2011.04.03 Wisła Kraków - Jagiellonia Białystok 2:0

Z Historia Wisły

2011.04.03, Ekstraklasa, 20. kolejka, Kraków, Stadion miejski im. Henryka Reymana, 14.45
Wisła Kraków 2:0 (1:0) Jagiellonia Białystok
widzów: 17900
sędzia: Szymon Marciniak (Płock)
Bramki
Andraž Kirm 26'
Cwetan Genkow 63'
1:0
2:0
Wisła Kraków
4-5-1
Sergei Pareiko
Erik Čikoš
Kew Jaliens Grafika:Zk.jpg
Osman Chavez
Dragan Paljić
Patryk Małecki grafika:Zmiana.PNG (80' Michaił Siwakow Grafika:Zk.jpg)
Radosław Sobolewski
Tomas Jirsak Grafika:Zk.jpg grafika:Zmiana.PNG (71' Cezary Wilk)
Maor Melikson
Andraž Kirm
Cwetan Genkow grafika:Zmiana.PNG (90' Andrés Ríos)

trener: Robert Maaskant
Jagiellonia Białystok
4-5-1
Grzegorz Sandomierski
Andrius Skerla
Thiago Rangel
Alexis Norambuena
Robert Arzumanjan
Tomasz Kupisz
Rafał Grzyb
Mladen Kašćelan grafika:Zmiana.PNG (90' Adam Radecki)
Jarosław Lato (60' Maciej Makuszewski Grafika:Zk.jpg)
Tomasz Frankowski
Vuk Sotirović Grafika:Zk.jpggrafika:Zmiana.PNG (41' Bartłomiej Pawłowski)

trener: Michał Probierz
Pierwszy ligowy gol Cwetana Genkowa.

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy
Anons
Anons

Spis treści

Przed meczem

20. kolejka Ekstraklasy - zapowiedź

1. kwietnia 2011, 05:37

Trenerzy w Polsce przywykli do sytuacji, w której w trakcie przerw na reprezentację mogą popracować nad formą swojej drużyny. Do niedawna jedynie kluby z czołówki ekstraklasy musiały martwić się o oddawanie swoich zawodników do reprezentacji, a i w ich przypadku chodziło niemalże wyłącznie o reprezentację Polski. Czasy się jednak zmieniają, choć Franciszek Smuda nie powołuje zbyt wielu ligowców do swojej kadry, to coraz mniejsza liczba ligowych szkoleniowców może cieszyć się pełnymi kadrami na treningach w terminach reprezentacyjnych. Czy liczne, często dalekie, rozjazdy czołowych graczy wpłyną na ich dyspozycję i wyniki w 20. kolejce Ekstraklasy?


Warto również zwrócić uwagę na aspekt kibicowski - Wisła, Legia i Lech zagrają przed własnymi widowniami. Dodatkowo mecze przed własną publicznością zagrają też Górnik, Lechia, Widzew, Zagłębie oraz Korona. W połączeniu z wyraźnie wyższymi temperaturami, takie zestawienie gospodarzy może sprawić, że w lidze padnie nowy rekord frekwencji na stadionach. Czy przekroczona zostanie bariera 100 tyś. widzów?

20. kolejkę rozpoczniemy w Gdańsku, gdzie Lechia podejmie GKS Bełchatów. Gospodarze w obecnym sezonie chwaleni są za swoją postawę, a ostatnio zaczęli być nawet wliczani w poczet drużyn walczących o europejskie puchary - nic dziwnego Lechiści okupują aktualnie czwartą lokatę w tabeli, a do drugiej Jagiellonii tracą tylko 2 punkty. Co więcej Lechia jest w gronie półfinalistów Pucharu Polski. Z drugiej strony krytykowany za nijaką i nierówną grę bełchatowianie do rywali z Gdańska tracą zaledwie dwa oczka. Mimo niewielkiej różnicy dzielącej obie drużyny w tabeli, faworytami i to zdecydowanymi są gospodarze, którzy przed własną publicznością triumfowali już sześciokrotnie w obecnym sezonie. Jednocześnie gościom z Bełchatowa wyjątkowo marnie wiedzie się na wyjazdach. Na dziewięć spotkań wygrali tylko jedno, a dwa inne zremisowali.

Do ciekawego i ważnego starcia dojdzie w piątek w Poznaniu. Lech zmierzy się z niepokonanym pod wodzą trenera Lenczyka Śląskiem Wrocław. Jednak stawką meczu będzie coś więcej niż przerwanie lub podtrzymanie niesamowitej passy nestora polskich szkoleniowców. Zarówno Lech jak i Śląsk zgromadziły po 28 punktów i wiosną starają się doścignąć czołówkę. Większe oczekiwania dotąd były stawiane przed Lechitami, wciąż dzierżącymi mistrzowski tytuł. Jednak ostatnio również w kontekście Śląska zaczęto głośno mówić o pucharowych ambicjach. Kto straci punkty w Poznaniu, prawdopodobnie znacznie skomplikuje sobie walkę o podium. Warto odnotować, że na poznańskim obiekcie położono nową murawę, co powinno ułatwić obydwu drużynom dobrą grę.

Sobotę z Ekstraklasą rozpoczniemy w Lubinie, tamtejsze Zagłębie zmierzy się z Polonią Bytom. Zagłębie ma nad Polonią Bytom cztery punkty przewagi, w dole tabeli jest to już wyraźna zaliczka, niemniej wciąż zbyt mało by lubinianie mogli poczuć się komfortowo. Co dopiero powiedzieć mają Poloniści, którzy na plecach czują już nie tylko oddech oddalonej o jedno oczko arki, ale również ostatniej Cracovii, która do miejsca poza strefą spadkową traci tylko cztery punkty. Logicznie rozumując w sobotę w Lubinie nie powinno zabraknąć emocji, bo obie ekipy powinny walczyć o komplet punktów i poprawę swoich szans na utrzymanie. Jednak czy piłkarze nie zawiodą oczekiwań?

W drugim z sobotnich spotkań Legia Warszawa zagra z Ruchem Chorzów. Niedawni rywale z Pucharu Polski znów staną w szranki, tym razem w boju o ligowe punkty. Faworytem wydaj się być Legia, która choć wiosną zawodzi, wciąż utrzymuje się na podium. Ruch, choć zdołał na kilka punktów odskoczyć od strefy spadkowej, to od utrzymania Niebieskich wciąż dzieli daleka droga. Czy kiepsko spisujący się na wyjazdach chorzowianie zdołają wywieźć punkty z gościny u bardzo nierówno grających Wojskowych? Czy też może gospodarze zagarną całą pulę punktową dla siebie. Co ciekawe przy Łazienkowskiej w obecnym sezonie jeszcze nie padł remis.

Do Łodzi na mecz z Widzewem, już pod wodzą nowego trenera - Frantiska Straki, przyjedzie Arka Gdynia. Czy czeski szkoleniowiec zdoła odmienić grę nieskutecznej na wyjazdach Arki? Czy też górą będzie Czesław Michniewicz, który parę sezonów wstecz prowadził gdynian? Jak trener łodzian poradził sobie z problemem reprezentacyjnym? Na mecze międzynarodowe wyjechali Sernas, Panka (obaj Litwa), Riski (Finlandia), Dzalamidze (Gruzja U20), Zigajevs (Łotwa) i Nakoulma (Burkina Faso). Większość z wymienionych graczy to wiodący gracze swojej drużyny. Arkowcy musieli pogodzić się ze stratą jedynie dwóch graczy - Labukasa (Litwa) i Skeli (Albania).

Również z nowym szkoleniowcem w podróż po Polsce wybierze się Polonia Warszawa., która zagości w Kielcach, jej rywalem będzie oczywiście Korona. W drużynie Czarnych Koszul trwa trenerska karuzela nakręcana przez słabe wyniki i prezesa Wojciechowskiego. W Koronie co prawda zarządcy klubu wykazują się cierpliwością, ale wyniki, podobnie jak w Polonii, nie sprzyjają temu stanowi. Czy trener Sasal wyleje kubeł zimnej wody na głowy krytykantów, czy też może to jego głowa po meczu pójdzie pod topór?

Niedziela rozpocznie się od pojedynku na szczycie. Druga w tabeli Jagiellonia Białystok przyjedzie do Krakowa, by zagrać z Wisłą. Ostatnie tygodnie raczej nie ułatwiały pracy obydwu szkoleniowcom. Wisła co prawda wiosną zgarnęła 10 na 12 możliwych punktów, ale swoim występem w Bytomiu nie zaimponowała, w dodatku z Pucharu Polski wyeliminował ją pierwszoligowiec. Trener na pewno miał ochotę popracować z drużyną. Tymczasem kontuzje wyeliminowały z treningów Bunozę, Burligę, Boukhariego, Cikosa i Paljicia. Obrona Wisły poszła w rozsypkę, co prawda dwaj ostatni z wymienionych graczy właśnie wracają do zdrowia, jednak czy przerwa nie odbije się negatywnie na ich dyspozycji? W dodatku podróże po świecie ma za sobą kolejnych siedmiu Wiślaków. Na treningach brakowało Chaveza (Honduras), Pareiki (Estonia), Kirma (Słowenia), Genkowa (Bułgaria), Siwakowa (Białoruś U21), Wilka (Polska) i Kurty (Polska U20). Podobny problem ze zgrywaniem szwankującej na wiosną Jagiellonii miał trener Probierz, jego drużynę opuścili Sandomierski (Polska), Kupisz, Słowik (obaj Polska U20), Kascelan, Pejović (obaj Czarnogóra), Seratlić (Czarnogóra U20), Skerla i Kijanskas (obaj Litwa). Który ze szkoleniowców lepiej poradzi sobie ze swoimi kłopotami?

W ostatnim meczu Górnik Zabrze podejmie Cracovię. Nierówno grający gospodarze nie powinni mieć łatwej przeprawy z ostatnią tabeli drużyną. Krakowianie zostali spisani na straty nieco przedwcześnie, bo choć do bezpiecznego miejsca wciąż tracą cztery punkty, to wiosną punktują bardzo regularnie, w przeciwieństwie do rywali. W dodatku prezentują zdecydowanie lepszy futbol niż jesienią. Jednak zabrzanie są nieobliczalni, mecze bardzo dobre przeplatają z fatalnymi. Jak będzie tym razem?

Źródło: wislakrakow.com

Szlagier przy Reymonta. Przed meczem Wisła - Jagiellonia

Drugi tydzień z rzędu krakowska Wisła praktycznie kończyć będzie swoim meczem ligową kolejkę i po raz drugi wcześniej rozegrane spotkania ułożyły się tak, że ewentualne zwycięstwo wiślaków może dać nam zwiększenie przewagi w ligowej tabeli. Przed tygodniem w Bytomiu - po remisie - udało się to tylko częściowo, ale tym razem gramy w Krakowie i mocno wierzymy, że w pełni wykorzystamy swoją szansę!

Nawet jeśli zadanie, które przed nami, jest trudne, bo w niedzielne popołudnie rywalem „Białej Gwiazdy” będzie białostocka Jagiellonia, czyli zespół, który był rewelacją rundy jesiennej. Podopieczni Michała Probierza zasłużenie wywalczyli tytuł mistrza jesieni, do którego dołożyli awans do 1/4 finału Pucharu Polski.

W Białymstoku mocno jednak trzymała zima, zresztą na tyle długo, że „Jaga” rundę wiosenną zaczęli tydzień później, od reszty stawki. No i „żółto-czerwoni” wyraźnie początek piłkarskiej wiosny zaspali. Remisy z GKS-em Bełchatów i Śląskiem mogły być jeszcze bez konsekwencji, ale już porażki z Lechią i Lechem – niekoniecznie. Na domiar złego drużyna pożegnała się z Pucharem Polski – i choć z każdym kolejnym meczem spisywała się coraz lepiej, to punktów z tego nie było. Bo też wyniki drużyny są coraz gorsze.

Nie ma się więc co dziwić, że historyczny sukces, jakim dla „Jagi” byłoby mistrzostwo – mocno się oddalił. Pojawiły się zresztą głosy, że mecz w Krakowie może być dla tej drużyny ostatnią szansą, aby znów dać sygnał, że o to mistrzostwo rzeczywiście jeszcze walczą.

Zapowiada się nam więc bardzo ciekawe spotkanie, które może mieć ogromne znaczenie dla układu dalszej rywalizacji na czele tabeli. Przed meczem Wisła ma 5 oczek przewagi nad „Jagą” oraz 6 nad Lechią i Legią... nikogo więc nie zdziwi, jeśli większość piłkarskich fanów trzymać będzie w niedzielę kciuki za białostoczan.

My jednak wierzymy, że nie na wiele się to zda i podopieczni Roberta Maaskanta staną na wysokości zadania. Na tyle, aby zrewanżować się Jagiellonii za porażkę z jesieni (1-2) i solidnie odskoczyć reszcie stawki w tabeli.

Najważniejsze, że Wisła nie zagra osłabiona, co jeszcze przed paroma dniami nie było takie pewne. Wyleczyć zdołali się bowiem Erik Čikoš i Dragan Paljić, a kadrowicze ze zgrupować wrócili w dobrej formie, więc nie pozostaje nam nic innego, jak zagrać na miarę oczekiwań i dopisać trzy punkty!

Dodajmy, że w kasie pozostały jeszcze resztki biletów, a że zapowiada się ładna pogoda, więc tym bardziej warto zjawić się przy Reymonta! Zapraszamy!

Źródło: wislaportal.pl

Maaskant: Będziemy atakować

Data publikacji: 01-04-2011 10:53


Jagiellonia Białystok to pierwszy zespół z czołówki tabeli, z którą w rundzie wiosennej zagra Wisła Kraków. W jesiennym meczu krakowianie przegrali z Białymstoku 1:2. Teraz przyszedł czas na rewanż. „Gramy u siebie i będziemy atakować. Nie będziemy czekać na to, co zrobi Jagiellonia” – na konferencji prasowej mówił trener Robert Maaskant.


„Jagiellonia spisywała się bardzo dobrze przez pierwszą część sezonu. To dla wszystkich była niespodzianka. Z drugiej strony w ostatnich siedmiu meczach Jagiellonia nie zdobyła za wielu punktów, nie wygrała na wiosnę ani jednego meczu. Myślę, że dla tej drużyny to ostatnia szansa na to, żeby nie odpaść w wyścigu o mistrzostwo Polski i będzie pod dużą presją” – mówił o przeciwniku Wisły trener Maaskant. „Piłkarze Jagiellonii nie są już tacy pewni siebie, jak byli. Zespół zmienił system gry – teraz gra dwoma napastnikami, wcześniej w ataku grało trzech zawodników. Wiemy, że nie zagra Hermes, który jest dla nich ważnym ogniwem. Szukają dla siebie najlepszej drogi, co jest normalne, jeśli nie wygrywa się tylu meczów” – zauważył szkoleniowiec Białej Gwiazdy.

Pytany o to, jak ocenia trenera Jagiellonii, Michała Probierza, Maaskant odpowiedział żartobliwie: „Nie pijemy codziennie kawy. Do Białegostoku jest trochę za daleko, żeby to robić”, po czym dodał: „Szanuję go. Wykonał z tą drużyną kawał dobrej roboty. Nie bał się powiedzieć, że chce grać o mistrzostwo. To mi się podoba. Czujemy do siebie szacunek, ale to nie zmienia niczego w kontekście naszego meczu. Wtedy nie ma się przyjaciół, walczy się o zwycięstwo”. „Gramy u siebie i będziemy atakować. Nie będziemy czekać na to, co zrobi Jagiellonia” – zapowiedział Robert Maaskant.

Jednym z najgroźniejszych piłkarzy Jagiellonii jest Tomasz Frankowski, dobrze znany piłkarzom i kibicom Wisły. Zdaniem Roberta Maaskanta jego podopieczni muszą bardzo uważać na napastnika „Jagi”. „Nie podoba mi się to, że widzę go codziennie na reklamie, która jest niedaleko mojego domu” – zażartował, pytany o swoją opinię na temat byłego gracza Wisły. „Według mnie to bardzo dobry napastnik, inteligentny. Nikt nie lubi grać przeciwko niemu, bo zawsze może być taki jeden moment, w którym może strzelić bramkę. Zrobił tak w meczu z nami, w Białymstoku. Musimy naprawdę uważać na to, co się dzieje za plecami naszej defensywy” – podkreślał holenderski szkoleniowiec.

Wiślacy są już gotowi do meczu z wiceliderem tabeli. Do występu w niedzielnym spotkaniu szykują się Erik Cikos i Dragan Paljić, którzy w minionym tygodniu z powodu urazów nie trenowali z pełnym obciążeniem. Również wiślaccy reprezentanci ze zgrupowań wrócili cali i zdrowi. „Prawdopodobnie jedynym, który nie może grać, jest Gordan Bunoza i mogę powiedzieć wam, że nie wystąpi. Widziałem go dzisiaj rano i myślę, że gra mogłaby mu sprawić trochę trudności” – żartował trener Maaskant.

AM

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl

„Sobola” układ idealny

Data publikacji: 02-04-2011 10:46


Rodzina Radosława Sobolewskiego, który pochodzi z Białegostoku, na co dzień kibicuje „Jadze”, ale gdy przychodzi do meczu z Wisłą, ściskają kciuki za syna. Kapitan Białej Gwiazdy więc przyznaje, że dla rodziny Sobolewskich obecny układ tabeli, a więc pierwsza Wisła i druga Jagiellonia, to idealny układ. = Kiedy zapowiedział pan zimą na gali w Białymstoku, że to Wisła będzie mistrzem, to spodziewał się pan, że Biała Gwiazda tak szybko przegoni Jagiellonię?

Na razie Wisła nie jest mistrzem, więc nie traktujmy tych słów tak serio.

Ale wyobrażał pan sobie, że tak szybko przegonicie Jagiellonię?

Oczywiście, wierzyłem, że wyprzedzimy Jagiellonię, ale nie spodziewałem się, że nastąpi to tak szybko.

W niedzielę mecz na szczycie. To dodatkowo mobilizuje?

Na pewno. Gramy z wiceliderem, więc musimy się maksymalnie skoncentrować i zagrać na sto procent naszych możliwości. Najważniejsze to wygrać ten mecz.

Jesienią łatwiej się wam grało z mocnymi rywalami. Teraz po raz pierwszy w tym roku zagracie z drużyną z czołówki. Znowu będzie łatwiej?

Nam łatwiej gra się z drużynami, które grają otwarty futbol. Pewnie dlatego tak to wyglądało jesienią. Jagiellonia na pewno jest takim zespołem, który lubi atakować. Nie wiem jednak, czy do Krakowa przyjadą ofensywnie ustawieni.

Dla pana mecz z Jagiellonią ma jeszcze jeden dodatkowy smaczek. Jest pan wychowankiem tego klubu. Mecze z zespołem z rodzinnego miasta nadal budzą dodatkowe emocje?

Oczywiście, że sentyment przy okazji takich meczów zawsze się pojawia. To są dla mnie szczególne spotkania.

„Sobol” jest już bardziej Krakusem, czy nadal Białostoczaninem?

Do niedawna byłem wyłącznie Białostoczaninem, ale ostatnio w mojej rodzinie pojawił się Krakus, bo mój syn urodził się w Krakowie. Można więc powiedzieć, że nasza rodzina jest teraz „mieszana”.

A komu będzie kibicowała pana rodzina w tym meczu?

Zazwyczaj w takich sytuacjach kibicują zespołowi, w którym ja występuję. Na co dzień jednak kibicują bardzo Jagiellonii i chcą, żeby była jak najwyżej w tabeli.

Czyli dla rodziny Sobolewskich idealny układ to taki, jak teraz: pierwsza Wisła, druga Jagiellonia?

Dokładnie!

M. Górski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Tak gra Jagiellonia

Data publikacji: 03-04-2011 11:08


Mecz Wisły z Jagiellonią zapowiada się jako 90 minut walki – Wiślacy będą chcieli umocnić się w fotelu lidera Ekstraklasy, a piłkarze trenera Michała Probierza postarają się pokrzyżować szyki zawodnikom z Krakowa. Popatrzmy zatem, co na niedzielę może przygotować „Jaga”.


Prawdopodobny skład Jagiellonii Białystok (ustawienie 1-4-4-2):


BRAMKARZ: W bramce „Jagi” zobaczymy Grzegorza Sandomierskiego. Młody golkiper stanowi mocny punkt rywali Wisły. Wysoki, dobrze gra w powietrzu, ma niezły refleks. Dobra i równa forma Sandomierskiego owocuje powołaniami do kadry Smudy.

OBRONA: Na prawej stronie zagra Alexis Norambuena. Chilijski defensor będzie miał więcej defensywnych obowiązków niż ofensywnych, podobnie jak grający na lewej stronie Luka Pejovic. Trudno spodziewać się, że Jagiellonia będzie szturmowała bramkę Wisły, tak wiec powstrzymanie przez tych obrońców Kirma i Małeckiego może być kluczowe dla losów meczu. W środku zagrają Andrius Skerla i Thiago Cionek. Skerla to wysoki gracz, mający za zadanie kierować całą defensywą. Brazylijczyk to agresywny, twardo grający zawodnik.

POMOC: Na prawej stronie tej formacji zobaczymy Tomasza Kupisza. Młody pomocnik dysponuje szybkością, techniką i ciągiem na bramkę. Dzięki temu w ataku może być bardzo groźny. Defensorzy Wisły nie mogą również zapomnieć, ze na lewej stronie pomocy gra Jarosław Lato. To doświadczony piłkarz, wciąż dysponujący niezłą techniką i celnym dośrodkowaniem. Środek pola będą tworzyć Mladen Kascelan i Rafał Grzyb. Czarnogórzec to typowy defensywny pomocnik, który będzie pomagał obrońcom. Grzyb również potrafi powalczyć, ale wie także, jak rozgrywać piłkę.

ATAK: Trener Probierz raczej postawi na duet Vuk Sotirović i Tomasz Frankowski. Obaj coraz lepiej rozumieją się na boisku, stwarzają sobie sytuacje. Prezentują podobny styl gry, choć to raczej Serb będzie starał się wypracowywać okazje dla „Franka”.

Rafał Młyński

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Relacje z meczu

Wisła zwycięska w meczu na szczycie

Hit 20. kolejki dla Wisły! Lider pokonał wicelidera 2:0 i ma już osiem punktów przewagi nad drugą w tabeli Jagiellonią. Debiutanckie ligowe trafienie w Wiśle zaliczył Cwetan Genkow a po raz czwarty z rzędu na listę strzelców wpisał się Andraż Kirm.

[Foto: Tomasz Burda/wislakrakow.com]

[Foto: Tomasz Burda/wislakrakow.com]
[Foto: Tomasz Burda/wislakrakow.com]

[Foto: Tomasz Burda/wislakrakow.com]
[Foto: Tomasz Burda/wislakrakow.com]

[Foto: Tomasz Burda/wislakrakow.com]
[Foto: Tomasz Burda/wislakrakow.com]

[Foto: Tomasz Burda/wislakrakow.com]
[Foto: Tomasz Burda/wislakrakow.com]

[Foto: Tomasz Burda/wislakrakow.com]

Po okresie wyrównanej gry, nawet z lekką optyczną przewagą Jagiellonii, prowadzenie objęła Wisła w 26 minucie. Po rzucie wolnym i podbiciu w górę piłki przez Chaveza Małecki, wraz z Genkowem, zagrał do środka pola bramkowego gdzie kiks zaliczył Thiago Cionek. Z prezentu skwapliwie skorzystał Andraż Kirm, który wpakował piłkę do bramki Jagi z bliskiej odległości. Dla Słoweńca to czwarty gol w czwartym meczu z rzędu i siódmy dla Wisły w tym sezonie.

Drugą połowę obie drużyny rozpoczęły niemrawo. Wreszcie w 56 minucie Wisła stworzyła sobie okazję, po której powinna prowadzić 2:0. Melikson miał po prawej Małeckiego, popatrzył w jego kierunku, ale podał prostopadle do Genkowa, który w sytuacji "sam na sam" z Sandomierskim przestrzelił. Bułgar zdecydował się na zbyt efektowny wariant, mierzył zewnętrzną częścią stopy w okienko bramki i niestety zagranie to nie powiodło się.

Sześć minut później szczęście do Genkowa uśmiechnęło się w pełni. Po dalekim podaniu Sergeia Parejki fatalnie zachował się Arzumanjan, który pozwolił przejść piłce w pole karne Jagiellonii, tu dopadł jej Genkow i przerzucił nad wybiegającym Sandomierskim. Genkow - gol, Pareiko - asysta, choć dużą rolę odegrał w całej sytuacji obrońca Jagi.

W 68 minucie Jagiellonia powinna zdobyć bramkę kontaktową, szansę strzelecką zmarnował jednak Tomasz Frankowski. Wbiegając środkiem boiska uderzył zagraną z prawej strony piłkę z pierwszej, ale ta poszybowała w okolice dziesiątego rzędu trybuny południowej. Kilka minut później "Franek" stanął przed jeszcze jedną lepszą szansą, po tym jak przejął zagranie od Kaszczelana w polu karnym, minął Kirma i padł. Sędzia dał się nabrać i podyktował "jedenastkę", ale tą efektownie wybronił Sergei Parejko!

Estoński bramkarz został więc bohaterem Wisły - zaliczył asystę i obronił rzut karny. "Biała Gwiazda" z kolei zaliczyła 12. zwycięstwo i zwiększyła przewagę nad resztą konkurentów. Choć za nami zaledwie 2/3 sezonu i nie wypada przesądzać o losach tytułu mistrzowskiego, to jedno powiedzieć należy: frajerstwem byłoby nie wykorzystać sytuacji i nie odzyskać najważniejszego piłkarskiego trofeum w kraju. Przed nami jednak kilka wymagających pojedynków; szczególnie konfrontacje z Lechią, Śląskiem i Legią na wyjeździe oraz z Lechem u siebie, okażą się decydujące w ostatecznym rozrachunku.

Źródło: wislakrakow.com

Rewelacja w Krakowie! Wisła wygrywa z Jagiellonią 2:0!

Wisła Kraków w meczu na szczycie pokonała Jagiellonię Białystok 2:0. Ponieważ w 20. kolejce punkty tracili wszyscy rywale "Białej Gwiazdy" w walce o mistrzostwo Polski, krakowianie mają już osiem punktów przewagi nad wiceliderem i pewnie zmierzają po trzynastą w historii klubu mistrzowską koronę! Największym problemem Wisły, jeszcze przed meczem, było postawienie na nogi dwóch skrajnych obrońców, Erika Cikosa i Dragana Paljicia. Sztab medyczny krakowian stanął na wysokości zadania i obaj wybiegli w podstawowym składzie. Dzięki temu obrona "Białej Gwiazdy" funkcjonowała jak należy.

Nie ma co się oszukiwać, mecz lidera z wiceliderem nie był wielkim piłkarskim widowiskiem. Były jednak emocje, bramki czy niewykorzystany rzut karny. Jeśli zatem ktoś pofatygował się na stadion im. Henryka Reymana, musiał opuszczać ten obiekt zadowolony.

Pierwsze minuty wyglądały tak, jakby obie drużyny nie chciały się nadmiernie otwierać. Jakby strach przed stratą niepotrzebnej bramki zdominował nastawienie zarówno gospodarzy, jak i gości. Efekt był zatem taki, że oglądaliśmy głównie walkę w środku pola. Początkowo minimalnie wygrywała ją Jagiellonia, ale nie była to przewaga na miarę zdominowania Wisły i co najważniejsze tego, żeby zagrozić bramce Pareiki.

W sytuacjach konkretniejsi byli jednak gospodarze. Już w 21 minucie po rzucie rożnym Jaliens dał sygnał, że krakowianie zaczynają myśleć o uzyskaniu prowadzenia. Piłka po strzale Holendra minęła jeszcze cel, ale pięć minut później stadion oszalał już ze szczęścia.

Trochę było w tym wszystkim przypadku, bo po dośrodkowaniu Jirsaka, w ogromnym zamieszaniu, klops zanotował Cionek. W wyniku kiksu obrońcy Jagiellonii futbolówka trafiła prosto pod nogi Kirma, który nie miał już najmniejszych problemów z umieszczeniem jej w siatce. To trafienie pozwoliło grać Wiśle spokojniej, a Jagiellonia nie bardzo miała pomysł jak ukłuć lidera. Najbliżej powodzenia był Frankowski, ale po jego uderzeniu z dystansu piłka minęła słupek.

Poza tym dobrze spisywali się obrońcy "Białej Gwiazdy", przez których zupełnie nie potrafił przebić się Sotirović. Ponieważ Serb w dodatku dość szybko dostał żółtą kartkę, to trener Michał Probierz nie czekał nawet do przerwy i jeszcze przed końcem pierwszej połowy ściągnął swojego piłkarza z boiska. Z pierwszych 45 minut gry zwycięsko wyszła zatem Wisła, co stawiało ją w bardzo dobrej sytuacji przed drugą częścią. A w tej krakowianie spokojnie czekali na to, co zrobi "Jaga", ale gdy tylko mieli okazję, to starali się wykorzystać błędy niezbyt pewnie grającej obrony gości. Drugiego gola wiślacy powinni strzelić już w 56 min, ale w sytuacji sam na sam Genkow fatalnie przestrzelił. Bułgar poprawił się sześć minut później, gdy koszmarny błąd po dalekim wykopie Pareiki zrobił Arzumanjan. Skoro obrońca gospodarzy nie potrafił wybić piłki, to Genkow ją przejął, a następnie strzelił obok wybiegającego z bramki Sandomierskiego. 2:0 to był już spory kapitał na pół godziny przed końcem spotkania.

Jego losy mógł odwrócić człowiek świetnie znany przy ul. Reymonta. Tomasz Frankowski już w 69 minucie zmarnował znakomitą okazję na strzelenie kontaktowego gola. Był sam przed bramką, ale posłał piłkę w trybuny. Jeszcze lepszą szansę "Franek" miał w 77 minucie, gdy ustawił piłkę na jedenastym metrze, bo sędzia podyktował mocno kontrowersyjny rzut karny. Frankowski strzelił w środek i Pareiko odbił piłkę. Po chwili Estończyk jeszcze podniósł sobie ocenę, gdy w fantastyczny sposób obronił strzał Pawłowskiego.

Na tym emocje praktycznie się skończyły, a Wisła już spokojnie "dowiozła" prowadzenie do samego końca. Wszystko wskazuje na to, że mecz z Jagiellonią był jednym z najważniejszych momentów tego sezonu. Nie miał co do tego wątpliwości, pokonany wczoraj trener Jagiellonii, Michał Probierz. Na pomeczowej konferencji powiedział bowiem: - Bańka pękła, koniec marzeń o mistrzostwie w Białymstoku. Właśnie zdobyła je Wisła. Już raczej nikt jej nie dogoni...

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor: Bartosz Karcz

Szlagier dla nas! Wisła - Jagiellonia 2-0

W meczu na szczycie Ekstraklasy Wisła Kraków pokonała po bramkach Andraža Kirma i Cwetana Genkowa Jagiellonię 2-0 (1-0) - i powiększa przewagę w ligowej tabeli! Nad "Jagą" mamy już 8 punktów przewagi, nad Lechią i Legią aż 9. To na dziesięć kolejek przed końcem sezonu już naprawdę solidna zaliczka!

Pierwsza połowa jak na zapowiadany szlagier zawiodła, ale i tak kibice Wisły mieli powody do zadowolenia.

W 26. minuce po wrzutce z rzutu wolnego i błędzie na spółkę Thiago Rangela z Grzegorzem Sandomierskim, który wywołał spore zamieszanie - piłka trafiła pod nogi Andraža Kirma, który nie miał kłopotów z wpakowaniem jej do siatki. Wisła prowadziła więc 1-0, choć wcześniej się na to nie zanosiło, bo obydwie ekipy grały przede wszystkim niedokładnie.

Mimo to Wisła powinna prowadzić już pięć minut wcześniej, tyle tylko, że po rzucie rożnym i przejęciu wybitej piłki przed polem karnym przez Radosława Sobolewskiego, podania naszego kapitana nie wykorzystał Kew Jaliens, który uderzył niecelnie.

Goście zagrozili nam w I połowie tylko dwukrotnie. W 9. minucie główkę Roberta Arzumanjana i próbę dobitki Vuka Sotirovicia zatrzymał Sergei Pareiko. Groźnie było w 33. minucie, kiedy strzał z dystansu Tomasza Frankowskiego nieznacznie minął naszą bramkę.

Wisła odpowiedziała jednak niemal od razu ładną akcją w wykonaniu Maora Meliksona, który podał do Kirma, ten świetnie przyjął, jednak strzelił nieznacznie obok słupka.

W 43. minucie kibice mieli sporo pretensji do sędziego, bo w polu karnym "Jagi" padł Cwetan Genkow, lecz arbiter nie zareagował. Zareagować musiał za to Sandomierski, którego zatrudnił jeszcze Patryk Małecki. "Mały" przedarł się świetnie w pole karne, ale szkoda, że uderzył zbyt lekko i w środek bramki. Do przerwy było więc 1-0.

W II połowie, jak można się było spodziewać, goście zaczęli grać bardziej odważnie, ale w pierwszych dziesięciu minutach dało im to tylko dwie okazje. Pierwszą zmarnował jednak Arzumanjan, który główkował niecelnie, drugą zaś Rangel, który dobrze zapowiadającą się dla gości akcję spartaczył złą wrzutką.

Wisła odpowiedziała na to o wiele groźniej. Melikson podał prostopadle do Genkowa, a ten był już oko w oko z bramkarzem, huknął mocno, jednak nad poprzeczką! Po tej akcji mogło być praktycznie po meczu...

I jak się chwilę później - ten pechowo zmienić mógł Erik Čikoš, który w 62. minucie niefortunnie próbował wybijać piłkę i o mały włos sam nie pokonał Pareiki. Białostoczanie tak zapatrzyli się na złe wybicie Erika, że zasnęli przy długiej piłce do Genkowa. A ten drugiej szansy sam na sam z Sandomierskim nie zmarnował i było 2-0!

Po meczu? Można było uznać, że tak, ale goście starali się jeszcze coś zdziałać, tyle że byli nieskuteczni. W 67. pomylił się Frankowski, a w kolejnych akcjach nad naszą poprzeczką główkował Andrius Skerla oraz za wysoko uderzał Tomasz Kupisz.

Wiślacy przy dwubramkowym prowadzeniu niestety spoczęli na laurach i mogli zostać ukarani, bo w 76. minucie Frankowskiego - zdaniem sędziego - w polu karnym zahaczył Kirm i goście mieli "jedenastkę". Dość zresztą kontrowersyjną. Tą strzelał sam poszkodowany, ale Pareiko nie dał się pokonać! Strzał był w środek bramki i choć bramkarz rzucił się w bok, to zostawił rękę i szczęśliwie sparował piłkę na róg!

Wisłę to podrażniło i odpowiedziała akcją, po której główkę Genkowa sprzed pustej bramki wybił obrońca. Jaga miała jeszcze jedną okazję, ale strzał Bartłomieja Pawłowskiego pewnie złapał Pareiko.

Końcówka to już spokojna gra Wisły i nieporadne próby ataków gości. Szlagier więc dla nas! Solidnie powiększamy więc przewagę nad resztą stawki, ale nie można zapominać, że do końca sezonu zostało jeszcze 10 meczów.

Źródło: wislaportal.pl

Wisła i Pareiko górą!

Data publikacji: 03-04-2011 16:52


Wisła Kraków zrobiła kolejny duży krok w kierunku mistrzostwa Polski. Podopieczni trenera Roberta Maaskanta pokonali wicelidera tabeli Jagiellonię Białystok 2:0 po bramkach Andraża Kirma i Tsvetana Genkowa, jednak bohaterem meczu został Sergei Pareiko, który obronił rzut karny.

Jagiellonia Białystok w tym sezonie na wyjeździe wygrała zaledwie dwa razy, w rundzie wiosennej nie wygrała ani jednego meczu, ale mimo to stanowiła równorzędnego rywala dla piłkarzy Wisły Kraków. Największe zagrożenie pod bramką Białej Gwiazdy zawodnicy z Białegostoku stwarzali po stałych fragmentach gry, ale nie potrafili postawić kropki nad „i” i przypieczętować tego bramką. Już w 9. minucie spotkania mogło być 1:0 dla gości, ale Sergei Pareiko w ostatniej chwili ubiegł Vuka Sotirovicia, który niemal dopadł do piłki zagranej z rzutu rożnego. W 26. minucie Wiślacy odgryźli się Jagiellonii. Z rzutu wolnego w pole karne dośrodkował Maor Melikson, piłkę na drugi słupek strącił głową Osman Chavez, tam odegrał ją jeszcze Małecki, a po kiksie Thiago Cionka Andraż Kirm trafił do siatki. Jedenaście minut później krakowianie mogli prowadzić już 2:0, ale Słoweniec, który dostał piłkę przed bramkę Jagiellonii, posłał ją tuż obok słupka.


Na trzy minuty przed końcem pierwszej połowy w polu karnym drużyny prowadzonej przez Michała Probierza Andrius Skerla powalił Tsvetana Genkowa, ale sędzia główny nie dopatrzył się w zagraniu obrońcy faulu.


Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Jagiellonia atakowała, a Wisła zdobyła drugą bramkę. Jej strzelcem w 63. minucie był Genkov, dla którego było to pierwsze ligowe trafienie w barwach Wisły. Zagraną z głębi pola piłkę zlekceważył Robert Arzumanyan, dobiegł do niej Genkov i mimo asysty jednego z obrońców pokonał Grzegorza Sandomierskiego. Wcześniej napastnik w doskonałej sytuacji, po podaniu Maora Meliksona, strzelił nad bramką Jagiellonii.


Drużyna z Białegostoku nie załamała się utratą drugiego gola i starała się dalej grać swoje. W 69. minucie Tomasz Frankowski nie trafił w światło bramki, a minutę później Thiago Cionek posłał piłkę nad poprzeczką.

Kto wie, czy Jagiellonia nie osiągnęłaby przy Reymonta dobrego wyniku, gdyby w 76. minucie goście wykorzystali rzut karny. Po faulu Andraża Kirma na Frankowski sędzia wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł sam poszkodowały, uderzył, a Pareiko, niesiony dopingiem kibiców, świetnie wybronił strzał snajpera „Jagi”. Piłka potoczyła się na za linię końcową. Po rzucie rożnym z kilku metrów strzelał Bartłomiej Pawłowski, ale estoński bramkarz ponownie wykazał się świetnym refleksem i złapał futbolówkę.

Biała Gwiazda nie tylko zrewanżowała się Jagiellonii za porażkę 1:2 w rundzie jesiennej, ale w dwumeczu wywalczyła korzystny bilans. Wiślacy umocnili się na pozycji lidera. Jagiellonia – mimo porażki, zachowała drugie miejsce, ale tracą już do krakowian osiem punktów.

Wisła Kraków – Jagiellonia Białystok 2:0 (1:0)

1:0 Kirm 26’

2:0 Genkov 63’

Wisła Kraków: Pareiko – Cikos, Jaliens, Chavez, Paljić – Małecki (80’ Sivakov), Jirsak (71’ Wilk), Sobolewski, Melikson, Kirm – Genkov (90’ Rios)

Jagiellonia Białystok: Sandomierski – Arzumanyan, Cionek, Skerla, Norambuena – Sotirović (41' Pawłowski), Kascelan, Grzyb, Kupisz – Lato (60' Makuszewski) – Frankowski

Żółte kartki: Jaliens, Jirsak, Sivakov (Wisła) – Sotirović, Makuszewski (Jagiellonia)

Sędziował: Szymon Marciniak (Płock) Widzów: 17 900


Biuro Prasowe Wisły Kraków SA



Źródło: wisla.krakow.pl


Minuta po minucie

Hit 20. kolejki! Lider z wiceliderem. Wisła z Jagiellonią. Już dziś przy Reymonta 22! Zapraszamy na relację. Oba zespoły mają ogromną szansę odskoczyć reszcie stawki. Wczoraj i w piątek punkty straciły wszystkie drużyny z miejsc 3-7. Legia przegrała z Ruchem, Lech zremisował ze Śląskiem, podobnie jak Lechia z Bełchatowem. Faworyt meczu jest jednak tylko jeden - Wisła! Choć Biała Gwiazda dwa ostatnie spotkania zakończyła remisowo (2:2 z Podbeskidziem i Polonią Bytom), to wcześniej wygrała trzy mecze ligowe, z których dwa rozgrywane były przy Reymonta 22, podobnie jak dzisiejsza konfrontacja. Z kolei Jaga jeszcze wiosną nie odniosła zwycięstwa. Jeśli Wisła dziś wygra, to zwiększy swą przewagę nad drugą Jagiellonią do ośmiu punktów. Dziś w Krakowie piękna pogoda, słonecznie. Podczas meczu ma być ok.20 stopni. Jeśli rzeczywiście przegramy w Krakowie, to osiem punktów straty do Wisły będzie dystansem raczej nie do odrobienia w pozostałych dziesięciu kolejkach - nie ukrywa w wywiadzie dla "Gazety Krakowskiej" były zawodnik Wisły a obecnie napastnik Jagiellonii - Tomasz Frankowski. Garnitur trenera Maaskanta i strój Wiślackiego Smoka przetestowały zraszacz murawy. Nawierzchnia dodatkowo zwilżona tuż przed rozpoczęciem meczu. Na stadion zawitał Marek Zieńczuk, zasiadł w pobliżu sektora prasowego. Wczoraj jego drużyna zrobiła nam sporą frajdę. "Marek Zieńczuk" - pozdrowiony przez wszystkich kibiców. Nourdin Boukhari, którego zabrakło w meczowej osiemnastce, dziś obecny na sektorze rodzinnym. Jeśli zauważyliście w transmisji C+ sklonowanego Tadasa Kijanskasa zarówno w pierwszej jedenastce jak i na ławce to informujemy - gra Kaszczelan na ławce Kijanskas. Piłkarze obu drużyn wychodzą na boisko. Wisła na czerwono-biało, Jagiellonia w biało-czarnych barwach.

  • 1’ Wiślacy rozpoczynają spotkanie.
  • 2’ Dośrodkowanie Frankowskiego z rzutu wolnego, ale bez groźnego efektu.
  • 3’ Bardzo niecelny strzał Kupisza z dalszej odległości.
  • 4’ Przez gorący doping Wisły od pierwszych minut dał się słyszeć głos gości: "To my, to my, to my - Jagiellonia". Zlokalizowani na górze narożnika północno-wschodniego, czyli najbliżej Białegostoku jak tylko się da.
  • 4’ Wisła na razie bez żadnej groźnej akcji, gra toczy się w środkowej strefie boiska.
  • 5’ Lato z Kaszczelanem odbierają piłkę Meliksonowi przy narożniku boiska.
  • 6’ Sotirović na spalonym po zagraniu z głębi pola.
  • 7’ Świetna akcja Małeckiego na skrzydle, minął dwóch rywali, ale gdy powinien zagrywać w pole karne zawahał się i piłka wyszła za linię końcową.
  • 8’ Frankowski w pole karne Wisły, Paljić wybija na rzut rożny.
  • 9’ Bardzo groźnie pod bramką Wisły. Po centrze Frankowskiego głową uderzał Arzumanjan, piłkę trącił jeszcze Sotirović, ale świetnie interweniował Pareiko.
  • 10’ Kirm miękko w pole karne do Genkowa, ale nieco za głęboko.
  • 12’ Żółta kartka dla Jaliensa za faul na Kupiszu.
  • 13’ Lato w pole karne z rzutu wolnego, ale dobrze interweniuje Czikosz. Po chwili uderza Kupisz, ale zostaje zablokowany.
  • 15’ Lato decyduje się na strzał z ponad 30 metrów, ale kilka metrów obok bramki.
  • 16’ Rzut rożny dla Wisły. Dośrodkowanie Jirsaka, głową uderzał Genkow, ale trafił w jednego z obrońców.
  • 17’ Posiadanie piłki w pierwszym kwadransie: 47% - 53%.
  • 19’ Żółta kartka dla Sotirovicia za faul na Jaliensie.
  • 20’ Długie zagranie Jirsaka do Małeckiego, którego wślizgiem zatrzymuje Arzumanjan.
  • 21’ Centra Małeckiego z rzutu rożnego, ale obrońcy wybijają piłkę. Po chwili Sobolewski zagrywa do Jaliensa, ale ten uderzył bardzo niecelnie.
  • 22’ Bardzo nieudane dośrodkowanie Czikosza. Piłka ląduje za linią końcową boiska.
  • 23’ Po centrze Frankowskiego z rzutu wolnego na wysokości pola karnego, piłka spadła na nogę Arzumanjana, który uderzył z woleja, ale wysoko nad poprzeczką.
  • 26’ Gooool dla Wisły!!! Po dośrodkowaniu Jirsaka z rzutu wolnego, zagranie przedłużył Chavez, zamykający akcję Małecki zgrał do środka, gdzie fatalnie skiksował Cionek. Piłka spadła pod nogi Kirma, który z najbliższej odległości wpakował ją do siatki. Dla Słoweńca to czwarty kolejny mecz z bramką na koncie.
  • 28’ Dla Kirma to siódme trafienie w obecnym sezonie.
  • 30’ Kupisz nieobstawiony na 25 metrze od razu decyduje się na strzał, ale piłka przechodzi obok bramki.
  • 32’ Rzut wolny dla Jagiellonii z ponad 30 metrów. Lato wstrzelił piłkę w pole karne, ale skutecznie wybija jeden z wiślaków.
  • 33’ Posiadanie piłki w drugim kwadransie: 67% - 33%.
  • 34’ Frankowski decyduje się na uderzenie z dystansu, piłka przechodzi tuż obok słupka.
  • 36’ Będzie rzut rożny dla Wisły.
  • 36’ Małecki dośrodkowuje prosto w ręce Sandomierskiego.
  • 36’ Większa trybuna słabo dziś odpowiada południowej. "Idźcie na plażę, pikniki idźcie na plażę" - słychać. No dobra, ale wy tam sobie w cieniu pląsacie, a dół trybuny wschodniej rzeczywiście może się czuć jak na plaży - słońce coraz mocniej daje się we znaki.
  • 37’ Cóż za sytuacja. Melikson świetnie w pole karne do Kirma, ten ustawiony tyłem do bramki zdecydował się na strzał z przewrotki, ale uderzył minimalnie obok słupka.
  • 40’ Ładna akcja Wisły. Melikson do Małeckiego, ten wzdłuż linii bramkowej, ale piłka nie dociera do Genkowa.
  • 40’ Za chwilę pierwsza zmiana w zespole Jagiellonii.
  • 41’ Awizowana zmiana. Bartłomiej Pawłowski wchodzi za Sotirovicia.
  • 43’ Powinien być rzut karny dla Wisły. Po centrze z prawej strony Skerla powalił Genkowa, ale sędzia nie wskazał na jedenasty metr.
  • 44’ Zamieszanie w polu karnym Wisły, ale sytuację na szczęście wyjaśnia Czikosz.
  • 45’ Powtórki sytuacji z rzutem karnym pokazują jednak, że sędzia może wybronić się ze swojej decyzji.

Koniec pierwszej połowy.

Dziś na trybunach 17 900 osób.

  • 46’ Druga połowa rozpoczęta.
  • 49’ Na razie gra toczy się w środku boiska.
  • 49’ Żółta kartka dla Jirsaka za faul taktyczny. Czech naprawiał swój błąd.
  • 50’ Lato dośrodkowuje w pole karne, głową uderza Arzumanjan, ale niecelnie.
  • 52’ Małecki uderza z rzutu wolnego z ponad 30 metrów, piłkę pewnie łapie Sandomierski.
  • 54’ Dużo niedokładności po stronie obu zespołów.
  • 55’ Groźna akcja Jagiellonii, ale Thiago Cionek zbyt długo zwleka z podaniem, próbuje zagrania podcinką, ale piłka ląduje na siatce bramki Wisły.
  • 56’ Kirm z lewego skrzydła dośrodkowuje prosto w ręce Sandomierskiego.
  • 56’ Świetna sytuacja dla Wisły. Po doskonałym prostopadłym podaniu Meliksona, doskonałą okazję miał Genkow, który przed sobą miał tylko Sandomierskiego. Bułgar uderzył mocno, ale tuż obok słupka.
  • 58’ Chavez blokuje strzał jednego z rywali.
  • 59’ Sandomierski szybszy od Genkowa po prostopadłym podaniu Sobolewskiego.
  • 60’ Centra Paljicia w pole karne, ale nie ma tam żadnego z jego partnerów.
  • 60’ Druga zmiana w zespole Jagiellonii. Makuszewski zmienia Latę.
  • 62’ Niepewna sytuacja Czikosza, ale Pareiko łapie piłkę.
  • 63’ 2:0 dla Wisły!!!! Po dalekim wybiciu Pareiko, błąd popełnia Arzumanjan, do piłki dopadł Genkow i tym razem pewnie wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem.
  • 66’ Błąd Chaveza, ale po chwili Honduranin odbiera piłkę.
  • 67’ Pareiko pewnie łapie piłkę po centrze z rzutu wolnego.
  • 67’ Za kilka chwil na boisku pojawi się Cezary Wilk.
  • 68’ Bardzo niecelny strzał Małeckiego.
  • 69’ Jagiellonia powinna zdobyć kontaktowego gola. Podanie z prawej strony otrzymał Frankowski. Normalnie swoim strzałem przedziurawiłby siatkę, tym razem huknął jak z armaty - nad bramką.
  • 70’ Kolejna świetna okazja dla Jagiellonii. Po centrze Frankowskiego niepilnowany Cionek uderza głową z kilku metrów nad bramką.
  • 71’ Zmiana w zespole Wisły. Jirsaka zmienia Wilk.
  • 72’ Od dłuższej chwili, piłka cały czas ląduje w polu karnym Wisły po dośrodkowaniach, skutecznie interweniują obrońcy. Teraz uderzenie Kupisza, ale nad poprzeczką.
  • 76’ Powtórki pokazują, że sędzia popełnił błąd.
  • 76’ Rzut karny dla Jagiellonii po faulu Kirma na Frankowskim.
  • 77’ Nie ma gola. Kapitalna interwencja Pareiko, który broni strzał Frankowskiego.
  • 77’ Pareiko!!!!! Tym razem świetnie łapie piłkę po strzale Pawłowskiego z najbliższej odległości.
  • 80’ Zmiana w zespole Wisły. Siwakow za Małeckiego.
  • 81’ Genkow bliski wpisania się po raz drugi na listę strzelców. Bułgar był szybszy i wykorzystał błąd Sandomierskiego. Powoli toczącą się piłkę sprzed linii bramkowej zdołał wybić Skerla.
  • 85’ Kolejne dośrodkowania w pole karne Wisły, ale bez strzału na bramkę.
  • 87’ Żółta kartka dla Siwakowa.
  • 88’ Grzyb z rzutu wolnego nad bramką, ale będzie jeszcze rzut rożny.
  • 89’ Żółta kartka dla Makuszewskiego.
  • 90’ Sędzia dolicza trzy minuty.
  • 90+1’ Zmiana w Wiśle.Rios za Genkowa.
  • 90+2’ Zmiana w Jagiellonii. Radecki za Kaszczelana.

Koniec meczu.

Źródło: wislakrakow.com

Wypowiedzi trenerów

Robert Maaskant, trener Wisły

Choć trudno doszukiwać się problemów z atmosferą w drużynie Wisły, to zdaniem trenera Roberta Maaskanta sytuacja z ostatniego weekendu wpływa korzystnie na psychikę jego ekipy. Wzmocnieniu ulega przekonanie zespołu o tym, że postawiony przed sezonem cel jest coraz bardziej realny.

- Cieszą mnie oczywiście wyniki z tego weekendu. Muszę przyznać, że przyczyniają się one do budowy zespołu. Codziennie widzę zawodników, którzy razem pracują. Wszyscy oni zaczynają wierzyć - podkreślał trener Robert Maaskant na konferencji prasowej po meczu z Jagiellonią Białystok.

- Mimo że nie zaprezentowaliśmy dziś "futbolu Barcelony", to pokazaliśmy jakość - uważa Holender. - Potrafiliśmy wykorzystać błędy. W przerwie meczu chciałem, by Wisła zagrała skoncentrowana jak drużyna włoska, która prowadzi 1:0. Mieliśmy zagęszczać środek i kontrować, ewentualnie wykorzystać błąd przeciwnika. Tak właśnie się stało.

Źródło: wislakrakow.com

Michał Probierz, trener Jagiellonii

Trener Jagiellonii Michał Probierz wypowiadał się po meczu tak, jakby żegnał się z białostocką drużyną. - Uważam, że przez 2,5 roku mojej pracy w Białymstoku było ciekawie, przeżyliśmy wiele fajnych rzeczy. Utrzymaliśmy się mając -10 pkt w poprzednim sezonie. Jestem człowiekiem, który ostatni się poddaje i nawet jeśli mnie zwolnią to trzeba umieć to przyjąć, tak już w piłce bywa.

- Jestem trenerem, który zdaje sobie sprawę z realiów - dodał Probierz. - Każdy trener jedną ręką podpisuje kontrakt a w drugiej trzyma walizkę. Z działaczami mam bardzo dobre kontakty, ale na pewno w tym tygodniu usiądziemy i przeanalizujemy pewne rzeczy. Jeśli uznają, że przyjdzie ktoś nowy i wykona pracę lepiej - jakoś to zrozumiem. Nie jestem oszołomem i wiem, że w pięciu meczach zdobyliśmy dwa punkty i odpadliśmy z Pucharu Polski.

Probierz nie wierzy już w zdobycie mistrzostwa Polski przez Jagiellonię. - Dla nas dziś gra o mistrzostwo pękło jak bańka mydlana. Była walka o mistrzostwo i jej nie ma. Błędy indywidualne decydują o tym, czy ktoś osiąga wielkie sukcesy czy nie. Mistrzostwo dla Jagiellonii to jeszcze nie ten czas. Wisła została dziś mistrzem - jest raczej mało prawdopodobne, by to mistrzostwo straciła.

Źródło: wislakrakow.com

Wypowiedzi zawodników

Patryk Małecki, napastnik Wisły

- Myślę, że zagraliśmy dobry mecz, wiadomo że pogoda nie była najlepsza, bo było bardzo ciepło i ciężko się oddychało, ale to jest najmniej istotne. Najlepsza wiadomość jest taka, że wygraliśmy bardzo ciężki i ważny mecz i z tego się trzeba cieszyć - powiedział po ograniu 2-0 Jagiellonii, Patryk Małecki.

- Dobrze, że Kirm strzelił tą bramkę, choć później mieliśmy jeszcze kilka sytuacji. Wydaje mi się, że w pierwszej połowie lepiej graliśmy. Wydaje mi się też, że w drugiej części meczu trochę siedliśmy, ale zdołaliśmy strzelić bramkę na 2-0. Ważne też, że Sergei Pareiko nam pomógł, obronił rzut karny i później ten mecz toczył się już pod nasze dyktando - opowiadał "Mały", który nie chce już tytułować się mistrzem.

- Przed nami jeszcze 10 kolejek, więc spokojnie. Mamy przewagę, ale nie możemy spocząć na laurach, musimy wygrywać mecz za meczem i nie możemy się na nikogo oglądać. Przede wszystkim musimy patrzeć na swoją grę, wygrywać i to będzie klucz do mistrzostwa - przyznaje Małecki.

Wiślak oburzył się natomiast stwierdzenie jednego z dziennikarzy, którzy powiedział, że "wszyscy grają dla Wisły".

- Jak to wszyscy? To my gramy dla siebie, a nie wszyscy dla nas grają! To że inni tracą punkty, to nie jest nasz problem. Najważniejsze jest żeby Wisła wygrywała! Nie można zresztą jeszcze skreślać ani Jagiellonii, ani Legii, czy też Lecha i Lechii. Wydaje mi się, że jeszcze parę kolejek i będzie wszystko wiadomo - uważa Małecki.

- Jeszcze dużo pracy przed nami, ale ciężko trenujemy i z meczu na mecz będzie to wyglądać coraz lepiej - zakończył wiślak.

Źródło: wislaportal.pl

Cwetan Genkow, napastnik Wisły

16 marca strzelił pierwszą bramkę w barwach Wisły, dziś po raz pierwszy wpisał się się na listę strzelców w meczu Ekstraklasy. Cwetan Genkow ustalił wynik konfrontacji Wisły z Jagiellonią i po meczu mógł z uśmiechem skandować "jazda, jazda, jazda!"

- Cieszę się z tej bramki, a przede wszystkim ze zwycięstwa i punktów, które nam ono dało. Był to bardzo ważny mecz, dlatego te punkty mają znaczenie - powiedział dziś Cwetan Genkow.

Bułgar wypowiada się w podobnym tonie jak Sergiej Pareiko i jest daleki od dzielenia skóry na niedźwiedziu. - Jeszcze nie czuję się jak mistrz. Przed nami jeszcze dziesięć meczów, więc nikt nie może przedwcześnie świętować ligowego triumfu.

Przewaga Wisły nad resztą stawki robi się imponująca. 8 punktów nad Jagiellonią, po 9 nad Lechią i Legią, 10 nad Górnikiem, aż 11 nad Lechem, Śląskiem i GKS-em. - Ok, może to i spory krok, ale najważniejsze są 3 punkty. W każdym kolejnym meczu powinniśmy grać tak, aby zdobywać komplety punktów. Tylko wtedy naprawdę poczujemy smak mistrzostwa.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Nikol

Sergei Pareiko, bramkarz Wisły

- Żeby wygrać mistrzostwo, trzeba mieć czasami szczęście. Dziś było ono z nami - powiedział jeden z bohaterów zespołu Wisły Kraków, w meczu z Jagiellonią, bramkarz Sergei Pareiko.

Estończyk, który we wtorek grał w Tallinnie spotkanie eliminacyjne Euro 2012, w warunkach niemal arktycznych, tym razem stanął w szczerym słońcu.

- Pogoda mi nie przeszkadzała, zresztą nie przeszkadzało mi też to, że zagraliśmy tym razem wczesnym popołudniem, choć wiadomo, że wieczorem gra się inaczej - przyznał Sergei.

- Nie, nie jesteśmy jeszcze mistrzem - mówił ponadto. - Jest jeszcze wiele meczów przed nami. Czeka nas jeszcze dużo pracy, ale z każdym spotkaniem jest coraz lepiej. Dziś cieszymy się z trafień Kirma i Genkowa - dodał.

- W Rosji też obroniłem kilka rzutów karnych, ale nie było ich zbyt dużo, bo cztery. Czy jestem specjalistą od jedenastek? Nie no, miałem szczęście - zakończył skromnie i z uśmiechem Pareiko.

Źródło: wislaportal.pl

Tomas Jirsak: Mamy super bramkarza

3. kwietnia 2011, 18:34

- Zdobyliśmy bardzo ważne trzy punkty, które przybliżają nas do mistrzostwa. Strzeliliśmy zwycięskie bramki, nie tracąc przy tym żadnej, bo mamy super bramkarza - cieszył się po meczu Tomas Jirsak.

Choć wygrała 2:0, Wiśle nie grało się łatwo z wiceliderującą Jagiellonią, która opanowała środek boiska. - W środku ciężko się grało, bo zawodnicy Jagiellonii ciągle byli blisko nas. Ale dobrze zagrały skrzydła i atak. Cwetan w końcu strzelił bramkę i to jest bardzo ważne. Jagiellonia zagrała dobrze, agresywnie, ofensywnie. Nie grali źle, ale to my wykorzystaliśmy swoje sytuacje - podkreślał Czech.

Dzięki rozstrzygnięciom 20. kolejki Biała Gwiazda powiększyła przewagę nad wszystkimi zespołami z czołówki. Przed meczem wszyscy przy Reymonta mieli świadomość, że grzechem byłoby nie wykorzystać potknięć rywali. - Oczywiście, że nam to pasuje, ale przede wszystkim musimy skupić się na sobie. Jeszcze zbyt wcześnie by przymierzać mistrzowską koronę. Mamy ciężki mecz z Koroną w Kielcach i musimy się jak najlepiej do niego przygotować.

Zwycięstwo nad "żółto-czerwonymi" to kolejny duży krok do mistrzostwa wykonany przez ekipę Roberta Maaskanta. - Do końca jest jeszcze dużo meczów i wszystko może się zdarzyć. Mamy to w swoich rękach i mam nadzieję, że już tego nie wypuścimy - zapowiada pomocnik.

wislakrakow.com (nikol)

Źródło: wislakrakow.com

Kirm: Mam nadzieję, że to ostatni raz

3. kwietnia 2011, 22:59

26 minuta - Andraż Kirm otwiera wynik meczu Wisła Kraków - Jagiellonia Białystok, zdobywając czwartego gola w czwartym kolejnym meczu. - To wy liczycie te gole, choć cieszę się z tej serii - mówi skromnie Słoweniec.


Dopiero po meczu Andraż dowiedział się kto podał mu tak, że wystarczyło wpakować piłkę do niemal pustej bramki. W ferworze walki nie do końca zapamiętał sytuację, która otworzyła wynik meczu. - Piłka poszła na długi słupek, tam skakał Genkow, piłka przeszła a ja już byłem na miejscu. Podanie poszło od obrońcy Jagiellonii? O, myślałem, że to Genkow zaliczył podanie. No to rzeczywiście miałem więcej szczęścia niż myślałem - przyznał z uśmiechem.

"Kiro" mógł zdobyć też drugą bramkę po zagraniu od Patryka Małeckiego. - Mały zagrał dobrą piłkę, ale byłem odwrócony tyłem do bramki i nie było łatwo złożyć się do strzału. To chyba przesądziło o niepowodzeniu - mówi. We wspomnianej sytuacji posłał piłkę tuż obok słupka.

Spora ilość sytuacji Słoweńca i zdobywane przez niego gole to w dużej mierze zasługa ustawienia w jakim gra Wisła. - Lubię grać tym systemem, mam dużo swobody w grze z przodu - przyznaje. - Poza tym w pobliżu mam trzech bardzo ofensywnych graczy: Genkow, Małecki i Melikson, wszyscy lubimy atakować. Taki sposób gry ułatwia mi zadanie, podoba mi się taki styl.

W drugiej połowie Jagiellonia miała kilka sytuacji na zdobycie bramki, a jedną z nich był rzut karny po tym, jak Kirm odebrał piłkę Frankowskiemu. Był faul? - Byłem w tej sytuacji przed Frankowskim, ale na pewno nie faulowałem. Sędziowie czasem się mylą - pobłażliwie stwierdził pomocnik Wisły, dodając: - Mam nadzieję, że to ostatni raz.

Często w meczach o najwyższą stawkę decydujące o zwycięstwie okazują się detale i wykorzystanie błędów rywala. Wisła wykorzystała dziś dwie pomyłki obrońców Jagiellonii. - Ciężko spodziewać się, że stworzy się dwie sytuacje bramkowe po błędach. Nam trafiły się dwie takie okazje i zdobyliśmy dwie bramki. Z pewnością nie możemy więc powiedzieć, że rozegraliśmy jeden z najlepszych meczów, ale też wielkie drużyny poznaje się po tym, że grając przeciętnie są w stanie wygrać - filozoficznie skomentował "Kiro".

Mając osiem punktów przewagi nad drugą Jagiellonią ciężko znaleźć w tej chwili drużynę, która mogłaby zagrozić wiślakom w zdobyciu tytułu. - My patrzymy przede wszystkim na siebie. Nie możemy myśleć o przewadze jaką mamy tylko skupić się na kontynuowaniu zdobywania punktów. Nigdy nie wiadomo co zdarzy się w następnym meczu - podkreśla Kirm. - Przyznaję, że to zwycięstwo to duży krok w kierunku mistrzostwa. Pozostało jeszcze kilka takich kroków.

wislakrakow.com (redakcja)

Źródło: wislakrakow.com

Tomasz Frankowski, napastnik Jagiellonii

- Rzeczywiście, spodziewamy się że mistrz Polski będzie prezentował futbol piękny i ofensywny. Tym bardziej, że stadiony rosną, przychodzi na nie więcej kibiców i więcej jest pieniędzy w budżetach klubów. Ale cóż można Wiśle zarzucać, skoro wygrywa? - mówił prze przegranej Jagiellonii w Krakowie napastnik tej drużyny, Tomasz Frankowski.

- My musimy pogodzić się z porażką, wrócić teraz 600 kilometrów do Białegostoku w ciszy i spokoju, i w spotkaniu z Arką Gdynia postarać się, by ten łut szczęścia z rundy jesiennej do nas powrócił. Wtedy powrócą również zwycięstwa - uważa "Franek".

Zdaniem byłego gracza "Białej Gwiazdy" Jagiellonia radziła sobie przy Reymonta dość dobrze. - Wydaje się, że pierwsza bramka była trochę kuriozalna. Nie mniej kuriozalna była i druga. Wtedy rzuciliśmy na szalę wszystkie nasze siły ofensywne i umiejętności by odrobić straty. Mogło być 15 gorących minut, gdybym wykorzystał ten rzut karny. Brak szczęścia, które opuściło mnie i drużynę od początku rundy wiosennej, znów dać o sobie - piłka toczyła się i toczyła, aż wyszła na korner - narzekał "Franek".

Gracz Jagiellonii skomentował dokładniej sytuacje, po których padły gole dla Wisły: - Złe wybicie Thago Cionka, który, jestem przekonany, gdyby chciał tak zagrać, to na pięćdziesiąt wybić ani razu by Kirmowi w ten sposób nie podał. Druga bramka to debiut Arzumanjana, który jest bardzo dobrym piłkarzem w naszej ekstraklasie i być może poczuł się tak pewnie na boisku lidera, że trudną piłkę wybitą z pięćdziesięciu metrów próbował przyjmować. No i skorzystał na tym napastnik Wisły.

Po meczu Sergei Parejko przyznał, że widział jak Tomasz Frankowski strzelał rzut karny w Białymstoku i przygotował się na podobne uderzenie. Zdaniem "Franka" to nie rozpracowanie go przez Pareikę miało decydujące znaczenie: - Ja nie widziałem jak on broni rzuty karne, ale to nie ta wiedza była decydująca. Miałem podnieść piłkę pół metra wyżej i byłoby po temacie. A tak, Pareiko został bohaterem spotkania.

Pod koniec pierwszej połowy trener Michał Probierz dokonał zaskakującej zmiany, ściągając z boiska aktywnego do tej pory Vuka Sotirovicia, wpuszczając młodego Bartłomieja Pawłowskiego. - Vuk podpadł sędziemu, miał już kartkę i trener chyba obawiał się drugiej żółtej bądź czerwonej kartki - tłumaczył "Franek". - Wydaje mi się jednak, że Vuk jest na tyle doświadczonym zawodnikiem, że nie pozwoliłby sobie na zbyt prowokacyjną grę, bo osłabiłby drużynę. Ale cóż, trener dokonał zmiany i graliśmy z młodym Bartkiem Pawłowskim. Napastnik zastąpił napastnika i tyle. Zmianę schematu gry wymusiła wcześniejsza strata bramki.

- Jest dziesięć kolejek. Dajmy nadzieję innym zespołom. Przyznać jednak trzeba, że Wisła tym zwycięstwem i wcześniejszymi spotkaniami zrobiła milowy krok w kierunku zdobycia tytułu - zakończył Tomasz Frankowski.

Źródło: wislakrakow.com

Cikos: Teraz trzeba przywieźć punkty z Kielc

Data publikacji: 03-04-2011 19:16


Erik Cikos po niedawnym urazie rozegrał pełne 90 minut przeciwko Jagiellonii. Obrońca Wisły przyznał, że problemy z kostką dają mu się jeszcze we znaki. „Odczuwałem pewne trudności pod koniec spotkania. To pewnie dlatego, że przez półtora tygodnia nie trenowałem. Następnym razem będzie już na pewno lepiej” – zapewnił Wiślak.

Wygraliście ważny mecz dla układu tabeli. Pozycja wyjściowa w walce o mistrzostwo jest teraz świetna.

No tak, nad Jagiellonią mamy już 8 punktów przewagi, a nad Legią nawet dziewięć. Ale do końca zostało jeszcze wiele kolejek.

Czy widzisz w tym momencie drużynę ligową, która może wam jeszcze zagrozić? Bezpośredni rywale nie spisują się teraz najlepiej.

Teraz nie, ale jestem pewny, że jeszcze się poprawią i będą zdobywać punkty. Dlatego my nie możemy się na nich oglądać i musimy powiększać swój dorobek. Teraz trzeba przywieźć punkty z Kielc.

Jak oceniasz spotkanie z Jagiellonią? Wydaje się, że ta wygrana nie przyszła wam łatwo.

Rzeczywiście, łatwo nie było, a mecz nie był chyba dla kibiców najładniejszy. Ważne, że udało się zdobyć trzy punkty, choć w czasie spotkania nie moglibyśmy być pewni wygranej. Zwłaszcza, że sędzia, niesłusznie moim zdaniem, podyktował jedenastkę.

Jak Ty czułeś się dzisiaj na boisku? Kontuzja kostki daje znać o sobie?

Odczuwałem pewne trudności pod koniec spotkania. To pewnie dlatego, że przez półtora tygodnia nie trenowałem. Następnym razem będzie już na pewno lepiej.

Tomasz Biegański

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl

Paljić: Czasem musimy grać z bólem

Data publikacji: 05-04-2011 11:58


Do meczu z Jagiellonią Dragan Paljić przystępował po kilku dniach przerwy w treningach spowodowanych urazem barku. „. Jesteśmy profesjonalnymi piłkarzami i jeśli tylko się da, to musimy grać z bólem. Dla mnie nie jest to problemem” – powiedział nam o swoim niedzielny występie Paljić.


Czy w trakcie meczu z Jagiellonią czułeś ból w ramieniu, z którym miałeś problemy przed tym spotkaniem?

Grałem z jednym ramieniem (śmiech). Tak naprawdę było dobrze, ale przez cały mecz czułem lekki ból. Największy problem miałem w trakcie wrzutów piłki z autu.

Poza tym miałeś jakieś problemy w grze?

W niektórych akcjach nie byłem na sto procent pewny moich ruchów, czasem trochę bałem się użyć ramienia. Ogólnie jednak myślę, że było w porządku. Z każdym dniem jest coraz lepiej, czuje coraz mniej bólu. Może w najbliższym meczu jeszcze nie będę się czuł w stu procentach komfortowo, ale mam nadzieję, że w jeszcze kolejnym meczu już wszystko będzie ok.

W pierwszej połowie upadłeś na murawę i wydawało się, że to problem właśnie z ramieniem.

Na szczęście w tej sytuacji nie upadłem na ramię. Zostałem natomiast uderzony ręką w twarz, dlatego przez chwilę nie podnosiłem się z murawy.

Czy to był pierwszy raz, kiedy grałeś z takim bólem?

Mnóstwo razy zdarzało mi się, że w trakcie meczu coś mnie bolało – noga, ręka, żołądek, albo jeszcze coś innego. Jesteśmy profesjonalnymi piłkarzami i jeśli tylko się da, to musimy grać z bólem. Dla mnie nie jest to problemem.

Zwycięstwo z Jagiellonia było bardzo ważne?

Na pewno. Wykonaliśmy duży krok w kierunku naszego celu – pierwszego miejsca na koniec rozgrywek. Przed nami jeszcze dziesięć meczów i każdy z nich chcemy wygrać.

W mediach można usłyszeć, że jesteście już mistrzem. Chyba najgorsza rzecz, jaka może się przytrafić, to że w to uwierzycie.

Wiem, że w poprzednim sezonie w Polsce była podobna sytuacja. Wisła też prowadziła w tabeli, też miała przewagę, a ostatecznie nie zdobyła mistrzostwa. Owszem, wtedy przewaga, była mniejsza, ale my, zawodnicy, na pewno nie uważamy, że już jesteśmy mistrzem. Jeszcze raz podkreślę - -przed nami dziesięć meczów, w których można zdobyć trzydzieści punktów. Duża część sezonu jeszcze przed nami.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl

Kibicowsko i sportowo

Galeria zdjęć

Relacja kibicowska z meczu:

Relacje kibicowskie z meczów Wisły-Sezon 2010/2011

Ciekawostki

Dwóch wiślaków w jedenastce kolejki

Po wygranym 2-0 meczu z Jagiellonią Białystok, wg stacji Canal+ Sport, na nominację do najlepszej "jedenastki" 20. kolejki ligowej zasłużyło dwóch zawodników "Białej Gwiazdy". Są to Sergei Pareiko oraz Osman Chávez.

Oto pełna "jedenastka kolejki":

Sergei Pareiko (Wisła) - Ben Radhia (Widzew), Piotr Stawarczyk (Ruch) Osman Chávez (Wisła), Vytautas Andriuškevičius (Lechia) - Siergiej Kriwiec (Lech), Dariusz Sztylka (Śląsk), Sebastian Mila (Śląsk), Szymon Pawłowski (Zagłębie) - Vojo Ubiparip (Lech), Arkadiusz Piech (Ruch).

Zawodnikiem kolejki wybrano snajpera Ruchu - Piecha.

Źródło: wislaportal.pl

Analiza meczu i oceny piłkarzy

Wisła w pięciu wiosennych kolejkach odniosła cztery zwycięstwa, z wyjazdu do Bytomia przywiozła jeden punkt. Punktowy dorobek Białej Gwiazdy zaczyna odzwierciedlać jej mistrzowskie aspiracje. W 20 spotkaniach Wisła zdobyła 40 na 60 możliwych punktów, co daje równo dwa punkty na mecz. Wokół podobnej średniej oscylują wyniki liderów innych europejskich lig. Mimo to w stosunku do drużyny i trenera co jakiś czas pojawiają się głosy niezadowolenia ze stylu w jakim odnoszone są zwycięstwa. Czy są to zarzuty słuszne?

O meczu Wielu kibiców, ale również dziennikarzy, wciąż żyje przeszłością - Wisłą zbudowaną dawno, dawno temu, za duże pieniądze, która roznosiła w pył ligowych rywali. Dziś głównym zarzutem wobec Wisły jest, to że gra jak zlepek indywidualności. Ale czego należy spodziewać się po drużynie, do której w przeciągu ostatniego roku trafiło 15 zawodników, podczas gdy siedmiu graczy podstawowego składu drużynę opuściło? Dodajmy, że piłkarze, którzy mają budować trzon drużyny i decydować o jej obliczu dołączyli do niej dopiero w tym roku.

Największe wzburzenie jednak wywołały dyrektywy trenera Maaskanta na mecz z Jagiellonią, w szczególności jego drugą połowę. Trener nakazał swojej drużynie grę defensywną i utrzymywanie wyniku. Na co wielu popędliwych zakrzyknęło "Nie godzi się!" i zaczęło frustrować siebie i innych teoriami o pogoni za jeszcze wyższym wynikiem i tłamszeniu rywala. Na nasze szczęście przynajmniej trener zdaje sobie sprawę, że Wisła nie jest drużyną gotową na tłamszenie rywali, a w szczególności takiej drużyny jak Jagiellonia.

Widać jasno, że trener Maaskant uczy się na własnych błędach. Kiedy trafił do Wisły uznał, że jest to drużyna gotowa do gry w otwartą piłkę i nakazywał frontalne ataki na przeciwnika. Szybko jednak okazało się, że sklecona naprędce defensywa jest dziurawa jak sito, a ofensywa nie jest dość kreatywna, aby poradzić sobie z głęboko cofniętymi rywalami. Pierwszą bolesną lekcję zebrał właśnie w Białymstoku. Jagiellonia zaczęła mecz w miarę otwarcie, udało nam się szybko zdobyć bramkę, ale również szybko ją stracić, od tego momentu Jagiellonia oddała inicjatywę Wiśle i zaczęła korzystać z jej błędów. W niedzielę role się odwróciły.

Przed meczem było wiadomo, że to przyjezdnym będzie bardziej zależeć na atakowaniu, bo remis dawał im bardzo niewiele. Dlatego też Wisła od początku meczu oddała inicjatywę i głównie starała się kontrować, ewentualnie mądrze przytrzymywać piłkę. Wobec skomasowanej defensywy Wisły goście byli z grubsza bezradni, zagrożenie pod bramką Pareiki tworząc jedynie po stałych fragmentach gry i podyktowanym z kapelusza karnym. Nasi gracze wcale nie ustrzegli się błędów, lecz przy tak defensywnej taktyce było komu je naprawiać. Strach pomyśleć, jak skończyłoby się wiele strat naszych graczy, gdyby Wisła zagrała bardziej ofensywnie.

Maaskant nie zlekceważył Jagiellonii, którą wielu już skreśliło i zrobił bardzo mądrze, co było widać w meczu. Wszystkie trzy kartki zarobiliśmy tak naprawdę za faule taktyczne, które były owocem nie tylko strat, ale też dobrych przechwytów rywali, którzy grali bardzo agresywnie w środku pola. Warto też zauważyć, że choć Jagiellonia jest już bez Grosickiego, to kilkukrotnie nawet obrońca z pomocą innego zawodnika nie stanowił dostatecznej zapory, by zatrzymać akcje skrzydłowych białostoczan. Przekładało się to nie tylko na akcje, które w większości na jakimś etapie były jednak kasowane, ale przede wszystkim na bardzo liczne stałe fragmenty gry z dość groźnych pozycji.

Wbrew pozorom warto także wspomnieć zbiorczo o naszej ofensywie, która momentami wyglądała ciekawie, szczególnie kiedy standardową czwórkę Genkow, Małecki, Kirm, Melikson wspierało kolejnych dwóch zawodników. Na kilka wymian podań przyjemnie było popatrzeć. Wiślacy nie bali się przytrzymać piłkę, kiedy partner potrzebował czasu na dojście na pozycję, ale także dobrze operowali zagraniami z pierwszej piłki. oko cieszyła bardzo duża wymienność pozycji. Nareszcie Genkow wyglądał jak pełnoprawny członek drużyny, a nie tyczka ustawiona na desancie. Boczni pomocnicy wymieniali się pozycjami o wiele płynniej i mniej schematycznie, co mogło nareszcie stanowić element zaskoczenia. Jedyne czego brakowało, i to bardzo wyraźnie, to domknięcia akcji, w opustoszałe korytarze na przeciwległym do akcji skrzydle nikt nie wbiegał. Z punktu widzenia ofensywy szkoda, jednak jak rozumiem był to element założeń taktycznych. Podłączenie się drugiego bocznego obrońcy oznaczałoby pozostawienie osamotnionej pary stoperów.


Oceny piłkarzy
0 (Występ poniżej krytyki!), 1 (Fatalnie), 2 (Źle), 3 (Słabo), 4 (Dostatecznie), 5 (Przeciętnie), 6 (Poprawnie), 7 (Dobrze), 8 (Bardzo dobrze), 9 (Świetnie), 10 (Co ten piłkarz jeszcze robi w Polsce?)

Sergei Pareiko - 9

Klasowy występ naszego bramkarza. Oprócz oczywistych zasług naszego golkipera (dla przypomnienia - obronił rzut karny, zaliczył asystę przy bramce Genkowa, miał dwie kluczowe, trudne interwencje) warto też zwrócić uwagę na jedną dosyć istotną kwestię. Często bywa tak, że bramkarz w meczu cały czas jest pod ostrzałem i co rusz ma okazję do interwencji i spisuje się wyśmienicie, ale gdy przychodzi mecz, w którym rywal ma dwie sytuacje, przy jednej z nich popełnia błąd. Często dla bramkarza brak okazji do interwencji jest problemem, bo trudno utrzymać koncentrację. Pareiko w meczu z Jagiellonią bardzo rzadko miał okazje do jakiejkolwiek interwencji, mimo to w kluczowych momentach nie tylko nie zawiódł, ale wykazał się ponadprzeciętnymi interwencjami. Z błędów można wymienić nieco niepewne zachowanie przy jednym ze stałych fragmentów gry w ostatnich minutach. Mam także wrażenie, że po jednym ze stałych fragmentów Pareiko mógł przeciąć dośrodkowanie i nie dopuścić do strzału. Uderzał wtedy bodajże Skerla z narożnika pola pięciu metrów.

Erik Cikos - 4

W ofensywie, nawet jak na defensywne założenia Wisły na ten mecz, dawał stanowczo zbyt mało. W ogóle nie wprowadzał piłki do gry i chwała mu za to, bo tego nie potrafi, ale w pierwszej połowie wyłapałem ciekawy element, miałem nadzieję, że rozegranie się powtórzy. Ale błąd Cikosa chyba zniechęcił partnerów.

O co chodzi? Przy wyprowadzaniu piłki miejsce Cikosa zajął Melikson, a Słowak przesunął się do przodu, a właściwie... Tutaj właśnie pojawia się problem. Gdyby obrońca ustawił się wyżej i poczekał na partnera, żeby rozegrać z nim piłkę, mogłoby być ciekawie. Ale Cikos w swoim stylu zaczął natychmiast uciekać do przodu na długą piłkę. Melikson nie miał z kim zagrać, spróbował dłuższego podania i zaliczył stratę. Niestety Melikson tytanem defensywy nie jest i brak obrońcy w tej akcji był widoczny. Prawdopodobnie Wisła szybko zarzuciła ten schemat. Ale przy lepszym wdrożeniu jest to na pewno ciekawy wariant uleczenia niskiej kreatywności Cikosa przy inicjowaniu ataków.

W temacie defensywy, Cikos nie zagrał źle, ale trzeba też przyznać, że miał bardzo dużo wsparcia od kolegów, którzy często go wyręczali. Błędów zbyt wielu nie popełnił, ale jednej czy dwóch poważniejszych wpadek się nie ustrzegł. Przy rzucie karnym współuczestniczył przy stracie na boku, od której zaczęła się cała akcja, ale większą winę ponosi tu nie defensor, który był adresatem podania, a niecelnie podający Małecki. Zresztą najpoważniejszy błąd Cikosa był właśnie owocem współpracy z Małeckim. W pierwszej połowie, około 10. minuty gry Małecki nieco naciskany zagrał do tyłu do Cikosa, który był naciskany jeszcze bardziej. Słowak próbując długiego podania trafił w nabiegającego rywala i futbolówkę stracił. Chwile później zdołał ją odzyskać, by ponownie źle podać do partnera. Trochę udziału mieli w tym zajściu mieli też Mełecki z Jirsakiem, którzy pasywnie czekali na piłkę i dali się uprzedzić. Niemniej jednak Cikos nie musiał w tej sytuacji tak zagrywać, cała akcja zakończyła się groźną kontrą, po której Jaliens zobaczył żółtą kartkę.

Kew Jaliens - 7

Zagrał dobrze, bez wyraźniejszych błędów, choć parę razy zabrakło jego wyjścia za napastnikiem, przy czym jest przede wszystkim kwestia zgrania i komunikacji z partnerami, w wypadku nowego obrońcy mona na to spojrzeć nieco bardziej pobłażliwie. Natomiast w kilku sytuacjach dobrze zaasekurował partnerów, interweniował pewnie, częściej wchodził w kontakt fizyczny z rywalami, był też dosyć agresywny. W dodatku dobrze operował piłką, miał precyzyjne długie podania.

Wracając do tematu kartki Jaliensa, to w żadnym razie bym go nie winił. Faul faktycznie był ostry, ale jego ostrość wynikała z jednej prostej przyczyny, Jaliens nie mógł być przygotowany na poprawną interwencję, a akcję musiał zatrzymać, w jakikolwiek sposób. Cikos do spółki z partnerami stracił futbolówkę na wysokości trzydziestego metra i został za akcją. W rejonie zdarzenia Jagiellonia miała przewagę 6 na 5, przed linią piłki 3 na 2, przy czym Chavez był w tej chwili przy dwóch rywalach i w dodatku nie od strony akcji. Na dobrą sprawę Jaliens został sam na rywala z piłką i jeszcze trzech innych graczy Jagiellonii. Gdyby akcji nie przerwał, prawdopodobieństwo utraty bramki byłoby bardzo wysokie. Warto też odnotować, że w dalszej części meczu Jaliens grał czysto i nie dał sędziemu nawet cienia pretekstu do pokazania drugiego kartonika.

Osman Chavez - 6

Solidny występ Chaveza z drobnymi zastrzeżeniami. Chavez przy nieimponujących posturą rywalach wyraźnie górował w pojedynkach powietrznych, również przewyższał ich siłą fizyczną. Miał wiele udanych interwencji, jednak także często faulował. W dodatku pozostaje kwestia jego dziwnego sposobu interweniowania. Z jednej strony trafia czysto, w piłkę, rzadko kiedy zawadza rywala. Z drugiej strony atakuje z dużym impetem na wyprostowanych nogach, nierzadko dwiema nogami naraz, a zdarza się nawet, że noga nie trafiająca w piłkę wykonuje jakieś dziwne, zupełnie niepotrzebne ruchy. To są zagrania na pograniczu faulu, w dodatku faulu takiego, że arbiter gwiżdżąc z automatu musi sięgać po kartkę. Jeżeli arbiter raz zdecyduje się taki faul odgwizdać, to Chavez przy obecnej postawie raczej takiego meczu nie dokończy. Niestety szwankuje też nadal wyprowadzenie piłki, Chavez coraz rzadziej decyduje się na długie podania, ale kiedy już to się dzieje, to ich niecelność kłuje w oczy. W dodatku przy stanie 2:0 Honduranin był bliski oddania piłki rywalowi pod własnym polem karnym. Na szczęście piłkarz Jagiellonii nie zdołał opanować piłki.

Dragan Paljić - 3

Niestety Paljić w meczu z Jagiellonią nie był solidny. Owszem, pracował przy wyprowadzaniu piłki i wspieraniu ataków i w tym elemencie odznaczał się tak rzadką na polskich boiskach umiejętnością gry w piłkę (zwrotność, zastawianie się, dobre prowadzenie piłki, wysoka jakość podań). W defensywie pozostawił jednak olbrzymi niedosyt popełniając sporo może nie fatalnych w skutkach, ale na pewno niebezpiecznych i dosyć poważnych błędów. Tych pomyłek było 6 czy 7, przy tak skomasowanej obronie jak w niedzielę, przynajmniej część z nich mogła umknąć, bo zostały przez kogoś naprawione, jednak w meczu, w którym Wisła zagrałaby bardziej otwartą piłkę, podobne błędy mogłyby skończyć się fatalnie.

W pierwszej połowie wybił piłkę do góry, tak, że ta spadła pod nogi rywala, rzecz miała miejsce przed naszym polem karnym, ale stoperzy dali radę wyblokować przeciwnika. W drugiej połowie Paljić dał się zdezorientować niezdecydowaniem Jirsaka, przez co zamiast sięgnąć górną piłkę, zaliczył poślizg na murawie, a piłkarz gości pognał z futbolówką w nasze pole karne. Trzecia sytuacja to dośrodkowanie Cionka po obiegu, który Paljić kompletnie zignorował. Gdyby na miejscu Cionka był zawodnik potrafiący dośrodkować, z tej akcji mogła paść bramka. Było też nie najlepsze ustawienie przy akcji z rzutem karnym i kilka pomniejszych błędów.

Radosław Sobolewski - 7

Jedna z ważniejszych postaci w tym meczu. Dużo walki i dużo pracy, która, co istotne, przekładała się na efekty. Sobolewski często łatał dziury w naszej defensywie, nie było to jednak tak ważne jak wykonywana przez niego praca w środku pola. Sobolewski bardzo skutecznie przerywał lub spowalniał akcje rywali. Tym razem nie spóźniał się z doskokiem, realnie przeszkadzał rywalom w rozegraniu akcji, jeśli nie skuteczną interwencją, to rozsądnym faulem w dużej odległości od bramki. Dość powiedzieć, że nasz kapitan fauli uzbierał w tym meczu całkiem sporo, a jednak kartki nie zobaczył. W ofensywie udzielał się do momentu zdobycia przez Wisłę prowadzenia, potem zdecydowanie bardziej skupił się na defensywie i ze swoich zadań wywiązywał się bez zarzutu.

Tomas Jirsak - 4

Czech w defensywie sprawdza się różnie. Miewa dobre mecze, miewa słabsze. Ten należał raczej do tych drugich. Jirsak był nieco ospały, kiepsko reagował, przez co w kilku sytuacjach był spóźniony i jego doskok, czy atak nie dawały wymiernych efektów. Co nie oznacza, że grał cały czas źle, bo dobre interwencje jak najbardziej również się mu zdarzały, szczególnie zaimponował mi wygrywając kilka powietrznych pojedynków z bardziej rosłymi zawodnikami. Niestety na postawę w defensywie najbardziej rzutują popełnione błędy. Przede wszystkim faul na żółtą kartkę wymuszony słabym przyjęciem piłki i w konsekwencji stratą przy wyprowadzaniu piłki. Do tego dwukrotnie niezdecydowanie raz przy górnej piłce, gdy Paljić poślizgnął się na murawie i raz w pierwszej połowie, gdy dał się uprzedzić do nie najlepszego podania Cikosa, co skończyło się kartką dla Jaliensa.

W ofensywie z jednej strony Jirsak miał sporo ciekawych zagrań, z drugiej były to pojedyncze zrywy, z czasem coraz rzadsze. Zwróciłbym uwag na jedną rzecz, którą czeski pomocnik mnie zaskoczył. Jirsak zaczął grać indywidualnie, co wcześniej się mu nie zdarzało, co więcej zaczął robić to skutecznie. W pierwszej połowie przynajmniej trzykrotnie podejmował jak najbardziej słuszną decyzję o prowadzeniu piłki i wykorzystując luki między defensorami bardzo skutecznie wyprowadzał atak. Co więcej, krótko prowadził piłkę i bardzo umiejętnie odpierał ataki defensorów, przez co jego wyjścia były skuteczne, w dodatku kończył je dobrymi zagraniami. Jeżeli Czech częściej decydowałby się na takie rozwiązania, to z pewnością byłoby to z dużym pożytkiem dla drużyny.

Maor Melikson - 6

Choć nie był tak widoczny, jak zdążył już nas do tego przyzwyczaić, to jednak Melikson miał spory udział w niedzielnym zwycięstwie. Jego dryblingi co prawda nie były już tak skuteczne, jak w poprzednich meczach, a niektóre decyzje podjęte chyba zbyt optymistycznie, to jednak Izraelczyk na boisku robił różnicę, przede wszystkim swoją grą kombinacyjną i niekonwencjonalnymi zagraniami, nierzadko z pierwszej piłki. Co najważniejsze, Melikson miał kilka błyskotliwych kluczowych zagrań. To właśnie po jego podaniach, a bez udziału obrony rywali, Wisła tworzyła sobie najlepsze sytuacje. W pierwszej połowie Melikson podawał do Kirma, gdy ten przestrzelił minimalnie obok słupka, w drugiej połowie błyskotliwym podaniem obsłużony został Genkow, ale w dobrej sytuacji również nieznacznie się pomylił.

Patryk Małecki - 4

Przed przerwą dosyć aktywny, po zmianie stron zdecydowanie mniej widoczny. W obydwu odsłonach jego akcje pozostawały bez wyraźniejszej pointy. Wyjątkiem bramka Kirma, choć po zgraniu Małeckiego do listy asystujących postanowił dopisać się także Cionek. Nawet kiedy był aktywny i brał na siebie ciężar gry, w jego zagraniach brakowało precyzji, stąd kilka strat, nie tylko na połowie rywali, oraz obiecujących akcji, które ostatecznie spaliły na panewce. Małecki sporo pracował w defensywie, choć z różnym skutkiem.

Andraż Kirm - 7

Mocny punkt naszej drużyny. Ze zgrupowania reprezentacji chyba wrócił naładowany pozytywną energią, bo na boisku emanował wręcz spokojem. W poprzednich meczach jego wejście w spotkanie nie zawsze było płynne, często okupione wieloma stratami i niedokładnościami. W meczu z Jagiellonią Kirm bardzo precyzyjnie i pewnie operował piłką, jego podania ładnie sunęły po ziemi i chyba w każdym wypadku docierały do adresata. Przy tym Kirm pozostawał w ruchu, pokazywał się do gry w różnych sektorach boiska i często decydował się na szybkie wymiany podań z pierwszej piłki połączone z ciekawym ruchem bez futbolówki. Do tego strzelił bardzo ważną bramkę i był bliski kolejnego efektownego trafienia. Również w defensywie, nieważne, po której stronie boiska Słoweniec odznaczał się walecznością i zaangażowaniem. Dość powiedzieć, że to on dopuścił się rzekomego faulu na Frankowskim w naszym polu karnym.

Cwetan Genkow - 6

Gra tego zawodnika zaczyna iść w dobrym kierunku. Jest coraz bardziej aktywny pod grą, coraz częściej faktycznie uczestniczy w akcjach czy to przytrzymując piłkę dla partnerów, czy to wspierając rozegranie po którejś ze stron boiska. Więcej gra po ziemi, częściej wraca się głębiej pod rozegranie. W dodatku zaczął dochodzić do sytuacji strzeleckich. Bramka po kiksie Arzumanjana to nie tylko kwestia dobrego uderzenia, ale także dobrego ruchu bez piłki i liczenia właśnie na błąd przeciwnika - jak wiadomo, napastnik "żyje" nie tylko z podań, ale także z błędów rywali. Zwrócę jeszcze uwagę na dwie kwestie.

Po pierwsze Genkow zawalił przynajmniej przy jednym stałym fragmencie gry, kiedy w pierwszej połowie uderzał Arzumanjan. Mam wrażenie, że w drugiej połowie któraś z główek (Arzumanjana lub Skerli) również była efektem błędu w kryciu naszego napastnika. Widać, że największą bolączką Bułgara jest dostosowanie się do zadań i taktyki, które stawia przed nim trener i które są dla niego chyba czymś nowym.

Po drugie kwestia karnych. Genkow gra bardzo miękko w polu karnym, niemalże co mecz jest przynajmniej jedna kontrowersja w sprawie karnego na Genkowie. W Bytomiu obróciło się to na naszą korzyść, ale na dłuższą metę nie wiem, czy sędziowie nie zaczną traktować Bułgara jako "nurka". Nasz napastnik co prawda przewraca się w sytuacjach, gdzie jest to naprawdę uzasadnione, choć niekoniecznie musi być równoznaczne z rzutem karnym, natomiast pozostaje jeszcze kwestia kiepskiego polskiego sędziowania. Np. ja uważam, że w meczu z Jagiellonią należał się nam karny za faul na Genkowie. Po wrzutce bodaj Kirma Bułgar do piłki nie doszedł, bo rywal trzymał go od przodu za nogawkę spodni. Jednak gwizdka arbitra się nie doczekaliśmy.

Cezary Wilk
czas gry: 18+3 minuty
Grał zbyt krótko aby podlegać ocenie

Michaił Siwakow
czas gry: 10+3 minuty
Grał zbyt krótko aby podlegać ocenie

Andres Rios
czas gry: 0+3 minuty
Grał zbyt krótko aby podlegać ocenie

Podsumowanie Wisła wygrała bardzo ważny i trudny mecz. W tej chwili od wciąż budowanej drużyny nie warto wymagać rewelacyjnego stylu, ponieważ na dobrą sprawę nasze wyniki i zdecydowane przewodzenie w tabeli są w dużej mierze efektem słabości rywali i jako takie klasyfikują się jako "ponad stan". Wisła na dziś nie ma dość dobrej defensywy, aby móc myśleć o otwartej grze z mocniejszymi rywalami, jednak jak pokazał mecz z Jagiellonią, przy odpowiedniej taktyce jesteśmy już w stanie te braki nadrabiać grą kolektywną. Przy tym jednocześnie indywidualny kapitał ludzki jaki posiadamy w ofensywie sprawia, że nawet cofając drużynę do głębszej defensywy możemy liczyć na bramki.

Takie podejście sprawiło, że nie daliśmy niedawnemu liderowi szans na złapanie kontaktu z Wisłą. Gdybyśmy zaryzykowali bardziej otwartą grę i przegrali - chociażby przez przypadek, czy błąd sędziego, nasza przewaga wynosiłaby zaledwie dwa punkty, w dodatku mielibyśmy gorszy bilans bezpośrednich spotkań. Dzięki taktyce dobranej przez trenera mamy już osiem punktów przewagi nad drugą drużyną i w dodatku lepszy bilans bezpośrednich spotkań.

Zapraszam do dyskusji!

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Aleksander Lusina (Uran235)

Podsumowanie 20. kolejki Ekstraklasy

Porażki Legii, Jagi i Korony oraz remisy w meczach drużyn czołówki sprawiły, że zwycięska Wisła znów odskoczyła rywalom i ma już osiem punktów przewagi nad wiceliderem. W tabeli robi się coraz ciekawiej (i ciaśniej), zwłaszcza w gronie drużyn ścigających (nieśmiało i niechętnie) Białą Gwiazdę. Do zdobycia pozostało jednak aż 30 punktów, dlatego na razie o żadnych rozstrzygnięciach nie może być mowy.

W Gdańsku kibice zobaczyli niezłe, żywe i wyrównane spotkanie z okazjami z obydwu stron. Jednak w starciu Lechii z GKS-em Bełchatów obyło się bez bramek. Przyjezdni stracili okazję na prześcignięcie swoich piątkowych rywali, jednak wciąż nie tracą szans na zakończenie sezonu na gwarantującym występ w Europie podium. Przed niedzielnym meczem Wisy z Jagiellonią do białostoczan tracą tylko trzy punkty. Tymczasem Lechia przynajmniej do soboty cieszyć się może z miejsca na podium.

Lepsze, bo okraszone bramkami spotkanie zobaczyli kibice w Poznaniu. Lech nie zdołał pokonać Śląska Wrocław i zremisował z drużyna trenera Oresta Lenczyka 2:2. Wynik otworzył Sebastian Mila w 23. minucie wykorzystując rzut karny. Lech odpowiedział 9 minut później. Zastępujący kontuzjowanego Artjomsa Rudnevsa Vojo Ubiparip zgrał futbolówkę do nabiegającego Siergieja Kriwca, a Białorusin pewnie zakończył akcję silnym strzałem. Pierwsza połowa należała do serbskiego napastnika gospodarzy. W 40. minucie wyprowadził on swój zespół na prowadzenie wykorzystując podanie Jakuba Wilka i pakując piłkę do bramki z niewielkiej odległości.

Po przerwie goście zdołali jednak wyrównać. W 52. minucie gola na wagę remisu zdobył Dariusz Sztylka, który popisał się silnym uderzeniem piłki po centrze z rzutu rożnego. Goście mogli nawet przechylić szale zwycięstwa na swoją stronę w ostatnich minutach gry. W krótkim odstępie czasu gracze Śląska dwukrotnie bardzo mocno zagrozili bramce Krzysztofa Kotorowskiego, jednak w obydwu przypadkach piłką lądowała jedynie na słupku. W doliczonym czasie gry z boiska usunięty został jeszcze Hubert Wołąkiewicz z Lecha, który celowo nadepnął jednego z rywali.

W Lubinie kibice byli świadkami słabego widowiska, choć ostatecznie miejscowi opuszczali stadion zadowoleni. Zagłębie pokonało Polonię Bytom 2:0 i na siedem punktów oddaliło się od strefy spadkowej. Zwycięstwo w ostatnich pięciu minutach regulaminowego czasu gry dał Miedziowym Szymon Pawłowski. Dwa strzały tego zawodnika z narożnika pola karnego Polonii przyniosły dwie bramki. Przy pierwszym trafieniu wyraźny udział miał jednak Marcin Juszczyk, były golkiper Wisły, który powinien był sięgnąć futbolówki. Przy drugim, bardzo precyzyjnym uderzeniu po długim rogu bramkarz był już bez szans.

Bardzo ciekawie było w Warszawie, gdzie Legia uległa Ruchowi Chorzów 2:3. Mecz rozpoczął się zdecydowanie po dyktando gospodarzy. Już w 8. minucie Legioniści mogli cieszyć się z prowadzenia. Michał Kucharczyk zagrał precyzyjnie do nieobstawionego na skraju pola karnego Marcina Rybusa, a powracający do składu Legii pomocnik nie miał problemu z pokonaniem bramkarza. W 24. minucie było już 2:0. Chinyama przerzucił piłkę nad obrońcą, z futbolówką zabrał się Miroslav Radović, który z łatwością minął obrońcę i bardzo precyzyjnie uderzył podwyższając prowadzenie. Legioniści chyba jednak przedwcześnie uwierzyli, że mecz jest już rozstrzygnięty.

Tuż przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę goście zdobyli gola kontaktowego. Jego strzelcem został Arkadiusz Piech, który ze spokojem wykorzystał sytuację sam na sam z Marijanem Antoloviciem. Warto pochwalić spokój napastnika i wykonany przez niego ruch bez piłki, jednak największa zasługa przy tej bramce leży po stronie obrony Legii, a w szczególności Marcina Komorowskiego, który efektownie skiksował próbując przeciąć lekkie podanie z głębi pola. Akcja ta była symboliczną zapowiedzią drugiej połowy meczu.

Po przerwie dalej mylili się obrońcy Legii, a gole dla Ruchu strzelał Piech. W 64. minucie centrował Grzyb, a nie imponującego posturą Piecha uprzedził Dejana Kelhara i nie miał problemu ze skierowaniem piłki głową do bramki. Dwie minuty później znów świetnie pokazał się Piech, który z dziecinną łatwością obiegł Kelhara, wyszedł sam na sam z Antoloviciem i skompletował swój hat-trick. Legia nie powróciła na podium i w tabeli jest już czwarta. Natomiast Ruch, choć zajmuje dziesiąte miejsce w tabeli, dzięki zwycięstwu ma już 7 punktów przewagi nad strefą spadkową. To więcej niż wynosi jego strata do trzeciej Lechii, która ma tylko cztery oczka więcej od chorzowian.

Dla odmiany wynudzili się ci, którzy zdecydowali się obejrzeć spotkanie Widzewa Łódź z Arką Gdynia. Jasną stroną spotkania byli licznie zgromadzeni kibice, którzy pomimo kiepskiego poziomu widowiska potrafili dobrze się bawić, choć niestety kibice przyjezdnych w dużej mierze koncentrowali się na obrażaniu innych drużyn. Biegający po murawie piłkarze, kiedy tylko nie byli nudni, byli zabawni. Przymierzany niegdyś do Wisły bramkarz Marcelo Moretto przynajmniej trzykrotnie wybił piłkę pod nogi rywali, Emil Noll w efektowny sposób poślizgnął się na murawie i przegłówkował piłkę za siebie, a gracze obydwu stron regularnie zwijali się w konwulsjach na murawie, by cudownie zdrowieć, gdy piłka znajdowała się w zasięgu ich nóg. Po meczu, który równie dobrze mógł się nie odbyć, Arka pozostaje w strefie spadkowej, choć zrównała się punktowo z ostatnią "bezpieczną" ekipą - Polonią Bytom.

Sobotnie widowiska w Ekstraklasie układały się w sinusoidę pod względem atrakcyjności. Skoro w Łodzi wiało nudą, to w Kielcach musiało być ciekawie. Tamtejsza Korona uległa Polonii Warszawa 1:3. Nowy-stary trener Polonii - Jacek Zieliński - poprowadził swój zespół do pierwszego wiosennego zwycięstwa. Jednak początek nie zapowiadał takiego obrotu spraw. Bowiem już w 2. minucie gry na prowadzenie wyszli gospodarze. Z rzutu wolnego bardzo dobrze zacentrował Edi Andradina, a spośród piłkarzy zgromadzonych w polu karnym najlepiej zachował się Pavol Stano i pewnie skierował piłkę głową do bramki.

Poloniści szybko odpowiedzieli. Bramkę zdobył Artur Sobiech, jednak nie on był głównym bohaterem wydarzeń z 7. minuty gry. Patrząc na błędy popełniane przez Koronę można by wyciągnąć bardzo różne wnioski ... Niektóre zagrania trudno doprawdy tłumaczyć brakiem umiejętności. Wychodzące na aut bramkowy dośrodkowanie zostało zlekceważone przez bramkarza i po jego kiksie piłka wróciła na środek "piątki". Tam Piotr Malarczyk wykonał bliżej nieokreślony pad w kierunku piłki. Nie dość, że stoper podjął złą decyzję, to jeszcze samo wykonanie było na tyle niezdarne, że Sobiech zdołał włożyć nogę przed rywala i wkopać piłkę do pustej bramki.

Przy bramce z 12. minuty na szczęście trudniej doszukiwać się dodatkowych motywów, choć defensywa gości zagrała po prostu słabo. Sobiech dobrym podaniem obsłużył Adriana Mierzejewskiego, którego teoretycznie pilnowało dwóch rywali, w praktyce obaj byli zbyt daleko. Mierzejewski, jak na reprezentanta przystało, nie zmarnował sytuacji sam na sam z Krzysztofem Pilarzem i było 1:2. Bramka na 1:3 padła już w 19. minucie, choć niestety i tu pozostaje pewien niesmak. Paweł Golański zachował się nieodpowiedzialnie, uderzając piłkę ręką. Sędzia bez wahania wskazał na jedenasty metr. Pewnym egzekutorem rzutu karnego okazał się Euzebiusz Smolarek. Mecz zakończył się wynikiem 1:3, a piłkarze gospodarzy do końca meczu nie podjęli starań, by odmienić losy spotkania.

W szlagierze 20. kolejki lider pokonał wicelidera Ekstraklasy. Wisła Kraków pokonała Jagiellonię Białystok 2:0. Wiślaków na prowadzenie wyprowadził Andraż Kirm, który po zamieszaniu w polu karnym wpakował piłkę z niewielkiej odległości do opuszczonej bramki. Słoweniec już od czterech kolejek regularnie strzela bramki dla swojej drużyny. Po przerwie wyśmienitą okazję po podaniu Maora Meliksona zmarnował Cwetan Genkow, jednak Bułgar szybko się zrehabilitował. W 63. minucie po dalekim wykopie Sergieja Pareiki skiksował Robert Arzumanjan, z czego skwapliwie skorzystał napastnik Wisły i bardzo pewnie lobując wychodzącego z bramki Grzegorza Sandomierskiego ustalił wynik meczu. Jagiellonia była bliska zdobycia kontaktowej bramki, jednak Pareiko wybronił jedenastkę wykonywaną przez Tomasza Frankowskiego. Dzięki temu zwycięstwu Wisła umocniła się na pozycji lidera Ekstraklasy i coraz trudniej wyobrazić sobie sytuację, w której nie sięga po mistrzostwo.

W o wiele gorszych nastrojach muszą być kibice po drugiej stronie Błoń. Cracovia nie skorzystała ze sprzyjających wyników Polonii Bytom i Arki Gdynia przegrywając swój mecz z Górnikiem w Zabrzu. Jedyną bramkę meczu w 18. minucie zdobył Daniel Sikorski, który wykorzystał dobre zgranie głową Tomasza Zahorskiego i nie pomylił się w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Arka wciąż traci cztery punkty do miejsca dającego utrzymanie w lidze, a czasu na nadrobienie straty ma coraz mniej. Na drugim biegunie są piłkarze z Zabrza. Skreślany przed sezonem beniaminek zgromadził już 30 punktów, co daje mu aktualnie piątą pozycję w lidze i jedynie dwa punkty straty do wicelidera. Jeśli ligowi potentaci wciąż będą równie zgodnie gubić punkty, Zabrzanie mogę sprawić swoim kibicom ogromną niespodziankę.

Frekwencja

Według wciąż niepotwierdzonych oficjalnie danych, w 20. kolejce Ekstraklasy padł rekord frekwencji na stadionach. Wciąż nieoficjalna sumaryczna liczba to 93199 widzów. To o 158 więcej niż w 14. kolejce obecnego sezonu, która dotychczas była rekordowa pod tym względem. Warto odnotować, że nowe obiekty w Warszawie, Poznaniu, Lubinie i Kielcach były bardzo dalekie od zapełnienia, co zadecydowało o nieprzekroczeniu bariery stu tysięcy widzów.


Kalendarz i wyniki spotkań 20. kolejki Ekstraklasy:

1 kwietnia 2011 (piątek)
17.45 Lechia Gdańsk - GKS Bełchatów 0:0
20.00 Lech Poznań - Śląsk Wrocław 2:2
2 kwietnia 2011 (sobota)
14.45 Zagłębie Lubin - Polonia Bytom 2:0
16.15 Legia Warszawa - Ruch Chorzów 2:3
17.00 Widzew Łódź - Arka Gdynia 0:0
19.15 Korona Kielce - Polonia Warszawa 1:3
3 kwietnia 2011 (niedziela)
14.45 Wisła Kraków - Jagiellonia Białystok 2:0
17.15 Górnik Zabrze - Cracovia 1:0


Tabela Ekstraklasy
(miejsce, klub, mecze rozegrane-punkty-bramki zdobyte:bramki stracone)
1.Wisła Kraków – 20-40-31:18
2.Jagiellonia Białystok – 20-32-24:20
3.Lechia Gdańsk – 20-31-27:21
4.Legia Warszawa – 20-31-26:29
5.Górnik Zabrze – 20-30-23:31
6.Lech Poznań – 20-29-26:17
7.Śląsk Wrocław – 20-29-28:25
8.GKS Bełchatów – 20-29-23:21
9.Korona Kielce – 20-27-26:30
10.Ruch Chorzów – 20-27-21:20
11.Zagłębie Lubin – 20-27-19:23
12.Widzew Łódź – 20-25-27:22
13.Polonia Warszawa – 20-24-26:22
14.Polonia Bytom – 20-20-19:26
15.Arka Gdynia – 20-20-12:21
16.Cracovia – 20-16-23:35


Liderzy klasyfikacji strzelców

10 bramek - Andrzej Niedzielan (Korona Kielce);
9 bramek - Tomasz Frankowski (Jagiellonia Białystok);
8 goli - Przemysław Kaźmierczak (Śląsk Wrocław), Artjoms Rudnevs (Lech Poznań), Abdou Traore (Lechia Gdańsk);
7 goli - Andraz Kirm (Wisła Kraków), Patryk Małecki (Wisła Kraków), Artur Sobiech (Polonia Warszawa), Marcin Robak (Widzew Łódź), Darvydas Šernas (Widzew Łódź), ;


Źródło: wislakrakow.com
Autor: Uran235