2006.11.11 Wisła Kraków - GKS Bełchatów 2:4

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 06:32, 7 paź 2014; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)
Mecz roku 2006 wg. plebiscytu "Piłki nożnej".
2006.11.11, Orange Ekstraklasa, 14. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 18:00
Wisła Kraków 2:4 (0:3) GKS Bełchatów
widzów: 9.000
sędzia: Grzegorz Gilewski z Radomia
Bramki




Jakub Błaszczykowski 64’
Paweł Brożek 73’
0:1
0:2
0:3
0:4
1:4
2:4
1' Mariusz Ujek
5' Radosław Matusiak
23' Radosław Matusiak
51' Tomasz Jarzębowski


Wisła Kraków
Emilian Dolha
Marcin Baszczyński
Michael Thwaite
Dariusz Dudka
Grafika:Zk.jpg Nikola Mijailović
Jakub Błaszczykowski
Radosław Sobolewski
Mauro Cantoro grafika: Zmiana.PNG (46’ Paweł Kryszałowicz)
Marek Zieńczuk grafika: Zmiana.PNG (46’ Piotr Brożek)
Paweł Brożek
Jean Paulista

trener: Dragomir Okuka
GKS Bełchatów
Piotr Lech Grafika:Zk.jpg
Grzegorz Fonfara
Edward Cecot
Dariusz Pietrasiak
Jacek Popek Grafika:Zk.jpg grafika: Zmiana.PNG (81’ Rafał Grodzicki)
Tomasz Wróbel Grafika:Zk.jpg grafika: Zmiana.PNG (90’ Piotr Klepczarek I)
Paweł Strąk
Tomasz Jarzębowski grafika: Zmiana.PNG (71’ Marcin Kowalczyk)
Mariusz Ujek Grafika:Cz.jpg 34’
Łukasz Garguła Grafika:Zk.jpg
Radosław Matusiak

trener: Orest Lenczyk
Sytuacje: 14 - 4
Strzały: 26 - 9
Strzały celne: 11 - 6
Posiadanie piłki: 56% - 44%
Faule: 20 - 21

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Relacje z meczu

Koniec wspaniałej serii

Wszystko co piękne kiedyś się kończy. Tak stało się właśnie z pięcioletnią serią Wisły nieprzegranych meczów u siebie. Po 73 spotkaniach sposób na "Białą Gwiazdę" przy Reymonta znalazł GKS Bełchatów.

Paulista w walce z Cecotem.
Paulista w walce z Cecotem.

Porażkę tą "obejrzała" Wielka Flaga z napisem "WISŁA", przygotowana w 2002 roku na dwumecz Pucharu UEFA z AC Parma. Tym razem potężna sektorówka niepozornie rozłożona na sektorze C miała wypełnić pustkę po kibicach wysiedlonych decyzją Komisji Ligi Ekstraklasy. Im dłużej trwał mecz, tym bardziej opadała w dół, choć to końcówkę piłkarze Wisły mieli lepszą niż początek.

Mimo ograniczenia liczby widzów ci licznie wypełnili stadion przy ul. Reymonta 22, dając prawdziwy kibicowski show, mimo niekorzystnego rezultatu. Śpiewy naszych fanów słychać było znacznie lepiej niż okrzyki kibiców z Bełchatowa, nawet wtedy gdy to ich piłkarscy ulubieńcy zdobywali gole. Najlepiej kibicujący przenieśli się dziś pod dach, co spotęgowało efekt akustyczny, dając przedsmak tego, co będzie się działo przy Reymonta gdy wybudowany zostanie stadion ze znanego wszystkim projektu...

Pusta "Dziesiątka" od początku sprawiała bardzo przygnębiające wrażenie. Może to spowodowało, że piłkarze Wisły grali tak, jakby nie byli u siebie. Już w 54 sekundzie sposób na pokonanie Emiliana Dolhy znaleźli goście. Po rzucie rożnym rumuński bramkarz piąstkował do boku. Stamtąd poszła centra, a najprzytomniej zachował się Mariusz Ujek uprzedzając Dariusza Dudkę i główkując do bramki Wisły na 1:0.

Po kolejnych czterech minutach Bełchatów prowadził już 0:2. Po podaniu Fonfary na minimalnym spalonym znalazł się Matusiak ale sędzia puścił grę i najlepszy strzelec gości znalazł się sam przed Dolhą - wyczekał bramkarza Wisły i spokojnym strzałem pokonał go.

Ten początek przypomniał nam o historycznym meczu z Groclinem, w którym Wisła również błyskawicznie "dostała" dwa gole, by ostatecznie zwyciężyć 3:2. Ale w 23 minucie poprzeczka podwyższona została jeszcze wyżej. Co prawda Matusiak był na trzymetrowej pozycji spalonej, ale piłkę podał mu naciskany przez Jarzębowskiego Thwaite. Napastnik GKS-u uderzył natychmiast zza pola karnego - po ziemi, idealnie obok ręki Dolhy i wewnętrznej części słupka bramki Wisły.

Tak więc po 23 minutach Wisła przegrywała 0:3, choć mogło być równie dobrze 2:3, gdyby gospodarze grali tak skutecznie jak Bełchatów i nie przeszkadzał im sędzia. W 3 minucie bardzo groźnie lecz obok bramki główkował Thwaite, zaś w 17 minucie należał się rzut karny po ewidentnym faulu Cecota na Pawle Brożku cztery metry od pustej bramki gości!!! Gdyby nie to przewinienie gol musiał paść, czego nie chciał niestety dostrzec arbiter.

Od 34 minuty Wisła grała z przewagą jednego zawodnika po spóźnionym wślizgu Ujka. Zawodnik GKS Bełchatów zamiast w piłkę trafił w staw skokowy Michaela Thwaite'a, co mogło zakończyć się poważną kontuzją Australijczyka. Sędzia słusznie pokazał czerwony kartonik.

Do przerwy bramka dla Wisły nie padła, mimo szans stworzonych głównie w końcówce. Dwukrotnie groźnie strzelał Nikola Mijailović - za pierwszym razem piłka po rykoszecie wyszła na róg (42 minuta), w doliczonym już czasie gry Serb huknął z 17 metrów, a Lech sparował tą piłkę na poprzeczkę.

Drugiej połowy Wisła również nie rozpoczęła dobrze. Mimo dobrego dopingu ze strony kibiców i dwóch zmian (Kryszałowicz i Piotr Brożek za Cantoro i Zieńczuka) optyczna przewaga gospodarzy nie przyniosła gola. Przynajmniej do Wisły, bo w 51 minucie padła czwarta bramka dla podopiecznych Oresta Lenczyka. Wiślacy bezradnie przyglądali się jak Garguła z Matusiakiem rozgrywają piłkę, by ostatecznie wystawić ją kompletnie nieobstawionemu Jarzębowskiemu, który z bliskiej odległości pokonał Dolhę.

Dobrze, że chociaż kibice potrafili nadal dopingować. Zostali za to nagrodzeni grą do końca piłkarzy Wisły, choć małe to pocieszenie, skoro nie grali oni od początku. W ostatnich 30 minutach zepchnięci do defensywy bełchatowiani bronili wyniku. Gole dla Wisły padły tylko dwa. W 64 minucie po rzucie wolnym w wykonaniu Piotra Brożka, Jakub Błaszczykowski będąc odwróconym tyłem do bramki Bełchatowa sprytną główką przelobował Piotra Lecha (asysta: Piotr Brożek). 9 minut później padł gol Pawła Brożka po fantastycznym podaniu z połowy Wisły. Napastnik z numerem 23 minął bramkarza GKS Bełchatów i trafił do opuszczonej przez niego bramki mimo interwencji dwóch obrońców.

Na więcej brakło szczęścia i dokładności. Nie sięgnął celu rzut wolny Mijailovicia, po którym faulowany w polu karnym był Paulista. Piotr Lech wychodził górą po główkach z bliska Pawła Kryszałowicza czy Piotra Brożka. Ostatecznie przerwanie długiej serii Wisły bez porażki w Krakowie stało się faktem. Przerwanie tym boleśniejsze, że oznacza również spadek w tabeli na trzecie miejsce.


Wisła Kraków - BOT GKS Bełchatów 2:4 (0:3)

Bramki:

0:1 Ujek (1 min.)

0:2 Matusiak (5 min.)

0:3 Matusiak (23 min.)

0:4 Jarzębowski (51 min.)

1:4 Błaszczykowski (64 min.)

2:4 Paweł Brożek (73 min.)


Żółte kartki: Mijailović - Lech, Popel, Wróbel, Garguła

Czerwona kartka: Ujek (BOT GKS, 34 min., faul na Thwaite)

Sędziował: G. Gilewski (Radom)

Widzów: 10 000

Wisła: Dolha - Baszczyński, Thwaite, Dudka, Mijailović - Błaszczykowski, Sobolewski, Cantoro (46 Kryszałowicz), Zieńczuk (46 Brożek Piotr) - Brożek Paweł, Paulista

BOT GKS: Lech - Fonfara, Cecot, Pietrasiak, Popek (81 Grodzicki) - Wróbel (90 Klepczarek), Strąk, Jarzębowski (71 Kowalczyk), Garguła - Ujek, Matusiak

wislakrakow.com (rav)

Źródło: wislakrakow.com

Twierdza padła! Wisła Kraków - GKS Bełchatów 2-4

W 14. kolejce Orange Ekstraklasy Wisła Kraków... przegrywa z GKS BOT Bełchatów 2-4. Tym samym licznik Wisły w meczach na własnym boisku bez porażki zatrzymał się na 73! Już po pięciu minutach "Biała Gwiazda" przegrywała różnicą dwóch goli. Najpierw już w 1. minucie meczu bramkę strzelił Mariusz Ujek, a cztery minuty później na 0-2 podwyższył Radosław Matusiak. Piłkarze Wisły jeszcze dobrze nie zdążyli się otrząsnąć, kiedy kolejnego gola znów zdobył Matusiak. Po przerwie kolejny cios Wiśle zadaje Tomasz Jarzębowski. Dopiero przy stanie 0-4 piłkarze "Białej Gwiazdy" zaczęli naprawdę walczyć, czego efektem były bramki Jakuba Błaszczykowskiego i Pawła Brożka. Więcej goli zdobyć się nie udało i po ponad pięciu latach Wisła znalazła pogromcę w meczu ligowym na własnym stadionie.

Rozpacz po przerwanej serii zwycięskich spotkań na własnym boisku. Po meczu Wisła-GKS Bełchatów.
Rozpacz po przerwanej serii zwycięskich spotkań na własnym boisku. Po meczu Wisła-GKS Bełchatów.

Kraków, ul. Reymonta

11.11.2006 r., godz. 18.00

XIV kolejka Orange Ekstraklasy, sezon 2006/07

Widzów: 9 500

Sędzia: Grzegorz Gilewski (Radom)

WISŁA KRAKÓW-GKS BEŁCHATÓW 2:4


0:1 Ujek (1.)

0:2 Matusiak (5.)

0:3 Matusiak (23.)

0:4 Jarzębowski (51.)

1:4 Błaszczykowski (64.)

2:4 Paweł Brożek (73.)


Dolha

Baszczyński

Dudka

Thwaite

Mijailović

Błaszczykowski

Sobolewski

Cantoro

(46. Kryszałowicz)

Zieńczuk

(46. Piotr Brożek)

Paweł Brożek

Paulista


Lech

Fonfara

Cecot

Pietrasiak

Popek

(81. Grodzicki)

Wróbel

(90. Klepczarek)

Strąk

Jarzębowski

(71. Kowalczyk)

Ujek

Garguła

Matusiak


Piłkarz meczu: Matusiak


Koszmarnie rozpoczął sie mecz Wisła Kraków - GKS BOT Bełchatów dla drużyny "Białej Gwiazdy". Już po 20. sekundach goście wykonywali rzut rożny. Po nim Emilian Dolha wybił piłkę poza pole karne, ale wprost pod nogi Edwarda Cecota. Ten nie namyślając się wrzucił futbolówkę z powrotem w naszej pole karne, a tam - zamykający całą akcję - Mariusz Ujek ubiegł Radosława Sobolewskiego i efektownym "szczupakiem" dał prowadzenie drużynie z Bełchatowa. To nadal był pierwsza minuta meczu i już było 0-1.

Wisła odpowiedziała natychmiastową akcją, ale uderzenie pod poprzeczkę Kuby Błaszczykowskiego Piotr Lech sparował na rzut rożny. Po nim Michael Thwaite uderzył głową, ale pomylił się o metr.

Jakby tego było mało w 5. minucie Mauro Cantoro przegrał walkę o piłkę z Ujkiem i Grzegorzem Fonfarą, ten ostatni podał prostopadle do Radosława Matusiaka, który znalazł się sam na sam z Dolhą! Błąd środkowych obrońców Wisły Matusiak wykorzystał z zimną krwią, spokojnie balansem ciała oszukał Dolhę, poczekał aż ten się położy i obok niego skierował futbolówkę do siatki. Było 0-2.

Kibicom Wisły na pewno stanął mecz sprzed trzech lat z Groclinem, kiedy niemal równie szybko straciliśmy dwie bramki. Wtedy była to jednak "inna Wisła". Tamta potrafiłaby jeszcze ten mecz wygrać. "Ta" już nie.

Mimo to wiślacy starali się szybko odrobić straty. W 10. minucie Sobolewski posłał prostopadłą piłkę do Pawła Brożka, ale szybszy był Lech.

Pechowa mogła i powinna być dla Wisły minuta 13. Wróbel "jak chciał" ograł bowiem przy linii bocznej Nikolę Mijailovicia, ale zamiast podawać do tyłu wrzucił wzdłuż bramki, a tam piłkę wybił Michael Thwaite.

Z kolei w minucie 17. wiślacy mieli prawo wściekać się na sędziego Gilewskiego. Kuba Błaszczykowski świetnie opanował piłkę w polu karnym Bełchatowa, podał wzdłuż piątego metra od bramki gości, a tam Pawła Brożka ewidentnie "wyciął" Cecot. Gwizdek arbitra jednak milczał!

Nie dość pecha Wisły? W 23. minucie niefortunnie piłkę zagrywa Thwaite... wprost pod nogi Matusiaka, a ten z 18-tego metra przymierza przy słupku i pada gol "z niczego". Jest 0-3 i Wisła pada na kolana...

Próbuje jednak się z nich podnieść, ale uderzenie Cantoro jest zablokowane, a strzał Błaszczykowskiego przelatuje wzdłuż bramki.

W 34. minucie losy meczu na chwilę się odwracają. Wychodzącego na połowę gości Thwaite'a brutalnie fauluje Ujek i słusznie wylatuje z boiska. Goście muszą grać w "dziesiątkę". Mimo to pech nie opuszczał Wisły. W 42. min. Niko Mijailović - niemal jak w Salonikach - uderza z rzutu wolnego, rykoszet od muru i tylko rzut rożny. Minutę później Cantoro strzela wprost w Lecha, a w 45. minucie świetny strzał z dystansu Nikoli na poprzeczkę paruje Lech!

I połowa kończy się więc wynikiem 0-3... a co ważne goście oddali... trzy celne strzały na naszą bramkę. Wszystkie kończą się bramkami dla Bełchatowa! Na II połowę nie wychodzą już ani Cantoro, ani Zieńczuk, ale tych graczy, których mogłoby już zabraknąć powinno być więcej. Okuka zmienia ustawienie - gramy trójką w obronie, Mijailović przechodzi na... środek pomocy, częściej do obrony wraca lewoskrzydłowy - Piotr Brożek. Taka gra ma pomóc, ale... przynajmniej na początku nie pomaga.

48. minuta to ucieczka Matusiaka i konieczna jest interwencja Dolhy, bo byłoby 0-4! Trzy minuty później... jednak jest. Bierna postawa całej naszej defensywy powoduje, że Matusiak spokojnie przejmuje piłkę w naszym polu karnym, ani Thwaite, ani Baszczyński nie dochodzą do osamotnionego Tomasza Jarzębowskiego, a ten dostając podanie od Matusiaka strzela pewnie do bramki. 0-4, Bełchatów podwyższa - grając w "dziesiątkę"!

Mimo takiego obrotu sprawy - powiedzmy sobie szczerze - więcej niż fatalnego... mecz ten wygrywają... kibice "Białej Gwiazdy". Na skutek dziwnej kary Ekstraklasy S.A. i PZPN po derbach, sektor C był dzisiaj pusty, więc Ci najwierniejsi kibice zgromadzili się na sektorze E, skąd cały mecz niósł się głośny i żywiołowy doping! Wbrew wszystkiemu co działo się na murawie!

Zapewne też dzięki dopingowi fanów wiślacy nie rezygnują, teraz choćby z tego, aby zdobyć honorowego gola. Już w 52. minucie powinno być 1-4, ale po rzucie rożnym główka Pawła Brożka trafia w stojącego przed bramką gości... Jeana Paulistę! W 61. min. szansa Pawła Kryszałowicza, ale powstrzymuje go Piotr Lech.

W końcu pada gol dla Wisły. Jest 64. minuta i rzut wolny po faulu Popka na Błaszczykowskim. Miękka wrzutka w pole karne Piotra Brożka i stojący tyłem do bramki Bełchatowa Kuba Błaszczykowski podbija piłkę głową. Ta zaś lecąc lobem wpada do siatki. Jest 1-4 i Wisła podrywa się do ataku! Już trzy minuty później powinno być 2-4, ale kapitalną główkę Darka Dudki z samego rogu bramki wyciąga Lech, podobnie jak i dobitkę Pawła Brożka. Zamiast gola mamy więc tylko rzut rożny, a Lech przy tej akcji pokazał wielką klasę.

Wisła ryzykuje, atakuje i musi nadziać się na kontry. W 72. minucie tyle co wprowadzony Marcin Kowalczyk strzela na naszą bramkę, ale tym razem Dolha broni kapitalnie.

Minutę później jest 2-4! Piotr Brożek rzuca daleką piłkę do swojego brata, ten ogrywa Lecha i strzela obok próbujących jeszcze zatrzymać piłkę obrońców. Mamy 17 minut na odrobienie dwóch goli... i mogło się to udać!

W 76. min. w pole karne gości wpada Marcin Baszczyński, ale jego uderzenie Lech pewnie broni. Minutę później centymetry od linii pola karnego faulowany jest Paweł Brożek. Sam poszkodowany strzela, Lech odbija przed siebie, ale nie ma kto dobić piłki. Wszystko za sprawą... Dariusza Pietrasiaka, który złapał w pół i powalił na murawę Paulistę! To był drugi rzut karny dla Wisły! Drugi nie podyktowany!

Wisła nie rezygnuje, ale kolejne wrzutki i strzały są blokowane przez obrońców. Przynajmniej do 86. min. Wtedy główkę Kryszałowicza z piątego metra jakimś cudem broni Lech! Dwie minuty później ładnie zza pola karnego strzela Piotr Brożek, ale obok bramki. W 90. min. głową nad bramką gości uderza Paweł Brożek, a minutę później Lech nie ma problemów ze strzałem Baszczyńskiego.

Sędzia dolicza 5 minut, ale w końcówce Bełchatów broni się bardzo dobrze i mądrze. Oddala akcje Wisły, gra pressingiem i sam stwarza okazję do podwyższenia wyniku. Garguła znalazł się sam na sam z Dolhą, ale zamiast go pokonać, potknął się.

Wisła przegrywa z Bełchatowem w pełni zasłużenie. Z taką grą jaką wiślacy pokazali w I połowie nie można ani meczu wygrać, ani też zremisować. Widać, że charakter naszych piłkarzy zostaje w szatni, bo to nie pierwsze takie spotkanie. W naszej drużynie zabrakło też takich graczy jak choćby Matusiak - najlepszy zawodnik spotkania. Potrafił przejmować podania, przytrzymać piłkę, być dynamicznym, silnym i aktywnym. W sparingowym meczu Wisły z Bełchatowem przed wiosną 2006 roku widać było, że Matusiak może być napastnikiem, którego Wisła mogłaby potrzebować, po odejściu Żurawskiego. Wtedy Matusiaka można jeszcze było "wyciągnąć" z Bełchatowa, teraz jest to już raczej nierealne. Tym bardziej, że to Bełchatów może... walczyć, z Matusiakiem w składzie, o mistrzostwo, a nie Wisła. Po dzisiejszej porażce spadamy na 3. pozycję w tabeli i teraz całkiem innego wymiaru nabiera przegrana w... Pucharze Polski! Przypomnijmy, w europejskich pucharach zagra jedynie mistrz i wicemistrz kraju. Na dzisiaj jesteśmy poza pucharami na przyszły sezon!

Seria 73. meczów bez porażki pękła. Przykre to na pewno bardzo, bo tworzyło ją wielu piłkarzy, wielu trenerów. Kibice na pewno mają za ten mecz żal do piłkarzy, choć podczas meczu kibicowali więcej niż dzielnie. Mają też żal do Okuki, który... dziwnie rozwalił grę Wisły w ostatnich meczach.

Oby było z nią lepiej...

Dodał: Daro (2006-11-11 19:02:47)

Źródło: wislaportal.pl

Wszystkie błędy obnażone - koniec passy

Data publikacji: 11-11-2006 23:00


Każda seria ma kiedyś swój koniec. Piękna passa Wisły, która ostatni mecz przy Reymonta przegrała w 2001 roku dobiegła końca 11 listopada roku 2006. Białą Gwiazdę na ziemię brutalnie sprowadził GKS Bełchatów.

Chyba nikt nie spodziewał się, że Wisła przy Reymonta nie przegra aż tylu spotkań. Nikt chyba nie spodziewał się też, że krakowianom przyjdzie zakończyć tą serię po tak druzgoczącej porażce. Goście z Bełchatowa uwidocznili wszystkie mankamenty w grze Białej Gwiazdy. Wisła została świetnie rozpracowana przez trenera Lenczyka, co dało efekt już w pierwszej minucie spotkania. GKS rzucił się na Białą Gwiazdę jak sfora wygłodniałych wilków. Rozpoczął bez respektu, z odwagą, nastawiony na frontalny atak. Już pierwsza akcja przyniosła rzut rożny dla gości. Po nim Wisła wybiła piłkę tylko przed pole karne, ale po dośrodkowaniu Cecota Ujek szczupakiem skierował piłkę do siatki. Po chwili Wisła była bliska wyrównania, gdy Zieńczuk główkował tuż obok słupka, ale to GKS zdobył kolejną bramkę. Piękne, prostopadłe podanie od Fonfary dostał Matusiak i będąc sam przed Dolhą nie zmarnował szansy. Po 5 minutach zrobiło się 0:2. GKS cofnął się na swoją połowę, ale atakował niesamowicie umiejętnie. Błyskawicznie przechodził z obrony do ataku, praktycznie w każdej akcji stwarzając zagrożenie. W tym fragmencie gry gra defensywna Wisły nie istniała. Nie współpracowały ze sobą formacje, nie współpracowali poszczególni piłkarze.

W ofensywie Biała Gwiazda radziła sobie znacznie lepiej. Gospodarze bowiem nie poddali się i ruszyli do odrabiania strat. W 10 minucie Paweł Brożek przegrał biegowy pojedynek z Lechem i nie doszedł do prostopadłej piłki. Po kolejnych 7 minutach napastnik Wisły dostał podanie z prawej strony wzdłuż linii bramkowej od Kuby Błaszczykowskiego. Oddanie strzału skutecznie utrudniał „Broniowi” obrońca gości. Czy prawidłowo, to pytanie pozostaje otwarte. Po chwili Kuba znów świetnie przedarł się prawą stroną, ale i tym razem „Bozio” nie doszedł do piłki. W minutę po tej szansie dla Wisły GKS podwyższył na 3:0. Matusiak wykorzystał kolejną kontrę swojego zespołu. Dostał piłkę na 20 metrze i niewiele się zastanawiając uderzył. Piłka wpadła tuż przy słupku bramki Dolhy.

To już był prawdziwy pogrom. Wisła jednak nadal nie zawała za wygraną. Szanse mieli Cantoro – za długo zwlekał ze strzałem, Brożek – źle opanował piłkę i Błaszczykowski – strzelał niecelnie. Napór Wisły przyniósł jednak tylko jeden efekt. W 34 minucie za brutalny faul czerwoną kartkę dostał Ujek. Potem jeszcze raz zbyt długo zwlekał Cantoro, a Mijailović uderzył w poprzeczkę.

Na drugą połowę Wisła wyszła ustawiona bardzo ofensywnie. W obronie pozostało trzech zawodników, w ataku też było ich trzech. Na boisku pojawili się Kryszałowicz i Piotr Brożek. Zamiast sytuacji dla Wisły, to GKS groźniej kontrował. W 48 minucie Dolha jeszcze wybronił strzał Matusiaka, ale w 5 minut później, gdy wszyscy obrońcy Wisły rzucili się na napastnika gości, ten oddał piłkę do Jarzębowskiego, który stał sam przed bramkarzem Wisły. Zawodnik gości tej szansy nie zmarnował. Wiśle udało się w 64 minucie. Z rzutu wolnego dośrodkował Piotr Brożek, a Błaszczykowski obrócony tyłem do bramki głową przelobował Lecha. Od tego momentu na boisku istniała dominować zaczęła Wisła. Goście wyczerpani agresywnym pressingiem zaczęli przegrywać pojedynki biegowe z Wiślakami, zaczęło brakować sił na akcje ofensywne. Ostrzał bramki Lecha trwał. Piłkarze Wisły pokazywali, że potrafią grać z niesamowitym poświęceniem, że potrafią walczyć o każdą piłkę. W 73 minucie było już 2:4. Paweł Brożek dostał długie podanie, minął Lecha i skierował piłkę do siatki. Potem był jeszcze strzał z wolnego Mijailovicia, który z trudem wybronił Lech, Kolejna niesamowita obrona bramkarza gości po uderzeniu głową Kryszałowicza oraz niecelne uderzenia braci Brożków. Wyrównać już się nie udało.

Wisła Kraków - GKS Bełchatów 2:4 (0:3)

0:1 Ujek 1'

0:2 Matusiak 5'

0:3 Matusiak 23'

0:4 Jarzębowski 51'

1:4 Błaszczykowski 63'

2:4 Paweł Brożek 73'

Wisła: Dolha - Baszczyński, Thwaite, Dudka, Mijailovic - Błaszczykowski, Cantoro (46' Kryszałowicz), Sobolewski, Zieńczuk (46' Piotr Brożek) - Paweł Brożek, Paulista.

GKS: Lech - Fonfara, Cecot, Pietrasiak, Popek (81' Grodzicki) - Wróbel (90' Klepczarek), Strąk, Jarzębowski (71'Kowalczyk), Garguła - Ujek, Matusiak

Żółte kartki: Mijailovic (Wisła)- Garguła, Lech, Popek, Wróbel (GKS)

Czerwona kartka - Ujek (GKS)

Sędziował: Grzegorz Gilewski (Radom)

Widzów: 9000


Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA


Źródło: wisla.krakow.pl

Minuta po minucie

Koniec meczu Wisła przegrywa i spada na trzecie miejsce w lidze.
90+4' Ostatnia szarża Piotra Brożka nie daje rezultatu.
90+3' Garguła sam przed Dolhą... potknął się.
90+2' Błąd techniczny Paulisty, Brazylijczyk nie zdołał dośrodkować sprzed linii końcowej.

Sektor E.
Sektor E.


90+1' Niecelny strzał Baszczyńskiego.
90' Stary Lis Orest Lenczyk wykorzystuje ostatnią zmianę. Za Tomasza Wróbla wchodzi Piotr Klepczarek.
89' Główkuje Piotr Brożek z sześciu metrów - nad bramką.
89' Kolejna akcja Błaszczykowskiego i tylko rzut rożny.
89' Strzela Piotr Brożek tuż obok prawego słupka.
88' Dwie minuty ukradzione przez GKS. Wróbel otrzymuje żółtą kartkę, gdyż nie chciał zejść z boiska.
86' Niewiarygodne! Baszczyński mógł już uderzać, zdecydował się na miękkie podanie do Kryszałowicza, który główkował z pięciu metrów... broni Lech! Po chwili strzał z kilku metrów na bramkę Bełchatowa, który wziął na twarz Wróbel.
85' Piotr Brożek poszukiwał brata Pawła w polu karnym. Niedokładne podanie.
85' Błaszczykowski mocno uderza w pole bramkowe, półgórna piłka mija wszystkich, ale Lech chyba ją trącił. Powinien być róg.
84' Garguła wywalczy kilkanaście sekund, dał się sfaulować na połowie Wisły.
83' Znów seria wrzutek w pole karne GKS.
81' Druga zmiana w drużynie gości. Za Popka wchodzi Grodzicki.
79' Lech dwoi się i troi w bramce Bełchatowa.
78' Żółta kartka dla Mijailovicia za protesty w kierunku sędziego. W polu karnym przytrzymywany był Paulista.
77' Szczęście GKS-u, Lech broni mocne uderzenie Dariusza Dudki.
76' Kiks jednego z obrońców Bełchatowa, strzał Kryszałowicza, odbita piłka,Piotr Brożek.. faul na linii pola karnego. Rzut wolny.
76' Lech łapie piłkę po ofensywnym wejściu Baszczyńskiego prawą stroną.

Lech lepszy od Thwaite.
Lech lepszy od Thwaite.


73' 4:2 po golu Pawła Brożka. Fantastyczne dalekie podanie z własnej połowy do napastnika Wisły, ten "na raty" mija Piotra Lecha i mimo obecności dwóch graczy Bełchatowa wpakował piłkę do odsłoniętej części bramki.
72' Kontra Bełchatowa, Popek na lewo do Kowalczyka i jego strzał z ostrego kąta w krótki róg. Obronił Dolha.
71' Za Jarzębowskiego wchodzi Marcin Kowalczyk.
70' Pada w polu karnym Paweł Brożek, nie ma rzutu karnego. Sędzia przerywa grę, bo Jarzębowski leży na boisku po wcześniejszym starciu z Błaszczykowskim.
68' "Pajace! Pajace!" - gromki okrzyk na stadionie. A szansa na bramkę była dobra. Świetnie główkował Thwaite, Lech odbił piłkę, a dobijający z kąta Piotr Brożek trafił piłką w głowę bramkarza gości. Ten po 2 sekundach uznał, że czas najwyższy poleżeć minutę i padł niczym rażony piorunem.
67' Kontra Wisły, Baszczyński na 17 metr do Pawła Brożka, ten zbyt mocno odgrywa w stronę Paulisty.
64' 4:1. Wysiłki kibiców wynagrodził Jakub Błaszczykowski, który musnął piłkę po wrzutce z rzutu wolnego Piotra Brożka. Futbolówka przelobowała Piotra Lecha.
63' Ukarany Jacek Popek za faul na Błaszczykowskim.
61' Już nawet strzały z kilku metrów nie wpadają do bramki Bełchatowa. Ani próba Kryszałowicza, ani Błaszczykowskiego nie przynosi powodzenia.
58' Dwa dośrodkowania w pole karne Bełchatowa w wykonaniu Błaszczykowskiego, drugie z nich staje się łupek Piotra Lecha.
56' "Tak się bawi Wisełka" - dziś można być dumnym z kibiców Wisły, którzy mimo koszmarnego wyniku bawią się doskonale.
56' Kontra Bełchatowa, Matusiak osamotniony na lewym skrzydle, poradzili sobie z nim obrońcy, ale jeszcze piłka u Fonfary i strzał obok bramki.
55' Zablokowany strzał Sobolewskiego.
55' Upomniany Piotr Lech za przedłużanie gry.
54' Ochrzaniony przez sędziego Jakub Błaszczykowski za próbę wymuszenia rzutu karnego.
53' Paulista blokuje strzał jednego z wiślaków ratując Bełchatów przed utratą pierwszej bramki.
51' Jarzębowski zdobywa gola na 4:0 po festiwalu nieporadności Wisły we własnym polu karnym. Podawał Matusiak, strzelec gola znalazł się sam przed Dolhą mając 6 metrów do bramki.
48' Matusiak w pojedynku jeden na jeden ogrywa Thwaite, lecz jego strzał z kąta broni Dolha.
46' "Jazda, jazda, jazda!" - już teraz wolej z dużej odległości Dariusza Dudki, obok bramki.
46' Zmiana w Wiśle, za Marka Zieńczuka wprowadzony został Piotr Brożek. Wisła rozpoczyna grę. Mauro Cantoro zmienia natomiast Paweł Kryszałowicz.
10 strzałów na bramkę GKS Bełchatów oddała Wisła, z tego trzy leciały w światło bramki. Goście oddali 4 uderzenia, z tego 3 zakończyły się golem. Wynik do przerwy - 3:0 dla Bełchatowa. Dziś szczęście "Białej Gwieździe" nie dopisuje - inaczej tego nie można opisać.
Koniec pierwszej połowy.
45+1' Potężny strzał Mijailovicia, Lech sparował piłkę na poprzeczkę!
43' Złe dośrodkowanie z kornera, ale piłkę w narożniku pola karnego rywali przejął Cantoro, przełożył piłką na lewą nogę i oddał zaskakujący strzał, po którym bramkarz wyłapał piłkę.
43' Mocny strzał Baszczyńskiego, po którym piłka odbiła się od głowy Pietrasiaka i wyszła na róg.
42' Strzał Nikoli Mijailovicia, rykoszet i rzut rożny.
41' Dobrze, że chociaż doping nadal trwa. Tymczasem rzut wolny 25 metrów od bramki Bełchatowa wywalczył Paulista.
39' Bardzo mocny strzał Jacka Popka z dużej odległości, piłka minęła bramkę Wisły o centymetry, choć jej lot kontrolował Dolha.
38' Matusiak sfaulowany przez Sobolewskiego 35 metrów od bramki Wisły.
34' "Emilian Dolha" - skandują kibice wspierając naszego bramkarza, który już trzykrotnie wyciągał piłkę z bramki, choć nie zawinił przy żadnej.
34' Ordynarny faul Mariusza Ujka na Michaelu Thwaite. Gracz Bełchatowa wjechał w staw skokowy Australijczyka i został wyrzucony z boiska.

"Czerwony" Ujek...
"Czerwony" Ujek...


33' Błaszczykowski w polu karnym gości zagrywa mocno wzdłuż linii bramkowej, nikt nie przeciął lotu tej piłki.
32' Skiksował przed polem karnym Marcin Baszczyński, piłka szczęśliwie trafiła do Emiliana Dolhy.
32' Złe dośrodkowanie spod linii bocznej z rzutu wolnego w wykonaniu Jakuba Błaszczykowskiego.
30' Akcja środkiem Wisły, przedarł się Jean Paulista, zagrał do Pawła Brożka... będącego na 3-metrowym spalonym.
28' Zwlekał ze strzałem Mauro Cantoro, pomocnik Wisły zablokowany już w polu karnym gości.
27' Strzał w budowaną trybunę D Marcina Baszczyńskiego.
23' Matusiak i 3:0. Uderzenie zza pola karnego napastnika GKS Bełchatów, po piłce zagranej od faulowanego przez Jarzębowskiego Michaela Thwaite. Fenomenalny strzał po ziemi, ale też drugi niezwykle znaczący błąd sędziego.
22' Garguła upomniany żółtą kartką za faul na Marcinie Baszczyńskim.
22' Błaszczykowski przedarł się w pole karne Bełchatowa, zagranie w pole bramkowe do Brożka, tam trzech obrońców gospodarzy wygrywa ten nierówny pojedynek.
21' Dośrodkowanie na ósmy metr przed bramką Wisły, Baszczyński odbija piłkę na rzut rożny.
17' Paweł Brożek skoszony w polu bramkowym Bełchatowa po zagraniu Błaszczykowskiego! Gdyby nie ten faul Cecota Paweł Brożek trafiłby piłką do pustej bramki. Gwizdek sędziego milczy!
15' Zbyt koronkowe zagranie Pawła Brożka do Cantoro na 15. metrze i strata.
13' Korespondent włoskiej gazety w loży prasowej już roztacza swe czarne wizje dotyczące przyszłości Wisły. Tego samego pana cytowała ostatnio jedna ze stron Cracovii.
13' Groźna akcja Bełchatowa do linii, sytuację na polu bramkowym Wisły wyjaśnia Thwaite.
12' Atak Wisły prawą stroną powstrzymany. Wydawało się, że będzie chociaż aut dla Wisły, ale piłka otarła się o Błaszczykowskiego.
10' Prostopadłe podanie do Pawła Brożka po stracie Strąka, szybciej do piłki dotarł jednak bramkarz Piotr Lech.
9' Paulista ograł dwóch obrońców Bełchatowa przed linią końcową, zacentrował już niedokładnie.
7' Upomnienie dla Mauro Cantoro za faul na Gargule.
5' "Nic się nie stało" - śpiewają kibice, ale i oni zdają sobie sprawę, że bez Clebera nasza obrona przypomina ser szwajcarski.
5' 2:0 dla Bełchatowa! Matusiak wykorzystuje sytuację sam na sam z Dolhą! Napastnik gości na minimalnym spalonym.
3' Wyrównać mógł Michael Thwaite! Miękka centra Marka Zieńczuka, najwyżej w polu karnym Bełchatowa wyskoczył Australijczyk, główkował niecelnie.
1' 1:0 dla Bełchatowa. Pierwszy rzut rożny dla Bełchatowa i niepewne piąstkowanie Dolhy. Dośrodkowanie z prawej strony i znakomita główka Ujka.
"Do boju Wisełka" - śpiewa cały stadion. Piłkarze BOT GKS Bełchatów rozpoczynają grę.
Z okazji Święta Niepodległości odegrany i odśpiewany jest Hymn Narodowy.
Obie drużyny wyszły na boisko. Na sektorze E już teraz racowisko. Hymn a'capella.
W składzie Wisły nie zmieścili się dziś m.in. Marek Penksa i Branko Radovanović.
Warto odnotować powrót na Reymonta byłego defensywnego pomocnika Wisły - Pawła Strąka.
Przed rokiem Wisła pokonała Bełchatów 3:0 po bramkach Pawła Brożka (dwie) i Tomasza Frankowskiego. W Wiśle pierwszoplanową postacią był wówczas także Kalu Uche, zaś na trybunie C płonęły race. Dziś tych rac na pewno nie będzie.
W C+ trener Lenczyk, który narzeka na zbyt wysoką temperaturę w szatni swojej drużyny. "Brawo Wisła, 40 stopni w szatni" - mówi był trener Wisły.
Na sektorze gości pojawili się pierwsi kibice z Bełchatowa. Ma ich być dziś około 200.
Decyzją Komisji Ligi Ekstraklasy sektor C jest dziś pusty... a dokładniej nie ma na nim kibiców. Jest za to olbrzymia flaga, sektorówka, znana z wielu meczów pucharowych z napisem WISŁA.
Wisła zagra dziś bez kontuzjowanego Clebera. Brazylijczyka nie ma też niestety wśród rezerwowych. Na środku obrony naszej drużyny zadebiutuje Michael Thwaite.
O godz. 18:00 rozpocznie się spotkanie 14. kolejki Orange Ektraklasy, w którym Wisła Kraków podejmować będzie na stadionie przy ulicy Reymonta GKS Bełchatów. Zapraszamy na relację z tego spotkania.

Źródło: wislakrakow.com

Trenerzy po meczu

Orest Lenczyk: W Krakowie nie skaczę z radości

Dziś pod Wawel zawitał bardzo pamiętany w Wiśle trener Orest Lenczyk. Jego podopieczni pokazali się z doskonałej strony, miażdżąc Wisłę 4:2 i uwypuklając wszystkie jej kłopoty, dotąd skrzętnie maskowane remisowymi wynikami.

Orest Lenczyk po meczu z Bełchatowem 2006.
Orest Lenczyk po meczu z Bełchatowem 2006.

- Witam w Krakowie. Powiedziałem zawodnikom w przerwie, że jak przegrają ten mecz, to cała Polska będzie się śmiała, a jak wygracie to Bełchatów oszaleje. Nie wiem co się dzieje w Bełchatowie, ale jestem przekonany, że sprawiliśmy sporą satysfakcję kibicom w Bełchatowie. Mówiono, że udaje nam się wygrać, zdobyć punkty. Nienawidzą nas w Warszawie, Kraków jest inny to nam wybaczy.

- W dzisiejszym meczu straciłem dwóch bardzo dobrych zawodników. A dopiero zwycięstwo z Pogonią będzie ukoronowaniem tej rundy. Mecz się tak ułożył, dla trenera jest to duża sprawa. W sumie cały mecz nie był ładny, dramaturgia była ogromna, szczególnie po straconym zawodniku z naszej strony. Okazuje się, że po zwycięstwie każdy jest moim przyjacielem, po przegranym nikt nie chce do mnie dzwonić. Przez ten tydzień jestem bohaterem.

- Traktuję moją pracę najlepiej jak potrafię. Będąc w Krakowie, nie mogę skakać z radości po golach, byłoby to nietaktem.

- Są pewne rzeczy, których się nie mówi, tylko robi. Bełchatów ma swoje problemy, Wisła ma swoje - odpowiada na pytanie jak zbudować dobrą drużynę z anonimowych zawodników.

Źródło: wislakrakow.com

Dragomir Okuka: Taka jest piłka

Jak można było przewidzieć, z ust trenera Dragomira Okuki nie usłyszeliśmy nic odkrywczego. Szkoleniowiec żałuje, że przegraliśmy, ale "gra się zawodnikami jakich się ma, a w piłce zdarzają się przegrane mecze. Dlatego ten sport jest tak emocjonujący".

Konferencja pomeczowa.
Konferencja pomeczowa.

- Po tak przegranym meczu trudno coś mówić. Na pewno Bełchatów zasłużenie wygrał ten mecz. Po stracie czterech bramek gra się trudno każdemu zespołowi. Chcieliśmy zrobić sensację i zremisować albo wygrać ten mecz. Mieliśmy okazje do strzelenia bramek, ale ostatecznie Bełchatów wygrał zasłużenie. Mam tych zawodników jakich mam i oni grają na swoich pozycjach. Nie powinno tak tracić się bramek, bez asekuracji. Ale to się zdarza, taka jest piłka. Musimy się podnieść i zrobić wszystko, aby wygrać w ostatnim meczu. Raz przegrywamy, raz wygrywamy. Kiedy się wygrywa zasłużeni są zawodnicy, kiedy się przegrywa jest wina trenera. Żałujemy kibiców, którzy cały czas nas dopingowali. Ale taka jest piłka. W pierwszej połowie padały wszystkie gole strzelane przez Bełchatów. Taka jest piłka, że jak nie idzie to nie idzie.

- Nie grają Cleber i Głowacki. Grają zawodnicy, którzy wcześniej nie grali ze sobą - wyjaśnia błędy w defensywie. - Musimy wszystko poukładać. Dążę do tego, aby Wisła grała ofensywnie. Strzelamy dużo bramek, ale też wiele tracimy. Myślę jednak, że Wisla powinna grać ofensywnie. Na pewno byłoby inaczej, gdyby w drużynie byli Głowacki i Cleber. Teraz brakowało asekuracji.

- Drużyna wychodziła na mecze skoncentrowana. Oprócz meczu z Groclinem i dzisiejszego - odpowiedział na zarzut, że Wisła nie jest przygotowana mentalnie do meczów. Po interwencji dziennikarza przyznał, że Wisła nie była zmobilizowana także na mecze z Ruchem i Zagłębiem.

- Niestety drużyna nie może każdego meczu grać dobrze, nawet jeśli ma zawodników o dużej wartości, reprezentantów kraju. Boisko wszystko weryfikuje.

- Zespół do końca walczył w tym meczu. Tylko trochę nam zabrakło, aby zremisować ten mecz, zrobić sensację.

- Zrobimy wszystko, aby podnieść się z kryzysu na mecze, które nam pozostały. Piłkarze siedzą teraz w szatni bardzo smutni. Musimy sami sobie pomóc nawzajem przed kolejnymi meczami.

- Nie uciekam od odpowiedzialności. To dopiero mój 45 dzień. Na początku prezentowaliśmy się dobrze, wygrywaliśmy.

- Tak szybko straciliśmy bramki, że nie było czasu na zareagowanie. Po trzeciej bramce już zdecydowałem się na zmiany, niestety na ławce nie było zawodników, którzy mogliby coś zmienić na boisku - odpowiada na zarzut zbyt późnej reakcji na zmiany kadrowe.

- Mauro to wartościowy zawodnik, warto na niego stawiać. Na początku grał ambitnie, na świeżości, teraz jest w kryzysie. Ale warto mu dawać szansę. W meczu z Ruchem daliśmy szansę innym i się nie sprawdzili.

- Trudno powiedzieć kiedy do gry wróci Cleber. Svitlica nie gra z powodu kontuzji.

- Całą drugą połowę graliśmy pressingiem, niestety nie udało nam się odrobić strat. Pierwszy raz w swym życiu trenerskim przegrywam u siebie czterema golami, ale to się zdarza. Taka jest piłka, to się zdarza i dlatego piłka jest taka emocjonująca. Bardzo żałuję, że przegrałem ten mecz.

Źródło: wislakrakow.com

Piłkarze po meczu

Piotr Brożek: Trudno w to uwierzyć

Piotr Brożek wszedł w dzisiejszym meczu w drugiej połowie i zanotował ładną asystę przy bramce Jakuba Błaszczykowskiego. Zmiennik Marka Zieńczuka zagrał z dużym zaangażowaniem. Podobnie, z wielkim smutkiem, wypowiadał się po meczu.

Piotr Brożek w polu karnym Bełchatowian.
Piotr Brożek w polu karnym Bełchatowian.

- Na pewno o naszej przegranej zadecydowało pierwsze 20 minut, kiedy po trzech strzałach Bełchatowa padły trzy bramki. Po takim ciosie trudno było nam się podnieść.

To niestety kolejny mecz, w którym to nie Wisła dyktuje warunki gry. - Nie wiem co ma wpływ na to, że tak słabo się zaprezentowaliśmy. Może na początku lekceważymy swe obowiązki i to się mści. Trudno powiedzieć w czym leży przyczyna.

Z trenerem Petrescu Wisła zremisowała cztery razy, z trenerem Okuką miała przyjść zmiana na lepsze. - Nie wiem czy to kwestia trenera. Myślę, że leży to w naszych głowach, jest to duży problem.

- Na pewno ta przegrana bardzo boli. Nie wiem co się stało, trudno powiedzieć - mówił ze łzami w oczach.

Gdy nie pierwszy mecz gra się kiepsko, oznacza to brak wyciągania wniosków. - Na pewno. Będziemy na ten temat rozmawiać z trenerem i myślę, że w następnym meczu, z ŁKS-em w Łodzi, będzie inaczej.

W dzisiejszym meczu Bełchatów przerastał Wisłę, jego piłkarze byli szybsi i lepiej się prezentowali. - Bez znaczenia czy oni byli od nas szybsi, czy lepiej wyglądali. Na pewno popełniliśmy proste błędy i to zadecydowało o tym, że straciliśmy trzy bramki na początku. Potem naciskaliśmy, ale Bełchatowowi wyszła jedna kontra i było 4:0. Po czterech bramkach trudno się podnieść.

Piotr Brożek jest zawodnikiem, który rozgrywał swe pierwsze mecze z Wisłą właśnie tedy, gdy rodziła się passa meczów bez porażki przy Reymonta. - Tak, trwało to pięć lat. Dzisiaj przegraliśmy w takich okolicznościach, że trudno uwierzyć w to, że ta passa została przegrana. Zamiast my atakować, to nas przyatakowano i w ciągu czterech minut straciliśmy dwie bramki. Trudno po tym się podnieść.

- Wiedzieliśmy, że Bełchatów jest bardzo dobrą drużyną. Wygrali z Koroną, Legią i na pewno nie chcieli się położyć przyjeżdżając do Krakowa. Wyszli z wiarą w sukces i osiągnęli go.

Źródło: wislakrakow.com

Marcin Baszczyński: Też jestem wściekły

Prezentujemy ostatnią rozmowę po meczu z Bełchatowem, w której Marcin Baszczyński wtóruje kibicom wściekłym za przerwanie słynnej passy z Reymonta. - Też jestem wściekły, spodziewałem się, że passa ta będzie trwała przez cały czas, który będę grał w Wiśle - przyznał obrońca.

Baszczyński w walce z Gargułą.
Baszczyński w walce z Gargułą.

- Takie mecze jak z Ruchem zawsze działały na nas odwrotnie i myślałem, że tak będzie też dzisiaj. Myślałem, że będziemy chcieli się zrehabilitować. Niestety początek był dla nas zły, spotkanie ułożyło się fatalnie i później było już ciężko na właściwą reakcję. Jeśli spojrzeć na te sytuacje, to pierwszy gol padł po rzucie rożnym, stałym fragmencie. To my byliśmy nastawieni na te stałe fragmenty, chcieliśmy stwarzać po nich zagrożenie pod bramką rywala. Tymczasem po raz kolejny straciliśmy bramkę po sytuacji, która wcześniej była naszą mocną stroną. Później chyba za szybko uwierzyliśmy, że ten mecz ułoży się po naszej myśli, że jeszcze jest bardzo dużo czasu na odrobienie strat. Ale padła druga bramka, w konsekwencji też trzecia. Bełchatów wykorzystał wszystkie swoje sytuacje w pierwszej połowie. Próbowaliśmy, szukaliśmy szans. Można się zapytać, czy nie powinno być dla nas rzutów karnych. Chcemy to na spokojnie przeanalizować, ale też trudno tłumaczyć się w taki sposób.

Wygląda na to, że Wisła lekceważy rywali, bo przyzwyczaiła się do wygrywania, do swej dominacji.

- Nie można mówić o lekceważeniu, bo nasze nastawienie jest normalne, każdy jest skoncentrowany. Przed meczem mamy zgrupowanie w hotelu. Wiemy o co gramy - gramy o mistrzostwo, o pieniądze dla siebie, gramy o swoją przyszłość i nagle coś nie wychodzi. Coś w tym jest, że budzimy się, gdy dostajemy dzwona. Trudno znaleźć proste wytłumaczenie na to pytanie.

Porażka z zespołem z Bełchatowa to głównie zasługa fatalnej defesnwy.

- Jest w tym trochę prawdy. Wszyscy bardziej są nastawieni na atak, a grę obronną zaczyna się od odbioru piłki i to u nas ostatnio najbardziej szwankuje.

Jest to niejako zalecenie trenera, który mówi, że Wisła powinna grać ofensywnie, nawet kosztem defensywy. Za trenera Petrescu było założenie, że przede wszystkim bronimi i dopiero potem coś strzelamy.

- Na pewno nie jest tak, że trener mówi abyśmy atakowali i koniec. Każdy z nas ma swoje zadania na boisku, z tym jest związany odbiór piłki i przejście do ataku. Były mecze, w których każdy realizował to w 100%, wtedy łatwiej jest atakować i łatwiej się bronić. Nam ostatnio niestety to nie wychodzi. Teraz uwidacznia się różnica między trenerem Petrescu i trenerem Okuką, ma to wpływ na drużynę i wygląda z boku, że drużyna jest rozlegulowana. Trener jednak trzyma rękę na drużynie, nie znaleźli się w składzie dwaj zawodnicy, którzy nie sprawdzili się w meczu z Ruchem. Trener nas ostrzegał, że każdy dostanie swoją szansę, ale musi ją wykorzystać. Dyscyplina jest, każdy się koncentruje, ale najgorsze jest to, że nie widać tego od początku spotkania.

Sobotni był kolejnym meczem, gdzie Wiśle należy się nagana za pierwszą połowię, a pochwała za drugą, zwłaszcza ostatnie 30 minut.

- Nie wiem z czego bierze się to, że tracimy bramki na początku, a potem musimy gonić wynik. Staraliśmy się rozmawiać na ten temat, mówić dlaczego tak jest. Chcieliśmy zacząć ten mecz od mocnego uderzenia, ale od początku ułożyło się znowu bardzo źle. Wbrew pozorom ta runda nie jest dla nas udana, bo ja nie pamiętam takiej rundy, żebym nie wygrał na wyjeździe nawet jednego spotkania. Oczywiście mamy jeszcze mecz w Łodzi i zrobimy wszystko, aby go wygrać, ale widać, że z drużyną nie jest dobrze. Jest parę meczów, trzeba zrobić wszystko, aby w tej rundzie jeszcze wyjść z twarzą w ostatnich spotkaniach.

- Wiadomo, jak się przegrywa na własnym boisku tak wysoko, to na pewno oznacza, że drużyna nie grała dobrze. Nie wiem dlaczego i skąd wziął się taki nasz początek tego spotkania. Na nasze głowy spadł mocny grom i potem już było za późno na odrabianie straty. Nie wiem co jest przyczyną tego, że z drużyną nie jest dobrze, ciężko mi odpowiedzieć na to trudne pytanie. Gdybyśmy wiedzieli, pewnie zrobilibyśmy wszystko, aby to poprawić. Będzie czas na analizę tego wszystkiego. Mamy jeszcze ligowy mecz w Łodzi oraz spotkania pucharowe, trzeba zrobić wszystko, aby wypaść w nich lepiej.

Pojawia się jednak pytanie, czy drużynę, która przegrywa u siebie z drugoligowcem w Pucharze Polski oraz w lidze pozwala doprowadzić do stanu 0:4, stać na pokazanie się i walkę w Pucharze UEFA?

- Chciałbym, żeby tak było i z taką wiarą i nastawieniem musimy wyjść na te mecze. Nie może być teraz tak, że schowamy głowę w piasek. Są następne mecze, jest okazja do rewanżu, ale trzeba coś zrobić, bo nie wygląda to zbyt dobrze.

Co bardziej boli? Koniec pięcioletniej serii, czy pierwsza porażka ligowa w tym sezonie i stracenie pozycji lidera?

- Porażka i strata fotela lidera idą w parze. W tej rundzie był taki okres kiedy nie byliśmy na pierwszym miejscu, teraz ciężko będzie na nie wrócić, bo została tylko jedna kolejka do zakończenia rozgrywek. Musimy to wygrać, a później zacząć nową serię, oby tak było.

W poprzednim sezonie Wisła też na początku wypracowała sobie przewagę na Legią, by stracić ją pod koniec rundy.

- Teraz nie jest tak samo, bo w tej rundzie był moment, kiedy nie byliśmy liderami i musieliśmy wywalczylić powrót na fotel. Faktem jednak jest, że zbyt łatwo roztrwoniliśmy tą przewagę i teraz jest ciężko. Trzeba wygrać w Łodzi, żeby czołówka nie odskoczyła. Musimy przygotować się do następnej rundy na wystąpienie z pozycji atakującej.

Po każdym zremisowanym spotkaniu, a więc częściej niż co dwa tygodnie słyszymy, że piłkarze nie wiedzą dlaczego zagrali tak słabo i następnym razem chcą wyciągnąć wnioski, a tym razem wreszcie doszło do porażki. Jako kibic jestem wściekła, że została przerwana passa z Reymonta.

- Ja jako piłkarz też jestem bardzo wściekły na tą sytuację, bo myślalem, że passa będzie trwała dopóki będę tu grał, a tymczasem została ona przerwana w brutalny sposób, jeszcze w ligowym pożegnaniu naszych kibiców tutaj w Krakowie. To również mnie boli. Tak samo boli mnie to, że nie udało nam się w tej rundzie jeszcze wygrać żadnego meczu wyjazdowego. To jest jakiś sygnał i alarm dla nas.

Jesteś przygotowany na zmianę trenera w tym momencie?

- Gdzie? U nas w klubie? To trudne pytanie. Wątpię, żeby teraz doszło do takiej decyzji. Raczej sobie tego nie wyobrażam, bo jest jeszcze coś do dogrania do końca. Musimy zagrać dobrze i się zrehabilitować.

Liczysz na miejsce w reprezentacji?

- Nie czuję się numerem jeden na prawej obronie, tym bardziej, że pierwszy raz jadę na kadrę prowadzoną przez trenera Leo Beenhakkera. On na pewno ma swoją wizję i koncepcję. Jest jeszcze dwóch obrońców, którzy mogą zagrać na tej stronie.

Sobotnia dyspozycja, może nie pomóc w przebiciu się do pierwszego składu

- Na pewno dzisiaj na tle dwóch reprezentantów z Bełchatowa my i cała gra obronna drużyny wypadła słabiej. Ale trener też nie wyciąga wniosków po jednym spotkaniu. Trener ma ustalony swój skład, swój plan działania i tego się trzyma. On na pewno indywidualnie obserwuje każdego z nas pod kątem swojej drużyny. Zobaczymy co z tego wszystkiego wyjdzie.

Źródło: wislakrakow.com

Dolha jest wielki

Data publikacji: 11-11-2006 23:58


Emilian Dolha po meczu z GKSem Bełchatów był załamany. Wychodząc z szatni miał łzy w oczach. Jak sam wielokrotnie podkreślał, jest w szoku. Było to po nim widać…

Chociaż Dolha w Wiśle jest dopiero od pół roku, chociaż pochodzi z Rumunii, chociaż mało mówi po polsku, to związał się z Wisłą, jak mało kto. Porażkę Białej Gwiazdy przeżywał bardzo mocno. – „Jeśli bylibyście na moim miejscu, jak byście się czuli? Jeśli nigdy wcześniej w karierze nie puścilibyście czterech goli, jak byście się czuli?” – pytał Dolha. Sam chyba starał się znaleźć odpowiedzi na te pytania. Widać, że powtarzając wielokrotnie: „Jestem w szoku”, mówił prawdę.

Jedyne, czego Ema był pewny, to swojego podziwu dla kibiców w tym meczu. Odpowiadając na pytanie o postawę fanów, jedyny raz się ożywił. – „Nie jestem w stanie uwierzyć w to, co się dziś stało. Czuję się, jak na innej planecie. W Rumunii, gdy traciliśmy trzy gole, cały stadion przeklinał na nas. Tu straciliśmy cztery gole, a fani nas dalej dopingowali. Byli z nami przez cały mecz. To jest nie do pojęcia. Cóż, jedyne, co mogę im powiedzieć teraz, to przeprosić ich za tą porażkę.” – mówił Ema.

- „Chcę teraz tylko zamknąć oczy i obudzić się jutro. Nie wiem, co powiedzieć. Chciałbym teraz iść do domu i spróbować odpocząć, zrelaksować się. Nie czuję się teraz dobrze. Nie jestem w stanie zbyt dużo powiedzieć. Jestem w szoku” – mówił Dolha.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA


Źródło: wisla.krakow.pl

Dariusz Dudka: To będzie bezsenna noc

Data publikacji: 12-11-2006 00:09


To nie był dobry występ Dariusza Dudki. Błędy jego i kolegów z obrony spowodowały, że Wisła przegrała z Bełchatowem aż 2:4, przerywając tym samym passę Wisły 73 spotkań bez porażki na własnym stadionie.

Z czego wynikały Wasze błędy w tym meczu?

- Myślę, ze wszystko miało miejsce po kolei: i błędy indywidualne, i taktyka i nie wypełnianie założeń.

Jak to jest możliwe, że brak jednego zawodnika, Clebera, ma taki katastrofalny wpływ na zespół?

- Widać może, bo niekiedy Cleber wygrywa nam mecze sam.

Czy wobec tego Wisła nie powinna bardziej przygotować się na grę bez niego?

- Na pewno tak i dlatego mamy dzisiaj do siebie pretensje o te bramki. Bełchatów strzelił nam trzy bramki i dopiero od 60 minuty zaczęliśmy grać

Gole padały jeden po drugim. Co się czuje w takiej sytuacji?

- Ciężko się zmobilizować, kiedy traci się jedną bramkę. Zespół się mobilizuje i pada zaraz druga i trzecia bramka. Ciężko coś powiedzieć, bo mówimy do siebie na boisku, ale to coś w rodzaju szoku. Już miałem w karierze takie mecze.

Wiadomo było, że Matusiak jest niebezpieczny. Jakie były założenia, aby go pilnować? Dlaczego nie grałeś tak jak w meczu z Blackburn, gdzie kryłeś McCarthy’ego wysoko?

- Ten mecz traktowaliśmy jak każdy inny, tak samo napastników. Wiadomo, że jak przechodził w strefę Baszczyńskiego, Michaela lub Nikoli, to każdy zajmował się swoją strefą. Trener nie nakazał nam, żebyśmy grali indywidualnie, tylko strefowo.

Jak ocenisz grę Radosława Matusiaka?

- Nie trzeba nic mówić, strzelił nam dwie bramki i był chyba najlepszym zawodnikiem.

Czy nie przegraliście tego meczu już w szatni?

- Na pewno tak, chociaż mobilizujemy się. W szatni mówimy, że wychodzimy i walczymy od początku, a na boisku jest zupełnie inaczej.

Jak się czuje po takim meczu? Ciężko się pozbierać?

- Na pewno będzie to nieprzespana noc, bo dostać u siebie 4 bramki, to coś strasznego. Przed nami mecz z ŁKS-em. Jeśli tam zremisujemy, to naprawdę będzie to blamaż.

cypisek

Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA


Źródło: wisla.krakow.pl

Thwaite: Jeszcze zaczniemy na nowo wygrywać

Data publikacji: 12-11-2006 09:54


W 34 minucie meczu Mariusz Ujek brzydko sfaulował Michaela Thwaite’a, a sędzia Gilewski słusznie pokazał mu za to czerwony kartonik. Po spotkaniu zawodnik Wisły nie ukrywał żalu: "Wiem, że gracz Bełchatowa dostał karę, jaką było wyrzucenie go z boiska, choć sądzę, że powinien zostać ukarany jeszcze dodatkowo jakoś inaczej. Też lubię grać twardo i jeśli nic mi nie jest, to od razu się podnoszę, nie udaję. Jednak kiedy ktoś nie gra na piłkę, ale po to żeby sprawić drugiemu zawodnikowi ból, to tego nie można nazwać piłką nożną. Taki ktoś jest przestępcą." - powiedział.

Dla Australijczyka przegrana, to wielkie rozczarowanie. „Stracić tak łatwo cztery gole – to nie Wisła. Ta drużyna nigdy tak nie grała. Być częścią tej porażki, to bardzo mało komfortowa sytuacja.”

Wisła nie przegrała na swoim stadionie od 5 lat. Ta passa zaczęła się w 5 dni po zamachach na World Trade Center – łatwo to zapamiętać.

Wiem, że to trwało tak dużo. Wydaje mi się, że mieliśmy dziś i dobry skład, i dobre wsparcie. Bełchatów miał cztery okazje i z wszystkich zdobył bramki. Oczywiście, że nie powinniśmy im na to pozwolić. Trzeba się było bardziej skupić na obronie, a ja jestem także jej częścią. Najbardziej mi żal trzeciego gola. Popełniłem przy nim duży błąd, co przeciwnik od razu wykorzystał. Starałem się przechwycić piłkę, ale powędrowała ona do drugiego zawodnika, który skierował ją do siatki.

Thwaite przed meczem rozmawiał z trenerem Okuką o napastniku Bełchatowa, Radosławie Matusiaku. Rozpoznanie było proste – zawodnik pracowity, z bardzo dobrą techniką, wymagający ciągłego zaangażowania obrony. Trener ostrzegał, aby na niego uważać i nie pozwolić wyjść na pozycję. „Na koniec zostawiliśmy mu za dużo wolnej przestrzeni. Jak mówiłem, jestem częścią obrony, która przepuściła cztery gole. To też mój problem.”

Czy nie przytłacza Cię fakt, że zacząłeś grać w pierwszym składzie akurat wtedy, gdy Wisła ma kryzys?

Piłka nożna to sport zespołowy. Wygrywamy razem, ale i przegrana jest udziałem każdego z nas. Na pewno jakoś się przeorganizujemy, tak jak po poprzednim spotkaniu. Musimy kontynuować walkę, grać swoje. Wciąż jesteśmy na trzecim miejscu w tabeli. Wisła jest dla mnie najlepszą drużyną w Polsce. Udowodnimy jeszcze, że tak jest rzeczywiście.

Jeśli chce się znaleźć rozwiązanie problemu, to zwykle najlepiej zacząć od jego powodu. W takim razie co według Ciebie spowodowało, że Biała Gwiazda zaczęła przegrywać?

Patrząc na dzisiejsze spotkanie, a w szczególności pierwszego gola, sądzę, że musimy się nauczyć spokoju w obronie. Do tego cały mecz powinien być rozegrany tak, jak końcówka. Za późno się obudziliśmy. Widziałem już nie raz drużyny, które podnosiły się przegrywając 1:0 czy 2:0, ale dziś cztery bramki to dla Wisły było za wiele. Ja zawsze daję z siebie wszystko i walczę przez 90 minut. Być może mecz mógł się dziś skończyć wynikiem 4:4. Jednak nie mogę mieć pretensji do kolegów, bo zdaję sobie sprawę, że to obrona nie powinna puścić czterech goli.

Po tak długiej przerwie w grze Michael nie czuje się w pełni w formie. Cały czas wytrwale trenuje, aby dojść do maksimum swoich możliwości. Każda gra, to szansa na postęp. „Dziś nie zagrałem źle. Jasne, że mogło być lepiej – jak zawsze. Ulubionej pozycji nie mam. Przez trzy tygodnie grałem na tylu, że jest mi w tej chwili obojętne, gdzie zostanę. Sądzę, że trener dobrze wybierze. Jestem prawonożny, więc naturalnie lepiej by mi było na prawej stronie.”

Jutro Thwaite wyjeżdża z Krakowa na zgrupowanie drużyny narodowej Australii. W związku z kłopotami formalnymi dotyczącymi transferów, piłkarz nie grał w swojej reprezentacji od lutego. We wtorek rozegra pierwsze spotkanie z Ghaną. W środę wraca do Krakowa, aby przygotować się na kolejny mecz ligowy z ŁKS-em. „Chcemy w końcu zdobyć trzy punkty na wyjeździe, bo przecież w tym sezonie jeszcze nam się to nie udało. A to już najwyższa pora.”

Czy komunikowanie się z innymi zawodnikami na boisku nie sprawia Ci trudności? Język nie jest przeszkodą?

Na potrzeby czysto meczowe nauczyłem się trochę Polskiego. Tak więc kiedy gramy, to krzyczę na przykład „moja”. Wiem, że w ferworze gry ciężko by było chłopakom zrozumieć, gdybym krzyczał po angielsku. Dziś na murawie nie było żadnych kłopotów.

„Podsumowując powiem tylko, że Wisła miała wielu trenerów i zawsze odnosiła sukcesy, choć od czasu do czasu zdarzał się kryzys. Dlatego ostatnia zmiana trenera nic nie ma do dzisiejszej porażki. Mamy świetny skład i jeszcze zaczniemy na nowo wygrywać.” – zakończył obrońca Białej Gwiazdy.


Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA



Źródło: wisla.krakow.pl

Analiza meczu z GKS-em Bełchatów

Pojedynek z Bełchatowem przejdzie do historii jako zakończenie długiej serii meczów bez porażki Wisły na własnym boisku w lidze. Nasza drużyna uległa rywalom wyraźnie, po fatalnej grze w obronie, licznych błędach indywidualnych, tragicznej pierwszej połowie i chaosie w ofensywie. Kryzys „Białej Gwiazdy” narasta. Klub zbiera plon zaniechania i błędów w poprzednich oknach transferowych oraz złej polityki prezesów. Wystarczy, że wypada ze składu jeden kluczowy zawodnik i nie ma już komu ratować drużyny, tuszując jej słabości i postępującej bezradności. Wisła nie miała żadnych argumentów na przeciwstawienie się dobrze zorganizowanym przeciwnikom. Wystarczył jeden Matusiak, wspierany przez kreatywnego Gargulę i aktywnie biegających pomocników, by rozmontować koszmarnie kryjącą defensywę naszego zespołu oraz sparaliżować rozegranie. Wiślacy zapomnieli o pressingu, asekuracji, przekazywaniu, skracaniu pola, pomyśle w grze bez piłki. Ustawiali się za daleko od rywali, doskakiwali pasywnie i w sposób nieskoordynowany, a gra blokiem była jeszcze większym dramatem niż klasyczne dzieła Szekspira. Mnożyli też proste, wręcz idiotyczne błędy indywidualne, w przyjęciu, podaniach, wyprowadzeniu piłki. Dlatego bardzo szybko dostali dwa gole, a później trzeci. Dezorganizacja była tak potężna, że byle strata w środku boiska od razu otwierała gościom okazję do prostopadłego podania na wolne pole, a ustawianie się i reakcje stoperów były na tyle złe, że sztuką byłoby z nich nie skorzystać. W ofensywie istniała tylko prawa strona i „podrygi” Brożka, bo lewa, środek i Paulista specjalizowała się głownie w psuciu, faulach i przegrywaniu pojedynków 1 na 1. Nie było mowy o żadnych dobrych Wiślackich akcjach oskrzydlających, prostopadłych podaniach, atakach kombinacyjnych, grze na jeden kontakt. Nasi zawodnicy nie potrafili reagować szybko, dopiero po przyjęciu piłki zastanawiali się, co dalej, zamiast mieć pomysł na akcję jeszcze wcześniej. Znów nie dopisywała też skuteczność. W dodatku Drogomir Okuka nie potrafił w żaden sposób zareagować na męczarnie drużyny, Nawet w chwili, kiedy Wisła zyskała przewagę liczebną nie zmieniał taktyki i strefy odbioru futbolówki..

PIŁKARZE I FORMACJE

Bramkarz – Emilian DOLHA. Bronił przyzwoicie, nie popełniając poważnych błędów. Nie ponosi winy za utratę bramek. W drugiej połowie dwukrotnie ładnie parował strzały Bełchatowian. Tym razem zabrakło mu szczęścia, by uratować drużynę również w sytuacjach beznadziejnych.

Obrona

Baszczyński,Dudka,Thwaite,Mijailović

Najsłabsza formacja Wisły. Każdy obrońca miał swój walny udział przy traconych golach. Baszczyński przy pierwszym (zawalił krycie strefowe), Thwaite z Dudką przy pozostałych. Jedynie Mijailović nie zawinił bezpośrednio przy żadnym, ale też mówiąc potocznie często „dawał ciała” w asekuracji i skracaniu pola gry. Pozwolił Wróblowi kilka razy uciec lewą stroną. Niemniej i tak bronił lepiej od kolegów, jako jedyny zagrażał też gościom pod ich bramką, Najlepszym dowodem potężna „bomba” z dystansu w pierwszej połowie, którą Piotr Lech z najwyższym trudem sparował na poprzeczkę. Dudka raził niezdecydowaniem i wadliwym ustawieniem, kompletnie gubił się w przekazywaniu oponentów, natomiast Australijczyk spóźnionym doskokiem, wolnymi reakcjami i marną zwrotnością. Rozegrał się dopiero w ostatnich 20 minutach spotkania. Baszczyński raził dla odmiany częstą nonszalancją, tradycyjnymi wpadkami w kryciu strefowym i kiepskimi decyzjami w ofensywie. Cała formacja popełniała ogromne gafy w ustawieniu, niespotykane nawet u większości zespołów juniorskich.

Druga lina

Błaszczykowski, Cantoro (Kryszałowicz), Sobolewski, Zieńczuk (Piotr Brożek)

Tu tylko Błaszczykowski stanowił realne zagrożenie dla rywali i potrafił gubić krycie, reszta obijała się w pierwszej połowie i zaczęła biegać dopiero w drugiej, kiedy grunt palił im się pod nogami. Poza Zieńczukiem, który już tego momentu nie doczekał. O jego grze nie można napisać nic dobrego, podobnie jak o postawie Cantoro. W formie, którą prezentują, żaden nie powinien pojawiać się na murawie - po prostu na to nie zasługują. Mauro występuje chyba tylko dlatego, że ma najwyższy kontrakt w drużynie, a Zieńczuk, bo nie ma poważnej konkurencji - Piotr Brożek jako lewy pomocnik wcale nie spisuje się dużo lepiej. Zespół nie może liczyć ani na ich prostopadłe podania, ani dobre dośrodkowania, ani wreszcie na gubienie krycia i celne dogranie przed bramkę. Może gdyby dostali miejsce i czas na boisku, wtedy byłoby inaczej, ale żadna drużyna poza ligowymi słabeuszami nie da Wiśle takiego prezentu.

Również Sobolewskimu bardzo daleko do optymalnej formy. Rozgrywa marnie, podaje schematycznie, podąża za akcjami ociężale, zagubił gdzieś skuteczność i agresywność w destrukcji. Trwa to już od dawna i nic się nie zmienia. W drugiej połowie starał się pokierować drużyną, ale pasuje do roli rozgrywającego jak patriotyzm do Kuby Wojewódzkiego.

Atak

Paulista, Paweł Brożek

Od kilkunastu tygodni pisząc o grze Paulisty, trudno robić to ze spokojem. Bo nie sposób bez zdenerwowania wspominać na lawinę prostych błędów Brazylijczyka w opanowaniu i rozegraniu piłki, na ciągłą bezradność, nonszalancję i piłkarską głupotę w polu karnym przeciwnika, na permanentne straty w najmniej odpowiednich momentach, wyłączanie się z gry po nich, wikłanie w niepotrzebne pojedynki 1 na 1, złe decyzje i brak jakiejkolwiek rozwagi. Cała jego gra sprowadza się obecnie do obrócenia z futbolówką i pobiegnięcia byłe dalej do przodu , bo a nuż stanie się cud i obrońcy rozstąpią się przed tą szarżą jak Morze Czerwone, albo któryś potknie się i zapomni skrócić na czas pola, umożliwiając odegranie futbolówki dopiero w bezpośrednim sąsiedztwie pola karnego. Piłka nożna niestety nie jest zabawą dla idiotów, więc ani na jedno, ani na drugie nie może się doczekać, a my musimy znosić kolejne tracone okazje na składne rozegranie ataku. Paulista już wielokrotnie pokazał, ze nie nadaje się do roli napastnika i ofensywnego pomocnika. Ciekawe, kiedy trenerzy wreszcie to zrozumieją?

Dla odmiany Paweł Brożek wreszcie zdobył się na skuteczność i regularne trafianie do bramki przeciwnika. Gdyby robił to kilka miesięcy temu, Wisła nie straciłaby mistrzostwa Polski - ale nie wracajmy już do historii. Dziś najmniej z całego zespołu (nie licząc Błaszczykowskiego) zasłużył na krytykę – był przydatny, absorbował obrońców, pokazywał do podań. Nie raził lekceważącym podejściem do przyjmowania piłki i wypełniania obowiązków. Stać go na jeszcze większą skuteczność i aktywność, pytanie tylko, ile czasu mu zajmie zrobienie kolejnego kroku w karierze.

TRENER – Drogomir Okuka. Niestety, ale nie wykonuje dobrze trenerskiej pracy osoba, która przez kilka tygodni nawet w najdrobniejszym elemencie nie poprawiła gry drużyny. Nie jest dobrym fachowcem ktoś, kto przez ten czas dopuścił do koszmarnego rozprężenia wewnątrz zespołu i odrodzenia się z niespotykaną siłą raka wygodnictwa. Kto sprawił, że w grze Wisły nie ma już kompletnie żadnych schematów ani w ofensywie, ani defensywie. Kompromituje się zaś ten szkoleniowiec, który obwieszcza, że pressingu nie trzeba regularnie ćwiczyć i sukcesywnie wdrażać, bo zmęczenie, napięty terminarz - i różne inne wykręty. Może dla trenera Okuki zatrzymał się czas, gdyż w latach 50-tych poprzedniego stulecia pressingiem faktycznie się nie grało, ale teraz mamy już XXI wiek i to także w polskiej lidze. Oczywiście, Okuka nie posiada idealnych piłkarzy, zespół od dawna ma poważne braki w pomocy i ataku, a slogan, że skoro dysponujemy piątką reprezentantów kraju to jakościowo powinno być o niebo lepiej jest chybiony - żaden nie należy bowiem do zawodników wybitnych, potrafiących poderwać zespół w warunkach dobrze dopracowanej i aktywnej postawy przeciwników w defensywie. Do zneutralizowania Sobolewskiego, Dudki, Baszczyńskiego czy Pawła Brożka naprawdę nie trzeba Cannavaro, wystarczy agresywnie grający zawodnik typu Fonfary lub Pietrasiaka. To jednak nie tłumaczy całkowitego zaniku organizacji gry Wisły. Piłkarze jakby cofnęli się w rozwoju, nie tylko zapominając o pressingu, ale i o jakichkolwiek modelach akcji ofensywnych, czy skracaniu pola, asekuracji i grze blokiem w tyłach. Wszędzie obowiązuje hasło „kupą mości panowie i jakoś to będzie”. Nie ma połączonych reakcji w różnych sektorach boiska, korelacji, koncepcji gry bez piłki. Wszystkim rządzi przypadek i błędy.

Na razie Drogomir Okuka bardzo przypomina Wernera Liczkę. Obaj niewiele się różnią zachowaniem na ławce i trenerskiej poza nią. Mogą pracować w każdych warunkach, nie mają praktycznie żadnych wymagań, są całkowicie podporządkowani bieżącej polityce zarządu, Dostaną potrzebnych zawodników – dobrze. Nie dostaną – też dobrze. Drużyna wygrywa – dobrze i trzeba się cieszyć. Przegrywa lub remisuje – też dobrze i trzeba się cieszyć, bo „to tylko sport”. Nie mają żadnej własnej wizji zespołu i przyszłości, przyjmując potulnie każdą narzuconą przez działaczy, nawet jeśli jest skrajnie głupia i nieprzemyślana. Nie uwiera im brak decydującego głosu w kreowaniu polityki kadrowej, brak podmiotowości własnych oczekiwań i brak możliwości realizowania sprawdzonych na zachodzie rozwiązań. Serb nie upomina się głośno o nic, na nikogo nie krzyknie, z nikim nie wejdzie w konflikt, nie postawi na swoim, nie będzie wymagał od zarządu współpracy, poważnego traktowania, realizowania obietnic, inwestycji w rozwój. A od piłkarzy maksymalnego zaangażowania. Nie da „górze” ultimatum, nie postawi tematu wzmocnień na ostrzu noża, pokornie przyjmie każdą „sugestię” Kapki i spółki, włącznie z kadrowymi. Tak „popularny” wśród kibiców „człowiek bumerang” Zdzisław K. ma osobę o której zapewne długo marzył – potulną, bezwolną, której nic nie przeszkadza, która w niczym nie widzi problemu, niczego nie zaneguje i bez protestów zrobi wszystko, co się jej powie. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Zdzisław Kapka znów dopiął swego – umieścił na kluczowym miejscu „własnego” i całkowicie podporządkowanego człowieka, na dodatek jeszcze tak pomysłowo, że przez pół roku nie będzie można go wyrzucić. Bardzo sprytnie. A jednak pan Kapka potrafi się doskonalić.

PODSUMOWANIE

GKS Bełchatów popisowo wykorzystał wszystkie słabości naszego zespołu. Wisła nie miała pomysłu na przeprowadzenie skutecznej akcji w ofensywie, bo brakowało kreatywnej drugiej linii i wsparcia dla Brożka w ataku, a dzięki archaicznej postawie w obronie nie potrafiła zablokować świetnie dysponowanego Matusiaka oraz mądrze operującego piłką Garguły. Byliśmy bezradni wobec szybkiego przejścia rywali z obrony do ataku. „Białej Gwieździe” brakowało nie tylko pomysłu, dobrej taktyki i dopracowanych schematów gry, ale też indywidualnych umiejętności, pozwalających na szybsze reakcje oraz operowanie futbolówką. To właśnie one są powodem kaskady prostych, niewymuszonych, technicznych błędów indywidualnych.

Jeden z głównych powodów leży w tym, ze Wisła od dawna prowadzi patologiczną politykę kadrowo-organizacyjną. Zamiast kupować konkretny i sprawdzony sportowo towar, a także postawić duże pieniądze na trenera „z górnej półki” (niekoniecznie „najwyższej”, nieosiągalnej dla naszego klubu) zapewniając mu okres dwu-trzyletniej stabilizacji, chcąc zaoszczędzić wydaje równie wiele pieniędzy na zatrudnianie, utrzymanie i zwalnianie trzech-czterech przeciętnych coachów przez ten czas. Zamiast zainwestować nawet duże pieniądze w klasowego i starannie wybranego zawodnika typu Matusiaka i w scouting, by mieć z wydatku REALNY pożytek, ładuje łącznie wcale nie mniejsze sumy w 4-5 innych pozornie „tanich” do danej formacji - z których nie ma odpowiedniego pożytku. Właśnie Matusiak dobitnie pokazał, czym różniłby się transfer starannie sprawdzonego napastnika o dobrym zdrowiu „za gotówkę” od darmowych zakupów typu Paulista, Penksa, Svitlica czy Radovanović. Ale w Wiśle tej nauki od lat nie rozumieją, woląc trwonić pieniądze na „darmowe”, a finalnie jeszcze bardziej kosztowne rozwiązania. W dodatku bezużyteczne. I w marnych trenerów, których po paru tygodniach się wyrzuca, bo nie dają rady. Efekty tej patologii coraz bardziej odczuwamy. .

Wislakrakow.com (Markus)

Źródło: wislakrakow.com

Relacja kibicowska z meczu:

Relacje kibicowskie z meczów Wisły-Sezon 2006/2007

Zobacz więcej

Zobacz więcej w osobnym artykule: Rekordowa seria nieprzegranych meczów.


Galeria kibicowska: