2008.09.14 Wisła Kraków - Lech Poznań 1:4

Z Historia Wisły

2008.09.14, Ekstraklasa, Stadion Miejski im. Henryka Reymana, 17.00
Wisła Kraków 1:4 (0:3) Lech Poznań Grafika:Lech Poznań herb.gif
widzów: 14.000
sędzia: Robert Małek (Katowice)
Bramki


Rafał Boguski 51'
0:1
0:2
0:3
1:3
1:4
5' Rafał Murawski
8' Semir Stilić
40' Tomasz Bandrowski

58' Robert Lewandowski
Wisła Kraków
4-4-2
Mariusz Pawełek
Marcin Baszczyński
Grafika:Zk.jpg Arkadiusz Głowacki grafika: Zmiana.PNG46' Peter Šinglár
Cleber
Junior Diaz
Wojciech Łobodziński grafika: Zmiana.PNG46' Tomas Jirsak
Radosław Sobolewski
Mauro Cantoro grafika: Zmiana.PNG70' Andrzej Niedzielan
Marek Zieńczuk
Rafał Boguski
Paweł Brożek

trener: Maciej Skorża
Lech Poznań
4-5-1
Krzysztof Kotorowski
Grzegorz Wojtkowiak
Zlatko Tanevski
Manuel Arboleda
Luis Henriquez grafika: Zmiana.PNG17' Jakub Wilk
Sławomir Peszko Grafika:Zk.jpg (65 min Hernan Rengifo
Rafał Murawski
Tomasz Bandrowski
Dimitrij Injac
Semir Stilić grafika: Zmiana.PNG80' Piotr Reiss
Robert Lewandowski

trener: Franciszek Smuda
Statystyki meczu:
Strzały: 7-12
Strzały celne: 5-7
Spalone: 0-4
Rzuty rożne: 5-2
Faule: 15-12

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Za: http://www.wislaportal.pl/

Pawełek jak Dolha. Wisła - Lech 1-4

Spotkanie Wisły z Lechem miało być przy Reymonta meczem rundy. Wypadło katastrofalnie, bo "Biała Gwiazda" dostała od "Kolejorza" solidny łomot. 1-4 to wynik, którego nie spodziewali się nawet najwięksi pesymiści.

Niestety antybohaterem spotkania został Mariusz Pawełek, który w I połowie przepuścił trzy strzały. Bramkarz tej klasy przepuścić ich nie powinien. Analogicznie w zeszłym sezonie bronił w Krakowie... Emilian Dolha.

Niewiele Wiśle dała bramka Rafała Boguskiego na początku II połowy, szybko bowiem Lewandowski podwyższył rezultat. Wisła traci pozycję lidera. Z taką postawą - może to być strata na dłużej. Martwi też solidny spadek formy wiślaków, którzy od wygranego meczu z Barceloną zanotowali jeden remis i trzy kolejne porażki. Teraz Tottenham... aż strach się bać.

Wisła Kraków - Lech Poznań 1-4 (0-3)

0-1 Rafał Murawski (5.)

0-2 Robert Lewandowski (8.)

0-3 Tomasz Bandrowski (40.)

1-3 Rafał Boguski (51.)

1-4 Robert Lewandowski (58.)

Wisła: Mariusz Pawełek - Marcin Baszczyński, Arkadiusz Głowacki (46. Peter Šinglár), Cléber, Júnior Díaz - Wojciech Łobodziński (46. Tomáš Jirsák), Radosław Sobolewski, Mauro Cantoro (70. Andrzej Niedzielan), Marek Zieńczuk - Paweł Brożek, Rafał Boguski.

Lech: Krzysztof Kotorowski - Grzegorz Wojtkowiak, Zlatko Tanevski, Manuel Arboleda, Luis Henríquez (17. Jakub Wilk) - Sławomir Peszko (65. Hernán Rengifo), Rafał Murawski, Tomasz Bandrowski, Semir Štilić (80. Piotr Reiss), Dimitrije Injać - Robert Lewandowski.

Żółte kartki: Głowacki - Peszko.

Sędziował: R. Małek (Zabrze), widzów: 14 000.

To miał być mecz, który dodać miał wiślakom pewności siebie przed bitwą, jaka ich czeka w czwartek, gdy zagrają przeciwko Tottenhamowi. Zamiast tego do Anglii udamy się z trzema kolejnymi porażkami na koncie i ze świadomością tego, że od meczu z Barceloną coś się w tej drużynie "zacięło".

Zresztą - w polskiej lidze nie od dziś wiadomo, że motywacja i chęć szczera - to wartości nadrzędne. W poprzedniej kolejce Arka bardziej niż mocno chciała ograć opromienionego awansem w Pucharze UEFA Lecha - i... udało jej się to. Z kolei Wisła zafascynowana wygraną nad Barceloną przespała I połowę derbów, co pozwoliło jej potem tylko zremisować. Dziś bardziej zmotywowany był Lech i zasłużenie wygrał na boisku mistrza Polski. Tym samym zakończył serię 18 kolejnych meczów bez porażki, jaką do 14 września 2008 r. można się było chwalić.

Mecz zaczął się dla Wisły więcej niż źle. Już w 5. minucie po niegroźnym wyrzucie z autu piłka trafiła pod nogi Murawskiego, a ten wrzucił piłkę za kołnierz śpiącemu jeszcze w bramce Pawełkowi. Nie minęły trzy minuty, a Štilić kropnął mocno z wolnego, piłka odbiła się jeszcze od Lewandowskiego i Pawełek wyciągał "skórę" z siatki po raz drugi - bo produkt marki Puma przeleciał obok niego.

Jak na początek - zimny prysznic był dość ostry, ale na Wisłę nie podziałał najlepiej. Trener Skorża zaryzykował, postawił na rekonwalescentów Głowackiego i Sobolewskiego, a także - co zrozumiałe - na Pawła Brożka. Cała trójka zagrała poniżej oczekiwań, choć akurat do nich ciężko mieć pretensje, bo zespół grał po prostu blado. Najbledziej prezentuje się jednak w Wiśle Wojciech Łobodziński, który po raz kolejny pokazał, że w Krakowie zagrał dotąd... jeden dobry mecz (zeszłosezonowe derby!). Nic dziwnego, że w przerwie został zmieniony. Dziwne jest jednak to, że trener wciąż na "Łobo" stawia.

Lech osiągając dwubramkową przewagę - mógł grać z kontry, a że Wisła traciła masakryczną ilość piłek, więc to goście co chwilę zagrażali bramce niepewnego Pawełka. W 16. minucie bramkarza Wisły wyręczył zresztą Cléber, wybijając na róg groźne dośrodkowanie.

Wisła po raz pierwszy zagroziła bramce gości w 23. min. - tyle tylko, że uderzenie Boguskiego zostało zablokowane. Groźniej było za to pod naszą bramką, ale w 30. minucie fatalnie pomylił się Peszko, a cztery minuty później Pawełek wreszcie mógł popisać się udaną interwencją, po tym jak tenże Peszko łatwo zabrał piłkę "Głowie".

Kiedy wydawało się, że Wisła wreszcie odzyskuje swój rytm gry, bo kolejna akcja gospodarzy zakończyła się zablokowanym strzałem Pawła Brożka i rzutem rożnym, a i po chwili prostopadłe podanie Baszczyńskiego sprawiło sporo kłopotów defensywie Lecha - to goście cieszyli się po raz trzeci! Bandrowski oddał strzał, piłka wyłamała (?) palce Pawełka i wpadła do siatki! Chyba jednak nie była to aż taka bomba!

W 42. minucie główka Głowackiego dała Wiśle pierwszy celny strzał (!) na bramkę Lecha, ale chwilę później "Głowa" musiał już faulować uciekającego mu Lewandowskiego - za co obejrzał żółty kartonik. Jeszcze w doliczonym czasie gry znów niepewną interwencją popisał się Pawełek i można było... pójść do szatni.

Po przerwie dwie zmiany trenera Skorży odmieniły trochę obraz gry, a i Wisła zagrała ciut lepiej. Nadzieję obudził na chwilę Sobolewski z Boguskim. Pierwszy świetnie podał, drugi dobrze strzelił i po składnej akcji zrobiło się 1-3.

Nie na długo - Lewandowski dobrze wyszedł do podania i będąc sam na sam z Pawełkiem podwyższył wynik na 1-4!

Wisła stara się wprawdzie o kolejne gole, ale w 60. min. najpierw z uderzeniem zwlekał Jirsák, a próbę strzału Zieńczuka skutecznie zablokował najlepszy obrońca na boisku - Arboleda.

Dziesięć minut później Lewandowski mógł jeszcze bardziej dobić Wisłę, ale jego główka minęła bramkę mistrzów Polski.

W końcówce Lech nie forsował już tempa, próbował jednak kolejnych kontr, a Wisła poza dwiema główkami Boguskiego, i minimalnie niecelnym strzałem z dystansu Júniora Díaza, nie była w stanie poważniej zagrozić bramce "Kolejorza"...

Przegrywamy więc sromotnie, no i wierzyć pozostaje, że ten prysznic jakoś podziała na wiślaków. W przeciwnym razie - kolejny czeka ich w czwartek...

Dodał: Redakcja (2008-09-14 16:22:07)

Trenerzy po meczu

Franciszek Smuda po meczu Wisła - Lech

- Sprężaliśmy się przez ostatnie 3 dni, kiedy byliśmy w komplecie. Wyszedł nam wynik, ale nie uniknęliśmy błędów w środkowej strefie. Dla mnie ten mecz jest już historią, ale w kolejnym meczu, w Austrii, takich błędów być nie może. Nie graliśmy przy 0-3 czy 1-4 zespołowo, każdy sam chciał strzelić piątą, szóstą bramkę. A tak się nie da. Z Wisłą do końca wynik nie jest pewny, Wisła jest doświadczonym zespołem i z sekundy na sekundę potrafi bramki strzelać. Pod tym kątem mam pretensje - mówił po meczu Wisła - Lech (1-4) trener gości, Franciszek Smuda.

- Takiego zaangażowania życzyłbym sobie w każdym ligowym spotkaniu, a także w Pucharze UEFA, choć tam motywacja jest automatyczna - dodał Smuda.

- Od początku wiedzieliśmy, że aby z Wisłą wygrać trzeba od razu zaatakować. Nie można czekać na to, że Wisła popełni jakiś błąd. Zaskoczyliśmy pierwszymi minutami i naszą ofensywną grą. Wisła nie spodziewała się tego, liczyła że zagramy defensywnie. Nie nastawialiśmy się na 1 punkt, bo wtedy strzeląją Ci w 90 minucie bramkę i nie masz nic. Jestem już myślami w Wiedniu, ale mam obawy, że nasza II linia popełni takie błędy jakie popełniła dziś, a chcemy tam osiągnąć dobry wynik. Bosacki mógł dziś na siłę zagrać, ale nie chcieliśmy ryzykować. Ma być gotowy na mecz z Austrią. Mam nadzieje, że dziś odniesiony uraz mięśnia Henriqueza nie jest groźny. Wiśle życzę powodzenia z Tottenhamem - zakończył Franciszek Smuda.

Dodał: Redakcja (2008-09-14 19:16:00)

Maciej Skorża po meczu Wisła - Lech - Trochę to wszystko w dzisiejszym dniu wydawało się jak scenariusz horroru. Przegrywaliśmy po siedmiu minutach u siebie 0-2, tak ważny mecz, w momencie kiedy to nam tak bardzo zależało aby dobrze rozpocząć, aby przesunąć grę na połowę rywala. Trudno coś takiego przewidzieć. Dodatkowo dostajemy bramki po wyrzucie z autu, po rykoszecie... Zabrakło nam dziś też trochę zwyczajnego farta, którego dotąd w Krakowie mieliśmy. Dziś nam tego zabrakło - mówił po porażce z Lechem (1-4) trener Maciej Skorża.

- Najgorsze było to, że po stracie tych dwóch bramek nie potrafiliśmy się otrząsnąć, aby walczyć o kontaktową bramkę. Za dużo w naszej grze było nerwowości, nie potrafiliśmy złapać naszego rytmu gry. Nie graliśmy tak jak gramy zazwyczaj u siebie. Lech po pierwszych siedmiu minutach złapał wiatr w żagle. Bardzo dobrze ta drużyna była ustawiona na grę z kontry. Dobrze to robili. Po przerwie i zmianach staraliśmy się odwrócić losy meczu. Gol Rafała Boguskiego dał nadzieje, ale kolejny błąd obrony - która zagrała dziś bardzo słaby mecz - spowodował, że czwarta bramka strzelona przez Lecha nam ją odebrała. Porażki się zdarzają, są w sporcie nieodzowne, To pierwsza taka bolesna porażka odkąd jestem trenerem tej drużyny. Musimy z tego meczu wyciągnąć wnioski. To musi być dla nas lekcja, którą zapamiętamy na długo. Mam nadzieję, że w tym sezonie taka porażka już nam się nie powtórzy - dodał Skorża.

- Zaryzykowałem - kilku zawodników grało po długiej przerwie. Chciałem przed meczem w Londynie znaleźć odpowiedź na kilka pytań. To była wysoka cena jaką zapłaciliśmy. Pozytywne jest to, że mam obraz tego, jak się prezentujemy przed czwartkowym spotkaniem - dodał trener Wisły.

Skorża - co oczywiste - musiał zostać zapytany o psychikę Mariusza Pawełka, który był jednym z głównych winowajców porażki. Trener Wisły powiedział: - Mariusz Pawełek nie jest słabą psychicznie osobą, przeżywa swoje błędy, ale nie na tyle, aby miało to na niego wpłynąć w czwartek. Mariusz jest naszym bramkarzem numerem jeden, jest jednym z lepszych polskich bramkarzy i bez wahania postawię na niego w czwartek. To wyraźny sygnał dla fatalnie dziś broniącego Pawełka, że nie stracił zaufania u trenera. Ale z drugiej strony - co innego miał trener Skorża po tym meczu, o grze naszego bramkarza, powiedzieć?

- Imponowała mi gra środka pomocy Lecha. Bandrowski i Stilić - miło patrzyło się na ich grę. Ogromna dyscyplina taktyczna i jak na polskie warunki naprawdę świetne umiejętności rozegrania piłki - komplementował z kolei grę piłkarzy rywala Skorża. - Nam zabrakło dziś determinacji i agresywności w II linii, nie podchodziliśmy jak zazwyczaj, byliśmy ciągle o pół tempa spóźnieni. Nie pomagali nasi boczni pomocnicy. Szczególnie Wojtek Łobodziński. Po stracie piłki nie schodziliśmy do środka. Mieliśmy zagęszczać środek pola, a nie robiliśmy tego. Przy stracie piłki byliśmy zbyt daleko od piłkarzy Lecha. Przecierałem oczy ze zdumienia, że byliśmy aż tak źle ustawieni, że tak to szwankowało. Nasza organizacja gry po stracie piłki to było coś okropnego. Chcę wyciągnąć wnioski z tej porażki. Bardzo boli taka porażka u siebie. Dawno nie przegraliśmy meczu ligowego, jest to moja pierwsza ligowa porażka w Krakowie, za mojej kadencji. Każda porażka musi nas czegoś nauczyć. Nie będę jednak rozdzierał szat i krytykował zawodników. Kiedyś taki mecz musiał przyjść, zdarzyło się to dziś i mam nadzieję, że przed Tottenhamem nas to zmobilizuje do lepszej gry - mówił trener Wisły.

- Nie będę wprowadzał nerwowej atmosfery. Nasi zawodnicy znają swoją wartość. Takie wypadki jak dziś się zdarzają. Wiedzieliśmy z góry, że w tym sezonie będzie nam ciężej grać w lidze i na pewno nie będziemy bili rekordów zwycięstw. Jakiś sposób na podniesienie naszych piłkarzy znajdziemy - zakończył Maciej Skorża.

Dodał: Redakcja (2008-09-14 19:32:22)