2011.03.12 Wisła Kraków - Widzew Łódź 2:0

Z Historia Wisły

Spis treści

Relacje z meczu

"Czerwony" Mielcarz. Wisła nadal liderem!

Wisła pokonała na własnym boisku Widzew Łódź 2:0 i po osiemnastu kolejkach ligowych nadal lideruje tabeli. Podobnie jak przed tygodniem, tak i tym razem kluczowymi postaciami okazali się się Małecki i Kirm, którzy strzelali bramki oraz bardzo aktywny Maor Melikson.

W wyjściowym składzie Wisły niespodziewanie zabrakło Kew Jaliensa. Bardziej oczekiwaną zmianą w porównaniu z ostatnim meczem było zastąpienie Michaiła Siwakowa. Po świetnym występie przeciwko Ruchowi, do gry wrócił Tomas Jirsak. Niestety, przez większość spotkania nie można było powiedzieć, że którykolwiek z zawodników rozgrywa równie dobre zawody.

Od pierwszych minut na boisku królował chaos i brak dokładności. Jedynym, który w pierwszej połowie straszył Macieja Mielcarza był Maor Melikson. Trzy razy uderzał na bramkę Widzewa. Najpierw lekko i niecelnie, później na siłę tuż nad poprzeczką, a na koniec wprost w bramkarza. Widzew przed zmianą stron nie stworzył ani jednej klarownej okazji. Zagrożenie w okolicach pola karnego Wisły mogły przynieść jedynie niepewne interwencje obrońców.

Pierwsza bramka padła dopiero w 44. minucie. Trafienie "do szatni" zaliczył. Patryk Małecki, obsłużony podaniem przez Andraza Kirma. Słoweniec wrzucił długą piłkę w pole karne, Genkow świetnie przyblokował obrońcę, do piłki na pełnej prędkości dopadł Mały i strzałem w długi róg pokonał bezradnego Mielcarza.

Widzew mógł wyrównać kilka minut po przerwie. Sędzia Robert Małek, nie wiedzieć czemu, dojrzał przewinienie Bunozy i podyktował rzut wolny przy linii bocznej pola karnego. Bezpośrednie uderzenie Dudu niepewnie bronił Pareiko, ale w ostatnich chwili piłkę z linii bramkowej wybił jeden z obrońców.

W drugiej połowie walka toczyła się raz pod jedną, raz pod drugą bramką, ale nie przekładało się to na ilość klarownych okazji. W 68. minucie swojej szansy nie wykorzystał Madera. Sprytnie główkował po rzucie rożnym, jednak piłka nieznacznie minęła słupek. Nietuzinkowych umiejętności nie potwierdził tego dnia Gruzin Dzalamidze. Już w drugim kwadransie drugiej połowy zaczęły łapać go skurcze, wobec czego boisko opuścił przed czasem.

W 75. minucie Maor Melikson przeprowadził akcję, która ustawiła spotkanie. Zainicjował kontratak na własnej połowie, przebiegł z piłką prawie 70 metrów, po czym został bezpardonowo sfaulowany przez golkipera Widzewa. Mielcarz otrzymał drugą żółtą kartkę i opuścił boisko. Do bramki wszedł Bartosz Kaniecki i o mały włos uchroniłby zespół przed utratą drugiego gola. Obronił rzut karny wykonywany przez Kirma, ale przy jego dobitce nie miał już nic do powiedzenia.

Drugie trafienie uspokoiło wiślaków w ich poczynaniach. W końcówce na 3:0 podwyższyć powinien jeszcze Cwetan Genkow, ale fatalnie przestrzelił w stuprocentowej sytuacji.

Źródło:wislakrakow.com


Trzecia wygrana z łodzianami. Wisła - Widzew 2-0

Wisła spotykała się w tym sezonie z Widzewem trzy raz, dwa razy w lidze i raz w Pucharze Polski i wszystkie te spotkania zakończyliśmy wygranymi, bez straty gola! Dziś "Biała Gwiazda" zwyciężyła siódmy kolejny mecz ligowy. Po bramkach Patryka Małeckiego i Andraža Kirma wygrywamy 2-0 i umacniamy się na pozycji lidera Ekstraklasy!

Najpierw było małe zaskoczenie, bo trener Robert Maaskant trochę pomieszał zwycięskim składem sprzed tygodnia. I jak zamianę Tomka Jirsáka, w miejsce Michaiła Siwakowa, można było jeszcze przewidzieć, tak absencja Kewa Jaliensa, którego wymienił Osman Chávez, już niekoniecznie.

Nie było za to zaskoczenia, jeśli chodzi o postawę sędziego. Pan Robert Małek wzbudza w Krakowie nie najlepsze skojarzenia, a kibicom znów podpadł już w pierwszych minutach, gdy odgwizdał faul Patryka Małeckiego. I to nie był jego jeden werdykt, który nie podobał się kibicom.

Sam zaś mecz toczył się od początku w żywym tempie. Wprawdzie, jak można się było spodziewać, goście zaczęli cofnięci, ale starali się wykorzystać każdą okazję do kontry. Wisła zaś ostro ruszyła do przodu, tyle że łodzianie bronili się nieźle.

Z tego też powodu sytuacji podbramkowych było jak na lekarstwo, a z przewagi Wisły nie wychodziły akcje, które mogły poważniej zagrozić bramce Macieja Mielcarza.

Dopiero w 35. minucie z narożnika pola karnego kapitalnie huknął Maor Melikson, ale jego strzał przeleciał nieznacznie nad poprzeczką bramki gości! Ten sam zawodnik postraszył Mielcarza już minutę później. Tym razem strzelił celnie, ale zbyt lekko i bramkarz gości obronił. Nie miałby jednak nic do powiedzenia, gdyby po kolejnej minucie dobrze w piłkę trafił Cwetan Genkow. Ten jednak skiksował, a próbę Małeckiego zablokowali obrońcy. W odpowiedzi widzewiacy przeprowadzili kontrę, ale zarówno Nika Dzalamidze, jak i Paul Grischok, poszli śladami Genkowa i dobrej okazji nie wykorzystali.

A że przewaga Wisły była coraz wyraźniejsza, więc zostało to nagrodzone. W 44. minucie na prawym skrzydle znalazł się Andraž Kirm, który dobrze wrzucił w pole karne. Genkow przyblokował obrońcę, a nadbiegający Patryk Małecki technicznym strzałem wpakował piłkę do siatki! Typowy gol do szatni, ale Wisła jak najbardziej na niego zasłużyła!

Wiślacy z animuszem rozpoczęli też II połowę. Plan był więc prosty - dobić rywala i spokojnie dograć mecz do końca. No i co chwilę kotłowało się w okolicy pola karnego Widzewa.

W 56. minucie mogło być jednak 1-1. Zablokowanie Dzalamidze przez Gordana Bunozę sędzia liniowy zakwalifikował jako faul. Z wolnego mocno huknął Dudu, Sergei Pareiko odbił ten strzał na słupek, a piłkę z linii wybił jeszcze skutecznie Bunoza. Było groźnie! No i po tej akcji goście zdecydowanie bardziej uwierzyli w siebie, bo częściej zaczęli zapuszczać się pod nasze pole karne.

W 68. minucie Widzew ponownie zagroził naszej bramce. Po rzucie rożnym niezła główka Sebastiana Madery była nieznacznie niecelna. To było drugie ostrzeżenie dla Wisły i jak się okazało ostatnie...

Po kolejnym rogu dla Widzewa piłkę przejął Melikson i samodzielnym rajdem przebiegł całe boisko! Wpadł w końcu w pole karne, a tam powalił o Mielcarz. Rzut karny i druga żółta kartka dla bramkarza! Goście musieli dokonać zmiany, ta chwilę trwała, aż w końcu do bramki wszedł Bartosz Kaniecki, a piłkę na wapnie ustawił Kirm. Strzał Słoweńca bramkarz odbił, ale przy dobitce był bezradny i było 2-0.

Widzew starał się mimo gry w osłabieniu zmniejszyć straty, ale w 81. minucie Pareiko nie dał się pokonać Darvydasowi Šernasowi.

W końcówce gola mógł jeszcze zdobyć Genkow, ale po podaniu Małeckiego nie trafił w bramkę. Mógł też trafić rezerwowy Andrés Ríos, ale piłkę wybili mu obrońcy. Ostatecznie kończy się zasłużonym 2-0, wynik który nie ma prawa nie cieszyć kibiców!

Źródło:wislaportal.pl


Wisła Kraków - Widzew Łódź: lider wygrywa siódmy raz z rzędu

Wisła Kraków pokonała w sobotę Widzew Łódź 2:0 po bramkach Małeckiego i Kirma. To było już siódme zwycięstwo lidera z rzędu. "Biała Gwiazda" coraz bardziej umacnia się na czele tabeli.

Zgodnie z oczekiwaniami od pierwszych minut przewagę uzyskali krakowianie. Problem w tym, że długo niezbyt wiele z niej wynikało. Wiślacy po pierwsze grali za wolno, a po drugie za bardzo forsowali swoje ataki środkiem, gdzie było bardzo gęsto. Widzew tylko sporadycznie kontrował, ale większego zagrożenia po tych atakach nie było. Może z wyjątkiem akcji z 38 minuty, kiedy to do dośrodkowania Sernasa nie doszedł Dzalamidze, a zamykający akcję Grischok nie opanował piłki.

Jakie były aktywa Wisły w ataku? Głównie strzały z drugiej linii, bo skoro nie dało się przebić przez obronę łodzian, trzeba było szukać swojej szansy w uderzeniach z dystansu. Celował w tym Melikson, ale efekt tych prób był mizerny.

O tym, że akcje skrzydłami mogą przynieść znacznie więcej pożytku, wszyscy przekonali się tuż przed przerwą, gdy właśnie skrzydłem pognał Kirm. Słoweniec wrzucił piłkę w pole karne, tutaj kawał dobrej roboty wykonał Genkow, który ściągnął na siebie uwagę obrońców, dzięki czemu zamykającemu akcję Małeckiemu nie pozostało nic innego jak precyzyjnie przymierzyć po tzw. długim rogu. Mielcarz tylko odprowadził piłkę wzrokiem i Wisła prowadziła 1:0.

Drugą połowę wiślacy zaczęli z animuszem, ale długo nie potrafili powiększyć przewagi. W dodatku sędzia Robert Małek kilkoma dziwnymi decyzjami wprowadził chaos na boisko. Bardziej na tym skorzystał Widzew, który potrafił kilka razy poważnie zagrozić bramce Pareiki, a w jednej z sytuacji estońskiemu bramkarzowi w sukurs przyszli koledzy, którzy wybili piłkę z linii bramkowej.

I tak drżeli kibice Wisły o wynik, aż w końcu sprawy w swoje ręce wziął Melikson. W 74 minucie po rzucie rożnym Widzewa Izraelczyk przebiegł całe boisko, minął kilku łodzian i w końcu w polu karnym został sfaulowany przez Mielcarza. Efekt tego był taki, że Wisła dostała jedenastkę, a bramkarz Widzewa powędrował do szatni. Rzut karny wykonał Kirm, którego pierwszy strzał odbił co prawda Kaniecki, ale wobec dobitki był już bez szans. W tym momencie mecz praktycznie się skończył, a lider z Krakowa zaksięgował kolejne trzy punkty. (...)

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor: Bartosz Karcz


Trenerzy po meczu

Robert Maaskant, trener Wisły

Mimo, że w meczu z Widzewem Wisła odniosła chyba najbardziej przekonujące zwycięstwo w obecnym sezonie trener Robert Maaskant miał nieco uwag do swoich zawodników. Chyba najbardziej zirytowała go końcówka, gdy prowadząca 2:0 Wisła grająca z przewagą jednego zawodnika pozwoliła rywalowi na stworzenie zagrożenia pod naszą bramką.

- W polskiej lidze nie ma łatwych meczów. Choć nie zagraliśmy najlepiej, to zasłużyliśmy na zwycięstwo - uważa Maaskant. - Zagraliśmy przeciwko zespołowi grającemu z kontry i na początku dopuściliśmy do kilku sytuacji pod swoim polem karnym. Potem przejęliśmy kontrolę, mieliśmy dobre okazje aż wreszcie przed przerwą zdobyliśmy bramkę.

- Widzew stworzył sobie sytuacje grając w dziesiątkę przy stanie 2:0 i o to mam pretensje do drużyny - przyznał Holender. - Wynikało to z braku naszej koncentracji przy 2-bramkowym prowadzeniu. Dlatego nie jestem całkiem zadowolony z gry, ale zdecydowanie z wyniku. No i jesteśmy na pierwszym miejscu - podkreślił, nie wiedząc jeszcze, że Wisła zwiększyła przewagę punktową nie tylko nad Legią ale też Jagiellonią.

Po zdobyciu bramki do trenera Wisły podbiegł jej strzelec, Patryk Małecki. O co chodziło? - Pewnie chciał ode mnie premię - wyjaśnił z uśmiechem Maaskant.

Źródło:wislakrakow.com

Czesław Michniewicz, trener Widzewa

- Nie mogę być zadowolony, przegraliśmy gładko 0:2, nie grając najlepszego spotkania, tracąc bramki po prostych niewymuszonych błędach. Musimy to przełknąć, szybko przeanalizować ten mecz i myśleć o kolejnym - powiedział trener Widzewa Czesław Michniewicz po porażce 0:2 z Wisłą. - W ostatnich minutach graliśmy tylko o honor mimo czerwonej kartki - dodał

Michniewicz wzbraniał się przed oceną gry Darvydasa Szernasa. - Nie chce publicznie oceniać jednego zawodnika. Cały zespół pracował na ten efekt, jaki mamy. Szernas na początku strzelał, teraz jego bramek brakuje, ale to nie jest tak, że przegraliśmy przez jednego zawodnika. Także dlatego, że Szernas nie dostawał podań.

Odpowiadając na pytanie czy Wisła jest głównym faworytem do mistrzostwa Michniewicz bardziej skupił się na ocenie gry Wisły i Lecha, zapominając o miejscu w tabeli, w jakim są obie drużyny. - Lech i Wisła prezentują podobny poziom, mają indywidualności, które nawet nie grając najlepiej potrafią w decydującym momencie rozegrać akcję przesądzającą o wyniku. Melikson po naszym rzucie rożnym wyprowadził piłkę w nasze pole karne i wywalczył jedenastkę. Mnie martwi, że my nie bierzemy udziału w wyścigu o mistrzostwo - zakończył Michniewicz.

Źródło:wislakrakow.com

Zawodnicy po meczu

Andraž Kirm, pomocnik Wisły

- Jestem szczęśliwy ze zwycięstwa. Po obronionym karnym piłka do mnie wróciła, dobitka nie była więc trudna - powiedział po meczu z Widzewem strzelec drugiego gola dla Wisły, Andraž Kirm.

- Zaczęliśmy ten mecz chyba zbyt spokojnie, ale po pierwszej bramce grało nam się o wiele łatwiej. Potem mieliśmy kolejne okazje, ale i Widzew też miał swoje sytuacje. Mieliśmy przy nich jednak szczęście - przyznał Kirm.

Co ważne, nie on jedyny chwalił po meczu z Widzewem pechowego snajpera, Cwetana Genkowa.

- Pracował bardzo ciężko i szkoda, że nie strzelił bramki, bo w kolejnych meczach byłoby mu o wiele łatwiej. Dzięki jego grze mamy natomiast więcej miejsca w przodzie. Robi naprawdę dobrą robotę - mówił Słoweniec.

- Przed nami jest jeszcze dużo meczów, ale najważniejsze jest to, że znów zwyciężyliśmy. Wszyscy w klubie mówią wyłącznie o mistrzostwie i tylko ono nas interesuje - dodaje Kirm.

- Jestem bardzo zadowolony z tego, że strzeliłem bramkę oraz z tego, że z każdym kolejnym meczem gramy coraz lepiej. Oczywiście dziś nie wszystko było idealnie, bo mogliśmy lepiej utrzymywać się przy piłce, ale w końcówce było z tym znacznie lepiej. Wszyscy walczyliśmy i ważne jest to, że czujemy się coraz lepiej - zakończył pomocnik Wisły.

Źródło:wislaportal.pl

Cwetan Genkow, napastnik Wisły

- Najważniejsze są trzy punkty i nie ma znaczenia kto strzela bramki, najważniejsze jest dobro zespołu - powiedział po wygranej z Widzewem Łódź, Cwetan Genkow.

- Miałem dwie sytuacje do strzelenia bramki, niestety ich nie wykorzystałem. Cóż, chyba zabrakło mi koncentracji, bo wynik był już ustalony. Czasami wydaje się, że łatwo uda się strzelić gola, ale potem okazuje się, że jednak nie jest to takie proste - przyznał bułgarski napastnik Wisły.

Warto natomiast przyznać, że Genkow wykonał niezłą pracę w ataku, zwłaszcza przy pierwszej bramce, gdy udanie zablokował obrońcę, co umożliwiło dojście do piłki Patrykowi Małeckiemu. Na pierwsze swoje trafienie w naszych barwach będzie musiał jednak poczekać. Życzymy, aby nie za długo.

Źródło:wislaportal.pl

Maciej Mielcarz, bramkarz Widzewa

Pierwszą żółtą kartkę Maciej Mielcarz ujrzał za dyskusję z sędzią po starciu z Cwetanem Genkowem, drugą za bezpardonowe zatrzymanie Maora Meliksona, który wykonał porywający rajd przez całe boisko. W obliczu "czerwieni" dla 31-letniego golkipera, na boisko wejść musiał nierozgrzany Bartosz Kaniecki.

23-letni zmiennik nie miał łatwego zadania. Od razu musiał stanąć na linii bramkowej i zareagować na rzut karny wykonywany przez Andraża Kirma. Wyczuł naszego zawodnika i był bliski sprawienia niespodzianki. Jednak przy dobitce wiślaka okazał się bezradny. - Koledzy na pewno wierzyli, że uda mi się obronić karnego, ale później Kirm był szybciej przy piłce. To zadecydowało, że nie zdążyliśmy jej wybić i uratować się przed dobitką. Mam swoje przemyślenia na temat wykonawcy rzutu karnego. Dobrze wybrałem róg, szkoda, że finalnie nie udało się obronić.

Bramka Słoweńca ustaliła wynik meczu, w którym Widzew dość długo dzielnie się trzymał. Szalę na korzyść Białej Gwiazdy przechylił gol Patryka Małeckiego, strzelony do szatni. - Gdybyśmy przetrzymali wynik 0:0 do przerwy, mecz mógłby inaczej się potoczyć. Trzeba też zobaczyć na powtórkach, czy piłka po strzale Dudu nie przekroczyła obwodem linii bramkowej. Niestety przegraliśmy i wracamy do Łodzi bez punktów - podsumował Kaniecki.

Czym Widzew chciał zaskoczyć gospodarzy? - Wiedzieliśmy, że Wisła nas zaatakuje i czekaliśmy na kontry. Mamy szybkich napastników, niestety warunkami fizycznymi odbiegaliśmy w napadzie od obrońców Wisły i przegrywaliśmy główkowe pojedynki - przyznał bramkarz łodzian.


Źródło:wislakrakow.com
Autor: Nikol


Kibicowsko

Nowa piosenka "Zachwyć nas swoją grą"

Zachwyć nas swoją grą,
stadiony niechaj drżą,
bo idzie armia ta,
co w sercu Wisłę ma!

Śpiewające trybuny (Wisła.tv)

Video: HSV i gooool

Stadion drżał w posadach, gdy dwie grupy fanów na trybunie G rywalizowały o miano głośniejszej, wykonując dobrze znane "HSV". Wówczas Andraż Kirm zagrał do Patryka Małeckiego a piłka po jego strzale utkwiła w bramce Widzewa. Reymonta 22 eksplodowało! Przy Reymonta 22 zadebiutowała też nowa piosenka "Zachwyć nas swoją grą". Przed meczem minutą ciszy uczczono pamięć ofiar tragicznego trzęsienia ziemi i tsunami w Japonii.

Tak wyglądał mecz Wisła Kraków - Widzew Łódź wygrany przez "Białą Gwiazdę" 2:0.

Źródło:wislakrakow.com

Kibice na zdjęciach