2009.07.22 Levadia Tallin - Wisła Kraków 1:0

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 12:58, 30 sty 2015; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)
2009.07.22, Liga Mistrzów, II runda kwalifikacyjna - rewanż, Tallin, 18:00
Levadia Tallin 1:0 (0:0) Wisła Kraków
widzów: 2.000
sędzia: Cüneyt Çakır (Turcja)
Bramki
Władisław Iwanow 90' 1:0
Levadia Tallin
4-4-2
Martin Kaalma
Tajie Teniste
Igor Morozow
Andrei Kallimulin
Tihhon Sziszow
Deniss Małow
Vladislav Iwanow
Konstantin Nakh
Sander Puri
Witalij Gussew grafika:Zmiana.PNG (90' Indrek Zelinski)
Nikita Andriejew grafika:Zmiana.PNG (87' Vitalij Leitan)

trener: Igor Prins
Wisła Kraków
4-4-2
Mariusz Pawełek grafika:zk.jpg
Piotr Brożek
Arkadiusz Głowacki
Marcelo
Junior Diaz grafika:zk.jpg
Patryk Małecki
Radosław Sobolewski
Tomas Jirsak
Andraž Kirm
Piotr Ćwielong grafika:Zmiana.PNG (73' Wojciech Łobodziński)
Paweł Brożek

trener: Maciej Skorża

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy
Program meczowy Levadia Tallin - Wisła Kraków.
Opis:
Program meczowy Levadia Tallin - Wisła Kraków z 22 lipca 2009 roku w języku estońskim ze składami obu drużyn.
Zobacz (2 MB mb)

Zapis: prawy przycisk myszy na Zobacz, a następnie: "Zapisz jako...".
Uwaga! Duże pliki mogą się wolno ładować.

Spis treści

Przed meczem

"Wiemy, po co jedziemy do Tallina"

Data publikacji: 21-07-2009 11:43


Kapitan Wisły z rozwagą podchodzi do rewanżu Wisły z Levadią w stolicy Estonii. „Wszyscy wiemy, po co jedziemy do Tallina. Najpierw zagrajmy dobry mecz a później osiągnijmy dobry rezultat” – twierdzi Arkadiusz Głowacki. Fot. Maks MichalczakFot. Maks Michalczak

Obrońca krakowian w dopiero w niedzielę wznowił normalne treningi z pierwszą drużyną. Znalazł się w kadrze meczowej na spotkanie w Tallinie i na pewno swoim doświadczeniem wprowadzi więcej spokoju w poczynania boiskowe Wiślaków. Pierwszą konfrontację z Levadią Tallin w Sosnowcu popularny ‘Głowa’ obejrzał z trybun. Wynik tamtego meczu nie może napawać optymizmem. „Wynik nie jest zbyt korzystny dla nas, ale takie mecze nie przytrafiają się nam często. Dlatego w skupieniu, z nadzieją i wiarą jedziemy do Tallina” – zapowiada.

„Pierwszy mecz zawsze jest jakąś niewiadomą. Nie byliśmy przygotowani pod kątem fizycznym do tego spotkania, ale myślę, że przez tydzień poprawiliśmy to, co szwankowało w tym pierwszym meczu” – uzupełnia Paweł Brożek. Najlepszy strzelec ekipy z Reymonta zarzeka się ponadto, że o lekceważeniu rywala nie mogło i nie może być mowy. „Na pewno ich nie zlekceważyliśmy. Wiedzieliśmy, że to jest dobra drużyna. Mam nadzieję, że Wisła będzie jednak o wiele lepszą drużyną i na pewno to będzie chciała udowodnić w środowym rewanżu” – twierdzi.

„Musimy się nauczyć żyć z presją. Ona wzrasta z każdym dniem. Wiemy, o co walczymy. Jeśli chcemy osiągać dobre rezultaty i swoje cele to po prostu musimy się nauczyć z nią żyć” – analizuje Głowacki tłumacząc tym samym sytuację klubu przed środowym meczem.

Skuteczność drużyny była chyba największą zmorą piłkarzy w meczu w Sosnowcu. To był jeden z elementów, nad którym podopieczni trenera Skorży pracowali przez cały tydzień. Potwierdza to sam Paweł Brożek. „Pracowaliśmy nad różnymi elementami, między innymi nad skutecznością. Mam nadzieję, że będziemy mieli sytuacje i postaramy się je zamienić na gole”.

„Jedziemy po to, żeby wygrać, a jak będzie to zobaczymy w środę wieczorem” – z nadzieją i optymizmem odpowiada popularny ‘Brozio’ na pytanie o nastroje wśród kolegów z boiska.

„Przed meczem nadal wszystko jest w naszych rękach, a właściwie nogach. Na pewno nie jest to komfortowa sytuacja, ale na tyle dobra, że możemy jeszcze wszystko rozegrać na swoje” – kończy Arkadiusz Głowacki, kapitan Białej Gwiazdy.

Daniel

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA



Źródło: wisla.krakow.pl

Do Estonii po sukces. Inny wariant nie wchodzi w grę

Bartosz Karcz

2009-07-21 07:04:07, aktualizacja: 2009-07-21 07:06:26

Już jutro Wisła gra z Levadią w Lidze Mistrzów. Głowacki jest zdrowy i wraca na środek obrony.

Dzisiaj o godz. 10 piłkarze Wisły odlecą z podkrakowskich Balic do Tallina na rewanżowy mecz II rundy eliminacji Ligi Mistrzów z Levadią (początek jutro o godz. 18 czasu polskiego). Po remisowej wpadce w Sosnowcu w minioną środę, kibice "Białej Gwiazdy" są pełni obaw.

Trener Maciej Skorża stanowczo jednak zapowiada: - Nawet nie przyjmujemy do wiadomości, że nasza przygoda z europejskimi pucharami zakończy się już w środę!

Skorża ma większe powody do optymizmu po komunikacie ze sztabu medycznego. Arkadiusz Głowacki jest już w pełni zdrowy i może zagrać z Levadią.

- Wraca kapitan, a to znaczy więcej niż tylko powrót jednego z piłkarzy - tłumaczył wczoraj trener mistrzów Polski. - Arek pełni bardzo ważną rolę na boisku, również mobilizującą kolegów do lepszej gry. Z nim w składzie poradzimy sobie w Tallinie.

Właśnie czynnik mobilizujący był wczoraj częstym tematem rozmów dziennikarzy ze Skorżą. Zarzut zlekceważenia Levadii w pierwszym spotkaniu padł kolejny raz od zakończenia sosnowieckiej potyczki.

- Jedni mówią, że wyglądaliśmy słabo fizycznie - tłumaczył Skorża. - Inni dodają, że zlekceważyliśmy rywala, że zabrakło koncentracji. Jeszcze inni, że organizacja naszej gry była słaba. I pewnie wszyscy po trochu mają rację. Jestem jednak przekonany, że w każdym z tych elementów będziemy w środę wyglądali lepiej. Fakt, w Sosnowcu zawodnicy byli, jak to się mówi po piłkarsku, lekko podjechani. Przygotowujemy jednak zespół na cały sezon, a nie tylko na jeden mecz i liczyliśmy, że nawet w takiej dyspozycji, drużyna sobie poradzi. Stało się inaczej, dlatego teraz musimy o awans powalczyć w Tallinie.

Powrót Głowackiego do składu powinien wprowadzić spokój w szeregi obronne mistrzów Polski. Wielce prawdopodobne jest, że na prawą stronę defensywy powędruje jutro Mariusz Jop, choć jak zaznacza Skorża: - Mariusz bardzo długo nie grał na tej pozycji. Jeśli zdecyduję się na ten wariant, będę przede wszystkim liczył na jego doświadczenie.

Praktycznie wyjaśniła się za to obsada pierwszej linii. Skorża przyznał wczoraj, że atak będzie wyglądał inaczej niż w pierwszym meczu obu drużyn. Biorąc pod uwagę szczupłą na chwilę obecną kadrę Wisły, w ciemno można obstawiać, że razem z Pawłem Brożkiem za strzelanie bramek odpowiedzialny będzie Piotr Ćwielong.

Skoro wariant z bardzo ofensywnie ustawionym Tomasem Jirsakiem spalił w Sosnowcu na panewce, to teraz szanse dostanie "Pepe", który przecież już pokazał jak trafiać do bramki Levadii. Jeśli powtórzy to w Tallinie, krakowianie będą mieli szansę na radośniejszy powrót pod Wawel niż tydzień wcześniej z Sosnowca...

Wiślacy nie chcą czekać nawet minuty - zaatakują

Bartosz Karcz, Tallin

2009-07-22 08:29:12, aktualizacja: 2009-07-22 08:29:57

800 kibiców z Polski będzie wspierać Wisłę. Stadion nie robi wrażenia, ale murawa jest dobra.

Krótko przed godz. 14 na lotnisku w Tallinie wylądował czarterowy samolot, na którego pokładzie do stolicy Estonii przylecieli piłkarze Wisły Kraków. Zjawili się tutaj z jasnym celem - wywalczyć awans do III rundy eliminacji Ligi Mistrzów.

Tallin przywitał wiślaków deszczową pogodą i znacznie niższą temperaturą niż w Krakowie. Dzisiaj ma być już jednak słonecznie, z czego przede wszystkim będą cieszyć się kibice mistrza Polski. Sympatyków ma zjawić się na stadionie Kadrioru ok. 800. Gospodarze przygotowali dla nich całą trybunę, więc podopieczni Macieja Skorży mogą spodziewać się gorącego wsparcia swoich fanów.

Zresztą nie tylko z Krakowa, bo do stolicy Estonii przyjechali również m.in. sympatycy z Gdańska, którym wczoraj drogę na stadion wskazywał sam właściciel Levadii, Wiktor Levada. - Bardzo sympatyczny człowiek, porozmawiał z nami, pokazał którędy wejść. W ogóle nie obnosił się ze swoim bogactwem - opowiadali gdańszczanie.

Sam stadion nie może zrobić wrażenia na przyjezdnym z Polski, przyzwyczajonym często do siermiężnych warunków w naszej ekstraklasie. Owszem, obiekt jest zadbany, ale jedna trybuna kryta i druga znacznie mniejsza, a przy tym brak oświetlenia nikogo na kolana rzucić nie może. Dla piłkarzy jednak najważniejsze są warunki do gry, a płyta stadionu Levadii jest dobra, więc nie powinno być problemu z kombinacyjną grą.

W porównaniu do potyczki sprzed tygodnia już wiadomo, że trener Maciej Skorża będzie miał większe pole manewru. Przede wszystkim na ławce rezerwowych zasiądzie przynajmniej trzech zawodników, którzy mają bogate doświadczenie nie tylko z krajowych boisk i których można w razie potrzeby posłać do gry bez większych obaw.

Tym razem gotowi na wezwanie trenera powinni być przede wszystkim Mariusz Jop, Mauro Cantoro i Wojciech Łobodziński. Wyjazd tego pierwszego stanął w poniedziałek pod znakiem zapytania, bowiem nabawił się urazu na treningu. Na szczęście kontuzja nie okazała się na tyle poważna, żeby Jop nie mógł polecieć do Tallina. Polecieć nie oznacza zagrać.

Z naszych informacji wynika, że trener Maciej Skorża jednak nie zaryzykuje wystawienia Jopa na prawej obronie. Na tej pozycji zagra niejako z musu Piotr Brożek. "Pietia" co prawda nie jest tym faktem zachwycony, ale jak to ujął, skoro drużyna potrzebuje go akurat na prawej stronie defensywy, to nie będzie specjalnie kręcił nosem.

Zwłaszcza że po zakontraktowaniu Pablo Alvareza wychodzi na to, że Piotr Brożek już raczej na prawej obronie męczyć się nie będzie musiał. Jego nominalną pozycję obsadzi Junior Diaz, a z kolei w jego miejsce w drugiej linii zagra Tomas Jirsak, któremu prawdę rzekłszy zupełnie nie wyszedł mecz w Sosnowcu.

Ale też chyba pozycja tzw. podwieszonego napastnika nie jest tą, o której marzy Czech. Tym razem Jirsak będzie już mógł robić to, co lubi najbardziej, czyli rozgrywać piłkę.

Za strzelanie bramek, tak jak informowaliśmy wczoraj, odpowiedzialność weźmie przede wszystkim dwóch napastników - Piotr Ćwielong i Paweł Brożek. To musi wystarczyć na Levadię, bo brak awansu do III rundy byłby prawdziwą katastrofą dla Wisły, również finansową.

Znamy już zatem wyjściowy skład "Białej Gwiazdy", który będzie wyglądał następująco: Pawełek - Piotr Brożek, Głowacki, Marcelo, Diaz - Małecki, Sobolewski, Jirsak, Kirm - Ćwielong, Paweł Brożek. Ta jedenastka już od pierwszej minuty ma narzucić swój styl gry rywalowi. - Nie możemy sobie pozwolić nawet na 15 czy 20 minut przystosowania się do warunków w Tallinie - mówi Maciej Skorża. - Musimy zacząć grać to, co sobie zaplanowaliśmy, od pierwszego gwizdka sędziego.

To "coś" to przede wszystkim muszą być bramki. Przypomnijmy, że aby myśleć o awansie, Wisła musi dzisiaj strzelić przynajmniej jednego gola, przy zerowych stratach własnych. Remis 0:0 po wyniku 1:1 w Sosnowcu, daje awans Levadii. W obozie "Białej Gwiazdy" nikt jednak nawet nie chce o tym słyszeć.

- Przyjechaliśmy tutaj po awans i zamierzamy wracać do Krakowa z wynikiem, który nam to zapewni - powtarzają wszyscy w Wiśle, z Maciejem Skorżą na czele. Źródło: Gazeta Krakowska


Opis meczu

Wisła nie sprostała w Tallinie Levadii w rewanżowym spotkaniu II rundy eliminacji Ligi Mistrzów, przegrywając 0:1 po bramce Wladislawa Iwanowa strzelonej w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry. Na tym zakończyła się krótka przygoda mistrzów Polski z europejskimi pucharami. Koniec marzeń o Lidze Mistrzów, która w tym roku miała być teoretycznie bliższa do osiągnięcia!


Oczekiwania przed spotkaniem były bardzo duże, równie duże, jak niewiadoma jaką formę zaprezentuje na starcie sezonu Wisła. Trener Skorża nie zaskoczył zestawieniem pierwszej jedenastki. Zdecydował się na wariant z dwoma napastnikami, a więc do linii pomocy cofnął Tomasa Jirsaka, zaś u boku Pawła Brożka wystawił Piotra Ćwielonga. Szkoleniowiec dokonał także zmian w obronie, przesuwając na prawą stronę Piotra Brożka, zaś na prawą Juniora Diaza.

Na kameralnym obiekcie Levadii pojawiło się ponad pięciuset kibiców „Białej Gwiazdy”, również z Gdańska i Wrocławia, którzy przemierzyli drogę do Tallina i przez większą część spotkania wspierali swoich piłkarzy. Na ogrodzeniu stadionu zawisły aż 23 flagi. Na stadion przybyło również około dwóch tysięcy miejscowych kibiców. W doping z użyciem bębna angażowała się jednak tylko niewielka grupka.


Piłkarze Wisły rozpoczęli nerwowo, jakby spięci stawką spotkania. Levadia ustawiona wysoko starała się utrudniać rozgrywanie ataku pozycyjnego. Zawodnicy defensywni długimi podaniami uruchamiali Gussewa z Andriejewem, którzy szukali drogi do bramki Mariusza Pawełka. Z biegiem czasu wiślacy zaczęli zyskiwali optyczną przewagę. W 16. minucie po rzucie wolnym z lewej strony po raz pierwszy zakotłowało się w polu karnym gospodarzy. Główkował Marcelo, jeden z obrońców w ekwilibrystyczny sposób wybijał piłkę, ale sędzia boczny uniósł chorągiewkę sygnalizując pozycję spaloną.

Przed świetną okazją w 23. minucie stanął Piotr Ćwielong. Prostopadłym podaniem obsłużył go Jirsak, „Pepe” wyszedł sam przed bramkarza, ale zamiast strzelać szukał z lewej strony Brożka. W efekcie szybszy był obrońca. Zaraz po tym atomowo z wolnego uderzał Piotr Brożek, ale tym razem futbolówka nieznacznie minęła światło bramki. Wisła napierała, pachniało bramką, ale czas biegł nieubłaganie. W 35. minucie odpowiedziała Levadia. Z prawej strony mocno dośrodkował Gussew, na piłkę czaił się już Andriejew, ale w ostatniej chwili na rzut rożny wyekspediował ją Piotr Brożek. Na tym nie koniec zagrożenia pod bramką Mariusza Pawełka. Kilkadziesiąt sekund później na lewym skrzydle „urwał się” obrońcom Gussew, całkowicie niekryty, tylko swojego niezdecydowaniu zawdzięcza, że nie posłał piłki do siatki. Najpierw długo zwlekał w końcu uderzył, ale zbyt słabo, by zaskoczyć golkipera.

Do końca pierwszej połowy rezultat nie uległ już zmianie. Wisła stworzyła sobie w tej części gry kilka sytuacji, ale żadnej nie zdołała wykorzystać. Mistrzowie Estonii próbowali spożytkować każdą okazję, strzelając nawet z trudnych pozycji, ale Mariusz Pawełek zachował czyste konto. W przerwie żaden z trenerów nie zdecydował się na przeprowadzenie zmian. Wisła znów zaczęła niemrawo, pierwszą okazję stwarzając sobie dopiero po dziesięciu minutach gry. Ale była to okazja idealna! Paweł Brożek odegrał futbolówkę zewnętrzną częścią stopy do wychodzącego na „sam na sam” Małeckiego, ale ten trafił wprost w interweniującego Martina Kaalmę. Niedługo po tym na strzał z dystansu zdecydował się Tomas Jirsak, ale trafił wprost w bramkarza, który sparował uderzenie na róg. Oblężenie bramki Levadii trwało! Szczęścia zabrakło Andrażowi Kirmowi, który w zamieszaniu podbramkowym trafił w słupek. Estończycy w tej fazie meczu ograniczali się już tylko do „murowania bramki” i długi wybić na uwolnienie i zyskanie czasu.

Kibice w Tallinie
Kibice w Tallinie

Z biegiem kolejnych minut nic się nie zmieniało. Krakowscy kibice śpiewem domagali się bramek, ale Wisła wciąż nie miała pomysłu na defensywę piłkarzy z Tallina. Na siedem minut przed upływem regulaminowego czasu gry bliski zdobycia gola był Paweł Brożek. Po wrzutce z lewej strony Jirsaka, futbolówkę do środka zgrał Marcelo, ale „Brozio” z najbliższej odległości przeniósł piłkę głową nad poprzeczką!!! Wiślacy nie mieli tego dnia sposobu na rywali, brakowało im również wyraźnie szczęścia. W 88. minucie w pole karne wpadł Małecki, zagrał na pamięć do środka, nogę dołożył Sobolewski, ale gospodarzy po raz drugi uratował słupek. Dobitkę w jakiś nadludzki sposób obronił Martin Kaalma.

W ostatniej minucie regulaminowego czasu Vladislav Iwanow wbił gwóźdź do trumny wiślakom. Wykonał rzut wolny z około 20 metrów i bezpośrednio pokonał Mariusza Pawełka, trafiając przy lewym słupku jego bramki, po rękach interweniującego bramkarza. Wiślacy rzucili się do rozpaczliwego natarcia, ale na nic to się zdało. Ultradefensywna tego dnia Levadia Tallin pokonała Wisłę na swoim boisku 1:0 i wyeliminowała mistrzów Polski z europejskich pucharów. Koniec nadziei na Ligę Mistrzów, koniec nadziei na godny występ w Lidze Europejskiej...


Levadia Tallin - Wisła Kraków 1:0 (0:0)
1:0 Wladislaw Iwanow 90 min

Żołte kartki: Junior Diaz, Mariusz Pawełek (Wisła)

Sędzia: Ceneyt Cakir (Turcja)
Widzów: 2000

Levadia: Martin Kaalma – Tajie Teniste, Igor Morozow, Andrei Kallimulin, Tihhon Sziszow – Deniss Małow, Vladislav Iwanow, Konstantin Nakh, Sander Puri – Witalij Gussew (90. Indrek Zelinski), Nikita Andriejew (87. Vitalij Leitan)

Wisła: Mariusz Pawełek – Piotr Brożek, Arkadiusz Głowacki, Marcelo, Junior Diaz –Patryk Małecki, Radosław Sobolewski, Tomas Jirsak, Andraż Kirm – Piotr Ćwielong (73. Wojciech Łobodziński), Paweł Brożek


wislakrakow.com
(PM)

Kompromitacja. Koniec marzeń Wisły Kraków o Lidze Mistrzów

Bartosz Karcz, Tallin

2009-07-22 17:28:37, aktualizacja: 2009-07-23 06:03:51

Wisła Kraków przegrała 0:1 w Tallinie z Levadią. Z wysokości trybun pojedynek oglądał właściciel "Białej Gwiazdy", Bogusław Cupiał. W pierwszym - rozegranym przed tygodniem meczu w Sosnowcu - padł remis 1:1. Żeby awansować do III rundy, mistrz Polski musiał wygrać albo uzyskać wyższy remis niż w ubiegłą środę. Niestety, porażka oznacza, że Wisła zakończyła tegoroczną przygodę z Ligą Mistrzów. Bramkę krakowianie stracili w 90 min po błędzie Mariusza Pawełka. Piłkarze Wisły skompromitowali się na całego. Miała być łatwiejsza droga do Ligi Mistrzów, jest porażka z przedstawicielem półamatorskiej ligi.

To jest największa kompromitacja w historii występów "Białej Gwiazdy" w europejskich pucharach. Należy spodziewać się również, że wczorajsza klęska oznaczać będzie dymisję trenera Macieja Skorży, a być może nawet całego zarządu.

Skoro jednak trener przygotowywał szczyt formy na IV rundę eliminacji Ligi Mistrzów, zapominając, że wcześniej są jeszcze dwie, to w znacznym stopniu sam jest winien tej porażki.

Już pierwsze minuty pokazały, że dla Wisły to nie będzie spacerek. Gdyby ktoś nie wiedział, jaki był wynik w pierwszym meczu, to po pierwszych kilku momentach gry musiałby dojść do wniosku, że to Levadia musi strzelić bramkę, żeby awansować, a nie Wisła.

Gospodarze zaczęli energiczniej. Na szczęście poza dwoma strzałami z dystansu Estończycy nie zagrozili poważnie bramce Mariusza Pawełka.

Wisła nie potrafiła znaleźć przez ponad 20 minut recepty na stworzenie sobie choćby zalążka sytuacji podbramkowej. Granie długimi podaniami z obrony do ataku było całkowicie pozbawione sensu, bo rośli obrońcy Levadii w takich sytuacjach nawet nie pozwalali dojść do piłki napastnikom "Białej Gwiazdy".

Dobrze przynajmniej, że dość szybko zrozumieli to krakowianie, którzy zaczęli grać bardziej kombinacyjnie i między 20 a 30 minutą zepchnęli gospodarzy do momentami rozpaczliwej obrony. Defensywa Levadii trzeszczała więc w szwach, ale bramka nie padała, bo wiślacy marnowali okazję za okazją.

A Levadia zaatakowała przed przerwą jeszcze tylko raz, za to bardzo konkretnie. Była to najlepsza okazja w pierwszych 45 minutach. Gussev przegrał jednak w sytuacji sam na sam z Pawełkiem i nadzieje na awans Wisły nadal pozostawały realne, choć zaczynało być nerwowo, bo czas uciekał mistrzom Polski nieubłaganie.

W drugiej części atakowali praktycznie cały czas. Były momenty, że Levadia przez dobre kilka minut nie mogła wyjść ze swojej połowy. Co z tego, skoro bramka nie chciała paść. Na drodze wiślakom stawał albo bramkarz, albo słupek, albo po prostu strzelali niecelnie.

Estończycy tymczasem grali na czas, wylegiwali się na murawie po ostrzejszych starciach i kradli cenne sekundy. Trener Skorża na nieco ponad kwadrans przed ostatnim gwizdkiem wpuścił na boisko Wojciecha Łobodzińskiego, a po chwili kazał grać w ataku Marcelo. To był już ruch rozpaczy.

Nic nie pomogło, a bolesną puentą tej kompromitacji była 90 minuta, w której bramkarz "Białej Gwiazdy" Mariusz Pawełek popełnił koszmarny błąd i wpuścił piłkę do bramki. Śmiało można zatem powiedzieć, że Wisła przegrała sezon, zanim jeszcze się on rozpoczął.

Levadia Tallinn - Wisła Kraków 1:0 (0:0)


Bramka: Iwanow 90+1.

Levadia: Kaalma - Kalimullin, Morozov, Teniste, Šišov - Ivanov, Nahk, S. Puri, Malov - Andreev, Gussev (90+3 Zelinski).

Wisła: Pawełek: Piotr Brożek, Głowacki, Marcelo, Diaz - Małecki, Sobolewski, Jirsak, Kirm - Ćwielong (73 Łobodziński), Paweł Brożek.

Sędziuje: Cüneyt Çakir z Turcji.

Żółte kartki: Diaz. Źródło: Gazeta Krakowska

Koniec marzeń

Data publikacji: 22-07-2009 20:11


Bardzo szybko przychodzi Wiśle Kraków żegnać się z europejskimi pucharami w sezonie 2009/2010. Biała Gwiazda nie przeszła już pierwszej przeszkody, jaką była Levadia Tallin.

Trener Levadii, Igor Prins, przed meczem zapowiadał, że jego zespół skoncentruje się głównie na obronie. Na początku spotkania to jednak Levadia przejęła inicjatywę, ale później do głosu doszła Wisła. Gospodarze, mimo że mieli skupić się na defensywie, wyprowadzali jednak groźne kontry, które mogły zakończyć się zdobyciem przez nich bramki. Pierwszą okazję mieli w 13. minucie, kiedy po rzucie rożnym głową strzelał Igor Morozow. Piłka skozłowała jeszcze przed Mariuszem Pawełkiem, który zdążył ją wypiąstkować przed siebie.

Zapraszamy do oglądania galerii zdjęć!

Wisła w pierwszej połowie stworzyła sobie trzy dogodne sytuacje do zdobycia bramki, jednak w ich wykończeniu zabrakło im zimnej krwi. Dwa razy niemal stuprocentowe sytuacje zmarnował Piotr Ćwielong. Levadia mogła zdobyć bramkę w 37. minucie, ale Witalij Gusiejew wyszedł na czystą pozycję, ale jego strzał obronił Mariusz Pawełek.


Wisła w pierwszej połowie oddała 5 strzałów na bramkę Levadii, ale tylko jeden był w światło bramki. Gospodarze, którzy strzelali 4 razy, mieli klarowniejsze sytuacje.

Druga część meczu przebiegała już pod dyktando Wiślaków, ale cóż z tego, skoro piłka jak zaczarowana mijała bramkę Martina Kaalmy. Bramkarz Levadii spisywał się bardzo dobrze, broniąc m.in. strzał Patryka Małeckiego, który wyszedł z nim sam na sam. Biała Gwiazda momentami nie schodziła z połowy Levadii, ale i tym razem zawodziła skuteczność. W 61. minucie Andraż Kirm trafił w słupek. Tak samo było w 88. minucie, kiedy Radosław Sobolewski też trafił w słupek, a dobitkę Pawła Brożka cudem obronił Kaalma.

Czarny scenariusz spełnił się minutę później. Na 20. metrze faulowany był jeden z piłkarze Levadii. Sędzia podyktował rzut wolny. Do piłki podszedł Władysław Iwanow, który płaskim strzałem umieścił piłkę w siatce.

Wiślakom zabrakło już czasu na odrobienie strat. Około 2000 kibiców Levadii wpadło w szał radości, kiedy sędzia zakończył spotkanie.

W dwumeczu lepsza okazała się Levadia i to ona zagra w III rundzie kwalifikacji do Ligi Mistrzów. Wiśle pozostaje walka na krajowym gruncie.

Levadia Tallin - Wisła Kraków 1:0 (0:0)

1:0 Iwanow 89’

Pierwszy mecz: 1:1. Awans: Levadia Tallin

Levadia Tallin: Kaalma – Kalimullin, Morozow, Teniste, Šišov – Iwanow, Nahk, S. Puri, Malow – Andriejew (86' Leitan), Gusiejew (90+2’ Zelinski)

Wisła Kraków: Pawełek – Piotr Brożek, Głowacki, Marcelo, Diaz – Małecki, Sobolewski, Jirsak, Kirm – Ćwielong (73’ Łobodziński), Paweł Brożek

Żółta kartka: Diaz (Wisła)

Sędziował: Cüneyt Çakir (Turcja)

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Pomeczowe komentarze

Maciej Skorża, trener Wisły

Maciej Skorża
Maciej Skorża

Bardzo długo musieliśmy czekać na trenera Wisły po przegranym meczu z Levadią. Rzecznik prasowy klubu przyszedł nawet z informacją, że trener w ogóle nie pojawi się na konferencji. Ostatecznie jednak Maciej Skorża przyszedł, ale nie odpowiadał na nasze pytania. Łamanym głosem powiedział jedynie kilka słów od siebie, w których przyznał się m.in. do "błędu w sztuce trenerskiej".

- Myślę, że są porażki w sporcie, które trudno wytłumaczyć, zrozumieć - powiedział szkoleniowiec Wisły. - Paradoksalnie, drużyna zagrała dobry mecz, mimo że przegrany. Zawodnicy dali z siebie wszystko, do ostatnich minut walczyli o awans. Na pewno fortuna była po stronie gospodarzy. Mam prośbę, aby nie krytykować piłkarzy za ten dwumecz. To, że W odpadła, to błąd w sztuce trenerskiej. Wina spada na mnie, to moja odpowiedzialność. Biorę pełną odpowiedzialność za ten błąd. Piłkarze nie mogli dać z siebie więcej w tych meczach.

- Dla mnie to takie trenerskie Waterloo. Nie chcę jeszcze podejmować decyzji, dam sobie jeszcze kilkanaście godzin, ale nie ukrywam, że jest to dla mnie bardzo trudny moment. Trzeba się poważnie zastanowić, w którym kierunku ma to wszystko pójść - zakończył Skorża.


wislakrakow.com
(nikol)

Marko Kristal, II trener Levadii

Marko Kristal, asystent trenera Igora Prinsa, powiedział po meczu, że awans Levadii nie jest dla niego zaskoczeniem.

"Nie było zaskoczenia, to nie jest dla nas niespodzianka. Drużyna zagrała dobrze, wypełniła zadania taktyczne i robiła to, co trener jej kazał" - powiedział Kristal. Szkoleniowiec dodał, że awans do III rundy kwalifikacji do Ligi Mistrzów to jeden z największych sukcesów Levadii.


Ania M.
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Paweł Brożek, piłkarz Wisły

Paweł Brożek
Paweł Brożek

- To chyba najgorszy moment od kiedy jestem w Wiśle. Odpadliśmy z pucharów z pierwszym rywalem, od którego byliśmy lepsi jako drużyna. To bardzo boli – powiedział na gorąco po zakończeniu spotkania z Levadią Tallin Paweł Brożek.

Wisła odpadła z europejskich pucharów przegrywając z niżej notowanym rywalem. W najmniej spodziewanym i pożądanym momencie, kolejny rok z rzędu marzenia o fazie grupowej Ligi Mistrzów zostały brutalnie zweryfikowane. - Pewnie kilka dni potrwa zanim ochłoniemy po tym mecz. Dla nas to klęska. Nie tak miała wyglądać nasza przygoda z pucharami – powiedział Brożek.

Na pomeczowej konferencji prasowej, trener Skorża wziął winę za porażkę na siebie, nie obwiniając swoich zawodników o poniesioną porażkę. Paweł Brożek zdecydowanie nie chciał zgodzić się ze słowami szkoleniowca - Nie sądzę, by była to wina trenera. Mieliśmy kilka dogodnych sytuacji, dwa słupki. Może to głupie tłumaczenie, ale ten mecz mógł się naprawdę inaczej potoczyć.

Po takich wydarzeniach w każdym klubie piłkarskim można spodziewać się radykalnych kroków, a więc dymisji członków sztabu oraz pionu sportowego klubu. Brożek apeluje tymczasem do Bogusława Cupiała, by ten nie podejmował nerwowych decyzji. - To my, piłkarze walczyliśmy na boisku. Ta porażka, skoro już się zdarzyła, powinna nas zmobilizować, a nie rozbić. Czekamy na decyzje właściciela, mam nadzieję, że nie będą nerwowe - stwierdził.

Jak podnieść się po takiej porażce będąc dopiero na starcie ligowego sezonu, mając kolejne cele przed sobą? - Tutaj rola doświadczonych zawodników, między innymi moja - odpowiada bez namysłu „Brozio”. - Morale w drużynie musi się poprawiać z dnia na dzień, choć znając historię, na pewno nie będzie łatwo.

Odpadnięcie z eliminacji Ligi Mistrzów to również poważny cios dla klubowego budżetu. Nie można wykluczyć scenariusza, w którym dla jego ratowania konieczna będzie sprzedaż choćby właśnie Pawła Brożka. On sam stwierdził jednak, że to jeszcze nie czas, by rozważać takie rozwiązania.


wislakrakow.com
(PM)

Piotr Ćwielong, piłkarz Wisły

Piotr Ćwielong
Piotr Ćwielong

Piotr Ćwielong, który w meczu z Levadią od pierwszej minuty zagrał u boku Pawła Brożka, miał dwie dogodne do pokonania bramkarza rywali. Szczególnie bliski szczęścia był przed przerwą, gdy w sytuacji „sam na sam”, zamiast strzelać, zdecydował się podawać do Brożka.

Po końcowym gwizdku długo nie potrafił zebrać myśli, by porozmawiać z dziennikarzami. - Nie wiem, nie wiem co można powiedzieć po takim meczu – stwierdził cicho. - Wierzyliśmy, że możemy awansować dalej, każdy z nas zaprzepaścił swoją szansę na grę w Lidze Mistrzów – dodał po chwili.

Wiślacy zgodnie przekonywali, że nie byli od Estończyków zespołem słabszym. Podobnie jednak, jak przed tygodniem w Sosnowcu, nie potrafili znaleźć sposobu na defensywnie usposobionego rywala. - Ciężko się gra, gdy drużyna broni się wszystkimi zawodnikami i tylko chaotycznie wybija piłki, byle dalej od własnej bramki. Znamy takie sytuacje z naszych rozgrywek ligowych - stwierdził Ćwielong. Receptą na rozmontowanie obrony zespołu z Tallina miała być szeroka gra skrzydłami z dużą ilością dośrodkowań. Te jednak w dniu dzisiejszym były skutecznie przechwytywane przez defensorów lub też Levadię ratowały słupki.

Po końcowym gwizdku wiślacy podeszli pod sektor kibiców, którzy w kilkaset osób przemierzyli drogę z Krakowa do Tallina. – Podziękowaliśmy im za to, że byli z nami do końca – stwierdził krótko Ćwielong. Co usłyszeli od Macieja Skorży w szatni? - Trener podziękował, jak zawsze, za walkę – odparł równie lakonicznie.

„Pepe” nie chciał również wypowiadać się na temat decyzji personalnych, jakie mogą być następstwem dzisiejszej klęski. - Jesteśmy tylko zawodnikami i mamy swoją pracę. Decyzje działaczy pozostają już poza nami – stwierdził.


wislakrakow.com
(PM)

Ilie Cebanu, bramkarz Wisły

Ilie Cebanu
Ilie Cebanu

- Przed meczem przewidywałem, że wygramy i przejdziemy dalej. Teraz już nie ma co przewidywać, co będzie dalej. Tylko wyciągać wnioski, piłka uczy pokory – powiedział w stronę dziennikarzy Ilie Cebanu, rezerwowy bramkarz Wisły, wychodząc z szatni po porażce z Levadią.

- Jeśli marzymy o wielkich karierach, sukcesach, musimy takie mecze rozstrzygać na swoja korzyść. Co roku mówi się w Krakowie o awansie do Ligi Mistrzów, żadnego piłkarza nie powinno być trzeba szczególnie mobilizować, by jak najbardziej zbliżyć się do tego celu – dodał Mołdawianin.

Jaka atmosfera panowała w szatni po końcowym gwizdku? Maciej Skorża opuścił ją ostatni, długo po wszystkich piłkarzach - Było spokojnie. Co dadzą dziś krzyki i płacze? Ja staram się nie przeżywać mocno tego, co mnie spotyka w przeszłości, tylko wyciągać wnioski.

- Levadia zrealizowała w tym dwumeczu swoje założenia w 95 procentach, Wisła może w dwudziestu. Mieliśmy długo przetrzymywać piłkę, zmieniać strony jej rozgrywania, nie zaskoczyliśmy ich – zakończył Cebanu.


wislakrakow.com
(PM)

Głowacki: Trzeba się nad wszystkim zastanowić

Data publikacji: 22-07-2009 21:37


„Trudno znaleźć słowa, które opiszą, co teraz czujemy, co czują kibice. Na pewno jesteśmy bardzo zawiedzeni” – mówił po porażce z Levadią kapitan drużyny, Arkadiusz Głowacki.


Głowacki nie chciał zbyt wiele mówić po meczu. Unikał oceniania na gorąco zarówno samego spotkania jak i sytuacji wokół drużyny. „To jest moment, w którym trzeba się nad wszystkim zastanowić. Na gorąco nie ma co za wiele mówić. Trzeba pewne rzeczy przemyśleć na spokojnie” – podkreślał. „Mieliśmy sytuacje, ale nie strzeliliśmy, ale nie to jest ważne, bo odpadliśmy” – dodawał.

Kapitan drużyny przyznał, że największym kłopotem drużyny był brak skuteczności. „Zważywszy na to, jaki wynik osiągnęliśmy w pierwszym meczu, staraliśmy się od początku odrabiać straty. Nie szło nam łatwo – nie ma co tego ukrywać. Brakowało nam wykończenia, dokładności. To nie jest tak, że strzelenie gola w meczu z teoretycznie słabszym rywalem to jest tylko nasz problem. Wszystkie drużyny, które grają ze słabszymi przeciwnikami, mają problemy do czasu zdobycia pierwszej bramki. Pierwsza bramka rozwiązuje problem, ale my mieliśmy problem ze strzeleniem tej bramki. Tak to wyglądało przez pełne 180 minut. Pomimo tego, że dominowaliśmy, Levadia cały czas mogła grać swoje. Ciężko było coś zrobić, skoro nawet pomocnicy Levadii wchodzili w linię obrony” – zaznaczył Głowacki.

Kapitan Wisły odpierał zarzuty o brak odejścia od schematów w trakcie atakowania Levadii. „Trzeba mieć swój sposób na grę. Może czasem ułańska fantazja się sprawdza, ale nasz styl gry wielokrotnie dawał nam bramki, więc staraliśmy się cały czas konsekwentnie grać swoje” – mówił.

Po meczu Głowacki był mocno przygnębiony. Najlepiej jego stan oddają chyba te słowa: „Czuję się tak jak wszyscy, którzy kibicują Wiśle.” Kapitan drużyny dodał, że to dużo bardziej bolesna porażka niż przegrana w meczu ligowym.

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Przepraszamy

Data publikacji: 23-07-2009 12:30


„W imieniu całej drużyny Wisły Kraków chciałem przeprosić wszystkich tych, których nadzieje zawiedliśmy w środowy wieczór” – pisze w imieniu drużyny kapitan Wisły, Arkadiusz Głowacki.


„Zdajemy sobie sprawę z tego jak wiele osób liczyło na nasz dobry występ w europejskich pucharach i ile sobie wszyscy obiecywaliśmy po tegorocznej grze na arenie międzynarodowej. Jest nam tym bardziej przykro, że w takim momencie przytrafiła się nam taka porażka.

Wszystkim naszym fanom, którzy pojechali wspierać nas do Tallina i do ostatnich minut wierzyli w nas sukces i pomagali nam, jak tylko potrafili z trybun, bardzo za to dziękujemy. Dziękujemy również tym, którzy do ostatnich minut trzymali za nas kciuki w Polsce. Wiemy, że zapewne dziś najtrudniej w waszym życiu przychodzi wam pomyśleć sobie „W sercu moim Wisła i na dobre i na złe”, ale bardzo was prosimy, abyście w tej trudnej dla drużyny chwili nie odwracali się od nas.

My, piłkarze, dziś czujemy się zapewne tak, jak wszyscy kibice Wisły Kraków.”

Piłkarze Wisły Kraków

Źródło: wisla.krakow.pl


"Europejskie dno" - pomeczowy mix newsowy

  • Blamaż stulecia Miało być łatwo jak nigdy, skończyło się jak zawsze [onet.pl]
  • Kompromitacja! Wisła odpadła! Marzenia Wisły Kraków o Lidze Mistrzów pękły jak mydlana bańka. Mistrz Polski przegrał na wyjeździe z Levadią Tallin 0:1 (0:0) i już w 2. rundzie eliminacji pożegnał się z rozgrywkami. [interia.pl]
  • Wisła odpadła z Ligi Mistrzów Krakowska Wisła przegrała 0-1 w rewanżowym spotkaniu z Levadią Tallin i odpadła z rozgrywek Ligi Mistrzów już w drugiej rundzie kwalifikacyjnej. Wiślacy, mimo kilku doskonałych okazji do zdobycia gola, nie zdołali pokonać estońskiego bramkarza. [90minut.pl]
  • Dno Wisły. Liga Mistrzów znów nie dla nas Tego nikt się nie spodziewał! 'Dzięki' piłkarskim mistrzom Polski, nasza 'kopana' jest już chyba w III lidze. Wisła Kraków nie przebrnęła nawet pierwszego progu na drodze do Ligi Mistrzów; przegrała w Tallinie 0:1 w rewanżowym meczu drugiej rundy eliminacyjnej i odpadła z rozgrywek. Po rewanżowym spotkaniu piłkarze w geście załamania leżeli na murawie, ale czasu się już nie cofnie. Żeby nie być niesprawiedliwym: Wiślacy nie grali najgorzej, atakowali i byli bliscy szczęścia, posiadając fragmentami przygniatającą przewagę. Dwa razy trafili w słupek. Słupek to jednak nie gol a w piłce liczą się zdobyte bramki. [sports.pl]
  • Wstyd mistrza Wisła przegrała w Talinnie z Levadią 0:1 i odpadła z Ligi Mistrzów. To jedna z największych kompromitacji polskiej piłki ostatnich lat, która zapoczątkuje rewolucję w klubie. (...) Kompromitacji dopełnił Pawełek, który strzał z wolnego niemal wbił sobie do bramki. To tylko potwierdziło ostatnie nieporadne działania klubu na polu transferowym. Od dwóch lat Bednarz i Skorża szukają bowiem bramkarza, sprawdzili 20, a w bramce dalej stał Pawełek... [sport.pl]
  • Wisła skompromitowała polską piłkę Krakowianie odpadli z europejskich pucharów! Piłkarze Macieja Skorży nie poradzili sobie z mistrzem Estonii, dlatego nie ma czego szukać ani w Champions League ani w Europa League. Porażka w fatalnym stylu z europejskim kopciuszkiem przyniosła wstyd nie tylko „Białej Gwieździe”, ale i całej polskiej piłce. Fatalne występy w dwóch meczach dają do myślenia również zagranicznym obserwatorom na temat poziomu polskiej ligi. [goool.pl]
  • Mistrzowie Polski upokorzeni w Tallinie Wisła Kraków atakowała jak huragan, by ostatecznie "przeminąć z wiatrem". W rewanżowym meczu drugiej rundy eliminacji Ligi Mistrzów "Biała Gwiazda" uległa Levadii Tallin 0:1 i zakończyła swoją przygodę w europejskich pucharach. [wp.pl]
  • Wisła pokonana. Nie zagra w Lidze Mistrzów Stało się. Wisła przegrała mecz z Levadią Tallin 0:1. To już koniec marzeń o grze w Lidze Mistrzów. Mało tego. Styl gry Białej Gwiazdy ciężko nazwać nawet dobrym. Teraz właściciel klubu Bogusław Cupiał ma pretekst, aby wyrzucić Macieja Skorżę i zastąpić go Franciszkiem Smudą. [dziennik.pl]
  • Mistrz Polski sięgnął europejskiego dna To nie tak miało być, zupełnie nie tak. Mistrz Polski zakończył rozgrywki w europejskich pucharach na drugiej rundzie kwalifikacji do Ligi Mistrzów. Wiślacy zapowiadali, że jadą do Tallinna po zwycięstwo, żądni powetowania sobie kompromitującego remisu 1:1 w Sosnowcu. Mistrz Estonii okazał się jednak zbyt trudnym przeciwnikiem do przebrnięcia. [futbol.pl]
  • Wisła Kraków znowu popłynęła Nad najlepszy polski klub ostatniej dekady nadciągnęły czarne chmury. Wisła Kraków nie zarobi spodziewanych milionów euro, więc klub czeka rewolucja. Pracę mają stracić prezes, dyrektor sportowy i sztab szkoleniowy, a część piłkarzy zostanie wystawiona na listę transferową. Przez 10 ostatnich lat, od kiedy klub sponsoruje TeleFonika Bogusława Cupiała, Wisła zdominowała krajowe podwórko. Siedem razy w tym czasie Kraków zostawał stolicą polskiej piłki. Drużyna nie była jednak w stanie osiągnąć tego, o czym najbardziej marzył Bogusław Cupiał, właściciel klubu. Nigdy nie awansowała do Ligi Mistrzów, czyli najbardziej prestiżowych rozgrywek na świecie. A wczoraj próbowała już po raz szósty. Bezskutecznie. Tym razem przegrała z estońską Levadią Tallin. [Gazeta Wyborcza Kraków]
  • Bogusław Cupiał patrzył, jak jego drużyna traci szansę na wielkie miliony To jeden z najczarniejszych dni w historii Wisły Kraków. Drużyna, która miała łatwą jak nigdy dotąd ścieżkę do awansu do Ligi Mistrzów, potknęła się już na pierwszej przeszkodzie - słabej Levadii Tallin. To kompromitacja Wisły i polskiego futbolu. Widział ją właściciel krakowskiego klubu Bogusław Cupiał, który oglądał mecz z loży honorowej stadionu w Tallinie. Po takim blamażu na pewno wyciągnie wnioski. Zapewne nie obejdzie się bez trzęsienia ziemi w drużynie, zostaną wyciągnięte konsekwencje. Wydaje się, że wczoraj Wisła doszła do końca drogi pod wodzą trenera Macieja Skorży. [Dziennik Polski]
  • Kompromitacja Piłkarze Wisły skompromitowali się na całego. Miała być łatwiejsza droga do Ligi Mistrzów, jest porażka z przedstawicielem półamatorskiej ligi. To jest największa kompromitacja w historii występów "Białej Gwiazdy" w europejskich pucharach. Należy spodziewać się również, że wczorajsza klęska oznaczać będzie dymisję trenera Macieja Skorży, a być może nawet całego zarządu. Skoro jednak trener przygotowywał szczyt formy na IV rundę eliminacji Ligi Mistrzów, zapominając, że wcześniej są jeszcze dwie, to w znacznym stopniu sam jest winien tej porażki. [Gazeta Krakowska]
  • Kompromitacja Polska piłka umiera na raty. Właśnie przyszła pora na zapłacenie kolejnej, tej która zaboli najbardziej. Porażki z Realem Madryt, Barceloną czy Panathinaikosem Ateny przyjmowane były z pokorą. Wyeliminowanie Wisły Kraków w drugiej rundzie kwalifikacji Ligi Mistrzów przez Levadię Tallin to wstyd, jakiego jeszcze nie przeżyliśmy. [Rzeczpospolita]
  • Spokojnie, już za rok Liga Mistrzów będzie nasza!... nie sądziliśmy, że Wisła jest AŻ TAK słaba. Spodziewaliśmy się, że wymęczy zwycięstwo w Estonii. Ale nie wymęczyła. Mało tego - dostała w cymbał. - Mam prośbę, aby nie krytykować piłkarzy za ten dwumecz - stwierdził na konferencji prasowej Maciej Skorża. Dobrze Maciuś, w porządku. Jak chcesz, to ich nawet pochwalimy - panowie, byliście naprawdę zajebiści i dzięki za te piękne emocje, które mogliśmy przeżywać w przed- przed- przed- przed- przedwstępnej rundzie eliminacji do eliminacji LM. (...) Ale trzeba dodać jeszcze jedno - zejdźmy wreszcie na ziemię. Gramy w piłkę prawie najgorzej w Europie. Dopiero co można było przeczytać w gazetach, że nie ma silnych rywali na drodze Wisły do Ligi Mistrzów, że najgorzej by było trafić Olympiakos, ale też można byłoby awansować, że cała reszta to kelnerzy. KELNERAMI JESTEŚMY MY. Ile jeszcze potrzebujemy Cementarnic (podoba nam się nazwa tego macedońskiego klubu, który nie tak dawno wyeliminował z pucharów GKS Katowice), by zrozumieć, że to wszystko nie jest jeden wielki przypadek, jeden wielki pech? Jesteśmy tragiczni. Kibice, którzy dziś - słusznie - śmieją się z Wisły, muszą mimo wszystko pamiętać o jednym: sami kibicują drużynom jeszcze gorszym. [weszlo.com]


wislakrakow.com

Piłkarze przepraszają

„W imieniu całej drużyny Wisły Kraków chciałem przeprosić wszystkich tych, których nadzieje zawiedliśmy w środowy wieczór” – pisze w imieniu drużyny kapitan Wisły, Arkadiusz Głowacki.

„Zdajemy sobie sprawę z tego jak wiele osób liczyło na nasz dobry występ w europejskich pucharach i ile sobie wszyscy obiecywaliśmy po tegorocznej grze na arenie międzynarodowej. Jest nam tym bardziej przykro, że w takim momencie przytrafiła się nam taka porażka.

Wszystkim naszym fanom, którzy pojechali wspierać nas do Tallina i do ostatnich minut wierzyli w nas sukces i pomagali nam, jak tylko potrafili z trybun, bardzo za to dziękujemy. Dziękujemy również tym, którzy do ostatnich minut trzymali za nas kciuki w Polsce. Wiemy, że zapewne dziś najtrudniej w waszym życiu przychodzi wam pomyśleć sobie „W sercu moim Wisła i na dobre i na złe”, ale bardzo was prosimy, abyście w tej trudnej dla drużyny chwili nie odwracali się od nas.

My, piłkarze, dziś czujemy się zapewne tak, jak wszyscy kibice Wisły Kraków.”

Piłkarze Wisły Kraków

Jeszcze o Levadii: Bolesna lekcja

Porażka Wisły z Levadią Tallinn w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów to ogromny szok dla wszystkich. Stała się rzecz straszna dla klubu, kibiców. Wielu nadal nie może się otrząsnąć. Mimo to nie wolno się załamywać i poddawać. To żadne rozwiązanie.

W tym okresie trudno spokojnie silić się na dogłębne analizy, ale przyczyny klęski rozważyć trzeba, aby zmierzyć się z błędami, zanim te znów znajdą Wisłę w kolejnych latach, przy kolejnej Levadii, tylko inaczej nazywającej się.

Na wstydliwą porażkę złożyło się na pewno kilka istotnych elementów. Wisła nie była dobrze przygotowana do tegorocznych kwalifikacji LM ani kadrowo, ani mentalnie.

Kadrowo, bo start w sezon i kwalifikacje bez prawego obrońcy, z jednym nominalnym napastnikiem w słabej formie, wielomiesięczną nieudolnością w poszukiwaniu bramkarza, prawie pustą ławką rezerwowych i ze spóźnionymi transferami "za pięć dwunasta", był czymś tak głęboko patologicznym, absurdalnym i nieprofesjonalnym, że musiał zaowocować z pozoru równie absurdalną katastrofą. Tak postępująca Wisła była ewenementem na skalę europejską, to nie jest normalna sytuacja nawet w Estonii, czy innej piłkarskiej prowincji. Wisła w polityce kadrowej stworzyła też swoiste „perpetum mobile”, polegające na uzależnieniu przeprowadzenia decydujących wzmocnień składu dopiero od dotarcia do ostatniej rundy kwalifikacji, jakby drużyna nie potrzebowała przebrnąć przez rundy wcześniejsze, a nowi zawodnicy okresu aklimatyzacji, treningów, zgrania przed finałowym etapem rywalizacji. Jaki klub myśli o głównych wzmocnieniach składu tylko pod kątem ostatniej rundy, lekko traktując poprzednie? Teraz już wiemy – Wisła Kraków. I wiemy, jak to się kończy. Jestem głęboko przekonany, że gdyby podobno „planowane” wzmocnienia ataku i pozycji bramkarza przeprowadzono przed meczami z Levadią, a nie uzależniano je od ich wyniku, bylibyśmy dziś w zupełnie innych nastrojach, a klub nie straciłby „1-2 mln euro”, jak mówi prezes Wilczek. Nikt na świecie nie tworzy podobnego „perpetum mobile” w polityce kadrowej i walce o Ligę Mistrzów. Zarząd i Rada Nadzorcza klubu zrobiła wiele, aby utrudnić drużynie skuteczną walkę także przez regularne osłabianie zespołu w ostatnich latach i politykę osiągania wyników jak najmniejszym kosztem. Wisła rokrocznie była coraz gorzej przygotowana do europejskich pucharów, a nie coraz lepiej. Nic dziwnego, że wyniki dopasowały się do powyższego trendu.

Winę ponosi też Maciej Skorża, o czym sam wspomniał. Wprawdzie grał tym, co miał i kogo zarząd mu zapewnił, miał trudną sytuacje kadrową szczególnie w ofensywie, nie mógł też przygotowywać zespołu tylko na lipiec, ale to on odpowiada za postawę zawodników i robiących koszmarne błędy współpracowników. Szczególnie za Rafała Janasa, który ewidentnie skompromitował się uspokajającymi zapewnieniami, że Levadia niewiele sobą prezentuje. Ten błąd w ocenie skutkował tragicznym zlekceważeniem rywala. Zdanie "Levadia w Polsce byłaby ligowym średniakiem" miało stanowić gwarancję spokojnego awansu Wisły, jakby wszyscy zapomnieli, jak ciężko drużynie szło w minionym sezonie z wieloma takim ligowymi „średniakami”. Skorża odpowiada też za Jacka Kazimierskiego, który od ponad dwóch lat tak pracuje z Pawełkiem, że ten popełnia coraz większe i dramatyczniejsze „klopsy”. Praca Kazimierskiego nie przynosi żadnych dobrych efektów, tylko problemy. Czy o to w niej chodzi?

Swoją niemałą cegiełkę do klęski oczywiście dołożyli również piłkarze na boisku, ale akurat tego, że przykładowo Ćwielong będzie seryjnie pudłował w doskonałych sytuacjach, Díaz nie będzie dynamicznie rozgrywał, Pawełek zrobi coś głupiego, a Małecki zaistnieje głównie „robieniem wiatru”, należało się spodziewać pamiętając o lekcji minionego sezonu. W dzisiejszych czasach, nie ma już dla polskich klubów żadnych słabeuszy do spokojnego ogrywania na luzie. Z każdym rywalem europejskim będzie walka „na noże”, nikt nie odpuści, a polskie kluby nie są na tyle dobre technicznie, mentalnie, organizacyjnie, by jakikolwiek konsekwentny i zdeterminowany rywal nie mógł sprawić im ogromnych problemów.

Najwyższy czas, aby osoby zarządzające Wisłą zastanowiły się nad swoimi wyobrażeniami, sposobem myślenia i działania. Nad tym, w co wierzą, bo robią koszmarne błędy. Zachowawcza polityka "skąpego księgowego", osłabiania drużyny, kadrowej nieodpowiedzialności i innych fundamentalnych dla wyników sprawach, doprowadziła do gigantycznej katastrofy. Wiele rzeczy musi się zmienić, aby znów to się nie powtórzyło, na czele z nią samą.

Teraz nadchodzi czas rozliczeń, lizania ran. Działacze mówią o rekonstrukcji budżetu, sprzedaży piłkarzy. To zrozumiałe. Ale trzeba pamiętać, że jeśli drużyna kolejny raz zostanie tylko osłabiona, zamiast rozsądnie przebudowana, za rok, gdy znów wystartują europejskie puchary (o ile osłabiona Wisła zdoła do nich w ogóle awansować), może czekać nas równie gorzka powtórka z rozrywki. Kolejny start w pucharach, z podobnymi problemami jak dziś, lub w ogóle pozbawienie się go, nie jest dla klubu żadnym rozwiązaniem. Wisła chcąc przestać zawodzić w Europie, potrzebuje nowej jakości w polityce kadrowej, nie wyprzedaży, a inwestycji, spełnienia kilku fundamentalnych warunków umożliwiających odniesienie sukcesu, o które teraz będzie szczególnie trudno. Chyba, że Bogusław Cupiał wszystkich zaskoczy i choć jeden raz w ostatnich latach postanowi wyjść im naprzeciw.

Markus
Wislaportal.pl

Karcz: Czarna środa w Tallinie, czyli "Biała Gwiazda" na zakręcie

Bartosz Karcz, Tallin

2009-07-24 09:39:00, aktualizacja: 2009-07-24 09:39:48

Data 22 lipca 2009 roku będzie zapisana w historii Wisły Kraków, jako czarna środa w Tallinie. Będzie to synonim klęski i największej w dotychczasowych startach w europejskich pucharach kompromitacji.

Przy porażce z Levadią, nawet wpadki z Vaalerengą Oslo i Dinamem Tbilisi wydają się właśnie tylko wpadkami. O tym, że w klubie będzie po takiej klęsce trzęsienie ziemi, wiadomo było już chwilę po zakończeniu spotkania. W spekulacjach wszyscy wskazywali na Macieja Skorżę, jako tego który w pierwszej kolejności zapłaci głową za porażkę. Ten wyraźnie wyczuł, jakiej wielkości "wtopa" mu się przytrafiła, bo początkowo odmówił nawet przyjścia na konferencję prasową.

Miał się na niej czerwienić ze wstydu i odpowiadać na niewygodne pytania licznych dziennikarzy z Polski. W końcu rzecznik prasowy Wisły, Adrian Ochalik, przekonał Skorżę, żeby na konferencji prasowej się pojawił, ale ten i tak wybrał wyjście pośrednie. Gdy rzecznik stwierdził, że od razu przechodzimy do pytań, Skorża przerwał mu i wygłosił kilkuminutowe oświadczenie, w którym całą winę za porażkę wziął na siebie.

O swojej ewentualnej dymisji powiedział tylko między wierszami, a pytań o tę sprawę uniknął, gdyż po oświadczeniu poprosił, żeby ich nie zadawać i wyszedł z sali konferencyjnej.

Piłkarze też specjalnie rozmowni nie byli. Wypowiedzieć zdecydowało się zaledwie kilku, pozostali czmychali jak najszybciej do autokaru.

Mieli się czego wstydzić, bo tak dla przypomnienia, w Wiśle najlepsi zawodnicy zarabiają po 250 tysięcy euro za sezon. A na ile mogą liczyć zawodnicy z Tallina? Na dziesięć razy mniej, tak jak zresztą dziesięć razy mniejszy jest budżet Levadii, który wynosi niespełna 1 mln euro na rok.

Odnośnie najbliższej przyszłości krakowskiego klubu więcej ciekawych rzeczy można się było dowiedzieć w kuluarach. M.in. tego, że w pierwszym rzędzie pracę stracą prezes Marek Wilczek i dyrektor sportowy Jacek Bednarz. Skorża? Już niekoniecznie. Dlaczego akurat tak, skoro trener sam przyznał się, że popełnił błąd w przygotowaniach?

Już od kilku miesięcy wiadomo, że Bednarzowi i Skorży nie jest do końca po drodze. Ten ostatni miał negować kilka pomysłów zatrudnienia, proponowanych przez Bednarza piłkarzy. M.in. Davida Braza, który na Wisłę miał być za słaby, ale na Flamengo, do którego ostatecznie trafił, już nie...

Na pewno nie wszystko w ostatnim czasie przebiegało tak, jak powinno w stosunkach obu panów. Doszło do tego, że Skorża za plecami Bednarza spotkał się z Bogusławem Cupiałem i to z nim rozmawiał o transferach i przyszłości Wisły.

Czy te dobre stosunki z właścicielem zostaną jednak zachowane w sytuacji, w której trener i jego piłkarze dali taką plamę?W każdym razie w pobliżu jest trener, który niekoniecznie musi po kilku tygodniach przerwy w pracy cały czas czerpać radość z koszenia trawy w ogródku... A że Franciszek Smuda, bo o nim oczywiście mowa, stosunki z Bogusławem Cupiałem ma znakomite, więc powrotu "Franza" na Reymonta wykluczyć nie można.

Wisłę czeka bardzo trudny rok. Fakt gry poza Krakowem, klęska w pucharach, możliwe sprzedawanie piłkarzy dla ratowania budżetu, w którym powstała w środę wyrwa (np. Radosław Sobolewski ma w kontrakcie aneks, mówiący o tym, że może odejść w przypadku fiaska w europejskich pucharach, a Pawłem Brożkiem zainteresowane jest Auxerre) - to wszystko może sprawić, że "Białej Gwieździe" będzie szalenie trudno obronić tytuł mistrza Polski.

Ostatni raz taki zakręt Wisła przechodziła po sezonie 2006/2007 gdy zajęła dopiero ósme miejsce w ekstraklasie. Tamten kryzys został pokonany. Czy i teraz właścicielowi i jego pracownikom starczy chęci i zapału, by jeszcze raz podnieść "Białą Gwiazdę" z dna. Źródło: Gazeta Krakowska


Relacja kibicowska z meczu:

Relacje kibicowskie z meczów Wisły-Sezon 2009/2010

Wideo

Champions League - FC Levadia Tallinn vs. Wisła Kraków:


Maciej Skorża po meczu Levadia - Wisła:


Marek Wilczek po meczu Levadia - Wisła:


Levadia Tallin - Wisła Kraków 1:0 (0:0)