2008.10.26 Legia Warszawa - Wisła Kraków 2:1

Z Historia Wisły

2008.10.26, Ekstraklasa, 10. kolejka, Warszawa, Stadion Wojska Polskiego, 17:00
Legia Warszawa 2:1 (1:1) Wisła Kraków
widzów: 9.000
sędzia: Robert Małek z Zabrza
Bramki

Bartłomiej Grzelak 38’
Takesure Chinyama 67’
0:1
1:1
2:1
34’ Paweł Brożek


Legia Warszawa
4-4-2
Jan Mucha
Jakub Rzeźniczak
Dickson Choto
Inaki Astiz
Jakub Wawrzyniak
Miroslav Radović
Maciej Rybus Grafika:Zmiana.PNG (64’ Tomasz Kiełbowicz)
Maciej Iwański
Grafika:Zk.jpg Roger Guereiro
Grafika:Zk.jpg Takesure Chinyama Grafika:Zmiana.PNG (84’ Mikel Arruabarena)
Bartłomiej Grzelak Grafika:Zmiana.PNG (72’ Martins Ekwueme)

trener: Jan Urban
Wisła Kraków
4-5-1
Mariusz Pawełek
Marcin Baszczyński
Arkadiusz Głowacki
Cleber
Piotr Brożek Grafika:Zk.jpg
Wojciech Łobodziński Grafika:Zmiana.PNG (66’ Patryk Małecki)
Mauro Cantoro Grafika:Zk.jpg
Radosław Sobolewski
Marek Zieńczuk Grafika:Zmiana.PNG (46’ Junior Diaz)
Tomas Jirsak Grafika:Zmiana.PNG (71’ Andrzej Niedzielan Grafika:Zk.jpg)
Paweł Brożek

trener: Maciej Skorża

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy


Spis treści

Przed pierwszym gwizdkiem

Skorża: Zaskoczyć Legię

Data publikacji: 21-10-2008 14:49


"Nie ukrywam, że w tym meczu istotny może być element zaskoczenia, jeśli chodzi o ustawienie taktyczne" - mówi przed niedzielnym spotkaniem z Legią Warszawa trener Wisły, Maciej Skorża i nie wyklucza gry trzema środkowymi obrońcami przy Łazienkowskiej.

„Tak naprawdę obie drużyny dosyć dobrze się znają, więc jakieś zaskakujące ustawienie może być niespodzianką dla przeciwnika, przynajmniej w pierwszej fazie meczu. Kto wie, może się zdecydujemy na jakiś zaskakujący wariant” – zapowiada Skorża.

Z jednej strony Wisła szykuje niespodziankę, a z drugiej sztab szkoleniowy Białej Gwiazdy już teraz przygląda się grze warszawskiego zespołu. Trener Skorża co prawda niechętnie wypowiada się o Legii, bo podkreśla, że woli skupić się na swojej drużynie, ale zdradza, że rozpracowanie przeciwnika trwa już w najlepsze. „Na pewno obejrzymy wszystkie ostatnie mecze Legii, nawet te w Pucharze Ekstraklasy. Jedna z osób ze sztabu szkoleniowego już to zrobiła, ja jestem w trakcie. Myślę, że jeżeli Legia będzie powielała te rozwiązania, które stosowała ostatnio, to raczej będziemy na nie przygotowani. Najważniejsza będzie jednak dyspozycja zawodników tego dnia. Wydaje mi się, że to będzie kluczowa kwestia, dlatego chcemy się bardzo dobrze przygotować do tego spotkania” – zaznacza Skorża.

Trener nie ukrywa, że dla drużyny spotkanie z Legią będzie bardzo ważne. „W tabeli jest to mecz o trzy punkty. Nie ukrywajmy jednak – jest to bardzo prestiżowe spotkanie. Wiemy, jak nasi kibice podchodzą do rywalizacji z Legią. To też powoduje, że atmosfera wokół meczu jest podgrzana, a my w związku z tym nie chcemy zawieść. Nie można obiecać, że wygramy, ale chciałbym, żebyśmy zagrali bardzo dobrzy mecz, żebyśmy dali z siebie wszystko” – zapewnia Skorża. Właśnie dlatego Wiślacy od poniedziałkowego popołudnia przebywają na zgrupowaniu, gdzie w spokoju przygotowują się do niedzielnego meczu.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Skorża: Jesteśmy w stanie wygrać

Data publikacji: 24-10-2008 16:54


"Mam nadzieję, że nikogo z ekipy Wisły nie będzie trzeba mobilizować. Jesteśmy bardzo mocno zdeterminowani do tego, żeby tam zwyciężyć i wierzę, że jesteśmy w stanie to zrobić" - przed meczem z Legią mówił trener Maciej Skorża.

”Nasza mobilizacja na Łazienkowskiej będzie ogromna, bez względu na to, w jakim składzie zagramy. Nie mamy dużego pola manewru. Mam trzech zawodników, którzy mogą wystąpić na pozycji Rafała i spośród nich będę wybierał” – powiedział szkoleniowiec.


”Z poprzedniego sezonu pamiętam to, ile punktów miała Wisła, a ile Legia na koniec. Mam nadzieję, że nikogo z ekipy Wisły nie będzie trzeba mobilizować. Jesteśmy bardzo mocno zdeterminowani do tego, żeby tam zwyciężyć i wierzę, że jesteśmy w stanie to zrobić” – podkreślał Skorża.

”Druga linia Legii to jej mocna strona. Jej neutralizacja będzie kluczowa. Musimy zrobić wszystko, żebyśmy to my dominowali w drugiej linii. Nie będzie to łatwe. Wierzę, że stać nas na strzelanie bramek na Łazienkowskiej” – mówił trener Białej Gwiazdy.

Dobrą wiadomością jest ta, że do zdrowia powrócił Tomas Jirsak, jednak trener Maciej Skorża podkreślał, że dyspozycja Czecha jest dla niego niewiadomą. Jest też i niezbyt dobra informacja. „Pod znakiem zapytania stoi występ Juniora Diaza. Jego kontuzja się odnowiła, nie trenował z nami. Zobaczymy, czy dzisiaj będzie trenował. To jest nasza największa strata” – powiedział Skorża.

„Wiem, kto wystąpi na środku obrony, Tą kwestię rozwiązałem jakiś czas temu. Taki pomysł na ustawienie linii obrony w tym meczu miałem od dłuższego czasu” – przyznał trener, pytany o ustawienie defensywy Białej Gwiazdy w spotkaniu przeciwko Legii.

Ania M.

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Boguski zawieszony na dwa mecze

Data publikacji: 23-10-2008 19:40


Obradująca dziś Komisja Ligi postanowiła ukarać zawodnika Wisły Kraków Rafała Boguskiego za kopnięcie bez piłki rywala w trakcie spotkania Białej Gwiazdy z Piastem Gliwice, co umknęło uwadze sędziów tego meczu.

Komisja postanowiła za to przewinienie ukarać zawodnika wykluczeniem z dwóch meczów, a karze nadany został rygor natychmiastowej wykonalności. Boguski nie zagra więc w niedzielnym spotkaniu przeciwko Legii Warszawa, a także w meczu przeciwko Ruchowi Chorzów.

W piśmie przesłanym do Wisły Kraków przez Departament Logistyki Rozgrywek Ekstraklasy SA klub został poinformowany, że orzeczenie w tej sprawie wraz z uzasadnieniem zostanie sporządzone w przeciągu 7 dni.

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

"Nie tylko Wisła i Legia walczą o mistrza"

Data publikacji: 24-10-2008 10:34


Co prawda spotkanie Wisły z Legią jest określane jako najważniejszy mecz rundy dla obu drużyn, a Marek Zieńczuk zaznacza, że jest to mecz o więcej niż trzy punkty, to jednak równocześnie podkreśla, że w tym sezonie nie tylko Legia i Wisła walczą o mistrzostwo kraju.

Na początku tygodnia, w trakcie krótkiego zgrupowania, mieliście się zintegrować, przypomnieć sobie wspólne cele. Udało się?

Na pewno pomogło nam to, że cała drużyna była razem. Posiedzieliśmy ze sobą, porozmawialiśmy. Po tym, jak odpadliśmy z Pucharu UEFA, teraz najbardziej koncentrujemy się na mistrzostwie Polski. Chcemy powtórzyć poprzedni sezon, bo był on bardzo udany. Na pewno zrobimy wszystko, żeby uzbierać jak najwięcej punktów.

Które mecze są ważniejsze – te z Cracovią, czy z Legią?

Dla kibiców Wisły ważniejsze są mecze z Cracovią. Dla nas każdy mecz jest ważny, bo w każdym spotkaniu można zdobyć trzy punkty. Wiadomo – Legia jest naszym głównym kontrkandydatem do mistrzostwa Polski i w meczach z tą drużyną zdobywa się jakby nie trzy punkty, a więcej. Zyskuje się przewagę psychologiczną, którą ma się potem przez resztę sezonu. Na pewno postaramy się nie zawieść kibiców i wygrać w Warszawie, bo w zeszłym sezonie nam się to nie udało.

Znowu macie szansę odskoczyć Legii na kilka punktów w wypadku zwycięstwa. Można w związku z tym doszukiwać się analogii z poprzednim sezonem?

Na pewno w tych meczach jest coś podobnego. Nasza przewaga teraz jest jednak tylko dwupunktowa. Poza tym trzeba pamiętać, że tamten mecz graliśmy u siebie, przy Reymonta. Są więc też różnice między tymi spotkaniami. Poza tym trzeba zaznaczyć, że w tym sezonie liga jest wyrównana i nie tylko Legia i Wisła walczą o mistrzostwo. Na pewno będzie bardzo ciekawie do końca sezonu.

W poprzednim sezonie prawie każdy strzał zamieniał pan na gola. Podobnie było i w spotkaniu z Legią przy Reymonta, gdzie uderzał pan z dość niewygodnej pozycji. Czy teraz też zdecydowałby się pan na takie uderzenie?

Myślę, że zdecydowałbym się na strzał, tylko nie wiadomo, czy piłka by wpadła. Tu jest ta różnica. Na pewno tamten mecz z Legią był bardzo dobrym spotkaniem, podobnie jak cały poprzedni sezon. Trzeba jednak patrzeć na to, co jest teraz. Piłkarzy rozlicza się z tego, co prezentują w obecnej chwili.

Kto jest najlepszym zawodnikiem Legii w tej chwili?

Nie wiem, czy wyróżniłbym jednego zawodnika. Jest trzech, czterech piłkarzy, którzy decydują o obliczu zespołu Legii. Jest Roger, Maciek Iwański, jest Chinyama, który jest bardzo nieobliczalnym zawodnikiem i nie można mu zostawić chwili swobody, jest też Radović, który bardzo dobrze gra w pojedynkach jeden na jeden. Myślę, że i Legia, i Wisła mają atuty za sobą. Miejmy nadzieję, że będzie to ciekawe widowisko z happy endem dla Wisły.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl


Relacje z meczu

Wisła przegrywa w stolicy. Legia - Wisła 2-1


Krakowska Wisła przegrała w Warszawie z Legią 2-1 (1-1), a dokładniej przegrywa z Jánem Muchą - bramkarzem Legii, który był bohaterem zespołu ze stolicy.

Po meczu... i po punkatach...
Po meczu... i po punkatach...


Pierwsi bramkę strzelili wiślacy. Paweł Brożek wykorzystał podanie Tomáša Jirsáka i pewnie uderzył do siatki. Działo się to w 34. minucie, ale już 4 minuty później był remis. Grzelak przepchnął Clébera i wykorzystał niepotrzebne wyjście z bramki Pawełka. Był remis.
W 67. minucie wiślacy stracili decydującą bramkę. Szybka akcja Legii zakończyła się asystą Grzelaka i golem Chinyamy. To była kolejna seria błędów defensywy "Białej Gwiazdy".
Wiślacy starali się odrobić straty, ale na ich drodze stał wspomniany Mucha. Słowak wybronił kilka strzałów Pawła Brożka, nie dał się też pokonać Júniorowi Díazowi i Andrzejowi Niedzielanowi. Wisła przegrywa więc kolejny arcyważny mecz w tej rundzie i traci pozycję lidera.
Legia Warszawa - Wisła Kraków 2-1 (1-1)
0-1 Paweł Brożek (34.)
1-1 Bartłomiej Grzelak (38.)
2-1 Takesure Chinyama (67.)
Legia: Ján Mucha - Jakub Rzeźniczak, Dickson Choto, Iñaki Astiz, Jakub Wawrzyniak - Miroslav Radović, Maciej Iwański, Roger Guerreiro, Maciej Rybus (64. Tomasz Kiełbowicz) - Bartłomiej Grzelak (72. Martins Ekwueme), Takesure Chinyama (85. Mikel Arruabarrena).
Wisła: Mariusz Pawełek - Marcin Baszczyński, Cléber, Arkadiusz Głowacki, Piotr Brożek - Wojciech Łobodziński (66. Patryk Małecki), Mauro Cantoro, Tomáš Jirsák, Radosław Sobolewski, Marek Zieńczuk (46. Júnior Díaz) - Paweł Brożek.
Żółte kartki: Chinyama, Roger - Piotr Brożek, Cantoro, Niedzielan.
Sędziował: Robert Małek (Zabrze)
Widzów: 9000
Naprawdę niezły mecz zagrały dziś jedenastki Wisły i Legii. To była całkiem udana promocja polskiej ligi. Tym bardziej dobrze się stało, że mecz można było obejrzeć także w TVP.
Dwie zdeterminowane do wygranej drużyny, sporo strzałów, parad bramkarzy, trzy gole i walka do ostatniej minuty. Szkoda tylko, że to wyrównane spotkanie nie zakończyło się bardziej sprawiedliwym wynikiem. Takim niewątpliwie byłby remis - ale też Legia miała w swoim składzie prawdziwą indywidualność - Ján Muchę, który bronił doskonale.
Spotkanie zaczęło się od wzajemnego badania sił. i Wisła i Legia zaczęły od prób strzałów z dystansu (Cantoro w 4. min., Radović w 11. i Chinyama 16.), ale nie były to na tyle groźne próby, aby padły z nich bramki.
Groźniej zrobiło się gdy w polu karnym Wisły wpadł Grzelak. Pawełek obronił jednak jego strzał nogami (17. min.). Na tą akcję wiślacy odpowiedzieli niecelną główką Tomka Jirsáka (21. min.), a chwilę później Cléber z największym trudem wybił na róg piłkę uciekającemu mu Grzelakowi. Po nim Chinyama strzelał z trzech metrów, ale Pawełek jakimś cudem obronił ten strzał. Wszystko to działo się w minucie 24. i była to bez wątpienia interwencja sezonu naszego bramkarza.
Niewykorzystana okazja zemściła się na legionistach. Sobolewski podał do Jirsáka, ten miękko wrzucił do Pawła Brożka, który wykorzystał błąd i niezdecydowanie Astiza, znalazł się sam na sam z Muchą i strzałem "z pierwszej" dał Wiśle prowadzenie!
Podrażnieni gospodarze ruszyli do ostrych ataków i niemal natychmiast Pawełka mógł przelobować Wawrzyniak. Co nie udało się reprezentacyjnemu obrońcy, udało się aktywnemu Grzelakowi. Były widzewiak, kiedyś przymierzany do Wisły, przepchnął w polu karnym Clébera i mimo ostrego kąta strzelił obok wybiegającego z bramki (chyba niepotrzebnie) Pawełka. Legia szybko więc wyrównała o co słuszne pretensje, do swoich podopiecznych, miał po meczu Maciej Skorża.
Końcówka I połowy to duża przewaga Legii, ale mimo nerwowości wiślaków i aż pięciu rzutów rożnych szczególnie groźnie pod naszą bramką nie było.
II połowa zaczęła się od uderzenia/podania Baszczyńskiego, który niespodziwanie znalazł się pod bramką Legii. Chwilę później Choto na spółkę z Muchą zablokowali znajdującego się w świetnej pozycji Pawła Brożka (53. min.). Wydawało się, że Wisła z każdą chwilą zyskuje przewagę, ale na nią odpowiedział Rybus, który groźnie uderzył "po długim". Pomylił się nieznacznie.
Mecz jest wyrównany, ot typowy w stylu "akcja za akcję", ale tą wymianę wygrywają legioniści. W 67. min. z piłką przedarł się Wawrzyniak, podał do Grzelaka, a ten idealnie w tempo odegrał do Chinyamy. Napastnik Legii tylko dołożył nogę i dał gospodarzom prowadzenie. Oj nie popisali się przy tej akcji obrońcy Wisły...
... a Wisła - podobnie jak po stracie bramki Legia - ostro rusza do ataku. Już po minucie Muchę powinien pokonać Paweł Brożek, ale bramkarz Legii odbija strzał wiślaka. Po chwili piłka wraca na pole karne gospodarzy, niestety główka Júniora Díaza przeleciała nad bramką.
W 75. minucie "Brozio" znów urywa się obrońcom ale trafia po ręce Muchy w słupek! Pięć minut później Muchę nie pokonał też rezerwowy Andrzej Niedzialan, jego główkę Słowak odbił, podobnie jak i dobitkę z najbliższej odległości!
Końcówka jest bardzo nerwowa, a Legia umiejętnie kradnie kolejne sekundy. Pomaga im też... Pawełek, który rozpoczął jedną z akcji wybiciem w... aut.
W ostatniej z doliczonych minut jeszcze jedną szansę miał Paweł Brożek, ale i kolejne jego uderzenie kapitalnie obronił Mucha. Po tej akcji mecz został zakończony...
i cóż... przegraliśmy cztery najważniejsze spotkania tej rundy! To pierwsze - z Barceloną - było "wliczone". Odpadnięcia z pucharów z Tottenhamem na pewno można było uniknąć. O przegranej z Lechem, lepiej zapomnieć i nie wracać... A dziś z Legią? Tą przegraną mamy aż nazbyt "na świeżo"! Czego brakuje Wiśle, aby takich spotkań nie przegrywać? Każdy z Was odpowie sobie na to pytanie na pewno sam...
Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Wisła pokonana na Łazienkowskiej

Sobolewski w walce z Iwańskim..
Sobolewski w walce z Iwańskim..


Spotkanie Wisły z Legią zapowiadało się bez wątpienia na absolutny hit 10. kolejki piłkarskiej ekstraklasy. Przed jego rozpoczęciem, obydwa zespoły dzieliły dwa punkty w ligowej stawce. Po piątkowym zwycięstwie nad GKS-em Bełchatów, samodzielnym liderem została warszawska Polonia. Pojedynkowi Legii z Wisłą kolorytu dodawał fakt, że mimo bardzo udanego poprzedniego sezonu, krakowianie ani raz nie potrafili znaleźć sposobu na stołeczną drużynę.
Wiślacy przystąpili do niedzielnego meczu bez narzekającego na uraz Juniora Diaza. Do składu powrócił natomiast Tomas Jirsak, który nie trenował przez trzy ostatnie tygodnie. Maciej Skorża postawił w defensywie na sprawdzony duet Cleber - Głowacki, sadzając na ławce młodego Marcelo. Również na skrzydłach nie nastąpiły żadne zmiany. W pierwszej jedenastce znaleźli się Wojciech Łobodziński i Marek Zieńczuk. W składzie Legii zabrakło kontuzjowanego kapitana, Wojciecha Szali, którego zastępował Jakub Rzeźniczak. Trener Urban desygnował do gry dwójkę napastników - Takesure Chinyamę i Bartłomieja Grzelaka.
W pierwszych minutach żaden z zespołów nie starał się forsować tempa, widać było nerwowość w poczynaniach obu ekip. Mimo tego już w czwartej minucie pierwszy strzał oddała Wisła. Z około 20 metrów w sam środek bramki uderzył Mauro Cantoro, Jan Mucha na raty, ale poradził sobie z tą piłką. Niedzielne spotkanie przy Łazienkowskiej przyciągnęło na trybuny wielotysięczną widownię, chociaż kompletu wejściówek nie sprzedano. Wisłę wspierała około 400-osobowa grupa krakowskich fanów. W pierwszym kwadransie działo się niewiele. Legioniści pierwszą groźniejszą sytuację stworzyli w 16. minucie gry. Długą piłkę otrzymał Takesure Chinyama, odwrócił się i niezbyt celnie strzelił zza pola karnego. Mariusz Pawełek spokojnie odprowadził futbolówkę wzrokiem. Z każdą kolejną minutą meczu gospodarze poczynali sobie coraz odważniej. W 24. minucie piłkę bitą z rzutu rożnego przedłużył głową Grzelak, kilka metrów przed bramką trącił ją jeszcze Chinyama, ale świetną paradą popisał się Mariusz Pawełek i uchronił swój zespół przed utratą bramki. Zaraz po tym odpowiedział Cantoro, ale po raz kolejny trafił wprost w Jana Muchę.
W pierwszych dwóch kwadransach Paweł Brożek nie miał w zasadzie żadnej okazji do celnego trafienia. Stoperzy Legii grali konsekwentnie i skutecznie. Pierwszy raz do głosu doszedł w 34. minucie meczu i od razu pokonał Muchę. Fantastyczną piłkę za obrońców dograł Tomas Jirsak, Brożek znalazł się przed bramkarzem i lekkim uderzeniem posłał piłkę do siatki. Radość krakowian nie trwała niestety długo. Już cztery minuty później długą piłkę z rzutu wolnego posłał Iwański, Grzelak poradził sobie z Cleberem i z dużego kąta pokonał Mariusza Pawełka. Do końca pierwszej części napierali legioniści. Zaatakowali Wisłę pressingiem na jej połowie, nie pozwalając na odważniejsze poczynania ofensywne. Do przerwy rezultat nie uległ już jednak zmianie. W przerwie Marka Zieńczuka zmienił Junior Diaz. W składzie Legii nie nastąpiły żadne zmiany.
W pierwszych minutach drugiej części to warszawianie byli stroną dominującą, prowadzącą grę. W 52. minucie to jednak Biała Gwiazda skonstruowała ładną, kombinacyjną akcję. Po raz kolejny jej głównymi aktorami byli Brożek z Jirsakiem. Brożek strzelał z dużego kąta, trafiając w nogi interweniującego Muchy. W kolejnych minutach to jednak Legia konstruowała atak pozycyjny, dłużej utrzymując się przy piłce. W końcu przyniosło to skutek. Z lewego skrzydła płasko dośrodkował Wawrzyniak, piłka trafiła tuż pod nogi reprezentanta Zimbabwe, który bez problemów wbił futbolówkę do siatki. Od 67. minuty Legia prowadziła przy Łazienkowskiej 2:1. Wiślacy kilkadziesiąt sekund później mogli wyrównać. W zamieszaniu podbramkowym mocno strzelał Paweł Brożek, ale intuicyjnie wybronił to warszawski golkiper. Maciej Skorża zareagował wprowadzeniem drugiego napastnika. Tomasa Jirsaka zmienił Andrzej Niedzielan.

Na 15. minut przed końcem przed świetną okazją stanął "Broziu". Wyszedł sam przed bramkarza Legii, posłał piłkę obok niego, ta trafiła w słupek potoczyła się wzdłuż linii bramkowej i nie wpadła do siatki. Niedługo po tym świetnie lewym skrzydłem popędził Piotr Brożek, dograł na głowę Niedzielana, ale świetnie interweniował Mucha, napastnik Wisły dobijał jeszcze z najbliższej odległości, ale po raz kolejny na wysokości zadania stanął Słowak. Niewiarygodne! W końcówce Wisła groźnie atakowała dążąc do wyrównania, legioniści ograniczali się do kontrataków.
Arbiter Robert Małek doliczył do regulaminowego czasu gry trzy minuty. Do ostatniego gwizdka, mimo prób krakowskich piłkarzy, rezultat nie uległ już zmianie. W ostatnich sekundach Jan Mucha po raz kolejny w wielkim stylu uchronił swoją drużynę przed utratą bramki. Kibice zgromadzeni przy Łazienkowskiej zobaczyli dobre, pełne emocji spotkanie. Niestety mistrzowie Polski nie zdołali wyrównać i stracili trzy punkty.
Legia Warszawa - Wisła Kraków 2:1 (1:1)

0:1 Paweł Brożek 34 min
1:1 Bartłomiej Grzelak 38 min
2:1 Takesure Chinyama 67 min
Jak padły bramki:
0:1 Paweł Brożek 34 min - Świetną piłkę za obrońców dograł Tomas Jirsak, przed Janem Muchą stanął Paweł Brożek i lekkim uderzeniem posłał piłkę do siatki.
1:1 Grzelak 38 min - Długą piłkę z rzutu wolnego posłał Iwański. Grzelak poradził sobie z Cleberem i z dużego kąta pokonał Mariusza Pawełka.
2:1 Chinyama 67 min - Z lewego strzydła płasko dośrodkował Wawrzyniak, piłka trafiła tuż pod nogi reprezentanta Zimbabwe, który bez problemów wbił futbolówkę do siatki.
Żółte kartki: Chinyama, Roger (Legia) - Piotr Brożek, Cantoro, Niedzielan (Wisła)
Sędzia: Robert Małek (Zabrze)
Legia: Jan Mucha - Jakub Rzeźniczak, Dickson Choto, Inaki Astiz, Jakub Wawrzyniak - Miroslav Radović, Maciej Rybus (64 min - Tomasz Kiełbowicz), Maciej Iwański, Roger Guereiro - Takesure Chinyama (84 min - Mikel Arruabarena), Bartłomiej Grzelak (72 min - Martins Ekwueme)
Wisła: Mariusz Pawełek - Marcin Baszczyński, Arkadiusz Głowacki, Cleber Guedes de Lima, Piotr Brożek - Wojciech Łobodziński (66 min - Patryk Małecki), Mauro Cantoro, Radosław Sobolewski, Marek Zieńczuk (46 min - Junior Diaz) - Tomas Jirsak (71 min - Andrzej Niedzielan) - Paweł Brożek
wislakrakow.com (PM)

Źródło: wislakrakow.com

Mucha nie dał się pokonać Wiśle

Data publikacji: 26-10-2008 19:02


Wisła Kraków prowadziła już na Łazienkowskiej 1:0, ale ostatecznie przegrała z Legią 1:2 w meczu kończącym 10. kolejkę Ekstraklasy. Legioniści zwycięstwo zawdzięczają głównie Janowi Musze, który bronił w niesamowitych sytuacjach.

Pierwsza połowa była bardzo zacięta. Chwilami wydawało się, że przewagę ma Legia, po czym to Wisła odpowiadała groźnym atakiem. Już w 4. minucie spotkania Wiślacy mieli okazję, by strzelić rywalowi bramkę. Po strzale z dystansu Mauro Cantoro bramkarz Legii Jan Mucha nie złapał piłki, ale uprzedził biegnącego do dobitki Pawła Brożka.


W odpowiedzi po błędzie Arkadiusza Głowackiego piłkę przejął Chinyama, ale kapitan Białej Gwiazdy naprawił swój błąd, blokując jego strzał. Kilkanaście minut później w zamieszaniu w polu karnym Wisły szanse na pokonanie Mariusza Pawełka miał Jakub Rzeźniczak, jednak bramkarz krakowskiego zespołu zdołał obronić jego strzał z kilku metrów.

W 24. minucie meczu po rzucie rożnym z kilku metrów piłkę do bramki próbował skierować Bartłomiej Grzelak, z najbliższej odległości dobijał Chinyama, ale Mariusz Pawełek wykazał się niesamowitym refleksem, broniąc jego strzał.

Wisła przebudziła się w 34. minucie spotkania. Wtedy to Tomas Jirsak wrzucił piłkę w pole karne Legii do wybiegającego zza pleców obrońców Pawła Brożka, który zdobył bramkę. Legioniści po stracie gola rzucili się do ataku i już 5 minut później było 1:1. Maciej Iwański zagrał po ziemi z rzutu wolnego, piłkę dostał Grzelak, który silnym strzałem w długi róg bramki Wisły wyrównał stan meczu. Jeszcze przed przerwą podopieczni Jana Urbana chcieli podwyższyć rezultat, ale już im się to nie udało.

Na początku drugiej spotkania szansę na podwyższenie rezultatu w 51. minucie mieli goście. Z prawej strony w pole karne Legii zacentrował Łobodziński, Baszczyński zgrywał głową piłkę przed bramkę do Pawła Brożka, ale ten został uprzedzony przez Choto. Dwie minuty później po wymianie piłki między Jirsakiem a Pawłem Brożkiem, przed Janem Muchą znalazł się ten drugi, jednak jego strzał nogą obronił słowacki bramkarz.

Niewykorzystane okazje się mszczą – to powiedzenie znalazło potwierdzenie w 67. minucie spotkania, kiedy Chinyama wykończył celnym strzałem podanie od Bartłomieja Grzelaka. Strata drugiej bramki nie załamała Wiślaków. Na 15 minut przed końcem meczu Arkadiusz Głowacki posłał piłkę do Pawła Brożka, który z trzech metrów trafił w słupek. Piłka odbiła się od niego, poleciała wzdłuż linii bramkowej, odbiła się od drugiego słupka i wyszła na boisko. Pięć minut później Piotr Brożek idealnie zgrał piłkę na głowę wbiegającego w pole karne Andrzeja Niedzielana. Po strzale głową napastnika Wisły piłka trafiła jednak w Jana Muchę, dobitkę piłkarza Słowak również wybronił. Już w doliczonym czasie gry Wisła miała okazję, aby wyrównać, jednak broniący dzisiaj bardzo dobrze Jan Mucha wybronił strzał z 5 metrów Pawła Brożka i dobitkę Andrzeja Niedzielana.

Legia Warszawa – Wisła Kraków 2:1 (1:1)

0:1 Paweł Brożek 34’

1:1 Grzelak 39’

2:1 Chinyama 67’

Legia Warszawa: Mucha – Rzeźniczak, Astiz, Choto, Wawrzyniak – Radović, Iwański, Roger, Rybus (64’ Kiełbowicz) – Chinyama (84’ Arruabarrena), Grzelak (72’ Ekwueme)

Wisła Kraków: Pawełek - Baszczyński, Głowacki, Cleber, Piotr Brożek – Łobodziński (66’ Małecki), Sobolewski, Cantoro, Zieńczuk (46’ Diaz) – Jirsak (72’ Niedzielan) – Paweł Brożek

Żółte kartki: Chinyama, Roger (Legia) – Piotr Brożek, Cantoro, Niedzielan (Wisła) Sędziował: Robert Małek


Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Minuta po minucie

Jan Mucha tylko raz skapitulował w tym meczu. Tym razem dwukrotnie bronił strzały A. Niedzielana.
Jan Mucha tylko raz skapitulował w tym meczu. Tym razem dwukrotnie bronił strzały A. Niedzielana.

Koniec meczu. Wisła remisuje pierwszą, gorszą połowę, a przegrywa lepszą - drugą. Pocieszmy się: kto przegrywa na Łazienkowskiej zdobywa mistrzostwo. Jan Mucha bohaterem Legii.

  • 90+3' Ale fart!!! Brożek z woleja z Muchę. Koniec meczu.
  • 90+3' Faul Arrubareny na Cleberze, pyskówka obu. Na korzyść Legii bo czas płynie.
  • 90+2' Aut dla Wisły. Ostatnie sekundy.
  • 90+1' Jeszcze długie leżenie w polu karnym Legii...
  • 90+1' Ostra wrzutka na głowę Pawła Brożka, w ostatniej chwili Rzeźniczak na róg.
  • 90' Tylko trzy doliczone minuty.
  • 90' Kartka dla Niedzielana za protesty.
  • 89' Wybicie piłki spod nóg Cantoro w polu karnym Legii.
  • 88' Beznadziejne wybicie Pawełka od bramki.
  • 87' Faulowany Paweł Brożek, przywilej korzyści, a powinna być kartka dla Astiza.
  • 85' Kartka dla Rogera za wybicie piłki po gwizdku. Ostry faul na Diazie, bodajże Radovicia, nie zasługiwał na upomnienie?
  • 85' Trwająca ponad minutę zmiana w Legii. Arrubarena za Chinyamę.
  • 84' Kartka dla Cantoro. Nie zagra za tydzień z Ruchem.
  • 83' Ładne podanie otwierające korytarz w lewym sektorze boiska do Piotra Brożka. Tylko róg.
  • 81' Roger z rzutu wolnego bitego z narożnika pola karnego nie trafia w bramkę Wisły.
  • 80' Jak my mamy zremisowaćc ten mecz, skoro nie wykorzystujemy takich okazji. Piotr Brożek dośrodkował "na nos" Niedzielanowi. Główka i dobitka wprost w Jana Muchę...
  • 79' Kontra Legii, Radović zablokowany na linii pola karnego.
  • 79' Cantoro na pozycji lewoskrzydłowego korzysta z nieporozumienia w szeregach Legii, biegnie do linii, wycofanie na 10 metr... do nikogo!
  • 78' Kiks Sobolewskiego, wstrzelenie piłki w pole karne Wisły, wybicie na 20 metr, Rogeeer......... lekko, broni Pawełek.
  • 77' Radović ograł Piotra Brożka po czym wyłożył się jak długi w polu karnym Wisły.
  • 75' Niebywałe!!! Paweł Brożek sam przed bramkarzem, nie było spalonego, delikatny strzał... słupek ratuje Legię!!!
  • 74' Zbyt głęboka centra Małeckiego. Ale piłka bita ładnie, mocno, na dobrej wysokości.
  • 72' Dwie zmiany. Za Grzelaka Ekwueme, a Jirsaka musi zmienić Niedzielan...
  • 70' Kartka dla Chinyamy za faul na Cleberze.
  • 69' Grzelak próbował minąć środkiem trzech piłkarzy Wisły. Mało brakowało, by się udało.
  • 68' Teraz dwie szanse bramkowe Wisły. Strzał Pawła Brożka z ośmiu metrów z powietrza, broni Mucha. Wrzutka, główka Juniora nad bramką!
  • 67' Gol z niczego Legii. Szybka kontra lewą stroną zakończona wbiciem piłki do siatki przez Chinyamę.
  • 66' Wyczekiwane od dłuższego czasu zejście z boiska Łobodzińskiego. Za niego Małecki.
  • 64' Za Macieja Rybusa wchodzi Kiełbowicz.
  • 63' Szykuje się do wejścia Tomasz Kiełbowicz.
  • 61' Znów koronkowo Wisła, Junior do Clebera, ten do Juniora, Paweł Brożek... wybicie. Wszystko już w polu karnym Legii.
  • 60' Cleber wrzuca na przedpole bramki Legii. Róg, choć wiślacy reklamują zagranie ręką.
  • 59' Grzelak osamotniony w polu karnym Wisły, o jeden zwód za dużo. Na szczęście.
  • 58' Ofensywne zapędy Inakiego Astiza zatrzymane na 20 metrze. Centra w pole karne Wisły, lecz obrońcy wybijają do przodu.
  • 57' Wisła zbyt koronkowo, traci piłkę na połowie Legii.
  • 56' Bardzo groźna centra na szósty metr, Pawełek dobrze ustawił się do piłki.
  • 54' Strzał Rybusa obok bramki Wisły. Pawełek asekurował lot piłki.
  • 54' Faulem przerwana kontra Legii, Piotr Brożek ukarany.
  • 53' Koronkowa akcja Brożka z Jirsakiem, ostry kąt, Brożek w nogi Muchy, jeszcze po rykoszecie od Choto!
  • 50' Sfaulowany w środku pola Diaz, ale sędzia daje grać, bo Wisła nadal ma piłkę. Akcja prawą stroną, wrzutka, Baszczyński w polu bramkowym jeszcze zgrywa głową do środka, lecz niedokładnie do Brożka.
  • 49' Jirsak ładnie dojrzał Łobodzińskiego, lecz Wawrzyniak przeciął to podanie.
  • 49' Wisła długo rozgrywa piłkę, głównie z prawej strony, ale traci ją. Kontra Legii, nerwowy przerzut na prawą stronę.
  • 46' Leży na boisku Sobolewski.
  • 46' Zmiana w Wiśle. Za Zieńczuka wchodzi Diaz.

Statystyka dla Legii, Strzały: 10:3, strzały celne: 4:3, strzały zablokowane 1:2, spalone 0:0, rzuty rożne: 7:1, faule: 11:9.

Do przerwy remis. Wisła objęła prowadzenie po trafieniu Pawła Brożka, wyrównał Grzelak, z którym znów nie radzi sobie obrona Wisły.

  • 45+1' Ostatnia akcja Wisły, Choto na aut. Sędzia kończy pierwszą połowę.
  • 45' Sędzia dolicza minutę. Kolejny róg dla Legii, tym razem z prawej strony. Łatwa do obrony główka Grzelaka z około 15 metrów.
  • 44' Chinyama strzela, po rykoszecie róg! Kolejny szybki atak Legii.
  • 43' Grzelak znów rozgrywa najlepszy swój mecz przeciwko Wiśle, łatwo mija dwóch rywali w naszym polu karnym, na szczęście niecelnie wykłada piłkę .
  • 43' Baszczyński wygrał pojedynek biegowy z Rybusem, ale rozpędzony nie zdołał wybić piłki do boku. Róg.
  • 41' Niecelna próba uderzenia z dystansu w wykonaniu Rzeźniczaka.
  • 39' Gol dla Legii. Cleber nie upilnował Grzelaka, który z ostrego kąta pokonuje Pawełka. Mecz rozpoczyna się od nowa.
  • 38' Jirsak nie daje Iwańskiemu łatwo przebiec, fauluje.
  • 36' Leży na boisku jeden z wiślaków, legioniści pozwalają Baszczyńskiemu na wybicie piłki na aut. Wjeżdża meleks, kibice śpiewają: "Weźcie Miklasa". To Łobodziński ucierpiał, ale zaraz wróci na boisko.
  • 34' Kapitalnie PAWEŁ BROŻEK!!! Sobolewski do Jirsaka, ten cudowną podcinką zagrał za plecy obrony, a napastnik Wisły lekkim technicznym strzałem pokonał Jana Muchę!!!!!!!!
  • 32' Niepotrzebna główka Łobodzińskiego zza pola karnego.
  • 29' Piotr Brożek zdołał wybić piłkę spod nóg Rogera, który już miał finalizować kontrę Legii strzałem.
  • 27' Ładnie rozegrany atak pozycyjny Wisły prawą stroną. Baszczu odgrywa przed pole karne, mocny strzał Cantoro pewnie broni Mucha.
  • 26' Kibiców Wisły wreszcie trochę więcej, około 300-350. Pojawiło się też oflagowanie, m.in. Qrdwanów, Jaworzno, Opętani, Kleparz, Bronowice i Wadowice.
  • 24' Pawełek ratuje Wisłę! Po rogu piłka przedłużona głową przez Grzelaka, dotknięcie przez Chinyamę dwa metry od bramki - chwyt Pawełka.
  • 23' Cleber w ostatniej chwili wybija piłkę spod nóg szarżującego Grzelaka. Róg.
  • 21' Wreszcie atakuje Wisła. Zablokowana próba strzału z dystansu Sobolewskiego. Centra Pawła Brożka, główka Jirsaka minimalnie obok bramki!
  • 19' Jirsak ma rozciętą łydkę po faulu Choto. Pewnie to jego zmieni Małecki.
  • 17' Groźna akcja Legii zakończona strzałem z ostrego kąta Iwańskiego. Róg dla Legii. Wisła gra nie dobrze, brakuje determinacji.
  • 17' Łobodziński nie daje sobie rady w akcji ofensywnej prawą stroną. Górą Wawrzyniak.
  • 16' Piłka do krytego na radar Chinyamy, uderzenie zza pola karnego obok lewego słupka bramki Wisły.
  • 15' Trochę przypadkowa przebijanka w polu karnym Legii, Mucha chwyta piłkę, jeszcze wpada w niego Paweł Brożek. Ogwizdany faul.
  • 14' Prostopadła piłka do Pawła Brożka, Choto wolał wybić na aut.
  • 14' Pewny chwyt Pawełka, mimo ataku powietrznego dwóch rywali.
  • 14' Złe wybicie Piotra Brożka, ale drybling środkiem pola Rogera zatrzymany przed polem karnym.
  • 13' Dwie centry Jirsaka, za drugim razem dość niepewna interwencja Choto, ale żaden z wiślaków nie dopadł do piłki.
  • 12' "Rafał Boguski" - skandują kibice Wisły.
  • 12' Rozgrzewkę rozpoczął Patryk Małecki. Coś nie tak z Jirsakiem? Łobodziński wywalczył róg.
  • 11' Atak Legii zakończony nieporadnym strzałem z 20 metrów. Spora pasywność obrony Wisły.
  • 9' Rybus wywalczył rzut rożny dla Legii. Sytuację spokojnie wyjaśnia Baszczyński przecinając lot piłki po centrze Iwańskiego.
  • 7' Najgłośniejszy (anty)doping gospodarzy, oczywiście nt. Wisły.
  • 6' Szybka kontra zakończona zbyt głęboką centrą Łobodzińskiego. Łapie Mucha.
  • 6' Kiks Głowackiego, piłka pod nogami Chinyamy, próba strzału... "Główka" naprawia swój błąd blokując strzał.
  • 5' Wawrzyniak przytrzymuje Łobodzińskiego przy linii bocznej. Odgwizdano faul, obrońca gospodarzy nie może pogodzić się z tym werdyktem.
  • 4' Akcję Wisły poprzedził okrzyk "Żylety": "Walter - co - mordo ty moja"
  • 4' Jirsak z prawej strony do środka do Cantoro. Uderzenie w środek bramki, jednak ma kłopoty Mucha. Broni na raty, Brożek nie zdążył do dobitki.
  • 3' Legia przejmuje inicjatywę, dla dwa pierwsze jej ataku zatrzymane przed polem karnym Wisły.
  • 2' Wreszcie zgodność gości i gospodarzy... "ITI, sp...j". "Piłka nożna dla kibiców".
  • 1' Jednak jest doping... doping...? "GTS, GTS...". Z sektora gości słychać: "Nasz TS mistrzem jest". A teraz: "Gdzie twoje berło..."
  • 1' Legia rozpoczyna mecz. Na trybunach cisza. Słychać tylko pojedyncze okrzyki: "ITI, sp...j".

Kibice gospodarzy "pozdrawiają" firmę właściciela Legii - ITI.

Obie drużyny już na boisku! Wisła na niebiesko, Legia w białych koszulkach i czarnych spodenkach.

Jeśli w tej relacji Wisłę macie po lewej stronie a Legię po prawej to wciśnijcie F5 na klawiaturze

) Nasz błąd.

Pierwsze gwizdy na trybunach. Spiker wymienia skład Wisły.

"Żyleta" wypełniona w około 70 procentach. Dopingu ma nie być...

Póki co bardzo pusty sektor Wisły, około 20-30 osób. Ale wiemy, że do Warszawy autokarem, busami i samochodami prywatnymi jechało dziś około 400 osób. Chyba nie wszyscy zdążą zająć swoje miejsce przed pierwszym gwizdkiem.

W Canal+ zapowiedź powrotu do sprawy Boguskiego. Chętnie byśmy zasiedli w studio, biorąc udział w dyskusji. Póki co trener Skorża na pytanie czym zaskoczy Legię odpowiada: "Sam zostałem zaskoczony, że jeden z naszych zawodników nie będzie mógł zagrać".

Komentarz do składu obu drużyn. W Wiśle od pierwszych minut wystąpi Tomas Jirsak, zobaczymy, czy wytrzyma cały mecz. Na ławce trener Skorża ma do dyspozycji Juszczyka, Singlara, Marcelo, Dawidowskiego, Diaza, Niedzielana i Małeckiego. Legia, zaskakująco, dwoma napastnikami: Grzelakiem i Chinyamą. Ławka dla Piotra Gizy.

Spiker i rzecznik prasowy Legii, Wojciech Hadaj, przeprasza dziennikarzy za warunki pracy, wspominając że mecz obsługuje 420 przedstawicieli mediów. Cóż... my na widoczność nie narzekamy, ale kto wie gdzie nas jeszcze przeniosą... ;-)

Źródło: wislakrakow.com

Trenerzy po meczu


Skorża: Gratulacje dla Muchy
Wisła zagrała dobre spotkanie na Łazienkowskiej. Graliśmy wysoko, agresywnie, staraliśmy się zagęścić pole gry, stwarzaliśmy sytuacje. Jak na wyjazdowe spotkanie stworzyliśmy bardzo dużo sytuacji strzeleckich. W piłce liczą się zdobyte bramki, a Legia zdobyła jedną więcej - uważa Maciej Skorża po przegranym meczu z Legią.
- Jestem pod wrażeniem gry Jana Muchy. Kilkukrotnie wydawało się, że piłka znajdzie się w siatce, a trafiła do jego rąk. Brawa, bo rozegrał doskonały mecz - chwalił bramkarza Legii trener Skorża.
- Nie musimy się wstydzić tej porażki, ale będzie nas ona bolała. Musimy skrzętnie gromadzić punkty w pozostałych spotkaniach ligowych. Na pewno jest taki niedosyt, bo z tyle tych sytuacji nie wykorzystaliśmy. W którymś momencie pomyślałem: "gdzie byłaby ta Wisła, gdybyśmy mieli choć 50 procent skuteczności." Za jej brak płacimy wysoką cenę. Mamy punkt straty do lidera, przed nami sporo gier i teraz interesuje mnie tylko to, by na końcu mieć najwięcej punktów.
Zdaniem trenera Wisły po strzeleniu gola nastąpił najgorszy moment gry w jej wykonaniu. Wtedy padł gol na 1:1. - Zagraliśmy jakbyśmy chcieli zdobyć drugą i trzecią bramkę, a powinniśmy utrzymać się przy piłce. Pozwoliliśmy sobie na niefrasobliwość. O ten fragment gry mam największe pretensje do mojej drużyny.
- Moim zdaniem każdy z piłkarzy Wisły dał z siebie wszystko i nie musi się wstydzić. Zmiana Zieńczuka w przerwie wynikała ze zmiany taktyki: lewa strona potrzebowała wzmocnienia zawodnikiem, który będzie równie dobry w ofensywie co w defensywie. Takim jest Junior, który nie grał od początku, ponieważ nie miał sił na 90 minut gry.
Legia nie zaskoczyła Wisły ustawieniem z dwoma napastnikami, Grzelakiem i Chinyamą. - Po tym jak zobaczyłem skład Legii spodziewałem się, że możemy mieć szansę w pewnym rozegraniu piłki i to się sprawdziło. W ten właśnie sposób zdobyliśmy bramkę.


Urban: Wynik mógł być różny


Wczoraj, 19:25skomentuj komentarze (1) drukuj wyślij Byliśmy świadkami bardzo spotkania jak na ligę polską. Przed meczem życzyłem sobie, żeby były bramki, emocje, bo wszyscy wiemy, że często takie mecze nie odzwierciedlają tego, czego spodziewają się kibice i media - uważa trener Legii Jan Urban po meczu z Wisłą.
- Piłkarze Wisły jak i Legii usatysfakcjonowali wszystkich kibiców. Miała swoje momenty Wisła, miała i Legia. Wynik mógł być różny. Na uwagę zasługuje, że potrafiliśmy odrobić stratę, bo przegrywaliśmy.
Było widać, że czujemy się dużo lepiej w ataku, a mamy duże trudności jeśli chodzi o grę defensywną. W swoich szeregach mamy więcej zawodników kreatywnych. Wisła jako zespół przewyższała nas doświadczeniem, co nie jest może jakimś odkryciem, ale było to widać. Liga robi się coraz ciekawsza. Gdyby Wisła wygrała, to kto wie czy nie powtórzyłaby się sytuacja z poprzedniego sezonu.
Bartek Grzelak rozegrał bardzo dobre spotkanie. Nie ma siły na całe 90 minut, ale zawsze chcielibyśmy go oglądać tak grającego.

Źródło: wislakrakow.com

Piłkarze po meczu

Paweł Brożek: - Zabrakło szczęścia


- Po moich strzałach piłka powinna wpaść do bramki. Zabrakło szczęścia, a Mucha wybronił Legii mecz. To my przez większość meczu dyktowaliśmy warunki gry - mówił przed kamerami Canal+, po meczu Legia - Wisła (2-1), Paweł Brożek.
- Czuje się coraz pewniej na boisku. Mam wiarę w to co robię i strzelam bramki. Staram się też wykonywać polecenia trenera Skorży, bo jego rola w mojej odbudowie była bardzo ważna - przyznał najlepszy snajper Wisły, który wciąż z dystansem podchodzi do ewentualnego odejścia z klubu z Krakowa.
- Nauczony doświadczeniem kolegów wiem, że do wyjazdu na Zachód trzeba być przygotowanym pod względem psychicznym i fizycznym. Kiedy pojawiła się oferta z Nancy nie byłem gotowy. Jeśli teraz pojawi się oferta, która będzie satysfakcjonować mnie i klub, wtedy to rozważę. Nie wiem czy będzie to zimą czy latem - mówił Brożek.
- Gra w Wiśle sprawia mi wciąż wielką przyjemność i radość. Chciałbym kiedyś wyjechać, ale nie wiem czy stanie się to teraz, czy na przykład za dwa lata. Polski piłkarz nie przebiera w ofertach. Drużyny z topu nie sięgają po Polaków - uważa snajper Wisły.
Źródło: Canal+

Za: wislaportal.pl

Niedzielan: Wielki niedosyt

Data publikacji: 26-10-2008 21:40


"Po naszych twarzach widać, że pozostał wielki niedosyt z powodu tego, że wyjeżdżamy z Warszawy bez punktu" - mówił po meczu Andrzej Niedzielan, który mógł wyrównać wynik spotkania, ale na jego drodze stanął fantastyczny tego dnia Jan Mucha.

Znowu była okazja, tym razem był też dobry strzał, ale był i fantastyczny tego dnia Mucha.

Tym razem Mucha stanął mi na przeszkodzie. Nie tylko zresztą mi, także Pawłowi Brożkowi. Po tym meczu można powiedzieć, że to Mucha jest bohaterem Legii. Gdyby nie on, Legia przegrałaby ten mecz. Cóż mogę powiedzieć – znowu prowadziliśmy grę, byliśmy lepsi, graliśmy piłką, a przegraliśmy. Taka przewrotna czasem jest piłka. To nie jest tak, że godzimy się na to, bo pozostał nam wielki niedosyt po tym spotkaniu.

Z jednej strony Mucha z pewności był bohaterem, ale z drugiej już od kilku spotkań macie problemy ze skutecznością. Czy brak skuteczności też nie był decydujący?

Czasem są też takie spotkania, że to bramkarz zostaje ich bohaterem. Paweł strzelał dwa razy – raz trafił w słupek, a potem piłka, zamiast odkręcić się w jedną stronę, odkręciła się nie w tą. Ja miałem sytuację z pięciu metrów z głowy, gdzie normalnie to jest bramka. Dziewięć na dziesięć takich strzałów kończy się golem. W 90 minucie znowu Mucha był dobrze ustawiony. Na pewno można mówić o naszej nieskuteczności, męczy to nas, siedzi w nas, ale co więcej możemy zrobić. Trochę szczęścia na pewno nam zabrakło.

Wydawało się, że z tej pana sytuacji musi być gol.

Ja już widziałem piłkę w siatce. Piotrek biegł lewym skrzydłem, Paweł zbiegł na pierwszy słupek, więc wiedziałem, że muszę iść na drugi słupek. Piotrek idealnie rzucił mi tą piłkę na głowę, lepiej nie mógł. To jest zawsze problem napastnika, że jak się już widzi piłkę w bramce, to tej bramki nie ma. Gdybym tak nie myślał, to pewnie ta bramka by padła. Muszę zobaczyć to jeszcze w telewizji, ale wydaje mi się, że zrobiłem wszystko, co mogłem. Uderzyłem dobrze w krótki róg, ale Mucha tego dnia był niesamowity. Raz go pokonaliśmy, bo na tyle nam pozwolił.

Czy oprócz postawy Mucha decydujące nie było to, że Legii udało się bardzo szybko wyrównać?

Na pewno jest to problem, jeśli strzela się bramkę i zaraz przed przerwą przeciwnik wyrównuje. Można teraz gdybać, ale wydaje mi się, że gdybyśmy zeszli do szatni z jednobramkową przewagą, to myślę, że ten mecz całkiem inaczej by wyglądał. Nawet jednak po tym, gdy tracimy gola do szatni, musimy wychodzić potem i pokazywać, że jesteśmy dobrą drużyną. Myślę, że tak było. To my graliśmy piłką, Legia za nami biegała i nas kontrowała. Nieszczęśliwe wyszedł im ten jeden kontratak i zdobyli bramkę. To nie była jakaś składna, przemyślana akcja. Jak akurat stałem tam przy linii i widziałem, ile tam było przypadku. W jednej akcji było kilka rykoszetów.

Teraz chyba musicie się bardzo skoncentrować na najbliższym meczu?

Na pewno regułą już jest to, że mistrzostwa nie zdobywa się meczami z Legią czy Lechem. Zdobywa się je w spotkaniach z rywalami, którzy są uważani za słabszych. Dlatego właśnie bardzo ważne dla nas będzie spotkanie z Ruchem. Musimy to spotkanie wygrać – nie ma dyskusji. Jeżeli w tym meczu znowu nam się nie powiedzie, to wtedy będzie można mówić, że coś się z nami dzieje. Mam nadzieję, że skuteczność do nas wróci w tym spotkaniu.

Przegraliście pierwszy raz od dłuższego czasu mecz ligowy, w którym prowadziliście. Taka porażka bardziej boli?

Każda porażka boli, czy się wygrywa najpierw, czy nie. Na koniec jest takie samo uczucie, chyba, że ma się przekonanie, że przeciwnik był dużo lepszy. Po meczu z Legią na pewno nie mamy takiego przekonania, dlatego został taki niedosyt. Po raz kolejny zabrakło nam skuteczności i szczęścia, bo ono, tak jak i w życiu, jest potrzebne.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Piotr Brożek: Nic nie chciało wpaść

Data publikacji: 26-10-2008 22:25


"Legia miała dzisiaj w bramce Muchę i dla mnie on jest bohaterem meczu" - mówił po spotkaniu z warszawską drużyną obrońca Białej Gwiazdy, Piotr Brożek.

Jak ocenisz to spotkanie?

W tamtym sezonie mieliśmy punktową przewagę. W tym musimy walczyć o każdy punkt. Wiadomo, że na mistrza Polski każdy się będzie szykował. Niestety nie udało nam się dzisiaj wygrać. Mieliśmy mnóstwo sytuacji, ale nic nie chciało wpaść.

Czy dzisiejszy mecz obniżył Wasze szanse na obronę tytułu mistrzowskiego?

Jest jeszcze 20 kolejek. Legia ma punkt przewagi, teraz gramy dwa mecze u siebie i będziemy chcieli je wygrać. Trener Leo Beenhakker pomija Cię przy powołaniach do reprezentacji, mimo że dobrze spisujesz się na lewej obronie.

Zgłaszasz swój akces do kadry?

Zawsze powtarzałem, że reprezentacja Polski to dla mnie marzenie. Gdy dostanę powołanie, to będę szczęśliwy. Dla mnie jest ona numerem jeden.

Które drużyny są najgroźniejszymi rywalami Wisły do tytułu mistrzowskiego?

Tylko Legia Warszawa.

Porażka boli Was chyba tym bardziej, że mieliście sporo sytuacji, których nie wykorzystaliście.

Na pewno tak. Legia miała dzisiaj w bramce Muchę i dla mnie on jest bohaterem meczu. Graliście niefrasobliwie w obronie – i przy pierwszej straconej bramce, i przy drugiej. Przy pierwszej bramce nie winię Clebera. To ja miałem piłkę na nodze, mogłem ją przeciąć. Akurat nie wiem, czy zeszła mi z nogi, czy jej czysto nie trafiłem. Druga bramka to było takie bilardowe odbicie. Piłka wpadła pod nogi bodajże Wawrzyniaka i ją odegrał.

Nie boli, że przegrywacie takie mecze?

Trochę tak, ale mistrzostwa nie zdobywa się w takich meczach. Trzeba rozegrać 30 spotkań.

Nie obawiasz się, że Wisła zostanie osłabiona odejściem Twojego brata, Pawła?

Z tego co wiem, to Paweł chce odejść w czerwcu. Rozmawiałem z nim na ten temat. Ja go nie puszczę w grudniu.

A Ty?

Ja zostaję. Mam jeszcze trzy lata kontraktu.

Ania M.

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Małecki: Trafialiśmy w Muchę

Data publikacji: 26-10-2008 22:48


"Dzisiaj niestety moi koledzy strzelali w Muchę. On jest dobrym bramkarzem, ale nasze uderzenia szły w niego" - mówił po meczu z Legią Patryk Małecki.

„Na pewno zawiodła skuteczność, bo zagraliśmy dobry mecz i stworzyliśmy sobie dużo sytuacji. Bijemy się teraz w pierś, że ich nie wykorzystaliśmy. Legia była naprawdę do pokonania. Szkoda, bo to już kolejny mecz, który z nimi przegrywamy w tym roku” – nie mógł odżałować po meczu „Mały”.

Według zawodnika Wisły to nie Mucha był bohaterem spotkania, bo Wiślacy trafiali prosto w bramkarza gospodarzy. Małecki zresztą kilka razy już widział piłkę w siatce. „Ja widziałem już uderzenie Andrzeja Niedzielana w bramce. Już pawie podnosiłem ręce. Tak samo było po sytuacji Pawła Brożka” – przyznał zawodnik Wisły.

Patryk po meczu nie mógł odżałować porażki. „Na pewno staraliśmy się wygrać. Każdy, kto oglądał ten mecz, widział wolę walki i poświęcenie Ten mecz na pewno zostanie na długo w naszych głowach. Uważam, że pokazaliśmy się z dobrej strony, stworzyliśmy przynajmniej cztery świetne okazje” – mówił po spotkaniu Małecki.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Pawełek: Nie powinniśmy przegrać

Data publikacji: 27-10-2008 13:05


"Bramkarz musi mieć szczęście i umiejętności. Janek Mucha umiejętności ma, a w niedzielnym meczu sprzyjało mu też szczęście" - oceniał po meczu z Legią swojego przeciwnika w bramce gospodarzy Mariusz Pawełek.

„Mieliśmy sytuacje, które Janek Mucha wybronił. To jemu Legia zawdzięcza zyskanie trzech punktów. My nie powinniśmy przegrać tego meczu” – mówił po spotkaniu w Warszawie bramkarz Białej Gwiazdy. „Mario” jednak też może zaliczyć to spotkanie do udanych. Wydawało się wręcz, że to będzie jego wieczór po tym, gdy w pierwszej połowie obronił strzał Chinyamy z metra. „Każdy bramkarz chce pójść na piłkę, ja też chciałem to zrobić w tej sytuacji” – opowiadał o tej interwencji zawodnik Wisły.

Jeżeli chodzi natomiast o stracone bramki, to Pawełek chciał najpierw na spokojnie przeanalizować te sytuacje w telewizji, a dopiero potem wypowiedzieć się, czy miał jakieś szanse na lepsze zachowanie w tych okazjach. Przyznał jednak, że drużyna nie powinna stracić pierwszego gola w takich okolicznościach. „Głupio staraliśmy tą bramkę. Piłka poszła ze środka. Takie bramki nie mogą padać. Zbrakło walki i asekuracji przy tej sytuacji.”

„Mecz nam nie wyszedł, bo nie zdobyliśmy trzech punktów” – powiedział Pawełek. „Podobnie jak w spotkaniach poprzedniego sezonu to my mieliśmy dużo sytuacji w porównaniu do tego, co stworzyła Legia. Brakuje nam skuteczności, spokoju” – mówił po meczu bramkarz Wisły.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl

Głowacki: Ta porażka boli

Data publikacji: 27-10-2008 13:45


Kapitan Wisły, Arkadiusz Głowacki, podobnie jak jego koledzy, był bardzo rozczarowany porażką w Warszawie. Z jednej strony przyznał, że drużyna nie powinna tracić tylu goli w tak ważnym spotkaniu, ale z drugiej zauważył brak skuteczności zespołu.

Po raz pierwszy od ponad roku przegraliście mecz ligowy, w którym prowadziliście. Czy taka porażka bardziej boli?

Boli nas to, że wyjeżdżamy z Warszawy bez punktów. Statystyki tu nie mają znaczenia. Przegraliśmy mecz, którego nie powinniśmy przegrać.

Trener Skorża na konferencji pomeczowej miał do was pretensje o stratę pierwszego gola. Rzeczywiście słusznie?

Zgodzę się z nim. W ogóle nie powinniśmy tracić bramek. Z drugiej strony wiemy, że nie zawsze udaje się nie popełniać błędów. Czasami przeciwnik okazuje się lepszy i strzela bramkę. Mimo straty tych dwóch goli powinniśmy osiągnąć lepszy wynik. Dążyliśmy do wygranej, ale zabrakło nam skuteczności. To też jest powód, dlaczego jesteśmy po tym meczu zawiedzeni.

Nie żal, że nie udało wam się dowieźć prowadzenia do przerwy?

Oczywiście, że jest nam żal. Nie powinniśmy tracić bramki, kiedy około 30 minuty to my strzelamy gola. Nie wszystko da się zaplanować tak, jak się chce. Wiedzieliśmy, że ważne jest to, żeby na przerwę schodzić prowadząc, ale nam się to nie udało. Nic więcej nie da się tu powiedzieć.

Dlaczego mocniej zaczęliście atakować dopiero po stracie drugiej bramki?

To jest sytuacja, w której nie ma się nic do stracenia. Przegrywa się, więc chce się odrobić straty – to tkwi w podświadomości. Drużyna Legii cofnęła się bardziej, a my zaczęliśmy atakować z impetem. Stąd te sytuacje w ostatniej części meczu.

Niedługo udało wam się utrzymać na pozycji lidera.

Musimy wierzyć w to, że ten sezon tak naprawdę dopiero się zaczyna, że mamy szansę obronić mistrzostwo. Po takim meczu jak tutaj trzeba jeszcze bardziej koncentrować się na następnych spotkaniach, w których trzeba zdobywać trzy punkty.

Mało zabrakło, a w ostatniej minucie zaliczyłby pan asystę.

To już jest nieistotne. Nie dało nam to punktów. Gdyby dało, byłoby fajnie, a tak nie jest.

Czy to Jan Mucha wygrał Legii mecz?

Pewnie tak. Trudno to komentować z boiska, jak to wyglądało. Myślę, że widzowie i kibice w ostatnich 20 minutach mogli obserwować kilka bardzo udanych interwencji Janka Muchy. W tych momentach spisał się znakomicie.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

"Polskie Gran Derbi" - pomeczowy mix newsowy

Zapraszamy do lektury wybranych fragmentów artykułów dotyczących wczorajszego, emocjonującego meczu Legia - Wisła przy Łazienkowskiej.
* Kapitalny mecz na szczycie, Legia zwycięża

Takie spotkania chcemy oglądać w polskiej lidze! To był mecz godny miana hitu jesieni. Legia i Wisła stworzyły w Warszawie doskonałe widowisko, w którym było wszystko to, co w futbolu najważniejsze. Lepsi okazali się gospodarze, którzy pokonali mistrza Polski 2:1. Genialnie bronił Słowak Jan Mucha. [WP.PL]
* Porażka, która będzie długo bolała

To był klasyk polskiej ligi z prawdziwego zdarzenia. Były piękne asysty, ładne bramki, walka do samego końca, a także wielki pech Pawła Brożka, którego strzał na wagę remisu w ostatniej sekundzie znakomicie obronił Jan Mucha. Ten mecz śmiało można pokazywać w Europie. Wisła prowadziła, ale Legia odrobiła straty z nawiązką. Mistrzowie Polski zaciekle próbowali wyrównać, ale na drodze stanęli: słupek i bramkarz. [GAZETA WYBORCZA KRAKÓW]
* Wisła przegrała w Warszawie

To był absolutny hit 10. kolejki ekstraklasy. Legia Warszawa podejmowała Wisłę Kraków. Oba zespoły zapowiadały walkę o zwycięstwo. Z obietnicy wywiązali się piłkarze ze stolicy. [GAZETA KRAKOWSKA]
* Strategia Urbana

Wczorajszy mecz wicemistrza z mistrzem Polski ściągnął na stadion przy Łazienkowskiej wszystkich, którzy zajmują się i interesują futbolem w naszym kraju. Obrońcy tytułu przyjechali do Warszawy z przewagą dwóch punktów nad gospodarzami, ale bez zdyskwalifikowanego w czwartek przez komisję ligi Rafała Boguskiego. W podstawowym składzie zastąpił go Tomas Jirsak. Partnerem Arkadiusza Głowackiego na środku obrony był znów Cleber. Trener Legii Jan Urban zdecydował się na dwóch napastników: Rafała Grzelaka i Takesure Chinyamę, co mogło zapowiadać ofensywną grę jego podopiecznych. [DZIENNIK POLSKI]
* Legia lepsza od Wisły!

Legia Warszawa pokonała w starciu kolejki krakowską Wisłę 2:1 i wyprzedziła ją w tabeli ligowej. Kibice w końcu zobaczyli na boisku mecz, który zasługiwał na miano najciekawszego nie tylko na papierze. Obaj trenerzy nieco przed meczem zaskoczyli. Maciej Skorża na środek obrony znów wystawił Clebera sadzając na ławkę Marcelo. Jan Urban natomiast zdecydował się odejść od stosowanego przez cały czas systemu gry z jednym napastnikiem i wystawił dziś ich dwóch. W ten sposób na boisku znalazło się miejsce nie tylko dla Takesure'a Chinyamy, ale też Bartłomieja Grzelaka. [GOOOL.PL]
* Mecz, że MUCHA nie siada - Legia lepsza od Wisły

Legia w hicie 10. kolejki Ekstraklasy pokonała na własnym stadionie dotychczasowego lidera - Wisłę Kraków 2:1. W końcówce strzałem z pięciu metrów mógł wyrównać Brożek, ale genialnie interweniował Jan Mucha. Świetny mecz na Łazienkowskiej, ale z wyniku najbardziej cieszy się Polonia, która utrzymała się na pozycji lidera. [SPORT.PL]
* Jedyny taki mecz, czyli Legia - Wisła

Polskie Gran Derbi rzeczywiście okazały się Gran. Dwie świetne drużyny i świetny mecz, w którym każdy wynik był możliwy. Legia wygrała zasłużenie - była, minimalnie bo minimalnie, ale lepsza. A przy okazji miała Muchę, który w kluczowym momencie uratował zwycięstwo. [ZCZUBA.PL]
* Legia pobiła mistrza

Tak jak zapowiadał Jan Urban, mecz z Wisłą był efektowny i ciekawy. Gospodarze wygrali 2:1, a katem krakowian okazał się Bartłomiej Grzelak, który zdobył gola i miał asystę. Wolę byśmy wygrali 3:2 niż 1:0, tak żeby kibice obejrzeli piękny mecz – mówił w piątek Urban. W niedzielę Legia zagrała bardzo ofensywnie i dobrze, pokonała Wisłę 2:1, a na stadionie z pewnością nikt się nie nudził. [ŻYCIE WARSZAWY]
* Warszawa nad Wisłą

W hitowym spotkaniu 10. kolejki Ekstraklasy Legia Warszawa pokonała 2-1 (1-1) Wisłę Kraków. Prowadzenie mistrzom Polski dał jej najskuteczniejszy strzelec Paweł Brożek, stan meczu wyrównał chwilę potem Bartłomiej Grzelak, a losy meczu rozstrzygnął w drugiej połowie Takesure Chinyama. Tym samym krakowianie stracili prowadzenie w tabeli ligowej na rzecz stołecznych drużyn - Polonii i Legii. [90MINUT.PL]
* Klasyk dla Legii

Legia zagrała zmienionym systemem gry i to się jej opłaciło. Przed spotkaniem Maciej Skorża mówił, że szykuje na Legię specjalną taktykę. Jego zespół przygotowywał się do spotkania na krótkim zgrupowaniu, ale to wszystko nie przyniosło skutku. Wręcz przeciwnie - to Janowi Urbanowi udało się zaskoczyć przeciwnika, bo chyba nikt się nie spodziewał, że Legia zagra dwoma wysuniętymi napastnikami. Tymczasem współpraca Grzelaka i Chinyammy układała się znakomicie. Na szczególe słowa uznania zasługuje zwłaszcza, zazwyczaj krytykowany, Grzelak. Wśród piłkarzy Wisły, tradycyjnie można wyróżnić Pawła Brożka, choć jakby był bardziej precyzyjny w dwóch dobrych sytuacjach, Wisła wywiozłaby punkt z Łazienkowskiej. Patrząc obiektywnie, spotkanie mogło się podobać. Były momenty słabszej gry obu zespołów, ale były też momenty, które śmiało możemy pokazywać piłkarskiej Europie. Legia po tym meczu ma punkt przewagi nad Wisłą i śmiało można założyć, że czeka nas ciekawa dalsza część sezonu. [SPORTOWEFAKTY.PL]
* Legia wygrała dla... Polonii?

Był to hit kolejki pełną gębą. Nie brakowało emocji, nie brakowało groźnych akcji i nie brakowało świetnych parad bramkarzy. Prowadzenie objęli goście po bramce Pawła Brożka, lecz odpowiedź przyszła już po czterech minutach w postaci gola Bartłomieja Grzelaka. W 67. minucie to właśnie on asystował przy decydującej o losach spotkania bramce Takesura Chinyamy. Trzeba przyznać, że to spotkanie było dobrą reklamą polskiej piłki. Mimo zwycięstwa Legii liderem ligowej tabeli pozostała Polonia Warszawa. [FUTBOL.PL]
* Legia ograła Wisłę

Świetne spotkanie obejrzeli kibice na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej w Warszawie. W hicie rundy jesiennej Legia Warszawa pokonała 2:1 Wisłę Kraków. Bohaterami spotkania okazali się Jan Mucha i Bartłomiej Grzelak. Mecz Legii z Wisłą był 66 potyczką obu drużyn na boisku w Warszawie, z czego zwycięstwo Legii było 34. [PILKANOZNA.PL]
* Skuteczna Legia bije Wisłę

Dzięki dobrej skuteczności, asyście i golowi Bartłomieja Grzelaka i świetnym interwencjom Jana Muchy Legia pokonała na Łazienkowskiej Wisłę 2:1. Legia imponowała szybkością, błyskotliwymi zagraniami Macieja Iwańskiego i Rogera, rajdami Macieja Rybusa i Miroslava Radovicia. Mecz Legia - Wisła został okrzyknięty jako kolejny po starciu warszawian z Lechem w Poznaniu hit jesieni. - W odróżnieniu od tamtego meczu, w którym wiało nudą, dzisiejszy mecz zasłużył na to miano - zauważył snajper Wisły Paweł Brożek. [INTERIA.PL]
* Warszawiacy rządzą ekstraklasą

Polonia Warszawa powróciła na pozycję lidera piłkarskiej ekstraklasy po dziesięciu kolejkach. Przesądziła o tym porażka Wisły Kraków w Warszawie z Legią 1:2. Niedzielne spotkanie Legii z Wisłą zapowiadano jako największe wydarzenie całej rundy jesiennej. Mecz nie rozczarował. Toczył się w szybkim tempie, a piłkarze obu zespołów stworzyli wiele sytuacji podbramkowych. [SPORTS.PL]
* Legia ograła Wisłę!

W spotkaniu 10 kolejki Ekstraklasy Legia Warszawa wygrała 2:1 z Wisłą Kraków. Goście objęli prowadzenie w 34 minucie meczu po golu Pawła Brożka. Cztery minuty później stan rywalizacji wyrównał Bartłomiej Grzelak. W 68 minucie na 2:1 podwyższył Chinyama po podaniu Bartłomieja Grzelaka. Spotkanie zapowiadane jako hit kolejki nie rozczarowało. Mecz toczył się w szybkim tempie nie brakowało w nim ciekawych akcji, walki na boisku oraz co najważniejsze bramek. Dobra gra Legii obudziła nawet kibiców zgromadzonych przy Łazienkowskiej. [LEGIA.COM]
* Mucha nie dał się pokonać Wiśle!

Wisła Kraków prowadziła już na Łazienkowskiej 1:0, ale ostatecznie przegrała z Legią 1:2 w meczu kończącym 10. kolejkę Ekstraklasy. Legioniści zwycięstwo zawdzięczają głównie Janowi Musze, który bronił w niesamowitych sytuacjach. [WISLA.KRAKOW.PL]

Źródło: wislakrakow.com

Analiza gry Wisły w meczu z Legią

Niedzielne popołudnie miało być ucztą dla fanów piłki nożnej w Polsce, bo oto na Łazienkowskiej spotkały się krakowska Wisła i stołeczna Legia. Mecz ten, zapowiadany jako szlagier rundy, z całą pewnością nie rozczarował jako widowisko. Spotkanie obfitowało w sytuacje podbramkowe i bramkarskie parady, gra była płynna, wydarzenia boiskowe miały swoją dramaturgię i wynik starcia na szczycie tabeli do ostatnich sekund pozostawał kwestią otwartą. Zgodzę się również ze stwierdzeniem, że spotkań na tym poziomie jest w naszej lidze jak na lekarstwo, jednakże byłbym ostrożny z wyciąganiem daleko idących wniosków. Ten mecz zdecydowanie wybijał się ponad ligową szarzyznę, ale w skali europejskiej sam poziom gry nie był wysoki, powiem więcej, obie drużyny w optymalnej formie są w stanie zagrać o wiele lepiej.

Przebieg spotkania

Przyznam, że spodziewałem się nudnego spotkania, ponieważ obie drużyny są dalekie od optymalnej dyspozycji, a kolejne ligowe zwycięstwa wynikają raczej z braku wartościowych rywali niż z dobrej gry zawodników Wisły, czy Legii. Niestety pierwsze minuty niedzielnego starcia potwierdziły moje obawy. Choć nie było klasycznego kopania się po głowach, to w poczynaniach obydwu drużyn było bardzo dużo chaosu, niedokładności, niezdecydowania i nieporadności. Bardzo często zdarzały się sytuacje, w których na kilku metrach kwadratowych grupowało się 6-7 piłkarzy walczących w kotle o piłkę.

Po około kwadransie chaos zelżał, obie drużyny zaczęły grać bardziej uporządkowany i składny futbol. Niestety, to Legia sprawiała lepsze wrażenie, w jej akcjach więcej było dynamiki, jednocześnie Wisła grała bardzo pasywnie w obronie. Na nasze szczęście gospodarze nie potrafili oddać groźnego strzału, choć również Wisła nie zachwycała pod tym względem. Pierwsze minuty to tylko dwa strzały z dystansu w wykonaniu Cantoro - oba silne, oba plasowane, oba w środek bramki. Dopiero po dwudziestu minutach gry Wisła stworzyła naprawdę groźną sytuację, niestety Jirsak nie potrafił skierować piłki do bramki Muchy głową po kapitalnej wrzutce Piotra Brożka. Już kilka minut później niewykorzystana sytuacja mogła się zemścić. Legia skrupulatnie dokumentowała swoją optyczną przewagę kolekcjonując kolejne stałe fragmenty gry, głównie rzuty rożne. Po jednym z kornerów piłka trafiła do nieobstawionego Chinyamy, który bez problemu skierował piłkę z dwóch metrów do bramki. Poprawka, skierowałby, gdyby nie kapitalna interwencja Pawełka.

Potem przez dziesięć minut na boisku akcje przenosiły się spod jednej bramki pod drugą, ale żadna ze stron nie potrafiła stworzyć sobie czystej sytuacji. Legia próbowała szybkich wypadów, Wisła rozgrywała spokojny atak pozycyjny i to przyniosło efekty.

W trzydziestej czwartej minucie fenomenalnym miękkim prostopadłym podaniem Jirsak uruchomił Pawła Brożka, a ten w profesorskim stylu, z pierwszej piłki pokonał Muchę. Kluczowe w tej sytuacji było odejście Czecha od stopera, rywal nie usiadł mu na plecach i choć zawodnik stracił kilka metrów do bramki rywali, to zyskał bardzo cenne czas i miejsce na zagranie piłki. Jak już wspomniałem samo dogranie było najwyższej klasy. Paweł Brożek bardzo ładnie zachował się biegnąc wszerz boiska aby uniknąć spalonego, a jednocześnie utrzymując się w ruchu, bez problemu na kilku metrach uwolnił się spod krycia i bardzo pewnie uderzył z powietrza.

Zwrócę tu uwagę na bardzo złe zachowanie zawodnika kryjącego Brożka. Nie dość, że nie kontrolował naszego napastnika, tylko koncentrował się na piłce i ustawił się plecami do bramki, zamiast bokiem, to na dodatek łamał linię spalonego. Nie chodzi tu nawet o to, że nie złapał Pawła na ofsajdzie, jego ustawienie powodowało, że w polu karnym Legii pozostał jeszcze jeden Wiślak bez krycia nie będący na spalonym, przez co Jirsak miał alternatywę zagrywając piłkę. Gdyby Legionista zareagował na ruch Jirsaka szybkim wyjściem do przodu, zapewne całej sytuacji by nie było.

Po bardzo przeciętnym początku, po raz pierwszy wydawało się, że to Wisła ma większe szanse na zainkasowanie pełnej puli punktów. Niestety, to wrażenie za bardzo udzieliło się Wiślakom. W pierwszej chwili po objęciu prowadzenia grali normalnie, ale potem przyszła krótka przerwa spowodowana urazem, Legia do tego czasu nie odpowiedziała żadną groźną akcją, nie rzuciła się do odrabiania strat i nic nie wskazywało, że taki stan rzeczy ma ulec zmianie. Wtedy Wisła stała się zbyt pewna siebie, wkradło się rozluźnienie, faul w środku pola, brak koncentracji i z zupełnie niegroźnej piłki bramkę strzela Grzelak.

Błąd w tej sytuacji popełnił Piotrek Brożek i niestety był to błąd z gatunku podwórkowych. Problem nie polegał nawet na tym, że nasz defensor, mówiąc kolokwialnie, “machnął się”, bo to czasem zdarza się nawet najlepszym. Sęk w tym, że on “machnął się” z bardzo konkretnej przyczyny, próbował wybić piłkę lewą zamiast prawą nogą. Piłka przeszła naszego lewego obrońcę, co nieco zaskoczyło Clebera, który dał się przepchnąć Grzelakowi, choć trzeba przyznać, że to nie wstyd, bo Legionista właśnie w tym elemencie bryluje. Sytuacja prawdopodobnie byłaby opanowana, ale błąd popełnił Pawełek, który zupełnie niepotrzebnie wyszedł z bramki, skrócił sobie czas na reakcję, na dodatek był kiepsko ustawiony i nie potrafił zatrzymać strzału warszawiaka. Tutaj również błąd był natury dosyć elementarnej, bo Cleber nadal był przy Grzelaku i pilnował go od strony bramki. Bramkarz nie powinien wychodzić do rywala, jeżeli obrońca nadal ma realną szansę na udaną interwencję. Ponadto Legionista miał bardzo ostry kąt do oddania strzału i trudną pozycję, rozwiązanie siłowe praktycznie nie wchodziło w rachubę. Gdyby nasz golkiper ustawił się przy krótkim słupku miałby dość czasu na reakcję, bez względu na to jakie rozwiązanie wybrałby napastnik.

Po wyrównaniu aż do gwizdka obwieszczającego koniec pierwszej połowy na boisku dominowała Legia, która przeprowadzała składniejsze i groźniejsze ataki. Legia nie grała rewelacyjnie, ale Wisła była wyraźnie słabsza, tak w defensywie, jak i w konstrukcji. W obydwu aspektach szczególnie zawodziły skrzydła. Było jasne, że przerwa musi przynieść zmiany i tak się stało. Na drugą część spotkania Wisła wybiegła już bez Marka Zieńczuka, za to z Juniorem Diazem.

Pierwsze minuty drugiej połowy należały do Wisły, która potrafiła zrobić to, co nie udawało się jej w pierwszej połowie, potrafiła wymienić kilka szybszych podań. Niestety z minuty na minutę Legia wracała do rytmu z końcówki pierwszej połowy. Na dodatek atakująca Wisła zostawiała Legii sporo miejsca na wyprowadzenie ataku, co rywal wykorzystywał kontrując gości i zdobywając kolejne stałe fragmenty gry. Dużym problemem naszych piłkarzy było wychodzenie z własnej strefy obronnej, szczególnie po stałych fragmentach gry. Dużo było błędów własnych, często niewymuszonych pressingiem, a owocowało to niestety zamykaniem nas na naszej połowie.

Po kilku takich sytuacjach Wisła nareszcie opanowała boisko, rozgrywała jednak zbyt długo próbując przyspieszać jedynie bezpośrednio pod bramką rywali. Jednocześnie Legia nadal kontrowała. Niestety jeden z takich szybkich wypadów zakończył się utratą drugiej bramki, a jej autorem był Chinyama. Błędów w tej sytuacji nasza defensywa popełniła dużo i trudno zrzucać odpowiedzialność na jednego zawodnika. Najpierw świeżo wprowadzony Małecki był za daleko od Kiełbowicza i pozwolił mu na zagranie “klepki” w środku pola z Grzelakiem. Grzelak piłki nie przeciął, ale ta trafiła pod nogi Wawrzyniaka, który wygrał pojedynek z Baszczyńskim.

I tutaj mieliśmy do czynienia z kluczowym momentem tej akcji. Podczas gdy Wawrzyniak i Baszczyński walczyli o piłkę, Grzelak wykonał świetny ruch bez piłki w pusty sektor boiska, który pozostał po Baszczyńskim. Ponieważ nasz prawy obrońca zszedł do środka logiczne byłoby zaasekurowanie go. Małecki był daleko przy Kiełbowiczu. Obaj stoperzy przy dośrodkowaniu mają “pusty przelot”, bo nikogo nie kryją, piłki nie sięgają, ale Cleber od miejsca rozegrania jest daleko, a Głowacki asekuruje Baszczyńskiego od strony bramki. Grzelaka przechwycić powinien Cantoro, którego napastnik Legii minął, a Argentyńczyk pozostał w środku pola kryjąc powietrze, a właściwie ruszył za rywalem, ale truchtem, więc równie dobrze mógł stanąć w miejscu. Dośrodkowanie teoretycznie mogli przeciąć stoperzy i bramkarz, ale nie winiłbym ich w tej sytuacji, podanie było dobre i precyzyjne, a oni musieli również asekurować swoje strefy pola karnego. Niestety przy tej bramce zawinił również Piotr Brożek, który krył Chinyamę od złej strony.

Po uzyskaniu prowadzenia Legioniści coraz bardziej skupiali się na defensywie, angażowali w swoje kontrataki coraz mniejszą liczbę zawodników, przez co ich akcje przeważnie kończyły się albo przegranymi pojedynkami, albo strzałami z dystansu. Wyraźnym impulsem do zmiany stylu gry Legii było zdjęcie Grzelaka i wprowadzenie w jego miejsce defensywnego pomocnika Ekwueme. Taka sytuacja była po myśli Wisły, odciążona defensywa, mogła podejść wyżej, efektywniej działał pressing, a wyjścia bocznych obrońców wiązały się z mniejszym ryzykiem. Wiślacy starali się odrobić straty, stworzyli sobie kilka bardzo dogodnych sytuacji do zmiany rezultatu, ale żadnej z nich nie potrafili wykorzystać. Kilkukrotnie bliski szczęścia był Paweł Brożek, ale jego strzały bronił Mucha, Słowak również dwukrotnie powstrzymał Andrzeja Niedzielana, a Junior Diaz nie trafił w bramkę. Wisła z Łazienkowskiej nie przywiozła nawet punktu.

Gra ofensywna

Przed sezonem trener martwił się o październik i listopad wskazując na wąską kadrę pierwszej drużyny. W sierpniu wszyscy odczytywali te słowa w kontekście gry w europejskich pucharach. Niestety dziś okazuje się, że kilku piłkarzy dopadł kryzys, niektórzy są w formie przeciętnej i nasza kadra nawet bez gry w pucharach okazuje się zbyt wąska. Trener musi wybierać pomiędzy Zieńczukiem, który jest zupełnie bez formy, Łobodzińskim, którego gra jest bardzo przeciętna, Diazem, który nie dość, że przemęczony podróżami do Ameryki, to boryka się z niezaleczonym urazem i Małeckim, któremu brak doświadczenia. Do tego trener utracił alternatywę w postaci Boguskiego. Nic dziwnego, że w tej sytuacji bardzo cierpi gra skrzydeł.

W pierwszej połowie trudno dopatrzeć się dobrego dośrodkowania w wykonaniu Zieńczuka, czy Łobodzińskiego, na dodatek ci piłkarze kompletnie nie potrafili przyspieszyć gry na skrzydle. Większość kontaktów tych zawodników z piłką oznaczała niepotrzebne wydłużenie rozegrania akcji o nawet dwie sekundy. Na dodatek piłkę przeważnie otrzymywali nie przy linii środkowej, ale raczej w okolicach pola karnego rywali, gdzie taka zwłoka przeważnie oznacza niepowodzenie akcji, jednocześnie nie cofając się głębiej po piłkę nie mieli możliwości wejścia w akcję na szybkości. Po przerwie wyglądało to lepiej. Zarówno Diaz jak i Małecki grali dynamiczniej, często na jeden kontakt, nadawali rozpędu akcjom Wisły. Niestety nadal brakowało dośrodkowań z ich strony. Właściwie jedynym zawodnikiem Wisły, który w niedzielę potrafił precyzyjnie zacentrować, był Piotr Brożek. Na dodatek również jako jedyny potrafił wykorzystać całą szerokość skrzydła, poruszał się zarówno przy linii bocznej, jak i bliżej pola karnego, podczas gdy Diaz ma tendencję do schodzenia bardzo wąsko, a Baszczyński z Łobodzińskim obaj biegają niemalże po linii nawzajem się blokując. Nadzieja w Małeckim, który porusza się dosyć poprawnie, ale nadal różnie bywa ze skutecznością jego akcji.

W ofensywie również kiepsko spisywał się środek pola. Brak tam było jakiejś myśli, nie mówiąc już o szybkości rozegrania. Nieco lepiej wyglądały sytuacje, kiedy środkowy pomocnik schodził do boku i pomagał w rozegraniu na skrzydle, choć i wtedy brakowało szybkości w operowaniu piłką. Najdziwniejsze było to, że Legia de facto z założenia chciała nam oddać środek pola, kiedy to my atakowaliśmy. Legia wyszła na to spotkanie bez klasycznego defensywnego pomocnika i stawiała raczej na skomasowanie swojej defensywy na dwudziestym metrze, pozostawiając środkową strefę raczej wolną. Oczywiście Legioniści wywierali na nas pewną presję w tej strefie boiska, ale w rzeczywistości nacisk ten był na tyle ostrożny, że Wiślacy nie powinni mieć z nim problemu. I ta sytuacja stwarzała parze naszych pomocników duży problem. Sobolewski i Cantoro nie za bardzo wiedzieli jak ugryźć to ustawienie i w efekcie wymieniali bardzo dużo bezsensownych podań, które spowalniały naszą grę, nie dawały nam żadnych korzyści, za to rywalom umożliwiały spokojne ustawienie formacji obronnych i przesuwanie się przy małych nakładach siłowych. Do tego Jirsak w rozegranie włączał się dopiero w okolicach pola karnego, a zanim piłka dotarła w ten sektor boiska, często upływał bardzo długi czas. Jednocześnie skomasowana obrona Legii bardzo utrudniała Jirsakowi reżyserowanie gry Wisły, zwyczajnie nie dając mu na to dostatecznie dużo czasu i miejsca. Po straconej drugiej bramce ruszyła do przodu nieco śmielej, ale gra środka pola nie uległa poprawie, to raczej Wisła przestała z niego korzystać, zostawiając Cantoro i Sobolewskiego bardziej z tyłu, aby przechwytywali kontry rywali i zamykali rywali na ich połowie.

Do tego należy dodać syndrom niewprawnego golfisty, który w meczu z Legią nie trapił tylko Brożków i Diaza. Mówiąc jaśniej, chodzi mi o kilkukrotne przykładanie nogi do piłki i przymierzanie się do zagrania. Nie wiem, czy wynika to z niezdecydowania, czy jest może próbą zamarkowania zagrania, wiem natomiast, że nie daje to żadnych korzyści, a za to spowalnia akcje drużyny i wygląda śmiesznie.

Warto również wspomnieć o samym wyprowadzaniu przez Wisłę piłki z własnej połowy. Jak już wspomniałem, Legia preferowała przyjmowanie ataków Wisły raczej głęboko, tym samym przy normalnym konstruowaniu akcji nie było problemów z przeniesieniem piłki od obrońców do pomocników. Niestety Legia często zdobywała stałe fragmenty. Nie jestem pewien, czy wspominałem o tym wcześniej, ale już od pewnego czasu Wisła przy stałych fragmentach cofa się bardzo głęboko. Dziewięciu zawodników z pola cofa się w pole karne, a Brożek staje na trzydziestym metrze od bramki Pawełka. Założenie jest takie, że po wygranej górnej piłce w polu karnym, dodatkowi zawodnicy ściągnięci do szesnastki mają za zadanie przechwycić strąconą piłkę i odegrać kilkunastometrowym podaniem do Brożka, który zgrywa ją do dynamicznie wychodzących partnerów, ewentualnie chwilę przytrzymując futbolówkę, jeżeli jest to konieczne.

Problemy są trzy. Po pierwsze często jakość podań pozostawia wiele do życzenia, zbyt często przypominają one bezładne wybicia niż podania. Po drugie zawodnicy ściągnięci w pole karne wcale nie kwapią się, żeby dynamicznie wyjść do przodu. Po trzecie przeciwnik też myśli i przy trzeciej , czy czwartej takiej sytuacji daje Brożkowi dwóch albo trzech zawodników do obstawy, może sobie na to pozwolić, bo nikt inny w takiej sytuacji nie zagraża ich bramce. Jak to mówią “Nec Hercules contra plures.” Przy złym podaniu, podwojeniu krycia i niemrawych partnerach, Brożek piłkę musi stracić, przez co Wisła nie tylko nie wykorzystuje okazji do kontry, ale sama zamyka się na swojej połowie pozwalając rywalom na ponawianie ataków. Takie sytuacje były częste w niedzielnym meczu z Legią, ale wystarczy przypomnieć sobie spotkanie z Cracovią, by zauważyć, że nie jest to jednorazowy wypadek.

To za co warto pochwalić Wisłę w ofensywie, to umiejętność przyspieszenia gry pod bramką rywala. Kilka akcji z dużą ilością podań z pierwszej, czy drugiej piłki naprawdę mogło się podobać. Wciąż tych akcji jest za mało i przeprowadzane są w momencie, kiedy drużyna goni wynik, ale jest sygnał, że w tej kwestii coś zmienia się na plus. W meczu z Legią Wisła zrobiła prawie tyle samo takich, co przez resztę sezonu. Jednocześnie wbiję szpilkę rywalowi, ale zwyczajnie nie mogę przemilczeć tej kwestii. Po meczu( a nawet przed nim) redaktorzy rozpływali się nad duetem Choto-Astiz. Przepraszam, ale jak można chwalić stoperów za mecz, w którym bramka pada po ewidentnych błędach tychże (Astiz był przy Brożku, a Choto przy Jirsaku), a drużyna przeciwna stwarza sobie jeszcze ponad pięć klarownych sytuacji strzeleckich na środku pola karnego( Jirsak, Diaz, Niedzielan i dwa razy Brożek)?

Gra defensywna Gra defensywna Wisły pod wieloma względami była naprawdę słaba. Środek obrony nie był monolitem, brakowało pewnych, zdecydowanych interwencji ze strony naszych stoperów, przydarzały się również błędy indywidualne. Do tego w kilku sytuacjach, przy większej liczbie rywali w polu karnym, nasi stoperzy byli nieco zagubieni, choć wynikało to po części z kiepskiego wsparcia ze strony kolegów. Jednakże to nie środek obrony zasłużył na największą reprymendę.

Największe błędy popełniały skrzydła. Boczni obrońcy zupełnie nie radzili sobie z rywalami, którzy wielokrotnie wchodzili w nasze pole karne z bocznych sektorów boiska. Do tego nie boczni obrońcy nie mieli wsparcia ze strony pomocników. Kiedy skrzydłowi wracali do obrony asekurując, rywalom było o wiele trudniej stworzyć akcję. Ponadto skrzydłowi nie wracali w tym samym tempie, co obrońcy, przez o nawet niespóźniony obrońca miał przeciwko sobie rozpędzonego rywala i niewiele mógł zrobić.

Na pochwałę natomiast zasłużyli defensywni pomocnicy, którzy bardzo skutecznie wyłączyli z gry środkową strefę rywali. Środkiem nie poszła chyba żadna groźna akcja rywali. Jeżeli miałbym wskazać mankamenty, to muszę wspomnieć o zdarzającej się bierności, kiedy piłka “wypadała” przed pole karne. Kilkukrotnie brakowało chętnego, który wyskoczyłby do przodu i albo zmusił rywala do błędu, albo zblokował strzał.

Oceny zawodników

Dla przypomnienia zamieszczam sposób oceniania. Skala ocen jest dziesięciostopniowa. Pięć jest oceną wyjściową i oznacza występ przeciętny, w którym zawodnik nie wyróżniał się ani na plus ani na minus. Punktem odniesienia jest przeciętny poziom europejski.

  • Mariusz Pawełek - 7

Przy pierwszej bramce miał spory udział, przy drugiej bramce Pawełek raczej nie zawinił, choć być może mógł się zachować lepiej. Z drugiej strony popisał się fenomenalną interwencją w pierwszej połowie, ja tą piłkę widziałem już w siatce. Ponadto nasz golkiper obronił jeszcze kilka innych strzałów i wyłapał sporo dośrodkowań. Ogólnie rzecz biorąc spisywał się dobrze, choć nadal bardzo irytują jego niecelne wykopy.

  • Marcin Baszczyński - 4

Kiedy mógł dogonić rywala z piłką na dłuższym dystansie, albo gdy mógł wykorzystać swoje doświadczenie było nieźle. Niestety zbyt często rywale mijali Baszczyńskiego wykorzystując swoje lepsze przyspieszenie i zwrotność. Rozumiem, że Łobodziński rzadko efektywnie wspierał swojego partnera w defensywie, ale Baszczyński bardzo często przegrywał pojedynki indywidualne, zbyt często, aby reszta obrony mogła obserwować kolejną akcję, sunącą lewą flanką Legii, ze spokojem. Zbyt wiele ataków przedarło się naszą prawą stroną, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że Legia preferowała atak naszą lewą flanką, szczególnie w pierwszej połowie, w drugiej połowie proporcje nieco się wyrównały. Na dodatek natłok obowiązków w defensywie skutecznie wyeliminował Baszczyńskiego z poczynań ofensywnych. W pierwszej połowie był mało widoczny, w drugiej połowie, kiedy rywal atakował już mniejszą liczbą zawodników, Baszczyński kilkukrotnie pokazał się w ofensywie, ale bez większych osiągnięć.

  • Arkadiusz Głowacki - 4

Niestety nasz kapitan w meczu z Legią zagrał kiepsko. Szczególnie pierwsze pół godziny miał słabe, popełnił wtedy wiele prostych, niewymuszonych błędów, które, na nasze szczęście, nie pociągnęły za sobą konsekwencji. Oprócz tego w jego interwencjach brakowało nieco stanowczości. Na uwagę zasługuje ładna długa piłka posłana przez Głowackiego do Brożka, po której niemal zdobyliśmy bramkę.

  • Cleber - 7

Spośród naszych obrońców zaprezentował się zdecydowanie najlepiej w defensywie, choć nie ustrzegł się błędów. Trochę brakowało w niektórych jego zagraniach stanowczości. Z drugiej strony dzięki temu nie oddawaliśmy zbyt wielu rzutów wolnych z niebezpiecznych miejsc. Do tego Cleberowi udało się zakończyć mecz bez żółtej kartki. Ponadto Cleber często czyścił piłki po błędach kolegów, dobrze ich asekurując. Miał również wkład w poczynania ofensywne naszej drużyny kilkukrotnie uczestnicząc w rozegraniu akcji pod bramką rywali, czy to po stałym fragmencie, czy to wychodząc z akcją z własnej połowy.

  • Piotr Brożek - 4

Niestety nasz lewy obrońca nie może wrócić do najwyższej formy. W niedzielny wieczór zaprezentował się bardzo pozytywnie w ofensywie, był jednym z najbardziej kreatywnych Wiślaków, ale z drugiej strony wielokrotnie przegrywał pojedynki w defensywie. Trudno usprawiedliwiać Brożka faktem, że miał naprzeciw siebie jednego z lepszych prawoskrzydłowych ligi, o ile nie najlepszego, ponieważ w meczach z Barceloną radził sobie z o wiele lepszymi rywalami. Na dodatek Piotrek często nie nadążał w defensywie za akcją, był wyraźnie spóźniony, a jakby tego wszystkiego było mało, zawinił przy obydwu bramkach.

  • Wojciech Łobodziński - 4

W pierwszej połowie Wisła zdecydowanie preferowała atak prawą stroną, ale Łobodziński niewiele do niego wnosił. Zaliczył kilka wrzutek, ale były one dalekie od ideału. Zamiast dynamizować akcje, raczej je spowalniał, nie umiał przedryblować rywala, jego akcje były łatwo kasowane przez defensorów Legii. W defensywie zapamiętałem jedną jego interwencję, kiedy faktycznie wrócił i zaasekurował Baszczyńskiego, ale poza tym raczej stronił od obrony. W pamięć zapadła mi również pewna sytuacja z początku meczu, która dobrze oddawała sposób gry Wisły do przerwy. Wisła wychodziła z szybkim atakiem. Jirsak dostał piłkę blisko prawego skrzydła, zobaczył wychodzącego na pozycję Łobodzińskiego, więc mu odegrał. Podanie było bardzo dobrze wymierzone, zarówno jeśli idzie o celność jak i o siłę. Niestety Łobodziński zamiast od razu startować do podania spokojnie truchtał. Przyspieszył dopiero, kiedy zorientował się, że piłka w przeciwnym razie wyjdzie na aut. Piłkę ledwo, ledwo, ale utrzymał w boisku, ale zamiast popędzić do przodu znowu zwolnił. Tak skrzydłowy nie może grać.

  • Mauro Cantoro - 4

W defensywie odpuścił Grzelaka przy bramce na 2-1 i odpuścił Chinyamę przy rzucie rożnym, po którym od utraty bramki uratował nas Pawełek. Poza tym razem z Sobolewskim sprawnie blokowali wszystkie akcje Legii idące środkiem. Do tego w drugiej połowie dzięki ich przechwytom Wiśle udawało się zamykać Legię na jej połowie. Niestety w ofensywie Mauro na plus można policzyć tylko dwa strzały i też trzeba zaznaczyć, że nie były one specjalnie groźne. Natomiast sporo można Argentyńczykowi policzyć na minus. Przede wszystkim nie wywiązywał się ze swoich obowiązków, nie umiał zagrać piłki do przodu, ani przenieść ciężaru gry. Większość piłek zagrywał krótko w bok. Ponadto wiele akcji psuł zbyt długo utrzymując się przy piłce, robiąc niepotrzebne kółeczka, lub długo zastanawiając się komu podać. Kilkukrotnie z tego powodu nie udało się Wiśle wyprowadzić szybkiego ataku.

  • Radosław Sobolewski - 7

Jak już kilkukrotnie wspomniałem bardzo dobrze zatrzymywał akcje rywali w środku pola, dobrze asekurował partnerów, jak zwykle wykonywał wielką pracę na całej długości i szerokości boiska, nigdy nie odpuszczał. Wykonał kawał dobrej roboty w defensywie, choć trzeba przyznać, że do ofensywy wniósł niewiele. Miał kilka niezłych podań, starał się współpracować z partnerami, ale sam nie ruszył do przodu, nie wszedł w linię rywala, nie próbował strzałów, czy prostopadłych podań. Na tle partnerów z pomocy na plus można mu policzyć, że nie spowalniał akcji.

  • Marek Zieńczuk - 3

Bardzo słaby występ naszego lewoskrzydłowego. W obronie raczej statystował, bo choć wracał się, to niewiele z tego wynikało. W ofensywie wracał się po piłkę, ale zamiast samemu zabrać się z nią do przodu, albo spróbować gry kombinacyjnej oddawał futbolówkę z powrotem do tyłu. Grał bardzo płasko, często schodząc zupełnie do środka, często wstrzymywał akcje, nie zagrywał kluczowych piłek, nie dośrodkowywał, nie strzelał. Jego zmiana dokonana już w przerwie raczej nikogo nie zaskoczyła.

  • Tomas Jirsak - 6

Za bardzo trzymał się linii ataku, za mało go było w pomocy. Przez to w drugiej linii nie było zawodnika, który reżyserowałby poczynania naszej drużyny, zmieniał ciężar gry, wypatrywał nieobstawionych partnerów. Niestety kiedy piłka do niego docierała, skomasowana obrona Legii uniemożliwiała mu rozegranie. Zawsze jego gra wyglądała lpiej, kiedy cofał się w drugą linię. Jirsak jako podwieszony napastnik nie był tak aktywny jak Boguski, nie zawsze był tam, gdzie był najbardziej potrzebny. Czech zagrał dosyć dobry mecz, rzucił kilka ładnych otwierających podań. Doszedł również do niezłej pozycji strzeleckiej, ale niestety zmarnował ją. Oprócz tego kilkukrotnie próbował dośrodkowań, z różnym skutkiem. Niestety jednak efektów jego pracy było nieco zbyt mało, Wisła nie stwarzała zagrożenia po akcjach środkiem, a sam zawodnik mógł być nieco bardziej aktywny, samemu szukać gry, przejmować inicjatywę we własne ręce.

  • Paweł Brożek - 8

Pomimo kilku niewykorzystanych sytuacji, rozegrał bardzo dobre spotkanie. Był czołową postacią Wisły, nie tylko dochodził do sytuacji strzeleckich, ale również bardzo aktywnie uczestniczył w rozegraniu, czasem cofając się bardzo głęboko. Z jednej strony brakowało go wtedy w ataku, ale z drugiej partnerzy mieli duże problemy z rozegraniem akcji i bez jego pomocy i tak żadne podania nie docierałyby do naszego napadu. Chyba jedyne czego brakowało w grze Pawła w niedzielę, to prób indywidualnych rozwiązań, dryblingów, uderzeń z dystansu, szczególnie w pierwszej połowie, kiedy Wisła nie potrafiła stworzyć sobie sytuacji.

  • Junior Diaz - 7

Dobry występ Kostarykanina, wniósł wiele ożywienia do ofensywnych poczynań Wisły. Przede wszystkim potrafił zdynamizować akcję, podać z pierwszej piłki, czasem niekonwencjonalnie. Ładnie schodził do środka robiąc miejsce Piotrowi Brożkowi, ale brakowało trochę zamiany rolami, która wzbogaciłaby repertuar zagrań Wisły w ofensywie, a tak rozegranie stawało się przewidywalne. Ponadto sam Diaz nie dawał dośrodkowań. Za grę w defensywie należy Diaza i zganić i pochwalić. Zganić, bo kilkukrotnie, po zostaniu miniętym przez rywala Diaz miał moment przestoju, tak jakby odpuszczał przeciwnika. Taka postawa jest bardzo niebezpieczna, bo dwa kroki przewagi to często bardzo dużo. Jednak ogólnie rzecz biorąc Diazowi należy się pochwała, bo za jego bytności na boisku lewa strona defensywy wyglądała zdecydowanie lepiej rywalom było o wiele trudniej się przedrzeć w nasze pole karne.

  • Patryk Małecki - 7

Również dobra zmiana, nie był może tak widoczny jak Diaz, ale poprawił grę swojego skrzydła, dał kilka niezłych dośrodkowań, a przede wszystkim wniósł dynamikę na prawą flankę. Dzięki temu na prawej stronie zaczęły się zawiązywać dosyć groźne akcje, rywal był wtedy narażony na tak z obydwu stron, tym samym trudniejsza stała się dla niego obrona. Również współpraca Małeckiego z partnerami układała się lepiej niż Łobodzińskiemu, więcej z tej współpracy wynikało korzyści. Było to wszystko owocem szybszego, sprawniejszego i odważniejszego operowania piłką.

  • Andrzej Niedzielan - 5

Zagrał dosyć przeciętnie. W rozegraniu uczestniczył, ale jednocześnie niczym specjalnym się nie wyróżnił. Jako napastnik wypracował sobie dwie czyste sytuacje strzeleckie w jednej akcji, ale żadnej z nich niestety nie wykorzystał.

Podsumowanie

Wisła w meczu z Legią potwierdziła, że ma pewne problemy z formą. Błędy poszczególnych zawodników, wielokrotnie powtarzane dały obraz Wisły grającej poniżej własnych możliwości. Momenty ładnej składnej gry w ofensywie były przeplatane okresami chaosu i braku pomysłu na grę. Ponadto w początkowej fazie meczu po części zawodników nie było widać pełnego zaangażowania, zaskakująco słabo zagrała obrona, a ofensywa nie potrafiła wykorzystać stworzonych sytuacji. W ogólnym rozrachunku można gdybać, że eliminując, któryś z mankamentów Wisła byłaby w stanie wygrać na Łazienkowskiej. Niestety fakty są takie, że Wisła z Warszawy nie przywozi nawet punktu, a wynik wydaje się być sprawiedliwy. Gospodarze nie zagrali rewelacyjnie, raczej na miarę możliwości wynikających z obecnej formy, ale wykorzystali nasze słabe punkty: słabe skrzydła, które angażując się w ofensywę mają bardzo duże kłopoty w defensywie oraz mało kreatywną drugą linię.

Po tej porażce sytuacja Wisły w tabeli mocno się skomplikowała. Mamy dwie porażki z bezpośrednimi rywalami do tytułu, porażki, które poprzez bilans bezpośrednich spotkań mogą pozbawić Wisłę mistrzostwa. Ponadto niektórzy twierdzą, że Wisła ma przed sobą już tylko proste mecze aż do końca rundy. To nieprawda - czeka nas Śląsk, który wyrasta na rewelację rozgrywek, czeka nas nieobliczalny Ruch, który ma spory potencjał kadrowy (jak na naszą ligę), czeka nas Odra Wodzisław, z którą często mamy problemy, teoretycznie słabszymi rywalami są tylko Lechia i ŁKS. Jednak teoretycznie słabszy rywal wcale nie oznacza, że możemy sobie już dopisywać trzy punkty. Te kilka kolejek, które pozostały do przerwy zimowej wcale nie muszą być “spacerkiem” i lepiej naszykować się na trudne boje, bo na wiosnę może być trudno dogonić rywali. Teoretycznie zimą można wzmocnić zespół, ale można go też osłabić, a i rywale z pewnością nie prześpią zimowego okienka. Do tego trzeba pamiętać, że na wiosnę Wisła nie będzie już grała przy Reymonta.

(Uranus235)
wislakrakow.com

Kibice Wisły
Kibice Wisły