2010.11.28 Polonia Warszawa - Wisła Kraków 0:1

Z Historia Wisły

2010.11.28, Ekstraklasa, 15. kolejka, Warszawa, Stadion Polonii, 20:00
Polonia Warszawa 0:1 (0:1) Wisła Kraków
widzów: 5.000
sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz)
Bramki
0:1 16’ (sam.) Dariusz Pietrasiak
Polonia Warszawa
4-5-1
Sebastian Przyrowski
Jakub Tosik
Dariusz Pietrasiak
Łukasz Skrzyński
Tomasz Brzyski
Adrian Mierzejewski grafika:zk.jpg
Łukasz Piątek grafika:Zmiana.PNG(78' Patryk Rachwał)
Andreu Mayoral
Łukasz Trałka grafika:Zmiana.PNG(64' Daniel Gołębiewski grafika:zk.jpg)
Bruno Coutinho grafika:Zmiana.PNG(46' Janusz Gancarczyk)
Artur Sobiech

trener: Paweł Janas
Wisła Kraków
4-5-1
Mariusz Pawełek
Erik Čikoš
Osman Chávez
Gordan Bunoza grafika:zk.jpg
Dragan Paljić grafika:zk.jpg
Radosław Sobolewski grafika:zk.jpg
Patryk Małecki grafika:zk.jpg (88' Wojciech Łobodziński)
Łukasz Garguła grafika:Zmiana.PNG(75' Piotr Brożek}
Tomas Jirsak grafika:zk.jpg grafika:Zmiana.PNG(65'Cezary Wilk )
Andraž Kirm
Paweł Brożek

trener: Robert Maaskant

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy.
Bilet meczowy.

Spis treści

Przed meczem

15. kolejka Ekstraklasy - zapowiedź

26. listopada 2010, 08:49

Aura na zewnątrz przypomina nam, że nieuchronnie zbliża się zima a wraz z nią przerwa w rozgrywkach Ekstraklasy. Jednak w tym roku przed nami jeszcze dwie kolejki. Najbliższa z nich, piętnasta, znaczy środek sezonu. Wiadomo już, że na półmetku ligowych zmagań na czele będzie Jagiellonia, stawkę zamknie Cracovia.

Jednak między nimi jest aż 14 drużyn, które między sobą dzieli jedynie 9 punktów. Każde oczko może oznaczać awans w tabeli, każda porażka spadek. Czy piłkarze podejmą walkę z pogodą i rywalami by zapewnić swoim drużynom jak najlepszą pozycję przed wiosennym finiszem? Czy też może poddadzą się nadciągającemu chłodowi i zapadną w zimowy sen?

Kolejkę rozpoczniemy w piątek w Krakowie. Cracovia będzie podejmowała GKS Bełchatów. Jeśli gospodarze chcą zachować resztki twarzy, muszą pokonać Bełchatów, ale o to nie będzie łatwo. Prezes Filipiak zesłał do Młodej Ekstraklasy swoich dwóch najbardziej renomowanych napastników w drużynie - Radosława Matusiaka i Bartosza Ślusarskiego. W kadrze trenera Szatałowa brakuje klasowych zawodników, czy w takim razie szkoleniowiec zdoła znaleźć zastępców? Co gorsza dla Cracovii, wydaje się, że jej najbliższy rywal właśnie odzyskał formę. Po serii mniej przekonujących spotkań, bełchatowianie tydzień temu w efektownym stylu pokonali silną Polonię Warszawa 3:2. Piętą achillesową GKS-u pozostają jednakże mecze wyjazdowe, w których triumfowali dotychczas tylko raz. Z drugiej strony, na kim giekaesiacy mieliby podreperować statystyki jak nie na czerwonej latarni ligi?

W drugim piątkowym spotkaniu Polonia Bytom podejmie Legię Warszawa. Gospodarzy poprowadzi Jan Urban, który jeszcze niedawno trenował warszawski zespół. W starciu dwóch szkoleniowców zwolnionych w bardzo podobnym czasie i bardzo podobnych okolicznościach, wszystkie atuty zdaje się skrywać w swojej dłoni Maciej Skorża. To jego drużyna jest na fali wznoszącej, jego drużyna okupuje trzecie miejsce w tabeli i to jego drużyna, przynajmniej na papierze, składa się z lepszych zawodników. Legia jest jednak nierówna. Potrafi wygrać zdawałoby się przegrany mecz z Lechem i doznać klęski z Wisłą - w spotkaniu, które było całkiem niezłe w wykonaniu warszawiaków. W dużej mierze o wysokim miejscu Legii w tabeli decydują szczęście i stałe fragmenty gry. O ile stałe fragmenty odgrywają równie ważną rolę w dorobku punktowym bytomian, o tyle fortuna dla graczy z Bytomia bywa kapryśna. W starciach z Arką Gdynia i Górnikiem Zabrze wyraźnie im sprzyjała, ale w meczu z Lechem się od nich odwróciła. Jak będzie tym razem?

Piłkarską sobotę otworzy mecz Arki Gdynia ze Śląskiem Wrocław. Podopieczni Oresta Lenczyka wygrali swoje cztery ostatnie spotkania i z drużyny przymierzanej do spadku stali się ekipą, której akcje zwyżkują najbardziej. Czy gdynianom uda się powstrzymać ich zwycięski pochód w górę tabeli? Wszak piłkarze Arki specjalizują się w odbieraniu punktów bardziej renomowanym rywalom. W dodatku znów ich atutem będzie własne boisko, na którym jeszcze nie przegrali. Oprócz nich niepokonani na własnych stadionach pozostają jeszcze tylko białostoczanie i krakowianie spod znaku Białej Gwiazdy - dwie pierwsze drużyny ligi! Faktem jest, że gdynianie grają bardzo poukładany i nastawiony na defensywę futbol. Nie przeszkadza to jednak domniemywać innych przyczyn fantastycznej passy drużyny skazywanej raczej na bronienie się przed spadkiem. Tym powodem ma być sztuczna murawa na narodowym Stadionie Rugby, na którym grają arkowcy. Bez względu na słuszność tej teorii, warto przyjrzeć się stanowi zachowaniu murawy w obecnych warunkach pogodowych, bo za tydzień to Wisłę czeka wyjazd do Gdyni.

Druga z nadmorskich drużyn, Lechia Gdańsk, pojedzie do Lubina, gdzie jej formę sprawdzi Zagłębie. Gospodarze, jak większość drużyn Ekstraklasy, całkiem skutecznie wykorzystują atut własnego boiska. W dotychczasowych siedmiu meczach tylko raz schodzili z murawy pokonani. Jednak miedziowi cały czas borykają się z brakiem napastnika, który zdobywałby dla nich bramki. W dodatku w grze całej drużyny widać pewne mankamenty, które brak bramek tylko dodatkowo eksponuje. Lechia z kolei nie imponuje swoim wyjazdowym dorobkiem. Jeżeli poważnie myśli o włączeniu się na wiosnę w walkę o wysokie lokaty, nie może zgubić punktów na Dialog Arenie.

Jako szlagier soboty zapowiadany jest mecz między okupującą wysokie lokaty Koroną Kielce a aktualnym mistrzem Lechem Poznań. Kielczanie po kilku niewykorzystanych okazjach do przejęcia prowadzenia w lidze spadli poza podium, z pewnością będą chcieli wykorzystać prestiżowy mecz i atut własnego boiska by odzyskać to, co stracili w oczach kibiców w ostatnich tygodniach. Jednak Korona jest jedyną drużyną w Ekstraklasie, która na wyjazdach zdobyła więcej punktów niż przed własną publicznością. Co więcej, na wyjeździe jako jedyna dysponuje dodatnim bilansem bramkowym, podczas gdy w domu, pomimo wysokiego miejsca w tabeli bilans ten jest na zero. Lechici z wyjazdów natomiast przywieźli tylko cztery punkty. Ich ostatnie wyjazdowe zwycięstwo miało miejsce jeszcze na początku września w starciu z seryjnie wtedy przegrywającym Śląskiem Wrocław. Punkcik dołożyli w pierwszej kolejce z Widzewem w Łodzi, pozostałe pięć wyjazdów przegrali. Lech licząc na prawdziwe przełamanie musi wygrać na wyjeździe z Koroną.

Sobotę zamyka starcie beniaminków. W Łodzi Widzew podejmie Górnik Zabrze. Przed sezonem dużo mówiło się, że łodzianie mogą zamieszać nawet w ligowej czołówce, a jeśli nie to z pewnością zajmą wygodną lokatę w środku tabeli. Natomiast górnik oparty o skład, który spadł z Ekstraklasy, wzmocniony piłkarzami zdawałoby się z łapanki, skazywany był na bronienie się przed spadkiem. Na półmetku sezonu okazuje się, że jest dokładnie odwrotnie. Górnik póki co utrzymuje się w górnej połowie tabeli, a to nad Widzewem wisi widmo relegacji. Nawet różnica punktowa zaczyna wyglądać poważnie, bo na dziś dzień wynosi już siedem oczek. Wbrew pozorom Łodzianie stoją przyparci do muru, mecz z Górnikiem muszą wygrać. Za tydzień jadą do Poznania, gdzie o punkty będzie trudno, a runda rewanżowa to wyjazdy do Krakowa, Warszawy (po dwa razy), Wrocławia, Białegostoku i naturalnie Zabrza. O punkty na wyjazdach będzie bardzo trudno, więc te domowe Widzew powinien zacząć gromadzić już teraz.

W niedzielę zobaczymy drugi spośród szlagierów 15. kolejki Ekstraklasy. Polonia Warszawa podejmie przy Konwiktorskiej Wisłę Kraków. Wiślacy wygrali trzy ostatnie spotkania, ale z wyjątkiem pogromu zafundowanego Legii, nie były to zwycięstwa przekonujące, a kibice o wynik drżeli do ostatnich sekund. Wobec bardzo spłaszczonej tabeli i słabej postawy rywali Wisła, pomimo kiepskiego startu w sezonie, jest już na drugim miejscu w lidze. Trzeba powiedzieć jasno, że jest to wynik nadspodziewanie dobry. Jednak w kontekście rundy wiosennej liczy się każdy punkt zdobyty jeszcze na jesieni, dlatego piłkarze nie mogą spocząć na laurach.

Wyjazdowe wyniki Wisły nie imponują i choć rywal nie należy do najprostszych miło byłoby wywieźć z Warszawy jakieś punkty. Trudno myśleć o punktach nie zdobywając bramek, jednak mecz ten będzie testem przede wszystkim dla defensywy. Choć, od trzech spotkań krakowska obrona nie została sforsowana, to w żadnym z nich nie miała przeciwko sobie potencjału ofensywnego równego temu Polonii. Czarne Koszule zdobyły już 23 bramki, to najwięcej z całej ligi (wciąż nie daje to nawet średniej oscylującej wokół dwóch bramek na mecz). Dla porównania Legia ma ich o pięć mniej a w dodatku większość zdobywa po stałych fragmentach gry. Wisłę z pewnością czeka trudny mecz, w tej chwili najważniejsze pytanie to: "czy zwycięski?"

W ostatnim meczu Ruch Chorzów podejmie lidera- Jagiellonię Białystok. Po porażce w Warszawie i remisie w Kielcach powróciło zwątpienie w wyjazdową formę białostoczan. Podopieczni Michała Probierza jeszcze niedawno śrubowali serię spotkań bez wygranej na obcym terenie. Dziś Jagiellonia jest liderem, wyprzedza drugą Wisłę o pięć punktów, ale swoje powodzenie zawdzięcza samym zwycięstwom przed własną publicznością. Natomiast wyjazdowy dorobek Jagiellonii punktowo jest równy temu Śląska Wrocław, który jeszcze niedawno starał się wygrać jakiekolwiek spotkanie. Ruch jest rywalem raczej z dolnej półki i wydawałby się idealnym kandydatem, by pokazać na nim umiejętność wygrywania na wyjeździe. Jednak Ruch pomimo braku rewelacyjnych wyników, przed własną publicznością zdołał poskromić trzy nominalnie największe potęgi w polskiej piłce- Wisłę, Legię i Lecha. Czy Jagiellonia dołączy do tego zacnego grona?

Źródło: wislakrakow.com

Przedostatnie tchnienie ligi. Czas na ogranie Czarnych Koszul

To już przedostatni akord bieżącego roku, jeśli chodzi o piłkarskie emocje, związane z grą krakowskiej Wisły. To przyjdzie nam dokładnie na rywalizację z warszawską Polonią, która mimo licznych transferów, i dużych pieniędzy, na razie wciąż pozostaje w cieniu innych drużyn.

Historia obecnego zespołu z ul. Konwiktorskiej jest dla ich kibiców mało chlubna. Drużyna plątała się na zapleczu Ekstraklasy, ale wykupiona przez charyzmatycznego właściciela Józefa Wojciechowskiego, wskoczyła do najwyższej ligi w miejsce sprzedawanego Groclinu i jako Polonia walczyć miała o najwyższe laury. Przed rokiem się to nie udało, a "Czarne Koszule" były w pewnym momencie całkiem blisko strefy spadkowej i zanosiło się, że mogą wrócić do I ligi. Tak się jednak ostatecznie nie stało, a latem br. właściciel dokonał całkiem licznych transferów. Te zapewnić miały miejsce na tronie ligowej stawki.

Euzebiusz Smolarek, Artur Sobiech, a także mocny zaciąg z GKS-u Bełchatów - mieli dać wiele radości swojemu włodarzowi. I dawali, ale tylko przez... trzy kolejki. Po nich przyszedł remis z Widzewem, porażka z Koroną i szybka zmiana trenera. Zwolnionego José Bakero zastąpił Paweł Janas, ale niewiele to zmieniło. Polonia nie wygrała ze swoją bytomską imienniczką, a potem straciła punkty z Arką i Śląskiem. "Czarne Koszule" grały w kratkę i potrafiły grać bardzo odmiennie nawet w obrębie jednego meczu. Tak było choćby w Poznaniu, gdzie po świetnej I połowie, przychodziła fatalna II i z wyniku 2-0 robiło się 2-2. Podobnie chimerycznie było przed tygodniem w Bełchatowie, gdzie zaczęło się od 0-2, by przez wyciągnięty remis (2-2) skończyć na porażce (2-3).

Trener Robert Maaskant nie bez powodu mówi więc o ciążącej na polonistach presji, ale i Wisła gra z nią na plecach od... zawsze. Z tą jednak różnicą, że wiślacy ostatnio radzą sobie z tym bagażem niemal doskonale. Trzy ostatnie mecze? Bez straty gola! To bilans, o którym na początku rundy mogliśmy tylko pomarzyć.

Mimo dobrych wyników, nam kibicom oczywiście wciąż mało i w Warszawie oczekujemy kolejnego zwycięstwa. I to nie tylko my. Maaskant po ograniu Legii założył sobie wywalczenie kompletu punktów do końca roku, co może dać nawet... liderowanie w tabeli! Jak przezimujemy? Zależy to wyłącznie od nas samych, bo Polonia bynajmniej nie jest tak straszna, jak przed sezonem się wydawało, a i Wisła nie jest aż tak słaba, jakby niektórzy ją widzieli. A to oznacza, że przy Konwiktorskiej, choć nie ma wprawdzie zdecydowanego faworyta, to bliżej ku temu Wiśle. Wprawdzie każdy wynik jest w niedzielnym boju możliwy, ale to tylko dlatego, że wiślacy poza domem grali jednak ostatnio kiepsko. Jeśli natomiast uda się nam przełamać też wyjazdową niemoc (tak jak udało domową), wtedy Paweł Brożek i spółka będą nie do powstrzymania. Czego sobie i Wam serdecznie życzę. Miłej i zwycięskiej niedzieli!

15. kolejka Ekstraklasy, sezon 2010/2011

Polonia Warszawa - Wisła Kraków - niedziela - 28.11.2010 r., godz. 14:45

Miejsce:

Stadion Polonii, ul. Konwiktorska 6, Warszawa

Transmisja:

Canal+ Sport

Sędzia:

Daniel Stefański (Bydgoszcz)

Liczba meczu:

270 - od tylu minut Wisła nie straciła bramki.

Statystyki:

Wisła spotykała się dotąd z Polonią 71 razy.

46 razy zwyciężała, 10 razy zremisowała, 15 razy przegrała.

Bilans bramek to 183-89.

Ciekawostki:

  • W składzie Wisły zabraknie w tym meczu Rafała Boguskiego i Clébera. Pod znakiem zapytania stoi występ Nourdina Boukhariego oraz Macieja Żurawskiego.
  • W Polonii zabraknie z kolei Ebiego Smolarka. Za czerwoną kartkę pauzować musi Tomasz Jodłowiec.
  • Wisła ma ostatnimi czasy doskonały wręcz bilans meczów z Polonią. Na 15 kolejnych rywalizacji wygraliśmy aż 14, a jedyny remis przypadł na grę w PP. Ostatnią porażkę odnieśliśmy 9 marca 2002 r. Przy Konwiktorskiej przegraliśmy 2-4.
  • Udany bilans z Polonią ma też Robert Maaskant. Prowadząc NAC Breda zagrał z warszawiakami w rundzie kwalifikacyjnej Ligi Europy. Po wygraniu 1-0 przy Konwiktorskiej, w Bredzie NAC zwyciężyło 3-1.
  • Pauzą za nadmiar kartek, w kolejnym meczu, bezpośrednio zagrożeni są: Erik Čikoš, Gordan Bunoza, Andraž Kirm i Radosław Sobolewski.

Dodał: Redakcja (2010-11-27

Źródło: Wisła Portal


Tak gra Polonia Warszawa

Data publikacji: 27-11-2010 16:38


Kolejnym przeciwnikiem Białej Gwiazdy jest zespół Polonii Warszawa. „Czarne Koszule”, prowadzone przez Pawła Janasa, w ostatniej kolejce Ekstraklasy przegrały wyjazdowy mecz w Bełchatowie i należy się spodziewać, że u siebie będzie się liczyło dla nich tylko zwycięstwo. Jaki skład może przygotować na spotkanie z Wisłą Paweł Janas?


Prawdopodobny skład Polonii Warszawa (ustawienie 1-4-2-3-1):


BRAMKARZ: W bramce Polonii powinniśmy zobaczyć Sebastiana Przyrowskiego. Wciąż jest jednym z najbardziej utalentowanych polskich golkiperów, a jego najmocniejszymi stronami jest gra w powietrzu i na przedpolu. Teraz może wrócić do pierwszej jedenastki, zwłaszcza po słabych występach Michała Gliwy.

OBRONA: Z prawej strony defensywy z powodzeniem może zagrać Jakub Tosik. Sprowadzony latem defensor zastępuje na tej pozycji Radka Mynara i potwierdza, że warto było go ściągać z Bełchatowa. Szybki, dobrze prezentuje się w ofensywie, a w obronie stara się grać uważnie i twardo. W środku obrony powinni zagrać Dariusz Pietrasiak oraz Piotr Dziewicki. Pietrasiak to kolejny zakup rodem z Bełchatowa, który sprawdza się w nowym zespole. Razem z Dziewickim tworzy solidny duet stoperów, wysokich, preferujących kontaktową grę. Obaj bywają skuteczni pod bramką rywala. Z lewej strony może zagrać Tomasz Brzyski. Jest szybkim, lewonożnym graczem potrafiącym dokładnie dośrodkować ale i skutecznie zagrać w defensywie.

POMOC: W taktyce trenera Janasa prawym skrzydłowym jest Adrian Mierzejewski. Jest szybkim, dobrze wyszkolonym technicznie zawodnikiem, który wyrósł na zdecydowanego lidera „Czarnych Koszul”. Dużo widzi na boisku, potrafi pociągnąć akcję do przodu. Często schodzi do środka pola, szuka strzału z lewej nogi. Piłkarzami od tzw. „czarnej roboty” są Łukasz Trałka i Andreu Mayoral. Są odpowiedzialni za rozbijanie akcji rywala, skuteczny odbiór piłki i wyprowadzenie akcji ze środka pola. Obaj dysponują mocnym i precyzyjnym strzałem. Z lewej strony pomocy możemy zobaczyć Bruno Coutinho. Z pewnością nie jest szybkościowcem, ale jego największymi atutami jest technika, dobry drybling i niezły strzał z obu nóg. Bruno razem z Mierzejewskim mogą swobodnie zamieniać się miejscami na boisku, co pozwoli na szukanie nowych rozwiązań akcji ofensywnych Polonii. Na pozycji „fałszywego napastnika” może zagrać Daniel Gołębiewski, który w poprzedniej kolejce strzelił dwie bramki. Gołębiewski może często schodzić do linii ataku, ale może również cofać się i wspomagać pomoc w grze obronnej.

ATAK: Jedynym napastnikiem jest Artur Sobiech, który dysponuje strzeleckim instynktem ale również niestabilną formą. Jest typem gracza, który potrafi strzelić do bramki z trudnej pozycji i spudłować w 100% sytuacji. Jednak z pewnością nie można zostawić mu sporo wolnej przestrzeni i stwarzać wielu okazji do strzałów.

Rafał Młyński

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Relacje z meczu

Gol samobójczy daje zwycięstwo nad Polonią

Już drugi sezon z rzędu trafienie samobójcze zadecydowało o wyjazdowym zwycięstwie Wisły nad Polonią Warszawa. W spotkaniu kończącym pierwszą serię ligowych gier sezonu 2010/2011 piłkę do własnej bramki skierował Pietrasiak. Tym samym przesądził o czwartym z rzędu zwycięstwie naszej drużyny.

Poloniści postawili Wiśle twarde warunki. W pierwszym kwadransie zdominowali środek pola, będąc zespołem groźniejszym. Dopiero w 16. minucie po raz pierwszy interweniować musiał Sebastian Przyrowski. Nie miał problemów z wybronieniem strzału Jirsaka, ale jak się okazało, była to tylko zapowiedź kilkuminutowej ofensywy Wisły, zakończonej bramką.

Podobnie jak w ostatnim meczu Polonii z Wisłą przy Konwiktorskiej, krakowianie wyszli na prowadzenie dzięki trafieniu samobójczemu. Dariusz Pietrasiak tak niefortunnie przeciął dośrodkowanie Małeckiego, że wbił futbolówkę do własnej siatki. Zmieścił ją tuż przy dalszym słupku, nie dając Przyrowskiemu szans na reakcję.

Stołecznym nie udało się odpowiedzieć bramką wyrównującą, choć szybcy Mierzejewski i Piątek robili na naszej połowie sporo "wiatru". W najdogodniejszej sytuacji wiślaków uratował Pawełek wespół z Małeckim. "Mario" sparował przed siebie mocny, niewygodny strzał Tosika, a "Mały" zażegnał niebezpieczeństwo wybiciem na rzut rożny.

Druga połowa upływała pod znakiem częstszych ataków piłkarzy "Czarnych Koszul", dążących do zmiany kolejnego w rundzie jesiennej niekorzystnego rezultatu. Paweł Janas szybko wykorzystał wszystkie trzy zmiany, ale jego podopieczni nie potrafili sforsować defensywy Wisły. Utrzymywali się przy piłce, wymieniali ją raz na jednym, raz na drugim skrzydle, najczęściej nie dochodząc przy tym do klarownych okazji bramkowych i nie oddając celnych strzałów.

Na kilkadziesiąt sekund przed końcowym gwizdkiem najlepszą okazję zmarnował Mierzejewski. Nie miało to już jednak znaczenia, bo sędzia boczny niesłusznie podniósł chorągiewkę, sygnalizując pozycję spaloną.

Źródło: wislakrakow.com

Wisła wicemistrzem jesieni. Polonia - Wisła 0-1

To jest prawdziwie złoty listopad w wykonaniu piłkarzy Wisły Kraków. Wszystkie cztery spotkania w tym miesiącu kończymy ze zwycięstwami. Zaczęło się od wygranej w derbach, a skończyło przy Konwiktorskiej, gdzie "Biała Gwiazda" pokonała 1-0 Polonię.

Pierwszy kwadrans meczu w Warszawie należał bardzo wyraźnie do polonistów. Co chwilę piłka krążyła przed naszym polem karnym, ale poza kilkoma rzutami rożnymi, większego zagrożenia dla bramki Wisły nie było.

Po 15 minutach okazało się, że wiślacy ot dali się gospodarzom wyszumieć, po czym sami pokazali, że nie zamierzają tylko i wyłącznie czekać na to co zrobią warszawiacy. Już w 16. minucie sygnał do ataku dał Tomáš Jirsák, który uderzył sprzed pola karnego, tyle że w środek bramki i Sebastian Przyrowski nie miał kłopotów z obroną. Gorzej było z tym chwilę później, bo nawet nie minęła minuta, a mocno huknął Patryk Małecki i Przyrowski musiał wybić piłkę na rzut rożny. Ten wiślacy zagrali źle, ale nadal zamknęli gospodarzy przed ich bramką.

Na efekty czekaliśmy tylko chwilę, bo po okrążeniu pola karnego Polonii piłka trafiła do Dragana Paljicia, a ten odnalazł prostopadłym podaniem "Małego". Wiślak mocno wrzucił na piątkę, a tam Dariusz Pietrasiak interweniował pechowo i było 1-0. Nawet bez tego, pewnie i tak padłaby bramka, bo za jego plecami stał już Paweł Brożek. Jest to kolejny "samobój" dla Wisły, który pada przy Konwiktorskiej. Podobnie było - przypomnijmy - przy okazji naszej poprzedniej wizycie na tym stadionie.

Po zdobyciu prowadzenia Wisła osiągnęła wyraźną przewagę, ale niewiele pod bramką Przyrowskiego z tego wynikało. Bliżej wyrównania byli natomiast gospodarze. W 31. minucie kapitalną interwencją popisał się Mariusz Pawełek, który na rzut rożny sparował kąśliwe uderzenie Jakuba Tosika.

Wisła odpowiedziała jeszcze bardzo ładną akcją Patryka Małeckiego, który długą piłką odszukał Pawła Brożka, ale naszego napastnika w ostatniej chwili ubiegł pechowiec Pietrasiak.

II połowę Polonia zaczyna z jedną zmianą i już w pierwszej akcji rezerwowy Janusz Gancarczyk mocno namieszał w naszej defensywie, ale skończyło się tylko na strachu. Okazało się, że uda mu się to nie jeden raz, bo kilka minut później znów po jego dryblingu było groźnie pod naszą bramką. Jak można się było zresztą spodziewać, gospodarze mocniej ruszyli na wiślaków, ale wyglądało to tak, jak w pierwszym kwadransie meczu. Polonia starała się cokolwiek zdziałać, ale groźnych sytuacji sobie nie stwarzała.

Wisła grała natomiast skupiona na obronie, co wychodziło nam całkiem przyzwoicie. Gorzej było natomiast z wyprowadzaniem kontrataków, co powinno być przy takiej sytuacji na murawie - naszym przywilejem.

Mimo tego, to Wisła pierwsza zagroziła poważniej przeciwnikowi. W 60. minucie po zgraniu od "Brozia" w dobrej sytuacji stanął Andraž Kirm, ale skończyło się tylko na dograniu przed bramkę, wybitą przez obrońcę. A powinno drugą bramką i spokojną grą już do końca.

To mogło się zresztą zemścić, bo trzy minuty później bardzo groźnie było pod naszą bramką. Paljić wpadł w Tosika, a że działo się to w polu karnym, więc sędzia mógł podyktować "jedenastkę". Tak się jednak nie stało, a ciąg dalszy akcji Polonii był równie niebezpieczny i pokazał, że naciskana obrona Wisły popełnia błędy.

Ostatnie 20 minut zaczynamy od strzału w boczną siatkę Kirma, który w ten sposób wykończył bardzo dobre podanie aktywnego dziś Małeckiego. Po chwili znów w głównej roli Słoweniec, tyle że wrzucił zbyt wysoko. Kirm uczestniczył też w jeszcze jednej ofensywnej akcji Wisły, ale tym razem pogubił się w dryblingu, a zgrana już przypadkowo do środka piłka została wprawdzie uderzona przez wprowadzonego chwilę wcześniej Cezarego Wilka, ale nasz pomocnik atakowany przez rywala nie miał możliwości strzelić dokładniej. Piłka przeleciała obok bramki.

W ostatnich minutach wiślacy skupili się już niemal wyłącznie na defensywie. I mogło się to zemścić w 82. minucie. Piłka przypadkowo trafiła pod nogi Gancarczyka, ale ten huknął Panu Bogu w okno. Bardzo podobnie było też trzy minuty później, kiedy przed świetną okazją stanął Daniel Gołębiewski, ale naciskany przez Gordana Bunozę fatalnie przestrzelił. Wydawało się, że to mogła być "akcja meczowa"...

Tą mogła mieć też jeszcze Wisła. Paweł Brożek wypatrzył Kirma, ale ten "zgubił" się w swoim biegu, choć mógł być sam na sam z Przyrowskim. I to mogło nas ukarać. W 88. minucie Polonia faktycznie miała "piłkę meczową" - Adrian Mierzejewski, po źle ustawionej pułapce ofsajdowej, stanął... pięć metrów przed naszą bramką, ale w nią... nie trafił!

W doliczonym czasie gry Pawełek obronił jeszcze groźny strzał Gancarczyka, a sama końcówka to jeszcze bardzo brutalny faul Gołębiewskiego na Paljiciu. Żółta kartka dla polonisty, a wiślak opuścił murawę na noszach. Groźnie uderzył jeszcze Kirm i dowozimy zwycięstwo do końca.

Wisła może nie zagrała jakiegoś pięknego meczu w Warszawie, ale najważniejsze jest to, że znów wygrywamy, grając momentami po prostu mądrze. A te trzy punkty dają nam wicemistrzostwo jesieni! I z tego należy się cieszyć. Teraz jeszcze mecz w Gdyni, choć niestety bez Bunozy i Radosława Sobolewskiego, a potem zasłużone urlopy i z na pewno z nadzieją wejdziemy w piłkarską wiosnę!

Źródło: Wisła Portal


Przy Konwiktorskiej historia lubi się powtarzać

Data publikacji: 28-11-2010 16:50


W poprzednim sezonie Wisła pojechała na Konwiktorską i przywiozła do Krakowa trzy punkty. Minimalną wygraną zawdzięczała samobójczej bramce Polonistów. W niedzielne popołudnie okazało się, że historia lubi się czasem powtarzać.

Optyczną przewagę w pierwszych minutach uzyskali gospodarze. W powietrzu królował Artur Sobiech, a na skrzydle dobrze spisywał się Adrian Mierzejewski. Ten ostatni, do spółki z Mariuszem Pawełkiem, stworzył najlepszą w tym okresie gry okazję bramkową dla Polonii. Pomocnik Czarnych Koszul przejął piłkę po niefortunnym wybiciu Cikosza, dośrodkował mocno w kierunku przedpola bramki Wisły, a tam nie popisał się golkiper Białej Gwiazdy. Interweniujący Pawełek wypuścił futbolówkę z rąk i tylko nienajlepszemu ustawieniu Polonistów w polu karnym zawdzięczać mógł to, że kibice na trybunach marzli nadal przy wyniku bezbramkowym.


Musiał upłynąć kwadrans, by Wiślacy zabrali się do pracy. Krakowianie odsunęli grę od własnej bramki, a to głównie za sprawą zawodników formacji ofensywnej. Ci w pierwszych minutach meczu nienajlepiej radzili sobie z utrzymywaniem się przy piłce i upłynęło trochę czasu nim gra pomocników i napastników Białej Gwiazdy nabrała płynności.


Lepsze czasy dla zawodników Wisły zwiastowały już groźne strzały z dystansu, oddane przez Jirsaka i Małeckiego. Po ich uderzeniach bramki jeszcze nie padły, ale już chwilę później fanom miejscowych zrzedły miny. Goście, niczym hokeiści, wymieniali piłkę po obwodzie, nie dając Polonistom najmniejszych szans na przechwyt. W końcowej fazie akcji Paljić uruchomił na lewym skrzydle Małeckiego, a dośrodkowanie pomocnika Wisły przeciął Dariusz Pietrasiak. Stoper Polonii nie mógł być jednak zadowolony ze swojej interwencji, bo trącona przezeń piłka wtoczyła się do bramki obok zupełnie zdezorientowanego Przyrowskiego.


Bramka Pietrasiaka, która zupełnie wybiła Polonistów z rytmu, na Wiślaków podziałała ożywczo. W kolejnych minutach podopieczni trenera Maaskanta wyprowadzili jeszcze kilka groźnych akcji, a piłka krążyła między nogami krakowian jak po sznurku. Bramka dla Wisły jednak nie padła, a chwilowa niedyspozycja gospodarzy uśpiła nieco gości spod Wawelu. W efekcie to Wiślacy mogli stracić gole. Ostrzeżeniem dla Mariusza Pawełka i jego kolegów był już strzał Tosika, który golkiper Wisły z trudem sparował. Jeszcze lepszą okazję do wyrównania miał Trałka. Zawodnik Czarnych Koszul miał w polu karnym dużo czasu, by celnym strzałem wykończyć dośrodkowanie Mierzejewskiego, ale w idealnej sytuacji uderzył głową obok bramki.

W pierwszej połowie kibice przy Konwiktorskiej nie zobaczyli już więcej goli, choć blisko podwyższenia rezultatu byli Wiślacy. Zrehabilitował się jednak Pietrasiak, który w ostatniej chwili przeciął fantastyczne podanie Małeckiego. Stoper Polonii zapobiegł w ten sposób sytuacji sam na sam z bramkarzem, bo Paweł Brożek bez wątpienia stanąłby po chwili oko w oko z Przyrowskim.

Ciekawa pierwsza połowa zwiastowała emocje po przerwie i rzeczywiście na ich brak w drugich 45 minutach nie można było narzekać. Fanom Bialej Gwiazdy ciśnienie podnosił Janusz Gancarczyk. Zawodnik, który zastąpił Bruno, raz za razem nękał defensorów Wisły i gdyby nie brak dokładności w dośrodkowaniach Mariusz Pawełek mógł kilkakrotnie skapitulować. Krakowianie nie pozostawali gospodarzom dłużni. Z każdą chwilą na boisku było coraz więcej miejsca i skrzętnie korzystali z tego skrajni pomocnicy gości. Obrońcom Polonii urywali się na przemian Małecki z Kirmem. Bramką zakończyć mogła się ich dwójkowa akcja, ale po tym jak Małecki zagrał Kirmowi „na nos”, Słoweniec trafił tylko w boczną siatkę.

Swoją akcję meczową miała też przed końcem spotkania Polonia. Zagrana przez Sobiecha piłka trafiła pod nogi Mierzejewskiego, a ten miał wystarczająco dużo czasu, by zaparzyć sobie herbatę i spokojnie pokonać Pawełka. O dziwo bramkarz Wisły w tej sytuacji nie skapitulował, bo reprezentacyjny pomocnik strzelił na tyle niechlujnie, że piłka jedynie musnęła słupek – od szczęśliwej dla Wiślaków strony.

Ataki gospodarzy skutku już nie przyniosły. Na nic się zdały zaklęcia Pawła Janasa i rajdy Gancarczyka. Po ciężkim, obfitującym w twardą grę i bramkowe sytuacje meczu dorobek Wisły powiększył się o kolejne trzy punkty. Ku uciesze kibiców przed telewizorami i tych, którzy niemiłosiernie wymarzli na stadionie przy Konwiktorskiej.

Polonia Warszawa – Wisła Kraków 0:1 (0:1)

0:1 Pietrasiak (sam.) 18’

Polonia Warszawa: Przyrowski – Tosik, Pietrasiak, Skrzyński, Brzyski - Mierzejewski, Piątek (78’ Rachwał), Andreu, Trałka (64’ Gołębiewski), Bruno (46’ Gancarczyk) – Sobiech

Wisła Kraków: Pawełek – Cikos, Chavez, Bunoza, Paljić – Małecki (88’ Łobodziński), Sobolewski, Garguła (75’ Piotr Brożek), Jirsak (65’ Wilk), Kirm – Paweł Brożek

Żółte kartki: Mierzejewski, Trałka, Gołębiewski (Polonia) – Bunoza, Jirsak, Małecki, Paljić, Sobolewski (Wisła)

Sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz)

Widzów: 5 265

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA



Źródło: wisla.krakow.pl

Minuta po minucie

Koniec meczu, wygrywamy 1:0. Po raz drugi wygrywamy na Konwiktorskiej po bramce samobójczej. Choć pamiętać trzeba, że gdyby nie pechowa interwencja Pietrasiaka, to czekał tam na piłkę Paweł Brożek.

  • 90+6’ Chwyt Pawełka po centrze. Ucałowany przez Paljicia i koniec meczu.
  • 90+5’ Już po doliczonych 4 minutach, ale pewnie sędzia doliczy chwilę, którą opuszczał boisko Paljić.
  • 90+4’ Kirm ze środka, zbiega w prawo, pole karne, strzał... Przyrowski.
  • 90+4’ Paljić znoszony z boiska.
  • 90+3’ Gołębiewski ukarany żółtą kartką za brutalny faul na Paljiciu.
  • 90+2’ Potężny strzał Łobodzińskiego nad bramką Polonii.
  • 90+1’ Dobra akcja Polonii przed polem karnym Wisły, uderzenie Gancarczyka broni Pawełek.
  • 89’ Setka Mierzejewskiego, pięć metrów do bramki chybił po odegraniu leżącego już na boisku Sobiecha. A spalonego nie było.
  • 88’ Łobodziński zmienia Małeckiego.
  • 87’ Zła wiadomość na mecz w Gdyni. Kartka dla "Sobola" i z Arką kapitan Wisły nie zagra. Podobnie jak Bunoza, który został ukarany w pierwszej połowie.
  • 87’ Podanie na wolne pole do Kirma, ale całą szansę zepsuło złe przyjęcie piłki - dzięki temu gracze Polonii zdołali go dogonić nim ten popędził na bramkę Przyrowskiego.
  • 85’ Sobiech wygrał pojedynek główkowy z Chavezem, zgrywając do Gołębiewskiego, ten strzela z bliska, przeszkadzał mu Bunoza i głównie dzięki temu napastnik Polonii nie wykorzystał tej sytuacji!
  • 82’ Gancarczyk w świetnej pozycji, odbita piłka do zawodnika Polonii, ten za bardzo się odchylił i strzelił bardzo wysoko nad bramką Wisły.
  • 78’ Rachwał zmienia Piątka.
  • 77’ Ładnie z dystansu uderzył Patryk Małecki. Piłka na wysokości dwóch metrów, opadała przed bramkarzem, Przyrowski skutecznie zablokował to uderzenie.
  • 75’ Piotr Brożek zmienia Łukasza Gargułę.
  • 74’ Czikosz nie radzi sobie z Gancarczykiem, seria skutecznych zwodów lecz wrzutka zła.
  • 73’ Wilk oddał strzał zza pola karnego, uniemożliwił mu jednak precyzyjniejsze uderzenie Piątek.
  • 71’ Kirm za obrońcami Polonii otrzymuje piłkę z autu, wbiegał mu środkiem Małecki, zagranie za wysoko! Tego nikt nie mógł sięgnąć... Powinno być 2:0 dla Wisły.
  • 70’ Świetna akcja Wisły, przerzut Małeckiego na długi słupek do Kirma, uderzenie z pierwszej po krótkim rogu... boczna siatka! Tylko!
  • 69’ Ładne minięcie Paljicia, Andreu został w blokach.
  • 69’ Wilk powalczył w narożnika boiska i wywalczył rzut wolny, sfaulowany przez Piątka.
  • 68’ Sam na sam wychodził Kirmowi Garguła, widział go, próbował odegrać, ale błąd techniczny przy tym podaniu zniweczył szansę.
  • 67’ Kirm tym razem zgrywa w środek i znów Pietrasiak przecina to podanie. Jeszcze nieudane zagranie któregoś z polonistów, do piłki dopada Garguła i uderza obok bramki. Lekko.
  • 66’ Zbiegał Paljić Kirmowi, ale ten zdecydował się na zejście do środka i strzał - bardzo nieudany.
  • 65’ Jirsak zmieniony przez Cezarego Wilka.
  • 64’ Gołębiewski zmienia Trałkę.
  • 63’ Tosik ściął w pole karne, wzięty w kleszcze przez Paljicia i Bunozę upada. Kontynuacja akcji, piękne minięcie Małeckiego przez Gancarczyka, dośrodkowanie zablokowane, róg.
  • 61’ Dobrze zapowiadała się ta kontra Wisły, ale Kirm stracił piłkę na lewej stronie.
  • 60’ Akcja Wisły środkiem, Małecki do Brożka, środkiem, na lewo do Kirma, ostry kąt więc Kiro zgrywał do środka. Paweł Brożek nie zdążył dojść do tego wstrzelenia piłki.
  • 58’ Dobrze bita piłka z prawej strony przez Małeckiego, tym razem Pietrasiak skutecznie przeciął to podanie do Brożka. Pewnie wybił na róg.
  • 57’ Kartka dla Trałki za przeszkadzanie w wyegzekwowaniu rzutu wolnego Paljiciowi.
  • 56’ Na spalonym Kirm.
  • 55’ Pierwsze dziesięć minut drugiej połowy podobne do tego fragmentu gry w pierwszej połowie. Wisła kompletnie nie gra na połowie Polonii, wyczekuje na akcję gospodarzy.
  • 54’ Leży na boisku Chavez po starciu z Gancarczykiem. Lecą śnieżki w jego kierunku.
  • 53’ Sobolewski z Bunozą sprokurowali sytuację dla Polonii, na szczęście Mierzejewski zagrał zbyt indywidualnie i "Sobol" zdołał zablokować jego strzał.
  • 52’ Niegroźny strzał z 18. metrów w wykonaniu Piątka.
  • 50’ Kartka dla Paljicia.
  • 49’ Tosik założył siatkę Kirmowy na połowie Polonii co wzbudziło euforię. Szybko zmieniła się w irytację, bo Tosik odegrał do tyłu i piłka znalazła się dalej od bramki Wisly niż miejsce wcześniejszego efektownego zagrania.
  • 46’ Efektowne rozegranie rogu. Centra przed 16. metr i uderzenie z pierwszej Andreu. Potężne lecz bardzo niecelne... cóż, z trudniejszej pozycji huknął nam bramę w Poznaniu Injac.
  • 46’ I już efektowna akcja Ganczarczyka, rajd do linii końcowej, ale przecięte odegranie, wycofanie nieudane.
  • 46’ Gancarczyk zmienia Bruno.

Koniec pierwszej połowy.

  • 44’ Mierzejewski celową ręką zatrzymał kontrę Wisły. Słuszna kartka.
  • 44’ I kartka dla Małeckiego. Sfaulował barkiem Tosika, a sędzia postanowił utemperować pomocnika Wisły. Sam faul nie zasługiwał na "żółtko". Poszło sporo śnieżek w kierunku Małeckiego.
  • 43’ Małecki z Mierzejewskim, sędzia dyktuje faul "Małego".
  • 39’ Centra Mierzejewskiego, chwyt Pawełka, rozpędzony Sobiech wpadł w bramkarza Wisły, więc odgwizdany faul.
  • 37’ Jirsak szukał w polu karnym Pawła Brożka, dobrze odczytał to jeden ze środkowych obrońców Polonii.
  • 37’ Lekkie trącenie piłki przez Bunozę, trącił piłkę tak, że ta minęła słupek bramki Polonii o centymetry. Tyle, że przy nim był jeszcze jeden z obrońców, więc nie było to groźne zagranie.
  • 36’ Ależ podanie Małeckiego do Brożka! Z połowy Wisły między dwoma obrońcami i doprawdy w ostatniej chwili Pietrasiak wybił na róg.
  • 35’ Zamknęła Wisła Polonię w jej polu karnym i okolicach. Kilka wrzutek nie przyniosło jednak sytuacji strzeleckiej.
  • 32’ Dobrze centrowana z lewej strony piłka przez Mierzejewskiego, Trałka dochodzi do główki i uderza źle: lekko i niecelnie. Teraz mamy szczęście.
  • 32’ Uderzenie z większej odległości Tosika, który dopadł do piłki odbitej przed pole karne po rogu. Świetnie broni Pawełek, odbitą przez niego piłkę ekspediuje na róg Małecki.
  • 29’ Wypychany z pola bramkowego Małecki przejął piłkę będąc tyłem do bramki, cofnął się nieco, próbował odegrać do Kirma, strzał zablokowany.
  • 29’ Świetny przerzut Bunozy na prawo do Kirma i znakomite przyjęcie piłki, ale przegrany pojedynek na skrzydle. Tylko aut.
  • 27’ Małecki wycofał do Sobolewskiego, petarda, lecz nie uderzył zbyt czysto, stąd i bardzo niecelnie.
  • 25’ Wielu zawodników z prawej strony. Zagranie na lewo, na wolne pole gdzie z połowy Wisły wybiegał Paljić, podciągnął kilkanaście metrów i huknął... tyleż mocno co niecelnie. Chyba mógł jeszcze Paljić wbiec w pole karne rywala.
  • 25’ Trałka przeleciał nad Czikoszem próbując wymusić odgwizdanie faulu.
  • 23’ Bunoza z połowy Wisły zagrywa dalsze podanie i nikt z wiślaków jej nie przejmuje.
  • 20’ Niepotrzebny faul Jirsaka na Piątku i kartka dla wiślaka.
  • 18’ Samobój, 1:0 dla Wisły! Dobre zagranie Paljicia do Małeckiego na lewą stronę, ostre zgranie w pole bramkowe, gdzie czyhał Brożek, ale uprzedził go Pietrasiak. Na tyle nieszczęśliwie dla Polonii, że skierował piłkę do własnej bramki.
  • 18’ Świetnie dojrzany z prawej strony Mierzejewski, zagrywał Trałka. Mierzejewski nie sięgnął piłki. Nasze szczęście, byłoby groźnie.
  • 17’ Korner nie przyniósł zagrożenia.
  • 16’ Teraz już lepiej. Źle wybijał od bramki Przyrowski, piłka zagrana do Małeckiego, mocne jego uderzenie z okolic narożnika pola karnego, po krótkim rogu i przyrowski odbija na róg.
  • 16’ Minął kwadrans i wreszcie mamy jakąkolwiek akcję Wisły, jakikolwiek strzał. Strzał niegroźny, po ziemi, w Przyrowskiego. Strzelał Jirsak.
  • 15’ Próbował strzału z pola karnego Pietrasiak, niecelnie.
  • 14’ Teraz Sobol nie zrozumiał się z drugim naszym środkowym obrońcą - Chavezem.
  • 14’ Dalekie zagranie do Sobiecha, wybiega mu Bruno, więc Sobiech odgrywa głową do partnera, lecz za mocno. Na nasze szczęście.
  • 13’ Sobiech chciał sprytnie odegrać piętką do Bruno, lecz nie było to dokładne zagranie.
  • 12’ Pewny chwyt Pawełka, piłka bita z rzutu rożnego w jego pole bramkowe.
  • 11’ Bunoza i Sobolewski, piłka w ich kierunku wrzucona w pole bramkowe. Obaj sobie przeszkadzali, w efekcie Bunoza wybił na róg.
  • 11’ Mierzejewski za mocno wrzuca z rzutu wolnego, nie miał szans dojść do niej żaden z polonistów.
  • 8’ Centra Polonii z lewej strony i niepewny chwyt Pawełka, ale jest tam Paljić - przejął piłkę i zagrał do przodu.
  • 7’ Polonia wrzuca prostopadłą piłkę na "szesnastkę", radzą sobie obrońcy Wisły.
  • 4’ Ponownie egzekwowany róg, tym razem piłka za mocno przerzucona na drugą stronę.
  • 4’ Po rogu minął się z piłką Paljić, jest Bunoza i róg.
  • 3’ Brzyski z rzutu wolnego, piłka podbita głową przez jednego z graczy w murze i róg dla Polonii.
  • 2’ Starcie Chaveza z Sobiechem, był tam też Bunoza. Sobiech zagrał nakładką na Chavezie, obaj złapali się za stopę a kartkę dostał Bunoza. Kuriozalna decyzja.
  • 1’ Zaczynamy.

Wisła w niebieskich strojach... czemu nie w tradycyjnych czerwonych koszulkach? Polonia w "czarnych koszulach" i getrach oraz białych spodenkach.

Po nocnych opadach śniegu murawa na pewno nie będzie dziś sprzymierzeńcem piłkarzy. Za bramkami zalega duża warstwa białego puchu. Z samej płyty boiska usunięto ją bardzo skrupulatnie.

Póki co zimowa aura nie zachęciła do przyjścia na stadion zbyt wielu stołecznych kibiców. Chociaż przy Konwiktorskiej jest to raczej stała tendencja.

Jest za to Mateusz Kowalski, który w ostatnich tygodniach wyleczył kontuzję i ogrywał się w Młodej Ekstraklasie.

Zakończyła się już rozgrzewka obu zespołów. Dodajmy, że na ławce rezerwowych Wisły brakuje dziś uskarżających się na urazy Boukhariego i Żurawskiego.

Wisła po raz trzeci z rzędu zaczyna w takim samym zestawieniu: z Gargułą i Jirsakiem w środku, których asekuruje Sobolewski.

Za chwilę podamy składy obu drużyn.

Ostatnia kolejka rundy jesiennej. Wisła gra w Warszawie, Maaskant wraca na Konwiktorską gdzie już raz wygrał, prowadząc NAC Breda. Tym razem stawką są ligowe punkty.

Źródło: wislakrakow.com

Wypowiedzi trenerów

Robert Maaskant, trener Wisły

- Miło być tu z powrotem. Inny czas, ale ten sam wynik, z powodu którego jestem bardzo szczęśliwy. Spodziewaliśmy sie ciężkiego meczu, w którym Polonia będzie chciała wygrać. Przygotowaliśmy odpowiednią taktykę, próbując zaprezentować się skutecznie w defensywie i dobrze kontratakować.
- Nie zagraliśmy dobrego spotkania, było w nim sporo walki. Mieliśmy dużo miejsca na boisku i uważam, że powinniśmy zdobyć więcej bramek z kontrataku. - Patryk Małecki to trudny charakter, wielu trenerów próbowało go już utemperować. Uważam, że i tak jest dużo lepiej, niż wtedy, gdy do Wisły przychodziłem. Jest mądrzejszy i wiele spraw rozumie. W dzisiejszym spotkaniu pokazał jakość w swojej grze. Zmieniłem go za Łobodzińskiego, bo wierzyłem, że w ostatnich minutach wniesie więcej do gry zespołu.

Źródło: wislakrakow.com

Paweł Janas, trener Polonii

- Ja akurat odwrotnie niż trener Maaskant, jestem nieszczęśliwy. Mam nadzieję, że zespół nie siądzie psychicznie z powodu tej porażki. Nie zdobywaliśmy bramek i skończyło się 0:1. Szkoda, że w ostatnich minutach nie wykorzystaliśmy żadnej sytuacji. W defensywie zaprezentowaliśmy się lepiej niż ostatnio. Zimą dołączy do nas jeszcze Maciek Sadlok, to daje jakieś nadzieje. W końcówce również Wisła miała swoje okazje, bo my musieliśmy się otworzyć. Nie mieliśmy przecież czego bronić.

Źródło: wislakrakow.com

Zawodnicy po meczu

Małecki: Nieważne, że po samobóju

28. listopada 2010, 19:49

- Nie czuję się ojcem sukcesu. Dziś cieszymy się, bo Wisła wygrała kolejny trudny mecz. I nieważne, że tylko 1:0. Nieważne, że po samobóju - przekonywał Patryk Małecki, po którego dośrodkowaniu Dariusz Pietrasiak wbił piłkę do własnej bramki.

- Mecz z Polonią wygrała cała drużyna. Jestem zadowolony z naszej postawy, bo zostawiliśmy na boisku mnóstwo serca i widać, że praca, którą wykonujemy na treningach przynosi efekty - mówił "Mały".

Jak na wielu ligowych stadionach, tak i na Konwiktorskiej był obiektem wyzwisk kibiców,którzy przy każdej nadarzającej sie okazji obrzucali go z trybun śniegowymi kulkami. - W tym spotkaniu "Mały" wniósł do naszej gry jakość. Jeśli chodzi o jego trudny charakter, wielu trenerów próbowało go już poskromić. Uważam, że i tak jest mądrzejszy i więcej spraw rozumie, niż wtedy, gdy dopiero przychodziłem do Wisły - komentował zachowanie podopiecznego Robert Maaskant.

Już za kilkanaście godzin swoje zaproszenia na kolejne zgrupowanie reprezentacji roześle Franciszek Smuda. Małecki nie spodziewa się powołania i jest zdania, że selekcjoner ma innych faworytów. - Muszę pogodzić się z faktem, że trener mnie nie widzi. Nie oczekuję cudów z jego strony i powołanie byłoby raczej niespodzianką. Może przyjdzie taki czas, że na dłużej zagoszczę w reprezentacji, ale do tego jeszcze długa droga - uważa.

Póki co, wiślaków czeka jeszcze ostatni akcent jesiennych rozgrywek ligowych, a będzie nim wyjazdowe spotkanie z Arką Gdynia. - Obserwowałem ją w ostatnich spotkaniach i wiem, że będzie bardzo trudnym rywalem. Jest dla mnie zaskoczeniem, że Arka przyjeżdża na stadion Legii i prowadzi swoją grę. Na własnym boisku jest jeszcze silniejsza, jednak nie składamy broni, tylko jedziemy po trzy punkty - zapewnia Małecki.

wislakrakow.com (PM)

Źródło: wislakrakow.com

Paweł Brożek: Drużyna ma przyszłość

28. listopada 2010, 19:52

W poprzednich sezonach Paweł Brożek z zadziwiającą regularnością pokonywał bramkarzy warszawskiej Legii i Polonii. Tym razem w starciu z "Czarnymi Koszulami" został skutecznie wyłączony z gry, a mimo to był zadowolony z postawy zespołu. - Po kiepskim początku sezonu wszystko wróciło do normy i widać, że ta drużyna ma przyszłość - uważa "Brozio".

Historia lubi się powtarzać. Podobnie jak przed rokiem, mieliście sporo problemów z Polonia na jej boisku i po raz kolejny punkty przyniosło wam trafienie samobójcze.

- Nie da się ukryć, że na Polonii mamy ostatnio dużo szczęścia. Uważam jednak, że postawą w pierwszej połowie zasłużyliśmy na tę bramkę. Cały czas atakowaliśmy rywala pressigiem, nie pozwalając rozwinąć skrzydeł. W drugiej niepotrzebnie się cofnęliśmy. Z tego wzięły się duże problemy i dwie bardzo klarowne sytuacje Polonii.

Skąd to defensywne usposobienie po przerwie? Prowadzenie 1:0 nie dawało gwarancji utrzymania wyniku, grając w ten sposób.

- Trudno powiedzieć. Próbowaliśmy bronić wyniku, bo być może w podświadomości mieliśmy ostatni mecz Polonii, w którym przegrywała nawet 0:2, a i tak zdołała wyrównać.

Strzeleckiego dorobku nie powiększyłeś, bo przez cały mecz byłeś skutecznie odcinany od podań.

- Jeśli gram jako środkowy napastnik, to naturalne, że muszę czekać na podania od kolegów. Niestety, w tym meczu wielu ich nie dostałem. Gdybyśmy jednak w drugiej połowie trochę lepiej rozegrali kilka kontrataków, wynik mógłby być wyższy na naszą korzyść.

Przed dwoma tygodniami trener Maaskant zapowiadał walkę o komplet punktów w trzech ostatnich spotkaniach jesieni. Cel jest już o krok.

- Dwa kroki już zrobiliśmy, ale teraz czeka nas trzeci, a będzie to bardzo trudna wyprawa do Gdyni. Arka na własnym stadionie jeszcze nie przegrała, dlatego może to dla nas nawet trudniejszy sprawdzian niż ten w Warszawie.

Po czterech kolejnych zwycięstwach z czystym kontem chyba wiary wam nie brakuje?

- Na pewno nie. Po kiepskim początku sezonu, wydaje się, że wszystko wróciło do normy. Linia obrony zaczyna się prezentować bardzo pewnie, cała nasza gra wygląda lepiej. Może nie stwarzamy jeszcze takiej liczby sytuacji, jak byśmy chcieli, ale wydaje mi się, że ta drużyna ma przyszłość. Potrenujemy, przygotujemy się w czasie zimowej przerwy i będzie jeszcze lepiej.

wislakrakow.com (PM)

Źródło: wislakrakow.com

Jakub Tosik, obrońca Polonii

- Nie wiedziałem czy wyjść do Dragana Paljicia, żeby nie oddał strzału, czy zostać przy Patryku Małeckim. Niestety wybrałem tą pierwszą opcję. Paljić zagrał do Małeckiego, ten dośrodkował i straciliśmy bramkę - tak decydującą akcję meczu Polonia - Wisła opisywał obrońca gospodarzy, Jakub Tosik.

- Staram się pomagać w obronie, jak i stwarzać w przodzie liczebną przewagę, dośrodkowywać. Próbuję też asystować przy bramkach, niestety dziś to nie wyszło i przegrywamy następny mecz. Nasza gra nie wygląda najlepiej, ale nie jest też katastrofalna. Brakuje nam szczęścia, tego żeby strzelić jako pierwsi bramkę, tak aby kontrolować mecz, a nie aby gonić - mówił polonista.

Piłkarze Polonii poszli po meczu podziękować kibicom za doping i zostali przez nich... obrzuceni śnieżkami. - Nie chcę tego komentować - stwierdził Tosik.

Źródło: Wisła Portal


Piotr Brożek: Nie będę marudził

Data publikacji: 28-11-2010 19:11


Piotr Brożek wrócił do składu Wisły Kraków, chociaż jeszcze nie zagrał w meczu ligowym od początku. „Na pewno cieszy to, że po dwóch meczach, w których nie grałem, mogłem w jakimś wymiarze czasu pojawić się na boisku” – mówił po wyjściu z szatni „Pietia”.

„Historia lubi się powtarzać i dzisiaj też tak było. Wiedzieliśmy, że to będzie ciężkie spotkanie. Polonia ma nóż na gardle. Cieszą tym, bardziej trzy punkty i to, że nadal jesteśmy wiceliderem” – ocenił spotkanie z drużyną Czarnych Koszul Piotr. W ostatnich czterech meczach Wiślacy zgarnęli komplet punktów. Czy spotkanie przy Konwiktorskiej było najtrudniejsze z tych meczów? „Wydaje mi się, że nie. Najtrudniejsze były derby. Dzisiaj mieliśmy parę akcji. Troszeczkę szkoda, że je ‘złamaliśmy’, bo mogliśmy podwyższyć wynik” – powiedział Piotr.

Drugi z braci Brożków pojawił się na boisku w 75. minucie, zmieniając w środku pomocy Łukasza Gargułę. „Na pewno cieszy to, że po dwóch meczach, w których nie grałem, mogłem w jakimś wymiarze czasu pojawić się na boisku. Miałem zadania bardziej defensywne – zagęścić w środku pola, żeby Polonia nie grała tak piłką” – mówił. „Trener tam mnie postawił i gram, nie będę marudził” – skomentował fakt wprowadzenia go ponownie w linii pomocy.

„Pietia” stracił jakiś czas temu miejsce w podstawowej jedenastce i zaczęły pojawiać się informacje o tym, że chciałby opuścić Wisłę. „Na razie nie chcę o tym mówić. Ale w grudniu przemyślę wszystkie za i przeciw i podejmę odpowiednie decyzje. Tyle lat spędziłem w Wiśle. Na pewno ciężko będzie mi się rozstać z tym klubem. Ale jeśli będzie taka decyzja, to skorzystam z tego” – powiedział Brożek.

Ania M.

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl

„Cieszy mnie to, że trener widzi mnie w zespole”

Data publikacji: 29-11-2010 12:24


Wojciech Łobodziński po ponad miesięcznej przerwie wrócił na boisko. W wygranym przez Wisłę meczu z Polonią Warszawa pomocnik wszedł na boisko w końcówce.

„Można było sie tego spodziewać, bo to bardzo trudny teren. Ale tak naprawdę najważniejsze są te trzy punkty i pewnie wszyscy tak samo będą mówić o tym meczu” – ocenił wygraną w Warszawie „Łobo”.

Łobodziński ostatni raz na boisko pojawił się ponad miesiąc temu, w spotkaniu Białej Gwiazdy z Górnikiem Zabrze. Kilka dni później na treningu doznał kontuzji, która na kilka tygodni wyłączyła go z gry. W Warszawie wszedł na boisko w 88. minucie za Patryka Małeckiego. Wiślacy prowadzili wówczas 1:0, ale końcówka spotkania była bardzo nerwowa. „Bardzo źle się wchodzi w takich momentach, gdzie piłka praktycznie lata między głowami i trzeba mieć sporo szczęścia, żeby się do niej dostać, a przy tym trzeba dużo walczyć. No ale zwycięstwo się liczy i tylko tyle” – opowiadał Wojciech Łobodziński.

„W ogóle się nie spodziewałem, że wejdę, bo wcześniej nie rozgrzewałem się zbyt długo. Trener wysłał mnie na rozgrzewkę, a chwilę później wchodziłem na boisko. Było to dla mnie zaskoczenie, ale się cieszę. Cieszy mnie to, że trener widzi mnie w zespole, że chce na mnie stawiać” – mówił pomocnik o swoim krótkim występie. W jednej z akcji pokusił się nawet o strzał z dystansu, jednak był on niecelny. „Gdybym lepiej ułożył stopę, to może byłoby inaczej. Ale miałem niewiele czasu, żeby się pokazać. Mam nadzieję, że w ostatnim meczu dostanę tego czasu troszeczkę więcej” – zakończył „Łobo”.

Ania M.

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

15. kolejka Ekstraklasy - podsumowanie

27. listopada 2010, 06:10 (aktual. 28. listopada 2010, 19:05)


Za nami runda jesienna, którą Wisła po licznych perturbacjach i w niezbyt przekonującym stylu kończy na drugim miejscu, z trzema punktami straty do liderującej Jagiellonii. Na trzecim stopniu podium ulokowała się warszawska Legia. Tabelę już tradycyjnie zamyka Cracovia, pod kreską znalazła się też Arka. Klasyfikacji strzelców niezmiennie przewodzą Tomasz Frankowski i Andrzej Niedzielan.

Pierwsze spotkanie kończącej rundę 15 kolejki odbyło się w piątek w Krakowie. Cracovia przy opustoszałych trybunach pokonała GKS Bełchatów 3:2, tym samym odnosząc swoje drugie zwycięstwo w sezonie. Mecz miał nietypowy przebieg a kibice Cracovii powinni dziękować chyba przede wszystkim piłkarzom gości za nieprofesjonalne podejście do zawodu. GKS od pierwszych minut grał słabo, bez zaangażowania, mówiąc potocznie „na pół gwizdka”. Mimo to bardzo szybko, bo już w siódmej minucie gry wyszedł na prowadzenie za sprawą precyzyjnego uderzenia z dystansu Łukasza Bociana. Przed przerwą nie wydarzyło się już nic ciekawego. Pięć minut po wznowieniu gry z rzutu wolnego zacentrował Mateusz Cetnarski, a Dawid Nowak z dziecinną łatwością uprzedził do piłki obrońców i z niewielkiej odległości wpakował piłkę do bramki.

Wynik 0:2 rozleniwił gości do granic przyzwoitości. Nie wykorzystali oni szans na dobicie rywala i ku zdumieniu wszystkich, to się zemściło. Choć Cracovia nawet w samej końcówce nie przejawiała ani umiejętności, ani nawet ochoty niezbędnej do pogoni za wynikiem, to w 87. minucie zdobyła bramkę kontaktową. Ładną dwójkową akcję prawym skrzydłem prze prowadzili Dariusz Pawlusiński z Pawłem Sasinem. Ten drugi z linii końcowej wycofał na piąty metr, a nadciągający Marcin Krzywicki... trafił w słupek. Piłka odbiła się jednak pod nogi Bartłomieja Dudzica, który zdołał wpakować piłkę do pustej siatki. Krzywicki stał się bohaterem Cracovii, kiedy dwie minuty później nieco niezgrabnym strzałem doprowadził do wyrównania. Wcześniej defensywa bełchatowian zaprezentowała jak nie powinna wyglądać pułapka ofsajdowa, a Krzywicki z Baranem poprawili parodią pojedynku sprinterskiego.

Mecz skończył się kolejnym humorystycznym akcentem „prawie-że-hat-trick'a” ustrzelił Krzywicki, a przynajmniej to jemu wstępnie zapisano ostatnie trafienie. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry z prawej flanki zacentrował Pawlusiński. Tanevski uchylił się przed opadającym już dośrodkowaniem, które poszybowało dalej w kierunku Krzywickiego. Ten albo w ogóle nie trafił w piłkę, albo zrobił to niewiarygodnie nieczysto, ale piłka ostatecznie wpadła do siatki i Cracovia może cieszyć się z drugiego w tym sezonie zwycięstwa. Nie zmienia to faktu, że z ośmioma punktami wciąż ma bardzo daleko do rywali, a jej szanse na sportowe utrzymanie nadal są czysto iluzoryczne. Natomiast Bełchatów zasłużenie notuje kolejny beznadziejny wynik na wyjeździe.

W Bytomiu kibice obejrzeli mecz stojący na nieco wyższym poziomie, choć bramek i emocji było zdecydowanie mniej. Legia Warszawa skromnie pokonała tamtejszą Polonię 0:1. Już w czwartej minucie gry gospodarze wykonywali rzut karny, jednak Wojciech Skaba serią zwodów zmylił Davida Kobylika. Czech zasugerował się ruchem bramkarza i uderzył za słabo i w środek bramki, a Skaba nie miał problemów z obroną tego strzału. Po przerwie bliscy zdobycia bramki samobójczej byli do spółki Inaki Astiz ze Skabą, jednak po słupku piłka ostatecznie wróciła do rąk tego ostatniego.

Szczęście, tak jak i tydzień temu, nie sprzyjało Polonii Bytom, a Legia miała jak zwykle w tym sezonie Tomasza Kiełbowicza i jego stałe fragmenty gry. Najpierw weteran Ekstraklasy wrzucał z rzutu rożnego, tej piłki jednak jakimś cudem Miroslav Radović nie sięgnął, a okazja była wyśmienita. Jednak za swoją pomyłkę zrehabilitował się w 76. minucie. Tym razem Kiełbowicz dorzucał z rzutu wolnego Radović w ośmieszający sposób uciekł wyższym od siebie stoperom i spomiędzy dwójki defensorów ładnym uderzeniem głową skierował piłkę do siatki. Legia zdobywa kolejne trzy punkty i po 15. kolejkach z pewnością utrzyma miejsce na podium.

Pierwsze spotkanie soboty rozegrane zostało w Gdyni, gdzie Arka podejmowała Śląsk Wrocław. Kibice zgromadzeni na Narodowym Stadionie Rugby spokojnie mogli opuścić obiekt po gwizdku oznajmiającym koniec pierwszej połowy, bo piłkarze wszystko co mieli do pokazania zaprezentowali przed nim. Pierwsza bramka prowadzonej w dobrym tempie pierwszej połowy padła w 28. minucie po dość kontrowersyjnym rzucie karnym dla gości, którego pewnym egzekutorem okazał się Przemysław Kaźmierczak. Rzekomo faulowany Tadeusz Socha tak naprawdę nie trafił w piłkę i to było główną przyczyną jego upadku, natomiast wpływ ewentualnego kontaktu z nogami rywala w dalszej fazie ruchu, pozostaje kwestią bardzo dyskusyjną.

Arka odpowiedziała trafieniem Tadasa Labukasa z 40. minuty. W polu karnym dobrze obrócił się Joseph Mawaye, strzelił silnie jednak w środek bramki. Golkiper zachował się prawidłowo parując futbolówkę do boku, jednak zaspali defensorzy Śląska. Do piłki pierwszy dopadł litewski napastnik i z bardzo trudnej pozycji idealnie zmieścił swój strzał między słupkiem a bramkarzem. Chwilę później Amir Spahić „popisał się” przyjęciem piłki ręką we własnym polu karnym. Do jedenastki podszedł Labukas i pewnym strzałem w dolny róg zdobył swoją piątą bramkę w sezonie (cała drużyna Arki ma ich w sumie dziewięć).

Gdy wydawało się, że gospodarze zejdą do szatni z prowadzeniem, wrocławianie przypomnieli w jaki sposób zdobywają punkty. Sebastian Mila wrzucił z rzutu wolnego, tym razem na głowę do Kaźmierczaka, a ten nie dał szans bramkarzowi. Jak się później okazało gol ten ustalił wynik spotkania. Jedyną godną wzmianki sytuację w drugiej połowie miał Socha, który nie wykorzystał pozycji sam na sam z Norbertem Witkowskim. Arka pozostaje niepokonana przed własną publicznością, jednak wobec wyników na innych stadionach, jeden punkt z pewnością jej nie zadowala.

Więcej emocji w drugiej połowie przyniosło spotkanie Zagłębia Lubin z Lechią Gdańsk. Już w dziewiątej minucie kto jest najlepszym strzelcem gospodarzy przypomniał Mateusz Bartczak. Po niefrasobliwości obrony Lechii Przemysław Kocot wycofał przed pole karne do Bartczaka, a ten w swoim stylu huknął w okno bramki Małkowskiego. Najlepszą okazję do podwyższenia prowadzenia miedziowi zmarnowali w 56. minucie. Przy wykonywaniu jedenastki nie popisał się Szymon Pawłowski, uderzył zbyt lekko i tym samym dał szansę na świetną interwencję Małkowskiemu.

Wcześniej wydaje się, że nie popisał się arbiter spotkania. Po błędzie obrońcy sam na sam z bramkarzem wyszedł Wojciech Kędziora, jednak na powtórkach trudno dostrzec kontakt między rękami golkipera a upadającym zawodnikiem gospodarzy. Co więcej Kędziora mógł swobodnie kontynuować bieg. Jednak jeśli pan Mirosław Górecki zdecydował się wskazać na „wapno”, to powinien również ukarać Małkowskiego nie żółtą a czerwoną kartką. Powracający obrońca nie miałby szans na zapobiegnięcie bramce gdyby nie nieprzepisowe zdaniem sędziego zachowanie golkipera.

Jak wykorzystywać rzuty karne dziesięć minut później pokazał Abdou Traore. Karnego sprokurował Bartosz Rymaniak, który w kompletnie niegroźnej sytuacji popchnął Ivansa Lukjanovsa Łotysz zdawał sobie sprawę, że w jego interesie w tej sytuacji nie leżało utrzymywanie się na nogach i pomimo niedużej siły włożonej przez defensora gospodarzy, z łatwością wylądował na ziemi. Gol ten mógł być punktem zwrotnym meczu, jednak Lechia w sobotę grała słabo i nie zasługiwała na remis. W 86. minucie po rzucie rożnym piłka pechowo odbiła się od Tomasza Dawidowskiego i wylądowała wprost pod nogami stojącego na czwartym metrze Kędziory, który wyśmienitej okazji nie zmarnował. Minutę przed końcem spotkania Zagłębie skontrowało, a niefortunnie interweniujący Małkowski sparował piłkę na głowę nadbiegającego Pawłowskiego. Zagłębie wygrało 3:1 i przynajmniej na chwilę oddaliło się od strefy spadkowej.

W Kielcach kibice zamiast hitowego meczu zobaczyli zapasy na śniegu. Korona bezbramkowo zremisowała z Lechem Poznań. W meczu dużo było walki i... białego puchu. Za to mało było piłki, może dlatego, że kiepsko było ją widać? W meczu, w którym sytuacji brakowało chyba bardziej niż w „pamiętnym” starciu Wisły ze Śląskiem, do rangi największego wydarzenia urósł „przeaktorzony” i w efekcie niepodyktowany karny dla gości. Semir Stilić ewidentnie został nadepnięty w polu karnym i być może miał nawet prawo z tego powodu się przewrócić. Jednak teatr zafundowany przez Bośniaka okazał się widowiskiem znacznie gorszym od Kasi Cichopek samodzielnie odtwarzającej wszystkie sceny z „Krzyżaków” Forda. Zażenowana publika w osobie Roberta Małka zażądała zwrotu pieniędzy, a gdy prośba spotkała się z odmową ukarała Stilicia żółtym kartonikiem. Lech ma coraz dalej do czołówki, Korona ma coraz dalej do czołówki, ale jeszcze tylko tydzień i fajrant, więc piłkarze nawet nie udawali rozczarowanych.

W ostatnim sobotnim meczu Czesław Michniewicz poprowadził Widzew w Łodzi do efektownego zwycięstwa 4:0 nad Górnikiem Zabrze. Nowy trener łodzian wywarł już widoczny wpływ na styl gry drużyny, choć pracuje z nią dopiero dwa tygodnie. Ponadto podjął się kilku odważnych decyzji personalnych. Odkurzył całkiem zapomnianego w Łodzi Sebastiana Maderę i Widzew po raz pierwszy od sierpnia nie stracił bramki w meczu ligowym. Do tego dołożył zmianę niewykonującego założeń taktycznych Piotra Grzelczaka jeszcze w trakcie pierwszej połowy. Dosłownie sekundy później stroną, na której dotychczas grał Grzelczak, Widzew wyprowadził akcję, po której padła pierwsza bramka. Po ścięciu akcji do środka i prostopadłym podaniu od Sernasa w szesnastkę wpadł Kuklis, który wyrzucony do boku wykazał się sprytem i poszukał faulu bramkarza. Jedenastkę pewnie wykonał Darvydas Sernas.

Więcej emocji czekało na kibiców po przerwie. Zdecydowanie przeważający w pierwszej połowie gospodarze oddali nieco pola Górnikowi i zaczęli popełniać błędy. Gdy wydawało się, że goście po jednym z takich prezentów zdobędą wyrównanie, Widzew zabójczo skontrował. Długa piłka od Łukasza Brozia była adresowana do Marcina Robaka, kiepska postawa Adama Dancha pozwoliła widzewiakowi minąć zarówno stopera jak i bramkarza rywali i posłać piłkę do pustej bramki. Danch starał się jeszcze naprawić swój błąd jednak bezskutecznie. W 89. minucie Robak zrównał się dorobkiem strzeleckim z kolegą z drużyny- Darvydasem Sernasem. Po kolejnym długim podaniu Robak zdobył swoją siódmą bramkę pokonując Stachowiaka w sytuacji sam na sam.

Nim goście wznowili grę od środka, na boisku zameldował się Velibor Durić. Sekundy później Robak uwikłany w pojedynek w środku pola zgrał piłkę do nadbiegającego partnera, a Bośniak w swoim pierwszym kontakcie z futbolówką zdobył prawdopodobnie bramkę kolejki jeśli nie rundy. Durić przyzwyczaił kibiców raczej do bardzo anemicznych uderzeń tymczasem, to nieco wymuszone uderzenie z niewiarygodną siłą pomknęło z 25. metrów w samo okienko bramki ocierając się jeszcze po drodze o poprzeczkę. Gospodarze zasłużenie wygrali konfrontację beniaminków i dzięki trzem punktom opuścili strefę spadkową.

W niedzielę Polonia Warszawa podejmowała przy Konwiktorskiej Wisłę Kraków. O trzech punktach dla krakowian zadecydował jeden gol, w dodatku samobójczy, którego autorem był Dariusz Pietrasiak. Mimo dobrego, żywego i dosyć otwartego spotkania, kibice obejrzeli niewiele klarownych sytuacji podbramkowych. Gospodarze mieli w zasadzie jedną okazję na wyrównanie, kiedy Adrian Mierzejewski z dogodnej pozycji strzelił tuż obok słupka. Poza tym w polu karnym Wisły przewrócił się Jakub Tosik, jednak sędzia nie zdecydował się podyktować jedenastki. Sytuacja była stykowa i nawet na powtórkach trudno jednoznacznie ocenić czy w upadku gracza czarnych koszul więcej było teatru czy gry nie fair rywala.

W grze Wisły nie wszystko jeszcze układa się tak jak powinno, choć widać zalążki dobrej gry. Paradoksalnie bardzo efektownie grająca ofensywa stworzyła niewiele realnego zagrożenia pod bramką Przyrowskiego. Jednocześnie bardzo niepewna obrona, która swoimi zagraniami mogła kibiców ze słabszym zdrowiem wpędzić do grobu, zanotowała kolejny występ bez straty bramki, a na konto całej formacji można zapisać w zasadzie tylko jeden poważniejszy błąd przy sytuacji Mierzejewskiego. Mimo to widać stopniowy progres w postawie Wisły. Momentami naszpikowana kiksami gra defensywna mimo wszystko okazuje się skuteczna za sprawą gry kolektywnej i wzajemnej asekuracji. Natomiast gra ofensywna, choć wciąż przynosi zbyt mało efektów, to coraz ładniej się zazębia, więcej jest rozsądku, pomyślunku i gry z pierwszej piłki, czego najlepszym przykładem bramkowa akcja Wiślaków. Kolejne trzy punkty pozwalają Wiśle zachować drugie miejsce w tabeli, natomiast Polonia ma już tylko trzy oczka przewagi nad strefą spadkową.

W spotkaniu zamykającym piętnastą kolejkę Ekstraklasy z boiska wiało nudą. Ruch Chorzów przed własną publicznością zremisował bezbramkowo z Jagiellonią Białystok. Liderzy z Białegostoku to kolejna ofiara chorzowskich pogromców faworytów. Wyższość Ruchu dotychczas musiały uznać Wisła, Legia i Lech. Jednocześnie powraca pytanie o ligowe aspiracje Jagiellonii, która co prawda na własnym obiekcie niepodważalnie dominuje z bilansem 7-0-0, jednak na wyjazdach ma wciąż problemy z wygrywaniem. Legia i Wisła w tej kolejce również grały na wyjeździe z rywalami nie gorszymi od Ruchu i choć obie drużyny wciąż grają poniżej oczekiwań to swoje mecze wygrały i zbliżyły się na zaledwie trzy punkty do Jagiellonii. Coraz bardziej zasadne wydaje się pytanie nie „czy?” a „kiedy?” białostoczanie stracą fotel lidera.


Kalendarz i wyniki spotkań 15. kolejki Ekstraklasy:

26 listopada 2010 (piątek)
Cracovia - GKS Bełchatów 3:2
Polonia Bytom - Legia Warszawa 0:1
27 listopada 2010 (sobota)
Arka Gdynia - Śląsk Wrocław 2:2
Zagłębie Lubin - Lechia Gdańsk 3:1
Korona Kielce - Lech Poznań 0:0
Widzew Łódź - Górnik Zabrze 4:0
28 listopada 2010 (niedziela)
Polonia Warszawa - Wisła Kraków 0:1
Ruch Chorzów - Jagiellonia Białystok 0:0
Tabela Ekstraklasy
(miejsce, klub, mecze rozegrane-punkty-bramki zdobyte:bramki stracone)

1.Jagiellonia Białystok – 15-30-22:13
2.Wisła Kraków – 15-27-21:15
3.Legia Warszawa – 15-27-19:19
4.Korona Kielce – 15-25-20:17
5.GKS Bełchatów – 15-23-19:18
6.Lechia Gdańsk – 15-23-22:18
7.Górnik Zabrze – 15-22-15:25
8.Polonia Warszawa – 15-20-23:18
9.Śląsk Wrocław – 15-20-21:20
10.Zagłębie Lubin – 15-19-13:16
11.Lech Poznań – 15-19-18:14
12.Widzew Łódź – 15-18-23:18
13.Polonia Bytom – 15-17-13:16
14.Ruch Chorzów – 15-17-12:14
15.Arka Gdynia – 15-17-9:14
16.Cracovia – 15-8-16:31
Liderzy klasyfikacji strzelców

8 goli - Tomasz Frankowski (Jagiellonia Białystok), Andrzej Niedzielan (Korona Kielce);
7 goli - Darvydas Sernas (Widzew Łódź), Artjoms Rudnevs (Lech Poznań), Marcin Robak (Widzew Łódź);
6 goli - Paweł Brożek (Wisła Kraków), Kamil Grosicki (Jagiellonia), Artur Sobiech (Polonia Warszawa);

wislakrakow.com (Uran235)

Źródło: wislakrakow.com

Wideo

Źródło: The White Star Division