2006.10.01 Legia Warszawa - Wisła Kraków 1:1

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 22:13, 14 mar 2016; Kyzcwezs (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)
2006.10.01, Orange Ekstraklasa, 9. kolejka, Warszawa, Stadion Wojska Polskiego, 18:30
Legia Warszawa 1:1 (0:0) Wisła Kraków
widzów: 11.198
sędzia: Robert Małek z Zabrza
Bramki

Marcin Burkhardt 75’
0:1
1:1
48' Paweł Brożek

Legia Warszawa
Łukasz Fabiański
Mamadou Papys Baldé
Herbert Dick
Dickson Choto grafika: Zmiana.PNG (14’ Sebastian Szałachowski)
Édson
Grzegorz Bronowicki
Grafika:Zk.jpg Łukasz Surma
Grafika:Zk.jpg Marcin Burkhardt
Tomasz Kiełbowicz
Grafika:Zk.jpg Élton grafika: Zmiana.PNG (52’ Roger)
Dawid Janczyk grafika: Zmiana.PNG (63’ Júnior)

trener: Dariusz Wdowczyk
Wisła Kraków
Emilian Dolha Grafika:Zk.jpg
Marcin Baszczyński
Arkadiusz Głowacki
Cléber
Nikola Mijailović
Marek Penksa
Mauro Cantoro Grafika:Zk.jpg
Radosław Sobolewski
Marek Zieńczuk grafika: Zmiana.PNG (65’ Piotr Brożek)
Jean Paulista grafika: Zmiana.PNG (87’ Jakub Błaszczykowski)
Paweł Brożek grafika: Zmiana.PNG (61’ Branko Radovanović)

trener: Dragomir Okuka
Groźne sytuacje: 13 - 7
Strzały: 20 - 7
Strzały celne: 9 - 3
Posiadanie piłki: 55% - 45%
Faule: 18 - 15

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Przed pierwszym gwizdkiem

Pierwsza bitwa

Data publikacji: 01-10-2006 10:45


Czas na szlagierowe spotkanie Orange Ekstraklasy, w którym Legia Warszawa podejmie Wisłe Kraków! Gracze Mistrza i Wicemistrza Polski mają za sobą ciężkie wyjazdowe mecze w ramach rozgrywek Pucharu UEFA, także obydwa zespoły przystąpią z marszu do tej jakże ważnej bitwy o 3 punkty.

Historia

Legia Warszawa została założona w 1916 r. Jej barwy klubowe to kolor: bialo-czerwono-zielono-czarny. Swoje debiutanckie spotkanie w pierwszej lidze rozegrała 3 kwietnia 1927 roku z Warszawianką Warszawa przegrywając 1:4. Legioniści występują nieprzerwanie w pierwszej lidze od 1948 r. i w swoim dorobku mają:

- osiem Mistrzostw Polski

- dziewięć Wicemistrzostw

- dwunastokrotne zdobycie Pucharu Polski

oraz występy w elitarnych rozgrywkach Ligi Mistrzów.


Historia spotkań

2005/2006

Wisła Kraków 0:0 Legia Warszawa

Legia Warszawa 1:2 Wisła Kraków

2004/2005

Wisła Kraków 2:0 Legia Warszawa

Legia Warszawa 5:1 Wisła Kraków

2003/2004

Legia Warszawa 4:1 Wisła Kraków

Wisła Kraków 1:0 Legia Warszawa

2002/2003

Legia Warszawa 3:2 Wisła Kraków

Wisła Kraków 2:1 Legia Warszawa

Obecny sezon

Legia Warszawa po ośmiu kolejkach zajmuje piąte miejsce w lidze, odnosząc: trzy zwycięstwa, dwa remisy i trzy porażki, strzelając szesnaście bramek, tracąc dwanaście.

Ostatnie spotkanie

Po odpadnięciu z rozgrywek Pucharu Polski, warszawska Legia spotkała się z Koroną w Kielcach. Pierwsze minusty spotkania to dwie dogodne sytuacje dla zawodników "Złocisto- Krwistych", z których jedna dała prowadzenie. W 5 min. rzut wolny z narożnika pola karnego, wrzutka i zupełnie niepilnowany Djoković daje prowadzenie swojemu zespołowi. Po tym golu gra się zaostrzyła. Gospodarze nie rezygnowali ze zdobycia kolejnej bramki lecz dobra postawa Łukasza Fabiańskiego chroniła Legionistów od utraty kolejnego gola. W 32 min. Legioniści mogli wyrównać, jednak przekombinowali akcję w polu karnym. Na dziesięć minut przed zakończeniem pierwszej połowy padła druga bramka. Kowalczyk strzela, broni Fabiański, ale piłka po jego interwencji ląduje wprost pod nogi Bagnickiego, który nie miał żadnych problemów z umieszczeniem jej w siatce - 2:0. Druga połowa to mocny atak Korony i nieudane ataki pozycyjne gości. W 52 min. pada kontaktowa bramka- po dobrym podaniu Eltona Janczyk pokonuje Mielcarza i jest 2:1. W kolejnych minutach doskonałe sytuacje miała każda z drużyn jednak albo brakowało szczęścia albo bramkarze popisywali się dobrymi interwencjami. W 81 min. Kielczanie udokumentowali swoje zwycięstwo zdobywając trzeciego gola z rzutu karnego po strzale Mariusza Zganiacza.

Informacje

W meczu przeciwko Wiśle Kraków nie wystąpi na pewno Miroslav Radović, który w ostatnim spotkaniu ujrzał czwartą żótą kartkę w tym sezonie oraz Piotr Włodarczyk i Michal Gottwald, którzy zostali usunięci z drużyny.

Ciekawostka

Najwyższe zwycięstwo w pierwszej lidze Legia Warszawa odniosła 12 sierpnia 1956 roku, pokonując Wisłe Kraków aż 12:0.

Przygotował: Przemysław Rączka



Źródło: wisla.krakow.pl

Wisła gra w Warszwie z Legią

- Nie obawiam się, że moi piłkarze po zwycięstwie w Grecji, nie będą odpowiednio zmotywowani. W niedzielę czeka nas przecież meczna szczycie i o mobilizację nie muszę się obawiać - mówi przed meczem z Legią trener Wisły Dragomir Okuka.

Kibice Wisły w Warszawie.
Kibice Wisły w Warszawie.

Serbski trener zaliczył prawdziwe wejście smoka. Najpierw "Biała Gwiazda" wygrała 2:0 z Widzewem, później awansowała do fazy grupowej Pucharu UEFA. Jeśli w niedzielę wygra w Warszawie z Legią, Okuka nie będzie musiał się już martwić o stosunki z krakowskimi kibicami.

A my możemy się cieszyć, bo wygląda na to, że Okuka to po prostu... szczęśliwy trener. Choć piłka po strzale Mauro Cantoro w meczu z Widzewem, nie leciała w światło bramki, odbiła się od obrońcy i wpadła w samo okienko. Po uderzeniu rozpaczy Nikoli Mijailovicia w 94 minucie spotkania z Iraklisem, również najpierw trafiła w obrońcę, a dopiero później do siatki. - Faktycznie ostatnio szczęście było przy rywalach, teraz wygląda na to, że to my mamy więcej farta - mówi Piotr Brożek. I pewnie ma na mysli choćby pierwsze spotkanie z Iraklisem. Wtedy piłka dwukrotnie trafiała w słupek, raz w poprzeczkę bramki Greków. I jak tu nie przyznać racji Danowi Petrescu, który powtarzał, że ma za dużo pecha?

Mimo tych przeciwności, Wisła w maju tego roku wygrała w Warszawie 2:1. - Tym meczem pokazaliśmy, kto gra najlepszy futbol w Polsce - cieszył się po spotkaniu Petrescu. Jednak warto pamiętać, że Legia miała juz tytuł w kieszeni i być może brakło jej odpowiedniej motywacji. W niedzielę motywacji gospodarzom z pewnością nie zabraknie, za to nawet kibice Legii nie liczą na cudowny powrót mistrzowskiej formy. I niewielu oczekuje zwycięstwa nad Wisłą.

A krakowianie do Warszawy wyjechali już w sobotę rano. I właśnie w stolicy odbyli sobotni trening. Po spotkaniu w Salonikach kilku zawodników jest mocno poobijanych. Mauro Cantoro, Arkadiusz Głowacki, Piotr Brożek to piłkarze, którzy mają mniejsze lub większe problemy ze zdrowiem. Ale wszyscy zapewniają, że na mecz z Legią będą gotowi. - Ręka boli, ale jestem do dyspozycji trenera - mówi "Pietia", który aż pali się do gry. I nie dziwne, bo wydaje się, że już dawno nie był w tak wysokiej formie.

- Do Warszawy jadę z przyjemnością i dużymi nadziejami, bo ostatnio grało mi się tam bardzo dobrze - mówi Brożek. - Wydaje mi się, że po porażce w Wiedniu legioniści będą rozbici psychicznie. Będziemy chcieli to wykorzystać - zapewnia pomocnik Wisły. Dragomir Okuka, dla którego będzie to powrót na "stare śmiecie" również pozostaje optymistą. - Do Warszawy jedziemy po zwycięstwo. Chcemy zagrać jeszcze lepiej niż w meczu z Iraklisem, a ja osobiście zrobię wszystko, by Wisła wróciła do Krakowa z trzema punktami.

Obejmując Wisłę Okuka dołączył do niewielkiego grona trenerów, którzy prowadzili zarówno Legię, jak i zespół "Białej Gwiazdy". Jerzy Engel nie zdobył mistrzostwa ani z Legią, ani z Wisłą. Franciszek Smuda do tytułu doprowadził tylko krakowian, natomiast Okuka, do tej pory mistrzostwo zdobył tylko z Legią. - Mam nadzieję, że z Wisłą też mi się uda. Liczę, że jak będę odchodził z Krakowa, kibice będą mi klaskać dziękując za dobrą pracę - mówi serbski szkoleniowiec.

W niedzielę może wykonać krok w dobrym kierunku. W przypadku zwycięstwa przy Łazienkowskiej "Biała Giwazda" awansuje na fotel lidera ekstraklasy. A później pozostaje utrzymać go do końca sezonu. Odpierając ataki, nie tylko Legii, ale chyba przede wszystkim Korony, która powoli, aczkolwiek systematycznie, wyrasta na kolejną czołową siłę polskiej ekstraklasy.

(frodo)

Źródło: wislakrakow.com

Relacje z meczu

Po 13 latach remis na Łazienkowskiej

Już od wielu lat mecze Wisły z Legią na Łazienkowskiej nie mogły zakończyć się remisem. Tym razem najbardziej markowe kluby w Polsce podzieliły się punktami po golach Pawła Brożka i Marcina Burkhardta.

Ekwilibrystyczny popis Marka Zieńczuka.
Ekwilibrystyczny popis Marka Zieńczuka.

To pierwszy remis w Warszawie tych drużyn od 29 sierpnia 1993 roku, kiedy to "Biała Gwiazda" wywalczyła wynik 1:1 po bramce Jerzego Moskala. Gola dla Legii zdobył wówczas Wojciech Kowalczyk. Dzisiejszy wynik najbardziej satysfakcjonuje chyba trenera Legii, Dragomira Okukę. Z jednej strony nie naraził się bardzo Wiśle, z drugiej nie odebrał wszystkich punktów Legii, której kibice przyjęli go serdecznie. - Takie życie - powtarza Serb, u którego widać duży sentyment do warszawskiego klubu.

Dziwny mecz, w którym długimi okresami przeważała Legia, co wyraziło się w korzystniejszych statystykach na rzecz warszawskiego zespołu. To jednak Wisła stworzyła lepsze sytuacje bramkowe. Paweł Brożek, oprócz gola, zmarnował aż trzy "setki", jedną miał Marek Zieńczuk.

Losy meczu mogły zostać rozstrzygniete już w pierwszych dwóch minutach. Najpierw jednak Brożek nie wykorzystał wspaniałego podania Paulisty, marnując sytuację sam na sam. W 8 minucie Marek Zieńczuk otrzymał piłkę na 8. metrze, ale zwlekał ze strzałem i powracający Bronowicki zdołał go powstrzymać.

Niebo zapłakało nad tymi szansami Wisły, rozpoczęła się burza z piorunami i potężną ulewą. Nie przeszkodziło to obu zespołom w stworzeniu niezłego widowiska, ale przewagę miała Legia. W 16 minucie "Ema" Dolha obronił strzał Janczyka, później "zatrudniali" go z większej odległości Szałachowski i znów Janczyk. Ale w 32 minucie Paweł Brożek zmarnował kolejną "setkę" - znów świetne podanie na wolne pole, napastnik Wisły znalazł się blisko narożnika pola karnego, miał tyle miejsca że mógł przełożyć sobie piłkę na prawą nogę i oddał techniczny strzał - znów niecelny.

Ulewa ustąpiła około 35 minuty, a wraz z nią tempo gry. Wisła ruszyła dopiero po przerwie, i to jak! Po dalekim podaniu do Pawła Brożka nasz napastnik wreszcie wykorzystał stuprocentową sytuację. Brożek powinien podwyższyć na 2:0 w 55 minucie, w kolejnej sytuacji "sam na sam" z Fabisńskim, a jego strzał minął bramkę o dwa metry! Tego było za wiele - cztery "setki" i tylko jeden gol - w 61 minucie Brożka zmienił więc Radovanović.

Legia rzuciła się jednak do odrabiania strat i ostatnie 30 minut należało do niej. Nie brakowało wrzutek w okolice pola bramkowego Wisły, groźnych walk o górne piłki czy strzałów z dystansu. W 75 minucie dopisało gospodarzom szczęście po bramce Burkhardta. Trzy minuty później Głowacki mógł jednak zdobyć gola, gdy po rogu wyprzedził jednego z obrońców i mocnym strzałem trafił... w głowę stojącego na linii bramkowej Edsona. Już w ostatniej minucie gry gola powinien zdobyć Radovanović gdy z prawej strony dośrodkował rezerwista Jakub Błaszczykowski a Serb tylko dołożył nogę, strzelając ostatecznie w Fabiańskiego.

Remis nie krzywdzi żadnej z drużyn, choć marnowanie takich okazji jakie miał Paweł Brożek woła o pomstę do nieba. Drugi minus dla Wisły za oddanie pola Legii w dwóch 20-minutowych okresach co zemściło się utratą gola. Duże słowa uznania dla Emiliana Dolhy, który wybronił trzy bardzo groźne strzały. Szczególnie interwencja z 89 minuty gdy piłka po strzale Burkhardta leciała w kierunku spojenia słupka z poprzeczką. Z dzisiejszego wyniku najbardziej cieszy się kielecka Korona, która po wczorajszej wygranej nad Odrą awansowała na pierwsze miejsce w tabeli.

Jak padały bramki:

1:0 dla Wisły (48 min.) - Stojący dokładnie na linii środkowej boiska Marcin Baszczyński posyła długie podanie do Pawła Brożka, który spychany na prawo przez Balde zdołał "skleić" piłkę klatką piersiową. Lekkie trącenie futbolówki z bliskiej odległości zaskoczyło Fabiańskiego, który przepuscił ją między nogami (asysta: Baszczyński).

1:1 (75 min.) - Ni to strzał ni dośrodkowanie Marcina Burkhardta będącego 35 metrów od bramki, nieco z prawej strony. Lotu piłki nie przeciął Junior ani Cleber i wpadła ona do siatki obok słupka.

Legia Warszawa - Wisła Kraków 1:1 (0:1)

Bramki:

0:1 Brożek Paweł 48'

1:0 Burkhardt 75'

Żółte kartki: Elton, Burkhardt, Surma - Cantoro, Dolha

Sędziował: R. Małek (Katowice)

Widzów: 13 000

Legia: Fabiański - Balde, Choto (14 Szałachowski), Dick, Edson - Bronowicki Surma, Burkhardt, Kiełbowicz, Janczyk (63 Junior), Elton (52 Roger)

Wisła: Dolha - Baszczyński, Cleber, Głowacki, Mijailović - Penksa, Sobolewski, Cantoro, Zieńczuk (65 Brożek Piotr), Paulista (88 Błaszczykowski), Brożek Paweł (61 Radovanović)

wislakrakow.com (rav)

Źródło: wislakrakow.com

Remis z niedosytem. Legia Warszawa - Wisła Kraków 1-1

Spotkanie klasyk, polskiej ligi, pomiędzy Legią i Wisłą zakończyło się podziałem punktów. Obiektywni obserwatorzy powiedzą zapewne, że sprawiedliwym, ale wśród kibiców Wisły na pewno panować będzie niedosyt, gdyż zbyt dużo mieliśmy świetnych sytuacji, z których mogliśmy zdobyć gole. Tego jedynego dla Wisły strzelił Paweł Brożek, wyrównał Marcin Burkhardt.


Warszawa, ul. Łazienkowska

1.10.2006 r., godz. 18.30

IX kolejka Orange Ekstraklasy, sezon 2006/07

Widzów: 12 000

Sędzia: Robert Małek (Katowice)


LEGIA WARSZAWA-WISŁA KRAKÓW 1:1


0:1 Paweł Brożek (48.)1:1 Burkhartd (75.)


Fabiański

Baldé

Dick

Choto

(14. Szałachowski)

Édson

Bronowicki

Surma

Burkhardt

Kiełbowicz

Élton

(52. Roger)

Janczyk

(63. Júnior)


Dolha

Baszczyński

Głowacki

Cléber

Mijailović

Penksa

Cantoro

Sobolewski

Zieńczuk

(65. Piotr Brożek)

Paulista

(87. Błaszczykowski)

Paweł Brożek

(61. Radovanović)


Piłkarz meczu: Emilian Dolha


Przed meczem w Salonikach w ciemno wzięlibyśmy każdą wygraną, przed meczem na Łazienkowskiej wiadome było także, że remis nie będzie wynikiem złym. Remis do Krakowa przywozimy, ale niedosyt pozostał. Wiślacy stworzyli sobie multum sytuacji pod bramką Fabiańskiego, ale nie potrafili ich wykorzystać.

Brylował w tym zwłaszcza Paweł Brożek, który ostatecznie gola zdobył, ale tylko jednego, a powinien co najmniej trzy.

Już po ośmiu minutach powinno być zresztą 2-0 dla "Białej Gwiazdy", ale nie było... W 5. min. Paulista wypuścił prostopadłym zagraniem Pawła Brożka, ale ten źle przyjmował piłkę i mimo że już był sam na sam z Fabiańskim okazja skończyła się nawet bez próby strzału. Trzy minuty później znów akcja Paulisty, który wykorzystał błąd Choto, pognał prawym skrzydłem, dośrodkował w pole karne, a tam Paweł Brożek poślizgnął się i upadł, a Marek Zieńczuk zamiast strzelać, przyjmował, i Bronowicki wybił piłkę na rzut rożny.

Od początku meczu zaczął padać deszcz, który przerodził się w totalną ulewę. Po 120. minutach w Salonikach nie była to dobra pogoda dla wiślaków, a do głosu doszła Legia. Dwie okazje miał młody Jańczyk, ale najpierw jego uderzenie zza pola karnego kapitalnie sparował Dolha (12. min.), a kilka chwil później, po zamieszaniu, strzelił nad naszą bramką. Spróbował jeszcze Élton, ale nie trafił w bramkę.

Podobnie w bramkę nie trafił Paweł Brożek, który w 31. min. znów był sam przed Fabiańskim, chciał ładnie, w dlugi róg, ale i tym razem się nieudało.

Niewykorzystane okazje Brożka mogły się zemścic w 42. min., kiedy to Kiełbowicz wyprzedził Penksę, ale Dolha pokazał w tej sytuacji wielką klasę!

Na tym skończyły się emocje I połowy.

II zaczęła się od mocnego uderzenia Wisły. Długa piłka Marcina Baszczyńskiego do Pawła Brożka zakończyła się kolejnym jego wyjściem oko w oko z Fabiańskim, tym razem szczęśliwym i skutecznym, bo piłka między nogami bramkarza Legii wtoczyła się do bramki. 1-0 dla Wisły.

Po stracie gola Wisła niestety cofa się przed własną bramkę, a Dolha kapitalnie broni (53. min.) uderzenie Janczyka, który był sam na sam z naszym bramkarzem, po podaniu Surmy. Jakby emocji było mało znów sam na sam z Fabiańskim wychodzi Paweł Brożek, ale uderza półtorej metra od słupka...

Do głosu znów dochodzi Legia, Dolha z trudem broni, choć na raty, uderzenie Bronowickiego. Legia ma serię rzutów roznych, a w 65. min. Dolha świetnie paruje uderzenie głową... jednego z wiślaków, który niefortunnie przecinał dośrodkowanie w nasze pole karne.

Chwilę później legioniści solidnie protestują po tym jak, ich zdaniem, ręką w polu karnym zagrał Marcin Baszczyński... Było to jednak zagranie przypadkowe, których sędziowie nie "gwiżdżą".

Cały mecz mogła zakończyć jednak akcja Piotra Brożka, który miewa ostatnio mocne wejścia. To właśnie Piotr podał na środek pola karnego do Mauro Cantoro, ale tym razem Argentyńczyk nie wykazał instynktu strzeleckiego i zamiast strzelić od razu, przekładał piłkę i szansa przepadła...

W końcu musiało się to zemścić. W 75. min. Cantoro właśnie nie doszedł do Burkhardta, a ten uderzył stojąc tuż przed narożnikiem pola karnego. Piłka między nogami Clébera, który zasłonił Dolhę, wpadła przy słupku do bramki...

Legia rusza z impetem, aby zmęczonych wiślaków dobić, my zaś kontrujemy. Po jednej z takich akcji mamy rzut rożny, a po nim Édson z linii bramkowej, po poprzeczce, wybija uderzenie Głowackiego (78. min.)! Po chwili Cantoro wpada w pole karne Legii, ale jego dośrodkowanie łapie Fabiański.

W 88. min. szansa Legii, ale Dolha kapitalnie broni uderzenie Burkhardta, no i na koniec meczu Dick skutecznie powstrzymał Branko Radovanovicia, któremu ładnie podawał Kuba Błaszczykowski...

Mecz kończy się więc podziałem punktów, co ciekawe Legia nie była z tego zadowolona... gdyby tak nasi piłkarze mieli lepiej ustawione celowniki... U nas niedosyt pozostał również. Tyle "setek" nie mieliśmy dawno...

Dodał: Piotr (2006-10-01 17:59:56)

Źródło: wislaportal.pl

Deszcz niewykorzystanych sytuacji

Data publikacji: 01-10-2006 22:05


Mecz Legii z Wisłą był pełen niewykorzystanych szans. O ile w na drodze zawodników gospodarzy stał świetnie dysponowany Emilian Dolha, o tyle po stronie Wisły wyjątkowo nieskutecznie zagrał Paweł Brożek. Jedna zdobyta przez niego bramka nie rekompensuje kilku świetnych okazji, których nie wykorzystał.

Brożek swój koncert niewykorzystanych szans rozpoczął już w 5. minucie meczu. Jean Paulista posłał piłkę między dwóch obrońców, ale Brożek źle ją przyjął i futbolówkę przejął Fabiański. Trzy minuty później znowu świetnie zachował się Paulista, który dośrodkował w pole karne, ale znajdujący się tam Brożek poślizgnął się. Do piłki doszedł Marek Zieńczuk, jednak zanim zdołał oddać strzał, piłkę na rzut rożny wybił Bronowicki.

Niedzielne spotkanie to na szczęście nie tylko koncert nie strzelania przez Pawła Brożka, to również koncert gry Emiliana Dolhy. Swoje umiejętności pokazał już w 12. minucie, kiedy obronił strzał Dawida Janczyka zza pola karnego. Po początkowej przewadze Wisły do głosu doszli gospodarze, którzy w 22. minucie mogli objąć prowadzenie. Po błędzie Wiślaków w środku pola piłkę przejęli legioniści. Z prawej strony pola karnego Wisły dośrodkował Sebastian Szałachowski. Z piłką minął się Surma, a strzał Eltona w ostatniej chwili zablokował Głowacki. Dobitka Janczyka poszła nad bramką Dolhy.

W 31. minucie znowu znakomitą okazję miał Paweł Brożek. Napastnik otrzymał długie podanie z głębi pola od Mauro Cantoro, wbiegł z piłką w pole karne i niecelnie uderzył na bramkę Fabiańskiego. Odpowiedź Legii nadeszła po dziesięciu minutach. Do dośrodkowania Bronowickiego doszedł Kiełbowicz, który technicznym strzałem chciał pokonać Dolhę. Bramkarz Wisły znów obronił w fantastyczny sposób i w ten sposób pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem. Przez pierwsze 45 minut spotkania zawodnikom grę utrudniał rzęsiście padający deszcz.

Tuż po wznowieniu gry w końcu Paweł Brożek trafił do siatki rywali. W 48. minucie Marcin Baszczyński podał piłkę do Brożka z głębi pola, napastnik Białej Gwiazdy wykorzystał błąd Balde i między nogami Fabiańskiego umieścił piłkę w bramce.

W drugiej połowie meczu Legia zaczęła grać pewniej, zaczęła atakować i coraz groźniej strzelać na bramkę Dolhy. To trzeci mecz z rzędu rumuńskiego bramkarza, w którym pokazał się z bardzo dobrej strony. Bronił strzały Janczyka, Bronowickiego. Legia wyrównała po dość przypadkowym strzale Marcina Burchardta w 75. minucie. Piłka po strzale pomocnika Legii lecąc między piłkarzami zmyliła Dolhę i było 1:1.

Wcześniej to znowu Wisła miała okazje do podwyższenia wyniku meczu. W 55. minucie w niemal bliźniaczej akcji jak ta z 48. min. Paweł Brożek posłał piłkę tuż obok słupka bramki Fabiańskiego. Kilkanaście minut później Piotr Brożek, który pojawił się na boisku za Marka Zieńczuka, dośrodkował piłkę w pole karne, ale Mauro Cantoro stojąc kilka metrów od bramki nie zdołał oddać celnego strzału.

Wisła mogła wygrać to spotkanie. Na dwanaście minut przed końcem po rzucie rożnym wykonywanym przez Paulistę, strzał oddał Arkadiusz Głowacki, ale piłkę na linii bramkowej głową odbił Edson. Futbolówka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wyszła w pole. Legia też miała swoją szansę na rozstrzygnięcie spotkania na swoją korzyść, jednak po raz kolejny na drodze gospodarzy stanął Dolha, który wyciągnął strzał Burchardta zmierzający w okienko wiślackiej bramki.

Legia Warszawa- Wisła Kraków 1:1 (0:0)

48’ Paweł Brożek

75’ Marcin Burkhardt

Legia Warszawa: Fabiański- Balde, Choto (14’ Szałachowski), Dick, Edson- Bronowicki, Surma, Burchardt, Kiełbowicz- Janczyk ( 63’ Junior), Elton (52’ Roger)

Wisła Kraków: Dolha- Baszczyński, Głowacki, Cleber, Mijailović- Penksa, Cantoro, Sobolewski, Zieńczuk (65’ Piotr Brożek), Paulista (87’ Błaszczykowski), Paweł Brożek (61’ Radovanović)

Żółte kartki: Elton, Surma, Burkhardt (Legia), Cantoro, Dolha (Wisła Kraków)


Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA


Źródło: wisla.krakow.pl


Minuta po minucie

Koniec meczu! Wisła wywozi jeden punkt ze stadionu przy Łazienkowskiej.

Paweł Brożek i 1:0...
Paweł Brożek i 1:0...


90+3' Upomniany Emilian Dolha za przedłużanie gry.
90' Błaszczykowski przedarł się prawą stroną, zagranie do Radovanovicia, strzał z pierwszej - zbyt lekki, łapie Fabiański.
90' Żółta kartka dla Mauro Cantoro, a wcześniej sędzia nie widział jak Balde przebiegł się po Radovanoviciu.
89' Dolha znów bohaterem, broni strzał w okienko Burkhardta z 22 metrów.
88' Ostatnia zmiana w Wiśle, za Paulistę wchodzi Błaszczykowski.
86' Spięcie między "kogucikami" Bronowickim a Paulistą. Brazylijczyk rozbrajającym uśmiechem rozładował sytuację.
83' Nieporozumienie i lekkie zderzenie Clebera z Dolhą. Piłka wybita na róg przez Brazylijczyka.
83' Mauro Cantoro solo wpada w pole karne Legii, zagranie na czwarty metr i... Fabiański.
79' Na metrowym spalonym Radovanović.
78' Edson ratuje Legię główkując na linii bramkowej Legii. Piłka odbija się od poprzeczki i wychodzi w pole. Na piłkę Legii uderzał Głowacki.
77' Niebiezpieczne zagranie Surmy, który trafia czubkiem buta w brodę Paulisty.
75' Farciarski gol dla Legii po wkopnięciu piłki przez Burkhardta w pole karne Wisły nikt jej nie dotknął i ta wpadła w długi róg bramki Dolhy....
75' Dość ryzykowne podanie do Fabiańskiego, ale bramkarz Legii miał bliżej do piłki niż Radovanović.
72' Roger "zostawia" korki na nodze Paulisty po wcześniejszym kopnięciu piłki. Sędzia nie uznaje tego za faul, ale akcję przerywa Bronowicki. Zachowanie fair-play obrońcyLegii.
69' Cantoro na 7 metrze walczy z dwoma Legionistami, wielkie zamieszanie, piłka w kierunku Radovanovicia i... spalony, choć nie jesteśmy pewni, czy można tą sytuację uznać podanie Argentyńczyka...
68' Faulowany w polu karnym Wisły Głowacki przez Dicka.
67' Wisła na za wiele pozwala Legii, dwie centry na 5-6 metr bramki Dolhy.
66' Protesty Legii i żółta kartka dla Surmy. Widziano rękę Głowackiego w polu karnym Wisły.
65' Próbował główki z bliska Szałachowski, na szczęście bardzo niecelnie.
65' Za Marka Zieńczuka wchodzi Piotr Brożek.
64' Czujnie Dolha, centra Juniora, główka Clebera mogła zaskoczyć bramkarza Wisły.
63' Junior za Janczyka. Legia coraz bardziej Brazylijska.
61' Wchodzi Branko Radovanović za strzelca, Pawła Brożka
60' Niecelny strzał z dystansu Surmy.
59' Wisła w opałach. Bronowicki mocno zza pola karnego, Dolha chyba niepotrzebnie próbował łapać i piłka poszła do boku. Tam dorwał ją Szałachowski, zagrał w pole karne, główka i broni Dolha.
58' Paweł Brożek na spalonym? Nie, bład sędziego....
55' Brożek sam na sam, za późno wychodzi Fabiański i.... NIECELNY strzał, obol lewego słupka. Podawał mu Paulista. Niebywałe!!!
53' Cóż za interwencja Dolhy!!! Rumun ratuje Wisłę po strzale Janczyka w krótki róg bramki Wisły. Zaspał Cleber, dzięki temu nie było spalonego.
52' Roger wchodzi za Eltona.
51' Walczyć Legia walczyć - słychać na trybunach, a Marcin Burkhardt dostosowuje się.
48' Jeest, goool, Paweł Brożek wykorzystuje swoją trzecią czy nawet czwartą szansę. Długie zagranie do napastnika Wisły, który tym razem dobrze przyjmuje piłkę i z bliska trąca ją. Futbolówka między nogami Fabiańskiego wpada do siatki.
46' Faulowany Cantoro w środku pola, sędzia nie reaguje, z piłką pobiegł Szałachowski, strzał z 20 metrów - nad bramką.
Obie drużyny wróciły na boisko. Nie ma zmian.
Nie ma goli w pierwszej połowie meczu Legia - Wisła. Goście stworzyli trzy stuprocentowe sytuacje na bramkę i żadnej nie wykorzystali. Legia z dobrym okresem przewagi w ostatnim kwadransie, które złożyły się na dużą przewagę statystyczną warszawskiego zespołu, m.in. 12-3 w strzałach.
45+2' Paweł Brożek piętką do Paulisty, ten na spalonym.
45+1' Dobrze wyszedł w powietrze Paweł Brożek, ale już strzał głową fatalny.
45' Rzut wolny dla Wisły za faul na Pauliście 35 metrów od bramki Fabiańskiego.
43' Elton wywraca się tuż przed polem karnym Wisły.
42' Fantastyczna interwencja Dolhy po przerzuceniu na lewą stronę do Kiełbowicza i przytomnym uderzeniu gracza Legii.
41' Cleber wraca do gry z opatrunkiem w nosie i już uprzedza akcję Legii.
40' Cleber opatrywany poza boiskiem.
40' Elton na minimalnym spalonym.
38' Obraz wrócił, deszcz w Warszawie już nie pada.
36' Jakieś fatum wisi nad dzisiejszym meczem. Wczoraj połowa redakcji wislakrakow.com dowiedziało się, że nie bedzie mieć możliwości wyjazdu do Warszawy. Potem zmarnowane szanse Wisły, a teraz brak sygnału telewizyjnego. Co jeszcze?
34' Piłka jak po sznurku idzie między graczami "Białej Gwiazdy"... a w C+ "przepraszamy za usterki".
34' Złe przyjęcie piłki Marka Zieńczuka w narożniku pola karnego Legii, pomocnik Wisły wypchnięty za pole karne, w dodatku piłkę przejął Bronowicki i po kontrze.
32' Znów Paweł Brożek, po świetnym podaniu od Cantoro. Zagranie na wolne pole blisko narożnika pola karnego, Brożek ułożył sobie piłkę na prawą nogę, techniczny strzał iiii... tuż obok spojenia słupka z poprzeczką!!! Znów zmarnowana szansa!!!
29' Pioruny i grzmoty nad stadionem Legii nie ustają. Wisła odwaznie i rozważnie, na połowie przeciwnika.
28' Elton ukarany żółtą kartką za faul na Głowackim.
26' Oberwanie chmury i burza nad Warszawą i stadionem Legii. Strzelał Dick z 17 metrów, broni Dolha.
25' Dwie najlepsze sytuacje dla Legii. Najpierw z dobrej pozycji strzelał Szałachowski, Dolha broni. Po chwili Dolha w opałach po strzale Janczyka i niecelnej dobitce Burkhardta. Nadal 0:0.
18' Przykra niespodzianka, telewizja C+ przestała emitować sygnał. Czekamy na informacje od naszych wysłanników.
16' Podanie na prawo do Penksy, Słowak zagrywa do środka i... spalony, jeszcze przy tym wcześniejszym spalonym.
14' Pierwsza zmiana w Legii wymuszona kontuzją. Za Dicksona Choto wchodzi Sebastian Szałachowski.
13' Strzela z rzutu wolnego Marek Zieńczuk - za lekko i obok bramki.
12' Groźne uderzenie po koźle Janczyka z 18 metrów, broni Emilian Dolha.
10' Faulowany Elton 20 metrów od bramki, sędzia puszcza grę, ale po chwili legioniści wybijają piłkę na aut.
8' Zepsuł szansę Brożek, teraz "setka" Zieńczuka po wrzuceniu piłki z lewej strony przez Paulistę. Zieńczuk przyjmował piłkę na szóstym metrze zamiast strzelić z pierwszej piłki i powracający Grzegorz Bronowicki wybił mu piłkę.
5' Stuprocentowa szansa Pawła Brożka, któremu doskonale w tempo podawał Jean Paulista. Brożek sam przed bramkarzem, starał się zbyt efektownie poprowadzić piłkę i ta odskoczyła mu na tyle, że chwycił ją Fabiański. To MUSIAŁO być już 1:0!
3' Początek niemrawy z obu stron, wyraźne badanie sił przez obie strony.
1' Mecz rozpoczęty.
Na stadionie jeszcze minuta ciszy, poświęcona zmarłej mamie Mariusza Pawełka.
Odspiewanie hymnu Legii, wyjście drużyn na boisko, przywitanie kapitanów za nami. Czekamy na pierwszy gwizdek.
Nad stadionem przy Łazienkowskiej zaczął padać deszcz. Trybuny, jak to na meczu z Wisłą w Warszawie - pełne.
- Nie będziemy patrzeć na kryzys Legii tylko chcemy wyjść i wygrać ten mecz - zapowiada Piotr Brożek, bohater meczu w Salonikach, który dziś rozpocznie mecz na ławce rezerwowych.
W ataku Wisły zagra dziś Jean Paulista i Paweł Brożek - podobnie jak w Salonikach. Na prawej pomocy zamiast Kuby Błaszczykowskiego - Marek Penksa.
Obie drużyny rozpoczęły już rozgrzewkę.
Zapraszamy na relację na żywo z meczu Legia Warszawa - Wisła Kraków.

Źródło: wislakrakow.com

Trenerzy po meczu

Okuka zadowolony, że nie przegraliśmy...

- Jestem zadowolony, że nie przegraliśmy. Nie łatwo jest zremisować na Legii - mówił Dragomir Okuka, a w jego słowach czuć duży sentyment i szacunek dla byłego klubu.

Okuka.
Okuka.

- Zespół dał z siebie wszystko na boisku. Jestem zadowolony z gry zespołu i myślę, remis jest sprawiedliwym wynikiem. Mecz był dobry. Była okazja do strzelenia jeszcze jednej bramki. Warunki były trudne, ale publiczność obejrzała dobry mecz. Troszkę za bardzo cofnęliśmy się, co kosztowało nas bramkę. Stuprocentowe okazje miał Brożek. Jutro będę analizował ten mecz. Teraz tylko pogratuluję zawodnikom - mówił Okuka.

O przyjęciu przez kibiców Legii Okuka powiedział z uśmiechem: - Nie było źle. Kibice szanują co tu zrobiłem i pamiętają to. Miło mi się tu wraca, choć teraz walczę o zwycięstwo innego zespołu. Rzeczywiście, dziwnie było dziś być w innej szatni, siedzieć na drugiej ławce. Takie życie. Legia rozegrała dobry mecz, ta drużyna ma wielu dobrych zawodników. Miała okazje, nasz bramkarz uratował kilka groźnych sytuacji.

Co zmienić w Wiśle chce Okuka? - Spróbuję zmienić skuteczność - bez zastanowienia odpowiada serbski szkoleniowiec. - Brakuje tego i nam i Legii..

Okukę dziwią słowa byłego trenera Wisły Dana Petrescu, który twierdzi że awans Wisły jest jego zasługą. - On nie wygrał z Pogonią, Łęczną, przegrał z Iraklisem. Każdy trener ma swoją filozofię. Trzeba jednak pamiętać, że trudno jest wygrać na wyjeździe, gdy u siebie przegrywa się 0:1.

Źródło: wislakrakow.com

Dariusz Wdowczyk: Brawa za charakter

- Brawa dla naszych piłkarzy za charakter - podkreślił trener Legii Dariusz Wdowczyk po meczu z Wisłą. Na pomeczowej konferencji obecni byli również Grzegorz Bronowicki i strzelec gola Marcin Burkhardt.

Dariusz Wdowczyk (trener Legii):

- Pierwsza połowa prowadzona była w niasamowitej ulewie. Wisła lepiej rozpoczęła, potem my nie wykorzystaliśmy sytuacji. - Uczulaliśmy piłkarzy, że długie piłki mogą zakończyć się bramką. Brawa dla naszych piłkarzy za charakter i doprowadzenie do wyrównania. Bardzo dobrze dysponowany był bramkarz Wisły, który w tym spotkaniu wyjmował nieprawdopodobne piłki. Wynik jest sprawiedliwy, a mecz mógł się podobać.

- Naciągnięcie mięśnia Dicksona pokrzyżowało nasze plany. Musieliśmy nieco zmienić ustawienie. Myślę, że piłkarze dobrze sobie radzili w takich warunkach, przeciwko takiemu rywalowi.

- Na pewno martwi mnie to, że Legia nie wygrała od czterech spotkań. Przyzwyczailiśmy ludzi do tego, że przeważnie wygrywaliśmy. Jednak nie ma trenera ani zespółu, który nie przegrywałby spotkań. Nam wyjątkowo się nie układa, bo mamy wiele okazji, a nie potrafimy wykorzystać sytuacji.

Marcin Burkhardt:

- Czy to ja strzeliłem bramkę? Pytałem Juniora po meczu i on mówi, że nie dotknął piłki, więc była to moja bramka, Był to i strzał, i dośrodkowanie - śmieje się. - W meczu oddałem cztery strzały. Jeden został zblokowany, jeden w trybuny, dwa były celne, z czego jedna bramka. Bramkarz Wisły jest bardzo dobrym zawodnikiem i spisał się bardzo dobrze.

Grzegorz Bronowicki:

- Gdy przyszedłem tutaj cały czas grałem na prawej pomocy, w tej rundzie zacząłem od prawej obrony. Myślę, że na obu pozycjach czuję się dobrze, grając ofensywnie korzystam z gry do przodu.

Źródło: wislakrakow.com

Piłkarze po meczu

Baszczyński: Umawiałem się z Pawłem na taką piłkę

Po kontuzji Marcin Baszczyński dość szybko wraca do formy. Dobre zagrania w defensywie oraz asysta przy jedynej bramce w wykonaniu Wisły, cieszą nie tylko nas kibiców, ale także zawodnika.


Łukasz Surma zarzucił, że nie asystowałeś świadomie, lecz wybiłeś na oślep, bo nie miałeś co zrobić z piłką.

- Ulala. Mój kolega tak powiedział? Nie wierzę, to chyba jakaś prowokacja. To było przemyślane podanie. Proszę zapytać Pawła, że przed meczem rozmawialiśmy o tym, że będę próbował takiego zagrania. Mówiłem mu, że jeżeli będę miał piłkę, to on może spodziewać się takiego podania.

Jeszcze raz cytując Surmę, powiedział że interweniowałeś ręką w polu karnym

- Chciałbym w telewizji zobaczyć jak to wyglądało. Wiadomo, że zawsze się skacze w górę i broni się piłki oraz przestrzeni wokół siebie. Nie wiem czy trąciłem piłkę, bo w takich sytuacjach wszystko dzieje się bardzo szybko, a to jest odruch.

Nie żałujecie, że tak szybko zaczęliście bronić tego skromnego prowadzenia?

- Nie zaczęliśmy bronić się zbyt wcześnie, ale było widać zmęczenie po podróżach i 120-minutowym boju, który stoczyliśmy w Salonikach. W przeciągu całego meczu było widać to, że nasza gra nie była równa. Zmęczenie objawiało się tym, że mieliśmy momenty dobre i słabsze. Legia rzuciła wszystko na jedną kartę, cofnęła się i wtedy powinniśmy byli strzelić bramkę na 2:0. Myślę, że wówczas byłoby po meczu.

Jesteście zadowoleni z tego jednego punktu?

- Na pewno wynik jest sprawiedliwy, ale czujemy niedosyt, bo była szansa ograć Legię i mieliśmy ku temu dużo sytuacji. Skuteczność nadal jest naszym problemem i nad tym musimy popracować.

Szybko wracasz do formy

- Też się z tego cieszę, tym bardziej, że obawiałem się tego meczu, bo pod pewnym znakiem zapytania stało to jak będę się czuł po ostatnich 120-tu minutach. Jednak myślę, że moje przygotowanie, nad którym pracowałem z doktorem Wielkoszyńskim, dobrze na mnie wpłynęło, czuję się świetnie. Dzisiaj może nie zagrałem na takim poziomie jakiego od siebie wymagam, ale mam teraz dwa tygodnie przerwy i myślę, że spokojnie dojdę do siebie.

Przy remisie wydawało się, że nie chcecie tego meczu wygrać, że zadawala Was remis

- "Ema" (Emilian Dolha) zarobił żółtą kartkę za przeciąganie gry, za opóźnianie wybicia. Wiadomo, że lepiej nie przegrać tego meczu, zwłaszcza, że nasza forma była raz lepsza raz gorsza. Odbiło się na nas zmęczenie.

Grałeś wcześniej przeciwko tak słabej Legii?

- Powiem szczerze, że Legia była dzisiaj mocno do ogrania, mieliśmy szansę tego dokonać. Przy lepszej skuteczności ten mecz mógłby wyglądać zupełnie inaczej.

Cieszycie się, że zostajecie do środy w Warszawie?

- Mówiąc szczerze to już mamy trochę dosyć tych podróży. Wczoraj jechaliśmy do Warszawy osiem godzin, bo były straszne korki. Nawet nie zdążyliśmy przeprowadzić treningu. Zostaniemy, trochę odpoczniemy. Stąd jest bliziutko do Nowego Dworu, myślę, że wyjdzie nam to na dobre.

wislakrakow.com (nikol)

Źródło: wislakrakow.com

Arkadiusz Głowacki: Ciężko było zlokalizować piłkę

Większość zawodników czekają dwa tygodnie przerwy. W ich gronie nie znajdzie się Arkadiusz Głowacki, który wyjeżdża do Kazachstanu na mecz eliminacji Mistrzostw Europy 2008. Obronca opowiada o meczu przy Łazienkowskiej.

Szkoda Twej sytuacji z końcówki meczu

- No tak, nie wpadło w Salonikach, nie wpadło w Warszawie, ale suma sumarum jak ma tak być, to niech tak będzie.

Legia miała wiele sytuacji w waszym polu karnym, czy to skutki zmęczenia?

- Dzisiaj nie czuliśmy się najmocniejsi fizycznie, ale Legia też na pewno odczuwała trudy swojego spotkania. Myślę, że dla kibiców mecz był ciekawy. My na pewno będziemy się starali wyciągać wnioski z naszej gry, naszego ustawienia. Co tu dużo mówić, będziemy mieli jeszcze sporo do ćwiczenia.

Graliście w wyjątkowo ciężkich warunkach pogodowych

- W pierwszej połowie był problem nawet z dostrzeżeniem piłki. W momentach kiedy szybowała wysoko i znajdowała się w świetle jupiterów ciężko było ją zlokalizować. W drugiej połowie warunki były już niemal idealne.

Zadawala Was wynik tej konfrontacji?

- Myślę, że każdy mecz jest do wygrania i z takim nastawieniem trzeba wychodzić na boisko. Zyskaliśmy remis, punkt jest punktem. Wiadomo, że przydałyby się dwa kolejne, ale co zrobić.

Byłeś kiedyś w tak egzotycznym miejscu jak Kazachstan?

- Szczerze powiedziawszy to nie, rzeczywiście czeka nas daleka podróż. Ale dzisiaj nie będę jeszcze o tym myślał, tylko jeszcze będziemy analizować ten mecz ligowy.

Źródło: wislakrakow.com

Paweł Brożek: Znowu zaczynamy grać krakowską piłkę

Paweł Brożek w ostatnim meczu z Legią Warszawa zdobył jedyną bramkę dla zespołu „Białej Gwiazdy”. Napastnik Wisły nie może jedna zaliczyć tego meczu do wybitnych w swojej karierze, gdyż nie wykorzystał kilku dogodnych sytuacji pod bramką rywala. Paweł w rozmowie opublikowanej przez „Gazetę Krakowską” otwarcie przyznał, że zdaje sobie sprawę z krytyki jaka spadła na niego ze strony kibiców.


Przegląda Pan strony internetowe?

- Nie, bo mogę sobie wyobrazić, co tam wypisuje się na mój temat po meczu z Legi. W Internecie pojawiają się jednak różne rzeczy, a jestem przekonany, że ci sami ludzie, którzy teraz po mnie „jadą”, wychwalaliby mnie pod niebiosa, gdybym strzelił jeszcze jedną bramkę w Warszawie.

Ale jednak Pan nie strzelił...

- Nie da się ukryć.

Paradoksalnie jednak, był to mecz, w którym miał Pan najwięcej okazji w tym sezonie.

- I to jest plus, bo oznacza to, że powoli dochodzę do wysokiej dyspozycji, choć nie ukrywam, że po tym jak nie przepracowałem okresu przygotowawczego, mam teraz trochę problemy z wytrzymaniem całego meczu. Weźmy jednak choćby nasze spotkanie w Salonikach. Tam nie oddałem strzału na bramkę, a tutaj tych okazji było kilka.

Jak to jednak jest, że ma Pan w meczu cztery stuprocentowe okazje, a wykorzystuje tylko jedną, w dodatku najtrudniejszą?

- Sam się zastanawiam. Analizuję te sytuacje. Szkoda tym bardziej, że gdybym trafił na 2:0, to Legia już by się nie podniosła.

Łukasz Surma twierdzi, że podanie Marcina Baszczyńskiego, po którym padł gol, było przypadkowe...

- To niech tak dalej twierdzi. Ja wiem, że takie zagrania ćwiczymy na treningach i nie było w tym cienia przypadku.

W Warszawie mieliście już sporo niezłych momentów.

- Bo znów zaczynamy grać krakowską piłkę, z dużą liczbą podań. To najbardziej lubimy, to pozwala nam się dłużej utrzymywać przy piłce i stwarzać sobie sytuacje.

Ale problem z ich wykorzystywaniem pozostał. Może warto byłoby zwrócić się o radę do psychologa?

- Nie widzę takiej potrzeby, bo wiem gdzie leży problem. Ja po prostu za mocno koncentruję się przed strzałem, a im więcej sytuacji nie wykorzystam, tym bardziej się spinam. Napastnikowi pod bramką potrzeba jest trochę luzu i nad tym muszę popracować.

Teraz przed wami przerwa na mecze reprezentacji. Ostatnia nie podziałała na Wisłę zbyt dobrze.

- Zobaczymy jak będzie podczas meczu z Odrą. A na razie musimy jeszcze poradzić sobie w Pucharze Polski ze Świtem Nowy Dwór Maz.

Gazeta Krakowska / Wislakrakow.com (Vinci)

Źródło: wislakrakow.com

Bohater meczu - Emilian Dolha

Data publikacji: 01-10-2006 21:53


Od spotkania z Legią zaczynamy wybierać zawodnika meczu spośród piłkarzy Białej Gwiazdy. Pierwszym bohaterem Biuro Prasowe Wisły wybrało Emiliana Dolhę.

Od momentu, gdy „Ema” zastąpił w Wiślackiej bramce Mariusza Pawełka prezentuje się świetnie. W spotkaniu przeciw Legii co prawda puścił pierwszą bramkę w barwach Wisły, ale kilka razy zachował się niesamowicie.

Dolha w pierwszej połowie wybronił groźny strzał Janczyka (na mokrej murawie każde uderzenie jest nieprzyjemne dla golkiperów), po czym w niesamowity sposób wyciągnął strzał z najbliższej odległości Kiełbowicza. W tej sytuacji rumuński bramkarz Białej Gwiazdy po raz pierwszy pokazał swój niesamowity refleks.

Swój pełen kunszt „Ema” miał szansę pokazać w drugiej połowie, gdy Wisła po zdobyciu gola cofnęła się do obrony. Wyłapanych dośrodkowań nie sposób zliczyć, zresztą na to nie była najbardziej efektowna część jego występu. Dolha uratował Białą Gwiazdę wygrywając pojedynek sam na sam z Janczykiem (niesamowita obrona) i wyciągając strzał Burkhardta idący w samo okienko jego bramki (jeszcze bardziej niesamowita interwencja). Nawet gdy próbowali go zaskoczyć koledzy z własnej drużyny, potrafił wybić piłkę zmierzającą w światło bramki. Za straconego gola Dolha nie przenosi winy, gdyż był zasłonięty i mógł nie widzieć lecącej piłki.

Osobną historią jest postawa Pawła Brożka. Młody napastnik musi zacząć wykorzystywać sytuacje, które potrafi wypracowywać wraz z całym zespołem, bo inaczej ciężko będzie o nim mówić "snajper". Niestety, ilość sytuacji, które zmarnował w niedzielę Paweł można by wymieniać prawie równie długo, jak udane interwencje Emy. I podobnie jak u Emy, tylko jedno zagranie było wyjątkiem potwierdzającym regułę.

Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA


Źródło: wisla.krakow.pl

Analiza meczu z Legią Warszawa

Stare piłkarskie porzekadło mówi, że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. Tak było i tym razem na Łazienkowskiej. Wisła zwycięstwo miała na wyciągnięcie ręki, ale dzięki nieskuteczności, w której tradycyjnie przodował Paweł Brożek, Legia nie znalazła się na kolanach.

Zapraszam do analizy niedzielnego meczu.

TAKTYKA

Była prosta, pod hasłem: wychodzimy w systemie 1-4-4-2 i trzymamy Legię z dala od własnego pola karnego pressingiem, szybkim doskokiem i ustawieniem linii obronnej na 30 metrze od bramki Dolhy, by nie dawać gospodarzom szansy na groźne rzuty wolne Edsona lub uderzenia z dystansu Burkhardta. A w ofensywie stawiamy na szybkie kontrakcje po wysokim odbiorze, zwieńczone podaniami na wolne pole do Brożka i Paulisty. Strategia działała mniej więcej do 70 minuty, kiedy wyraźny ubytek sił sprawił, że formacje zbyt głęboko cofnęły się, dając okazję drugiej linii „wojskowych” do swobodnego rozgrywania piłki na naszej połowie, rozciągania obrony atakami oskrzydlającymi oraz oddawania uderzeń z dalszej odległości. W tym ostatnim elemencie bardzo pomagała Legii pasywna postawa w kryciu i doskoku Cantoro oraz Sobolewskiego w drugiej połowie spotkania. Niemniej, nawet przy niej Wisła powinna rozbić słabiutko grającą przez ponad godzinę stołeczną jedenastkę, bo stworzyła przynajmniej 6 kapitalnych okazji bramkowych podczas całego spotkania. W większości sztuką było nie zdobyć gola. Niestety, nasi piłkarze tej sztuki dokonali, wykorzystując zaledwie jedną. Więc zamiast rozstrzygnięcia meczu już w pierwszej połowie i pognębienia rywali, przez własną nieporadność stracili dwa punkty.

PIŁKARZE I FORMACJE

Bramkarz – Emilian DOLHA. Kolejny raz błysnął znakomitą postawą, wspaniale broniąc w kilku sytuacjach. W wielkim stylu parował uderzenia Janczyka, Szałachowskiego, Kiełbowicza, Brukhardta. Nie popełnił poważnych błędów. Myślę, że można już mówić o nim jako o ogromnym wzmocnieniu drużyny i bardzo wartościowym zawodniku, bo w czterech ostatnich spotkaniach „Białej Gwiazdy” (wliczając mecz sparingowy z Sewillą) pokazał więcej klasy i umiejętności, niż niejeden poprzedni bramkarz Wisły przez kilka sezonów. Dawno nie mieliśmy tak dobrego i pewnie interweniującego golikpera, choć jeszcze z pewnością wszystkiego nie pokazał, a znak zapytania można postawić zwłaszcza przy elemencie wyłapywania dośrodkowań. Widać bowiem, że unika wychodzenia do takich piłek.


OBRONA

Baszczyński Głowacki Cleber Mijailović

Chciałbym pochwalić tą formację za udany mecz i dobrą współpracę, ale byłoby to mocne koloryzowanie rzeczywistości. Defensorzy Wisły popełnili bowiem kilka bardzo poważnych błędów indywidualnych, a także w skracaniu pola i asekuracji. Dotyczy to zwłaszcza najmniej pewnego punktu bloku obronnego – Arkadiusza GŁOWACKIEGO. Kapitan drużyny przegrał sporo pojedynków główkowych z napastnikami Legii, w przeciwieństwie do Clebera „przechodziły go” górne podania Legionistów. Przez wolne przyspieszenie i małą zwrotność, dawał się „spychać” z linii opadającej piłki i rzadko wyprzedzał rywali przy płaskich podaniach z głębi pola, pozwalając im na dojście do futbolówki i rozegranie akcji. Na szczęście Janczyk i Elton nie są żadnymi wybitnymi piłkarzami, dlatego nie potrafili należycie z tego korzystać. Dla porównania CLEBER raz za razem wyprzedzał napastników gospodarzy, odcinał „od piłki”, nie pozwalał na przyjmowanie futbolówki uprzedzającym wślizgiem. Natomiast w pojedynkach główkowych niemal każdorazowo agresywnie wychodząc w powietrze ekspediował futbolówkę przynajmniej kilka metrów „w głąb” boiska - przy nim Janczyk i Elton praktycznie ani razu nie zgrali głową piłki do siebie. Był efektywny. Dobrze się ustawiał. Szkoda, że pomylił się akurat przy utracie gola, puszczając strzał „Burego” między nogami.

Poniżej oczekiwań i potrzeb zaprezentował się Marcin BASZCZYŃSKI. O ile z zadań obronnych przy mizernie dysponowanym Kiełbowiczu wywiązywał się w miarę poprawnie, o tyle bardzo rozczarowywał w ofensywie, gdzie długimi fragmentami gry był zupełnie niewidoczny. Zaliczył asystę przy trafieniu Brożka, ale zarazem nie wspierał należycie Penksy, nie wychodził na obieg, nie dawał dokładnych dośrodkowań. Trudno mówić o jakiejkolwiek udanej akcji oskrzydlającej z jego udziałem.

Lepiej w ofensywie wypadł Nikola MIJAILOVIĆ, który miał więcej udanych zagrań. Niestety w odbiorze i walce 1 na 1 miał spore problemy z Bronowickim i Szałachowskim, którzy parę razy zdołali mu uciec spod krycia i groźnie dośrodkować. Trochę usprawiedliwia go marna asekuracje ze strony Zieńczuka, bardziej statystującego w grze defensywnej niż wspierającego kolegę.


DRUGA LINIA:

Penksa Cantoro Sobolewski Zieńczuk

Żaden z pomocników naszego zespołu nie rozgrywał udanego meczu. Szczególnie blado jak zwykle wypadli boczni, rażący nieefektywnością, brakiem dośrodkowań i udanych pojedynków 1 na 1, nieco lepiej środkowi, którzy mieli przynajmniej kilkanaście odbiorów (głownie Cantoro w pierwszej połowie). Na największą krytykę zasłużył Marek PENKSA– niewidoczny, nieporadny w ofensywie, nie gubiący krycia. Zakończył mecz bez żadnego udanego prostopadłego podania i z zerowym kontem strzałów. Zwykle chaotycznie biegał za linią piłki, równie marnie wychodząc na pozycję jak wspierając Baszczyńskiego w działaniach obronnych. Edson nie miał z nim najmniejszego problemu.

Bardziej widoczny był Marek ZIEŃCZUK, ale również grzeszył nieefektywnością. W ósmej minucie popisowo spartolił doskonałą okazję bramkową – a wystarczyło tylko trafić z pierwszej piłki w światło bramki. Nie mógł już mieć lepiej ułożonej futbolówki do podobnego uderzenia. Jeśli nie potrafił strzelić od razu (co jest karygodne, choć nie dziwne w Orange Ekstraklasie), to wypadało chociaż przy przyjęciu zastawić ją ciałem, by Bronowicki nie mógł swobodnie wykonać wślizgu. Ale nawet na to przerosło Zieńczuka. W defensywie kiepsko wspierał Mijailovica, o czym już wspomniałem.

Teraz Mauro CANTORO – gdyby mecz kończył się po pierwszej połowie, mógłby zebrać pochwały za swoją grę. Był wówczas bardzo aktywny, waleczny, efektywny w odbiorze, aczkolwiek tradycyjnie wolny i schematyczny w rozegraniu .Ale pal licho, przesadne holowanie piłki i mała dynamika w konstrukcji przysłonięte wartościową grą w destrukcji jakoś uszłoby Argentyńczykowi. Niestety, mecz trwa 90 minut. A w drugiej odsłonie Mauro bardzo obniżył loty w odbiorze i zmarnował wspaniałą okazję na naprawienie Brożkowej nieskuteczności. Wszystko przez manierę ustawiania sobie piłki na nodze i składania do uderzenia „w godzinę” – z Iraklisem w dogrywce jeszcze się udało, ale na Łazienkowskiej Legioniści nie byli równie pasywni jak wykończeni kondycyjnie Grecy. Zdołali zablokować Argentyńczyka. Przykre, ale jeśli zawodnik na 7 metrze od bramki rywala zaczyna kręcić kółeczka i mimo możliwości kiwać się zamiast strzelać, to albo jest szalenie nieodpowiedzialnym piłkarzem, albo skrajnie zamroczonym zmęczeniem, albo nazywa się Ronaldinho i wtedy może sobie nie tylko na to pozwolić. Uznajmy, że tutaj zachodziła druga ewentualność. Cantoro również bardzo źle bronił w drugiej połowie, wolno przemieszczając się za rywalami i zapominając o agresywnym doskoku. Robił sobie żart z krycia strefowego. Przyczynił się do utraty gola, bo przy zagraniu na 1-1 pozwolił Burkhardtowi zrobić z piłką wszystko, na co Warszawiak miał ochotę. Stał obok, ale kompletnie nie przeszkadzał we wstrzeleniu jej w pole karne. Cantoro to na tyle doświadczony zawodnik, że w żadnym momencie nie powinien zniżać się sportowo do poziomu programów Kuby Wojewódzkiego – czyli zwykłego dna i marnej hucpy. Stać go na więcej, na rozsądek i jakość.

Znacznie więcej można wymagać również od Radosława SOBOLEWSKIEGO. Reprezentacyjny pomocnik ciągle bezskutecznie szuka reprezentacyjnej formy. Ma długie momenty przestoju, nie czyni postępów w ofensywie, często odpuszcza krycie. Było to widoczne szczególnie w drugiej połowie. Nie dodawał drugiej linii należytej kreatywności, popełnił zbyt wiele błędów indywidualnych, aby zasłużył na pochwały za solidną i pewną grę.

Zawodnicy rezerwowi, Jakub BŁASZCZYKOWSKI i Piotr BROŻEK, nie wznieśli się ponad poziom poprzedników z pierwszego składu. O ile „Błaszczu” nie miał za wiele czasu, o tyle Piotr śmiało mógł wykazać się czymś więcej niż tylko niechętnym wracaniem do obrony przy atakach gospodarzy ich prawą stroną. Nie wykazał się żadnym dośrodkowaniem, strzałem, czy dobrym prostopadłym podaniem.


ATAK

Paulista Paweł Brożek

Jean PAULISTA był najlepszym zawodnikiem Wisły „w polu” obok Clebera. Prowadzeniem piłki, dynamiką, grą 1 na 1 i podaniami wyraźnie przewyższał wszystkich piłkarzy obecnych na boisku, włącznie z legionistami. Przeprowadził sporo udanych akcji, wypracowywał okazje bramkowe, uciekał spod krycia, często zmieniał pozycję. Niestety, tylko strzałowo nikogo nie przewyższał, bo po prostu nie uderzał na bramkę Fabiańskiego, koncentrując się na dogrywaniu futbolówki partnerom. Wszyscy doskonale wiemy, że nie jest to przypadek – Brazylijczyk ma wiele atutów, ale na pewno nie należy do nich skuteczny strzał. Nic zatem dziwnego, że woli unikać wykańczania akcji, szukając innej roli.

Siłą rzeczy zdobywanie goli spada więc na barki Pawła BROŻKA, który od bardzo dawna nie umie unieść tego ciężaru. Nie inaczej było i teraz. Nie pierwszy raz przez jego nieskuteczność „Biała Gwiazda” wróci do Krakowa z drobiem jednego punktu zamiast trzech. Denerwował prostymi błędami technicznymi, indolencją strzelecką, raził nieporadnością w sytuacjach sam na sam, na cztery doskonałe okazje wykorzystując tylko jedną. I to w dodatku dość szczęśliwie, o czym przekonują powtórki w Canal Plus, gdzie widać, iż składając się do uderzenia nie patrzył na bramkę i nie kontrolował ustawienia bramkarza, całą uwagę poświęcając trafieniu nogą w piłkę. Nie wcelował „czysto”, ale na tyle fartownie, że wpadło. Gol bardzo cieszy, niemniej trudno mówić o „przełamaniu” zawodnika, skoro kilka minut później zachował się znów „po staremu”. Kibice i trenerzy pragnęliby lepszej skuteczności, ale czy można od Brożka wymagać dużo więcej? Tak jak śmieszne jest robienie z posłanki Beger symbolu uczciwości i nieskazitelności, a z polityków opozycji osób ogarniętych świętym oburzeniem na „taśmy prawdy” zamiast bezwzględną chęcią przejęcia władzy, tak kuriozalne jest stawianie Brożka w roli egzekutora. Bo to zadanie ponad jego siły, o co nie można mięć do Pawła pretensji, można nad tym najwyżej ubolewać. Podobnie jak nad decyzjami zarządu, który sprzeciwianiem się prośbą trenerów skazał drużynę na obecność tak nieskutecznego napastnika. Tymczasem brak rozsądnej alternatywy kadrowej dla Brożka szkodzi nie tylko zespołowi, ale również samemu piłkarzowi, ewidentnie nie pomagając mu w karierze. Miejmy nadzieję, że podczas zimowego okna transferowego będzie wola „góry” naprawienia tego błędu.

W drugiej połowie na murawie pojawił się jeszcze Branko RADOVANOVIĆ. Nic nie wniósł, reagując równie ospale jak obrońcy Legii. Był od nich wolniejszy, nie potrafił utrzymać się przy piłce, nie dochodził do sytuacji strzeleckich. Dlatego trudno cokolwiek dobrego napisać o jego występie.

NAJLEPSZY ZAWODNIK WISŁY: Emilian Dolha

NAJSŁABSZE OGNIWA: Paweł Brożek, Marek Zieńczuk i Marek Penksa

PODSUMOWANIE Szkoda wypuszczenia z rąk kompletu punktów, które straciliśmy przez nieskuteczność w ofensywie. Świetna praca Dolhy, Clebera i Paulisty nie wystarczyła do odniesienia zwycięstwa, zabrakło lepszego wsparcia ze strony pozostałych zawodników. Legia większą część meczu była zespołem wyraźnie gorszym, grającym słabo i chaotycznie. Przez ten czas nie miała pomysłu i wystarczających środków na wykorzystanie błędów naszego zespołu, zdołała przejąć inicjatywę dopiero w końcówce meczu, kiedy Wiślacy bardzo opadli z sił i odpuścili agresywne krycie. Za mocno cofnęli się, zbyt szybko uznali, że „murując bramkę” dowiozą wynik. Druga linia „wojskowych” bezkarnie mogła podejść wyżej, a Burkhardt i spółka dostali miejsce na swobodne operowanie piłką w rejonie 30 metra od bramki Dolhy. Dlatego zdołali wyrównać, choć w ostatnich fragmentach spotkania nie mieli na boisku żadnego nominalnego napastnika.

Teraz w lidze czeka piłkarzy dwutygodniowa przerwa. Niewątpliwie trener Okuka przed kolejnymi spotkaniami w ekstraklasie i PUEFA musi popracować w pierwszej kolejności nad skutecznością, udoskonaleniem krycia strefowego, przyspieszeniem tempa gry i jakością akcji oskrzydlających. Problem w tym, że nad powyższymi elementami różni trenerzy z większością obecnych zawodników pracują już od dawna i niewiele się zmienia. Aktualna kadra ma po prostu swoje ograniczenia. Dlatego ciężko wymagać od Serba, by kiedykolwiek zdołał wycisnąć z niej dużo więcej, niż dziś obserwujemy. Ale wierzyć i próbować zawsze trzeba.

wislakrakow.com (Markus)

Źródło: wislakrakow.com