2010.10.31 Lech Poznań - Wisła Kraków 4:1

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
(Nowa strona: ==Przebieg meczu== ===Na tarczy z Poznania=== Piłkarze Wisły przegrali 1:4 w Poznaniu na stadionie Lecha. Do przerwy utrzymywał się wynik remisowy, później na prowadzenie wyszli ...)
Linia 94: Linia 94:
[[Kategoria:Wszystkie mecze 2010/2011 (piłka nożna)]]
[[Kategoria:Wszystkie mecze 2010/2011 (piłka nożna)]]
[[Kategoria:Lech Poznań]]
[[Kategoria:Lech Poznań]]
 +
<gallery>
 +
Grafika:2010.10.31 Lech Poznań - Wisła Kraków1.jpg
 +
Grafika:2010.10.31 Lech Poznań - Wisła Kraków2.jpg
 +
Grafika:2010.10.31 Lech Poznań - Wisła Kraków3.jpg
 +
Grafika:2010.10.31 Lech Poznań - Wisła Kraków4.jpg
 +
Grafika:2010.10.31 Lech Poznań - Wisła Kraków5.jpg
 +
Grafika:2010.10.31 Lech Poznań - Wisła Kraków6.jpg
 +
<gallery/>

Wersja z dnia 11:46, 1 lis 2010

Spis treści

Przebieg meczu

Na tarczy z Poznania

Piłkarze Wisły przegrali 1:4 w Poznaniu na stadionie Lecha. Do przerwy utrzymywał się wynik remisowy, później na prowadzenie wyszli nawet wiślacy, jednak końcówka należała zdecydowanie do gospodarzy.

Na dodatek kontuzji w końcówce spotkania nabawił się Cleber i z bólem kręgosłupa został odwieziony do szpitala.

Już po wyjściowym zestawieniu Wisły widać było, że remis satysfakcjonuje trenera Maaskanta. Zamiast ofensywnego Garguły wstawił do składu defensywnego Cezarego Wilka. - Postawiłem na Wilka i Sobolewskiego w pomocy, czekaliśmy na momenty by móc skontrować - tłumaczył Holender. W składzie znalazł się też jego ulubieniec Nourdin Boukhari. Mimo wcześniejszych obaw o zdrowie od pierwszych minut zagrali Mariusz Pawełek i Paweł Brożek.

Schowana za podwójną gardą Wisła w pierwszej połowie praktycznie nie przeprowadziła jednej składnej akcji. W pierwszych 10 minutach wiślacy w ogóle mieli problem z wyjściem z piłką poza połowę i wykonaniem 3-4 celnych podań z rzędu. Z kolei lechici, którzy przed tym meczem przegrali cztery spotkania ligowe z rzędu i po wczorajszym zwycięstwie Śląska spadli na przedostatnie miejsce w tabeli, od początku natali z animuszem.

Gospodarze grali szybciej, składniej, bardziej zdecydowanie, często wychodzili na wolną pozycję, a tracąc piłkę natychmiast skracali pole gry. Wiślacy na odwrót - często pozwalali rozpędzać się lechitom, szczególnie szalejącemu z prawej strony Sławomirowi Peszce. Na szczęście dla Wisły, większość strzałów Lecha było albo niecelnych, albo w środek bramki. Strzałów tych jednak Lech oddał aż 9, podczas gdy Wisła tylko dwa.

Tuż po przerwie niecelnie uderzył Rudnevs po czym Wisła wyprowadziła niespodziewany cios. Odzyskaną z lewej strony piłkę do środka zagrał Kirm, tam z pierwszej Sobolewski podał do Brożka, który bezlitośnie, strzałem prawą nogą pokonał Kotorowskiego. Co ciekawe, asystującego przy tej bramce "Sobola" mogło już nie być na boisku, ale w 45 minucie sędzia Borski oszczędził go po faulu taktycznym na Peszce. Wcześniej dał kapitanowi Wisły kartkę za podobne zagranie na Arboledzie na połowie Lecha - i to ta żółta kartka była bardziej wątpliwa niż ostatecznie nie wręczona pod koniec pierwszej połowy.

Wiślacy nie zdążyli nacieszyć się prowadzeniem, bo trzy minuty później "strzał życia" oddał Dimitrie Injac. Po centrze z prawej strony Czikosz główkowal przed pole karne. Nabiegający Serb huknął z pierwszej piłki z ponad 27 metrów. Piłka zmierzała w samo okienko bramki Pawełka, ten jeszcze ją trącił, ale nie zdołał sparować do boku i było 1:1.

Mimo straty gola to właśnie pierwszy kwadrans drugiej połowy był najlepszym okresem w grze Wisły. Lech rzadziej rozgrywał piłkę, a Wisła potrafiła kilkukrotnie zbliżyć się do jego pola karnego. Potrafił uderzyć Małecki z wolnego, Brożek główką obok bramki czy niezbyt groźnie Wilk. Wtedy jednak drugi cios wyprowadził "Kolejorz" - strata Paljicia, akcja Peszki, ten do Kikuta, który zagrywa wszerz naszego pola karnego. Piłka mija wszystkich i trafia do Kriwca, który dopełnia formalności - a dwie minuty wcześniej jego zmianę zgłosił trener Jacek Zieliński.

W 80 minucie Lech podwyższył na 3:1. Rezerwowy Joel Tshimamba źle przyjął piłkę w polu karnym Wisły, ale jeszcze mniej fortunnie zachował się Cezary Wilk, który podciął napastnika Lecha. Rzut karny strzałem w środek bramki wykorzystał Semir Stilić, po czym prowokacyjnie podbiegł w kierunku sektora ponad 2000 kibiców Wisły i przyłożył rękę do ucha.

Zmiany w Wiśle na niewiele się zdały, gry ekipy Maaskanta nie odmienili ani Garguła, ani Piotr Brożek, ani Maciej Żurawski. W 90 minucie doszło do groźnej sytuacji: po starciu Peszki z Cleberem na tego drugiego wpadł Tshimamba. Napastnik Lecha przycisnął do ziemi przewracającego się Clebera, który padł jak długi i położył dłoń na odcinku szyjnym kręgosłupa. Lekarze woleli nie ryzykować i z usztywnionym kręgosłupem przetransportowano brazylijskiego obrońcę Wisły do karetki, na którą zresztą trzeba było czekać ponad pięć minut.

W międzyczasie doszło do zamieszek w pobliżu sektora gości. Po tych wydarzeniach Wisła nie miała już większej ochoty na grę, a wynik ustalił kolejny rezerwowy, Mateusz Możdżeń, który szczęśliwie zagarnął piłkę podaną z prawej strony przez Kiełba. To podanie zablokował Czikosz, ale nieszczęśliwie nabił Piotra Brożka, od którego odbiła się piłka i trafiła do Możdżenia, który miał przed sobą pustą bramkę.

Wisła więc, zamiast dobić Lecha i przedłużyć jego serię porażek - sama dostała lekcję brutalnej rzeczywistości. Póki ponad 2-miesięczny okres pracy trenera Maaskanta nie przynosi większej poprawy.

Źródło: The White Star Division


Kolejna nieudana wyprawa do Poznania!

Niestety wiślakom znów nie udała się wyprawa do Poznania, na mecz z Lechem. Choć pierwsi zdobyliśmy gola, po strzale Pawła Brożka w 48. minucie, to potem bramki zdobywali już wyłącznie zawodnicy zespołu gospodarzy. Skończyło się na czterech trafieniach i nasza czwarta ligowa porażka w tym sezonie stała się faktem. Dodajmy, że w Poznaniu Wisła straciła też Clébera, który w końcówce doznał groźnie wyglądającej kontuzji.

Pierwsza połowa toczyła się wyraźnie pod dyktando gospodarzy, którzy od samego początku mocno "siedli" na wiślakach. Mieliśmy poważne problemy z wyprowadzaniem jakichkolwiek akcji. Podopieczni Roberta Maaskanta oddali w pierwszych 45. minutach ledwie jeden strzał. Uczynił to Nourdin Boukhari, który w 11. minucie uderzył z daleka i Krzysztof Kotorowski nie miał prawa mieć z tą próbą jakichkolwiek problemów.

Obrońcy Lecha nie mieli też ich z innymi próbami Wisły, tym bardziej, że dogrania naszych skrzydłowych padały łatwo ich łupem, a osamotniony w ataku Paweł Brożek nie miał zbyt wielu atutów w walce z Manuelem Arboledą i Ivanem Đurđeviciem.

O wiele więcej działo się więc pod bramką Mariusza Pawełka, ale ten spisywał się - przynajmniej na razie - niemalże bez zarzutów. Podobnie jak i nasi stoperzy. W 14. minucie świetnie, po podaniu Sławomira Peszki, Artjomsa Rudņevsa zatrzymał Osman Chávez, który grał twardo i skutecznie.

Lech miał niezłe zwłaszcza pierwsze 20 minut, ale poza wspomnianą akcją Peszko-Rudņevs, stworzył sobie jeszcze jedną. Pawełek ofiarnie złapał jednak piłkę spod nóg łotewskiego napastnika gospodarzy.

Po dużej przewadze Lecha nastał chwilowy spokój, przynajmniej aż do 37. minuty, kiedy to wiślacy sami sprokurowali rywalom sytuację. Dragan Paljić niepotrzebnie podał do Pawełka. Nasz bramkarz popełnił błąd i zagrał wprost pod nogi Peszki. Pomocnik nie spodziewał się jednak tego i odbita od niego futbolówka trafiła z powrotem do Pawełka.

Trzy minuty później nasz bramkarz świetnie sparował też strzał Marcina Kikuta, a w doliczonym czasie gry I połowy "Mario" obronił jeszcze strzał z rzutu wolnego Semira Štilića i można było zejść do szatni.

Wisła może jednak mówić o szczęściu, gdyż sędzia Marcin Borski mógł właśnie w końcówce I połowy wyrzucić, po dwóch żółtych kartkach, Radosława Sobolewskiego. "Sobol" mając kartkę na swoim koncie złapał za koszulkę rozpędzonego Peszkę. Arbiter postanowił jednak "oszczędzić" wiślaka.

Drugą połowę zaczęliśmy doskonale. Wprawdzie znów ruszył Lech, ale to Wisła zadała jakże bolesny cios! Wywalczoną piłkę Sobolewski zagrał do "Brozia", a ten skutecznym strzałem w długi róg dał nam prowadzenie!

Niestety "Biała Gwiazda" nie cieszyła się jednak z niego długo, bo tylko cztery minuty. Wrzutkę przed pole karne wybił Erik Čikoš, a Dimitrije Injac oddał strzał życia! Pawełek wprawdzie miał piłkę "na rękach", ale był on na tyle mocny, że wyłamał mu ręce i było 1-1.

Wisła po stracie gola nie zamierzała się jednak poddawać i grała aktywniej, niż w I połowie. Była też częściej przy piłce. W 59. minucie groźnie z wolnego strzelał Patryk Małecki, ale Kotorowski przeniósł to uderzenie nad poprzeczką.

I choć wyglądało, że gra naszego zespołu zaczęła się układać... straciliśmy drugiego gola. Akcja Lecha kończy się zgraniem przez nasze pole karne na lewe skrzydło do Sergeia Krivetsa, a Białorusin pewnie wpakował piłkę do siatki. Był jednak w naszej "szesnastce" zupełnie sam. Ogromny więc błąd naszej obrony.

Po stracie drugiego gola wiślakom nie pozostało nic innego, jak zacząć gonić wynik, a trener Robert Maaskant dokonał korekt w składzie i zaczęliśmy grać w zdecydowanie bardziej ofensywnym ustawieniu. Czasu na odrabianie było dość sporo, niestety zamiast udanych akcji - wynik podwyższył Lech.

Zaraz po wejściu Joëla Tshibamby, Cezary Wilk sfaulował go w polu karnym, a Semir Štilić strzelił wprawdzie "z wapna" w środek bramki, ale Pawełek był już w jej prawym rogu i było 1-3.

Przy takim wyniku wiślakom niewiele już się udawało. Wprawdzie groźnie strzelił jeszcze Čikoš, ale piłka przeleciała nad bramką.

Na domiar złego groźnie wyglądającej kontuzji kręgów szyjnych doznał Cléber, na którego wpadł Tshibamba. Brazylijczyk został odwieziony do szpitala, karetką wprost z murawy!

Kończymy więc w dziesiątkę, co wykorzystuje jeszcze raz Lech. Mateusz Możdżeń po błędzie naszej obrony ustala wynik meczu na 4-1.

Wisła przegrywa więc czwarty mecz w bieżących rozgrywkach i nasza strata, do prowadzącej Jagiellonii, wynosi 10 punktów. Teraz przed nami Derby Krakowa...

Źródło: Wisła Portal


Kontuzja Clebera: kręgosłup cały

Bolesna kontuzja nie pozwoliła Cleberowi dokończyć meczu z Lechem w Poznaniu. W końcówce Brazylijczyk zderzył się ze Sławomirem Peszko, po czym w karetce został odwieziony do szpitala.

Grę przerwano na dobrych kilka minut, ale pomoc masażystów i klubowego lekarza okazała się niewystarczająca. "Clebi" uskarżał się na ból w odcinku szyjnym kręgosłupa i został niezwłocznie hospitalizowany.

Na samą karetkę trzeba było czekać ponad pięć minut. Zanim pojazd wjechał na murawę konieczne było zdemontowanie fragmentu band reklamowych.

- Na szczęście ma czucie w rękach, to korzystny objaw - powiedział po meczu trener Maaskant. Sam Cleber jeszcze ze stadionu w Poznaniu prosił kolegów, by przekazali jego żonie, że wszystko w porządku.

Korzystne prognozy potwierdziły się późnym wieczorem. "U zawodnika Białej Gwiazdy nie stwierdzono uszkodzeń kostnych kręgosłupa, natomiast na pewno piłkarz ma ponaciągane mięśnie w odcinku szyjnym" - poinformowała oficjalna strona klubowa.

Jutro Cleber wróci samolotem do Krakowa wraz z lekarzem Wisły Jackiem Jurką.

Źródło: The White Star Division


Pomeczowe wypowiedzi trenerów

Robert Maaskant, trener Wisły

Jacek Zieliński - trener Lecha

Pomeczowe wypowiedzi zawodników