2009.07.22 Levadia Tallin - Wisła Kraków 1:0

Z Historia Wisły

, , ,
[[Grafika:|150px]] ' : (:) ' [[Grafika:|150px]]
widzów:
sędzia:
Bramki
'

'

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Spis treści

Opis meczu

22. lipca 2009, 19:54 skomentuj komentarze (235) drukuj wyślij


Piotr Ćwielong też nie znalazł sposobu na bramkarza Levadii (Daniel Gołda)

Wisła nie sprostała w Tallinie Levadii w rewanżowym spotkaniu II rundy eliminacji Ligi Mistrzów, przegrywając 0:1 po bramce Wladislawa Iwanowa strzelonej w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry. Na tym zakończyła się krótka przygoda mistrzów Polski z europejskimi pucharami. Koniec marzeń o Lidze Mistrzów, która w tym roku miała być teoretycznie bliższa do osiągnięcia!

Zobacz skrót z meczu (video) >>

Obszerna fotogaleria z meczu Levadia - Wisła (foto) >>

Oczekiwania przed spotkaniem były bardzo duże, równie duże, jak niewiadoma jaką formę zaprezentuje na starcie sezonu Wisła. Trener Skorża nie zaskoczył zestawieniem pierwszej jedenastki. Zdecydował się na wariant z dwoma napastnikami, a więc do linii pomocy cofnął Tomasa Jirsaka, zaś u boku Pawła Brożka wystawił Piotra Ćwielonga. Szkoleniowiec dokonał także zmian w obronie, przesuwając na prawą stronę Piotra Brożka, zaś na prawą Juniora Diaza.

Szybka fotogaleria Levadia - Wisła (foto) >>

Na kameralnym obiekcie Levadii pojawiło się ponad pięciuset kibiców „Białej Gwiazdy”, również z Gdańska i Wrocławia, którzy przemierzyli drogę do Tallina i przez większą część spotkania wspierali swoich piłkarzy. Na ogrodzeniu stadionu zawisły aż 23 flagi. Na stadion przybyło również około dwóch tysięcy miejscowych kibiców. W doping z użyciem bębna angażowała się jednak tylko niewielka grupka.

Wisla.TV: Armia Białej Gwiazdy przed meczem z Levadią (video) >>

Piłkarze Wisły rozpoczęli nerwowo, jakby spięci stawką spotkania. Levadia ustawiona wysoko starała się utrudniać rozgrywanie ataku pozycyjnego. Zawodnicy defensywni długimi podaniami uruchamiali Gussewa z Andriejewem, którzy szukali drogi do bramki Mariusza Pawełka. Z biegiem czasu wiślacy zaczęli zyskiwali optyczną przewagę. W 16. minucie po rzucie wolnym z lewej strony po raz pierwszy zakotłowało się w polu karnym gospodarzy. Główkował Marcelo, jeden z obrońców w ekwilibrystyczny sposób wybijał piłkę, ale sędzia boczny uniósł chorągiewkę sygnalizując pozycję spaloną.

Przed świetną okazją w 23. minucie stanął Piotr Ćwielong. Prostopadłym podaniem obsłużył go Jirsak, „Pepe” wyszedł sam przed bramkarza, ale zamiast strzelać szukał z lewej strony Brożka. W efekcie szybszy był obrońca. Zaraz po tym atomowo z wolnego uderzał Piotr Brożek, ale tym razem futbolówka nieznacznie minęła światło bramki. Wisła napierała, pachniało bramką, ale czas biegł nieubłaganie. W 35. minucie odpowiedziała Levadia. Z prawej strony mocno dośrodkował Gussew, na piłkę czaił się już Andriejew, ale w ostatniej chwili na rzut rożny wyekspediował ją Piotr Brożek. Na tym nie koniec zagrożenia pod bramką Mariusza Pawełka. Kilkadziesiąt sekund później na lewym skrzydle „urwał się” obrońcom Gussew, całkowicie niekryty, tylko swojego niezdecydowaniu zawdzięcza, że nie posłał piłki do siatki. Najpierw długo zwlekał w końcu uderzył, ale zbyt słabo, by zaskoczyć golkipera.

Do końca pierwszej połowy rezultat nie uległ już zmianie. Wisła stworzyła sobie w tej części gry kilka sytuacji, ale żadnej nie zdołała wykorzystać. Mistrzowie Estonii próbowali spożytkować każdą okazję, strzelając nawet z trudnych pozycji, ale Mariusz Pawełek zachował czyste konto. W przerwie żaden z trenerów nie zdecydował się na przeprowadzenie zmian. Wisła znów zaczęła niemrawo, pierwszą okazję stwarzając sobie dopiero po dziesięciu minutach gry. Ale była to okazja idealna! Paweł Brożek odegrał futbolówkę zewnętrzną częścią stopy do wychodzącego na „sam na sam” Małeckiego, ale ten trafił wprost w interweniującego Martina Kaalmę. Niedługo po tym na strzał z dystansu zdecydował się Tomas Jirsak, ale trafił wprost w bramkarza, który sparował uderzenie na róg. Oblężenie bramki Levadii trwało! Szczęścia zabrakło Andrażowi Kirmowi, który w zamieszaniu podbramkowym trafił w słupek. Estończycy w tej fazie meczu ograniczali się już tylko do „murowania bramki” i długi wybić na uwolnienie i zyskanie czasu.

Z biegiem kolejnych minut nic się nie zmieniało. Krakowscy kibice śpiewem domagali się bramek, ale Wisła wciąż nie miała pomysłu na defensywę piłkarzy z Tallina. Na siedem minut przed upływem regulaminowego czasu gry bliski zdobycia gola był Paweł Brożek. Po wrzutce z lewej strony Jirsaka, futbolówkę do środka zgrał Marcelo, ale „Brozio” z najbliższej odległości przeniósł piłkę głową nad poprzeczką!!! Wiślacy nie mieli tego dnia sposobu na rywali, brakowało im również wyraźnie szczęścia. W 88. minucie w pole karne wpadł Małecki, zagrał na pamięć do środka, nogę dołożył Sobolewski, ale gospodarzy po raz drugi uratował słupek. Dobitkę w jakiś nadludzki sposób obronił Martin Kaalma.

W ostatniej minucie regulaminowego czasu Vladislav Iwanow wbił gwóźdź do trumny wiślakom. Wykonał rzut wolny z około 20 metrów i bezpośrednio pokonał Mariusza Pawełka, trafiając przy lewym słupku jego bramki, po rękach interweniującego bramkarza. Wiślacy rzucili się do rozpaczliwego natarcia, ale na nic to się zdało. Ultradefensywna tego dnia Levadia Tallin pokonała Wisłę na swoim boisku 1:0 i wyeliminowała mistrzów Polski z europejskich pucharów. Koniec nadziei na Ligę Mistrzów, koniec nadziei na godny występ w Lidze Europejskiej...

Levadia Tallin - Wisła Kraków 1:0 (0:0) 1:0 Wladislaw Iwanow 90 min

Żołte kartki: Junior Diaz, Mariusz Pawełek (Wisła)

Sędzia: Ceneyt Cakir (Turcja) Widzów: 2000

Levadia: Martin Kaalma – Tajie Teniste, Igor Morozow, Andrei Kallimulin, Tihhon Sziszow – Deniss Małow, Vladislav Iwanow, Konstantin Nakh, Sander Puri – Witalij Gussew (90. Indrek Zelinski), Nikita Andriejew (87. Vitalij Leitan)

Wisła: Mariusz Pawełek – Piotr Brożek, Arkadiusz Głowacki, Marcelo, Junior Diaz –Patryk Małecki, Radosław Sobolewski, Tomas Jirsak, Andraż Kirm – Piotr Ćwielong (73. Wojciech Łobodziński), Paweł Brożek

wislakrakow.com (PM)

Pomeczowe komentarze

Paweł Brożek

Paweł Brożek: Nie wiem jak się z tego podnieść 22. lipca 2009, 21:27 skomentuj komentarze (39) drukuj wyślij


Paweł Brożek w meczu z Levadią Tallinn (Daniel Gołda)

- To chyba najgorszy moment od kiedy jestem w Wiśle. Odpadliśmy z pucharów z pierwszym rywalem, od którego byliśmy lepsi jako drużyna. To bardzo boli – powiedział na gorąco po zakończeniu spotkania z Levadią Tallin Paweł Brożek.

Wisła odpadła z europejskich pucharów przegrywając z niżej notowanym rywalem. W najmniej spodziewanym i pożądanym momencie, kolejny rok z rzędu marzenia o fazie grupowej Ligi Mistrzów zostały brutalnie zweryfikowane. - Pewnie kilka dni potrwa zanim ochłoniemy po tym mecz. Dla nas to klęska. Nie tak miała wyglądać nasza przygoda z pucharami – powiedział Brożek.

Na pomeczowej konferencji prasowej, trener Skorża wziął winę za porażkę na siebie, nie obwiniając swoich zawodników o poniesioną porażkę. Paweł Brożek zdecydowanie nie chciał zgodzić się ze słowami szkoleniowca - Nie sądzę, by była to wina trenera. Mieliśmy kilka dogodnych sytuacji, dwa słupki. Może to głupie tłumaczenie, ale ten mecz mógł się naprawdę inaczej potoczyć.

Po takich wydarzeniach w każdym klubie piłkarskim można spodziewać się radykalnych kroków, a więc dymisji członków sztabu oraz pionu sportowego klubu. Brożek apeluje tymczasem do Bogusława Cupiała, by ten nie podejmował nerwowych decyzji. - To my, piłkarze walczyliśmy na boisku. Ta porażka, skoro już się zdarzyła, powinna nas zmobilizować, a nie rozbić. Czekamy na decyzje właściciela, mam nadzieję, że nie będą nerwowe - stwierdził.

Jak podnieść się po takiej porażce będąc dopiero na starcie ligowego sezonu, mając kolejne cele przed sobą? - Tutaj rola doświadczonych zawodników, między innymi moja - odpowiada bez namysłu „Brozio”. - Morale w drużynie musi się poprawiać z dnia na dzień, choć znając historię, na pewno nie będzie łatwo.

Odpadnięcie z eliminacji Ligi Mistrzów to również poważny cios dla klubowego budżetu. Nie można wykluczyć scenariusza, w którym dla jego ratowania konieczna będzie sprzedaż choćby właśnie Pawła Brożka. On sam stwierdził jednak, że to jeszcze nie czas, by rozważać takie rozwiązania.

wislakrakow.com (PM)

Piotr Ćwielong

Ćwielong: Trener podziękował, jak zawsze 22. lipca 2009, 21:29 skomentuj komentarze (14) drukuj wyślij


Piotr Ćwielong nie znalazł sposobu na bramkarza Levadii (Daniel Gołda)

Piotr Ćwielong, który w meczu z Levadią od pierwszej minuty zagrał u boku Pawła Brożka, miał dwie dogodne do pokonania bramkarza rywali. Szczególnie bliski szczęścia był przed przerwą, gdy w sytuacji „sam na sam”, zamiast strzelać, zdecydował się podawać do Brożka.

Po końcowym gwizdku długo nie potrafił zebrać myśli, by porozmawiać z dziennikarzami. - Nie wiem, nie wiem co można powiedzieć po takim meczu – stwierdził cicho. - Wierzyliśmy, że możemy awansować dalej, każdy z nas zaprzepaścił swoją szansę na grę w Lidze Mistrzów – dodał po chwili.

Wiślacy zgodnie przekonywali, że nie byli od Estończyków zespołem słabszym. Podobnie jednak, jak przed tygodniem w Sosnowcu, nie potrafili znaleźć sposobu na defensywnie usposobionego rywala. - Ciężko się gra, gdy drużyna broni się wszystkimi zawodnikami i tylko chaotycznie wybija piłki, byle dalej od własnej bramki. Znamy takie sytuacje z naszych rozgrywek ligowych - stwierdził Ćwielong. Receptą na rozmontowanie obrony zespołu z Tallina miała być szeroka gra skrzydłami z dużą ilością dośrodkowań. Te jednak w dniu dzisiejszym były skutecznie przechwytywane przez defensorów lub też Levadię ratowały słupki.

Po końcowym gwizdku wiślacy podeszli pod sektor kibiców, którzy w kilkaset osób przemierzyli drogę z Krakowa do Tallina. – Podziękowaliśmy im za to, że byli z nami do końca – stwierdził krótko Ćwielong. Co usłyszeli od Macieja Skorży w szatni? - Trener podziękował, jak zawsze, za walkę – odparł równie lakonicznie.

„Pepe” nie chciał również wypowiadać się na temat decyzji personalnych, jakie mogą być następstwem dzisiejszej klęski. - Jesteśmy tylko zawodnikami i mamy swoją pracę. Decyzje działaczy pozostają już poza nami – stwierdził.

wislakrakow.com (PM)