joel Epalle (Iraklis)

Sędzia: Tony Asumaa (Finlandia).

Widzów 13 000.

Wisła Kraków: Pawełek - Dudka, Głowacki, Cleber, Mijailović - Błaszczykowski (46' Penksa), Sobolewski, Zieńczuk, Piotr Brożek (46' Cantoro) - Paweł Brożek (64' Paulista), Radovanovic.

Iraklis: Abaris - Mavrogenidis, Papazacharias, Katsabis, Sznaucer - Prittas, Poursandis, Lawal (88' Biliskov) - Epalle, Herrera (69' Georgiadis), Rivas (90' Papasterianos).

Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA


Źródło: wisla.krakow.pl


Minuta po minucie


Koniec meczu. Wisła - Iraklis 0:1.
90+5' Kibice odśpiewują już hymn klubowy.... kontra Iraklisu zakończona głupim strzałem jednego z Greków.
90+4' Radovanović na 12. metrze, główka... w Abarisa. Będzie 0:1.

Walki w tym meczu nie brakowało.
Walki w tym meczu nie brakowało.


90+4' Jeszcze kartka dla Cantoro za faul przy chorągiewce.
90+3' Jeszcze szarża Georgiadisa, który skorzystał z nieporozumienia Dudki z Penksą.
90+2' Za Rivasa wejdzie Papasterianos.
90+1' Znów zablokowany Cantoro, tym razem 25 metrów od bramki.
90+1' Zablokowany wolej Cantoro z 19 metrów.
90' Centra z lewej strony, Cantoro zgrywa do Radovanovicia, ten tyłem do bramki próbuje strzelać z powietrza... nie trafia w piłkę. Sędzia dolicza 4 minuty.
89' Goście korzystają z faktu, że mają jeszcze dwie zmiany do wykorzystana. Za Lawala - Biliskov.
87' Żółta kartka dla bramkarza Iraklisu za opóźnianie gry.
87' Strzał Zieńczuka z 20 metrów. Piłka źle trafiona, przelatuje daleko od bramki w wolnym tempie.
87' Oblężenie bramki Iraklisu, faul wiślaka w polu karnym gości. Abaris nie spieszy się z wybiciem piłki.
86' Radovanović wycofuje na 18 metr... do nikogo. Po chwili uderzenie z większej odległości. Róg.
86' Zbyt wolno przechodzi ta piłka między poszczególnymi wiślakami na 30-35 metrze.
84' "Gramy do końca, Wisełko gramy do końca" - słyszymy. Trzeba przyznać, że Wisła na bramkę w 2. połowie zasłużyła. Tymczasem wywraca się w środku pola Rivas. Sędzia pokazuje, że doliczy ten czas, ale Rivas długo się nie podnosi.
82' Paulista dwukrotnie w przeciągu kilkunastu sekund stracił piłkę potykając się o własne nogi.
79' Iraklis po raz pierwszy od dłuższego przekroczył z piłką połowę Wisły, "kradnąć" dobre dwie minuty.
77' Oblężenie Iraklisu trwa. Seria dośrodkowań w pole karne rywala, bez powodzenia.
76' Prostopadła piłka do Radovanovicia, podanie przechodzi jednak do bramkarza.
74' Wisła zamyka Iraklis na 30 metrze. Mijailović mija rywala w okolicach narożnika pola karnego, uderzenie po ziemi - broni Abaris.
72' Szturm Wisły. Jean Paulista z 20 metrów obok bramki. Czy nie po rękach bramkarza?
71' Epalle ukarany za brutalny faul na Pauliście (z tyłu, dwiema nogami). Wisła z przewagą jednego zawodnika przez 20 minut. Epalle kradnie jeszcze kilkadziesiąt sekund ociągając się z zejściem z boiska.
69' Georgiadis zmienia Herrerę.
66' Środkiem atakuje Jean Paulista. Zatrzymał się na trzecim rywalu, który wybił piłkę na aut - także dlatego, żę na boisku leży jeden z graczy Herrera.
65' Z przodu wysunięty tylko Radovanović. Paulista na czele drugiej linii przed Sobolewskim i Cantoro.
64' Za Pawła Brożka wchodzi Jean Paulista.
64' "Jasiek Paulista" - domagają się kibice.
63' Radovanović do Pawła Brożka, Brożek do Radovanovicia - zbyt nerwowo, niecelnie, na złej wysokości, akcję szlag trafił.
61' Okres przewagi Wisły, prowadzenia przez nią gry, jednak bez sytuacji. Gospodarze starają się rozciągnąć obronę Iraklisu. Bezskutecznie.
56' Co za strzał Marka Zieńczuka! Niesygnalizowany, bramkarz stanął jak wryty, a piłka ociera się o poprzeczkę i wychodzi.
55' ... kontra Iraklisu, Prittas sam przed Pawełkiem, który zostaje minięty na 40 metrze!!! Zdążył Marek Penksa i wybił piłkę na lewo. Ale piłka znów dla Iraklisu, oblężenie bramki Wisły.
54' Rzut rożny dla Wisły po strzale Mauro Cantoro i trąceniu piłki przez obrońcę. Afera na polu karnym Iraklisu i...
53' Obłędny doping na Reymonta!
53' Sędzia zaostrza atmosferę gwiżdżąc urojone faule w środku pola.
51' Co za niefart! Strzela Radovanović, odbita piłka, poprawia Sobolewski, ręce Abarisa, słupek i nie ma gola! Co za szansa!
50' A teraz faul na Mauro Cantoro na 18 metrze, bez reakcji ze strony sędziego.
49' Paweł Brożek wywrócił się w polu karnym Iraklisu.
47' Walczy Marek Penksa z obrońcą gości, nie przepchnął się i bramkarz złapał piłkę.
46' Awizowane zmiany. Cantoro i Penksa za Piotra Brożka i Błaszczykowskiego.
Wisła na boisku.
Iraklis wraca na boisko, wiślacy jeszcze w szatni.
Za Jakuba Błaszczykowskiego wejdzie Marek Penksa.
Owacja na trybunach. Rozgrzewka Mauro Cantoro, który prawdopodobnie zmieni Piotra Brożka.
Koniec pierwszej połowy. Beznadziejny w wykonaniu Wisły, wyraźnie słabszej fizycznie, wolniejszej i mniej zdecydowanej.
45' Rzut wolny dla Iraklisu, piłka ustawiona w pobliżu narożnika pola karnego. Po wrzutce wyjaśniona sytuacja przez obrońców.
45' Minuta doliczonego czasu gry.
45' Strzela z rzutu wolnego Nikola Mijailović, broni Abaris.

44' Upomniany Prittas za faul na szarżującym Pawle Brożku.
42' Kolejna akcja prawą stroną, tym razem bezmyślne podanie Błaszczykowskiego do wbiegającego Dudki, gdyż Kuba miał 5 metrów miejsca przed sobą na podprowadzenie piłki.
41' Dośrodkowanie, piłka upada pod nogi Głowackiego, który kopie zbyt lekko i obok bramki.
40' Błaszczykowski faulowany na wysokości 10. metra, po prawej strony od pola karnego Iraklisu.
40' Dwoi się i troi przy chorągiewce Błaszczykowski... nie daje rady odegrać piłki, strata.
39' Mijailović wywalczył rzut rożny.
36' Piłka wpada do bramki Iraklisu po strzale Branko Radovanovicia. Gol nie uznany po odgwizdaniu faulu lub pozycji spalonej Serba.
35' Wrzutka z rzutu wolnego na ósmy metr bramki Iraklisu, duże zamieszanie, w którym uczestniczył Cleber, sytuacja wyjaśniona.
32' Epalle niczym tyczki minął trzech wiślaków środkiem pola, uderzenie z 25 metrów - tuż obok bramki Wisły.
31' "Jazda, jazda, jazda" - nie ustaje doping Wiślaków. Na boisku kicha.
29' Iraklis nie boi się uderzeń z dystansu. 30 metrów, a niemal z miejsca strzelał Epalle. Piłka przelatuje dwa metry nad bramką Wisły.
28' Kuba Błaszczykowski zamiast pobiec jeszcze z piłką prawą stroną zacentrował na 16 metr. Tu z piłką poradzili sobie obrońcy Iraklisu.
26' Najlepsza sytuacja dla Wisły. Centrował z lewej strony Piotr Brożek, główkował Paweł z 10 metrów, piłka otarła się o słupek i wyszła na aut bramkowy...
25' Rzut wolny dla Wisły z około 25 metrów. Uderza Dudka, rykoszet od muru i spokojny chwyt Abarisa.
23' Strzela z 30 metrów po ziemi Garba Lawal. Piłka wyłapana przez Pawełka.
21' Ładna próba dośrodkowania z lewej strony w wykonaniu Piotra Brożka. Piłka trochę zbyt długo leciała i poradził sobie z jej wyłapaniem Abaris.
20' Po jednym ze starć utyka Cleber.
18' Za bardzo do boku wyszedł Abaris, a piłkę przejął Piotr Brożek. Uderzenie z 50 metrów obok bramki...
17' Wisła - 42% posiadania piłki. To mówi samo przez się.
15' Strzelał obok bramki Pawełka Rivas.
14' Nieporozumienie Clebera z Pawełkiem z lewej strony pola karnego Wisły. Źle wybita piłka, na szczęście bez konsekwencji.
13' Zbyt koronkowo Wisła przed polem karny. Radovanović zamiast przymierzyć z 18 metrów, starał się zgrać jeszcze piłkę głową. Ta wpada do rąk Abarisa.
11' Nerwowo także Cleber, zagranie do Błaszczykowskiego na prawo, ale wyraźnie niecelne, za plecy pomocnika Wisły, w aut.
11' Przedzierał się lewą stroną Rivas, ograł Dudkę, dośrodkowanie... główkuje Arkadiusz Głowacki. Wisła całkowicie zaskoczona fatalnym początkiem. Nie milknie tylko doping.
10' Przerzut na lewo do Piotra Brożka, który nie sięgnął piłki przed linią końcową.
10' Wisła w ataku prawą stroną. Ciężko się przedrzeć.
8' Fantastyczna bramka Prittasa, uderzenie z 25 metrów nie do obrony.
7' Piłka w rękach Pawełka po niecelnym zagraniu Prittasa.
6' Uderzenie z większej odległości Garba Lawala, strzał zablokowany na 10 metrze.
4' Rozemocjonowany Jerzy Fedorowicz rozpoczyna doping na trybunie vip ;-)
3' Mirosław Sznaucner przeciął piłkę graną do Pawła Brożka z prawej strony. Po rogu brak zagrożenia dla bramki Greków.
2' Na razie niedokładna gra Wisły w środku pola.
"Jazda, jazda, jazda"! Mecz rozpoczęty!
Pamiątkowe zdjęcia... grajmy już! :-)
Obie drużyny już na boisku. Szale w górę i "Jak długo na Wawelu" śpiewane przez 13 tys. fanów.
Spiker wraz z kibicami wymienia skład Wisły. Pustawy tylko sektor gości - E5. Na trybunach około 13 tys. widzów.
Do rozpoczęcia spotkania dziesięć minut. Na boisku pusto, tylko spora ilość fotoreporterów rozstawiona przy "rękawie".
Znamy już składy obu drużyn. Ciekawostką jest, że w środku pola grę prowadzić ma para Radosław Sobolewski - Marek Zieńczuk. W ataku Pawłowi Brożkowi pomagał będzie Branko Radovanović.
"Tylko Wisła - TS" - Sektor C rozmawia z trybuną E.
"Do Booooju Wisełkaaa!". A do meczu 40 minut.
Wisła - Kraków!!! Bardzo głośno na Reymonta, a stadion wypełniony na razie może w 30 procentach. Wiślacy wybiegli na przedmeczową rozgrzewkę.
Chłodne przywitanie trenujących gości.
Wybiegających na rozgrzewkę bramkarzy Wisły wita gromkie "Jazda, jazda, jazda - BIAŁA GWIAZDA"!
Witamy ze stadionu Wisły Kraków. Na trybunach na razie pustki, ale pierwsi kibice już się pojawili. Są też przybysze z Grecji, któzy wywiesili flagę narodową i dwie fany.
Zapraszamy na relację "na żywo" z meczu Wisła Kraków - Iraklis Saloniki. Początek o godzinie 20:30.
Źródło: wislakrakow.com

Trenerzy po meczu

Dan Petrescu: Musimy w Grecji pokazać charakter

Dan Petrescu.
Dan Petrescu.


- Jesteśmy bardzo rozczarowani z przegranej w tym meczu - rozpoczął swą przemowę po meczu z Iraklisem trener Dan Petrescu.
- Źle się on dla nas rozpoczął, w pierwszym kwadransie po prostu nie graliśmy. Straciliśmy bramkę tak jak z Pogonią w zeszłym sezonie, gdy jeden z naszych zawodników leżał, wszyscy czekali na wybicie piłki, a rywal strzelił bramkę. My zwykle staramy się wybijać piłkę w aut w takich sytuacjach, inne drużyny tego nie robią. W ostatnim meczu ligowym z Pogonią mieliśmy sytuację dwóch zawodników na jednego i wybiliśmy piłkę, bo leżał jeden z rywali. Nie wiem, czemu inni tego nie robią, ale cóż począć.
- Jakub Błaszczykowski nie czuł się dziś za dobrze, ale powiedział mi to dopiero w przerwie. W minucie, w której Iraklis zdobył bramkę, rękę złamał Piotr Brożek i grał tak przez blisko 40 minut. Sobolewski grał słabo i go nie zmieniłem w przerwie? Jak mogłem go zmienić, skoro zejść musiał Kuba i Piotr. Nie mogłem pozwolić sobie na trzy zmiany w przerwie. Chętnie dokonałbym dziesięciu zmian, ale nie jest to możliwe.
- Nie wiem jak mogliśmy nie strzelić bramki, trzykrotnie uderzała ona w słupek lub w poprzeczkę. Szczególnie po strzale Sobolewskiego nie wiem, jak wyszła ona w pole. Trzeba mieć jednak w piłce trochę szczęścia, a tego nam brakło. Wynik 1:1 byłby sprawiedliwszy. Dwumecz jednak się nie skończył, więc do Grecji jedziemy by wygrać. Dzisiejszym rezultatem bardzo utrudniliśmy sobie życie, ale stać nas na zwycięstwo w Grecji. Graliśmy dziś przeciwko dobrej drużynie, zorganizowanej i grającej ofiarnie dla dobra zespołu. Na pewno musimy spisać się lepiej, szczególnie w pierwszych 20 minutach.
- Tak jak mówiłem po meczu z Pogonią, nie pomogła nam przerwa na mecze reprezentacji. Poza tym Sobolewski i Radovanović ostatnio nie grali, i było to widać. Mogą grać lepiej niż dziś, choć to zdanie dotyczy także innych graczy. Nie wiem dlaczego cała drużyna zagrała tak słabo w pierwszych dwudziestu minutach. Było dobre boisko, wspaniała atmosfera i nic...
- Teraz ważne jest, bym miał na niedzielę zdrowych, sprawnych zawodników, by podnieść się po porażce. Na pewno będą zmiany w wyjściowej jedenastce. Musimy pokazać w Grecji charakter. Jeśli tak się stanie, to wygramy tam.

Źródło: wislakrakow.com

Savas Kofidis: Inny Iraklis

Kofidis.
Kofidis.


- Chciałem podziękować za miłą atmosferę i ciepłe przyjęcie. Iraklis pokazał się w dzisiejszym spotkaniu z innej strony niż w rozgrywkach ligi greckiej - mówił po meczu z Wisłą trener Iraklisu Saloniki Savas Kofidis.
- Mieliśmy szczęście zdobyć bramkę w pierwszej połowie. Byliśmy dobrze zorganizowani w linii obronnej. W drugiej połowie natomiast mieliśmy okazję do zdobycia jednej bramki, ale to Wisła naciskała. Po czerwonej kartce dla Epalle Wisła miała przewagę, ale nam udało się dowieźć zwycięski wynik do końca. Myślę, że moi zawodnicy mięli bardzo dużą motywację, by pokazać się w europejskich rozgrywkach i to było przyczyną pozytywnej zmiany w ich grze.
- Dla nas to bardzo ważne zwycięstwo. Jednak jeszcze nic się nie skończyło. Przed nami rewanż i sprawa awansu jest jeszcze otwarta.
- Brak Epalle to duża strata dla drużyny, ale postaramy się zastąpić go jakoś w Salonikach. Uważam kategorycznie, że niesłusznie otrzymał czerwoną kartkę. Epalle nic mi nie mówił na temat tej sytuacji, ale widziałem ją i nie było możliwości dania tam czerwonej kartki.
- Na temat gry fair mówiono już wiele. Ja zawsze jestem za tym by grać fair. Moi zawodnicy nie widzieli, że gracz rywala leżał i akcja była kontynuowana. Zawsze jest to delikatna sprawa, bo nigdy nie wiadomo czy ktoś nie udaje. Ale moja drużyna stara się przestrzegać zasad fair play.

Źródło: wislakrakow.com

Piłkarze po meczu

Dariusz Dudka: Zagraliśmy bardzo nerwowo

Dariusz Dudka w powietrzenej walce z bramkarzem Iraklisu.
Dariusz Dudka w powietrzenej walce z bramkarzem Iraklisu.


Po zaskakującej przegranej obrońca "Białej Gwiazdy" - Dariusz Dudka nie krył swojego przygnębienia. Mimo niekorzystnego rezultatu w pierwszym meczy nasz defensor zapowiada walkę w rewanżu.


Po tak słabym meczu zmuszeni jesteśmy zapytać dlaczego Wisła zagrała tak słabo? Pierwsza połowa przypominała poziom z meczu z Pogonią.


- Zgadza się. Zagraliśmy bardzo nerwowo, niedokładnie. Przede wszystkim nie wykorzystaliśmy stwirzinych sytuacji. Nie mogliśmy przytrzymać piłki. Wszystko działo sie pod naszą niekorzyść.


Wyglądało to tak jakby sparaliżowała was stawka tego spotkania.


- Dziś nastawialiśmy się na walkę. Wiedzieliśmy o nich, że są dobrzy technicznie. Byliśmy na to przygotowani. Jednak w pierwszej połowie nie pokazaliśmy nic. Przebudziliśmy sie w drugiej połowie ale to było zdecydowanie za mało.


Rokowania przed rewanżem wydają sie złe. Straciliśmy bramkę u siebie i w dodatku przegraliśmy.


-Tak jak wczęsniej powiedziałem.Mieliśmy również sporo pecha. W drugiej połowie Radek trafił w słupek, potem była poprzeczka... teraz jedziemy na rewanż w nienajlepszych nastrojach. Nie możemy sie jednak teraz załamać.W rewanżu musimy powalczyć o dobry rezultat.


Wisła zagrała dwa słabe mecze w odstępie kilku dni. Co takiego złego dzieje się w zespole?
- Nic się nie dzieje. Przerwa spowodowana meczami kadry wybiła nas z rytmu. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Przecież nie mogliśmy zapomnieć jak sie gra w piłkę.

Źródło: wislakrakow.com

Wisły nadal nie można lekceważyć

Data publikacji: 15-09-2006 01:58


Polak w barwach Iraklisu, Mirosław Sznaucner, miał dziś o wiele więcej powodów do radości, niż piłkarze Wisły. Nie krył zadowolenia z wyniku, który był dla niego tym ważniejszy, że wcześniej – gdy grał jeszcze w GKS-ie – nigdy nie udało mu się wygrać przy Reymonta.

Trzeba było wyjechać i wrócić tu z zagranicznym zespołem, żeby zwyciężyć. Jestem bardzo zadowolony ze swojej gry i z gry zespołu. Myślę, że zaprezentowaliśmy się bardzo dobrze – szczególnie w pierwszej połowie. W drugiej, po czerwonej kartce, troszkę żeśmy się cofnęli i tylko bronili. Chcieliśmy dowieźć to 1:0 do końca i udało się, także wszyscy jesteśmy zadowoleni.

Wisła miała grać pressingiem, ale to Wy tak zagraliście. Nie wiem, jak miała grać Wisła. Myśmy mieli na nich taką taktykę, żeby grać dość wysoko i nie pozwolić im rozgrywać swobodnie od tyłu. Łapaliśmy ich wysoko i Wisła miała problemy, żeby sobie stwarzać dogodne sytuacje. Bardzo dobrą rolę odegrał tu nasz trener, bardzo dobrze nas ustawił, a Wisła nie umiała nam strzelić bramki.

Nie był Pan zaskoczony tym, że szczególnie w pierwszej połowie mieliście tak dużo miejsca w drugiej linii? Tak to się złożyło, że bardzo dobrze grała linia obrony i pomocy. Mnóstwo piłek przechwytywaliśmy, szczególnie tych prostopadłych, no i wtedy momentalnie nadarzały się okazje do kontry, bo chłopcy z Wisły rozbiegali się szeroko, a my mieliśmy mnóstwo miejsca. Parę akcji mieliśmy ciekawych i dość dobrze to wyglądało.

Przed meczem mówił Pan, że szanse są 50 na 50. Po takim wyniku jakby je Pan określił? Te procenty może troszkę przesunęły się na naszą korzyść. Określiłbym je może 60 na 40 dla nas, ale nie można lekceważyć Wisły. Ja ich oglądałem wiele razy. Są groźni i musimy być skoncentrowani od pierwszej do dziewięćdziesiątej minuty.

DagaKa

Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA

Źródło: wisla.krakow.pl

To dopiero do przerwy 1:0 dla Iraklisu

Data publikacji: 15-09-2006 02:05


Mariusz Pawełek nie miał szans obronić dziś bramki Wisły przed strzałem Athanasiosa Prittasa z 25 metrów. Po meczu miał do siebie pretensje, ale można powiedzieć, że za straconą bramkę zrewanżował się, wychodząc w 54 minucie na sytuację sam na sam z Joelem Epalle. Bo druga bramka dla Iraklisu mogłaby całkowicie pogrzebać szanse Białej Gwiazdy na rewanż w Grecji.

Jak to było z tym strzałem? Pojawiło się dużo opinii, że temu zawodnikowi (Prittas – red.) wyszedł strzał życia, nie do obrony.

Ja na spokojnie muszę jeszcze zobaczyć tą sytuację. Na pewno nikt nie doskoczył, żeby ten strzał zablokować. Wiem, że stać mnie na więcej i mogłem tą piłkę wyciągnąć. Czuję się trochę…może nie winny – ale wiem, że naprawdę stać mnie na więcej. On ją bardzo precyzyjnie uderzył. Nie była zbyt silna, ale leciała przy samym słupku i blisko okienka. Ale wciąż mogłem coś więcej zrobić.

A ta sytuacja w drugiej połowie, gdy wybiegłeś z bramki? Wydawało się, że trochę się zawahałeś. Wyglądało to bardzo groźnie.

Tak wyglądało, ale powiem szczerze, że wychodząc spowolniłem tą akcję, bo gdybym został na linii szesnastki, to ten piłkarz (Epalle – red.) stworzyłby bardzo groźną sytuację. Byłby ze mną sam na sam. Miałem moment zawahania. Może gdybym wystartował o pół sekundy wcześniej, to wybiłbym tą piłkę. Z drugiej strony, gdybym został – byłoby o wiele gorzej. A tak Marek (Penksa – red.) zdążył go dogonić i nic się z tego złego nie stało.

Teraz rewanż jest raczej ciężka perspektywa. Gorący teren, fanatyczni kibice. Będzie trudno odrobić tą stratę, choć nie jest to niemożliwe zadanie.

No nie jest niemożliwe! My mieliśmy dziś dużo sytuacji, nie było tylko wykończenia, bramki… Potem nadzialiśmy się na kilka kontr, ale na szczęście Iraklis tego nie wykorzystał. Nie podłamujemy się. Jedziemy tam powalczyć, bo wynik to dopiero do przerwy 1:0 dla Iraklisu i nie ma nic do stracenia. Jedziemy tam wygrać.

Kłopoty z grą, które teraz przeżywa Wisła zaczęły się chyba od tej przerwy, prawda? Na mecze reprezentacji? Przerwa w rozgrywkach ligowych wybiła was z rytmu.

Wydaje mi się, że tak. Trener nie miał nas wszystkich do dyspozycji. Gramy trochę za nerwowo i paru chłopców boi się takiej odpowiedzialności. Dwa tygodnie przerwy na pewno dużo robią.

Teraz to, czego drużyna potrzebuje, to zwycięstwo. Taka okazja nadarza się już w meczu z Łęczną. Jak myślisz, te 3 punkty są chyba w naszym zasięgu i to by pozwoliło odzyskać wiarę w przełamanie złej passy?

Musimy zapomnieć już o tym dzisiejszym meczu. Jutro trener nam coś na pewno powie na pomeczowej pogawędce, ale już od piątku popołudniu myślimy tylko o meczu w Łęcznej. To ciężki teren. Wiadomo – przyjeżdża wicemistrz Polski i każda drużyna, która gra przeciwko Wiśle Kraków stara się zawsze sprężyć i grać jak najlepiej, pokazać się z najlepszej strony.

DagaKa

Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA


Źródło: wisla.krakow.pl

Paweł Brożek: Biliśmy głową w mur

Data publikacji: 15-09-2006 01:54


Paweł Brożek opuszczał budynek klubu ze spuszczoną głową. Nie ukrywał, że zawiodło właściwie wszystko, co przed meczem zostało ustalone z trenerem Petrescu… Na mecz rewanżowy została tylko wiara w zwycięstwo i obietnica walki do końca.

Zacznę od tego, że nie tak sobie założyliśmy ten mecz, bo przede wszystkim nie chcieliśmy stracić bramki u siebie.

Niestety, straciliśmy ją już na początku meczu i później wdała się taka nerwowość w naszą grę. Wszystko było rwane, popełnialiśmy niewymuszone błędy, straty i myślę, że stąd ten wynik. Chociaż mieliśmy parę sytuacji, które można było zamienić na bramkę…

Byliście zaskoczeni taką grą Iraklisu? Bo przecież analizowaliście ją, a okazało się, że za łatwo pozwalaliście przeciwnikom rozgrywać akcje.

Wiedzieliśmy, że na pewno zagrają zmasowaną obroną. Wiadomo - grają na wyjeździe. Niestety, nie zagraliśmy skrzydłami, jak zaplanowaliśmy. Tylko tak można sforsować taką taktykę, jaką przyjął Iraklis.

Czy były założenia, że macie grać pressingiem? W pierwszej połowie zostawialiście im bardzo dużo miejsca na 30-tym, 40-tym metrze. Tak wpadła bramka…

Na pewno w pewnych momentach tak było. Ich było trzech w środku pomocy – nas tylko dwóch. Mieli przewagę w tej strefie boiska.

Mówiłeś, że mieliście grać skrzydłami, a te były fatalne w pierwszej połowie. Właściwie zostały potem wymienione… To znaczy Piotrek złamał rękę - dlatego został zmieniony. Nie wiem, co z Kubą. W drugiej połowie ruszyliśmy. Gdybyśmy zaraz na początku strzelili tą bramkę… Radek Sobolewski, Marek Zieńczuk… Na pewno ten mecz ułożyłby się troszeczkę inaczej. Niestety, do końca biliśmy głową w mur.

Do wejścia do fazy grupowej została po tym wyniku już tylko malutka szparka… Wierzysz, że można jeszcze awansować?

Oczywiście, że wierzę, bo to jest zespół w naszym zasięgu. U siebie zagrają na pewno bardziej ofensywnie i myślę, że to stworzy nam takie sytuacje, które będziemy mogli zamienić na bramki.

A jeśli będą bronić tego korzystnego wyniku?

Mogę tylko powiedzieć, że będziemy walczyć o to, żeby Wisła awansowała dalej.

DagaKa

Biyro Prasowe Wisła Kraków SSA



Źródło: wisla.krakow.pl

Za bardzo rozciągnięte formacje

Data publikacji: 15-09-2006 02:24


Co kryje się pod tajemniczym stwierdzeniem "nasze formacje były zbyt daleko od siebie, zbyt rozciągnięte"? Na pewno była to jedna z przyczyn porażki Wisły. Marek Zieńczuk to jeden z tych zawodników, którzy słabszej postawy w pierwszej połowie upatrywał w złym ustawianiu się piłkarzy na boisku.

Przegraliśmy po raz pierwszy od dłuższego czasu przed naszą publicznością – szkoda. Troszkę zabrakło nam dziś szczęścia. Chyba nie zasłużyliśmy na porażkę, mogło być lepiej.

Skąd się wzięło tyle swobody Greków w środku pola w pierwszej połowie?

Mieli dużo miejsca, bo grali w środku pola trzema zawodnikami, a my dwoma. Nasze formacje były za bardzo rozciągnięte i dzięki temu Grecy mieli pole do popisu. To była dla nich woda na młyn – my biegaliśmy od jednego zawodnika do drugiego i nie mogliśmy tych piłek przejąć. W drugiej połowie to się zmieniło. Zagęściliśmy środek pola, boczni pomocnicy zeszli bardziej do środka i było dużo łatwiej.

Jak będzie w rewanżu – są jeszcze szanse?

Nie jesteśmy faworytem. Nie takie wyniki jednak zespoły odrabiały. Wypada nam tylko wierzyć, że nasza forma będzie rosła i za dwa tygodnie to my strzelimy pierwsi bramkę i wszystko zacznie się od początku.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA

Źródło: wisla.krakow.pl

Nie tak miało to wyglądać

Data publikacji: 15-09-2006 11:52


"Nie tak miało to wyglądać" powtarzał po wyjściu z szatni Arkadiusz Głowacki i wyliczał kolejne błędy, które popełniała Wisła. Skąd one się wzięły – na to pytanie trudniej już było odpowiedzieć.

Mecz nie ułożył się tak, jak chcieliśmy. Szybko straciliśmy bramkę. Później staraliśmy się odrobić straty, graliśmy z determinacją, ale nie udało się.

Mecz od początku nie ułożył się po waszej myśli.

Pierwsze momenty meczu to jest takie poznawanie przeciwnika. My właśnie w tym czasie straciliśmy gola. Trudno się po czymś takim podnieść. Mimo wszystko staraliśmy się odrabiać straty. W pierwszej połowie nie graliśmy tak jak chcieliśmy, nie utrzymywaliśmy się długo przy piłce, nie stwarzaliśmy groźnych sytuacji. W drugiej połowie wyglądało to już lepiej, zagraliśmy z determinacją. Niewiele zabrakło, a udałoby nam się wyrównać.

Była jakaś nerwowość w waszych poczynaniach. Skąd się ona wzięła?

Zaliczyliśmy parę niewymuszonych strat, potem musieliśmy pracować w obronie, żeby te piłki odebrać, traciliśmy na to siły. Trudno było nam ruszyć do przodu. Nie wiem, z czego to wynikało.

Wasza sytuacja jest ciężka. Nie udało się wam osiągnąć nawet remisu, po których już udawało się wam wygrywać rywalizację pucharową.

Nie ma co się zastanawiać nad tym, co było kiedyś. Trzeba się skoncentrować na tym przeciwniku, bo myślę, że on nadal jest w naszym zasięgu. To na pewno nie jest łatwy przeciwnik – jest to poukładana drużyna, z którą, jak zakładaliśmy wcześniej, będziemy toczyć ciężkie boje. Mam nadzieję, że mimo wszystko, szanse na awans są.

Dlaczego Wisła musi zejść do szatni przegrywając, żeby wziąć się do gry?

Nie wiem, nie wiem dlaczego. Chciałbym, żebyśmy od początku grali dobrze, żebyśmy to my pierwsi zdobyli bramkę. Takie mecze jednak tez się zdarzają. Przeciwnik oddał piękny strzał, uzyskał prowadzenie. My wtedy staliśmy sobie sprawę, że musimy ruszyć do przodu odrabiać straty. Wcześniej graliśmy za bardzo tak, żeby bramki nie stracić.

Rzadko ktoś strzela u nas w lidze z dalszej odległości. Chyba nie jesteście przyzwyczajeni, że trzeba do przeciwnika doskakiwać także dalej od pola karnego?

To wynikało z tego, że zbyt dużo miejsca zostawiliśmy między formacjami. Nie wyglądało to tak, jakbyśmy chcieli: blisko i razem. Właśnie tak straciliśmy bramkę.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA


Źródło: wisla.krakow.pl

Być razem wtedy, gdy przegrywamy

Data publikacji: 15-09-2006 12:13


Gdyby nie Marek Penksa, Wisła zapewne przegrałaby wyżej. Słowak włączył jednak swój "piąty bieg" i udało mu się zatrzymać pędzącego na pustą bramkę Herrerę.

Co się stało z Wisłą?

W pierwszej połowie zostawaliśmy przeciwnikowi za dużo miejsca. Mieliśmy grać piłką stwarzać sobie okazaje, a tymczasem tak zaczęliśmy grać dopiero w drugiej połowie.

Uratowałeś Wisłę przed utratą gola w drugiej połowie.

Włączyłem turbo. Mogła być bramka, udało się na szczęście

Nie nabawicie się greckiego kompleksu?

No tak, w zeszłym roku Panathinaikos – pamiętam. Mam nadzieję, że jakoś się nam uda w Grecji

Ciężko jednak tego się spodziewać patrząc na waszą grę.

Ciężko. Jak już mówiłem, nie można zostawiać zespołu przeciwnika tak, żeby miał tyle miejsca do grania piłką. Trzeba więcej walczyć, więcej pressingu stosować. No i grać skrzydłami, a tego nam w pierwszej połowie zabrakło.

Co zrobić, żeby podnieść się po tej porażce i dobrze zagrać już w niedzielnym meczu?

Musimy być razem, także wtedy, gdy przegrywamy. Trzeba podnieść głowy do góry i jak najlepiej zagrać w najbliższym meczu. Jeśli wygramy, to na pewno potem będzie nam się lepiej grało.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA



Źródło: wisla.krakow.pl

Nerwowo i niedokładnie

Data publikacji: 15-09-2006 12:57


Dariusz Dudka nie owijał w bawełnę swoich przemyśleń pomeczowych. "W pierwszej połowie nie zagraliśmy nic" - powiedział wychodząc z szatni. Pytanie, dlaczego tak jest, pozostaje jednak bez odpowiedzi.

Graliśmy nerwowo, niedokładnie, a gdy już stwarzaliśmy sytuacje, nie udawało się ich wykorzystać. Wszystko było nie po naszej myśli.

Czy to jest jakiś problem z wasza psychiką, że nie możecie zagrać dobrze w Pucharach?

Psychicznie nastawialiśmy się na walkę, na to, że oni grają technicznie, potrafią przytrzymać piłkę. Niestety w pierwszej połowie nie graliśmy nic, dopiero w drugiej coś udało się nam zagrać.

Rokowania przed rewanżem nie są zbyt dobre.

No tak. Trochę było niefarta w drugiej połowie, bo Radek trafił w słupek, a Marek w poprzeczkę. Przed rewanżem nie jesteśmy w najlepszych nastrojach, ale nie możemy się załamać. Przed nami jeszcze druga połowa tego dwumeczu i musimy jeszcze tam powalczyć.

Zagraliście dwa gorsze mecze. Co się dzieje z Wisłą?

Była przerwa na kadrę. Wcześniej wpadliśmy w rytm, z którego teraz wypadliśmy. Nie można przecież zapomnieć, jak się gra w piłkę przez dwa tygodnie. Nie umiem tego wytłumaczyć.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA

Źródło: wisla.krakow.pl

Analiza meczu z Iraklisem Saloniki

Zahipnotyzowany Błaszczykowski patrzy w skórzaną kulę...
Zahipnotyzowany Błaszczykowski patrzy w skórzaną kulę...


Tylko 8 minut trwały złudzenia, że Wisła może odnieść korzystny wynik w meczu z Iraklisem Saloniki. Niestety różnica w umiejętnościach okazała się zbyt duża, nie do pokonania dla naszego klubu od dwóch lat kroczącego ścieżką tej samej, złej i antyrozwojowej polityki sportowej.

Zapraszam do analizy meczu Wisła-Iraklis.
TAKTYKA

Wisła wyszła w ustawieniu 1-4-4-2, z przesuniętym do środka pomocy Zieńczukiem, powracającymi do składu Sobolewskim i Radovanovicem, oraz planem gry długimi podaniami na wysokiego Serba. Niestety, od początku bez ataku pozycyjnego, którego w warunkach dobrze zorganizowanej i krotko kryjącej drużyny Iraklisu nie miał kto kreować, bez skutecznych akcji oskrzydlających i gry kombinacyjnej, do których od dawna mamy zbyt słaba drugą linię. Bowiem żeby na pucharowym poziomie grać kombinacyjnie, trzeba posiadać zawodników umiejących dobrze operować piłką na małej przestrzeni i zdolnych podawać celnie z pierwszej, bez przyjęcia, na jeden kontakt. W Wiśle przynajmniej od 2 lat takich graczy nie ma. Podobnie jak skutecznych napastników, którzy umieliby indywidualną akcją lub sprytnym ustawieniem się stworzyć zagrożenie, „zaprosić” partnerów do rzucenia prostopadłej piłki. Ostatnim był Tomasz Frankowski. „Góra” miała grubo ponad sezon na zapełnienie palącego braku, niestety nie zrobiła nic, nie wydała ani złotówki na sprowadzenie wartościowych piłkarzy do ofensywy. Więc nie możemy się dziwić, że Wiślacy byli zdolni jedynie do rozpaczliwego wstrzeliwania futbolówki w okolicę Radovanovica, a poza dwoma strzałami z dystansu przez całe spotkanie nie stworzyli większego zagrożenia dla rywali.

Dla myślenia o jakimkolwiek sukcesie, trzeba mieć do jego odnoszenia odpowiednich zawodników, szczególnie kreatywną drugą linię i skuteczny atak. Szkoda, ze ta banalna prawda od niepamiętnych czasów nie dociera do klubowych decydentów, liczących, że nie wydając pieniędzy pokonają tych, którzy pieniądze sensownie wydają i że bez nowych inwestycji dościgną coraz bardziej uciekających nam „średniaków europejskich”.
PIŁKARZE I FORMACJE

Bramkarz – Mariusz Pawełek. Nie popełnił większych błędów, aczkolwiek miałem wrażenie, że mógł lepiej ustawić się w momencie straty gola. Trochę zlekceważył sytuację i zbyt mocno „odpuścił” swój prawy róg. Dlatego potem przy mocnym uderzeniu z dystansu nie miał już nic do powiedzenia. W pozostałych sytuacjach interweniował właściwie.
OBRONA

Grecy, choć atakowali sporadycznie, mocno obnażyli jej mankamenty i błędy. A więc wpadki przy skracaniu pola gry, w komunikacji, błędy indywidualne Dudki i Głowackiego, oraz małą zwrotność stoperów. Nasz kapitan grał niepewnie, kiepsko wyprowadzał piłki i nawet przy grze z przewagą jednego zawodnika nie miał odwagi ruszyć bardziej do przodu, by przynajmniej kilka razy wejść środkiem na szybkości robiąc przewagę. Wreszcie udało mu się nie trzymać napastników rywali za koszulkę w naszym polu karnym.

Najsłabszym punktem formacji był jednak nie on, a Dariusz Dudka. Zupełnie nie wywiązał się z ofensywnej roli skrajnego obrońcy. Rzadko wychodził na obieg, źle współpracował najpierw z Błaszczykowskim, a później z Penksa, popełniał też błędy w ustawieniu i asekuracji. Myślę, że z Baszczyńskiego mielibyśmy znacznie większy pożytek i to nawet gdyby zagrał tylko na 30% możliwości po kontuzji.

Najmniej błędów popełnił Cleber, aczkolwiek i on miał momenty zawahania, popełniając parę wpadek przy skracaniu pola gry. Był bardziej aktywny w ofensywie od Głowackiego, od czasu do czasu próbował indywidualnymi wejściami z głębi pola przełamać strefę obronną rywali, rzucił też więcej dokładnych podań.

Nikolw Mijailovica można pochwalić z postawę w ofensywie, gdzie na tle pozostałych Wiślaków operujących w bocznych sektorach boiska wypadł najlepiej. Dużo efektywniej niż Penksa z Błaszczykowskim razem wzięci gubił krycie i szukał dośrodkowań. Raz próbował uderzać z dystansu. W pierwszej połowie groźnie wyegzekwował rzut wolny. Przynajmniej stwarzał zagrożenie, niewielkie, ale jednak.
DRUGA LINIA

Formacja, która zagrała najsłabiej i najbardziej zawiodła zespół. Kilkumiesięczne „zagłaskiwanie” Błaszczykowskiego niestety dało efekt – dziś pod tym nazwiskiem kryje się po prostu słaby i mało przydatny dla zespołu piłkarz, chaotyczny, nieproduktywny, ani nie strzelający, ani nie asystujący, często łatwo tracący futbolówkę. Jego dobre dośrodkowania można policzyć na palcach jednej ręki – i to sumując kilka meczy. Z tak źle dysponowanym skrajnym pomocnikiem nie można liczyć na udane akcje oskrzydlające. Jego zastępca, Marek Penksa, grał jeszcze gorzej, choć było to nie lada sztuką. Poza udanym powrotem w 55 minucie, kiedy rozpaczliwym wślizgiem uratował Wisłę przed starą drugiego gola nie odznaczył się niczym pozytywnym. Pisząc dosadnie, dał żenująco słabą zmianę.

Mało produktywny zarówno w destrukcji jak i w ofensywie był Radosław Sobolewski. O ile mała przydatność „Sobola” w konstrukcji nie jest niczym nowym, o tyle dużo grosza niż zwykle efektywność w odbiorze i asekuracji zawsze stanowi duże rozczarowanie. Źle współpracował z Zieńczukiem, a następnie Cantoro, miał problemy z odnalezieniem własnego miejsca na boisku, cofał się zbyt głęboko, a podążając za akcjami nie trzymał odpowiedniego dystansu do napastników. W efekcie często mieliśmy dużą lukę między atakującymi, a środkowymi pomocnikami.

Wprowadzony po przerwie Mauro Cantoro dobrze ubezpieczał stoperów, ale zbyt wolno rozgrywał piłkę, za rzadko wchodził na szybkości w strefę obronną gości. Czyli w zasadzie również nic nowego, tak zwykle Argentyńczyk gra i grał. Niestety nie obsługiwał atakujących dokładnymi prostopadłymi podaniami dynamizującymi akcje, za długo też składał się do strzałów z dystansu – w efekcie Grecy prawie za każdym razem zdążali go zablokować. Były to próby czytelne i sygnalizowane. Dynamiczne tempo gry i operowania piłką nie tylko w przypadku Maruo stanowiło ogromny problem.

Jako środkowy pomocnik rozpoczynał Marek Zieńczuk. Niestety, w tej roli nawet tylko od Szymkowiaka dzielą go lata świetlne, co potwierdzał w każdej minucie meczu. Starał się, walczył, ale jego prób prostopadłych podań nie było, podobnie jak szybkiego i groźnego rozegrania. Nie radził sobie z pressingiem rywali, którzy krótkim kryciem skutecznie sparaliżowali byłego zawodnika Amiki. Po przerwie wrócił na nominalną lewą pomoc, gdzie miał odrobinę więcej miejsca. Ale i ta „odrobina” okazała się niewystarczająca, choć raz oddał niebezpieczny strzał z dystansu, trafiając w poprzeczkę. Rzucił też 2-3 niezłe dośrodkowania. Jedynie sporadycznie gubił krycie i wygrywał pojedynki 1 na 1. To cały, skromniutki pozytywny bilans Zieńczuka.

Po lewej stronie mieliśmy w pierwszej połowie Piotra Brożka. Jego „pozytywny” bilans to dla odmiany tylko dwa zagrania – rozsądna próba lobowania bramkarza w pierwszej połowie i jedno dokładne dośrodkowanie na głowę bliźniaka. Oraz kilka głębokich powrotów za rywalami na własną połowę. Nie muszę pisać, że to śmiesznie mały dorobek w pucharowym kontekście. Przykre złamanie ręki niestety nic tu nie zmienia – w piłce liczą się bramki i wyniki, a nie nawet najbardziej heroiczna walka z bólem.
ATAK

„Wyjściowo” tworzyli go Paweł Brożek i Branko Radovanovic. Obaj nie potrafili stworzyć zagrożenia pod bramką rywali, a nawet gdy mieli jakieś okazje, albo pudłowali (np.: główka Brożka z 26 minuty), albo nie trafiali w piłkę (vide sytuacja Radovanovica w doliczonym czasie gry). Szczególnie Paweł znów pokazywał, że można o nim mówić raczej jako o „pseudonapastniku” niż napastniku, bo nie dość, że taktycznie źle się ustawiał, to jeszcze przegrywał ogromną większość pojedynków indywidualnych z obrońcami. Nie potrafił należycie poszukać wolnego pola, utrzymać się przy piłce w strefie ataku, rozegrać ją, minąć zwodem oponenta. On po prostu nie umie strzelać w różnorodny sposób, od strony technicznej nadal zna tylko dwa sposoby uderzenia piłki nogą (wewnętrzną częścią prawej stopy i na siłę z podbicia), co może uchodzić najwyżej w polskiej lidze. Na wyższym poziomie prędzej rozśmieszy obrońcę rywala, niż go tym zaskoczy. Jest bardzo łatwy do rozszyfrowania, w dodatku nieskuteczny i źle reagujący. Niestety zarząd ignorując przedsezonowe prośby Petrescu skazał drużynę na tego typu napastnika, mającego przeraźliwie marną efektywność.

Partner Brożka, Branko Radovanowić, dla odmiany w czwartek potrafił jedynie walczyć o górne piłki. Gdyby chociaż wygrywał większość pojedynków, można byłoby jeszcze przeboleć jego słabiutkie przyspieszenie i wolne operowanie futbolówką. Cała wieczność mijała, zanim decydował się komuś odegrać. W szybszym podawaniu nie pomagało mu zbyt głębokie ustawienie pomocników, którzy nie podchodzili bliżej i pasywna gra bez piłki Pawła Brożka, któremu trudno było zgrać futbolówkę.

Duże nadzieje na ożywienie sytuacji budziło pojawienie się na murawie Jeana Paulisty. Brazylijczyk na pewno bardzo się starał, walczył, biegał, szukał pojedynków 1 na 1, jako jedyny z Wiślaków miał pozwalające na zgubienie krycia „odejście” od przeciwnika, ale radził sobie tylko w głębi pola, nie w „szesnastce” Greków. Zresztą, nawet specjalnie w nią nie wbiegał. Stąd nie mógł zagrozić strzałowo rywalom. Nie wyróżnił się też dokładnością dośrodkowań, popełnił kilka błędów indywidualnych zakończonych stratą. Nie zbawił drużyny.
PODSUMOWANIE

W czwartek stało się to, co stać się niestety musiało. „Góra” postawiła trenerom zadanie pokonania rywali na drodze do fazy grupowej PUEFA bez niezbędnych inwestycji w skład, „za darmo”, bez słuchania trenerów, którzy już dawno mówili, iż drużyna jest zbyt słaba. Skończyło się bolesną porażką 0-1 z Iraklisem. Wisła nie przegrała tego meczu dopiero wczoraj, lecz już w poprzednich miesiącach decyzjami zarządu klubu i brakiem rozumienia reguł świata sportu przez Bogusława Cupiała, który może być świetnym biznesmenem, ale na pewno nie jest piłkarskim ekspertem. Latem działaczy nie było stać zarówno na transfery, jak i rozsądek oraz fachowość. Zarząd ze swej strony nie zrobił nic, by marzenia o grupach PUEFA uczynić naprawdę realnymi. Ani przez moment nie pomagał i nie grał w jednej drużynie z trenerem Petrescu. Żałosne mędrkowanie Jerzego Jurczyńskiego o „przeinwestowaniu”, cięcia firmowane osobą Romy Piotrowskiej, czy zaklinanie rzeczywistości przez Ludwika Mięttę-Mikołajewicza, iż „skład jest wystarczający”, doprowadziły do katastrofy, która czyni awans praktycznie nieosiągalnym. choć kibice zawsze stojący murem za własnym klubem będą wierzyć do końca. Ale jak ktoś wolał naiwnie uważać, że „gotówkowe” transfery nic nie mogą zmienić, że piłkarze sprowadzeni za darmo oraz większe „postawienie na młodzież” uzdrowią sytuację, lub że reguły rządzące światem bezsensu rządzą też w świecie sportu, nie może się dziś dziwić, iż Wisła przegrywa. I jak ktoś stawiał politykę oszczędności i spłacania długu Tele-Fonice ponad logikę odnoszenia sportowego sukcesu, dziś może jedynie wołać „nic się nie stało” i zwalać winę na kolejnego trenera, który z niedoinwestowanym składem, rażącymi brakami w potencjale zespołu i dyletantami w zarządzie miał zdziałać cuda czyniąc przy okazji klub dochodowym. Skoro Bogusław Cupiał w takich uwarunkowaniach oczekiwał sukcesu, to najwyraźniej pomylił osoby, bo powinien zatrudnić Davida Copperfielda, a nie Dana Petrescu.

wislakrakow.com
(Markus)

Źródło: wislakrakow.com

Galeria kibicowska: