2009.03.04 Wisła Kraków - Lech Poznań 0:1

Z Historia Wisły

2009.03.04, 1/4 finału Pucharu Polski, Kraków, stadion im. Henryka Reymana, 20:00
[[Grafika:|150px]] Wisła Kraków 0:1 (0:0) Lech Poznań [[Grafika:|150px]]
widzów: 10.000
sędzia: Robert Małek (Zabrze)
Bramki
0:1 Robert Lewandowski 49'
Wisła Kraków
Ustawienie
Lech Poznań
Ustawienie

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Spis treści

Opis meczu

Pomeczowe wypowiedzi

Maciej Skorża, trener Wisły

Pan Małek jak zwykle popełnia błąd
Maciej Skorża
Maciej Skorża

- Trochę ten mecz miał być dla nas takim, w którym się odbijemy. Po pierwszej połowie wszystko wskazywało, że tak będzie. Niestety żadna sytuacja nie zakończyła się bramką, natomiast byłem zadowolony z organizacji gry. Neutralizowaliśmy atuty Lecha. Może nasze sytuacje nie były stuprocentowe, ale były to groźne sytuacje, z których można było oddać strzał na bramkę - powiedział Maciej Skorża po przegranym meczu z Lechem.

Kilka ostrych słów dostało się arbitrowi: - Ewidentnie przełomowym momentem była bramka, która moim zdaniem nie powinna zostać uznana, bo Lewandowski przyjął piłkę ręką. Widziałem powtórki i jestem o tym przekonany. Pan Małek jak zwykle sędziując Wiśle musiał swoje wtrącić. W Bełchatowie w poprzednim sezonie nie dał nam ewidentnego rzutu karnego, potem nas przepraszał. Ciekawe, czy dziś też nas przeprosi za to co zrobił...

- Od bramki dla Lecha straciliśmy pomysł na grę, nie byliśmy sobą - kontynuował wątek Skorża. - O ten element mam najwięcej pretensji. Zamiast rzucić się do odrabiania strat rozpamiętywaliśmy bramkę rywala. Trochę zabrakło też szczęścia, gdy zawodnik Lecha (Stilić - przyp. red) wybił piłkę z linii. Brakowało tempa gry. Dla nas to był drugi mecz, dla Lecha czwarty i to chyba miało też znaczenie. Wierzę, że stratę jednej bramki jesteśmy w stanie odrobić w Poznaniu.

- W okresie przygotowawczym albo kontuzje (Boguski, Sobolewski), albo dziesięciodniowe pobyty na reprezentacji uniemożliwiły mi skuteczne zgranie pierwszej jedenastki - tłumaczył trener mankamenty w zgraniu drużyny. - Nie mogliśmy zagrać w optymalnym składzie. Nawet z Piastem Gliwice w dniu meczu Tomek Jirsak zgłosił niedyspozycję. Chciałbym mieć komfort, by zgrywać drużynę. Potrzebny nam jeden mecz, w którym drużyna "odpali". Mam nadzieję, że taki mecz przyjdzie w sobotę. Najważniejsze, by tego dnia zagrać skutecznie i odnieść zwycięstwo. By nie dać Lechowi zwiększyć przewagi w tabeli. Dzisiaj graliśmy w Pucharze Polski, to zupełnie inna historia. Jeszcze z pucharu nie odpadliśmy, do tego wrócimy za miesiąc.

- Pozytywnie oceniam grę Beto. Wyglądało to zachęcająco.


wislakrakow.com
(rav)


Franciszek Smuda, trener Lecha

Panowaliśmy na boisku
Franciszek Smuda
Franciszek Smuda

- Do przerwy prowadzimy 1:0, zaś reszta wydarzy się Poznaniu. Szczególnie w pierwszej połowie rozegraliśmy bardzo dobre spotkanie. Panowaliśmy nad przeciwnikiem - powiedział Franciszek Smuda po dzisiejszym meczu w Krakowie. - Gra była trochę nerwowa, nikt nie chciał się odkryć, każdy chciał strzelić gola po przerwie. W drugiej połowie, kiedy strzeliliśmy bramkę panowaliśmy już na boisku. Mogłem już myśleć, że nie przegramy, możemy najwyżej zremisować. Nie myśląc o pucharze czas przygotować się do ciężkiego meczu ligowego.

Smuda nie obawia się, że mała ilość zmian niekorzystnie odbije się na kondycji drużyny. - Nie sądzę, zostało nam tylko 12 meczów ligowych i cztery pucharowe, o ile przejdziemy dalej. Jesteśmy dobrze przygotowani, w każdym meczu widać, że w końcówkach potrafimy "depnąć". Dziś grało trzech zawodników, którzy zwykle nie grali. Nie było Arboledy, Injaca, Peszki, ale jak widać dajemy radę - twierdzi Smuda.

- Wisła tworzyła też sytuacje, ale nie były to sytuacje klarowne, poza tą, gdzie Stilić wybił piłkę z bramki. U Stilicia było 1:1. Tu obronił, tam nie strzelił - twierdzi Smuda, nawiązując do sytuacji z doliczonego czasu gry, gdy strzał Bośniaka z dwóch metrów obronił Pawełek. - Wisła już w środkowej strefie miała utrudnione zadanie, żeby nakarmić swoich napastników dobrymi piłkami. To była przyczyna, że Wisła nie miała stuprocentowych okazji. Wiemy jak jej utrudnić grę.

Czy to Wisła taka słaba, czy Lech dobry? - Jak ja dostanę gdzieś lanie, to mówią: "słaba Twoja drużyna i przegraliście". To jest normalne. Ja nie sądzę, by Wisła grała słabo, widać było u tych chłopaków, że chcieli i walczyli. Przez tą determinację czasami piłka odskakuje, źle się przyjmuje. A do tego jest jeszcze przeciwnik.. - filozoficznie zakończył szkoleniowiec "Kolejorza".


wislakrakow.com
(redakcja)


Marcin Baszczyński, piłkarz Wisły

W Krakowie zawsze jest presja
Marcin Baszczyński
Marcin Baszczyński

- Lech potrafił wygrać tutaj, ale my też kilka razy pokazaliśmy, że potrafimy wygrać w Poznaniu. Wierzę, że się rozkręcimy, bo na razie ciężko nam to idzie. Jesteśmy w stanie odrobić tą jedną bramkę i grać dalej - zapewniał Marcin Baszczyński po środowym meczu.

Początek spotkania wyglądał tak, jakby wiślacy już zapomnieli o meczu w Bytomiu. Nie było tych niedokładnych podań, braku zaangażowania, wszystkim chciało się biegać. - W pierwszej połowie było widać dużą determinację i tylko zabrakło bramki. W drugiej połowie straciliśmy zbyt wiele czasu na opamiętanie się po golu, to nie powinno nam się przydarzyć, graliśmy u siebie. W Bytomiu sytuacja była dla dla nas trudna, ale udało się szybciej odrobić bramkę. Tutaj przeciwnik był trudniejszy.

Z drugiej strony Wisła stworzyła sobie mniej sytuacji, oddała mniej strzałów na bramkę Kolejorza, niż w Bytomiu. W pierwszej połowie nie było z naszej strony strzałów w światło bramki. - Sytuacji strzeleckich było za mało, zwłaszcza, że my musimy mieć ich sporo, aby coś strzelić. Lech miał jeszcze groźną sytuację w końcówce, ale po prostu wykorzystał tą jedną wcześniejszą, którą miał i zdobył bramkę. My mieliśmy parę sytuacji, ale szczęście nam nie dopisało, musimy stwarzać sobie ich więcej.

Przed meczem trener Skorża mówił o porachunkach, które mamy z Lechem. Po wczorajszym starciu doszedł kolejny. Jednak straty można będzie odrobić ewentualnie dopiero przy Bułgarskiej... - Zbiera się, zbiera drużynie Lecha. Obyśmy ten balon przekłuli w odpowiednim momencie, dla nas najważniejszym.

W meczu Pucharu Polski brak 35-letniego Clebera nie był szczególnie widoczny, na środku obrony Głowackiemu partnerował 22-letni Marcelo. - Marcelo zagrał fajne zawody, jak i cała linia obrony. Lech pokazał, że jest bardzo silny ofensywnie i stwarza bardzo dużo sytuacji i w meczach ligowych, i przeciw Udinese, a z nami tych sytuacji nie mieli za wiele. To chyba dobrze o nas świadczy.

Po ławce w Bytomiu, przeciw Lechowi Baszczyński wyszedł w wyjściowym składzie. - Myślałem, że zagram też w Bytomiu. W tygodniu troszkę się pozmieniało i zagrał Peter. Nie wiem, może jestem od tych trudniejszych zadań - śmieje się Baszczu. - Każdy chce grać. Chcę jeszcze pomóc tej drużynie i wiem, że mogę to zrobić.

Z drużyny odchodzi filar jej defensywy, po remisie w Bytomiu przyszła przegrana na własnym stadionie. Gdzie szukać optymizmu? - Gorzej być nie może jeżeli chodzi o wyniki, więc musimy wziąć się w garść. W Bytomiu słabsza była pierwsza połowa, tutaj druga. Może wreszcie to jakoś zbierzemy i zagramy w końcu dwie dobre, równe połowy. Widać było, że każdy chciał wygrać, pokazać się z jak najlepszej strony. Niestety nie udało się. Wiecie państwo jak jest w Krakowie. Jeżeli Wisła nie wygrywa to robi się szum wokół drużyny, czasem nawet niepotrzebny. Wygramy jakiś mecz i pójdzie z górki, sytuacja się poprawi. Jest nerwowo, bo w Krakowie zawsze jest presja. Niektórzy są do niej przyzwyczajeni, niektórzy może jeszcze nie, dlatego czasem nerwowość się udziela.

Jeśli Wisła nie wygra w sobotę z Polonią, szanse na obronę mistrzowskiego tytułu będą już naprawdę małe. - Na pewno. Chodzi i o mistrzostwo, i o dobro całej drużyny. Mnie taka presja nie przeraża, ale może zadziałać niekorzystnie na innych, dlatego nie róbmy z tego spotkania meczu o ścięcie głów, ja będę to uspakajał, aby nie było nerwowości, o której mówił trener Smuda.


wislakrakow.com
(nikol)


Mariusz Pawełek, bramkarz Wisły

Mariusz Pawełek
Mariusz Pawełek

- Ten mecz na pewno nie miał tak wyglądać. Mieliśmy dużo sytuacji, niestety nic nie zatrzepotało w siatce Lecha, a jedynie w naszej i dlatego przegraliśmy, choć Lech nie stworzył wielu sytuacji. Było dużo walki. Dla kibiców było to dobre widowisko, choć nie padło wiele bramek - podsumował pierwszy mecz ćwierćfinału Pucharu Polski Mariusz Pawełek, który został pokonany w 49 minucie przez Roberta Lewandowskiego.

- Dobrze się ustawiłem, ale złapał mnie na wykroku i uderzył w górny róg. Będę musiał obejrzeć powtórkę, aby ocenić czy mogłem zareagować inaczej - mówi bramkarz. Piłkarze Wisły ostro protestowali, uważali że gol padł niezgodnie z przepisami. - Chyba pomógł sobie ręką. Wszystko działo się bardzo szybko i sędzia chyba nie zdążył odgwizdać nieprzepisowej gry - wyjaśnia Pawełek.

- Przy stanie 0:1 chcieliśmy odrobić straty i nadziewaliśmy się na kontry. Zrobiło się nerwowo, ale to nie przekreśla naszych szans w kontekście rewanżu - przekonuje "Mario". - Przeanalizujemy to spotkanie. Teraz koncentrujemy się na sobocie, mamy trzy dni, aby się zregenerować.

- Atmosfera w drużynie jest dobra. Nie słuchamy mediów, koncentrujemy się na 12 meczach ligowych, które nam zostały, a do Poznania pojedziemy by zakwalifikować się do następnej rundy - przekonuje golkiper, który w 90 minucie uchronił Wisłę przed stratą drugiej bramki, wygrywając pojedynek 1 na 1 ze Stiliciem.


wislakrakow.com
(nikol)