2010.10.01 Wisła Kraków - Śląsk Wrocław 0:0

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 20:19, 23 lis 2014; Toro (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)
2010.10.01, Ekstraklasa, 8. kolejka, Kraków, Stadion miejski im. Henryka Reymana, 20:00
Wisła Kraków 0:0 Śląsk Wrocław
widzów: 15.585
sędzia: Adam Lyczmański (Bydgoszcz)
Bramki
Wisła Kraków
4-5-1
Mariusz Pawełek
Serge Branco
Mateusz Kowalski
Gordan Bunoza
Dragan Paljić
Patryk Małecki
Radosław Sobolewski
Cezary Wilk grafika:Zmiana.PNG (46' Tomáš Jirsák)
Maciej Żurawski grafika:Zmiana.PNG (78' Rafał Boguski)
Nourdin Boukhari grafika:Zmiana.PNG (46' Andraž Kirm)
Paweł Brożek

trener: Robert Maaskant
Śląsk Wrocław
4-5-1
Marián Kelemen
Krzysztof Wołczek
Piotr Celeban
Jarosław Fojut
Amir Spahić
Piotr Ćwielong grafika:Zmiana.PNG (76' Waldemar Sobota)
Dariusz Sztylka
Tadeusz Socha Grafika:Zk.jpg
Sebastian Mila
Przemysław Kaźmierczak
Cristián Omar Díaz grafika:Zmiana.PNG (58' Łukasz Gikiewicz)

trener: Orest Lenczyk

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Przed meczem

8. kolejka Ekstraklasy - zapowiedź

1. październik 2010, 15:16

Liga dociera na półmetek jesiennej serii rozgrywek. W pierwszy październikowy weekend rozegrana zostanie 8. kolejka piłkarskiej Ekstraklasy. Po niej z pewnością znajdzie się czas na pierwsze podsumowania, wszak czekać nas będzie półtora tygodnia przerwy spowodowane rozgrywkami reprezentacyjnymi. Jednak póki co, trudno jest wyrokować na temat losów którejkolwiek z drużyn. Ostatnia Cracovia tydzień temu wygrała pierwszy mecz i stoi przed szansą na odbicie się od dna. Na zmianę trenera zdecydował się równie nisko notowany Śląsk Wrocław. Natomiast liderująca Jagiellonia nie przekonuje na wyjazdach. Między pierwszą a ostatnią drużyną mamy trzynastopunktową różnicę i aż czternaście rozdzielających je klubów. Już z samych liczb jasno wynika, że w tabeli musi panować straszny ścisk, a dwa mecze mogą decydować o tym, czy jesteś na szczycie czy na dnie.

Kolejkę rozpoczniemy w piątek w Bytomiu. Tamtejsza Polonia podejmie Widzew Łódź. Gospodarze od początku sezonu okupują dolne rejony tabeli, jednak w ostatnich trzech kolejkach zgromadzili aż siedem spośród swoich ośmiu punktów. Stało się tak przede wszystkim za sprawą doświadczonego Czecha- Davida Kobylika, który swoimi centrami ze stałych fragmentów gry zapewnił swojej drużynie zwycięstwa nad Zagłębiem Lubin i Ruchem Chorzów. Także po jego centrze padła kontrowersyjna bramka w spotkaniu z Polonią Warszawa, która ostatecznie dała bytomianom wyjazdowy remis. Czy i tym razem stałe fragmenty dadzą bytomianom punkty? Czy też może znów przebudzi się nierówno grający Widzew? Łodzianie swoich ostatnich dwóch wyjazdów nie mogą uznać za udane. Mimo obejmowania prowadzenia, zremisowali zarówno z gdyńską Arką jak i chorzowskim Ruchem. Duet Robak-Sernas może postraszyć niejedną ligowa defensywę i wypracować szybkie objęcie prowadzenia. Jednak obrona łódzkiej ekipy nie jest już tak solidna. Czy tym razem uda się jej nie zaprzepaścić pracy kolegów z ataku?

Drugie z piątkowych spotkań to starcie Wisły Kraków ze Śląskiem Wrocław. Choć na trybunach zobaczymy „mecz przyjaźni”, to na murawie atmosfera nie będzie równie ciepła. Obie drużyny desperacko potrzebują punktów i to najlepiej ich kompletu. Śląsk przegrał już pięć spotkań z rzędu i ewentualna porażka w Krakowie oznaczałaby wyrównanie niechlubnego rekordu Cracovii, a może nawet spadek na ostatnie miejsce w tabeli. Nie byłby to z pewnością wymarzony początek pracy dla Oresta Lenczyka, który jeszcze w zeszłym sezonie trenował właśnie drużynę prezesa Filipiaka. Świeżo upieczony trener wrocławian zdecydował się zabrać do stolicy Małopolski aż 20-stu zawodników, spośród których dopiero wybierze meczową 18-stkę i skład wyjściowy.

Trzeba też przyznać, że ma z kogo wybierać. Cristian Diaz, Vuk Sotirović i Łukasz Gikiewicz to trójka bardzo ciekawych napastników. W dodatku poparta takimi nazwiskami jak Sebastian Mila, Przemysław Kaźmierczak, Łukasz Madej, Piotr Ćwielong czy Waldemar Sobota stanowi siłę rażenia jakiej nie sposób lekceważyć. Czy jednak piłkarze ci zagrają na miarę swoich nazwisk, czy też może, jak w poprzednich spotkaniach, będą razili nieskutecznością? Właśnie nieskuteczność jest jednym z przyczynków do tak kiepskiej pozycji w tabeli całkiem nieźle grającego Śląska. Drugim jest fatalna postawa w defensywie. Wrocławianie w tym sezonie stracili już 14 bramek, co daje średnią dwóch goli na jeden mecz.

Problemy w defensywie to również zmora trenera Roberta Maaskanta. Choć udany debiut zaliczył Serge Branco, a Piotr Brożek powinien być gotowy do występu, to są to tylko boki obrony, a Wisła ma również problemy w jej środku. Przed sezonem pozbyto się trzech stoperów. Ich zastępcy( bo następcami niestety strach ich nazywać) od początku sezonu zawodzą. W ostatniej kolejce zagrał nareszcie duet stoperów, który dysponuje chociaż doświadczeniem. Cóż jednak z tego, skoro nienadążający za rywalami Cleber obejrzał już czwartą żółtą kartkę w sezonie i mecz obejrzy z trybun, a momentami nieporadny Osman Chavez nadepnął rywala na kolano i decyzją Komisji Ligi będzie musiał pauzować przez dwie kolejki? Teoretycznie pozostaje duet nominalnych stoperów: Mateusz Kowalski- Gordan Bunoza, jednak pucharowe potyczki dały nam bolesną nauczkę jak kończy się wystawianie tych dwóch piłkarzy. Nasz trener będzie musiał nieźle się nagłowić nad ustawieniem naszej defensywy.

Drugą klamrą, spinającą Śląsk i Wisłę, jest wspomniany wcześniej głód punktów. Wisła przez cały wrzesień nie zanotowała zwycięstwa. Musimy sobie zdać sprawę, że w obecnym zestawieniu personalnym i przy obecnej dyspozycji Wisła jest jedynie drużyną środka tabeli, jednak dla poprawy komfortu pracy trenera, zwycięstwo jest absolutnie kluczowe. Wiemy jak niewiele niektórym ludziom w naszym klubie potrzeba, by zacząć kopać dołki pod szkoleniowcem, a kolejne zawirowania personalne są na szarym końcu listy życzeń kibiców Wisły.

Z drugiej strony nawet te trudne okoliczności nie mogą sprawić, że na pracę trenera patrzeć będziemy całkowicie bezkrytycznie. Trzeba przyznać, że Wisła bez Patryka Małeckiego nie ma nawet jednego funkcjonującego skrzydła. Eksperyment z tercetem Boukhari-Żurawski-Rios wyraźnie nie zdał egzaminu ze względu na braki w dynamice u wymienionej trójki. I choć nie sposób odmówić tym piłkarzom innych walorów, takich jak doświadczenie czy technika, to bez ruchu w drugiej linii Wisła nie będzie tak groźna jak mogłaby być. Wiemy już, że ze względu na uraz Argentyńczyk Andres Rios zostanie zastąpiony przez Małeckiego, jednak do pełni szczęścia przydałby się jeszcze Dragan Paljić lub Piotr Brożek biegający po drugiej stronie pomocy.

Sobotę z Ekstraklasą rozpoczniemy w Gdyni. Arka podejmować będzie Polonię Warszawa. Dla Pawła Janasa i jego podopiecznych będzie to szansa na rehabilitację za wpadkę z Polonią Bytom przed własna publicznością tydzień temu. Na początku sezonu warszawianie urośli w oczach mediów do rangi jednego z faworytów rozgrywek, jednak od pewnego czasu zawodzą. Czy transfery czołowych zawodników ligi to wciąż zbyt mało, by drużynę walczącą o utrzymanie przekształcić w ligowego potentata? Mecz z Arką na pewno nie przesądzi tej kwestii, jednak może być miarodajnym wyznacznikiem pozycji Polonii w ligowej hierarchii. Do tej pory Arka okazywała się bardzo niewygodnym rywalem dla wielu mocnych drużyn. Symboliczne zwycięstwo na gdynianami odniosła Wisła, Lech przed własną publicznością zaledwie z nimi zremisował. Podobny los spotkał dosyć mocny Widzew, czy nawet liderującą Jagiellonię. Piłkarze z trójmiasta nie grają efektownego futbolu, w siedmiu dotychczasowych kolejkach zdobyli zaledwie 4 bramki, to najmniej z całej ligi. Jednak skuteczność ich defensywy jest już godna pozazdroszczenia. Pomimo tylu trudnych konfrontacji Arka straciła zaledwie 5 goli, jedną bramkę mniej stracił tylko lider z Białegostoku. Toteż dla Polonii kluczowe może okazać się zdobycie bramki. Tymczasem czwartkową decyzją Komisji Ligi najlepszy strzelec Czarnych Koszul- Artur Sobiech został zawieszony na dwa spotkania i Arce bramki na pewno nie strzeli.

Kolejne z sobotnich starć to mecz outsiderów. Balansujące nad krawędzią strefy spadkowej Zagłębie Lubin podejmie przed własną publicznością ostatnią Cracovię. Goście z całą pewnością będą chcieli udowodnić, że pierwsze zwycięstwo w sezonie było zasługą ich rosnącej formy, a nie kiepskiego sędziowania. Tym bardziej, że wynik inny niż zwycięstwo na kolejne tygodnie oddali ich od opuszczenia strefy spadkowej. Z podobnej przyczyny poziom mobilizacji powinien być szczególnie wysoki również po stronie gospodarzy. Jeśli Cracovia odbije się od dna to najprawdopodobniej właśnie kosztem lubinian. Jak widać emocji nie powinno zabraknąć, ale czy w parze z emocjami pójdzie gra w piłkę?

Tymczasem o godzinie 18.15 w Zabrzu rozpocznie się mecz na szczycie. Czwarty Górnik podejmie liderującą Jagiellonię Białystok. Przed sezonem chyba nikt nie przewidywał, że starcie tych dwóch ekip będzie starciem o czołowe lokaty w lidze, choć są to oczywiście jedynie miejsca tymczasowe, do ostatecznych ligowych rozstrzygnięć jeszcze bardzo daleko. Głównym sprawcą niespodzianki są gospodarze. To Widzew miał być groźniejszym z bieniaminków, tymczasem niedoceniani górnicy wygrali cztery spośród siedmiu spotkań, co na tle ligowych rywali jest bardzo dobrym osiągnięciem. Jednak cieniem na nim kładzie się ostatnie spotkanie, które podopieczni Adama Nawałki przegrali aż 5:1, a był to i tak najniższy wymiar kary. Z drugiej strony ekipa z Białegostoku od pewnego już czasu ma problem z wygrywaniem spotkań na wyjeździe. Wydawałoby się, że wysoka forma z obecnego sezonu przyniesie kres „wyjazdowej klątwie”, jednak nic bardziej mylnego. Dwa tygodnie temu białostoczanie gościli w trójmieście i w starciu z Arką zdołali jedynie zremisować. Jeśli podopieczni Michała Probierza myślą poważnie o odskoczeniu rywalom w tabeli mecz w Zabrzu muszą wygrać.

Piłkarską sobotę zamknie mecz Legii Warszawa, która podejmie Lechię Gdańsk. Goście znad morza rozbudzili apetyty swoich kibiców gromiąc tydzień temu Górnik Zabrze, jednak nie mają oni monopolu na optymizm. Spisująca się znacznie poniżej oczekiwań Legia Warszawa odniosła ostatnio bardzo prestiżowe zwycięstwo nad Lechem Poznań. W dodatku w drugiej połowie grając w osłabieniu jednego zawodnika i bez pomocy trenera. Decyzją Komisji Ligi (ostatnio często muszę pisać te słowa) Maciej Skorża został zawieszony na dwa kolejne mecze. Jeśli Legia znowu odniesie zwycięstwo, złośliwi z pewnością nie zapomną wytknąć zaistniałej sytuacji trenerowi, jednak wątpię aby trener szczególnie się tym przejmował. Legia potrzebuje punktów, bo obecnie bliżej jej do strefy spadkowej niż pierwszego miejsca. Dość powiedzieć, że przed tą kolejką Lechia na swoich rywali może patrzeć z góry. Czy nowi piłkarze znów potwierdzą swoją przydatność dla ekipy z Gdańska? A może tym razem to stara gwardia da się we znaki rywalom?

Niedzielę rozpoczniemy w Bełchatowie. Po meczu z Wisłą tamtejszy GKS podejmie Lech Poznań. Lechici w kolejnym pucharowym spotkaniu robią reklamę Ekstraklasie, ale jak to przełoży się na ich dyspozycję w lidze? Póki co dorobek punktowy poznaniaków nie imponuje, nie imponuje również styl w jakim Lechici owe punkty zdobywają. A przecież po konfrontacji z Red Bull Salzburg dodatkowo dokuczać będzie zmęczenie. Jednak zwycięstwo w Bełchatowie może być podopiecznym Jacka Zielińskiego bardzo potrzebne. Trudno oczekiwać by liczna rzesza drużyn będących przed Lechem w tabeli zgodnie pogubiła punkty. Ligowa stawka zaczyna obecnym mistrzom uciekać, a jednym z uciekinierów jest właśnie GKS. Klub, który pomimo rozsprzedania defensywy i zmiany trenera (co akurat chyba wyszło im na zdrowie), od kilku kolejek okupuje czołowe lokaty w lidze musi mieć swoje atuty. Jednym z nich jest skuteczna gra ofensywna, która przed tygodniem przyniosła remis z Wisłą Kraków. Czy i tym razem bełchatowianie nie dadzą się pokonać silnemu rywalowi?

W ostatnim meczu 8. kolejki Ruch Chorzów podejmie wicelidera rozgrywek - kielecką Koronę. Goście przegrali do tej pory jedynie raz- w drugiej kolejce goszcząc u siebie Widzew. Choć passa Andrzeja Niedzielana została tydzień temu przerwana, to Korona pokonała dobrze grający Śląsk. Czy kielczan zatrzymają niepokonani przed własną publicznością podopieczni Waldemara Fornalika? Ruch na własnym stadionie zgromadził 7 z 8 zdobytych punktów kolejno pokonując Wisłę i Legię, a tydzień temu remisując z Widzewem. Jednak 8 punktów to wciąż skromny dorobek, w dodatku dobrze odzwierciedlający obecny potencjał Niebieskich. Czy też zatem Korona przerwie serię gospodarzy i udowodni, że jest w stanie regularnie punktować, bez względu na rywala, czy też może Chorzowianie przekują atut własnej publiczności na kolejne punkty i jeszcze bardziej zamieszają w układzie tabeli?

Źródło: wislakrakow.com

Wisła podejmuje Śląsk Wrocław

Bartosz Karcz

2010-09-30 20:24:08, aktualizacja: 2010-09-30 20:25:50

Bez Clebera, Andresa Riosa i Osmana Chaveza zagra dzisiaj Wisła Kraków ze Śląskiem Wrocław (początek meczu o godz. 20). O tym, że w składzie "Białej Gwiazdy" zabraknie dwóch pierwszych, wiadomo było już od tygodnia. Los reprezentanta Hondurasu został przesądzony wczoraj gdy Komisja Ligi nałożyła na Chaveza dwa mecze zawieszenia za faul, jaki popełnił na piłkarzu Bełchatowa, Grzegorzu Kuświku. Przypomnijmy, że Chavez nadepnął na Kuświka, czego nie zauważył prowadzący mecz sędzia, Marcin Borski. Na telewizyjnych powtórkach było jednak wyraźnie widać przewinienie zawodnika Wisły i stąd kara.

- Komisja Ligi podeszła do sprawy w taki sposób, jakby Chavez otrzymał czerwoną kartkę, bo na to kwalifikowało się zagranie - tłumaczy rzecznik prasowy Ekstraklasy SA, Adrian Skubis. - Dlatego kara jest taka, jak w przypadku właśnie czerwonej kartki. W Wiśle nie mają zamiaru odwoływać się od kary, tak żeby Chavez mógł zagrać w następnym meczu. Piłkarz tłumaczył co prawda na oficjalnej stronie internetowej klubu, że absolutnie nie nadepnął Kuświka celowo, ale Komisja Ligi miała w tym względzie inne zdanie.

Brak Chaveza, a także wspomnianego wcześniej Clebera (w Bełchatowie zobaczył czwartą żółtą kartkę) oznacza, że Wisła w kolejnym meczu będzie musiała grać z przemeblowaną obroną. Może być nawet tak, że w defensywie zobaczymy dzisiaj całkowicie inną czwórkę piłkarzy od tej, która rozpoczynała mecz w Bełchatowie. Stanie się tak jeśli Robert Maaskant wystawi od pierwszej minuty na bokach obrony Serge'a Branco i Piotra Brożka. Środek defensywy obsadzą Mateusz Kowalski i Gordan Bunoza.

Obrona to nie są jedyne problemy Maaskanta. Wisła w trzech ostatnich spotkaniach nie zaznała smaku zwycięstwa, a dzisiaj wbrew pozorom wcale o trzy punkty łatwo być nie musi. Śląsk do Krakowa przyjedzie bowiem z nowych trenerem, a nikomu nie trzeba tłumaczyć, że Orest Lenczyk to stary wyga, który jak mało kto, szybko potrafi poukładać zespół. Tak było choćby rok temu, gdy przejął Cracovię w trudnym momencie, w dodatku przed meczem z Legią. I w Warszawie "Pasy" zremisowały, co było sporych rozmiarów sensacją.

Maaskant zapytany, czy nie obawia się w postawie rywali efektu "nowej miotły" mówi jednak: - Ale obie drużyny mają nowych trenerów, bo ja też ciągle uważam się za nowego szkoleniowca Wisły. Oczywiście Śląsk nowego trenera ma dopiero od teraz, ale Orest Lenczyk przyjedzie do Krakowa z tymi samymi piłkarzami, którzy grają od początku sezonu. W tydzień niewiele da się zmienić. Piłkarze Śląska będą chcieli uniknąć szóstej porażki z rzędu, ale przecież jak wyjdą na boisko nie będą tylko o tym myśleć.

Porażki Śląska to jednak problemy wrocławian, a pod Wawelem kibice Wisły martwią się, że ich zespół nie wygrywa. Trzy mecze bez zwycięstwa to dla fanów "Białej Gwiazdy" nie jest rzecz normalna. Jednym z tych, którzy postarają się wreszcie przerwać tą passę będzie Patryk Małecki. "Mały" wraca do podstawowego składu, czego nie krył wczoraj Maaskant. - Potwierdzam, że Małecki zagra od początku - mówi Holender. - Trochę mówiło się ostatnio o jego problemach, ale zapewniam, że te są już za nami. Patryk pracował w ostatnich dniach bardzo dobrze i zasłużył na grę.

Szansą Wisły będzie to, że obrona Śląska nie spisywała się ostatnio najlepiej. Tak jak w krakowskim zespole była najsłabszą formacją drużyny. Wiślacy na pewno zaatakują, bo przy kilkunastu tysiącach kibiców innego wyjścia mieć nie będą. Jeśli szybko strzelą bramkę, to powinno poradzić sobie ze Śląskiem. Wtedy wreszcie rozpoczną marsz w górę tabeli.

Źródło: Gazeta Krakowska

Tak gra Śląsk

Data publikacji: 01-10-2010 14:33


Na trenerską ławkę Śląska Wrocław po wielu latach wraca senior polskiej piłki, czyli Orest Lenczyk. Pierwszy mecz pod komendą nowego szkoleniowca zawsze jest sporą niewiadomą. Czy w piątkowy wieczór zadziała tzw. „efekt nowej miotły” i wrocławianie pokażą nową jakość w grze?


Prawdopodobny skład Śląska Wrocław (ustawienie 1-4-2-3-1):


BRAMKARZ: Wydaje się, że trener Lenczyk postawi na Mariana Kelemena, który jest jednym z najsilniejszych punktów wrocławskiej jedenastki. Słowak imponuje refleksem i grą na linii, w formie bywa nie do pokonania. Mimo tego, że Śląsk traci sporo bramek, to postawa Kelemena nie budzi zastrzeżeń.

OBRONA: W tej formacji można spodziewać się zmian, ale jest je niezwykle trudno wytypować. Być może na prawej stronie defensywy zobaczymy Tadeusza Sochę. Orest Lenczyk lubi stawiać na młodych graczy, a mecz z Wisłą Kraków może być sporą szansą na pierwszy skład dla Sochy. Na pozycjach środkowych obrońców mogą zagrać Jarosław Fojut i Amir Spahić – dwóch rosłych zawodników, którzy mają wprowadzić nieco spokoju w szeregi obronne. Obaj nieźle grają w powietrzu, a zwłaszcza Fojut, który lubi znaleźć się pod bramką rywala. Na lewej stronie bloku obronnego ostatnio grywał Krzysztof Wołczek i to raczej tego gracza należy spodziewać się po tej stronie boiska. Wołczek to jeden z najbardziej doświadczonych zawodników, co w meczu z Wisłą może być jego sporym atutem.

POMOC: W pomocy być może znajdzie się piątka zawodników. Za zabezpieczenie tyłów i wspomaganie obrońców mogą być odpowiedzialni Przemysław Kaźmierczak i Antoni Łukasiewicz. Obaj są już ograni zagranicą, są skuteczni w swoich interwencjach. Potrafią skutecznie odbierać piłkę, przerywać akcje rywala, ale również nieobca jest im gra w ofensywie – zwłaszcza Kaźmierczak potrafi wykończyć akcję mocnym i celnym strzałem na bramkę rywala. W rolach skrzydłowych być może wystąpią Waldemar Sobota oraz Piotr Ćwielong. Są szybcy, dobrze wyszkoleni technicznie, lubią grać jeden na jeden. Sobota to jedno z odkryć tej rundy, a Ćwielong swoje walory niejednokrotnie prezentował w barwach Wisły Kraków. „Mózgiem” zespołu jest Sebastian Mila. Jego najmocniejszymi stronami są kreatywność w grze, duże pole widzenia na boisku i piłkarska inteligencja. Prezentuje dobrą technikę, potrafi obsłużyć celnym podaniem ale i samemu skończyć akcję.

ATAK: W tej formacji trener Lenczyk może postawić tylko na jednego zawodnika, a może nim być Cristian Omar Diaz. Argentyńczyk w kilku występach potwierdził, że ma snajperski instynkt i może być niezwykle groźnym graczem.


Rafał Młyński Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Maaskant: Szanse są duże

Data publikacji: 30-09-2010 16:44


W piątek Wisła Kraków zagra w 8. kolejce ze Śląskiem. Nowym szkoleniowcem wrocławian został dobrze znany kibicom w Krakowie Orest Lenczyk. Czy zmiana trenera podziała na drużynę Śląska mobilizująco, czy jednak Wiślacy przyczynią się do szóstej porażki gości w sezonie?


„Obie drużyny mają nowych trenerów, bo myślę, że ja też jestem jeszcze ciągle nowy. Więc tutaj nie ma różnicy między zespołami” – odparł Rober Maaskant, zapytany o to, czy nie obawia się, że wrocławianie będą bardziej zmobilizowani, chcąc pokazać się z dobrej strony Orestowi Lenczykowi. „Wiem, że trener Śląska jest bardzo doświadczony, że ma wspaniałą karierę i zrobił dobrą robotę tutaj, w Wiśle” – mówił holenderski szkoleniowiec.

„Ale żeby być sprawiedliwym, to są ciągle ci sami piłkarze. Jeśli masz tych samych zawodników, możesz coś zmienić, ale nie w ciągu tygodnia. Myślę, że w drużynie Śląska będzie większa mobilizacja. Jestem pewien, że nie chcą przegrać szósty raz z rzędu, ale jestem też przekonany, że będą o tym myśleć. Jeśli tu przyjeżdżają, to szanse na to są duże” – podkreślał Maaskant.

Czy piłkarze Oresta Lenczyka znajdą sposób na pokonanie pierwszego bramkarza Wisły? Tym został Mariusz Pawełek. Skąd taki wybór – pytali dziennikarze. „Mówiłem obu bramkarzom, że nie jestem do końca usatysfakcjonowany tym, co do tej pory pokazali. Ale myślę, że wybór jednego z nich to dobry krok. Po tym, co zobaczyłem, jestem bardziej przekonany co do Pawełka. Dlatego dokonałem takiego wyboru. To lepsze niż zmiana bramkarzy cały czas” – odparł Robert Maaskant.

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Realcje z meczu

Ze Śląskiem bezbarwnie i bez bramek

Bezradna w ofensywie Wisła zremisowała bezbramkowo przy Reymonta ze Śląskiem Wrocław. Krakowianie byli stroną zdecydowanie przeważającą, ale nie przekładało się to na sytuacje strzeleckie. Tym samym ich passa bez ligowego zwycięstwa trwa już cztery kolejne mecze.

W pierwszej połowie Wisła nie zdołała jeszcze zdominować rywala. Mimo to po pierwszym, obiecującym kwadransie wydawało się, że celne trafienie dla naszego zespołu jest kwestią czasu. W miarę upływu kolejnych minut Śląsk poczynał sobie jednak coraz odważniej.

Bramce Mariusza Pawełka najpoważniej zagroził Piotr Ćwielong, który w 36. minucie popędził lewą stroną i mając sporo miejsca uderzył niecelnie. Wcześniej w światło naszej bramki trafił Kaźmierczak, jednak na posterunku był bramkarz. Wisła najbliżej objęcia prowadzenia była już w 10. minucie gry - uderzał Boukhari i piłka najpewniej wpadłaby do siatki, gdyby na linii strzału nie znalazł się obrońca Wołczek.

Pierwsza połowa" zgodowego" meczu przyjaźni nie mogła się podobać, a schodzących do szatni piłkarzy żegnały nieśmiałe gwizdy. W drugiej odsłonie Wisła atakowała już niemal bez przerwy. Śląsk "zamurował się" na swojej połowie i praktycznie nie opuszczał jej większą liczbą zawodników. Krakowska ofensywa była jednak wolna, schematyczna i nieskładna - jednym słowem niegroźna.

Dopiero w 62. minucie bramkarza wrocławian w grę zaangażował Kirm. Dobijał piłkę po zamieszaniu podbramkowym. Kelemen nie zawiódł. Czas mijał, kolejne wrzutki lądowały w polu karnym Śląska, ale każdą z nich wybijali obrońcy, nie pozwalając oddać strzału. Niestety, tak było już do końcowego gwizdka. Wisła i Śląsk wpasowały się w przyjacielskie nastroje kibiców, dzieląc się punktami - ku uciesze przyjezdnych.

Źródło: wislakrakow.com

Jaka gra, taki wynik

Wisła zremisowała trzeci mecz z rzędu, a pod wodzą Roberta Maaskanta zdobyła w pięciu grach tylko sześć punktów. W rywalizacji ze Śląskiem wiślakom kompletnie nic nie wychodziło, więc chyba nie trudno się dziwić, że po końcowym gwizdku piłkarzy żegnały gwizdy, zawiedzionej widowni.

Wisła, jak można się było spodziewać, bardzo ofensywnie rozpoczęła mecz ze Śląskiem Wrocław. Podopieczni Roberta Maaskanta raz za razem zamykali wrocławian pod ich polem karnym i już w 2. minucie okazję miał Paweł Brożek, ale jego uderzenie minęło bramkę gości. O wiele groźniej było w minucie 10., kiedy na skrzydle przedarł się z piłką Cezary Wilk. Po dograniu na środek i zamieszaniu piłka trafiła pod nogi Nourdina Boukhariego, ale jego strzał bardzo dobrze na róg sparował Marián Kelemen.

Wisła miała przewagę, ale biła głową we wrocławski mur. Zresztą kibice intonowali "twierdza Wrocław", no i tak też wyglądała sytuacja przed bramką Śląska. Była ona dla wiślaków twierdzą nie do sforsowania.

Tą okazał się też w 22. minucie Mateusz Kowalski, który najpierw wybił piłkę Cristiánowi Díazowi, a zaraz potem świetnie zablokował strzał byłego wiślaka, Piotra Ćwielonga. Rozochocony Śląsk spróbował znowu, kiedy w 29. minucie Przemysław Kaźmierczak uderzył z dystansu. Piłka leciała tuż przy słupku naszej bramki, ale Mariusz Pawełek był na posterunku.

Serge Branco
Serge Branco

Z przewagi Wisły, z początku meczu, zostało niewiele, ale w 31. minucie mogło być groźnie pod bramką gości. Paweł Brożek wrzucił do Macieja Żurawskiego, ale piłka była zbyt wysoko i ten jej nie sięgnął.

W końcówce I połowy kibiców poderwały jeszcze dwie sytuacje. W 35. minucie Ćwielong uciekł często włączającemu się do ofensywy Serge Branco, ale uderzył nad bramką. Z kolei w 40. minucie piłkę w polu karnym Śląska przejął Żurawski, ale zamiast samodzielne spróbować wykończyć akcję podawał do Brożka i okazja przepadła.

Do przerwy, przy słabej grze z obydwu stron, było więc 0-0, a schodzących do szatni piłkarzy... pożegnały gwizdy.

W przerwie trener Maaskant, podobnie jak w Bełchatowie, dokonał aż dwóch zmian, ale niewiele to dało, bo obraz gry nie uległ zbytnio zmianie, a piszący to sprawozdanie odnotował ledwie trzy sytuację Wisły w drugich 45. minutach.

Najpierw okazję miał rezerwowy Andraž Kirm, który w 62. minucie, po zgraniu ze skrzydła Patryka Małeckiego, uderzył nieźle, tyle tylko, że Kelemen nie dał się pokonać. Trzy minuty później z dystansu spróbował Dragan Paljić, no i na koniec, w 88. minucie główkę Gordana Bunozy pewnie złapał bramkarz.

Śląsk ograniczył się do przeszkadzania, ale w końcówce sam mógł ukłuć Wisłę, za sprawą Waldemara Soboty. Ten w 87. minucie wpadł w nasze pola karne i sprytnie odegrał do tyłu, ale nikt z jego partnerów nie włączył się do akcji i gol dla gości nie padł. Tak stało się po lobie Soboty, chwilę później, ale sędzia odgwizdał wcześniej jego pozycję spaloną. Powtórki telewizyjne pokazały, że niekoniecznie prawidłowo. Mogło być więc dla Wisły jeszcze gorzej, niż 0-0.

Wrocławianie z remisu mogą się jednak cieszyć, w przeciwieństwie do wiślaków, którzy z taką grą pomału stają się zespołem środka ligowej tabeli. I za to żegnała piłkarzy kolejna porcja gwizdów.

Źródło: Wisła Portal


Trzeci remis z rzędu

Data publikacji: 01-10-2010 22:11


W trzecim spotkaniu ligowym z rzędu Wisła Kraków dzieli się punktami. Cenny remis z Krakowa wywozi przedostatni w tabeli Ekstraklasy Śląsk Wrocław.

Po raz drugi w tym sezonie Biała Gwiazda zagrała przy Reymonta 22. Tym razem do Krakowa zawitał Śląsk. Prowadzony przez nowego szkoleniowca zespół do tej pory w siedmiu spotkaniach stracił aż czternaście bramek, czyli po dwie na mecz. Jednak tym razem podopieczni Oresta Lenczyka wywalczyli cenny punkt. Wisła natomiast straciła kolejne dwa oczka.


Biała Gwiazda, tym razem bez Clebera, Osmana Chaveza i Andresa Riosa, za to z Sergem Branco na prawej obronie oraz Mateuszem Kowalskim i Gordanem Bunozą na środku defensywy, przez cały mecz nie potrafiła znaleźć drogi do bramki Mariana Kelemena. Najlepszą okazję miał w 10. minucie Nourdin Boukhari, jednak skuteczną interwencją popisał się Krzysztof Wołczek, który głową wybił piłkę. Śląsk przez niemal 90 minut czekał na swojej połowie na to, co zrobią gospodarze, ale i oni w drugiej części pierwszej połowy nieco się ożywili. W 35. minucie Piotr Ćwielong został w ostatniej chwili zablokowany przez Mateusza Kowalskiego, kiedy strzelał z rogu pola karnego Wiślaków.

W drugiej części meczu obraz gry w ogóle się nie zmienił. Podopieczni Roberta Maaskanta próbowali przebić mur, jaki stworzyli na swojej połowie gracze Śląska, ale goście skutecznie bronili dostępu do swojej bramki. Tylko w 61. minucie w polu karnym wrocławian zrobiło się trochę gorąco, kiedy Wiślacy przyspieszyli tempo gry, ale Kelemen nie dał się pokonać ani Andrażowi Kirmowi, ani Patrykowi Małeckiemu. Słabe widowisko w wykonaniu obu zespołów zakończyło się więc bezbramkowym remisem.

Teraz Białą Gwiazdę czeka dwutygodniowa przerwa ligowa i sporo pracy nad mankamentami w grze, a potem wyjazd do Zabrza, na mecz z Górnikiem.

Wisła Kraków – Śląsk Wrocław 0:0

Wisła Kraków: Pawełek – Branco, Kowalski, Bunoza, Paljić – Sobolewski, Wilk (46’ Jirsak) – Małecki, Żurawski (78' Boguski), Boukhari (46’ Kirm) – Paweł Brożek

Śląsk Wrocław: Kelemen – Wołczek, Celeban, Fojut, Spahić – Socha, Sztylka, Kaźmierczak – Mila – Ćwielong (76’ Sobota), Diaz (58’ Gikiewicz)

Żółte kartki: Socha (Śląsk)

Sędziował: Adam Lyczmański (Bydgoszcz) Widzów: 15 600


Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Minuta po minucie

Czwarty z rzędu mecz Wisły bez wygranej.
Koniec meczu.
90' A powtórki telewizyjne dowodzą, że spalony odgwizdany niesłusznie.
90' Sobota na spalonym, trafia do bramki po gwizdku, ale kartki nie ma.
89' Pierwsze osoby opuszczają stadion.
89' Branco nie zdołał wygrać pojedynku jeden na jeden w pobliżu pola karnego rywala.
87' Strzał głową Bunozy wprost w bramkarza. Chyba drugi Wisły w światło bramki w drugiej połowie.
87' Sobota niemiłosiernie zakręcił Bunozą, ale na szczęście odegrał beznadziejnie. Wybiegł do piłki Pawełek i wyłapał ją kilkanaście metrów od swojej bramki.
85' Irytacja. Małecki chciał centrować, koszmarnie skiksował. Gwizdy, szydercze oklaski.
83' Kirm wrzuca. W ręce Kelemena.
82' Boguski pięknie minął na skrzydle, ale co z tego, gdy dośrodkował fatalnie.
80' Strzał obok bramki Ślaska.
79' Ustawiał piłkę na nodze Małecki, ustawiał, zacentrował... Nieźle, ale znów lepiej ustawieni obrońcy.
78' Żurawskiego zmienia Rafał Boguski.
76' Piotra Ćwielonga zmienia Waldemar Sobota.
75' Strzał na bramkę Wisły. w zasadzie nad bramką... znacznie nad bramka.
71' Akcja prawą stroną, przerzucona piłka na lewe skrzydło, gdzie zamykał Małecki. Nie miał jednak dużych szans w powietrznym pojedynku.
69' "Twierdza - Wrocław" - znów śpiewają kibice. Czy naprawdę musimy to przypominać...? Niezdobyta dziś dla Wisły twierdza...
68' Niecelne zgranie głową Sobolewskiego w pole karne Śląska.
67' Paweł Brożek nie wystartował do zagranej na 12 metr piłki...
65' Niecelna próba uderzenia z dystansu w wykonaniu Paljicia.
64' Śląsk wyszedł z piłką za połowę, wywalczył aut. Nie ma go kto wybić, wrocławianie grają na czas.
63' Teraz Paljić wywalczył rzut rożny.
62' Napór Wisły, trochę przyspieszenia... mamy tylko róg, ale Śląsk zaczął się gubić.
62' Wreszcie ożywiły się trybuny. Najpierw popędziły Paljicia do szybszego zagrania, a ten odpłacił się dobrym podaniem do Małeckiego. Małecki pobiegł do linii końcowej, zagrał w pole bramkowe, gdzie niewiele brakowało by Paweł Brożek zmieścił piłkę do bramki.
58' Zmiana w Śląsku, Diaza zmienia Gikiewicz.
56' Małecki z lewej strony, dynamicznie, ale centra zablokowana.
54' Kirm wywalczył rzut rożny.
54' Paljić nie zrozumiał intencji Jirsaka i nie poszedł skrzydłem, gdzie adresowane zostało podanie Czecha.
53' Akcja Śląska zakończona niecelnym podaniem do Diaza.
49' Ten strzał "Sobola" pozostawimy bez komentarza, zresztą jego mowa ciała mówi, że mu wstyd.
48' Kirm do Żurawskiego, ten angażuje się w zbyt długi drybling i z szybkiej akcji nici.
46' Wisła szybciej pojawiła się na boisku od Śląska, czekaliśmy aż trener Lenczyk skończy przemowę ze dwie minuty.
46' Jirsak i Kirm zmieniają Wilka i Boukhariego.
Koniec pierwszej połowy i nieśmiałe gwizdy żegnają obie drużyny.
45' Doliczono minutę do końca pierwszej połowy.
44' Kaźmierczak wywalczył rzut rożny dla Śląska.
43' Czaił się już Diaz, czekając na błąd Małeckiego, który odegrał z połowy boiska do Pawełka. Niewiele brakło by napastnik Śląska przejął piłkę.
41' Brożek nie wygrał pojedynku z Fojutem w narożniku boiska. Aut dla Śląska.
39' Kontra Wisły, zagranie do Żurawskiego, który beznadziejnie odgrywa niby do Brożka. Bez sensu...
39' Piłka do Sebastiana Mili, którego uprzedził Pawełek. Śląsk gra coraz odważniej widząc nieporadność Wisły.
38' Senny był ten kwadrans. Teraz niego głośniejszy doping. A na boisku potężne uderzenie Kaźmierczaka. Równie potężne co niecelne.
35' Zły wybór Boukhariego, grał do Małeckiego, ale tam był obrońca. Kontra Śląska. Ćwielong dostał piłkę na lewą stronę, wpadł w nasze pole karne, mierzył w okolice spojenia słupka z poprzeczką, ale przestrzelił.
34' Nieźle. Dwa razy się "urwał" Bunoza w naszym polu karnym, na szczęście nie na wprost bramki tylko nieco z lewej strony, stąd udało się zażegnać niebezpieczeństwu i wybić na aut.
31' Dobra centra Pawła Brożka z lewego skrzydła, próbował dojść do piłki Żurawski, ale ta minęła jego głowę o centymetry.
29' Chyba pierwszy strzał Śląska w światło bramki, a w zasadzie w jej środek. Próbował z ponad 25 metrów Kaźmierczak, po ziemi, Pawełek chwyta.
28' Balonik Małeckiego w pole karne, spokojny chwyt Kelemena.
23' Niepewnie Kelemen chwyta piłkę tuż przy linii. Wyjeżdża poza boisko, ale piłkę zostawia na boisku. Próbuje ją przejąć Boukhari, Kelemen się rzuca i dochodzi do niegroźnego zderzenia. Boukhari robił wszystko by nie trafić Kelemena, ale ten zastosował klasyczną symulkę.
22' Kowalski w ostatniej chwili zablokował strzał Ćwielonga po dużym błędzie naszej obrony.
22' Niegroźny i niecelny strzał Diaza z bardzo dużej odległości.
19' Słuszna kartka dla Tadeusza Sochy po faulu na Paljiciu.
19' Małecki centruje, ale Paweł Brożek schowany za Jarosławem Fojutem. Obaj mają numer 23.
18' Spahić fauluje Boukhariego w środkowej strefie boiska przy linii bocznej.
17' Na spalonym Piotr Ćwielong. Wrocławianie praktycznie nie opuszczają swojej połowy.
16' Strzał Wilka nad bramką.
16' Przerzucona piłka przez pole karne do Branco, ten znów centruje na dobrym poziomie, ale znów radzą sobie obrońcy.
14' "Mały" wrzuca ostro spod linii końcowej, skończyło się na strachu dla Śląska.
13' I bardziej dosadne pozdrowienia dla prezydenta Krakowa.
12' "Majchrowski, gdzie jest ten stadion?" - pytają kibice na całym stadionie.
10' Koronkowa akcja Wisły, piłka grana z lewej strony, kilku graczy miało szansę do oddania strzału, w końcu Boukhari uderza, trafił w interweniującego Wołczka.
8' Ręka po kolejnej centrze Branco, ale sędzia uznał, że nabita. Raczej niesłusznie, obrońca Śląska celowo uniósł ją do góry. A wcześniej seria zwodów Małeckiego nagrodzona brawami.
8' Ładnie zakręcona centra z lewej strony od Branco, dobrze jednak wybita piłka.
5' Zła centra Boukhariego, ale też Socha skiksował, drugi róg.
4' "Twierdza - Wrocław" - odpowiadają sobie trybuny.
3' Wilk fauluje Ćwielonga w pobliżu środka boiska. Gra przeniesiona na połowę Wisły.
2' I pierwszy strzał. Próbował z półobrotu Paweł Brożek, przeniósł piłkę nad poprzeczkę.
1' Pierwsza interwencja Kelemena, łatwy chwyt po wrzutce w pole bramkowe.
1' Zgodnie z apelem prezesa ;-) Wszyscy wstają i śpiewają ;-) "Wisła Kraków, aejaejaooo".
1' Wisła od środka!
Hymn "Białej Gwiazdy"!
"Śląsk, Śląsk - WKS" - niesie się po stadionie.
Obie drużyny i sędziowie, przy majestatycznie pogrywającym Vangelisie wychodzą na murawę. Już za chwilę początek meczu.
Wspaniale prezentują się flagi obu klubów na trybunie południowej.
Jeśli ktoś z Was był na ostatnim meczu i rozczarowało go zagospodarowanie trybuny wschodniej to informujemy: zmienia się. Pojawiło się miejsce, gdzie można sobie zrobić zdjęcie z drużyną, są też stoliki i krzesełka, przy których najmłodsi wiślacy mogą sobie porysować. Proste i fajne. Oby więcej podobnych pomysłów.
Przed kilkoma minutami zakończyło się pierwsze piątkowe spotkanie w Ekstraklasie. Polonia Bytom zremisowała u siebie z Widzewem Łódź 2:2.
W wyjściowym składzie Śląska zobaczymy byłego zawodnika Wisły - Piotra Ćwielonga. Przed dwoma tygodniami "Pepe" zdobył pierwszą ligową bramkę od momentu odejścia z Wisły
Czekają także flagi na kijach w barwach obu klubów
Na trybunach ma zasiąść dziś około 700 kibiców z Wrocławia. Przy Reymonta będzie więc nie tylko czerwono, ale i zielono w wielu miejscach.
"Mały" zastępuje Andresa Riosa, który naciągnął mięsień dwugłowy i do treningów powróci dopiero w poniedziałek
Wyjściowa jedenastka bez niespodzianek. W porównaniu do ostatniego meczu z Bełchatowem mamy cztery zmiany. W obronie zagrają Branco, Bunoza i Kowalski, zaś na prawym skrzydle zobaczymy Patryka Małeckiego
Na stadionie przy Reymonta trwa rozgrzewka obu zespołów. Mamy już składy, w których wystąpią dziś Wisła i Śląsk
Największy problem trener Robert Maaskant będzie dziś miał z zestawieniem obrony. Za kartki wypadł mu Cleber, a wczoraj Komisja Ligi odsunęła od gry Chaveza. Z nominalnych środkowych obrońców pozostają Bunoza i Kowalski.
Drużynę gości poprowadzi dziś Orest Lenczyk, który w tym tygodniu został zatrudniony we Wrocławiu. Zastąpił Ryszarda Tarasiewicza.
Drugi mecz Wisły na połowie nowego stadionu przy ul. Reymonta 22. Zapraszamy na relację, dziś mecz przyjaźni ze Śląskiem Wrocław.

Źródło: wislakrakow.com

Trenerzy po meczu

Robert Maaskant, trener Wisły

- Widziałem dziś przyjaźń kibiców Wisły i Śląska, natomiast my okazaliśmy się przyjaźni wobec drużyny Śląska - przyznał po bezbramkowym remisie w piątkowy wieczór trener Robert Maaskant.

Ciekawe, czy dla zawodników Wisły zbliżają się teraz cięższe czasy. Tak można by wywnioskować po jednym ze zdań holenderskiego trenera: - Zawodnicy w tej drużynie mają odpowiednie umiejętności, ale muszą mi pokazać więcej. W szatni powiedziałem im dziś, że koniec z miłym panem. Musicie pokazać mi więcej jakości, byśmy wygrywali mecze. Powinniśmy wygrać przed tygodniem z Bełchatowem, powinniśmy też wygrać dzisiaj, bo byliśmy lepszą drużyną - ale nie wygraliśmy. Stąd wniosek, że nie pokazaliśmy wystarczająco wiele.

- Uważam, że dobrze rozpoczęliśmy ten mecz. Po pierwszych dwóch nerwowych minutach przejęliśmy kontrolę nad meczem. Nie graliśmy jednak wystarczająco dobrze w ataku pozycyjnym. Wykonaliśmy dziś chyba ze 40 dośrodkowań, a mimo to nie zdołaliśmy zdobyć bramki. Nie widziałem statystyk, ale wydaje mi się, że znacznie dłużej utrzymywaliśmy się przy piłce niż Śląsk. Piłkarze dali z siebie wszystko, ale brakło w tym jakości - dziś oczekiwałem jej zdecydowanie więcej - ocenił trener Wisły.

Maaskant dba jednak, by zespół tworzył jedność i nie chciał dziś zwalać winy na poszczególnych zawodników czy formacie: - Nie będę rozgraniczał ataku od obrony, polskich zawodników czy zagranicznych, blondynów czy brunetów itd... To jest drużyna. Wszyscy razem nie zagraliśmy dobrze w ataku pozycyjnym, by stworzyć sobie więcej sytuacji. Nie jest łatwo grać przeciwko drużynie, której dziewięciu zawodników gra na linii 16. metra. Nie jest wówczas łatwo stworzyć sytuację bramkową, ale wówczas potrzeba lepszych dośrodkowań.

Źródło: wislakrakow.com

Orest Lenczyk, trener Śląska

- Przyjechała drużyna Śląska, która bardzo chciała, po ostatnich porażkach, nie przegrać tego meczu. Włożyła bardzo dużo sił, w to by doprowadzić mecz do końca bez strat. Nie chcę dywagować, czy ktoś mógł tam bramkę strzelić, bo byłbym zachłanny - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej trener Śląska, Orest Lenczyk.

- Widać było, że zawodnicy zagrali ambitnie. Wszedłem do drużyny, która jest przygotowana tak, że jako trener absolutnie nie mogę narzekać. A postawa niektórych zawodników w tym meczu jest optymistyczna i łatwiej będzie zaplanować najbliższe dwa tygodnie przerwy. Był to trudny mecz dla zawodników, bo mieliśmy 3-4 odprawy. Poukładaliśmy to tak, aby Wiśle przeszkadzać i szukać szansy. Po meczu ta Wisła nie była jednak groźnym niedźwiedziem, choć z pewnością była dłużej przy piłce i ma wielu takich piłkarzy, którzy wiedzą co z piłką robić. Przyjemnie się taki mecz ogląda jak nie ma chamstwa pod adresem drużyny przeciwnej i odwrotnie, bo było też sporo kibiców z Wrocławia. Do zobaczenia Wisło we Wrocławiu na wiosnę - dodał Lenczyk.

- Przede wszystkim nie chcieliśmy tutaj przegrać. Ja wiem, że fachowcy w Canal+, czy w Orange Sport będą mówili, że był to katastrofalny mecz, ale ja sam powiedziałem zawodnikom: "nie chciałbym tutaj ładnie przegrać i Wy chyba też". Bo to byłaby seria, która podniosłaby nam wodę za wysoko. A gdy jest ona za wysoko, to można się utopić. I nie bądźcie państwo tacy smutni. Za dwa tygodnie znów będzie mecz - zakończył trener Lenczyk.

Źródło: Wisła Portal


Piłkarze po meczu

Radosław Sobolewski, kapitan Wisły

- W naszej grze brakuje jakości. Długo utrzymujemy się przy piłce, ale nie wiemy co z nią zrobić. Nie potrafimy tego czasu odpowiednio spożytkować - uważa kapitan Wisły, Radosław Sobolewski.

- Wiedzieliśmy, że Śląsk zagęści środek pola, że tą strefą się nie przebijemy. Dlatego chcieliśmy grać bokami, ale wychodziło to w niewielkim stopniu. Rywale zagrali czterema obrońcami, trzema defensywnymi pomocnikami i nie zdołaliśmy tej ściany skruszyć - kontynuował "Sobol".

Jego zdaniem, wbrew temu, co sugerują kibice, zawodnikom nie brakuje ambicji i determinacji. - Osobiście, naprawdę daję z siebie wszystko. Może to za mało, ale robię ile się da i sądzę, że pozostali również podchodzą do swoich obowiązków w ten sposób. Problem jest innego typu - uważa pomocnik.

W poszukiwaniu jakości, o której mówi "Sobol", pomóc ma dwutygodniowa przerwa reprezentacyjna, podczas której wiślacy trenować będą między innymi w Zakopanem. - Trener z pewnością ma już przygotowany ten mikrocykl i będzie próbował wyeliminować z naszej gry jak najwięcej błędów . Staramy się robić wszystko, by nasza gra wyglądała dobrze, a jest jak jest - kończy kapitan zespołu.

Źródło: wislakrakow.com

Mateusz Kowalski, obrońca Wisły

Po trzech meczach na ławce rezerwowych Mateusz Kowalski znów pojawił się w wyjściowym składzie. Obrona Wisły zagrała "na zero", ale było to zbyt mało, aby cieszyć się z kompletu punktów. - Brak straconej bramki to w tym momencie nawet mniej niż połowa sukcesu. Wynik słaby i gra niezadowalająca - skomentował mecz ze Śląskiem.

- Wszyscy liczyli, że na własnym stadionie w końcu zapunktujemy, jak trzeba. Śląsk nie jest na fali, przegrał większość meczów, dlatego z remisu w Krakowie może się cieszyć - dodał "Kowal", nie mając wątpliwości, że podział punktów przy Reymonta, po bardzo kiepskiej grze, to de facto porażka Wisły.

- Mogliśmy zrobić przewagę w pierwszych dwudziestu minutach. Mocno przycisnęliśmy i gdyby wtedy coś wpadło, mecz pewnie potoczyłby się inaczej. Później Śląsk skupił się wyłącznie na defensywie i trudno było z przodu coś skonstruować - analizował przebieg spotkania.

- Każdy z nas rozumie o co chodzi trenerowi, tylko na razie nie wychodzi to tak, jak powinno - dodał na koniec. Kibice, żegnający piłkarzy gwizdami, co do tego nie mieli akurat wątpliwości.

Źródło: wislakrakow.com

Mariusz Pawełek, bramkarz Wisły

- Po tym jak się dziś zaprezentowaliśmy, nie pozostaje nic innego, jak tylko przeprosić kibiców - w ten sposób spotkanie ze Śląskiem spuentował Mariusz Pawełek. Do swojej gry nie mógł mieć zastrzeżeń, ale kolegów musiał strofować tak często, że po meczu z trudem wypowiadał słowa.

Przed niespełna tygodniem Robert Maaskant zagrał w otwarte karty i ogłosił, że "Mario" w najbliższym czasie będzie u niego bramkarzem numer jeden. - Taka sytuacja dodaje zawodnikowi pewności siebie - uważa Pawełek. - Mogę mu podziękować tylko i wyłącznie dobrą grą. Robię swoje, nie chodzę do trenera i nie proszę o to, abym mógł grać.

W meczu ze Śląskiem nasi zawodnicy bardzo opornie realizowali założenia Holendra. - Cały czas uczula nas, że musimy być szybcy, że należy pokazywać się na pozycjach i utrzymywać przy piłce - zdradził "Mario". Jedyny realizowany element - utrzymanie przy piłce - w żaden sposób nie przekładał się na bramkowe sytuacje. - Stwarzaliśmy je tylko i wyłącznie w pierwszych dwudziestu minutach - przyznał krytycznie Pawełek.

Źródło: wislakrakow.com

Małecki: Znowu remis, znowu strata punktów

Data publikacji: 01-10-2010 23:27


Patryk Małecki w spotkaniu ze Śląskiem Wrocław wyszedł w podstawowym składzie Białej Gwiazdy, ale nie takiego rozstrzygnięcia meczu się spodziewał. "Szkoda, były potrzebne nam trzy punkty” – powiedział "Mały”.

Znowu nie udało się wam wygrać na nowym stadionie.

Tak, to ogromna szkoda. Wygrana była nam bardzo potrzebna, ale Śląsk Wrocław utrudniał nam grę. Wrocławianie przyjechali do Krakowa nastawieni na defensywę, grali na remis. Trudno było nam stworzyć sobie klarowne sytuacje. W pierwszych dwudziestu minutach nasza gra była obiecująca – gdybyśmy strzelili wtedy bramkę, to ten mecz wyglądałby nieco inaczej. Dziś znów remis i znowu strata dwóch punktów.

Momentami pokazywaliście bezradność, brak zrozumienia i pomysłu na rozegranie piłki.

Trudno mi to ocenić. Graliśmy u siebie, chcieliśmy zakończyć ten mecz wygraną, ale z minuty na minutę było trudniej. Śląsk postawił nam ciężkie warunki, bo bronił się całą drużyną. Niestety, znowu remis, znowu strata punktów, ale przed nami dwa tygodnie przerwy. Musimy ciężko potrenować i jechać do Zabrza po wygraną. Nic innego nam nie pozostaje, jak więcej trenować, w meczu dawać w grze więcej serca.

Małym plusem tego wieczoru było dla Ciebie miejsce w podstawowym składzie. Dałeś dziś swoim występem sporo do myślenia trenerowi w kontekście obsadzenia pozycji prawego pomocnika?

Trudno mi powiedzieć. Trener patrzy w tygodniu na zawodników i wyciąga odpowiednie wnioski.

Rafał Młyński

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl

Ćwielong: Chciałem mu się przypomnieć

Data publikacji: 02-10-2010 15:14


Piotr Ćwielong znowu zagrał przy Reymonta 22, ale tym razem nie udało mu się strzelić gola. „Temu Pawełkowi chciałem strzelić bramkę, niestety, nie udało się” – mówił po spotkaniu „Pepe”.

Cieszycie się z punktu, czy mieliście nadzieję na wygraną w Krakowie?

Przed meczem myślę, że bralibyśmy w ciemno ten punkt. Wiadomo – Wisła u siebie rzadko przegrywa czy remisuje. Wiem o tym, że Wisła też nie jest w jakiejś super formie, dlatego przyjechaliśmy tutaj walczyć. Szkoda, że z tych kontr, które wyprowadzaliśmy, żadnej nie wykorzystaliśmy. Zabrakło może zimnej krwi. Wisła gra piłkę ofensywną i gra atakiem pozycyjnym. Ma do tego zawodników. Ale co z tego, że byli długo przy piłce, jak tak naprawdę nie stworzyli wielu sytuacji.

Uważasz, że wynik jest sprawiedliwy?

Myślę, że tak, chociaż groźniejsze sytuacje to my stwarzaliśmy, a nie Wisła.

Ty miałeś jedną z najlepszych okazji do zdobycia gola.

Tak, zgadza się. Temu Pawełkowi chciałem strzelić bramkę, niestety, nie udało się. To mój dobry przyjaciel. Można powiedzieć, że z nim trzymałem się najbardziej, kiedy byłem w Wiśle. Chciałem mu strzelić gola, żeby tak się mu przypomnieć (śmiech).

Jak ocenisz pierwszy tydzień z nowym trenerem?

Już wcześniej miałem tę szkołę w Ruchu Chorzów, kiedy trenował nas Marek Wleciałowski. Ja bardzo dobrze się czułem poprzez te treningi, które on preferował. Teraz mamy dwa tygodnie przerwy, jedziemy na tygodniowy obóz. Na pewno tam ciężko popracujemy i będziemy chcieli dobrze przygotować się do meczu z Polonią Warszawa.

Myślisz, że ten remis z Wisłą będzie takim początkiem wędrówki Śląska w górę tabeli?

Bardzo bym chciał. Myślę, że w tych meczach, które przegraliśmy, nie zasługiwaliśmy na porażki. Fajnie tutaj zremisować. Dobrze byłoby jeszcze wygrać u siebie. Pokazalibyśmy tym, że wyszliśmy już z dołka, bo ten remis to dobry początek.

Ania M.

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl

Żurawski: Ciężko znaleźć lekarstwo

Data publikacji: 03-10-2010 19:56


W trzech ostatnich spotkaniach ligowych Biała Gwiazda zdobyła zaledwie trzy punkty. „Remis to jest porażka i zawsze będzie porażką. Tak naprawdę jestem tym zdruzgotany” – bez owijania w bawełnę mówi Maciej Żurawski.

„Jest fatalnie. Trzy mecze, trzy remisy – to dla mnie porażka. Remis to jest porażka i zawsze będzie porażką. Tak naprawdę jestem tym zdruzgotany, ogólnie całą grą, swoją też, bo jestem częścią tej drużyny. Gdzieś tam każdy tą winę musi częściowo wziąć na siebie. Na pewno się od tego nie uchylam. Wiadomo, że zawsze kibice byli przyzwyczajeni, zawodnicy też, że Wisła gra z polotem, ładnie, strzela przede wszystkim dużo bramek i wygrywa. A teraz jest... Nie wiem, jak to nazwać” – mówił w rozmowie z dziennikarzami po meczu ze Śląskiem napastnik Wisły.

„Żyję nadzieją przed każdym meczem, że coś będzie lepiej, coś będzie inaczej, że coś się ruszy. A tutaj poprawy nie ma. Wygląda to tak, że jak nie dopisze nam szczęście, to nie strzelimy bramki. Nie stwarzamy takich stuprocentowych sytuacji, z których powinna paść bramka. Są one takie trochę z przypadku” – dodał Żurawski.

Tak samo było w spotkaniu ze Śląskiem Wrocław, kiedy gospodarze nie stworzyli sobie wielu okazji do zdobycia bramki. Początek meczu był obiecujący, jednak później krakowianie znowu zaczęli grać pasywnie, bez pomysłu i chaotycznie. „Ciężko było, bo nie wiem, gdzie szukać przyczyn. Znowu bym musiał odnieść się do tego, że zespół jest w budowie, itd. To nie zmienia faktu, że jest źle, że nie jest tak, jakbyśmy chcieli. Zawsze można pozytywy znaleźć, ale tych pozytywów nie ma i nie wiadomo, co zrobić, co myśleć. Czy ciężej pracować, czy zrobić cięższe treningi, czy w ogóle odpuścić. Mi tym bardziej nie jest fajnie, bo też jestem przyzwyczajony do tej innej Wisły. Z jednej strony brałem pod uwagę to, że te lata minęły i nie będzie tak jak kiedyś, jeśli chodzi o moją osobę, a z drugiej strony myślałem, że Wisła to był zespól, który grał dobrą piłkę i to zostanie. A jest inaczej” – przyznał „Żuraw”.

Piłkarz nie zgadzał się z zarzutami, że drużynie brakuje ambicji. „Każdy zawodnik, który wychodzi na boisko, stara się grać jak najlepiej. Nie wierzę w to, że piłkarz wychodzi na boisko po to, żeby sobie postać. Na pewno każdy gra na tyle, na ile stać go w danym momencie. A widać, że wszystkich stać na niewiele. Wydaje mi się, że gdyby wszystkich stać było na więcej, to wyglądałoby to lepiej. O ile kiedyś ktoś zagrał słabiej, to ktoś inny zagrał lepiej i to się uzupełniało. Teraz tak to nie wygląda. Ciężko znaleźć lekarstwo. Ale trzeba być optymistą i nie wolno chować głowy w piasek” – podkreślał Maciej Żurawski.

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA



Źródło: wisla.krakow.pl

8. kolejka Ekstraklasy - podsumowanie

2. październik 2010, 04:41 (aktual. 3. październik 2010, 20:23)


W 8. kolejce Ekstraklasy padło zaledwie 10 bramek, trzy spotkania zakończyły się bezbramkowymi remisami, trzy jednobramkowym zwycięstwem którejś z drużyn. Jedynie GKS Bełchatów zdołał wykorzystać atut własnego boiska, pozostałe mecze kończyły się podziałem punktów lub triumfami przyjezdnych. Swoje mecze zgodnie wygrała liderująca trójka drużyn: Jagiellonia, Korona i GKS. Lechia efektownie pokonując Legię dołączyła do czołówki i awansowała na czwartą pozycję w tabeli. Remisy i porażki pozostałych drużyn oznaczają również, że przewodząca czwórka zaczyna uciekać grupie pościgowej. Szósta w tabeli Wisła ma już aż 7 punktów straty do prowadzącej Jagiellonii.

W pierwszym z piątkowych spotkań Polonia Bytom zremisowała z Widzewem Łódź. Już w 5. minucie gospodarze objęli prowadzenie. Podanie Dariusza Jareckiego z lewej strony w polu karnym przejął Miroslav Barcik. Słowakowi udało się „przekopać” rywali i dość przypadkowo dojść do sytuacji strzeleckiej, którą wykorzystał. W tym momencie Polonia nieco przysnęła a goście zaczęli atakować z większym animuszem. Pomimo licznych okazji strzeleckich, przed przerwą Widzewiacy zdobyli tylko jedną bramkę. Jej autorem był Portugalczyk Bruno Pinheiro, który uderzył z około 20 metrów. Piłka odbiła się jeszcze od jednego z gospodarzy i wpadła do bramki dobrze spisującego się Szymona Gąsińskiego.

Przewaga Widzewa utrzymywała się również po przerwie. Jedynym pomysłem bytomian na zdobycie bramki były stałe fragmenty gry, jednak tego dnia na przedpolu niezawodny był Maciej Mielcarz. Utrzymująca się dominacja przyjezdnych zmusiła trenera Jurija Szatałowa do podwójnej zmiany w 60. minucie gry. Wprowadzeni Blażej Vascak i Robert Wojsyk wnieśli dużo ożywienia w poczynania Polonistów. Cztery minuty później poprawa w grze została przekuta na bramkę. Po ładnej zespołowej akcji wyprowadzonej z własnej połowy, Barcik zacentrował na lewy słupek do Jareckiego, a ten bez problemów strzałem głową umieścił piłkę w bramce. Widzew jeszcze raz musiał gonić wynik. W 79. minucie w pole karne Polonii zacentrował Dudu. Do futbolówki dopadł Piotr Grzelczak, który wykorzystał moment zawahania bramkarza i skierował piłkę do siatki.

Do końca meczu obie ekipy miały jeszcze szanse na zmianę rezultatu, przed najlepszą stanął Rafał Grzelak z Widzewa, który w sytuacji sam na sam uderzył wprost w bramkarza. Mecz zakończył się rezultatem 2:2, który bardziej satysfakcjonuje Polonię Bytom, dla której był to już czwarty nieprzegrany mecz z rzędu. Z kolei Widzewiacy już po raz piąty w tym sezonie musieli zadowolić się podziałem punktów.

W drugim z piątkowych meczy zmierzyły się nieumiejąca atakować Wisła z niechcącym atakować Śląskiem. Wynik meczu to, jakże zaskakujące, 0:0. Każdy kibic, który przetrwał całe „widowisko” na trybunach powinien otrzymać od klubu pamiątkową koszulkę. Nie sposób powiedzieć, że Śląsk bronił się mądrze, czy umiejętnie. Natomiast z całą pewnością nieumiejętnie atakowała Wisła, która w pole karne gości posłała całe mnóstwo dośrodkowań, kilka nawet całkiem niezłych. Niestety absolutnie nikt spośród Wiślaków nie atakował centrowanych piłek. Jedyną klarowną sytuację jeszcze przed przerwą miał Nourdin Boukhari. Marokańczyk miał przed sobą pustą bramkę, jednak z oddaniem strzału zwlekał tak długo, że pozwolił Marijanowi Kelemenowi wrócić na posterunek. Teoretycznie Śląsk Wrocław powinien być zadowolony z przerwanej serii porażek. Niestety oglądając mizerię prezentowaną przez Wiślaków, należy spodziewać się, że kolejni rywale Wisły nie będą chcieli zadowolić się tylko remisem.

W pierwszym sobotnim meczu Arka Gdynia bezbramkowo zremisowała u siebie z Polonią Warszawa. Po słabym meczu, w którym sytuacje obydwu drużyn policzyć można było na palcach jednej ręki, zwycięzcami czuć mogą się przede wszystkim gospodarze. W pierwszej połowie dwukrotnie fatalnie przed własnym polem karnym zachował się Norbert Witkowski. Golkiper Arki najpierw spóźnił się do wyjścia i został z łatwością ograny przez Adriana Mierzejewskiego. Reprezentant Polski mając przed sobą pustą bramkę zlekceważył sytuację, uderzył zbyt lekko i Emil Noll zdołał wybić futbolówkę nim ta wtoczyła się do bramki. Drugi błąd Witkowskiego to już piłkarskie kalectwo i to nie tylko ze strony bramkarza, który wyszedł przed własne pole karne i postanowił wybijać piłkę rękami, choć mógł ją swobodnie sparować klatką piersiową lub głową. Równie fatalnie zachował się arbiter spotkania, pan Michał Mularczyk, który postanowił pokazać jedynie żółtą kartkę, choć za plecami Witkowskiego nie było żadnego obrońcy, a najbliżej futbolówki był jeden z Polonistów. Arka po kolejnym meczu, w którym nie zdobywa bramki dopisuje sobie jeden punkt. O tyle samo zwiększa się dorobek aspirującej do mistrzostwa Polonii Warszawa.

Na stadionie w Lubinie, gdzie tamtejsze Zagłębie podejmowało Cracovię, padł kolejny w tej kolejce bezbramkowy remis. Uderzenia z dystansu były jedyną bronią obydwu drużyn, choć i tak godne odnotowania są tylko minimalnie niecelny strzał Saidiego Ntibazonkizy dla Cracovii i sparowane na poprzeczkę uderzenie Kamila Wilczka dla Zagłębia. Co prawda najbliżej zdobycia bramki był Michał Stasiak, ale jego niesygnalizowane uderzenie w kierunku własnej bramki instynktownie wybronił Bojan Isailović. Jak na starcie dwóch drużyn z dna tabeli, w meczu tym zabrakło nawet agresji i walki. Defensywnie nastawiona Cracovia od początku nastawiła się na jedno oczko wywiezione z Lubina i swój cel zrealizowała, jednak w ten sposób raczej oddaliła się od opuszczenia strefy spadkowej.

Lepsze i prowadzone w lepszym tempie spotkanie zobaczyli kibice w Zabrzu, gdzie Górnik podejmował lidera - Jagiellonię Białystok. Mimo to klarownych sytuacji bramkowych było jak na lekarstwo, a większość zagrożenia stwarzanego pod obiema bramkami to strzały z dystansu i stałe fragmenty gry. Właśnie rzut rożny przesądził o losach spotkania. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry Piłkę w pole karne wrzucił Marcin Burkhardt. Do centry dopadł Andrius Skerla i precyzyjnym strzałem głową wpakował ją do bramki Adama Stachowiaka. Dzięki skromnemu wyjazdowemu zwycięstwu Jagiellonia nie tylko utrzymuje pozycję lidera Ekstraklasy, ale również odskakuje na kolejne punkty od zbitej stawki w środku tabeli.

Również w starciu Legii Warszawa z Lechią Gdańsk długo utrzymywał się wynik bezbramkowy. Bezradna Legia nie potrafiła sprostać konsekwentnie broniącej się i wyczekującej na błędy Lechii. Na przerwę kibice przy Łazienkowskiej musieli schodzić znudzeni, po meczu znudzenie musiało ustąpić miejsca frustracji. Podopieczni Macieja Skorży zostali wypunktowani przez przyjezdnych z Gdańska. Najpierw w 69. minucie z prawej strony płasko zacentrował Ivans Lukjanovs. Pomimo tłumu Legionistów w polu karnym do piłki dopadł Francuz Bedi Buval i z niewielkiej odległości wpakował piłkę do bramki.

Dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry wynik podwyższył Hubert Wołąkiewicz. Ponownie pomimo dużej ilości obrońców, Lechiści zrobili z piłką co chcieli. Paweł Nowak wystawił futbolówkę piętą Hubertowi Wołąkiewiczowi, a powołany niedawno do reprezentacji obrońca precyzyjnym strzałem po długim rogu zdobył bramkę. W czwartej minucie doliczonego czasu gry Legia została znokautowana. Lechia wyprowadzała kontrę, świetnie włączył się w nią obiegający prawym skrzydłem Brazylijczyk Deleu. Prawy obrońca otrzymał podanie i pognał z piłką pod pole karne. Zacentrował do wbiegającego Nowaka, a ten spokojnie pokonał Antolovicia.
Legia Warszawa, pomimo sześciu zdobytych punktów i pozycji w środku tabeli legitymuje się fatalnym bilansem bramkowym. 13 straconych goli, przy zaledwie 6 strzelonych, to statystyka porównywalna jedynie z drużynami Śląska i Cracovii, które to okupują ostatnie lokaty w tabeli. Tymczasem kolejne wysokie zwycięstwo Lechii powoduje jej awans w ligowej tabeli.

W pierwszym niedzielnym spotkaniu eksportowy Lech doznał kolejnej, trzeciej już wyjazdowej porażki w tym sezonie. Od poznaniaków lepszy okazał się tym razem GKS Bełchatów. Podobnie jak w zeszłotygodniowym spotkaniu z Wisłą gospodarze nastawili się na defensywę, co w pierwszej połowie zaowocowało kiepskim widowiskiem. W drugiej połowie GKS zagrał odważniej, zaczął spychać Lecha do defensywy. W 63. minucie gospodarze wykorzystali rzut wolny pośredni. W pole karne zacentrował Maciej Małkowski a z niedużej odległości Jasmina Buricia pokonał Jacek Popek. Zasłużone zwycięstwo GKS-u pozwala im utrzymać wysokie trzecie miejsce w tabeli. Było to zarazem jedyne zwycięstwo gospodarzy w tej kolejce. Lech w siedmiu spotkaniach zebrał zaledwie 8 punktów i plasuje się w dole tabeli. Jednak bardziej dla aktualnych mistrzów Polski bardziej dotkliwa musi być jedenastopunktowa strata dzieląca ich od lidera- Jagiellonii Białystok.

W meczu zamykającym 8. kolejkę Ekstraklasy Korona Kielce na wyjeździe pokonała Ruch Chorzów. Do nieprzyjemnej sytuacji doszło jeszcze przed meczem. Autokar kielczan został okradziony z przywiezionego sprzętu sportowego. Na szczęście w porę udało się dowieźć zapasowy sprzęt i piłkarze Korony mogli bez przeszkód wystąpić w Chorzowie. W przekroju całego spotkania więcej z gry miał Ruch Chorzów, jednak w piłce nożnej o wyniku meczu decydują bramki. W tych lepsi okazali się goście. W 18. minucie na właściwe tory strzeleckie powrócił Andrzej Niedzielan, który bez problemów wykorzystał prostopadłe podanie Ediego Andradiny. Był to już ósmy gol powołanego do kadry narodowej napastnika. Ruch był bliski wyrównania w 32. minucie, kiedy to Michał Pulkowski skierował piłkę do bramki Korony. Sędzia w pierwszej chwili uznał gola, jednak po konsultacji z asystentem cofnął swoją decyzję wskazując na pozycję spaloną. Jednobramkowe prowadzenie gości utrzymało się do końca spotkania i Korona mogła cieszyć się z kolejnych trzech punktów i obronionej pozycji wicelidera. W o wiele gorszych humorach byli piłkarze Niebieskich, dla których był to pierwszy mecz przegrany przed własną publicznością. Wobec zaledwie 8 zdobytych punktów, niewykorzystanie atutu własnej murawy jest dla chorzowian wynikiem fatalnym.

Terminarz i wyniki meczów 8. kolejki Ekstraklasy

1 października 2010 (piątek)
17.45 Polonia Bytom - Widzew Łódź 2:2 (1:1)
20.00 Wisła Kraków - Śląsk Wrocław 0:0
2 października 2010 (sobota)
14.45 Arka Gdynia - Polonia Warszawa 0:0
17.00 Zagłębie Lubin - Cracovia 0:0
18.15 Górnik Zabrze - Jagiellonia Białystok 0:1 (0:0)
19.15 Legia Warszawa - Lechia Gdańsk 0:3 (0:0)
3 października 2010 (niedziela)
14.45 GKS Bełchatów - Lech Poznań 1:0 (0:0)
17.15 Ruch Chorzów - Korona Kielce 0:1 (0:1)

Tabela Ekstraklasy
(miejsce, klub, mecze rozegrane-punkty-bramki zdobyte:bramki stracone)
1.Jagiellonia Białystok – 8-19-12:4
2.Korona Kielce – 8-17-12:7
3.GKS Bełchatów – 8-16-11:7
4.Lechia Gdańsk – 8-14-13:5
5.Polonia Warszawa – 7-12-10:6
6.Wisła Kraków – 8-12-8:8
7.Górnik Zabrze – 8-12-8:13
8.Widzew Łódź – 8-11-12:9
9.Polonia Bytom – 8-9-9:10
10.Arka Gdynia – 8-9-4:5
11.Legia Warszawa – 8-9-6:13
12.Lech Poznań – 7-8-9:7
13.Ruch Chorzów – 8-8-6:7
14.Zagłębie Lubin – 8-8-6:10
15.Śląsk Wrocław – 8-5-7:14
16.Cracovia – 8-4-7:15
Klasyfikacja strzelców
8 goli - Andrzej Niedzielan (Korona Kielce);
6 goli - Darvydas Sernas (Widzew Łódź);
4 gole - Tomasz Frankowski (Jagiellonia Białystok), Artjoms Rudnevs (Lech Poznań), Marcin Żewłakow (GKS Bełchatów);
3 gole - Paweł Buzała (Lechia Gdańsk), Cristian Diaz (Śląsk Wrocław), Kamil Grosicki (Jagiellonia Białystok), Marcin Robak (Widzew), Artur Sobiech (Polonia Warszawa), Tomasz Zahorski (Górnik Zabrze);

wislakrakow.com
(Uran 232)

Źródło: wislakrakow.com


Galeria kibicowska:

Video