2006.10.01 Legia Warszawa - Wisła Kraków 1:1

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 05:57, 11 wrz 2008; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)

Za: http://wislaportal.pl

Remis z niedosytem. Legia Warszawa - Wisła Kraków 1-1

Spotkanie klasyk, polskiej ligi, pomiędzy Legią i Wisłą zakończyło się podziałem punktów. Obiektywni obserwatorzy powiedzą zapewne, że sprawiedliwym, ale wśród kibiców Wisły na pewno panować będzie niedosyt, gdyż zbyt dużo mieliśmy świetnych sytuacji, z których mogliśmy zdobyć gole. Tego jedynego dla Wisły strzelił Paweł Brożek, wyrównał Marcin Burkhardt.



Warszawa, ul. Łazienkowska

1.10.2006 r., godz. 18.30

IX kolejka Orange Ekstraklasy, sezon 2006/07 Widzów: 12 000

Sędzia: Robert Małek (Katowice)


LEGIA WARSZAWA 1:1 WISŁA KRAKÓW

0:1 Paweł Brożek (48.)1:1 Burkhartd (75.)


Fabiański

Baldé

Dick

Choto

(14. Szałachowski)

Édson

Bronowicki

Surma

Burkhardt

Kiełbowicz

Élton

(52. Roger)

Janczyk

(63. Júnior)


Dolha

Baszczyński

Głowacki

Cléber

Mijailović

Penksa

Cantoro

Sobolewski

Zieńczuk

(65. Piotr Brożek)

Paulista

(87. Błaszczykowski)

Paweł Brożek  

(61. Radovanović)


Piłkarz meczu: Emilian Dolha


Przed meczem w Salonikach w ciemno wzięlibyśmy każdą wygraną, przed meczem na Łazienkowskiej wiadome było także, że remis nie będzie wynikiem złym. Remis do Krakowa przywozimy, ale niedosyt pozostał. Wiślacy stworzyli sobie multum sytuacji pod bramką Fabiańskiego, ale nie potrafili ich wykorzystać. Brylował w tym zwłaszcza Paweł Brożek, który ostatecznie gola zdobył, ale tylko jednego, a powinien co najmniej trzy.

Już po ośmiu minutach powinno być zresztą 2-0 dla "Białej Gwiazdy", ale nie było... W 5. min. Paulista wypuścił prostopadłym zagraniem Pawła Brożka, ale ten źle przyjmował piłkę i mimo że już był sam na sam z Fabiańskim okazja skończyła się nawet bez próby strzału. Trzy minuty później znów akcja Paulisty, który wykorzystał błąd Choto, pognał prawym skrzydłem, dośrodkował w pole karne, a tam Paweł Brożek poślizgnął się i upadł, a Marek Zieńczuk zamiast strzelać, przyjmował, i Bronowicki wybił piłkę na rzut rożny.

Od początku meczu zaczął padać deszcz, który przerodził się w totalną ulewę. Po 120. minutach w Salonikach nie była to dobra pogoda dla wiślaków, a do głosu doszła Legia. Dwie okazje miał młody Jańczyk, ale najpierw jego uderzenie zza pola karnego kapitalnie sparował Dolha (12. min.), a kilka chwil później, po zamieszaniu, strzelił nad naszą bramką. Spróbował jeszcze Élton, ale nie trafił w bramkę.

Podobnie w bramkę nie trafił Paweł Brożek, który w 31. min. znów był sam przed Fabiańskim, chciał ładnie, w dlugi róg, ale i tym razem się nieudało.

Niewykorzystane okazje Brożka mogły się zemścic w 42. min., kiedy to Kiełbowicz wyprzedził Penksę, ale Dolha pokazał w tej sytuacji wielką klasę!

Na tym skończyły się emocje I połowy.

II zaczęła się od mocnego uderzenia Wisły. Długa piłka Marcina Baszczyńskiego do Pawła Brożka zakończyła się kolejnym jego wyjściem oko w oko z Fabiańskim, tym razem szczęśliwym i skutecznym, bo piłka między nogami bramkarza Legii wtoczyła się do bramki. 1-0 dla Wisły.

Po stracie gola Wisła niestety cofa się przed własną bramkę, a Dolha kapitalnie broni (53. min.) uderzenie Janczyka, który był sam na sam z naszym bramkarzem, po podaniu Surmy. Jakby emocji było mało znów sam na sam z Fabiańskim wychodzi Paweł Brożek, ale uderza półtorej metra od słupka...

Do głosu znów dochodzi Legia, Dolha z trudem broni, choć na raty, uderzenie Bronowickiego. Legia ma serię rzutów roznych, a w 65. min. Dolha świetnie paruje uderzenie głową... jednego z wiślaków, który niefortunnie przecinał dośrodkowanie w nasze pole karne. Chwilę później legioniści solidnie protestują po tym jak, ich zdaniem, ręką w polu karnym zagrał Marcin Baszczyński... Było to jednak zagranie przypadkowe, których sędziowie nie "gwiżdżą".

Cały mecz mogła zakończyć jednak akcja Piotra Brożka, który miewa ostatnio mocne wejścia. To właśnie Piotr podał na środek pola karnego do Mauro Cantoro, ale tym razem Argentyńczyk nie wykazał instynktu strzeleckiego i zamiast strzelić od razu, przekładał piłkę i szansa przepadła...

W końcu musiało się to zemścić. W 75. min. Cantoro właśnie nie doszedł do Burkhardta, a ten uderzył stojąc tuż przed narożnikiem pola karnego. Piłka między nogami Clébera, który zasłonił Dolhę, wpadła przy słupku do bramki...

Legia rusza z impetem, aby zmęczonych wiślaków dobić, my zaś kontrujemy. Po jednej z takich akcji mamy rzut rożny, a po nim Édson z linii bramkowej, po poprzeczce, wybija uderzenie Głowackiego (78. min.)! Po chwili Cantoro wpada w pole karne Legii, ale jego dośrodkowanie łapie Fabiański.

W 88. min. szansa Legii, ale Dolha kapitalnie broni uderzenie Burkhardta, no i na koniec meczu Dick skutecznie powstrzymał Branko Radovanovicia, któremu ładnie podawał Kuba Błaszczykowski...

Mecz kończy się więc podziałem punktów, co ciekawe Legia nie była z tego zadowolona... gdyby tak nasi piłkarze mieli lepiej ustawione celowniki... U nas niedosyt pozostał również. Tyle "setek" nie mieliśmy dawno... • Dodał: Piotr (2006-10-01 17:59:56)