2009.05.23 Lechia Gdańsk - Wisła Kraków 2:4

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 22:26, 26 maj 2009; ROBSQN (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)
, , ,
[[Grafika:|150px]] ' : ' [[Grafika:|150px]]
widzów:
sędzia:
Bramki
'

'

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Punkt od mistrzostwa! Horror w Gdańsku! (video) 23. May 2009, 11:29 (aktual. 23. May 2009, 18:05) skomentuj komentarze (125) drukuj wyślij

poprzednie

1/8 następne


Akcja Wisły w Gdańsku (Andrzej Opyrchał)

Po niebywałym pojedynku, w którym Lechia dwukrotnie prowadziła to Wisła wygrała 4:2 i do obrony mistrzostwa Polski potrzebuje już tylko jednego punktu!!! Wejście Smoka zaliczył Wojciech Łobodziński, którego dwa gole w końcówce zapewniły wygraną Białej Gwieździe.

Zobacz skrót meczu (video) >>

Komplet widzów przy ul. Traugutta w Gdańsku, wśród których kilkanaście setek trzymało nad głową szale w wiślackich barwach, oglądał bardzo ciekawe spotkanie. Ogromna w tym zasługa gospodarzy, którzy od pierwszych sekund rzucili się na Wisłę. Szybko okazało się, że słowa Tomasza Kafarskiego, który zapowiadał niespodziankę w Gdańsku, nie były wypowiadane bez powodu.

Wisla.TV: Mecz przyjaźni w Gdańsku (video) >>

Broniąca się przed spadkiem Lechia zdobywa punkty przede wszystkim na własnym stadionie. Szybko pokazała dlaczego; lechiści rzucili się na wiślaków i już w 17 sekundzie zdobyli prowadzenie. Mysona podprowadził piłkę lewym skrzydłem, zagrał do środka, gdzie Zabłocki upadając tak trącił piłkę ręką, że ta znalazła się między Pawełkiem, Diazem, Głowackim i Buzałą. Największym sprytem wykazał się napastnik Lechii i było 1:0, bo sędzia nie dopatrzył się we wcześniejszym zagraniu celowości.

Galeria z meczu przyjaźni (foto) >>

Gol nie podłamał Wisły, która zajęła się mozolnym budowaniem akcji, ale Lechia nie zamierzała jej utrudniać zadania. Żywiołowo grający gospodarze każdy przechwyt starali się zakończyć szybką kontrą. Cierpiała na tym precyzja ich ataków, ale czasem potrafiły one sprawić sporo kłopotów naszym obrońcom. Tak jak w 20 minucie, gdy Zabłocki uderzył w boczną siatkę znajdując się w polu karnym, czy 13 minut później po główce Wiśniewskiego w doskonałej sytuacji. Wisła dużo rozgrywała piłką i mimo lepszego wrażenia pozostawianego przez Lechię także stworzyła kilka okazji, po których mogła paść bramka. W 23 minucie Paweł Kapsa zażegnał niebezpieczeństwu po próbie loba w wykonaniu Marka Zieńczuka, chwilę później bramkarz Lechii na raty interweniował po mocnym strzale Sobolewskiego zza pola karnego. W 32 minucie nad bramką z siedmiu metrów główkował Paweł Brożek, zaś już w doliczonym czasie gry Wisła miała dwie szanse: najpierw niecelnie główkował z bliska Marcelo, a po chwili minimalnie chybił Marek Zieńczuk, uderzając piłkę po długim rogu z prawej strony.

W drugiej połowie Lechia nie wytrzymała narzuconego przez siebie tempa. Mogła jednak zdobyć gola w absolutnie kuriozalnych okolicznościach: Marcelo wycofał piłkę do Pawełka, a ten nieatakowany przez nikogo... przepuścił ją pod stopą! Piłka odbiła się od słupka i wróciła do bramkarza Wisły, a jej kibicom ciśnienie podskoczyło dwukrotnie. - Pomyślałem wtedy, że tego meczu nie przegramy, skoro mamy takie szczęście - przyznał kapitan Wisły Arkadiusz Głowacki. Szczęście dopisało minutę później. Z lewej strony dośrodkowywał Patryk Małecki, pierwsza próba się nie udała, ale piłka wróciła do "Małego", nastąpiła druga centra, a piłkę w polu bramkowym skutecznie musnął Paweł Brożek zapewniając Wiśle wyrównanie.

Wydawało się, że drugi gol dla Wisły jest tylko kwestią czasu. Znów niecelnie główkował Paweł Brożek, z dystansu w bramkarza uderzał Małecki, a w 62 minucie Piotr Ćwielong nie zdołał wyprzedzić obrońcy po niezłym podaniu Pawła Brożka. Niestety, cztery minuty później sędzia wziął sprawy w swoje ręce: ładny rajd Kaczmarka zakończył się twardym, ale absolutnie poprawnym wejściem barkiem w wykonaniu Tomasa Jirsaka. Arbiter z Bydgoszczy podyktował rzut karny, który Karol Piątek zamienił na gola. Wisła więc znów musiała zdobyć dwa gole by utrzymać przewagę nad najgroźniejszymi konkurentami.

Szybko jednak losy walki o tytuł się odwróciły. We Wrocławiu Śląsk wyrównał stan meczu z Legią na 1:1, a Lech przegrywał z Polonią 2:3 i Wisła wróciła na czoło tabeli. Wciąż jednak atakowała. Tradycyjnie jedną stuprocentową (strzał z trzech metrów do pustej bramki) i jedną osiemdziesięcioprocentową (wolej z pola karnego) sytuację zepsuł Piotr Ćwielong. W 76 minucie sam przed bramkarzem znalazł się Marek Zieńczuk, lecz trafił w wychodzącego bramkarza. Szybko jednak przejął piłkę i został sfaulowany przed polem karnym. Do wykonania rzutu wolnego podszedł on sam. Przymierzył precyzyjnie, w krótki róg, otrzymując po golu brawa od całej widowni. Kibice Lechii wraz z fanami Wisły skandowali imię i nazwisko strzelca, wychowanka gdańskiego klubu. - To dowodzi, że przyjaźń między kibicami nie jest tylko na pokaz - mówił po meczu trener Maciej Skorża, na którym ta sytuacja zrobiła duże wrażenie.

Wiśle trzy punkty zapewniło "Wejście Smoka" Wojciecha Łobodzińskiego. Wreszcie zaprezentował on nienaganną technikę, pokonując bramkarza Lechii z podobnej pozycji, choć w różny sposób. Za każdym razem trafiał z prawej strony w długi róg, jednak najpierw uczynił to precyzyjną główką po dośrodkowaniu Piotra Brożka, a w 86 minucie nie dał Kapsie szans precyzyjnym wolejem poprzedzonym wzorowym przyjęciem piłki.

Podsumowując, Wisła po raz drugi z rzędu zdobyła na boisku rywala cztery gole. Zwycięstwo mistrzów Polski było zasłużone, mimo iż bramki dające triumf padły w ostatnim kwadransie, Pamiętać też należy, że swoje gole Lechia zdobyła po błędach arbitra. O ile ręka Jakuba Zabłockiego była dość przypadkowa, to już podyktowanie rzutu karnego w sytuacji szkoleniowego wejścia bark w bark zakrawało na kpinę. Lechia z pewnością pokazała się z bardzo dobrej strony szczególnie w pierwszej połowie, a jej postawa sprawiła, że oglądaliśmy w sobotę przy Traugutta bardzo emocjonujący mecz. Oby lechistom udało się zwyciężyć w ostatniej kolejce Piasta Gliwice, by Gdańsk cieszył się z utrzymania Ekstraklasy. Wisła zaś musi zdobyć już tylko jeden punkcik, by zakrzyknąć za tydzień "Mistrz, Mistrz - nasz TS"!

Nasza relacja na żywo >>

Lechia Gdańsk - Wisła Kraków 2:4 (1:0) 1:0 Paweł Buzała 1 min 1:1 Paweł Brożek 49 min 2:1 Karol Piątek (k) 66 min 2:2 Marek Zieńczuk 77 min 2:3 Wojciech Łobodziński 81 min 2:4 Wojciech Łobodziński 86 min

Żółte kartki: Ćvirik, Rogalski (Śląsk) - Sobolewski, Diaz (Wisła)

Sędzia: Adam Lyczmański (Bydgoszcz) Widzów: 12 000

Lechia: Paweł Kapsa - Krzysztof Bąk, Peter Ćvirik (56 min - Artur Andruszczak), Hubert Wołąkiewicz, Arkadiusz Mysona - Piotr Wiśniewski, Łukasz Surma, Karol Piątek, Marcin Kaczmarek (78 min - Maciej Rogalski) - Paweł Buzała, Jakub Zabłocki (71 min - Maciej Kowalczyk)

Wisła: Mariusz Pawełek - Peter Singlar (46 min - Tomas Jirsak), Arkadiusz Głowacki, Marcelo G. Filho, Piotr Brożek - Patryk Małecki, Junior Diaz (70 min - Wojciech Łobodziński), Radosław Sobolewski, Marek Zieńczuk - Paweł Brożek, Piotr Ćwielong (77 min - Beto)

wislakrakow.com (redakcja)