2009.04.05 Lech Poznań - Wisła Kraków 1:1

Z Historia Wisły

2009.04.05, Ekstraklasa, 22. kolejka, Poznań, Stadion Lecha, 17:00, niedziela
Lech Poznań 1:1 (0:0) Wisła Kraków
widzów: 17.000
sędzia: Hubert Siejewicz z Białegostoku.
Bramki

Semir Štilić (w) 82'
0:1
1:1
51' Peter Šinglár

Lech Poznań
4-5-1
Krzysztof Kotorowski
Marcin Kikut
Bartosz Bosacki
Manuel Santos Arboleda Sánchez
Ivan Đurđević
Sławomir Peszko
grafika:zk.jpg Dimitrije Injac
Tomasz Bandrowski
Semir Štilić
Jakub Wilk grafika:zmiana.PNG (68' Anderson Sánchez)
Robert Lewandowski

trener: Franciszek Smuda
Wisła Kraków
4-4-2
Mariusz Pawełek grafika:zk.jpg
Peter Šinglár
Marcin Baszczyński
Arkadiusz Głowacki grafika:zk.jpg
Júnior Enrique Díaz Campbell grafika:zk.jpg grafika:zk.jpg grafika:cz.jpg 87'
Patryk Małecki grafika:zmiana.PNG (84' Wojciech Łobodziński)
Radosław Sobolewski
Roberto Mauro Cantoro grafika:zk.jpg
Marek Zieńczuk
Rafał Boguski grafika:zmiana.PNG (90' Andrzej Niedzielan)
Piotr Ćwielong grafika:zmiana.PNG (78' Beto)

trener: Maciej Skorża
sytuacje: 13 - 6
strzały: 13 - 10
strzały celne: 3 - 3
posiadanie piłki: 51% - 49%
faule: 10 - 25

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Przed pierwszym gwizdkiem

Skorża: Wziąć sprawy w swoje ręce

Data publikacji: 02-04-2009 10:29


Trener Skorża przed niedzielnym meczem z Lechem zapowiada, że jego drużyna nie ma zamiaru czekać na to, co na boisku zrobią gospodarze. "Nasza myśl przewodnia przed wyjściem na boisko to nie patrzeć na to, co zrobi Lech. Mamy szansę wziąć sprawę w swojej ręce. To my możemy zabrać Lechowi punkty" - mówi trener.

Szkoleniowiec podkreśla, że w tym meczu bardzo ważna będzie koncentracja. Drużyna nie może powtórzyć błędu z meczu z Cracovią, gdzie odpowiednio zmobilizowana wyszła dopiero na drugą część spotkania. To właśnie eliminacja tego błędu z meczu derbowego jest według Skorży bardzo ważną sprawą. "Jeżeli w meczu z Lechem damy się zaskoczyć ze strony mentalnej, to jedna połowa zagrana w tym stylu jak pierwsza cześć spotkania z Cracovią to może być za dużo. Druga połowa może nam nie wystarczyć na zniwelowanie strat. Liczę na odpowiedzialność zawodników, że okażą się mądrymi ludźmi, którzy tych samych błędów nie powielają" – podkreśla Maciej Skorża.

Kolejny element, który może zadecydować o losach meczu to wola zwycięstwa. "Wierzę, że każdy będzie maksymalnie zdeterminowany i zmobilizowany. Nie ma się co oszukiwać, aspekt wolicjonalny może być decydujący w tym meczu" – zaznacza trener i niejako mobilizuje już teraz swoich piłkarzy mówiąc: "Nie ukrywam, że będzie to bardzo ważny sprawdzian. Dla niektórych zawodników może to być wręcz spotkanie, które zadecyduje co do ich dalszych losów w Wiśle. Jeżeli są jakieś wątpliwości co do niektórych piłkarzy, czy mają zostać w Wiśle, to na pewno bardzo ważna odpowiedzią na to pytanie będzie niedzielny mecz." Oprócz niedzielnego spotkania z Lechem kolejnymi ważnymi sprawdzianami dla piłkarzy mają być puchary mecz z Lechem i spotkanie z Legią Warszawa.

Wreszcie trzeci element, który może rozstrzygnąć o losach meczu. To mocny start już od pierwszego gwizdka sędziego, bo właśnie początek meczu w wykonaniu drużyny z Poznania z reguły jest bardzo dobry. Tak było na przykład w Krakowie, gdzie Lech już po 10 minutach prowadził 2:0. "To jest moment, w którym oni z reguły grają dobrze. Chociażby mecz w Bełchatowie pokazał, że nawet w spotkaniu wyjazdowym potrzebują dwóch, trzech minut, żeby stworzyć sobie stuprocentową sytuację i ja wykorzystać. Na pewno więc początek meczu będzie bardzo istotnym fragmentem spotkania" – mówi Maciej Skorża. "Jeżeli ktoś straci na początku bramkę, to w dalszej części meczu może mieć problem. Przy tak wyrównanych drużynach odrabianie strat może być problemem. Jeżeli taka bramka pada na początku, to jednych mobilizuje, innym podcina skrzydła. Miło byłoby zaskoczyć Lecha i zdobyć bramkę w tym pierwszym fragmencie meczu, który jest ich siłą" – dodaje trener Wisły Kraków.

Koncentracja, determinacja, wola zwycięstwa i udane rozpoczęcie meczu – czy te elementy zapewnią sukces Wiśle w Poznaniu? Na pewno jeśli Biała Gwiazda połączy te wszystkie czynniki, to o zwycięstwo z Lechem będzie łatwiej.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Murawski nie gra? Kto kogo lepiej rozpracuje?

Data publikacji: 03-04-2009 13:12


Wisła bez trzech podstawowych zawodników - to pewne. Lech bez dwóch graczy z pierwszej jedenastki - to prawdopodobne. Czy więc w niedzielę Biała Gwiazda i Kolejorz zaskakiwać się będą siłą rezerwowych?

„Nie sądzę, żeby coś kogoś z nas mogło zaskoczyć. To mogą być ewentualnie stałe fragmenty. Na pewno my będziemy drużyną bardziej nieobliczalną ze względu na zmiany w składzie, których musimy dokonać. Z Cracovią wyszło nam na dobre, że nie było Brożka, zobaczymy, czy tak będzie dalej” – zastanawia się Maciej Skorża. Trener Białej Gwiazdy musi dokonać dwóch zmian w defensywie i nadal twierdzi, że zarówno na środek obrony, jak i na jej lewą stronę ma przygotowane trzy warianty gry. „Ta lista może się skrócić, jeśli coś nie tak będzie z Juniorem Diazem” – dodaje tylko Skorża.

Szkoleniowiec Wisły cały czas więc trzyma w tajemnicy ustawienie na niedzielny mecz. Paradoksalnie to właśnie te zmiany mogą być siłą Białej Gwiazdy, bo Lech na pewno nie będzie w stanie rozpracować Wisły w tak dobry sposób, jak w sytuacji, gdyby grali bracia Brożkowie i Marcelo. „Wisłę rozpracować jest bardzo łatwo – przykryć Pawła Brożka i po problemie” – śmiał się jeszcze przed meczem z Cracovią Maciej Skorża. Teraz jednak to jemu może być nie do śmiechu, bo Lech Poznań na swojej oficjalnej stronie internetowej informuje, że z Wisłą nie zagra Rafał Murawski.

„Znam trochę Rafała Murawskiego, bo miałem przyjemność być trenerem Amiki, gdy on przychodził do tego zespołu. Wiem jaki on ma charakter i dlatego mogę się założyć, że on zagra w meczu z Wisłą” – mówił tydzień temu Maciej Skorża, a swoje zdanie podtrzymywał dwa dni temu. Jeśli więc rzeczywiście Lech podaje prawdziwe informacje, a nie stosuje jedynie zasłony dymnej, to i przed trenerem Skorżą stoi łamigłówka przy rozpracowywaniu Kolejorza. Wydawałoby się, że naturalnym zastępcą Murawskiego będzie Jakub Wilk, a tymczasem na lechpoznan.pl czytamy „W niedzielę w środku pola zobaczymy zatem najprawdopodobniej parę Dimitrije Injać – Tomasz Bandrowski”. Czy trener Smuda więc w związku z kontuzją swojego kapitana zmieni ustawienie drużyny? Na to pytanie trener Skorża będzie musiał sobie odpowiedzieć bardzo szybko. Dodatkowo pozostaje jeszcze kwestia, czy w niedzielę do gry gotowy będzie Hernan Rengifo, który z powodu kontuzji nie zagrał w dwóch meczach swojej reprezentacji. Jedno jest pewne. „To są zawodnicy, którzy są bardzo ważni dla Lecha. Jeśli nie zagrają, to na pewno będzie to spore osłabienie dla tej drużyny” – mówi trener Skorża.

Jeśli doniesienia z obozu Lecha okażą się prawdziwe, to nie tylko trener Smuda będzie miał problem z rozpracowywaniem Wisły. Także przed trenerem Skorżą ciężki orzech do zgryzienia. Wygląda na to, że przed niedzielnym spotkaniem najpierw rozegra się wielki pojedynek w głowach trenerów.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Ostatnie szlify przed wyjazdem do Poznania

30. marca 2009, 15:46

Po powrocie z krótkiego zgrupowania poza Krakowem, wiślacy dostali jeden dzień wolnego, ale już dziś musieli stawić się w klubie na pierwszym w tym tygodniu treningu. Przygotowania do zbliżających się spotkań z Lechem wkraczają w decydującą fazę. - Czeka nas ostatni szlif przed meczami w Poznaniu - mówi Maciej Skorża.

Szkoleniowiec - podobnie jak przed meczem z Cracovią - ma kilka dni, by optymalnie zestawić skład swojego zespołu. Tym razem znaków zapytania pozostaje jednak nieco więcej niż przed derbami Krakowa. Dwie "dziury" powstałe po pauzujących za kartki Piotrze Brożku i Marcelo należy załatać w defensywie. Zdaje się, że w miejsce Brazylijczyka do środka przesunięty zostanie Marcin Baszczyński, który wprawdzie nie przepada za grą na tej pozycji, ale całkiem nieźle sobie na niej radzi.

Na lewej stronie jeszcze niedawno naturalnym wydawałby się występ Juniora Diaza. Tu jednak ukazują się dwa kolejne znaki zapytania. Czy po powrocie ze zgrupowania reprezentacji Junior będzie w pełni sił, a jeśli tak, czy trener Skorża postanowi zrezygnować z jego potencjału ofensywnego w środku pomocy? Na wszelki wypadek w sobotnim sparingu z Polonią Bytom na lewej obronie testowany był Marek Zieńczuk. Przez pewien czas na przeciwległej stronie boiska, gdzie zobaczyć powinniśmy Petera Singlara, próbowany był również Wojciech Łobodziński.

Kolejne wątpliwości, które trener Skorża będzie musiał rozwiać w najbliższych dniach, wiążą się z obsadą linii ataku. W Bytomiu bramkę zdobył Beto, ale tydzień wcześniej w starciu z Cracovią kompletnie się nie sprawdził. Coraz wyraźniejsze sygnały trenerowi daje tymczasem Andrzej Niedzielan. "Wtorek" wreszcie czuje się w pełni sił i zdobywa pierwsze bramki - najpierw w Młodej Ekstraklasie, teraz w sparingu z Polonią w Bytomiu.

W najbliższych dniach wiślacy trenować będą na swoich obiektach, do Poznania udadzą się w piątek. Co tymczasem dzieje się w ekipie Lecha? - Poprzedni tydzień mieliśmy znacznie luźniejszy. Siedmiu piłkarzy wyjechało na zgrupowania reprezentacji, a my z dużym spokojem trenowaliśmy raz dziennie w Poznaniu. Było trochę zabaw, ćwiczeń indywidualnych. Teraz czekają nas już poważne przygotowania pod kątem meczu - informuje nas pomocnik "Kolejorza", Sławomir Peszko. Ilość przebywających na zgrupowaniach reprezentantów mocno dezorganizuje pracę Franciszkowi Smudzie.

W dodatku lechitów nie omijają kontuzje. Na uraz mięśnia uda narzeka Hernan Rengifo, do treningów powoli wraca dopiero Ivan Djurdjević. Najpoważniej wygląda stan zdrowia Rafała Murawskiego, który w meczu z Arką złamał mały palec u nogi. - Z Rafałem mamy największy problem, jego występ wciąż stoi pod znakiem zapytania, może zdąży się wykurować, ale póki co szanse kształtują się na poziomie 50% - mówi Peszko, kolega klubowy Murawskiego.

wislakrakow.com (PM)

Źródło: wislakrakow.com

Poznański tercet kontra najniższy atak ligi

1. kwietnia 2009, 15:32

Spotkanie Lecha Poznań z Wisłą Kraków będzie hitem 22. kolejki ekstraklasy. Oba zespoły mają jeden cel - zdobyć trzy punkty, bowiem żadnego innego rezultatu nie będą mogły uznać za korzystny. Rozgrywki ligowe powoli wchodzą w decydującą fazę. Do rozegrania zostało osiem serii spotkań i biorąc pod uwagę minimalne różnice punktowe na czele stawki, każda porażka może kosztować w ostatecznym rozrachunku bardzo wiele. W niedzielnym spotkaniu nie powinno być więc wielkich kalkulacji. Oba zespoły będą walczyć o zwycięstwo, a wygra ten, który strzeli o jedną bramkę więcej.

Strzelają najwięcej

Obydwa zespoły zdobyły w tym sezonie najwięcej bramek spośród wszystkich ligowców. „Kolejorz” ma ich na swym koncie w sumie 37, „Biała Gwiazda” o dwie mniej. Mimo to w kilku wiosennych spotkaniach brak skuteczności dał im się we znaki. Wisła najgorzej prezentowała się w tym elemencie na wyjazdach w Bytomiu i Bełchatowie, Lech nie potrafił znaleźć recepty na mądrze broniące się zespoły Arki i Górnika. W ogólnym rozrachunku Lech strzelił wiosną pięć bramek, Wisła siedem.

Paweł Brożek i długo nic

- Gra z Lechem wymaga dyscypliny taktycznej, rozwagi oraz odważnej, skutecznej gry w ofensywie – mówił przed ostatnim spotkaniem z „Kolejorzem” trener Wisły, Maciej Skorża. To jednak do poznaniaków przylgnęła ostatnio łatka najbardziej ofensywnie usposobionej drużyny ekstraklasy. Tercet Rengifo – Lewandowski – Stilić zdobył w tym sezonie 23 spośród wszystkich 37 bramek Lecha. Skuteczność drużyny w znacznie mniejszym stopniu niż w Wiśle uzależniona jest od jednej postaci, gdzie Paweł Brożek do czasu swojej kontuzji sam zdobył 14 z 31 , a więc 45% wszystkich goli. - Wszyscy wiedzą jak gra Wisła, przypilnować Pawła Brożka i po krzyku - żartował niedawno Maciej Skorża. Teraz w obliczu jego urazu ciężar zdobywania bramek musi rozłożyć się na większą liczbę zawodników, co - jak pokazał ostatni mecz ligowy z Cracovią - niekoniecznie musi działać krakowianom na niekorzyść, a nawet może wprowadzić większy element zaskoczenia dla próbujących rozszyfrować ich taktykę rywali.

Nie wygrali od listopada

Dziwić może fakt, że lechici byli dotychczas drużyną skuteczniejszą na wyjazdach niż przed własną publicznością. Wisła wręcz odwrotnie, jej wyjazdowa forma może wzbudzać duży niepokój. Nie ulega wątpliwości, że gdyby na boiskach rywala prezentowała się równie dobrze, jak u siebie, zdecydowanie prowadziłaby już w ligowej tabeli. Tymczasem zdołała wygrać tylko trzy z dziesięciu spotkań, ostatni raz miało to miejsce 12 listopada ubiegłego roku w Wodzisławiu. Stadion Lecha wydaje się być najmniej dogodnym miejscem, w którym krakowianie mogliby przełamać tę passę, ale chcąc liczyć się w walce o mistrzowski tytuł muszą ten cel osiągnąć.

Statystyki Lecha w ofensywie:

Bramki zdobyte ogółem: 37

Bramki zdobyte przez napastników: 17

Bramki zdobyte przez napastników procentowo: 45%

Bramki zdobyte przez pomocników: 14

Bramki zdobyte u siebie: 16

Bramki zdobyte na wyjeździe: 21


Statystyki Wisły w ofensywie:

Bramki zdobyte ogółem: 35

Bramki zdobyte przez napastników: 23

Bramki zdobyte przez napastników procentowo: 65%

Bramki zdobyte przez pomocników: 8

Bramki zdobyte u siebie: 24

Bramki zdobyte na wyjeździe: 11

wislakrakow.com (PM)

Źródło: wislakrakow.com

Relacje z meczu

Jeden punkt w Poznaniu

Wisła wywiozła remis z Poznania. Patrząc na statystykę sytuacji - aż remis. Patrząc na przebieg gry - tylko. Do 82 minuty prowadziliśmy 1:0, jednak po lawinie błędów Lech wyrównał. W końcówce boisko za dwie żółte kartki opuścił Junior Diaz.

Singlar - strzelec jedynej bramki dla Wisły
Singlar - strzelec jedynej bramki dla Wisły

Mecz był niezwykle zaciętym, twardym i wyrównanym widowiskiem. Przy każdym starciu szły iskry, ale gra była fair. Najbardziej spektakularne pojedynki toczyli Arkadiusz Głowacki z Robertem Lewandowskim, w których nie brakowało przepychanek, potężnych chwytów i powietrznego szybowania. Jeden błąd "Główki" spowodował niestety, że Lewandowski wywalczył rzut wolny, po którym padł wyrównujący gol.

Także Lewandowski rozpoczął ataki "Kolejorza", zwanego sympatycznie przez kibiców wielu klubów "Amiką". Już w 4 minucie znalazł się w niezłej sytuacji, ale napastnika Lecha nie odpuścił Junior Diaz, który wybił mu piłkę. W 9 i 10 minucie dwie znakomite sytuacje miał Piotr Ćwielong. Najpierw otrzymał podanie spod linii autowej od Patryka Małeckiego i zdecydował się na natychmiastowy strzał z powietrza. Uderzył mocno, lecz nad poprzeczką. Po chwili Boguski podał do "Pepe", ten ograł Bosackiego, ale wyrastający jak spod ziemi Arboleda zablokował strzał gracza Białej Gwiazdy.

Siedem minut później mogło być 1:0 dla Lecha. Oto Sławomir Peszko zdecydował się na strzał z jeszcze ostrzejszego kąta niż Rafał Murawski w krakowskim meczu obu drużyn jesienią. Piłka musnęła poprzeczkę wiślackiej bramki i wyszła na aut bramkowy! Trzy minuty później groźnie w naszym polu karnym odwracał się z piłką Lewandowski, nie zdołał jednak oddać strzału dzięki walecznej postawie naszych defensorów. Szybko akcja przeniosła się pod pole karne Lecha i to Wisła stanęła przed aż dwiema szansami do zdobycie prowadzenia, jednak ani Ćwielong ani Zieńczuk także nie zdołali kopnąć w stronę bramki.

Przed przerwą dwa groźne strzały lewą nogą oddał Stilić. Najpierw sprzed pola karnego nad poprzeczką, a w 35 minucie z ostrzejszego kąta prostym podbiciem pół metra obok słupka! Wisła próbowała odpowiadać strzałami z dystansu, korzystając z ostrzejszego słońca oślepiającego Kotorowskiego. Uderzenia te były jednak blokowane we wczesnej fazie lotu piłki, często na skutek problemów z opanowaniem piłki przez strzelca - najpierw Małeckiego, później Sobolewskiego.


Wisła rozpoczęła drugą połowę lepiej od Lecha, stworzyła dwie sytuacje, po których mogła paść bramka. Szczególnie druga z nich, w 48 minucie była bardzo dobra - Lecha po strzale Boguskiego uratował Kotorowski. Trzy minuty później Wisła objęła prowadzenie! Z lewego skrzydła zacentrował Rafał Boguski, do piłki skakał Małecki. Odbił ją do przodu Djurdjević, ale wówczas jak spod ziemi wyrósł Peter Singlar, który dynamicznie zabrał się z piłką i mocnym uderzeniem z ośmiu metrów pokonał Kotorowskiego i ofiarnie interweniującego Arboledę (bez asysty).

Po tym golu Wisła oddała inicjatywę gospodarzom, ale Lech długo nie mógł znaleźć sposobu na Wisłę. Najlepszą sytuację w 63 minucie zmarnował Jakub Wilk, którego tak zaskoczyła piłka w polu karnym Wisły, że w nią nie trafił.

Coraz częściej jednak mylił się Junior Diaz, z którym radzili sobie Sławomir Peszko i Marcin Kikut. Kostarykanin raz za razem był mijany i najczęściej ratował się faulami. Poniekąd jego dyspozycja była wytłumaczalna długą podróżą z Kostaryki i zmianą strefy czasowej, jednak prawdę mówiąc nie przypominamy sobie dobrego występu Juniora w barwach Wisły na pozycji lewego obrońcy. - Od 50 minuty korciło mnie, żeby go zmienić, ale na ławce nie miałem następcy. Mogłem jedynie cofnąć Marka Zieńczuka, ale bałem się, że nie wytrzyma fizycznie. Wcześniej wykonał kilka szybkich rajdów, a przy szybkim Peszce i podwajającym Kikucie mógł sobie nie dać rady. Mocno ubolewałem, że nie mógł zagrać Piotrek Brożek, podobny parametrami do Peszki - powiedział po meczu Maciej Skorża.

Kibice Lecha
Kibice Lecha

Szkoleniowiec Wisły popełnił jednak poważniejszy błąd. W 78 minucie zdecydował się na zdjęcie z boiska Piotra Ćwielonga i wprowadzenie Beto. Ten nie wniósł nic do gry Białej Gwiazdy: nie przetrzymywał piłki, nie pokazywał się kolegom, w dodatku okazał się współwinny gola. A ten padł w kuriozalnych okolicznościach: zaczęło się od błędu Diaza, który podbił piłkę w górę, zamiast do przodu. Ta wylądowała w pole karne Wisły i wprowadziła zamieszanie w szeregach obronnych. Wybita ostatecznie futbolówka jak bumerang wróciła do Roberta Lewandowskiego, który skutecznie zastawił się przy walczącym jak lew Głowackim. "Główka" faulował na 18 metrze i otrzymał żółtą kartkę - gospodarze mieli pretensje, że nie czerwoną, ale blisko był jeszcze Diaz. Do piłki podszedł Stilić, uderzył po ziemi w mur, w którym piłka pomiędzy nogami Beto(!!!) wpadła do siatki.

W końcówce rozpaczliwie interweniujący Diaz otrzymał drugą żółtą kartkę za faul na Peszce i musiał opuścić boisko. Żadna z drużyn nie stworzyła już sobie stuprocentowej sytuacji, która przechyliłaby szalę zwycięstwa na jej korzyść. Wisła nadal traci więc do Lecha trzy punkty, a także dwa do Legii, która wczoraj zwyciężyła. Tyle samo "oczek" co Wisła ma warszawska Polonia.


Statystyka meczu Lech - Wisła (za C+):
- sytuacje: 13 - 6
- strzały: 13 - 10
- strzały celne: 3 - 3
- posiadanie piłki: 51% - 49%
- faule: 10 - 25

Lech Poznań - Wisła Kraków 1:1 (0:0)
0:1 Peter Singlar 51 min
1:1 Semir Stilić 82 min

Żółte kartki: Injac (Lech) - Cantoro, Diaz, Pawełek, Głowacki (Wisła)
Czerwona kartka: Diaz (Wisła, 87 min, druga żółta)

Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok)
Widzów: 17 000

Lech: Kotorowski - Kikut, Bosacki, Arboleda, Djurdjević - Peszko, Bandrowski, Stilić, Injac, Wilk (68 min - Cueto) - Lewandowski

Wisła: Pawełek - Singlar, Baszczyński, Głowacki, Diaz - Małecki (84 min - Łobodziński), Sobolewski, Cantoro, Zieńczuk - Boguski (90 min - Niedzielan), Ćwielong (78 min - Beto)

Beto w pojedynku z Bartoszem Bosackim
Beto w pojedynku z Bartoszem Bosackim

Bramka Singlara, remis na Bułgarskiej

Data publikacji: 05-04-2009 20:59


W szlagierowym meczu 22. kolejki Ekstraklasy Wisła Kraków zremisowała w Poznaniu z Lechem Poznań 1:1. Pierwszą bramkę w barwach krakowskiego klubu strzelił Peter Singlar.

Wisła wystąpiła w meczu z Lechem bez trzech podstawowych zawodników - Piotra Brożka, Marcelo, którzy pauzowali za żółte kartki oraz kontuzjowanego Pawła Brożka. Trener Maciej Skorża znowu musiał dokonać kilku zmian w składzie - i tak na prawej obronie zagrał Peter Singlar, na pozycji stopera Marcin Baszczyński, a na lewej obronie - Junior Diaz, który jeszcze w środę grał w reprezentacji Kostaryki spotkanie eliminacyjne do Mistrzostw Świata. Tak zestawiona defensywa spisywała się całkiem nieźle, chociaż kilka razy piłkarze Lecha Poznań stworzyli zagrożenie pod bramką Mariusza Pawełka. Robert Lewandowski, najskuteczniejszy zawodnik Kolejorza, kilka razy miał szansę na wykazanie się swoimi umiejętnościami, ale albo uderzał niecelnie, albo był w ostatniej chwili blokowany przez obrońców Białej Gwiazdy. Najgroźniejszą okazję w pierwszej połowie podopieczni trenera Franciszka Smudy stworzyli sobie w 17. minucie, kiedy piłka po strzale Sławomira Peszki uderzyła w poprzeczkę. W 35. minucie Semirowi Stliciowi udało się przejść Diaza, ale uderzył tuż nad poprzeczką wiślackiej bramki. W pierwszych 45 minutach to Lech prowadził grę, Wisła natomiast nastawiła się na kontry. Z dwóch z nich stworzyła sytuacje, które mogły zakończyć się strzeleniem bramki. W 9. minucie Piotr Ćwielong otrzymał podanie z prawego skrzydła, uderzył z woleja, ale niecelnie. Zaledwie 60 sekund później "Pepe", po podaniu od Rafała Boguskiego, znalazł się przed bramką Krzysztofa Kotorowskiego, ale w ostatniej chwili jego strzał został zablokowany.


W drugiej części spotkania kibice w końcu doczekali się bramek, ale najpierw to Wisła trafiła do siatki. W 51. minucie piłkę przed polem karnym wywalczył Peter Singlar, wbiegł w obręb pola szesnastego metra i uderzył z 12 metrów, nie dając szans Kotorowskiemu. Gospodarze nie załamali się utratą gola, próbując odrobić straty. Kilka razy byli tego blisko, jednak udało im się to dopiero w 82. minucie. Z rzutu wolnego sprzed pola karnego płasko po ziemi uderzył Semir Stilić. Piłka przeszła pod murem i wpadła do bramki.

Wisła kończyła mecz w dziesiątkę po drugiej żółtej kartce dla Juniora Diaza, którą ten zobaczył w 87. minucie. Mimo gry w przewadze, Lechowi nie udało się zdobyć zwycięskiej bramki i oba zespoły podzieliły się punktami.

Lech Poznań - Wisła Kraków 1:1 (0:0)

0:1 Singlar 51'

1:1 Stilić 82'

Lech Poznań: Kotorowski - Djurdjevic, Arboleda, Bosacki, Kikut - Bandrowski, Injac, Wilk (68' Cueto), Peszko, Stilić - Lewandowski

Wisła Kraków: Pawełek - Singlar, Głowacki, Baszczyński, Diaz - Małecki (84' Łobodziński), Cantoro, Sobolewski, Zieńczuk - Boguski (90' Niedzielan), Ćwielong (78' Beto)

Żółte kartki: Injac (Lech) - Cantoro, Diaz, Pawełek, Głowacki (Wisła)

Czerwone kartki: Diaz (za dwie żółte)

Sędziował: Hubert Siejewicz (Białystok)


Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Minuta po minucie

  • KONIEC MECZU. Remis 1:1, który nie cieszy, bo na 11 minut (wraz z doliczonym czasem gry) przed końcem meczu prowadziła Wisła.
  • 90+3' Żadna szansa... Lot piłki przerzucony, za bramką...
  • 90+3' Uderzenie Injaca w twarz Sobolewskiego. Rzut wolny i ostatnia szansa dla Wisły.
  • 90+2' Róg, najbliżej piłki Baszczyński! Ale za nisko, nie oddał dobrego strzału. Podbitą piłkę do góry wyłapał Kotorowski.
  • 90+2' Beto wywalczył róg.
  • 90+1' Niedzielan za Boguskiego.
  • 90' Beto już zmęczony? Nie chciało mu się wyjść do lewego skrzydła. Koszmarna zmiana Brazylijczyka.
  • 90' Górne podanie do Beto, ten łatwo daje się przepchnąć.
  • 89' Sobolewski sfaulowany w środku przez Arboledę. Zyskał sprytnie kilkanaście sekund. Wejdzie w Wiśle Niedzielan.
  • 88' Pawełek łapie po zbyt lekkiej główce Bosackiego w krótki róg.
  • 87' Druga żółta kartka dla Diaza, która w ogóle nie dziwi. Sprytnie Peszko, który celowo wywrócił się o nogi Kostarykanina, a mógł dalej biec.
  • 86' Dwie wrzutki Diaza nie docierają do adresatów. Piłka daleka do Lewandowskiego, którego łatwo ogrywa Baszczyński.
  • 84' Nawiązując jeszcze do kartki Głowackiego - mogła być nawet czerwona, choć blisko był też Diaz, dlatego arbiter zdecydował się jedynie na żółtko. "Główka" nie zagra w następnym meczu.
  • 84' Doświadczenie za żywiołowość. Łobodziński za Małeckiego na tą końcówkę.
  • 84' Cantoro strzela w chmury.
  • 82' Stilić trafia. Piłka pod nogą Beto w murze wpada do bramki. Żenujący błąd!
  • 82' Podanie do Lewandowskiego, faul Głowackiego, rzut wolny z 18 metrów! Stilić blisko.... Wszystko zaczęło się od wcześniejszego błędu Diaza.
  • 81' Złe wybicie Diaza, mógł łatwo kopnąć do przodu, a piłka wróciła w pole karne!
  • 80' Beto do Małeckiego, biegnie Brazylijczyk środkiem, odegranie do niego, ale zdążył wrócć Arboleda.
  • 79' Ofiarnie Diaz, trafiony piłką w twarz przez Peszkę, róg dla Lecha. Wszystko po kontrze.
  • 78' Singlar w ofensywie, wywalczył róg.
  • 78' Hmmm, interesująca zmiana... Beto za Ćwielonga.
  • 77' Mocne wybicie Pawełka do Boguskiego! Ten ma dużo miejsca, widzi w środku Małeckiego, oooj, za głęboko!
  • 76' Teraz "Mario" wyłapuje świecę.
  • 75' Mija się z piłką Pawełek, Sobolewski na róg.
  • 75' Znów odgwizdany faul Diaza, tym razem na Kikucie. Kikut utrzymał się przy piłce, pretensje gospodarzy. Diaz pracuje na drugą żółtą kartkę.
  • 75' Nieporozumienie Bandrowskiego z Djurdieviciem na lewym skrzydle.
  • 73' Sędzia nakazuje powstanie Juniorowi po kolejnym jego starciu z Peszką. Znów odgwizdany faul Kostarykanina, tym razem wątpliwy.
  • 73' Rajd Cueto, zatrzymał się na Sobolu już w polu karnym Wisły.
  • 72' Krew cieknie z głowy Cantoro, konieczne zejście z boiska.
  • 70' Leży na boisku Cantoro. Wybita piłka najpierw przez Sobolewskiego, ale Lech gra. Po chwili jednak "Kolejorz" też wybija na aut. Argentyńczyk odczuł starcie ze Stiliciem.
  • 69' Kartka dla Pawełka za odkopnięcie piłki.... przez chłopca do podawania piłek. Sędzia nie widział kto kopie, a oddalenie piłki od pola karnego uznał za grę na czas. Kartka absolutnie do anulowania!
  • 69' Tym razem na wyraźnym spalonym Lewandowski.
  • 68' Pierwsza zmiana w dzisiejszym meczu. Za Wilka Anderson Cueto.
  • 68' Małecki spod chorągiewki centruje na pamięć. Nikogo nie było w polu karnym.
  • 65' Udane piąstkowanie Kotorowskiego po centrze z rogu Marka Zieńczuka.
  • 63' Wilk "machnął" się osiem metrów przed Pawełkiem!!! Zanim piłka do niego dotarła pojedynek wręcz stoczyli Lewandowski z Głowackim.
  • 63' Z centry Małeckiego wyszezdł strzał w krótki róg. Łapie "Kotor".
  • 62' Za wysoko uniesiona noga Diaza, znów będzie wrzutka w nasze pole karne. Ale nic się nie stało, piłka szybko odbita.
  • 60' Kartka dla Diaza za faul na Peszce.
  • 60' Sobolewski mocno na aut, w plac budowy. Przyznać trzeba, że budowane trybuny Lecha wyglądają znacznie bardziej imponująco niż u nas.
  • 58' Semir Stilić z rzutu wolnego z boczną siatkę bramki Wisły. Część trybun już widziała gola!
  • 55' Uffff, piłka na rogu, po niepewnej interwencji Pawełka.
  • 52' Żółta kartka dla Cantoro za faul przy linii autowej na Kikucie.
  • 51' 1:0 dla Wisły!!!!!!!!!!!!!!!! Singlar ucisza trybuny!!!!!!!!!!!!!! Bramka mogła paść wcześniej, bo dobra centra z lewej strony Boguskiego, do której wyskakiwał Małecki. Piłka odbita przez obrońców, po czym sprzed pola karnego jak spod ziemi wyrósł Singlar. Wpadł w "szesnastkę" Lecha i mocnym strzałem z ośmiu metrów pokonał bramkarza Kolejorza!!!
  • 49' Bardziej zagranie na uwolnienie niż centra w wykonaniu "Baszcza". Przepraszający partnerów gest obrońcy Wisły.
  • 48' Kotorowski ratuje Lecha! Najpierw zapobiegł strzałowi z bliskiej odległości (wraz z Bosackim), po dwóch sekundach wyłapał uderzenie Boguskiego!
  • 47' Ładne dośrodkowanie Małeckiego. Piłkę na szóstym metrze podbił Injac, zagarniał ją jeszcze Głowacki, ale zza linii końcowej. Róg.
  • 46' Faulowany przez Bosackiego na lewym skrzydle Piotr Ćwielong.
  • 46' Wisła rozpoczyna drugą połowę. Obie ekipy bez zmian.


  • Statystyka pierwszej połowy (za Canal+): sytuacje 6:3, strzały 6:7, strzały celne 0:1, posiadanie piłki: 51% - 49%, faule 5:9. Zwraca uwagę tylko jede strzał w światło bramki. Oddał go na początku Patryk Małecki z ponad 35 metrów w światło bramki...
  • Koniec pierwszej połowy. Tylko 12 sekund doliczył sędzia Siejewicz. Słusznie, bo przestojów nie było wcale, arbiter pozwalał grać i ostro walczyć.


  • 44' "Mały" na lewej stronie, gra do linii końcowej, dośrodkowanie na krótki słupek nieudane.
  • 43' Niebywała walka między Lewandowskim a Głowackim. Obrońca Wisły na trzy raty wybijał piłkę, bo Lewandowski trzy razy go odpychał.
  • 41' Głowacki z 18. metra (na naszej połowie) w aut.
  • 40' Wybita mocno piłka w kierunku Ćwielonga, w lepszej sytuacji Kotorowski chwytający piłkę na 15. metrze.
  • 39' Zablokowane uderzenie "Sobola" z dystansu. Znów problemy z opanowaniem piłki, stąd opóźnienie w oddaniu strzału.
  • 38' Zieńczuk do środka do Małeckiego, uderzenie z 35 metrów niecelne. W oddaniu precyzyjniejszego strzału przeszkodził zły stan murawy.
  • 37' Małecki wywalczył rzut wolny pod linią boczną. Przewinienie Jakuba Wilka. Spięcie między zawodnikami, uspokaja ich sędzia. Nadal bez kartek.
  • 37' Faulowany Boguski, brak gwizdka.
  • 36' Pawełek wybija na aut po podaniu spod linii środkowej od Singlara. Słowak na razie najsłabszy w Wiśle.
  • 35' Trzech wiślaków nie przejęło piłki, za to trafiła ona do Stilicia, lewa noga z prawej strony, proste podbicie, pół metra obok słupka. Obudzić się!
  • 33' Baszczu ofiarnie walczy by nie było rogu tylko aut. Nie udaje mu się, choć nie wiem czy to nie błąd arbitra.
  • 32' Chwyt Pawełka.
  • 32' Sytuacja przenosi się pod bramkę Wisły. Rzut rożny dla Lecha.
  • 31' Źle Mały! Co to za centra!? Bardzo wysoooko....
  • 30' Lech nerwowo startuje do sędziego, choć powinna być kartka za faul Kikuta na Sobolewskim. Rzut wolny dla Wisły z lewej strony.
  • 30' Lewandowski w linii z obrońcami Wisły, odgwizdany spalony.
  • 29' Stilić za polem karnym, strzał nad poprzeczką. Groźnie!
  • 29' Sędzia upomina Lewandowskiego i Głowackiego, którzy zbyt ostro walczą o pozycję. "Wypi...j, wypi...j" - krzyczą w kierunku swojego byłego zawodnika fani gospodarzy.
  • 28' Małecki, by zrobić sobie miejsce przełożył piłkę na lewą nogę, centra w ręce Kotorowskiego.
  • 27' Groźnie było, gdyby nie wślizg Diaza Lewandowski już sunąłby sam na bramkę Pawełka.
  • 27' Sobolewski na krótkim słupku źle musnął piłkę. Ta wyleciała poza pole karne, Cantoro... to nie strzał, to kiks! Wisła przy piłce.
  • 26' Małecki wywalczył rzut rożny dla Wisły. Do piłki podchodzi Marek Zieńczuk.
  • 26' Trochę przysnął Diaz, lecz centra Peszki bardzo nieudana - przerzucił pole karne.
  • 25' Stilić wrzucał, piłka przejęta jeszcze na linii pola karnego Wisły.
  • 24' Znów dziwna decyzja sędziego i wydumany faul Ćwielonga na Bandrowskim. 30 metrów od bramki Pawełka, ale na wprost bramki.
  • 23' Sobolewski wybija piłkę, lecz sędzia odgwizduje faul. Ostro bita piłka przez Stilicia, na szczęście nikt jej nie strącił.
  • 23' Wilk jak dziecko ogrywa Singlara, zagrywa w pole karne w kierunku Peszki, ale na tyle niecelnie, że piłka opuszcza boisko po nodze jednego z wiślaków. Aut dla Lecha.
  • 21' Zderzenie głowami w środku pola Singlara z Wielkiem, obaj padają na boisko. Wcześniej pojedynek powietrzny także w środku Głowackiego z Lewandowskim.
  • 20' Ćwielong w polu karnym Lecha, mija obrońcę, lecz nie oddaje strzału. Kilka sekund później bardziej kiks niż strzał Zieńczuka w polu karnym Lecha!
  • 20' Peszko do Lewandowskiego, ten obraca się z piłką, jednak udaje się ją przejąć...
  • 19' Piłka w pole karne Lecha, pojedynek Głowackiego z Arboledą, zamieszanie, nie udało się oddać strzału.
  • 17' W pierwszym kwadransie posiadanie piłki dla Wisły (56%). Ale częściej z piłką pod polem karnym rywala Lech.
  • 17' Strzał z niczego! Z prawej strony uderzał Peszko, piłka leciała i leciała... za kołnierz Pawełka, piłka otarła się o poprzeczkę Wisły! Już widzieliśmy powtórkę z Sasina...
  • 16' Ostro! Diaz i Injac, wydawało się, że lechita przespaceruje się po Kostarykaninie. Rzut wolny dla Wisły.
  • 15' Zatrzymany przed polem karnym Lecha Sobolewski.
  • 13' Spięcie przy linii bocznej Ćwielonga z Arboledą. Trochę złośliwości wiślaka, zwraca mu na nią uwagę sędzia Hubert Siejewicz.
  • 12' Singlar traci piłkę na rzecz Wilka pod naszym polem karnym. Udało się wybić na aut, ale Słowak gra niepewnie.
  • 12' Centra z rogu Lecha na krótki słupek do Kikuta, jego główka niecelna.
  • 10' Arboleda blokuje strzał Ćwielonga lewą nogą z 10 metrów! Podawał Rafał Boguski, Ćwielong ograł Bosackiego, ale Arboleda zdążył w tempo!
  • 9' Szansa Wisły! Z prawej podanie Małeckiego do Ćwielonga, ten oderzył z pierwszej piłki będąc sam przed Kotorowskim! Niestety, nad poprzeczką!
  • 9' Zagranie w pole karne Wisły, gdzie piłkę łapie Pawełek.
  • 7' "Piotrek Reiss" - skandują gospodarze.
  • 8' Krótko rozegrany korner mocna centra Boguskiego, piłka wybita na 45 metr, skąd postanowił uderzyć z pierwszej piłki Małecki, by zaskoczyć Kotorowskiego ustawionego pod słońce. Ten jednak nie miał problemów.
  • 7' Zieńczuk centruje z lewej strony, Kikut odbija na róg.
  • 7' Ofensywnie Małecki, zablokowane przez Bandrowskiego dośrodkowanie. Od bramki zacznie jednak Kotorowski, bo to od skrzydłowego Wisły odbiła sie piłka.
  • 5' Pierwsza interwencja Pawełka po dośrodkowaniu z prawej strony, chwyt górnej piłki.
  • 4' Lewandowski fatalnie odpuszczony przed polem karnym Wisły. Diaz nie wyszedł do przodu, więc nie było spalonego, Kostarykanin do końca zaatakował napastnika Lecha i zdołał w końcu wybić mu piłkę. Niebiezpiecznie.
  • 3' W ataku pozycyjnym prawą stroną gospodarze. Auty, wybicia.
  • 1' Głowacki do Pawełka, niepewne wybicie po ziemi bramkarza Wisły, na spalonym Lewandowski po podaniu Stilicia, ale było to błąd sędziego. Przy czym Baszczyński odebrał Lewandowskiemu piłkę bez względu na interwencję arbitra.
  • 1' Wystartowali!
  • Przywitanie kapitanów: Bartosz Bosacki i Arek Głowacki.
  • Obie drużyny już na boisku. Wisła w jednolitych czerwonych koszulkach, Lech w niebieskich koszulkach, białych spodenkach i getrach.

Źródło: wislakrakow.com

Pomeczowe wypowiedzi trenerów

Maciej Skorża, trener Wisły

Maciej Skorża
Maciej Skorża
Nie jestem zadowolony

- Szkoda, że tak ważny mecz został rozegrany w momencie kiedy obie drużyny są ciężko ranne i nie mogły wystąpić w najsilniejszych składach. Była szansa, aby zaprezentowali się ci, którzy nie grają w pierwszej jedenastce na co dzień i wzięli na siebie ciężar zdobywania punktów - powiedział trener Wisły po zremisowanym spotkaniu na Bułgarskiej.

- Byliśmy blisko szczęścia. Mecz miał różne fragmenty gry, były takie, w których Lech stwarzał więcej zagrożenia przed naszym polem karnym, były takie, że to my dłużej utrzymywaliśmy się przy piłce. Niestety było też kilka minut, podczas których sprokurowaliśmy wiele stałych fragmentów gry przed własną 16-tką. Jedno z takich zagrań Semir Stilić zamienił na bramkę, był to cios dla nas. W takiej sytuacji piłka nie ma prawa przejść... Zabrakło nam sił, bo najgroźniejsze sytuacje stworzyliśmy w pierwszej połowie. Mamy dalej 3 punkty straty do lidera i jeszcze 8 spotkań, w których do zdobycia są 24 punkty. Będziemy do końca bić się o zachowanie tytułu mistrzowskiego.

- Zabrakło nam trochę do pełni szczęścia, dlatego nie jestem zadowolony z tego wyniku. Mimo klasy jaką Lech prezentuje w europejskich rozgrywkach, naszym celem dzisiaj była wygrana, a tego nie zrobiliśmy.

Wisła wyszła na prowadzenie, ale po golu oddała inicjatywę Lechowi
- Nie było takiego założenia, że po strzelonej bramce się cofamy. Piłkarze Lecha stracili bramkę i się zmobilizowali, a z nas uszło powietrze. Jestem bardzo niezadowolony z tego fragmentu gry.

- Nie chcę na gorąco wystawiać cenzurek poszczególnym zawodnikom, bo ciągle kierują jeszcze mną emocje, jestem niezadowolony z tego remisu.

Z czerwoną kartką boisko opuścił Diaz. Kartka dla Kostarykanina wisiała w powietrzu, trener mógł zmienić go wcześniej, wprowadzając Łobodzińskiego, a do obrony cofając Zieńczuka. - Biłem się z myślami jeśli chodzi o tą roszadę. Patrzyłem na bardzo dobrą dyspozycję Sławomira Peszki i Marcina Kikuta, którzy napędzali tą stronę. Marek bardzo napracował się w pierwszej połowie i bałem się, że może sobie nie poradzić. Dlatego z drżącym sercem zdecydowałem się na zostawienie takiego stanu jaki był. Niestety Junior nie dokończył zawodów. Bramka nie padła z tamtej strony, wiec nie można powiedzieć, że to zaważyło o losach tego meczu.

Pod nieobecność najlepszego strzelca Wisły, gola zdobył Peter Singlar.
- Odkąd Paweł nie gra, bramki strzela ciągle ktoś inny. W meczu z Cracovią gole zdobyli obrońca, pomocnicy i napastnik, dziś do bramki Lecha trafił obrońca, nie miałbym nawet nic przeciwko temu, aby Mariusz Pawełek strzelał do właściwej bramki.


Maciej Skorża i Franciszek Smuda po meczu Lech - Wisła:


Źródło: wislakrakow.com
(nikol)

Franciszek Smuda, trener Lecha

Popularny Franz
Popularny Franz
Utrzymaliśmy dystans

- Każdy z nas mógł zobaczyć, że oba zespoły chciały wygrać, grały o zwycięstwo. Wisła miała 3 punkty straty do nas, więc łatwiej było im pokazać determinację. Dlatego było nam trochę trudno - tłumaczył trener Franciszek Smuda po meczu, w którym jego podopieczni zremisowali z Białą Gwiazdą na własnym stadionie.

- Wisła zagrała bardzo dobre spotkanie, każdy zawodnik potrafił walczyć 1 na 1, nieustępliwie do końca. Nie mogę oczywiście powiedzieć, żeby którykolwiek z moich zawodników przeszedł obok meczu. Może ktoś powie, że Stilić nie zaprezentował się najlepiej, ale co przyjmował piłkę to miał dwóch rywali na plecach, więc nie było mu łatwo.

- Remis jest wynikiem sprawiedliwym, utrzymaliśmy dystans, a na tym najbardziej mi zależy. Utrzymaliśmy pierwsze miejsce w tabeli i z tego można się cieszyć,. Gramy u siebie, więc powinniśmy wygrywać wszystko, ale w walce tak jest, że czasem trzeba cieszyć się z remisów.

- Wisła co roku gra o mistrzostwo, jest aktualnym mistrzem i wie jak należy walczyć. Nie ujmuję ani Legii, ani Polonii, do gry może też włączyć się Bełchatów. Ale z tymi zespołami gra się nam lepiej niż z Wisłą, dlatego ją stawiam w roli naszego najgroźniejszego rywala.

Trener Smuda przekonuje, że w jego drużynie nie ma mowy o żadnym dołku. - Dołek jest przy stadionie, tam gdzie garaż budują. Nie ma żadnego kryzysu. Czasami brak szczęścia. W Wodzisławiu mieliśmy jedną okazję i wygraliśmy spotkanie, z Arką mieliśmy więcej sytuacji, ale się nie udało.


Źródło: wislakrakow.com
(nikol)

Pomeczowe wypowiedzi zawodników

Peter Šinglár, piłkarz Wisły

Szkoda, że nie wytrzymaliśmy

Prowadzenie i w ogólnym rozrachunku jeden punkt w meczu z Lechem zapewniła bramka Petera Singlara, premierowa, pierwsza w barwach Białej Gwiazdy. Słowak ostatni raz na listę strzelców zapisał się jeszcze grając w czeskim Libercu.

Peter nie zamierzał przeceniać swojego wkładu w ostateczny rezultat. - Pierwsi zdobyliśmy bramkę, szkoda, że nie udało się zwyciężyć, liczyliśmy na trzy punkty. Niestety Lech wyrównał kilka minut przed końcem - mówił po zakończeniu spotkania. - Po stracie bramki cofnęliśmy się trochę do defensywy, przerywaliśmy akcje rywala i liczyliśmy na kontry. Zbyt często faulowaliśmy pod własnym polem karnym, a oni stwarzali sobie z tego groźne okazje - dodał.

Trzy punkty mogły zrównać krakowian z "Kolejorzem" w tabeli. Wydaje się, że jeden punkt w Poznaniu należy uznać za wypełnienie planu minimum. - W obecnej sytuacji ten remis nic w naszej sytuacji nie zmienia. Nie pomaga nam, ale i nie grzebie naszych szans na mistrzostwo. Przed nami osiem kolejnych meczów, gramy dalej i czekamy na straty punktów rywali - mówi Singlar.

Źródło: wislakrakow.com
(PM)

Boguski: W kwestii tytułu nic się nie zmienia

5. kwietnia 2009, 20:12 (aktual. 5. kwietnia 2009, 23:01)

- Remis w Poznaniu nie jest złym rezultatem, jeśli zapomnimy, że straciliśmy bramkę na dziewięć minut przed końcem. Biorąc pod uwagę ten fakt, możemy czuć się rozczarowani - krótko podsumował osiągnięty w Poznaniu rezultat Rafał Boguski.

Wiślacy zgodnie podkreślają, że dzisiejszy mecz oczywiście nie przybliżył ich do mistrzowskiego tytułu, ale i w żaden sposób nie przekreślił ich szans na udany finisz. - Nic się jeszcze nie rozstrzygnęło. Mamy dwa punkty straty do Legii, trzy do Lecha. Piłka w grze, wciąż walczymy o tytuł - deklaruje "Boguś".

Krakowianie po stracie bramki nieco się cofnęli, szanowali upływający czas broniąc korzystnego rezultatu. Czy obrana taktyka była słuszna? - Nie ma co teraz wiele o tym rozprawiać, na pewno dokładnie przeanalizujemy nasz występ przed środowym spotkaniem w Pucharze Polski. Dzisiejszy mecz był bardzo wyrównany, obie drużyny bardzo się pilnowały. Dlatego nie było wielu sytuacji podbramkowych. Było dużo walki, dużo biegania, za to mało okazji, przy stanie 0:0 oba zespoły trochę się badały i nie chciały odsłonić, gospodarze nie kwapili się do atakowania. Po stracie bramki Lech wszystkimi siłami skupił się na ofensywie, a my czekaliśmy na kontry - odpowiada Boguski.

W końcówce nie udało się ustawić szczelnie muru przy rzucie wolnym i Semir Stilić zdołał pokonać Mariusza Pawełka. - Trochę namieszał nam Arboleda, wbiegł w mur, może któryś z nas stracił równowagę - opisuje straconą bramkę.

Co ma sam sobie do zarzucenia reprezentant Polski w starciu z Lechem? - Że nie doszedłem do żadnej klarownej sytuacji. Nie miałem żadnej stuprocentowej okazji i nie zdołałem strzelić bramki. W 48. minucie gry "Boguś" oddał swój jedyny celny strzał na bramkę "Kolejorza". - Nie było to zbyt mocne uderzenie, a i sytuacja nie była z tych najgroźniejszych - martwi się zawodnik.

Bez wątpienia dla obu drużyn celem numer jeden jest tytuł mistrza Polski, niemniej w środowym ćwierćfinale Pucharu Polski możemy spodziewać się równie dużo boiskowej walki. - Czeka nas kolejna ciężka przeprawa, zapewne wyrównany mecz, walka o każdą piłkę i każdy metr boiska - mówi napastnik Wisły. - Myślę, że będzie to podobne, wyrównane spotkanie. Tyle, że teraz my będziemy musieli gonić wynik, bo przegraliśmy 1:0.

W minionym tygodniu Rafał przebywał na zgrupowaniu reprezentacji Polski. - Zajęcia z kadrą różnią się od tych z drużyną, ale bardziej zbliżone są do pracy u trenera Smudy, niż u trenera Skorży. Wróciłem trochę zmęczony, ale mam nadzieję, że dojdę do siebie. Najbliższe dwa dni spędzimy w Grodzisku, nie będziemy mieć żadnego dalekiego wyjazdu i będziemy odpoczywali. Mam nadzieję, że będziemy w dobrej syspozycji.

wislakrakow.com (PM, nikol)


Źródło: wislakrakow.com

Piotr Ćwielong: Nie przyjechaliśmy po 1 punkt

5. kwietnia 2009, 21:37 (aktual. 6. kwietnia 2009, 00:27)

- Szkoda niewykorzystanych sytuacji, bo wszystko mogło potoczyć się inaczej. Sam miałem dwie, przynajmniej po jednej piłka mogła wpaść do bramki - żałuje Piotr Ćwielong po meczu z Lechem.

- W drugiej połowie, po strzelonej bramce, myśleliśmy, że będziemy kontrolować przebieg gry. Niestety wkradło się troszkę nerwowości i do tego ta głupia bramka... Szkoda, bo wiedzieliśmy, że Lech ma dobre stałe fragmenty, które wykonuje Stilić, a mimo to faulowaliśmy przed polem karnym. Szkoda, bo przyjechaliśmy tutaj po trzy punkty, a nie po jeden - zauważa wyraźnie zasmucony napastnik. - Nie jestem zadowolony, bo przyjechaliśmy tutaj z nastawieniem na zwycięstwo. Szkoda, bo brakowało nam 9 minut, aby je osiągnąć. Teraz będziemy skupiać się na tym, aby w pucharze wyeliminować Lecha.

Wisła nie dowiozła zwycięstwa do końca, bo strzał Stilicia z rzutu wolnego przeszedł pod murem, wprost do bramki. - Jeszcze nie przeanalizowaliśmy dokładnie tego gola, będziemy mieć odprawę i wówczas trener na pewno szczegółowo omówi ten mecz. Straciliśmy ją po rzucie wolnym, choć wiedzieliśmy jak groźny to fragment w wykonaniu Lecha i dlatego szkoda, że właśnie w ten sposób strzelili nam tą bramkę. Mariusz ustawił mur, a piłka go przeszła i wpadła do siatki. Dlatego miał on pretensje do chłopaków. Ale jesteśmy drużyną - razem wygrywamy i razem przegrywamy.


- Wygrywaliśmy 1:0 i myśleliśmy, że będziemy kontrolować to spotkanie. Mieliśmy grać swoje, ale wyglądało to inaczej. Już nie graliśmy piłką, tylko staraliśmy się wybijać. Na pewno nie tego wymagał od nas trener i na pewno będą jakieś konsekwencje - mówi zawodnik, który w 78. minucie został zmieniony przez Beto.

Sam "Pepe" miał dwie swoje sytuacje, obie na początku spotkania. - Bardziej żałuję tej drugiej, bo zrobiłem wszystko, ale nie zauważyłem, że Arboleda wszedł wślizgiem. Szkoda, bo na pewno byłby to fajny gol. Gdybym miał wyłączony układ nerwowy to zrobiłbym zamach i poczekał aż Arboleda zrobi wślizg, ale niestety jeszcze nie jestem aż tak doświadczonym zawodnikiem, aby to przewidzieć. Ale myślę, że z każdym meczem będzie lepiej. W pierwszej sytuacji mogłem jedynie lobować bramkarza, ale podjąłem decyzję, że będę strzelał na siłę.

Filigranowy Ćwielong przy Bułgarskiej mierzył się z rosłymi i dobrze zbudowanymi Arboledą i Bosackim. - Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Wydaje mi się, że grałem tak samo jak z Cracovią, a Bosacki czy Arboleda nie byli lepsi od obrońców "Pasów". Starałem się grać swoje.

Wisła bardzo szybko wróci na Bułgarską, bo już w środę gramy następny mecz z Lechem. Tym razem stawką będzie awans do półfinału Pucharu Polski. - Musimy grać tak jak graliśmy i mniej faulować, bo tak naprawdę Lech nie stworzył żadnej sytuacji, po której mógłby strzelić bramkę, oprócz właśnie tych rzutów wolnych - zauważa Piotrek.

wislakrakow.com (nikol)

Źródło: wislakrakow.com

Arkadiusz Głowacki: Taki jest los obrońcy

5. kwietnia 2009, 21:47 (aktual. 6. kwietnia 2009, 00:41)

- Kto wie co by było, gdybym wtedy nie zatrzymał Lewandowskiego faulem - zastanawia się Arek Głowacki. - Straciliśmy piłkę na naszej połowie, do Lewandowskiego skierowano dobre podanie, po którym wychodził na czystą pozycję. Pozostało podjąć decyzję - faul albo liczyć na to, że może Robert nie strzeli - przyznaje szczerze kapitan.

Koledzy z drużyny twierdzą, że nie mogłeś postąpić inaczej.

- Ja też twierdzę, że nie mogłem zachować się inaczej, taki jest po prostu los obrońcy.

Mogła być czerwień?

- Przemknęło mi to przez myśl, ale tylko przez krótką chwilę.

Analizowaliście już wyrównującego gola?

- Nie da się ukryć, że bramkę straciliśmy w niefortunny sposób. Piłka przeleciała między nogami w murze. Zdarzają się takie bramki, ale jest to rzadkość. Był to gol, który nie powinien się nam przytrafić.

Podobno Arboleda zakłócił porządek waszego muru

- Szczerze mówiąc, to nawet nie widziałem powtórek. W Canal+ mówiono, że Arboledy tam nie było. Nie widziałem tej sytuacji, więc nie chcę się do niej odnosić. Fakt jest faktem - nie powinniśmy stracić takiej bramki.

W Canal+ mówiono również, że w Twojej sytuacji powinna być czerwona kartka...

- Cóż, oni też się mylą (śmiech).

Sędzia zaś chyba pomylił się darując żółty kartonik Mariuszowi Pawełkowi.

- Chyba tak, ponieważ były dwie piłki na boisku, a Mariusz jedną z nich po prostu wybijał za linię autową, a grę miał wznowić Junior. Ale każdemu zdarzają się błędy.

A propos Juniora, co o jego kartkach?

- Nie chciałbym się odnosić, bo jeszcze nie widziałem tych sytuacji na powtórkach. Na gorąco pewnie powiedziałbym, że nie było faulu, ale nie chcę się wygłupiać, wolę najpierw to zobaczyć i później odpowiedzieć na te pytania.

Trener uczulał Was, że rzuty wolne to groźne narzędzie w rękach Lecha

- Sprowokowaliśmy ich zbyt wiele. Jakby nie patrzeć, stałe fragmenty były najgroźniejszą bronią Lecha w tym meczu. Mieliśmy z tym pewne problemy, dopuściliśmy się zbyt wielu fauli.

W środę 1:1 nie wystarczy, gdy pierwsi strzelicie bramkę nie będziecie mogli już tak łatwo oddać pola

- Wzbraniałbym się przed postawieniem takiej tezy, że oddaliśmy pole. To może być dla nas korzystna sytuacja, jeżeli będziemy wyprowadzać kontry mając szybkich zawodników na skrzydłach czy z przodu. To pozorne oddanie pola wcale nie musi oznaczać, że bronimy wyniku. Oczywiście, stałe fragmenty zamazują obraz naszego pomysłu na grę w drugiej połowie, po strzeleniu gola. Wówczas po nich było sporo zamieszania pod naszą bramką.

wislakrakow.com (nikol)

Źródło: wislakrakow.com

Marcin Kikut, piłkarz Lecha

Każdy kolejny mecz będzie walką na noże, walką o wszystko. Dzisiaj po raz kolejny zremisowaliśmy, nie możemy sobie pozwolić na stratę punktów w następnym spotkaniu ligowym. Dawno nie grałem w pierwszym składzie Lecha, długo na to czekałem, cieszę się, że mogłem wystąpić. W środę taki wynik jak dziś bierzemy w ciemno. Remis w Pucharze Polski premiuje nas do półfinału. Nie możemy pierwsi stracić bramki, jeśli zagramy dobrze w defensywie, przejdziemy dalej. Obie drużyny będą miały w nogach spotkanie ligowe, nikt nie stoi na straconej pozycji, ale wierzymy we własne siły.

Robert Lewandowski, piłkarz Lecha

Próbowaliśmy atakować, kilka razy zabrakło nam szczęścia pod bramką rywala lub po prostu ostatniego podania. W naszej sytuacji wynik remisowy nie jest zły. Próbowaliśmy grać swoje, ofensywnie, szukaliśmy swojej szansy, niestety w międzyczasie straciliśmy niepotrzebną bramkę. Naszej walce do końca zawdzięczamy jeden punkt.

Źródło: wislakrakow.com
(PM)

Cantoro: Jestem zadowolony

Data publikacji: 05-04-2009 21:56


Mauro Cantoro po raz pierwszy od początku rundy miał okazję do tego, by rozegrać pełne 90 minut w barwach Wisły. "Jestem zadowolony, bo grałem 90 minut" - podsumował swój występ pomocnik.

Cantoro, zdaniem prasy, jest jednym z tych zawodników, którzy muszą pokazać swoją przydatność zespołowi. "Jestem zadowolony, bo grałem dzisiaj 90 minut. Mogłem grać dzisiaj lepiej, ale po trzech miesiącach grałem przez cały mecz" - podkreślał pomocnik.

Zdaniem Mauro, Biała Gwiazda walczyła na boisku z Lechem jak równy z równym. "Wisła grała swoje i szkoda tylko, że straciliśmy bramkę" - mówił piłkarz po meczu.

Ania M.

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Pawełek: Chwiejący się mur

Data publikacji: 05-04-2009 21:59


Mariuszowi Pawełkowi nie udało się zachować czystego konta w meczu z Kolejorzem. Bramkarz Białej Gwiazdy spotkanie zakończył również z żółtą kartką, którą dostał w dosyć kuriozalnej sytuacji.

W drugiej połowie meczu na boisku wylądowały dwie piłki. Mariusz Pawełek najpierw chciał wybić jedną, potem drugą. Sędzia prowadzący to spotkanie zinterpretował jednak to zagranie jako grę na czas i pokazał bramkarzowi żółtą kartkę. Sędzia powiedział mi po meczu, że każdy może popełnić błąd. W tej sytuacji podbiegł do mnie i powiedział, że gram na czas. To była przesada. Już w drugiej połowie sędzia pokazywał mi zegarek, co było trochę dziwne. Uważam, że ta kartka była niezasłużona" - opisał całą sytuację "Mario".

Bramkarz Białej Gwiazdy przyznał, że kiedy Stilić zdobył wyrównującą bramkę, koledzy w murze nie zachowali się odpowiednio. "Byliśmy takim chwiejącym się murem. Arboleda przepchnął cały mur i piłka przeszła między nogami Beto i wpadła do bramki" - powiedział Pawełek.

"Wydaje mi się, że mecz był dobry, było dużo walki. Z całego przebiegu spotkania Lech nie miał takiej stuprocentowej sytuacji. oprócz tego strzału w poprzeczkę. Piłka mogła mi wtedy wpaść za kołnierz i mógł prowadzić. Praktycznie Lech stwarzał zagrożenie pod naszą bramką ze stałych fragmentów gry" - mówił zawodnik.

Mariusz Pawełek przyznał, że Wisła grała zbyt asekuracyjnie i pozwoliła rywalowi na złapanie wiatru w żagle. Dodał jednak, że krakowianie nie są bez szans w środę, kiedy oba zespoły zmierzą się po raz drugi, tym razem w Pucharze Polski. "Nie będzie łatwiej, bo będziemy musieli odrobić stratę z Krakowa. Na razie do przerwy jest wynik 1:0 dla Lecha, ale nie jesteśmy na straconej pozycji" - powiedział piłkarz.

Ania M.

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Baszczyński: Chyba muszę się przekonać

Data publikacji: 05-04-2009 22:19


"Zawsze mówię, że chcemy wygrywać. Prowadziliśmy długo i uważam, że straciliśmy te dwa punkty. Mimo, że w końcówce graliśmy w osłabieniu, to taka bramka przy naszej ofiarnej obronie nie powinna paść. W szatni było widać, że to nas boli" - mówił po meczu Marcin Baszczyński.

Znowu mimo obaw udało się zagrać bardzo dobry mecz na środku obrony.

Cieszę się, bo znowu to była jakaś niewiadoma. Muszę się chyba przekonać do tego, że spokojnie mogę sobie radzić w środku, bo to jest dobra alternatywa dla mnie. Trudny przeciwnik, trudny mecz, a jednak z mojej strony wyglądało to całkiem, całkiem.

Chyba będzie się trzeba rzeczywiście przekonać, bo w następnym meczu ligowym zabraknie tym razem Arkadiusza Głowackiego.

No tak, już myślałem o tym. Jest jeszcze rewanż pucharowy tutaj, a dopiero potem mecz ligowy. Chyba będę musiał Tomka Frankowskiego trochę skopać. (śmiech)

Ciężko grało się przeciwko Lewandowskiemu?

Na pewno. To w końcu reprezentant Polski, chłopak o dużych możliwościach. Pewnie reprezentacja będzie miała z niego duży pożytek w przyszłości. Lech gra takim systemem z podwieszonym Stiliciem i to też jest zadaniem stoperów, żeby niejako ograniczyć jego pozycję na boisku. Dziś się to nawet udawało. Lech chyba tylko raz w pierwszej połowie, kiedy złamaliśmy trochę linię, z akcji zagroził nam. Oczywiście ze stałych fragmentów gry stwarzali sobie szanse, ale z akcji było z naszej strony dobrze.

Gdyby jednak nie ten faul Głowackiego, to pewnie Lech zdobyłby gola z gry.

Tak, Arek musiał faulować, to było jedyne wyjście. Nikt z nas nie zdążyłby z asekuracją. Taka bramka nie powinna nam się przydarzyć, bo piłka przeszła pod murem. To musi być szczelna ściana.

Podobno Arboleda nieźle namieszał a waszym murze.

Nie widziałem tego, ale koledzy w szatni mówił, że mocno się przepychał. My jednak powinniśmy mocno stać w murze.

Jakie wnioski po tym meczu wyciągniecie przed środowym starciem w Pucharze Polski?

Lech praktycznie niczym nas nie zaskoczył. Byliśmy przygotowani na to, co grali poznaniacy. Trochę nas chyba uspokoiła albo uśpiła ta bramka, aczkolwiek mieliśmy też za zadanie spróbować grać na swojej połowie i szukać kontr. To wyjście z kontratakiem musimy poprawić, bo były ku temu okazje, a z naszej strony było za nerwowo.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl

Małecki: Jest niedosyt

Data publikacji: 06-04-2009 20:44


"Chcieliśmy bardzo wygrać, było blisko, bo do końca zostało przecież tylko 10 minut. Najważniejsze było, żeby tego meczu nie przegrać, ale jest jakiś niedosyt, że nie dowieźliśmy tego wyniku do końca" - opowiada o niedzielnym meczu z Lechem Patryk Małecki.

Remis z Lechem chyba tym bardziej boli, że gola straciliście w ostatnich minutach spotkania?

Można tak powiedzieć. Myślę, że zagraliśmy dobry mecz. Byliśmy skoncentrowani od pierwszej minuty, wiedzieliśmy, czego chcemy na boisku, więc nie było bojaźliwości. Rzeczywiście, szkoda, że Lech strzelił tą bramkę w końcówce. Jeśli meczu nie można wygrać, to go trzeba zremisować i tak uczyniliśmy.

Byliście zawiedzeni w szatni?

Chcieliśmy bardzo wygrać, było blisko, bo do końca zostało przecież tylko 10 minut. Niestety, nie udało się. Najważniejsze było, żeby tego meczu nie przegrać, ale jest jakiś niedosyt, że nie dowieźliśmy tego wyniku do końca.

Chyba można mówić o pechu w waszych ostatnich meczach z Lechem. Najpierw gol po przyjęciu piłki ręką, teraz futbolówka przelatuje przez mur.

Tak, dokładnie, dlatego tak szkoda tych wyników. Trener nas uczulał przed stałymi fragmentami gry, szczególnie, że Stilić ma ich wykonywanie opanowane do perfekcji. Taka jest jednak piłka nożna.

Z Cracovią udało wam się dwa gole zdobyć po kontratakach, a z Lechem ani jedna taka akcja nie została zamieniona na bramkę. Dlaczego?

Ciężko mi powiedzieć. Może stało się tak dlatego, że graliśmy na wyjeździe. Kibice na pewno byli dwunastym zawodnikiem Lecha. Wiadomo, że u siebie gra się łatwiej. Szkoda, bo trener nas uczulał, że będziemy mieli kontry i żebyśmy je dopieszczali, a nam tymczasem się nie udało. Mogliśmy się oczywiście dłużej utrzymywać z piłką na połowie Lecha. To jednak tak tylko łatwo się mówi.

Rzeczywiście ciężko grało się przy poznańskiej publiczności?

Na pewno tak. Byli oni dwunastym zawodnikiem drużyny Lecha. Poza tym boisko było ciężkie – nierówne. Przez to piłka robiła nam psikusy.

Ty możesz narzekać na to nierówne boisko, bo po jednej z akcji piłka tak krzywo skozłowała, że nie trafiłeś w nią przy próbie uderzenia z dystansu.

Składałem się, a piłka robiła takie dziwne kaczki. Cóż, Lech też może narzekać na boisko tak samo. Nic z tym nie zrobimy. Wydaje mi się, że murawa mogła zostać trochę podlana przed rozpoczęciem gry. Podkreślam jednak, że murawa była taka sama dla obu drużyn, więc trzeba było grać.

Jakie wnioski wyciągniecie przed środą?

Myślę, że musimy przeanalizować to spotkanie. Było kilka fajnych fragmentów gry z naszej strony. Nigdy nie ma tak, że wszystko jest fajnie, więc trener nam pokaże, co było źle. Jeśli strzelimy jakąś bramkę, to myślę, że tym razem wygramy.


M. Górski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

22. kolejka ekstraklasy - podsumowanie

3. kwietnia 2009, 20:33 (aktual. 5. kwietnia 2009, 19:25)

W radosnych nastrojach opuszczali piłkarze Piasta boisko przy Okrzei - własny stadion, na którym zagrali po raz pierwszy w tym roku. Powrót do domu uczcili piękną bramką Mariusza Muszalika i w efekcie pokonaniem lokalnego rywala z Zabrza. Górnik nie wykorzystał szansy na odbicie się od dna, i niezależnie od innych rozstrzygnięć nadal okupować będzie ostatnie miejsce w ligowej tabeli. Pełny mecz w barwach Piasta rozegrał wypożyczony z Wisły Mateusz Kowalski.

Mecz GKS Bełchatów - Śląsk Wrocław zakończył się zwycięstwem gospodarzy, którzy zdobyli trzy punkty dzięki bramkom Jacka Popka i Dawida Nowaka. Honorowe trafienie dla gości zaliczył Marek Gancarczyk. Wszystkie gole padły w drugiej połowie spotkania. Bełchatowianie awansowali na piąte miejsce w tabeli, zajmowane dotychczas przez Śląsk.

Na sobotę zaplanowano cztery mecze. W pierwszym z nich Odra Wodzisław pokonała gdańską Lechię. Drużyny sąsiadowały ze sobą w dolnej części tabeli i każda z nich starała się zdobyć trzy punkty dające możliwość oddalenia się od strefy spadkowej. Udało się to Odrze dzięki bramce Litwina, Deivydasa Matuleviciusa - w 87. minucie meczu. Po meczu ze stanowiskiem szkoleniowca Lechii pożegnał się Jacek Zieliński.

Przedostatnia w tabeli Cracovia podejmowała 8. drużynę ekstraklasy, chorzowski Ruch. Mecz zakończył się bezbramkowym remisem, co uznać należy za sukces "Niebieskich", którzy nie dotrwali w komplecie do ostatniego gwizdka - dwaj zawodnicy, Rafał Grodzicki i Maciej Sadlok opuścili boisko z czerwonymi kartkami. Bohaterem spotkania uznano chorwackiego bramkarza Ruchu, Matko Perdijića, który wielokrotnie ratował swój zespół przed stratą gola.

Legia Warszawa udała się do Gdyni z zamiarem zdobycia trzech punktów w meczu z Arką i plan wykonała. Gola na wagę zwycięstwa zdobył Takesure Chinyama, który w ten sposób "dogonił" Pawła Brożka w klasyfikacji strzelców: obaj napastnicy mają na koncie po 14 bramek.

Druga warszawska drużyna, Polonia Warszawa skromnie, ale pewnie pokonała przy Konwiktorskiej swoją imienniczkę z Bytomia. Bramkę dla Czarnych Koszul zdobył Filip Ivanovski.

W pierwszym niedzielnym meczu Jagiellonia po bardzo dobrym i zaciętym meczu ograła u siebie Łódzki KS. Po dwie bramki dla gospodarzy zdobyli Paweł Zawistowski oraz Tomasz Frankowski. Mecz przejdzie do historii również dlatego, że sędzia Jacek Walczyński nie uznał aż trzech strzelonych goli!

Remisem 1:1 zakończył się ostatni mecz kolejki Lech - Wisła. Po spotkaniu na szczycie Lech powrócił na pozycję lidera, Wisła zajmuje trzecie miejsce, mając tyle samo punktów, co czwarta Polonia.

Tabela Ekstraklasy sezonu 2008/2009
(pozycja - klub - liczba rozegranych meczów - punkty - bramki zdobyte - bramki stracone)

1 - Lech Poznań - 22 - 45 - 38 - 15
2 - Legia Warszawa - 22 - 44 - 37 – 12
3 - Wisła Kraków - 22 - 42 - 36 – 17
4 - Polonia Warszawa - 22 - 42 - 29 – 14
5 - GKS Bełchatów - 22 - 38 - 28 – 23
6 - Śląsk Wrocław - 22 - 35 - 31 – 25
7 - Jagiellonia Białystok - 22 - 28 - 23 – 22
8 - Ruch Chorzów - 22 - 26 - 15 – 21
9 - Piast Gliwice - 22 - 25 - 12 – 19
10 - Polonia Bytom - 22 - 25 - 23 – 34
11 - Arka Gdynia - 22 - 25 - 18 - 24
12 - ŁKS Łódź - 22 - 25 - 19 - 34
13 - Odra Wodzisław - 22 - 24 - 16 – 27
14 - Lechia Gdańsk - 22 - 22 - 19– 32
15 - Cracovia - 22 - 21 - 18 – 30
16 - Górnik Zabrze - 22 - 18 - 12 – 26

Źródło: wislakrakow.com

Analiza gry Wisły w meczu z Lechem. Oceny piłkarzy

7. kwietnia 2009, 22:07

Niedzielne popołudnie miało być ucztą dla piłkarskich fanów w Polsce. Czy było? Zdania są podzielone. Na pewno pod względem walki i ambicji obie jedenastki prezentowały się świetnie. Również w aspekcie umiejętności czysto piłkarskich naprawdę niewiele można było zarzucić obydwu drużynom. Na dodatek spotkanie było prowadzone w bardzo dobrym tempie, nie było jednostronne, a wydarzenia boiskowe miały swoją dramaturgię.

Z drugiej strony trudno mecz Lecha z Wisłą nazwać wielkim widowiskiem. Obie strony oddały przez dziewięćdziesiąt minut gry zaledwie po trzy celne strzały i jest to bardzo dobre odzwierciedlenie tego, co działo się na boisku. Obie drużyny bały się otworzyć wynik, zdając sobie sprawę z klasy rywala i z układu tabeli. Porażka Wisły oznaczała praktyczną utratę nadziei na obronę tytułu, przegrana Lecha oznaczała utratę fotela lidera i punktowe zrównanie się z aż dwiema ekipami. Nic dziwnego, że spotkanie zakończyło się remisem.

Przebieg spotkania

Mecz rozpoczął się od dobrej gry obydwu drużyn. Zarówno Wisła jak i Lech starały się grać piłką, co zaowocowało kilkoma dobrymi okazjami do zdobycia bramki. Niestety bardzo szybko w poczynania obydwu stron wkradła się nerwowość. Obie ekipy widząc jak groźny jest rywal zacieśniły swoje szeregi obronne i starały się atakować jak najprostszymi środkami. W efekcie okres pomiędzy dziesiątą a trzydziestą minutą był słabym widowiskiem. W tym czasie obserwowaliśmy głównie przebitki w środku pola. Piłka zbyt wiele czasu spędzała w powietrzu, żadna z drużyn nie potrafiła rozegrać kilku składnych podań po ziemi na połowie rywali. Lech z czasem zaczął kierować swoją grę bardziej w boczne sektory boiska, starając się wyminąć kocioł w drugiej linii i jednym, dwoma podaniami szybko przedostać się pod bramkę Pawełka. W efekcie w końcówce pierwszej połowy gospodarze uzyskali minimalną optyczną przewagę, ale nie byli w stanie wypracować sobie żadnej klarownej sytuacji strzeleckiej.

W drugiej połowie gra obydwu drużyn w środku pola wyglądała na zdecydowanie lepiej zorganizowaną. Przede wszystkim piłka nareszcie częściej krążyła pomiędzy zawodnikami po ziemi, dzięki czemu mniej było chaosu i przypadkowych zagrań. Ofensywny tercet Wisły: Małecki, Boguski i Ćwielong wspierany przez naszą drugą linię sprawił, że pierwsze minuty po przerwie przebiegały pod dyktando Białej Gwiazdy. Nasza drużyna wykorzystała swoją przewagę i w pięćdziesiątej pierwszej minucie wyszła na prowadzenie za sprawą Singlara.

Po akcji Małeckiego odbita piłka wylądowała pod nogami Sobolewskiego. Rozgrywający świetne zawody Wiślak wziął na siebie ciężar rozegrania akcji. Ruszył dynamicznie lewym skrzydłem zaabsorbował uwagę obrońców i odegrał do biegnącego szerzej Boguskiego. Ten dośrodkował w biegu na krótki słupek. Do piłki skoczył Ćwielong jednak naciskany przez obrońcę nie zdołał jej sięgnąć. W głębi pola karnego do dośrodkowania próbował jeszcze dojść Zieńczuk, ale został uprzedzony przez Djurdjevica. Jednakże do wybitej piłki dopadł Singlar. Słowak przyjął futbolówkę “na klatę”, wpadł z nią w pole karne i pewnym strzałem pokonał Kotorowskiego.

Niestety po bramce coś stało się z drużyną Wisły. W grę naszych piłkarzy wkradło się drobne rozluźnienie i brak solidności. Rozjuszony Lech wykorzystał chwilową słabość naszej drużyny i zepchnął ją do głębokiej defensywy. Niestety z upływającymi minutami sił było coraz mniej i tym samym uwolnienie się spod naporu rywali było coraz trudniejsze. Gospodarze nie dochodzili do klarownych sytuacji, jednakże raz za razem zyskiwali stałe fragmenty gry bite z bardzo groźnych pozycji. Mimo to dopiero seria błędów naszych piłkarzy (w tym wprowadzonego Beto) umożliwiła Lechitom wyrównanie.

Za wyjątkiem pierwszych kilkunastu minut gry Wisła nie starała się za wszelką cenę utrzymać przy piłce. Wolała grać bez ryzyka, w efekcie przez większość spotkania nie widzieliśmy piłek posyłanych z drugiej linii w tył. Jedno z nielicznych takich zagrań przyniosło bramkę dla rywali. Beto za wszelką cenę próbował utrzymać piłkę w posiadaniu Wisły. Nie był w stanie dokładnie zaadresować podania, ale na wykroku zdołał „dzióbnąć” piłkę w kierunku Cantoro. Na tyle niefortunnie, że Argentyńczyk również miał duże problemy z jej zagraniem. Połączenie niecelnego zagrania i dosyć statycznej postawy Cantoro w ostatnich minutach sprawiło, że Wiślak nie miał szans ani przyjąć tej piłki ani jej wybić. Jedyną nadzieją była próba podania ale sytuacja okazała się zbyt trudna by zagrać futbolówkę wystarczająco precyzyjnie, a zarazem silnie. Zagranie przeczytał przeciwnik, przejął piłkę i ruszyła kontra. Futbolówka trafiła pod nogi Lewandowskiego, który zdołał się obrócić w stronę bramki mając Głowackiego na plecach. Nasz defensor nie miał innego wyboru jak faulować. Rzut wolny z bardzo niebezpiecznej pozycji wykonywał Stilic. Sytuacja była wręcz idealna a wariantów rozegrania było wręcz mnóstwo. Bośniak wydawałoby się, że wybrał opcję najgorszą jaką mógł - strzał po ziemi w mur. Niestety piłka przeszła pomiędzy szeroko rozstawionymi nogami Beto i wpadła do bramki strzeżonej przez zupełnie zaskoczonego Pawełka.

W końcowych minutach Biała Gwiazda próbowała jeszcze ruszyć do ataku, by pokusić się o wywiezienie z Poznania kompletu punktów. Jednak nie mogąc zaryzykować frontalnego ataku, mając mało czasu i jeszcze mniej sił, próby te miały niewielkie szanse na powodzenie. Trzy minuty przed upływem regulaminowego czasu gry drugą żółtą kartkę i w konsekwencji czerwoną otrzymał Junior Diaz, ale nie miało to już większego wpływu ani na przebieg spotkania, ani tym bardziej na jego wynik. Wisła nie zdołała obronić uzyskanego prowadzenia i choć rywal nie stworzył sobie sytuacji bramkowych, to z przebiegu spotkania zasłużył na wyrównanie, a remis jeden do jednego jest wynikiem jak najbardziej sprawiedliwym.

Ze względu na środowy rewanż z drużyną Lecha w ramach Pucharu Polski analizę gry ofensywnej i defensywnej przeprowadzę nieco bardziej pod kątem tego konkretnego rywala.

Gra ofensywna

Wisła w niedzielę próbowała wykorzystać słabe punkty Lecha, ale myślę, że w niewystarczającym stopniu. Pod nieobecność Wojtkowiaka, obie pięty Lecha są piętami achillesowymi. Gra bocznych obrońców jest po prostu słaba. Zacznijmy od lewej obrony. W niedzielę zagrał tam Djurdjevic, jest to zawodnik całkiem solidny, ale posturą przypominający kanadyjskiego drwala. Owszem może dobrze się przepychać i zastawiać, w głębszej obronie dobrze uzupełnia stoperów. Jednakże kiedy musi grać szeroko i asekurować całe skrzydło wychodzą jego braki w szybkości i zwrotności. Z zawodnikiem pokroju Małeckiego nie ma on szans w pojedynkach biegowych. Już mecz z Bełchatowem pokazał, że dynamiczny drybler( w tym wypadku Wróbel) może „wozić” Djurdjevica jak chce. Podobnie było z Małeckim, który Serba albo mijał, albo był przez niego faulowany. Wisła w pierwszej połowie zbyt mało grała piłką żeby w pełni wyeksponować ten mankament rywali mimo to Małecki na prawej stronie był groźny. Manewr z zamianą miejsc Zieńczuka i Małeckiego był o tyle chybiony, że o ile Mały w miarę radził sobie na lewej flance, o tyle Zieńczuk, zawodnik dosyć statyczny, nie miał już życia przy Djurdjevicu. Stąd podstawowy wniosek, dla optymalnego wykorzystania prawej flanki na Djurdjevica stale musi grać zawodnik dynamiczny.

Po drugiej stronie defensywy Lecha zagrał Kikut i co tu dużo mówić, to po prostu nie jest obrońca. Maczał palce w każdej groźniejszej akcji Wisły. Przy bramce Sobolewski założył mu siatę podając do Boguskiego. Przy pierwszej sytuacji Ćwielonga( pierwsze minuty spotkania), nasz napastnik był ładnych kilka metrów od asekurującego akcję Kikuta, choć tu „pochwalić” trzeba też drugiego defensora Lecha, który też zgubił Ćwielonga. Kilka minut później Kikut znowu się nie popisał. Ćwielong z dziecinną łatwością podbił sobie piłkę nad obrońcą Lecha i wyłożył ją na strzał. Próba interwencji ze strony Kikuta była rodem z podwórka. Błędów tego zawodnika było o wiele więcej, ale Wisła nie potrafiła ich w pełni wykorzystać. Wynikało to z dyspozycji naszego lewego skrzydła. Zieńczuk grał przeciętne zawody, a Diaz miał dużo własnych problemów i niedziela stanowczo nie była jego dniem. Z kolei Małecki nie ma zbyt dobrego dośrodkowania lewą nogą.

Może dobrym pomysłem na środę byłoby przestawienie na lewą flankę Ćwielonga, który przy wsparciu Brożka mógłby siać dużo zamętu. Jednocześnie nie musi to oznaczać posadzenia na ławce Zieńczuka. Marek jest piłkarzem, który lubi zejść do środka a nawet zmienić skrzydło. Może lepiej będzie w pewnym wymiarze czasowym zagrać szeroko ustawionym Ćwielongiem i Zieńczukiem z dużą dozą swobody w środku pola. Pamiętajmy, że w środę nie będzie można grać już tak defensywnie i przydałby się ktoś bardziej kreatywny w środku pola. Jirsak jest chory, dyspozycja Diaza jest pewną niewiadomą, Zieńczuk mógłby być bardzo pożyteczny jako kreatywny „wolny elektron”.

Wiem też, że kibiców bardzo podzielił temat zmian dokonanych przez trenera w trakcie spotkania z Lechem. Pierwszą kwestię, którą trzeba wyraźnie podkreślić, to fakt, że nasza ławka rezerwowych w tym spotkaniu nie prezentowała zbyt dużej wartości i to na pewno utrudniało decyzje trenerowi. Chory Jirsak, wracający po kontuzji Gołoś, Niedzielan i Łobodziński, którzy od pewnego czasu mają problem z formą, do tego, będący nadal bardzo dużą niewiadomą, Beto i Cebanu, który w polu raczej by nam się nie przydał. Tak wąskie pole manewru bardzo utrudniało podejmowanie decyzji. Drużyna nie grała źle, prowadziła, a zmiany niekoniecznie musiały przynieść pożądany rezultat. Mimo to mam wrażenie, że Małecki i Ćwielong opuścili boisko zbyt późno. Już po siedemdziesięciu minutach gry byli zmęczeni do tego stopnia, że nawet do najprostszych zagrań wkradała się niedokładność. Ponieważ w dużym stopniu właśnie na tych zawodnikach opierała się gra przednich formacji, więc Wisła miała problemy z oddaleniem gry od własnego pola karnego.

Gra defensywna

Kontynuując wątek zmian. Wraz z upływem czasu w defensywie w oczy rzucała się przede wszystkim coraz słabsza postawa Cantoro i Diaza. Niestety trener nie miał możliwości przeprowadzenia jakiejś rozsądnej roszady. W przypadku Cantoro kontrkandydatem był chory Jirsak, w przypadku Diaza w grę wchodziło tylko przesunięcie do tyłu zmęczonego Zieńczuka. Pewną opcją było wprowadzenie Niedzielana za Diaza i przesunięcie Zieńczuka do tyłu na pozycję asekurującego lewego obrońcy, podczas gdy Niedzielan byłby odpowiedzialny za pojedynki biegowe i ogólne utrudnianie życia rywalom. Ale taki wariant w żaden sposób nie gwarantował sukcesu, co więcej był dosyć ryzykowny. Po pierwsze ze względu na praktyczne zaprzestanie ataków lewą flanką. Po drugie ze względu na problemy z trzymaniem linii spalonego przy piątce zawodników, z których dwóch nie jest nominalnymi obrońcami.

W środowym meczu najwięcej obiecuję sobie po Piotrze Brożku, bo jest to zmiana, która może diametralnie wpłynąć na obraz gry. Lech w tym sezonie gra bardzo specyficznie. W wielu meczach jest ustawiony asymetrycznie. Zawsze motorem napędowym jest Peszko, wspierany w ofensywie czy to przez Wojtkowiaka, czy też Kikuta. Natomiast lewa flanka wykorzystywana jest o wiele rzadziej, często w składzie Lecha nie ma nawet żadnego zawodnika, który mógłby pełnić funkcję lewoskrzydłowego, a lewy obrońca prawie zawsze jest nastawiony bardzo defensywnie. Ponieważ zdecydowana większość akcji Lecha idzie ich prawym skrzydłem, kluczowe będzie stłumienie naporu rywali w tej strefie. Jak na złość w niedzielę przeciwko Lechowi na lewej obronie musiał zagrać Diaz, nie dość, że zmęczony, to kompletnie nie pasujący do stylu gry Peszki. Lechita to zawodnik szybki i zwrotny, a tych cech najbardziej brakuje Diazowi.

W perspektywie środowego meczu ważne jest również pytanie, czy dobrym pomysłem będzie asekurowanie Brożka przez Marcelo? Obawiam się, że Brazylijczyk przy Peszce może skonćzyć podobnie jak Diaz. Z drugiej strony nie wystawienie Marcelo oznacza przesunięcie Baszczyńskiego na środek obrony. Baszczyński na stoperze radzi sobie bardzo dobrze, ale dylemat sprowadza się do kwestii, czy Baszczu nie przydałby się nam bardziej na prawej obronie. W środę trzeba zagrać ofensywniej, a u Singlara z grą ofensywną bywa bardzo różnie.

Oceny zawodników

Dla przypomnienia zamieszczam sposób oceniania. Skala ocen jest dziesięciostopniowa. Pięć jest oceną wyjściową i oznacza występ przeciętny, w którym zawodnik nie wyróżniał się ani na plus ani na minus. Punktem odniesienia jest przeciętny poziom europejski.

Mariusz Pawełek - 7

Dobry mecz naszego bramkarza. Co prawda Lech oddał tylko trzy celne strzały, z czego jeden zakończył się bramką, ale za to Pawełek miał dużo pracy przy dośrodkowaniach. Interweniował pewnie, nie na raty, dobrze i spokojnie wychwytując dośrodkowania. Bodajże raz zdarzyło mu się nie przychwycić dośrodkowania, do którego próbował wyjść, ale trzeba powiedzieć, że była to trudna, ostro bita piłka, lecąca po dobrej paraboli. Na szczęście Sobolewski zamykał akcję na długim słupku. Wątpliwości może wzbudzać nieco niepewna interwencja po strzale Stilica z rzutu wolnego, po której piłka o centymetry minęła długi słupek. Trudno jednak winić w tej sytuacji naszego bramkarza. Tuż przed nim do piłki skakał Lechita i mógł zmienić tor lotu futbolówki, przez co nasz golkiper miał bardzo mało czasu na reakcję. Do tego warto podkreślić całkiem dobre wprowadzanie piłki do gry przez naszego bramkarza.

Peter Singlar - 7

Na ocenę postawy tego zawodnika wpływa bardzo ważna bramka zdobyta przez niego. Poza tym Słowak zaliczył poprawny występ, ale bez rewelacji. Przy tak wyrównanych drużynach trudno oczekiwać, że obrońca będzie kasował absolutnie każdą akcję. W defensywie pamiętam trzy dosyć wyraźne błędy tego zawodnika. W pierwszej połowie raz przy wyprowadzaniu piłki zagrał niecelnie, co zakończyło się stratą i kontrą, za drugim razem „obsłużył” Pawełka dosyć niewygodnym podaniem i zmusił do wybicia piłki w aut. W drugiej połowie próbował przeczytać grę i uprzedzić bodajże Anderssona do piłki, jednakże nieco przeliczył swoje możliwości. Do piłki zabrakło mu kilku centymetrów, podanie przeszło do rywala, a na skrzydle powstała wyrwa. Jednak były to błędy bez poważniejszych konsekwencji, a w pozostałych sytuacjach Singlar spisywał się solidnie. W ofensywie Słowak nie uczestniczył zbyt często, ale taka była specyfika tego spotkania. Wisła raczej kontrowała niż przeprowadzała atak pozycyjny, a Singlar nie jest na tyle szybkim zawodnikiem, by wychodzić do kontrataków. Jednakże jedno kapitalne wejście zaowocowało bramką. Właśnie tego typu akcji oczekuje się po nowoczesnym bocznym obrońcy. Warto również podkreślić pewne wykończenie sytuacji przez Wiślaka.

Marcin Baszczyński - 9

Już w minionej rundzie Baszczyński pokazał, że ma olbrzymi potencjał do gry na pozycji stopera, w niedzielę jedynie to potwierdził. Mecz zaczął troszeczkę nerwowo, w kilku sytuacjach mógł spokojnie poszukać partnerów, ale wolał grać bez ryzyka i ekspediował piłkę na aut. Jednakże szybko nabył pewności i wyeliminował ten mankament ze swojej gry. W destrukcji był absolutnie bezbłędny, nie tylko wygrywał swoje pojedynki, ale również asekurował partnerów, przede wszystkim Singlara. Pewny w powietrzu i na ziemi. Troszeczkę zadanie ułatwiał mu fakt, że jedyny napastnik Lecha - Lewandowski- koncentrował się na starciach z Głowackim, a Stilic również miał tendencję do ścinania na naszą lewą flankę, przez co akcje rywali czasami nieco omijały Baszcza.

Arkadiusz Głowacki - 8

Nasz kapitan miał trudne zadanie, przez cały mecz musiał walczyć z Lewandowskim. Nie chodzi tu nawet o fakt, że Lechita jest reprezentantem Polski i całkiem dobrym napastnikiem, ale przede wszystkim o to, że to jeden z niewielu ligowych napastników, którzy potrafią przepychać się z obrońcami. Stąd momentami starcia obydwu zawodników bardziej przypominały zapasy niż piłkę nożną. W niezliczonej ilości sytuacji górą był Wiślak, niestety w jednej pojedynek udało się wygrać Lewandowskiemu i Głowacki musiał uciec się do faulu. Wina za całą sytuację po części spada na partnerów, którzy zgubili piłkę w środku pola. Obiektywnie trzeba też przyznać, że Głowackiemu należała się w tej sytuacji czerwona kartka, ale „żółtko” również jest dla niego poważną karą, bo eliminuje go ze spotkania z Jagiellonią. Trzeba natomiast docenić wielką pracę jaką Głowacki włożył nie tylko w pojedynki z Lewandowskim, ale również w asekurację Diaza.

Junior Diaz - 4

Trudno jednoznacznie ocenić występ tego zawodnika. Z jednej strony nie był pewnym punktem drużyny. Nawet gdy interweniował skutecznie to włos dzielił go od błędu lub faulu. Ponadto po przerwie bardzo często uciekał się do faulu i w kontekście całego spotkania zasłużył sobie na obie żółte kartki. Z drugiej strony, pomijając stałe fragmenty gry, Lech bardzo rzadko był w stanie skutecznie zagrozić naszej bramce po akcji swoją prawą flanką. Warto też jeszcze raz podkreślić, że Diaz przeciwko Peszce musiał grać z konieczności. Diaz nie jest złym obrońcą, ale na zawodników takich jak skrzydłowy Lecha po prostu jest zbyt mało zwrotny i zbyt wolny. Przy czym nie można winić tutaj zawodnika, bo problemy te nie są spowodowane złym przygotowaniem fizycznym tylko budową fizyczną tego piłkarza. Junior to zawodnik wysoki i siłą rzeczy ma nieco gorszą koordynację ruchową i słabszą zwrotność.

Ponadto musimy pamiętać, że Diaz do Polski przyleciał w piątek, po dwóch trudnych spotkaniach w eliminacjach mistrzostw świata. Będąc w Ameryce również podróżował, ponieważ spotkanie z Meksykiem odbywało się na wyjeździe. Zawodnik musiał być wyczerpany i nic dziwnego, że nie był w stanie wytrzymać trudów tego fizycznie bardzo wymagającego spotkania. Zresztą Diaz już od pierwszych minut wyraźnie nie był w najwyższej dyspozycji. Często uczestniczył w ofensywnych wypadach, ale jego dośrodkowania były kiepskie. Do tego kompletnie nie wychodziła mu gra głową, błędy zdarzały mu się nawet w sytuacjach gdy nie był atakowany. W efekcie w pierwszych kilkunastu minutach na sześć czy siedem zagrań głową Diaza, ani jedno nie trafiło do partnera z zespołu.

Patryk Małecki - 6

Jeden z najlepszych Wiślaków przed przerwą, niestety w drugiej połowie stopniowo opadał z sił. W pierwszej części gry był bardzo aktywny, dużo biegał, szarpał przede wszystkim prawą stroną. Rozegrał kilka udanych akcji, zaliczył bardzo ładne podanie do Ćwielonga w pierwszych minutach meczu. Był bardzo skuteczny w pojedynkach indywidualnych, które kończyły się albo minięciem Djurdjevica, albo wywalczeniem stałego fragmentu gry. Również dośrodkowania prawą nogą nie były złe. Niestety gdy Małecki zmieniał stronę było nieco gorzej. Dośrodkowania lewą nogą zdecydowanie mu nie wychodziły, przerzucenie piłki na prawą nogę było zbyt czytelne i z tymi dośrodkowaniami defensywa Lecha również radziła sobie bez problemów. Brakowało również akcji, w których Małecki ściąłby z lewej flanki do środka i pokusił się o uderzenie. Po przerwie Patryk prezentował się słabiej, nadal wygrywał pojedynki, ale nie był w stanie obsłużyć partnerów dobrym dośrodkowaniem. Na dodatek z minuty na minutę słabł fizycznie, po siedemdziesięciu minutach gry był już na tyle zmęczony, że nie tylko nie był w stanie podejmować prób gry indywidualnej, ale nawet zagranie kilkunastometrowego podania sprawiało mu sporo trudności.

Radosław Sobolewski - 10

Zdecydowanie najlepszy piłkarz meczu. To było spotkanie, w którym waleczność i zaangażowanie cechowały każdego piłkarza obydwu drużyn, a mimo to w tych kategoriach Sobolewski wyraźnie górował nad każdym zawodnikiem na boisku. Był zawsze tam gdzie drużyna go potrzebowała, walczył w środku pola i na skrzydłach, asekurował partnerów i sam wygrywał własne pojedynki. Dwoił się i troił. Dzięki jego ambitnej postawie Lech nie był w stanie rozwinąć skrzydeł w ofensywie. Do tego Sobol był prawdziwym liderem drużyny, cały czas mobilizował swoich partnerów do twardej, nieustępliwej i ofiarnej gry. W miarę możliwości starał się także angażować w akcje ofensywne, brać na siebie ciężar gry. To jego indywidualny rajd i przytomne zagranie do Boguskiego przyczyniły się do zdobycia bramki przez naszą drużynę.

Mauro Cantoro - 7

Dobry mecz Argentyńczyka, choć w końcówce było widać po nim zmęczenie. Jednakże pierwsze siedemdziesiąt minut to bardzo dobra, waleczna i ambitna postawa Wiślaka. Cantoro był bardzo ważnym ogniwem gry defensywnej naszej drużyny, wygrywał wiele pojedynków w środku pola. Do tego starał się uczestniczyć w akcjach ofensywnych drużyny. Starał się nieco uspokoić naszą grę, jednakże nie spowalniał gry, co często mu się zdarza. Kilkukrotnie próbował uderzeń z dystansu i choć bezskutecznie, to jednak próby te były ważne taktycznie. Wymuszały na obrońcach rywali ruch do przodu i rozerwanie linii defensywnej, co dawało szansę na urwanie się spod krycia któremuś z partnerów. Ponadto Cantoro popisał się kilkoma bardzo przytomnymi zagraniami, które pozwoliły przejść Wiśle do ataku pozycyjnego i nieco odciążyć defensywę. Kilkukrotnie ładnie zmienił stronę gry, czego wyraźnie brakowało w poprzednich spotkaniach Wisły.

Marek Zieńczuk - 6

Solidny występ naszego lewoskrzydłowego. Moze nie był tak widoczny jak Małecki, ale obaj piłkarze różnią się sposobem gry i zadaniami na boisku. Zieńczuk miał zdecydowanie więcej obowiązków defensywnych. Ponadto odpowiadał za konstruowanie naszych ataków, rozgrywanie piłki, nie tylko na skrzydle, ale również w środku pola. Przyzwoicie układała się jego współpraca z Diazem, tak w ofensywie jak i defensywie. Warto też podkreślić, że Zieńczuk nieustannie musiał być w ruchu godząc obowiązki w ofensywie i defensywie. Niestety odbiło się to negatywnie na produktywności tego piłkarza. Brakowało dobrych dośrodkowań czy strzałów w jego wykonaniu.

Rafał Boguski - 6

Pierwsze minuty meczu miał dosyć udane, wypracował jedną z sytuacji Ćwielonga, jednak w kolejnych minutach był zdecydowanie mniej widoczny. Na pewno wynikało to po części ze sporego chaosu w środku pola i braku dobrych podań, jednak z drugiej strony Ćwielong i Małecki w tym samym okresie spisywali się lepiej. Zdecydowanie lepiej Boguski zaprezentował się po przerwie. Był o wiele bardziej aktywny, często wracał się po piłkę. Inicjował wiele akcji Wisły, w pierwszych minutach oddał przyzwoity strzał na bramkę Kotorowskiego. Do tego miał swój udział przy golu dla Wisły. W przeciwieństwie do Małeckiego i Ćwielonga, w końcówce spotkania zachował siły na tyle, aby móc podejmować próby gry indywidualnej. Starał się napędzać akcje Wisły. Mimo to w przekroju całego spotkania zaprezentował się przeciętnie, jak na napastnika stwarzał jednak zbyt mało zagrożenie pod bramką rywali. Choć trzeba Wiślaka pochwalić za bardzo dobrą i ofiarną postawę w defensywie, często wracał bardzo głęboko by wspomóc partnerów.

Piotr Ćwielong - 7

Dobry mecz naszego napastnika. Na pewno styl gry Wisły nie ułatwiał mu zadania. Ćwielong często musiał walczyć o górne piłki z wyraźnie wyższymi rywalami. Mimo to w pierwszej części gry radził sobie wyraźnie lepiej od Boguskiego. O wiele częściej znajdował się przy piłce, uczestniczył tak w rozegraniu jak i w wykańczaniu akcji. Często wracał się do drugiej linii, a mimo to zdołał dojść do dwóch dobrych sytuacji strzeleckich. Pierwsze uderzenie było bardzo trudne technicznie. Choć podanie było precyzyjny, to Ćwielong musiał uderzyć w biegu z pierwszej piłki z powietrza. Obrońca był spóźniony, ale nie na tyle by Piotrek mógł próbować przyjmować piłkę. W drugiej sytuacji nasz napastnik kapitalnie ograł Kikuta i uderzył, ale na jego nieszczęście strzał zablokował dobrze ustawiony Arboleda. Niestety po przerwie Ćwielong, podobnie jak Małecki szybko opadł z sił i z minuty na minutę był coraz mniej widoczny.

Beto

Choć zagrał zaledwie kilkanaście minut i trudno po tak krótkim czasie oceniać jego występ, to trzeba powiedzieć, że ten mecz Brazylijczykowi nie wyszedł. Tak jak w poprzednich meczach popisywał się bardzo dobrą grą ciałem i zastawianiem piłki, a Wisła uzyskała z jego gry korzyść w postaci kilku akcji. Ponadto wydawało się, że Beto wygląda nieco lepiej pod względem szybkościowym. Niestety nadal na rywala klasy Lecha jest to stanowczo zbyt mało. Co więcej Beto popełnił błędy w akcji, która przyniosła wyrównanie. Najpierw m.in. za jego sprawą Lech wyprowadził kontrę, a potem przy rzucie wolnym piłka przyszła między szeroko rozstawionymi nogami Brazylijczyka. Takie kiksy się zdarzają, niestety o wiele bardziej martwi mnie postawa Beto pod bramką rywali. Nie zauważyłem żeby ten nominalny napastnik przejawiał jakiekolwiek zainteresowanie znalezieniem się w sytuacji strzeleckiej, nawet przy stałych fragmentach brakuje dynamiki z jego strony. Jeżeli Wisła ma mieć pożytek z tego piłkarza, to ten element musi ulec poprawie i to szybko. Grał zbyt krótko, by podlegać ocenie

Wojciech Łobodziński

Wszedł na ostatnie dziesięć minut gry, kiedy na tablicy wyników widniał już remis. Do gry ofensywnej Wisły wniósł niewiele. Natomiast pokazał się z dobrej strony w kilku akcjach defensywnych, przerywając kilka groźnych akcji Lecha. Grał zbyt krótko, by podlegać ocenie.

Andrzej Niedzielan

Pojawił się na boisku w ostatnich minutach gry. Wisła w tym okresie podjęła ostatnią próbę zrywu i walki o trzy punkty. Jednakże Niedzielan nie zdążył w żaden sposób zaakcentować swojej obecności na boisku. Grał zbyt krótko, by podlegać ocenie.

Podsumowanie

Mecz z Lechem był okazją, by zrównać się punktami z tą drużyną. Jednakże remis wcale nie jest złym wynikiem, szczególnie biorąc pod uwagę jak wąską kadrą dysponował trener w tym spotkaniu. Oczywiście remis oznacza, że, by przegonić poznaniaków, musimy zdobyć od nich cztery punkty więcej, ale jest to zadanie jak najbardziej wykonalne. Lecha czekają jeszcze dwa wyjazdy do Warszawy i spotkanie ze Śląskiem. My zarówno Śląsk jak i Legię będziemy podejmowali u siebie. Co więcej, drużyna Tarasiewicza do Krakowa przyjedzie w ostatniej kolejce, kiedy może być już poza grą o puchary. Trzeba też powiedzieć, że Lech jest w lekkim dołku, w lidze zremisował trzy kolejne mecze strzelając tylko dwie bramki i są podstawy by sądzić, że Lech punkty będzie jeszcze gubił. Tym bardziej, że drużyny trenera Smudy mają tendencję do słabych końcówek sezonu.

Nie zmienia to faktu, że Wisła nie może oglądać się na rywali, musi przede wszystkim skupić się na własnej grze. Najbliższe kolejki to mecze z drużynami walczącymi o utrzymanie, a więc bardzo zdeterminowanymi i aby wygrać, Wisła będzie musiała również odpowiedzieć determinacją. Ponadto dwaj najbliżsi rywale mogą okazać się bardzo niewygodni. Jagiellonia gra ładną piłkę w ofensywie i potrafi być bardzo kreatywna. Kluczem do zwycięstwa będzie wykorzystanie ich słabszej postawy w defensywie. Warto też zwrócić uwagę na postawę młodego bramkarza Jagiellonii. Póki co prezentuje się on bardzo dobrze i należy obawiać się syndromu “dnia konia”. Z drugiej strony zawodnik ten kiepsko komunikuje się z partnerami z obrony i to należy wykorzystać. Następny mecz to wyjazd do Gdyni, a jak wiadomo mamy problem z wygrywaniem spotkań na tamtejszym boisku. Myślę, że nasi piłkarze mają jeszcze w pamięci ostatni remis 2-2 i okoliczności w jakich ten wynik padł. Liczę również, że wyciągną wnioski z tamtego meczu i nie powtórzą błędów.

Trzeba też poświęcić jeszcze kilka słów rozgrywkom Pucharu Polski. Niedzielny mecz pokazał, że awans w konfrontacji z Lechem jest jak najbardziej w naszym zasięgu. Co prawda środowy mecz będzie nieco inny, Wisła będzie musiała zagrać odważniej, bo w Krakowie Lech wygrał 1-0. Jednak powracający do kadry Marcelo i Brożek na pewno dadzą większe pole manewru trenerowi. Trzeba też podkreślić, że o Puchar Polski naprawdę warto walczyć. W tym sezonie czołówka ligi jest bardzo wyrównana, w tej chwili cztery drużyny mają podobne szanse na wywalczenie mistrzostwa. Co prawda dwa następne miejsca gwarantują grę w Lidze Europejskiej. Jednakże triumfator pucharu krajowego rozpocznie swój udział w rozgrywkach następcy Pucharu UEFA od późniejszej rundy, co umożliwi mu lepsze przepracowanie okresu przygotowawczego do następnego sezonu i być może uchroni przed dalekimi, egzotycznymi wyprawami.

wislakrakow.com (Uran235)

Źródło: wislakrakow.com

"Wisła nie klęka" - pomeczowy mix newsowy

  • Szlagier na remis W szlagierze 22. kolejki, a może i całej rundy wiosennej, Lech Poznań zremisował u siebie z Wisłą Kraków 1:1. "Kolejorz" na boisku był lepszy, lepiej operował piłką, ale to Wisła była skuteczniejsza. Wisła nie miała przewagi w tym meczu, ale miała Petera Szinglara, który po odważnym wejściu w pole karne strzelił gola, jak się okazało - na wagę remisu. Lech przeważał, ale marnował sytuacje podbramkowe. [interia.pl]
  • Świetny mecz: Stilić i mur Wisły ratują Lecha Na boisku w Poznaniu było siedmiu reprezentantów Polski, ale gole strzelali obcokrajowcy - Peter Singlar dla Wisły Kraków i Semir Stilić dla Lecha Poznań. Lech wyrównał w końcówce po strzale z wolnego Stilicia. Piłka jakimś trafem przeleciała przez sam środek muru Wisły (...) Poziom nie zawiódł. Szybka gra pełna poświęcenia i ostrych zagrań - to było to, czego należało oczekiwać od Lecha i Wisły. [sport.pl]
  • Wisła nie klęka, remis w Poznaniu Kiedy w telewizyjnych relacjach przypominano jesienny mecz w Krakowie, wygrany przez Lecha 4:1, pokazywano twarz Petera Singlara. Obrońca Wisły nie wierzył w to, co się stało, stał jak wryty, patrzył na tańczących z radości gości. Wtedy wydawało się, że mistrz Polski abdykuje bez sprzeciwu, przyznając, że jego następca jest szybszy, lepszy technicznie i bogatszy. Lechem zachwycała się cała Polska, tak jak mówiła o problemach Wisły, która po kolei żegnała się z marzeniami o Lidze Mistrzów, Pucharze UEFA i – wydawało się – obronie tytułu mistrzowskiego. Wczoraj w Poznaniu Singlar bliski był pełnej rehabilitacji. Po jego golu w 52. minucie Wisła prowadziła, potwierdzając, że zdecydowanie za szybko została skreślona z walki o pierwsze miejsce. (...) Przed pierwszym gwizdkiem wczorajszy mecz w Poznaniu nazywano pojedynkiem o mistrzostwo, po ostatnim okazał się nie mieć aż tak wielkiego znaczenia. Lech zachował prowadzenie w tabeli, ale jego przewaga nad Legią zmniejszyła się do jednego punktu. Obie drużyny zagrają ze sobą 26 kwietnia w Warszawie, 23 maja Lech przyjedzie do stolicy na spotkanie z Polonią. W tym sezonie nikt nie zasłużył, by nazwać go mistrzem już teraz. [Rzeczpospolita]
  • Zwycięstwo w Poznaniu było blisko Eksperyment w obronie przyniósł niespodziewany efekt, ale Wisła tylko zremisowała w Poznaniu z Lechem i straciła najlepszą okazję na dogonienie lidera. - Do samego końca będziemy się bić o mistrzostwo - zapowiada Maciej Skorża, trener krakowian. W pięciu wiosennych kolejkach Wisła nadrobiła do Lecha tylko punkt. W tym tempie krakowianie nie mieliby szans na prześcignięcie poznaniaków, bo teraz tracą do nich trzy punkty i mają niekorzystny bilans bezpośrednich spotkań. A do końca ligi zostało osiem meczów. [Gazeta Wyborcza Kraków]
  • Lech zremisował z Wisłą W Poznaniu wszyscy od dawna szykowali się na ten mecz. Trybuny stadionu przy Bułgarskiej wypełniły się do ostatniego miejsca, bo Lech podejmował na własnym boisku mistrza Polski - Wisłę Kraków. Poznaniacy zremisowali i mają już tylko punkt przewagi nad drugą w tabeli Legią. [dziennik.pl]
  • Hit godny tego miana, Lech traci punkty Lider ekstraklasy zremisował trzeci mecz z rzędu, ale tym razem trener Lecha Franiszek Smuda nie miał do swoich piłkarzy większych pretensji. W emocjonującym meczu (o takich mawia się, że przywracają wiarę w polską ligę) poznaniacy zremisowali u siebie z Wisłą 1:1. Wszystko, co najciekawsze, działo się w drugiej połowie. W 51. minucie obrońca Wisły Peter Singlar wdarł się przebojem w pole karne rywali i nie dał szans bramkarzowi Lecha. Gospodarze wyrównali w 82. minucie po rzucie wolnym Semira Stilicia. [Życie Warszawy]
  • Hit na remis Podział punktów w najciekawszym spotkaniu 22. kolejki ekstraklasy. Lech Poznań zremisował z Wisłą Kraków 1:1. Rywalizacja była bardzo zacięta, a w pewnym momencie bliższa zainkasowania trzech punktów była Biała Gwiazda. Od 52. minuty goście prowadzili po golu Petera Singlara. W końcówce jednak trafienie wyrównujące uzyskał Semir Stilić. [sportowefakty.pl]
  • Remis w hicie kolejki w Poznaniu Lech Poznań zremisował u siebie z Wisłą Kraków 1:1. Biała Gwiazda prowadziła już w Poznaniu, po strzale Singlara, jednak niezawodny Semir Stilic wykorzystał swój talent do wykonywania rzutów wolnych i w końcówce dał Lechowi wyrównanie. [pilkanozna.pl]
  • Wielki szlagier na remis Niewątpliwie to spotkanie zasługiwało na miano hitu kolejki, a kto wie czy nie meczu sezonu. Wiele sytuacji, wiele nerwów, wiele walki, a to wszystko przy wspaniałym dopingu 17 tysięcy widzów. Od początku meczu przewagę miał Lech Poznań, lecz to Biała Gwiazda w 50. minucie objęła prowadzenie. Osiem minut przed końcem meczu, Semir Stilić wyrównał wynik spotkania, a tym samym ustalił wynik spotkania. [futbol.pl]
  • Remis na lidera Wielki hit kończący 22. kolejkę Ekstraklasy na remis. Lech Poznań był zespołem lepszym od Wisły, ale to ona pierwsza strzeliła bramkę. Gospodarze mimo kilku znakomitych okazji wyrównali dopiero osiem minut przed końcem. Na zdobycie decydującej bramki "Kolejorzowi" zabrakło czasu, choć w końcówce grał z przewagą jednego zawodnika. Remis jednak wystarcza Lechowi do odzyskania pozycji lidera tabeli, ale przewaga nad Legią zmalała do zaledwie jednego punktu. [goool.pl]
  • Wisła nie dopłynęła do Poznania Hit 22. kolejki Ekstraklasy nie rozczarował. Lech Poznań po ciekawym i stojącym na wysokim poziomie spotkaniu zremisował na własnym stadionie z Wisłą Kraków 1-1 (0-0). Prowadzenie dla mistrzów Polski zdobył w 51. minucie Peter Šinglár. Do wyrównania doprowadził w 82. minucie Semir Štilić strzałem z rzutu wolnego. Goście kończyli mecz w dziesiątkę, ponieważ w 88. minucie drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką został ukarany Júnior Díaz. Dzięki temu wynikowi Kolejorz utrzymał trzypunktową przewagę nad mistrzami Polski i nadal prowadzi w tabeli, mając oczko więcej niż Legia Warszawa. [90minut.pl]
  • Zaskakujący strzał dał Lechowi Poznań fotel lidera! Wielkie emocje w starciu gigantów W meczu na szczycie piłkarskiej Ekstraklasy Lech Poznań zremisował z Wisłą Kraków 1:1 i po 22 kolejkach przewodzi ligowej tabeli. Druga jest Legia, Wisła zajmuje trzecie miejsce. [wp.pl]
  • Hit nie rozczarował, "Kolejorz" grał do końca Lech Poznań zremisował z Wisłą Kraków 1:1 (0:0) w najciekawszym meczu 22. kolejki polskiej ekstraklasy. Remis dla "Kolejorza" uratował Semir Stilic strzałem z rzutu wolnego w 82. minucie meczu. Wcześniej Wisła prowadziła przez długi okres czasu po trafieniu Petera Singlara. Taki wynik sprawia, że Lech utrzymał prowadzenie w lidze, a Wisła wciąż ma jeszcze realne szanse na obronienie tytułu mistrza Polski. [onet.pl]
  • Remis w Poznaniu! Lech znowu liderem! W meczu na szycie ekstraklasy Lech Poznań zremisował 1:1 (0:0) z Wisłą Kraków. Jeden punkt wystarczył aby podopieczni Franciszka Smudy wrócili na pozycję lidera. W tym sezonie podopieczni Franciszka Smudy już dwukrotnie pokonali piłkarzy Macieja Skorzy. Ta sztuka nie udało się po raz trzeci. Po bramkach Singlara i Stilicia mecz na szczycie 22. kolejki ekstraklasy zakończył się podziałem punktów. Po tym meczu Kolejorz wrócił na pozycję lidera, ale ma tylko punkt przewagi nad Legią Wraszawa. Natomiast "Biała Gwiazda" wyprzedziła Polonię Warszawa i ze stratą trzech punktów do Lecha zajmuje trzecią pozycję w tabeli. [sports.pl]
  • Remis na samym szczycie. Lech wraca na fotel Emocji i walki było dużo, ale bramki tylko dwie - w hicie 22. kolejki ekstraklasy Lech Poznań zremisował na własnym boisku z krakowską Wisłą 1:1. Remis zapewnił podopiecznym Smudy powrót na fotel lidera. Druga jest warszawska Legia. [tvn24.pl]
  • Lech Poznań - Wisła Kraków 1:1 W meczu 22. kolejki Ekstraklasy Lech Poznań zremisował na własnym stadionie z Wisłą Kraków 1:1. Wyrównującą bramkę dla Kolejorza w 82 minucie spotkania zdobył Semir Stilić. To było spotkanie godne dwóch zespołów walczących o Mistrzostwo Polski. Choć obie ekipy nie mogły wystawić najsilniejszych składów, to poziom spotkania był bardzo wysoki. Piłkarze pracowali w kapitalnym tempie i właściwie przez pełne 90 minut akcja goniła akcję. Początkowo to Lech przejął inicjatywę, ale Wisła dość szybko opanował sytuację i odgryzała się Kolejorzowi. (...) W końcówce spotkania z boiska z czerwoną kartką wyleciał Junior Diaz, ale poznaniakom zabrakło już czasu, aby wykorzystać przewagę liczebną i tym razem trzeba było zadowolić się jednym punktem. [lechpoznan.pl]


Źródło: wislakrakow.com
(redakcja)

Video

Skrót meczu:


Maciej Skorża i Franciszek Smuda po meczu Lech - Wisła: